Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 02.11.13 22:16  •  Laboratorium nr.1 Empty Laboratorium nr.1
[Opis pomieszczenia wymyśli sobie sama Szakal.]

- Szła dzieweczka do laseczka, do betonowego, hoho, do betonowego hoho... Napotkała tam Andrieja tak bardzo ślepego hoho, bardzo ślepeego~
Jeśli za marne umiejętności wokalne można by kogoś wsadziać do pierdla to nasz kochany Tanaka z pewnością miałby za sobą parę ładnych wyroków. No ale kto bogatemu nucić zabroni? Zwłaszcza, że nic innego poza śmianiem się z własnej ślepoty (i głupoty) mu nie zostało.
Wtargnął do laboratorium jak do sobie, zamaszyście otwierając ciężkie wrota od tego zaklętego miejsca. Ciekawe czy przerwał jej w krojeniu jakiegoś nowego nabytku... Ostatnio była tak straszliwe zapracowana, że aż miewał wyrzuty sumienia, że ją odciąga od roboty. Wróć. Nie miał.
- Minerrrwo~
Zawołał pakując swój rozczochrany łeb wraz z calą resztą jestestwa do pomieszczenia.
No więc właśnie. Miał problem. I jakby się szefowa dowiedziała co odwalił na ostatniej misji to by z niego zrobiła uroczy dywanik do swojego gabinetu. A więc proszę państwa... Tanaka nie trafił! Zamroczyło go, przez ułamek sekundy obraz całkowicie mu się przed oczyma rozmazał, a że człek z niego impulsywny to i tak strzelił. I nie trafił.
Dopiero za drugim razem zdjął cwaniaka, który próbował mu jeszcze uciekać. Ci ludzie robią się coraz bardziej bezczelni.
Westchnął rozsiadając się wygodnie (na ile to w ogóle możliwe) na stołku. Przyjdzie pani doktór, da mu morfinki, zastrzyk na poprawę wzroku i wszystko będzie cacy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.13 22:37  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
Nie dało się nie usłyszeć tego człeka, jego głos roznosił się po całym, nieco pustawym laboratorium. Do uszu Minerwy doszedł ten niezbyt przyjemny dźwięk i jedynie westchnęła, poszerzając swój i tak wystarczająco szeroki i upiorny uśmiech. To zadziwiające, jak bardzo może się zmienić człowiek, kiedy jest pewien, że jest w towarzystwie innej bliskiej sobie osoby. To samo tyczyło się kochanego Szakala. Na szczęście nie przeszkodził jej w niczym specjalnym, tylko w papierkowej robocie, którą i tak pisała na komputerze. Niestety, chociażby bardzo chciała, jej praca to nie tylko krojenie bardziej lub mniej żywych istot i sprawdzanie ile zdołają cierpienia z jej strony wytrzymać. Nie przeszkadzało jej też samo najście, bowiem Andriej był osobą, która miała jej "błogosławieństwo" do wtargania butami w jej życie, kiedy mu się podoba i kiedy będzie potrzebować kolejnej działki. Miała pewność, że jej nie zdradzi, właśnie dzięki narkotykom, której u niej zdobyć było najłatwiej. Nie tylko te sztampowe, ale te nowo odkryte również. To, drogie dzieci, nazywa się manipulacja i Szakal robi to nałogowo. W ten prosty sposób owinęła go sobie wokół palca i oboje mają się z tym bardzo dobrze. Na tym polega właśnie ich koegzystencja. Słysząc jego wspaniałe wołanie, klasnęła w ręce i zamaszyście odsunęła się biurka, odjeżdżając od niego z zawrotną prędkością.
- Witaj, kochany! Ciut się nie widzieliśmy, prawda? - zadała to pytanie głównie z grzeczności, poza tym zawsze warto było wiedzieć dlaczego dokładnie ją odwiedza. Zamachała mu przed samą twarzą na powitanie, jednak ten nie zareagował. Dziwne... Spoczęła ręce na biodrach i badawczo mu się przyglądała.
- Co, jaskra cię dopadła w kwiecie wieku? - zażartowała sobie. Dowcip z choroby, zupełnie w jej stylu. Ona była osobą, która jakby dostała raka, to by próbowała obrócić to z jakiś niesmaczny żart. Delikwenta trzeba będzie zbadać, a niby doktorem jest, także nie będzie z tym problemu. Wiedzę ma, rzadko jednak używa jej do leczenia, a wręcz przeciwnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.13 23:00  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
- Ciut.
Wyszczerzył się na jej widok jak dzieciuch, który nie ma zadania domowego, ale wie, że i tak mu się upiecze. No przecież Szakal nie mogła się na niego gniewać, że bywa u niej tak rzadko. Służba nie drużba. Jej rękę dostrzegł dopiero gdy ją zabrała. Cudownie, czyli jest aż tak do dupy?
Przybrał minę zbolałego dzieciaka, który jednak ndst'a dostał, by już po chwili przestać stroić głupie miny.
- Ano dopadła dopadła. Chyba czas mi na emeryturę przejść... Kości stare, nawet rosnąć nie chcą...- Pokiwał poważnie głową. Jego 1.55m. też przeszło już do legend całej organizacji, więc czemu i nie pośmiać się z tego.- Ale nie mów nic szefowej, bo mnie zje...
Wplótł palce w swoje czarne kudły odgarniając je z twarzy co by mogła mu zajrzeć w oczyska. W celach czysto medycznych oczywiście!
- Miewam gorsze migreny niż kobita w ciąży pani doktor...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.13 23:29  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
Sprawa oczywista, że nie potrafiła się na niego gniewać, ale za to była bardzo ucieszona jego niezapowiedzianą wizytą. Sama najlepiej wiedziała, jak to jest mieć niepełnosprawne oczy, dlatego też mogła usprawiedliwić to, że nie powiadomił jej wcześniej. Chociaż wciąż jej powtarzali, że wszystko ma swoje miejsce w laboratoriach - ona i tak tego nie słuchała. Trochę chaosu nie zaszkodzi, poza tym ona potrafiła się w tymże lekkim bałaganie odnaleźć lepiej niż we własnym apartamentowcu, do którego rzadko kiedy zagląda ze względu na pracę. Zachichotała, a swoje usta zasłoniła własną ręką, by dźwięk nie był zbyt donośny. Tak, jego wzrost rzeczywiście był czymś, z czego warto sobie stroić żarty, a wiedziała, że ona może. Gdyby zrobił to ktoś inny niż on czy też ona, to Andrej pewnie urwałby żartownisiowi kończyny lub uczyniłby coś jeszcze gorszego bądź widowiskowego. Śmieszną byli parą - Tanaka nie grzeszył wzrostem, zaś Szakal była jego przeciwnością. Ach, ten niesprawiedliwy świat. Wiele razy już ją posądzano o jakieś sterydy, chociaż ta sprawa nadal jest owiana tajemnicą, bowiem ona nie wypowiadała się w tej sprawie wystarczająco jasno.
- Taki młody, a już chciałby pieniążki z emerytury od państwa, no patrzcie! - odpowiedziała mu, jednocześnie równie poważnie i ironicznie kręcą głową. Ach, ależ czego ona ma nie mówić szefowej? Tego, że przyszedł do niej na "prywatne leczenie"? Ha, to nie problem. Poza tym jej i tak nie obchodzi jego szefowa i ona też niech się nie wtrąca. Sięgnęła do jakiejś szafeczki przytwierdzonej mocno do ściany i wyjęła latarkę. Tak, dokładnie - oto właśnie chodziło z tym chaosem. W szafce są ampułki z jakimiś dziwnymi lekami? To też musi być latareczka do poświecenia w oczy!
- Dobrze - odchrząknęła, tym razem już zupełnie poważnie - Powiedz mi, czy ty cokolwiek widzisz? Czy już zupełnie oślepłeś? - Chciała się nieco upewnić, zamiast oślepi go światłem z małej, aczkolwiek dającej mocne światło latarki. Możliwe, że takowa nie będzie nawet potrzebna, tylko jeżeli powie jej dokładnie co się dzieje.
- A na twoje migreny to ja już znam świetny lek - rzekła, ponownie nieco żartobliwym tonem. Z bólem głowy nie będzie problemu, teraz wolała się skupić na jego wzroku. Chociaż możliwym też jest, że te dwie przypadłości są ze sobą jakoś powiązane. To by komplikowało sytuację.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.13 0:19  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
- Idąc tu na nikogo nie wpadłem, nic nie przewróciłem, a nawet schody były dla mnie łaskawe, więc jeszcze widzę. Po prostu czasami mi wszystko niknie. Najgorsze, że to się dzieje w sytuacjach niedopuszczalnych...
Westchnął ciężko. Gdyby on rzeczywiście chciał żerować na podatnikach już dawno zająłby miejsce jakiegoś generała czy co... A on tylko chciał mordować eliminować ludzi wrogich jego ukochanej ojczyźnie. To chyba dobry uczynek prawda?
A tu teraz go ta paskuda choroba dopadła.
Kilkakrotnie zamknął to lewe to prawe oko, aby się upewnić, że chociaż jedno jest w miarę zdrowe.
- Nie musisz świecić w lewe, na nie widzę cię aż za wyraźnie.- Stwierdził mrugając gwałtownie. Klasyczny odruch bezwarunkowy na widok tej okropnej latareczki.- Gorzej, że prawe mi coś szwankuje.
Słysząc o jej cudownym leku aż się uśmiechnął. I jak tu nie kochać tutejszych naukowców?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.13 0:54  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
- No, brawo. Zuch chłopak, pokonałeś drogę bez wyrządzania szkód materialnych i cielesnych - pochwaliła go ironicznie szczerząc swoje zęby. Czasami wszystko mu niknie? To rzeczywiście jest źle i nie ważne, czy dzieje się to w sytuacjach dopuszczalnych czy też nie. Mruknęła, kiwając mądrze głową, że rozumie sytuację, którą opisuje. Najbardziej się obawiała, że ona może mu pomóc tylko na krótki okres czasu, bowiem miała specjalny preparat. Cóż, był nadal w fazie testowej, lecz potrafił przywracać wzrok. Tłumaczyć jego dokładniejszego działania na wszystkie nerwy i połączenia w mózgu chyba nie warto tłumaczyć, ale udowodnili odpowiednimi badaniami, że na krótki okres czasu jedna dawka jest w stanie nienaturalnie dla człowieka wyostrzyć, bądź w takich przypadkach jak Andrieja, przywrócić zdolność widzenia. Kiedy przedstawił jej dodatkowe informacje, westchnęła ciężko.
- Biedaku, i tak źle, i tak niedobrze. Jak ci podam cokolwiek, żebyś widział na prawe oko, to lewe ci też... Uch... Naprawię. Aż za dobrze. - Zacmokała w geście irytacji jego stanem zdrowia. Ach, żeby ona mogła mu pomóc. Zajrzała do prawego oka, najpierw z magicznym światłem latarki, potem już bez.
- Nie wiem, czy nie będę musiała cię oddać na stół operacyjny. - Mimo że jej zwykły uśmiech nie znikał z tej parszywej gęby, to ton jej głosu był zupełnie poważny. Cóż, tego Andriej najprawdopodobniej wolałby się wystrzegać i właśnie dlatego przyszedł do niej. Ona nie była żadnym okulistą, miała wiedzę trochę głębszą niż ogólną na temat gałek ocznych. Wracając na temat migreny - ten cudowny lek, zwany też potocznie morfiną, mógł dostać głównie od niej, bowiem inni tutejsi naukowcy chyba nie byliby dla niego aż tak mili. Nie każdy rozdaje narkotyki, chyba że za pewną kwotę. Andrij miał za to "spod lady", w prezencie za to, że z nią udaje mu się wytrzymywać.
- To co, szykować magiczną strzykawkę i ryzykujesz? Sama nie wiem, jak do końca może zadziałać. Ale przeżycie będzie pewnie ciekawe. Zdasz mi raport, jakby co. - Dała mu zadecydować o losie jego i jego oczu, przecież nie będzie mu pakować igły na siłę w żyłę i z zaskoczenia. A przynajmniej nie jemu, bo jakiemuś wymarłemu lub innemu ścierwu chętnie by to uczyniła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.13 17:23  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
- Nie mam czasu na gmeranie w tym oku. Zwłaszcza jakby to robił jeden z tych "cudotwórców" co jedyną rzeczą jaką potrafią zrobić to wszystko spieprzyć... Poza tym jakby to wyglądało w mojej karcie co Szakal? Snajper wyborowy po operacji leczenia jaskry? Nie... Przynajmniej na razie póki widzę cokolwiek na to przystać nie mogę.
Odetchnął głęboko zastanawiając się jednak przez chwilę. O "super hiper nietestowanym" leku już trochę słyszał, aczkolwiek... Prędzej czy później będzie musiał iść z tym do okulisty z prawdziwego zdarzenia. A on wolał to zrobić póóóźniej. Tak za parenaście lat jak mu się praca znudzi.
- Dawaj ten lek. Co nas nie zabije to nas wzmocni, a przynajmniej będziesz miała królika doświadczalnego. Pi razy drzwi, na ile mi to pomoże?
Szczerze mówiąc wolał się nastawić, że uzależni się od kolejnej rzeczy. No cóż. Od czegoś umrzeć trzeba.
Wyszczerzył się udając, że całkowicie go nie rusza wizja niespodziewanych efektów ubocznych. Będzie dobrze. A jeśli nie dobrze, to chociaż w miarę znośnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.13 18:48  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
Cóż, nie wszyscy "cudotwórcy" są aż tak źli. Ona na przykład odzyskała wzrok prawym oku, mimo jego praktyczni całkowitego uszkodzenia. Jest tylko kruczek - jej białko nie jest już białe. Trzeba było zapłacić jakąś cenę. Ach, no i jej wzrok nadal nie jest tak ostry jak poprzednio. Chociaż u niej była to sytuacja fatalna i krytyczna, zaś tutaj? Jaskra, na którą już dużo wcześniej były sposoby - o ile zadziałało się odpowiednio szybko. Nieco martwiło ją jego odkładanie wizyty u porządnego lekarza, który nie para się strzykawkami z podejrzanymi płynami wstrzykiwanymi prosto żyłę.
- Andrieju, ale jak będzie to wyglądało w twojej kracie, kiedy przez chorobę staniesz się bezużyteczny, a wręcz szkodliwy? To nie tak, że nie wierzę w twoje umiejętności, lecz patrzmy na ten problem realnie... - rzekła, aczkolwiek zaraz w duchu wykpiła samą siebie za swoje zachowanie. Przecież nie była jego matką, nie musiała mu prawić kazań. A jednak to robiła, ponieważ nie chciała, żeby skończył w jakimś gównie. Wtedy tego dzieciaka już zupełnie byłoby jej żal, gdyż już przeżył swoje i stał się taki, jak ona. Dlatego powstała między nimi ta specyficzna relacja. Słysząc znane przysłowie "co nas nie zabije, to wzmocni" wydobyło się z niej coś, co chyba miało być stłamszonym śmiechem, lecz tego w ogóle nie przypominało. Ona znała inną wersję, która brzmiała: "Co nas nie zabije, to nam zaszkodzi". Uważała ją za bardziej dokładną, bo atak wściekłego wymordowanego czy innego ścierwa da się przeżyć, choć nie oznacza to, że wyjdzie się z tego bez szwanku.
- Och, po co pytasz się o takie proste rzeczy? Smacznym pytankiem jest na ile ci to zaszkodzi! - Jej głos diametralnie się zmienił od ostatniej wypowiedzi, ale u niej to było normalne. Od nieco ironicznego, ciepłego tonu do skrzeczącego i złośliwego. Dostała słowne pozwolenie i to jej wystarczyło. Od razu zabrała się do roboty - odstawiła latareczkę, oczywiście nie na swoje miejsce, wyciągnęła z jednej z wielu szuflad nową, sterylną strzykawkę z igłą i wacik, następnie podeszła do blatu, pod którym znajdowała się szafeczka. Otworzyła jej drzwiczki, a oczom Andrieja mógł ukazać się pokaźny sejf i to nie na prosty kod numeryczny. By go otworzyć Minerwa musiała przyłożyć swój kciuk do specjalnego czytnika. Oczywiście, nie tylko ona miała do niego dostęp, ale ten sposób był bezpieczniejszy nawet od używania jej specjalnej przepustki. Wyciągnęła ze skrytki jedną małą buteleczkę oznaczoną kodem TDOAW9223j. Otwarła ją i nabrała małą ilość płynu, nie wypełniając jednej trzeciej strzykawki. Wolała tak nie szastać, nie chciała zaraz mieć tu trupa albo już kompletnie ślepego Andrieja. Odstawiła preparat na miejsce, zamykając sejf, następnie podeszła do niego i nie musiała kazać ściskać mu dłoni czy klepać, czy inne dzikie rzeczy robić w celu wyszukania żyły. U niego wszystko było ładnie widać, jak na prawdziwego narkomana przystało. Bez słowa, ze swoim uśmieszkiem, którego praktycznie nigdy nie zdejmuje z facjaty, wkłuła się w jego rękę i powoli wprowadziła lek do organizmu. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba! Ostrożnie wyjęła igłę i wyrzuciła ją do najbliższego śmietnika znajdującego się obok wyjścia. Podała mu pośpiesznie wacik, żeby się przypadkiem chłopak za bardzo nie wykrwawił. Nagle, jak oparzona, ruszyła do biurka z komputerem i wyjęła z niego mały notesik i ołówek, który ledwo mieścił się w jej ręce.
- No, no, dawaj, jak się czujesz? Chcesz rzygać, albo co? Mdlejesz? Swędzi cię coś? Jeszcze bardziej cię głowa boli? Mów wszystko. Puchnie ci język? Słyszysz pisk w lewym uchu? Złapał cię skurcz w małym palcu u nogi? - Zaczęła pośpiesznie zadawać pytania i skrobać coś swoim lekarskim pismem na karteczce.

// Sorki, że tak długo @@"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.13 20:22  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
Jakby w odpowiedzi na jej etyczne rozterki odnośnie moralitetów jęknął przeciągle.
- Weź się mamooo...- po czym już najzwyczajniej na świecie kontynuował.- Takie jest życie Szakal, nigdy by mnie na moje stanowisko nie przyjęli, gdyby widzieli wpisaną jaskrę. Poza tym... Jak już zupełnie oślepnę to się ze służby zwolnię, załatwię se jakąś ładną przewodniczkę i się zaszyję u siebie w domu. A wtedy to już hulaj dusza piekła nie ma.
Parsknął gorzkim śmiechem. On nie miał pewności co do jutra, na co się więc martwić takimi bzdetami jak przyszłość?
Z miernym zainteresowaniem obserwował jej poczynania przy sejfie. Czyżby "super hiper" lek był aż tak niebezpieczny, żeby go trzymać w opancerzonej szafeczce na kod papilarny? Normalnie go zaszczyt w dupsko kopnął, nie ma co...
Z jednej strony nie mógł powiedzieć, że się nie dygał. W sumie nie ma pewności czy mu po tym nie wyskoczy na przykład trzecie oko, albo zacznie nagle widzieć wszystko na niebiesko. Ale z drugiej... all hail S.SPEC i te sprawy.
Uśmiechnął się krzywo przyciskając wacik i słuchając jej trajkotu. Cudowna kobieta, taka troskliwa! Uśmiech szybko jednak zniknął zastąpiony kiepsko udawanym grymasem bólu.
- Szakaaal, umieeram.- Jęknął tragicznie przykładając dłoń do czoła.- Powiedz mojej żonie i dzieciom, że je kochałeeem...
Szybko mu jednak radosny nastrój minął, gdy nagle zamiast jednej Minerwy widział dwie. Każdy by się przestraszył! Podskoczył na swoim stołku mrugając gwałtownie. Po chwili wszystko wróciło do normy.
- Chyba będę żyć...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.13 21:13  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
Ładną przewodniczkę, której i tak nie będzie widział, bo będzie ślepy? Ach, no tak, będzie mógł ją czuć! Znaczy, w sensie jej perfumy, prawda? Ten Andriej to jednak wie jak ustawić się w życiu, cwaniaczek. W sumie nie tylko on miał taką niebezpieczną pracę, bowiem Szakal też ucierpiał. Tylko, że u niej powodem była zbyt wielka ciekawość, co się stanie, gdy rozjuszy się wyjątkowo niebezpieczny obiekt naukowy. Jak to mądrze mówią: "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła". Cóż, w końcu na tym jej praca polega, a nie ma nowych pytań, na które trzeba znaleźć satysfakcjonującą odpowiedź, bez ciekawości godnej czteroletniego dziecka. Aczkolwiek, potocznie mówiąc, hajs się zgadza, skoro praca pełna niebezpieczeństw.
Może lek nie był sam w sobie taki niebezpieczny, ale samo to, że istniał, musiano zachować w tajemnicy. Takich lekarstw było i jest o wiele więcej, i nie znajdują się tylko w tym jednym sejfie. Poza tym, to nie jest coś, co będzie dostępne dla zwykłych zjadaczy chleba w najbliższej przyszłości albo w ciągu dziesięciu czy piętnastu lat. Dlaczego? Bo nie, niech przychodzą pieniążki z innych leków, mniej skutecznych, które trzeba dłużej stosować, częściej kupować. Bycie w S.SPEC lub wojsku miało swoje plusy i minusy, lecz po co patrzeć na negatywy, skoro ma się do dyspozycji takie wspaniałe rzeczy. Kiedy Andriej zaczął teatralnie umierać przed nią, jej oczywiście tylko ręce opadły. To badanie naprawdę było dla niej ważne, no! Choć trzeba przyznać, że jego gra aktorska była przez ułamek sekundy tak przekonująca, że aż Szakal dał się trochę nabrać. Tylko trochę, bo kiedy usłyszała tekst o żonie i dzieciach, już wiedziała, że nie ma się o co martwić. Chociaż jej dłoń już chciała nabazgrolić w notesiku coś o majaczeniu i halucynacjach.
- Dobra, dobra. I tak powinieneś być na obserwacji przez następne dwadzieścia cztery godziny. Ale myślę, że tego nie chcesz - odrzekła nieco zadziornie, unosząc prawy kącik swoich ust do góry. Z tym przetrzymaniem przez cały dzień nie żartowała, znanymi niemiłymi objawami ubocznymi były: pieczenie oczu, ból głowy, dreszcze i wymioty. Taki tam, standardzik dla nowych leków.
- Lecz głównym pytaniem jest: czy widzisz na wszystkie narządy wzroku, które zostały ci dane przez ... matkę naturę? - O mało co i by powiedziała "przez Pana Boga", aczkolwiek sama była niewierzącą i traktowała Boga dosyć niepoważnie. Chwała nauce i umysłowi ludzkiemu!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.13 23:00  •  Laboratorium nr.1 Empty Re: Laboratorium nr.1
- Obserwacja? Nie no Szakal, litości... Chyba że w jakimś dobrym pubie. To wtedy możesz mnie obserwować nawet 72 godziny. Noł problemo.
Zatrzepotał swoimi pięknymi rzęsami upewniając się, że widzi i na jedno i na drugie (choć jakość pozostawiała na razie trochę do życzenia to jednak widział!) oko.
- Szakal jesteś cudowtwórcą.- Stwierdził z niekłamanym uznaniem. Widział. I to bez interwencji okulisty. Ale fajnie~!
Przez chwilę napawał się jakością HD w swoich ślepach po czym spojrzał na panią doktór. Co go obchodzili zwykli obywatele? On pracował dla wojska. Dla tego cholernego kraju. Dlatego wszelkie ulgi były jak najmilej widziane, a co.
Podniósł się powoli z krzesła co by nie nabawić się zawrotów głowy. Oj znał działanie wszystkich tego typu pigułek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach