Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 52 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 29 ... 52  Next

Go down

Pisanie 30.01.14 17:35  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
Och Sam, Sam...ty..alkoholiku.
Właśnie dopił mały kieliszek, by w pewnej chwili uśmiechnąć się delikatnie i obrócić. Czyżby przybył ktoś jeszcze? Niestety wzrok odmówił mu posłuszeństwa, więc powrócił do wcześniejszej pozycji, wlepiając wzrok w blat. A jednak coś nie dawało mu spokoju.
Pies szybko wyczuł na sobie wzrok, czyżby znalazł tego, kogo tak usilnie chciał znaleźć? Kroki stawały się coraz głośniejsze, Doberman wiedział, że za chwilę, nadejdzie ta ubłagana chwila.
I tu nagle takie rozczarowanie.
Z początku czarnowłosy przyjął nieco pewniejszą postawę, jednak...ten ktoś zaszedł go od tyłu! Nie ładnie tak! Już miał temu komuś przywalić, ale...ręce były delikatnie, takie...chude, no...kobiece. Zaskoczony dopiero po chwili zdał sobie sprawę, kogo ma przed...to znaczy za sobą.
Rozpoznał ją po głosie.
- Aurea! Nie wiedziałem, że gustujesz w takich miejscach Skrzydlaty ptaszku. - Zaśmiał się, by po chwili złapać ją za nadgarstki i pociągnąć, aby wylądowała na jego...kolanach? Coś w tym stylu. Jednakże wiedział, że wyglądało to dość dziwnie, więc pozwolił jej usiąść obok, jeśli by tego chciała.
- Nic się nie zmieniłaś. - Dodał, patrząc na nią z uśmiechem. Tak, miło było spotkać kogoś...kogo znało się dość dobrze. Skrzydlata bowiem była jego przyjaciółką. Dziwne nieprawdaż? Anioł i Wymordowany...
Jak widać los potrafi płatać nam figle, jednak Sami nie narzekał na to, kim była. Anioł, człowiek...warzywo, pomarańcza...za przyjaciół mógł mieć wszystkich!
A jednak wolał się otaczać samotnością.
Szybko zrobił typową minę dla siebie (może wyglądał przy tym jak idiota, ale..on przecież był idiotą) i obdarzył ją drapieżnym uśmiechem.
- Opowiadaj. Gdzie się podziewałaś przez tyle czasu? - Zapytał, odrzucając w bok swoje dłuższe, czarne włosy. Przydałoby się je kiedyś podciąć...ale lubił, kiedy jego twarz była nimi zasłonięta. Czuł się znacznie lepiej... a zresztą, był tym, kim chciał być.


// będę pisać dłuższe. c:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.02.14 21:23  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
Tak. Całe szczęście okazał się być Samim. Ledwo usłyszała jego głos, jak na twarz wypełzł jej szeroki uśmiech. Nawet to, że została pociągnięta na kolana jej nie przeszkadzało. Toż to był jej najwspanialszy przyjaciel. W końcu zbyt wielu to ona nie miała. Kurczę, kiedy to było kiedy się ostatni raz widzieli? Wieki temu! Co gorsza niekoniecznie w przenośni. Usiadła na stołku obok niego i zamówiła szkockiej. Oparła głowę na ręce i patrzyła na Samiego.
-Widzisz Sam? Jeszcze tyle o mnie nie wiesz. A co Ciebie tu przywiało?- powiedziała zaczepnie z lekko uniesionymi kącikami ust. Cholera, stęskniła się za tym psiakiem. Nie wnikając w to jak się poznali, byli niespotykanymi przyjaciółmi.
- A to dobrze, bo inaczej byś mnie nie poznał gdybyśmy minęli się gdzieś na ulicy. - upiła łyk po czym ponownie skierowała swoją uwagę na chłopaka -Za to Ty zapuściłeś włosy, ale lepiej teraz wyglądasz. - całość wypowiedziała z lekkością i nie schodzącym bananem na twarzy. No i doczekała się stałeo prawie pokerfejsa Samiego. Jednak nic się nie zmienił Odpłynęła na chwilę ale szybko się otrząsnęła. Wzięła kolejny łyk trunku. Jeszcze chwila a nie da rady stać bez chwiania się. Odstawiła szklankę i spojrzała na niego.
-Żyłam. Żyję. W Edenie byłam cały ten czas. Wiesz, zwykła praca, spokojne życie niczym w baśni. Nawet smoki latały i Roszpunkę z wieży ratowali. Nie no. Nudno było . Ani na misje nas nie brano ani nic. Dzisiaj miałam spotkać się z Razielem, ale dziad mnie wystawił. Znaczy trochę się spóźniłam, ale mógł poczekać. Tak to poza tym.. Cóż. Nic ciekawego się nie działo. A jak u Ciebie? Czegoś się nie odzywał tyle czasu? - opowiadał wzruszając raz na jakiś czas ramionami. Nie, że od niechcenia. Po prostu to w ogóle nie było ciekawe. Ostatnie powiedziała z niby poważną miną po czym zaśmiała się krótko.

// ani mi się waż : 3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 17:52  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
Cichy głosik trajkotał mu nad uchem, gdy kolejny raz noga zapadła się w nieludzkim natłoku śniegu. Nie znosił zimy, choć jego dawne „ja” często wyśmiewało ten paradoks, podkładając mu pod nos chwile z początku istnienia, gdy niewyraźny, rozmazany wzrok chłopca błądził po atramentowym niebie, szukając choć jednego płatka, ogłaszającego prawdziwą zimę. Robiąc to z zapartym tchem i naiwną nadzieją. Dawno przestał jednak marudzić na warunki pogodowe, tak samo jak dawno nie był już dzieciakiem mogącym godzinami przyklejać twarz do szyby. Wraz z chwilą, w której Bóg postanowił się zrewanżować za winy jeszcze niepopełnione, ta część ludzkości, której niedane było zachować człowieczeństwo, musiała przywyknąć do świata pełnego masakry i obrzydzenia. Wielu do teraz krzywiła się i narzekała na swój los.
Growlithe zwyczajnie przywyknął. Ten świat nie był mu obcy, a z doświadczenia wiedział, że czego zmienić nie można, najłatwiej będzie to zaakceptować. Bezpieczniej, bezproblemowo, z ulgą dla duszy. Dla zszarganego myślami umysłu, który do teraz ironicznie mamrotał mu w głowie. „Zrób to!”, „Ucieknij!”, „No co jest? Nie dasz rady?”, „Co dziś na obiad, Growlithe?”, „Chiikaaa”, „Szybciej! Są za tobą! Dalej!”, „Jace...” Zmarszczył zabawnie nos. Wicher zadął, zagłuszając szepty w jego głowie, a chwilę później szarpnął ubraniem wymordowanego, odginając kołnierz kurtki i odsłaniając poszarpane gardło, dotychczas szczelnie owinięte niekoniecznie czystym bandażem.
Ten tylko ścisnął mocniej dłoń idącego obok Yunosuke. Rozpoznawał już te tereny. Przynajmniej bardziej niż pustynie dookoła nory, z której został wyciągnięty „dłuższy czas temu”. Od tego miejsca ― tak, był tego pewien ― mógłby zamknąć oczy i trafić pod drzwi baru, bazując jedynie na nierównościach ziemi, znajomym zapachu pomieszczenia i nieodłącznej woni Boba, szorującego ― zapewne ― jeden i ten sam kufel od wielu godzin. Ta świadomość poprawiła mu humor. Wreszcie coś, co znał i uwielbiał, co dodawało pewności siebie i poczucie całkowitego bezpieczeństwa. Teraz nawet słowa Yunosuke nie były ważny.
„Wiesz, że cię kocham, prawda?”
Kurwa, zajebiście. Reklamacja w pokoju obok.
Najłatwiej będzie udawać, że się przesłyszał. Robił akurat przemeblowanie w myślach i chorym trafem nie słuchał go przez tę króciutką chwilkę, by zaraz włączyć się z powrotem i dziarskim spojrzeniem przyglądać się jak stworzenie o iście kociej gracji przebiera się ze szmat w szmaty. Sam z niemałym ociągnięciem zrzucił wtedy sweter i narzucił suchą już koszulkę. Pewnie tylko dzięki szybkim ruchom udało mu się wyjść zostać wyciągniętym z nory, mając na sobie coś więcej niż spodnie i buta.
Poczekaj tu chwilę, przyniosę nam coś do jedzenia. Zero nazwisk, imion, zero ważnych informacji, rozumiemy się? ― mruknął, gdy wreszcie przekroczyli próg, odcinając się od lodowatych, choć nieszkodliwych dla nich podmuchów wiatru. Jonathan puścił swojego towarzysza, wskazując ruchem głowy na obszarpaną, czarną kanapę, na której on sam zwykł siadać. Wreszcie w domu!
Ave, Bobby ― rzucił zaraz, przyozdabiając usta uroczym, nieco dziennym, wyraźnie fałszywym uśmiechem, na który nie było go stać przy byle okazji. Tęgi mężczyzna robił dokładnie to, co robił niemalże dwadzieścia cztery ha ― szorował ten cholerny kufel, drążąc w nim tylko nowe dziury. Nawet łaskawie nie spojrzał na chłopaka, choć ten w pewnym momencie przepchnął się obok niego, niezdarnie uderzając ramieniem w bok, by zaraz wpakować swoje kościste cielsko do spiżarni.
Nie było tu rewelacji. Stare, spróchniałe półki uginające się pod wyimaginowanym ciężarem. Kurz przykrywający nawet najnowszy towar, zapach wilgoci i grzybów, potężniejszy z każdym następnym wdechem wilka. Szukanie tutaj czegokolwiek to katorga, ale znalezienie odpowiedniego śniadania graniczyło już z cudem. Nawet gdy dłoń dotknęła jednej z drewnianych desek, ta wydała z siebie cichy chrzęst.
Świetnie ― burknął marudnie pod nosem, odsuwając rękę od zygzakowatej rany, jaką pozostawił, mimo swojej delikatności. Wystarczyło, by dotknął czegoś, a tylko kwestią czasu było, aż wszystko runie mu na głowę. W takich momentach stwierdzenie, że balansuje się między kruchymi wieżyczkami krzywo poustawianych na sobie porcelanowych naczyń, było absolutnie adekwatne.
Sprawdź w lodówce.
Usłyszał za sobą niski głos, a głowa uderzyła z trzaskiem w następną półkę, zagłuszając przy okazji ostatnią głoskę. Głupim trafem znajdował się akurat zgięty w pół, z ręką wyciągniętą po jakąś puszkę, utkwioną daleko, daleko z tyłu, między jedną, a drugą drewnianą deską. Rozmasowując obolałe miejsce, zerknął z nieukrywanym żalem na Boba. Mimo to odwrócił się sprawnie i pomaszerował do malutkiej, kwadratowej lodóweczki. Gdy ją otworzył... od razu z trzaskiem zamknął. Wściekłe spojrzenie skierował na barmana.
Żartujesz sobie?
Słyszysz, żeby ktoś się śmiał? ― charknął mężczyzna spokojnie, patrząc na niego spode łba. Growlithe tylko się skrzywił.
Za mięso będę musiał tu pracować kolejne bite dwa miechy.
Cztery w zasadzie. Plus zamykanie lokum i dostarczenie towaru.
Jakiś ty łaskawy. Chcesz buzi w policzek?
Wystarczy pospolite „dziękuję”. No leć, dzieciaku, przygotuję wam.
Po prostu przyznaj, że uwielbiasz moje towarzystwo. Po co namawiałbyś mnie na zabranie czegoś takiego, praktycznie za darmo? No nie patrz już tak. Zostanę przecież. Co to dla mnie?
Skrzypnięcie drzwi.
Growlithe przesunął ręką po zmęczonym karku, po czym rozejrzał się za Yunosuke, niemalże zaspanym spojrzeniem. Iskierki zaciekawienia dawno opuściły jego umysł. Pozostała mglista świadomość codzienności. Miał wrażenie, że to kwestia czasu nim jakiś padalec wparuje do baru, razem z drzwiami i zacznie się kolejne mordobicie.
Tak było każdego dnia, prawda?
Growlithe przecisnął się przez niewielką wyrwę między barem a ścianą i ruszył w kierunku towarzysza z informacją cisnącą się na usta.
„Bob zrobi nam śniadanie!”
Faktycznie było z czego się cieszyć. Gdyby ten obowiązek został w rękach Jonathana, bar paradoksalnie nie miałby już żadnej przyszłości.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 19:17  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
Ostrzeżenie: ten post będzie w ponad połowie laniem wody o wodzie, a także innych pochodnych od niej tematach typu euglena, czy jeszcze inny plankton. Jeśli nie chcesz narażać swojego zdrowia na zbyt duże niebezpieczeństwo, jakie niesie za sobą bezsensowność tego właśnie pisania o pogodzie (znaczy, wodzie, ale nie chciałam błędu powtórzeniowego z laniem wody, ya know... oh, i tak zrobiłam ten błąd. No pech), to pomiń kolejny akapit, a może i nawet jeszcze następny. Nie wiem, może napiszę, kiedy to się skończy? Wytłuszczę ten tekst i w ogóle.
Jeżeli jednak jesteś ciekaw, w jaki sposób zbudowana jest i rozmnaża się euglena zielona, a także co lubią wpierdzielać delfiny i jakie są ich rozrywki, zapraszam do lektury tego skromnego dzieła.
H2O jest przezroczystą cieczą, którą ludzie nazywają niebieską, gdyż, kiedy jeżdżą nad jeziora, morza, czy co to tam jeszcze, widzą w niej odbicie nieba. H2O czasem przyjmuje również barwę szarą, fioletowo-pomarańczową i purpurową, w zależności od pory dnia i pogody. Dzięki wodzie powstało pełno mitów o Neptunie, syrence warszawskiej i innych dziwacznych ludziach, którzy myślą, że kiedy uszyją sobie sztuczny ogon, bądź zamordują jakąś gigantyczną rybę i wciągną ją na dupsko, to będą wielkimi podwodnymi hardkorami i dadzą radę pod tąże właśnie wodą oddychać przez długie lata, nie wspominając już nawet o zdolności wabienia żeglarzy zewem dzikusa (stąd nazwa "syrena alarmowa", używana przez policję, straż pożarną, pogotowie ratunkowe, etc., etc.), kującego w uszy tak bardzo, że można by zdechnąć w dwie minuty, a kierowcy rozstąpili by się na jezdni jeszcze szerzej, niż Morze Czerwone pod falcon punchem laski Mojżesza. H2O stała się również dodatkowym tematem na lekcjach chemii, badziewnym amerykańskim serialem dla dziewczynek, gdzie protagonistki występują półnago i w ogóle dzikość - to nie powinno być nadawane w telewizji dla osób w wieku 7-12, bo mają tam facetów, przez co młodsze osoby mogą poczuć się poszkodowane, zaniedbane itp. - a także marną serią ecchi anime typu "haremówka", na podstawie jakiejś tam visual novel.
W wodach naszego globu dom swój utrzymuje wiele organizmów, nazywanych ssakami morskimi, rybami, płazami... i euglenką, bo euglenki są słodkie i muszą mieć osobną grupę. No więc euglena rozmnaża się bezpłciowo, poprzez podział podłużny, dając dzięki temu życie nowym protistom o równie zielonym czymś tam. Euglena posiada również stigmę (stygmaty), czyli plamkę oczną.
Pod wodą bawią się również delfiny. Ich gry polegają na bezmyślnym mordowaniu siebie nawzajem, wpieprzaniu pierwszych lepszych ryb, mordowaniu siebie nawzajem, mordowaniu ludzi, śmianiem się z siebie, mordowaniu siebie nawzajem i gwałceniu wszystkiego, co popadnie. Niektórzy naukowcy twierdzą też, iż delfiny mają niezwykłą słabość do młodych, płaskich dziewcząt, często ubierających sukienki i inne akcesoria typowe dla stylu lolita, charakterystycznego dla kraju kwitnącej wiśni. Stąd wniosek: delfiny najprawdopodobniej pochodzą od Yuno. Był ich protoplastą, czy czymś. Można również wysnuć tezę, iż to jednak Yunosuke jest jednym z nich.
A skoro o Yunosuke mowa... to Grow i w ogóle d'aww.
KONIEC LANIA WODY~.
Chyba.
Tak więc wracając do naszej zielonowłosej panienki (stąd wywód o euglenie zielonej - tak bardzo pasuje do jej włosów), sama właściwie nie miała pojęcia, skąd wzięła się w tym miejscu i o tym czasie. Pewnie dlatego, że Gilb proponował mi pisanie, ale cholera wie, przecież ona nie miała o tym pojęcia. Ale... czy to przypadek, że znalazła się tam akurat w tej chwili, w której był tam Jace? Nie sądzę. Na pewno go śledziła, choć sama o tym nie wiedziała.
Nie no. Najzwyczajniej kiedy weszli, po jakiejś minucie, czy dwóch, CAŁKOWICIE NIEUMYŚLNIE znalazła się tam Anielica o dziwnie wystraszonym wyrazie pyszczka. To właśnie ona rozglądała się po wnętrzu baru, jak gdyby zaraz miało coś na nią wyskoczyć, ale skończyło się na tym, że to ona wyskoczyła na kogoś.
- Przepra...?
Akurat w momencie, w którym Charlie przechodził przez wnętrze prosto do swojego koleżki, Kwon zagapiła się w jakże przepiękny sufit, jednocześnie nie spoglądając przed siebie. Bo jak to tak, w górę i w przód za jednym zamachem. Jednocześnie wywołało to małą stłuczkę pomiędzy nią a paniczem o kolorowych oczkach. Nim jednak spostrzegła, że to on, zdążyła już kilka razy przeprosić za swoje zachowanie. I już, już miała się wycofywać, rzucając ostatni raz swoje słówko skruchy, kiedy nagle...
- Ojej... Paniczu? Nie sądziłam, że się tu na Panicza natknę! - Rzuciła z naprawdę niemałym szokiem, przesuwając po Wymordowanym spojrzeniem zabawnych tęczówek. - Proszę o wybaczenie w tej sprawie. Nie przywitałam się nawet. Annyeonghaseyo.
Czy coś.
EUGLENA ZIELONA, TUDUDU TUDUDU, JEST NIEŹLE POWALONA, TUDUDU TUDUDU.
...nie, mnie to jednak nie wychodzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 20:59  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
Nie zrobiłby tego.
Nie ważne jak bardzo chorym na umyśle, głupim, ułomnym i bezmyślnym by był. Nigdy nie zacząłby paplać o danych osobowych, sprawach prywatnych czy jakichkolwiek rzeczach, które cokolwiek znaczą w miejscu publicznym. To zbyt głupie, nawet jak na niego. Chociaż to zakładałoby, że jest głupi... A jest? Nie jemu to stwierdzać, choć naoczni świadkowie mogliby powiedzieć, że jednak głupota to zjawisko, które często mu towarzyszy. A czy nie świadczyły o tym wydarzenia ostatnich dni, jego podejście do właściwie wszystkiego i to jak się zachowuje? Świadczyły. I to bardzo. Poza tym często jego zachowanie jest nieodpowiedzialne i nieprzemyślane. A wszystko wiąże się z tym, że ma zwyczajnie wszystko gdzieś. Tą właśnie drogą dochodzimy do prostej konkluzji.
Yunosuke jest głupi.
Wracając do spraw bardziej istotnych... Na jego słowa oczywiście przytaknął, co było wręcz odruchową reakcją ze strony kota. Ogon poruszył się niecierpliwie, kiedy do jego nosa dotarł jeszcze nieznany mu zapach lokalu. Nie był tu nigdy wcześniej, może dlatego, że w ogóle mało porusza się po terenie Desperacji, a ścieżka, którą zazwyczaj wydeptuje ogranicza się do drogi z Nory do Miasta i z powrotem. No chyba, że ma do wyniesienia z Nory nieprzytomnego gwałciciela. Wtedy sprawy wyglądają inaczej, choć takie eventy nie zdarzają się raczej zbyt często.
W ogóle to droga kolejny raz minęła im bez słowa. Niby bratnie dusze rozumieją się bez słów, ale w ich przypadku raczej nie o to chodziło. Może nie mieli o czym rozmawiać, może nie było takiej potrzeby. Cóż, pierwsza opcja odpada, ponieważ mieli wiele tematów do obgadania. Growlithe chciał dowiedzieć się czegoś o kocie, a z kociego punktu widzenia wyglądało to jak próba zrobienia go bardziej swoim. W końcu im więcej o kimś wiesz, tym bliżej tej osoby jesteś, a im bliżej, tym łatwiej kontrolować i uważać za swoją własność. A on nie miał nic przeciwko, bo przecież i tak już od dawna czuł się w stu procentach własnością wilka. Pies z kotem, a jednak się nie gryzą. Przynajmniej nie w tym sensie, który większość rozumie poprzez te słowa. W takim razie pozostaje druga z opcji, czyli brak potrzeby rozmowy. Niby przemierzanie dystansów przebiega szybciej, kiedy prowadzona jest jakaś konwersacja. Szybciej, a przy tym milej, ale oni najwyraźniej ani nie chcieli, żeby było milej, ani szybciej. Musiał im odpowiadać taki stan rzeczy, jaki jest. Ale nie będziemy tu mówić za dwóch, ponieważ to bardziej osobiste odczucie czerwonowłosego, wcale nie musi być dzielone przez obie strony. Ten koleś o dwubarwnych oczach mógł mieć własne powody i... prawdopodobnie tak było.
Zaraz po przybyciu skierował się we wskazane mu miejsce i rozejrzał. Nic nie dało rady go zaciekawić, na niczym nie zawiesił oka, nawet na osobniku, którego zwykli nazywać Bobem. Zamiast tego wbił spojrzenie już nieco zmęczonych oczu - nic dziwnego. Kto normalny siedzi całą noc i wbija wzrok w swojego śpiącego właściciela, zupełnie jakby chciał przejrzeć go na wylot, przewiercić mu czaszkę i wygrzebać z niej wszystkie rozterki i myśli na światło dzienne? - w brudny blat przed sobą i czekał. Zwyczajnie czekał.
I gdyby się zastanowić dłużej, to Yunosuke mógłby zostać określony delfinem. No, bo czemu nie? Skoro te morskie istoty robią to, co robią, a do tego mają słabość do małych dziewczynek bez piersi i skłonności sado-masochistyczne to jak najbardziej wpasowują się w otoczenie kocura. "Ale zaraz, przecież koty nie pływają!" Dupa, ludzkie geny wszystko tłumaczą. Aczkolwiek ryby - którymi delfiny nie są, kretynie - preferuje raczej zjadać niźli się z nimi bratać. Ale to nie tak, że pewnego dnia ten chudy chłopak wejdzie do oceanu i postanowi stać się częścią podwodnej społeczności lub pokarmem dla istot silniejszych od niego. Cóż, nie jest to wykluczone, ale na chwilę obecną mało prawdopodobne.
Zerknął w stronę Jace'a, kiedy ten już chciał do niego wrócić, akurat w momencie, w którym drobna zielonowłosa niewiasta bezpruderyjnie na niego wpadła. Momentalnie szarpnął się ku pomocy lub ewentualnej zemście za w ogóle dotknięcie jego pana, ale nie zrobił nic poza nagłym postawieniem się na nogi. Oparł dłonie o stół i wbił przenikliwe spojrzenie w nieznaną mu jeszcze istotkę. Wyglądało na to, że ich dwójka się znała, ale nie przeszkodziło mu to w wysnuciu czarnego scenariusza w swojej pustej głowie. Nie wzbudzała podejrzeń, a mimo to jej nie ufał. Może dlatego, że czuł od niej dziwny zapach. Jakby... glonów?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 22:00  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
„Przepra..?”
Kurwa ― warknął pod nosem. Coś tradycyjnie postanowiło pobawić się w szalonego kamikadze, aż żołądek przemeblował się i wskoczył na miejsce jednej z nerek, gdy uderzyło w niego. Niezbyt mocno, ale na tyle silnie, by noga, która chwilę temu za cel obrała akurat tę jedną, szaloną deskę, teraz przesunęła się drastycznie w bok, aby reszta ciała nie dołączyła do jej niskiego położenia. Białowłosy szarpnął się i spojrzał na delikwenta, dokładnie w chwili, gdy kolejne „przepraszam” wyrwało się z ust... och. Zamrugał. Wściekły wyraz twarzy żywcem został zdarty przez niewidzialne dłonie, odsłaniając dobitne zaskoczenie.
Otrząsnął się dopiero w chwili, gdy i ona rozpoznała w nim, khm, znajomego. Uśmiechnął się natychmiast i rozprostował palce w tradycyjnej próbie zreflektowania się.
Coś ty taka narwana dzisiaj, dzieciaku? ― Przyjrzał się jej uważnie, przechylając nieco głowę na bok, jakby ujrzenie jej z każdej perspektywy należało do jego zakichanego obowiązku. W istocie był ciekawy, czy trzyma się równie dobrze co lilie, które rosną wysoko, jak trup leży głęboko. ― Chodź, pokażę ci kogoś.
To bezczelnie zabrzmiało, jakby Yunosuke, do którego Growlithe poprowadził właśnie dziewczynę, był raczej uznany za eksponat, a nie żywą osobę. Wo`olfe był jednak tym typem osoby, która nie zauważała tak znaczących detali, swoich własnych, felernych potknięć. Wiecznie pogrążony w rozmyśleniach o wojnie i próbie poukładania spraw organizacji, rzadko przysiadał w ciszy, by zastanowić się nad tym, co robił ze swoim życiem. Tym jego skrawkiem, który zawsze, na końcu, okazywał się ważniejszy.
Jak więc tu mówić o jakichkolwiek uczuciach?
Ścisnął ramię zielonowłosej, gdy tylko oboje dotarli do stolika, o który wsparty był Yunosuke. To wywołało lekki uśmiech na twarzy Jonathana. Nie mógł pokusić się nawet o ciche słówko na ten temat, ale gdzieś tam, w głębi, był mu wdzięczny. Przejmował się. Martwił. Dbał. Reagował natychmiast, jakby potencjalnym agresorem wcale nie była słodka księżniczka z krainy kucyków, tylko wielki dryblas wymiary: dwa na dwa.
Growlithe przyłożył poharataną dłoń do czoła podopiecznego, by zaraz wsunąć palce w jego włosy i przeczesać je. Odgarnął je delikatnie do tyłu, a gdy ponownie opadły na czoło, ich stan drastycznie się pogorszył. „Świetnie, szczeniaku” ― mówiło spojrzenie błyszczących oczu.
Na pewno się polubicie ― wyrecytował idealną formułkę, nareszcie puszczając ramię Mi-Young i przechodząc dużym krokiem przez stół, aby znaleźć się po stronie kanapy. Gdy siadał, objął Yunosuke w pół i pociągnął go za sobą, zmuszając niemalże, by ten ulokował się między jego nogami. Przyciągnął go do siebie jak najbliżej, splatając ręce na wysokości jego wychudzonego brzucha i wsparł brodę o kruche ramię rudowłosego. Ciepłe powietrze musnęło gładką skórę na szyi kotowatego, by zaraz później spomiędzy zaciśniętych kłów rozległ się cichy pomruk zadowolenia.
Szybko się pojawiłaś. Fail cię znalazł? Co słychać w wielkim mieście, aniele? ― zapytał dopiero po chwili, wreszcie odwracając spojrzenie od twarzy Yunosuke. Zrobił to z nieukrywaną niechęcią, ale niezdecydowanie powoli pożerało go od środka. Sam już nie wiedział, czy pochłaniać wzrokiem uroczą twarzyczkę sługi, czy przyjrzeć się dotkliwiej Mi-Young i jej oczom, za którymi tęsknił ostatnimi czasy. ― Jak zwierzyna w Edenie? Słyszałaś najnowsze plotki o potworze z Raju?
Prawdopodobieństwo, że gdyby ktoś rzucił hasłem, a Growlithe natychmiast podłapałby je i odrzucił jakąś ciekawostkę ze świata Desperacji czy Edenu, było niezwykle wysokie. Wiecznie czegoś nasłuchiwał, skradał się w nieznane nikomu miejsca; odwiedzał zakazane ruiny i wpatrywał się w obrazy porzuconych mieszkańców pustynnych ziem, dowiadując się o nich tego, czego zdecydowanie nie powinien. Przyjmował szpiegów i wysłuchiwał ich od początku, do samego końca, żywiąc się informacjami.
Stuk.
Czarne ucho drgnęło. Growlithe zerknął na poszczerbiony talerz, który wylądował na niskim stoliku. Para unosiła się nad świeżo upieczonym kurczakiem, wyjątkowo apetycznym jak na warunki panujące w tym pomieszczeniu. Chwilę później Bob wykonał drugą trasę, niemalże rzucając trzema szklankami z grubego szkła, napełnionych po brzeg pieniącym się, gazowanym napojem.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 22:33  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
Kurwa? Chyba raczej wręcz przeciwnie. Gdyby rządziła nią teraz jakaś wredna wredność, pewnie prychnęłaby na to słowo, myśląc, że zostało ono skierowane do niej. Ale na szczęście - choć w sumie było to wszystkim obojętne - nic do niej nie dotarło. Nawet nie zareagowała. Choć zwykle skarciłaby chłopaka za użycie wulgaryzmu. Ale na razie nie wiedziała, że był to jej znajo...
No, teraz już wiedziała~.
Ona? Miała być niby narwana? Najwyraźniej uznała to za żart, gdyż niemal natychmiast na jej twarz wstąpił uroczy uśmiech, któremu towarzyszył cichy chichot a'la totalna dziewica i w ogóle. Czyli normalka. Wsłuchała się dokładnie w kolejną wypowiedź Growlithe'a, potem jeszcze kilka razy analizując ją w głowie.
- Kto to taki, Paniczu? - Nie zdążyła nawet skończyć pytania, a już otrzymała swoją odpowiedź. Przyjrzała się nieznajomemu z lekkim zagubieniem. Że kto to niby był?
"Na pewno się polubicie."
Och, w to nie wątpiła, przynajmniej, jeśli chodziło o stosunek młodej Kwon do kocięcia. Ona lubiła każdego, nie znając przy tym nienawiści. Nawet nie ruszyło jej, gdy znalazł się nieco zbyt blisko jej małego pacjenta, do którego tak bardzo fangazmowała. Gdyby można by było gestykulować w myślach, zapewne wzruszyła by tam jedynie ramionami. Choć pewnie można. W wyobraźni. Ale na to dziewczyna nie wpadła. I tak nie miała czasu, bo po chwili zaczęły padać kolejne pytania w jej kierunku, jak gdyby nagle znalazła się w centrum zainteresowania. Niestety, nie mogła udzielić Wilkowi żadnej informacji na temat, który go "interesował".
- Obawiam się, że za wiele nie mogę Paniczowi opowiedzieć. Moje oczy widzą wszystko inaczej. Choć to inaczej równa się z tym samym.
To chyba jasne, że miała na myśli fakt, iż najzwyczajniej w świecie widziała samo nudziarstwo. Choćby waliły się budynki i paliły stodo... stop, stodoła to budynek. W tych czasach w ogóle istnieją stodoły? Bez przesady. No ale, choćby świat miał zaraz lec w gruzach, ona niczego nie dostrzegała. Sama kompletnie nie wiedziała, jak to się działo, ale zwyczajnie nie interesowały ją jakieś dziwaczne plotki. Za to Jonathan był chyba z nimi za pan brat, bo nie tylko chciał się wszystkiego od razu dowiedzieć - choć zapewne była to jedynie udawana uprzejmość - ale również sam wiedział coś, czym chciał się podzielić, o ile zielonowłosa nie miała o tym pojęcia. I miał rację, jeśli myślał, że nie miała. Wzruszenie ramion, wydęcie warg, wgapianie się ślepo w ścianę i... wut?
Że o co chodzi?
- Potwór z Raju? - Uniosła brwi zaciekawiona. Niczego na ten temat nie wiedziała. Zresztą, jak taka nieogarnięta osóbka, jaką była ta Anielica, miała niby cokolwiek wiedzieć? Ledwo odnajdywała drogę do domu, nie mówiąc już nawet o przysłuchiwaniu się nowościom. Zwykle dowiadywała się o wszystkim ostatnia, a potem łaziła zaszokowana, podczas gdy wszyscy inni mieli już zupełnie inne rzeczy na głowie, bądź też wrócili już dawno do codzienności. Tak mniej więcej przebiegało sobie to durne, zielonołbowe życie. I jakoś nic nie wskazywało na to, żeby miało się to zmienić. Chyba, że jej jakaś wróżka z choinki zleci i zaczaruje czasoprzestrzeń, co było... dość prawdopodobne. - Nie słyszałam o żadnym, Paniczu. Chyba, że chodzi o Panicza. Choć nie wiem, kto miałby czelność nazwać go "potworem". To zupełnie przekracza wszelkie granice... - jękliwy, zagubiony głosik. To tego chciał? Gratulacje, wygrał główną nagrodę! Pewnie celowo chciał ją wbić w ten stan zakłopotania, tak, żeby się głowiła, o co mu teraz chodziło, a on mógł spokojnie obmacywać ko...
Kota.
Zahaczyła o osobę ochrzczoną imieniem "Bob" jedynie kątem oka i na dość krótką chwilę. Jej uwagę natomiast skupiało na sobie kocisko, upchnięte pomiędzy udami Jace'a. Stała nad nimi i wgapiała się w ślepia Yu, jak gdyby chciała przeszyć go na wylot. Nie, nie wrogo. Po prostu to spojrzenie było tak wnikliwe, że nie było na nie innego określenia. Wwiercało się w jego ślepia, próbując odczytać wszystko, o czym myślał... ale, jak zwykle, nic nie chciało wyjść tej małej dziewczynce.
- Najmocniej proszę o wybaczenie, Sir Goyangi. Nie przedstawiłam się Panu. - I znowu ten oficjalny ton. Dodatkowo uchyliła nieco rąbka sukienki podczas niskiego, acz prędkiego dygnięcia. - Mi-Young Kwon, do pańskiej dyspozycji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 22:54  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
UWAGA!!
Post tyczy się tylko Ul i Asha, reszta niech zignoruje~



Z jednej strony niska dziewczyna, nieco zakłopotana, starająca skupić się na swoim soku, który sączyła, z drugiej strony facet, próbujący poderwać młodą dziewczynę. Niemal jak fan lolit. Barman spojrzał ukradkiem na nich, aczkolwiek nic nie powiedział. Chociaż po jego minie można spokojnie było wyczytać, że generalnie to nie podoba mu się to, nie pod dachem jego interesu. A Asha ma co najmniej za podstarzałego pedofila.
Po chwili zwłoki podał im zamówienia. Oczywiście uprzednio wytarłszy szklanki w brudnym i poplamionym fartuchu. Ale na to się przymknie oko. Lepiej nie podpadać barmanom bo następnym razem nie wiadomo co się znajdzie w zamówionym napoju.
Ul speszyła się jeszcze bardziej, ale Ash nie zamierzał tak łatwo rezygnować. Znanym tylko jemu powodom postanowił zbliżyć się do dziewczyny. Już zamierzał otworzyć usta, by się odezwać i zaimponować jej, lecz raptownie poczuł jak ktoś wpada na niego.
Był to małych rozmiarów chłopaczyna o nastroszonych, mysich włosach. Na oko w wieku dwunastu, może trzynastu lat. Dziecko uniosło głowę i spojrzało na Asha dużymi, zielonymi oczami, w których można wręcz utonąć.
- Przepraszam. Potknąłem się. - powiedział piskliwym głosem, a w jego oczach pojawiły się łzy. Przetarł rękawem oczy i brudną twarz, po czym odskoczył w tył. Ukłonił się z dwa razy, jeszcze przepraszając z parę razy po czym czmychnął z baru, pozostawiając nieco zszokowanych Ul wraz z Ashem.
Mężczyzna jednak po chwili się otrząsnął i chciał kontynuować rozmowę, ale poczuł, że coś jest nie tak. Instynktownie sięgnął w miejsce, gdzie powinien znajdować się jego portfel bądź sakiewka, coś, gdzie trzymał fundusze. I zastał.... pustkę.
No tak, mały taki niewinny a jaki sprytny. Mały złodziejaszek, który splądrował Asha. I przed chwilą
właśnie dał nogę. Jeżeli się pospieszą - mają szansę go dorwać.


Zapraszam tu: https://virus.forumpl.net/t176-szara-ulica
Zacznijcie.

                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 23:01  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
Oboje zaraz zbliżyli się do stołu, przy którym Yunosuke wychodził sam z siebie, nie wiedząc z kim właściwie ma do czynienia. Jego reakcja wydała mu się naturalna, biorąc pod uwagę silną potrzebę i pragnienie chronienia wilka, któremu ochrona tak właściwie nie była potrzebna. A może jednak? Cicha nadzieja, że jednak jest mu do czegoś potrzebny czaiła się w ciele kota, tylko po to, aby nigdy nie wyjść na jaw.
Powiedziałbym, że nie ukrywał zdziwienia, jakie się u niego pojawiło, gdy tylko wyczuł zbliżające się do niego ramiona, ale wtedy bym skłamał. Jego twarzyczka pozostała niezmienna, nietknięcia jakimkolwiek cieniem zaskoczenia, które w tym momencie wypełniło pustkę, w której miejscu rzekomo powinien mieć serce. A to czy faktycznie je miał pozostanie zagadką, ponieważ nikt jeszcze się o tym nie przekonał, a w kolejce raczej nikt się nie chciał ustawiać. Taka ta duszyczka niepopularna, no cholera, aż smutek. Chociaż jemu osobiście to nie przeszkadzało. Lubił ten "mrok", który go wypełniał, a który potrafił raz na jakiś czas rozświetlić swoim szczerym uśmiechem, takim z uczucia, a nie wymuszonym, bo tak wypada. A skoro już o uśmiechu mowa, to kącik jego ust - tak, tylko jeden - ruszył ku górze w momencie, w którym został usadowiony między nogami pana i objęty mocniej. W pewnym stopniu ucieszyło go takie zachowanie z jego strony, a do tego nie potrafił tego zupełnie ukryć, więc stopień ten musiał być dość wysoki. Posłusznie ułożył się w ramionach Growlithe'a i na chwilę przymknął oczy, tylko na momencik, aby wyczuć jego ciepło i odetchnąć. Zaraz jednak otworzył swoje krwiste ślepia, a ich spojrzenie ponownie wbiło się w nadal nieznajomą mu osóbkę. Drobna i niepozorna, jak większość skurwieli na tym świecie. Kto wie, czy nie ma poprzestawiane w głowie i zaraz nie wyciągnie zza pleców noża, aby rzucić się z ostrzem w kierunku jego ukochanego wilczura? Niby się znali, niby traktowali się w miarę dobrze, a relacja między nimi wyglądała teoretycznie przyjaźnie, ale nigdy nic nie wiadomo! Wolał utrzymać gardę i obserwować dziecinę, zupełnie jak pies obronny, z którym niby nie powinien mieć nic wspólnego. Ułożył swoje dłonie na obejmujących go rękach i stuknął ogonem o brzeg kanapy. Milczał, wciąż. Tak jakby na coś czekał albo po prostu nie miał nic do powiedzenia, co nie było prawdą, ponieważ w głowie siedziało mu wiele słówek. Zwyczajnie wolał się nie odzywać, a przynajmniej jeszcze nie. Z pewnej strony wyglądało to, jakby nie miał zamiaru uraczyć panny swoim cennym głosem, którego momentami sam nienawidził. Nie zapominajmy jednak, że w gruncie rzeczy Yuno jest małomówną osobą, a to, że czasem zdarzy mu się okazać wylewność zależy tylko i wyłącznie od okoliczności.
Okoliczność nadeszła, kiedy młoda panna się przedstawiła. Chłopak poprawił się w objęciu wilczura i z niechęcią postanowił zaszczycić ją odpowiedzią.
- Yunosuke. - rzucił oschle. - I daruj sobie ten oficjalny ton.
No i nie mógł się powstrzymać, musiał dorzucić swoje trzy grosze, które niby nie znaczyły wiele, a jednak robiły z niego dupka, którym w gruncie rzeczy nie był. Gdyby ktoś szukał definicji słowa "sceptyczny" to jedna właśnie tu siedziała - czerwonowłosa, czerwonooka, obdarzona kocimi atrybutami, brakiem piątej klepki oraz co najmniej dziwnym podejściem do świata. I do tego zupełnie nie przeszkadzało mu to, że mógłby źle wypaść w oczach tej drobnej istotki. Miał to gdzieś, zupełnie gdzieś.
Spojrzał na zaserwowane jedzenie i chyba po raz pierwszy tego poranka w jego spojrzeniu coś się zmieniło. Krwiste ślepia błysnęły, zupełnie jakby właśnie ujrzał coś cudownego lub wielce interesującego, ewentualnie potencjalną ofiarę. Nie ruszył się jednak, aby zacząć jeść lub w ogóle się do tego przygotować. W ogóle się nie ruszył. Dalej tkwił w ramionach swojego pana, niezmiennie zaciskając palce na jego rękach. Zaraz oderwał spojrzenie od mięsa, którego równie dobrze mógłby już nigdy nie zobaczyć i wbił je z powrotem w postać zielonowłosej panienki. Szarpnął kłem swoją wargę. Być może zachowywał się dziwnie, ale czy nie było już mówione, że ten typ tak ma? Było. Chyba. A jeśli nie, to właśnie jest mówione.
Strzygł uchem, co spowodowało, że kolczyki na nim zawieszone zadźwięczały krótko. Tenże z kolei dźwięk spowodował drgnięcie drugiego ucha. Ogon się uspokoił i tkwił w bezruchu, a jedynie sama jego końcówka wiła się niespokojnie. W głowie rozbrzmiała mu piosenka, którą słyszał jeszcze w Mieście. Sam nie wiedział czemu, nikt by tego nie wiedział. Melodia przewinęła mu się przez głowę, żeby odejść w niepamięć tak szybko, jak się pojawiła.
` I’ll soon forget the color of your eyes and you’ll forget mine.
A on co? Nic. Dalej siedział w miejscu, dalej obserwował, dalej czuwał. W tej chwili ujawniała się jego strona, która prezentowała przykładowego obserwatora. Żadnych zbędnych słów, żadnych zbędnych czynów, żadnych zbędnych myśli. Tylko oczy wodziły po postaci na przeciw i okolicy, jaka ich otaczała. A tak swoją drogą, czy ten bar przypadkiem nie nazywał się "Przyszłość". Wydawało mu się, że ta nazwa przemknęła mu przed oczyma, kiedy zbliżali się do miejsca docelowego. Trzeba przyznać, że była dość paradoksalna, jak na lokum, które na pierwszy rzut oka przyszłości nie miało. Ale przynajmniej chwytliwe. Gdyby chwyty reklamowe działały na otępiałe trupy, w większości snujące się po tych okolicach, to pewnie teraz w środku wrzało by od klientów. A tak to dupa.
Nie słuchał nawet o czym rozmawiali, a wyłapywał jedyne poszczególne słowa, w większości nazwy własne lub określenia. Nie było sensu ich słuchać, bo przecież i tak nie miałby pojęcia o czym w ogóle pierdolą. Nie obchodziło go to wszystko, póki nic nie zagrażało jego Norze. I co z tego, że mogło zagrażać, a on zwyczajnie mógł nie zdawać sobie z tego sprawy lub nie rozumieć? Szczegóły. Najwyżej zdechnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.14 4:21  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
„Shhhha”.
Dłonie mocniej objęły Yuno, ściskając go na tyle silnie, by powietrze na moment przestało swobodnie docierać do odpowiednich organów. Growlithe nie mógł kryć uśmiechu, który uniósł kąciki jego ust, wraz z marudnym akcentem głosu Kota. Odchylił na moment głowę, zahaczając ustami o jego szyję.
Bądź miły ― warknął, na tyle cicho, aby Kwon nie była w stanie zrozumieć co dokładnie powiedział, a ― przy dobrych wiatrach ― nie usłyszała dosłownie nic. Przy gorszych zaś, do jej uszu dopadnie tylko zniekształcony pomruk rozdrażnionego i rozbawionego zarazem wilczura, przegryzającego nieczule ramię zabawki. Niestosowne? A co w dzisiejszych czasach było wystarczająco nieprzytłaczające? Pieprzące się po kątach pary, przeklinające dzieciaki. To świat, o który wszyscy zawzięcie walczyli? Growlithe zmrużył ślepia, skrywając choć w połowie wygłodniałe spojrzenie. Mrowienie w kłach nie ustępowało choćby na krok, a jedyne możliwe źródła, mogące zaspokoić drażniące pragnienie, okazywały się stosunkowo bliskimi mu osobami.
Nic? ― westchnął zaraz, wyraźnie zawiedziony brakiem ciekawostek. Choć sam miał ich parę w zanadrzu, nic nie mógł poradzić na chęć posiadania ich jeszcze więcej. Tym też sposobem na pyszczku Jonathana pojawił się grymas niezadowolenia i czegoś, co łudząco przypominało rozczarowanie. Tak cholernie długo się nie widzieli, a ona nie ma mu nic interesującego do opowiedzenia? Przecież nie wymagał Bóg wie czego, cholera wie jak tajnych sekretów skurwieli. Zadał krótkie pytanie, jak się jej żyło. Równie dobrze mogłaby odpowiedzieć: „świetnie, cały czas nic nie robiłam”. ― Kompletnie nic? ― zapytał drugi raz, jakby wciąż karmił się głupią nadzieją, że dziewczyna nagle postanowi obrócić te słowa na jego korzyść, klasnąć w dłonie i opowiedzieć o fascynującym czy nie, ale jednak jakimkolwiek wydarzeniu, w którym mogła brać udział. Nic dziwnego, że rozmowy nigdy się nie kleiły. Ludzie zwyczajnie przestali być ze sobą szczerzy. Teraz każde słowo mogło być użyte przeciwko danej osobie, choć przecież nie zostało wypowiedziane w złych intencjach. Może o to się martwiła? Że mówiąc mu „troszeczkę” o sobie, narazi się na wyimaginowane niebezpieczeństwo ze strony kogokolwiek?
„Nie słyszałam o żadnym, Paniczu. Chyba, że chodzi o Panicza. Choć nie wiem, kto miałby czelność nazwać go "potworem". To zupełnie przekracza wszelkie granice...”
Parsknął krótkim, ochrypłym śmiechem. On? Potworem?
Może. ― Kto wie? ― Ostatnio jeden anioł w Edenie tak mnie nazwał. Nie wiedziałem, że zajmujecie się tak kiepskimi sprawami, jak „pilnowanie spokoju”. To jakaś ironiczna nazwa na walczenie ze złem?
Na wspomnienie o uroczym aniele, serdecznym i uprzejmym, walących przechodniów mieczem i tarczą, oczy Growlithe'a błysnęły w półmroku pomieszczenia. Osobiście na swoje życie nigdy nie mógł narzekać. Przynajmniej nie tak, jak teraz niemo narzekała na nie Mi-Young. Potrafił wstać, wyjść i wrócić parę dni później, bo okazało się, że jakaś tajemnicza tragedia wciągnęła go wystarczająco mocno, by nie wracał do swojego „ciepłego” łóżeczka. Zawsze wywęszył odpowiednią ofiarę, w którą mógł wbić kły i wyssać sycącą ciecz Życia, tak samo, jak prostym dla niego okazywało się wynalezienie dla siebie jakiegokolwiek, choćby najbanalniejszego zadania. Dla niego wszystko zdawało się być nazbyt łatwe, a już z pewnością śmiesznie prostym jest wynalezienie sobie czegoś do roboty.
Siadaj, księżniczko i się częstuj. To specjalność Boba.
Ktokolwiek powiedziałby cokolwiek... Jace wiedział swoje. Woń ciepłego, odpowiednio przypieczonego i przyprawionego kurczaka, który znajdował się pod jego nosem był cudowny. I choćby gromili go wzrokiem i wyszeptywali obelgi za plecami, nie miał zamiaru dzielić się tym z pierwszą lepszą łajzą, jaka zaświeci mu oczkami. Mi-Young była jednak jego osobistą panną „Coś Ty Znowu Sobie Zrobił?!”, a on w akcie nieopisanej wdzięczności pozwolił jej poskubać martwego ptaka. Jakaś zależność jest...
Gorzej jednak, że przyszedł tu na śniadanie z Yunosuke, a ten jak ułożył się nieruchomo, tak już pozostał. Białowłosy po raz kolejny westchnął przez zęby, pochylając się drastycznie do przodu. Jedna z rąk wysunęła się w stronę kurczaka i urwała udko, by zaraz podstawić mięso pod usta kotołaka.
Rozsądek jest nudny... Użyjemy siły.
Zjedz.  
Z początku szczerze pragnął, aby zabrzmiało to jak luźne zachęcenie, coś jak prośba albo słowo sprawiające poczucie, że Jonathanowi zależy. Chrapliwy, niski ton odsunął jednak tę możliwość, formułując zdanie w warkliwy niemalże rozkaz. Na upartego można się w tym było jednak doszukać jakichś pozytywów ― może Jace zwyczajnie nie chciał, aby to kruche ciało chudło jeszcze bardziej? Już teraz miało się wrażenie, że najdelikatniejszy dotyk, sprawi mu ból, a poważniejsze szarpnięcie, które randomowego gościa jedynie rozwścieczy, jego samego złamie w pół. Yunosuke bezsprzecznie powinien częściej spędzać z nim czas...
Będę z tobą szczery, aniele: syf, malaria i nie dają żreć. A ty dalej próbujesz naprawić świat? ― zagadnął ponownie Kwon.
Nie chciał się przyznać ― bo kto o zdrowych zmysłach by chciał? ― ale nie mógł już wytrzymać. Nie prosił przecież o zbyt wiele. Chciał tylko, aby ten jeden dzień spędzić w przyjemnym gronie. Zamiast tego los zaserwował mu kapryśnego kociaka i zażenowaną księżniczkę, która, na pieprzoną dokładkę, nie chciała z nim nawet rozmawiać.
Wiedział przecież, że wszyscy potencjalni rozmówcy od niego uciekną. Czemu, ach, czemu nie połamał im nóg?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.14 18:05  •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
"I daruj sobie ten oficjalny ton."
- Przepraszam. Zwyczajnie nie wiedziałam, czy nie urazi Cię, jeśli będę mówiła normalnie. - Zwróciła się do Kocura. I teraz nasuwa nam się pewno pytanie - czy jej normalna gadka nie brzmi czasem zupełnie tak, samo, jak ten oficjalny język? No przecież cały czas mówiła tak samo, jej słownictwo nie zmieniło się nic, a nic, a jedynie przestała go nazywać per Sir. Niby dla niej była to ogromna różnica, ale... wątpię, żeby Yuno i Jonathan jakkolwiek zauważyli jakiekolwiek zmiany.
"Kompletnie nic?"
- No... myślę, że nic... - odparła, choć zaraz miała w głowie plan, dotyczący dopowiedzenia czegoś. Nie było to zapewne zbyt ciekawe, a jedyne, do czego było zdolne, to rozczarowanie Grow'a, no ale nikt nie powiedział, że każdy miał zajebiste życie w tym świecie. Uśmiechnęła się subtelnie, chwilę później unosząc dłoń zaledwie o kilka stopni w górę, a następnie obijając opuszkami palców o swoje biodro, jak gdyby szukała odpowiedzi na coś więcej, niż tylko byle pytanie o to, co u niej. To była dla niej zagadka wszech czasów - coś, na co nie mogła odpowiedzieć zwyczajnie. W końcu rzadko kiedy ktokolwiek interesował się jej nędznym żywotem nieżywych. - Chociaż mój kot ostatnio wtrącił niezbyt ciekawe zioła z ogródka i... no, powiedzmy, że miał mały problem z brzuszkiem. Ale już jest dobrze. Ach, no i jeszcze sprowadził do nas pełno bezdomnych zwierzaków. No, wykarmiłam je, ale potem okazało się, że wcale nie są aż takie bezdomne. Chciwce małe. Okazało się, że miały aż za dobre warunki. - Mimo słów, które wskazywałyby wściekłość, uśmiechała się szeroko, nieco ze współczuciem dla tych małych głodomorów, które nie potrafiły zaspokoić swojego niepohamowanego łakomstwa. - No i jakiś chłopiec pytał mnie o dziwne rzeczy. Dzieciaczek taki. Ale wyobraźnię to on ma.
Roześmiała się.
Chyba znowu uznała czyjeś nieodpowiednie zachowanie za żart. To tak, jakby nie widziała czegoś, bo nie chciała tego oglądać, słyszała wszystko tak, jak chciała i próbowała nie zwracać uwagi na takich idiotów. Jedno było pewne - dla niej trzeba było się spowiadać nawet z przypadkowego pośrednictwa w czymśtam.
- Mnie proszę o to nie pytać. Jestem mało obeznana w tym temacie. Najwyraźniej zaczęliśmy przejmować się "wjazdami na nasze terytorium", niczym Ludzie. A podobno to oni powinni brać przykład z nas. - Pokręciła głową w wyrazie dezaprobaty, nie siląc się nawet na to, żeby jakkolwiek usprawiedliwić swoich pobratymców. Dopiero po chwili przyszło jej do głowy, że powodem "wściekłosci" jednego z Aniołów mogło być coś innego, niźli jedynie wtargnięcie na czyjś teren. Przecież Wilk też mógl mieć w tym swój udział.
"Księżniczko", co? Usta zacisnęły się w wąską linijkę, bynajmniej nie ze zirytowania, a bardziej przez inny rodzaj podenerwowania, jaki wpadł jej w łeb. Każdy, kto dostrzec mógł teraz te zarumienione poliki, od razu okiełznałby tę myśl i doszedł do sedna sprawy. No oczywiście, nasza panienka się wstydziła! I to jak~.
- Z propozycji spoczynku skorzystam, jak najbardziej... a-ale nie chcę zabierać Paniczowi jego posiłku. Pewnie jesteście głodni... - jak zwykle dobra duszyczka, przedkładająca cudze dobro ponad własne, co? Poza tym, na pewno nie była głodna do tego stopnia, aby zaraz umrzeć, jeśli czegoś nie zje. A gdy zajmowała miejsce, do jej oczu wyraźnie dotarło, że Mutanciątko wyglądało co najmniej marnie. Właściwie, mogła być niemal pewna, że źle się odżywiał. Chociaż, może nie tyle źle, co po prostu w nieodpowiedniej ilości. Stanowczo zbyt małej.
- Naprawdę powinieneś posłuchać Panicza. Wyglądasz trochę... mizernie. Obżarstwo to zły czyn, ale zaniedbywanie siebie poprzez pochłanianie zbyt niewielkiej ilości jedzenia też nie należy do dobrych rzeczy. P-poza tym, pewnie dostaniesz jakiegoś całusa, jak będziesz grzecznie jadł, czy coś~!
I kiedy już miała na dobre rozkręcić się z prawieniem morałów na temat tego, jakie ryzyko nosiło ze sobą odpuszczanie sobie posiłków, ktoś znowu wszedł jej w umysł. I po raz kolejny był to Charles, próbujący wydusić z niej jakąś emocjonującą, ambitną wypowiedź/opowieść/cokolwiekbylebygadała.
"...syf, malaria i nie dają żreć. A ty dalej próbujesz naprawić świat?"
- Do niedawna miałam wolne. Tak jakoś ostatnich dwadzieścia minut. Ale tak, coś tam próbuję. - Chwila na wzięcie głębokiego wdechu... chyba wreszcie wróciła jej ochota na konwersację. - Jeśli mam mieć przez to na myśli nawrócenie jakiegoś dziwacznie nieudolnego złodzieja na dobrą scieżkę - tu przechyliła łeb, w jakby pytającym "geście" - to... tak, próbuję. A czym Panicz się teraz zajmuje? Poza spędzaniem czasu z tym uroczym kocim panem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 6 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 52 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 29 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach