Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 27.08.14 16:49  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Szpony zadrapały o spróchniałe deski. Smukła, czarna postać wpełzła do wnętrza starej chatki przez okno, taszcząc w pysku bezkształtną kępę piór i kości, które rzuciła zaraz na podłogę, gdzie ze stłumionym gruchotem rozleciały się i to, co kiedyś było zapewne jakimś ptakiem, teraz nie przypominało już niczego.
Zanurzyła nos w piórach, rozgarniając je na boki, wybierając kilka marnych kości, które odkładała obok. Kiedy już je rozdzieliła, chwyciła pióra w pysk i zaniosła do pomieszczenia, które niegdyś zapewne służyło jako sypialnia, teraz natomiast jako legowisko. Wypluła pierze na stos liści, futra i mchu, by powrócić do poprzedniego pomieszczenia, gdzie czekały na nią te marne kości. Splunęła na nie jadem, po czym usiadła obok, czekając, aż zrobią się chociaż trochę miększe.
Słońce grzało niemiłosiernie, zabijając wszystko. Nie było na co polować. Nie było nawet szczurów, czy sępów. Kilkugodzinne wędrówki w poszukiwaniu pożywienia nie dawały żadnych efektów. Nie było wątpliwości, że jeżeli dalej tak będzie, to w końcu padnie. Może i kości mogły zapełnić żołądek i ukoić ból, ale nie dostarczą jej składników odżywczych, a co ważniejsze, wody.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.14 18:18  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Trzeba w końcu poszukać miejsca do zamieszkania, albo chociaż jakiegoś pożywienia. 1488 szła spokojnie, ze spuszczonym ogonem. Uszy miała postawione przed siebie, by wszystko dokładnie usłyszeć. Nie miała ochoty na walkę, ani rozmowy. Dziś był jej dzień lenia, więc miała zamiar po prostu się położyć i napełnić brzuch czymkolwiek. Dawno nie jadła nic porządnego, tylko jakieś resztki czy odpadki z śmietnika. Nie miała gdzie mieszkać, więc jej białe futro było ubrudzone ziemią, trawą i krwią, co w połączeniu dawało ciekawy zapach. W sumie to Kei nie miała co z sobą zrobić. Żadnej ofiary, walki, rozlewu krwi, jedzenia. NIC! Rozglądała się na boki, po czym wlepiła wzrok w drzwi wejściowe, którym w zasadzie nie było. Niezbyt zadbany budynek, skoro nawet dach był rozwalony, ale może ma jakieś miejsca, które ochronią przed deszczem czy słońcem.
Wilczyca ostrożnie weszła do środka, od razu starając się złapać wszystkie zapachu, jakie panowały w tym miejscu. Dzięki temu wiedziała, że nie jest tutaj sama, a już po chwili ujrzała jakąś istotę, zajadającą się kośćmi. Mniaaam. Sam ich zapach sprawił, że w brzuchu jej zaburczało. Przełknęła ślinę, nie mogąc doczekać się jakiegoś posiłku. Oblizała kły, po czym zbliżyła się nieco do samicy. Uniosła wysoko głowę, wciągając do nozdrzy jej zapach, a potem jakby nigdy nic zaczęła się rozglądać. Może jest tu coś do żarcia, albo picia. Zauważyła, że wyżej są jakieś półki, ale jako wilk tam nie sięgnie, więc co zrobiła? Całkiem proste. 1488 przyjęła bardziej ludzką formę. Szybko związała długie, białe włosy w kucyk, wciąż nie odzywając się do nieznajomej. Miała ją teraz w czterech literach. Przywaliła nos do szafki, próbując wywąchać zawartość. Niestety jej zwierzęce geny są silniejsze niż ludzkie. Drapała drzwiczki, próbowała otworzyć zębami, aż w końcu skapnęła się po co ma dłonie i chwyciła za klamkę. TAAK! Żarcie! A dokładnie jakaś stara karma dla psów w puszkach, ale zawsze coś. jakoś udało jej się to otworzyć. Zanurzyła dwa palce w mięsnej papce, po czym włożyła je do ust. Aż uszy jej się trzęsły.Tak dawno nie jadła czegoś takiego. Zamachała ogonem z radości. Kompletnie zapomniała o Zarazie, która zapewne była jeszcze głodna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.14 19:12  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Mistrz Gry.
Keiteki Nara już od jakiegoś czasu mogła poczuć lekkie bóle brzucha i głowy, które na dłuższą metę nie sprawiały jej jednak zbyt poważnych problemów. Dopóty, dopóki kroczyła przez świat na czterech białych łapach, racząc każdą napotkaną duszę spojrzeniem zwierzęcych ślepi. W chwili, w której na powrót starała się przybrać ludzką formę organizm zareagował okropnie. Ból piorunem rozprzestrzenił się wzdłuż kręgosłupa, docierając do każdego mięśnia, każdego możliwego nerwu i komórki, sprawiając, że jej ciałem wstrząsnęły spazmy cierpienia, jakie wyrywało powietrze z płuc, mąciło w umyśle, odbierało wzrok, ściskało swą żelazną łapą za żołądek i serce. Skóra dawała wrażenie, jakby zostawała żywcem odrywana od tkanek. Ten krótki moment zdawał się wiecznością dla kogoś, kto miał wrażenie, że jego głowa wypełniona była masą kawałków potłuczonego szkła, ocierających się o siebie za każdym razem, gdy tylko Keiteki poruszała czerepem.

Oszałamiający ból trwać będzie dwa posty, silny kolejne pięć, a po tym zostanie lekkie odrętwienie mięśni i Keiteki będzie się kręcić w głowie. Od tego czasu postać ludzka Nary prezentuje się tak.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.14 19:15  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Wchodzić sobie tak po prostu na JEJ teren? Zajęta patrzeniem na kości, pożerane przez jad, nie zwracała większej uwagi na to, co dzieje się w otoczeniu. Z resztą od dawna nikt się tu nie zapuszczał. Nikogo nie było ani w pobliżu, ani w ogóle na całej tej gównianej pustyni. Być może opuszczenie jej i udanie się w jakieś lepsze, bardziej urodzajne miejsce byłoby dobrym pomysłem, jednak coś kazało jej zostać tutaj, w rozwalającej się chatce, w swym zatęchłym legowisku.
Chwyciła jedną z kości, która tylko chrupnęła jej w zębach. No tak. Ptak, puste w środku, nawet nie było sensu rozpuszczać. Tylko niepotrzebnie zmarnowała płyny. Jedno kość, druga, błoga rozkosz zapełnionego żołądka. Pogrążona w nim, nie usłyszała zbliżających się kroków. Dopiero kiedy intruz postawił łapy na drewnianej posadce, przerwała pałaszowanie, nastawiając uczy, wbijając spojrzenie w wilka. Wilk, biały, żywy, samica, również wyglądająca na zagłodzoną. Źrenice bestii w jednej chwili zwęziły się do rozmiarów szpilek, długie uszy cofnęły w tył, a mięśnie napięły się, gotowe do ataku. Jednak ku jej zdziwieniu, kundel nie rzucił się na nią, ani nie próbował zabrać jej tych marnych kości. W sumie nawet jakby spróbowała, to zaraz by się przekręciła. Chyba, że była odporna na trucizny.
Zaatakowałaby ją, jednak była słaba i samo podniesienie się z ziemi sprawiało jej problemy. Dodatkowo nie miała już praktycznie jadu. Ta ilość jaka jej została, wystarczyłaby tylko na jakieś zawroty głowy, czy inne takie niegroźnie dolegliwości. A wystrzyknięcie jej, oznaczałoby utratę kolejnych, tak drogocennych płynów. Obserwowała uważnie dziwaczną istotę, cały czas mając się na baczności. I wtedy stało się. Jej zdziczały umysł nie potrafił pojąć, co zrobiła biała, ale nagle całe powietrze wypełnił zapach pożywienia. To wystarczyło. Zebrała się na siłach, zmotywowana pożywieniem i śmignęła ogonem, podcinając nogi zmiennokształtnej, rzucając się w jej stronę, by chwycić puszkę w pysk. Wystarczył jeden, szybki ruch języka i zgarnęła większość karmy z pojemnika, szybko ją połykając. Nie bawiąc się w dokładne wylizywanie, musiała zająć się intruzem. Wyprostowała się, upuszczając puszkę, patrząc w oczy wilczycy, by po chwili wydać z siebie gniewny ryk, śmigając ogonem na boki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.14 23:11  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
BAH! 1488 wylądowała na ziemi, nawet nie miała jak obronić swojej puszki, z którą planowała już ślub, więc Zaraza mogła sobie teraz planować dalsze życie z psim żarciem. Smutne jest to, że nawet pożegnać się nie zdążyła, no ale takie życie. Teraz bardziej sparaliżował ją ten cholerny ból. Ledwo potrafiła to wszystko wytrzymać. Nawet myśleć nie potrafiła. Wszystko zastępował ten piekielne cierpienie. Najgorsze jest to,że Nara nie wiedziała co się z nią dokładnie dzieje. Czyżby ufo porywało ją na swoją planetę? Albo obcy chce wydostać się z jej ciała? Wilczyca próbowała wziąć się w garść i wstać, jednak nie potrafiła. Gdy tylko próbowała wziąć głębszy wdech, czuła jak rozrywa jej płuca. Mogła tylko leżeć i czekać na zbawienie, a był jeszcze jeden kłopot. To coś co stało niedaleko niej i wydało z siebie gniewny ryk.Co to ma do cholery być? Ta tu zdycha, a ona chce się bić? Litości kobieto!
Ta chwila trwała wieczność. Kei spojrzała na Zaraze, by dokładnie się jej przyjrzeć. Wcześniej miała ją w czterech literach, ale teraz stała się obiektem ciekawszym niż ściana czy sufit (to komplement jakby co). Zerknęła na puszkę leżącą na ziemi. Chciała coś powiedzieć, jednak niezbyt potrafiła. Czuła okropny ścisk w gardle. Z trudem wyciągnęła rękę przed siebie, by ją obejrzeć. Była bardziej... Wilcza. Znaczy miała futro i długie pazury, a smukłe palce były... No dalej smukłe. Czuła, że ma dłuższy ogon i uszy, ale coś jeszcze, tylko... A no tak! Zamiast twarzy miała pysk! Ale to zabawnie brzmi. To było dziwne, czyżby jej transformacja była klęską? Nie udało jej się zmienić w człowieka. No znaczy była bardziej ludzka niż w formie zwierzęcia, ale kiedyś tak nie było. 1488 w ogóle nie ogarniała tego.
Dobra czas się podnieść. Kei obróciła się na brzuch, po czym podparła się na łokciach i kolanach. Cholernie ją to bolało, ale musiała jakoś dać sobie radę. Ona nie należy do tych słabych dziewczyn, które płaczą bo złamał im się paznokieć. Niestety wilczyca potrafiła tylko usiąść i to z trudnością. Wzrok wlepiła w swój ogon, a z kieszeni wyciągnęła paczkę papierosów i zapalniczkę. Dla nich to nawet może zginąć. Próbowała wywołać ogień, jednak nic z tego. Miała za mało siły. Nie była w dobrym stanie. Głowa bolała najbardziej. Gdy tylko próbowała nią poruszyć, czuła jakby mnóstwo kawałków szkła ocierało się o siebie. Jej ślepia były szklane, jakby miała się zaraz rozpłakać, ale nie! Ona była silna i nigdy nie uroni łzy.
- Mogłaś powiedzieć to bym Ci dała drugą puszkę - zwróciła się do nieznajomej. Jej głos był ochrypły i ledwo słyszalny, z lekką domieszką bólu. I co teraz? Kei glebła na pysk, który przeszył ją serią igieł. Już nie miała nawet sił by siedzieć. Ułożyła się wygodnie na ziemi, po czym spoglądała w sufit, próbując wytrzymać. Zaciekawiła ją też towarzysząca osóbka. Zerknęła w jej stronę, lecz wzroku na niej długo nie utrzymała. Prościej i mnie boleśnie było patrzenie w górę. W głowie szalały jej najróżniejsze myśli. A co jeśli to jej ostatnie chwile w życiu? Już nigdy nie zobaczy puszki psiego żarcia, ani nigdy już nie zapali papierosa. To przecież straszne. Ta nikotyna to sens całego życia. Te chwile gdy delektujesz się dymem, zapominając o reszcie świata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.08.14 2:07  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Stała nieruchomo niczym posąg, wpatrując się w wymordowaną, leżącą przed nią. Starała się najwyraźniej podnieść, ale coś niezbyt jej to wychodziło. Zapewne Charlotte stwierdziłaby, że na jej pysku maluje się ból, jednak Zaraza... Zaraza była zwierzem. Zdziczałym zwierzem. A mówić do niej, to tak jak do ściany. Wciąż rozpoznawała większość słów, lecz były one zamazane, a co ważniejsze - nieistotne. Dużo ważniejsze były samo zachowanie białej, która padając na ziemię, tylko potwierdziła, że jest słaba.
Podczas gdy wilczej wirowało w głowie, Zaraza podniosła się i zbliżyła, by przycisnąć jej pierś, swą łapą do ziemi. Gardłowy warkot rozszedł się po pomieszczeniu, podczas gdy z gracją węża, jej szyja zniżyła się, tak, iż pysk zawisł raptem centymetr nad jej szyją. Uchyliła go, ukazując rząd ostrych kłów, wysuwając język, by przejechać nim po skórze swej towarzyszki. Łatwa zdobycz. Wystarczyłoby przegryźć jej gardło i po wszystkim. Mogłaby się najeść i uzupełnić braki płynów. Na samą myśl o słodkiej, szkarłatnej posoce, jej ogon drżał lekko. Dlaczego więc jeszcze tego nie uczyniła? Dlaczego nie wgryzła się w jej szyję, rozrywając tętnice? Dlaczego krew nie prysła jej w pysk? Dlaczego nie pożerała jej trzewi? Schowała język i zamknęła pysk, przenosząc spojrzenie na oczy swej towarzyszki. Ta niewielka, ludzka część, wiedziała dlaczego. To stworzenie umiało robić jedzenie z tych okrągłych rzeczy. I skoro tak, to musiała to wykorzystać. Ale póki biała była otumaniona bólem, nie było z niej pożytku.
Czarna zeszła znad Kei, stając na tylnych łapach, przednimi sięgając do górnej szafki, gdzie kryło się więcej tych śmiesznych cosiów. Zgarnęła je wszystkie i strąciła na ziemię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.14 22:15  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Nie powinno Cię tu być, mój mały... Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
Oczywiście, że zdawał. Brodząc po kostki w piachu, wciąż zaciskając palce na fajce, która już dawno wygasła, parł przed siebie, nie zważając na to, że już dawno zgubił buty, a podkolanówki do niczego się nie nadawały. Cholera, strasznie je lubił. Sprawiały, że wyglądał jeszcze bardziej dziewczęco. Że też musiał je zniszczyć w tak bezsensowny sposób...
Nikt by nie płakał, gdybyś nagle zniknął. Nikt Cię nie potrzebuje, przecież wiesz.
Wiedział o tym doskonale. Od zawsze był nikim, żyjąc jedynie ze sprzedawania własnego ciała. Nie miał za grosz szacunku do samego siebie. Do tej pory jednak mu to nie przeszkadzało. Póki miał klientów, było cudownie. Póki był kochany, choćby przez jeden wieczór, było doprawdy wspaniale. Nigdy nie spotykał się z odmową. Nawet jeśli już wyszło na jaw, że tak naprawdę niewiele ma do zaoferowania. Nawet wtedy jego klienci rżnęli go, w bezsilnej złości. Ale jednak, robili to. A dziś?
Nie miał pojęcia, jak w ogóle mogło do tego dojść. Przecież już nie pierwszy raz podrywał bogatych facetów, sypiał z niejednym łowcą, więc co poszło nie tak? Och, gdyby medalion działał jak należy..! Gdyby mógł sięgnąć wgłąb jego duszy, z pewnością znalazłby sposób. Cholerna, bezużyteczna kupa złomu!
Ze złością zdarł medalion z szyi i rzucił nim przed siebie. Wisiorek odbił się od ściany stojącego nieopodal budynku i upadł na ziemię. Dopiero wtedy chłopak uświadomił sobie, co zrobić. Ze zgrozą w oczach podbiegł do miejsca, gdzie upadł medalion i, drżącymi rękoma, podniósł go z ziemi.
- Nie, proszę.. Tylko nie to, niech będzie cały, niech będzie cały, błagam... Tylko nie to... - Z jego ust wyrywały się kolejne zrozpaczone jęki, gdy gorączkowo próbował otworzyć medalion. W końcu udało mu się, a ze środka wypadł list i zaschnięty płatek róży. Zwierciadło, cudem, ocalało...
Odetchnął z ulgą, przyciskając medalion do piersi. Z jego oczu znów popłynęły łzy. Podniósł list i płatek róży i ponownie schował do medalionu, zawieszając go sobie na szyi. To nie była jego wina, że nie działał. Nie zrobił nic złego, zwierciadło wciąż było w jednym kawałku. Najwidoczniej Eveline przestała go kochać...
- To niemożliwe. Nie-mo-żli-we. Ona wciąż mnie kocha, słyszycie? Wciąż mnie kocha! - Krzyknął w przestrzeń, sobie tylko znanej osobie. W jego głowie znów rozpętała się burza. Z szaleńczym chichotem powlókł się do środka budynku, zaszywając się gdzieś w kącie. Tuląc do piersi medalion, wciąż chichotał, a z jego oczu płynął nieprzerwany potok łez.
- Tak, mamusiu. Wciąż mnie kochasz, prawda? Kochasz swoją śliczną córeczkę, swojego aniołka, prawda? Tylko ty jedna mnie rozumiałaś. Tylko ty wyciągnęłaś do mnie rękę... Ah~! Ale przecież ciebie już nie ma! Oj, jaka szkoda~!
Pusty śmiech niósł się echem po pustyni.. O ironio~!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.14 23:17  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Pop.
Gdzieś w oddali dało się słyszeć dźwięk pękającego balonika nadmuchanej gumy do żucia, a wraz z nim pisk podeszwy jednego z tego rodzaju butów, który jest nieśmiertelny i pasujący zarówno do hipsterów, swaggerów, jak i do nieszczęśliwych emo dzieci po przejściach. A skoro już o hipsterach mowa, to naszego grona można dołączyć także meneli z żywota, a nie tylko ze stylu, bo - bądźmy szczerzy - oni także łapali za ten typ obuwia. Tenisówki raz po raz lądowały na podłożu i znów odbijały się od niego, co jakiś czas szurając, a raz na jakiś okres wydając z siebie irytująco wysoki dźwięk udowadniający antypoślizgowość tej taniochy, kiedy tajemnicza postać nadciągająca niewątpliwie w stronę Tiago (choć wtedy sam misterny stalker nie wiedział, że znajdzie tam dziecinkę) dreptała po zmoczonym bruku, o ile tak można było nazwać to, po czym stąpano w Desperacji.
Pieprzony dom morderców, gwałcicieli i wszelkiego plugawstwa. Powinien na nich splunąć, gdyby tylko miał odpowiednio wiele odwagi i rozumu, by w ogóle ich za złych uznać.
Ale nie miał, więc zajmijmy się z powrotem jego wędrówką. Nie znalazł się tu przypadkowo, o nie. To na pewno sam los zechciał, aby Jason akurat w tym momencie skręcił w złym kierunku po raz nie wiadomo już, który, choć wszelkie badania dowodziły, iż jasnowłosy wcale nie miał jakichś wielkich problemów z orientacją w terenie. Wręcz przeciwnie - z tą było u niego całkiem dobrze. Najwyraźniej Matka Natura chciała mu tym zrekompensować deficyt inteligencji. No, ale każda maszyna się kiedyś psuje. Ze zdolnościami zapewne było tak samo, bo zielonooki właśnie się wypalił.
A teraz lazł bez celu w nikomu nieznanym kierunku, nucąc coś pod nosem i strzelając balone pociski z jamy ustnej, jak gdyby nigdy nic. Uśmiechał się, przeżuwał swój truskawkowy smakołyk i wydawał się być całkowicie niewzruszony swoją beznadziejną sytuacją.
Pop.
Brzmienie gumy balonowej stało się wyraźniejsze, a kroki Tiago mógł (lub mogła, jak mu pasowało bardziej~) już usłyszeć bez mocniejszego wytężenia słuchu. Zresztą, Wymordowany nie zwracał na niego najmiejszej uwagi - a przynajmniej w tamtym momencie - więc nawet nie starał się pozostawać dyskretnym. Po prostu go wyminął, będąc właściwie kilka metrów dalej, kiedy nagle wszystko ucichło. Zerknął ciekawsko przez ramię, a jego morskie tęczówki badały beznadziejne odgłosy, których nie potrafił nawet określić. Nie wiedział, czy to łkanie, śmiech, zwykły oddech drugiej osoby, czy po prostu gleba nagle nabrała kaprysu do jakiegoś wydania niekontrolowanego skrzypnięcia albo innego niezbyt artykułowanego dźwięku. Mimo wszystko, spojrzeniem napotkał coś, co zdawało się rozwiązywać sprawę, nawet, jeśli nie miało okazywać się jej przyczyną. Odwrócił się na pięcie, tym razem zachowując stuprocentową ciszę, próbując zostać w miarę niezauważonym. Nie wiedział, na ile to możliwe, i czy... dziewczyna? już go nie dostrzegła, ale nadal miał ten swój nienormalny plan.
Pop.
Tiago mógł usłyszeć tuż przy swoim uchu, tym razem wyczuwając także sztuczną woń truskawkowego aromatu smakowego, który sam w sobie był tak morderczym konserwanem, że aż człowieka by przyprawił o dodatkowe lata przydatności do użytkowania. Kyle stał tuż przy nim/nad nim/pod nim... dobra, przesadziłam. Grunt, że jego morda wylądowała tuż obok Człowieka, a nim ten zdołał wykrztusić słowo, nasz mały dzikus już zdołał wykrztusić z siebie pierdyliard przemyśleń, głównie bez ładu i składu, w jakimś łamanym angielskim, potem przechodzącym na obrzydliwą, niezrozumiałą japońszczyznę, a następnie już nieco bardziej jasną, która zakończyła całą wypowiedź:
- Krótko mówiąc: zabłądziłaś, dzidzia, przyturlali Cię tu Arabowie, czy po prostu wyrosłaś z podziemia?
E... tak. Ten tekst miał być zabawniejszy, przepraszam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.10.14 13:50  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Sam, sam jak palec, kulił się w kącie, ściskając w palcach medalion. Krawędzie metalu wbijały mu się w palce niemalże do krwi, jednak nie przejmował się tym. Najważniejsze, że zwierciadło było całe. Wciąż nie zatracił siebie, więc jest jeszcze szansa, że jakoś sobie poradzi, że wróci moc i wszystko będzie dobrze. Znów będzie najlepszą dziwką w Desperacji, czy nawet w całym mieście. Znów nie będzie miał sobie równych, zarówno wśród chłopców, jak i dziewcząt. Był przecież najlepszy.
Tak naprawdę to nic nie znaczysz. Jesteś kawałkiem gówna przyklejonym do podeszwy.
Schował głowę w ramionach, a jego drobnym ciałem wstrząsał szloch pomieszany ze śmiechem. Wiedział, jaka jest jego wartość, zdawał sobie z niej sprawę już w chwili narodzin. A jednak łudził się, że kiedyś stanie się wartościowym człowiekiem, takim, jak Eveline. Chciał, żeby była z niego dumna... Tyle że gdzieś po drodze po prostu się pogubił...
Już pierwszy odgłos, który poniósł się echem po budynku, wyrwał go ze swoistego stanu emocjonalnego, w jakim się znajdował. Wciąż chichocząc, przyglądał się nowo przybyłej istocie, zastanawiając się, co ktoś taki jak on może tutaj robić. To nie było miejsce odpowiednie dla dzieci.
Więc co ty tu robisz?
Zachichotał jeszcze głośniej, pociągając nosem. Pospiesznie otarł łzy, by lepiej widzieć intruza. Cały czas obserwował ruchy chłopaka, jak szedł niespiesznym krokiem, niemal mijając Tiago, gdy nagle zatrzymał się, jakby coś zobaczył. O tak, chodź tu, mój mały. Tiago dobrze się tobą zaopiekuje... Oczywiście, udawał, że go nie zauważył, by było jeszcze zabawniej, gdy nagle ich twarze znalazły się zaledwie parę centymetrów od siebie. Nienaturalny zapach truskawek wdarł się do jego nozdrzy, przypominając, że już dawno nie miał nic w ustach. Wpatrując się w dzieciaka niemal jak w obrazek, nawet nie skupiał się na tym, by go zrozumieć. Jego myśli momentalnie zaczęły krążyć wokół gumy znajdującej się w ustach nieznajomego. Cóż zrobić, był naprawdę głodny...
Nagle potok słów jakby się urwał, a chłopak najwyraźniej oczekiwał jakiejś odpowiedzi. Przez chwilę gapił się na niego z lekko otwartymi ustami, usiłując sobie przypomnieć, o co mu mogło chodzić, jednak bezskutecznie. Jak mógł przypomnieć sobie coś, czego w ogóle nie usłyszał?
Uśmiechnął się więc czarująco, po czym wyciągnął dłonie w stronę nieznajomego. Delikatnie położył je na jego policzkach, by w następnej chwili złączyć razem ich wargi w czułym pocałunku. Musiał to zrobić. Nie mógł się powstrzymać, by go nie pocałować. Był cholernie głodny, a guma truskawkowa tylko go kusiła. Nie obchodziło go to, jak zareaguje, czy w ogóle zareaguje w jakiś sposób. Po prostu chciał go pocałować, poczuć smak truskawek na swoich wargach... Och, jak dawno nie jadł tych słodkich owoców!
- Słodki jesteś... - Wymruczał, odsuwając się od niego. Puścił mu oczko, uśmiechając się figlarnie, po czym oblizał wargi, by jeszcze raz poczuć ten słodki smak, który jedynie dodatkowo go pobudził, uświadamiając, jak był cholernie głodny. Na razie postanowił to jednak zignorować. Jak dobrze pójdzie, to może za jakiś czas coś zje... Kto wie, kto wie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.10.14 22:08  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Te dźwięki były przerażające. Młodzik miał wrażenie, jak gdyby zaraz miały mu wybuchnąć uszy, niczym podczas uruchomienia kombajnu tuż przy bębenkach, o ile takowy w ogóle zmieściłby się w usznej dziurce, co w sumie było niemożliwe nawet w przypadku olbrzymiego słonia. No, ale co kto lubi, nie możemy nikomu do głowy zaglądać. Tak, czy inaczej, nie potrafił dłużej zdzierżyć tego cholernego chichotu. Przyprawiał go o gęsią skórkę, a także z niewiadomych przyczyn o niewielki stopień irytacji, którą wyładował niemal natychmiastowo, zwyczajnie zwiększając intensywność ruchów żuchwą, przez co wyrwało mu się ciche mlaśnięcie.
Najwyraźniej nic to nie robiło dziecinie, do której się zbliżał, więc wykorzystywał sytuację, jak mógł. Po prostu. Zachodzenie innych znienacka należało do jego hobby, więc mógł odczuwać pełną...
Żadną satysfakcję. Po minie Tiago mógł szybko wywnioskować, że dziewojochłop jedynie pozorował, że nie zwracał uwagi na obecność zielonookiego. Na jego (nie)szczęście Wymordowanego wcale nie zraziło to małe oszustwo, a nawet i nieśmiertelne kapcie-... to jest, to nagłe posunięcie z jego strony, które zdawało się kompletnie nie mieć sensu.
Kto by chciał w ogóle całować taką zakutą pałę?
Przez pewien czas nawet nie reagował. Po prostu stał tak, ostro zgarbiony, z subtelnie rozchylonymi wargami, podczas gdy przeżuty przysmak wypadł mu z jamy ustnej na ziemię, wpatrując się w przestrzeń, jak oniemiały. Właściwie, przez ten moment był oniemiały. Zamrugał kilkukrotnie, właściwie nie dając poza tym żadnego sygnału świadczącego o ciągłym toczeniu się jego żywota, nim potrząsnął wreszcie głową i zacisnął usta, jak gdyby wielce się nad czymś zastanawiał, co okazało się być jego wspaniałością w momencie, w którym przeczesał majestatycznie swoje cienkie blond kosmyki, niczym prawdziwy supermodel reklamujący produkty do włosów pierwszej klasy, ustawiając się w faraońskiej pozie wykrocznej, a także zniżając głos, gdy wykrztusił:
- To nie ja, to moja Hubba-Bubba. - Zachował pełnię powagi, a w jego oczach pojawił się błysk satysfakcji na miarę tego, który metodą nakładania efektów specjalnych dodawali do aparycji aktorów wredni reklamotwórcy, próbujący nakłonić konsumentów do kupna ich produktu. Opętany strzelił knykciami, jak gdyby z odruchu, po czym wbił dłonie w kieszenie spodni, wciąż nie spuszczając wzroku z młodzieńca. - Chcesz jedną?
Tak, dokładnie. Najwidoczniej nic nie robił sobie z całego tego zbliżenia. Niestety, był zbyt niedorozwinięty, żeby jakoś głębiej się tym przejąć. Gdyby Tiago choć przez chwilę pomyślał i przyjrzał się wyrazowi jego twarzy i temu, jak łatwo wyczytać wszystko z pozornie tylko inteligentnych oczu, dotarłoby do niego, że jego to można by nawet ebolą zarazić, a on pomyślałby, że właśnie zaledwie dźgnięto go palcem pod żebra, czego na dobrą sprawę by w ogóle nie poczuł. Na razie jednak Kyle miał dzień dobroci dla istot ludzkich - ułożył dłoń na czuprynie swojej nowej "towarzyszki", okazując się niezwykle wspaniałomyślnym błaznem ze śrubkami.
- Nie powinno się całować nieznajomych, królewno. To dość problemowe. Mogłabyś złapać jakieś zarazki. - Rzucił zaczepnie, podsuwając owej królewnie opakowanie gum do żucia, tak z uprzejmości, żeby się jednak dzieciak poczęstował. Jak aż tak mu podszedł ten smak, to niech się przecież nacieszy. - No? To skąd się tu wzięłaś?

Meh, jest mega debilny, ale aktualnie ciągle mnie coś rozprasza :c
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.14 18:20  •  Opuszczony budynek - Page 4 Empty Re: Opuszczony budynek
Oczywiście, że nie robiło wrażenia! Jak w ogóle miałoby? Chłopak przecież w ogóle nie był straszny, a to jego nerwowe żucie gumy sprawiało, że był jeszcze bardziej zabawny. Wciąż chichocząc, przyglądał się mu, jak wpatruje się w niego swoimi niesamowicie zielonymi oczętami, a blond grzywka opadała mu na czoło. Aż go korciło, by do niej sięgnąć i odgarnąć mu ją z oczu, bo z pewnością mu przeszkadzała. Może nawet pożyczy mu jedną ze swoich wsuwek...
Póki co jednak miał inne sprawy na głowie niż wsuwka tego słodziaka. Ach, był taki niewinny, taki uroczy! Jakże Tiago chciałby taki być! Niestety, jego niewinność już dawno została zabrana, pozostawiając po sobie jedynie ból pewnej strategicznej części ciała i całą masę blizn. Ale nie przeszkadzało mu to zbytnio. Wciąż wyglądał na tyle niewinnie, by wciąż jakoś sobie w życiu radzić. Problem będzie, gdy zniszczy swoje ciało do tego stopnia, że już nikt się nim nie zainteresuje. Ale na to się nie zapowiadało.
Oszołomienie chłopaka dopełniało jedynie obrazu uroczego, niewinnego dzieciaka. Tiago zachichotał jeszcze raz, delikatnym ruchem zamykając mu usta, z których wypadła przeżuta guma do żucia o słodkim smaku truskawek. W powietrzu jeszcze przez chwilę unosił się jej aromat, dodatkowo pobudzając apetyt chłopaka. Powstrzymał się jednak przed porwaniem jej z ziemi. Aż tak zdesperowany to nie był.
Słysząc jego odpowiedź, jak i powagę godną aktorów reklamowych, zaśmiał się czystym, dziewczęcym śmiechem. Chłopak naprawdę go rozbawił. Wciąż chichocząc odgarnął kosmyk swoich włosów i założył je za ucho, skinieniem głowy przystając na jego propozycję. Lepsza guma niż zupełnie pusty żołądek...
- Gdyby tak było, już dawno gniłabym pod ziemią. W najlepszym wypadku. - Puścił mu oczko, wyciągając dłoń po gumę. Rozwinął ją z papierka, rzucając go gdzieś na ziemię. Włożył gumę do ust i przymknął z przyjemnością oczy, a z jego ust wyleciało ciche westchnienie, gdy słodki smak zalał jego kubki smakowe. To nie było prawdziwe jedzenie, ale choć na chwilę zagłuszyło nieprzyjemne uczucie głodu, które go męczyło do tej pory.
- Przyszłam. Tak jak i Ty zapewne. Chyba że umiesz latać? - Spojrzał na niego badawczo, z tajemniczym uśmiechem. Nie wyglądał jej na anioła, choć z taką twarzą wszystko było możliwe. Wyglądał naprawdę niewinnie, co tu dużo kryć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach