Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 22.03.19 18:44  •  Kill me.  Empty Kill me.
KILL ME

NAIINU KIRUMI ok. 700 lat niezrzeszony
wymordowany oswojony mieszkaniec Desperacji

 Powinieneś nie żyć, dobrze o tym wiesz. To drzewo powinno zgnieść Twoje trzewia, zetrzeć je na papkę. Powinno Ci porachować wszystkie kości. Powinieneś spłonąć. Udusić się od dymu. Powinieneś udławić się krwią. Skonać z odwodnienia. Z głodu. Z samotności.

 Kiedy Cię znalazłem, nie oddychałeś. Musiałem zrobić podkop, aby wydobyć ciało spod pnia. Byłeś lekki, ale sztywny od pośmiertnych skurczów — targanie Cię do otchłani Edenu stanowiło wyzwanie.

 Zrobiłem to; przyczyna była prosta. Kiedy przykucnąłem, aby sprawdzić puls na szyi (nadzieja umiera ostatnia, prawda?) moje palce wplątały się w srebrną zawieszkę. Łańcuszek był stopiony niemal całkowicie, ale uczepiony krzyż zachował się w stanie idealnym. Jestem aniołem, czułem więc żal do Ciebie, a kiedy ujrzałem to, co nosiłeś na karku, czułem się wręcz w obowiązku.
 Pragnąłem wyprawić Ci właściwe pożegnanie. Nikt nie zasłużył na zapomnienie.

 Uważałem, że dobrze robię. Wykopałem na obrzeżach Edenu dół głęboki na prawie dwa metry. Twoje ciało leżało tuż obok, przykryte prześcieradłem. Gdy nie miałem już sił, siadałem na ziemi i patrzyłem na Ciebie; dysząc, stękając i obmywając wodą krwawiące, bo nieprzywykłe do takiej pracy, ręce. Byłeś siny od braku powietrza, z paskudnymi zmarszczeniami od ran zadanych ogniem. Płomienie pokąsały Cię gdzie się dało — na twarzy, na ramionach, na plecach, kostkach. Wszędzie tam, gdzie zbyt długo Cię dotykały, tkanka zamieniła się w ususzone winogrona. Potworny widok.
 A przecież byłeś taki młody! Mogłem sobie tylko wyobrażać, jak doskonale wpasowałbyś się w społeczeństwo Miasta-3. Rzeczywiście, to mogło wydawać się niesprawiedliwe; miałeś tyle szans, nieskończone możliwości. Tyle perspektyw przed sobą. Tyle planów do zrealizowania. I zginąłeś.

 Tak mi się wydawało. Gdzie więc, do licha, jesteś TERAZ?

---------------------------------

 Nie wiem gdzie szukać. Nie wiem do kogo się zwrócić o pomoc. Nie wychodziłeś z mojego domu, nikt Cię nie widywał. Nawet gdy przyjmowałem gości, zaszywałeś się w zakamarkach, schodząc nam z oczu. Na początku niewielu mi wierzyło. Opowiadałem im o młodym mężczyźnie, który umknął śmierci w piekielnych płomieniach, a oni śmiali się, rozglądając po pokojach, szukając Cię i nigdy nie znajdując. Dlaczego tak bardzo ich nienawidziłeś? Pokochaliby Twoją grę, pokochaliby Twoje skupione spojrzenie. Pokochaliby każdą warstwę skóry, mimo paskudnych blizn, których się wstydziłeś.
 Pokochaliby Cię równie mocno jak ja, więc dlaczego nigdy się im nie pokazałeś?

 Czasami, nieczęsto, ale jednak, wydawało mi się, że wariuję. Przestałem o Tobie opowiadać — i tak się nie pokazywałeś. Mnie chyba brali za szaleńca, ale byłem pewien, że pięć lat temu znalazłem Cię przykrytego popiołem; byłem pewien, że zabrałem Cię stamtąd i niemal zakopałem żywcem w innym, żyźniejszym miejscu. Chciałem postawić Ci krzyż z jakąś krótką sentencją, jeszcze nie miałem pomysłu jaką. Należał Ci się pogrzeb, tak wtedy uważałem. Ktoś jednak musiał nad Tobą czuwać. Sypałem już piach na Twoje ciało, kiedy się poruszyłeś. To było jedno, gwałtowne drgnięcie. Pół nocy przeczekałem nad niszą, którą dla Ciebie wyryłem w twardej glebie. Nad ranem zaczerpnąłeś tchu, wybudzając mnie z letargu. Byłem pewien, że zszedłem wtedy w zagłębienie i wyciągnąłem Cię stamtąd; przyciskając Cię do siebie czułem słaby rytm serca, którego wcześniej nie było. Tak, byłem tego pewien.

 A jednak nikt Cię nigdy nie widział, nikt Cię nie słyszał. Jak miałem to tłumaczyć? Gdzie gwarancja, że nie byłeś wyłącznie wytworem wyobraźni? Ta bezsilność mnie dławiła, bo nawet jeśli rzeczywiście istniałeś tylko w mojej głowie, nawet jeśli naprawdę nikt prócz mnie nie był w stanie doświadczyć Twojej obecności... to dlaczego tak nagle zniknąłeś, gdy najbardziej Cię potrzebowałem?

---------------------------------

 Wracaj.



CHARAKTERYSTYKA | 171 centymetrów wzrostu, 57 kilogramów wagi.
 Jego życie od zawsze spływało krwią. Widać to po oczach, po włosach, po czerwonych od posoki dłoniach. Ma źrenice wąskie jak igły i równie ostry wzrok, który ucina rozmowy, prowokuje lub odstrasza. Mimo uśmiechu goszczącego na ustach, coś w nim nadaje na złych rytmach.

 Nie stanowi jawnego zagrożenia, raczej błąka się po świecie niczym duch. Z pewnością to ta jego połowicza nieobecność sprawia, że tłumy do niego nie lgną. Wydaje się jednak, że jemu to na rękę. Czegoś szuka. Im mniej ludzi wchodzi mu w drogę, tym lepiej.

 Stara się nie wyskakiwać przed szereg, ale już teraz jest jaskrawy i jakiś taki nienaturalny w swoich kolorach. Anemicznie jasna karnacja kontrastuje z intensywnie rudymi włosami, wśród których parę pasm zjaśniało do blondu — nie do odcienia wypalonego w słońcu zboża. Jego kosmyki bywają w barwie ostre jak płatki żonkili. Opadają na czoło, skronie i policzki, sięgają karku; wiją się szczególnie przez wilgoć, ale i bez niej układają się w potargane fale. Są nie do ujarzmienia, zupełnie jak sam Nai.

 Zbudowany być może na podstawie prostych mechanizmów, na bodźce reaguje jednak bardzo intensywnie. W swoim niesfornym zachowaniu przypomina przestraszone dziecko. Z niemego, pełnego obaw ocalonego powoli przeobrażał się w nieufnego agresora; ale wciąż agresora pozbawionego doświadczenia, nieobeznanego z zasadami rządzonymi światem, wyrwanego z tego uniwersum, jakby przyjechał do kraju o nieznanej kulturze i języku. Pilnuje swoich interesów, nie wcina się w „politykę dorosłych”; woli własny świat. Wciąż żyje jednak między sobie podobnym — a więc naraża się na szyderstwa z ich strony. Nie radzi sobie z prowokacją. Zamiast zacisnąć zęby i odejść, staje do walki. Zazwyczaj z marnym skutkiem.

 Powinien już pojąć, że znaczenie pewnych wartości się tutaj zatarło; nie ma czystej gry, nie ma honoru albo jego braku. Popełnia setki błędów. Umie żyć z tym wstydem.

 Zbyt mocno prze naprzód, choć nie wie czego szukać. Patrząc w zabrudzone szyby sklepowych witryn spogląda w czerwone jak maki ślepia bestii osadzone w białkach barwy brudnego węgla; niemal doskonale czarnych. Jedynie z opowieści wie, że ogień był powodem blizn na ciele. Nie pamięta z tego zbyt wiele.

 Z roku na rok organizm coraz częściej odmawiał posłuszeństwa. Start był znośny; irytujące mrowienie w zębach, skurcze mięśni i płytki oddech. Dopiero po niespełna tygodniu zaczął znajdować na ciele stwardniałe, chropowate płytki, zwykle tylko trochę większe niż jego paznokcie. Zdrapywał je. Potem przestał. Zrywał je razem z naskórkiem, czasami aż do krwi, ból był nie do zdzierżenia. Ignorował więc fakt, że łuski obejmowały coraz większą część jego ciała. Gorszy okazał się dalszy etap; ten, w którym czaszka omal mu nie wybuchła. Wrzeszczał całymi dniami, tak mu się wydawało. Tępe na krańcach, zakrzywione rogi potrzebowały miesiąca, aby wyrosnąć i obciążyć głowę nie tylko swoją wagą, ale także nieznośnymi pytaniami.

 Co się dzieje? Po co to? ILE JESZCZE?

 Było zbyt wiele pytań, na które nie znał odpowiedzi. Z czasem nie dawał już rady patrzeć w lustro. Prezentował się tak, jakby coś go pochłaniało; jakaś nieznana, tragiczna choroba.

MODYFIKACJE GENETYCZNE
- FORMA ZWIERZĘCIA.
Reszta jego skóry zakrywa się łuskami, które obejmują rosnące cielsko niczym ciasna zbroja. Dłonie pozostają podobnej wielkości co ich ludzkie odpowiedniki, ale sylwetka rozciąga się, wydłuża i rozszerza; powiększa, garbi. Twarz przemienia się w pysk, człowiecze zęby przyjmują kształty trójkątnych kłów; hakowatych jak szpony drapieżnego ptaka. W swej zwierzęcej formie Kirumi prezentuje się jak dwunożny gad o krótkich przednich kończynach, potężnych, skocznych udach oraz sztywnym ogonie. Mierzy blisko sto sześćdziesiąt centymetrów w kłębie i waży dobre dwieście kilogramów. Wydaje się, że w tej wersji zyskuje same zalety, jednak prawda jest taka, że nad nią nie panuje; ponadto gardło, dolna szczęka oraz podbrzusze nie są wyściełane szczególnie mocnymi łuskami. Uszkodzić je może byle uderzenie pięści.
- TRUCIZNA.
Jad wprowadzany przez Kirumiego za pomocą kłów ma działanie silnie paraliżujące. Substancja rozprzestrzenia się we wnętrzu organizmu ofiary i wywołuje wpierw pieczenie, a następnie drętwotę danej części ciała u przeciwnika. Skurcz mięśni puszcza stopniowo, miejsce ugryzienia jest bardzo czerwone, a opuchlizna u niektórych utrzymuje się przez kilka następnych dni. Kirumi nieczęsto zdobywa się jednak na korzystanie ze swojego atutu; już po samej aplikacji trucizny zęby zaczynają go mrowić, ból jest promieniujący i nierzadko obejmuje także skronie. Gwałtownej migrenie towarzyszy dezorientacja, a w skrajnych przypadkach późniejsze wymęczenie i niezdolność do walki.
Czas trwania: 3 posty łącznie, 1 — swędzenie, pieczenie, 2 kolejne — drętwota danej części ciała (nie całego organizmu).
Czas regeneracji jadu: 4 posty, podczas których postać jest zdezorientowana i odczuwa silne bóle głowy oraz zębów.

ARTEFAKT
- SUPPORT
Kirumi na szyi nosi nieco zdeformowany krzyżyk na podniszczonym już łańcuszku; przedmiot, który ocalił mu życie, choć w rzeczywistości błyskotka okazała się artefaktem umożliwiającym podniesienie cudzych szans przetrwania. Anielska protekcja obejmuje wybraną postać i chroni ją przed atakami. W naturze nic jednak nie ginie; obrażenia fizyczne przekazywane są Kirumiemu, który na czas trwania mocy podejmuje się roli ofiary. Wedle zapewnień Naia, artefakt swego czasu chronił także przed psychicznymi ciosami, jednak stracił część właściwości po tym, jak znaczny fragment stopił się podczas pożaru w edeńskim lesie.
Czas trwania: 3 posty.
Czas regeneracji: 5 postów.

UMIEJĘTNOŚCI
- Gra na pianinie.
- Duża wytrzymałość na ból.
- Walka wręcz.

WADY
- Amnezja. Nie zna swojego prawowitego życia, nawyków czy idei; wydaje się często nieobecny lub wręcz otępiały. Łapią go silne bóle głowy, głównie podczas gry na pianinie.
- Sztywność odruchów, zwłaszcza u rąk (w tym dłoni i palców), ale także w przypadku brzucha, karku i żuchwy. Są to miejsca, gdzie, w swojej humanoidalnej formie, ma najwięcej łusek. Zdaje się, że ich łączna suma pokrywa ciało zbyt zbitą warstwą, a póki nie „uschną” i nie odpadną, dany fragment traci pewien procent lub całkowitą możność korzystania np. z możliwości zgięcia ręki w łokciu. Dochodzi do sytuacji, w której zrogowaciały naskórek obejmuje znaczną część szczęki i uniemożliwia mówienie.
- Wrażliwa skóra w miejscu poparzeń; ciosy zadawane w plecy, uda czy kark (nawet jeśli te punkty pokrywają akurat łuski) są odczuwalne ze zdwojoną siłą. Blizny szpecą także jego szyję i twarz; dotykanie tych stref wywołuje u Kirumiego widoczny dyskomfort.
- Brak umiejętności łgania; dziecko zgadnie, że chłopak próbuje skłamać.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach