Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 39 z 52 Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40 ... 45 ... 52  Next

Go down

Pisanie 04.06.17 22:24  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Luna była w domu. To właśnie tutaj tak się czuła. Ten bar był przedłużeniem jej własnego pokoju. Ze swoimi odgłosami, tłumem i nieporządkiem. Tutaj Luna czuła się dobrze. Może nie było uporządkowane jak Miasto, ale właśnie w tym tkwił urok było mniej zasad, poza tym, że silniejszy przeżywa. I to była bardzo dobra zasada. Takie właśnie przemyślenia miała Luna, kiedy stała teraz oparta o ścianę przy stole bilardowym z kijem w ręce, rozgrywając krótkie partie z przypadkowo poznanymi gośćmi tego przybytku. Pozwalała nawet niektórym wygrać, przy jej celności uzyskanej dzięki prawemu oku mogłaby wbijać bile za każdym razem, jednak wtedy szybko straciłaby potencjalnych partnerów do picia i rozgrywek. Tak Luna nie musiała nic pić ani jeść, robiła to głównie dla smaku i lekkiego odprężenia jaki powodował alkohol, nie upijała się jednak nigdy. Teraz przyszła jej kolej, a ponieważ trunek w szklance się kończył, trafiła więc po krótkich przymiarkach na użytek tłumu, bilą tam gdzie powinna i przecisnęła się przez tłum w kierunku baru. Zamówiła coś co figurowało jako whisky jednak z pewnością to nie było to. Nie ważne. Było mocne i smakowało całkiem nieźle. Kiedy przeciskała się z powrotem coś przykuło jej uwagę. Coś srebrnego, zapewne towarzysz jednego z gości tego przybytku. Nie miała okazji zobaczyć stworzenia wcześniej. A lepiej było wiedzieć o każdej nowej, lub rzadko pojawiającej się twarzyczce. Bądź co bądź każdy nowy mógł zwiastować kłopoty. O ona lubiła je rozwiązywać za pomocą noża lub pistoletu. Teraz kiedy w końcu znalazła się obok towarzysza dziewczyny, przeniosła wzrok na nią samą. Luna popiła nieco trunku ze szklanki i stanęła obok Kaijin
-Urocze stworzenie. Jak się zwie? Nie widziałam Cię tutaj wcześniej, a można powiedzieć, że jestem stałym bywalcem powiedziała przypatrując się Kaijin. Cóż nikt nie powiedział, że Luna grzeszy manierami. Zazwyczaj mówi o co jej chodzi bez owijania w bawełnę. Teraz przypatrywała się potencjalnej rozmówczyni próbując ją ocenić i oszacować jakie zagrożenie może stwarzać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.17 23:41  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
O ile na zewnątrz budynku - na ulicach nieprzyjaznych i zębiska szczerzących, wewnątrz alejek łypiących na przypadkowe persony groźnymi ślepiami, pośród gruzów smętnych i porośniętych powysychanymi chwastami - było w miarę pusto o tej późnej, wieczornej porze - tylko silni i śmiali osobnicy, bądź też ci prowadzący nocny tryb życia i do niego w pełni przyzwyczajeni, wychylają się ze swych kryjówek w okolicach północy - tak wewnątrz bar tętnił życiem i luźną, beztroską zabawą. Klienci siedzieli przy stolikach lub blacie kontuaru, popijając swoje ulubione, alkoholowe trucizny i rozmawiając - chicho albo normalnie, albo przeciwnie: głośno i z rubasznym śmiechem - z usadowionymi obok nich towarzyszami bądź kompletnie nieznanymi im wcześniej jednostkami. Jeszcze inni goście tegoż zacnego przybytku oddawali się kalekiej grze w bilarda - brakowało tam białej kuli, dwa kijki były lekko wykrzywione, dlatego też zasady zmieniono i przystosowano do tych przykrych defektów - do czego szare spojrzenie Anielicy zaraz powędrowało i na tym na dłuższą chwilę się zatrzymało. Szczególną jej uwagę przykuła pewna wysoka, ciemnoskóra dziewoja, która zdawała się trafiać obranymi bilami we właściwe dziury z niezwykłą łatwością - wprawą i nonszalancją, można by nawet rzec - co sprawiało, że momenty momenty, w których jej się nie udawało wyglądały dla wprawionego, doświadczonego oka Kai dziwnie oraz niewłaściwie - jakby zaprawiono je nutką sztuczności, fałszu i złudnego, szyderczego teatru.

A jeżeli mowa już o niewieście tej wypatrzonej przez Anielicę i obdarzonej niemalże nadprzyrodzoną celnością, to w pewnej chwili wykonała ona swój ostateczny, końcowy ruch i oddaliła się od bilardowego zakątka. Kai odprowadziła ją wzrokiem, po czym omiotła nim szepczącą przy jednym z niedalekich jej stolików, poubieraną w obdarte i do tego przeraźliwie kolorowe, rażące stroje grupkę. Dojrzawszy jednak w ręce jednego z nich ulotkę desperackiego kasyna, hufnęła tylko delikatnie pod nosem i sięgnęła po swoją na wpół już wypitą wodę. Nim zacisnęła smukłe, piękne paluszki na powierzchni nieco mętnej, acz i tak zadziwiająco czystej szklanki, Kai usłyszała pośród gwaru i neutralnego harmidru kroki kierujące się w jej stronę - te ostatnie, stawiane wtedy, kiedy podchodząca do niej kobieta wymijała sąsiadujące stanowisko i już, już zatrzymywała się przed jej krzesełkiem. Niezmącona i niewybita ze swojej czynności chwyciła za naczynko wypełnione preferowanym przez nią, bezalkoholowym napojem i upiła z niego zdrowy, pełny łyk, wysłuchując w perfekcyjnym spokoju słów wypowiedzianych przez obcą jej osóbkę. Odstawiła szklankę na blat, po czym objęła prawą ręką złotą rękojeść stojącego obok jej siedziska i opartego o jej udo artefaktu - wiernego towarzysza jej i przyjaciela.

- Nazywam go Paryzolem i owszem, jest naprawdę uroczy - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, wolną dłonią, lewą, ściągając z głowy kaptur swojej czerwonej, poszarpanej na końcówkach peleryny - niemiło i nieładnie byłoby z jej strony rozmawiać z nim dalej przysłaniającym jej śliczną twarzyczkę. Posunięcie to sprawiło również, że szare tęczówki Anielicy podrasowane zostały tutejszym oświetleniem, które to nadało im czysto srebrzystej, szlachetnej barwy. - Bywam tu bardzo rzadko, więc niedziwne, że nigdy wcześniej się nie spotkałyśmy - ciągnęła bez zająknięcia, nie przejmując się zbytnio niesfornymi, brązowymi kosmykami opadającymi na prawe jej oczko i chowającymi je przed wzrokiem rozmówczyni. - Świetnie szło Ci przy bilardzie. Nie miałabyś ochoty na jeszcze jedną rundkę? - zadała wtem własne pytanie, opierając się odrobinę bardziej na swoim stalowym parasolu - niemal na nim leżąc, ktoś mógłby wytknąć - i nie odrywając cierpliwego spojrzenia od sylwetki nieznajomej niewiasty. Przyjęta przez nią postawa śmiało mogła sprawiać wrażenie luzackiej i zakrapianej pewnością siebie, natomiast srebrne ślepia przyglądały się uważnie, badawczo, oceniająco wręcz Pani Android podczas oczekiwania na jej decyzję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.17 0:34  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Kiedy Luna rozpoczęła już rozmowę oparła się nonszalancko o blat baru. Biła z niej aura jakby była właścicielką owego miejsca. Upiła kolejny łyk i przypatrywała się nieznajomej jak tak ściąga kaptur. Kiedy światło dosięgnęło jej oczu ujrzała srebrny kolor oczu rozmówczyni. Patrząc na jej towarzysza dało się tu zauważyć pewne zamiłowanie do koloru srebrnego. No cóż co kto lubi w dzisiejszych czasach. Nieznajoma piła wodę, co było jak dla Luny niecodziennym wyborem, szczególnie w jedynym barze w Desperacji. Ale przynajmniej po pobieżnej ocenie dało się zauważyć, że Kaijin nie stanowi natychmiastowego zagrożenia, co sprawiło, że Luna nieco się rozluźniła, a jej prawe oko skupiło się na wypatrywaniu jakichkolwiek zagrożeń z dalszej odległości, mimo, że nie zmieniło swojej pozycji wizualnie, Kaijin wciąż widziała jakby cała uwagi pani Android była skupiona na niej.
-Paryzol. Interesujące imię. Pijesz wodę. Niecodzienny wybór. Sądząc po stanie tej szklanki, lepiej pić coś co zabija bakterie. O ile oczywiście te Ci szkodą zauważyła po czym skierowała spojrzenie ponownie na stół bilardowy i skinęła głową.
-Nigdy nie odmawiam partyjki bilarda zauważyła. Była pewna, że wygra. Z drugiej strony życie nauczyło ją, że niedocenianie nawet niepozornego przeciwnika może się, źle skończyć. Dlatego była jeszcze przy życiu. Skinęła na Kai głową po czym ruszyła w ponownie w stronę bilarda, korzystając ze swojej większej siły by przecisnąć się w miarę szybko. Kiedy dotarła do stołu chwyciła z jeden kij, drugi wyrwała jakiemuś mężczyźnie, który miał zamiar rozpocząć grę i posłała mu spojrzenie godne Dobermana, wobec czego jegomość dosyć szybko i bez słowa się oddalił. Podała wtedy drugi kij Kaijin, kiedy ta już dotarła na miejsce i ustawiła kule na środku stołu.
-Ty pierwsza powiedziała Jade chcąc zobaczyć jaki będzie pierwszy strzał nieznajomej. Sama popijała trunek ze szklanki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.17 18:55  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Stali bywalcy - a przynajmniej znaczna, spora ich część - tego typu przybytków mają do siebie to, iż w pewnej chwili poczynają zachowywać się i czuć tak, jak gdyby budynki te wspaniałe oraz przynoszące ukojenie ducha - specyficznymi metodami zabarwianymi alkoholem i świetną zabawą - należały do nich. Ociekający pewnością i tą posesywną postawą przechadzają się pośród innych gości, narzucając im z marszu i buta własne zasady oraz reguły dotyczące przebywania w ich lokalu. Prawdziwi, należyci właściciele mało kiedy sprzeciwiają się takim manierom i nastawieniu, ponieważ nie dość, że nie chcą tracić wieloletnich, wiernych klientów, to jeszcze osóbki takowe utrzymują w ten pokręcony, wywyższający się sposób porządek, ład i spokój - nikt, przecież, nie ma prawa urządzać burd i bójek, i rozwałki w ich barach, czyż nie? Więc tak, szefowie nie mają nic przeciwko takim personom, jeżeli te nie czynią niczego na ich bądź ich przybytku szkodę. A któż chciałby krzywdzić jedną z nielicznych na Desperacji - i chyba jedyną w całej tej okolicy - knajpkę, gdzie można się orzeźwiająco wyluzować i bosko zrelaksować w tej ich szarej, naszpikowanej niebezpieczeństwami i śmierciami egzystencji? No właśnie, heh.

- Alkohol do mnie nie przemawia - odparła na przytyk odnośnie pitej przez nią wody, którą to skończyła w następnym momencie jednym, dorodnym haustem.
- Chodźmy więc! - rzuciła, odstawiając pustą, biedną szklankę na okrągły blat obdrapanego stolika i podnosząc się zgrabnie, zwinnie ze swojego brutalnie prostego, drewnianego siedziska. Artefakt swój ukochany i groźny podniosła zręcznym, wyćwiczonym ruchem i zawiesiła go na jego należytym miejscu, czyli na plecach. Inne Anioły szczycą się swymi pierzastymi, zachwycającymi Śmiertelników skrzydłami, ona natomiast - jako że swych niebiańskich atutów pozbawiona została wieki odległe temu - paraduje po świecie - cóż, Desperacji i Edenie - z Paryzolem, którego złota rękojeść wystawała dumnie ponad jej prawym ramieniem.
- Jakież to młodziki są niecierpliwe - skomentowała z delikatnym uśmiechem, idąc miarowym, równym krokiem za swoją towarzyszką bilardową i przyglądając się temu, jak ta podbija dla nich heroicznie stół oraz dzielnie zdobywa dwa w miarę sprawne kije. Odebrała jeden z nich z rąk nieznajomej - dalej nie znała jej imienia, hm - i poczekała niezmącenie, aż ta ustawi kule w odpowiednim ułożeniu.
- Po jednym strzale? - zapytała luźno, kręcąc nowym nabytkiem niczym batonem i przyglądając się różnokolorowym bilom - jedna, samotna i ta, w którą mieli uderzać nie była biała, tylko poharatanie i podrapanie żółta (jakby ktoś chciał zedrzeć z niej farbę). Zaproponowała takie rozwiązanie, gdyż szczerze wątpiła, aby któraś z nich nie trafiła chociażby jedną 'piłeczką' do przeznaczonych dla nich norek, co oznaczałoby jednostronną, jednoosobową rozgrywkę do samiutkiego końca.
- To zaczynam! - Pochyliła się nad stołem, przyjęła odpowiednią pozę i rozpoczęła ich grę, wbijając umiejętnie, niemalże fachowo dwie kule do dwóch osobnych dziur. Była naprawdę zainteresowana tym, jak wielka jest determinacja i chęć rywalizacji jej aktualnej przeciwniczki oraz czy ta posunie się ponownie do celowego przegrania którejś z jej rund - chociaż w to ostatnie wątpiła ze względu na złożoną sugestię, która miała nie tylko dać każdej z nich potencjalnie równą ilość rund, ale i zapobiec umyślnemu sabotowaniu własnej gry.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.17 19:52  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Co prawda to prawda, Luna była jedną z tych, którzy nieformalnie utrzymywali tu porządek. Nie lubiła, kiedy ktoś zakłócał spokój w miejscu jej relaksu, ba nawet drugim domu. W końcu był tu alkohol, namiastka bilarda a i telewizor czasem działał. Czego chcieć więcej? No i poza tym Luna nie miała zbyt oporów aby porządnie obić, skopać, czy połamać potencjalnych awanturników. Szefostwo faktycznie powinno być wdzięczne, za takie darmowe usługi na rzecz ich lokalu. Czasem może i zbije jakieś szklanki, kiedy tego czy innego gościa wrzuca na blat i ciska nim po całej jego długości jeżeli się za bardzo stawia, nigdy jednak nie słyszała żadnych pretensji. A wracając do obecnej sytuacji to trzeba przyznać, że pomimo tego, że nie gustuje w alkoholu, co było dla Luny rzeczą dziwną, to jej entuzjazm do tak prostych czynności jak gra w bilarda jest uroczo zaraźliwy.
-Tak po jednym strzale wydaje się w porządku. Zazwyczaj przedstawiam się po dwóch kolejkach, ale skoro nie pijesz....jestem Luna. powiedziała podchodząc do ściany i opierając się o nią, jednocześnie przyglądając się jak jej rozmówczyni zaczyna grę. I trzeba przyznać, że robi to zadziwiająco dobrze. Przynajmniej nie bawi się z nią w podchody. Wobec czego Luna również nie zamierzała. Kiedy przyszła jej kolej spojrzała tylko by od razu wiedzieć jaki jest najlepszy kąt do strzału nawet tym niezbyt prostym kijem, tak by sukces był gwarantowany. Sama bez zbytniego przykładania wbiła dwie kule do dwóch różnych dziur w efekciarski nawet sposób bowiem wcześniej pozwoliła im odbić się kila razy po długości stołu. Chęć rywalizacji u Luna zawsze była duża.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.17 22:26  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Któż nie cieszyłby się z darmowych rzeczy i ich calutkim serduszkiem nie pożądał? Któż nie chciałby posiadać w swych progach nieoficjalnych pracowników, którym nie musi nawet złamanego grosika płacić za ich ciężką, oddaną lokalowi robotę? Ba, wydają oni jeszcze swoje jakże cenne, nazbierane pieniążki na trunki stojące wielokolorowymi butelkami na lekko zakurzonych, nieco obdartych półkach piętrzących się za niemal zawsze obleganym barem - właściciel takiegoż przybytku profitował, toteż, podwójnie na swoich dzielnych, uczynnych gościach szczycących się kartą stałego klienta. Któż by w takiej sytuacji narzekał i marudził na parę przypadkowo zbitych, roztrzaskanych brutalnie szklaneczek - co i tak nie zdarzało się aż tak często, jak ktoś mógłby myśleć i sądzić - które i tak najlepsze lata swej świetności miały już dawno za sobą? No. Zostawiając tę kwestię porządnie rozwałkowaną i przemieloną za zamkniętymi drzwiami, jako że przydałoby się skupić na sytuacji obecnie rozgrywającej się przy bilardowym stole.

Pierwsza seria rozgrywki obu kobietom poszła bardzo dobrze, ponieważ każdej z nich udało się wbić po dwie bile do dwóch różnych łuz, co przecież wcale - wbrew pozorom - nie jest takie proste. Na domiar wszystkiego Pani Android wykazała się iście bajeranckimi technikami i artystycznymi sztuczkami - jej para kulek przeleciała efekciarsko kilka razy po długości stołu, omijając przy tym wszystkie inne ich siostry i wreszcie wpadając do wybranych przez młodszą niewiastę dziur. W konsekwencji z czternastu - powinno być piętnaście, lecz jedna z nich zwerbowana została na stanowisko straconej, zgubionej białej - bil pozostało dwanaście, na których nie sposób było dojrzeć przypisanych do każdej z nich, personalnych numerków - farby na nich były już tak obdrapane i tak często odnawiane, że cudem było to, jeśli 'piłeczka' jakaś miała na sobie jedną, pojedynczą barwę.
- Luna, bardzo ładne imię - skomentowała, obracając ponownie dzierżonym kijem i podchodząc do stołu w celu rozpoczęcia rundy drugiej. - La Luna del Cacciatore - dodała z rozbawioną nutą, przypominając sobie o sprzedkataklizmowym wierszu, którego treści niestety nie umiała już z pamięci przywołać - słyszała go, w końcu, tylko jeden raz. - Kaijin - przedstawiła się z tym swoim delikatnym uśmiechem, aby następnie wbić dwie bile do tej samej łuzy. Aby to uczynić musiała pokombinować tak, ażeby to jedna z kul przebyła w tym samym czasie dłuższą drogę od drugiej - Anielica osiągnęła to poprzez posłanie jej pod kątem tak, że odbiła się po zielonkawej powierzchni piękną 'zetką', podczas gdy towarzyszka jej poleciała po ślicznej, niezmąconej linii prostej. Wszystko to zdobyte samotnym, celnym, precyzyjnym i doskonale wymierzonym uderzeniem. W tym momencie stojący dookoła nich, popijający ze swych szklanek wypełnionych alkoholem ludzie zaczęli zwracać powolutku uwagę na te zacięte, rywalizujące ze sobą panienki grające w bilarda, na co Kai uśmiechnęła się nieco - zmiana ta była prawie że niezauważalna - szerzej i odstąpiła od stołu, coby dać Lunie pełny do niego, niezakłócony dostęp.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.17 1:28  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Luna pokiwała głową widząc pewne siebie zachowanie nieznajomej przy bilardowym stole. To było ciekawe mieć co najmniej równorzędną przeciwniczkę, która najwyraźniej nie miała zbyt dużego problemu z grą na dobrym poziomie. To było nawet odświeżające. A te kilka efekciarskich tricków? Z jakiegoś powodu Luna przypuszczała, że jej towarzyszka się za to nie obrazi ani nie odejdzie od stołu.
-Kaijin. Miło mi Cię poznać. Skąd jesteś? Bo raczej nie stąd, skoro rzadko Cię tutaj widuję zapytała Luna z niekłamaną ciekawością. Obserwowała kolejne dwa doskonałe, wręcz artystyczne strzały Kaijin i była pod wrażeniem, jednak sama nie miała najmniejszej ochoty dawać za wygraną. To, że uwaga okolicznych gapiów skupiała się na nich jedynie  podgrzewała atmosferę rozgrywki w niezwykle ciekawy sposób. Kiedy podeszła do stołu, wskazała na dwie bile nieco z tyłu.
-Ta i ta wleci tam gdzie powinna powiedziała i przymierzyła się do strzałów. Za każdym razem bila którą uderzała przeskoczyła tą najbliżej niej i uderzyła w tą wymienioną przez Lunę po czym wpadała do dziurki. Skinęła głową Kaijin i odeszła pod ścianę popijając whisky.[/b]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.17 21:05  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
A i owszem, Kaijin nie obrazi się i nie zrezygnuje od tak z rozgrywki - przez myśl jej takowa opcja w ogóle nie miała prawa przejść - jeżeli Luna zastosuje kilka efekciarskich, bajeranckich trików podczas wbijania na szczęście jeszcze zdatnych do użytku bil do łuz bilardowego stołu. Nawet przyklaszcze jej mentalnie i słowem życzliwym pochwali wykonywane przez nią, przyciągające coraz to większą do ich dwójki uwagę gapiów sztuczki. Bo przecież właśnie na tym jej zależało - na ujrzeniu zdolności, determinacji oraz woli rywalizacji Pani Android, a jak miałaby ją sprawdzić i przetestować, jeśli tuż po rozpoczęciu gry przerwałaby ją z tak błahego powodu, jak urażenie się cudownymi umiejętnościami młodszej kobiety.
- Mnie również miło Cię poznać. I obecnie mieszkam w Edenie - odpowiedziała lekko, beztrosko niemal na zadane pytanie, nie odrywając srebrzystego, wypełnionego iskierką zainteresowania wzroku od poczynań Luny i przyjmowanej przez nią postawy. - Piękny strzał - rzuciła z tym swoim niezmiennym, stałym uśmiechem, kiedy to dwie wielobarwne kule wpadły bez najmniejszych kłopotów do właściwych, przeznaczonych dla nich dziur. Paru widzów wydało z siebie niezsynchronizowane, acz niemniej pochwalne odgłosy zachwytu, przyciągając tym kolejnych ciekawskich, zwabionych rosnącym wokół stołu bilardowego tłumem oraz wyrażanym pośród niego podziwem ludzi.
- Może mały zakład, hm? - odezwała się wtem Anielica, okrążając zgrabnie, miękko stół bilardowy niczym jakiś pradawny, niebezpieczny drapieżnik. Wyciągnęła z przyczepionej do pasa kabury pojedynczy banknot o wartości jednej tutejszej kolejki alkoholu i położyła go w rogu wspomnianego obiektu, obracając przy tym z wprawą trzymanym kijem tak, że poniektóre osoby cofnąć musiały się o kilka drobnych, nerwowych kroczków. - Kto wbije najwięcej bil jednym uderzeniem. Co Ty na to? - ciągnęła, zatrzymując się przy wschodniej, krótkiej ściance stołu i przyjmując odpowiednią pozę. Nie wykonała jednak jeszcze swojego ruchu, jako że wpierw chciała poznać stanowisko Luny w zaproponowanym zakładzie - zgodzi się? Czy też nie? Kaijin zerknęła na nią kątem oka, prawie natychmiast wracając wzrokiem do ośmiu - dziewięciu z ich nie-białą, lecz ona nie liczyła się do punktów, więc można ją spokojnie w tej sytuacji pominąć - pozostałych na zielonkawym, obdartym blacie kul, spośród których miała szansę wbić pięć za pomocą pojedynczego, celnego ciosu.

Użyjemy tego tematu. Rzucę kostką dla ilości wbitych bil:
1-20 dla jednej
21-40 dla dwóch
41-60 dla trzech
61-80 dla czterech
81-100 dla pięciu
Tak chyba będzie najbardziej sprawiedliwie (i 'najbekowiej'), ne? c:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.17 0:59  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Determinacji jak i woli rywalizacji nie trzeba było jakoś głęboko szukać. W pewnych kwestiach wręcz one się z niej wylewały. I to nie jest tak, że Luna przeceniała własne możliwości. Wiedziała jakie są jej mocne i słabe strony. Nie była na przykład typem naukowca, nie znała się na biologii i roślinach, więc jeżeli jakakolwiek rywalizacja dotyczyłaby tych kwestii to zapewne siedziałaby cicho. Bilard jednak był jedną z jej rozrywek, na której spędzała mnóstwo czasu, do tego powiedzmy sobie szczerze, duży problemów z celnością nie miała.
-Eden? Interesujące. Nigdy tam nie byłam. Z chęcią posłuchałabym nieco edeńskich historii stwierdziła, a może zapytała z niekłamaną ciekawością. Naprawdę ciekawe było również to, że uśmiech niemalże nie schodzi z twarzy Kai i nie jest to uśmiech ironiczny bądź szczerzenie się jak psychopata. Po prostu miły uśmiech. Czy to możliwe, by ktoś się po prostu tak sam z siebie uśmiechał? Na kolejne słowa oczy, a raczej ludzkie oko niewątpliwie rozbłysło.
-Zakład. Jak najbardziej. Gra jest wtedy zawsze bardziej stymulująca powiedziała i położyła w tym samym rogu równowartość dwóch kolejek.
-Podbij stawkę jeśli chcesz wziąć udział powiedziała i sama nachyliła się nad stołem i oddała strzał. Jak się okazało całkiem udany, 4 bile wbite za jednym strzałem. (rzut 67) Czy Kai da radę ją pobić?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.17 21:46  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Różne ludzie mieli hobby oraz zainteresowania - jedni nałogowo pochłaniali książki wszelakie, inni zalewali swoje dnie litrami otumaniającego alkoholu, jeszcze inni uprawiali niebezpieczne, groźne dla zdrowia oraz życia sporty ekstremalne. Tak zwanych 'zabijaczy czasu' jest naprawdę od groma i każdy spokojnie wybrać może to, co najbardziej go kręci i pociąga - no chyba, że ograniczają go fundusze, miejsce bądź inne czynniki, wtedy musi nieco bardziej napocić się w celu zaspokojenia swoich pragnień. Luna, jak dało się łatwo zauważyć po jej umiejętnościach oraz wprawie we władaniu kijem, naprawdę wiele czasu spędza przy stole bilardowym, hartując swoje techniki, zdolności i ogrywając - z umiarem i czasem umyślnymi potknięciami - dzielnych, upartych przeciwników.
- Eden ma naprawdę piękne ogrody i olśniewające miasto - nakarmiła odrobineczkę ciekawość towarzyszki rozgrywki, zaraz dodając: - Zawsze możesz się tam przejść i je zwiedzić. - Bo w końcu czyż Anioły nie zapewniały azylu oraz wsparcia potrzebującym? Czyż nie wpuszczały na swe tereny chętnych, niezagrażających niewinnym i posiadających dobre zamiary jednostek? Czyż nie cechowała je cnota, gościnność i wręcz chorobliwe łaknienie pomagania innym? A i owszem, dlatego warto chociażby raz zawędrować w progi Edenu i rozejrzeć się po tamtejszej rajskiej, niebywałej, niemalże niebiańskiej okolicy, z której niektórzy aż nie chcieli już wracać na ponure, szare, najeżone pułapkami i potworami tereny Desperacji.

Nierzadko zdarzało się, że ktoś naburmuszał się lub krzywił wtedy, kiedy Kai proponowała wszelkiego rodzaju zakłady - może przez to, że większość tych, z którymi się zadaje to skrzydlate, często przesadnie moralne Anioły? Hm - dlatego ten brak zawahania i praktycznie natychmiastowe podjęcie wyzwania przez Lunę było pozytywnym, świetnym wydarzeniem. Jej następna czynność, jednakże, wyrwała z gardła srebrnookiej dźwięczny, łagodny i zabarwiony nutką niedowierzania śmiech. Pani Android, bowiem, nie tylko rzuciła się na łeb i szyję w ten hazardowy układ, ale i od razu, z marszu wykonała swój efektowny, wbijający cztery bile do łuz ruch. Kai, która pochylała się w odpowiedniej pozie i oczekiwaniu na decyzję Luny nie miała nawet szansy na rozpoczęcie tegoż zasugerowanego zakładu, ponieważ wyprzedzona została przez swoją zacną, zdeterminowaną wielce oponentkę.
- Młodzi są doprawdy niecierpliwi - rzuciła z rozbawieniem, skończywszy chichotać i lekko, zgrabnie się prostując ze swojego nachylenia się - podczas tego delikatnego śmiechu aż oparła się o kant stołu, a żeby to uczynić niewiele potrzebowała, jako że i tak niemal na nim leżała przez przyjętą, gotową do strzału pozycję. W następnej chwili wydobyła wbite przez Lunę, wielobarwne kule i ułożyła je dokładnie, idealnie tak, jak były przed jej pięknym, godnym oklasków zagraniem. - Cztery, tak? Zobaczmy... - Ułożyła się ponownie do swojej zagrywki, po czym uderzyła i... jedna, dwie, trzy... cztery - wynik: 63 - kule wtoczyły się płynnie, śpiewająco wręcz do dziur, do których to Kai zamierzała, planowała je wstrzelić. Tylko piąta minęła się z celem, odbijając z niesłyszalnym stukotem od ścianki tuż obok łuzy i przetaczając prawie że na środek zielonkawego blatu. - Też cztery! Chyba mamy remis - powiedziała z uśmiechem, prostując się i przenosząc srebrzyste, rozbawione całą sytuacją spojrzenie na Lunę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.17 1:35  •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
Tak Luna zdecydowaną większość swojego czasu spędzała właśnie tutaj, w tym barze. A ponieważ telewizor rzadko kiedy działał, oprócz picia, bilard był tutaj główną rozrywką. Luna również dosyć często zakładała się o wygraną, czasem o całkiem spore sumy. oczywiście nie wygrywając zawsze, narzucając sobie ograniczenia by nie zniechęcić innych. Ale zarobiła w ten sposób całkiem sporo.
-Ogrody mówisz? Musi być całkiem ładnie. Być może kiedyś odwiedzę Eden zauważyła, może nawet nieco rozmarzonym tonem. Niektóre ogrody wszak potrafiły być naprawdę piękne nawet dla Androida takiego jak Luna. I cóż prawdą było, że Android nie należał do najcierpliwszych i nie dała Kaijin wiele czasu na odpowiedź czy reakcję, tylko przystąpiła do realizacji zakładu. Po swojej kolejce podeszła znów pod ścianę i wzięła kolejny łyk alkoholu przyglądając się poczynaniom wprawionej w grę oponentki. Przyglądała się jej jak ta przymierza się do strzału. Analizowała każda sekundę zarówno przed jak i po uderzeniu. Już od początku, po swoich szybkich obliczeniach, wiedziała, ze to będzie dobry strzał i tak właśnie było. Również biła cztery bile. Luna przekrzywiła głowę na bok.
-Również cztery. Moje gratulacje. Rzadko kiedy ktoś idzie ze mną łeb w łeb. Podbijamy zakład o kolejną stawkę i przechodzimy do rundy drugiej czy się wycofujesz? rzuciła w stronę Kaijin tonem, który wskazywał na rzucenie jej wyzwania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 39 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 39 z 52 Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40 ... 45 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach