Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 25.07.14 11:36  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
Ups.
Wyszczerzyła się lekko, podgryzając górną wargę, teraz na dodatek drapiąc energicznie kark, jakby stado termitów chciało wyżreć jej tatuaż. - Eeew... - spojrzała na belkę i nie odrywała od niego wzroku, by dopiero po kilku sekundach, wlepić go w Travisa. Zmarszczyła brwi i automatycznie zacisnęła na chwilę usta, gdy ten wspomniał o alkoholu. - Nie, nie ma. - lepiej trzymać się własnej wersji. I najlepiej zejść w ogóle na inny temat. Stało się tak już po chwili. Uśmiechnęła się, opierając o drewnianą barierkę, mając jednak do niej dystans. Nie wierzyła zbytnio, że jest taka "wytrzymała". Można ją przecież spalić, porąbać na kawałeczki, co nie?
-Okej. Festyn trwa, fajnie byłoby przejść po wszystkich częściach. Myślę, że inne są równie ciekawe. - odsunęła się od deski i stanęła koło Travisa. Ucieszył ją fakt, że będzie miała towarzystwo miłego chłopaka, który był zarazem jej wybawicielem. Spojrzała na siebie z góry - jej t-shirt był mokry i przyległy do ciała. Westchnęła. Czuła nieprzyjemny chłód za każdym następnym powiewem wiatru.
-To na pewno dobry pomysł? - szepnął jej do ucha Aragot, ale ona szybko rozwiała go - dosłownie - odpychając szybko dłonią. Przecież nie opuszcza jej ani na krok - i dobrze wie, że Marcelina i tak zrobi swoje. Czasami jest bardzo irytujący. Na przykład teraz, kiedy traktuje ją jak małe, bezbronne kocię.
Przypomniała sobie, jak traktowali ją w Krainie Czarów. Również jako naiwne dziecko, które nie poradzi sobie w tym okrutnym świecie. To nie prawda, że Kraina Czarów była światem wspaniałym, idealnym... może dla rządzących i wszystkich wysoko postawionych stworzeń. Ale na pewno nie dla nich, nie dla odmieńców i szalonych artystów, jak Kapelusznik, czy chociażby ojciec Marcelinki, szanowny Kot. Tam panowały dokładnie te same zasady, co tu. Tylko że... Ci biedniejsi, Ci z niższych szczebli społeczeństwa traktowali siebie jak bliskich przyjaciół, pomagając sobie nawzajem.
Tak, jednak wspaniała była ta Kraina Czarów.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 26.07.14 21:12, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.14 12:56  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
- Jaaasne. - odpowiedział, cicho się śmiejąc. Podniósł się i zerknął na Marcysię. A dokładniej na jej górną połowę. Przy okazji zauważył jej dreszcze. Nagle wpadł na jakiś pomysł. - Taa... Możesz tu zaczekać? Skoczę po coś do domu.
Wrócił po około 20 minutach, zdyszany, ze swoim skórzanym płaszczem pod pachą. Wziął kilka głębokich oddechów, po czym podszedł do dziewczyny i założył jej płaszcz. Marcelina mogła poczuć jego zimny jak u trupa dotyk.
- Proszę. To powinno pomóc. I przy okazji cię ogrzeje. - powiedział z uśmiechem, patrząc jej w oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.07.14 15:30  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
Zastrzygła uszami, zaciskając usta w pionową kreskę. Dlaczego się śmiał? To było takie zabawne? Nie ładnie śmiać się z cierpienia innych, oj, nie ładnie. Spojrzała na Travisa, który wstał powoli, po chwili wspominając coś o domu. Pokiwała tylko głową, patrząc jak ten odbiega. Uciekać, nie uciekać? Westchnęła z politowaniem i wstała, w pierwszym odruchu chcąc oprzec się o barierkę, odsunęła się jednak, poklepując ją z dystansu i odsuwając się od niej. Ogarnęła fioletowego dreda i zarzuciła grzywką na bok, rozglądając się. Poczuła, jak bestia nazywana żołądkiem budzi się i szykuje na małe co-nie-co, zmuszając Marcelinę do łowów. Rozejrzała się i zauważyła stoisko z owocami, a zaraz koło niego stoisko z fastfoodami. Boże, jak dawno nie jadła frytek! Frytek z solą i keczupem, z dodatkiem płynnego, gorącego sera. Mmm, poezja dla głodnej Marceliny. Długo się nie zastanawiała - ruszyła w tamtą stronę, szykując już odpowiednią ilość monet do zapłaty. Demon mruczał coś pod nosem, jakby rzucał zaklęcie na okolicznych ludzi. Zamówiła frytki duże, obowiązkowo z keczupem, serem i oczywiście colą - i już po chwili trzymała dużą porcję smakołyków, posypując dużą ilością soli. Aż ślinka zaczęła jej cieknąc.
Wróciła w tamto miejsce i usiadła na drewnianej ławce. Festyn trwał już kilka godzin, ale dopiero teraz młode duchy zaczęły się rozkręcać. Niedługo na pewno zaczną się popijawy, tańce i bitki. Aż samemu strach chodzić, dlatego to spotkanie z pół cyborgiem zdecydowanie było jej na rękę. A w dodatku był miły, więc to dobra partia na kumpla! Tacy to do tańca i do różańca, o.
Gdy wszamała już wszystkie fryteczki, wyrzuciła zmięty papierek do kosza i otrzepała ręce. Czekała już dziesięć minut, a jego nadal nie było... żeby się nie nudzić, wyciągnęła szkicownik i dobrze nastrugany ołóweczek, po czym zaczęła wodzić wzrokiem za kobietami w pięknych, typowo japońskich kimonach. Kilka sprawnych ruchów i szkic, mający sens, widniał przed jej oczami. Cienie, grubsza kreska, obrysowanie konturów, ozdabianie... taka praca wymaga jednak precyzji, cierpliwości i trochę talentu. I oczywiście - pasji, którą Marcelina posiadała od malutkiego dziecka, malując kółeczka, kwadraciki, trójkąciki... i nie ważne, czym i jakim stylem. Frajda i satysfakcja była zawsze taka sama.
No, prawie skończone. Wtedy właśnie zobaczyła Travisa, który łapał oddech i trzymał coś pod pachą. Schowała szybko notesik z ołówkiem i podniosła się. Zadarła głowę do góry, obejmując płaszcz. Poczuła lodowaty chłód płynący z jego ciała. Aż nieprzyjemne dreszcze przebiegły jej po kręgosłupie.
-Arigatou! - powiedziała, uśmiechając się miło. Aragot jakby się fochnął, spojrzał na mężczyznę jak na debila, przewracając oczami i siadając koło ławki, zajmowanej przed chwilą przez ogoniastą.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.07.14 18:37  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
- Nie ma za co. - odpowiedział i spojrzał na nią. Przemoczona, uśmiechnięta, w chyba za dużym, ciężkim skórzanym płaszczu... I jeszcze te piękne, wielokolorowe oczy. Wyglądała po prostu przeuroczo. - To może się przejdziemy? Gdzieś tu chyba sprzedają watę cukrową.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.08.14 20:33  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
Spojrzała na niego. Nie ma za co. Takie krótkie, treściwe słowa, a jak cieszą jej uszka! Uśmiechnęła się więc szeroko (oj, ma się te geny po tatuśku!) pokazując szereg równych, ostrych (a w przypadku ludzkiego wyglądu równiutkich niczym szereg żołnierzy szykujących się na obiad) śnieżnobiałych ząbków, zachęcając tym samym do dalszej rozmowy. Płaszcz był trochę ciężki, a ona sama chudziutka i raczej słabiutka w podnoszeniu ciężarów, ale jakoś go dźwigała, czując przy okazji miłe ciepełko, rozchodzące się po częściach ciała przez niego okrytych.
-Tak! - powiedziała, łapiąc powietrze - stoisko z watą cukrową znajduje się chyba przy innym brzegu. - na samą myśl o słodkiej, rozpuszczającej się w ustach wacie cukrowej ślinka zaczęła dosłownie cieknąc jej z pyska. Szybko jednak zahamowała ten zawstydzający nawyk i wytarła rękawem kącik ust. Zastrzygła uszami i nabrała cicho powietrza, szybko wypuszczając go z płuc. Spojrzała na tłum. Jakby... wzrósł. Cóż, robiło się coraz ciemniej, młodzież zbierała się tu wykorzystując dobrą okazję do alkoholowych libacji - cóż, nie tylko młodzież... spojrzała na ledwo idącego mężczyznę, około czterdziestki. Ledwo utrzymywał się na nogach, trzymał się kurczowo barierki - ale nawet to nie wychodziło mu najlepiej... podobnie było z dwójką rozmazanych kobitek, z roztrzepanymi włosami, śmiejącymi się w niebo głosy, skąpo ubrane i idące razem, trzymając się za ramiona. O, albo ten pan udający wesołego motylka, machający rękami na pobliskich ławkach. W rękach trzymał tanie piwo z pobliskiego stoiska, z którego - no wstyd przyznać - Marcelina także skorzystała... Ale cii, nikt wiedzieć nie musi, oprócz Marceliny. -I oprócz mnie. No dobra, oprócz Marceliny i Aragota. Może mój artykuł do "antidotum" przyda się chociaż im...
Wokół unosiły się lampiony. Ozdabiały one niebo, ewidentnie udając jarzące się gwiazdy. Albo słońce. - Może wypuścimy jeden? - spytała, patrząc na kilka z nich. O północy, czyli zapewne wtedy kiedy ich ilośc będzie największa, będzie pięknie. Była tego pewna. Setki jarzących się, latających lampionów, udających gwiazdy lub słońce. - Jak zrobi się wystarczająco ciemno. Wiesz, to musi wyglądać pięknie.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 02.08.14 10:18, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.08.14 21:26  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
Zachichotał bezgłośnie, widząc jej reakcję. Musi naprawdę lubić słodycze. To dobrze, bo on też lubi. Aczkolwiek nie aż tak, żeby ślinił się przez samą wzmiankę o wacie cukrowej. Po chwili dołączył do niej w obserwacji otoczenia.
- Heh... Bosko. Widać to ta godzina, o której na imprezę wchodzą ludzie, którym naprawdę nie służy alkohol. - skomentował, patrząc z politowaniem na zbiorowisko. - Widzisz? Ten na mostku chodzi tak krzywo, że może w każdej chwili wpaść do wody. A ta chwila nastąpi za trzy, dwa, jedeeen...
Sekundę po wypowiedzeniu przez Travisa ostatniego słowa, pijany czterdziestolatek potknął się o własną nogę i runął na ziemię tylko po to, by podczas próby podniesienia się, wylecieć pod barierką do jeziora.
- Mówiłem? - rzucił, patrząc z uśmiechem na Marcelinę. - Pewnie. Możemy tam pójść nawet zaraz po wacie cukrowej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.14 12:09  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
Pokiwała głową, obserwując ludzi. Przestraszona spojrzała na mężczyznę, który wpadł do wody, akurat gdy przechodzili obok. Zadarła wzrok do góry, patrząc na Travisa. - Pewnie. To bardzo dobry pomysł... znajdźmy najpierw słodką watę. Jaki kolor lubisz? Ja taki błękitny, albo fioletowy. - może nie zauważył, jak wcisnęła rękę do biodra by nie była w zasięgu jego wzroku a prawym palcem wykonała szybki okrężny ruch. Wtedy właśnie niewidzialna siła podniosła pijanego i krzyczącego w niebo głosy mężczyznę do góry, ciągnąc krztuszącego się z dużą siłą za płaszcz, wywlekając go z powrotem na brzeg. Najpierw zawisł lekko w powietrzu, z przerażonym wzrokiem, by wylądować ciężko na drewnianych deskach. Marcelina odwróciła się i spojrzała w stronę mężczyzny. - Wow, widziałeś? - wskazała na niego palcem. - Szybko się wtoczył na brzeg, nikt go nie ratował z przechodniów. - choć próbowali, bo co po niektórzy ściągali koszulkę by ratować biedaka z opresji. Ha, Marcelina była szybsza.
Podrapała się ramienia. Byli niedaleko całego wydarzenia, więc gdy mężczyzna powoli wstał, chwiejnym ruchem złapał się barierki. Wydawał się być kotowatej bardzo znajomy... a i ten dziwnie patrzył w ich kierunku. Gdy mężczyzna wyciągnął nóż i podbiegł w ich stronę, ewidentnie celując w kotowatą, zorientowała się, że jest to jeden z niższych pracowników S.P.E.C a zarazem ich wielki 'fan'. Kiedyś mieli sprzeczkę z niezadowoloną z ich działania Marceliną, zbyt głośno komentującą i wygłaszającą swoje zdanie.
Nawet nie ruszyła się z miejsca. Gdy ten już doskakiwał do niej, wystawiając niebezpiecznie ostrze, ona tylko mrugnęła. Deska, słabo przybita do drewnianego molo, wyskoczyła z gwoździa i uderzyła prosto w krocze napastnika. Nóż trzymany przez niego w dłoni wyślizgnął się z uścisku, lądując gdzieś w wodzie. Kotowata odwróciła się i zaczęła iść. Wyczuwała, że zaraz coś się stanie... ze SPEC'ami kojarzyła tylko jedną osobę.
Wszystkie te wspomnienia wróciły. Ponownie. Przypomniała sobie walczących przyjaciół. Prawie poległa, gdyby nie anioł... gdyby nie Nathaniel, z pewnością nie wyszła by z tego spotkania cało. A raczej wyszłaby, ale w rękach drug-ona, który z psią wiernością oddałby ją tym chorym ludziom. I co by z nią zrobili? Tajne eksperymenty? Chcieliby z pewnością testować działanie różnych leków, nie wiedząc, że Marcelina nie jest żadną zarażoną wirusem X. Nie jest wymordowaną, ona żyje i ma się dobrze! -Uciekaj! - usłyszała głośny szum i chrypliwy głos. Spojrzała na Aragota, który szedł teraz koło niej, patrząc na nią przenikliwym wzrokiem. Odwróciła się. Koledzy, którzy podnosili pijanego nożownika, mówili coś do niego i patrzyli dziwnie na Marcelinę. Wszyscy byli z tej chorej instytucji. - Widzę, że władza świetnie się bawi... - powiedziała w stronę Travisa, czując podniesienie ciśnienia. To jej płazem nie ujdzie... dobrze, że nie wiedzą, z kim tak na prawdę mają do czynienia.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.14 18:05  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
- Każdy kolor jest dobry.
Spojrzał w stronę gościa, który dosłownie przed chwilą był jeszcze w wodzie.
- Szybko wytrzeźwiał. - skomentował ten widok z uśmiechem. Po chwili spoważniał, widząc, że pijak zaczyna biec w ich stronę z nożem. Już szykował się do wyciągnięcia Colta (właściwie to jego ręka już na nim spoczywała), kiedy nagle ŁUP! Pobliska deska puściła i wylądowała niedoszłemu napastnikowi na klejnotach.
- Auć... - syknął cicho Travis, nieco się krzywiąc. Spojrzał na idącą Marcelinę, a potem na zbieranego z ziemi mężczyznę. Podszedł pozornie spokojnie do dziewczyny. - Wiesz co? Chyba lepiej będzie, jak zejdziemy im z oczu. Ci goście nie wyglądają na zbyt... ugodowych. I albo mi się wydaje, albo ten z nożem cię zna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.08.14 22:28  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
Każdy kolor jest dobry. W sumie fakt! Każda wata cukrowa jest słodka. Bo jest watą cukrową. Ma w sobie cukier. L o g i c z n e. Ale i tak najlepsza jest fioletowa.
Wzruszyła ramionami. Ona też szybko wytrzeźwiała. Zbyt szybko - może to i dobrze, może to zaleta, a z drugiej strony przekleństwo, bo problemy codzienności wracają od razu - zdecydowanie za szybko.
Gdy zaczęła iść, usłyszała ciche "auć" dźwięki, które padły z ust ledwo poznanego zapewne-lub-nie-człowieka. Jego słowa tylko ją dobiły, utwierdzając zarazem w przekonaniu, że ta noc z pewnością do miłych należeć nie będzie. I że nie wypocznie sobie, według planów, tworzonych jeszcze dwie godziny temu. -Tak. Chyba tak. - powiedziała beznamiętnie. A w środku tak na prawdę wrzała, ze strachu i irytacji, że zawsze musi coś pójść nie tak. Mimo to jej optymizm wciąż brał górę. Wszystko będzie dobrze!
Aragot powarkiwał na nich cicho. Jaka szkoda, że nie posiadała jeszcze artefaktu! Wtedy ten stary zrzęda przydałby się na coś, a ona sama ulotniła by się po niedługim czasie. Odnajdę artefakt. Muszę.... Nie zatrzymywała się - szła, stawiajac z pozoru dumne kroki, a tak na prawdę ostrożne, typowe dla kogoś przestraszonego - na domiar złego czuła za sobą wzrok i kroki. Odwróciła się - jeden z fanatyków trzymał w dłoni paralizator. Podleciał do niej, wymachując nim niezgrabnie - Marcelina płynnie wywinęła się z ciosu, wytrącając mu z ręki broń. Zrobiła kilka kroków do tyłu, czując jeżącą się sierść. Deski niebezpiecznie zaczęły się pod nią uginać - czuła, że stąpa po kruchym lodzie. Były dziwnie przybite, jakby specjalnie...
Ups.
Usłyszała trzask. Deski złamały się.
To była pułapka.
Ktoś obluzował gwoździe i podłamał drewno.
Upadła, uderzając boleśnie o krawędź. Chwytając się pazurami drewna, starała się z powrotem wciągnąć. Oglądalność wzrosła. Dziura na środku molo, ofiara, grupa ludzi pracujących dla spec'ów. I ona. Biegli w jej kierunku, ze zwycięskim wyrazem twarzy. Skrzywiła się i... rozluźniła chwyt. Zsunęła się wprost do wody. Otuliła ją swoim wieczornym chłodem. Wynurzyła się i prędko ogarnęła sytuację - musiała się chwycić jednej z belek. I uciekać. Nie miała wyjścia. Ci ludzie - a bynajmniej istoty, które rozpoznały w nią wymordowano-podobną - miały jakiś cel, by ją tak prześladować. Spojrzała w górę. Wynurzyła jedynie głowę, by uniemożliwić wrogom jej pojmanie. Albo walka, albo śmierć. Chcą dostać Marcelinę? Nie doczekanie tych skurwieli.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.08.14 23:18  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
Szedł za Marceliną, obserwując jednocześnie kątem oka tamtych gości. Czuł, że coś się święci, a niepokój dziewczyny okazywany niespokojnym chodem utwierdzał go tylko w tym przekonaniu. Ręka aż go świerzbiła, by wyciągnąć broń i zacząć strzelać na ostrzeżenie.
- Ożesz ty! - warknął, łapiąc niedoszłego napastnika z paralizatorem i popychając go centralnie na barierkę. Człowiek zwijał się z bólu. Travis podniósł paralizator i rzucił nim w stronę jeziora.
Wtem usłyszał trzask. Szybko spojrzał na Marcelinę... a raczej na dziurę w deskach, na której miejscu powinna ona być. Podniósł wzrok na zbliżających się ludzi. Tego było już za wiele. Wydobył z kabury pistolet, załadował i strzelił w niebo. To wywołało lekkie zamieszanie. Doskonale!
Jedni spojrzeli w górę, inni padli na ziemię, jeszcze inni spojrzeli na Travisa. Ten tylko odpowiedział im zimnym, gniewnym spojrzeniem. Profilaktycznie strzelił ponownie, po czym schował pistolet i skoczył do wody za Marceliną. Zimno nie sprawiało mu problemów. Ujrzawszy znajomą twarz, podpłynął do niej dyskretnie, po czym złapał w pasie i zaciągnął pod deski.
- A teraz powiesz mi grzecznie, co się tu odpierdala? - spytał, patrząc jej w oczy. - Słuchaj: cokolwiek ci grozi, ja mogę ci pomóc. Po prostu mi zaufaj.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.08.14 13:18  •  Brzeg północny - Page 3 Empty Re: Brzeg północny
Jakieś strzały, tam na górze. Przypomniała sobie o Travisie. Miała cichą nadzieje, że nic się nie stało.
Drugi strzał... I dźwięk, jakby ktoś wpadał do wody. Odwróciła się i w tym samym momencie poczuła uścisk w pasie. Z tego szoku nie zauważyła twarzy napastnika - odruchowo odepchnęła się, przejeżdżając pazurami po jego ręce. Dopiero gdy usłyszała znajomy, męski głos, zasłoniła twarz.
Dość bliskie zetknięcie z paralizatorem. Strach, blizny, woda... iluzja zaczyna wtedy szwankować. I teraz także zaczęła, teraz zupełnie znikając. Nawet człowiek czy android zobaczy w niej prawdziwą Marcelinę, a nie skórę, którą nakłada, by nie zostać ofiarą nietolerancji i niewiedzy tłumu.
-Nikt mi nie pomoże. - powiedziała po chwili, odsłaniając się i podnosząc wzrok na jego twarz. - Spec. są nami bardzo zainteresowani... nie możemy prosić o pomoc ludzi. Oni nawet nie wiedzą, że my istniejemy. - dopadła ją melancholia. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, w jakim bagnie siedzą wymordowani, mutanci i istoty z innych wymiarów, nie przypominających ludzi. Przypomniała sobie rozpruwacza. Drug-on nie jest jedynym zagrożeniem dla niej, jest tylko górą lodową. Teraz nawet iluzja jej nie ochroni - nie jest w stanie, skoro ciągle zanika. Dlaczego ją zaatakowali? Już wtedy coś musiało zwrócić na nią uwagę. Uszy? Ogon? A może łapy?
Chciało jej się płakać. Wyć nad swoim losem, nad losem wszystkich wymordowanych. Duża część z nich nie stanowi zagrożenia, a szukają jedynie wsparcia, przyjaźni, miłości... są odtrąceni przez wszystkich. Odtrąceni jedynie przez ich wygląd - dodatkowa para rąk, kły, pazury, skrzydła, sierść... - ludzie traktują nas jak gorszych. skuliła uszy i... przytuliła się do Travisa. Powiedział, że może mu zaufać - więc zaufała. Od dziś jest jej przyjacielem. Może nie przestraszy go fakt, że ona nie jest człowiekiem, a zamiast gładkiej skóry czuje on dotyk aksamitnej, co prawda teraz mokrej sierści.
Teraz dopiero Marcelina zrozumiała, dlaczego ludzie wtajemniczeni reagują taką nienawiścią na stworzenia zarażone wirusem X. Oni się ich zwyczajnie boją. Boją się mutantów, wymordowanych. Dlaczego? Bo wiedzą, że są silniejsi. Nie mają nad nimi władzy. I chyba wiedzą, że nawet spec. nie poradzi sobie ze wszystkimi. Nie znają ich po prostu. Nawet Aragot się teraz nie odzywał. Czasami jest na prawdę pożyteczny... mimo wszystko był przyjacielem Marceliny. I nim pozostanie. Tak na prawdę kotowata zdążyła się do niego przywiązać. Był obecny w każdym momencie jej życia w tym wymiarze.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach