Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 23 z 25 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24, 25  Next

Go down

Pisanie 07.09.18 0:28  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
"Oszukujesz!"
Niemal nie roześmiał się na te, jakże niewinne, oskarżenie.
- Życie nie oszukało cię wystarczająco? - zapytał cicho, rzucając niedopalonego papierosa na ziemię, po czym przygniótł go ciężkim butem. Co jak co, ale nie zamierzał się z nią ani sprzeczać, ani szarpać. Mieli do porozmawiania, i ona doskonale powinna być tego świadoma. Tak samo jak również tego, że był gotowy siłą zerwać ją z tego cholernego drzewa. Ale da jej jeszcze szansę, jedną, ostateczną.
- Porozmawiamy, króliczku. Ale najpierw rusz swoją dupę i złaź tutaj. Nie zamierzam bawić się z tobą w podchody. Zmarnowałaś dzisiaj wystarczająco dużo mojego czasu. - dodał po chwili, wsuwając obie dłonie do kieszeni spodni.
Czekał.
Nadal czekał.
W oddali odezwała się zabłąkana sowa, która w ciemnościach i niemalże w zupełnej ciszy zabrzmiała złowrogo, przypominając, że nie tylko Jinx tutaj stanowił zagrożenie, a w mroku lasu czaiły się równie niebezpieczne bestie.
Chociaż wkurwienie właściciela burdelu z każdą kolejną sekundą ociągania się dziewczyny zaczynało szczerzyć wewnętrzne kły. Nagle westchnął ciężko i wyciągnął jedną rękę z kieszeni, kładąc ją na swoim spiętym karku. Poruszył głową na boki, kości strzyknęły niebezpieczne, gotowe do użycia. Ciekawe czy z tej odległości dosięgnie ją swoją mocą. Mógłby przebić jej kolana, żeby zleciała na ryj i nie uciekła. W sumie jak się nad tym zastanowić, mógł to też wykorzystać na osobach, które unikały płacenia długu. To będzie zabawne, obserwować jak próbując odpełznąć w ucieczce od niego, w naiwnej nadziei łapać się skrawków życia. A gdy będą myśleli, że jednak im się udało, wtedy.... BAM.
Aż się wyszczerzył na samą myśl, a koniuszki palców zaczęły go świerzbić. Zdecydowanie musiał wypróbować tę metodę. I to jak najszybciej.
- Posłuchaj, młoda. Jeżeli zejdziesz, dam ci pięć minut na wytłumaczenie się. Przez ten czas nawet nie podejdę i nic ci nie zrobię. - zerknął do góry, gdzie poruszył się ledwo zarysowany w ciemnościach kształt.
- Obiecuję. - mruknął, a wargi wykrzywiły się nieprzyjemnie, w chłodnym uśmiechu. No dalej, kicia, przecież wiesz, że ja zawsze dotrzymuję obietnic.
- Obiecuję również, że jeżeli nie zejdziesz, to połamię ci obie nogi. To jak, odpowiada ci taki układ? - zapytał unosząc lekko ręką i poruszył palcami, powoli i niespiesznie je rozgrzewając przed użyciem mocy.
Nie żartował.
Naprawdę dotrzymywał swoich obietnic.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.18 2:11  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Powinien bardziej docenić jej humor i ogólnie jej towarzystwo, na pewno byłoby wtedy w życiu weselej. Po co krzyczeć i używać przemocy, kiedy istniały lepsze sposoby na spędzanie wolnego czasu? To pewnie wina tego, że była taka młoda, dlatego pomimo prób nie będzie w stanie go zrozumieć i poznać;  pewnie zabraknie jej czasu, bo ten lubił przemykać szybko przez palce, zupełnie jakby się gdzieś niepotrzebnie spieszył.
- No wiesz, to zależy jak się na to spojrzy - rzuciła niczym żart, próbując się roześmiać, ale z jej ust wydobył się zaledwie suchy kaszel. Prawie jej się wyrwało, że za dużo razy ją oszukiwano, że najwięcej oszukał ją właśnie on, a przecież tak mocno chciała mu wierzyć, w niego w sumie. Uliczne koty przecież nie powinny wierzyć nikomu, były bez panów, nawet jeśli znajdywał się ktoś kto się nim mianował, tak jak Jinx. Tylko że Jinx był bardzo podstępnym typem pana - umiał przekupywać i łapać w pułapki. Budował swoje małe, prywatne królestwo. I był niebezpieczny o czym ciągle, jak głupi uparty osioł, zapominała. Zdawała sobie sprawę z niecierpliwości i nieustępliwości mężczyzny, ale jej czujne brązowe oczy zdążyły jeszcze wyłapać, przez te kilka lat, coś jeszcze. Lubił wyzwania i adrenalinę, nieprzewidywalność. Nie wiedzieć czemu wciąż to miała w głowie, co jeszcze bardzo podsycało ten wątły płomień potrzeby buntu. Buntu głupiutkiego, grzebiącego w śmieciach kota.
Oho, Jinx nie był w humorze. Przynajmniej nie w tym konkretnym. Należało schować zabawki i spuścić głowę, zaciskając zęby zanim będzie za późno. Jasne, mogłaby dalej próbować i poczekać aż go doprowadzi, najpewniej, do potężnego zirytowania, ale nie chciała przeginać. Nie kiedy wulkan mógł wybuchnąć. Bestie. Ciekawe czy jakieś się już do nich zbliżały, głodne i spragnione świeżego mięsa. Całkiem prawdopodobne.
Widziała go teraz nieco lepiej, kiedy już jej tyłek został posadzony na mocnej gałęzi. Strzyknięcia. Wyłapała je, ale udała, że to tylko gałązki pękły, by nie dać się strachu. Chyba jeszcze nigdy nie użył na niej swojej mocy, a jeśli nawet to zrobił to tak dawno, że Miau zdążyła wyrzucić  tamten moment ze swojej pamięci. Z uszkodzonymi nogami trudniej byłoby jej pracować, a wtedy przestałaby być dłużej dla niego użyteczna.
Dziwne, był dzisiaj wyjątkowo cierpliwy. Tak ją to zdezorientowało, że niemalże zleciała z drzewa, czując jak niebezpiecznie się odchyla. O nie. Przejechała paznokciami po korze kilka z nich łamiąc, ale zachowała równowagę. Udało się. Od jego kolejnych słów poczuła jak przeszył ją dreszcz. Zaczęła oddychać nieco niespokojnie, w jej ustach zrobiło się sucho. Ale przecież.. nie zrobiła nic złego! Nic. Dlaczego więc miała inne wrażenie? Niepewnie przyjrzała się jego uśmiechowi, ledwo widocznej z góry twarzy. Wyciągnięta ręka była dobrze widoczna. Nie żartował. Przecież dotrzymywał swych obietnic. Poprawiła kaptur i stanęła na gałęzi, wykonując potężny skok. Mogła połamać nogi, to prawda, normalny człowiek pewnie by je połamał, ale ona wiedziała jak ma postawić stopy, jak się odbić a następnie jak wylądować na czterech łapach. Działała instynktownie. Złamała przy tym kolejną gałąź, ale przynajmniej znalazła się szybko na dole, brudna od błota, pełna zadrapań i siniaków. Podniosła się i stanęła przed Jinxem niemal na baczność, nie ośmielając się mu spojrzeć w oczy. Stopy i dłonie jej pulsowały, ale starała się nie pokazywać przy nim bólu. To byłoby nierozsądne, zwłaszcza że sama była sobie winna.
- To nie była ucieczka, Jinx, przysięgam…! Ja tylko chciałam… - zaczęła najpierw nieco głośniej, a potem ściszyła głos, przypominając sobie gdzie była ii że nie powinna tak do niego mówić. Tamte czasy kiedy mogła być przy nim swobodna minęły, zresztą i tak okazały się być kłamstwem. Wzięła głęboki wdech i uniosła głowę, w końcu, patrząc mu prosto w oczy. - Chciałam sobie zrobić przerwę…? Do jutra…? Byłam zmęczona, chciałam trochę pomyśleć. Przecież wiesz, że nie ośmieliłabym się ponownie uciec. A ta lista, którą ci zostawiłam… bo brakuje składników, wiesz, a oni obrywają mocno. I te warunki… sam rozumiesz. I nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć, czy powinnam o czymś jeszcze ci powiedzieć?
Po czym posłała mu najbardziej niewinne spojrzenie na jaką było ją stać. Musiało to wyglądać zabawnie. Dziewczyna bardziej przypominająca dzieciaka, z poobijanymi kolanami, brudną twarzą i poranionymi dłońmi z drzazgami, które najpewniej zaczynały robić się fioletowe, tłumacząca się jak przyłapana na gorącym uczynku uczennica.
Tylko że Jinx raczej nie był nauczycielem, a Miau uczennicą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.18 23:10  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Stukał bezgłośnie palcami o biodro, kiedy czekał aż w końcu ten chudy worek kartofli zlezie na ziemię. Wiedział, że to zrobi. Znał swoją piekielną siłę perswazji. A ona doskonale wiedziała, do czego był zdolny się posunąć, byleby tylko postawić na swoim. Jego spojrzenie, teraz już nieco znużone całą tą cholerną sytuacją, opadł na sylwetkę dziewczęcia z chwilą, kiedy w końcu łaskawie postanowiła stanąć przed nim.
Słuchaj jej nieporadnego tłumaczenia, nawet nie udając, że jej jakkolwiek wierzy. Milczał jeszcze przez krótką chwilę, a atmosfera dookoła nich zaczęła robić się na tyle gęsta, że można było rozkrajać ją tępym narzędziem. W końcu, wręcz w teatralny sposób, westchnął delikatnie kręcąc głową.
- Uważasz, że jestem głupi? - zapytał cicho, a coś w jego tonie kazało zaprzeczyć jego słowom. Niewypowiedziana groźba zawisła pomiędzy nimi.
- Który to już raz, co? Który to już raz próbujesz z podkulonym ogonem między nogami spieprzyć ode mnie, hm? Myślałaś, że cię nie znajdę? Nie wytropię? Że moje ptaszki cię nie wydadzą? - uniósł jedną brew ku górze, po czym parsknął cichym śmiechem, choć ten był pozbawiony jakiejkolwiek wesołości.
Odpowiedź mogła być tylko jedna.
- Tak źle ci u mnie? Masz dach nad głową. Bezpieczeństwo. Żarcie i opiekę. Ale nadal jest ci źle, bo uciekasz i to bez słowa. Nie sądzisz, że byłoby o wiele łatwiej, gdybyś po prostu przyszła do mnie i porozmawiała o tym? - podszedł bliżej niej i wyciągnął rękę w jej stronę. Nim zdołałaby zrobić jakikolwiek ruch, złapał w silne palce jej szczękę i zmusił do uniesienia głowy, samemu pochylając się nad nią nieznacznie.
- Masz dość uroczą buźkę. Jeżeli chcesz szybciej spłacić dług, mogę znaleźć ci o wiele bardziej opłacalne zajęcie. - szepnął, a w złotym spojrzeniu zamigotało coś niebezpiecznego. Jego aroganckie jestestwo uważało się za króla Desperacji. Jego słowo było prawem w burdelu. Wystarczyło tylko pisnąć, a dziewczyna zostałaby przykuta łańcuchem do łóżka i dawały dupy każdemu obdartusowi, którego byłoby na to stać. Powinna to wiedzieć. Powinna być mu wdzięczna, że dał jej inną robotę, niż kurwy.
Ale ona i tak dalej próbuje przed tobą spierdolić, Jinx.
- Moja cierpliwość w stosunku do ciebie powoli się kończy, Kiciu. - dodał, wreszcie wypuszczając jej żuchwę ze swojego uścisku, sięgając do kieszeni po kolejnego papierosa.
- A więc czym byłaś aż tak bardzo zmęczona?
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.18 2:57  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wcale nie była taka chuda, po prostu miała dużo ruchu, a jedzenia na Desperacji ogólnie było mniej. Raczej to nie było niczym złym, jej waga przecież i tak mieściła się w tym dobrym progu. Była w sam raz, a przynajmniej tak jej się wydawało. Ale strasznie był pewny siebie, wręcz przerażająco, nawet jeśli miał rację. Bo w końcu zbyt się go bała, zbyt była od niego uzależniona, żeby od tak ignorować jego zdanie. Nie chciała tak, nie chciała czuć przy każdej ucieczce tej smyczy, którą trzymał Jinx i przyciągał ją do siebie. Tego bezdomnego kota, który nie miał mieć pana. Wiedziała? No cóż, wiedziała do pewnego stopnia, bo koniec końców nigdy nie zrobił jej takiej krzywdy, jaką zrobił jej Nier. Początki tej znajomości nadal miała w pamięci, lubiła wracać do tego, co okazało się być fałszem. Była zbyt naiwna, wiedziała to, wiedziała to doskonale, ale jednak wciąż... szlag. Po prostu szlag by to. Źle. Może jednak dobrze? To było znudzenie a nie wściekłość. Znudzenie a nie chęć zniszczenia, zgniecenia jej jestestwa. To jednak dobrze, mogło być gorzej. Chyba nigdy jej nie uwierzy, nawet jeśli była teraz szczera i pełna najprawdziwszych chęci, możliwe że poniekąd zdesperowana by nie oberwać, by nie był na nią zły. Miau poczuła jak na jej skórze pojawia się gęsia skórka i zacisnęła na chwilę wargi w wąską kreskę by nie zgrzytać zębami z chłodu, jaką ją nagle zaatakował.
- Oczywiście, że nie - wypaliła niemalże od razu, gorliwie. Oczywiście, że zaprzeczyła, miała to wyuczone. Aua. Był precyzyjny, jak chirurg. Słowa wbijały się jak nóż w winną Miau, choć tym razem nie o to jej chodziło. Czy było coś, co Jinx lubił, co mogłoby poprawić mu humor? Szlag, z nerwów zapomniała, więc milczała by mu nie przerywać i wypowiedzieć się dopiero po zebraniu myśli. Pociągnęła się tylko za rękaw bluzy kilka razy, próbując uspokoić oddech. Ani drgnęła, jej brązowe oczy zrobiły się duże, zalśniły od przerażenia. Nie pisnęła, nie wyrwała się mu. Jakże by śmiała? Wykorzystując krótką przerwę, postanowiła się odezwać.
- To nie była ucieczka - powtórzyła odrobinę drżącym, zachrypniętym głosem. - Oczywiście, że nie. Nie jest źle. Ale jesteś zajętym człowiekiem, Jinx, nie chciałam ci przeszkadzać.
Kłamstwo, gładko opuściło jej różowe, pogryzione wargi. To nie tak że nie chciała, ale nie uwzględniała tego. I pod pewnymi względami było źle, ale w życiu mu tego nie powie. Każdy miał swoje sekrety. Miau miała nadzieję, że włożyła w to wystarczająco dużo mocy by jej uwierzył, by ten autentyczny strach go przekonał. Przez chwilę zapomniała jak powinna oddychać, nie powstrzymała też niezadowolenia, protestu na te słowa. Nie, nie, nie, tylko nie to! Przypomniał jej się Nier, przypomniały jej się te chwile upokorzenia. Spuściła na chwilę wzrok, gwałtownie wciągając powietrze do płuc by szybko, ze świstem je wypuścić.
Ukorz się, Miau. To drapieżca. Zadbaj o swoją skórę.
- Przepraszam - powiedziała to cicho, pełnym napięcia głosem, spoglądając z łagodnym szklistym spojrzeniem na jego twarz. Ale bez łez, pamiętaj. Łzy na niego nie zadziałają.
- Dzisiaj był ciężki dzień. Infekcje, zranienia... chyba panuje jakaś grypa albo coś podobnego. Dużo osób się skarżyło. Zaczyna brakować składników, zostawiłam ci listę. Widziałeś? I chciałam pomyśleć, to nie tak, że cię unikam, Jinx. Nie śmiałabym, przecież mnie znasz. Mam słabe ludzkie ciało, zdarza się mu przemęczać a skończyłam swoją zmianę na dzisiaj. Proszę nie bądź na mnie zły, Jinx. Nie jesteś? - przyglądała się jak odpala papierosa. W sumie nigdy nie próbowała palić, ciekawiło ją w sumie dlaczego tyle mieszkańców Desperacji sięgało po tę używkę. Czy to w ogóle miało prawo być dobre? Raz Leah chciała jej dać, ale podziękowała, bo przecież nie powinna. Nie powinna, prawda? - Tobie też przydałaby się przerwa, wyglądasz na zmęczonego. Może powinieneś udać się na jakiś relaks? Słyszałam, że dziewczynom coraz lepiej idzie masaż. Tak mówiły u mnie w gabinecie.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.18 16:53  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Zmrużył ledwo zauważalnie oczy, nie spuszczając z jej twarzy swojego spojrzenia. Zdawało się, że chce rozerwać jej skórę, zmiażdżyć czaszkę i zajrzeć do środka, w jej umysł, rozorać długimi pazurami miękką tkankę mózgu, byle tylko dowiedzieć się prawdy. Czy kłamie czy też jest z nim szczera. O czym myśli. Dzisiejszego wieczoru otwarta księga wydawała się być nieco zamazana, okryta lekką nutą mgły.
Możliwe, że to przez zmęczenie.
Czy jesteś AŻ tak zmęczony, że twoje pazury się tępią?
Bezsens.
Parsknął pod nosem z barwą rozbawienia.
- Jestem, jak chyba każdy. - wyciągnął ponownie dłoń w jej stronę, ale tym razem była pozbawiona ciężkości i bólu. Opadła z zaskakującą lekkością i delikatnością na jej głowę i poczochrała już i tak włosy w nieładzie. Wyczuwał pod opuszkami pojedyncze kołtuny, gałązki i liście. Były szorstkie, jakby od dawna nie zaznały przyjemności gorącej kąpieli z odrobiną szarego mydła, chociaż jednocześnie, w dość absurdalny sposób były przyjemne w dotyku.
- Ale doskonale wiesz, że nie mogą sobie pozwolić na taki luksus. Żeby utrzymać w ryzach ten cały kurwidołek, nie mogę opuścić gardy. Nawet, jeżeli to oznacza kosztem moich własnych wygód. - odpowiedział cicho na jej pytanie. Nie, oczywiście że nie mógł, chociaż nawet i jemu czasami baterie wyczerpywały się i potrzebowały ponownego naładowania. Nawet wtedy wciąż pozostawał czujny i gotowy do podjęcie każdej akcji, która zapewniłaby burdelowi i jego mieszkańcom bezpieczeństwo.
Nie mógł pozwolić sobie na pełny odpoczynek. Nie dopóki...
- Zresztą, zaczynasz brzmieć powoli jak ten mały szczyl. - tym razem parsknął szczerze rozbawiony, a po nerwowej atmosferze nie było już ani krzty śladu. Przez moment zastanawiał się czy Miau i Hiro nie zmówili się przeciwko niemu, by posłać go wreszcie na upragnione wakacje. Jednakże dopóki dzieciak nie urośnie w siłę i nie zacznie być samodzielny, a tym samym w pewnych sprawach nie zastąpi go, Jinx nie zamierzał pozwolić sobie na taki luksus.
Westchnął ciężko zabierając rękę i chwycił za papierosa, którego trzymał pomiędzy zębami.
- Tydzień. Dostaniesz ode mnie tydzień, Kiciu. - odezwał się po dłuższym milczeniu, a intensywność złotych tęczówek zdawała się jarzyć w ciemności jak dwa jasne punkciki. Dwa przeklęte świetliki.
- Przez ten czas możesz robić co chcesz, iść gdzie chcesz. Jednakże równo za tydzień wymagam, abyś się u mnie zameldowała gotowa do powrotu i do roboty. Wypocznij, zrelaksuj się, doprowadź się do porządku. - wskazał brodą na nią, nawiązując aluzyjnie do jej aktualnego wyglądu, który przedstawiał się co najmniej tragicznie.
Nie, żeby on prezentował się lepiej.
Chociaż w jego aroganckim mniemaniu nie było równie pięknego Adonia Desperacji co on sam.
- I następnym razem jak poczujesz potrzebę wyrwania się, masz się stawić bezpośrednio przede mną i o tym ze mną porozmawiać. Nieważne czym będę aktualnie się zajmował. Spał, jadł, zabijał czy ruchał. Rozumiesz?
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.18 2:24  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Zupełnie jakby miał w swoich oczach rentgen, którym zamierzał dokładnie ją naświetlić w celu wyłapania wszystkich nieprawidłowości. Kłamstw. Byłby do tego zdolny. Na pewno. Pękająca skóra jak skórzany pasek, czaszka będąca dla niego jak porcelany dzbanek, który skrywa obślizgłą miękką galaretkę, jej mózg. Prawdy szukał? Miała dla niego wiele prawd, a każda z nich tylko wyłącznie miła dla jego ego. To był specyficzny rodzaj szczerości jaki wyznała Miau. Dla niektórych pewnie mogło to mieć niewiele wspólnego z prawdą. Ale niech nie myśli, że próbuje go oszukać, że nagle stała się cwana. Była taka jak zawsze, naiwne dziecko, które wielkimi oczami się w niego wpatrywało. Bała się... ale czy tylko to? Chyba nie, w tym był problem. Nie chciał jej zrobić krzywdy, nie podniósł na nią ręki, więc mogła być spokojna. Zmęczony Jinx to najwyraźniej dobry Jinx. Zmęczony Jinx to przychylny jej Jinx, który nie chce wbić jej pazurów w ciało, nie chce by cierpiała. Zmęczony Jinx to dziwny cień fałszywego obrazu, który jej zaprezentował na początku ich znajomości.
- Nie wierzę - wyrwało się jej zanim się powstrzymała, ale mimo wszystko tym razem nie schowała głowy w piasek, może dlatego że byli w lesie, a może dlatego że nie była strusiem. Nieważne. Tak naprawdę to była wina tej ręki. Miłej ręki pana, która sprawiła, że Miau nie potrafiła drgnąć, co dopiero spuścić wzrok. Co tu się stało? Chyba zrobiło jej się miło. Chyba nawet dłonie i nogi tak nie bolały. Ale głupota i to jeszcze w takim przerażającym miejscu, gdzie mogło coś znienacka wyskoczyć z suchych krzaków i rozerwać ci gardło. Nie mogła się skupić przez to oszołomienie tym co zrobił. To prawda, dawno się nie kąpała, a jak miała ostatnio okazję by porządnie się wyszorować to kompletnie wyleciało jej to z głowy. Włosy, bardziej to chyba siano, musiały śmierdzieć zgnilizną i jakimś medycznym paskudztwem, zaś zapach całego ciała to nic innego jak pot z dymem, którym przesiąknęła jej bluza. Miss Desperacji do usług, zaprezentowała Jinxowi kocie perfumy numer 5.  Dla wzmocnionego efektu powinna się wytarzać w błocie.
- A nie możesz połączyć jednego z drugim? - wyrwała się z tego dziwnego stanu, wyczuwając że nieznaczna zmiana tematu się przyjęła. - Albo zatrudnić kogoś zaufanego albooooo... zrobić urlop gdzieś blisko i strzelać do ludzi na odległość?
Nigdy się tak naprawdę nie zastanawiała ile go to wysiłku kosztowało, chyba egoistycznie patrząc tylko na siebie i swoje potrzeby. Chyba nadal była za głupia by zrozumieć jego perspektywę, jego odpowiedzialność. Dla niej sprawa była banalnie prosta - skoro mógł robić co chciał to powinien z tego korzystać.
- Mały szczyl? - posłała mu pytające spojrzenie, nie domyślając się o kogo może chodzić. O słodki koci mutancie, Jinx parsknął rozbawiony. Kolejna apokalipsa? Halo? Powinna wyciągnąć ze stanika telefon i uwiecznić tę chwilę? To mógłby być dobry biznes. Za taki materiał dostałaby sporo fantów. Dobre zgranie w czasie czy coś, sekundowe połączenie mózgów. Zgaduj zgadula, co by mu powiedziała. Jakby miała właśnie okres, nie patrząc na konsekwencje, wepchnęłaby mu starą torbę robiącą za apteczkę, okulary przeciwsłoneczne i ręcznik i kazała ruszyć nad wodę i relaksować się życiem. Ale nie, nie zrobi tego. Miała być przecież potulna i nie pyskować po ostatnich akcjach z ucieczkami. Dla własnego bezpieczeństwa.
Zrobiło się jeszcze ciemniej, ale mniej więcej dobrze, choć pewnie nie tak dobrze jak on, widziała jego twarz. Zresztą był w jej pobliżu. Chłodny wiatr dał o sobie znać, kierując kaptur Miau w prawą stronę. To gwiazdka? Jinx był chory? Co się z nim działo? A może to żart i kiedy radośnie pobiegnie przed siebie on rzuci  w nią tym papierosem i cała się zapali, bo okaże się że w kapturze rozlał benzynę.
Zamrugała oczami trochę nerwowo i zaczęła wykręcać ręce. Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć.
- Ty-tydzień? - świetliki zagłady, ukryta w ciemnościach przynęta, a ona, jakże oczywiście, da się na to złapać. - Co się dzieje?! Jesteś chory, tak? Złapałeś jakieś świństwo? To dlatego mnie szukałeś?
I nie patrząc na nic, stanęła na palcach i przyłożyła dłoń do jego czoła, po czym zaczęła do siebie mruczeć. Niczego nie dało się z tego bełkotu zrozumieć.
- Zatrucie żołądkowe? Biegunka? A może boli cię serce? Babunia mówiła, że nikt nie jest sobą, gdy go boli serce! - jej oczy stały się duże, odsunęła dłoń i gorączkowo szukała jakichś śladów na jego twarzy. Chyba nie potrafiła przyjąć tego tak po prostu do świadomości.
- Wszystko rozumiem, ale chyba sprawdzę najbliższą okolicę i może znajdę coś, co ci pomoże - powiedziała bardzo poważnie. - A jadłeś coś ostatnio?
Nadal nie potrafiło do niej dotrzeć to, co właśnie się wydarzyło. Przecież musiał istnieć jakiś logiczny powód, prawda? I chyba serio zaczęła się martwić o jego stan zdrowia.
To już na pewno był masochizm.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.18 21:25  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Przez moment wyglądała trochę jak zagubiony szczeniaczek, którzy przestaje z nogi na nogę, nie do końca wiedząc co ma ze sobą począć. Czy rzucić się do zabawy z piłeczką, czy jednak lepiej poszukać patyka, albo ewentualnie spróbować wyżebrać parę psich przysmaków. W tym wszystkim było trochę uroku, chociaż nie na tyle mocnego i błyszczącego, żeby kolana wymordowanego zmiękły. I tak wydawało mu się, że jest dla niej zbyt dobry i łaskawy. W wielu przypadkach, gdyby na jej miejscu znajdował się ktoś inny, zdecydowanie już dawno paradowałby z odciętą ręką albo czymś innym. Takie hobby.
Może jesteś zbyt pobłażliwy?
Może.
- Nie, nie mogę. - odparł krótko, chcąc od razu uciąć ten temat. - Nie ufam nikomu na tyle, by móc przy nim na spokojnie odpocząć i oddać w jego ręce moje interesy. - dodał i westchnął ciężko, przez moment wyglądając na naprawdę zmęczonego i przytłoczonego wszystkimi obowiązkami, z jakimi borykał się każdego dnia. Trwało to jednak zaledwie ulotne sekundy, by już po chwili na powrót prezentować się dumnie i jak ktoś, kto z łatwością może złamać czyiś kark.
- Ta, mały szczyl. Szczeniak. Znalazłem go i przygarnąłem jakiś czas temu. Sporo mnie kosztował. Nie widziałaś go jeszcze? Wygląda jak anorektyczna zapałka, jest lepem na wszystkie możliwe choroby, nie odzywa się i próbuje udawać cień. - parsknął pod nosem na samo wspomnienie o Hiro, który siedział gdzieś tam w burdelu.
- Zdecydowanie musisz go poznać. W sumie to nawet nie głupi pomysł. Mógłbym go nawet z tobą wypuścić gdzieś na Desperację, ale pod warunkiem że nie spuścisz go z oczu i zadbasz o niego odpowiednio. Zgoda? Powiedzmy, że to będzie twoja zapłata za cały tydzień wolnego. - uniósł dłoń i podrapał po się po lewym policzku rozmyślając, że naprawdę był geniuszem, żeby wpaść na tak arcyidealny i genialny plan.
- I nie, nie, nie jestem chory. Ja po prostu jestem dobrym człowiekiem. - dodał z wręcz niemal anielskim tonem, a dookoła niego niemalże zaczęło sparklować a małe i tłuste aniołki grały na trąbce.
- W każdym razie masz ten tydzień. A potem wracasz do roboty i zabierasz młodego na spacer, zgoda? - wyciągnął dłoń w jej stronę czekając na jej decyzję.
Jakby jakąkolwiek miała.
Z góry zakładał, że ona po prostu nie ma żadnego wyboru i musi się na to zgodzić.
Jesteś tyranem, wiesz?
Wiem.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.18 1:15  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Miau nie była jednak szczeniaczkiem a najprawdziwszym kotem na calutkiej Desperacji, a tak przynajmniej się czuła. Co prawda to pewnie wina DOGSÓW, że Jinx miał takie pieskie skojarzenia, więc powiedzmy, że mogła na to przymknąć oko - nie żeby miała jakikolwiek wybór. Pobawiłaby się kłębkiem nici, lubiła takie naiwne zabawy i biegać nie wiadomo za czym. Łatwiej było wtedy zachować kondycję i zająć się czymś konkretnym zamiast liczyć ilość latających kropek w okolicy. Wstrętne owady, przyczepiały się do ciebie w najbardziej nieoczekiwanych momentach, jakby tylko czekały na moment, kiedy stracisz czujność. Choć nie lubiła czuć się jak dziecko, a przy Jinxie nie było trudno o takie wrażenie, widziała w tym bogate złoża możliwości, nie żeby sądziła, że bycie wyrozumiałym będzie u właściciela burdelu wieczne. Ha, aż tak naiwna nie była! Może i był za dobry i łaskawy, ale jak to na kota przystało, Miau było za mało, łaknęła więcej świata, nawet jeśli nie był taki kolorowy i przyjemny jak przypuszczała. Wolała wierzyć w te swoje głupiutkie marzenia niż przyjąć do wiadomości że azyl jakim wydawał się M3 nie był taki piękny jak go widziała podczas swoich ryzykownych wycieczek. Może trochę mu zmiękło te ukryte w pajęczynach serce znajdujące się pod piersią? Choć taka myśl pewnie nigdy nie przyjdzie jej do głowy. Jakże by śmiała tak bluźnić?  Spędzanie czasu z Jinxem przypominało koło fortuny - nigdy nie możesz być pewnym, co wylosujesz, równie dobrze może ci wyrwać palca i go połknąć jako przekąskę, a ty będziesz się cieszyć, że nie wypadło na nogę. Tak przynajmniej jej się wydawało, miała w końcu wyjątkowo dużo szczęścia by nie oberwać aż tak mocno. Poprawiła niezdarnie swój kaptur i zakopała kawałek lewego trampka w suchej ziemi. Więcej brudu, więcej radości.
Spojrzała na niego zaskoczona na wieść, że nikomu na tyle nie ufa i nawet otworzyła usta by coś jeszcze dodać, ale powstrzymała się. Pewnie przez chwilę wyglądała jak ryba, co to otwiera usta i zaraz je zamyka. Wypuściła powietrze, nie wiedząc jak zareagować na tego innego Jinxa. Zmęczonego, ludzkiego. Od razu zdawało się, że przybyło mu lat od tego wszystkiego. Przelotnie musnęła jego ramię palcami jakby w geście pocieszenia, ale zaraz zrozumiała swój błąd i cofnęła rękę jakby parzył. Spojrzała w stronę nieba, udając że nic się nie stało. Cholera, zmiana jego nastawienia była szybka, może nawet za szybka, palce zdążyły go musnąć, nie potrafiła ich zatrzymać, choć przecież się wyprostował i wrócił do swojej formy. Oby to jej nie złamał karku, nie chciała umierać.
- Może widziałam, ale nie zwróciłam uwagi... w końcu jest sporo różnych ludzi w burdelu. Starzy nieraz znikają, pojawiają się nowi, niełatwo się połapać - próbowała wytężyć swoją pamięć, ale niewiele z tego wyszło. Kopała lewą stopą w tej ziemi jakby chciała wykopać dziurę. Nie potrafiła sobie przypomnieć chłopaka o którym wspominał Jinx, zapewne też nie odwiedził ani razu jej gabinetu. Zdziwiła się tą nieoczekiwaną ofertą, nawet dłonie zdawały się już tak nie boleć jak chwilę temu. Przesunęła ręką po swoich brudnych, poplątanych włosach.
- Na-naprawdę? - aż się zająknęła z wrażenia. Przełknęła szybko ślinę, próbując znaleźć na jego twarzy jakiegokolwiek znaku, że to podstęp. Miau wydawało się być to dość podejrzane. Kiedy nie znalazła niczego, co mogłoby świadczyć o wysublimowanym sposobie by dostała po dupie, kiwnęła głową i może nawet się uśmiechnęła, wyciągając na szybko jedną drzazgę z prawej dłoni. Nawet się nie skrzywiła. Spojrzała na wyciągniętą dłoń, potem ponownie na jego twarz. Zupełnie jakby podpisywała pakt z diabłem.
- Zgoda - ale przecież to był zwykły spacer, prawda? Uścisnęła jego dłoń z błyszczącymi od wdzięczności oczami. Nie mogła się powstrzymać, bo przecież to tak jakby ktoś jej podsunął pod nos coś naprawdę smacznego.
- Czytałeś moją listę?


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 1:05  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Po krótkiej chwili zabrał dłoń, wsuwając ją głęboko w kieszeń spodni, jednakże nadal nie oddawał jej przestrzeni osobistej. Wzrok cały czas był skupiony na jej twarzy, a przede wszystkim oczach, jakby właśnie za ich pomocą mógł odczytać wszystkie sekrety, jakie skrywała jej dusza.
- Nie przesadzaj. W burdelu nie ma aż takiej rotacji osób. Prawda jest taka, że za mało starasz się ich poznać i przede wszystkim zasymilować się z nimi. A to błąd. - westchnął cicho, mając wrażenie deja vu. Czy nie próbował również w ten sposób rozmawiać z Hirokim? I wbić do tej jego pustej łepetyny praw, którymi rządziła się Desperacja i sposobów, by chociaż w drobny sposób ułatwić sobie egzystencje?
I za co mu to wszystko przyszło. Teraz stał się pierdolonym nauczycielem, który próbuje powoli nauczyć niesforną uczennicę. Kolejne westchnięcie wydobyło się z jego klatki piersiowej, tym razem o wiele cięższe i głośniejsze. Był zmęczony.
- Nigdy nikomu nie ufaj w bezgraniczny sposób, bo tutaj nawet najlepszy przyjaciel, kochanek czy rodzina może wpieprzyć nóż w twoje serce za kawałek zgniłego sera. Ale musisz jednać sobie ludzi, znaleźć sojuszników. Kiedyś mnie zabraknie, a ty musisz wiedzieć, gdzie się wtedy udasz, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Rozumiesz co do ciebie mówię? - uniósł lewą brew ku górze, bo nie do końca wierzył, że tak naprawdę cokolwiek przyswoiła z jego wywodu. Dziewczyna mogła zapierać się każdą witką, że przecież ona jest taka pojętna, ale w gruncie rzeczy Sheba był częściej świadkiem jej niezdarności, chaotyczności i roztrzepania, aniżeli jakiś naprawdę porządnych decyzji. Czasami zastanawiał się jak sobie do tej pory poradziła, że jeszcze nic jej nie zeżarło.
Koty mają dziewięć żyć, Jinx.
No tak, to wiele wyjaśniało.
- Nie, nie przeczytałem. - odparł wprost, nawet pozwalając sobie na lekkie wzruszenie ramionami, jakby w sumie to nie było nic wielkiego i ważnego.
- Ale opowiedz mi po drodze. Ruszajmy, jesteśmy tutaj zbyt łatwym celem. - dodał odwracając się bokiem do dziewczyny i wbijając spojrzenie gdzieś w ciemność. Minęły długie sekundy, kiedy wreszcie poruszył się, upewniając że na tę chwilę byli bezpieczni. W miarę bezpieczni. Co prawda jego arogancka dupa wierzyła, że bez względu na niebezpieczeństwo poradziłby sobie, w końcu był pieprzonym samozwańczym królem Desperacji, ale nie miał tej pewności co do młodej.
- Dalej. Nie mam całej nocy. - ponaglił ją, nawet nie kwapiąc się na jakiejś przyjemne aluzje.
Powoli kończyła mu się cierpliwość.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.18 1:37  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
No tak, nadal brak przestrzeni jak brak wolności. Oczywiście były jakieś namiastki, jak chociażby teraz, ten cały potencjalny tydzień słodkiego nic nie robienia, tylko dla niej. Czas na odkrywanie nowych miejsc, zanurzanie się w kryjówkach, zdobywanie nowych rzeczy, które potem mogłaby przehandlować i schować kolejne skarby pod ziemią na odpowiednią godzinę. Ale to tylko namiastki, nic nie mogło być wieczne, wiedziała że tak łatwo nie pozwoli jej odejść. Z powodu długo. Tylko nadal, właśnie, czy to było rzeczywiście to czego chciała? Nie odsunęła się, wystarczył jeden krok do tyłu by posądził ją o najgorsze zbrodnie - kto tam wie, co kryło się pod ciemnymi kosmykami Jinxa, jak dużą powierzchnię zajmowało jego szaleństwo? Trzeba było dbać o swój tyłek, nie mogła tak lekkomyślnie ryzykować po tym, co udało jej się dzisiaj osiągnąć. Oczy mówią prawdę, hm? Zagrała, nie siląc się zbytnio, pozwalając by jej brązowe oczy naiwnie błyszczały szczęściem z powodu otrzymanego od niego prezentu. Wolne. Wdzięczność eksplodowała, bo koty wszak nie musiały udawać wdzięczności, miały do tego naturalny talent. Gdy tylko miały na to ochotę. Nic tam nie było, żadnych sekretów, bo przecież jakby śmiała mieć tajemnice przed swoim Panem?
Jestem naiwna, jestem głupiutka, jestem dzieckiem.
Powtarzała utarte stereotypy w swojej głowie, choć wiedziała, że gdyby ktoś powiedział to do niej wprost mogłaby się poczuć odrobinę urażona. Wciąż była zamknięta w pewnej konkretnej roli, nie?
- No przecież ciężko pracuję i znam całkiem sporo osób, bo przecież je leczę, no - mało brakowało a tupnęłaby nogą by postawić na swoim, ale nie chciała przesadzać. Wystarczy, że jej głos zabrzmiał dość wyzywająco. Może się wywinie i Jinx uzna, że to wszystko wina jej płci? Oho, możliwe że zaczynały mu się mieszać osoby. Może to była kwestia tego, że i ona i ten chłopak o którym zdawał się myśleć Jinx byli do siebie w pewnych kwestiach podobni. Ale Miau nie mogła tego wiedzieć, zrzuciła winę na nietypowość trwającego dnia.
Nauczycielem, opiekunem, ojcem, starszym bratem, chyba się przyzwyczaiła, bo kiedy się poznali umieściła go w pewnej określonej roli z której nadal nie potrafiła go wyrzucić, pomimo wszystkiego, co się wydarzyło. Uszy jej się poruszyły, przekrzywiła głowę raz na jeden bok a potem na drugi. Teraz sama była skupiona na sprawdzeniu jego stanu, wyłapania jakichś niepokojących oznak, bo był dzisiaj kompletnie niepodobny do siebie i sama już nie wiedziała czy to było coś dobrego czy też raczej nie. Zerwał się mocniejszy wiatr, coś zawyło kawałek od nich. No tak, byli w niebezpiecznym miejscu, kompletnie o tym zapomniała. I o bólu. Szybko, trzęsącymi się dłońmi zaczęła wyciągać resztę drzazg ze skóry. O cholera. Zdusiła przekleństwo i chyba zaszkliły jej się oczy.
- Wiem - rzuciła krótko, pospiesznie, wręcz z goryczą, bo po tyłku dostała kilka razy. A uderzenie od Niera było najcięższe z wszystkich, na równi z uderzeniem Jinxa. Dopiero po chwili zarejestrowała drugą część jego wypowiedzi. - Zabraknąć? Ciebie? To... to niemożliwe... poza tym, hej!, pewnie będę żyła krócej od ciebie!
Starała się zażartować, mając nadzieję, że odrobinę rozluźni atmosferę i Jinx nie zauważy, że zadrżał jej głos, gdy zaczęła myśleć o tym, że zniknąłby jej problem numer jeden. To byłoby dziwne. Kiwnęła głową na znak, że przyswoiła sobie tę wiedzę, ale w istocie, nie była w stanie tego pojąć. Bo jak to tak? Zbyt nieprawdopodobne. Szczęście sprzyja kotom. I tak, koty mają dziewięć żyć. No właśnie. Zmarszczyła nagle nos, bo złapała jakiś obcy zapach.
- Tak, tak chodźmy - powiedziała ostrożnie i wykonała kilka dużych kroków do przodu, nie przejmując się bólem i zmęczeniem. - No wiesz co? A ja tam wszystko ci wyszczególniłam! Wszystkie materiały i tak dalej. Zaczyna nam brakować sporo rzeczy, wiesz? A bez tego ani rusz leczyć burdel.
Sama starała się być czujna, odrobinę się rozglądając na boki i może jeszcze zwróciła na dłuższą chwilę twarz w jego stronę.
- Bandaże, coś do odkażania, agrafki, kołki, kajdanki albo łańcuchy... no coś by unieruchomić niektóre bardziej narwane prostytutki - zagryzła wargę, bo przypomniało jej się jak jeden chłopak jej przywalił ogonem, gdy zabolało go coś od zastrzyku. Szlag, dobrze że sama szybko się regenerowała. No co, przecież szła całkiem szybko i do tego grzecznie.
Na chwilę przystanęła i z drzewa zleciał na nią jakiś wielki zmutowany robal, lądując jej na głowie. Nie można go było wyczuć.
- Aaaaa! - zaczęła się kręcić wokół swojej osi, próbując go strącić z głowy, ale jak na złość, ręce nie potrafiły go sięgnąć, a on sam wbił się dość mocno w jej włosy. - NA BABUNIĘ! SPIEPRZAJ!
Zaczęła energicznie potrząsać głową i prychać niczym kot.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.18 20:07  •  Las blisko Desperacji. - Page 23 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Prychnął pod nosem wyraźnie rozbawiony jej nagłą buntowniczą postawą. W takich momentach nawet ona potrafiła być dość urocza. Niczym mała, bezbronna dziewczynka, która mimo wszystko chce pokazać, że ma ostre pazury. Uniósł dłoń i przeczesał niedbale nieco przydługawe czarne włosy, odgarniając je trochę na bok.
- To, że kogoś leczysz nie oznacza, że go znasz. Bywało że i mnie leczyłaś, a tak naprawdę wciąż nic o mnie nie wiesz. Nie znasz mnie. - rozłożył obie dłonie na boki w geście bezradności.
- I pewnie tak będzie. Będziesz żyła krócej ode mnie. Jestem pewien, że wreszcie ktoś cię zeżre na Desperacji i wypluje jedynie twoje niesmaczne flaki. - mruknął zerkając na nią kątem oka. Ciężko było wyczuć, czy jego słowa były rzucone serio, czy może jednak żartował. A całkiem możliwe, że to i to. Nie kwestionował umiejętności przetrwania dziewczyny, ale też widział jaka z niej była ciamajda, potykająca się o własny cień. Była drobna, delikatna i wrażliwa. A takie stawały się wręcz książkowymi ofiarami. Skoro nie potrafiła mu się przeciwstawić, to nie miała szans w otwartym świecie. Nie był jedyną bestią. Nie był najsilniejszą bestią zamieszkującą to Piekło.
- Nie jestem nieśmiertelny. Moje ciało z każdym kolejnym uderzeniem otrzymuje nową pamiątkę. Kiedyś może się tak zdarzyć, że już się nie podniosę. - wzruszył jedynie ramionami. Perspektywa śmierci nie przerażała go. Od dziecka był na nią gotowy, od dziecka sam pchał się w paszcze lwów chcąc za wszelką cenę pozbawić ich kłów. Nie bał się, wielokrotnie działał pod wpływem swojej własnej arogancji oraz pychy, a nawet lekkomyślności. W końcu był w stanie wyrwać sobie własną rękę, byleby tylko....
Mimowolnie przesunął opuszkami po prawym przedramieniu, gdzie znajdowała się gruba blizna, pamiątka po tamtym incydencie. Kły błysnęły w ciemności. Nie żałował tamtej decyzji. Chociaż teraz gdyby znalazł się w podobnej sytuacji zareagowałby nieco inaczej, to pewnie mógłby zrobić to samo. Nie miał oporów. Liczył się tylko cel, który trzeba osiągnąć.
- Czyli problem ze składnikami i innym gównem. Norma. - machnął ręką, co mogło się wydawać że podchodzi dość lekkomyślnie do problemu. Ale prawda była taka, że już w głowie zaczynał układać plan pozyskania potrzebnych rzeczy.
- Postaram się wysłać wnet ekipę do miasta. A jeżeli taka się nie znajdzie, sam się tam uda. - powieki nieco opadły. Wypad do miasta zawsze wiązał się ze sporym ryzykiem, że zostanie złapany przez wojsko. Ale hej, kto nie ryzykuje ten jest chujem.
- Nie martw się. Coś wymyślę. - położył dłoń na jej głowie i ją poczochrał lekko. Oczywiście, że coś wymyśli. Jak zawsze. W końcu miał swoje obowiązki, z których musiał się wywiązywać.
A potem wydarzyło się coś, co totalnie rozłożyło go na łopatki.
Wpatrywał się w tańcującą dziewczynę nie wiedząc czy w tej chwili ma się śmiać czy płakać, czy jedno i drugie. Nie kwapił się jednak do pomocy, najwyraźniej czerpiąc z tego całkiem niezłą rozrywkę. Drażnił się z nią. Przechylił nawet głowę lekko w bok, obserwując jej dzikie pląsy i wymachiwanie rękoma. Uśmiechnął się w tej swój obleśnie krzywy i drwiący uśmieszek.
- Uważaj. Zaraz cię ugryzie. - mruknął wręcz rozkosznym głosikiem pełnym zadowolenia. Nie zamierzał jej pomóc. To było zbyt zabawne, by ucinać w jednej chwili.
- Oho, kieruje się za twoje ubranie.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 23 z 25 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24, 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach