Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Nie był osobą, która odmawia pomocy jeśli jest uzasadniona. Gdyby nie miał kto mu pomóc, lub osoby od tego były zajęte poważniejszymi przypadkami, przeżyłby bez jakiegoś większego marudzenia. To nie tak że skoro ma Sai, to teraz na każdy ból jęczy, ej. Jeśli to odczucie przebija się przez jego wysoki próg bólu tak intensywnie, nie jest to coś co zwyczajna osoba by zniosła tak spokojnie jak zaciśnięcie zębów i cięższy oddech.
- Oj tak, twój kojący dotyk jest tak miły. Czasem mam jeszcze inny mięsień, który potrafi się nieprzyjemnie mocno napiąć. Być może będziesz mi mogła i z nim pomóc. - Pomimo odczucia jakby prasowano mu ramię wciąż trzymał się go ten humor, jakim w tej chwili raczyli się wzajemnie co jakiś czas Sai i On. Uśmiechnął się, spodziewając raczej szybkiej kontry na to.
Oj, oj. Gdyby ktoś z zewnątrz ich usłyszał, zapewne myślałby że są nieźle zżytą ze sobą, wyzwoloną parą.
A tak naprawdę byli tylko współlokatorami od jednego wieczora. Jak szybko człowiek może nawiązać tak silną więź z kimś innym jest aż zaskakujące.
Ból powoli odpuszczał, co zresztą było widać na jego mimice i po jego języku ciała. Jego mięśnie rozluźniały się, a grymas bólu powoli znikał z twarzy, zastąpiony ulgą. Jak miło.
- Wolałbym nie ćwiczyć tego na tobie. Może i jesteś lekarzem, ale nie chcę cię doprowadzić do stanu w jakim sama byś musiała się leczyć z zatrucia pokarmowego. - Zażartował, podrapując się prawą dłonią po tyle głowy z lekkim zakłopotaniem. Zrobienie śniadania z warzyw i gotowych produktów nie było problemem, ale ugotowanie czegoś z surowych składników to była już niezła sztuka, wbrew pozorom.
- Ale rehabilitacja to też wzmożona aktywność fizyczna. W pewnym stopniu. To nie kłóci się ze sobą nawzajem? - Trochę mu brzmiało, jakoby tak robiło. Zakazuje mu aktywności fizycznej, a zarazem rehabilitacja w jakimś stopniu nią jest, więc czyja racja jest wyżej?
Pochwycił jej masującą dłoń swoją własną i delikatnie odciągną od barku, z uśmiechem przychylając się i składając na jej delikatnej skórze leciutki, miły pocałunek. - Dziękuję. - Nie trzymał oczywiście jej ręki tak, by nie mogła jej zabrać. Bez przesady.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uderz w stół a nożyce się odezwą, Fauścik przy każdej możliwej okazji sobie z nią jawnie flirtował. I to nawet nie było w ustronnym miejscu a na zwykłym korytarzu gdzie każdy mógł ich usłyszeć. Nie brzmiało to na nową znajomość, a tak jak wyżej wspomniano. A czy przeszkadzało to białowłosej? Sama bywała bezwstydna i nawet perfidna więc można powiedzieć że trafił swój na swego. - Oh to świetna sztuczka jak raz go masz a raz nie. - zachichotała pod nosem na jego słowa, może troszkę się czepiała słówek, było to zabawne. - Dobra rada.. może nieco luźniejsza garderoba.. - dodała po chwili, puściła mu przy tym oczko. Czując jak mięśnie w okolicy barku się rozluźniają aż się uśmiechnęła zadowolona. - Oj ty się nie martw.. mnie tak łatwo nie da się w zaświaty wysłać. Poza tym będę ci się patrzyła na ręce podczas procesu gotowania i posłużę dobrą radą żeby efekt końcowy był zjadliwy. - dodała po chwili. Może nie była jakoś wybitnie uzdolniona w sztuce kulinarnej, ale umiała sobie coś upichcić więc źle nie było. Poza tym biedny blondyn za bardzo się przejmował, pokrojenie warzyw i wrzucenie do wrzątku to żadna filozofia. Ale o tym się jeszcze przekona już nieco później. - Miałam na myśli skupienie się na masażach rozluźniających mięśnie.. czyli bardziej rehabilitacja bierna w twoim przypadku.. - wyjaśniła, on nie musiał się przemęczać a mięśnie musiały się rozluźniać w naturalny sposób a nie tylko za pomocą chemii na którą i tak źle reagował. Spojrzała na niego gdy ujął jej rękę i nieco się pochylił przysuwając swoją twarz. Wpatrywała się w niego zaciekawiona i aż zamrugała gdy ucałował delikatnie wierzch jej dłoni. Od razu obdarowała go łagodnym uśmiechem i po chwili wysunęła łapkę z jego uścisku. Zrobiła krok w bok obracając się dookoła swojej osi raz i oparła się o jego drzwi dłońmi. Patrząc w bok przycisnęła ciepły policzek do zimnych drzwi mieszkania. - To jak? Co ciekawego znajdziemy w twoim mieszkaniu? Hmmm? Masz coś ciekawego do ukrycia przed resztą świata? - uśmiechnęła się czekając na jego reakcję.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Czarodziej nie zdradza swoich tajników. - Trochę się przejęzyczył, ale dajcie mu spokój, w tej chwili próbował bić się z bólem za pomocą sprośnych dowcipów i aluzji, mógł się rąbnąć. To wbrew pozorom nie przychodzi tak łatwo na język jak się wydaje, zwłaszcza gdy ma się problemy z koncentracją.
Z drugiej strony, jeśli ewentualnie rozniesie się to, jak ze sobą rozmawiają, to raczej oboje nie będą mieli szans na randkach.
Oh well.
Nie brzmi jak problem.
- Przywykłem do oficjalnych strojów. - Może nie podłapał dowcipu który mógł go ominąć szerokim łukiem, ale odpowiedział dość szczerze na to. Przywykł do oficjalności, do bycia umundurowanym, do bycia spiętym i kulturalnym.
Takie "wyzwolenie" z siebie wszystkich tych luźnych, głupkowatych rzeczy i pomyłek było naprawdę świetnym uczuciem, jakie go niezwykle relaksowało i poprawiało nastrój. Jeszcze się uzależni od Sai i tych swobodnych gier słownych.
- Ach, więc tylko Ja się zatruje. Dobrze wiedzieć. - Pokiwał głową kilka razy z wymalowanym na twarzy "jaaaaasne". Co prawda nie spodziewał się umrzeć od przegotowanego ziemniaka czy coś, ale hej, ludzie umierali od dziwniejszych i mniej morderczych rzeczy.
I tak, przejmuje się. Zawsze się przejmuje. Za mocno się przejmuje. Ciągle się przejmuje.
Mówiłem już że się przejmuje?
Pokiwał głową, przyjmując to wyjaśnienie do wiadomości. Chciał zarzucić kolejną aluzją, ale już sobie tym razem darował, stwierdzając że to nie ma sensu.
No i reakcja na jego gest go ucieszyła. Kobieta nie uciekała dłonią od niego, ani też nie reagowała jak poparzona na ten gest. To miłe, bardzo miłe.
Nie trzymał jej oczywiście, i gdy po piruecie spytała o zawartość mieszkania, rozłożył bezradnie ręce.
- Moją nowoczesną kolekcje gadżetów erotycznych i Jacka. Nie bądź zaskoczona jego widokiem. - W miarę mówienia podszedł bliżej i otworzył przepustką drzwi, pozwalając Sai wbić się pierwszej.
Pierwsze, co by zauważyła to Jack, jaki słysząc zawierusz na zewnątrz ruszył do drzwi na powitanie. Jak wyglądał? Cóż. Maszyna, a konkretnie to android medyczny z fartuszkiem kuchennym i czapką kucharza na głowie, z dziwnie maźniętą farbą czaszką w miejscu ust przypominającą z deka uśmiech Jokera z Batmana. Tak troszkę.
- Panie Jäg-... Kim Pani jest? Nie posiadam Pani danych w swojej bazi...
- Spokojnie Jack, Panienka Saiyuri jest ze mną. Będziesz przydatny, przenosimy się.
- To ciekawa wiadomość, Panie Jäger. Czy to przez Panienkę Saiyuri był Pan nieobecny?
- Etto... Częściowo. - Blondyn podrapał się po głowie w zamyśleniu. Nie bardzo miał pomysł, jak wytłumaczyć robotowi to, co się stało.
Chwilowo to też nie było specjalnie potrzebne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ten czarodziej chyba sam do końca nie wie jak tego typu sztuczki działają.. - wystawiła mu język rozbawiona tym jak ta relacja się zaczęła rozwijać od pierwszego cucenia naćpanego lekami żołnierza. No kto by pomyślał? Jak to tak dalej będą ciągnąć to kto wie jak ich znajomość się potoczy. A trochę racji było w tym że ich stosunek do siebie mógł uprzykrzać poszukiwania partnera na dłuższy okres. No nie oszukujmy się, Sai nie przestanie mu dokuczać tylko dlatego że blondyn znajdzie sobie jakąś kobietę. Jej teren więc jej święte prawo do zabawy, a bawić to ona się akurat umiała. Nie zawsze ładnie i czysto ale umiała! - Nie martw się, mam dobre krople żołądkowe.. - zachichotała, no bo to było śmieszne. - Przecież nie będzie tak źle.. więcej wiary w siebie. - dodała na koniec czekając aż Faust w końcu otworzy jej drzwi. Uniosła brew na jego komentarz - Myślałam że jesteś gwardzistą a nie właścicielem sex shopu.. - dodała jeszcze zanim drzwi się otworzyły w pełni ukazując jego skromne progi. Weszła powoli do środka od razu zdejmując buty. I weszła sobie nieco dalej. Od razu uwagę skupiła na robocie mężczyzny. - O proszę, to twoja duma i chluba? - zerknęła na Fausta z uśmieszkiem i podeszła nieco bliżej robota. - Witaj Jack.. potrzebujesz zgrać dane z mojej przepustki abym figurowała w twojej bazie danych.. w końcu od dzisiaj będziesz razem ze swoim właścicielem u mnie przebywał. - wyjaśniła ze spokojem. Nie zamierzała tłumaczyć jego blaszakowi czemu blondyn się nie stawił w domu na czas. A z resztą czy gwardzista tłumaczył się swojemu gadającemu mikserowi z wszystkiego? Może opowiadał mu szczegóły randek z innymi kobietami? Sai też może poopowiadać, chętnie go wysłucha i skomentuje dla zabawy. - No to od czego zaczynamy? Twoja sypialnia? - tam chyba miał garderobę, a może była gdzieś indziej? Nie znała rozłożenia tego mieszkania. Musieli przecież zabierać się do pakowania.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Skoro nie zdradza sekretów swoich sztuczek, to sam ich nie zna, bo wtedy zdradziłby je sobie! To przecież logiczne. - Ta logika nie miała prawa bytu, ani też sposobu na kontrę. Była logiką absolutną!
Od której pokręcił głową zrezygnowany, nie rozumiejąc już samego siebie. Bo nie rozumie, ani trochę.
Cóż, i vice versa, i vice versa.
- Nigdy nie miałem jej za dużo. Prędko się to raczej nie zmieni. - Stwierdził z nagle niepasującą do sytuacji obojętnością. Jakoby cały nastrój mu prysł na tą krótką chwilę.
Westchnął i potrząsnął głową na boki, odganiając nieprzyjemne myśli i wracając do towarzystwa "kochanej" Saiyuri. Bo przecież była słodka, miła i taka super, nie?!
Toć to miłość od pierwszego wejrzenia!
Jak się nie pozabijają kiedyś w końcu.
- Dorabiam po godzinach. - Stwierdził z nieznacznym uśmiechem, i po wejściu do środka Sai wszedł za nią, zamykając drzwi. Chwilowo raczej jeszcze nigdzie nie uciekają. Rozebrał buty i pozwolił Sai "zapoznać" się z Jackiem, nie odpowiadając chwilowo na jej zaczepkę. Niemniej, już po chwili dotarł do nich, akurat jak Jack zgrywał dane z przepustki, by mieć wgląd na nową osobę.
- Panienka Saiyuri Kurayami, twoje dane zostały przyjęte. Czy Panience coś potrzeba? Herbaty? Kawy?
- Normalnie ja o to pytam, ale jak widzisz, jak nie jeden, to drugi z nas będzie pamiętał o manierach. - Pokiwał głową stojąc za Sai, a na jej pytanie po raz kolejny kiwnął głową. Zaiste tam ma te swoje ciuszki.
Niemniej...
- Szybko przechodzisz do rzeczy, prosto do sypialni? - Uniósł brew z szelmowskim uśmiechem, stając przy drzwiach do sypialni i z lekkim ukłonem wskazał drzwi, jak na dobrego kamerdynera/właściciela/sługę/kogo tam chcecie przystaje.
- Proszę, Panienka przodem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jego 'logiczne' wyjaśnienie odnośnie magika sprawiło że jedynie na niego zerknęła. No trzeba było przyznać że on lubił mieć rację a przynajmniej wygrywać potyczki słowne. Tyle zdołała wywnioskować, choć mogła się mylić przecież. Nie komentowała już i pozwoliła mu się napawać mini zwycięstwem, o ile można było to tak zaklasyfikować. Przechyliła lekko główkę w bok słuchając jak jego głos się zmienił nieco. Była bardzo zdziwiona że pomimo takiej wysokiej pozycji nadal ma tak mało wiary w siebie. Ona była czasem aż arogancja, nigdy nie powątpiewała w swoje możliwości. Chyba tego mu było trzeba, kogoś kto pomoże mu się ładnie przeistoczyć z poczwarki w motylka. Musiał nabrać wiary w siebie, musiał przestać się przejmować głupotami, musiał w końcu z podniesioną wysoko głową kroczyć przed siebie! Tyle potencjału! To się nie może tak dalej marnować. - Ja w ciebie wierzę.. a to już chyba coś, nie? - powiedziała nieco radośniejszym głosikiem, może uda jej się go na nowo zarazić pozytywną energią? Taką miała nadzieje. - Cóż jeśli lubisz.. tylko nie przynoś pracy do nowego domu. - wystawiła mu język przy tym jak małe dziecko. A co?! Od sex shopu do burdelu już tylko cienka granica. A tej lepiej nie przekraczać, nie chciała widzieć dziwek porozstawianych po jej meblach! Spojrzała na Jacka i przez chwilę się zastanawiając w końcu podjęła decyzję. - Dla mnie herbata, jeśli jest to jakaś owocowa. Smak nie ma znaczenia, byle bez cukru. - wyjaśniła w spokoju i powoli udała się w stronę jego sypialni z uśmiechem. - No jeśli tak bardzo się wstydzisz to możemy to zostawić na sam koniec.. - zaśmiała się gdy otworzył jej drzwi. Weszła powoli rozglądając się po pomieszczeniu. Podeszła do szafy otwierając ją na oścież i wertując jej zawartość na szybko. - No to najszybciej będzie jak ty będziesz mi podawał rzeczy które chcesz zabrać a ja będę je upychała do torby.. - zaoferowała z tajemniczym uśmieszkiem. Jednym słowem przewinie się przez jej ręce wszystko to co wyląduje w jej mieszkaniu. Przy okazji będzie nadzorować ilość, żeby potem nie okazało się że nie na tyle miejsca aby go upchnąć w jej garderobie. Zerknęła na łóżko za plecami. - No.. na upartego by się zmieściło w sypialni, ale nie będzie zbyt wiele przestrzeni poza łóżkami. I moja toaletka zostaje w pokoju.. trzymam tam wszystkie malowidła i perfumy! To moja mini oaza upiększania się. - wyjaśniła na starcie, musiała się liczyć że Faust może coś chcieć pozmieniać i miał do tego święte prawo ale o niektóre rzeczy będzie walczyć do upadłego!
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Cóż, w tym wypadku nie mógł od tak jej ustąpić. Przegrał wyścig po schodach (bo załatwiła sobie nielegalną przewagę), więc chociaż nie chciał jej ustąpić pola na miejscu potyczki słownej. Chociaż tyle.
Czy właśnie wysoka pozycja nie powoduje jeszcze większej niepewności samego siebie? Im wyżej jesteś, tym większa szansa że coś zepsujesz. Łatwiej jest wytknąć ci błędy, zauważyć je, niż jakby się było tylko podrzędnym żołnierzem. To jeden z powodów dla których nie lubi aż tak swojej pracy, i gdyby nie obawa o to, co Cronus mógłby zrobić gdyby Faust mu od tak "odmówił" (niby nie są w średniowieczu czy gdzieś że odmówienie królowi to już zło i w ogóle, ale), to by pewnie nie przyjmował tej posady.
Ale teraz musi już jakoś z tym żyć, i nie ma innego wyjścia. Póki co.
- Tak. - Nie brzmiał na przekonanego przy tym potwierdzeniu, szczerze mówiąc.
- Raczej nie będą ci potrzebne żadne gadżety. - Puścił jej oczko, chcąc zmienić temat z kwestii sprzed chwili, podrzucając kolejne innuendo flirtujące. Raaaczej nie będą jej potrzebne gadżeciki, prawda? A może już je gdzieś ma, i nic o tym nie wie?
Hmmmmmmmm.
- Zrozumiałem. Ursegor?
- W sumie czemu nie. Czarną herbatę, dwie łyżeczki cukru. - Po przyjęciu "zamówienia" robot oddalił się do części kuchennej apartamentu, przygotować ich napój, w trakcie gdy Faust i Sai właśnie szli do pokoju, zajmując się sobą.
- Obawiam się że nie wyjdziemy z niej za prędko i herbaty nam ostygną. - Pokiwał głową, jakoby potwierdzając własne słowa przy wchodzeniu tuż za Sai. Raczej goście tu nie przybędą, więc zostawił drzwi otwarte.
- Opaski nie są tutaj, ale w porząsiu, zrobimy to tak jak ty chcesz. - Wiedział że kobieta chce się dorwać do zapasu jego opasek, ale na szczęście, nie znajdowały się tutaj. Na szczęście.
- Nie mam w sumie wielu ciuchów czy własnych gadżetów, więc raczej nie będzie dużo do dźwigania. - Stwierdził, zajmując się podawaniem ubioru. Był na różne pory roku, ale nie było dużo wariacji czy wersji. Wszystko wydawało się stonowane. Nudne, można by ująć.
Przywykł do bycia nudnym.
Na sugestię o przenoszeniu łóżka zerknął ku Sai ze zdziwieniem, nie rozumiejąc za bardzo czemu chce je przenosić.
- Przecież ustaliliśmy już że będę spał na materacu lub na kanapie, nie ma sensu targać siebie czy też innych o przenoszenie tego łóżka. - Wzruszył barkami, patrząc na Sai w oczekiwaniu na odpowiedź. Przecież nie było najmniejszej potrzeby na to, i już chyba ustalili że śpi na kanapie, ewentualnie na materacu. Nie ma co wlec tego klocowatego mebla, niech tu zostanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zerknęła na niego zaciekawiona gdy zaczął na nowo zaczepki. - Niech zgadnę.. - przyłożyła paluszek do policzka, przechylając lekko główkę w bok. Wpatrywała się w niego z uwagą jakby faktycznie zastanawiała się nad tym czemu żadne gadżety jej nie będą potrzebne, ale przecież odpowiedź na to pytanie była taka oczywista! I ona o tym doskonale wiedziała, ale zawsze można się podroczyć i poudawać niewiniątko. No, przynajmniej z początku! - Ohh.. - nagle zabrała paluszek z policzka zwijając dłoń w piąstkę i uderzyła nią w otwartą wewnętrzną stronę dłoni! Wyglądało to taki jak by faktycznie wpadła na rozwiązanie zagadki! - No tak! Nie potrzebne mi 'już' zabawki bo mam do dyspozycji Ciebie! - podzieliła się swoim odkryciem akcentując jedno słowo przy okazji. Była ciekawa czy to skłoni go do myszkowania po sypialni w jej apartamencie. Może faktycznie coś w nim znajdzie ciekawego. Przechyliła po chwili głowę z zaciekawieniem. - Nie mam nic przeciwko zimnej herbacie, jeśli jest bez cukru to przyjemnie orzeźwia. - uśmiechnęła się przy tym. Można było wygrzebać tyle podtekstów w jej wypowiedziach że to aż strach zostać z nią sam na sam! Klęknęła obok niego przed wygrzebaną torbą podróżną i wystawiła w jego stronę łapki na podawane przez mężczyznę ciuchy. - Nie martw się.. i tak wszystko przeleci przez moje łapki dzisiaj! Nic mi nie umknie! Masz na to moje słowo! - uśmiechnęła się dość bezczelnie. Ona przecież nie spocznie dopóki nie wypełni swojej misji do końca. A cel zadania? Unicestwić wszystko co może zakryć jego czerwone ślepko. Za bardzo podobał jej się ten kontrast niebieskiego z czerwonym. Pakowała jego szmaty jedną po drugiej z uśmiechem, ładnie składając przy okazji żeby nie wyglądało jak wyjęte psu z gardła. Spojrzała na niego nagle gdy w końcu zadał jej pytanie. - Nie będziesz spał na tej wersalce, bo ona jest za krótka a ty za długi. Proste. To nie zdrowe dla twojego kręgosłupa zwłaszcza w trakcie procesu rekonwalescencji tak sporego obszaru na twoim ciele. Zwłaszcza że uszkodzeniu uległ mięsień czworoboczny, połączony ścięgnami bezpośrednio z kręgami szyjnymi i piersiowymi! Ergo odpowiednia pozycja podczas snu też jest dla ciebie bardzo ważna. Kuląc się na małej powierzchni nieświadomie naciągasz te obszary które powinny wypoczywać. Twój zawyżony próg bólu nie jest w tym momencie sojusznikiem.. wręcz przeciwnie. Ciało komunikuje się z tobą za pomocą bólu. Jak coś boli to znaczy że może być uszkodzone, ignorując ból narażamy się na większe obrażenia. - mówiła ze spokojem ani na chwilę nie odrywając od niego wzroku. Przygryzła dolną wargę zastanawiając się nad czymś dość głęboko. Po chwili obdarowała go miłym uśmiechem. Już wiedziała jak rozwiązać problem spania. - W sumie masz rację. Lepiej żebyś miał tu łóżko.. no bo gdzie będziesz sprowadzał swoje randki.. - zaśmiała się puszczając mu oczko przy tym. - Mam w domu futon.. możesz na nim spać. Kompletnie o nie zapomniałam. - dodała po chwili i powróciła do składania jego pozostałych ciuchów żeby je upchać do torby. - Dobra! To co jeszcze potrzebujesz ze sobą zabrać? - spytała zerkając na niego z zaciekawieniem.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Jakoś muszę ci się odpłacić za mieszkanie z tobą, prawda? A że dużo mi nie płacą i tak, zrobię to w naturze. - Posłał jej szelmowski uśmiech, powoli już nawet nie siląc się na aż tak silne podteksty. Oboje zresztą powoli już przestawali się starać z podtekstami, i mówili do siebie rzeczy, jakie mówiłyby co najmniej kilkuletnie pary z dobrymi przeżyciami.
Choć znają się zaledwie od wczoraj. Przeznaczenie! Mają podobne dusze! COŚ W TYM STYLU! Tak! Dokładnie!
- Nie sądziłem że wprowadzę cię w taką desperację że nawet jestem ponad herbatą. Kto by pomyślał. - Zagwizdał cicho z podziwu nad samym sobą i faktem, jak wysoko został umieszczony na liście "priorytetów" Sai. Nu nu nu, kto by pomyślał, bo na pewno nie on!
Nie, serio.
Nie on.
- Wszystko, doookłaaadnie. - Przeciągnął ostatni wyraz, dając kolejny wydźwięk innuenda. Oj, rozkręcił się, rozkręcił. Niemniej, nie przerywał podawania ciuchów i nie, nie były w nieładzie, chaosie i bez żadnego ułożenia. Wprost przeciwnie, były całkiem solidnie poskładane, ale i tak trzeba je było dodatkowo upchnąć do torby, więc składać bardziej. To trochę jak z kartką papieru, tylko 8 razy ją można złożyć. Ciekawe ile razy złoży się jego ciuchy przed tym, jak zaczną pękać.
Wysłuchał jej długiego wytłumaczenia, próbując znaleźć odpowiednie wyjście z sytuacji. Nie chciał robić jej problemu swoją obecnością, ale z drugiej strony ona była lekarzem, więc raczej znała się na rzeczy. A skoro spanie na kanapie było złym rozwiązaniem na okres rehabilitacji, to coś trzeba było wymyśleć. Przecież nie wywali jej na kanapę, to jej apartament, a nie będzie wbijał i się rządził. Zaczął pocierać podbródek lewą dłonią w zamyśleniu, starając się odnaleźć wyjście z tej sytuacji.
Białowłosa na ratunek! Znowu uratowała sytuacje, wpadając na fakt, że miała... Cały mebel w domu o którym zapomniała? Zmarszczył brwi, przechylając lekko głowę na bok z niedowierzaniem. Z drugiej strony, nie miał za bardzo pomysłu też, co to futon.
- Futon? - Nie mieszka tu aż tak super długo, by znać każdą nazwę i typ mebla na pamięć no! Dajcie mu trochę fory, uch.
Gdy został spytany o to, co jeszcze potrzebuje zabrać ze sobą, chciał zaryzykować i zobaczyć, co się stanie. Dlatego też zbliżył się do Sai i ujął ją pod pachami, podciągając na łóżko za nią i układając na nim, z uśmiechem nachylając się nad nią, opierając prawą dłonią a łóżko, a lewą delikatnie sunąc palcem wskazującym po jej szyi.
- A gdybym chciał zabrać twoje ubranie i poczuć delikatność twojego pięknego ciała? - Wyszeptał, z uśmiechem wpatrując się w jej słodką twarzyczkę. Może i zrobił to za szybko, ale hej, chciał zaryzykować. Być może go za to nie zabije.
Od razu.
A może lepiej od razu, przynajmniej będzie bezboleśnie.
Heh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Roześmiała się na jego słowa. - Chcesz mi płacić w naturze za pomieszkiwanie ze mną? To raczej nie stawia cię w dobrym świetle. Nie przyjmuję takiej zapłaty.. szanuj się skarbie.. - powiedziała nie kryjąc rozbawienia w głosie. No przecież musiała się mu delikatnie odgryźć. Aż się o to prosił! Trzeba było przyznać że na swój sposób był uroczy. A jego zaczepki sprawiały że czuła się dość swobodnie w jego towarzystwie. Powrót na stare śmieci i już poznała kogoś bardzo ciekawego na swojej drodze. Pokiwała paluszkiem przed jego twarzą - Już tak nie rośnij w piórka bo będę musiała cię oskubać.. - powiedziała dość poważnie w odpowiedzi na jego żarcik odnośnie herbaty. Ona w desperacji? Nie nazwała by tego w ten sposób. Chęć sprawdzania jego reakcji za pomocą prowokacji, tak lubiła to i była w stanie przyjąć na klatę ewentualne konsekwencje. Bo czemu nie? Dobrej zabawy nigdy za wiele. Spojrzała na niego zaciekawiona nieco bardziej gdy przeciągnął jedno słowo w dość specyficzny sposób. Zamrugała próbując wybadać co może jej sugerować. "Czyżby miał w mieszkaniu coś bardzo ciekawego co dobrze ukrył?" uniosła na tą myśl brew uważnie się mu przyglądając. Kończąc pakowanie ostatnich ciuchów uśmiechnęła się lekko pod nosem. - No tak, w M-5 tego nie macie.. Futon to taki rozkładany materac do spania na podłodze. Bardzo wygodny przy okazji..- wyjaśniła z uśmiechem na ustach. Cóż nie trudno było się domyślić, zwłaszcza że słyszała jak coś tam mruknął w ojczystym języku. Nie musiał wiedzieć przecież że zrozumiała. Po skończeniu pakowania ubrań zasunęła torbę i odstawiła ją na bok rozglądając się po pokoju w oczekiwaniu na następny krok przeprowadzki. Jej uwaga jednak bardzo szybko się przekierowała na blondyna. Jak by nie patrzeć bardzo skrócił dystans między nimi i kiedy złapał ją pod pachami podnosząc ją i sadzając na łóżko aż wstrzymała oddech na chwilę. Wlepiła w niego swoje ametystowe ślepia ale atrakcji nie było końca. Nie minęła chwila a już leżała na plecach z gwardzistą znajdującym się nad nią. Ani na chwilę nie zerwała kontaktu wzrokowego. Leżała grzecznie analizując jego słowa, od kiedy zrobił się aż tak bezpośredni?! Nie żeby jej to przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Skubaniec miał w sobie coś co ciągnęło ją do niego, to te cholerne oczy. Przygryzła delikatnie dolną wargę wsłuchując się w jego szept. - Faust.. - westchnęła ciszej gdy przesunął delikatnie palcem po jej szyi. Aż odchyliła nieco bardziej główkę w bok, delikatny dotyk musiał być przyjemny skoro jeszcze nie dostał w twarz. Wszystko wskazywało na to że ich pakowanie zajmie o wieeeele dłużej niż mieli to w planach.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

18+
Może, i tak nie powinniście podglądać : P

- Cóż, w takim razie wymyślę coś innego. I tak mnie już zmuszasz do pracy fizycznej aka gotowania, więc może tym? - Wzruszył bezwiednie barkami z uśmiechem. Nie widział dla siebie innych alternatyw jak spłacać swój czynsz, skoro nie przyjmowała zapłat w naturze. I tak już go zmusza do gotowania (bo wygrała niesłusznie), więc pewnie będzie go zmuszać i do innych rzeczy. Niech uzna to za spłatę jego długów i o!
- Jeśli nie ty, to kto inny? - Spytał, całkowicie szczerze, acz może nieco mętnie w odpowiedzi na jej słowa. Szczerze mówiąc - jeśli faktycznie trochę przesadza, to tylko Sai może mu wyznaczyć granice w tej relacji, bo (być może przez nią) będzie się starał forsować granice jak najdalej, być może z ciekawości, być może z głupoty. Trudno powiedzieć, lecz z pewnością nie był taki dla innych. Coś... Coś w białowłosej istotce przed nim miało na niego większy wpływ, niż inne kobiety. Nie wiedział jeszcze co, po co, ani dlaczego, ale być może uzyska odpowiedź kiedyś.
Nie mówił nic więcej co do rzeczy przechodzących jej przez ręce. Nie było powodu. Może miał na myśli te opaski. Może coś innego.
- Mówisz? Brzmi całkiem miło, i jak dobra alternatywa. Zmieścisz się z nim na pewno? - Nie chciał mimo wszystko ograniczać jej przestrzeni osobistej swoją osobą. Przecież nie byli parą, a nawet gdyby byli, to i tak by nie chciał tego robić.
Heh.
Choć teraz bardzo odważnie sforsował jej barierę osobistą, pozwalając sobie na przeniesienie jej na łóżko. Starał się nie nadwyrężać barku, bo jedyne czego brakowało do zepsucia nastroju w tej chwili, to jego zwijania się z bólu na posadzce. Dokładnie.
Nie chciał się jednak tym przejmować. Nie teraz. Teraz... Chciał być bliżej jej. Chciał poczuć jej bliskość. Przechylił delikatnie głowę na bok, słysząc jej cichy ton.
Zbliżył swoją twarz do jej i złożył delikatny pocałunek na lewym kąciku jej ust, przenosząc lewą dłoń wyżej by delikatnie ująć jej polik i gładzić go kciukiem.
- Nie chcę naciskać na Ciebie, jeśli tego nie chcesz. - Dał jej jasno do zrozumienia że jeśli nie pragnie tego, może to przerwać i nie będzie jej miał za złe jeśli to zrobi. - Wyglądasz pięknie. Jeszcze lepiej z bliska. - Dodał, z lekka kokieteryjnie ją komplementując, by bez dania jej czasu na odpowiedź, wpić się w jej usta. Nie był to taki delikatny pocałunek jak ten na kąciku ust, był namiętny. Jego wargi międliły jej, a język smakował jej słodziutkie usteczka. Mmmmm...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach