Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Biurokracja. Uch, słowo które w praktyce odstrasza na kilometr. Nawet nie wiesz jak bardzo Faust musi się babrać w tym, gdy chce pójść na jakąś misję. Najpierw setki pozwoleń, potem jeszcze kilka prób wyproszenia dyktatora by go "zwolnił" na moment do akcji. Uch, bolesna robota, a wszystko po to by przyjść już wtedy, gdy jest "pozamiatane". ZAWSZE tak jest. ZAWSZE. I jedyne co blondyn może wtedy robić, to poszturchać butem trupy, by posprawdzać czy się nie podniosą. Ewentualnie bez sprawdzania posłać im "just in case" kulkę między oczy, co by nie chcieli się podnieść zbyt szybko. Hm, tak.
Hm, fakt, to jednak może nie być dobre wyjście. Utopi się od razu takową osobę na torfowisku. Szansa na świadka takiej sytuacji jest niska, dana osoba już się nie wyplącze z tego, a zanim ktoś by odnalazł zwłoki minęłyby jak nie miesiące to nawet i lata. Same plusy, dzięki za sugestie bym nie używał szafy. Prawdziwy mastermind zbrodni z ciebie jest, Risu.
- Pewnie dlatego nie jesteś żołnierzem, prawda? - Ton w jakim to wypowiedział pasował raczej pod pytanie retoryczne, stąd nie było sensu go chyba drążyć. Acz jakkolwiek by nie było - można dalej próbować.
Gdy tylko uzyskał wgląd na kolejne pytanie i Risu wskazała mu miejsce o które był w tej chwili problem. Ach, to to! Faktycznie napisał tą odpowiedź nieco pokrętnie wymieniając wszystkie odpowiedzi na to pytanie, stąd...
- Rozumiem. W sumie za odpowiedź tutaj wystarczy "służba wojskowa w M-5". To wszystko to nazwy poszczególnych oddziałów do jakich należałem, więc rozumiem trudność w odczytaniu. Ciężko byłoby je przetłumaczyć na japoński. - Większość z nich miała dość długie, skomplikowane i wieloczłonowe nazwy, więc i faktycznie to nie było takie znowu proste. Skrócenie tej wypowiedzi jednak do zdania brzmiącego tak powinno wystarczyć, prawda? Oby.

Nie martw się, też nie miałem pomysłu : 3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Papiery? Oj dajcie spokój. Tego, kto wymyślił wszystkie te procedury, powinno się powiesić za nogi gdzieś w M-3, żeby wszyscy sfrustrowani pracownicy mogli się wyżyć. Doprawdy, nie wiadomo dla jakich właściwie celów, biednym ludziom dokładano niesamowite mnóstwo pracy. Odpowiednie instrukcje i formularze powstawały do coraz prostszych czynności a także na wypadek sytuacji, które zdarzały się raz na kilka lat i to zupełnie przypadkiem. Wiadomo, dobrze jest mieć jakieś instrukcje, ale zazwyczaj była to jednak wyłącznie kula u nogi. Niedługo góra wymyśli im formularz do wypełniania przed wyjściem na przerwę i procedurę przy robieniu szybkiej herbatki. Absurd goni absurd, co nie? Dobrze, że nie osiągnęło to aż tak okropnego poziomu, bo można by naprawdę łatwo zwariować.
No i właśnie, stosowanie szafy jako miejsce ukrycia zwłok ma doprawdy o wiele więcej minusów niż plusów. Zbyt łatwo zostaje wykryte i bardzo wyraźnie wskazuje na sprawcę, czego chyba lepiej by było uniknąć. Już wspomniane torfowisko brzmiało lepiej, bo utopione ciało nie mogło zostać od razu odnalezione. Podobnie pewnie by było, gdyby udało się przetransportować trupa do spalarni śmieci. Tyle różnych opcji! Taki wielki wybór! Tylko że... znając życie, pewnie i tak z tej szlachetnej wiedzy nie będzie im dane skorzystać.
- Między innymi. Ale tak ogólnie też bym się pewnie nie nadawała na żołnierza. - Za słabe nerwy do tego miała także w pewnym sensie też miał rację. Risu jako wojskowy raczej by się nie sprawdziła. Chociaż nie była szczególnie słabowita, to do wytrenowania też jej sporo brakowało. Szczególnie też, że musiałaby się przemóc z tym całym strzelaniem do ludzi, akcjami gdzie inni giną i tak dalej i tak dalej... nie, jej obecna praca była zdecydowanie odpowiednia i wystarczająca.
Skinęła głową na kolejną odpowiedź i zanotowała na kartce krótką informację o tym, czym są wypisane tam obce nazwy. To powinno ułatwić pracę osobie, która będzie odpowiedzialna za spisanie i podliczenie wyników. Zabawniej będzie, jeżeli zleceniodawca postanowi i tę robotę wcisnąć Monday.
Przeleciała wzrokiem przez resztę arkusza. - To już chyba tyle, chyba że coś przeoczyłam - powiedziała. To chyba znaczyło, że lada moment będzie wolna! No, ewentualnie mogło się zdarzyć, że nie zauważyła jakiegoś wyrazu obcego, ale wtedy może Ursegor byłby łaskaw jej to oznajmić. Chyba powinien pamiętać, gdzie posługiwał się językiem innym niż japoński, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie? Przyjeżdżając do M-3, spodziewał się właśnie czegoś takiego. Procedury do procedury procedur wymagająca pozwolenia na pozwolenie ze strony regulaminu. Masło maślane, ale właśnie czegoś tak "mózgotrzepnego" się spodziewał. Na szczęście jednak, został całkiem miło zaskoczony faktem, że aż TAK WIELU procedur tu nie ma. Hallelujah! Ale wciąż te, do których teraz musi przywyc są irytujące. Wciąż dużo mniej niż się spodziewał, ale i tak ma prawo do marudzenia. Choć podobno to Niemcy są sztywniejszym narodem pełnym procedur i regulaminów, niż Japonia, no ale zostawmy to już komu innemu do roztrząsania.
Zapewne tak. Może to i lepiej? Babranie się w zwłokach nie jest znowu tak przyjemne. Zwłaszcza jak się jeszcze przesiąknie ich zapachem. Co prawda zaczyna się dawać we znaki dopiero po jakimś czasie, ale bawienie się truchłem i szukanie opcji wyrzucenia go może w końcu dociągnąć do tej chwili.
- Wciąż masz szansę jako sanitariusz lub szpieg. Osoba taka jak ty może pasować do takich ról. - I to bez problemu. Taka słodka, urocza i w ogóle kawaii czy jak oni to tam mówią, dziewczyna byłaby dobrą sanitariuszką. Może i z noszeniem rannych by był problem, ale jej małe rączki z pewnością by mogły pomagać. Jako szpieg też by się zdała - przemykałaby niezauważona, a raczej - nikt by na nią nie zwracał większej uwagi. Tylko czy potrafiłaby podołać temu napięciu w wypadku obu z tych zawodów? Zarówno napięciu przy ratowaniu życia, jak i ryzykowaniu go będąc osobą w tle i zbierającą informacje?
Pokręcił głową przecząco na jej słowa o tym, by przeoczyła coś. A przynajmniej nie kojarzył już, by gdzieś jeszcze użył ojczystego zapisu. Hm, czyżby to oznaczało że wizyta Risu zbliża się ku końcowi? Ojej. Choć z drugiej strony będzie miał jeszcze kilka chwil by zająć się sobą, może jeszcze złapie z pół godziny drzemki czy coś i będzie nieco bardziej komunikatywny. Tak jeszcze trochę bardziej.
- Więc opuszczasz mnie już? - Spytał, tak w celu upewnienia się. Pewnie tak, ale nie zamierzał jej powstrzymywać. W końcu z pewnością mogła mieć jeszcze wiele innych obowiązków, niż przesiadywanie na kanapie u gwardzisty, prawda?
On zresztą też ma. Stanie obok dyktatora. All day. All night. I w ogóle. Uch.
No ale co zrobić - służba nie drużba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No chociaż przy narzekaniu często zdarza się wyolbrzymiać pewne fakty i ze stosu papierów robić pływające oceany kartek, to jednak sytuacja była, jaka była. Ani szczególnie przyjemna, ani też ekstremalnie tragiczna. Dało się żyć, a odrobina wprawy przy wypełnianiu ważnych dokumentów też może się przydać. Czasami takie rzeczy też bywają potrzebne - kij jeden wie, do czego, ale zapewne do czegoś owszem. Zakład, że da się wymyślić powody stosowania procedur?
Nie ma to jak śmierdzieć trupem. Cóż, przynajmniej charakterystycznie. Na pewno nikt nie podejdzie na ulicy pytając: "Przepraszam, gdzie kupił pan te oryginalne perfumy?". Mało jest wariatów, których pociąga woń rozkładu i specjalnie życzyliby sobie babrania w truchle. Niektórzy muszą się tym zająć, ale przymus a czerpanie przyjemności z jakichś działań to jednak kompletnie dwie różne sprawy.
- A, to całkiem możliwe. Jeszcze zobaczymy, co los przyniesie - rzuciła z pewnym zamyśleniem. Do różnych rzeczy się nadawała, to fakt. Istniały szanse, ze odnajdzie w sobie medyczne powołanie; nikłe bo nikłe, ale jednak takowe było. Wtedy rzeczywiście załapanie się na wojskowego sanitariusza nie byłoby takie głupie. Ze szpiegostwem też by sobie pewnie jakoś poradziła, bo w pewnym sensie miała do tego warunki. Doskonała imitacja oka miała w tym fachu parę plusów - wbudowany aparat fotograficzny, tak na przykład. Mogła swobodnie dokumentować wydarzenia, gdziekolwiek by się nie znalazła. Zawsze dobry sposób na zbieranie dowodów i inne temu podobne sprawy. Gorzej jednak było z tym, że robienie za wtykę wymagało posiadania jakichś informatorów. W przypadku Monday kontakty międzyludzkie ostro szwankowały, więc wydobywanie danych metodą werbalną w sumie odpadało. Presja nie była jej aż tak straszna, przynajmniej w tym wypadku. Nigdy nie pchała się na piedestał, toteż zostanie człowiekiem-cieniem w niczym by jej nie przeszkadzało. Ba, nawet byłoby jej tak wygodniej! Ale póki co nie paliła się do tej roli. Pozostawanie dziewczynką na posyłki na razie całkowicie jej odpowiadało.
- Na to wygląda, bo chyba nic tu więcej nie mam do roboty - przytaknęła. Zaczęła zbierać wszystkie rzeczy: papiery schowała do teczki, którą to umieściła z powrotem w torbie; podobnie uczyniła z długopisami i na dobrą sprawę była zebrana. Bez zbędnych ceregieli wstała z kanapy i skierowała się na powrót do drzwi wejściowych.
- Do widzenia i miłego dnia - rzekła jeszcze w progu i skinąwszy uprzejmie głową, opuściła mieszkanie pana Jägera. I nadal było wcześnie rano! Tyle przygód! Tyle możliwości!

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zapewne da się wymyślić jakiś konkretny powód ku temu. Czy jednak będzie on "na siłę" czy może rzeczywisty i potrzebny - to już ciężko stwierdzić. Ale owszem - sytuacja nie była jeszcze taka tragiczna. Skoro i tak nic z nią nie zrobimy, to chociaż spróbujmy odnaleźć jakieś plusy. Nie każą tego wypełniać w środku działań, tylko przed takowymi. Wyobraź sobie - jesteś w środku potyczki z wrogiem, a tu taki biurokrata zjawia się znikąd i każe ci podpisać świstki, bo inaczej zabierze ci broń czy coś. Pft.
Jedyny sposób by przymus stał się mniej przykry to sprawienie, by czerpać z niego przyjemność. Czy da się czerpać przyjemność z grzebania w zwłokach? Hm... Pewnie i da, choć to będzie już trochę "czarne" poczucie humoru. Troszkę.
- Nie zamykaj sobie dróg na inne działania. - Dodał do jej wypowiedzi, pozostawiając ją z jej zamyśleniem. Może i miała powody próbować innych ról i miała powody by ich też NIE próbować - ale póki się nie zdecyduje, nie sprawdzi czy inna rola nie okaże się lepsza, niż zwykła panienka na posyłki. Kto wie, może jednak Wojsko okaże się ciekawsze? Nie warto blokować sobie drogi. A jeśli okaże się nie właściwa, hm... Może przy odrobinie szczęścia dożyjesz, by ją zmienić. Dużej.
Kiwnął głową na jej słowa, dając znać że rozumie. Cóż, skoro to tyle, to wygląda na to że nie ma co jej dalej trzymać. Zresztą, po co by miał? Nie, to nie ten typ gościa co to zamyka drzwi, a potem rzuca się na dziewczynę, rozbiera ją i, hm, krzywdzi. Zdecydowanie nie ten typ, dlatego też podniósł się z fotela gdy tylko Risu wstała, już gotowa do wyjścia i odprowadził ją do drzwi wyjściowych.
- Wzajemnie. - Odpowiedział na jej pożegnanie i gdy odeszła, zamknął za nią drzwi i wrócił do wnętrza pomieszczenia.
- Hm, co teraz... Chyba trzeba się dobudzić. Jack, jesteś tu? - Splótł ramiona klatce piersiowej stojąc przy fotelu, oczekując przyjścia robota. Co prawda pojawił się szybko, ale raczej go takowym pojawieniem nie zaskoczył. Cóż, zdarza się. Uodpornił się już na to.
- Tak?
- Puść coś mocnego, muszę się obudzić. I nie martw się sąsiadami - to i tak już dobra pora by wstali. - Hm. Ciekawe czy ktoś będzie mu miał za złe fakt że właśnie z androida zaczął się sączyć dość głośny metal? E tam, nie powinien. To dobra metoda pobudki, prawda?

Tak czy tak, po jako takim przygotowaniu się do wyjścia i o odpowiedniej godzinie wyszedł ze swojego apartamentu, na pohybel kolejnym przygodom, jakie mogą go zastać przy staniu za plecami dykatora.
Och, tak. Czyli żadnymi, prawda?
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie ma! Tak ma już w zwyczaju, lubi to. To tak jakby Faust miał zaraz wytępić z Sai jej części charakteru. Nie róbmy tak, nu!
- Nie wystraszyłabyś się takiego dużego faceta stojącego ci nad łóżkiem? - Mogła szukać w tej wypowiedzi drugiego dna, i być było, albo zwyczajnie referował swój wzrost. Nu nu.
I to że raz widziała go w gatkach nie znaczy, że sypia tylko i wyłącznie zawsze w nich, prawda?
Praktycznie zapomniał z tego wszystkiego o butach, których w ogóle nie pamiętał zdejmowania poprzedniego dnia. Ech, no nic, wbił się w nie dość szybko i ewakuował z apartamentu Sai, spacerkiem kierując się z nią ku swojemu apartamentowi. W głównym zamyśle. Po drodze jeszcze wiele innych zawijasów i ścieżek. Przytaknął kiwnięciem głowy na obie te kwestie, ale nie, nie był cicho po drodze. A raczej się nie starał.

-----

- Nieswojo się czuję bez tej opaski. - Stwierdził w którymś momencie, schodząc z tematu o jakim chwilowo mogli rozmawiać, bo z pewnością nie szli w grobowej ciszy, prawda? Nie zmieniało to faktu że naprawdę czuł się nieswojo bez niej. Już od tak dawna nie wychodził z domu mogąc widzieć obuocznie...
Niemniej, byli już w budynku, więc ostatecznie mógł się jakoś ukryć przed ewentualnymi spojrzeniami. Ulga? Zapewne.
Spojrzał ku windzie. A potem na schody.
- Nie chce mi się czekać na windę, idziemy schodami? - Zaproponował z uśmiechem, lekko trącając Sai ramieniem. Serio nie miał ochoty czekać na tą windę, która zawsze się wlekła. Mieszkam na szóstym piętrze, więc jeśli ci wygodniej, możesz wskoczyć do windy jak wróci na dół i poczekać na mnie na górze. 74 to numer mojego apartamentu. - Wyjaśnił, gdyby jednak jego towarzyszka nie miała ochoty wchodzić po schodach. On miał, ale nie chciał jej zmuszać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się zerkając na niego gdy zaczął marudzić o opasce. - To normalne, tak długo w niej paradowałeś że teraz ci bez niej źle ale tak na dobrą sprawę tylko dlatego że boisz się reakcji innych. Możesz mi wierzyć lub nie.. ale tak wyglądasz znacznie lepiej niż w tej opasce.- skomentowała szturchając go przy okazji lekko łokciem. Jak na nią spojrzał to od razu się do niego uśmiechnęła słodko. Jej na wierzchu! W sumie to nie chciała go nie wiadomo jak bardzo zmieniać, po prostu pomóc mu się pozbyć niepotrzebnych obaw i stresów. Zdecydowanie za bardzo się przejmował, ale miał ją obok siebie! Będzie go wspierać, nie był przecież sam z tym 'problemem'. Rozglądała się po okolicy, w końcu jej pierwszy raz w dzielnicy północnej od przybycia do miasta po tylu latach. Zbyt wiele się nie pozmieniało, może przybyło nieco budowli i to tyle. Weszła z nim przez główne drzwi i stojąc pod windą omiotła spojrzeniem pomieszczenie od środka. Uniosła brew na chłopaka kiedy zaproponował schody i zrobiła klika kroków w jego stronę. Złapała go za skrawek koszuli jakby chciała aby się zatrzymał. Kiedy przystanął na chwilę od razu prześlizgnęła się między nim a framugą, wchodzący tym samym na klatkę schodową. Zwinny obrót i już była zwrócona do niego przodem. Dwa kroki w tył i wchodząc na dwa stopnie schodów już była ciut wyższa od niego. - Widzisz.. wcale nie jesteś taki wysoki.. - wystawiła mu język wchodząc po schodach tyłem, dłonią sunęła po poręczy dla asekuracji. - Tylko się nie forsuj tak, czeka nas jeszcze wnoszenie wszystkiego do mojego mieszkania.. o ile jesteś w stanie coś podnieść w swoim obecnym stanie. - zaśmiała się lekko, czy nabijała się z niego? Może bardziej droczyła się z nim, bo kto jej zabroni gnębić współlokatora? Wchodząc na pierwsze półpiętro ponownie się obróciła i biegiem ruszyła przed siebie. - Ostatni robi obiad.. - krzyknęła jeszcze w biegu. Może odrobinę nieuczciwe zagranie ale no tak było przynajmniej zabawniej.
Wybiegła z klatki schodowej na korytarz i krążyła po nim szukając jego mieszkania. Kiedy znalazła oparła się plecami o ścianę po przeciwnej stronie jego apartamentu i splatając ręce pod piersiami obserwowała Niemca jak szedł w jej stronę. - Masz jeszcze siły na pakowanie się? - zachichotała kiedy podszedł bliżej.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Nie widziałaś mnie ani razu w niej. Nie oceniaj książki po okładce, może wyglądam lepiej w niej? - Wychylił się lekko do niej, rozkładając bezradnie ręce, by potem wrócić do normalnej postawy. Nie ma to jak typowe przysłowie na potwierdzenie jego racji, której niemniej trochę miał. Sai ani razu go nie widziała w opasce, widziała tylko ją samą. Nie było połączenia opaska+blondyn, kto wie, może wygląda w niej jeszcze lepiej? Nie daje sobie tego pokazać, a sama prawie się oślepiła. Neh! NEH!
Nie było tu wiele do zmian, bo i niewiele się tu działo. Nie licząc tych kilku ataków wymordowanych i łowców...
Tiaaa. Jakże lubi o tym słyszeć czy wiedzieć, że takie "piękne" rzeczy się tu działy, a Cronus i tak ma wszystko gdzieś.
Ech, nieważne. Nie ma się co przejmować tym starym trepem, skoro on nie próbuje się przejąć osobą, jaka miała być jego tarczą.
Nie bardzo rozumiał czemu go powstrzymywała, przynajmniej do momentu, gdy zobaczył kobietę na schodach, już przed nim.
- A więc to tak, hm? - Niemal oskarżycielskim tonem rzucił w jej stronę, spoglądając na nią z niedowierzaniem. No jak mogłaś! No jak!? Co za potwór.
- Wystarczy mi sił by cię przegonić! - Zawołał, przeskakując po dwa-trzy schodki. Miał długie nogi, to korzystał z nich.
Obiad? Hmmm.
- Lepiej zacznij myśleć nad takowym! - Zawołał, doganiając ją powoli. Niestety, nie zdążył się przecisnąć na schodach, i przegrał, pozwalając jej wyjść na prowadzenie i dostać się pierwsza na piętro. Westchnął i z uśmiechem zbliżył się do kobiety, wzruszając barkami bezwiednie.
- Jeszcze w między czasie miałbym siły na zrobienie z tobą czegoś innego, niż tylko spakowanie mnie. - Zafalował nieznacznie brwiami z uśmiechem. - No dobrze, otw-... - Urwał, łapiąc się odruchowo prawą dłonią za bark. Mmmh.
Oparł się bokiem (prawym, prawym, nie lewym) o ścianę, nachylając sie nieco do przodu z zaciśniętymi zębami. - Zaraz przejdzie. Zawsze zaraz przechodzi. - Powtarzasz się Faust, powtarzasz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To że go nie widziała w opasce wcale nie znaczyło że nie umiała go sobie w niej wyobrazić. Poza tym strasznie podobał jej się kontrast jaki tworzyły ze sobą różnokolorowe tęczówki mężczyzny. Strasznie lubiła mu się w nie wpatrywać i nic na to nie mogła poradzić, a może po prostu nie chciała bo to było fajne? Sęk w tym że lubiła inność, wszystko co odbiegało od normy było fascynujące. Typów w opaskach na oczy już zdążyła sie naoglądać a Ci musieli je nosić bo nie mieli oka! Toż to potwarz dla weteranów wojennych. A ten młody i sprawny młodzieniec jeszcze obstawiał przy swoim bo co?! Bo ludzie będą plotkować? Ona go nauczy mieć opinię wszystkich w koło w głębokim poważaniu! Zaśmiała się dość głośno gdy krzyczał na klatce biegnąc za nią. Nawet ją dogonił, ale za cholerę nie pozwoliła mu się przecisnąć! No takiego jak pozwoli mu wygrać! Zwycięstwo jest w jej kieszeni! Dorwała się pierwsza z Faustem wbiegającym tuż za nią. - Nie ma to jak mała niewinna rywalizacja.. - zachichotała zerkając na niego. Nie urwała kontaktu wzrokowego na jego zaczepkę, jeśli myślał że tak łatwo ją zawstydzić słowami to był w błędzie. - Mhm.. tak samo jak byłeś w stanie mnie przegonić? - uśmiechnęła się bezczelnie. Oj na tych zaczepkach się nie skończy, zbyt dobrze się bawiła z nim żeby tak po prostu to ukrócić!
No i się przeforsował, a trzeba było wziąć tą cholerną windę! Widząc jak ten z sykiem łapie się za bark od razu odbiła się od ściany podchodząc bliżej niego. Poprzedniego wieczora zdołała wymacać gdzie trzeba było ucisnąć aby ból zaczął ustępować. To też złapała za przedramię zdrowej ręki i ściskając je nieco zmusiła go aby przekierował na nią swoją uwagę. - Już dobrze.. ja się tym zajmę. - powiedziała łagodnym tonem łapiąc za przedramię bolącej kończyny i drugą dłonią zaczęła rozmasowywać bark. Z początku powierzchownie ale z każdą chwilę dodawała delikatnego nacisku na mięśnie aby pomóc im się po chwili rozluźnić. Robiła to tak długo aż ból kompletnie ustał. Nie przeszkadzało jej to że zajmowała się nim na korytarzu. Zrobiłaby to samo na ulicy jak byłaby taka potrzeba. - No i jak ty będziesz beze mnie teraz normalnie funkcjonował jak przyzwyczaję cię do siebie..? - zaśmiała się nieco rozbawiona tym jak taaaaaki wielki chłopiec potrzebuje opieki.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Zaraz zacznę się bać. Faust powinien chować swoje paczałki, kto wie czy Sai nie postanowi ich niedługo wydłubać i wrzucić sobie gdzieś do słoiczka, stawiając go przy łóżku, co by mogła się paczać w te gałki oczne. Brzmi jak wizja przyszłości, której Faust nie zobaczy.
...
Tak. To był pun.
Nie odpowiadał na jej słowa, mimo wszystko czując ten nader przeszywający, nieprzyjemny ból. Z początku planował zwyczajnie udać tą dolegliwość, ale karma pokarała go zanim jeszcze zdołał to zrobić i faktycznie zaczęła razić go bólem na tyle silnym, by wyrzucić z głowy myśl o oszustwie.
Neh, a Sai to może, co?
Wedle zamysłu jego "opiekunki" skierował uwagę na nią, pozwalając jej zająć sie kontuzjowaną kończyną. Naprawdę czasami czuł się taki bezsilny przez to. Mógł to znieść i nie byłoby to aż tak wielkim problemem, ale nie mógł powstrzymać się od widocznej reakcji na tą niespodziewaną falę bólu. I to niestety wystarczało, by został przyłapany i by nim się jego towarzyszka zajęła. Westchnął na jej pytanie, uśmiechając się ciepło.
- Nie wiem, Sai, nie wiem. Czasem myślę, czy nie uszkodzić się znowu jak tylko rehabilitacja będzie ukończona - tylko po to, by mieć taką dobrą opiekę jak twoja. - Potarmosił jej nieco kudełki wolną dłonią. Kto wie, może to będzie najlepsza opcja jaką jest w stanie uczynić? Ranić się, by móc być objęty opieką jednego z lepszych lekarzy jakich dane mu było poznać osobiście?
Brzmi jak pomysł, w jaki można wejść.
- Nie bardzo umiem gotować. - Stwierdził z góry gdy ból zaczął ustępować. Był w stanie zrobić w miarę dobre śniadanie, ale nie wierzył w swoje możliwości w wypadku gotowania obiadu. Zazwyczaj zjadał coś zrobionego przez kogoś innego, praktycznie nigdy nie gotował sobie sam. Ech, skończy się na tym że będą musieli zamówić pizzę czy coś zapewne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skupiła się kompletnie na rozmasowywaniu bolącego miejsca, ale to nie znaczyło że nie słuchała tego co chłopak do niej mówił. Samo potwierdzenie z jego strony już pokazało że nie trzeba było w sumie zbyt wiele starań aby się przyzwyczaił. W sumie to może ona sobie nigdy nie zdawała sprawy z tego ile własnego wkładu daje w proste czynności. Ta kobieta jak się już czegoś podejmowała to wszystko było robione z precyzją. Nie robiła niczego na odpierdol. Nie ważne w jakiej dziedzinie życia to miało miejsce, czy była w swojej pracowni czy na poza jej murami. Miała kilka zasad wpojonych od małego i to nawet nie chodziło o to że miała taaak wielkie serduszko że robiła to bezinteresownie. W jej odczuciu nigdy nie było nic za darmo. Na usta wpełzł mimo woli uśmiech. Taki sugerujący satysfakcję. "Biedny ranny, masochistyczny koteczek.." przeszło jej jedynie przez myśl. No tak to zabrzmiało z jego strony. Skoro był gotowy sam się okaleczać tylko po to aby się nim zajmowała to raczej objawy masochizmu, bo czego by innego? Czy jej to przeszkadzało? Nie bardzo. - Aż tak bardzo lubisz to jak cię dotykam po rannych miejscach że chcesz umyślnie sobie robić krzywdę? Takiego komplementu nie słyszałam jeszcze od nikogo. Jesteś bardzo oryginalny. - mówiła nieco ciszej, nadal patrząc mu na twarz w poszukiwaniu ewentualnych grymasów bólu gdy zwiększyła nieco nacisk podczas rozmasowywania mięśni. Oczywiście szybko go zmniejszyła po chwili i tak na przemian. - Gotowanie to żadna sztuka, wystarczy się do tego przyłożyć i dużo ćwiczyć na kimś. Nic nie przychodzi samo z siebie, we wszystko trzeba włożyć sporo pracy żeby zaczęły pokazywać się rezultaty. - mówiła ze spokojem tak długo masując obolałe miejsce aż w końcu przestało go boleć. - Ogólnie przyda ci się seria w tym miejscu, to normalne że każde przeforsowanie będzie nadwyrężać kończynę. Żadnych wzmożonych aktywności fizycznych dopóki nie wrócisz do formy. - dodała z niewinnym uśmieszkiem. Szkoda jej go było pod tym kontem, był typem wojownika więc każda dłuższa przerwa od treningu była istną torturą. Ale jakoś przez to przebrnie, nie jest już małym dzieckiem przecież.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach