Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 52 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 30 ... 52  Next

Go down

Pisanie 16.02.14 18:39  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
Nie planował tego, ale gdy lufa skierowała się ku niemu, ciało zareagowało samo. Kącik ust wykrzywił się w większym grymasie, a oczy rozbłysły wściekle, gotowe ostrzec napastnika przed najgorszym. Irytacja agresora działała na niego dwojako. Z jednej strony sam zaczynał odczuwać wzburzenie, każdy najdrobniejszy gest byłby w stanie przerwać łańcuchy, trzymające go z dupą w budzie. Z drugiej natomiast sycił się tym. Patrzenie jak kogoś ponoszą emocje, jak nie wytrzymuje, pęka, łamie się wpół... i ohydna świadomość, że tym razem nie on sam jest na jego miejscu. Czego miałby chcieć więcej?
Może tylko cholernego spokoju? Growlithe nie drgnął nawet, nie spuścił spojrzenie od byka. Ale słyszał doskonale jak Mi-Young podchodzi, jak wcześniej wypowiada słowa modlitwy do głuchego Boga. Jak teraz, dokładnie w tym momencie, podchodzi powoli do byka, zbliża się, staje w linii strzału. Ona naprawdę nie ma nic lepszego do roboty. Niemalże czuło się to, jak bardzo Growlithe powstrzymywał się przed przewróceniem oczami, w naturalnym odruchu „no nie, znowu...” Poruszył leniwie ogonem, czekając niemalże, w którym momencie lis kręcący się niecierpliwie przy barze wyskoczy, by zakryć wątłe ciałko anielicy i rozlecieć się w chwili przyjęcia strzału. Nic więc dziwnego, że brew powędrowała chłopakowi do góry, gdy byk opuścił rękę. Więc dobrotliwe słówka, słodki głos, niewinne oczy wydobywały z głębin jego poczucie przyzwoitości? Tylko tyle trzeba było, by udobruchać to bydle?
Zimno.
Palce zwinęły się w pięść, nos wciągnął powietrze. Zapach Yunosuke był tak blisko, a później pozostał tylko widok jego sylwetki zmierzającej wprost w paszczę smoka... to nie mogło się skończyć dobrze. Wo`olfe poczuł, jak coś w brzuchu się ściska. Choć w środku rwało go do walki, do interwencji ― prawdę mówiąc do czegokolwiek ― to na zewnątrz zdawało się, że przyjął nienaruszalną postawę. Jak posąg, który tylko czasami postanawiał zamrugać, gdy akurat nie znajdował się pod odstrzałem spojrzeń.
„Nie szukaj sprawiedliwości w świecie, w którym jej nie ma”.
W świecie, w którym nigdy nie było.
Growlithe usłyszał hałas przy upadku jednego ze swoich Psów ― zdążył wtenczas wywęszyć parę nowych zapachów, ale i parę doskonale sobie znanych. Nie poruszył się jednak, by cokolwiek zrobić, aby mu pomóc lub zbesztać. Byk wydawał się w tym momencie ciekawszym obiektem, na który można zawiesić spojrzenie. I nic dziwnego. Wystarczyło niewiele, aby wulkan wybuchł. Ramiona Jace'owi opadły, w chwili, gdy spojrzenie agresora ponownie padło na niego. Na dźwięk pierwszych słów wywodu, zrobił tylko zbolałą minę, jakby mówił: „a nie jesteś?!” Jak nie nazwać go fanatykiem? Psycholem? Idiotą?
Nawet jeśli zabije połowę ludzi z „Przyszłości”, prędzej czy później sam otrzyma kulkę w łeb. Nie był najpotężniejszym osobnikiem w tym pokoju. Nawet jeśli byłby w stanie wyrżnąć większość, inni nie są bezbronni. Posiadają moce lub umiejętności, będą walczyć fair play i przy użyciu podstępu. Według Growlithe'a facet właśnie wpakował głowę do gardła lwa i odgrażał się, że jeszcze chwila, a nadepnie mu na łapę. Coś takiego nie miało prawa się udać. Był zbyt zdesperowany.
„Co przeżył mój brat...”
Oh.
Słodkie.
Urocze.
Zbyt.
W pomieszczeniu rozległ się gardłowy pomruk, gdy byk zaczął zbliżać się do Mi-Young. Growlithe obruszył się wielce, że to właśnie ją wzięto za główny cel. Jeśli ją tknie... jeśli choćby podniesie dłoń, młodzieniec nie waha się wypuścić swojego wewnętrznego wilczura, który już teraz wyrywał się do przodu. Szarpał łbem, warczał zaciekle i próbował wyrwać się z uścisku łańcucha, oplatającego ciasno szyję. Żadna ckliwa historyjka nie była w stanie go usprawiedliwić.
I? Co z tego? ― rzucił w przestrzeń, gdy tylko wywód się zakończył. Obruszenie wokół lekko go zirytowało. Nawet się nie hamował; zmarszczył mocno brwi i pokręcił głową z widoczną dezaprobatą. Nie obchodziły go słowa Yunosuke i jego wieczne poświęcenie. Teraz już wiedział, że nieznajomy jest zwyczajnym debilem, próbującym utwierdzić siebie i innych w przekonaniu, że jako jedyny cierpiał. Jako jedyny został skrzywdzony...
Gość był równie łagodny i poczytalny co tornado albo bomba atomowa. Uh...
Wymiana protez osobowości w pokoju obok – cmoknął zniesmaczony.  ― Słyszysz się w ogóle? Prawdziwi ludzie skrzywdzili cię, choć to my jesteśmy potworami. Torturowali ciebie, twojego brata, waszą dumę. Obdarli z godności, zadali rany, które stale będziesz rozdrapywać, aby krwawiły na wieki, bo tak ci zwyczajnie wygodnie. Porwałeś idiotyczną broń, lekarstwa i notesik jakiegoś pedała. Celujesz do nas, choć wiesz, że to nic nie zmieni. To nie my cię skrzywdziliśmy, choć, wierz mi, jeszcze chwila, a zajmiesz się odgrywaniem roli owieczki. Rozejrzyj się tylko. Tu nikt nie jest bez winy. Wszyscy straciliśmy ważną część nas samych. Co? Myślisz, że jesteś jedynym, który cierpi, tak? Wiesz, co by było, gdyby te ściany miały uszy? Popełniłyby samobójstwo.
U boku Growlithe'a pojawił się czarny wilk. Zwierzę przylgnęło do niego, ocierając się łbem o udo właściciela. Nastroszona sierść na ogonie, zjeżona na karku. Czarne ślepia łypały na byka bez chwili wytchnienia.  
Wymagasz od nas człowieczeństwa, zachowując się jak zbity kundel. Zastanów się co sobą reprezentujesz. Czemu nie chcesz być taki, jak człowiek, którym przecież dawniej byłeś? ― prychnął, przekręcając jego słowa na właściwe tory. ― Życie się zmieniło. Cóż, miałeś pecha, wylądowałeś u nas. Bywa. Ale nie wszyscy jesteśmy zdziczałymi skurwielami, rzucającymi się do cudzych gardeł. Jeśli nadal do ciebie nie dociera tak prosta prawda, wyjdź stąd. Nie będziesz niszczyć baru. Zbyt wielu na niego pracowało, aby byle idiota przemienił go w ruinę w parę chwil. Będziesz chcieć krwi ― wyjdę z tobą i tam rozwiążemy twój dylemat. Możesz też stwierdzić, że próba samobójstwa nie jest jeszcze dla ciebie, schować broń, przeprosić i wypierdolić stąd nogami do przodu. Jestem inny niż wojskowi, daję ci wolną wolę.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 16:13  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
Spojrzała na niego bez specjalnego przerażenia w oczach. Chciała mu tylko pomóc, a jeśli miało się temu przysłużyć wyrządzenie jej jakiejkolwiek krzywdy, to przecież miał wolną rękę. No, przynajmniej w jej mniemaniu, bo to, co burczało w kącie, wcale nie było czyimś żołądkiem.
"Mówicie to wszystko, jakbyście myśleli..."
Uniosła nieco brew. Wystarczyło jej już zaskoczenia na dziś. Ogarnął ją wystarczający szok, kiedy dostrzegła jakiekolwiek emocje na twarzy Yunosuke. Może i nie znała go jakoś strasznie długo (...czyli praktycznie kilka minut), ale jej pierwszym wrażeniem pozostawało coś na zasadzie o mój, ale on opanowany, czy co tam jeszcze. Tak, czy siak... po prostu trochę ją to ruszyło. A kolejne słowa byczego jeszcze tylko bardziej ją poruszyły.
Oczywiście znalazło się COŚ.
Albo raczej KTOŚ.
- Paniczu...! - Zacisnęła zęby, spoglądając przez ramię w kierunku Wilczego, który najwyraźniej nie przejął się faktem mówiącym o bólu, jaki musiał przeżyć nieznajomy psychol. Co z tego, że każdy miał za sobą coś złego? Facet najwyraźniej szukał współczucia, a otrzymywał kopa w mordę od każdej napotkanej osoby. Bał się. Zapewne nawet samego siebie i tego, co mógł komuś zrobić. Trzeba było się z nim obchodzić możliwie jak najdelikatniej, ale jednocześnie powiedzieć mu całą prawdę i tylko prawdę. Chyba właśnie przez takie myśli Mi-Young spojrzała z niewielkim żalem na białowłosego, jakby starała się mu powiedzieć...
- Błagam, nie rozwiązuj tego w ten sposób...
...właśnie to. Jęk idealnie związał się z tym wzrokiem niosącej pomoc Anielicy, pragnącej pokoju na świecie. Niby nie ten świat i nie te czasy, żeby próbować cokolwiek naprawiać, ale zielonowłosa nadal żyła starociami jeszcze sprzed własnych narodzin. Zaraz jednak zwróciła się z powrotem do nieznajomego i wyciągnęła dłoń w jego stronę, gestem wręcz prosząc go, by jeszcze trochę się zbliżył. Chciała go pogłaskać po główce i pochwalić za to, co zrobił? Pewnie nikt by się nie zdziwił, gdyby odwaliła taką durnotę. Jednak jej kolejne słowa utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że wcale nie miała zamiaru dawać mu lizaka w nagrodę.
- Choć nieco nieuprzejmie, Panicz trafił w samo sedno. - Przyznała rację Jace'owi, zaraz kontynuując myśl. - Nie powinieneś rozsiewać zarazy bólu dalej, niźli sięgnęła, nie sądzisz? Pomyśl o tym. Nie warto żywić nienawiści do całego świata za to, że zdarzyło się mu zgrzeszyć. Nie mówię, że tamte czyny też są dobre. Ale kiedy robisz takie rzeczy, sam stajesz się częścią tej plagi. Czy, według Ciebie, warto ryzykować swoim zdrowiem i nerwami? Czy warto było odebrać życie komuś, kto szczerze żałował tego, co zrobił? - Ciepły, łagodny ton opuścił jej usta, gdy starała się dosięgnąć dłonią policzka byczego, a wzrokiem obciążyła zwłoki pierwszego "gościa", jaki postanowił zrobić w barze imprezę. - Nienawiść i przemoc naprawdę nie są rozwiązaniem. One... niszczą nie tylko świat, ale i też Ciebie. Więc sam sobie czynisz szkodę, której tak bardzo pragniesz już uniknąć. Dlatego... - przerwała na chwilę, uśmiechając się najbardziej pokrzepiająco, jak tylko umiała - ...może postaraj się zacząć od nowa? Na pewno nie chciałeś zrobić niczego złego... prawda?
...pfech, mogłaby się już zamknąć. Ugotujcie z niej zupę. Ktoś się pisze na rosół z endżela?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 20:47  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile musieli wycierpieć niektórzy w tym pomieszczeniu... - szepnął bardziej do siebie niźli do Pana Skrzywdzonego Byka.
Spokój wrócił dość szybko, znów wpędzając na twarz kotowatego czystą obojętność. W milczeniu słuchał wywodu swojego Pana i nie wiedział nawet co odpowiedzieć. Po prostu się z nim zgadzał i chętnie dorzuciłby od siebie parę słów, ale wiedział, że byłyby na tyle zgryźliwe, aby sprowokować osiłka. Nie umiał odzywać się inaczej, kiedy znajdował się pod jakąkolwiek presją. W ogóle uprzejmości słabo mu wychodziły, a do tego ten typek go irytował. Najchętniej to wziąłby tą broń, którą tak macha na wszystkie strony i odstrzelił mu łeb. Gdyby tylko mógł. Nie mógł jednak, nie było nawet takiej możliwości, więc musiał odsunąć tą chęć na bok. I zdawałoby się, że nie ma zamiaru się więcej odezwać lub ruszyć, ale w tym momencie do akcji ponownie wkroczyła zielonowłosa. Dziewczyna wzbudzała w nim nie tyle rozczulenie, co zwykłą litość. Było mu jej żal, a przede wszystkim jej naiwności. Wydawała mu się być głupiutką i niewinną istotką. Prawdopodobnie dlatego nie mógł ustać w miejscu. Kot, jak to kot, stąpa cicho, więc nie wiadomo kiedy znalazł się tuż obok niej. Dokładniej za jej plecami. Ogon wykonał powolny ruch w powietrzu. Sama postać Yunosuke nie wyrażała żadnych emocji, ale zdradzały go kocie atrybuty. Uszy przylgnięte do czaszki i ruchliwy ogonek sygnalizowały ogólną irytację. W ostatniej chwili chwycił nadgarstek Mi-Young, jeszcze zanim zdążyła dotknąć byczego pyska. Obrzucił napastnika chłodnym spojrzeniem, gdy odsuwał od niego jej drobną rękę.
- Wyjdź stąd. - syknął, nie spuszczając z niego wzroku. - Nie powiem, że nie ma tu osób, które chciałyby cię skrzywdzić, ale nikt ci nic nie zrobi, jeśli sięgniesz po rozum. Odwróć się, wyjdź i nigdy więcej nie pokazuj się nam na oczy.
Objął anielicę chudym ramieniem i zacisnął palce na jej barku. Powoli wykonał parę kroków w tył, ciągnąc ją ze sobą i nie odrywając wzroku od wroga. Kontrast zieleni z czerwienią bił po oczach, kiedy dwójka postaci aktualnie znajdujących się najbliżej byczego, stopniowo wycofywała się z zasięgu jego łap. Zagryzł policzek od środka, ponieważ nie mógł znieść hipokryzji we własnych słowach. Pozwalał mu odejść, kiedy w głowie miał zupełnie odwrotną wizję. Oczywiście, nikt się o tym nie dowie, ale sam skorzystałby z najbliższej okazji, aby rzucić się na tego gościa, wyszarpać mu jelita przez gardło i porzucić gdzieś w śmieciach na tyłach "Przyszłości". Zrobić mu pierdolony "Finish him!" niczym w Mortal Kombat. W takich chwilach odczuwał kurewski gniew na swoich twórców, że obdarzyli go tak chorą cechą jak blokada możności ataku. Może i nawet chęć zemsty na nich, pragnienie wymordowania ludzi pedałów w kitlach, którzy bawią się zaawansowaną genetyką. Zacisnął pazury na ramieniu aniołka. Możliwe, że sprawiał jej ból, ale jego myśli zajęte były czymś innym. Musiał się jednak uspokoić, jeśli chciał, aby sytuacja pozostała opanowana. Jeszcze na odchodne wyrwałby do byczego z wiązanką przekleństw i drama obrałaby nowy kurs.
Sprowadziłby problemy nie tylko na siebie, a na wszystkich tutaj obecnych. Zerknął jeszcze na zapijaczonego randoma gdzieś w tyle i innych osobników w lokalu. Wyrwało mu się gardłowe syknięcie, ale było krótkie i ciche, raczej niesłyszalne już dla przytępawego byka. A może takie miejsca po prostu nie są dla niego? Może powinien pozostać w Norze i nie wychodzić z niej do końca swojego marnego żywotu? Jakoś ostatnimi czasy, bez względu na to gdzie pójdzie, wszędzie dzieją się jakieś złe rzeczy. Cóż, złe dla niego. Teraz sytuacja wyglądała nieco inaczej, bowiem dotyczyła wszystkich obecnych, ale nie zmienia to faktu, że prawdopodobnie wkurwia tego niepoczytalnego kolesia z krowim ogonem i skończyłby na celowniku jako pierwszy. Nic dziwnego, czasem sam siebie wkurwia.
W końcu oderwał spojrzenie od wroga i skierował je w stronę Growlithe'a, zupełnie jakby chciał mu powiedzieć "stary, po tym wszystkim zabierasz mnie gdziekolwiek, żebym się, kurwa, mógł wykąpać w ciepłej wodzie, a już na pewno, jeśli ten idiota będzie chciał rozpętać tu Piekło". Zaraz jednak wrócił czerwonymi ślepiami do stwora przed sobą. W tym momencie zorientował się, że powoli zaczyna ranić anielicę, więc machinalnie rozluźnił uścisk na jej ramieniu. Posłał jej przepraszające spojrzenie. Przecież nie chciał jej skrzywdzić. Po prostu trochę go poniosło. No i tu widać pewne jego cechy. Takie drobne gesty często zdradzają jego nerwy, choć usta milczą, a twarz nie wyraża emocji. Przechylił lekko głowę, obserwując mimikę bykowego. Ciekawe co mu teraz chodziło po głowie. Ciekawe czy ma jakieś imię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.14 0:30  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
"Wymiana protez osobowości w pokoju obok" - zabił mnie ten tekst xD
No, to by było na tyle, jeśli chodzi o dygresje "MG, który za bardzo wczuwa się w niektórych NPCów, zwłaszcza, jeśli mają do całego świata ból tyłka i nie dysponują żadnymi argumentami". Wracamy do zabawy...


Ciężko było określić, jakież to myśli krążyły po głowie Wymordowanego, gdy słuchał wywodów każdego z osobna, ale można było być pewnym jednego, mianowicie... coś było z nim nie w porządku. Odkąd tylko skończył swój monolog i zobaczył negatywne poruszenie w sali, kącik jego ust "przyłączył się" do oka, drgając lekko. Czy jest to objaw jakiegoś niezrównoważenia? W tym przypadku jest to niewykluczone...
Słowa Jace'a sytuacji nie poprawiły i nie trzeba być wcale dyplomowanym psychologiem, by stwierdzić, że odniosły skutek wręcz odwrotny... przynajmniej w teorii. Zależy, jak potraktować lekkie zgięcie głowy w lewą stronę i rozwarcie szerzej powiek. Jestem jedynie zwykłym, szarym MG, ale wydaje mi się, że w jego przypadku był to wyraz... zaskoczenia. Najwyraźniej zaskoczyło go, że inni mu nie współczują. Przez chwilę ręka,w której trzymał "idiotyczną broń" zaczęła się nawet podnosić, ale opadła zanim dłoń wzniosła się chociaż ponad pas jej właściciela.
Wtedy znowu odezwała się Anielica. Ten machinalnie obrócił głowę w jej stronę. Całość wyglądała tak, jakby jej głos działał na niego kojąco, bo - och, zgrozo! - byk stał w miejscu i jedynie lekko rozchylił mimowolnie wargi. Nie drgnął nawet, kiedy ta wyciągnęła do niego rękę. Ciekawe, jak potoczyłaby się dalej ta sytuacja... W każdym razie przez tę jedną drobną chwilę wszelakie "objawy niezrównoważenia" ustały. Przynajmniej przez ten jeden krótki moment, bo wtedy...
Wtedy doszło do reakcji ze strony Yunosuke.
W momencie, kiedy ten złapał Mi-Young i powiedział swoje, na twarzy byka zagościł paskudny grymas. Przez chwilę nic nie robił, a jedynie stał w jednym miejscu. Po chwili jednak zareagował. Zaczął się powolnym krokiem cofać ku ladzie. W miarę zbliżania się do lady, zaczął powolnym i niepewnym ruchem podnosić obrzyna w górę, aż w końcu zbliżył go głowy, celując w sufit. Po chwili dotarł do baru i oparł się lewą dłonią o jego blat, wydając się zupełnie ignorować fakt, że pod jego nogami znajdowały się jeszcze świeże zwłoki jego własnej "produkcji". W tym momencie znowu zamarł w miejscu, chociaż jego wzrok przeskakiwał szaleńczo po wszystkich w sali, jakby próbował ocenić, ile osób jest przeciwko niemu. i czemu wszyscy? Po chwili takiej niepewności jego usta zaczęły się poruszać, wydobywając z siebie wysoki, żałosny wręcz głos a la "dziecko, któremu ktoś powiedział, że św. Mikołaj nie istnieje" (przepraszam najserdeczniej, jeśli ta informacja kogoś zszokowała).
- Więc... to ja jestem tym złym... To ja tutaj najwięcej szkodzę... Myślałem, że coś naprawiam, a tak naprawdę tylko sieję większe zło... Czyż nie tak jest...?  Ale jeśli to ja jestem wszystkiemu winien, to niech i tak będzie...
Mówiąc te ostatnie słowa, byk odwrócił obrzyn w dłoniach i skierował w swoje czoło. Kąciki jego oczu zrobiły się wilgotne. W tym momencie stał się jedną wielką "car-bombą" emocjonalną. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby wybuchła...
Niemniej sytuacja jest pozornie bliska rozwiązaniu, ale... czy na pewno w dobry sposób? Nie no, co ja piszę, nikogo tu chyba nie obchodzi skończenie tego bez rozlewu większej ilości krwi... zwłaszcza jakiegoś bydła. Tak czy tak w tym momencie byk zapłonął wewnętrznie żywym ogniem. Pozostaje tylko pytanie: czy śmiercionośność tego ognia skieruje na siebie, czy nagle ją odwróci i skieruje na kogoś w tym pomieszczeniu, czy może nagle ten ogień jakimś cudem zagasi...? Czas przyniesie odpowiedź... tylko dla kogo będzie ona szczęśliwa...?
Sam nie mogę się doczekać finiszu...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.14 14:02  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
Nie wiedziała, co się wokół niej działo. Przed momentem wpadł do baru jakiś psychopata, który grozi wszystkim, co gorsza na wpół pijanym klientom. Albo kompletnie zalanym w trupa. Cóż. Nie ma nic bardziej męskiego od wbicia do baru, w którym jest się prawie pewnym swej wygranej.
-Na prawdę, nie lubię takich Wymordowanych.. .
Właśnie kończyła dopijać drinka. Czy się przejęła? Niezbyt. Choć powinna. Może to wina alkoholu, a może po prostu tego, że i tak miała dziś wystarczająco zły dzień, by jeszcze jakiś głodny zemsty frajer przeszkadzał jej w popołudniowej siescie. Nie chciało jej się walczyć. Nie miała nawet najmniejszej ochoty by chociażby spojrzeć na tego osobnika. Po chwili, niezależnie od tego czy krótkiej, czy też długiej, zaczęła jednak interesować się nową sytuacją. Może dlatego, że jej uszu dobiegła wymiana zdań, między podburzonymi klientami a 'gościem'. Na pewno nie byli to ot tacy sobie mieszkańcy Desperacji. Już samo to, że są mieszkańcami tej pustyni, nie czyni ich zwykłymi istotami.  Po chwili wstał jej towarzysz i lekko chwiejnym krokiem zbliżył się do napastnika.  Sam jedynie się odwrócił na chwilę, by zaraz ponownie coś mamrotać do szaleńca.  Rozbawiło ją to. Dopiero wtedy przemknęło jej przez łepetynę, że i ona mogłaby pójść powalczyć. Ostrożnie wstała z krzesła i o mój ci los ! Jak dobrze, że trzymała się blatu, bo wyrżnęłaby się jak długa. Z powrotem się wgramoliła na krzesło i podparła głowę o rękę obserwując całe to zajście. Fakt był taki, że nawet gdyby stanęła w szranki z Wymordowanym, to co najwyżej mogłaby się poopierać na swojej włóczni, bo z całą pewnością, nie byłaby w stanie je j podnieść a tym bardziej nią wymachiwać. Ba! Najlepiej jeszcze trafiać i odpierać ataki przeciwnika. Oj nie, nie. Na pewno nie dziś.  Mimo tego strasznie ją korciło, by choćby poprzez delikatną uwagę,  jeszcze bardziej go podburzyć. Ale nie. Rozejrzała się po twarzach innych istot. Niektórzy byli przerażeni, inni byli gotowi do walki, niektórzy… Spali? Albo już umarli na zawał czy coś podobnego. Spojrzała też i na tych, którzy wstali by walczyć. Jednego z nich kojarzyła, ale za nic w świecie, nie była w stanie odpowiedzieć skąd. Zastanawiało ją tylko jedno małe, jakby dziecko. Czuła, że był to Anioł. Zaczęła się nad tym zastanawiać, co ta istota tu robi. Po chwili dostrzegła, że… Ona, któremuś z tych przeciwstawiających się służy.  Zamówiłaby jeszcze jednego shota na ogarnięcie tego, gdyby nie otępiały całym zajściem barman. Byk zaczął coś tam mamrotać na wpół zrozpaczony. W jej głowie pojawiło się takie piękne:
-Co do jasnej cholery się tu dzieje!? .
Najpierw wpada gościu, chcący zabić wszystko co się rusza w tym barze, a zaraz po tym przykłada sobie lufę do czoła i chce się zabić. Jest bardziej niestabilny emocjonalnie, niż kobieta podczas okresu, której ktoś zarypał czekoladę. Oj nie. Auryś miała już tego powoli dość. No bo, niech się koleś zdecyduje. Albo morduje i uhu, mści się na wymordowanych i nie tylko za zabicie jego brata przez WOJSKOWYCH, których tu raczej nie ma, albo strzela sobie w łeb i po ptokach. Auri wzruszyła ramionami i spojrzała na desperata, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.02.14 1:32  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
| Tylko nie mówcie, że na mnie czekaliście... |

Na ramieniu Growlithe'a zamajaczył niewyraźny cień. Jego długie szpony wbijały się w skórę właściciela, mroczny dziób skubał czarne piórka, układając je według własnego widzimisię.
Wilczur przyglądał się.
Jak już wszyscy wystawiają kawę na ławę, to trzeba przyznać otwarcie, że nie spodziewał się takiego obrotu spraw. W pierwszej kolejności, naturalnie, zaskoczyła go Mi-Young, która najwidoczniej postanowiła wreszcie przyznać mu rację, tym samym, poniekąd, narażając się na niebezpieczeństwo, którego dotychczas nie musiała odczuwać. Już samo to, że ta dwójka nie wyrażała sprzecznych opinii zakrawało o cud. Wydawało się zresztą, że czegokolwiek Kwon by nie powiedziała, Byk malutkimi krokami chciał jej zaufać. Ot, chociażby dlatego, że na starcie wykazała jakiekolwiek pokłady litości, które z pozostałych osobników zostały zmyte wraz z kolejnymi litrami krwi. Być może jeszcze parę chwil, a ta zdołałaby ujarzmić kryjącą się głęboko w nim bestię. Może.
Po drugie: Yunosuke, który wpierw w widoczny sposób nie okazywał sympatii zielonowłosemu dziewczęciu, teraz odciągał ją od tykającej bomby. Aż w końcu sam powód wydarzenia. Cofający się, podkulający ogon żałośnik. „Więc... to ja jestem tym złym”. Growlithe zmarszczył nos, nie wiedząc, do czego właściwie to zmierza. Jego czarny lis wskoczył na blat, ukazując smoliste kły i czekając, aż Byk zbliży się na tyle, by mógł go nimi dosięgnąć. Syczał bezgłośnie. „Myślałem, że coś naprawiam...” Białowłosy pokręcił głową. Jego naprawa była równie skuteczna co grzejnik w środku upalnego lata. Z każdym kolejnym tyknięciem niewidzialnego zegara wskaźnik irytacji podnosił się na niebezpieczne poziomy... aż w końcu wybuchł, uzewnętrzniając się na twarzy młodzieńca. Chłopak splunął na bok, zagryzł zęby i warknął, akurat w chwili, gdy siewca wszelakiego bałaganu skończył swoje idiotyczne wywody o tym, jaki był beznadziejny.
Po jaką cholerę, skoro już wszyscy to wiedzieli?
Dobra, dość. Lars, Livai, Shatari ― rzucił pospiesznie, szarpnięciem ręki zwalniając blokadę. Jak starter, który nakazuje biec, tak on wypuścił swoje stwory. I kolejno lis, jastrząb i wilk rzucili się w stronę Byka.
Najbliżej był Lars, który od początku pałętał się pod nogami. Nie odchodził od baru na krok, powarkiwał niemo, przyglądał się z bliska, pozostając wiecznie niezauważonym. Brak spostrzegawczości najwidoczniej zgubił w końcu Byka i jego zadziwiająco ogromną ambiwalencję myśli. Średniej wielkości zwierz rzucił się na kark mężczyzny, aby wtopić tam swoje kły w kształcie igieł i poszarpywać, zawzięcie ruszając łbem.
Dalej Livai, najmłodszy z powstałych. Zerwał się z ramienia Growlithe'a, wyszarpując na jego ramieniu osiem ciętych ran. Białowłosy skrzywił się, tłumiąc pomruk niezadowolenia, ale ptak prędko zmienił obiekt ataku. Jak najszybciej starał się przeciąć odległość dzielącą go od Byka, by zawisnąć gdzieś nad jego głową i szponami wyrwać broń z dłoni. Jeśli mu się to uda, kolejnym zadaniem będzie rozdrapywanie głowy, oczu, wpychanie haków do ust i szarpanie szponami, wyrywając szczątki mięsa i zęby.
W tym samym czasie ruszyła i Shatari. Majestatyczna wilczyca opuściła bok swojego pana, rzucając się naprzód z rozwartą szczęką. Ten lekko ponad metr, jaki dzielił ją od mężczyzny, pokonała w zawrotnej szybkości. Pazury, kły i ciężar ciała ― to trzy aspekty, które miała teraz wykorzystać.
Każde ze zwierząt, które rzuciło się na nieszczęsne ciało Byka, po przywarciu do niego, natychmiast rozpoczynało grę. W ruch poszły pazury i szpony, kły i dziób, powarkiwania i skrzeczenia. Cała trójka skupiła się na gardle lub karku. A wszystko to, z bezpiecznej odległości oglądał Growlithe, jakby tylko czekając na moment, w którym Byk padnie, pożarty przez cieniste bestie albo ― w gorszym przypadku ― odbije atak zwierząt, a Jonathan będzie zmuszony przeistoczyć się w wilka i dokończyć dzieła samemu.
Czy on jeszcze przed momentem nie zarzekał się, że nie chce brudu w barze?
Oczy zabłysły w niemym proteście.
Najwidoczniej kłamał.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.02.14 10:25  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
Kąciki ust wciąż tkwiły w górze, a błękity jej tęczówek skupiały uwagę na twarzy byczego pana. Nie czuła satysfakcji złoczyńcy, kiedy dostrzegła, że zaczęło do niego docierać. Bardziej poczuła się spokojna, a dłoń nadal wędrowała w jego stronę, już z mniejszym wahaniem. Gdyby tylko szybciej zauważyła kocurzy cień i poczuła czyjś oddech tuż za sobą, niemal na własnym karku, być może dałaby radę umknąć dłoni, próbującej powstrzymać ją przed wykonaniem błogosławiącego gestu, jakim miało być poklepanie dryblasa po policzku.
No, ale jak to w życiu Mi-Young bywało, tu coś się zepsuło, a tu znowu nie wyszło. I, jak zwykle, musiały wtryniać się osoby, na które nie byłaby w stanie źle spojrzeć. Czemu, do cholery, tak się nad nią litowali i próbowali jej bronić? Wiedziała, co robi. Widziała, że da radę uniknąć ataku. Swoimi oczyma widziała realny, pozytywny scenariusz. Nie zrozumiejmy się źle - nie była rozgniewana, bo nawet nie zdążyła porządnie zmarszyć brwi. Bardziej ogarnęło ją całkowite zaskoczenie i osłupienie w chwili, w której szczupłe palce Mutanta pochwyciły w objęcia jej nadgarstek. Bała mu się wyrwać, czy choćby powiercić, żeby nie zrobić mu krzywdy, jednocześnie chcąc odepchnąć go od siebie, byleby tamten koleś nie zrobił mu żadnej krzywdy. I tak źle, i tak niedobrze, bo Yunosuke zdążył już nieźle namieszać w głowie "mordercy". Wyprowadzić go z równowagi. Nakłapała się jęzorem na nic, bo wszystko nabrało zupełnie innego obrotu, niż by chciała.
Do tego ten cholerny ból, jaki czuła w ramieniu. Zupełnie, jakby zacisnęły się na niej szczęki spanikowanego rekina, który bał się, że ktoś wyrwie mu jego zdobycz, ale nie mógł jej jeszcze pożreć. Najpierw należało ją odpowiednio przyrządzić, a do tego potrzeba było warunków, które okazały się znaleźć kilka kroków za nią i Kocurem, który to właśnie władał morderczą rybą, jaką okazała się być po chwili jego własna dłoń. I kiedy już miała zwrócić mu uwagę, ból ustał, a Byk zaczął kolejny monolog. I właśnie na ten monolog zielonowłose ciało zadrżało w panice.
- N-nie! Przecież możesz zacząć od nowa! Masz jeszcze sza...
"Lars, Livai, Shatari."
Przeniosła wzrok na białowłosego, najwyraźniej niezdolnego nawet do przemyślenia całej tej sprawy. Dziewczę pochwyciło dłoń Uciekiniera, zsuwając ją ze swojego ramienia, tym samym wyrywając się z jego prawie-uścisku, by pobiec w kierunku Wilka, przypadkiem wciąż zaciskając palce na ręce Kocura. Niby mógł się wyrwać, ale nawet nie zauważyła, że w ogóle go za sobą pociągnęła. W sumie, pewnie lepiej dla niego, jeśli by poszedł z nią. W dalszym ciągu byli bardzo blisko Byka. Z drugiej strony, cholera wie, czy obrzyn nie znajdzie sobie celu w Jonathanie za jakieś kilka sekund.
- Za-zatrzymaj ich! - Błagalne spojrzenie i chęć ratowania całego świata, choćby był nie wiem, jak zarzygany? Witaj w skórze Mi-Young, która obrała sobie to za hobby. Nie musiała jednak tak panikować, nie mówiąc nawet o zapłakanych oczach. Naprawdę, w tym momencie nikogo to nie ruszało. Tylko ona twierdziła, że należy odpuścić grzechy niezrównoważonemu nieznajomemu. - Błagam, Paniczu... odpuść mu... pozwól mu odejść, proszę!
...nie~.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.02.14 14:10  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
No dobra, nie chciał wyjść, to nie. Przecież go ostrzegano, mówiono co się stanie, jeśli nie posłucha. Nie trudno utwierdzić się w przekonaniu, iż nasz drama king ma nie po kolei we łbie. Zamiast po prostu zwiać wolał odwalić scenę z dramatu i liczyć na to, że ktoś się nad nim zlituje. Jasne, była tu jedna osoba, która to zrobiła, ale nie pozwolono jej zbytnio działać. Jak chce to niech się zabija, a najlepiej to niech ktoś mu pomoże. No i pomógł. Coś pstryknęło w umyśle kota, kiedy złożona z trzech cieni grupa ruszyła w kierunku króla dram. Wzdrygnął się lekko, naprawdę lekko. Czyżby jego ciche wewnętrzne pragnienia miały się spełnić, a ich wykonawcą miał być wilczur? Byłoby świetnie. Niech tak się dzieje, bardzo popierał jego zachowanie. I co z tego, że mogło nie być do końca właściwe? Jebać to. Nie zawsze trzeba postępować właściwie. Pomijając rozwlekły temat tego, co jest właściwie, a co nie.
To bardzo dobrze, że został przez nią pociągnięty. Tym sposobem łatwiej było mu ją złapać, a zrobił to w momencie, gdy dopadła do Growlithe'a. Chwycił za drobną rękę, wykręcił ją lekko w tył i przyciągnął dziewczynę do siebie. Ściskając nadgarstek za jej plecami zbliżył wargi do jej ucha. Drugą ręką zaś zakrył jej usta, aby nie mogła już nic powiedzieć. Syknął cichutko, ale upewnił się, że akurat ona to usłyszy. Nie odezwał się, choć jego zachowanie dawało oczywisty przekaz.
"Zamilknij."
Nie chciał jej skrzywdzić, ale nie chciał też, aby wchodziła komukolwiek w drogę. Zwłaszcza w tej chwili. Nie uważał jej chęci obronienia każdego istnienia za złą, a za nieodpowiedzialną. Wiadomo, że nie każdego da się ocalić, a akurat na tym byczym gościu w ogóle mu nie zależało. Spojrzał na swojego pana wzrokiem, który wyrażał całkowitą aprobację tego, co właśnie robi. Zaraz po tym zerknął w stronę rozszarpywanego przez cieniste zwierzęta osobnika. Nie było mu go szkoda, wręcz przeciwnie. Od samego początku go wkurwiał i gdzieś tam w głębi miał nadzieję, że szybko zdechnie. Może to samolubne, ale wstrzymał desperackie próby uratowania byka, bo nie chciał, aby go uratowano. Niech zdycha, niech cierpi. A gdyby broń jeszcze miała skierować się na którekolwiek z nich, to on przyjmie wszystko na siebie. I nie dlatego, że chciałby się heroicznie poświęcić, bo to debilizm. Dlatego, że jego zachowania zjebały sytuację i był tego świadom. Swoją drogą, uważał, że gość zachowuje się żałośnie i nie powinien tak reagować, ale cóż, różni idioci chodzą po świecie. Na chwilę zamknął oczy. W jego głowie przewijało się słowo "zgiń" i nie chciało opuścić jego myśli. W tym momencie żył nadzieją, że dryblas po prostu zdechnie i już nikomu więcej nie będzie przeszkadzał.
Nie da się tego dojrzeć, ale był zły. Wkurwiony wręcz. Przez całą tą sytuację, przez siebie samego. Otworzył oczy w idealnym momencie, aby ujrzeć jak kły wbijają się w kark byczego. Odetchnął głęboko, lecz był nieco roztrzęsiony, a w tym momencie jedyną osobą, która mogła to zauważyć była Mi-Young. Trzymał ją mocno przy sobie, żeby nie mogła już nic zrobić ani się odezwać. Nic. Bez względu na to jak zachowywał się na początku z całą pewnością jej ufał bardziej niż rozszarpywanemu osobnikowi. Poza tym zdążył już nieco zorientować się jaka jest, co wykluczyło ten silny sceptycyzm, jaki czuł przy pierwszym wrażeniu jej osoby.
Ostatecznie nie zrobił już nic poza unieruchomieniem zielonowłosej. Po prostu obserwował w ciszy i pełnej gotowości do ewentualnego uniku lub innego ruchu, czyli tak, jak zachowywałby się w środowisku naturalnym. No i dzięki temu, że nic nie zrobił nie ma szans, aby znowu coś zjebał. Chyba, że anielica postanowi coś odwalić, choć tego akurat się nie spodziewał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.14 22:42  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
Trututu przybyłam jako chwilowe zastępstwo~ Tak więc z góry przepraszam za wszelakie nieścisłości czy jakieś błędy rzeczowe, ne? ._. I za krótkość…


W pomieszczeniu zapanowała chwilowo zupełna cisza. Jakby świat dookoła Was momentalnie się zatrzymał. Wszyscy mieli zwrócone oczy w stronę baru, przy którym stał rosły mężczyzna. Pomimo swego wyglądu, który, nie oszukujmy się, rozsiewał dookoła aurę siły i pewności, to najwyraźniej z jego stabilnością emocjonalną do końca nie było aż tak dobrze. Jego zaszklone oczy omiotły krótko całe pomieszczenie, aż wreszcie usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, by po chwili zamienić się w głośny, chrapowaty śmiech. Czyżby Byka opuścił rozum? Być może. Wolną ręką zgarnął z lady baru szklankę z whisky, samotnie stojącą, która wyglądała jakby właśnie na niego czekała. Przechylił ją, upijając trochę trunku. Przynajmniej zginie ze smakiem, przemknęło przez jego umysł, gdy powoli naciskał na spust.
Dobra, dość. Lars, Livai, Shatari ―rozległ się cichy, rozkazujący głos. Jak na zawołanie w stronę niedoszłego samobójcy pomknęły trzy cienie. Byk dostrzegłszy to kątem oka, gwałtownie odsunął lufę od swej skroni celując przed siebie i nacisnął. Szarpnięcie za jego kark skutecznie wybiło go z rytmu i pocisk trafił w jakiegoś nieszczęśnika, który stał na linii strzału. Resztki jego mózgu oraz czaszki rozbryznęły się dookoła, brudząc podłogę, stoły oraz Growa, który stał najbliżej. Nieszczęśnik powoli osunął się na ziemię z rozwaloną głową. Na ten akt w barze rozległy się krzyki i wielu po prostu opuściło miejsce w obawie o swe życie. Bo przecież zawsze mógł wystrzelić kolejny, samotny i zagubiony pocisk, nieprawdaż?
Byk sięgnął ręką do tyłu, uprzednio wypuszczając z ogromnej łapy szklankę. Ta upadła na drewnianą posadzkę i roztrzaskała się na kilka drobniejszych kawałków. Mężczyzna sięgnął za włochaty kark i zerwał z siebie lisa, rzucając nim przed siebie. Oczywiście nie obyło się o wyrwanie kawałka skóry z karku podczas tej czynności, jednakże ten zdawał się tym nie myśleć. Raptownie się rozmyślił. Chciał przeżyć . Instynkt przetrwania raptownie się przebudził. Ponownie wycelował, tym razem w Growa. Jednakże nawet nie zdążył pociągnąć za spust kiedy z góry nadleciał ptak, wbijając ostre pazury w jego dłoń. Byk wydał z siebie ciche syknięcie, automatycznie wypuszczając broń z ręki. W tym momencie w jego oczach pojawiło się zrozumienie. Nie miał szans. Osobnik pozbawiony swojej broni, bezbronny… nie miał szans na przetrwanie. Brutalna prawda tego świata. Mężczyzna wydał z siebie żałosny jęk zawodzenia, rzucając się po broń. A żeby tego dokonać musiał się schylić, wtem jego cielsko zostało powalone przez inne ciało. Ciepły oddech otulił jego szyję, by po chwili poczuł piekielny ból, przeszywający go na wskroś. Wilczyca bez najmniejszego problemu przebiła się swymi zębiskami przez delikatną skórę. Byk zaczął ostatkami sił walczyć, próbują ją zrzucić z siebie i jednocześnie w desperacji sięgnąć po broń. Niestety, nic z tego. Coś zaczęło drapać jego twarz, biedak nawet nie był w stanie określić cóż to takiego. Ciepła krew zalała jego twarz, skutecznie pozbawiając go wzroku. A może właśnie stracił wzrok? Nie mógł powiedzieć. Ból odczuwał chyba już w każdej części swego ciała. Raptownie coś nim mocno szarpnęło, a szkło z rozbitej szklanki zatrzeszczał nieprzyjemnie pod jego ciałem. Wtem nastała cisza. Byk już niczego nie odczuwał. Odpuściły? Przemknęło przez jego umysł. Drżącymi dłońmi powędrował w dół, dotykając swojego brzucha. Poczuł coś ciepłego i lepkiego. Przez moment zastanawiał się cóż to takiego, by po sekundzie zrozumieć. Ach, tak. Jego wnętrzności. A potem jego świadomość brutalnie została odcięta od ciała, wraz z ostatnim tchnieniem.
Zapłakana anielica przyległa, chociaż nieświadomie, całym swym ciałem do Yunosuke, który mocno ją przytrzymywał. Nie pojmowała… nie chciała pojmować to, co się właśnie stało. Z jednej strony niewinny z rozwalonym łbem, z drugiej martwy byk, z którego brzucha wylewały się na podłogę wnętrzności. To powinno mieć zupełnie inne zakończenie, zdecydowanie. Mogła temu zapobiec… powinna. No ale cóż, stało się.


//Jeszcze raz wybaczcie za chaotyczność i błędy i krótki post, ne ._. Ale ten no, ciężko się pisze ot tak wbijając w coś i… to ja się ulatniam! Bawcie się dobrze~
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.14 23:50  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
Przyglądał się z niemą satysfakcją, jak pierwsze ze zwierząt dopada do karku Byka, jak wtapia zęby w jego skórę, przebijając ją i docierając kłami do nerwów. Lars szarpał, powarkiwał niemo, ciągnął i zapierał się czarnymi łapami, wiercąc się niemożliwie. Nie chciał zostać nagle chwyconym i odrzuconym w tył, w drastycznym przerwaniu całej zabawy. Frajdy, która najwidoczniej nie spodobała się tylko jednej, znajomej mu osobie. Growlithe nie drgnął nawet, na błagalny ton Mi-Young, choć niewątpliwie każde słowo do niego dotarło. Kręta droga, jaką pokonał głos anielicy, zakończyła się charakterystycznym drgnięciem czarnego ucha, dając jej znak, że przyjął do wiadomości ten idiotyzm. Nie było mowy, żeby teraz to przerwać. Żadne błagania, żadne łzy i żadne „paniczowanie” nic tu nie pomoże.
Nie, gdy rozlega się huk wystrzeliwanego naboju. Jonathan mimowolnie drgnął. Wszystkie mięśnie spięły się, zacisnął zęby, urywając warknięcie przy samym początku. Broń palna i jej szeroko pojęte umiejętności to jedne z tych rzeczy, którym naprawdę trudno uciec. Smród ołowiu, metalu... Pies rozejrzał się, wzrokiem natrafiając na roztrzaskane ciało nieszczęśnika, teraz walające się po ziemi. Brudny wachlarz krwi nie ominął i Grow'a. Z niemym obrzydzeniem zerknął na ubranie, w które wsiąknęła czerwień lepkiej cieczy z dodatkiem czegoś, co dawniej pozwalało temu tumanowi okupującemu podłogę na odróżnianie kota od cegły.
Tsk. Podniósł ponownie wzrok na sprawcę zamieszania, do którego dopadła właśnie Shatarai. W chwili, w której wilczyca zanurzyła kły w jego ciele, Growlithe był pewien jednego – za pal licho nie będzie tego sprzątał, choć Bob z pewnością solidnie zgromi go za walające się pod nogami flaki.
Trzy, do cholery, trupy w jednym pomieszczeniu. W ciągu niecałych... ilu? Dziesięciu minut? Siedmiu? Pięciu? Dwóch? Wszystko dlatego, że komuś zachciało się zabawiać w wysłannika sprawiedliwości, porobić za cnotkę niewydymkę, która zabija wszystkich wkoło, ale i tak pozostaje bez najmniejszej skazy. Do diabła, nie znosił paranoików, heretyków i ich durnych przekonań, że nie robią tego, czego nienawidzą. Robili.
Ostatni błysk w ślepiach Wilczura zasygnalizował natychmiastowy spadek zainteresowania. Białowłosy skrzywił się lekko, jakby ktoś właśnie oznajmił mu, że powinien czasami prać tą „cholera, brudną koszulkę!”, a potem obejrzał się, w poszukiwaniu Mi-Young i Yunosuke.
- Yunosuke, zbieraj się. – Nie miał zamiaru grzać tu miejsca dłużej. Nie po tym, co właśnie się stało. Dopiero, gdy trójka zwierząt skoczyła w jego kierunku i rozprysła się o niewidzialną barierkę, otaczającą jego postać, widać było, jak bardzo wyczerpała go ta akcja. Drobne kropelki potu zrosiły skronie, oczy straciły zainteresowanie, nie pojawiał się w nich już blask, twarz jakby stężała, dodając zwykle młodzieńczemu wyrazowi, paru konkretnych lat.
Zrobiło mu się niedobrze.
Za dużo ścierwa, zbyt intensywna woń. Jeszcze zanim poczuł ściskający się żołądek, wyszedł z „Przyszłości”, wiedząc doskonale, że Yuno uda się za nim, przy okazji najwidoczniej nie czując głębszej potrzeby, by pożegnać się z anielicą.

| zt → nie wiem gdzie. Yuno pisz gdzieś pierwszy. |
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.14 22:27  •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
Srututut... Jakoś trzeba zacząć! Ale koniec zaczynania, przejdźmy do opisywania. Inu najwyraźniej jest lekko zakłopotana będąc sam na sam z mężczyzną, w jakże lekko przysłoniętym przez zasłonę cienia zaułek. Kto wie, co w takim miejscu może się stać z kobietą, czyż nie moje drogie Panie? Może się stać, wszystko, lub nawet i nic. Tak może i by się stało, czyli "coś". Jednak Yoshi nie czuł specjalnej potrzeby zabijania, akurat w tym momencie? Niee... Tutaj chodzi o coś innego, on nie zabija kobiet! Buja! Czasem tam zgwałci jedną czy dwie, jednak nie zabije! Wszak nie jest dżentelmenem czy nawet jego namiastką, to ma wyryty nawyk, lub można to też nazwać piętnem, jakież to zostało narzucone przy jego porodzie. Nigdy już nie chce widzieć kobiety w plamie krwi, chodź często widzi takowe we śnie...
Przełknął ślinę przypominając sobie o tym, ciężko przechodziła mu przez gardło, jakby połykał kamień, który trzeba przełykać, próbować kilkukrotnie aby ów szarpiąc wszystkie ściany przeszedł do samego końca. Aby wreszcie otworzyć usta i wywalić wysuszony jęzor. Wszak, takie miał uczucie, jednak uczucie mylące gdyż wszystko było z nim okej. Spoglądał dalej na Inu, ta w pewnym momencie zaproponowała by zmienić miejscówkę, może ma na niego ochotę. Jakieś szybkie, może dłuższe bara-bara. Któż by wiedział co w głowie kobiety i do tego zwierza się kryje.
-No dobra, no to sru!-przytaknął jeszcze łbem, a następnie odwrócił się na pięcie i ruszył. Znał pewien bar, niedaleko stąd, tak więc zaczął znów mówić. -Znam pewne miejsce. Pewnie Ty też je znasz. "przyszłość", to będzie dobre miejsce, jak myślisz?-spojrzał na jej twarzy by sprawdzić reakcję. Był w sumie perfekcjonistą w sprawach czytania z ludzi, czy też innych tego typu rzeczy. Mało kto był dla niego jak zamknięte metalowe żelazne drzwi. Ta wyglądała się być w połowie taka. Kto wie, może to przez połowę zwierza, a połowę człek? Niemniej jednak musiał pytać się, o to i tamto, by tylko dostrzec prawdziwe intencję ów słów.
Płaszcz dumnie skakał przy jego stopach, w sumie jest już prawie suchy, lecz aby go założyć poczeka chyba aż dotrą na miejsce. Krok, za krokiem ku prostemu zwykłemu barowi, by tam zasiąść przy stole i napić się. -Sądząc po tym, w jakim to miejscu ją znalazłem nie jest zbytnio zaradna. Ehhh... A ja to jestem dobry dla wszystkich kobiet co? Szkurwa mać... Mógł być to jakiś napakowany kutas, a ja bym bo po prostu poćwiartował i spróbował kolejnej chujowej krwi jak to zwykle robię. Dobra, mniejsza! Odbiję sobie innym razem. Mhm, ale! Może zaliczę! Hehehe! O czym ja myślę... Dziwką raczej to ona nie jest, zresztą afff... Ja w sumie dziwek nie posuwam, gwałcę normalne dziewczyny no nie?-tak czy siak, praktycznie dotarli pod drzwi ów baru, z którego to unosiła się jakże zwyczajna atmosfera bijąca od tego typu podobnych miejsc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 8 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 52 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 30 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach