Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 25.03.14 23:04  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Jej srebrzyste ślepia zaskrzyły, a wąskie źrenice drgnęły. Wyłapała sens słów Łowcy, jednak nie miały one teraz dla niej najmniejszego znaczenia. Ta mała łazja się WYCOFAŁA. Zacisnęła szczęki w gniewie i irytacji, śmignąwszy ogonem o ziemię, wznosząc ku górze tumany kurzu, by następnie podnieść się i otrzepać. Zerknęła na tą ranę. Nie była jakoś bardzo poważna i nie bolała jeszcze za bardzo. W sumie to nie była dla niej groźna. Liczyła jednak, że udając pokonaną, uda jej się zwabić przeciwnika i zaskoczyć. Przeklęła w duchu, wypuszczając obłok gorącego powietrza przez nos.
Zmrużyła oczy, uświadamiając sobie, że jej ludzka cząstka jakoś tak wyraźniejsza się aktualnie stała. No i chyba powinna jej bronić, tak? Bronić, lub ruszyć w pościg za tamtym kolesiem, co nie dość że zostawił jej pamiątkę na barku, to i swój płaszcz. Rzuciła pogardliwe spojrzenie na kawałek materiału i zawarczała gardłowo, nim pochwyciła go ogonem, zarzucając sobie na grzbiet, tak by zwisając, przykleił się do rany, tamując nieco krwawienie.
Tak łatwo nie będzie.
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.14 17:52  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Dzień taki randomowy.
Użytkownik taki zniechęcony. Ale pisać trzeba. Motywacja się sama nie przywlecze, niestety, więc czas ją zmobilizować. Motywować motywację, tak. Logika. Do czego ten świat zmierza...
W każdym razie pogoda była niby dobra. Zależy dla kogo. Słońce przeważnie skryte za chmurami tylko co jakiś czas wystawiało zza nich nos, żeby zaraz znów się schować. Nie było zimno, ale nie było też nie wiadomo jakiego upału. Po prostu tak w sam raz. Randy skubnął rękaw bluzki, idąc przez gąszcz roślin, których nazw nawet się nie domyślał, a już tym bardziej pochodzenia. Stopy stawiał ostrożnie, był uważny i rozglądał się co jakiś czas. Nigdy nie wiadomo co może czaić się w takim miejscu i co może na ciebie naskoczyć. Szczególnie, jeśli jesteś ponad dwumetrowym bydlakiem z jednym okiem. Dobrze zdawał sobie sprawę, że swoim wyglądem nie wzbudza sympatii ani zaufania.
Była jednak jedna taka malutka istota, która mu się podporządkowała. I właśnie w tej chwili zmierzał na spotkanie z nią. Miejsce takie, a nie inne, bo tak. Zawsze wydawało mu się w pewien sposób magiczne, choć inni zdawali się tego nie dostrzegać. Jednakże on widzi świat inaczej. Chociażby dlatego, że nie ma dwoje oczu, a jedno. W każdym razie skoro był w stanie się komuś spodobać (?) to chyba nie ma jakiejś wielkiej tragedii. Nie, żeby się przejmował takimi bzdurami... No dobra, przejmował. Nie okazywał tego innym, ani nawet sobie, ale czasem było mu przykro, że jest potworem. Peszek. :c
Momentami nawet tęsknił za swoją córeczką, choć DQ skutecznie mu ją zastępowała. Była tak samo malutka i słodka. I nic innego się nie liczyło. W pewnym momencie poczuł jak coś roztrzaskuje się pod jego stopą. Zatrzymał się wpół kroku i spojrzał w dół tylko po to, aby ujrzeć rozgniecionego ślimaka. Westchnął i wytarł but o najbliższą roślinę, po czym ruszył dalej. Aż mu się na chwilę zrobiło szkoda tego niewinnego mięczaka, ale trudno, bywa. Przy takich rozmiarach nie zawsze może uratować wszelkie istnienia. Ale przynajmniej dotarł na miejsce. I w sumie nie pozostało mu nic innego jak czekać. Także tego... Usiadł na jakimś tam kamieni, głazie, czy innej cholerze, prychnął cicho i czekał na swoją lolitkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.14 18:21  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Nie, wbrew pozorom nie trzeba wpieprzyć całej miski Peddigree, żeby uszy się trzęsły. Takie coś zresztą działało tylko na psy, nie przeklęte torbacze z kwalifikacjami na niedźwiedzie, a jednak nie będące nimi. Dziewczynka zaszurała bucikiem, spacerując wzglęgnie spokojnie wzdłuż niewidzialnej ścieżki, wyznaczonej przez samą siebie, mijając przy tym pierdyliard widoczków wartych jakiegokolwiek uwiecznienia czy chociażby zapamiętania wewnątrz tej słodkiej główki.
A co ją to obchodziło?
Nie miała czasu na takie rzeczy, kiedy w grę wchodziły ważne sprawy. Takie, jak ta. Sprawa ta była ponad dwumetrowa, przerażająca, posiadała niebieski język i mogła się poszczycić brakiem jednego oka, przez co to jedyne czuło się, jak forever alone. Na tę myśl aż zbadała stan swojej twarzy. No bo co, gdyby jej gałka właśnie wyleciała z orbity? Pomyślałby, że go kopiuje, a tego koala by raczej sobie nie życzyła. Bo byłaby z tego niemała tragedia, a co, jak co, ale teraz nie miała najmniejszego zamiaru świecić swoim tytułem królowej dram. Po prostu nie. Zresztą, komu by się uśmiechała opcja zostania profesjonalnym dramotwórcą, podczas gdy chciało się być tryskającą pozytywną energią i słodyczą lolitką, od której aż by się wymiotowało tęczą? Ta wypowiedź zaczyna tracić sens. Przejdźmy dalej.
Droga zdawała się jej dłużyć tak bardzo, że już nawet nie zwracała uwagi na cel, do którego zmierza. Szła, byleby iść i móc zatrzymać się gdziekolwiek. Zupełnie, jak odbywała pieszą pielgrzymkę z Niemiec do Palestyny i z powrotem, bo to było takie modne i w ogóle tylko dla hardkorów. A wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że chęć zostania zajebistym zwykle góruje i raczej górować będzie nad takimi przyziemnymi drobnostkami pokroju wytrzymałości. Tym bardziej więc wędrowała z wytrwałą miną, szukając swojej mety, by móc nazwać się geniuszem zbrodni zwanej nadwyrężeniem nieszczęsnych nóg.
Rozejrzyj się, królewno. Linia mety jest tuż pod nosem - mruknęło coś w jej szaroróżowym łebku, nakazując dokładnie zlustrować przestrzeń dookoła. Gdyby miała to teraz oceniać, to było pusto, pusto i cyklopokamiennie.
Moment. Cyklop?
Uśmiech wypełzł na jej twarzyczkę, sprowadzając tym samym tryumfalny błysk w oku. Nie minęło więc nawet kilka chwil, a cichutki chichot rozbrzmiał tuż obok ucha jednookiego, gdy drobne ramionka otuliły masywne karczycho olbrzyma.
- Ran-Raaan-Randyyy~. - Wypowiedziała jego imię z tym zabawnym przeciągnięciem, traktując je, niczym doskonały tekst do jakiejś popapranej piosenki a'la cukiertęczaichujwiecojeszcze, wciąż nie zmieniając tego irytująco wesołego wyrazu mordki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.14 21:58  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Nie czekał długo. Na szczęście. I dobrze, bo jeszcze by się zaczął niecierpliwić. Niecierpliwość oznacza gniew, a gniew w jego przypadku to totalny rozpierdol. Jak to dobrze, że niewiele rzeczy jest w stanie naprawdę go zdenerwować. No i na tą istotkę mógłby wyczekiwać długo. W końcu jest jego małą maskotką, własnością osobistą i jakby nie patrzeć służebnicą. Tylko, że on nie miał zamiaru jej wykorzystywać. Poznaj łaskę pana. Nie no, przecież on by muchy nie skrzywdził... jak się postara.
Ułożył - wielką w porównaniu do łapek panny - dłoń na rączkach, które go objęły, a wypustki na twarzy rozszerzyły się na moment, dając znać, że właśnie zaciągnął się jej zapachem. Westchnął cicho. Podrapałby się po nosie, gdyby go miał. Przynajmniej wie co musiał czuć Voldemort. Ten to miał przejebany żywot. No, nieważne. Odczepił jej ramiona od siebie i obrócił się w jej stronę tylko po to, by chwycić ją w pasie i usadzić ją sobie na kolanach.
- Witaj. - ciężki głos olbrzyma bestialsko rozkruszył ciszę, która zdążyła wpasować się między nich. Żółty punkcik, służący za tęczówkę przesunął się od góry do dołu dużej gałki ocznej, gromiąc wzrokiem postać dziewczęcia. Dokładnie przyjrzał się jej nietypowemu ubiorowi. Wszędzie falbanki, kokardki, koronki, jakieś ozdoby... Na pewno przyciągała uwagę, choć nie powiedziałby, że to do końca rozsądne. Ale mała jakoś sobie radzi, więc nie zamierzał jej nawet o tym wspominać. Zastanawiał się jednak jak ona się w tym w ogóle porusza. Czy taki strój nie jest przypadkiem niewygodny? Musiał być. Pewnie uwiera i w ogóle. Już nie mówiąc o tym ile czasu musi zabrać ubranie czegoś takiego. Ale chociaż efekt jest zniewalający. Zawsze jakieś plusy, ne. No i ona ubrana jak jakaś księżniczka, a on taki zwykły. Grunt, że ma ciuchy. Skąd on je w ogóle bierze? Produkują takie rozmiary czy musi brać na zamówienie? A jeśli zamawia to, kurwa, skąd? Przecież w Desperacji nie uświadczysz szewca, a co dopiero krawca. It is a mystery.
Przynajmniej nie wyglądał jak ostatni plejas, pomimo posiadania mordy z dziecięcych koszmarów i stu trzech kilogramów czystego mięśnia. Tylko to trochę za mało, aby sprawić, że czułby się w tej skórze lepiej. Na laski to on jeszcze nie pójdzie. Szorstkie palce przesunęły się po drobnej dłoni Hitomi, a na wyschnięte wargi wstąpił delikatny uśmiech, który od razu czynił całokształt bestii łagodniejszym.
- Śliczna, jak zawsze. - komplement od cyklopa, droga widownio. Propsy. I pomyśleć, że tak słodka dziecina ma tak dziwaczny zawód... Jemu to jednak nie przeszkadzało. Uznawał i szanował wszystko, co jej dotyczy. A gdyby tak nie było, to zwyczajnie zabroniłby jej tego i tamtego. W końcu jest jej panem, może wszystko. Jakby była niegrzeczna to zamknąłby ją w klatce i wykorzystywał do końca ich nieskończonych dni pośmiertnych.
W tym momencie do głowy już nawet nie przychodził mu obraz córki, jaką stracił lata temu. Jedynie uroczy, koalowy pyszczek i jej jeszcze bardziej uroczy głos.
Można rzygnąć cukrem, ale ten perwers lubi takie rzeczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.14 19:17  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
To było aż zadziwiające, jak groteskowo wyglądała taka mała kruszynka w pobliżu kolosa o niezbyt przyjemnej dla oka aparycji, w dodatku z radością dająca sadzać się na jego masywnych udźcach i ponownie wtulająca się w niego z tym dziwacznym uśmieszkiem na ustach, zwiastującym przedziwne słowa, padające z rozciągniętych warg, zdających się nie zaznać jeszcze niczyjego dotyku. Pozory, kurwa. Pozory. Tak bardzo mylące, sprowadzające na drogę, która pod żadnym pozorem (huh, ironia?) nie mogłaby być tą poprawną i wiodącą ku obranemu przez nas celowi. W tym momencie zarówno cyklop, jak i jego koala towarzyszka mogli posłużyć jako doskonałe, wręcz nieskazitelne dowody potwierdzające tę regułę. On, choć ogromny i przerażający w swojej otoczce, pozostawał łagodniejszym, niźli najsłodsze, najbardziej potulne młode zwierzątka, niezdolne nawet do samodzielnego chodu i podtarcia sobie dupska. I ona - przesłodzona, niewinna królewna, ściągająca na siebie pierdyliard dziwek, i to na własne życzenie. Chyba nic więc dziwnego, że przeciwieństwa się przyciągają, skoro jednocześnie mają ze sobą tyle wspólnego. Obydwoje mogli iść do domu dziwadeł z tymi swoimi predyspozycjami. Nie oni jednak wybierali, jakimi się rodzili.
A teraz odpowiedź na pokemonowe zagadki, część pierwszą: ubrania mogą się rozciągnąć w praniu, więc stąd Randy mógłby wziąć swoje. Kupić największy rozmiar i wpieprzyć do wirowania.
- Ja? - Parsknęła rozbawiona, przesuwając paluszkiem rozmiarów wręcz mikroskopijnych w porównaniu z policzkiem mężczyzny, po tymże właśnie tworze, znajdującym się na jego ciele. To chyba był policzek. Już sama nie wiedziała, jak to nazwać. Grunt, że aktualnie się tym nie przejmowała, a rączki z powrotem zaczęły molestować jego kark wraz z końcówkami kruczych kosmyków. - Ale to przecież nie ja tu zasługuję na tytuł najsłodszego, najśliczniejszego i najcudniejszego misiaczka na ziemiiiii~! Tylkooo... - przeciągnęła, jak gdyby chciała utrzymać go w napięciu oczekiwania na wynik jakiegoś nienormalnego konkursu piękności. Czy może raczej wystawy ps... zwierząt i potworów. Tak czy też inaczej, na razie miała tylko jeden jedyny werdykt do ogłoszenia. I na pewno na pierwszym miejscu contestu nie znajdzie się jej osoba, a... - ...Tyyyy! Uroczusio, prawda? Powiedz, że uroczusio!
Możliwe, że wyraz jej facjaty wskazywał na ogólne rozradowanie całą tą sytuację. Spotkanie z ukochanym, najulubieńszym (bo jedynym) panem i komplement już na samym tego spotkania początku, nie mówiąc już nawet o samej możliwości przytulenia się do niego w ten swój eukaliptusolubny sposób. Mimo wszystko błysk w złoto-brązowych ślepiach mówił sam za siebie. Musiał przyznać jej rację w tej sprawie, bo inaczej nie byłoby za kolorowo. Na razie jednak drobne usteczka utworzyły dziobek, który w następnej kolejności musnął podbródek Laydena. Jedna zauroczona loli - tyle wygrać!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.14 13:55  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Pozory to w sumie zabawna sprawa. Czasem pomagają, a czasem szkodzą. I oboje byli tutaj doskonałymi przykładami także tej rozbieżności. Mała, słodka panienka, której niejedna osoba by uległa. Mogłaby sobie owinąć wokół palca każdego, kto ma słabość do młodszych i słabszych. A później mogłaby grać nimi jak marionetkami, wszystko za sprawą swojego cudnego uroku. To ta korzystna strona. Do tego jej siła zapewne często jest niedoceniania, a to okropny błąd ze strony ewentualnego przeciwnika. A on? Ogromny, nieporadny, na pewno groźny i bezwzględny. Na takiego patrzy się krzywo, takiemu się nie ufa. Na niego przeciwnik od razu ruszyłby z pełną siłą, chcąc go zmiażdżyć. Niemal tak bezwzględnie, jak bezwzględnie się prezentuje. A on łagodny, niewinny. I co tu zrobić? Nic.
Chociaż potrafiłby być okrutny. To przecież nie tak, że nie. To zwyczajnie nie w jego stylu. Randy nie lubi krzywdzić innych bez potrzeby. Woli przebywać wśród istot żywych niż ich trupów. Nieważne czy mowa tutaj o zwierzęciu, człowieku, innej rasie lub roślinie. Wszystko co żywe jest na swój sposób piękne i on potrafi to piękno dostrzec. Tylko jemu na pięknie ujęto. Cóż, smutek.
Wysłuchiwał swojej podopiecznej z wyraźnym zadowoleniem. Niby aż taka słodycz go nie kręciła, ale w jej przypadku mógł znieść wszystko. W końcu jest jego małą kruszynką, prawda? Jego i na wyłączność. Mogła o tym nie wiedzieć. Jeszcze. Ale zdąży się przekonać, gdy przyjdzie co do czego, tak.
- Mhm... - zamruczał gardłowo, co w jego wykonaniu brzmiało bardziej jak terkot traktora. Ale też było na swój sposób miłe dla ucha. Bo jakby nie patrzeć, nie był traktorem. - Jasne, "uroczusio".
Nawet bez świadomości, że w przypadku nie przyznania jej racji zrobi mu jesień średniowiecza z dupy, zgodziłby się z jej słowami. Niekoniecznie musi myśleć tak samo, ale przecież może przytaknąć. Zresztą, to było oczywiste. Trudno, aby ktoś taki jak on, w ciele takim jak jego był z siebie zadowolony i mógł szczerze nazwać siebie "uroczusim". Nienawidził tej powłoki i wiedzieli to wszyscy, którzy zdołali go jakkolwiek bliżej poznać. Ale nie w tym rzecz. Odchylił nieco głowę, gdy drobne usteczka musnęły jego brodę. W odpowiedzi objął ją nieco mocniej, przygarniając do siebie silnym ramieniem. Mógłby ją zgnieść, mógłby jej zrobić naprawdę dużą krzywdę. Ze swoją siłą mógłby zrobić z niej krwawy mus. I wiedziała to. Oboje są niebezpieczni, nie tylko dla siebie nawzajem, ale i dla reszty świata. I tylko jedno wstrzymywało ich przed tym niepojętym okrucieństwem. Uczucia. Ale o jakich uczuciach mogłaby być mowa w tej relacji? Miłość to za wiele, przyjaźń to za mało. To wszystko było po prostu... osobliwe.
- Jak idą twoje interesy? - zapytał, przesuwając brzegiem palca wskazującego po jej delikatnym policzku. Właściwie to mało go to obchodziło, ale chciał utrzymać rozmowę. Hah, czuł się jakby trzymał w dłoniach porcelanową laleczkę. Taka mała, taka drobna, taka krucha.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.14 18:15  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Zapewne sama też uznałaby się za jego i tylko jego własność, gdyby miała do tego sposobność. A czym się ta sposobność objawiała? Nikt chyba nie miał pojęcia. Po prostu dotychczasowy tryb życia pochłonął ją tak bardzo, że przestała się w ogóle przejmować czymkolwiek innym i jakkolwiek zwracać uwagę na to, że ktoś mógłby wiązać z nią poważniejsze plany, chcieć ją zamknąć w piwnicy, czy naprawdę cokolwiek innego.
Nie, żeby coś, ale czy on właśnie próbował zwątpić? Zmrużyła podejrzliwie oczy, już szykując się do poczęcia marudnego monologu, jednakże okazało się, że wszystko jest w porządku. Uniosła kąciki ust tak wysoko, iż drobne ząbki wychynęły spomiędzy jej warg.
- No! I to to ja rozumiem! Uroczusio! - Czy dla niej było coś nieuroczusiego? Najwyraźniej tak, bo zaraz dowiemy się ciekawych rzeczy. Na razie jednak, w pełni zadowolona z wyników egzaminu potwora, poklepała go po masywnym łbie. Ona sama wcale nie uważała go za złego. Być może była jedyna w swoim rodzaju pod tym względem, ale i tak. Po prostu uważała, że każdemu trzeba dać pod pewnym względem szansę, nieprawdaż? Nawet w jego o...ku było widać, że wszystko jest z nim okej i że da się lubić, więc czemu miałaby nie spróbować. I co? Teraz jest szczęśliwą loli w szczęśliwym domu ze szczęśliwym potworkiem.
"Jak idą twoje interesy?"
"Interesy"... inte... ugh! - wzdrygnęła się.
- Beznadziejnie! - Odparła niemal natychmiast, piekląc się niezmiernie i nadymając policzki w naburmuszeniu. Brakowało tylko, żeby zaczęła walić piąstkami, gdzie popadnie i - ewentualnie - trafić nią w beznosową twarz cyklopa. - Sami nieuroczusi. No ja Ci mówię - nie-u-ro-czu-si!
Sprecyzowałaby, czy coś.
- No bo popatrz. Tutaj jakiś beznadziejny, tani pijak, który znalazł się w branży przypadkiem, tam przeokropnie muskularny chłopaczyna z buźką dziecka i... ugh, nie chcę wspominać o tym, co miał do zaprezentowania! A dalej jakaś płaska deska w uroczej sukience! Tylko JA mogę być płaską deską w uroczych sukienkach! ...prawdaaaa?
Nie. W tych słowach nie dało się wyczuć nawet grama groźby. Ani odrobinki, naprawdę. Zalatywało od nich wręcz niesamowitą słodyczą, a już na pewno od tego ostatniego. Być może i dziewczynka była strasznie naburmuszona, a może i nawet trochę zazdrosna o możliwość spotkania jej "dania do skosztowania" z Randym, ale... chyba jednak była pewna, że w tym wszystkim przecież jest najważniejsza. - A co Ty ostatnio robiłeś? - Mruknęła nagle, wtulając się jeszcze ciaśniej w jego tors. O ile to w ogóle było możliwe.
Więc, Randy, jak to jest zostać wyściskanym na śmierć przez chodzącego cukierka?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.14 16:41  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Jej uśmiech wywoływał u niego dziwne uczucie. Cieszył się z jej szczęścia, ot. Lubił patrzeć na jej słodką, roześmianą buźkę. Miał słabość do małych dziewczynek. I to nawet nie w niestosownym znaczeniu poprzedniego zdania. Nawet nie potrafił wykreować w głowie jakiegokolwiek bardziej seksualnego obrazu, w który byłaby zamieszana ta urocza istotka i jej słodkie, małe ciało. Jakiekolwiek zbliżenie z nią wyobrażał sobie jako krzywdę, której nigdy nie chciałby jej zadać. Wszystko jednak zależy od okoliczności. Ale nie o tym powinna być teraz mowa. To temat na inną okazję. Żółte oko spokojnie studiowało kąciki ust dziewczyny i ruchy jej warg, kiedy mówiła, a każde słowo rozbijało się echem wysokiego głosu w jego głowie. Zdawałoby się, że jej nie słucha, ale było wprost przeciwnie. Dokładnie rejestrował każde słowo, które opuszczało jej usta.
"Beznadziejnie!"
No i masz. Aż tak? Jakby mógł to ściągnąłby brwi, ale ma tylko jedną, więc nie wyszłoby tak, jak to sobie można wyobrazić. Zamiast tego zwyczajnie przechylił głowę na bok, lustrując ją ciekawskim spojrzeniem.
- Oczywiście, prawda. - momentalnie przyznał jej rację. Nie dlatego, że musiał, a dlatego, że chciał. Skoro mówiła, że jest w czymś jedyna to właśnie tak było. I dla niej i dla niego. Można by było odnieść wrażenie, że Randy przytakuje na każde jej słowo, ale to nie było prawdą. Po prostu lubił się z nią zgadzać, a łagodna natura nie pozwalała na ewentualne wykłócanie się, choć póki co nie musieli się sprzeczać ani razu. No i nie zapominajmy, że to ona była jego podopieczną, a nie odwrotnie. Wbrew pozorom to on miał większa władzę. A także siłę, co już dało się zauważyć gołym okiem.
- Jakieś typki próbowały mnie zaatakować, bo wyglądałem "podejrzanie". - westchnął. - Próbowałem im wytłumaczyć, że nie warto przywiązywać wagę do pozorów, ale kazali mi się zamknąć. W ramach obrony musiałem dać im trochę popalić. Kurcze. - pogładził się po masywnym karku. - Nie lubię jak inni się mnie boją, ale niestety nie miałem wyboru. W końcu uciekli przerażeni.
Nawet w jego słowach dało się wyczuć niechęć do przemocy. To niesamowite jak grzeczna może być istota o tak groźnej aparycji i aurze. Widać też było jak boli go, że losowe osoby się na niego rzucają praktycznie bez powodu, ale cóż zrobić? Tak już jest i tyle. Dawno temu zdołał się z tym pogodzić.
Jest trochę jak Shrek. Jego też nikt nie lubił. Na początku.
A kim byłaby Hitomi? Osłem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.14 21:58  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Jak zwykle była nieomylna. Czy może raczej - on z niej taką robił. Nie, żeby narzekała, ale było to czasami nieco dziwne, a przynajmniej mogło się tak wydawać. Jednakże naiwna natura drobiny nie pozwalała jej na jakiekolwiek oponowanie w stosunku do bezkonfliktowego nastawienia jej pana. Będzie chciał - wyrazi swoje odmienne poglądy. Najwyraźniej dla niego też była jedyną słodyczką.
- Chcieli Cię pobić!? C-co za kompletne impo... imp-... impertemotopotemenenenci! Bardzo dobrze, że im oddałeś! - Odparła oburzona zachowaniem sobie nieznanych chłopaków, jednocześnie nie mogąc zrozumieć sposobu myślenia Cyklopa. Westchnęła cichutko, nim drobne usteczka ponownie zetknęły się ze skórą policzka baranka o skórze potwora. - Właściwie, to... skoro szukali zaczepki, to nie powinieneś tak mówić. Zasłużyli na to, żeby ich stłuc. Wiem, że to niemiłe, jak się Ciebie boją, ale... - zamilkła na krótką chwilkę, po czym uśmiechnęła się pokrzepiająco i mruknęła coś rozkosznie, ale i kompletnie niewyraźnie zarazem.
"Nie powinno się tak robić."
Ja tylko wyrażam się na temat swoich zachcianek~.

- Ale wtedy jesteś tylko dlaaa mniee~. I nie muszę Cię nikomu oddawać.
Szkoda, że on musiał oddawać cię niemal każdemu, w dodatku co kilka minut. Powinien być bardziej stanowczy. Zaborczy. Egoistyczny. Powinien jakoś postawić na swoim i wbić jej do głowy, że nie powinna prowadzić takiego "biznesu". Bo była na to zbyt słodka? Bo wyglądała tak niewinnie, że ktoś mógłby zrobić jej krzywdę? Bo mimo wszystko jakoś tak chciałby ją zatrzymać przy sobie? Tego nie wiedziała. Ale mógłby jej tego zabronić. Bez problemu dałby radę chwycić ją wpół i zagrozić porachowaniem kości, jeśli nie podporządkowałaby się jego woli. Dlaczego nawet nie starał się jej ograniczyć? Ona też pewnie poczułaby się o wiele bezpieczniej, posiadając na liście praw jakiekolwiek zakazy i nakazy. Ale jak wolał. To on był tutaj panem, podczas gdy ona zajmowała jedynie stanowisko prostego, acz oryginalnego (bo jedynego~) niewolnika, takiego, który na głowie by stanął, byle tylko dostarczyć Monstrum rozrywki. Zapewne dałany radę zabawić go w każdy możliwy sposób, jaki przyszedłby mu do głowy. Choćby miała przypłacić życiem. No, ale to on tu rządził, co nie? Mógł równie dobrze pochwalić ją za wbicie mu noża w plecy.
I Hitomi nie mogłaby być Osłem. Jednak, co jak co, ale mimo wszystko - była kimś więcej, niźli jedynie przyjaciółką, nieprawdaż? Daleko było jej jednak do roli Fiony. Przynajmniej z jej perspektywy tak by się to malowało. No to może byłaby... Oślicą? Ośjoną? Cokolwiek, doprawdy. Chyba było jej tak wygodnie, więc nawet nie miało sensu jakiekolwiek polemizowanie, spekulacje... zresztą, to on tu był panem, tak? Nie miała najmniejszego prawa do jakiegokolwiek sprzeciwu. On miał ustalić jej rolę w swoim światku.
- Randy?
Oho. To ten ton na zaczepki. A już mieliśmy zakończyć tego posta słodką wzmianką o osłach.
- Przytulisz mnie tak mocnomocnomocnooo?
Srsly, dude?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 15:13  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Czasem zastanawiał się jakby to było, gdyby był nieco bardziej stanowczy. Nie tylko wobec innych, ale także wobec jego ulubionej, bo jedynej podopiecznej. Wszyscy by się go bali, nikt nie byłby w stanie mu się sprzeciwić. W końcu jest ogromny, nienaturalnie silny, ma niebezpieczną broń i ukryte pokłady agresji. Mógłby być po prostu postrachem. Rzecz w tym, że nie chciał. Jest z natury łagodny i bezkonfliktowy. Za życia był zwyczajnym mężczyzną z byłą żoną i małym dzieckiem, a teraz... stał się potworem. Czymś, czego ludzie i inne istoty unikają. Czymś, z czym od lat walczono. Nawet w historiach fikcyjnych. W filmach, w grach, w książkach. Stał się tym, co przez społeczeństwo uważane jest za zło i coś, co trzeba wytępić. I to mu nie pasowało. Nie chciał być kimś takim i nie chciał, aby inni go za takiego uważali, bo wtedy we wszystkich miałby wrogów. Łagodne zachowanie miało dawać dowód, że nie jest zły z natury. Niestety, pozory są cholernie silnie oddziałującym czynnikiem i nic nie da się z tym zrobić.
Mógłby wziąć ją w ryzy. Mógłby chwycić ją w pasie jednym łapskiem i unieść nad siebie, ściskając lekko, co zaowocowałoby przynajmniej pęknięciem jej drobnej miednicy. Mógłby zakazać jej wszystkiego. Odebrać wolność, własne zdanie i ogółem coś, co nazywa się prawami człowieka. Mógłby uczynić z niej prawdziwą niewolnicę i wykorzystywać na sposoby, które dotąd nikomu się nie śniły.
Ale nie chciał.
Po części widział w niej swoje dziecko. Podchodził do niej z nieziemską cierpliwością i zrozumieniem, zarazem obdarzając ją bezpodstawnymi pokładami, można by powiedzieć, że ojcowskiej troski. Tylko zgrzytała jedna rzecz. Nie był jej ojcem, więc nie mógł widzieć w niej jedynie bezbronnej lolitki i słodkiego dziewczęcia. Do tego jej praca pozwalała mu spojrzeć na nią z zupełnie innej perspektywy. I właśnie ten mały czynnik sprawiał, że momentami pragnął jej nie tylko jako małej dziewczynki, ale także jako dojrzałej panny. Zresztą, nie było przeszkód.
Jej słowa skomentował ciszą. Wiedział jakie ma podejście do jego zachowań. Czasami domyślał się co siedzi w tej małej głowie, którą mógł zgnieść między palcami bez większego wysiłku. Wypuścił powietrze przez wypustki w jego policzkach, co dla człowieka byłoby westchnieniem i spojrzał na nią uważnie. Dotyk delikatnych ust na zgrubiałej i sinej skórze był czymś niewiarygodnie miłym. Prawdopodobnie w największej furii ten drobny gest byłby w stanie go uspokoić. Czasem chciałby, aby coś takiego układało go do wiecznie niespokojnego snu.
- Nie mogę cię przytulić zbyt mocno, bo skończysz jako krwista breja. Wiesz o tym. - mruknął, ujmując jej wąską talię w swoje wielkie dłonie. Uniósł ją lekko i obejrzał dokładnie, badając spojrzeniem żółtego oka twarz i okolice obojczyków dziewczyny. Wtedy też przytknął ją do siebie w delikatnym, jak na niego, uścisku. Oczywiście, że to zrobi. Nie musiała nawet pytać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.14 8:39  •  Opuszczony budynek - Page 3 Empty Re: Opuszczony budynek
Jeśli on miałby być bardziej stanowczy, ona powinna z kolei stać się mniej pyskatą dziewczynką, skończyć z tym mało eleganckim biznesem i zostać jego utrzymanką. No, ale czemu nie? W sumie, to podobał jej się taki plan na życie. W końcu byłaby tylko przy nim, a on... cokolwiek. Grunt, że wyglądałoby to bardziej pozytywnie, niż wizja puszczalskiej lolity i jej bezradnego właściciela, który powinien ją wykorzystywać jako jedyny.
Cholera jasna, o czym ja w ogóle myślę?
Przecież Randy był tak cholernie niewinny, a ja tu jakieś nieludzkie rzeczy wymyślam. Że niby on? I pociąg do niej? Zapewne nasza królewna nie miałaby nic przeciwko, ale nie spodziewałaby się, że Monstrum w ogóle byłoby zdolne do posiadania takich obrzydliwych myśli w głowie. W jej mniemaniu cyklop był po prostu czystym, słodkim, niewinnym barankiem, przebranym za wilka w celu postraszenia trochę przechodniów. Nie pasowało jej to pod żadnym pozorem. Nienawidziła jego stosunku do świata, o czym już zresztą wspominałam. Był dla niej zbyt łagodny. Zbyt... po prostu wszystko w nim było "zbyt". Mogłaby się nad tym rozwodzić godzinami, ale z drugiej strony, paradoksalnie do jej zdania: "jesteś zbyt podobny do jagnięcia!"...
...nie przeżyłaby bez jego objęć. Chyba niczyje ramiona opatulone wokół jej drobnego ciałka nie były taką przyjemnością. Niczym nieprzyzwoitym. Po prostu rodzinnym, łagodnym, subtelnym gestem z jego strony. Może i nie traktowała go jak swojego krewniaka, ale byli ze sobą tak zżyci, że bez problemu można było ich z takowymi pomylić.
- Wiem. - Odparła krótko, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. Wyglądała w tym momencie, jak księżniczka urażona powątpiewaniem w jej niezbyt rozwinięte półkule. Jak zwykle - na krótko zaledwie. Już w następnej chwili, gdy tylko przygarnął ją bliżej, objęła masywny kark i zaciągnęła się zapachem potwora, którego paradoksalnie nie mogła tak nazwać. Martwił się o takie rzeczy, bał się własnej siły... był jak cholerny ideał przyjaciela i człowieka, a tu co? Chyba jeszcze długo będą ubolewać nad jego aparycją i możliwościami destrukcyjnymi. Chociaż... - Ale wiem też, że nigdy nie zrobiłbyś mi krzywdy. Twoje ciało też by tego nie chciało. Dlatego... - ucięła chwilowo, by móc odetchnąć, choć sama nie wiedziała, po czym takim - ...niezależnie od tego, jak mocno mnie przytulisz, nic mi nie będzie~. A nawet, jeśli - zrobisz to z miłości, o.
Niejednokrotnie wypominano jej ten niecodzienny charakter i podejście do życia, ale czasami potrafiła wręcz przejść samą siebie. Nadal uśmiechając się od jednego puchatego ucha do drugiego, zdawała się jeszcze bardziej naiwnie wierzyć w istnienie opcji z nie wyrządzeniem jej praktycznie żadnej krzywdy. Hitomi jednak wiedziała, że to nie tak miało wyglądać, ale nadal chciała sobie to wmawiać. Choćby za wszelką cenę. W końcu Cyklop był takim cukiereczkiem, że wręcz wymagało to od niej jakiejkolwiek wiary.

E... tak, ta beznadzieja. D:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach