Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 29.09.13 14:52  •  Parczek Empty Parczek

Park

Sympatyczny mały osiedlowy parczek, z małym wzgórzem z huśtawkami i długa główną aleją z ławkami. W dzień grasują tu tumany dzieci, ludzi sprzedających lody i balony a zaś wieczorem można spotkać tu spotykającą się młodzież.
Punktem głównym tego skweru jest fontanna dzieląca główna aleje na cztery - aleje rozchodzą się we wszystkie strony świata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.13 21:28  •  Parczek Empty Re: Parczek
Caro wyszła z mieszkania zła jak osa - przez ciotkę która za dużo dopowiada sama sobie. Powinna ją wyciągnąć w głąb miasta, wieś jej nie służy. W sumie... ciotce od jakiegoś czasu nic nie służy. Zakręciła wokół palca klucze, chowając je razem z telefonem do kieszeni.
Zatrzymała się w jednej z alejek parczku wyszukując wolnej ławki. Raz dwa i znalazła, usiadła opierając się łokciem o kolano. A brodę na dłoni. Przymrużyła oczy i zamyśla się.
Przez myśli po raz setny przeleciała wizja po ostatnich wydarzeniach. Analizowała wszystko po kolei. Przekroczenie przez muru, następnie spacer... domy i … Potarła krtań czując jak na nowo kręci jej się w głowie. Czy wirus o którym wszędzie mowa to rzeczywiście są te istoty? Przed tym się chowa ludzkość? Uniosła wzrok jakby chciała przejrzeć wszystkich ludzi i spojrzeć na mury.
Skrzywiła się gdy znów wspominała spotkanie kilku dziwnych stworzeń. Mówili, zrozumiale... Wyglądali jak ludzie którzy przebrali się w „coś” tylko... tylko inaczej się zachowywali... ale żyli! Co niszczyło więc tezę o morderczym wirusie.
Minęło już kilka dni od tamtego spotkaniu, a ona jeszcze żyje. Jej światopogląd zaczynał umierać.
Zaczęła masować kark czując jak wszystko się na nowo komplikuje.
Oparła się o ławkę i spojrzała na niebo. Za dużo pytań i zero odpowiedzi.
W sumie gdyby tak bardziej się zagłębić w tego wirusa za murami to... musieli by mieszkać pod jakąś pieprzona kopułą a nie chować się za murem.
I gdzie był jej ojciec?
Zamrugała po chwili. Miała dość. Dość nie wiadomych, wstała z ławki i wolnym spokojnym krokiem oddaliła się w miejsce które ją tak przyciągało.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.13 1:09  •  Parczek Empty Re: Parczek
Dzień zapowiadał się wręcz chujowo. Czyli nic nowego, ogrom pracy przyprowadzał Anę o potężną migrenę, która bez wytchnienia atakowała jej biedną główkę. Normalnie czasami myślała, żeby przejść na emeryturę, w końcu miała już te dużo trochę lat na karku! Normalnie biedulka miała prawo być już zmęczoną swoją pracą, przecież te ciągle rozkazywanie innym. Co tam, że była nowa na swoim stanowisku i jeszcze nie zdążyła przenieść rzeczy do swojej nowej siedziby - była stuprocentową kobietą, więc marudziła od samego początku, a biadolenia nie było końca. Wręcz przeciwnie, zapowiadał się dopiero wstęp przed początkiem!
Anastasia nie wiedziała, dlatego wybrano ją na stanowisko Głównodowodzącej. Chciała wieść spokojne życie i mordować jakiś mniej lub bardziej ważnych pachołków, a tu proszę, została pro elo królową do rozkazywania byle jakim chłoptasiom w mundurach ( tak, to prawda, że dziewczyny lubią umundurowanych). Czy szanowała swoją nową pracę? Ana mało co szanowała, no może swoich przełożonych, przynajmniej tak mogło się wydawać, bo w główce obrzucała ich wiązankami wyzwisk, których nie przystało damie wypowiadać na głos. Stety lub niestety ona damą nie była.
- Co się gapisz?!
Pokazała język jakiemuś bawiącemu się bachorowi. Ah, musiała przejść przez ten głupi park, żeby dostać się do swojego małego pokoiku 2x2, który miał służyć za jej nowe biuro, czy coś w ten deseń. Czy Ana lubiła dzieci? B a r d z o, na przykład jeść. Nic dziwnego, że wzbudzała ogóle zainteresowanie - ludzie uciekali jej z drogi. W końcu paradowała przez park dla dzieciaków z MTAR'em w ręce i miała przy tym kwaśną minę, jak gdyby rano nie wypiła kawy. A właśnie, tak było. Nie wypiła jej! O nie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.13 2:00  •  Parczek Empty Re: Parczek
Nie wiadomo co mu strzeliło do głowy, żeby wyjść ze swojego ciepłego apartamentu, nie wypiwszy wcześniej gorącej herbatki lub chociażby nie zaznawszy słodkiego lenistwa przed ogłupiającym pudłem na prąd, potocznie zwanym telewizją. Zdawał się zupełnie nie zauważać chmur zbierających się na prywatne spotkanie, które – o zgrozo – miało niestety miejsce tuż nad głowami ludzi, okupujących Centrum Miasta. Zamiast zrezygnować z jakichkolwiek podróży… postanowił pobiegać. Narzucił na siebie cokolwiek było pod ręką i wybył, zabierając ze sobą swoich dwóch, nieodłącznych towarzyszy – psów.
Początkowo obwiesił sobie kurtkę na biodrach, a zapomniawszy słuchawek z muzyką, został zmuszony zadowolić się jedynie melodią typowo miejskich odgłosów, atakujących go z każdej strony podczas joggingu. A to ktoś wrzeszczy na swoją pociechę, a to kundel uliczny warczy na staruszkę, a to grupa studentów właśnie zbiera się na melanż, głośno wszystkich informując o tym fakcie. Poza ćwiczeniem samym w sobie, jakim jest bieg, Groen został zmuszony nadprogramowo poćwiczyć cierpliwość i koncentrację byleby tylko nie być wybitym z rytmu. Treningowi poddane też zostały jego psy, które wdzięcznie biegły na równi ze swoim najdroższym właścicielem.
Oba czworonogi były psami dużymi, specjalnie tresowanymi do walki. Młodszy, Zelt o długiej brązowej sierści, powiewającej dumnie podczas biegu, zdawał się być mniej skoncentrowany, niźli jego starszy kolega, Atak, o czystym rodowodzie owczarka belgijskiego tervuerena. Co jakiś czas zwalniał lub gwałtownie przyśpieszał i gdyby nie cienka linka, służąca w obecnej chwili jako smycz, z pewnością by się porwał na wycieczkę pod własnym przewodnictwem.
Trening nie trwał długo, bowiem.. uwaga… zaskoczył go deszcz! No niesłychane, że podczas typowo jesiennego, obrzydliwe pochmurnego dnia nagle lunęło coś z nieba. Dłużej nie zastanawiając się nad warunkami atmosferycznymi w jego mieście, narzucił na siebie kurtkę, uprzednio odwiązując ją z bioder. Zrobił użytek z kaptura, doczepionego do tej warstwy odzienia i narzucił go sobie na i tak już mokrą, karmazynową łepetynę. Spojrzał na swoich towarzyszy i… Kurwa. Będą śmierdzieć mokrym psem.
Nagle usłyszał znajomy sobie głos. Natychmiastowo odwracając w jego stronę głowę, spostrzegł Głównodowodzącą ze swojej organizacji, z którą zdążył się już jako-tako zapoznać. Sądząc po jej minie chyba nie była zbytnio zadowolona z dzisiejszego dnia. Modlił się, byleby tylko nie miała napięcia przedmiesiączkowego, bo wtedy różne, bolesne rzeczy mogą się stać.
- Witam, moją ulubioną głównodowodzącą! – wrzasnął na pół dzielnicy z typowym dla siebie szczeniackim uśmiechem totalnego gnoja. Ba, próbował wzbudzić sensację wśród ludzi wokół, jednak trzeba przyznać, że coś marnie mu wyszło. Przez paskudną pogodę, szum deszczu obijającego się o ulicę i typowy dla tego miasta pęd, nikt nie zwrócił szczególnej uwagi na jego słowa. – Wyglądasz jak zmokła kura… choć właściwie…. mokre wdzianko przylepiające się do Twojej wilgotnej skóry, wcale nie jest takie złe! – dodał automatycznie spuszczając wzrok na biust swojej rozmówczyni. Na jego paskudnej mordzie cały czas utrzymywał się irytujący, złośliwy wyszczerz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.13 11:45  •  Parczek Empty Re: Parczek
Ana miała zamiar przeżyć ten dzień, jak każdy inny. Wykonywać swoje obowiązki z tą samą obojętnością i krzywym, kpiącym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Nauczyła się robić wszystko automatycznie, dlatego niektórzy podejrzewali, że może jest androidem? Kto wie, ploty były różne, zwłaszcza na temat osób wysoko postawionych. Dziewczyna brnęła dalej przez ten zafajdany park, że nawet nie zwróciła uwagi, kiedy zniknęło większość bawiących się dzieci. Zostały zabrane przez rodziców,w  końcu pogoda na dziś zapowiadała mocne, ale przelotne ulewy. Oczywiście Ana w ogóle się tym nie przejęła, co złe to jej nie spotka. Deszcz może spaść dopiero, jak już wejdzie z powrotem do swojego apartamentu i ani sekundy wcześniej. Przecież to ona tutaj dowodziła: wszystko i wszyscy musieli jej słuchać, nawet ta paskudna pogoda.
I nagle jak na zawołanie na ziemię lunął deszcz. Dziewczyna stanęła przeklinając pod nosem i spojrzała w niebo. Pozwoliła kroplom swobodnie spływać po jej czarnych włosach i mokrych ubraniach. Westchnęła ciężko i z równie ciężkim krokiem ruszyła przed siebie. Szła szybko, nie należała do osób, które potrafią się ociągać. Wszystko robiła w miarowym, wojskowym tempie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Kwestia przyzwyczajenia, popadnięcia w rutynę. Kobieta nawet nie wiedziała jak bardzo potrzebne jej jakieś nowe doznania i bodźcie, bo jak tak dalej pójdzie to skończy z przedwczesną menopauzą, jako stara panna bez dzieci. Choć Ana nie miała ręki do tych małych potworków, więc najwyżej kupi sobie kota i będzie trzy razy bardziej szczęśliwa~
05, 0,75, 1 ... sekundę zajęło jej błyskawiczne odwrócenie się i wycelowanie MTARa, którego dzierżyła w ręce, w tą nieznośną osobę, która przerwała jej błogie chwile ciszy. Oczywiście zaraz poznała pana Dyktatora i prawie parsknęła ze śmiechu na jego przemoczony widok. Mimo wszystko  zabezpieczyła broń i pozwoliła jej zwisać u swojego boku. Stanęła na baczność i zasalutowała czy wykonała inne zbędne rzeczy, na który ten bachor i tak nie zwróci uwagi. Kiedy do niej podszedł, czy też ona do niego.
- Dyktatorze, jak miło Cię znowu widzieć.
Odpowiedziała automatycznie tym swoim obojętnym tonem, przekrzywiając lekko głowę i uśmiechając się nader chamsko i wrednie. S a r k a z m w najgorszym tego słowa wydaniu. Oczywiście musiał robić przedstawienie, na co Ana tylko przewróciła oczami. Miał szczęście, że z nim była! W końcu uważała go za nieporadne maleństwo, które trzeba pilnować. Jeszcze jakiś łowca by się przyczaił i Groen oberwałby kulką w łeb, zanim zdążyłby przeliterować słowo A n a.  Swoją drogą ciekawe czy ktoś przyszedłby na jego pogrzeb...
- A ty śmierdzisz jak mokry kundel. Bezpański pchlarz
Skwitowała krzyżując ręce pod biustem i dzięki temu jeszcze bardziej go uwydatniając. Nie z tą dziewczyną takie numery. Anastasia była cholernie pewna siebie i swojej urody. Wiedziała, że ma zgrabne ciało no i przede wszystkich ładnie wysportowaną sylwetkę. Czego się tu wstydzić? Skoro G. wykazywał zachowanie młodego nastolatka, proszę bardzo, niech się napatrzy. Oczywiście bez dotykania!
4, 5, 6... liczyła swoje miarowe oddechy, żeby powstrzymać chęć wytargania go za włosy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.13 13:38  •  Parczek Empty Re: Parczek
Uniósł lekko jedną brew do góry, widząc początkowo bojową reakcję dziewczyny. Owszem, można powiedzieć, że w sumie mógłby się tego spodziewać, wszakże nie znał jej najlepiej, ale wiedział, że An bardzo lubi nosić przy sobie różne niebezpieczne sprzęty. Właściwie byłoby dobrze, gdyby się tego od niej nauczył. Głównodowodząca przynajmniej ma większą szansę na obronę, gdyby nie daj Boże ktoś postanowił się na nią rzucić. Gdyby taka sytuacja zdarzyła się teraz, głupiutki Groen polegałby tylko na swoich umiejętnościach walki i psach, o ile łaskawie byłyby w stanie przeżyć stracie z przeciwnikiem dłużej niż dwie minuty. Bidula, a wszystko przez to, że uznał iż broń będzie mu tylko przeszkadzać podczas biegu.
- Łooo… aż tak bardzo mnie nie lubisz~? – zapytał ponownie racząc ją cynicznym uśmiechem. Zaraz jednak przybrał nieco powagi i kucnął przy psach na chwilę zdejmując z dziewczyny wzrok. – Mam tylko nadzieję, że nie straszysz mi ludzi w mieście tym ustrojstwem. Wolałbym aby mieli w nas stuprocentowe zaufanie. – burknął poprawiwszy przemokłą obróżkę u jednego z czworonogów. Szkoda tylko, że trochę za późno zorientował się, iż dotykając wilgotnej sierść Zelta przeniósł trochę wyliniałego futra na swoją rękę.
- Nogi trochę nierówno, moja panno. – krótko skomentował postawę Anastasi, przejechawszy po niej kilka razy wzrokiem. Minę starał się zachowywać sztucznie poważną, acz na próżno. Szczeniacki uśmiech z łatwością się przebijał, stając się wyraźnie widocznym. Oczywiście baczność Any było idealnie wykonaną komendą, ale Groen chyba by się zabił, gdyby nie szczeknął ku niej jakiejś złośliwej doczepki. – Ale nie przejmuj się… jeszcze się wyrobisz!
Ciekawe ile jeszcze osób w organizacji uważa go za nieporadnego dzieciaczka, które wymaga opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę. Chyba poważnie by się wściekł, gdyby takie zdanie miała o nim więcej niż jedna osoba w postaci jego osobistej mamusi, Any. Może i często zachowuje się nieodpowiedzialnie i jest bardzo młody, ale potrafi się bronić i to nie tylko za pomocą swoich przydupasów!
… a jeśli chodzi o pogrzeb to mogę się założyć, że przyszła by cała chmara ludzi. W końcu nie na co dzień zdarza się okazja, by nasikać na trumnę swojego arcywroga~
- No wiesz.. takie słowa do przełożonych! Oj, oj~ - zacmokał udając wielce urażonego. Dalszych komentarzy nie chciało mu się sypać, szczególnie, iż miał świadomość, że przebywając ze swoimi futrzanymi kolegami, faktycznie mógł nabawić się od nich zwierzęcego zapachu. Huh, jakby ktoś kiedyś chciał się dowiedzieć jak pachnie prawdziwa, zdziczała bestia, niech powącha Shirai’a.
W ogóle.. nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak ty został zaskoczony… przez pogodę! – jakby on sam wiedział, że ma padać. – Deszcz Ci tapetę rozmyje. – skwitował zauważając, iż jego rozmówczyni nie ma przy sobie kurtki, ani nawet parasolki. On sam ostentacyjnie poprawił sobie narzucony kaptur na łeb, wzięty z domu absolutnie przez przypadek, nie z czystego rozsądku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.13 19:51  •  Parczek Empty Re: Parczek
Cóż czy pan G. chciał czy nie Ana była twarda i nie tak łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. Choć ten pewnie nigdy nie znudzi się próbowaniem. Dobre sobie, miała zbyt bistą samoocenę, żeby dać sobie coś wmówić. Normalnie sprałaby go jak kwaśne jabłko, gdyby tylko nie był jej przełożonym. Cóż była z niej furiatka, a jak włączył się jej prawdziwy agresor, to już w ogóle wybierała tylko i wyłącznie rozwiązania siłowe. Niby takie chucherko, ale mięśnie są, więc za pewne taki niezły wpierdol musiałby boleć.
- Gdyby odstrzelenie Ci głowy zależało od tego jak Cię lubię, już dawno byś jej nie miał.
Skwitowała cierpko, machając lekceważąco ręką. Spojrzała na psy z lekkim uśmiechem, ohh te kobiety, wszystkie miały słabości do zwierząt. Pieski były bardziej kochane i stanowiły o wiele lepsze towarzystwo niż ich właściciel. Ana aż zamarzyła o mocnej setce na dobranoc. Chyba sobie taką walnie przed snem, w końcu musiała spotkać Dyktatora, no nie? Parsknęła cicho, słysząc jego słowa o z a u f a n i u. Ten koleś w ogóle wiedział co to znaczy? Według dziewczyny 3/4 miasta była po prostu zbyt przerażona, żeby wszcząć bunt. Ogromne wojsko i twarda władza pozbawiły ich jakiejkolwiek chęci do walki. Dla naszej dwójki, oczywiście było to na plus.
- Zwracaj się ładnie do mojego maleństwa, jeszcze nie raz uratuje Ci skórę.
Powiedziała głaszcząc czule lufę karabinu. A co! Zboczenie zawodowe. Ana nie potrzebowała dzieci, miała broń i miała w kogo z niej strzelać! Cóż za ubaw, trololo~
Dziewczyna wydęła usta w podkuwkę i pokazała chłopakowi język.
- Nie jestem z cukru, prze pana.
Powiedziała śmiejąc się cicho. Ojaaa chichot. Żelazna Dama chichocze! Okey, koniec, w mig przestała i znów była tą zimną, obojętną suką. Niech G. lepiej sobie zapisze w notatniku ten dzień, bo jej śmiechu może nie usłyszeć przez wszystkie kolejne lata swojej dyktatury czyli całe wieki.
- Bez niej też ładnie wyglądam, dzięki, ale Tobie by się przydała.
Dodała klepiąc go po tej czuprynie. Pac pac pac - nie mogła się powstrzymać, gdy tak bezkarnie zranił jej damską dumę i wtrącił swoje trzy grosze na temat tapety. Niech se koleś uważa, bo to Ana dzierży tutaj broń!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.13 0:21  •  Parczek Empty Re: Parczek
Cóż, według niego mieszkańcy może i byli świadomi konsekwencji w razie, jakby sprzeciwili się władzy i faktycznie trochę się ich obawiali, acz Dyktatorowi i tak bardziej zależało na tym, aby nie straszyć ich bez potrzeby. W końcu jest różnica karania tylko po czynie dokonanym, niźli przytykanie im lufy do głowy przy byle drobnostce lub… podkreślanie niepotrzebnie swojej władzę, biegając z wyciągniętą bez żadnej konieczności bronią. Takie traktowanie ludności może sprawić, że naprawdę zacznie im się to wszystko nie podobać i o zgrozo, zechcą jeszcze wstąpić do Łowców, by obalić panujący rząd, a tego byśmy raczej nie chcieli. Dlatego też pełny świadomy wszystkich potencjalnych skutków Shirai, użył słowa zaufanie w swojej wypowiedzi. Mają nam ufać i wierzyć, że jesteśmy po ich stronie. A to, jakimi metodami zapewniamy ich dostatnie życie, to już nie ich sprawa.
- Tsa.. – burknął przewracając teatralnie oczami. Nasłucha się pewnie tych gróźb dzisiaj z pięćdziesiąt, więc pora uzbroić się w cierpliwość, choć nie ukrywajmy - jest jej bardzo mało. Jedyne co chroni jego humor przed nagłym zgorszeniem, był fakt, że buziuchna obecnej rozmówczyni jest wręcz idealna do patrzenia, a sama jej właścicielka jest mu poniekąd znana.
- Huh.. no nie mów mi, że za cel obrałaś sobie ochronę mojego tyłka. – parsknął wyszczerzając złośliwie zęby. – Mam własne maleństwo, które ma za zadanie ratowanie mi skóry. – burknął cholernie pewny siebie, wcale nie zważając na to, że w chwili obecnej jest dużo bardziej bezbronny, niż Anastasia. Dobrze, że dziewczyna o tym nie wie. Owszem, może się domyślać, ale w sumie nigdy nie wiadomo, czy jej kochany gówniarz przełożony, nie ukrywa czegoś pod ubraniem.
- No, że z cukru nie jesteś to ja wiem. Kurewsko kwaśna z Ciebie baba w odbiorze. – bąknął pod nosem delikatnie unosząc brew do góry. I bam.. śmiech! To ona w ogóle kiedykolwiek unosi te kąciki ust do góry? Przemiła niespodzianka, która nie mogła umknąć bystrym oczom Shirai’a. No szkoda tylko, że faktycznie nie wziął notesika. Zapisałby sobie i ustanowił nowe święto narodowe, w którym każdy musiałby nosić na gębie nienaturalny wyraz szczęścia. Mało tego, aż pokusiłby się o nazwanie ów dnia imieniem Any. Dzień Anastasiowy, w którym każdy kipi radością? Czy tylko mi to połączenie pasuje jak piernik do wiatraka?
- No proszę, proszę… więc jednak umiesz się śmiać. – skomentował paskudnie się wyszczerzając. Oj, coś za często przybiera przy niej swoją złośliwą maskę. Jeszcze oduczy się trzymać kamienną twarz i co wtedy? Do każdego będzie świecić irytującym, szczeniackim wyrazem pyska? Straci całą elegancję, której w sumie ma za dużo. – Jak będziesz robić tak częściej to może ograniczę się do komentowania Cię tylko jako trochę niemiłej~
I… został poklepany po łbie. Jak dzieciak. Spojrzał się na nią spod lekko przymrużonych oczu, grymaśnie wykrzywiając twarz. – Cholernie mi miło, że nie boisz się, iż złapiesz ode mnie jakąś wszawicę, ale zostaw moje włosy w spokoju. – prychnął, a temat z tapetą odstawił na bok. Co on się będzie kłócił, skoro wie, że wiele pań uważa go za kompletne ciacho? Nie ma potrzeby poprawiania jego urody żadnymi specyfikami!
Zdjął z siebie kurtkę i narzucił na łepetynę Anastasi, mając cichą nadzieję, że popsuje jej fryzurę. Bijące o jego odsłonięty kark krople nie były zbyt przyjemnym odczuciem. Przyzwyczajenie się zajmie mu trochę czasu. – Masz, bo Ci nie wierzę. Jeszcze się okaże, że jesteś jakimś paszczurem. Chroń swoją tapetę…! I moje oczy!
edit...
Po chwili ruszył przed siebie zachęcając ręką Anę, aby poszła za nim. A co tam niech zrobią sobie spacer. Ruszyli oboje przed siebie i wybyli z parku. Biedny Shi nawet nie zauważył, że po jakimś czasie kroczy już całkowicie sam, bo jego towarzyszka gdzieś się zapodziała...

z/t oboje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 11:29  •  Parczek Empty Re: Parczek
To dobra pora na bieganie, zdecydowanie! Szczególnie idealna pora na biegi, jeśli goni cię jakaś poirytowana istota pokroju wojskowego z formą maczety, który postanowił się zemścić za to, że wkopałeś go do kubła na śmieci. Yes! To dobra pora na takie biegi, szczególnie by zgubić taką pogoń i nie wdawać się w zbytnie walki. Nie to że nie lubił się bić, lubił, ale wolał nie ściągnąć na siebie zbytniej pogoni większej ilości wojska. Okej, typ szuka zielonowłosego faceta w czarnej wariacji garniaka, dobrze. Let's change it! Będąc pewnym nie bycia podglądanym, szybko skojarzył wygląd, pod jakim nie będzie poszukiwany. Pstryknięcie palcami, a jego rysy wygładziły się nieznacznie, on sam zmalał, włosy zmieniły kolor w brązowe, oczy na odcień lazuru, ubranie zaś stało się dosyć standardowym ubiorem młodego człowieka, dodając plecak na plecach.
- Hej, Ty!
Tak, to był głos tego typa z maczetą... "Hex" wzdrygnął się, po czym, z idealną grą aktorską wprost odwrócił w stronę wojskowego. Ten widocznie schował broń, gdyż nie miał takowej, ani też nie szarżował. Jedyne co, to podbiegł bliżej i spróbował przyjąć wyraz ciepły i pozytywny na swojej twarzy. Średnio mu wyszło, no ale...
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Czy widziałeś zielonowłosego faceta w czarnym stroju, z krawatem na szyi i czarnym kapeluszem na głowie, o złotych oczach? To przestępca, muszę go złapać.
Wpatrywał się z mieszanym podziwem i przestrachem w dosyć dobrze sposób granym w osobnika przed nim, który w takim rozrachunku był dużo większy. Gdy skończył mówić, lekko drżącym palcem wskazał uliczkę w bok. Wojskowy się uśmiechnął szerzej, by następnie potargać włosy Dżina.
- Dzięki, mały!
Po czym pognał w stronę, jaką wskazał mu niebieskooki. Gdy tylko zniknął z zasięgu wzroku, Dżin ruszył przed siebie, w swoim "nowym", na ten moment, ciele. Mógłby w nim zostać trochę, byłby zupełnie o nic nie podejrzewanym, słodkim chłopaczkiem.
A może i jakiś pedofil by się zaintere...
Wrrrrrrrrrrróć! Żądze zachowaj dla siebie, Hex. Tak, i lepiej wyjdź z tego ciała, bo faktycznie jeszcze kogoś skusisz. Skręcił w jedną z uliczek, a gdy był pewien, że w pobliżu nikogo nie ma, kto by podejrzał, pstryknął palcami, a jego sylwetka i ubiór wróciły do rzeczywistości, podobnie jak i kolory. Well, chociaż zgubił pogoń. Hm... Co by tu...
Wyruszył z uliczki i rozejrzał się po okolicy, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, do jakiego mógłby wpaść i coś zrobić. Choćby posiedzieć w spokoju. Zerk jeden, zerk dwa, zerk t... O! Park! Tak, to bardzo dobry plan! Jakaś przyjemna ławeczka, kapelusik na twarz i może nawet się prześpi! Tak, to dobry, dobry, dobry plan. Poprawił lekko kapelusik i rozluźnił nieco krawat, po czym wsunął dłonie w kieszenie poza kciukami i spokojnym, żwawym krokiem ruszył ku parkowi. Dotarł w miarę szybko, ale nie zamierzał siadać gdzieś na skraju. Tamten wkurzony typ dalej się gdzieś kręci... Zawędrował więc nieco w głąb parku, po czym znalazł jakąś wygodną ławeczkę w odpowiednim miejscu. Nie interesowało go, czy jakoś pada po prawdzie. Niech sobie pada... He don't care about it.
Rozsiadł się wygodnie i postanowił NIE SPAĆ.
- Nie będę spał. Posiedzę sobie i dam sobie chwilę, na kontemplowanie sensu życia...
Pięć minut później.
Zielonowłosa głowa wisiała za oparciem ławki, z kapeluszem na twarzy, lewa noga leżała na ławce, prawa była oparta o ziemię, prawe ramię wisiało za bocznym oparciem ławki, a lewe leżało wzdłuż tylnego oparcia, na jakim połowicznie leżały jego plecy.
Tak, nie śpi. Zdecydowanie nie śpi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 11:52  •  Parczek Empty Re: Parczek
Chłopak właśnie szedł, a właściwie to biegł. Uciekał dalej przed dziewczyną, która bardzo możliwie mogła go gonić. O ile wyczołgała się już z tego jeziora, co stanowczo było mało prawdopodobne. No, ale nic. Jakoś przeżyje, chyba. Już po chwili znalazł się na jakimś zakręcie przy parku, zdyszany i z mokrymi nogawkami. Postanowił tak sobie postać chwilę, kiedy nagle podszedł do niego jakiś wojskowy, najwidoczniej niezbyt przyjaźnie nastawiony.
- To teraz się policzymy... - powiedział wpatrując się w zielonego. Ej, chwila. Ta dziewczyna była jakąś księżniczką z własną obstawą? Nie wyglądała zbytnio, więc chyba nie. W takim wypadku, o co mogło mu chodzić? Nie przypominał sobie, żeby z takim wojskowym grał kiedyś w kotka i myszkę. No, ale najwidoczniej mężczyzna był tego aż nazbyt pewien.
- Zaraz się nauczysz, żeby nie wrzucać ludzi do śmietników! - warknął na niego, już mając zadać cios, kiedy Vodka go uniknął.
- Ej, ej, ej! Z kimś mnie pomyliłeś! Ja doiero wróciłem znad jeziora! - zawołał, pokazując nogawki. Mężczyzna całe szczęście zauważył tę wodę. No i trochę chyba zaczął się zastanawiać czy faktycznie nie pomylił osób. Po chwili, mrucząc coś pod nosem, obrócił się tyłem i poszedł tam, skąd przyszedł.
Dziwak, co on mnie pomylił z jakimś klonem czy jak?, pomyślał zielonowłosy, ruszając do parku. Dalej był zmęczony. I zdyszany. No i mokry tak trochę, ale to akurat wina niedoszłego upadku do wody. Pff, ta Aya go jeszcze mu siała ochlapać jak tak wpadła! To była już chyba mała przesada. No, ale pomińmy, bo chyba każdemu może się zdążyć. Może. I chyba. I coś tam jeszcze, czego nie chce się nikomu wymieniać, a jest to dodatkowo mało ważne, więc można to najzwyczajniej w świecie pominąć. Raczej nikt nie będzie miał o to pretensji, więc powinno być dobrze. No chyba, że znów jakiś wojskowy go przez to zaatakuje. Pewnie prędzej czy później go zaatakuje, więc można to jednak odłożyć na później i aktualnie niczym się zbytnio nie przejmować.
Vodka wszedł do parku, wsadzając ręce do kieszeni spodni i gwiżdżąc wesoło jakąś dopiero teraz powstającą melodię. No, ale przynajmniej miło się tutaj tak spacerowało. Ptaszki śpiewały, dzieci ganiały, a nawet jacyś ludzie spali na ławkach!..
.. Chwila, wróć. Garniak. Wróć znowu, śpi. Najwyraźniej śpi mocno, zważając na pozycję, w której zasnął. W takim wypadku to jest wręcz doskonała okazja! Zielonowłosy już po chwili znalazł się przy tym śpiącym jegomościu i ostrożnie zaczął mu szperać po kieszeniach. Znalazł jakieś gumy, więc zaraz się nimi poczęstował. A pieniążki wrzucił do kieszeni, szkoda tylko, że własnej, a nie właściciela. Również już miał zabrać telefon, kiedy nagle kapelusz z głowy nieznajomego spadł, a Vodka zamarł.
I teraz chwila dla ogarnięcia sytuacji.
I poprosimy o jeszcze jedną, aby złożyć wszystko do kupy.
Bum! Układanka gotowa!
Czyli już po chwili zielony zrzucił swojego śpiącego klona z ławki i siadł na nim, aby ten się na pewno nie mógł podnieść.
- Wstawaj, pobudka, ty wykroczeniowcu! Wrzucasz wojskowych do kubłów na śmieci, a mi się obrywa przez ciebie! Ja nic nie zrobiłem! Nie wrzuciłem tego gościa do studzienki i chciał mnie pozbawić głowy! Oddawaj resztę kasy, której ci jeszcze nie zabrałem jako zadośćuczynienie! - Tak, on właśnie przyznał się do wrzucania wojskowych do studzienek. Tak, również przyznał się do okradnięcia nieznajomego. Tak, chyba go trochę poniosło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 12:20  •  Parczek Empty Re: Parczek
Hm, pewnie by to nie miało dla niego większego znaczenia, gdyby obudził się bez pieniędzy i telefonu i całej reszty swojego sprzętu. Będąc szczerym, tak go to obchodziło jak zeszłoroczny śnieg którego nie było. W jego wypadku wystarczy pstryk palcami, by odzyskał co stracił, a czasem miał i lepsze od tego, co miał. Tym niemniej, pewnie by się zastanawiał, czy nie zgubił. Okradziony? Sam czasem podbiera temu i owemu, więc jedyne co by pewnie zrobił, to uśmiechnął się szeroko i pogratulował w myślach prowiderowi kradzieży. A potem by użył swojej mocy by go znaleźć...
Ale w tej chwili był w słodkiej krainie snów. Wróć, Dżiny śnią? Jak widać, on śni. I miał całkiem przyjemny sen z królikami, łąką, świecącym słońcem i goniącym go tłumem z widłami. Tia, wbrew pozorom, ten sen był całkiem przyjemny, naprawdę!
Niestety, przy którymś rzucie oberwał "cegłą" w głowę i ocknął się. W sumie, dużo się to nie różniło od rzeczywistości, bo faktycznie dostał cegłą, w pewnym sensie. A konkretnie, kawałem zbitej ziemi, gdy na nią spadł. Rozchylił oczy, lekko niewyraźnie widząc kogoś nad sobą, i czując jak siedzi na nim. Neeeee, czy on o czymś zapomniał? Usnął może na jakiejś trasie sex-bus'a czy coś? Sięgnął gdzieś na wyczucie w bok i złapał za swój kapelusz, ćwierć-połowicznie słuchając słów mówionych przez osobnika na górze z na wpół zmrużonymi oczyma.
- Nem...
Mlasnął, z kontemplacją wpatrując się w osobnika nad nim.
- od kiedy to lustra mówią, i to głosem innym od tego, kto się odbija?
Tak, był na wpoły nieprzytomny jeszcze. Przetarł oczy wolną dłonią, kapelusz wkładając tak, by mu nie spadł, gdy będzie się podnosił. Okej, bądźmy przytomni. Jakiś facet bliźniaczo do ciebie podobny na tobie siedzi i oskarża cię o to, że obrywa mu się za ciebie. Reakcja?
- ... Buuuuu... Jestem nieoryginalny.
Stwierdził z niemal autentycznym smutkiem, wpatrując się w Vodkę. Moment, coś mówił o kasie jaką zabrał... Nah, nieważne. W tej chwili trzeba wytężyć zaspane, szare komórki i coś wymyśleć w odpowiedzi. Neeee... Mlasną z namaszczeniem raz kolejny, ziewnął wyraźnie, przeciągając się z uśmiechem, po czym, już w pełni otwartymi oczyma wwiercił się w jego spojrzenie. Okej, więc...
- Ale to było zabawne, gdy powiedziałem że widziałem jakiegoś dziwnego osobnika, chowającego się w śmietniku, a potem wkopałem tego wojskowego doń i zamknąłem. I jak mnie zabawnie gonił, wymachując jakąś maczetą. Ne, tylko ja nie wrzuciłem nikogo do studzienki, słodki. Wiem jednak co zrobię teraz...
Dramatyczna pauza, złowróżebny uśmiech... I jego ręce nagle wystrzeliły ku talii łowcy, wciskając się w jego skórę i łaskocząc go mocno.
- Będę łaskotał! O!
Nie sądził by ten osobnik faktycznie był odporny na tą broń ostateczną, jaką są łaskotki. I będzie go łaskotał tak długo, aż ten zleci z niego. A jak będzie próbował uciec, to go przytrzyma za fraki jedną dłonią, drugą ciągle łaskocząc, o. To kara za lądowanie na glebie! Potężna, niesamowita kara, na jaką sobie Vodka nie zasłużył... No ale trudno, sam się prosił, siadając w zasięgu ramion Hexa.
- Przeproś i oddaj pieniądze, to przestanę.
Postawił twarde warunki, wciąż mając na ustach złowróżebny, cwaniacki uśmiech. Jego dłonie podwinęły koszulkę Vodki i wsunęły się pod nią, łaskocząc go po nagiej skórzej jego talii. Ha!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Parczek Empty Re: Parczek
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach