Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 38 z 52 Previous  1 ... 20 ... 37, 38, 39 ... 45 ... 52  Next

Go down

Pisanie 28.03.17 20:09  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
Barman wyraźnie nie wyglądał na zadowolonego obecnością Okinawy, szczególnie po tym, jak upuścił butelkę. Mruknął coś pod nosem, stawiając na blacie drugą flachę whiskey. Najprawdopodobniej nie dowierzał, jak jeden człowiek może jeszcze nie być pijany. No ale to wszystko wina metabolizmu, srania czy innego gówna.
Okinawa warknął, parsknął i mruknął coś cicho pod nosem na słowa jego tymczasowego towarzystwa. Towarzystwo kobiece? Czyżby smok nie przyuważył jakiejś cieszącej oka zdobyczy, przez co teraz szansę tę wykorzystał ten ujebany krwią kretyn? Aż z ciekawości obrócił głowę delikatnie przez ramię, spoglądając lekceważącym wzrokiem na poczynania mężczyzny. Faktycznie, znajdowały się tam dwie panny. Dotarło do niego, że jego kamrat ma w tym momencie zapewne wiele perwersyjnych myśli. Cóż, może i były ładne, ale Oki nie miał siły na żadne podboje. Niech facet robi swoje, zasrany perwers, zobaczy, co z tego wyjdzie. Smok wytężył słuch, zwracając się ponownie ku flaszce alkoholu. Tak, w dzisiejszym dniu zdecydowanie najlepszą towarzyszką była pełna butelka trunku, nawet smakująca jak szczyny pierwszego lepszego bezdomnego (proszę, nie każcie mi tłumaczyć, skąd on zna smak szczyn). Wpatrywał się w szyjkę jakby znalazł tam diament wart niesłychanie dużą sumę, jednocześnie czekając na pierwsze słowa, jakie padną z ust jego kompana. Po chwili, gdy je usłyszał, westchnął i skwitował jego podejście trzema prostymi słowami.
No ja pierdolę.
Takiego czegoś to on nie słyszał od paru lat. Kto mówi coś takiego, próbując poderwać nieznajome panny? Bitch, please. To jest jeden z najbardziej spotykanych tekstów, jakie kobieta może usłyszeć od nieznajomego mężczyzny. Żałosne, nie stać go na nic więcej? Zerknął przez ramię, widząc, jak facet odstawia swój mieczyk na stół. On chce je poderwać czy zrobić pokaz troglodyckiej siły? Okinawa parsknął cicho, ledwo powstrzymując się od zrobienia ogromnego wyszczerzu i zaśmiania się. Miał ochotę wstać i przeprosić za niego te panny, ale przykleił się do stołku i znów odwrócił w stronę whiskey. Ta szczupła, kształtna flacha bynajmniej nie mogła się równać z kobiecym ciałem. Okinawa zapewne wstałby i poszedł na podbój razem ze swoim towarzyszem, ale nie miał ochoty poniżyć się wraz z nim. No i na razie miał niskie morale.
O dziwo, jedna z kobiet przyjęła propozycję Yoshiego. Cóż, Oki był prawie pewien, że tylko się z nim bawi. Z zasady to się robi w barach. Dziewczyny napiją się za darmo, zagrają w bilarda, a potem zostawią go na lodzie. To byłby piękny widok, o tak. Zdecydowanie.
Ale teraz to nastąpił szczyt żałości. Jego kamrat, były towarzysz do picia, wygłosił chyba najdłuższy monolog jaki Okinawa słyszał w życiu. Nawet on tyle nie paplał, Jezus Maria. Co za cymbał, zaraz wyjdzie na natręta. Wyglądało na to, że będzie trzeba ratować mu skórę. Znów zerknął przez ramię - dziewczę z porożem (swoją drogą całkiem cudacznym, a na swój sposób ładnym) wyraźnie pałało niechęcią do Yoshiego. Haha. Zaraz wypadnie z gry.
Smok wziął głęboki łyk, chwycił flaszkę i wstał z małym zgrzytem z krzesła. Następnie ruszył w stronę Yoshiego i pań.
- Oi! - mruknął, klepiąc kolegę w ramię i zaciskając na nim ledwo zauważalnie dłoń. Taki odruch. - Nie miel tyle ozorem, bo ci odpadnie - skwitował krótko, wykonując szybkie skinięcia głową w stronę każdej z dziewczyn.
- Jestem Okinawa, dla znajomych Oki. Chcecie zagrać? I tak nie ma tu nic lepszego do roboty. - mężczyzna z jednej strony był zaciekawiony kobietami, a z drugiej naprawdę nie miał co robić. Szczerze mówiąc, wyjątkowo jakoś niespecjalnie zależało mu na znalezieniu partnerki na noc. Wolał znaleźć sobie towarzyszy do gry, pogadać, pośmiać się... Ale żadną z tych opcji by nie pogardził.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.17 23:12  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
Rattus słuchała uważnie ględzenia mężczyzny (Yoshiego, jak się okazało), zastanawiając się o co do cholery temu facetowi chodzi. Łaził w tę i z z powrotem gadając od rzeczy, więc Ratt tylko wzięła od niego szklankę i szybko zajęła się opróżnianiem jej, by uniknąć rozmowy. To jest, dopóki ich nowy towarzysz nie wywołał jej osobiście prosząc o imię i wspominając o domniemanym lęku dziewczyny przed jego bronią. Dobre sobie. Tak jakby cokolwiek w nim czy jego broni miało ją przerażać. Powodować nieufność owszem, odrzucać, może, ale wystraszyć? Dobre.
Słuchała dalej gadania tego faceta a gdy ten wspomniał o potencjalnym spotkaniu ich w ciemnym zaułku, parsknęła, dziękując w duchu za to, że wyglądało to na zwykłe zakrztuszenie alkoholem.
Gdyby wywróciła teraz oczami, zapewne by jej wypadły. No chryste.
Powstrzymała się od tego jawnie prześmiewczego gestu. Może i Yoshi starał się rozluźnić jakoś atmosferę, ale ona zamiast odrzucenia czuła teraz zwyczajne zażenowanie wymieszane z zakłopotaniem.
W którymś momencie po prostu dotarło do niej, że ten próbuje je, nieudolnie swoją drogą, poderwać, przez co znów musiała powstrzymywać się od śmiechu. Rzuciła jedynie nieco skonsternowane spojrzenie w stronę Margo, która w odróżnieniu od niej zdawała się świetnie bawić, co tylko zachęciło dziewczynę do skorzystania z sytuacji, w jakiej się znalazły.

Rattus aż uśmiechnęła się pod nosem. Skoro już tu była, to mogła się przecież odrobinkę, tylko troszkę, zabawić. No bo w końcu nie zdarzało jej się wychodzić zbyt często, a jeśli już, to nie trafiało jej się z reguły żadne towarzystwo, już nie mówiąc o tak różnorodnym.
Zupełnie automatycznie odstawiła szklankę na najbliżej stojący stolik i ruszyła w kierunku Yoshiego uśmiechając się niewinnie. Gdy znalazła się wystarczająco blisko, z premedytacją gapiąc się nowego towarzyszowi zwinnie pozbawiła go palonego papierosa, a raczej tego co z niego zostało. Z wciąż obecnym niewinnym uśmieszkiem zaciągnęła się i wypuściła po chwili dym przymykając lekko oczy i ciesząc się z pierwszego od lat papierosa, których zdobycie w jej obecnej sytuacji graniczyło przecież z cudem.
- Rattus - odparła, gdy w końcu znów spojrzała na ich nowego towarzysza. - I wcale się ciebie nie boję, nie masz się czym martwić. Nabyta ostrożność- oznajmiła, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. - Szczerze mówiąc średnio załapałam co właściwie przed chwilą zrobiłeś, więc chyba odpuszczę sobie i popatrzę jak ci idzie nauczanie, skoro taki z ciebie profesjonalista
Pojawienie się drugiego mężczyzny było dla niej jak wybawienie. Co prawda jeszcze przed chwilą zupełnie nie miała ochoty spędzać czasu ani z jednym, ani z drugim, ale mając przed sobą perspektywę słuchania Yoshiego przez cały czas każda inna możliwość była zbawienna. Tym bardziej, że odróżnieniu od swojego towarzysza Okinawa brzmiał, jakby miał nieco więcej rozumu w głowie. Kiwnęła głową w jego kierunku.
- Tak jak mówiłam, grać za nic nie potrafię, ale chętnie poobserwuję, przynajmniej na razie.
Coraz bardziej się rozkręcała, w duchu dziękując samej sobie sprzed paru godzin że jednak postanowiła wyjść do ludzi ten jeden raz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.17 20:17  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar

- Margo.- Odparła tylko, zupełnie jak gdyby jej imieniem ktoś miał być w okolicy zainteresowany. Oparta wygodnie o stół bilardowy nie przejmowała się zbytnio przechwałkami rudowłosego.
- Czerwony król powiadasz? No popatrz, a mnie ludzie czasami nazywają Prorokiem. To dopiero zabawne.- Rzuciła swój tytuł tak uroczym, rozbawionym tonem, że nie mógł zostać wzięty na serio. Nie odrywała jednak przezornie od Yoishi’egp wzroku, aż do momentu, aż dotarł on ze swoim monologiem do sprawy związanej z zaułkiem. Echotale zaśmiała się perliście, sprawiając przy tym, że tak głęboko zadufana w sobie istota jak Yoshi z łatwością mogła uznać, że ów ciemnowłosa panna śmieje się z jego dowcipu, a tymczasem…
No cóż. Echotale doskonale wiedziała, że biedakowi nawet katana by nie pomogła, gdyby niechcący natknął się na towarzyszące jej wszędzie stadko inkwizytorów. Ale hej! Tu ich nie było prawda?
- Kobiety bywają niebezpieczniejsze niż się to może wydawać Yo-o-shi. Ale są również o wiele bardziej litościwe niż mężczyźni.- Przeciągnęła jego imię, biorąc szklankę z alkoholem i opierając się wygodnie o stół.
W tym samym momencie podszedł do nich drugi mężczyzna, najwyraźniej równie co panny rozbawiony, choć może bardziej zażenowany metodą podrywu swojego kolegi. Tudzież znajomego. Echotale wciąż było jeszcze ciężko rozeznać się w relacji obu panów.
- O, o, o. I ty dobrze prawisz.- Stwierdziła w ramach odpowiedzi na zaproponowaną grę, unosząc do ust naczynie i opróżniając je powolutku. Musiała się stąd wydostać przed północą. Jak kopciuszek z tej śmiesznej bajki, którą czytuje się dzieciom.
Dłuższa nieobecność proroka by… No doprowadziłaby do mało przyjemnej sytuacji. Spojrzała na zbity zegar wiszący nad ladą
- Chętnie zagram. Ale równie chętnie przyjrzę się profesjonaliście przy stole.- Obróciła się o 180 stopni, tym razem opierając o ramę jedynie przedramiona. W lewej, wciąż okrytej rękawiczką dłoni trzymała szklankę, jak gdyby obawiała się ją jeszcze odstawić.
Desperacja czy nie, kultura barowa na całym świecie pozostawała taka sama i Okinawa najwyraźniej doskonale sobie zdawał sprawę z faktu, że ich Romeo skończy dziś bez spełnienia swoich męskich zachcianek, ale cóż. Póki jeszcze wieczór młody, póty można się bawić.
- Nie sądzę, żeby zasady były nam potrzebne. One z reguły więcej rzeczy psują… Poza tym chyba żadna z nas nie zostanie światowej sławy graczem w bilard, więc myślę, że możemy sobie je odpuścić.- Założyła wpadające jej wciąż włosy za ucho, przeklinając ucieczkę w pośpiechu bez swojego wianka czy wstążki.
Wzięła kij wymierzając na pozór nad wyraz precyzyjnie. Bila potoczyła się po stole, uderzając w tą w którą uderzyć powinna. Poturlała się radośnie, turl turl, wpadając do dziury.
- O. Chyba mi się udało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.17 19:26  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
Nagle w łbie Yoshiego rozległ się szept wypowiadanych przez Czerwonego Króla słów, rozrzucony piaskiem echa mieniącego się pod blaskiem unoszącego się nad głowami wszystkich migoczącego słońca, chcący dać mu do zrozumienia jasno i wyraźnie.
-Zjebałeś... -jakież to wyrafinowane i podobne do jego Alter Ego, nazywać wszystko w jak największym skrócie i jakże znacząco podkreślając znaczenie tych słów. Grymas niezadowolenia przemknął przez jego myśli, po pewnym czasie i nawet on zrozumie, że niestety nie poruszył żadnego z dwójki kobiecych serc, a jedynie własny obraz zalany i utopiony w litrach nieumiejętnego rozkochiwania.
Nagle Rat postawiła szklankę, by po tym skierować się w stronę mężczyzny, lekko zdezorientowany zaczął wyśmiewać w myślach swojego odwiecznego wręcz znajomego. Czuł, że zaraz zatka mu usta na pewien czas... Zwłaszcza kiedy ta stanęła naprawdę blisko niego, spoglądając z istnym zainteresowaniem skierowanym prosto w jego usta.
-Patrz, mówiłem, że dziś porucham bez Twojej pomocy! -ku jego zdziwieniu w jego stronę zamiast kobiecych ust pomknęła dłoń, zabierając mu zręcznym ruchem papierosa! Jakież to zdziwienie pojawiło się na jego twarzy, zatrzymując jego myślenie na kilka drobnych sekund. Mrugnął kilka razy, a z transu wyrwał go nie kto inny jak on...
-Chuja sobie najwyżej zwalisz, a nie poruchasz. Hah! -perfidny śmiech zdający się wydobywać gdzieś zza jego pleców rozległ się wyłamując go pryskającego snu.
Do jego uszu niebawem wpadły dwa pchającego jego resztki nadziei słowa, a były to jedynie czy aż imiona. Śnieżnowłosej imię rozbrzmiało niosąc miano Rattus, natomiast drugiej, o barwie iście przeciwnej obwieściło się imieniem Margo. Ale mimo tego niezbyt miał teraz mógł znaleźć słowo które skomentowało by wypowiedzi dam. Napłynęła do niego myśl by ulotnić się stąd jak najszybciej i po prostu napić się samemu.
Będąc dalej w lekkim transie nawet nie zauważył, jak zbliżył się do nich Okinawa, podkreślając aż nadto nieporadność Wymordowanego, gdyby nie fakt, że Czerwony Król dobrze się bawił doglądając tego wszystkiego, to pewnie w tym momencie ukazałby się, odcinając łeb Okiemu. Ignorując to więc całkowicie, pomyślał jedynie, że do pełnego seansu zaczyna mu brakować jedynie jakiejś przekąski.
Niepewny uśmiech rozgościł się pod nosem Szkarłatnookiego, widząc jak Margo uderza w bilę, a ta tocząc się trafia w kolejną, a ta natomiast wpada prosto do dziury.
-Kłamałaś? Czy to naturalny talent? -powiedział w jej kierunku, robiąc kilka kroków w kierunku własnej szklanki, na której już zaczynał powoli osiadać kurz, a przynajmniej tak mu się teraz wydawało, łapiąc ją w palce od razu przechylił wlewając całą jej zwartość prosto do gardła. Stawiając szklankę z stukotem, który sprawił iż szarawy obrus kurzu na moment wzbił się w powietrze. Westchnął głęboko i spojrzał na Rat.
-Mhm... Czyżbyś lubiła palić? -pytał z ciekawości i być może z powodu lekkiego podejścia jej, bo przecież miał w plecaku jeszcze kilka paczek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 1:39  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
Drzwi niebezpiecznie skrzypnęły starością, kiedy do środka prześlizgnęła się drobna postać. Właściwie nie miał żadnego konkretnego celu, aby zapuszczać się w te rejony. To nie tak, że się nudził. Bo nie nudził. Mógł znaleźć tysiące przeróżnych rzeczy i zajęć dla swojej osoby. Poczynając od zwykłych pomocy w gangu, kończąc na uciążliwych treningach albo polowaniach. Ale chciał zaczerpnąć świeżego powietrza. Chciał na moment odpocząć od gangu, od szczekających dookoła Psów, od niego. W tylnej kieszeni zabrzęczało parę ciężkich monet, które udało mu się ukraść z magazynu DOGS, dlatego też ruszył pewniejszym krokiem w stronę barmana. Znał tutejsze zasady. Waluta w postaci pieniędzy raczej nie funkcjonowała, choć z Bobem było o tyle lepiej, że mogli nimi u niego płacić, w zamian za „drobne” przysługi dla baru w razie zaskakujących sytuacji. Całkiem logiczny i obu korzystny plan.
Barman spojrzał na rudowłosego, wzrokiem zahaczając o, już nieco zabrudzoną, żółtą chustę, która była zawiązana na jego szyi, po czym kiwnął w jego stronę brodą, niemo zadając pytanie o to, czego chciał.
Kundel wsunął dłoń do kieszeni, i wyciągnął jedną monetę, kładąc ją na blacie baru i podsuwając bliżej mężczyzny.
- Woda. – powiedział cicho. Prawdę powiedziawszy nie był fanem mocniejszych trunków. Ba, pod tym względem był dziewicą. Nigdy nie pił alkoholu. Nie tylko go nie ciągnęło, ale też raczej nie miał większej okazji. Nawet za czasów, kiedy należał do gangu CATS. Jakoś wtedy Ethan dobrze pilnował,  by jego podopieczny nie miał dostępu do zdradliwego napoju bogów.
Barman skinął głowę i zgarnąwszy monetę, sięgnął po, w miarę, czystą szklankę, którą napełnił zimną wodą. Woda. To był trunek dla „bogów” w kategoriach Shiona. W miarę czysta woda, choć nie można było ukryć, że piasek wbijał się w dziąsła, kiedy ją pił. Ale to było i tak lepsze od całego tego bagna, które oferowała Desperacja. Dawne źródła były teraz albo wysuszone, albo skażone, gdzie jeden łyk oznaczał natychmiastową śmierć.
Dlatego też zadowolony zgarnął szklankę, dziękując cicho Bobowi i odnalazł wzrokiem wolny stolik, przy którym zasiadł, upijając spory łyk przyjemnie chłodzącej wody.
I zaczął nasłuchiwać.
Może udałoby mu się usłyszeć coś ciekawego. Jakaś plotka, informacja, cokolwiek.
Lubił to. Podsłuchiwać. Zbierać informacje. A że miał o wiele lepszy wzrok od przeciętnego wymordowanego… no cóż. Grzechem byłoby, gdyby tego nie wykorzystał, nieprawdaż?
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 13:43  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar


- Szczęście początkującego.- Rzuciła dopiero teraz prostując się. Powiodła wzrokiem wzdłuż boku Yoshi’ego, aczkolwiek za nim znajdowało się coś co o wiele bardziej ją zainteresowało (nie żeby upaparany krwią Desperat nie był interesujący, skądże znowu). A jednak… Zauważyła coś co sprawiło, że cała zesztywniała.

Żółta chustka. Drgnęła czując jednocześnie uderzenie strachu i ciekawości .Przezornie rozejrzała się po pomieszczeniu, chcąc wyłapać więcej psiarzy, ale… był sam?
Gang był jedną z rzeczy, których miała unikać. Profilaktycznie, dmuchając na zimne. Dzięki temu miała być bezpieczniejsza. Porwanie proroka mogłoby się odbić głośnym echem po całej Desperacji, prawda?
Echotale oparła się wygodnie o stół, obserwując jak chłopaczyna obserwuje innych.
Informator? Szpieg?
Odkaszlnęła, nagle się nad czymś zastanawiając,
- Słyszałam ostatnio ciekawe plotki. Podobno miłościwie nam panujący panowie z Miasta…- to jakże miłe określenie na S.SPEC rzuciła z wyraźną i charakterystyczną dla ludzi desperacji ironią.-... prowadzą projekt zwany “Czystką”.- Mówiła wystarczająco cicho, by wszyscy dookoła uznali to za tajemnicę rzuconą przez podpite dziewczę, a przy tym na tyle głośno by dotarło to do uszu siedzącego przy najbliższym stoliku dzieciaka.- Podobno sprowadzają do miasta bomby i ładunki, którymi wysadzą wszystkie nasze strategiczne punkty… Szpital... Czarną Melancholię...
Dodała coś jeszcze, ale zagłuszyła to uderzeniem w bilę. Ta potoczyła się łagodnie po stole, zatrzymując się przy wlocie do dziury, a Echotale potrząsnęła tylko ciemną czupryną,
- Wiesz Yoshi… Jesteś naprawdę świetnym nauczycielem. - Wymruczała układając swoje okryte rękawiczką palce na wysokości jego piersi. Zaraz potem, powolutku dłoń dziewczyny zsunęła się wzdłuż klatki piersiowej Czerwonego Króla, natrafiając wreszcie na upragnioną kieszeń z paczką papierosów. Wyciągnęła ją, przywłaszczając sobie dwie fajki i odkładając bezpiecznie paczuszkę na miejsce.
Trzymając papierosy i szklankę w jednej ręce, zgarnęła ze stolika prawie pustą butelkę alkoholu, po czym radośnie przysiadła się do chłopca z żółtą chustką.
Potoczyła w jego stronę po blacie papierosa, pozwalając by zatrzymał się dopiero przy szklance z wodą. Swojego wsunęła między wargi, przesuwając go tak, aby nie przeszkadzał.
- Słyszałam, że członkowie DOGs zawsze podróżują watahą. Co sprowadza cię tu samego?- Zapytała bez cienia złośliwości w głosie, uśmiechając się przy tym nad wyraz przyjaźnie, nawet jak na siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 8:10  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
Rattus zachichotała obserwując reakcję Yoshiego, który wyglądał jakby myślenie wyłączyło mu się tym razem całkowicie, po czym odsunęła się od natręta jeszcze trochę. Bo to, że bezczelnie ukradła mu fajkę wcale nie oznaczało, że miała ochotę dalej wchodzić z nim w jakiekolwiek interakcje, o nie. Po prostu widziała w tym okazję do zdobycia papierosa.
Niespecjalnie zwróciła uwagę na słowa dziewczyny, uśmiechając się dopiero gdy zobaczyła, jak Margo przesuwa dłonią po klatce piersiowej Yoshiego a kiedy ta natrafiła na paczkę i zwinnie pozbawiła ich nowego towarzysza dwóch papierosów, Rattus musiała aż stłumić śmiech. Może i Czerwonowłosy był irytujący i natrętny, ale najwyraźniej był też nieco przygłupi. Albo naiwny. No, i miał papierosy.
Co do plotki rzuconej przez Margo, wolała się nie interesować ani, broń boże, nie ingerować. Trzymała się swojej tradycyjnej taktyki trzymania się na uboczu i obserwowania przebiegu wydarzeń. Tak na wszelki wypadek.
Kiedy jej nowa koleżanka podeszła do chłopaka który dopiero pojawił się w barze, Rattus została na lodzie. Co jak co, od Yoshiego mimo wszystko wolała trzymać się jak najdalej, ale nie chciała się im specjalnie narzucać. Tym bardziej, że zauważyła żółtą chustkę na szyi obcego, a to mogło wiązać się z problemami których chciała zdecydowanie uniknąć, najwyraźniej w odróżnieniu od Margo która podjęła rozmowę z chłopakiem.
Ratt westchnęła cicho i oparła się o stół do bilarda, przy którym stała, posyłając niechętne spojrzenie Yoshiemu i nieco rozpaczliwy uśmiech Okinawie, jakby chciała powiedzieć coś w stylu chryste, ratuj mnie od tego natręta zanim go skrzywdzę.
Jakby w odpowiedzi na słowa Czerwonowłosego zaciągnęła się ukradzionym papierosem, uśmiechając się niewinnie. No nie, kretynie, tak sobie przyszłam żeby zabrać ci fajkę, wiesz, bez powodu. Dokładnie tak było.
- Całkiem możliwe - odparła cicho, spoglądając z rozpaczą na Margo która wciąż siedziała przy obcym chłopaku. Martwiła się o nią i o siebie samą, ale wolała zostać na miejscu i obserwować sytuację.
Miała jeszcze coś powiedzieć, ale gdy przypomniała sobie z kim spędza właśnie czas zrezygnowała i westchnęła cicho. Yoshi nie wydawał się dobrym kompanem rozmów, Okinawie jeszcze nie ufała a Margo była zajęta. Odechciało jej się nawet grać w tego cholernego bilarda - w końcu i tak w ogóle tego nie umiała.
Nie uraczyła więc swoich nowych towarzyszy żadnym innym słowem, wbijając wzrok w przestrzeń i licząc na jakiś cud, który ją z tej niezręcznej sytuacji uratuje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.17 14:41  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
I nim się tylko zorientował zostały mu w niezwykle kobiecy sposób ukradzione dwie sztuki papierosów, a jakby tego było mało z iście perfidnym charakterem Margo zmieniła rozmówcę, rzucając się dosłownie w towarzystwo nowo przybyłego dzieciaka, bo tak też wyglądał Czerwonowłosy. Wzrok Yoshiego przez moment się na nim zatrzymał, nie było w nim nic specjalnego, poza charakterystyczną żółtą chustą, jako smycz przynależności do pewnej organizacji. Ale zaraz wzrok przewrócił się i zamroził na Rat.
-Skończyłeś tą błazenadę? Bo mi lekko się to znudziło, zwłaszcza kiedy jedna z tych suk tutaj przyszła. Było ciekawie, było zabawne, a teraz wracamy do Inu. Ale przed tym... Pozwól mi zebrać to gówno, które tutaj narobiłeś. -rozbrzmiał Czerwony Król oznajmująca swoją dominację w tym momencie. Nie było czemu się sprzeciwiać, gdyż przez myśli przemknęła mu już możliwość po prostu wyjścia z baru i ruszeniu prosto do odpoczywającej Czarnowłosej. Wtem do jego uszu wpadły dwa słowa wypowiedziane przez Białowłosą dziewczynę, zadudniły z wręcz namacalną arogancją.
-Tsh... -usta Wymordowanego skrzywiły się w grymasie, łeb delikatnie przechylił się w dół, rzucając cień na niemal całą twarz, a włosy opadły niczym kotara, przysłaniając jego ślepia, które zaczynały nabierać na zupełnie innej barwie... Zaczynały nasycać się nieujarzmioną rządzą krwi, jakby leniwa, niezbyt rozgarnięta i zlewająca co tylko chce osoba zniknęła. Ugięły się jego kolana, by zaraz w rytmie szybszym niż dudnienie rozchwianego przez powiew strachu serca wyskoczyć w stronę Rat. Jego ciało zawieszone na ułamek sekundy, ze wzrokiem uniesionym i skierowanym w stronę swojej ofiary, zatrzymało się zaraz na ciele kobiety, łapiąc ją jedną ręką za szyję, ściskając tak mocno by ta nie mogła złapać nawet jednego pomniejszego haustu powietrza w swoje skromne jak dla Czerwonego Króla płuca. Zaciskając się niemal tak mocno, iż zadrżeć jej mógł kark, ale nie na tyle mocno by go złamać, by zmiażdżyć jej gardło czy by sprawić jej większą krzywdę, a w sekundę po tym, jej ciało wraz z ciężarem Yoshiego upadło na ziemię, wpychając jej łeb prosto na zabitą deskami podłogę, by pod siłą uderzenia ugięła się jedna z wielu desek, a zdawać by się mogło że cały budynek poczuć mógł ten delikatny cios.
Z ręką wyciągniętą do samego końca, z ugiętym do połowy kolanem, który niemal dotyka już niezbyt zakurzonego podłoża, gdyż większość tego brudu podskoczyła wraz z uderzeniem. Teraz Krwiste ślepia przeszyć mogły na wskroś spojrzenie jej bladych w porównaniu do jego odcienia oczów. Z zalewającą niezrównoważoną, niepohamowaną żądzą mordu, która aż emanowała z jego ciała, przytłaczając całe otoczenie swoją obecnością. Jeśli tylko jej ślepia zaczną uciekać, od razu będą mogły dostrzec czarne znaki, które przeszyły prawie całą połowę jego ciała, wyglądające jakby wycięte tępym nożem z samego płaszcza boga śmierci.
-Ahhh... Uwielbiam takie zarozumiałe kurwy jak Ty... -uśmiech na jego twarzy zajmował niemal znaczną jej część, rozciągając się do nienaturalnego rozmiaru, od ucha do ucha, ciągnięte jakby przez same niewidzialne nicy diabła. W szczelnie spiętych białych kłach, zrobiła się szczelina, przez którą przedarł się długi jęzor, zataczając kręgi kilka razy po popękanych wargach, które wraz z każdym kolejnym ruchem nabierały rumieńców, jakby malowane były przez szkarłatną ludzką ciecz. Palce zacisnęły się jeszcze mocniej na szyi kobiety, wbijając w nią skrawek brudnych pazurów. Jego ciało delikatnie pochyliło się, łeb zbliżył się do jej, a usta zatrzymały się przy samym uchu, wyszeptując kilka słów.
-Ale tylko wtedy gdy są martwe... -głos rozciągał każde słowo, które jakby wychodziło z lekkim echem z jego ust, podkreślając jego całe szaleństwo. Język znów wysunął się spomiędzy kłów i zatoczył jeden krąg na jej uchu. By po chwili jego dłoń zaczęła się unosić wraz z ciałem Rat. On sam zaczął wyprostowywać nogi by zawiesić małą postać w powietrzu. Spojrzał na nią ostatni raz, wbijając w nią wzrok, który pochłaniał całą jej bezradność i strach, karmiąc jego chory głód, by po tym cisnąć jej ciałem prosto w znajdującą się nieopodal ścianę, by ta zatrzymała się na niej i zaczęła łapać utracony oddech. Tym samym on łapiąc swoje rzeczy, przerzucając plecak i katanę przez ramię, skierować się w stronę wyjścia, żegnając się z dwiema kobietami.
-Następnym razem, nie będę taki miły, drogie Panie. -drzwi zamknęły się za nim z lekkim trzaskiem, a on skierował się prosto w stronę drzemiącej ukochanej.

(aspekt jednej z umiejętności Yoshiego Killing Intent itp. + zgoda Rat na lekkie poturbowanie)

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.17 23:42  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
Shion nauczył się już prawa, jakimi rządziły się plotki. Co prawda gromadził w głowie każdą, by potem przekazać ją dalej, najczęściej Skoczkowi albo Wilczurowi, jednakże wiedział, że nie można ślepo im ufać. Osoby przebywające na Desperacji lubiły często podkoloryzować niektóre informacje, które zasłyszeli gdzieś z trzeciej ręki, dlatego też wiadomość o rzekomej czystce była mało prawdopodobna, aczkolwiek do sprawdzenia.
Chwycił za szklankę i upił łyk wody, w momencie, kiedy jakaś nieznajoma twarz postanowiła dosiąść się do niego. W brązowym spojrzeniu można było zaobserwować czyste niezadowolenie z tego faktu, aczkolwiek wybrał milczenie, uważniej przyglądając się kobiecie. Wreszcie usta nieco drgnęły, jakby kąciki chciały siłą zostać ściągnięte w dół w grymasie irytacji. Wyciągnął rękę, chwytając papierosa i powoli wsunął go do kieszeni bluzy. Nie palił, ale wiedział, że w DOGS znajdzie się wiele osób, które lubiły się w tego typu używkach. Chociażby Grow.
- Może nie jestem sam. – wreszcie łaskawie się odezwał, choć milczał przez zdecydowanie długi moment. - Może gdzieś tutaj się kryją i tylko czekają, by zaatakować. – dodał po chwili przekrzywiając głowę lekko w bok. Oczywiście żartował i był w pełni świadom, że dziewczyna zrozumie jego „żarciki”. Nie wyglądała na jakąś totalnie głupią. Chociaż…?
- Relaks I odpoczynek. Jak widać. – naprostował swoje wcześniejsze słowa, tylko na chwilę przekręcając głowę po to, by spojrzeć co dzieje się w barze. Szybko jednak stracił jakiekolwiek zainteresowanie, w pełni skupiając się na nieznajomej.
- A ciebie? Nie wyglądasz na kogoś, kto zamieszkuje te okolice. – zmrużył nieznacznie oczy, próbując wychwycić jakiekolwiek kłamstwo, jakie mogłoby paść z jej drobnych ust. - Odwiedziny starych znajomych?
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.17 21:51  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
Rattus już dawno przestała zwracać uwagę na swoich towarzyszy od siedmiu boleści, co było z jej strony ogromnym błędem. Może gdyby skupiła się na otoczeniu zdążyłaby zareagować, ale obudziła się dopiero w momencie w którym poczuła dłoń zaciskającą się na jej szyi z taką siłą, że brak powietrza stał się najmniejszym problemem - lada chwila, a Yoshi pewnie złamałby jej kręgosłup.
Po raz pierwszy od lat sparaliżował ją strach. To nie zdarzało się już od dawna, nawet w najbardziej dramatycznych momentach jej życia na Desperacji, ale jak na złość akurat teraz z jakiegoś powodu była zbyt przerażona, by zareagować.
Zrobiło to jej ciało, zupełnie automatycznie, jak zawsze w sytuacji zagrożenia. Wyraźnie czuła jak jej kości stopniowo twardnieją, jakby cokolwiek miało to zmienić biorąc pod uwagę fakt, że jej kręgosłupowi nic nie groziło a bliżej jej było do uduszenia się.
Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie i Ratt nawet nie odczuła uderzenia o ziemię, a jej umysł był skutecznie zamglony brakiem powietrza.
Próbowała łapać się dłońmi czego tylko popadło - podłogi, swojego przeciwnika, czegokolwiek co mogłoby jej dać jakąkolwiek przewagę.
Wszystko dookoła rozmazywało się coraz bardziej i chociaż ciało Ratt dalej walczyło, powoli pokrywając się sierścią, cokolwiek miało to dać, to ona sama nie miała siły reagować. Jej dłonie opadły na podłogę bezradnie, oczy powoli uciekały do góry i nie była w stanie zarejestrować już co działo się dookoła.
Kiedy Yoshi znów uniósł ją do góry, zupełnie straciła orientację i jedynie tępo patrzyła przed siebie próbując jak najdłużej utrzymać oczy otwarte. Obraz przed nią był już mocno rozmazany, ale wciąż była w stanie zauważyć znaki pojawiające się na ciele Wymordowanego i gdyby nie obecna sytuacja, pewnie zaczęłaby się nad nimi nawet zastanawiać.
Dopiero w momencie w którym wylądowała na ścianie wszystko zaczęło do niej docierać w miarę, jak łapczywie napełniała płuca powietrzem. Doprowadziłam Yoshiego do jakiegoś dziwnego stanu, chciał mnie zabić, coś mamrotał a potem mu przeszło, znowu coś gada, chciał mnie zabić (a może nie chciał, skoro tego nie zrobił?), chyba wychodzi, wszyscy się patrzą.
Minęła dłuższa chwila zanim udało jej się pozbierać myśli. Po pierwsze, musiała jak najszybciej opuścić lokal, żeby nie rzucać się w oczy w miarę możliwości. Po drugie, na szyi zostanie jej pewnie cholernie nieprzyjemny i niepraktyczny ślad. Po trzecie, zdecydowanie nie powinna się tu więcej pojawiać.
Dźwignęła się na nogi podpierając się o ścianę i wzdychając ciężko.
Ten wieczór zdecydowanie nie miał tak wyglądać.


z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.17 21:35  •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
I fruwały pośród błękitnego, nieprzyozdobionego najmniejszymi chmurkami sklepienia piękne, śnieżnobiałe ptaszyska, świergocząc radośnie na cały głos i trzepocząc donośnie swymi pierzastymi, majestatycznymi skrzydłami. I obniżyły wtem swobodny, nacechowany prawdziwą wolnością lot, chwilę później slalomem przedzierając się pomiędzy rozłożystymi, pokrytymi szmaragdowymi liśćmi koronami cudownych drzew o mocnych, potężnych pniach. I szybowały tak w tylko sobie znanym kierunku, ażeby to stracić nagle wszystkie swe miękkie, niebiańskie pióreczka; aby rozpaść się niespodziewanie na same obnażone, wyczyszczone do cna kości; obrócić w porwany przez wiatr, rozsiany po całym kontynencie proch.

Samotna, wyprostowana przez pewność siebie zaszczepioną w kręgosłupie i uśmiechająca się delikatnie kobieta stała na pogruchotanym, wyszczerbionym chodniku przylegającym do równie zdewastowanej, zaniedbanej ulicy. Szare, zalane lekkim cieniem rzucanym przez rąbek nałożonego na głowę kaptura ślepia jej spoglądały na niezbyt śliczny, poskładany sporo już czasu temu z wszelkich dostępnych tu materiałów przybytek. Może nie stanowił on jakiejś pociągającej pod względem architektonicznym, przyjemnej dla oka struktury, jednakże Kai doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak ważna i zbawienna była ona dla wielu mieszkańców Desperacji. Każdy budynek oferujący schronienie, picie, jedzenie oraz, przede wszystkim, to ulotne, kruche poczucie bezpieczeństwa było tu na wagę złota. Nie, diamentów. Życia. Ona, jednakże, nie przywędrowała tutaj z powodu żadnej z tych wymienionych rzeczy, a dla podsłuchania i zapoznania się ze świeżutkimi, nowymi plotkami - czasami zaglądała w wolnych chwilach do różnych miejsc pod wpływem tego właśnie motywu, jako że ludzie lubią gadać, rozsiewać najróżniejszej maści opowiastki i dzielić się niezwykłymi, przeżytymi, bądź wymyślonymi, przygodami. Wiele ze słów ich, zdań i historyjek okazuje się bezwartościowe oraz najzwyczajniej w świecie nędzne, lecz niekiedy - w tych rzadkich, acz jakże cennych przypadkach - zdarzy jej się wychwycić coś doprawdy interesującego, ciekawego i obiecującego. Dla tych drobinek i okruszków warto chociażby raz w miesiącu odwiedzić jakiś bar i wtopić się w zalewający swoje mordy, bawiący w najlepsze i starający zapomnieć o przygniatających go trudach tłum.

Bez dalszego zwlekania ruszyła do przodu, kilka marnych minutek później siedząc już przy jednym ze stoliczków - tym ustawionym na lewo od wejścia i niemalże wepchniętym w obdarty, przytulny róg pomieszczenia - ze skromną szklanką wody trzymaną w prawej, zgrabniutkiej dłoni. Jej wierny towarzysz - srebrno-złoty, zwracający na siebie sporo ciekawskich, wścibskich oraz czysto podejrzliwych spojrzeń - postawiony został na poharatanej podłodze tuż koło Kaijin i oparty o zajmowane przez nią, ustawione bokiem - czyli tyłem do drzwi - do bezpiecznej ściany siedzisko. Przyjęta przez nią pozycja, zrelaksowana postawa oraz ten nieznaczny uśmiech malujący się na bladej, zaciemnionej ze względu na nieściągnięty, a dalej zalegający na główce kaptur twarzyczce sprawiały, że kobieta wydawała się kimś, kto nie boi się i nie obawia - a przynajmniej nie ma do tego podstaw - konfliktów lub starć - tak fizycznych, jak i słownych. Bezmyślność, arogancja czy przesadna pewność wobec posiadanych umiejętności? Któż to ją wie, heh. Nie nawiązując z nikim rozmowy - cóż, nie miała na razie z kim, tak naprawdę - i popijając od czasu do czasu swój jakże szlachetny, najlepszy z najlepszych trunek, Anielica rozglądała się luźno, pozornie bez jakiegokolwiek celu po zebranych tu, zadowolonych z życia - na ten moment - person. Zobaczmy, co przyniesie przewrotny, uwielbiający robić sobie z ludzi - i Wymordowanych, i Aniołów, i Androidów - jaja Los.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 38 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 38 z 52 Previous  1 ... 20 ... 37, 38, 39 ... 45 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach