Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 24.11.13 12:54  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
W sumie to Vodkę mało obchodziło czy ten jego klon mocno oberwał, czy słabo. W sumie to skoro on oberwał to i tego drugiego nie powinno to zaboleć? No właśnie, to było podejrzane... Może, gdyby ten wojskowy dorwał któregoś z nich to drugi również byłby pobity, a przynajmniej odczuwał taki ból jak po pobiciu? Tak, to by miało jakiś sens. W końcu byli wręcz identyczni, a to coś jednak znaczyło! Chyba. Ogółem to pierwszy raz się spotkali i takie tam, ale przecież podświadomie mogli się znać? Może są jakimiś stworami z odległej krainy za trzystoma osiemdziesięcioma pięcioma górami i tysiącem rzek, i oboje pochodzą z plemiona złoto-ocznych? A nie, wróć. U Vodki to są soczewki. Więc może to plemię zielono-włosych? Tak, to chyba już bardziej by pasowało.
- Dyktafon zmienia głos. Jakby do takiego lustra doczepić dyktafon to głos bardzo szybko by się zmienił i nie byłby taki, jak właściciela - powiedział, swoim skromnym zdaniem dosyć trafnie. Ale to pomińmy. On nie miał prawa mieć własnego zdania, bo zazwyczaj się mylił, co również można pominąć. Kogo obchodzi czy człowiek (a właściwie łowca) jest uzależniony od wódki i pod jej wpływem wygaduje różne dziwaczne rzeczy? Ta, chyba nikogo, więc najzwyczajniej w świecie pomijamy jego dziwne rozmyślania na temat dyktatorów i luster.
- Jako, że mam soczewki to z oczami jesteś oryginalny. Resztę zerżnąłeś ode mnie - stwierdził, wzruszając ramionami. No co? To była norma, że wszystko, co oryginalne pochodziło od tego osobnika. W takim wypadku to właśnie Hex od niego wszystko odgapił, a nie na odwrót. Fakt, może i po prostu nikt od nikogo nie odgapiał, ale... Weź im to tutaj wyjaśnij!
- Dzisiaj ja też nie i mi się oberwało za coś, czego nie zrobiłem! - obwinił go, burmusząc się przy tym jak małe dziecko, któremu ktoś zabrał ulubionego pluszowego misia do zabawy. Nawet nie zwrócił uwagi na te kolejne słowa czy też czyny zielonowłosego odbicia. Bo i po co by miał zwracać swą zacną uwagę na tego osobnika? No, chyba nie było ku temu powodów. Chociaż aktualnie teraz się taki pojawił, przez co Vodka zaczął wymachiwać rękami na oślep, starając się odepchnąć atakujące go lustro.
- Za-zaraz będ-dę mia-ał spec-trofobi-ę! - wrzasnął, starają się nieudolnie zasłonić przed atakami. No i co z tego, że Dżin nie był tak naprawdę jego odbiciem lustrzanym? On i tak nabawi się lęku przed lustrami! Nawet, jeśli tutaj nie było tych złowrogich przedmiotów. Kij go obchodziło czy były, czy ich nie było.
W sumie to fakt był następujący - przez chwilę Vodka dawał radę się oprzeć łaskotkom, ale tylko przez chwilę, bo jednak napinanie mięśni jest uciążliwe na dłuższą metę. Dodatkowo zaczął wyginać się na boki, żeby tylko aż tak bardzo nie łaskotało. Nie, nie pomyślał, żeby zabrać łapy oprawcy. Nawet nie zauważył, kiedy te wlazły mu pod bluzkę. A mimo wszystko to mu się nie śniło nawet, żeby przepraszać, a tym bardziej oddawać mu pieniądze! Od dzisiaj są jego i koniec kropka, o! A w sumie to on się nie zadławi tą gumą od niego? Cóż, pozostaje naiwnie wierzyć, że kradzione nie zabija. Przynajmniej nie złodziei.
No i plan się powiódł, bowiem Vodka już po chwili wylądował na ziemi, kuląc się ze śmiechu i jakoś starając się uciec od łaskoczących go rąk. Jakoś mu nie wychodziło, ale co tam! Nie podda się i już, o!
- N-n-nie odda-am! I ni-ie mam zam-miaru prze-epra-aszać! - zawołał, z dużym trudem łapiąc oddech. No, przy okazji też połknął gumę, ale chyba mu się nic nie stanie, skoro jeszcze nie zaczął się dławić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 13:22  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Może nie są ze sobą jeszcze tak zżyci, by odczuwać wzajemnie swój ból i emocje? Chociaż dobra, z tymi emocjami to jeszcze można się spierać, wystarczy być dobrym empatą i gotowe. Meh, to coś musi znaczyć, że są tacy sami! To przeznaczenie! Tak! To na pewno jest przeznaczenie! Przeznaczenie sprawiło, że się spotkali. Okej... Ale co zatem to przeznaczenie chciało osiągnąć? A kij je wie w sumie, uznajmy że póki co to los ich pchnął na siebie... W swoje ramiona? Ne, bez przesady, jeszcze nie. To że obaj są wszystkolubni... Przypadeg? Nie sondze. Zdecydowanie nie. I jeszcze te zielone włosy, ten ubiór... Mania kapeluszy! To NIE MOŻE BYĆ PRZYPADEK! To... Cholera wie co to.
- Dyktafon nie zmienia treści słów.
Dodał, nieco już przytomniej do jego słów, które faktycznie były trafne, ale właśnie tego w nich brakowało. Kogo obchodzi? O, Hexa może obchodzić! Tak, jego może to obchodzić! Zdecydowanie. Tym bardziej jeśli takowa osoba na nim siedzi, jest niemal identyczna, i oskarża go o to, że jego oskrażono o to co zrobił zielonowłosy... Wróć. Zgubiłem się. Gdzie drogowskaz?
Fuknął z uśmiechem na jego słowa, pstrykając palcem w jego kapelusz.
- Chciałbyś. Ty jesteś moją... Trzeba przyznać że całkiem pociągającą kopią.
Zsunął nieznacznie kapelusz, tak iż przykrywał mu połowę oka, a sam uśmiechnął się w taki a nie inny sposób, ukazując że te słowa nie mówił tylko tak na "odwal się", a z faktycznym, emocjonalnym pokryciem. Ten typ odważył się ściągnąć z niego wygląd, i jeszcze wyglądać pociągająco! Zgroza! Trzeba coś z tym zrobić!
Tylko co?
- Maruda.
Stwierdził krótko, w jednoznaczny sposób określając, jak Vódeczka mu się rysuje poglądowo. Jedna, wielka maruda, bo zły wojak go pomylił z Dżinem. Meh, mogło być gorzej. Mógł go gonić wkurzony sprzedawca w sklepie, kelner na którego wylał gorącą zupę, w ostateczności wkurzony mąż/żona. I wtedy to by miał dopiero problem! I to całkiem konkretny w wypadku wkurzonego męża/żony.
Nie słuchał jego wołań a propo spectrofobii, dalej łaskocząc i wymijając latające wokół ramiona i dłonie, jakimi łowca chciał go odgonić. Nie ma! Za to wszystko kara musi być!
Z poczuciem zadowolenia zauważył, że jego plan się udaje, i w ciągu kilku chwil łaskotania jego odbicie wylądowało na ziemi, a on sam znalazł się nad nim, łaskocząc go wciąż i wciąż.
- Przepraszaj i dawaj kasę!
Zawołał z uśmiechem, samemu wtórując śmiechem do śmiejącego się chłopaka, przytrzymując go kolanem na jego brzuchu, by ten mu nigdzie nie uciekł. Słysząc jednak że nie zamierza ani przepraszać, ani oddawać kasy... Przerwał, wysuwając dłonie spod jego koszulki i poprawiając swój kapelusz, wciąż jednak trzymał go kolanem na ziemi.
Swoją drogą, to musiało wyglądać ciekawie. Niemal bliźniaczo wyglądający osobnicy przewalają się po ziemi na parku, śmiejąc w głos. I jak widać, obaj nie byli zbytnio przejęci tym, jak na nich patrzą przechodnie. A niech patrzą! Hex się tym nie interesuje, on działa pod kaprysami, bez wstydu i kręgosłupa moralnego. Sięgnął po gumę do kieszeni, a czując że jednej brakuje, zamruczał w zamyśleniu "hmmm".
- Zabrałeś mi pieniądze i gumę! Zachowaj pieniądze, gumę biorę z powrotem!
Podłaskotał go znów, zmuszając do otworzenia ust, po czym szybkim ruchem wychylił się do niego i wpił mu w takowe, wcale nie jedynie szukając językiem w jego ustach gumy. Całował go, praktycznie, głęboko i namiętnie...
- Znalazłem cię... Was!
Otworzył szerzej oczy, słysząc znów tego typa. Oho! Urwał pocałunek i podniósł się szybko, po czym pomógł wstać Vodce.
- Wiejemy!
Krzyknął, wlekąc za sobą chłopaka i biegnąc w losowym kierunku, by zwiać przed wojskowym, który znów wywijał maczetą w cholera wie jaki sposób.

[daj w swoim poście z/t x2 i coś wymyślimy, gdzie pisać.]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 13:56  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Tak, nie było nawet mowy o tym, żeby to był chociaż w najmniejszym stopniu przypadek. Oni byli dla siebie przeznaczeni! No wiecie, robić coś i zrzucać winę na drugiego. Tak, to była najlepsza idea świata, i temu nie dało się zaprzeczyć.
- Ale jak ktoś potrafi się nim posługiwać to zmieni ich treść. Zrobi taką sklejkę i powstanie coś innego.
Skoro Hexa obchodziło to masło maślane nazwane rozmyślaniami Vodki to jego życie musiało być naprawdę nudnym i pozbawionym sensu. No co? Chyba nikt nie chciałby słuchać bełkotu pijaka. A przynajmniej tak się wydawało tej osobie siedzącej za monitorem laptopa (lans na laptopa, tag) i piszącej masłowe masło do chleba.
Na jego stwierdzenie uśmiechnął się, wzruszając ramionami. - Któryś z nas musi dobrze wyglądać - powiedział, pokazując mu po tym język. No co? Sam stwierdził, że ten o to Vodka wygląda pociągająco. On to potraktował jako stwierdzenie, że wygląda lepiej od Dżina, a czy słusznie, czy nie to już zupełnie inna sprawa, której aktualnie nie opłaca się poruszać. Bo i po co się tym przejmować? Nie ma sensu, ot co!
Nazwanie go marudą nie wywarło na nim jakiegoś większego podziwu czy czegoś jeszcze innego. Był tak nazywany, bo po prostu był marudą i każdy powinien o tym doskonale wiedzieć. I w sumie to taki goniący go mąż/żona... O zgrozo, musiałby się domagać rozwodu od nieistniejącej drugiej połówki! W sumie to lepiej byłoby ogłuszyć cegłówką, poderżnąć gardło (tak, morderstwo musi być humanitarne, więc pierw trzeba czymś ogłuszyć swoją ofiarę), a później zakopać gdzież zwłoki lub podrzucić komuś do mieszkania. Ewentualnie można przygotować ciała gulasz i zaprosić znajomych. Tylko wtedy jest mnóstwo roboty. W końcu pierw należy dokładnie pociąć mięso, później opanierować... Chociaż nie, jeszcze wcześniej należy bardzo dobrze przyprawić! No i następnie w zależności od preferencji - ugotować, upiec, usmażyć, whatever. Wtedy wyszłaby dobra kolacja. Jeszcze sos, jakieś warzywa i mniam! Można się zabierać do jedzenia!
To był wpis z serii "Zawodowi mordercy gotują, gotuj i ty!", a teraz przerwa na reklamy, więc wracamy do naszych klonów.
- Gumę połknąłem przez ciebie! - zawołał, dysząc. Trochę się zmęczy tym całym śmianiem się, ale najwidoczniej nie miał chwili na wytchnienie, bowiem Hex już po chwili sam zabrał się za znalezienie swojej własności i wcale nie chodziło o pieniądze. No, tym lepiej dla zielonowłosego łowcy, bo kasy to on potrzebował.
Był wszystkolubny, więc w ogóle nie było dziwne, że jak jakieś odbicie lustrzane odwzajemniał ruchy klona. No, też był zaskoczony tym wojskowym. W takiej chwili im przerywać? Już więcej taktu mieli przechodnie, którzy w pewnym momencie nawet przestali na nich zwracać uwagę!
Naturalnie Vodka skorzystał z pomocy kolegi przy wstawaniu, ale nie miał zamiaru zostawać w tyle. Wyprzedził go, ciągnąc za sobą. No i zaklął pod nosem, widząc, że wojskowy ich powoli dogania. Szybko wyjął swój ukochany pistolet-pukawkę, który uwielbiał. No bo on wyglądał tak zajebiście jak z jakiejś gry! No, ale to pomińmy, bo już po chwili rozległ się odgłos strzału i w goniącego ich mężczyznę wystrzelił pocisk wyglądający jak jakaś mała, niebieska kulka, która skutecznie przewaliła wojskowego. Już po chwili Vodka schował swoją własność, wyprzedzając Dżina, bo w końcu przy strzale stracił trochę przewagi w tym dystansie.
- Jak chcesz swoją gumę i telefon to mnie złap! - zawołał, po chwili pokazując mu jego telefon. Kiedy go gwizdnął? A cóż, jak ten go tak całował. Był na tyle blisko, że mógł się zapoznać z dalszą zawartością jego kieszeni, więc czemu by nie skorzystać?

[z/t x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.14 2:39  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Ogólny stan rzeczy można byłoby określić jako w porządku, gdyby nie ta przeklęta pogoda. To nie tak, że nie lubił zimy – gdy wokół było biało, świat wydawał się być znacznie czystszy i nieskazitelny. I jak tu można było nie cieszyć się tym widokiem? Z drugiej strony cała ta biel pojawiła się niespodziewanie, a niestety za nią w parze szedł uporczywy mróz, od którego nos i policzki nabierały żywszej barwy, a ręce aż prosiły się o jakiekolwiek lub po prostu grubsze rękawiczki. Jasnowłosy chłopak, który niekoniecznie dobrze przygotowany postanowił wyjść na zewnątrz ze swojego ciepłego domu właśnie już po raz kolejny zmieniał rękę, w której trzymał wcześniej zakupionego hot-doga, by rozgrzać zmarznięte palce w kieszeni, zaś palce drugiej ręki wymrozić sobie na nowo. O ile wcześniej jego niezdrowy posiłek był w stanie ogrzać częściowo jego skórę, tak teraz przestał sprawdzać się w roli termoforu. Jedynym plusem było to, że fast food wciąż smakował równie dobrze, choć zapewne wygodniej było usiąść sobie z nim na spokojnie, a nie zajadać się, paradując przez centrum miasta i narażając się na zderzenie z kimkolwiek i utratę swojej zdobyczy. Na szczęście Sebastian już z wyuczoną zwinnością omijał wszelkie przeszkody, od których roiło się tu w godzinach południowych, jednakże im bliżej parku się znajdował, tym tłum coraz bardziej zaczynał rzednąć. Aż wreszcie nieuniknionym stało się bycie zauważalnym, ale teraz nie miał głowy do tego, by się tym przejmować. Właściwie zdążył już przywyknąć.
Kolejny kęs hot-doga.
Przemknął spojrzeniem po najbliższej okolicy, odsuwając jedzenie od ust. Różnobarwne tęczówki natrafiły wzrokiem na kobietę, która zdawała się przyglądać mu się z jakimś niewielkim wyrzutem, ale i z zainteresowaniem. Właściwie trudno było stwierdzić czy miała mu za złe to, że może pozwolić sobie na bezkarne faszerowanie się bombą kaloryczną czy też to, że wyglądał za dobrze. Niezależnie od tego, co w tym momencie chodziło jej po głowie, Oliver oblizawszy z sosu dolną wargę – co w przypadku pierwszej opcji mogło wydać się nieco perfidnym gestem – posłał nieznajomej zdawkowy, ale bynajmniej nie wymuszony uśmiech, który przywołał jeszcze więcej uroku na jego nieco za młodą twarz. Najwyraźniej ten grymas w mniemaniu brunetki nie uszedł za miły, więc zmarszczywszy nos, odwróciła twarz w bok, choć mimo wszystko nie mogła powstrzymać się od kolejnego zerknięcia w stronę chłopaka, który zdążył już darować sobie nieme uprzejmości i zignorować ją, puszczając jej twarz w zapomnienie, gdy tylko zdążył ją ominąć. Już zaledwie kilka kroków dzieliło go od przekroczenia wielkiej bramy miastowego parku. Po co się tam wybierał? Cóż, odpowiedź była prosta...
Poczuł lekkie, ale wciąż zdecydowane szturchnięcie w biodro, któremu zawtórowało wymowne szczeknięcie, mające na celu zwrócenie uwagi właściciela i – być może – przypomnienie mu o czymś śmiertelnie ważnym. Hyde natychmiast przeniósł wzrok na czworonoga, który już przygotował się do zastosowania taktyki szczenięcych oczu, którą blondyn zawsze uważał za nieczyste zagranie. Nic dziwnego, skoro z tym po prostu nie dało się wygrać.
Mógłbym głodować przez dwa tygodnie, a ty i tak nie dałbyś mi dokończyć, co? ― wymruczał markotnie pod nosem, wywracając oczami.
W odpowiedzi ogon czworonoga zaczął energiczniej poruszać się na boki, zaś uszy uniosły się wyżej, jakby Fear już był przekonany o swojej wygranej. Właściwie nie bez powodu, bo młodzieniec pozwoliwszy sobie na jeszcze jeden gryz swojego przysmaku, wysunął pozostałą resztę z papierka i podał ją swojemu pupilowi, który nie zamierzał już czekać na specjalne pozwolenie i zaraz złapał w zęby smakołyk, który pochłonął w zastraszającym tempie.
Oboje zdążyli już znaleźć się u celu swojej podróży, zaś jasnowłosy wyrzuciwszy bezużyteczne opakowanie ochronne do jednego z koszy, wreszcie mógł schować obie ręce do kieszeni i oddać się leniwemu spacerowi po parkowych alejkach w oczekiwaniu na to aż jego energiczny czworonóg przynajmniej częściowo zużyje swoje baterie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.14 3:35  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Parczek - Page 2 GbylG Biały puch leżący na ziemi niekoniecznie zachęcał do wyjścia z ciepłego domostwa, które wiązało się z opuszczeniem miękkiego kocyka i zaprzestaniem picia gorącej czekolady. Co prawda Eli w swoich skromnych czterech progach tego napoju bogów nie posiadał, a jedyny „kocyk” jaki miał to zwykła kołdra na łóżku, ale.. no, sens zachowany, tak? Zimno = leniwie. Nawet jemu nie za specjalnie pasowało ruszenie tyłka i wyjście na spacer, ale odkąd wymalował na jeden ze swoich ścian jakieś pseudo drzewko, w całym mieszkaniu po prostu wali farbą. Zazwyczaj ten zapach mu nie przeszkadzał, ale tego dnia miał coś za bardzo wyczulony nos, bo im dłużej zostawał w swoim pokoju, tym bardziej zaczynała boleć go głowa od tego smrodu. Oczywiście otworzył okno i próbował wywietrzyć, ale zajmowało to zbyt dużo czasu, więc postanowił najzwyczajniej w świecie wyjść na mały spacerek.
Parczek - Page 2 GbylG Co prawda nie miał w planach dalekiej podróży w poszukiwaniu kolejnej inspiracji, ale i tak jakoś odruchowo sięgnął po swoją torbę i przewiesiwszy ją przez ramię, zapewnił sobie stały dostęp do przyborów rysowniczych. Może natrafi na jakąś ciekawą osobę? W końcu wielu dziwaków kręci się po mieście, a nawet jeśli ich nie spotka, to przecież zawsze możne machnąć jakiś ładny, zimowy krajobrazik, prawda? Szkoda tylko, że od razu po opuszczeniu klatki schodowej, Eli boleśnie przekonał się, że raczej trudno będzie mu sprawnie manewrować ołówkiem. Mróz od razu uszczypnął go w dłonie, zmuszając do cofnięcia się z powrotem do mieszkania i wzięcia pary rękawiczek – zbawienie jak na dzisiejszy dzień.
Parczek - Page 2 GbylG Przechadzał się pewnym krokiem, co chwila buchając pokaźnych rozmiarów parą z ust. Nawet pomimo uświnionego ciepłego swetra, grubej kurtki i rękawiczek, odczuwał irytujący chłód na swoim ciele. Jego nos i policzki od razu się zaróżowiły, nadając Eliottowi wygląd zawstydzonego Rudolfa Czerwononosego. Ha, jeszcze tylko Święty Mikołaj, pozostałe renifery i można ruszać w dalszą trasę, nie? Nie? No trudno.
Parczek - Page 2 GbylG Wkroczywszy na tereny parczku, zaczął intensywnie pocierać o siebie dłonie, uprzednio zakładając na łeb kaptur. Zimno, zimno, zimno, przebiegało mu non stop przez myśl, a on sam robił cierpiętniczą minę, skutecznie skupiając na sobie wzrok przechodniów. Śmiesznie było na nich wszystkich patrzeć. Większość wahała się czy spytać blondyna o samopoczucie, bo obawiali się, że coś może mu dolegać skoro tak się krzywi, ale i tak wyszło na to, że nikt do niego nie podszedł. Pewnie zraził ich nieco nieogarnięty wygląd chłopaka i jego specyficzny sposób zachowywania się. W sumie żadna nowość. Ważne, że Eliott nie zdawał sobie sprawy, że inni patrzą na niego jak na dziwoląga. Przynajmniej nie czuje się teraz jak jakiś wyrzutek.
Parczek - Page 2 GbylG Zaczynało mu się powoli nudzić. Już chciał zawrócić i sprawdzić czy jego dom nadaje się do dalszego użytkowania, kiedy to spostrzegł znajomą mu twarz, a raczej pysk. Najpierw zauważył psa, bo to on wyróżniał się na tle pozostałych użytkowników parku, zważywszy na to, że był to jedyny zwierzak w okolicy. Dopiero później skojarzył Fear ze swoim kumplem i.. no. W jednej chwili odechciało mu się wracać do śmierdzącego mieszkania. Najlepsi kumple zasługują na najlepszy sposób powitania, prawda? Akurat Eliott był na tyle popierdoloną i twórczą osobą, że o oryginalność jego sposobu na powiedzenie dzień dobry nikt nie musi się martwić.
Parczek - Page 2 GbylG W jednej chwili zerwał się i zaczął z wielkim pędem biec w stronę Sebastiana. Gdy znalazł się wystarczająco blisko niego, nie zważając na ciekawskie spojrzenia gapiów czy choćby niesprzyjające podłoże pod nimi, skoczył i runął na swojego przyjaciela z dziecinnym uśmiechem na gębie.
Parczek - Page 2 GbylG - Orientuj się! – krzyknął w momencie upadku. Starał się niedelikatnie powalić Sebastiana na ziemię i wbić mu piękną twarzyczkę w biały, miękki puszek. Oczywiście blondasek sam poniósł niewielkie straty. Choćby takie, że przekoziołkował krótki odcinek na śniegu, samemu przyozdabiając głowę śnieżną koroną. Zaczął pokracznie podnosić się z białej ziemi, przynajmniej do pozycji siedzącej, przy okazji całkowicie przemaczając sobie ubranie. Niedawno narzekał, że mu zimno.. a teraz sam tapla się w śniegu? Logika, poziom mistrz. Zaraz wlepił rozbawione spojrzenie w swojego przyjaciela, uzbrajając się w cholernie sympatyczną aurę, która wydawała się w tej sytuacji niemalże absurdalna. – Cześć, Sebuś. Co tam słychać? – zapytał poprawiając przekrzywione okulary. Cud, że mu się nie połamały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.14 19:10  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Tego dnia nie miał w planach żadnych spotkań, jednak nie od dziś wiadomo, że nie wszystkie z nich koniecznie musiały być planowane. Rzecz w tym, że ilekroć zjawiał się w parku, by poświęcić trochę czasu swojemu czworonożnemu przyjacielowi, który i tak przeważnie oddalał się od niego, jakby potrzebował chwili spokoju od właściciela, nie spotkał tu nikogo, kto na jego widok cieszyłby mordę. Oczywiście to nie tak, że obce były mu entuzjastyczne spojrzenia, którymi czasem raczyli go całkowicie losowi przechodnie, ale sam tłumaczył sobie te grymasy jako płytkie. Trudno naprawdę cieszyć się z czyjejś obecności, gdy uprzednio nie zamieniło się z nim nawet jednego słowa. Dzięki temu blondynowi łatwiej było mu oddzielać od siebie pewne fakty, doszukiwać się różnic w ludzkich zachowaniach i...
„Orientuj się!”
Znajomy głos wyrwał go z niegroźnego zamyślenia, przez co natychmiastowo zatrzymał się już w tym czasie oglądając się za siebie i unosząc barki wyżej w nadziei na to, że to w jakiś sposób ochroni go przed – a była to pierwsza myśl, która zawitała w jego głowie – nadlatującą śnieżką. Wszędzie, byle nie po uszach. Na szczęście – jakkolwiek mogło to zabrzmieć – szybko rozluźnił się, gdy zobaczył, że jego przyjaciel dobiegał już do ostatniej fazy lotu, czyli lądowania, które na pewno w bardzo niewielkim stopniu zamortyzowała pokaźna warstwa śnieżnobiałego puchu. Niemniej jednak pod chwilowym zdezorientowaniem Olivera, kryła się także odrobina współczucia, bo od samego patrzenia, jak Eliott tarzał się w śniegu, ciarki przebiegły mu po plecach, aczkolwiek niezdarne gramolenie się z ziemi zwyciężyło pojedynek, zaś w różnobarwnych tęczówkach pojawiło się rozbawienie. Sebastian pokręcił głową z politowaniem, wypuszczając powietrze ustami, co jeszcze dokładnej zobrazowane zostało poprzez bardziej wyraźny kłąb pary, który szybko rozmył się ponad jego głową. Prawda była taka, że niebieskooki mógł tylko dziękować losowi za to, że mimo niecnego planu Yvesa, to nie on był teraz tym, na którego patrzono z góry i to z odrobinę prześmiewczym wyrazem. Ale w tym momencie aż chciało się powiedzieć: cały de Croÿ. Że też jeszcze się nie zabił przez tę swoją nieuwagę i nadpobudliwość.
Trzeba przyznać, że ci się upiekło ― rzucił, a uśmiech mimowolnie wykrzywił jego usta. Można było w nim dostrzec drobną nutę złośliwości, jakby tym sposobem chciał mu przekazać, że porządnie odpłaciłby mu się za wyrządzoną krzywdę – na przykład natarłby go śniegiem lub od razu zakopałby w jakiejś zaspie, skoro życie było mu niemiłe. Do tego wszystkiego oczywiście był zdolny, jednak znacznie bardziej wolał nie znęcać się na bliskiej osobie. Ale choć teraz budziła się w nim nieodparta chęć ku temu, by jednak ponownie powalić blondyna na ziemię, udało mu się ją stłumić. Pewnie dlatego, że Pan Artysta przypominał teraz szczeniaka z merdającym na jego widok ogonem, a wiadomo, że tyle wystarczy, by odechciało się zrobić coś od czego ta mała kulka futra zaczęłaby piszczeć. Nie ma jednak co kryć, że czasem dobrze byłoby jeszcze raz poczuć się niczym dziecko z przedszkola, dla którego jedynym problemem było to, że w szkole zmuszano go do jedzenia kanapek z miodem, którego tak nie znosił. ― Jak widać – nic ciekawego. Fear musi się wybiegać. W każdym razie na pewno lepiej niż u ciebie. Powiedz, Eli, brałeś dziś swoje leki? Twoi przyjaciele mogą zacząć się martwić. ― Wargi uniosły się wyżej, ukazując rząd białych zębów w szerokim uśmiechu. Jak zwykle się droczył, ale nic dziwnego. Od kiedy to ni z tego, ni z owego rzuca się na Bogu winnych spacerowiczów? Któregoś dnia mógłby przyprawić kogoś o zawał serca. ― I wstawaj. Wolałbym się wywinąć od codziennego dostarczania ci chusteczek do domu i gotowania ci rosołu, a – uwierz – nie chciałbyś go spróbować. ― Uniósł brew i wysunął jedną z rąk z kieszeni, by podać ją znajomemu i pomóc mu z szybszym podniesieniem się z ziemi. Przy okazji zmrużył oczy nieco podejrzliwie, przypatrując się twarzy chłopaka. ― I właściwie co tu robisz? Wyprowadzasz kamień?
Bardzo śmieszne. Ale czemu się dziwić? Na pogodzenie się z niektórymi dziwactwami potrzeba było więcej czasu, zaś Sebastianowi do tej pory trudno było uwierzyć w to, że można zrobić sobie zwierzątko z kawałka skały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.14 15:26  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Parczek - Page 2 GbylG Faktycznie mógł przypominać w tym momencie szczeniaka. Komu Eliott nie skojarzyłby się z takim pociesznym stworzonkiem, gdy chłopak w tej chwili siedzi w kupie białego puchu, patrząc z dołu rozbawionymi oczami na Sebastiana, co jakiś czas wykrzywiając usta w szczerym uśmiechu. Naprawdę brakuje tu jeszcze tylko wesoło śmigającego ogona, który pewnie machałby tak intensywnie, że aż uniósłby ciało blondyna wysoko do nieba. Niektórych na jego widok naprawdę złapałaby chętka poklepania go z politowaniem po łbie, jak rozrabiającego psiaka.
Parczek - Page 2 GbylG Wydął dolną wargę, mrużąc nieznacznie oczy, słysząc pierwsze zdanie Sebastiana. Upiekło mu się, co? W sumie to nie do końca należy tak to wszystko odbierać, bo Eliott po cichutku liczył na jakiś odzew ze strony przyjaciela. Przywitać się to jedna sprawa, ale dać początek bitwie na śnieżki, hah~ Ze względu na brak czasu – bo pomimo tak zdziecinniałego charakteru, Yves ma co robić w domu, niekoniecznie przy kartce i ołówku – dawno nie bawił się w tego typu rzeczy i w sumie trochę się za tym wszystkim stęsknił. Wiedział, że gdyby Oliver jednak porwał się na niego z jakimiś nikczemnymi planami, to zapewne Eliott skończyłby wijąc się jak krokodyl ze zdobyczą, wrzeszcząc, że jakiś odłamek lodu, właśnie wpadł mu za koszulkę lub bokserki. Taka ofiara losu, ale jednak pcha się gdzie popadnie… i to jeszcze z promiennym uśmiechem i pełnym zestawem chęci.
Parczek - Page 2 GbylGNie brałem, więc przygotuj się na niezłą jazdę z mojej strony. – zażartował, nieudolnie próbując zrobić przerażającą minę. Droczenie się dwójki chłopaków było naturalną częścią całej ich rozmowy. On mu dowala, on głupkowato odpowiada. I tak mogłoby być bez końca, gdyby Yves nagle nie poczuł okropnego szczypania w policzki, szybko orientując się, że w sumie nie zdążył strzepać ze swojej głowy resztek śniegu. Jego blond kosmyki szybko zaczęły się nieco przyciemniać od stopniałego puchu, który skutecznie zmoczył nie tylko jego włosy, ale też całe spodnie. Tyłek mu przemarznie, biedaczek. – Cholera, zimno. – rzucił błyskotliwie, wyciągając rękę do Sebastiana, godząc się na skorzystanie z jego pomocy. Chwiejnie, bo chwiejnie, ale ustał na dwóch nogach, orientując się, że niejeden bałwan mógłby go uznać za jednego ze swoich. Jeszcze tylko marchewki i garnka na łbie brak.
Parczek - Page 2 GbylGPotrafię sam o siebie zadbać! – no, coś nie widać. – Patrz! – mruknął ostentacyjnie otwierając swoją torbę i wyjmując z niej mała paczuszkę chusteczek. – Widzisz? Zawsze przygotowany~ - dodał wyciągając jedną w celu przetarcia zamoczonych okularów, by cokolwiek przez nie widzieć. W kwestii rosołu wolał się nie wypowiadać. Przecież nie wyciągnie teraz ze swojej magicznej torby puszki z zupą i jakiegoś palnika, żeby ją podgrzać. Aż tak porąbany nie jest. Swoją drogą.. prezentował komicznie. Już nawet nie chodzi o sam jego przemoczony, a jednak głupkowato rozradowany wygląd. Drżącymi rękoma przecierał jedno szkiełko tak długo póki nie zorientował się, że jednocześnie trzyma przemoczoną rękawiczką drugie, poważnie na nim smużąc. Tak. Z pewnością umiałby o siebie zadbać-
Parczek - Page 2 GbylG I nagle zonk. Kamień! Wiedział, że czegoś mu brakowało, gdy wychodził z domu, ale wolał się nad tym jakoś szczególnie nie rozwodzić, tylko od razu wyjść ze swojego śmierdzącego mieszkanka. Że też musiało mu się zebrać na malowanie w tak mroźny dzień. Cóż, nie przewidział, że farba może podrażnić się z jego nosem.
Parczek - Page 2 GbylGTrevor! – krzyknął, nagle przypominając sobie o swoim zwierzątku. – Kompletnie o nim zapomniałem. Kurde, a mogłem zabrać go na spacer. – burknął pod nosem, naprawdę wyobrażając sobie ten kawałek skały jako żywą istotkę, o którą trzeba się troszczyć. Cóż, dziwne, bo dziwne, ale czego innego spodziewać się po kimś takim jak Eliott? – Postanowiłem szybko ewakuować się z mojego mieszkania, po tym, jak całe zasmrodziłem farbą. Ee.. jak tak teraz na to patrzę, to faktycznie mogłem sobie darować to drzewo w sypialni. Szczególnie, że wyszło dosyć krzywo. – mruknął na chwilkę się zamyślając. Cóż, w rozumowaniu Yves’a, jego „krzywy” rysunek to taki idealny, tylko z minimalną wadą, której nikt inny poza nim nie dostrzega.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.14 1:12  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Czasami wręcz dobitnie rzucało się w oczy to, jak bardzo się od siebie różnili, ale w kwestii docinania sobie te wszystkie różnice zdawały się blaknąć. Na co dzień jednak to Oliver wydawał się być tym bardziej rozgarniętym – przynajmniej nie łapał zajęcy niemalże na każdym kroku, a i przywiązywał wagę do tego, by ubrać się w miarę porządnie, a odzież nakładać na siebie zawsze w poprawną stronę. W końcu ile to już razy miał okazję podziwiać metki swojego przyjaciela? Czasami aż miał ochotę zedrzeć z niego górę ubrania (ehe) i na siłę założyć mu ją tak, jak powinno się ją nosić. Niemniej jednak, pomimo tych wszystkich nieścisłości w jego sposobie bycia, Eliott był bardziej rozsądną osobą od Hyde'a, chociaż nie miał okazji się o tym dowiedzieć i nic też nie wskazywało na to, by miał takową okazję dostać. W niektórych sprawach o wiele lepiej było zachować milczenie, skoro mogły one puścić z dymem cały ten szczenięcy urok, jak i całe dobre mniemanie o osobie, na widok której szczerzyło się zęby w zadowolonym grymasie. Byłoby szkoda.
Jazdę, powiadasz? Chyba karetką psychiatryczną. Masz sporo szczęścia, że zabrałem ze sobą telefon. ― Uniósł brew i pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów. Wyglądało na to, że bez wahania mógłby sięgnąć w tym momencie po komórkę i wykręcić numer pogotowia, gdyż dla odmiany przywołanie powagi na własne oblicze nie sprawiło mu problemu, choć Yves już zapewne nieraz miał okazję spotkać się z jego nietypowym talentem, dlatego to, że zaraz uśmiechnął się łobuzersko nie było niczym nadzwyczajnym. Gdyby jednak postanowił zagrać dłużej, zrobiłby to. ― No co ty powiesz. Tak to już jest, gdy próbujesz rzucić się na niewłaściwą osobę, ale zawsze mogło być gorzej. Załóżmy, że właśnie wpadłbyś w błoto, a wtedy niekoniecznie miałbym ochotę zbierać cię z ziemi ― parsknął, a gdy blondyn wreszcie wstał, całkowicie odruchowo kilkakrotnie machnął ręką, chcąc przynajmniej częściowo pomóc mu otrzepać płaszcz ze śniegu. Trudno było pozbyć się wręcz braterskiego instynktu po tak wielu latach znajomości, a kto jak kto, ale niebieskooki nie sądził, by jego znajomy odebrał to jako zamach na siebie, bo w tych gestach nie było zupełnie nic nienaturalnego.
„Potrafię sam o siebie zadbać!”
Obrzucił go spojrzeniem, które wyrażało więcej niż tysiąc słów, a w tym także niedowierzanie. Zaraz jednak przyjrzał się wyciągniętej paczce chusteczek i łaskawie przytaknął, choć w gruncie rzeczy ich obecność w jego torbie niewiele zmieniała. Było pewnym, że gdyby de Croÿ zachorował, Sebastian wcześniej czy później musiałby do niego zajrzeć i w jakiś sposób użyczyć mu pomocnej dłoni i ruszyć tyłek do sklepu, by sam nie musiał wychodzić w taką zimnicę.
Oczywiście. Jakie jeszcze skarby tam chowasz? Pójdziemy rozejrzeć się po klubach? ― rzucił wymownie, a jego oczy błysnęły udawanym entuzjazmem. Może wreszcie ci kogoś znajdziemy, Eli. Na moment splótł palce za sobą i pochylił się lekko do przodu, zerkając na jego torbę, choć w rzeczywistości nie interesowało go to, co znajdowało się w środku. Zresztą to, że bynajmniej nie zamierzał się nigdzie wybierać udowodnił szybką utratą zainteresowania bagażem kumpla.
Westchnienie automatycznie wyrwało mu się z ust, gdy student wymówił imię swojego ukochanego pupila. Może i zdawał sobie sprawę, że zagrożenie życia dla każdej żywej istoty w otoczeniu Eliotta było wysoce prawdopodobne, ale traktowanie elementu martwej natury jako zwierzęcia nadal pozostawało przesadą. Poklepał chłopaka po ramieniu, by chwilę później ponownie wsunąć dłonie do kieszeni ciepłego płaszcza.
Myślę, że brak świeżego powietrza mu nie zaszkodzi. ― Pokręcił głową z dezaprobatą. Ale – racja – niczego innego się nie spodziewał. ― No nie mów! Nie sądziłem, że zapach farby zacznie ci przeszkadzać. Poza tym pewnie znów narzekasz bez większego powodu, perfekcjonisto ― mruknął i na chwilę wydął policzki, mrużąc powieki. Choć sam nie miał okazji jeszcze zobaczyć jego pracy, był niemalże pewien, że niejednemu opadłaby szczęka na ten widok, zaś on szczerze mógłby przyznać, że nie dałby rady zrobić tego lepiej, choć w tym wypadku nie było się czemu dziwić. W kwestii rysunku był kompletnym beztalenciem. Ale jego rysy szybko złagodniały. ― Chodź. Jeszcze chwila w bezruchu, a sam zamarznę ― rzucił i ponownie ruszył przed siebie. Wzrokiem przemknął po parku, dość szybko odnajdując swojego psa, który na szczęście nie oddalał się za daleko. ― A co słychać w akademii?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.14 4:18  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Parczek - Page 2 GbylG Dowiedzenie się prawdy odnośnie zawodu jaki wykonuje Sebastian, faktycznie mogłoby nieco wstrząsnąć Eliottem. Pomimo iż Pan Artysta był dosyć barwną i nietypową osobą, to cenił sobie w miarę spokojne życie. Ba, wtapiał się w tłum, bo w końcu jest takim samym szaraczkiem jak wszyscy ludzie w tym mieście, nie licząc tych, którzy trzymają się z Władzą, ale to już zupełnie inna sprawa. Yves jest jeszcze młody i zdecydowanie nie myśli o swojej przyszłości poważnie, ale jak każdy człowiek czuje się w obowiązku pewnego dnia ustatkować, znaleźć dobrą pracę i założyć rodzinę. Typowy scenariusz na życie, jednak dosyć zrozumiały. Myślenie Yves’a jest całkiem proste, dlatego prostytucja jego najlepszego przyjaciela mogłaby być dla niego nieco odstająca od wzorcowego schematu i no, nie oszukujmy się - bolesna. Znał Sebastiana od bardzo dawna i zawsze patrzył na niego jak na starszego brata. Niby dwa lata różnicy to niedużo, jednak gdy Eliott był małym dzieckiem, całkiem łatwo było mu zaimponować. W przypadku Seby wystarczyło, że ten nauczył się szybciej liczyć od niego, bo w końcu niebieskooki naukę rozpoczął trochę wcześniej. W tamtym czasie Oliver był dla Yves’a czymś w rodzaju autorytetu. Zawsze chciał być taki jak on. Co prawda teraz ta sytuacja nie wygląda w ten sposób, bo po osiągnięciu dorosłości wiele się pozmieniało, ale sympatia została. Dalej był dla niego rodziną, więc jak niby miałby zareagować, dowiadując się, że jego braciszek, niegdyś ideał człowieka, daje dupy każdemu, kto tylko wciśnie mu do ręki wyliczoną sumę pieniędzy?
Parczek - Page 2 GbylG No weź.. kaftany bezpieczeństwa są niewygodne! – odparł podnosząc rękę w zatrzymującym geście. Nie sądził, żeby starszy blondyn faktycznie wykonał telefon do szpitala, jednak wkładał w swoje słowa tyle energii, jakby naprawdę walczył o wolność dla swojej szaleńczej duszy. – I tak byś mi pomógł. A jeśli nie, to w akcie zemsty rzuciłbym Ci tym błotem w twarz. – mruknął wytykając na niego język. No jak dzieciak…
Parczek - Page 2 GbylGZa młodu nie był katowany przez rodziców pasem za każde najmniejsze przewinienie, więc nie ma żadnego strachu przed dotykiem. Mało tego, można powiedzieć, że nie jest mu całkiem obcy (choć pewnie Sebastian ma w nim większe doświadczenie-). Wielu z jego znajomych klepie go z politowaniem po łbie, albo daje kuksańca pod żebro, niby to chwaląc za dobrze namalowany obraz. Jak widać nie jest to znęcanie się, więc Eliott nie ma aktualnie żadnego powodu, żeby chować się przed ręką Seby, która zresztą i tak mu pomagała strącać ten cholerny śnieg. No, i dodatkowo mu ufa, nie? Co prawda to pojęcie jest względne, bo raczej nie da mu się dotknąć, gdy ten postanowi jednak dać mu jedną ze swoich braterskich nauczek. Bolesne tarmoszenie po łbie nie jest zbyt przyjemne, nie?
Parczek - Page 2 GbylG   - To co zawsze. – odparł wrzucając paczuszkę chusteczek z powrotem do torby. W końcu uporał się z brudnymi szkiełkami i mógł z powrotem włożyć okulary na nos. Aleś ty teraz wyraźnyyyy.I.. taak. Na pewno w takim stanie zaimponuję każdej lasce. – westchnął zerkając wymownie na swojego rozmówcę. Jak na zawołanie, jeden z kosmyków jego włosów, niegrzecznie dołączył się od reszty, stając na czubku jego głowy jak na baczność, podkreślając roztrzepany wygląd chłopaka.
Parczek - Page 2 GbylGBo na ogół nie przeszkadza, ale dzisiaj wydawał się nie do zniesienia. Może dlatego, że to całkiem spore malowidło. – zastanowił się, na ułamek sekundy przyjmując całkiem poważny, rozgarnięty wygląd. Nawet przygryzł dolną wargę, faktycznie przywołując do swoich myśli obraz nieszczęsnego drzewka, na oko szacując ile właściwie zużył do niego farby. Zaraz jednak wrócił na ziemię, ponownie z uśmiechem zerkając na Sebastiana. – Nigdy nie narzekam bez powodu~
Parczek - Page 2 GbylG Bez większych oporów ruszył za Oliverem, szybko wyrównując z nim krok. Wiatr delikatnie owiewający jego mokre spodnie, potęgował uczucie zimna, jednak Eliott zdecydował się to mimo wszystko przemilczeć. Najwyżej później sobie trochę pomarudzi. – Jak zwykle~ – wzruszył ramionami przesympatycznie się uśmiechając. – Tylko ostatnio coraz częściej chce mi się tam spać. Krucho u mnie z kasą i co chwila muszę brać się za robotę. Ostatnio opiekowałem się dziećmi.. – i w tym momencie zrobił cierpiętniczą minę, wracając myślami do chwili, w której grupka smarkaczy ciągnęła go za włosy, mażąc pisakami po rękach i kradnąc mu okulary z nosa. – … to było okropne. – burknął potrząsając energicznie łbem. Tak, tak.. rodzinę niby chce założyć, ale wychowywać dzieci to już nie bardzo, hm? – Nie wiem czy istnieje praca z której można czerpać jakąkolwiek przyjemność… - westchnął, wspominając kilka swoich podejść do pracy. Masakra.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.14 16:54  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Pokręcił głową z niedowierzaniem, chociaż z drugiej strony to, że kiedyś musiałby odwiedzić przyjaciela na oddziale psychiatrycznym wcale by go nie zdziwiło. A może? Eliott był dla niego specyficzny, ale tak naprawdę nie miał za wiele wspólnego z tymi wszystkimi świrami, którzy stanowili faktyczne zagrożenie dla otoczenia lub samych siebie. Życie we własnym świecie nie było jeszcze zbrodnią. Właściwie czasem Oliver zazdrościł przyjacielowi tej pogody ducha, której jemu często brakowało, choć nie dawał tego po sobie poznać. Niby wiedział, że nie był jedyną osobą, która nie wiodła zbyt ciekawego życia i Yves też miał własne problemy, ale z góry odnosiło się wrażenie, że potrafił się z nimi uporać. Przynajmniej nie odbiło mu do tego stopnia, by od czasu do czasu (czytaj: właściwie to bardzo często) wyżywać się na sobie lub skończyć w najbardziej parszywym zawodzie świata, choć z taką gębą ściągałby klientów niemalże w każdym miejscu pracy, byleby ci mogli sobie na niego popatrzeć lub też mieć możliwość złożenia u niego zamówienia. Zadziwiające było to, co cudza uroda potrafiła zrobić z głowami innych, ale przeważnie pierwsze wrażenie bywało mylące.
No, no. Jaki pewny siebie! ― Zacmokał, szczerze rozbawiony tą waleczną postawą de Croÿ'a. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że były to tylko domniemania i jednocześnie cieszył się, że wokół naprawdę nie było błota, bo wolał uniknąć dodatkowego robienia prania. Teraz jednak błękitnooki wręcz prosił się o to by wetknąć mu ten niewyparzony jęzor w śnieg. Niestety Hyde nie miał w pobliżu żadnej ławki, z której błyskawicznie mógłby zgarnąć biały pych, a schylenie się po niego było aż nazbyt oczywiste, więc po prostu poklepał go po policzku z politowaniem, a po tym wskazał palcem na swoją twarz, by zaraz dorzucić coś wielce oczywisty fakt: ― Nie sądzę, byś chciał fundować mi maseczki błotne, bo gdyby ta twarz stałaby się jeszcze bardziej idealna, zostałbyś skazany na przebieranie wśród panów. ― No skromny to on nie był. A złośliwy? Jak diabli. Różnobarwne tęczówki błysnęły wyzywająco, jakby właśnie oferował mu kolejny pojedynek z tej serii. Rzecz jasna, nie wątpił w to, że blondynowi w końcu uda się znaleźć swoją sympatię, ale jego nieporadność działała jak płachta na byka i nie można było utrzymać języka za zębami, gdy przychodziło dolać oliwy do ognia, wspominając o tym, co wolałyby panie (ale wolał nie wdrażać go w większe szczegóły w tych sprawach – jeszcze by się chłopak zdziwił!).
Oczywiście. Niektóre lubią zabawnych ― mruknął i zaśmiał się pod nosem. Po raz kolejny nie obyło się bez doprowadzania Eliego do porządku, gdy przyszło mu przyklepać sterczący kosmyk, który może i dodawał mu uroku, ale z drugiej strony w miejscu publicznym nie musiał wyglądać jak kosmita z antenką na łbie. Trzeba przyznać, że trudno było nie wyrobić sobie przy nim instynktu opiekuńczego i tu pojawiała się kolejna mocna cecha – prawdopodobnie jego przyszła dziewczyna bardzo lubiłaby matkowanie. Na tę myśl niebieskooki pokręcił głową, chociaż lekki grymas zadowolenia wciąż przyozdabiał jego chłopięcą buźkę. ― Ale pewnie wytarmosiłyby cię za policzki.
„Nigdy nie narzekam bez powodu.”
Och, czyżby?
Nie martw się, nikt nie zauważy tej przesuniętej o trzy milimetry kreski. ― Wypuścił powietrze ustami. Doskonale wiedział, że jego znajomemu zdarzało się przywiązywać wagę do tak nieistotnych detali, które w ogólnym wrażeniu nie miały znaczenia, a zawsze można było powiedzieć, że taki efekt był zamierzony. ― Dziećmi? ― powtórzył i zerknął na niego z ukosa, nie kryjąc zdziwienia. Osobiście uważał, że do fuchy opiekunki trzeba było mieć mnóstwo cierpliwości. Sebastian był doskonałym aktorem, więc pewnie potrafiłby dostosować się do roli niańki, ale szczerze wątpił w to, by czułby się z tym dobrze. Pewnie – lubił odpowiedzialność, bo w pewnym momencie została ona na nim wymuszona, musiał sobie radzić, ale w przypadku o wiele młodszych istotek uznałby, że to już za wiele. ― Nie wątpię. To jednak dość wymagające bestie i nie mają skrupułów, gdy chodzi o zabawę. ― Tak, jakby twoi znajomi mieli skrupuły, Sebby.
Skupiając się na drodze przed sobą, zamyślił się na chwilę. Uśmiech zniknął z jego twarzy, ustępując miejsca zamyśleniu. Jego myśli przez moment krążyły wokół tego, co nie mogło zostać wypowiedziane na głos. Czegoś, co na co dzień musiał ukrywać i teraz także nie mogło wyjść na jaw. Ale przecież znał odpowiedź, choć nie wydawała się tak satysfakcjonująca.
Po prostu musisz robić to, co lubisz. ― Ironia losu? ― Nie sądzę, by twoim powołaniem było niańczenie cudzych dzieci, skoro znacznie bardziej wolisz siedzieć nad płótnami i co tam jeszcze masz. Zawsze możesz spróbować pomocy z dekoratorstwem wnętrz, jeżeli już sam bierzesz się za swoje ściany albo spróbować z czymś nielegalnym ― ostatnie słowa dorzucił już nieco żartobliwym tonem. Nie chciałby, żeby Eliott miał kiedyś kłopoty z przestępcami, którzy mogliby zrobić mu krzywdę. ― No i wiesz gdzie szukać pomocy, gdybyś jej potrzebował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.14 17:05  •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
Parczek - Page 2 GbylG Nie przesadzajmy. Blondynek ma mocno poprzewracane we łbie, jednak nie aż tak, aby od razu wysyłać go do prawdziwych świrusów. Zdarza mu się odwalać mnóstwo rzeczy, które normalne społeczeństwo bez wahania skomentowałoby jako dziwne, ale póki co wszystko kończyło się na granicy żartu lub dobrej zabawy. Ewentualnie niewinnych przyzwyczajeń. Nie jego wina, że gdy widzi jakiś ładnie namalowany obraz, (a dla niego wszystko z wyjątkiem własnych prac jest śliczne) zaczyna piszczeć z zachwytu i recytować z pamięci strony książek o sztuce, które akurat dotyczą stylu danego artysty. Według niego nie ma też nic złego w nazywaniu przedmiotów martwych. Trevor czułby się urażony wiedząc co myśli sobie o nim Sebastian! Jednak pomimo wcześniej wspomnianych dziwactw, nie są one jakoś szczególnie groźne, a kawałek skały, który ma własną klatkę i poidełko to nie od razu powód, aby orzekać psychozę!
Parczek - Page 2 GbylG Zerknął na niego nieco wymownie  spod przymrużonych ślepi, gdy ten ponownie zaczął się wychwalać ponad niebiosa. Pomasował poklepany policzek i cichutko burknął pod nosem, by zaraz zadrzeć nos do góry i z pełną dumą udzielić znaczącej odpowiedzi swojemu rozmówcy.
Parczek - Page 2 GbylGPrzykro mi to mówić, ale jesteś okropnie brzydki, narcyzie.  – fuknął i wytknął na niego język, by ponownie roztoczyć wokół siebie aurę kompletnego zdziecinnienia. – I spokojnie. Pań jest wystarczająco dużo… tylko jeszcze nie natrafiłem na taką z dobrym gustem, o. – wytłumaczył sobie szybko, podświadomie się pocieszając. Ba, nawet on wiedział że w kwestii urody przegrywa z Sebastianem na samym starcie. Chłopak jest piekielnie przystojny i choć Eliott też nie jest jakimś pryszczatym ogrem, to i tak większość ludzi woli zawieszać spojrzenie na jego kumplu, aniżeli na nim. Smutna prawda, Eli. Kiedyś nawet miał taki plan, żeby następnym razem, gdy zechce wyjść na miasto z Oliverem, nałożyć mu papierową torbę na łeb. Może wtedy w końcu Yves’owi uda się kogoś poderwać… ale cóż. Dzisiaj nie spodziewał się spotkania z niebieskookim, więc został zmuszony do pocieszania się kłamstwami odnośnie urody przystojniaczka.
Parczek - Page 2 GbylGZerknął na niego pytająco, jak zwykle dając naprawiać swoją fryzurę. Przyzwyczaił się do wszelkich nanoszonych poprawek przez swojego przyjaciela. Odkąd parę razy Sebastian uratował mu życie w miarę szybko informując o farbie na twarzy czy swetrze ubranym na lewą stronę, nauczył się pokornie znosić każdy jego ruch i to nawet bez szczególnych narzekań.  
Parczek - Page 2 GbylGWytarmosiła za policzki? Daj spokój. Wolałbym dziewczynę, a nie drugą matkę. Mam już dość problemów z jedną. – mruknął pod nosem trochę smętnie. Szczerze mówiąc to Oliver jest lepszą opiekunką dla Eliotta, aniżeli jego prawdziwa rodzicielka. Przynajmniej on zwraca uwagę na blondynka i nie ignoruje go od bitych trzech lat, spędzając całe dnie na sesjach fotograficznych i innych tego typu podobnych pierdołach. Kto chciałby widzieć kogokolwiek z rodziny nagiego w jakimś tanim magazynie dla napalonych czterdziestolatków lub niewyżytych nastolatków? Fakt, gdyby jego matka stanęła obok Eliotta, można by uznać ich za rodzeństwo, ale to raczej nie upoważnia jej do występowania w tego typu rzeczach. Jak z tym wszystkim ma się czuć jej syn? Jedynym plusem w całej tej sytuacji jest to, że większość czytelników przypatruje się ciele kobiety i nie zwraca na dopisane poniżej nazwisko de Croÿ. Przynajmniej to ratuje Yvesa od wszelkich docinek, choć pewnie i tak długo się przed nimi nie uchroni.
Parczek - Page 2 GbylG W sprawie komentarzy odnośnie dzieci tylko pokiwał potakująco głową, w pełni zgadzając się ze zdaniami wypowiedzianymi przez swojego rozmówcę. Jednak gdy zeszło na temat zawodu jaki ewentualnie może wykonywać, zerknął na niego z nieco większą uwagę, delikatnie się uśmiechając.
Parczek - Page 2 GbylGNielegalnym co? – zaśmiał się, wyobrażając sobie siebie jako przestępcę. – Ta, zacznę dodawać kokainę do swoich farbek.. – i nagle… poważna mina. Udaje czy nie? – … ej, w sumie to byłoby to cholernie interesujące. I oryginalne! – powiedział robiąc pseudo zamyśloną minę. – W ogóle.. jak Tobie się powodzi, hm?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Parczek - Page 2 Empty Re: Parczek
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach