Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 04.05.14 4:34  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Fuck it, let's kill everyone.

Fuck it, let's kill everyone. 61t5
MISTRZ GRY: Nie ma. Anarchia.
UCZESTNICY: Growlithe. Bo tak.
POZIOM: W chuj trudny. A pewnie i tak nie będzie.
LOKACJA: Pewnie Desperacja.

To nie była pobudka. Uczucie, które ogarnęło białowłosego można było przyrównać do prostego użycia przełącznika, którym ktoś włączył świadomość, rzucając światło na zaistniałą sytuację. Ciało Wilczura jeszcze drżało pod wpływem ledwo zapamiętanych emocji, które ogarniały go jeszcze przed chwilą. Zwierzęcy gniew zaślepił go do tego stopnia, że na chwilę zupełnie zapomniał o całym człowieczeństwie, które jeszcze mu pozostało. Przyspieszony oddech odmawiał posłuszeństwa przy uspokajaniu się, wilgotne od krwi, szerokie i potargane ubrania wisiały na nim, jakby jeszcze przed chwilą biegł przez las, nie bacząc na gałęzie drzew, o które haczył materiał. Jednak bynajmniej nie w lesie się znajdował.
Sceneria przypominała raczej dziwną salę przesłuchań (co mogło być całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że jedną ze ścian w połowie zajmowała zaciemniona szyba przeznaczona do obserwacji z zewnątrz), choć teraz zdawała się pełnić rolę celi, jakby budżet nie pozwolił na to, by wpakować więźniów do miejsca, w którym mogliby skorzystać z dobrodziejstwa – niezbyt wygodnej, ale zawsze – pryczy. Na środku znajdował się metalowy stół z dwoma krzesłami ustawionymi naprzeciw siebie, w bezpiecznej odległości, którą zapewniał długi blat. Szarość jego powierzchni aktualnie zabryzgana została lśniącą posoką, która – sądząc po ciekłej konsystencji – była jeszcze całkiem świeża, co zresztą Growlithe mógł poczuć także na swojej skórze. Jucha spływała z warg po jego podbródku i szyi, a jej pojedyncze krople kończyły swoją podróż na zimnej, kafelkowanej podłodze, z którą jego bose stopy miały nieprzyjemność się stykać. Wyglądało na to, że to on stał się powodem zguby kolejnego istnienia i – no normalnie szok! – tak właśnie było. Nie oszukujmy się – gdy twoje palce zaciskają się na włosach głowy, która przypadkiem należała do reszty ciała, które leży pod twoimi stopami i przypadkiem się od niego oderwała, coś musiało być na rzeczy. Grow z kolei nie wyglądał, jakby podniósł ją stamtąd tylko dlatego, że chciał popodziwiać ją z bliska.
Jeszcze to obarczające winą spojrzenie... Nie był sam w nieznanym mu więzieniu.
Ostrzegawczy warkot przeciął ciszę, która zapanowała w pomieszczeniu po tym, jak najpewniej ostatni krzyk opuścił usta martwej ofiary. Dobiegał spod przeciwległej ściany i bez wątpienia należał do śnieżnobiałego mieszańca wilka, o kilkadziesiąt centymetrów zbyt dużego jak na standardy. Szaroniebieskie ślepia czujnie wpatrywały się w posturę albinosa, co jakiś czas opuszczając spojrzenie na jego rękę, w której wciąż trzymał dowód swojej zbrodni. Lśniące kły wręcz krzyczały mu prosto w twarz, że ma nie podchodzić, choć łańcuch, którym był przykuty do ściany nie pozwoliłby mu na tak szerokie pole manewru. Szyja zjeżonego ze wściekłości zwierzęcia także zakuta była w obrożę, do której doczepiono lśniący łańcuch, zdający się pasować do niego bardziej niż do ludzkiej szyi Jonathana.
Musiała minąć chwila, nim uszy kundla oderwały się od czaszki i kolejna chwila, nim kłapnął zębami zamykając paszczę z niezadowolonym pomrukiem, jakby dotarło do niego, że nieznajomy wracał do siebie. Aż wreszcie...
Dupek ― ochrypły głos wydarł się z ust wychudzonego, niezbyt wysokiego chłopaka o blond włosach, który magicznym sposobem pojawił się na miejscu kundla. Splunął w bok, tylko pokazując jak bardzo się nim brzydzi, po czym przysunął wierzch dłoni do ust, ocierając je w zniesmaczeniu. Wyglądało na to, że ich znajomość nie miała być zbyt owocna, ale jasnowłosy był tu aktualnie jedyną osobą, która mogła mu wyjaśnić, co się do jasnej cholery stało.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.14 19:15  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
Wiesz jak to... ah. Oczywiście, że nie wiesz. Nikt nie wie. Tego się nie da opisać. To jak wpadnięcie w morską otchłań, wessanie na samo dno, bez możliwości wypłynięcia na powierzchnię. Wpierw jest się o krok... dosłownie o centymetr od tlenu, ale to nie wystarcza. Wciąż braknie tych paru milimetrów. Mrugnięcia okiem, uderzenia serca. Tylko tyle. Niby nic, ale to wciąż niewystarczające. Szarpiesz się, uciekasz, walczysz do ostatniej chwili, aż w końcu przegrywasz i przestajesz wierzgać. Ostre przebłyski ze świata na górze zamieniają się w coraz ciemniejszą barwę głębin, gdy opadasz na samo dno...
I dusisz się...
Dusisz... dusisz... dusisz... Aż w końcu jakaś niewidzialna łapa – nie dłoń, łapsko z ostrymi pazurami jak haki – wypycha cię na brzeg, ty kaszlesz i dyszysz, nabierasz powietrza pełnymi haustami, prędko i nierówno. Otwierasz wreszcie oczy... i widzisz jakiś ryj, który patrzy na ciebie tymi swoimi wielkimi gałami, jak latające spodki. Growlithe nieprzytomnie ogarnął wzrokiem coś, co ściskał w dłoniach. Dosłownie. To nie było tylko lekkie trzymanie, ot, takie tam sobie... to było wbijanie paznokci w miękką skórę, przecinając ją w tych miejscach i deformując nieszczęsną gębę delikwenta. Wypuścił skotłowane w płucach powietrze przez zaciśnięte kły. W pomieszczeniu rozległ się podłużny, cichy syk.
Kto to był? Dlaczego? Co się z nim stało? Białowłosy przyglądał się niemo temu niepotrzebnemu skrawkowi ciała. Wszystko dopiero zaczęło do niego docierać, choć zmysły obudziły się prędzej. Umysł zaczął pracować jednak dopiero teraz, kodując nadmiar wysyłanych sygnałów. Ostry smród krwi i potu. Wyraźne zarysy każdego przedmiotu w pomieszczeniu. Chłód metalu wżynającego się w jego szyję.
I ujadanie. Uporczywe ujadanie, które zmuszało jego czarne uszy do drgania. „Spokój...” - ktoś wyszeptał mu w myślach, gdy przesuwał wcale niespokojnym spojrzeniem na bok.
„Dupek”.
Jeszcze niezbyt wyostrzony wzrok padł na nieznajomego, obrzucając go niemalże bezczelnym spojrzeniem pary dwubarwnych tęczówek. Przez dzikie ślepia przebiegł półkolem jasny błysk rezygnacji, gdy usłyszał to jedno, głupie słowo. Dupek. Dupek. Dupek.
Miło poznać. Growlithe.
Z jaką lekkością przyszło mu to powiedzieć... a z jaką lekkością przyszło mu odrzucenie głowy na bok. Cichy, mokry odgłos towarzyszył upadkowi, nim łeb poturlał się w swoim kierunku. Nie było w tym nic normalnego. Każdy ruch, każdy gest, nawet każde słowo zdawało się być nie na miejscu. Głupia tonacja, zbyt pewna nuta – nawet to było abstrakcyjne. Zwrócił spojrzenie ku trzęsącym się z wściekłości rękom. Najmniejszy choćby skrawek dłoni umazany był cudzą krwią. Cuchnęła okropnie.
Ucho drgnęło.
Raz jeszcze.
Splunięcie.
Growlithe warknął, wyrywając się naprzód. Postąpił parę kroków naprzód, ale nie dotarł do blondyna, zablokowany przez ostry brzęk łańcucha. Kurwa. Kurwa. KURWA! Kłapnął zębami, przegryzając mdłe powietrze i raz jeszcze szarpnął się, aż obroża wgryzła się w cienką skórę szyi i cofnęła go do tyłu. Przesunął nogę, by zachować równowagę i niespokojnie odwrócił się na bok, odrzucając głowę w lewo i zaciskając dłonie w pięści.
O co chodzi? – charknął, starając się uspokoić oddech.


| ... ten brak weny.
Ale post jest. ._. |
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.05.14 2:12  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
Jasnowłosy milczał, ale jego spojrzenie było na tyle wymowne, by Growlithe zorientował się, że jemu wcale nie było miło. Kto miałby mu to za złe? Jeszcze chwilę temu na jego oczach rozszarpano jego współwięźnia, który był drugim z całej trójki, który zachowywał jeszcze resztki zdrowego rozsądku, gdy białowłosemu odbiło. Chłopak zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili mógł być następny i w tym momencie był nawet wdzięczny, że łańcuchy uniemożliwiały im zbliżenie się do siebie. Najwyraźniej blond młodzieniec zdawał sobie z tego sprawę, bo ani drgnął, gdy białowłosy podjął próbę pokonania dzielącej ich odległości. Wręcz z irytującym już znużeniem przyglądał się poczynaniom narwanego nieznajomego, choć z początku jego górna warga zadarła się wyżej w typowo zwierzęcym odruchu. Grow musiał być bardzo rozczarowany tym, że mu się to nie udało.
Panuj nad sobą ― upomniał i odchrząknął, jakby walczył z uczuciem nieprzyjemnego drapania w gardle. Tak, jakby jego słowa miały coś zmienić i jakby to one były odpowiedzią na zadane pytanie. Ale na odpowiedź Jace musiał trochę poczekać. Nie wiadomo, czy nieznajomy umyślnie przedłużał ten moment czy zastanawiał się nad właściwą odpowiedzią, chwytając za łańcuch, przykuwający go do ściany jak psa, którym – no niewiarygodne! – był. Przyglądał się lśniącym ogniwom, które już na pierwszy rzut oka wyglądały na całkiem stabilne, a mimo to pociągnął za metalowe więzy, dzwoniąc nimi jak Święty Mikołaj na Gwiazdkę. Rzecz w tym, że tu atmosfera była mniej przyjemna. ― Sam chciałbym to wiedzieć. Oberwałem w łeb, a gdy się obudziłem, byłem tu w towarzystwie świra, któremu najwyraźniej nie spodobało się jego imię ― odparł, unosząc brew w znaczącym wyrazie, gdy obrzucił spojrzeniem bezgłowe zwłoki. Widok ten wywołał u niego mimowolne skrzywienie. ― Kurwa, a już myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. ― Aż chciałoby się powiedzieć: „Wyrażaj się, smarkaczu”, bo niestety tak właśnie wyglądał, gdy wulgarne słowa opuszczały jego usta, pomimo tego, że oczy wydawały się być tak zmęczone, że patrząc w nie, można byłoby obarczyć go teorią posiadania większego doświadczenia.
Nie zamierzam tu siedzieć. Jeżeli ktoś, ko obserwuje nas zza ściany, nie zareagował, gdy go rozszarpywałeś ― tu mimowolnie wskazał palcem na zwłoki, na wszelki wypadek, gdyby zapomniał, o kim mowa ― to chyba nie chcę dowiedzieć się, że jedynym celem jest pozabijanie siebie nawzajem. ― Zmarszczył nos, a jego szaroniebieskie ślepia rozbłysły bardziej żywym blaskiem, a ich naturalna barwa z wolna zaczęła przeplatać się z krwistoczerwonymi pasmami. Dłoń zdawała się jeszcze mocniej zacisnąć na trzymającej go smyczy, która nagle... zaczęła rozpływać się w uścisku jego palców, odcinając go od ściany. Rozluźnił palce i wytarł rękę o wiszącą na nim szeroką koszulkę. Z jakiegoś powodu przestąpił o kilka kroków do przodu, jakby nagle zmienił zdanie co do konieczności trzymania się z dala od białowłosego. Rozejrzawszy się jeszcze raz po pomieszczeniu, zerknął na wymordowanego z miną marudnego gówniarza, jekby myśl, która przyszła mu do głowy nie spodobała się nawet jemu samemu. ― A ty możesz albo mi pomóc, albo zostać tu do usranej śmierci. ― Zmarszczył nos, ostentacyjnie zginając i prostując palce dłoni, która magicznym sposobem wyswobodziła go wcześniej z więzów.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.14 22:28  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
A cisza zdawała się tylko stale dźgać go palcem, który lada moment miał wcisnąć przycisk pełnego gniewu. Przyglądał się wściekle blondynowi, powarkując cicho pod nosem, to znów zaciskając usta, jakby ze wszystkich sił starał się zwalczyć złość. Istotnie tak też było. Wewnętrzne rozterki omotały umysł i przytępiły zmysły. Zdrowy rozsądek nie grał już roli. Widać było jak w oczach Growlithe'a rozbłyska ogień, którego żadne przykrości, rozkazy czy logiczne wywody nie były w stanie ugasić. Czarne uszy drżały z każdym oddechem nieznajomego, gdy wyłapywały ten lichy dźwięk, to znów odgradzały się od niego, przylegając ściśle do czaszki.
Nie przejmował się krwią, która zbryzgała mu ręce, ani świadomości, że popełnił błąd. Zdawać by się nawet mogło, że w tej chwili nawet smród zdechłego ciała – a tylko tak mógł to teraz nazwać – nie robił mu żadnych problemów. Po prostu przełykał słowa, przyglądając się chłopakowi i z lekkim roztargnieniem przechodził z nogi na nogę, stawiał dwa kroki naprzód, odwracał się, szedł trzy na lewo, później odwrót – tym razem o całe 180 stopni – i znów parę uderzeń ciężką podeszwą po podłodze.
„Sam chciałbym to wiedzieć”.
Przystanął raptownie, z lekko uniesioną nogą. Dopiero na następne słowa, gdy wypuścił powietrze przez zaciśnięte kły i stanął twardo na ziemi, gdy jego mięśnie napięły się, a futro nastroszyło... spojrzał ponownie ku „lokatorowi”, najwidoczniej ze wszystkich sił starając się ponownie nie nadwyrężać łańcucha. Pierwsze próby dosięgnięcia do gardła blondyna z pewnością spełzałyby na niczym, co zmuszałoby Growlithe'a do stanowczego spotęgowania swojej mocy. I na co? Po co się trudzić, Jace? Ochłoń. Podpowiadał uparcie głos w głowie, choć drugi szeptał bardziej uwodzicielsko, namawiając go do zerwania wilka z klatki. Po co dusić w sobie tyle negatywnych emocji? Po co się ograniczać, Jace? Wiesz, że ci pomogę... zawsze pomagałem...
Tymczasem nieznajomy kontynuował, a Growlithe marszcząc brwi i mrużąc oczy, poruszał nogą w narwanym, wręcz cholerycznym geście przyglądał się mu i powoli kodował wszystkie jego słowa. Z drobnym opóźnieniem, to prawda. Wilczy umysł był zbyt nadwyrężony kłótniami, rozgrywającymi się w środku, aby w pełni wykorzystać potencjał. Miał jednak w sobie tę cząstkę człowieczeństwa. Dokładnie to, czego brak mieszkańcom Desperacji.
Potrafił się pohamować.
I przypatrywać, jak gówniarz lat siedem pokonuje ograniczające sznury. Prawdę powiedziawszy – nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Wzrok pozostał ostry i beznamiętny, a mina niewzruszona, choć usta do teraz zaciskały się, jakby faktycznie tamował niezbyt pochlebne słowa. Przez dłuższą chwilę przesuwał spojrzeniem po jego sylwetce, mierząc od stóp, po sam podbródek, aż w końcu uniósł wzrok na tyle, by wbić go w oczy dzieciaka. Dokładnie tak, jakby rzucał mu wzywanie.
No dalej.
Uwolnij mnie.
Jeśli nie tchórzysz, śmieciu.
Zaraz jednak westchnął, niczym bardzo – ale naprawdę mocno – zmęczony właściciel wyszczekanego yorka, skrzyżował ręce na piersi i pokręcił przecząco głową, że wszystkie kosmyki zmieniły swoje dotychczasowe położenie. Poczekał tak ledwie chwilę, by po tych paru sekundach, pochylić się nieco i oprzeć jedną z rąk nad kolanem, a drugą zahaczyć o metalową obrożę.
Dasz radę? – Uniósł wymownie brew.
Podpuszczał?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.14 16:54  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
„Dasz radę?”
Nie było chyba nic gorszego od pobłażliwości wymalowanej na twarzy małolata, która skierowana została w stronę kogoś, kto na pewno liczył sobie na karku większą ilość lat. Nie, nie dam sobie rady. Wcześniejsza sytuacja tylko ci się przyśniła, a kiedy pstryknę palcami... Wystarczy. Ale mniej więcej to zawarte było w niemym przekazie, którym obarczył go blondyn. Zaczynał coraz bardziej sceptycznie podchodzić do uwolnienia go, ale ich sytuacja wskazywała na to, że nie miał zbyt wielkiego wyboru.
Jasne. Nie szarp się zbytnio ― mruknął, pokonując dwa kroki, które jeszcze dzieliły ich od siebie i wyciągnął rękę w jego stronę. Blisko, coraz bliżej... Zatrzymał ją w połowie. ― Tylko bez tanich sztuczek. Jeden fałszywy ruch, a znajomi nie poznają twojej twarzy. To, że jesteś większy, nie znaczy, że masz przewagę. ― Zmarszczył nos. Nie, to nie było wyzwanie. Oczywiście też musiał zaznaczyć, że potrafi gryźć, bo po coś Matka Natura obdarowała go zębami. Dobrze, że przynajmniej zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie mógł całkiem polegać na nowym towarzyszu. I wzajemnie.
Drobne palce wreszcie zacisnęły się na obroży. Blondyn wsunął za nią palce tak, żeby nie stykały się one ze skórą na szyi nieznajomego. To mogłoby źle się dla niego skończyć. Nie minęła minuta, a twarde tworzywo – a raczej pozostała z niego resztka – runęła z hukiem na ziemię. Jasnowłosy aż skrzywił się u uniósł ramiona wyżej, chcąc ochronić się przed dźwiękiem, który drażnił jego uszy.
Już ― odparł i odsunął się od wymordowanego. Nie był to szybki ruch, jakby faktycznie sądził, że wcześniejsza groźba powstrzyma narwańca, z którym miał do czynienia. Obrzuciwszy go jeszcze dość wymownym spojrzeniem, podszedł do drzwi i zastukał w nie pięścią, ale bynajmniej nie po to, by zza drugiej strony odpowiedział na to pytaniem „Kto tam?”. Zaklął pod nosem, a końcówka wydobywającego się z jego ust przekleństwa, przerodziła się w zwierzęce powarkiwanie. Śnieżnobiały mieszaniec prezentował się pokaźniej od wyszczekanego małolata, dlatego nic dziwnego, że to ta wersja wsparła się o ciężkie drzwi przednimi łapami. Pazury zaszurały o płaską powierzchnię i trzasnęły o podłogę, nim w pomieszczeniu rozległ się głuchy huk. Bok zwierzęcego cielska z dużą siłą obił się o drzwi, które – a to ci niespodzianka – ani drgnęły. Mimo to psisko spróbowało jeszcze raz i jeszcze, aż wreszcie... niechętnie odwróciło łeb w stronę albinosa. Sugestywne szczeknięcie wyrwało się ze smukłego pyska.
Może byś tak pomógł...
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.14 20:43  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
Ojej, jakie straszne spojrzenie... Gdyby nie zapomniał, to może nawet zapiszczałby pełen lęku, robiąc pozę Merlin Monroe. Sęk w tym, że na Wo`olfie nie robiło to żadnego wrażenia. Skoro podpuszczał go specjalnie, nic dziwnego, że liczył właśnie na tą odpowiedź, zduszając ironicznym uśmiech w samym zalążku. Dzieciak był całkowicie przewidywalny. O ile Growlithe w każdej chwili mógł rzucić się na niego ze zjeżoną sierścią, to białowłosemu nawet przez głowę nie przeszło, by baczyć na zagrożenie z drugiej strony. Bynajmniej nie dlatego, że to nie istniało. Zwykł jednak orientować się mniej więcej w ludzkiej psychice i doskonale zdawał sobie sprawę, że osoby, które automatycznie zapierdalały słowami, gadając o swoich możliwościach, były w sytuacji podbramkowej, starając się zapewnieniami wprowadzić przeciwnika w stan niepewności. Jakby nie patrzeć – to nieznajomy nie był pewien, co do poczytalności swojego „towarzysza” i tego, czy lada chwila nie zacznie kombinować, by przebiec przez zagrożenie z pomocą, a wydostać się już w pojedynkę.
Podniósł nieco podbródek, udostępniając szyję ściśniętą przez obrożę. W miejscu, gdzie metal stykał się z lekko opaloną skórą pojawiły się zaczerwieniania i fioletowawe smugi, których narobił sobie zadręczany ostatkami szału. Wciąż nie zorientował się, jakim cudem znalazł się w tym pomieszczeniu, dlaczego został tu zamknięty, przez kogo, a już najmniej obchodziło go, kim był frajer, który na jego punkcie stracił głowę. I czemu akurat oni? Czy w takich sytuacjach nie powinien się zjawiać jakiś Zły Charakter, wyświetlany przez nowoczesny projektor i ględzić o tym, jak wiele okropnych rzeczy z nimi zrobi, że są eksperymentami, że lada chwila ich ciała zostaną strzaskane przez sufit albo coś takiego, tylko bardziej dramatycznie?
„Już”.
Nie zauważyłbym. Przecież codziennie balansował po mieście z obrożą przymocowaną do ściany jakiegoś budynku i ciągnął ceglane zawiniątko za sobą. Obrzucił chłopaka przelotnym spojrzeniem i wyprostował się, od razu kierując opuszki palców na obolałe miejsce, jakby sam dotyk miał uśmierzyć irytujące uczucie pulsujących igiełek.
Szarpanie.
Hm. Growlithe rozejrzał się po otoczeniu, omiatając bystrym spojrzeniem każdy kąt, nawet dłużej przyglądając się stolikowi i krzesłom, jakby miał na nich dostrzec karteczkę z instrukcją obsługi wyjścia z budynku. Potarł jeszcze kark, a później wreszcie zerknął w kierunku białego wilka, który uderzył w drzwi, a te buntowniczo nawet nie drgnęły. Później był kolejny raz i następny, i jeszcze jeden, aż w końcu ich spojrzenia się skrzyżowały, a Growlithe uśmiechnął się pod nosem.
Nie mógł użyć tej swojej cudownej sztuczki również na drzwiach? Wytopić w nich dziury? Albo w szybie? Wszak to tylko lustro weneckie, a nie dwumetrowy w szerokości tytan. Growlithe chciał nawet podzielić się tą uwagą, ale stał już na czterech łapach i napierał bokiem na zablokowane wejście, a jeśli drzwi ani drgnęły, chwycił w zęby śnieżne ucho towarzysza, by pociągnąć je niedelikatnie i nakierować tym samym jego łeb przodem do lustra, które natychmiast obrał sobie za cel, uznając, że skoro drzwi nie chcą puścić, to szkło już powinno.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.14 23:55  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
Najwyraźniej nie mógł. Gdyby życie było na tyle proste, zapewne w ogóle by go tu nie było. Ale niestety – nie było. Teraz jedyną rzeczą, która mogła to naprawić było wydostanie się stąd, prawdopodobnie pozbycie się zagrożenia po drodze i dopilnowanie tego, by już nigdy tutaj nie wrócić. Śnieżnobiały wilczur ukrył całe swoje zdziwienie tym, że białowłosy mimo wszystko postanowił jakoś interweniować, co wcale nie było takie trudne z psim pyskiem, upośledzonym pod kątem mimicznym. Nie zamierzał tkwić bezczynie, gdy przyszło im wspólnie podjąć się ataku na nieszczęsne drzwi, ale – jak szybko się okazało – nawet to nie drgnęły. Poirytowane warknięcie wyrwało się ze smukłego pyska i z początku nie wiadomo, czy była do wina przejścia, które za cholerę nie chciało ustąpić czy uczucia zębów na uchu, które po chwili mimowolnie przylgnęło do czaszki z lekkim opóźnieniem. Mimo tego odwrócił łeb w stronę szyby, której rozbicie wydawało się ryzykowne, ale faktycznie było lepszym pomysłem.
Zawtórował drugiemu wymordowanemu.
Mimo tego, że powłoka wydawała się być szkłem, wcale nie okazała się być tak łatwa w obyciu. Pierwsze uderzenie zakończyło się porażką. Bariera zadrżała pod wpływem naporu siły, ale nic nie wskazywało na to, by zamierzała ulegnąć w prosty sposób. Drugie uderzenie. Pojedyncze pęknięcie przecięło płaską powierzchnię, co było dobrym znakiem. Wystarczyły jeszcze dwa kolejne uderzenia, a nowa droga została utorowana, choć nie obyło się bez szkód. Przednie łapy obojgu z nich zostały poharatane, a krew od razu splamiła kafelki. Jeszcze zanim udało im się znaleźć po drugiej stronie, w całym budynku, w którym się znajdowali, rozbrzmiał głośny alarm. Dla wyczulonego słuchu nie było to przyjemne do zniesienia, jakby już odłamki szkła nie wyrządziły im wystarczających szkód przy przedzieraniu się do pomieszczenia, które przypominało laboratorium. Stół operacyjny, szafki z naczyniami chemicznymi, cała strzykawek, z których część wypełniona była próbkami krwi. Pod ścianą poustawiane były mniejsze klatki, w sam raz na zwierzęta laboratoryjne, z których większość była pusta. Za wyjątkiem jednej, z której wraz z alarmem zaczęło dobiegać głośne, wyraźnie wystraszone popiskiwanie. W pierwszej chwili wydawało się być częścią nieznośnego brzmienia, dopiero później jakiś ruch rzucił się w oczy. Drobna łapa nerwowo uderzyła w drzwiczki klatki, które nie ustąpiły, przez co mały, czekoladowej maści psiak cofnął się pod ścianę i skulił, nie przerywając błagalnego brzmienia.
Zza drzwi, które oddzielały laboratorium od – prawdopodobnie – korytarza, zaczął dobiegać dźwięk ciężkich kroków. Kundel rzucił wilkowi porozumiewawcze spojrzenie, by zaraz ustawić się w przy ścianie obok drzwi. Opuścił łeb na wysokość całego ciała, gotowy do ataku, pomimo odniesionego obrażenia, choć pod pozlepianą krwią sierścią ciężko było zauważyć, na ile poważna była rana.
Drzwi otworzyły się z dużym hukiem. Gdyby nie silne zawiasy, z całą pewnością zostałyby wyważone w mgnieniu oka. Do pomieszczenia wparowało pięciu postawnych i uzbrojonych mężczyzn, z których trójka wymierzyła lufy w stronę Growlithe'a, jakby miało być to nieme ostrzeżenie by się nie ruszał. Z kolei niebieskooki z miejsca zareagował agresywnie, rzucając się na jednego z nich z obnażonymi kłami. Wystrzał. Jeden nabój nie powstrzymał wściekłej szarpaniny przerośniętego psiska.

Dodatkowe: Nie chciało mi się już tego opisywać, ale Grow przechodząc na drugą stronę zahaczy grzbietem o wystający kawałek szkła. Rana będzie powierzchowna, ne.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.14 20:51  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
Cztery uderzenia. Czterokrotnie parcie na szkło. Śliska powierzchnia, twardy ― mimo wszystko ― materiał. W końcu jednak pojawiła się pajęczyna, która chwilę później rozrosła się do gargantuicznych rozmiarów, aż w końcu pękła, pozwalając przedostać się dwójce uciekinierów na drugą stronę. Przeskakując wilczur otarł się grzbietem o wystający z góry kawałek szkła, co skutkowało ostrym niezadowoleniem, wymalowanym na wilczym pysku, chwilę po tym, gdy wylądował naziemi. Ale wydostali się. Towarzyszący temu pisk alarmu nie ułatwiał sprawy, ale w tej chwili Growlithe nie tym się przejmował. Nieważne ilu wrogów miał na karku, jak bardzo potężni byli i ile jeszcze minut życia mu zostało ― teraz liczył się tylko fakt, że wyinstalował swoje szanowne zwłoki z więzienia. Sęk w tym, że życie lubi robić porządnych obywateli w przysłowiowych ciołków. I tym sposobem Growlithe wydostał się z jednej klatki, wchodząc do drugiej, w której znajdowała się ta pierwsza. Z gardła wyrwało się warknięcie zawodu. Posłał białemu wilkowi niezadowolony sygnał.
Ale prędko oderwał od niego wzrok. W jego oczach pojawił się nieznany większości wyraz dobroci, gdy ujrzał czekoladowe zawiniątko, popiskujące ze strachu i bezradności. Czarna kita Growlithe'a poruszyła się, utworzywszy jednosekundową falę. I pewnie podszedłby do klatki szczeniaka, pewnie nawet spróbowałby otworzyć drzwiczki lub je rozwalić... ale odgłos kroków okazał się teraz priorytetem, na który musiał zwrócić uwagę. Oczy ponownie zaszły wściekłą mgłą, a pysk zwrócił się ku drzwiom, które omal nie wypadły z zawiasów.
Piątka uzbrojonych mężczyzn. Trójka skupiona akurat na nim. Było się schować... Rzucał spojrzenia, od jednego, do drugiego wroga, przyglądając się głównie grożącej mu broni.
Doprawdy. To śmieszne. Ironiczne.
Biały wilk zaczął zamieszanie. Pół sekundy później wystartował również Growlithe. Jego smukła sylwetka naparła naprzód, a obok niego zmaterializowały się ― bo tylko tak można było teraz nazwać to nagłe zjawisko ― dwa bestie niemalże identyczne jak on sam. Wyróżniające się jedynie brakiem jakichkolwiek innych barw ― sama czerń. Nie błyszczały oczy, nie pokazała się biel kłów, choć te ewidentnie opuściły zamknięcie paszczy, gdy oba osobniki skoczyły na dwójkę osobników. Na środkowego zaś rzucił się Growlithe. Traktował to wyzwanie jak każdy inny zwierz: wpierw miał zamiar chwycić (może nawet i złamać?) rękę mężczyzny, aby wytrącić z niej broń palną.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.05.14 10:13  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
Ostrzeżenie nie poskutkowało. Salwa wystrzałów i krzyki mężczyzn, które nakazywały wymordowanym przestać, zaczęły towarzyszyć głośnemu alarmowy i popiskiwaniu szczenięcia. Trójka mężczyzn, z początku nieco zdezorientowana, nie wiedziała już w którą stronę mierzyć, gdy to nie jeden, a trzy rosłe wilki wyszły im naprzeciw. Ostatecznie każdy obrał sobie za cel jednego z nich, choć działali zbyt wolno, pomimo tego, że każdy z cieni oberwał kilkoma nabojami, gdy w grę weszło bezpośrednie starcie, cała akcja przestała być kolorowa. Jeden z nich upadł na ziemię, a broń prześlizgnęła się po ziemi i jak na złość nie mógł jej dosięgnąć. Nie dostał też czasu na sięgnięcie po kolejną broń, gdy natrętny czworonóg wgryzał się w niego uparcie. Drugi mężczyzna zaparł się, za wszelką cenę starając się utrzymać broń, którą też próbował zniechęcić cienistego wilczura do walki, trzaskając go nią po łbie i pysku, jakby to miało cokolwiek zdziałać. Jeden z dwójki mężczyzn, którzy jeszcze przed chwilą obrali sobie za cel śnieżnobiałego wilka, poruszony losem towarzyszy, zaczął mierzyć w cieniste bestie na zmianę. Jednak po kilku strzałach jego karabin ucichł, gdy niebieskooki wreszcie rzucił się na niego z zębami, zostawiając za sobą ścierwo jego kompana.
Prawa łapa Jace'a została przestrzelona, kolejny nabój, który wystrzelił z lufy karabinu nie miał już tyle szczęścia, gdy jego tor został odwrócony przez atak na rękę właściciela broni. Wymierzył w stronę klatek, ale na szczęście nie trafił blisko szczenięcia, choć mimo wszystko wystraszył je jeszcze bardziej i zmusił do przetransportowania się w drugi róg klatki. Przeciwnik Growlithe'a starał się myśleć trzeźwo nawet w obliczu zagrożenia. Chociaż wyraźny i paskudny grymas bólu wykrzywił jego twarz, a broń upadła na podłogę, gdy Wilczur rozprawiał się z jego ręką, sięgnął do kieszeni, wydobywając z niej niewielki nożyk. Pomimo tego, że w obliczu przerośniętej bestii ostrze prezentowało się naprawdę marnie, mężczyzna nie widział przeszkód w zamachnięciu się nim błyskawicznie i wbiciu go w kark wymordowanego, który teraz był przed nim obnażony. Nożyk nie wbił się zbyt głęboko, ale jedynym tego celem było przynajmniej chwilowe zniechęcenie Jonathana do dalszych działań.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.14 22:30  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
Czas.
Czas był tutaj najistotniejszy.
W sekundę mogła paść największa bestia. W minutę podłoga mogła stać się lepkim, mazistym dywanem. Chwila wystarczy, aby popełnić błąd i naprzeć na cudzą barierę ― jak w przypadku Growlithe'a. Szybko przeciął dzielącą go odległość. Trzask rozległ się niespodziewanie, wilk nadepnął jeszcze na postrzeloną łapę ― ból był niesamowity ― nim skoczył i wtopił kły w rękę oponenta. Pysk szarpał tak mocno, że trzęsąca się jak u chorego na Parkinsona dłoń puściła wreszcie zabójczy przedmiot. Growlithe musiał uważać, bo nieprzyjaciele mieli broń, a nie mieli wyjścia.

Wilk #1.
Czarna karykatura, która powaliła jednego z mężczyzn swoim chudym i paradoksalnie bardzo ciężkim cielskiem natychmiast przystąpiła do dalszego ataku. Z karku zwierzęcia zaczęła wyrastać podłużna głowa, wyposażona w długi pysk z trzema zębami trójkątnych ząbków. Nie odłączając się od ujadającego psiska, który nieustannie starał się dorwać kłami do twarzy swojego przeciwnika, macka wydłużyła się i wijącym ruchem przecięła powietrze, uderzając nagle z trzaskiem o ziemię. Kundel warknął wściekle, z gęby zaczęła toczyć się czarna piana. „Narośl”, jaka wykwitła mu na karku wtem podniosła się ponownie, samą główką nacierając na ofiarę, w kierunku jego szyi, wokół której miała zamiar owinąć się ciasnym szalem.
Zbyt ciasnym.

Growlithe zaczął trząść łbem. Oczy błyszczały od wewnętrznego ognia, warczenie nasilało się z każdą chwilą, przerywane tylko kolejnym wdechem przez nos. Aż nagle ciche piśnięcie...

Wilk #2.
Trzaskany po łbie wilk [WTF?] chciał ugryźć agresora. Zęby latały, przegryzając potężnie powietrze. Rozmyło mu się jednak lewe ucho, gdy siła uderzenia okazała się jednak zbyt potężna jak na tę bestię, która nie czując bólu naparła tylko bardziej, pchnięta do działania jedynie negatywnym uczuciem. Stojąc na tylnych łapach, przednimi opierając się o wroga, starała się dotrzeć kłami do jego szyi.

Growlithe istotnie puścił mężczyznę, gdy w kark wbiło się ostrze nożyka. Wzdłuż całego kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz zawodu i bólu, z przeważającą ilością tego pierwszego. Adrenalina buzująca w jego żyłach rozmazywała informacje o bodźcach zewnętrznych, choć on sam był pewien, że po walce wcale nie będzie mu do śmiechu. Gdy opadł na ziemię, nie czekał zbyt długo. Od razu rzucił się przed siebie, pochylając pysk, by naprzeć łbem na brzuch mężczyzny, licząc na to, że ten straci równowagę i upadnie, co byłoby idealną okazją do naskoczenia na niego, przyszpilając łapami jego przedramiona, pyskiem sięgając do gardła.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.14 19:13  •  Fuck it, let's kill everyone. Empty Re: Fuck it, let's kill everyone.
Ponieważ leniwy ze mnie człowiek, pokrótce zaznaczę, że wszyscy żołnierze są martwi. Gdy Growlithe odsunął się od swojego przeciwnika, ten zdążył jeszcze wysunąć ostrze, a powalony na ziemię ciężarem ciała Wilczura, dał radę zahaczyć jeszcze ostrzem o lewy bark wymordowanego. Powstała ram rana była zaledwie powierzchownym cięciem.
Koniec mało ambitnej części posta.

Alarm ucichł. Popiskiwanie szczenięcia wciąż rozlegało się w pomieszczeniu, ale było cichsze, gdy mały nie musiał starać się „przekrzyczeć” nieznośnego wycia. Warczenie śnieżnobiałego wilczura nie ustało, choć teraz rozprawiał się już tylko z bezwiednym truchłem, szarpiąc za nie zębami, jakby co najmniej było winowajcą śmierci jego matki. Wyblakłe ślepia zwierzęcia tliły się nienaturalnym blaskiem. Oczywiście – gniew w nich był aż nadto dostrzegalny, ale oprócz niego kryła się w nich bestialska żądza mordu. Ciało wreszcie opadło ciężko na ziemię, ale charczący oddech nie ustawał, a sierść na grzbiecie kundla jeżyła się w nieprzyjaznym odruchu. Znudzony życiem smarkacz, z którym wcześniej albinos miał do czynienia, nagle zdawał się całkiem wyparować, pozostawiając w cielesnej powłoce swoją gorszą wersję.
Musiał znudzić się poprzednim gryzakiem.
Drgnął niecierpliwie i szarpnął łbem do góry, oblizując poplamiony pysk, co wcale nie pomogło w doprowadzeniu go do porządku. Jedno z psich uszu uniosło się, kierując w stronę, z której dobiegało skomlenie, zaraz za nim i łeb zaczął zwracać się w tamtym kierunku, ale zanim jego wzrok dotarł do klatek w jego polu widzenia znalazł się czarny wilk. Choć jeszcze niedawno to on zachęcał do współpracy, choć to głównie on motywował do jakiegoś wspólnego działania, by wyjść z tego bez szwanku, teraz jego reakcja różniła się od wcześniejszych idei, którymi się kierował. I była natychmiastowa. Choć w pierwszym odruchu drgnął niepewnie, jakby toczył ze sobą wewnętrzną walkę, ostatecznie nie mógł wygrać z czymś, co właśnie nim kierowało i bez zastanowienia jednym susem rzucił się na towarzysza z rozdziawioną paszczą, choć powieki zacisnęły się, jakby mimo wszystko chciał przegapić moment, w którym wgryzł się we wcześniej skaleczony kark wymordowanego.
To nie tak miało być.
Oddychał głęboko i choć zęby przebiły się przez skórę, chociaż przymierzał się do szarpnięcia – nie zrobił tego. Warknięcie raz jeszcze wyrwało się z jego gardła, stłumione ciałem trzymanym w pysku, ale zaraz ustało. Uścisk zniknął, a psisko wycofało się trzepiąc nachalnie łbem na boki, jakby usiłowało pozbyć się czegoś, co po niej chodziło czy raczej dostało się do środka.
Wreszcie przestało.
W momencie, gdy normalne już ślepia obrzuciły Jace'a – o dziwo – przepraszającym spojrzeniem, seria huknięć rozbrzmiała w laboratorium, a dźwięk dochodził z sufitu. Kundel zadarł łeb do góry, a kilka wypustek wysunęło się z miejsc, w których wcześniej znajdowały się drobne kafelki. Ciche syczenie tylko poświadczyło o tym, że z ich wnętrza zaczął wydobywać się gaz o niewiadomym działaniu. Nerwowe szczeknięcie ponagliło do działania, bo chłopak nie zamierzał długo czekać i zaraz zerwał się z miejsca, przy samych drzwiach na nowo przyjmując postać chłopaka, by przebrnąć przez korytarz, który nie był na tyle szeroki, by pomieścić przerośniętego czworonoga.
Szczenię znów zaczęło nerwowo kręcić się po klatce, uderzając drobnymi łapkami o drzwiczki. Bez skutku.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach