Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 17 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 13 ... 17  Next

Go down

Pisanie 26.09.17 12:40  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
 Wysłuchał co prawda słów Shiona i przytaknął lekko na znak, że zakodował informacje, ale nie ulegało pewnie wątpliwościom, że mijało się to z prawdą szerokim łukiem — nie miał może szczególnie słabej pamięci, ale natłok słów i konkretów, jakie zaserwował młodszy wymordowany, mogłyby zbić z tropu samego Holmesa. Zdał się więc po prostu na plan, który uznawał, że Shion będzie ich przewodnikiem, a oni wyłącznie supportem.
 Co w takich warunkach mogło pójść nie tak?
 Wszystko?
 Zwłaszcza, że już teraz wyczuł spięcie pod palcami, gdy oparł rękę o ramię Christophera, ale nic go to nie obchodziło. Żaden mięsień na twarzy nie drgnął, szczęki się nie zacisnęły w rozdrażnieniu albo zrezygnowaniu — mógł go dotykać kiedy miał na to ochotę, a już tym bardziej, gdy Pudel potrafił odebrać zaszczytny tytuł pierwszej (i kto wie, czy nie jedynej) osoby, będącej w stanie wyrżnąć się na prostym asfalcie. Kto, jak nie Wilczur, złapie go i uchroni przed upadkiem? Shion?
Śmiechu warte.
 Mimo tego odsunął się, zrywając kontakt fizyczny. Niech będzie. Jak sobie chcesz. Jak sobie, kurwa, wymarzyłeś, księżniczko. Przez głowę przepływała mu rzeka kwaśnych myśli, ale zamiast skupić się na wyławianiu kolejnych, w milczeniu ruszył naprzód. Kroki stawiał stosunkowo normalnie, ale robił to przede wszystkim wolniej — aby przypadkiem nie nadepnąć na jakąś nadwyrężoną czasem kość albo chrupki kawałek skały, który mógłby zachrzęścić pod podeszwą buta. Nawet oddech starał się wyrównywać, jednocześnie korzystając z najbardziej wyczulonego zmysłu, który posiadał.
 Skoro Shion postanowił kierować się słuchem i wzrokiem, Grow przejął inicjatywę w kwestii powonienia — węszył jak pies myśliwski, co rusz marszcząc lekko brwi, choć przed nosem nie widział praktycznie niczego. Liczył za to, że jeśli wróg pojawi się w pobliżu, stąpając równie ostrożnie jak oni sami, będzie w stanie zaalarmować o tym resztę.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.17 15:37  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Jericho leżał na dachu budynku i czuł, że żar lejący się z nieba stawał się powoli nieznośny. Niemniej jednak, starał się skupić na powierzonym zadaniu. Był od osłaniania tyłów, był snajperem. W dużej mierze to dzięki jego spostrzegawczości i umiejętnościom zależało życie jego towarzyszy. Nikt z osób biorących udział w misji nie miał w tym momencie takiego pola widzenia na miejsce przyszłej walki jak on. Jedynie kruk, który usiadł na murku obok, mógł się pod tym względem z nim równać. Ptaszysko wyczuwało w powietrzu, że niedługo może się tutaj polać krew. I to dużo, chociaż miał nadzieję, że jego asysta nie będzie w tym momencie potrzebna.
W pewnym momencie dostrzegł, jak Hemofilia oddaliła się nieco. Przeczucie podpowiadało mu, by zwrócić na nią uwagę. A Han ufał swoim przeczuciom, gdyż nie raz uratowały mu życie. Raz, gdy wyszedł na misję ze swoim oddziałem i przeczuł, iż konkretny dach budynku jest nieodpowiedni. Wybrał ten obok. I dobrze, jak się później okazało, gdyż na ten budynek, na dachu którego miał leżeć, został bombą zrównany z ziemią. Drugim razem, gdy czuł to dziwne mrowienie na plecach, okazało się, iż kilku przeciwników zmierzało w stronę jego lokalizacji na dachu, dzięki czemu mógł się przygotować, wybrać odpowiednią pozycję.
I wystrzelać ich wszystkich. Jak kaczki.
Tym razem, ten znajomy dreszcz podpowiadał mu, by podążać celownikiem za Hemofilią, chociaż nie przestał się, chociaż odrobinę, rozglądać po reszcie placu. Czy jego decyzja okaże się słuszna? To miało się okazać niebawem. Mokugawa chciał również poznać odpowiedź na pytanie: gdzie podziali się wszyscy członkowie gangu CATS? Przecież brak patroli w ich kryjówce był, delikatnie mówiąc, mocno podejrzany. Wszystko miało się jednak rozstrzygnąć przed końcem tego dnia, który już teraz dawał mu się tak bardzo we znaki. A on głupi nie zabrał żadnej ochrony przed słońcem. Bywał jednak już w gorszych sytuacjach. Działał w bardzo nieprzyjaznych warunkach atmosferycznych. Jericho mógł znieść bardzo wiele. W końcu do tego był szkolony.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.17 22:07  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
........Aktualne warunki ewidentnie nie były specjalnie sprzyjające dla Chrisa. Nie dość, że w normalnych okolicznościach jego zmysł równowagi pozostawiał dużo do życzenia, to jeszcze w dodatku nie mógł skorzystać ze swojego najlepiej rozwiniętego zmysłu - wzroku. Co prawda, wąskich przestrzeni również nie lubił, ale ostatnie lata w DOGS skutecznie wytrzebiły go z klaustrofobii. Póki mógł się poruszać, zachowywał całkowity spokój.
No, a przynajmniej spokój na miarę własnych możliwości. Fakt, że był raczej nerwowym osobnikiem nikomu pewnie nie uszedł uwadze. Na razie jednak Chris postanowił zacisnąć zęby i iść przed siebie, próbując narzucić sobie pewny rytm. Przynajmniej raz zachwiał się i musnął ręką plecy Wilczura, ale zaraz cofnął ją, zupełnie jakby się poparzył.
Zgrzyt.
Pudel nerwowo wypuścił powietrze, starając się nie myśleć, w jak bardzo katastrofalnej sytuacji mogliby się znaleźć, gdyby teraz jego zmysł równowagi pokazał mu środkowego palca i wysłał kopniakiem w dół. W aktualnym momencie raczej nie był specjalnie przydatnym dodatkiem, a raczej obciążeniem, ale to akurat najmniej go obchodziło. Otrzymał rozkaz, więc go wykonywał. Nawet jeśli miał po tym dostać opieprz od Ourell'a. Zresztą nie tylko on.
Trzy rozgałęzienia, tak? A więc są cztery drogi dla pogłosu, bądź też echa. Plus ewentualne kombinacje. Niby nieprzydatna informacja, ale Pudel musiał czymś zająć się swój mózg. Gdy za bardzo koncentrował się na krokach - przywalał o coś głową, a gdy za mało - potykał. Dość niebezpieczna kombinacja.
Jego głos nieco zmartwił, podobnie jak piski.
Szczury, Chris. Na pewno. W gościnie u Kotów.
Cholera. To mu się naprawdę nie podobało, a resztki instynktu samozachowawczego pukały się w głowę. Ale będzie zabawa z pisaniem raportu. Zakładając, że przeżyją. No, ale przecież w życiu należy zachować nieco optymizmu, nieprawda? I skupić się na tym, że przed nimi najcięższa część imprezy, czyli odbicie Gavrana.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.17 23:09  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Już myślał, że jego pomysł spotkał się z aprobatą dziewcząt, gdy…
„Nie pójdziesz sam.”
Przekręcił pytająco głowę w bok.
„W ogóle nie pójdziesz.”
Spojrzał na nią z lekko zmarszczonym nosem, czekając na uzasadnienie. Niemniej to, które otrzymał w żadnym razie go nie usatysfakcjonowało. Niestety nie należał do osób, które znały historię rodzinną dziewczyny, toteż miał w głębokim poważaniu jej przestrogę o siostrze, a informacja o zmianie planów, polegającej na tym, że ma nie robić nic, tylko go zirytowała. Hemofilia właśnie go zlekceważyła? Być może nie miała tego w zamyśle, jednak chłopak odebrał to jak obrazę.
- W dupie mam twoją siostrę! Przecież nie możesz w pełni korzystać z jednej ręki, nie możesz iść sama! – ale dziewczyna zniknęła gdzieś za ruinami. Palce Charta dotknęły naznaczoną bliznami twarz w zrezygnowanym geście, a z ust wyrwał mu się niezbyt uprzejmy epitet. Uważał, że nie było to dobrą opcją. Hemofilia wbiła mu się w pamięć podczas ostatniej akcji, jako ta, która próbowała uśmiercić mu najlepszego przyjaciela, a przecież grał w tej samej drużynie, co ona. Jednak nie to najbardziej go martwiło. Jak zamierzała robić hałas? Czy na pewno dobrze się ukryje? Chyba nie zamierzała wyrywać sobie z gardła krzyków, byleby tylko zdradzić własną lokalizację? Wolałby, żeby obyło się bez walk… przecież akcja miała być cicha. Do jasnej cholery, mogłaś nam powiedzieć coś więcej, niż „zostańcie”…
Zwrócił się do Loser.
- Nie powinna iść sama, ale niech jej będzie. Nie jesteśmy dziećmi. Jeśli chcesz, możesz pójść ją osłaniać, chyba znacie się lepiej. – dał dziewczynie wolną rękę. Albo pójdzie za kobietą, albo za nim, albo wymyśli sobie coś innego. Miał na uwadze, że Jericho osłania ich z góry, ale niby ostrożności nigdy za wiele. Zresztą… byli Psami. Spuszczone ze smyczy niech biegają, gdzie chcą. Byle w tym wypadku nie dać się podrapać.
Zagwizdał na dobermana i ruszył realizować wcześniej mówiony plan – dając o tym naprędce do zrozumienia pozostałej przy niej Pitbullce. Zaczął obchodzić kryjówkę z przeciwnej strony, w którą udała się Hemofilia. Skoro by Chartem, to na razie przyda się do patrolowania terenu. Szukał wzrokiem idealnego miejsca, w którym mógłby się usadowić i zacząć wprowadzać w życie swój plan: hałas. Jeżeli nic takiego nie rzuci mu się w oczy, pozostanie przy zwykłej, acz wyjątkowo ostrożne przechadzce.
Wciąż nie wierzył, żeby to miejsce było aż tak spokojne.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.17 20:20  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Na błękitnym niebie promienie słońca nadal rozmazywały się w długie, białe wstęgi. Cisza. Jdynie drobny żwir szeleścił Ailenowi pod stopami, kiedy postanowił ruszyć na rekonesans wzdłuż kryjówki. Wszędzie walały się skały — zapewne pozostałości po budynkach, które swą szarością odznaczały się na bursztynowym padole, tak rozgrzanym przez słońce, że ziemia zdawała się parzyć od gorąca. Chłopak minął po drodze parę mniejszych skalnych jam, ale nie wydawały się być one dostatecznie głębokie, aby skryć się w ich cieniu. Dopiero kilka kolejnych kroków zaowocowało odkryciem czegoś nowego. Pomimo iż ziemię pokrywały zżółknięte stare kości, pod fundamentem jednej z ruin wyłaniała się czarna pustka. Dół wyglądał jak wejście do tajemnej piwniczki, otwartej na gorący dzień; wnętrze musiało być chłodne. Dziura była względnie szeroka, ale bardzo niska — jak wymierzona co do cala na wielkość ludzkiej czaszki. jak głęboka mogła być? Ciało człowieka przecisnęłoby się przez jej wnętrze, ale z pewnością nie obyłoby się bez zadrapań.
  Upał. Krople potu zaczęły gromadzić się na czole Jericho i pojedynczo opadać po podbródku. Na horyzoncie nadal nie było widać niepokojących cieni, a otoczenie wokół kryjówki, nadal pozostawało czyste. Dziwnie czyste. Ptak nadal siedział po jego prawej stornie; skierował łeb w kierunku mężczyzny, gdy ten przekierował celownik na postać wymordowanej przechadzającej się ruinami. Miał na nią dobre oko, do chwili gdy ta nie zagłębiła się we wnętrzu jednego z budynków. Wznoszący się filar zasłonił wejście do ruin tym samym odcinając czujny wzrok strzelca od prezentowanego otoczenia.
Skrzek. Mężczyzna poczuł uderzenie w tył głowy; coś ostrego musnęło jego szyję, a trzepot skrzydeł, jaki rozległ się nad jego czaszką zasugerował mu tylko, że ich zwierzęce towarzystwo znacznie się powiększyło. O dodatkowego wygłodniałego ptaka. A może nie tylko? Ptaszysko zaskrzeczało raz jeszcze i przysiadło przy kompanie zasiedlającym tę sferę od początku. Wbiło swoje czarne paciorkowate oczy w twarz Jericho i poprawiło ułożenie skrzydeł. Na niebie pojawiły się kolejne dwa. Niebezpiecznie krążyły nad ich głowami. Coś było nie tak.
  Plamy krwi doprowadziły Hemofilię do ruin. Pozostawione czerwone krople stawały się coraz wyraźniejsze, a w zadaszonym budynku (który okazał się punktem docelowym tej krótkiej podróży) były znacznie barwniejsze, niż te poprzednie poddane kwarantannie słonecznej. Wnętrze było zwyczajne. Marmurowe ściany z dziurami na okiennice (w większości zdewastowanych tak, że prowizoryczne okna wyglądały jak prowizoryczne drzwi). Już po kilku krokach plmy zmienił się w nierówny krwawy ślad. Jakby ranne zwierzę padło i było ciągnięte kilkanaście metrów ryjąc łbem o posadzkę; szkarłat znikał gdzieś za filarem postawionym na samym środku budynku. Kamienie ulatywały z konstrukcji. Niektóre skały porastały rośliny, które umarły niestety szybciej niż zapuściły swe pędy. Było nieco chłodniej, cień okazał się być zbawienny.
  Jej kroki roznosiły się enigmatycznym echem. Cisza. Żaden nieprzyjemny dźwięk obecności nieprzyjaciół. Kolejne metry odsłaniały pogrążony w szarościach plener. Idąc po śladach miała dotrzeć do prawdziwego objawienia. I miało stać się to już wkrótce — kiedy zdecydowałaby się omijając kolejne głazy walające się po zburzonej podsadzce i spojrzeć za filar — za którym znikała cieknąca posoka.
  Oparty o nierówna ścianę, długi wychudzony cień, okazał się być człowiekiem. Łeb zwisał mu luźno, podbródkiem dotykał obojczyka. Nie ruszał się, ale klatka piersiowa wydawała się unosić lekko, raz w górę raz w dół. Nogi nieszczęśnika były połamane chyba w trzech miejscach. Kości wystawały z brudnego ubrania i przypominały harmonijkę, na której raczej się gra, a nie na której podziwia się zagięcia. Jedna ręką była całkowicie wyrwana ze stawu, a kąpiąca krew z materiału koszulki powiększała tylko rozlaną, rzęsistą plamę na szarej ziemi. Obok siebie nie miał nic. Ubrany był w jakieś stare szmaty. Zdrowa i jedyna ręka spokojnie spoczywała przy kieszeni spodni.

  Jaskinia wydawała się nie mieć końca. Im niżej schodzili tym chłodniejszy powiew mroku obejmował ich rozpalone ciała. Niemal czuli jak osadza się na ich twarzach i karku — jak łaskocze każdą cząstkę ich żywego organu. Intuicja i wiedza Shiona wydawała się być odpowiedzą na to, co dla reszty było niewidoczne. Dźwięki ich kroków roztaczały się po wąskich szczelinach i zniknęły gdzieś nad głową. Nieprzyjemny pogłos z dołu zniknął wraz z maksymalnym zwężeniem ścian. Wtedy też nie było lepiej. Musieli przeciskać się przez wnęki bokiem, aby zmieścić swoje ciała w szparach.  
  Wystający, ostry głaz musnął bark Growlithe'a, gdy ten próbował zmieścić się w jamie. Rozdarł kawałek jego ubrania i sięgnął bladej skóry. Nie było to jednak nic poważnego.
  Stopnie zaczęły się kończyć. Kolejny krok. Cisza. Tylko dźwięk kapiącej wody. Musieli znajdować się już jakieś kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią. Martwota jaka towarzyszyła temu miejscu przyprawiała o zimne dreszcze. Co mogło kryć się w mroku?
  Ich dalsza przeprawa prowadziła przez wodę. Stopa Shiona zagłębiła się w niewidzialnym zwierciadle; chłopak mógł poczuć jej chłód. Lodowaty dreszcz sięgnął kolan i rozlał się po całym ciele. Woda — tak przynajmniej wydawało się na samym początku. Ale przytłaczający zapach jaki uniósł się wraz z poruszeniem pierwszych wód, zaczął rozwiewać wcześniejsze przypuszczenia. Tak śmierdzieć mogła tylko zalegająca krew.


Czekam na wasze odpisy do 4 października.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.17 0:20  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Z każdym kolejnym krokiem oddech stawał się nieco bardziej ciężki, a serce głośniejsze.
I czego tak się boisz?
Drżące palce zacisnęły się mocniej na skałach pokrytych mokrym śluzem, czy czymś innym, równie obrzydliwym od wilgoci. Ciężkie wspomnienia uderzały w niego z każdym kolejnym krokiem i coraz więcej wątpliwości zaczęło mącić w głowie. A co jeśli zamiast wykazać się, to zawiedzie? I znów ujrzy w oczach Wilczura rozczarowanie? Albo co gorsza, ponownie zostanie wzięty za zdrajcę i Kota? Był już Psem. Nie miał nic wspólnego z gangiem Cats. Prawda?
Potrząsnął mocno głową, jednocześnie przyspieszając. To nie był najlepszy czas na tego typu rozmyślenia. Mieli zadanie do wykonania. I na tym musiał się w pełni skupić. Musiał bezbłędnie doprowadzić ich do celu.
W przeciwieństwo do Growa, Shion miał o tyle łatwiej, że przez większość szczelin prześlizgiwał się raczej bez problemów, dzięki swoim mniejszym gabarytom, chociaż i on musiał niejednokrotnie wciągnąć brzuch czy też schylić głowę. Ale szło im całkiem dobrze. Aż podejrzanie dobrze. Do momentu, kiedy pod nogami chlupnęło, a ciało ogarnął nieprzyjemny chłód lodowatej wody. Całe szczęście, że sięgała zaledwie kolan, chociaż i tak ten znikomy poziom sprawił, że chłopak zauważalnie zwolnił, jakby bał się iść dalej.
Ale coś było nie tak.
Uniósł dłoń i przycisnął rękaw bluzy do zmarszczonego nosa. Coś było nie tak.
To na pewno woda?
Przystanął i zaczął się rozglądać, jednocześnie nasłuchując, by wychwycić jakieś nieprawidłowości.
Śmierdziało śmiercią. Nie zapamiętał tego zapachu w tym miejscu. Zdecydowanie nie.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.17 15:26  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Zignorowała słowa Aliena, tak samo jak i całą resztę jego wypowiedzi. Machnęła tylko zdrową ręką na niego. Nie bardzo ją obchodziło, co miał do powiedzenia, bowiem była dłużej w tej grupie i szkoda byłoby stracić kogoś o wiele młodszego, który mógł się jeszcze rozwinąć. A ona? Żyła już tyle lat, tyle osób życzyło jej śmierci, że zginąć powinna już dawno.
Już nie wiedziała, co się działo z całą resztą. Od momentu, kiedy weszła w dalszą część ruiny, nie słyszała ich za dobrze. Jeśli będzie to w ogóle możliwe, prawdopodobnie zareaguje w momencie, kiedy usłyszy jakiś głośniejszy wrzask. A jak na razie całą swoją uwagę poświęciła tajemniczym śladom i okolicy, która ją otaczała. Na jej szczęście póki co nie trafiła na nieprzyjaciela, ale wiedziała, że im dalej szła, tym większe prawdopodobieństwo było, że trafi na wroga, z którym będzie musiała walczyć. Z jej ranną ręką może być to utrudnione, ale jak nie ona, to kto? Sama będzie musiała siebie bronić.
W ten sposób dotarła do budynku. W zainteresowaniu, weszła do niego, ciągle idąc za powiększającymi się śladami krwi. Czuła, że jest coraz bliżej celu - sugerowały to coraz większe plamy krwi, które nawet zaczynała powoli czuć. Zapach był tak intensywnie świeży, że tylko zastanawiała się, kto mógł paść ofiarą tej cichej zbrodni.
Dotarcie do celu świadczyło o triumfie dziewczyny. Ale czy na długo? Widok, jaki tutaj zastała wcale jej nie przerażał, ani tym bardziej nie obrzydził. Mogło jej się zrobić jedynie odrobinę żal na widok tego młodzieńca. Czy on w ogóle żył? Unosząca się klata piersiowa o tym świadczyła. Podeszła więc do niego, najciszej jak potrafiła, ale nawet najcichszy krok powodował głośne echo pośród tej głuchej ciszy. Złapał go za głowę, unosząc ją nieznacznie, aby przyjrzeć się jego twarzy. Może go skądś znała?
- Że Ty jeszcze żyjesz... - mruknęła, mlaskając do siebie pod nosem i puściła jego głowę, nie spodziewając się od niego żadnego ataku. Mógł być już martwy, a nawet jeśli nie, nie chciała wierzyć w to, że będzie wstanie dokonać jakiegoś ruchu. Przy takim stanie byłoby to fizycznie niemożliwe.
Odsuwając się od niego, spojrzała się na filar, przy której zniknęła cieknąca krew. Zmrużyła nieznacznie oczy, podążając w tamte miejsce, zostawiając mężczyznę na pastwę losów, jeśli nie wydał się jej jakoś szczególnie ważny.
Ofiarę już znalazła, ale gdzie był zbrodniarz? Właśnie jego pragnęła znaleźć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.17 22:07  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
 Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że tunele kociej kryjówki nie oznaczają królewskich korytarzy z czerwonym dywanem i sufitem pięć metrów nad głową, jednak kiedy zaczął szurać łbem po sklepieniu i nabił sobie kolejnego guza zwyczajnie znienawidził to miejsce — do tego stopnia, że zmarszczył się jak wysuszona śliwka i z miną pełną rozdrażnienia starał się nie tyle dotrzymać kroku swoim towarzyszom, co w ogóle się przemieszczać.
 O ile początkowo wystarczyło, że nieco pochylił brodę do przodu i przygarbił ramiona, tak w późniejszych etapach los postanowił dolać oliwy do ognia i z bezpiecznej odległości przyglądać się, jak „wielkogabarytowy” wymordowany stawia czoła serii przeciwności — w tym nie tylko niższej wysokości, ale również coraz węższym korytarzom. Opatrzność musiała mieć niezły ubaw, kiedy Grow wcisnął się bokiem w szczelinę i nagle poczuł jak biodra, ściśnięte z przodu i z tyłu, przestają szurać po chropowatej powierzchni. Z dłońmi opartymi o ścianę uniósł brwi i pchnął mocniej bokiem w prawo... ale nie tyle nie prześlizgnął się dalej, co nawet się nie cofnął. Jego twarz natychmiast przybrała adekwatny do sytuacji wyraz, kiedy tylko zdał sobie sprawę z tego, co musiało się stać.
 — Zak- — zaczął szeptem, ale reszta zdania utonęła w cichym charknięciu; problem zniknął jeszcze zanim się pojawił. Grow poczuł, jak coś z impetem uderza go w ramię, a potem sam przesunął się o kilka milimetrów, które najwidoczniej wystarczyły, aby natrafił na szerszą część przejścia. Od razu wciągnął brzuch i naparł na pustkę, robiąc zbawienne... chluszczące... kroki...
 Usta od razu się wykrzywiły, a nos poruszył w paru charakterystycznych pociągnięciach — wyglądał jak ktoś, komu podetknięto przed twarz fluorescencyjną papkę, która wygląda bardzo źle, ale ponoć jest zjadliwa.
 Przemierzanie nawet krótkiego odcinka w wodzie było jak wyjście w sam środek zgromadzenia wroga i pokazanie im środkowego palca, jednocześnie wrzeszcząc; po prostu dostrzegalne. Gdyby wróg znajdował się niedaleko i nie był głuchy, ślepy i obdarzony IQ porównywalnym do rozjechanego tirem rosomaka... to kto wie? Może już zawołałby posiłki? Może czekał na nich z bronią gotową do użytku?
 Grow wysunął rękę, natrafiając palcami na coś miękkiego; odgadł, że to włosy Shiona, dlatego zsunął przedramię niżej i wtedy ponownie dotknął go dłonią. Uderzył opuszkami w bok szyi i bark młodszego wymordowanego, by dać mu sygnał, że może oświetlić im drogę pod warunkiem, że Shion — teraz mianowany tytułem znawcy i przewodnika — uzna, że jest to zwyczajnie bezpieczne.
 Rzecz jasna, przechodzenie takimi tunelami byłoby o wiele lepsze, gdyby droga była widoczna (może oszczędziłoby to Growowi paru zadrapań, guza na środku czoła i tego przeklętego draśnięcia, którego nabawił się, gdy Chris postanowił się potknąć i pchnąć go na jeden ze zwisających z góry nacieków jaskiniowych), jednak zagrożenie było mniejsze, gdy mieli pewność, że są niewidoczni.
 Ale teraz?
 Teraz zajeżdżało martwym trupem i Grow miał nieodparte wrażenie, że jeśli szybko nie wydostaną się z tego miejsca, to ich problemem nie będą tylko ewentualne bunty żołądków.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.17 23:54  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
.......W aktualnej chwili Chris miał najmniej do powiedzenia. Szedł na samym końcu, w dodatku zmysł węchu, czy też słuchu miał mniej wyczulony niż towarzysze. Jednak gdy Grow zatrzymał się, on sam również przystanął. Tylko jedną stopą dotykał nieprzyjemniej cieczy. Woń ewidentnie mu się nie podobała, jednak po chwili wypuścił powoli powietrze przez usta, po czym powstrzymując odruch wymiotny kucnął. Wyciągnął dłoń, by dotknąć powierzchni i przesunął dłonią kawałek do przodu, jakby sprawdzając głębokość. Musnął nogę Wilczura, po czym zamarł. Drugą ręką podsunął nieprzyjemnie pachnącą ciecz pod nos. Niechętnie, bo niechętnie wysunął język, by spróbować mieszanki, ale zaraz później wzdrygnął się krótko, wypluwając ją na bok. Korzystając z bezruchu towarzyszy przytrzymał chwilę dłoń w płynnej mieszance, czekając.
Czekając, aż coś się ruszy w wodzie, wywoła jej poruszenie. Niby powinni to słyszeć, ale nie znali terenu, poza tym było mnóstwo czynników, przez które ewentualny ruch mógł zostać niezauważony. Czekał też, czy coś nie drgnie. Równie dobrze opadnięcie terenu mogło być chwilowe. Jednak zbieranie się wody oraz resztek substancji wymagało odpowiedniego ułożenia tunelu. Pewnego kąta, lub ustępu. Jak długi był? Ile trwał?
Z punktu widzenia Wilczura zabieg Chris'a mógł wydawać się bezcelowy. Przecież mogli wyczuć zagrożenie albo usłyszeć. Ale co, jeśli ktoś wcześniej zanurzył się w cieczy albo co ważniejsze, co, jeśli dalej robiło się głębiej i coś zostało wpuszczone? Wolał dmuchać na zimno. Jeśli ruszą dalej - w porządku. Ale póki stali, Pudel wolał upewnić się, że nic nagle nie owinie mu się wokół kostki.
Poza tym...
Coś mu nie pasowało. Zaleganie krwi, nawet mieszanej z wodą, czy czymkolwiek innym oznaczałoby albo krwawą jatkę w pobliżu albo uczynienie z tego tunelu rury ściekowej. Żadna z tych opcji nie pasowała sekretarzowi. Każda miała swoje konsekwencje. Pomijając setki innych możliwości.

| *wzrusz* No Chris na więcej w tym poście się nie przyda.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.17 1:00  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Jericho śledził Hemofilię trzymając ją na celowniku. W razie problemów mógł błyskawicznie zareagować na ewentualne niebezpieczeństwo i zastrzelić nieproszonego gościa. Mężczyzna bacznie obserwował wymordowaną aż do momentu, w którym ta zniknęła mu z pola widzenia. Uważał, iż działanie tej kobiety było nierozsądne. Odłączyła się od grupy, a dodatkowo znalazła się w miejscu, w którym nie mógł jej osłaniać.
Wtem poczuł lekkie uderzenie w czaszkę, poczuł jak coś ostrego przesuwa mu się po karku, a potem ze skrzekiem ląduje obok pierwszego ptaka. Jericho musiał przyznać, że serce na chwilę mu się zatrzymało ze strachu, że dał się podejść przez wroga. Na szczęście to były jedynie te przeklęte ptaszyska. Mężczyzna próbował je odgonić, by przeniosły się na inny budynek, by dały mu pracować. Te jednak uparte co odleciały to wracały z powrotem.
"Przysięgam, że obedrę z piór te ptaszyska, jak nie odlecą" - pomyślał, po czym ostatni raz machnął ręką. Robił to dosyć dyskretnie, więc raczej nie było możliwości, by ktoś go zobaczył. Kruki wtedy, prawdopodobnie poderwały się do lotu i dołączyły do stada.
Stada?
Stado kruków krążące nad polem zwiastowało jedynie śmierć. Niepokój Hana jedynie się wzmógł, gdy uświadomił sobie, iż kruki czekają na padlinę. Zatem albo mogą zdradzić plan DOGS, albo stało się coś strasznego. I to zanim oni przybyli. A może to było tylko przewrażliwienie Mokugawy? Oby tak właśnie się stało.
Mężczyzna wrócił do obserwacji terenu. Wciąż było podejrzanie za cicho. Postanowił nie skupiać się na szukaniu Hemofilii, bo tracił tylko czas. Znacznie wyższy priorytet miało teraz utrzymanie reszty grupy przy życiu.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.17 0:04  •  „Bunkrowisko”. - Page 10 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Echo rozchodzących się kroków Hemofilii ginęło w zaklętych szarych skałach — pozostałościach po czymś większym niż budynek mieszkalny. Łeb mężczyzny opadł bezwiednie, gdy szczupłe palce dziewczyny puściły jego włosy. Wydawał się nawet na nią nie spojrzeć, jakby naprawdę był nieprzytomny; taki ból musiał jednak zrobić swoje. Kiedy Hemofillia wyminęła go kierując się dalej, mogła w końcu usłyszeć pierwszy dźwięk. Pierwszy od tak długiej chwili. I nie dochodził zza skamieniałości. Wydobywał się z tyłu, dokładanie za jej plecami.
  — Ty jesteś pewnie tą z DOGS — rozległ się głos, był tak zachrypnięty, że ledwie dało się domyślić, co mężczyzna mógł mieć na myśli. Sylaby wydawały się nie mieć dźwięku, jakby ktoś przepalił mówcy gardło płonącą flarą. — To na pewno ty.
  Kaszel.
  Hemofillia bardzo szybko mogła zorientować się skąd dochodzi ów tajemniczy głos. Połamany mężczyzna podniósł głowę. Krople potu skraplały się na jego ubranie. Cierpiał mówiąc te słowa. Musiały mieć jednak jakieś znaczenie, skoro nadal podejmował tą płonną próbę.
  — Musisz. — Westchnął, próbując się jakoś poprawić, ale ból wydawał się być mocniejszym zawodnikiem. Urwał jednak zaczęta myśl i dokończył: — Ktoś przekazał mi wiadomość dla ciebie.

  Ptaki niebezpiecznie przekrzywiły łeb, a jeden z nich otworzył dziób i wydał z gardzieli głośny piskliwy skrzek, który rozniósł się echem po martwym polu. Na niebie pojawiły się dwa kolejne — patrolowały okolicę z góry. Ich skrzydła co jakiś czas rzucały cień na rozłożonego mężczyznę. Skrzydlate nie dawały jednak za wygraną. Nie odlatywały. Nie miały na to najmniejszej ochoty. Czyżby były nie zadowolone z jego szpiegostwa? A może tu chodziło o coś więcej? Nastroszyły teraz jednak tylko pióra, łypiąc paciorkowatymi oczami na jego broń. Hemofillia nie była już widzialna dla czujnego oka Jericho. Kiedy zmienił kierunek obserwacji, coś zauważył. Za jedną z licznych tu ruin, ktoś kucał. Poruszał ustami. Komunikował się z kimś? Trzymał coś przy uchu. Telefon? Walkie-talkie? Możliwe. Ale najpewniejszą rzeczą było to, że  nie zdawał sobie sprawy z obecności przyczajonego snajpera.
Ailen ruszając nadal przed siebie czuł coraz wyraźniej palące promienie słońca. Ale to właśnie ten kolejny krok był tym, który okazał się być decydującym. Jakby jego stopa uruchomiła jakiś mechanizm, który nie do końca miał być dla niego przyjazny.
  Świst.
  Ból.
  Albo najpierw poczuł ból, a dopiero potem usłyszał świst — tak głośny, że wydawał się brzmieć gdzieś w jego czaszce? W każdym razie, na krótką chwilę wydawał się ogłuchnąć. Na jedno ucho. Długi pisk rozciągał się w jego głowie jak irytująca syrena alarmowa. Wystrzelona w jego kierunku strzała drasnęła płatek jego ucha, krew ze zranionej skóry pociekła my po szyi i zniknęła gdzieś za koszulką. Miał szczęście. Parę minimetrów bliżej i…
  Chłopak w ostatniej chwili zdążył zauważyć cień przemykający pomiędzy ruinami.


  Kiedy Chris kucnął i spróbował cieczy, metaliczny, słony posmak osiadł mu na języku. To utwierdziło go w jednym: to czym teraz się poruszali musiało być krwią. Nie samą, ale we większym stężeniu. Nic jednak nie poruszyło się w cieczy. Albo było to na tyle spokojne, albo droga ta była naprawdę czysta.
  Już sam przodujący Shion, brnący naprzód mógł poczuć, jak woda powoli obejmuje jego uda, sięgała coraz wyżej. Zatrzymała się gdzieś na poziomie jego brzucha. Pod stopami nie wyczuwał jednak nic. Nawet wystających skał. Woda snuła swe szepty, z każdym wymierzanym krokiem. Znów byli sami. Tak przynajmniej się im wydawało.
  — Wysłaliście ludzi na północną bramę?
  — Patrolują zachód.
  — To za mało. Potrzebujemy kogoś na wschód. Znamy ich położenie. Póki co to jedna jednostka.
  Głosy były zduszone, ale słyszalne. Dochodziły do ich uszu jak bas podkręcony na najwyższym poziomie.
  Woda zaczynała się obniżać i kiedy pod ich nogami znów zawitał stara przyjaciółka skała, znajdowali się już w spiżarni. Musieli tylko skręcić trochę w lewo…
>>Pomieszczenie<<
  W panujących ciemnościach w końcu zawitało delikatne, leniwe światło płomienia. Nie dochodziło ono jednak z pomieszczenia, które musiało być składzikiem. Pomarańczowa poświata przebijała się przez regał, który stał na drodze ich dalszej podróży w mrok. Półki był zawalony słoikami różnego pochodzenia. Znajdowały się tam też puste butelki i pojemniki zapełnione różnokolorowymi substancjami. Odstępy między dyktami nie były jednak małe. Na upartego ciało człowieka dałoby radę się przez nie przecisnąć. O ile — oczywiście — pozbyłoby się postawionych na nich przedmiotów.
  —  Trzymajcie ich z dala od TEGO wejścia.
  Wysoki cień, zasalutował i szybko zniknął pozostawiając dwie chude sylwetki na samym końcu długiego korytarza, w którym miał prawdopodobnie znajdować się szyb wentylacyjny.
  — Skurwiele, myślą, że nas przechytrzą.
  — Każdy głupi tak myśli.
  Zachichotał, ale drugi wymierzył mu w łeb mocne, oszałamiające uderzenie, po którym pierwszy wyprostował się jak struna, niemal można było wyobrazić sobie jego poważną minę, która szybko okryła debilny uśmiech.
  — Nie trać orientacji, durniu. Patroluj. Za wiele od ciebie nie wymagam.
  Drugi wyminął go zostawiając samego z pochodnią w ciemnym mroku.

Czekam na wasze odpisy do 12 października.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 17 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 13 ... 17  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach