Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 25 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 17 ... 25  Next

Go down

Pisanie 31.05.15 21:25  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Isao dobrze wiedział, że dla Webbera to wszystko nie było śmieszne. Nie należał do osób, które lubią się nad kimś pastwić, dokuczać komuś i sprawiać, że jest skołowany, nie wie co ma myśleć. Jednak nie mógł nic na to poradzić. Mina pajączka była zbyt zabawna, a on nie potrafił się powstrzymać. Gdyby nawet próbował, jego twarz zapewne nadęłaby się jak purchawka i nabrała jakichś nienaturalnych kolorów oraz kształtów. Z dwojga złego lepiej było już, by się wyśmiał. Gdyby Webber zobaczył swoją minę z boku, zapewne również zareagowałby podobnie. Ale dla niego to wszystko nie było tak wesołe. I Isek wcale mu się nie dziwił. Rozumiał go doskonale. Ale spokojnie, anioł nie trzymał biednego wymordowanego zbyt długo w niepewności.
- Nieciekawie. - skrzywił się na same słowa pająka. Wierzył mu, że mówił prawdę. Składanie skrzydeł nie bolało, ale dźwięki jakie pojawiły się, gdy chował odnóża mówiły same za siebie. Biedak. Okej, natura naturą, ale Isao i tak nie potrafił nie współczuć. Był już taką osobą, posiadał ogromne pokłady empatii, współczucia, tolerancji i zrozumienia. Idealnie pasował na anioła, jakim stał się po swojej śmierci jako człowiek.
- Tak też myślałem. Będzie się tego pojawiać coraz więcej i będzie coraz bardziej boleć. Musimy znaleźć te zioła. Dużo podróżuję, wiem też, gdzie szukać niektórych z nich. Jeśli je znajdę, od razu zaniosę do szpitala.
Zaraz też polecił pajączkowi udanie się do właśnie powyżej nadmienionej placówki. Cóż, nie dziwił się reakcji. Szpital w Desperacji był, ale od lat nie działał. Nic więc dziwnego, że nikt o nim nie słyszał, ani nie sądził, że jego działalność może zostać wznowiona.
- W sumie jest to w dużej mierze moja inicjatywa. - odpowiedział, patrząc na Webbera znacząco. Nie chciał go w ten sposób uciszyć, czy zmusić by poczuł się głupio przez swe wcześniejsze słowa. Westchnął i zmierzwił swoje włosy z tyłu głowy. - Ale nie dziwię się Twojej reakcji. Szpital... cóż... chodzi pogłoska, że kiedyś działał i ktoś tam leczył ludzi, ale to chyba było dawno temu. Staram się zbierać ludzi, którzy będą mi dostarczać ziół a także wszystkich, którzy mogą mi jakoś pomóc w dźwignięciu tego. To byłoby cholernie dobre rozwiązanie, bo w Desperacji nie brakuje tych, którzy potrzebują lekarza. - wyjaśnił mu. Cóż... W tej chwili niewiele mógł zrobić dla pająka. Miał wcześniej niektóre z tych ziół, ale najzwyczajniej w świecie mu się skończyły. W Desperacji nie brakowało potrzebujących, na które je zużywał.
- Jesteś pewien? Dla mnie to żaden problem. - spytał, patrząc uważnie na wymordowanego. Nie chciał, by z jakichś głupich powodów rezygnował z podleczenia i uśmierzenia bólu. Jego umiejętność nadawała się do tego idealnie.
- Nie wiem i szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi. Nie zamierzam słuchać nikogo, kto wyczynia takie głupoty. Nie wiem co się dzieje w głowach tych wszystkich zidiociałych aniołów, ale mam nadzieję, że szybko im się to znudzi. - wyjaśnił.
- Słuchaj. Postaram się zebrać te zioła i albo dam je komuś i polecę wykonanie maści, albo sam pojawię się w szpitalu za jakiś czas. W razie czego podam Ci nazwy ziół, a nóż spotkasz kogoś, kto będzie je miał, bądź kogoś, kto będzie wiedział gdzie je szukać. Tylko czy zapamiętasz to? Chyba nie bardzo mamy to gdzie zapisać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.15 0:23  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Szczerze powiedziawszy nie żałował niczego. Sam walczył o tą możliwość - chowania odnóży. Jak dla niego cena, którą płaci teraz nie jest wysoka. W końcu gdyby nie to, miałby bardzo utrudniony kontakt z siostrą. Jeżeli straciłby ostatnią osobę na której mu zależy. Pewno by szarpnął się na swoje drugie "nie"życie.
Powoli wysłuchał werdyktu lekarza. Nie podobało mu się to, rany były irytujące. Najchętniej wydrapał by sobie tętnice momentami, a tu jeszcze owa choroba będzie się rozprzestrzeniać i boleć jeszcze bardziej. Genialnie.
- Moja nadzieja w tobie - powiedział, wzdychając cicho. Sam sobie na pewno nie poradzi.
- Inicjatywa szlachetna. Jednak nie uważasz, że taki ośrodek medyczny, może stać się łatwym celem? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że zostanie uznany za neutralny obiekt. Każdy będzie chciał mieć dostęp do medykamentów dla siebie, dla swoich. Nie zapominajmy też o zarobku. Kontrolujesz szpital, masz spory dochód. Dodatkowo S.Spec. Będą mieli idealny punkt by pozbyć się dużej grupy zarażonych, a kto wie może i łowców? Jakoś nie sądzę by wspólna inicjatywa połączyła tak różne osoby. - potarł ostrożnie kark dłonią i wbił swoje spojrzenie w anioła. Powiedział to jak to wszystko widział. Ten świat nie był już idealny, chociaż nigdy taki nie był. Każdy chce przeżyć, chce zysku. Nawet - czy też głównie - kosztem innych.
Znów się zastanowił nad jego propozycją.
- Dobra... może przez chwilę będę miał spokój... - westchnął - Jak sądzę, będziesz potrzebował dostępu do ran?
Spojrzał pytająco na anioła. Jak będzie trzeba to zrzuci z siebie płaszcz i koszulkę, w sumie to dużo zapewne z nich nie zostaje... Wyrastające odnóża robią swoje. Ciężko jest utrzymać górne partie garderoby w doskonałym stanie z jego przypadłością.
- Mów, postaram się zapamiętać... Kiedyś byłem w tym dobry - zaśmiał się cicho. Kiedyś jeszcze za czasów nauki, by uniknąć siedzenia nad książkami, udawało mu się spamiętać słowa nauczycieli. Jakoś sobie radził, ciekawe ile z tego zostało mu teraz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.15 14:41  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Prawda. W słowach Webbera było sporo racji. Szpital był inicjatywą ciężką do uniesienia i bardzo ryzykowną. Mógł sobie z tym nie poradzić. Mógł nie mieć ziół, chętnych do pomocy. Mógł nie podołać. Jednak mimo wszystko był niezwykle uparty w swoim postanowieniu i zamierzał chociaż spróbować. Był świadom faktu, że niosło to za sobą wielkie ryzyko, lecz planował znaleźć ludzi, którzy pomogą mu chronić to, co uda mu się osiągnąć. Czy to wyjdzie? Czas pokaże. Na tę chwilę nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Rozumiał, że Webber był do wszystkiego tak sceptycznie nastawiony. Po tym wszystkim co przeszedł miał do tego pełne prawo. I  Isao był tego świadom.
- Jestem tego świadom, jednak zamierzam podjąć to ryzyko. Rozumiem, że jesteś nastawiony do wszystkiego w taki sposób i wiem, że masz sporo racji. Jednak nawet w Desperacji dużo jest ludzi, którzy chcą bezinteresownie pomóc. Mówisz o zyskach, o dochodach. Nie planuję mieć z tego jakichkolwiek dochodów dla siebie. Jednak skłamałbym, że nie robię tego dla własnych korzyści. Podejrzewam, że jest w tym sporo egoizmu i chęci zadowolenia samego siebie. - stwierdził. Wzruszył ramionami, nie potrafił bowiem przewidzieć czy to wszystko mu się uda, jak to będzie prosperować i czy nie stanie się nic złego. Wątpił jednak, by Spec obrali sobie za cel szpital. Z tego co się orientował, najbardziej nie lubili jak wymordowani przekraczali próg miasta. A przecież szpital miał być w Desperacji, prawda? Więc co im do tego? Było to może i naiwne myślenie, ale on już taki był... Bywał cholernie łatwowierny, naiwny i patrzył na wszystko zbyt optymistycznie.
- Tak. Zrzucaj to z siebie. Tylko ostrożnie. Nie ma sensu, byś zadawał sobie dodatkowy ból. - stwierdził, patrząc na Webbera. Gdy ten już zdjął z siebie koszulkę i płaszcz, podszedł nieco bliżej. Dziwnie to wyglądało. Jeden facet sie rozbiera, drugi do niego podchodzi. Jednak w tym momencie Isao był poważny. Traktował swoją robotę cholernie poważnie.
- Czułki ścierwojada, kaukaski granat, trupi jad, tłuszcz. - wymienił składniki maści, skoro pajączek chciał wiedzieć. Nie był pewien czy te nazwy cokolwiek mu mówiły, ale może wiedza ta jakoś mu się przyda. - A teraz nie ruszaj sie. - dodał. Przysunął dłoń do pierwszej z czerwonych plam. Pomiędzy skórą Wymordowanego, a dłonią anioła pojawiło się blade, zielone światełko. Co mógł czuć Webber? Ulgę, przede wszystkim, a poza nią także przyjemne ciepło i może odrobinę łaskotania. Rana stawała się coraz mniejsza i potem znikała. Dobrze, że pajączek był w początkowym stadium choroby. Nie było tych ran aż tak dużo. Isao zajął się każdą z nich.
- Gotowe. Przez jakiś czas będziesz miał spokój. - powiedział, siadając na ziemi. Zawsze po korzystaniu z tej mocy potrzebował chwili odpoczynku. Rozejrzał się po okolicy. Było już całkiem ciemno.
- Gdzie mieszkasz? Będziesz potrafił wyprowadzić mnie z lasu po ciemku? - spytał, zerkając w górę, by spojrzeć na Webbera. Miał nadzieję, że pajączek będzie potrafił udzielić mu pomocy. Na latanie było już za ciemno.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.15 18:31  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
W większości jego reakcje na słowa Nathaira jeszcze w domu oscylowały wokół kiwnięcia głową, krótkiego stwierdzenia "w porządku", "rozumiem" lub podobnego, ewentualnie zupełnego przemilczenia tematu. Tak zareagował na słowa co do służebnictwa podopiecznemu anioła, podobnie też na zapewnienia że da sobie radę, jak i słowa co do treningu i osoby, która mogłaby wiedzieć coś o tej broni. Dopiero przy mowie o mieszkaniu android zabrał głos nieco wyraźniej, najwyraźniej samemu kojarząc że nie było o tym faktycznych słów. Khem... Tak.
- Uhm... W porządku, rozpędziłem się z korzystaniem na twojej dobroci. W każdym razie - nie, nie potrzebuję mieszkania tak czy tak, ale... To i tak paląca sprawa, ten warunek o którym wspominałem. - Trochę plątał się w wypowiedzi, ale chciał przekazać zbyt dużo informacji jednocześnie, co spowodowało dość pozrywany przekaz, niejasny. No ale cóż zrobić...
Android opuścił mieszkanie niemal od razu po tym, jak chłopak udał się na wyższe piętro. Zamknął drzwi za sobą po wyjściu po czym, przez ten - dość długi - czas gdy anioł się przygotowywał, on też to robił, tworząc odpowiednio krótką i prostą trasę...
Prawdopodobnie przez Apogeum Desperacji. Hm. Mogło być gorzej.
Przyjście różowowłosego zwróciło jego uwagę natychmiastowo. Obrócił się ku niemu, a na polecenie prowadzenia rozpoczął marsz dość żwawym tempem.
- Jeśli zaczniesz odczuwać zmęczenie - powiadom niezwłocznie. To w Desperacji, więc kawałek drogi. - Nawet spory kawałek drogi, trzeba przyznać...

Ale jednak udało się ominąć Apogeum dość szerokim łukiem! Co prawda przemieszczali się nieco przez obrzeża, ale skrót jaki opracował Len pozwoli im dostać się do okolic gdzie zostawił pajączka, i jeszcze przed zmrokiem wrócić do jakiegoś logicznego punktu. Może nie aż z powrotem do Edenu, ale na pewno dużo dalej, niż powrót do centrum wymordowanych i innych istot "udających ucywilizowanie" w jakimkolwiek stopniu. Co rusz zerkał ku aniołowi, sprawdzając jego stan, a także skanując okolicę wszystkimi receptorami łącznie czterech zmysłów. Nasłuchiwał zagrożenia. Próbował je wyczuć poprzez zapach czy drgania ziemi a także sprawdzał przy pomocy wzroku okolicę co rusz. Dotarli jednak w miarę bezpiecznie do lasu w pobliżu Desperacji, celu ich wycieczki. Tu gdzieś zostawił Mirę ostatnim razem, i nie spodziewał się by coś złego mogło się jej przytrafić. W okolicy były dziury i małe jaskinie, będące wystarczająco dobrym miejscem ukrycia się dla niej. Tylko teraz jak ją zawołać... Hm...
- Musi być gdzieś w pobliżu. Mógłbym Cię prosić byś spróbował wypatrzeć przemykającego, niskiego, ciemnego kształtu po ziemi? Spróbuj też się nie wystraszyć jej widokiem. Nasłuchuj szybkiego tupotu sześciu odnóży. - Poprosił anioła, po czym sam też zaczął to czynić, zapuszczając się nieco głębiej w las. Było dośc ciemno już teraz, ale jeszcze nie aż tak fatalnie. Hm...
- MIIIIIIIIIIIIIIRA! - Tak, bardzo dyskretne nawoływanie, które poniosło się dość silnie przez las. To wcaaaale nie był krzyk. Skądże znowu. Wcale. Ależ skąd. Nawet nie myślcie tak!
No gdzie ten pająk, ysh? Wcześniej znalazł go w Edenie, a teraz nagle się schował i go nie ma? Tsh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.15 2:52  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
- Chwalebne, jednak fakt, że TY nie będziesz miał zysku z tego interesu. Nie świadczy o tym, że ktoś innych nie będzie na tym korzystał i nie mówię tutaj o pomocy medycznej.  Widząc twój entuzjazm chyba faktycznie powoli zaczynam się przekonywać do tej inicjatywy. Jedyne co mogę obecnie zrobić to życzyć Ci powodzenia i obserwować co jakiś czas jak sytuacja się rozwinie. W końcu może to będzie jakiś mały krok na drodze ku lepszemu życiu. - Uśmiechnął się lekko ignorując nawet ból, który przez cały czas dawał o sobie znać. Webber rozejrzał się dookoła, raczej nie sądził iż ktoś ich tutaj napadnie, ale wolał mieć widok na okolice. Ostrożnie wykonał polecenie anioła odsłaniając pojawiające się ślady choroby na plecach. Trzeba przyznać, że już po chwili ból został zastąpiony miłym... nie bólem? Miłym brakiem bólu, tak będzie o wiele lepiej to określić. Starał się przy okazji spamiętać te wszystkie nazwy, powtarzając sobie w głowie każdą z nich. Uważny obserwator mógłby zauważyć, że podczas tej czynności chłopak delikatnie poruszał wargami.
- Dzięki, jestem twoim dłużnikiem - powiedział spokojnie, powoli wciągając na siebie ubranie, zapadły ciemności, a do tego temperatura także powoli spadała.
Czy brak światła mu w czymś przeszkadzał? Nie. Webber przyzwyczajony był do polowania o tej porze, zresztą mieszkał w jaskini, w której jedynym źródłem światła było psisko... i sporadycznie cała jaskinia, w przypadku gdy Riley omyłkowo kichnął na jedną z sieci.
- Niedaleko - mruknął w odpowiedzi i przytaknął, delikatnie skinąwszy głową. Podał rękę blondynowi by pomóc mu podnieść się z ziemi.
W tym samym momencie znieruchomiał gdy do jego uszu doszło echo nawoływań. Dźwięk był zniekształcony, jednak mógł przyrzec, że gdzieś już go słyszał. Zmarszczył brwi zastanawiając się kto to mógł być. Niepokoiło go to trochę, w końcu pora zaczynała być odpowiednia do łowów. Ogólnie inne drapieżniki nie zbliżały się na JEGO teren, jednak nigdy nie wiadomo co może przyjść do łba obcym.
- Możemy mieć towarzystwo... - westchnął i wykrzywił usta w grymasie. - Mogę wyprowadzić cie z tego lasu lub przenocować u siebie. Wyjście z lasu zajmie nam chwilę dłużej, będę się starał nie wpaść na nikogo...
Następne czynności będą zależały od decyzji anioła, wychodzimy z lasu, idziemy do jaskini pająków bądź idziemy na spotkanie obcym~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.15 16:32  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Ostatnimi czasy sporo istot nagromadziło się w jedynym lesie należącym do terenów Desperacji. Może to i lepiej, bo pogoda nagle odmówiła posłuszeństwa. Dosłownie. Najpierw zrobiło się wyjątkowo duszno. Nawet drzewa wydawały się posiadać pory, z których wydostawała się wodna para. Pot skraplał się na czole, wpadając do oczu i zmuszając do przecierania ich.
Później przenikająca wszystko cisza. Nawet wiatr nie miał wystarczająco dużo odwagi by potrząsać liśćmi czy gałęziami.
Potem był już tylko ryk. Wszyscy obecni w lesie go słyszeli. Potężny ryk, za którym szedł strzał. Zdecydowanie broń palna i to wyjątkowo blisko. Pewnie wystarczyło przebiec te kilka metrów by zobaczyć potężne, brunatne zwierzę lądujące na pysku w leśnej wyściółce. Na kamieniu zaś siedział biedny Akito z pistoletem w dłoni. Zapewne nie dowierzał temu co widział. Ranny, przed chwilą oddał perfekcyjny cios prosto w serce niedźwiedzia. Zwierzę nie miało szansy wstać. Gdyby nie ranna kostka młodzieńca, zapewne teraz spokojnie by wrócił do domu, ale cóż.
Czy jakaś dobra dusza podejmie się poszukiwań nim rozpęta się burza?

/burza rozpęta się za 4 posty i będzie trwała 3.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.15 1:17  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
- To możliwe. Nie da się upilnować wszystkiego, zwłaszcza jeżeli jest to tak duża inicjatywa. Ale postaram się, by to wszystko szło jak najlepiej. W tej chwili krążę po Desperacji i leczę tych, których napotkam i którzy tego potrzebują. Odnowa szpitala wiele by ułatwiła. Dziękuję za Twoje słowa i mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i się nie zawiedziesz. - powiedział, uśmiechając się lekko. Mówił teraz dość oficjalnie, był też dość poważny, co trochę do niego nie pasowało. Zazwyczaj bowiem był wulkanem energii, niezwykłym optymistą, żartownisiem. Ale kiedy w grę wchodziło to, czym się zajmował - natychmiast poważniał. Starał się podchodzić do swojej "pracy" profesjonalnie. W końcu sam obrał tę drogę, nikt mu nie kazał żyć w taki sposób, w jaki żył teraz. I był zadowolony ze swojego wyboru i tego, co robił.
Teraz miał uleczyć Webbera. Nakazał mu zdjęcie ubrania, które przesłaniało rany, po czym zajął się ich leczeniem. Z przyjemnością obserwował ulgę, która pojawiła się na pajączkowej twarzy, gdy skończył leczyć rany. To z pewnością musiało być przyjemne uczucie - pozbyć się bólu, który towarzyszył Ci od dłuższego czasu. Właśnie dlatego Isao był tak dumny z tego co robił. Przynosiło mu to wiele satysfakcji, a także poczucie spełnienia, robienia czegoś dobrego.
- Jeżeli moja inicjatywa ze szpitalem się powiedzie, a Ty będziesz w posiadaniu jakichś ziół - przynieś je do mnie, w taki sposób możesz podziękować. - stwierdził, uśmiechając się szeroko. No ale pogaduchy pogaduchami, a tu czas płynął. Na dworze robiło się coraz ciemniej. Wkrótce świat miał okryć płaszcz nocy, sprowadzając na tę część kuli ziemskiej nocne ciemności. Wolał więc opuścić las nim zrobi się całkiem ciemno, a on nie będzie umiał się stąd wydostać. Choć już teraz miałby problem. Tak więc potrzebował pomocy Webbera.
Ale wtedy do jego uszu doszedł jakiś dźwięk. Znieruchomiał i zaczął nasłuchiwać. Wyraźnie ktoś był w lesie i wołał kogoś. Czy to powróciły te anioły? A może to bliźniakom coś się stało? Poczuł rosnący niepokój, nie wiedział co powinni zrobić. Schować się? A może zignorować?
- Nie chcę Ci robić kłopotu. - stwierdził wpierw, ale zawahał się. - Myślisz, że owe towarzystwo będzie równie nieprzyjemne co te sprzed paru chwil? - Zerknął na Webbera pytająco. Nie bardzo wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Ale wtedy zwrócił uwagę na to, że coś jest nie tak. Wyraźnie pogoda zmieniała się i prawdopodobnie szła do nich burza, jednak to nie o to chodziło. Nasłuchiwał i wkrótce usłyszał ryk, przez który aż zadrżał z zaskoczenia. Ryk a potem strzał. Co się stało? Dźwięk był na tyle głośny, że wskazywał na to, że było to niedaleko.
- Słyszałeś to? Ktoś chyba ma kłopoty. - spojrzał na pajączka wymownie. - I to chyba dośc niedaleko. Zobaczmy co się stało, może ktoś potrzebuje pomocy. - stwierdził, natychmiast ruszając się z miejsca. Było już dość ciemno, z dala było słychać oddalone grzmoty. Miał nadzieję, że się nie zgubi, ale również znajdzie ową biedną duszę. I, że nie stało się temu komuś nic złego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.15 12:09  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Szczerze mówiąc gdy niedźwiedź padł Akito jeszcze przez dobre parę chwil w napięciu patrzył na włochate cielsko. W razie potrzeby gdyby futrzak jednak nie wyzionął ducha młody pewnie by dał radę się zerwać i podbiec kawałek mając nadzieję, że zwierzak w międzyczasie padnie, ale na szczęście nie było takiej potrzeby. W zasadzie to wydał z siebie westchnienie ulgi. Zawsze to jeden problem mniej, chociaż wciąż wszystko wskazywało na to, że zaraz rozpęta się piekło, a Akito nie bardzo miał jak nawet uciec przed burzą.
W sumie to gdyby to była kwestia 500 metrów nie byłoby problemu, ale że kawałek był dużo większy... to cóż. Pewnie go czeka męcząca i bolesna wędrówka ze złamaną nogą w strugach deszczu. Niezbyt przyjemna perspektywa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.15 0:24  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Ziewnął szeroko zapominając o zasadach dobrego wychowania w chwili, gdy wkroczyli do lasu. Droga nie była jakaś szczególnie męcząca, nawet poniekąd ożywiła Nathaira. Zastanawiał się czego poszukuje Lentaros. Gdyby chociaż wiedział jak to coś… albo ktoś wygląda, to z pewnością pomógłby mu w poszukiwaniach. Z drugiej strony anioł jakoś nieszczególnie kwapił się o dopytywanie androida o jakieś szczegóły. Wsunął głębiej w spodnie obie ręce i szedł obok ciemnowłosego, leniwym wzrokiem rozglądając się na boki.
Gdzieś w tle rozbłysło się a chwilę później o ich uszu dobiegł narastający odgłos zbliżającej się burzy. W sumie…
- Jak reagujecie na burzę? – zagadnął w końcu przerywając męczącą ciszę. Niby woda nie była im straszna, ale przecież podczas burz następują wysokie skoki elektryczności, które są nawet dla Nathaira śmiertelne, pomimo możliwości panowania nad błyskawicami. Wzniósł oczy ku ciemnemu niebu i zmarszczył na chwilę brwi. Właściwie nigdy nie próbował ujarzmić burzy. A przecież anioły zostały do tego stworzone. A gdyby tak wykorzystać tę możliwość dzisiaj i spróbować….
Krzyk.
Chłopak wykrzywił nieco twarz i przechylił głowę w bok, czując jak z jednej strony brzęczy mu w uchu. Co jak co, ale Lentaros potrafił krzyczeć.
- Rany, ostrzegaj następnym razem o takim nagłym skoku decybeli. – mruknął marudnie unosząc jedną rękę wyżej i masując wrażliwe ucho. - I sześciu odnóży? Co ty wychowujesz? – rzucił prychając pod nosem, ale odwrócił głowę w bok poszukując czegoś, co chociaż w drobnej części pasowałoby podanemu przez androida opisowi. Ale nic nie widział. Zamiast tego w oddali dostrzegł dwie sylwetki. Westchnął ciężko, czując dziwne odpychające uczucie wywołane świadomością przymusu rozmawiania z obcymi osobami.
- Zapytaj ich. Może widzieli. – wskazał brodą w stronę dwójki nieznajomych, do których sie zbliżali.
A im więcej metrów pokonywali, to w ciemnowłosym Nathair zaczynał kogoś rozpoznawać. Ale za cholerę nie potrafił sobie przypomnieć kto to i gdzie go widział. Pojedyncza zmarszczka, która pojawiła się na jego czole informowała o intensywności poruszania wszystkich możliwych szarych komórek odpowiedzialnych za pamięć.
I wtedy go olśniło.
- Waffel! – krzyknął głośniej, jednocześnie nieznacznie przyspieszając. Tak, to zdecydowanie był on! Ach te wspomnienia z baru…. Gdzie po raz pierwszy w jego życiu urwał mu się film.
- Nie spodziewałem się ciebie w takim miejscu. – rzucił luźnym tonem zatrzymując się tuż przed mężczyzną. Zerknął pobieżnie po drugim osobniku i skinął mu lekko głową, nie czując potrzeby przedstawiania się.
- Zerwałeś się ze smyczy Rhy? – zapytał szczerząc zęby w złośliwym uśmiechu, ale bardzo szybko dodał. - Nie widzieliście może jakiegoś przykurcza o sześciu odnóżach?
A w oddali ponownie zagrzmiało, tym razem o wiele mocniej.

Burza rozpocznie się za 1/4 posty.


Ostatnio zmieniony przez Nathair dnia 06.07.15 16:49, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.06.15 23:10  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wszystko mówiło iż burza zbliża się do tej lokalizacji. Wskazania temperaturowe oraz wilgotnościowe, a także natężenie ciężkiego powietrza w atmosferze. Kiedy samej burzy jako zjawiska atmosferycznego się nie obawiał, ani piaskowej, ani też standardowej, tak wyjątkowo nieprzyjemnie byłoby pozostać tutaj i narazić się na efekty przeskakujących błyskawic. Jedno trafienie, i w praktyce cała jego elektronika zostanie usmażona. Uch... Trzeba się pospieszyć, zgarnąć co swoje i znikać stąd. Raz, raz, raz!
Dlatego też przekierował większy potencjał swojej mocy do receptorów wzrokowo-słuchowych, chcąc zarówno wychwycić, jak i zauważyć zmiany w otoczeniu, mając nadzieję na szybsze odnalezienie Miry i pryśnięcie stąd. To też powód dla którego nie odpowiedział od razu na jego pytanie, dopiero po chwili zostało ono przyswojone i przetworzone, to też mógł na nie udzielić odpowiedzi.
- Sama burza nie wywoła problemu. Uderzenie błyskawicy jest jednak dużo bardziej... Mordercze, niż w wypadku ludzi, którzy mogą to szczęśliwie przeżyć. - Odpowiedział, stosując w miarę proste wytłumaczenie jakie akurat potrafił ułożyć z dość sporą uwagą przeniesioną na przeczesywanie terenu. Zdołałby wyjaśnić to głębiej, lecz procesy logiczne były ograniczone, stąd też odpowiedź była okrojona w szczegóły i konkrety. Może to i lepiej.
W sumie nie był to konkretnie ujmując krzyk, można to raczej określić jak "rozgłoszenie" jego głosu na krótki moment, jak muzyki. Może i trochę przesadził ze skalą, ale raczej siedzenie tutaj to ostatnia rzecz warta działań, prawda?
- Zrozumiałem. - Trochę sztywna forma odpowiedzi, nawet w drobnej mierze "skomputeryzowanym tonem", naznaczając fakt skupienia na poszukiwaniach. - Pająka. - Kolejna, krótka odpowiedź, znów "cybernetyczny" ton, i skupienie na...
Moment. Tam coś jest! I nie, to wcale nie jego pajączek, chyba że nauczył się poruszania na dwóch kończynach, schował dwie, a pozostałe dwie trzyma w górze. No i jeszcze rozmawia z drugim podobnym sobie.
A, tak. To humanoidy. Huh, podobno Desperacja to wymarłe miejsce, a przyznać trzeba że jak na "wymarłe" jest tu sporo "życia". I żywych. W jakimś stopniu. Wiedząc że w wypadku większej ilości istot humanoidalnych nie może sobie pozwolić na obniżony priorytet działań logicznych, musi znów zoptymalizować przepływ energii na wszystkich liniach. Ysh.
Zbliżając się jednak, zaczął coś rozpoznawać. Baza danych szybko podsunęła mu najbardziej pasujący obraz z tych będących w jego pamięci. Dopasowanie sięgające ponad 80%, ciemność uniemożliwiała pełną identyfikację, acz jednak miał niemal pewność że jes to...
- Riley, widziałeś gdzieś tu Mirę? - Spytał od razu dość rzeczowo gdy tylko się zbliżył, lecz dalszą myśl przerwało mu co innego. Ryk. Wyraźny i dość blisko, za którym postąpił też odgłos wystrzału z broni palnej.
ZAGROŻENIE!
Bestie Desperacji nie są aż tak ogromnym zagrożeniem, biorąc pod uwagę możliwości lotu Nathair'a i jego anty-bioniczne ciało, lecz broń palna jest wysoce groźna dla anioła. Bez chwili namysłu Lentaros wydobył swoją broń i z krótkim "sprawdzę to" rzuconym w stronę Nathair'a pobiegł w las, w kierunku skąd dochodziły te dźwięki. Było zbyt blisko, stąd też dotarł na miejsce prędko, zatrzymując się kilka kroków od osobnika z bronią w miejscu.
- Opuść broń i zidentyfikuj się. Natychmiast. - Wycedził stanowczo, wymierzając ostrze miecza w jego stronę. Hm...
Baza danych wciąż dopasowywuje ten wygląd do kategorii, choć znalazła już jeden z punktów zaczepnych i była pewna, że osobnik został już spotkany.
Dopasowywanie w toku...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.15 11:37  •  Las blisko Desperacji. - Page 9 Empty Re: Las blisko Desperacji.
- Jasne, tak zrobię - wizja szpitala stawała się coraz bardziej realna podczas rozmowy z tym osobnikiem, od kiedy Webb tak łatwo zmieniał zdanie? Może to po prostu anielski wpływ. Nieważne.
Zaczęło się robić duszno, a to znaczy, że znów czeka go siedzenie w jaskini i zwykłe czekanie. Może uda mu się zdrzemnąć? W końcu od dawna nie mógł spokojnie spać przez te rany, a teraz... to wydawało się takie realne.
Powietrze przeszył huk strzału. Nie wróżyło to nic dobrego, zadziwiające było, jak pocisk mógł przejść przez tak gęste powietrze. Automatycznie chłopak zmienił kurs jakim chciał podążać chcąc wyminąć i nieznajomych i miejsce z którego mógł dojść wystrzał.
- Żaden problem w koń.... CZEKAJ! - z automatu złapał za kołnierz Isao i pociągnął go lekko do tyłu, dając jasno do zrozumienia, żeby się zatrzymał.
- TUTAJ każdy może mieć kłopoty. TUTAJ każdy może być KŁOPOTEM. A skoro ktoś dysponuje bronią palną, to jest klasyfikowany jako jeszcze większy KŁOPOT.

Zawiódł. Dlaczego? Miał uniknąć nieznajomych, a to oni znaleźli ich. Chociaż chyba tego nie miał w umowie... Zadrżał lekko słysząc znajomy głos i przezwisko. To mogła być tylko jedna osoba. Odwrócił się w kierunku Nathaira, zapewne by się uśmiechnął, gdyby nie druga osoba, którą rozpoznał. Len.
Jego twarz zastygła na chwilę w bezuczuciowym grymasie, po czym jednak zmusił się na uśmiech. Sytuacja dla niego zapowiadała się coraz mniej kolorowo. Jedna osoba, różne tożsamości i historie. Zapowiadało się na zmianę niektórych faktów.
- Nath... - tutaj naprawdę się uśmiechnął, ale czy to był jeden z tych miłych i przyjaznych? Kto wie. - Nigdy. Mam po prostu długą smycz.
Ucieczka byłaby niemożliwa, zresztą sam tego nie chciał. Na kolejne pytanie/a pokręcił głową.
- Patrząc po warunkach, pewno siedzi w jaskini... - mruknął co wcale nie musiało mijać się z prawdą. W taką pogodę nikomu nie chciałoby się siedzieć na widoku.
Zerknął za odbiegającym Len'em. Kolejny, jeden chcę nieść pomoc, a drugi... mieczyk i na czołgi. Chociaż mówimy tu o Lenie. To jest czołg z mieczem. To może się udać.
No cóż, nie zaszkodzi sprawdzić o co tam chodzi, w razie czego będzie ukrywać się za "żywą" tarczą i czmychnie gdzieś w bezpieczne miejsce.
- Pewno będę tego żałował... - powiedział do siebie ostrożnie udając się w kierunku, w który udał się Len. To będzie długi dzień.
Zachowywał bezpieczną odległość i zapewne gdyby od razu wpadł na rannego SS'mana to na jego twarzy pojawiłoby się zdziwienie, ale po dzisiejszych przeżyciach nic go nie dziwiło. Dlatego pozostało mu jedynie obserwowanie Czołgu w akcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 25 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 17 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach