Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Pisanie 26.10.14 12:17  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
"Gdyby tak było..."
Gdyby jak było? Gdyby całowała wszystkich? Nie. To nie pasowało. Gdyby miała się czymś zarazić? Ściągnął brwi, lustrując drobinkę z nietęgą miną, próbując poukładać sobie całą tę sytuację w całość.
"...już dawno gniłabym pod ziemią."
- Czyli, że co. - Rzucił pod nosem, właściwie niedosłyszalnie dla jej ucha, gdyż nie był już w tak niewielkiej odległości od jej twarzy, jak kilka chwil temu, w których powinien się czuć choć trochę zażenowany, albo... albo cokolwiek. Doprawdy, wtedy nawet nie ogarnął, że taki nagły pocałunek, odbyty z obcą osobą, w ogóle powinien go zawstydzić. Szczerze? Nie pasowało mu to, ale jednocześnie odczuwał w tej sprawie głęboki mnietojebizm. Na razie wciąż i wciąż próbował dojść do porozumienia z samym sobą, w swoim niezbyt rozgarniętym umyśle.
Zmrużył oczy, jeszcze raz powtarzając sobie wszystkie wypowiedzi na ten temat.
Chyba nie chciał dochodzić do tych paskudnych wniosków. Automatycznie splunął przez ramię, starając się stracić obrzydliwe wspomnienie dotyku ust Człowieczka. Nie miał nic przeciwko użyczenia buźki jakiejś małej dziewczynce, ale o dziwkach nie mógł nawet pomyśleć pozytywnie. Z drugiej strony, było mu jej szkoda. Totalnie.
Na jej pytanie niemal natychmiast wyprostował plecy, wytrzeszczając gały, na krótką, zaledwie sekundową chwileczkę zastygając w całkowitym milczeniu, by zaraz po niej... wybuchnąć niepohamowanym śmiechem.
- Ja? Gdzieżby! - Parsknął rozbawiony, już zapominając o swoich najświeższych przemyśleniach. Mógłby tu co najwyżej dodreptać na swoich ślicznych, futrzastych nóżkach, ale tego chłopaczynie mówić nie miał zamiaru. Może i był głuptasem, ale ze swoim borsuczyzmem nie chciał się obnosić. Powód? Och, może dlatego, że borsuk to totalny szkodnik, a w dodatku wygląda mało majestatycznie? No bo przecież po jego postawie powinno się spodziewać jakiegoś lwa!
Tak, tak. Wmawiajmy sobie.
A tak na dobrą sprawę, to Tiago chyba miał klapki na oczach. Jeśli ktokolwiek z towarzyszy Kyle'a usłyszałby tę wzruszającą historię Człowieka o tym, jaki jasnowłosy nie był niewinny, zostałby wyśmiany. Już po samym krzywym uśmiechu nieposkromionego gnojka można było stwierdzić, że ten dzieciak to zwykły diabeł tasmański z bardzo popularnej już eon temu kreskówki. Ale nie. Ten mały smarkacz musiał stwierdzić, że Jason jest... milutki... słodziutki... i niewinny! Co z tego, że wyglądał młodo i myślał torem pięciolatka!? To nie robi sensu!
No, ale może tak na przykład wróćmy do tego, co jest ważne, a nie trzymajmy się lania wody. W końcu miał właśnie nastąpić TEN moment, w którym to zielonooki unosi brew w wyzywającym geście i otwiera usta z zamiarem przemówienia do domniemanej dziewczynki.
- Poza tym, to raczej Ty powinnaś przylecieć. - Mruknął ni ze śrubki, ni z gwoździa (te teksty), wzruszając ramionami, po czym uniósł kącik ust w tym swoim grymasie zadowolonego z siebie małego sadysty, który właśnie umęczył mrówkę kijem. Oczywiście nie chciał tu nijak nikogo wystraszyć. To miał być komplement. - Wiesz, ktoś mógł użyć czekoladowego Axe'a, a wtedy Ty się pojawiłaś, skoro ulegają nawet anioły. Te sprawy.
Nie, żeby coś, ale ten dezodorant chyba nie istnieje już od jakiejś połowy milenium. No trudno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.14 13:21  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
Zachowanie chłopaka zaczęło go niepokoić. Przyglądał mu się więc z obawą, jakby podejrzewał, że nieznajomy go przejrzał. Skulił się bardziej, rzucając mu lękliwe spojrzenia i obejmując kolana ramionami. Poczuł ogromną chęć zapalenia, ale nie mógł sobie przypomnieć, co zrobił z fajką. Nie miał też ochoty grzebać w torebce przy nieznajomym. Szczególnie, gdy ten nagle przestał już wyglądać tak niewinnie. Nie miał pojęcia, o czym myślał i do jakich wniosków doszedł, gdy nagle splunął przez ramię, jakby się czegoś brzydził. Z pewnością myślał jednak o Tiago. W jego oczach znów zaszkliły łzy, a burza w umyśle rozpętała się na nowo.
Widzisz? On też się tobą brzydzi. Jesteś nic nie wartym kawałkiem gówna, zrozum to wreszcie, zakuta pało.
- T.. To nie tak... Nie tak, jak myślisz... - Wyjąkał, zakrywając uszy dłońmi. W momencie zapomniał o obecności chłopaka, pogrążając się w swoich myślach. Wśród tabunu osobowości po raz kolejny wybiła się jego prawdziwa natura, z którą walczył od dziecka. Niechciany podrzutek, nieakceptowany przez nikogo, kolejna bezwartościowa gęba do wykarmienia, skazany na samotność...
- Boże, co ja tu robię...!? - Z jego ust wyrwał się kolejny jęk, w miarę jak zatapiał się w swoim prawdziwym jestestwie. Skulił się jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe, zaciskając palce na swoich włosach. Doskonale pamiętał ostatnie upokorzenia, ból, jaki musiał znosić, nie fizyczny, ale psychiczny, o wiele gorszy, o wiele bardziej raniący. W tym wszystkim zupełnie zapomniał o obecności chłopaka, który coś tam mówił do niego, z czegoś się śmiał.
Na pewno z ciebie, mój mały.
Drgnął, nagle wyrwany z otępienia wzmianką o aniołach. O co mu mogło chodzić? Patrzył na niego wzrokiem zranionego zwierzątka, nie mając pojęcia, do czego miałaby mu być potrzebna siekiera. I to w dodatku czekoladowa. Bo, rzecz jasna, nigdy nie słyszał o takim dezodorancie. Wgapiał się w niego, jak, nie przymierzając, cielę w malowane wrota, nie mając zielonego pojęcia, z czym mógłby powiązać jego wypowiedź. W końcu nie słyszał pierwszej części, reagując dopiero na słowo "czekoladowy".
- Nie jestem aniołem... - Zaczął ostrożnie, wciąż opanowany przez swoją prawdziwą osobowość. - N.. nawet nie mam pojęcia, o czym mówisz...
Spuścił wzrok zawstydzony swoją niewiedzą, odruchowo żując gumę znajdującą się w jego ustach. Zupełnie o niej zapomniał, nie czując nawet jej smaku. Tuląc do piersi medalion, jedyną pamiątkę po Eveline, próbował za wszelką cenę ogarnąć to, co się z nim działo. A nie działo się dobrze, jak zwykle zresztą. Ostatnimi czasy wręcz czuł się coraz gorzej, zarówno w swojej damskiej, jak i męskiej wersji. Brakowało mu obecności matki, czuł ciągły głód, coraz częściej kręciło mu się w głowie. Moc, która nagle zniknęła, zabrała ze sobą także poczucie bezpieczeństwa, opieki roztaczanej przez właścicielkę medalionu. Czuł, że po prostu go opuściła, jak każdy na tym świecie. Cóż, najwidoczniej był skazany na samotność, co jednak ani trochę mu się nie uśmiechało. Chciał, by ktoś mu pomógł wyjść z tego bagna, w jakie wpadł. Ostatnimi czasy miał coraz mniej klientów, coraz mniej osób pociągało jego poznaczone gęstą siatką blizn ciało. I wcale się im nie dziwił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.10.14 23:50  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
"To nie tak..."
Och, doprawdy? Uniósł wyzywająco brwi, jakby miał go tym tylko podjudzić do kolejnych tłumaczeń. Oczywiście Haddick do tego rodzaju psychosadystów nie należał, jednakże musiał mimowolnie zadziałać. Nawet, jeśli co nieco wyleciało mu już z głowy w sprawie tego rodzaju gestów, mógł on również oznaczać zdziwienie - coś, co doskonale pasowało do obecnej sytuacji jasnowłosego. Po prostu nie do końca ogarnął w tej pierwszej chwili, a mimika zadziałała sama. Pokręcił głową, dając światu do zrozumienia, że wcale a wcale nie przeszkadzają mu takie osobniki, co to lubią zaliczać skoki w bok, które nawet skokami w bok się nie nazywają. Okej, jak to ładnie nazwać. Rozbestwianie się? Nie, paskudnie. Rozkładanie nóg przed randomowymi kasiastymi? Meh, jeszcze gorzej. Ekspozycja ciała w celach zarobkowych?
No niestety, jakkolwiek by tego nie określić, brzmiało obrzydliwie. Ale Wymordowany wcale nie chciał tu nikogo oceniać. Chciał... tudzież chciała? Bardzo proszę. Ale niech nie dobiera się do niego w oczekiwaniu, że wyskoczy z banknotów. Właściwie, niech w ogóle go nie dotyka. Nie życzył sobie tego, był szanującym się dwustuletnim shotoprawiczkiem i nie miał zamiaru zmieniać swojego statusu na fuckbooku przez najbliższe milenium. No, ewentualnie, dla kogoś mega mega idealnego.
I w sumie już, już miał otwierać usta z zamiarem powiedzenia czegoś pokrzepiającego, gdy to dziewczynkopodobne coś nagle zaczęło lamentować, jakby wzięło się nie wiadomo, skąd i gdzie. No świetnie. to mu się trafiło towarzystow. Oczywiście mieliśmy tu do czynienia z Jasonem, który nie mógł ani pozostać na to obojętnym, ani też ogarnąć, że dziecinka po prostu ma ze sobą niewielki problem. Wydął wargę w wyrazie totalnego zdziwienia i stuknął knykciem w czoło chłopaczka.
- Przecież dopiero powiedziałem. - Mruknął niechętnie, po czym przeciągnął się z rozkosznym pomrukiem. Zapowiadało się nieco zbyt nużąco, jak na dzisiejsze standardy, co? Nikogo już w końcu nie wyprowadzało z równowagi to, że niektórzy mieli jakieś odchyły... to w końcu było na porządku dziennym. I to już od dawna. No, istniała też opcja, że ta kicia była zwyczajnie przygłupia, ale oczywiście Kyle nie byłby w stanie chociażby o tym pomyśleć. Durny błazen. - Spadłaś z nieba, bo poczułaś super dezodorant jakiegoś przystojniaka!
Rozejrzał się wokoło, jakby szukając potwierdzenia swoich słów. Oczywiście, bezskutecznie. Pozostało mu zerknąć po... no, wiadomo, po samym sobie. Wzruszył ramionami, wciągając własny zapach, unosząc koszulkę pod nos.
Nie wyszło. Oczywiście nie cuchnęło od niego jakimś shitem, ale naturalna już u niego woń napojów energetycznych i truskawkowej czekolady z tą domieszką oleju napędowego na pewno nie brzmiała podobnie do "perfum zwalających z nóg każdą kobietę". Trudno.
- Eee... ale nie mój. Chociaż ja pewnie biję ich wszystkich na głowę swoją urodą, tak! - Parsknął, w pełni pewien swojej słuszności, jakby to było coś naprawdę oczywistego. Nic nowego w kajlowym świecie, proszę państwa. Ten Opętany już do niczego się nie nadawał, jeżeli przychodziło co do myślenia. Na razie jednak miał inne zmartwienia niż własne ułomności. Szmaragdy zmierzyły postać jego towarzysza od stóp do głów, snując wnioski w związku z jego ostatnimi słowami. Nie był skrzydlakiem? Och, a to szkoda. Pasowałby na taką groteskową parodię jednego z nich.
- Spoko, nikt nigdy nie wie, o czym mówię! - Wyszczerzył zęby w uroczym uśmiechu, jak gdyby to była najlepsza wiadomość w świecie, po czym, jak na pstryknięcie palcami, jego twarz spoważniała, rysy ściągnęły się, a on nachylił się ciekawsko w kierunku domniemanej dziewczyny. - Tak w sumie, to co Ty tam tak ściskasz, co? Zaraz sobie ręce zmiażdżysz.
Welp.

Em... wybacz, za jakość, ale piszę, byle coś było, bo zwyczajnie nagle mi się trochę obowiązków zwaliło i jestem mega zmęczona... xD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.14 17:09  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
Nie widział, jak unosi brwi, jak wręcz błaga o dalsze wytłumaczenia. Pogrążony we własnej rozpaczy miał gdzieś, że przed nim stoi żywy człowiek, który być może, czysto hipotetycznie, mógłby jakoś pomóc. Zupełnie odciął się od tego, co działo się wokół niego, zagłębiając się bardziej w siebie, poszukując zagubionego spokoju. Co się właściwie stało? Co się stało, że tak nagle się pogubił, że nie jest w stanie myśleć racjonalnie, zachowywać się tak, jak do tej pory? Chryste, co z nim jest nie tak?!
Oczywiście, doskonale wiedział, gdzie leżał problem. Przecież już dawno odkrył, ze to wszystko przez to, że nigdy nikt tak naprawdę nie zaakceptował go za to, że po prostu jest. Nikt nie cieszył się z jego narodzin, z tego, że stąpa po tej ziemi, że oddycha, czy w ogóle istnieje. Od małego był śmieciem i tak tęż został potraktowany. W Desperacji mało kto cieszy się z narodzin kolejnego dziecka. Po prostu tu nie ma na nie miejsca, nie ma warunków, by je wychować... A kto wie, czy jego matka nie była jakąś zaćpaną prostytutką, która zaszła w ciążę przez swoją nieostrożność?
To by tłumaczyło Twoje poczynania, prawda? W końcu łatwiej zrzucić winę na coś, na co nie ma się wpływu.
Naprawdę nie chciał tu być. Nie chciał być tak traktowany, ale nie potrafił sobie zasłużyć na szacunek innych osób. Nie miał pojęcia, jak to zrobić, nigdy go nie zaznawszy. Tęsknił do tego, gdy był u Eveline, a kolejne osobowości próbowały przejąć nad nim władzę. Miał ochotę rzucić się na chłopaka, rozszarpać go pazurami, po czym po prostu kochać się z nim bez pamięci. Miał ochotę zrobić sobie krzywdę i jednocześnie skakać z radości, takiej bez wyraźnej przyczyny.
Najprościej jednak było znów uciec w swoją damską stronę. Tę, która wręcz promieniała pewnością siebie. Która niczym się nie przejmowała i zawsze wiedziała, jak wybrnąć z niekorzystnej sytuacji.
Tak więc teraz przez chwilę przyglądała się nieznajomemu, jakby zobaczyła go po raz pierwszy, próbując załapać, o czym toczyła się rozmowa. Coś o aniołach, coś o czekoladzie, żadnych konkretów. No i to, jak nieznajomy sprawdzał stan swojej koszulki, też było trochę niepokojące, musiała przyznać. Zaraz jednak przypomniała sobie, co działo się, zanim oddała się Tiago. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem, przechylając figlarnie głowę.
- Ach, przestań! To z pewnością musiałeś być Ty. Na ziemi nie ma przecież większych przystojniaków. - Puściła mu oczko, powoli rozluźniając chwyt na medalionie. Na wewnętrznej stronie dłoni widniał wyraźny ślad odbitego medalionu, jednak zupełnie się tym nie przejęła. Na pytanie o to, co ściska w ręku, nieco się speszyła. W końcu to było wszystko, co miała, a co do tej pory trzymało ją przy życiu. Nigdy nie przyznała tego głośno, ale bez niego już dawno pewnie by ze sobą skończyła. Choć teraz, gdy medalion nagle umilkł, byłą coraz bliżej tego, by ze sobą skończyć, tak po prostu...
- Ja.... Uhm... - Zaczęła, nie do końca pewna, czy powinna mu zaufać. W końcu jednak ostrożnie ściągnęła łańcuszek z dłoni i podała medalion nieznajomemu. Nie wyglądał bowiem na takiego, który obróciłby się na pięcie i uciekł bezpowrotnie. - To jedyne, co mi zostało po mojej mamie. Kiedyś pokazywał mi myśli i uczucia innych, ale teraz... Myślę, że mnie po prostu opuściła za to, że jestem niegrzeczną dziewczynką...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.14 22:43  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
Nie było tu wiele do ogarniania. Przynajmniej przez niego. Coś się działo, niekoniecznie dobrego, i... i tyle. Nie zamierzał prosić nikogo o wyjaśnienia w sprawie tych drobnych odchyłów chłopca, dziewczynki, czy czymkolwiek Tiago już był, bo przecież i tak nic by z tego nie zrozumiał. Haddick należał do osób, które w takich sytuacjach wpatrywały się w obcych w milczeniu i postanawiali ignorować wszelkie kiepskie sytuacje.
Jednakowoż teraz zupełnie nie wiedział, co z tym począć. Załamać ręce, westchnąć, czy może roześmiać się, jak gdyby nic nie ogarniał. Chociaż zaraz. On naprawdę nic z tego nie ogarniał. Spojrzał po niej tylko z tym swoim cudownym tępym wyrazem twarzy, niczym ostatni przygłup, zastanawiając się, co w nim takiego z pięknego Apollina, że został nazwany "przystojniakiem". Zapewne większość mężczyzn dałaby się złapać na taki durny, z dupy wyjęty komplement, chociażby nawet od dupodajki z chorobą sierocą i wieczną chcicą, bo przecież wiadomo - wreszcie ktoś docenia ich wrodzony męski urok. Jason jednak... w ogóle nie zrozumiał przekazu. Dla niego takie teksty były niepotrzebne, bo przecież wiedział, jaki jest. Może i nie był szkaradny, ale do rangi przystojniaka trzeba być jeszcze nieco bardziej wyrośniętym. Źle się czuł z takim nagłym komentarzem ze strony Człowieka. Trochę zagubiony w tym wszystkim. Najpierw mu tu jojczy, lamentuje i praktycznie ryczy, a teraz zachowuje się, jak gdyby nigdy nic!
Po prostu to odszczekaj.
Postanowił rzucić się w ten wir i iść z prądem. Inaczej pewnie sam nabawiłby się jakiegoś skrzywienia psychiki. A już naprawdę wystarczy mu ten nadmiar aktywności psychoruchowej.
- No, ale ja nie mam tego super zapaszku na sobie! - Skwitował, kiedy jego uśmiech poszerzył się do niemożliwych rozmiarów, w których przypadku nie można już było nawet określić tego mianem "od ucha do ucha". To było coś... no... krótko mówiąc, nikt by się nie zdziwił, gdyby rozpadła mu się od tego szczęka.
Z drugiej strony, już w momencie, w jakim jego towarzyszowi zrzedła mina, także i on stracił nieco ze swojego zapału. Niezmierzona radość ustąpiła miejsca niesamowitemu zdziwieniu całą tą sytuacją, a umysł nie potrafił zanalizować tego spadku nastroju u Tiago. Dlaczego przejął się aż tak drobnym tematem, jak sprawa starego wisiorka? Miał jakąś wartość sentymentalną? Musiał sprzedać go w lombardzie, żeby zarobić sobie na nowe dildo? Myślał, że nigdy się nie dowie, kiedy chwile oczekiwania na odpowiedź zdawały się trwać nie sekundy, a minuty, godziny, doby przeradzające się w lata i stulecia. Milenia. Wreszcie uczuł chłód na swoich dłoniach, a fakturę metalu wyczuł niemal natychmiast. Odruchem było już przechwycenie przedmiotu, który wydał się tak dziwnie znajomy właśnie przez materiał, z którego został wykonany.
Słuchał chłopaka w milczeniu, jedynie kiwając głową na znak, iż w ogóle jeszcze kontaktuje. Najwyraźniej nie był to czas na struganie głupa, którego nawet nie musiał imitować, a na przybranie poważnej, przejętej maski. Przynajmniej na tyle było go w tym momencie stać.
Była niegrzeczną dziewczynką? Gdyby uznał to za dwuznaczność, splunąłby ponownie i uznał, że tyle to już wie, skoro sama zdecydowała mu się to pokazać.
- Może. - Skwitował bezmyślnie, wciąż obracając medalion w palcach. Obserwował profil grawerowanej damy lśniący w mdłym już świetle mącącym jego wzrok, raz po raz ściągając i unosząc łuki brwiowe, jak gdyby jego największym zmartwieniem było obecnie to, czy przypominała mu Cezara, czy królową Elżbietę, jednakże ostatecznie stwierdził, że to zapewne jakaś randomowa Kleopatra. Wysunął dłoń w przód - konkretniej w stronę jasnowłosego - by podać dzieciakowi jego cenną pamiątkę, kiedy na jego twarzyczkę wstąpił kolejny uśmiech typu: nie no, spoko, nie ogarniam, ale będzie dobrze. - A może po prostu stwierdziła, że nie powinnaś czytać innym w głowach? Hej! Trochę wiary w ludzi. I lepiej nie wiedzieć niektórych rzeczy. - Wyszczerzył się nieszkodliwie, jednakże w samym tonie jego głosu można było odszukać coś co mówiło, iż miał niezbite dowody potwierdzające jego rację. Czasami naprawdę lepiej było nie wnikać w ludzkie głowy i serca. To się mogło źle skończyć. - Zresztą, nie znałem jeszcze takiej matki, która chciałaby źle dla swojego dziecka. Może mają czasem... nietypowe metody wychowawcze. Ale nic poza tym.
Och, och, och. To ckliwe pierdolenie o dupie Maryni musiało się skończyć. Odchrząknął głośno, jak gdyby miał tym zasygnalizować koniec swojej wypowiedzi, jednak po sekundzie ułożył spokojnie dłoń na jego blond czerepie i zmierzwił mu grzywkę, śmiejąc się przy tym głupkowato.
- Więc głowa do góry, co, młoda? Poza tym, mam plan. - Wyszczerzył się znowu, w ten sam, krzywy, ale niezmiernie sympatyczny sposób, ostatecznie znów wyciągając rękę w stronę ozdoby. - Mogę spróbować coś z nim zrobić. W końcu każde ustrojstwo naprawię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.10.14 18:58  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
Zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na to, że jej komplement wyglądał na kompletnie nietrafiony. Wciąż uroczo się uśmiechała i kokietowała nieznajomego, nawet nie zauważając, że on zupełnie sobie tego nie życzy. Jakakolwiek chwila zawahania groziła kolejnym upadkiem, a na to nie mogła sobie pozwolić. Nie teraz, gdy z takim trudem udało jej się stłamsić męską część jej osobowości. Nie po to walczyła, by teraz zaprzepaścić to wszystko jednym słowem czy niewłaściwą uwagą.
Dlatego też zdawała się zupełnie zapomnieć o tym, co było wcześniej, o całej melancholii i rozpaczy, jaka nią zawładnęła na krótki moment i po prostu być "sobą", choć w jej ustach brzmiało to doprawdy absurdalnie. Nigdy bowiem nie była sobą, od małego walcząc o swoją tożsamość ze środowiskiem, w jakim się wychowywała. Desperacja nie była przyjaznym miejscem dla ludzi słabych, nic więc dziwnego, że stosunkowo szybko się poddała i wykształciła własny świat, w którym była akceptowana. Przynajmniej w zadowalającym stopniu.
- Oj przestań, to nie zapach czyni przystojniaka, a to, co sobą reprezentuje. - Uśmiechając się przyjaźnie, kontynuowała tani podryw. I tak nie liczyła na zarobek, nie z jego strony, ale miło było z kimś porozmawiać po tym, jak została potraktowana. Tamten dupek w ogóle nie powinien stąpać po ziemi... Uch, jak można tak nie docenić subtelnego, kobiecego piękna?!
Mówiąc o sobie jako o "niegrzecznej dziewczynce" wcale nie miała na myśli żadnych dwuznaczności. Naprawdę była zdania, że narozrabiała i, gdyby mama żyła, z pewnością zasłużyłaby na karę. Eveline nie pochwalała sprzedawania się, jak również zażywania różnych substancji i ze wszystkich sił starała się uchronić biedną Tiago przed tym losem, jednak gdy jej zabrakło, zabrakło też mocy, która trzymałaby dziewczynę w ryzach. Nie umiejąc nad sobą zapanować, dość szybko wpadła w nałogi, które skutkowały teraz tym, jak wyglądała i czym się zajmowała. A nie tak powinno być i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Mimo to zdziwiła ją uwaga chłopaka. Jak to "nie czytać innym w głowach"? Czy on nie wiedział, że własnie dzięki temu zaszła tak daleko i w ogóle jeszcze żyje? Że dzięki temu zdobyła renomę najlepszej kurwy w mieście? To dzięki swojej umiejętności odgadywania i spełniania każdej zachcianki, mężczyźni ustawiali się do niej w kolejce. Nie wyobrażała sobie, żeby kiedykolwiek miała tego nie robić! Dlatego utratę mocy traktowała jak karę. Widocznie mamie przestało się już podobać to, jaki tryb życia prowadziła...
Odebrała medalion, ponownie zaciskając na nim palce. Chłód metalu nieco ją uspokoił i pozwolił trzeźwo myśleć. Zama dopiero teraz uświadomiła sobie, jak źle się czuła, gdy chłopak dotykał go, przyglądał mu się i ogólnie trzymał w dłoniach. W końcu to był jej skarb, prawda?
- A... Ale przecież to moja praca... Ja MUSZĘ to wiedzieć... - Powiedziała z naciskiem, zaraz jednak odwracając głowę, jakby zawstydzona ze swojej słabości. Bo naprawdę czuła się słaba i bezbronna nie wiedząc, czego spodziewać się po nieznajomym. Spojrzała na niego niepewnie, gdy niespodziewanie odchrząknął, po czym poczuła jego dłoń na swoich włosach. Odruchowo przymknęła oczy, unosząc ręce w obronnym geście.
- NIE! - Krzyknęła, w pierwszej reakcji na jego propozycję, odruchowo tuląc medalion do piersi, jakby bała się, że chłopak wyrwie go jej z ręki. - T.. To znaczy... To miło z Twojej strony, ale nie sądzę, by było to konieczne... - Ponownie odwróciła wzrok, zawstydzona swoim nagłym atakiem. Jednak niepokój nie ustąpił, ponownie rozpętując burzę w jej umyśle... To nie mogło się dobrze skończyć...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.14 18:09  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
"To nie zapach czyni przystojniaka."
Kiedy mnie teraz idzie tylko o zapach.
Westchnął, a jego oczy wywróciły młynka, gdy tylko powstrzymał się przed udzieleniem odpowiedzi na tą wypowiedź, wykazującą kompletne niezrozumienie. Jednak miast się wściekać, na jego ustach wykwitł kolejny, nieszkodliwie przyjazny uśmiech. Przecież to nic takiego. Zwykła pomyłka. Nawet jej nie znał, więc po co miałby się przejmować? Najbardziej ambitną rzeczą w jego reakcji było przeciągnięcie się z rozkosznym pomrukiem i zmierzenie dzieciny wzrokiem przepełnionym tym swoim nieoderwalnym rozbawieniem mimo największych nieszczęść. No cóż.
No i polemizowałby z tym kobiecym pięknem, ale cicho.
Żyje? Rany, gdyby to usłyszał, naprawdę by na nią nasyczał. On żył pomimo swojej mega niskiej poprzeczki intelektualnej i nie narzekał, a ta człowieczyna potrafiła stwierdzić, że jej egzystencja miała szansę bytu tylko dzięki jakiejś nędznej ozdóbce? Niezła samoocenia. Zresztą, na jej kolejną wypowiedź i tak zdziwił się chyba jeszcze bardziej, niż dotychczas. Doparwdy, ta mała nie potrafiła przestać go zaskakiwać.
- "Musisz"? - Odparł pytająco, ledwie powstrzymując się od parsknięcia szczerym, wyśmiewczym śmiechem (tak, masło maślane. whatever) w jej kierunku. Oczywiście. Wszyscy wszystko musieli, a opcji możliwości użycia jakiegoś bonusu już nie przewidzieli. On był po prostu wymagany. Z tym, że jak się z czegoś nadmiernie korzysta i idzie na łatwiznę, to można się mocno przeliczyć. Wszystko się w końcu psuje. - Ciekawe, że inni radzą sobie bez tego. Poza tym, większość rzeczy możesz dostrzec przy rozmowie. Albo patrząc w czyjeś oczy. - Dodał, wzdychając finalnie, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz w świecie. Najwyraźniej nawet on - osoba, która nijak nie rozumiała żywych istot - lepiej ogarniał wszystkie te sprawy i przejawiał jakiekolwiek zrozumienie względem uczuć i poglądów innych, aniżeli jego nowy/a znajomy/a. Przeciągnął się po raz kolejny, zaledwie po to, by finalnie otoczyć chłopca ramieniem i potrząsnąć nim lekko po przyjacielsku. - Na przykład Ty potrzebujesz więcej pewności siebie w niektórych sprawach. Dopóki polegasz na jakiejś rzeczy, to nie będziesz w stanie zrozumieć, do czego sama jesteś zdolna.
To było głębsze, niż moja dupa, ale okej. Powinien wrócić do typowego siebie, zanim wymknie mi się to spod kontroli, więc teraz zarzucę naprawdę debilnym tekstem z jego strony.
- Orzeszek? - Mruknął, całkowicie zdezorientowany jej nagłym wybuchem. Oczywiście bardziej, niż zdenerwowany, był zaskoczony, ale z drugiej strony nie powinien się za bardzo dziwić. Skoro ten medalion był jedyną pamiątką po matce jasnowłosego, musiał mieć jakąś wartość sentymentalną. Tylko że cała ta wartość brzmiała zupełnie inaczej w przypadku jednej chłopaczyny, a różniła się u tej drugiej. No niestety, "orzeszek" wyrażał więcej, niż tysiąc kokosanek. - No, ale jak wolisz. W sumie, nie ma tu nic do rozkręcania. - Westchnął ciężko, wielce zawiedziony przewagą magii nad nauką. Bez sensu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.14 18:29  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
Nikt chłopaka o zdanie nie pytał na temat kobiecego piękna Tiago. Może i wiele jej brakowało, jednak wciąż udawało jej się wzbudzić pożądanie u płci przeciwnej, a chyba to było najważniejsze. Póki żyła tak, jak chciała, nic nie było w stanie zaburzyć jej poczucia kobiecości. Nikt nie miał takiego prawa. Uczucie to jednak z każdym dniem było coraz bardziej kruche, ulotne, coraz bardziej narażona była na wpływy innych. Traciła swoją siłę odkąd straciła moc. Odkąd musiała polegać tylko na sobie, samotność coraz bardziej dawała jej się we znaki, sprawiając, że znów zaczynała się zadręczać. A na to nie mogła sobie pozwolić.
Jeżeli miało się coś, co znacznie ułatwiało życie, to ciężko było się pogodzić z utratą tego. Szczególnie, że dzięki swojej umiejętności i możliwościom, jakie jej dawała, tak naprawdę potrafiła jeszcze funkcjonować w społeczeństwie przez tyle lat. Dzięki wypracowanej pozycji żyła na dość wysokim standardzie, by móc pozwolić sobie na narkotyki i przeżyć tych dwadzieścia lat. Nie każdemu udawała się ta sztuka.
Teraz więc nie rozumiała, dlaczego chłopak tak reagował. Czy on nie rozumiał, że to było wszystko, co miała? Czy nie widział, że bez tego była niczym? Bezwartościowym śmieciem, jakich pełno było w Desperacji? A przecież nie mogła tak skończyć. Już raz próbował ze sobą skończyć, lecz wtedy wyratowała go Eveline. Kto teraz jej pomoże, gdy znów zechce skoczyć z dachu?
Dlatego teraz wpatrywała się w niego nierozumiejącymi oczyma, jakby widziała go po raz pierwszy. Odruchowo wtuliła się w jego bok, gdy objął ją ramieniem, cały czas wlepiając w niego zdziwione spojrzenie. Słuchała go z uwagą, jednak nie rozumiejąc jego słów. Pewność siebie? Właśnie miała ją dzięki medalionowi. Nie widziała innego sposobu, by ją zdobyć. Dla niej medalion był wszystkim, co miała. Nie wiedziała, jak w inny sposób można było poznać drugą osobę. Dla niej to była czarna magia. Nigdy wiele nie rozmawiała z klientami, nigdy nie czuła takiej potrzeby, mając coś o wiele lepszego, czym po prostu odgadywała ukryte myśli i pragnienia. Dlaczego nagle miałaby patrzeć komuś w oczy? By wyczytać z nich pogardę do swojej osoby? Politowanie? Po co dodatkowo się dołować?
- Przecież ja doskonale wiem, co potrafię. Nie będę się oszukiwać, że jest inaczej, bo to nie ma sensu. Po co żyć w kłamstwie, skoro można sięgnąć do niczym nie zmąconej prawdy? -Spytała całkowicie poważnie, przechylając głowę. W końcu to było istotne, prawda? A przecież skoro już zaczęli rozmawiać na poważne tematy...
Tuląc medalion do siebie, uciekła spojrzeniem gdzieś w bok, zawstydzona swoim nagłym wybuchem. Jeszcze bardziej zdezorientowała ją reakcja chłopaka, która nijak pasowała do jakiegokolwiek schematu posiadanego przez nią do tej pory. No nie i już. Dla niej to było logiczne, że nie pozwalała ruszać medalionu, który był świętością, ale dlaczego nieznajomy tego nie rozumiał?
- Po prostu mnie zostawiła i tyle. Narozrabiałam, nie zachowuję się tak, jakby chciała, jak mnie wychowała i teraz po prostu wymierza karę... Nie ma innego wyjaśnienia...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.14 6:43  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
Podciągnął spodnie.
Mogła się tylko domyślać, czy był to pozytywny, czy też negatywny znak dla jej osoby, ale w momencie, gdy wreszcie zdecydował podnieść się do pionu, zaczynało to nabierać kiepskiego wydźwięku. Już sobie szedł? Nu-uh, can't do. Przeciągnął się jeszcze rozkosznie, kiedy powoli, powolutku zaczynał znów odzyskiwać swoją typową maskę skończonego palanta. Ta powaga, którą dopiero co ją uraczył, powinna być już irytująca, jeśli nie przerażająca. Doprawdy, czasami nawet mali chłopcy strasznie wyglądali jako ponuraki.
A to wszystko przez te gówno znaczące słowa, jakie usłyszał od Tiago. Jest świadoma swoich umiejętności, co? A próbowała? Był pewien, że nie. Ogólnie to płakała nad tym, jakby zaraz miało ją napaść stado zmutowanych nosorożców i przygnieść w ziemię, jeśli medalion nie odzyskałby swojej domniemanej mocy - tymczasem miała przed sobą tylko nieszkodliwego borsuka, który nawet nie do końca ogarniał, co takiego niosło ze sobą życie. Geez, umierasz to umierasz, żyjesz to żyjesz. Prosta logika. Ona najwyraźniej nie rozumiała, że niektórzy mieli gorzej i też dawali radę. Jeśli to był dla niej sukces, że aż tyle przeżyła - gratulował jej gdzieś w głębi swojej podświadomości. Ale to, co sobą reprezentowała, bawiąc się we wrak człowieka pozbawiony wiary we własny sukces... cóż. Nie zazdrościł i nie pochwalał.
Poważne gadanie naprawdę nie było jego mocną stroną, toteż musiał się trochę namyśleć, zanim jej odpowiedział. Niestety, nie było tam ani jednej propozycji wypowiedzi, która przyznałaby jej rację.
- A próbowałaś zrobić coś sama? - Westchnął ciężko, mimo wszystko nadal próbując utrzymać kąciki ust w górze, co było naprawdę śmiertelnie trudne, kiedy miało się do czynienia z kimś jeszcze bardziej tępym od niego. To w ogóle było możliwe? Chyba właśnie sam dotarł do swojej dzisiejszej prawdy. - Jak się nie postarasz i nawet nie uwierzysz, że możesz, to nic Ci nie wyjdzie. Zresztą, rany, mała. Nie ma osoby, która by nic nie umiała. A skoro tak wygląda Twoja motywacja do działania, to nie wiem, co Ty jeszcze robisz na tym świecie.
Chyba właśnie powiedziałeś coś niemiłego.
- W sensie, nie sugeruję niczego. Żebyś nic nie próbowała, młoda.
Meh. Musiałeś się skapnąć, Haddick? Gdyby wzięła te słowa opacznie, to w Desperacji byłoby o jednego marnującego powietrze mniej! Zniszczyłeś wszystko faktem, że w ogóle umiesz myśleć. Nie powinieneś. Zaburzasz mi koncept postaci, kotecz-... borsuczku.
"Po prostu mnie zostawiła, i tyle."
Jak dziecko, doprawdy. Załamał ręce, kręcąc głową w wyrazie dezaprobaty, nim uniósł jedną z dłoni i pomachał nią w wiadomym geście.
- No tak. Więc nadal będziesz jęczeć. W takim układzie chyba nie mamy o czym rozmawiać~.
Tylda pożegnalna i odwrót na pięcie. Łoooooł. Chyba nawet zaczął już stawiać kroki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.14 8:49  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
Czy próbowała radzić sobie bez medalionu? Oczywiście, że tak, w końcu nie miała go od urodzenia. Skończyło się na tym, że próbowała popełnić samobójstwo. Chłopak więc nie miał prawa mówić, że powinna spróbować radzić sobie bez niego. Nie miał prawa jej pouczać czy prawić kazania, bo tak naprawdę jej nie znał i nie wiedział, co przeżyła. Zaczynał ją irytować swoją ignorancją, tym, że nawet nie próbował jej zrozumieć i mierzył ją swoją miarą. Z drugiej jednak strony, czy ktoś kiedykolwiek próbował ją zrozumieć? Gdyby tak było, z pewnością nie rozmawiałaby teraz z tym chłopakiem.
- Odkąd pamiętam, jestem sama. - Odparła chłodno, nie przejmując się tym, co sobie o niej pomyśli. Była zmęczona, zaczynała odczuwać głód nie tylko jedzenia, ale także i czegoś innego, a obecność chłopaka niczego nie ułatwiała. Ani nie miał ze sobą jedzenia, ani nie było możliwości zarobku... Nic, zero jakiejkolwiek przydatności, poza durną gadką, która była niewiele warta. Niepotrzebnie się przed nim otwierała, niepotrzebnie pokazywała się z tej strony.
Skrzywiła się, słysząc kolejne jego słowa. To było jasne, co miał na myśli. I on uważał, że to nie było jej miejsce, że Desperacja z pewnością byłaby bardziej kolorowa bez niego. Dzięki, słońce. Zdecydowanie umiesz podnieść człowieka na duchu.
Czy on jeszcze nie zauważył, że Tiago nie była normalną dziewczyną? Że miała problem i to dość poważny? Był naprawdę głupi, traktując jej wszystkie słowa tak poważnie. Gdy się podniósł, nawet nie zaprotestowała, kątem oka zauważając różowe króliczki nadrukowane na jego bieliźnie. Doprawdy, że też rozważała możliwość przespania się z nim... Pewnie nawet nie wie, do czego służy to, co chowa za tymi słodkimi zwierzakami. Mrużąc gniewnie oczy, przyglądała się, jak po prostu przygotowuje się do odejścia. Nie zamierzała go zatrzymywać. Skoro chce, to niech idzie. Lepiej dla niej.
Nie mogła jednak zignorować faktu, że chłopak był dla niej miły. Tak po prostu, bezinteresownie. Próbował jej pomóc, mimo że ona wcale jego pomocy nie potrzebowała. Kto wie, gdyby myślała i zachowywała się jak normalna dziewczyna, to może coś by z tego wyszło, a tak...
Jak zwykle wszystko psujesz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.14 19:51  •  Opuszczony budynek - Page 5 Empty Re: Opuszczony budynek
Opuszczony budynek - Page 5 Tumblr_mn6ovtFjrW1qdlh1io1_400

Wyobraź sobie tu post, w którym wychodzę z tematu. On tu będzie. Ale jeszcze nie teraz. Tak czy inaczej...

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach