Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 19 z 25 Previous  1 ... 11 ... 18, 19, 20 ... 25  Next

Go down

Pisanie 28.06.17 20:27  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Stracił równowagę gdy tylko wstał. Dosłownie na chwilę, jakby to właśnie podczas unoszenia ciała zaatakowała go kolejna fala bólu, utrudniające ustanie w pionie. Tak jak przewidywał — jego pierwsze kroki były chwiejne, jak u dziecka, które dopiero zaczynało naukę chodzenia. Całe szczęście dalej dał już sobie radę. Niemalże od razu udało mu się dostrzec sylwetkę młodego — leżał za jakimiś ciernistymi krzakiem, choć z takiej odległości Nobuyuki nie był w stanie określić jak poważnych obrażeń nabawił się podczas upadku. Bo wiedział, że powinien spodziewać się najgorszego — skoro on, nawet podczas używania mocy nabawił się wielu otarć i bólów, to jasnowłosy musiał zostać poturbowany dość mocno.
Obszedł plątaninę zaopatrzonych w ostre kolce gałęzi z boku, a wzrok skierował od razu w stronę młodszego CATSa, który nie wyglądał najlepiej. Ledwo oddychał, a na dodatek cały był naznaczony milionem draśnięć na twarzy, jak i na reszcie ciała. Ubranie było postrzępione bardzo mocno — podczas staczania się z góry musiał zaczepić się o którąś z wystających gałęzi, które okazały się być dla niego bezlitosne.
Każdy krok kocura w stronę rannego przybliżał go do katastrofy — podświadomie to czuł. Wilgotny rękaw przytknięty do nosa (i częściowo do ust) nie dawał sobie rady z maskowaniem wyraźnego odoru krwi. Swąd czerwonej cieczy już dawno przeniknął do nozdrzy Neely'ego, pobudzając zmysły, które w tamtej chwili pragnęły tylko jednego. Ale on usilnie wzbraniał się przed wybuchem, w dalszym ciągu próbował dusić ataki psychozy w swoim wnętrzu.
Podszedł jeszcze bliżej. Zrobił kilka niebezpiecznych kroków do przodu, by znaleźć się jeszcze bliżej Wanchoia. Dokładniej przyjrzał się zmasakrowanej ręce wymordowanego, a następnie zesztywniał na moment. Nie powinien tego robić, doskonale wiedział jak źle mogło się to skończyć. Odwrócił łeb w bok, a jego białe włosy zafalowały w powietrzu. Przycisnął rękaw do nosa jeszcze mocniej i szczelniej, chcąc niemalże całkowicie zatkać go palcami. Oddychał ustami.
Wiedział, że nie może zostać i pomóc kumplowi z organizacji. Wystarczyła tylko chwila, a niekontrolowanie zatopiłby zęby w jego ręce, która swoją strukturą już dawno przestała przypominać rękę. Uznał, że najbezpieczniej byłoby po prostu odejść. Odejść i znaleźć chatę tego przeklętego anioła, by nie podejmować jeszcze większego ryzyka. Zuchwałość nie popłacała, Neely nie powinien narażać się na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Mógł się uratować, a był pewien, że w szale zabiłby Wanchoia, a później pokaleczył jeszcze siebie.
Zacisnął szczękę, odwracając się na pięcie. Coraz trudniej było mu wytrzymać, ten zapach krwi nie dawał mu spokoju. Nawet jeśli udało mu zacisnąć palce na nosie, to nic nie było w stanie zmienić tego, że już wcześniej poczuł tą woń. Woń, która zapadła mu w pamięć. Woń, którą wciąż czuł, mimo zatkanego palcami nosa.
Przyjdę po Ciebie — wyszeptał do siebie, jakby próbował się usprawiedliwić. Gdyby sytuacja była inna to nawet przez chwilę nie zawahałby się by rzucić się do pomocy młodemu. Ale sytuacja była naprawdę nieciekawa. Nobuyuki uznał, że smarkacz nie chciałby zostać pożarty żywcem przez kumpla po fachu, dlatego lepiej było go zostawić. Miał do wyboru dwie opcje — jednakowo beznadziejne. Wskazanie tej rozsądniejszej opcji nie było łatwo, ale finalnie Yukimura postanowił, że tym razem będzie chronić tylko swój zadek. Żadnego niepotrzebnego ryzyka.
Wzrokiem szukał jakiegoś bezpiecznego wejścia na górę, bo podejrzewał, że dalej powinien się kierować w kierunku, w którym szedł wcześniej, zanim nie spadł. Chatka była z pewnością dalej, więc Neely ruszył właśnie w tamtą stronę, o ile wcześniej nie zaatakowała go żądza krwi, którą tak nieumiejętnie próbował w sobie stłamsić.


Ostatnio zmieniony przez Neely dnia 30.06.17 22:06, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.17 13:11  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Kto wie, jaki przebieg miałyby wydarzenia, gdyby Nobuyuki nie postanowił przełknąć przyjacielskich zapędów i odsunąć się od nieprzytomnego towarzysza. Ciało Wanchoia pozostało nieruchome tak w chwili, w której Yukimura znalazł się bliżej niego, jak i później – gdy białowłosy ruszył przed siebie i pozostawił go w tyle.
Ponowne wdrapanie się na górę okazało się niemożliwe – przynajmniej nie w obecnych warunkach. Deszcz siekał o ciało jak tysiące ciskanych z siłą ziarn grochu, ściana była przez to zbyt rozmokła i bez wątpienia nawet czepliwe palce kotowatego okazałyby się tu nieskuteczne. Sama „półka” wydawała się zaś figurować zbyt wysoko, aby spróbować do niej doskoczyć.
Z trzech stron Neely otoczony był więc wysokimi ścianami – po prawej ta, z której obaj, razem z Wanchoiem, spadli łamiąc dziesiątki gałęzi, po lewej pochyła – która stopniowo, za kilka kilometrów, miała wyrównać się z linią podłoża (odbijała nieco na skos); na tyle trzecia – górująca nad większością drzew.
Otaczały go setki spróchniałych drzew, nagich krzewów, szarych liści delikatnych jak popiół. Powarkiwania z jamy ustały, jednak za każdym razem, gdy błyskawica rozświetlała otoczenie, w ciemnościach pojawiały się szeroko rozwarte ślepia. Czekały. Należały do czegoś cierpliwego. Czegoś, co nie wyjdzie na lodowaty deszcz; co pozostanie w suchym miejscu, nie gardząc rolą chwilowego obserwatora.
Wokół nie było żadnych innych schronów; korony drzew nie posiadały liści, nie stanowiły więc odpowiedniego zadaszenia. Nie dolatywał też żaden zapach – prócz mokrej gleby, rannego towarzysza i, być może, samej bestii – mieszanka piżmowej woni i wilgotnego futra.

Im głębiej kierował się w las, tym więcej drzew napotykał. Były to głównie cienkie, poskręcane pnie z nielicznymi gałęziami, jednak ich liczba sprawiła, że ciężej się było przemieszczać; czasami, aby nie zbaczać z obranej drogi, co roślejszy mężczyzna zmuszony byłby do przekręcania się na bok i przeciskania między dwoma najmniej ściśniętymi ze sobą brzozami.

Zapach krwi Wanchoia zniknął, ale pragnienie nie ustąpiło, co było absurdalne, zważywszy na fakt, jak namacalny i bolesny był deszcz tego wieczoru. Gardło wymordowanego zdawało się zamykać; jakby ścianki kurczyły się i próbowały dotknąć się nawzajem, odcinając nie tylko możliwość przełknięcia czegoś, ale również nabrania wdechu. Neely wkrótce zauważył, jak płytki i świszczący stał się jego oddech. Próbował właśnie napełnić płuca nową dawką tlenu, gdy piorun nad jego głową przeciął niebo. Huk poruszył ziemią; na sekundę zrobiło się nieprawdopodobnie jasno. Widno jak za dnia. Czujne spojrzenie od razu dostrzegło niewielką tabliczkę. Przez trzy wydrążone w niej dziury - jedna na górze i dwie po przeciwległych bokach - przeciągnięto gruby sznur, który przytwierdzał kawałek nierównego drewna do czarnej kory. Wyszczerbiony koniec wskazywał zachód. Na jego powierzchni narysowany był kwadrat z trójkątem tuż nad. Ładniejsze budowle projektowały czterolatki.

Prowizoryczna mapa. Niebieskie koło – Nobuyuki. Zielone – Wanchoi.

Stan Neely'ego: kilka niezbyt groźnych zadrapań; ból pleców i ramion; początkowe wyziębienie. + Użycie mocy, dzięki której nie nabawił się złamań, mimo upadku z wysoka.

Dodatkowo rzut kostką.

Warianty:
1-20 — choroba stabilna na tyle, by Nobuyuki był w stanie racjonalnie myśleć (kolejny rzut za min. 3 posty);
21-100 — choroba niestabilna; Nobuyuki odczuwa rosnącą żądzę krwi.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.17 13:11  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
The member 'Arcanine' has done the following action : Dices roll


'Kostka' : 91
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.17 23:22  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Nie odwracał się — za wszelką cenę próbował wyprzeć z myśli fakt, że gdzieś dalej, za jego plecami leży pokiereszowany Wanchoi, który bez czyjejkolwiek pomocy nie zdoła przetrwać. Parł uparcie do przodu, w miarę możliwości koncentrując myśli jedynie na swoim celu — przeszłość postanowił zostawić za sobą i nie wracać do niej. Tak było zdecydowanie łatwiej. Poza tym nie znał go zbyt dobrze, więc prawdopodobnie strata kogoś takiego nigdy nie byłoby jakoś znacząco wpłynąć na jego samopoczucie. Trochę źle mu było z tym, że po prostu nie mógł mu pomóc i musiał go zostawić na pastwę losu. Raz go ocalił — pomógł mu się schować przed Kundlami. Chwilę wcześniej próbował go uchronić przed upadkiem — nie udało się. Dwie sytuacje dały mu do zrozumienia, że nie ma co się więcej narażać — kolejne nadstawianie karku mogłoby się okazać tragiczne w skutkach. Już samą próbą złapania smarkacza za fraki by nie spadł wystawił się na niebezpieczeństwo, teraz nastała pora troszczenia się o siebie. Siebie i tylko siebie.
Rozglądał się na boki, formując dłoń w pięść. Robił duże, choć powolne kroki — wcześniejszy upadek z wysoka nie pozwalał mu na szybkie pokonywanie kolejnych metrów, każda próba przyspieszenia kończyła się kolejną falą bólu przechodzącą wzdłuż nóg i rąk. Sylwetkę miał nieco pochyloną do przodu, przygarbioną. Drżał z zimna — jego ciało próbowało wykrzesać resztki ciepła, które chciały podjąć z góry przegraną walkę z wszechogarniającym chłodem, wypełniającym organizm kocura. Przemoczone ubrania i włosy kleiły się do ciała pokrytego gęsią skórką. Nawet szczęka dygotała mu z zimna, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk uderzających o siebie zębów. Ale uparcie szedł do przodu, starając się nie zatrzymywać nawet na chwilę. Rękaw bluzki wciąż dociskał do nosa i ust.
Oddalił się na tyle, że zapach poszkodowanego wymordowanego po prostu zniknął. Na bladych, drżących ustach Nobuyukiego mimowolnie wymalował się delikatny uśmiech, który zniknął równie szybko co się pojawił. Poczuł jak ściska go w gardle — to był pierwszy ostrzegawczy sygnał, że wcześniejsza woń świeżej krwi pobudziła rządzę, którą naprawdę trudno było powstrzymać. Potwór przebudził się — psychoza po raz kolejny zaczęła pustoszyć organizm Yukimury.
Stanął na chwilę jak wryty, gdy nie potrafił nabrać powietrza. Dłoń, która kilka sekund wcześniej zatykała nos i część ust opadła bezwładnie, pozwalając na swobodniejszą wymianę powietrza.
Wdech. Świst. Wydech.
Było mu coraz ciężej, a nadal nie wiedział jaki odcinek drogi ma jeszcze przed sobą. Chciał wierzyć, że jest już blisko. Chciał by ten koszmar wreszcie się skończył. I nagle niebo błysnęło. Rozkojarzony wzrok kocura rozejrzał się chaotycznie dookoła jak dziecko zagubione w tłumie. Czego szukał? Czegokolwiek co nie było nagimi, powykręcanymi drzewami lub krzewami.
Wzrokiem udało mu się namierzyć coś, co odstawało od normy leśnego krajobrazu — tabliczkę, która prawdopodobnie była drogowskazem. Możliwe, że dało mu to kopa — postanowił spróbować ruszyć nieco szybciej w stronę znaleziska, jednakże wciąż pamiętając o swoim nieciekawym stanie. Jeśli nie był w stanie zignorować bólu i przyspieszyć, to po prostu tego nie zrobił. Ale za wszelką cenę chciał dojść w kierunku majaczącej się w oddali tabliczki, by ruszyć w stronę, którą wskazywała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.17 10:24  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Niewielu wymordowanych miało dom w pełnym tego słowa znaczeniu. Niewielu dotykało rękoma ścian i uszczelniało dach przed wichurami i ulewami takimi, jak teraz przeżywał Neely. Niewielu uderzało piętami o deski podłogi. Niewielu wiedziało, czym w zasadzie są meble.
Wskazówka drogowskazu kierowała na zachód. Buty coraz solidniej grzęzły w rozmiękłej ziemi, która od dawna nie była tak miękka i zapadająca się. Każdy krok oznaczał zapadnięcie się o dwa lub trzy centymetry i utknięcie podeszwą w brązowawej papce.
Spacer był tym cięższy, im mocniej lało. Burza rozhulała się na dobre; grzmoty nie ustawały, błyski były coraz częstsze. Jasno jak w dzień. Na niebie pojawiały się korzenie błyskawic, chwilę potem trzask pioruna. Białe światło zmiatało czerń z drzew, gleby, ubrań. Ubrań przylegających do ciała tak ściśle, jakby miały w nie wrosnąć.
Yukimura mógł być już pewien, że nie jest sam. Zostawił Wanchoia daleko w tyle; tak samo, jak zostawił bestię czającą się w jaskini. Teraz na powrót przybyło przeświadczenie, że jest obserwowany. Wokół nie było żywej duszy, choć drzewa szumiały zawzięcie, poruszając jedynie hakowatymi gałęziami.

Minął jakiś czas – zegarki być może wskazałyby upływ kolejnych trzydziestu lub czterdziestu minut – gdy na następnym drzewie pojawiła się tabliczka.
Tak jak poprzednia, ta również wskazywała zachód – różniła się wyłącznie niewielkim szczegółem. Obok dziecinnie wydrążonego rysunku przedstawiającego dom wydłubano rzymską liczbę 2.

Pachniało głównie krwią, deszczem, spaloną ziemią. Przez cienkie, nagie pnie drzew przecisnął się wiatr, który chciał porwać włosy kotowatego, jednak ich ciężar, teraz o wiele większy przez wilgoć, praktycznie mu to uniemożliwił. Wiał od frontu, prosto w twarz. Przywołał nową woń. Woń popiołu, potu i piżmu.

Rzut kością
Uznajmy, że trzykrotnie wyrzucenie wariantu z niestabilnością oznacza automatyczny atak Nobuyukiego – zranienie siebie lub kogoś.

1-20 — choroba stabilna na tyle, by Nobuyuki był w stanie racjonalnie myśleć (kolejny rzut za min. 3 posty);
21-100 — choroba niestabilna; Nobuyuki odczuwa rosnącą żądzę krwi.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.17 10:24  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
The member 'Arcanine' has done the following action : Dices roll


'Kostka' : 77
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.17 15:29  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Drżące palce nieumiejętnie odgarniały klejące się do skóry i ubrań włosy. Zwierzęce zęby zadzwoniły z zimna, a ciało przeszyła kolejna dawka chłodu — kocur doskonale zdawał sobie sprawę, że z każdą minutą (a może nawet i sekundą) było coraz gorzej, lodowaty deszcz rósł w siłę. Pogoda w chwilę stała się jego największym wrogiem — utrudniała mu poruszanie się i dobijała pustoszony przez psychozę organizm. Czuł się jakby cały świat stanął przeciwko niemu, jakby wszystko celowo utrudniało mu dotarcie do celu.
Oddanie swojej bluzy Wanchoiowi było największym błędem popełnionym tego felernego dnia — teraz miał na sobie jedynie cienkie odzienie, które nawet tylko w minimalnym stopniu chroniło go przed ulewą i to tylko przez kilka pierwszych minut, bo dość szybko przemokło. Neely czuł się jakby zamarzał od środka — serce nie zmieniło się jeszcze w bryłę lodu tylko dlatego, że dzielnie pompowało krew za kościanym pancerzem w postaci żeber, który nie pozwalał, by arktyczny oddech objął ten ważny organ. Ciało już dawno miał pokryte gęsią skórką, czuł się jakby nałożył jakiś kombinezon, jakby chropowata powierzchnia cielesnej powłoki była jedynie jakimś wymyślnym ubiorem, jakby wcale do niego nie należała.
Mokra twarz nie kryła zmęczenia — ślepia przymykały się już od jakiegoś czasu, usta zbledły przyjmując białą barwę, niemalże pozbawioną jakiegokolwiek różu, tylko nos wydawał się być dziwnie pobudzony. Nozdrza mimowolnie poszerzyły się, każdy zapach stawał się coraz bardziej wyrazisty — zwłaszcza woń krwi, która ciągnęła się za Nobuyukim od czasu niefortunnego upadku z wysokości. Mimo iż odszedł od Wanchoia to wciąż towarzyszył mu jego zapach. Być może powoli zapominał o krwistym aromacie porzuconego chłopca, koncentrując się na własnej woni, która była coraz bardziej kusząca. Kilka nawet drobnych zadrapań na ciele Yukimury z pewnością wystarczyło, by pobudzony nos wyczuł posokę. Starał się o tym nie myśleć, ale pragnienie było zbyt silne. Powstrzymywał się ostatkami sił i zdrowej świadomości. Minuty dzieliły go od zatopienia zębisk we własnej dłoni.
Odwrócił łeb w bok, próbując jednocześnie skoncentrować myśli jedynie na wędrówce. Zabłocone buty niejednokrotnie grzęzły w ziemi — Nobuyuki musiał zatrzymywać się, schylać, a nawet pomagać sobie rękoma, byleby tylko jak najprędzej wyswobodzić stopy i ruszyć dalej. Kroki stawiał ostrożne i w miarę szybkie, choć ulatujące z niego siły wcale mu tego nie ułatwiały. Każdy grzmot powodował, że Neely kulił się na chwilę jak przestraszony kociak. Wciąż drżał, ale szedł do przodu. Na jego twarzy pojawił się bliżej nieokreślony grymas, przez który prawdopodobnie przemawiała bezradność.
Obejrzał się na boki, bo nagle dorwało go wrażenie, że ktoś mu się przygląda. Zdrowy rozsądek, który powoli tracił, mówił mu, że to niemożliwe, by ktoś (lub coś) w tę okropną pogodę wyszło ze schronienia i towarzyszyło mu w podróży, bawiąc się w obserwatora. Niemożliwe. Postanowił, że pójdzie dalej, choć wciąż obracał się do tyłu i rozglądał na boki, bo te dziwne uczucie nie opuszczało go nawet na chwilę.
Zatrzymał się dopiero, gdy na którymś z drzew zamajaczyła się kolejna tabliczka. Zapoznał się z jej treścią i bez wahania ruszył w kierunku, który wskazywała. Dość szybko okazało się, że wiatr postanowił dodatkowo utrudnił mu poruszanie się, bo wycelował prosto w jego twarz. W tamtej chwili poczuł nowe zapachy, które podziałały na niego motywująco. Był coraz bliżej.
Dłoń uniósł na wysokość czoła, by w znikomym stopniu powstrzymać lecące w stronę twarzy gałęzie lub inne przedmioty, które mogły zaburzyć widzenie. Wolał być ubezpieczony. Wymordowany powoli poruszał się wprzód, a przynajmniej z takim zamiarem. Odczuł wewnętrzną ulgę — być może pomoc była bliżej niż myślał. Tym przeświadczeniem się kierował.

Sorreh za jakość, dawno nie pisałem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.17 1:02  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Nobuyuki pewien mógł być wyłącznie tego, jak prędko biło teraz jego serca. Krew pompowana przez żyły dudniła dwa razy szybciej – słyszał to w skroniach, w których wybijany był miarowy takt. Prawie jak tętent końskich kopyt w galopie.
Choć padało nieprzerwanie od ponad godziny, nic nie wskazywało na to, aby pogoda miała się poprawić. Nad lasem zgromadziły się puszyste chmury; zasłaniały całe niebo i zmieniały swoją czarną barwę tylko wtedy, gdy rozbłyskał piorun. Grzmoty były coraz liczniejsze i coraz głośniejsze. Wkrótce wypełniły przestrzeń i stały się czymś normalnym. Powszechnym.
Śliska ziemia uniemożliwiała prędkie poruszanie się, w przeciwnym wypadku grożąc straceniem równowagi i wyrżnięciem twarzą w glebę.
Nad Neelym zakrakał gawron. Siedział na gałęzi i wbijał w niego wielkie, wyłupiaste czarne oczka. Nagle przechylił głowę w bok, niemal pod kątem dziewięćdziesięciu stopni i rozwarł dziób z głośnym skrzekiem. Rozpostarł skrzydła i zatrzepotał nimi gwałtownie, ale nie odleciał z miejsca, na którym przycupnął; zamiast tego mocniej wbił hakowate szpony w drewno.
I tym razem nie minęło tak wiele czasu do trzeciej tabliczki, która od pozostałych różniła się wyłącznie cyfrą – na obecnej pojawiła się trójka. Ta również wskazywała zachód.

Rzut kością
Trzykrotnie wyrzucenie wariantu z niestabilnością oznacza automatyczny atak Nobuyukiego – zranienie siebie lub kogoś.

1-20 — choroba stabilna na tyle, by Nobuyuki był w stanie racjonalnie myśleć (kolejny rzut za min. 3 posty);
21-100 — choroba niestabilna; Nobuyuki odczuwa rosnącą żądzę krwi.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.17 1:02  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
The member 'Arcanine' has done the following action : Dices roll


'Kostka' : 12
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.17 22:14  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Szaleńcze uderzenia jego serca wydawały się być głośniejsze niż jakikolwiek inny dźwięk, który towarzyszył mu w wędrówce. But lądujący w kolejnej kałuży, milion kropel spadających z nieba i grzmoty — nic nie było w stanie zagłuszyć uderzeń silnych i miarowych uderzeń. Organ próbował wyrwać się z piersi i z pewnością zrobiłby to gdyby nie żebra, które go więziły. Jego myśli skupiały się jedynie wokół pompowanej krwi — niemalże wyobrażał sobie jej smak na języku, co sprawiało, że coraz ciężej było mu powstrzymywać się przed zatopieniem szczęki w mokrym przedramieniu. Psychoza mieszała mu w głowie, chciała z niego zrobić wampira, którym nie był, choć bardzo łatwo mógł się nim stać.
Stracił poczucie czasu — nie wiedział ile już tak idzie, ale nie wiedział również ile jeszcze będzie iść, a to go niesamowicie irytowało. Bezsilność coraz mocniej zaciskała na nim swoje szponopodobne palce, jego kroki z pewnością robiły się coraz wolniejsze — pogoda wysysała z niego siły, dodatkowo utrudniając wędrówkę, która byłaby ciężka nawet bez deszczu. Przerośnięty kocur i woda to zawsze złe połączenie.
Chmury czarniały, robiło się coraz ciemniej, choć drogę oświetlały liczne grzmoty, które niejednokrotnie sprawiały, że jasnowłosy podskakiwał przestraszony ich dźwiękiem. Niby przyzwyczajał się do tego dźwięku — w końcu ten towarzyszył mu już od jakiegoś czasu, ale nadal był na tyle nieprzyjemny, że jedyne co miało się ochotę to zaszycie się w jakimś suchym miejscu i przetrwanie tej okropnej ulewy.
Uniósł łeb do góry, przysłaniając ręką oczy tak, aby nie podrażniła ich deszczówka. Bezradnie zamachał głową, próbując namierzyć źródło ptasiego odgłosu, który wydawał się być czymś innym, zupełnie wyrwanym z rzeczywistości. Yukimura zatrzymał się na chwilę, spoglądając na ptaka, po czym ruszył dalej — kruk nie mógł mu pomóc.
Wkrótce pojawiła się kolejna tabliczka, wskazująca ten sam kierunek co wszystkie poprzednie. Zdrowy rozum podpowiadał, że trzykrotne skręcenie w lewo oznaczało powrót w miejsce startu. Ale co innego mógł zrobić? Musiał iść dalej, ma powrót było za późno. Być może gdzieś wśród drzew dostrzeże budynek, do którego zmierzał. Miał nadzieję, że dostrzeże.
Leniwie ruszył w stronę, którą wskazywała tabliczka.

Zapewne cały czas powtarzam się w postach, ale męczy mnie pisanie o chodzeniu i moknięciu, sorreh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.17 2:56  •  Las blisko Desperacji. - Page 19 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Ptaszysko nie spuszczało z niego bacznego spojrzenia, choć bez wątpienia jego ślepia nie miały w sobie nic rozumnego. Gawron był raczej jak obraz; wzrok ślepy i bezduszny, ale śledzący każdy najmniejszy krok widza, ciągnący się za nim gdzieś poza granicami racjonalnych argumentów.
Łeb nawet nie drgnął, gdy obok czarno opierzonego zwierzęcia przysiadł drugi. Kilka piór wahadłowym ruchem zaczęło opadać na ziemię w czasie, w którym niemal identyczny przedstawiciel przechylił łeb na bok tak mocno, że niektórzy zacisnęliby zęby w oczekiwaniu na strzyknięcie kości w karku; tym razem również nic takiego nie miało miejsca.

Neely z biegiem czasu mógł zauważyć, że ptaków jest coraz więcej. Przysiadały na gałęziach — niskich i wysokich — garbiły się, przekrzywiały łby i tępo w niego wpatrywały. Niektóre, co jakiś czas, rozwierały dzioby, wytykając cienkie jęzory, a potem z kłapnięciem zamykały paszcze i znów patrzyły.

Doszło do tego, że im dalej, tym otaczało go więcej gawronów. Kolejna znaleziona tabliczka nie różniła się niczym od pozostałych, za wyjątkiem — jak zawsze — cyfry:

II

Wskazywała zachód.

- - -
1/2
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 19 z 25 Previous  1 ... 11 ... 18, 19, 20 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach