Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 17 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16, 17  Next

Go down

Pisanie 15.11.17 16:18  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Kiedy ciemność przesmyku ich zalała, uniósł dłoń muskając palcami miejsce, gdzie parę chwil wcześniej poczuł chropowatość opuszek Wilczura. Usta lekko drgnęły, aż ostatecznie spoczął na nich ledwo zauważalny uśmiech, a piegowata twarz oblała się ledwo zauważalnym rumieńcem. Całe szczęście, że byli skąpani mrokiem, i żadne ciekawskie oczy nie były w stanie dostrzec tej chwilowe słabości rudowłosego wymordowanego.
Z tego co pamiętał, droga od teraz powinna być już prosta. Parę metrów czołgania się, by wreszcie dotrzeć do rozwidlenia. Potem w lewo parę „kroków” a następnie wybrać kierunek w „dół”. Na końcu ich nowej drogi znajdowała się metalowa krata, która prowadziła na korytarz oświetlony słabym światłem jarzeniówek. To był jedyny plus z umiejscowienia kryjówki w bunkrze. Nie było tak ciemno jak w dupie.
Po dotarciu do kraty, zatrzymał się na moment nasłuchując. Jeżeli z korytarza nie dochodziły żadne dźwięki, odgłosy czy coś innego, sugerującego, że jakiś niepożądany Kot się kręci, odsunął ostrożnie kratę na bok i wyszedł na korytarz, mrużąc oczy od nagłego światła. Wsunął krwawiącą dłoń w kieszeń bluzy, by przypadkiem nie pozostawić po sobie śladów w postaci krwistych plam i rozejrzał się dookoła. Wspomnienia uderzyły w niego ze zdwojoną siłą, wygrzebując się z pamięci. Tak, doskonale wiedział, gdzie jest. Spojrzał na Growa i wyciągnął dłoń w jego stronę, by złapać go za nadgarstek i pociągnąć za sobą. W ostatniej chwili zamarł,, a palce zawisły w powietrzu.
Nie dotykaj go Shion. Nie chce twojego dotyku. Dobrze wiesz o tym.
Zacisnął mocniej palce, tak samo jak usta. To był ten etap, gdzie wszelakie szepty mogłyby zbudzić nieproszonych gości. Dlatego też w ostateczności złapał za przegub Chrisa i pociągnął go za sobą, kierując się prawym korytarzem, znów skręcił w prawo i zatrzymał się przed sporymi drzwiami, puszczając jasnowłosego. Uniósł dłoń wskazując palcem w stronę drzwi i spojrzał w dwubarwne tęczówki.
To tu
Dotarli. Żywi. Za drzwiami znajdowały się cele, gdzie pewnie jest Gavran. O ile jeszcze żył.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.17 20:17  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Wcale nie dziwił ją śmiech mężczyzny. Sama ostatkiem tchu śmiała się, nie przejmując się kompletnie sytuacją. Co z tego, że już tylko za parę sekund będzie towarzyszył jej ogłuszający wybuch. Biegła ile sił w nogach, a przy tym wszystkim towarzyszył jej pełen szaleństwa śmiech. I to był tylko moment, kiedy po pomieszczeniu rozległ się głośny huk, który sprawił, że dziewczyna nagle przestała czuć podłożę pod swoimi stopami, a w zamian bardzo sprawnie mogła nauczyć się latać. Wybuch był na tyle silny, że nieważne ile w sił nogach biegła, nieważne jak bardzo się przed nim schowała, to sprawił, że przez sam odrzut wylądowała poza budynkiem, do którego weszła. A konkretnie to przed samym jego wejściem. Z początku nie wierzyła w to, że odrzut był na tyle silny, aby odrzucił ją na kilka ładnych metrów. Stąd wzięła się dezorientacja, która spowodowała, że kobieta nie była tak samo czujna jak tutaj wchodziła.
W uszach nadal jej piszczało, a gdy w pierwszej chwili chciała się podnieść, ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Było tak ranne, że nie chciało z nią współpracować. I na całe szczęście był to tylko pierwszy odruch, bo już przy następnym była wstanie podnieść się do siadu, nieważne jak bardzo ból był silny ― nigdy go nie czuła, więc siłą woli zmusiła swoje ciało do posłuszeństwa, nawet jeśli narażała tym swoje zdrowie. Nawet nie miała świadomość, na ile tak naprawdę naraża swoje życie kiedy bólu wcale nie odczuwała, a wciąż ruszała kończynami. Czuła jedynie ciepło i lekkie zawroty głowy. Nic więcej.
BRAWO!
Zmarszczyła brwi, słysząc między piskiem, a dudnieniem znajomy głos. Na pewno to nie było coś, co chciała słyszeć w pierwszej chwili. Później było tylko gorzej, ale z niewiadomych powodów Hemofilia pozwalała sobą tak prymitywnie pomiatać. Zupełnie jakby zbierała siłę do tego, aby oddać siostrze z podwojoną, jak nie potrojoną siłą. Nawet nie zamierzała na nią spojrzeć, wiedząc, że ją to tylko wkurzy ― zawsze tak miała i wątpiła w to, że w jakiś sposób to się zmieniło. Wspomnienie o "rodzince", doprowadzało Hemofilię do frustracji, której na razie nie chciała pokazać. Wszystko dookoła zaczęło ją irytować, łącznie z niewspółpracującą ręką, która została ranna w Kasynie. Wszystko było na tyle denerwujące, że musiała się na chwilę wyłączyć. Nie docierały do niej słowa, które padały przez siostrę, jak i również towarzyszy. Dopiero solidny strzał po mordzie obudził ją i jej trzeźwość umysłu. Może gorzej dla Leukemii, może lepiej.
Suka.
Tak, właśnie. Suka.
Koniuszkiem języka zlizała krew, która pociekła jej po wardze, nadal nie wydając z siebie najmniejszego protestu czy skomlenia. Przejęła na siebie kolejny cios, który tym razem dostała w żołądek, ale zamiast wywołać falę nienawiści czy bólu, wywołał na jej twarzy uśmiech. Szeroki uśmiech. Ale z pewnością nie należał do tych miłych i sympatycznych. Szczególnie z krwią, która wręcz wylewała się z jej ust.
Rodzina? Ty jesteś moją rodziną? ― zaczęła z wyraźnym opóźnieniem, podnosząc do góry tę bardziej zdrowszą rękę, wbijając smukłe palce w nadgarstek dziewczyny ― Ale skoro jesteś taka rodzinna, to może powiesz mi, co się stało z naszą drogą Anemią? ― mówiła z lekkim trudem, głównie przez to, że przed chwilą dostała po żołądku, ale to nie przeszkodziło jej w tym, aby zrobić kobiecie małe wyrzuty sumienia. Z pewnością nie wiedziała tego, czego ona zdołała się dowiedzieć ― Chociaż może lepiej będzie, kiedy sama Ci to uzmysłowię... ― a po tych słowach dziewczyna mogła poczuć jak po jej ręce sunęły się kilka wektorowe strzał Hemofilii, które w mgnieniu oka znalazły się na całej długości ramienia kobiety i zacisnęły się dookoła, a tym samym mogła ją zmusić do tego, aby odsunęła rękę z ostrzem od jej szyi, a przez silny uścisk ― puściła go. Przez to, że strzała cały czas zaciskała się na ręce siostry, raniła jej ciało, powodując na skórze mniejsze lub większe rany ― w zależności od tego, jak bardzo się szarpała. W dodatku kolejne strzały z nogawki Amelii brnęły ku całej reszcie, aby opleść ich ciała od dołu i zmusić do tego, aby w zaskakującym szybkim tempie znaleźli się na ziemi. Chciała ich na razie unieruchomić, wykorzystując ich moment dezorientacji. W końcu mogli być w przekonaniu, że ten wybuch mógł zrobić jej o wiele większe szkody niż było to widać. I pewnie by tak było, gdyby nie fakt, że nie była wstanie odczuwać bólu. Leukemia powinna to aż za dobrze wiedzieć, w końcu znały siebie jak siostra siostrę.
Nic się nie zmieniłaś, siostrzyczko. Spodziewałam się po Tobie czegoś lepszego, wiesz? Zawiodłaś mnie ― rzucała słowami tak samo jak Leukemia robiła to chwilę temu, kiedy do Hemofilii nic konkretnego nie docierało. I zdecydowanie mogła tutaj mówić o zawodzie. Nie dość, że atrakcję, którą dla niej przygotowała była taka 4/10, to w dodatku przychodzący tu z kimś pokazała jej, że nie jest na tyle odważna i silna, aby stawić się z nią twarzą w twarz. Tak sam na sam. Nic dziwnego, że w jej słowach był słyszalny cichy zawód.

Użycie mocy: wektorowe strzały 1/3


Ostatnio zmieniony przez Hemofilia dnia 16.11.17 11:48, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.17 23:35  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
........ Niebieskie ślepia Chrisa przez sekundę wpatrywały się z pewnym dziwnym wyrazem w twarz Growa, brwi ściągnęły się subtelnie, zupełnie jakby coś zaalarmowało Pudla, ale już po chwili odwrócił głowę, ignorując dziwne uczucie biegnące wzdłuż kręgosłupa. Nie odpowiedział Wilczurowi, zbity nieco z pantałyku jego wypowiedzią, jednak widać było, że podskórnie coś mu się nie zgadza.
Ponosi cię wyobraźnia, gryzipiórku.
Zacisnął wargi w wąską kreskę, decydując się na pozostawienie tej sprawy w spokoju. Najwyraźniej jednak łączenie w drużynę Growlithe'a i Shion'a nie należało do najlepszych pomysłów. Cóż, to nie był jego plan. Robił tu jedynie za... no właśnie. W sumie był tu tylko dlatego, że jemu jako jednemu z niewielu z dobranej grupy wirus nie mieszał aż tak mocno w głowie.
Za to w ciemnościach czuł się naprawdę nieswojo. Kusiło go, by zapalić chociaż jedną zapałkę, by załapać się na odrobinę światła, ale teoretycznie mogło się to okazać zbyt ryzykowne. Teraz musiał koncentrować się na każdym kroku, bądź co bądź nie chciał się teraz potknąć, dlatego dał się prowadzić jak lalka. Słyszał nieco przyspieszony rytm swojego serca, jego zmysły pracowały na znacznie zwiększonych obrotach - by móc jak najszybciej wychwycić ewentualne towarzystwo. Przez to również tym bardziej, czuł, że jego organizm zaczyna się nieco wyziębiać. Lekko zdrętwiały mu palce, dreszcz przeszył ciało.
Nieistotne.
Ważniejsze, że w końcu znajdowali się pod prawdopodobną celą Gavrana. Chris zmarszczył lekko brwi, zaniepokojony. Było zdecydowanie za cicho. Jeśli u górze zaczęła się jakaś akcja, to tutaj wbrew pozorom również powinien powstać harmider, prawda? Chociaż cholera wie, jak faktycznie funkcjonowała grupa CATS, a przynajmniej znajdująca się tutaj jej część.
Mimo to Pudel przechylił głowę. Nasłuchiwał.
Ile osób może być za drzwiami? Przy celach?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.17 10:31  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
|| Przepraszam, że się spóźniłam. Nie ogarnęłam dokładnie terminu.

Wysłuchał go, bezlitośnie pozwalając posłusznej mu ziemi na okalanie ciała chłopca. Był pewien, że nieregularna powierzchnia skalistego podłoża dotkliwie daje się we znaki młodzieńcowi, o czym zresztą sam zainteresowany śpieszył go poinformować własnym wyrazem pyska. O ile dzieciak nie potrafił uspokoić oblicza i stać się dla wroga nie do odczytania, o tyle Kurtowi wychodziło to całkowicie bezbłędnie. Nie miał jak na ten moment zatamować krwotoku, więc pozwalał krwi spływać wzdłuż jego szyi. Szczypało, to prawda. Upał, który wisiał im nad głowami dodatkowo nie pomagał w odczuciu ulgi. Jednak starał się spiąć i z nieskalaną żadnym innym uczuciem obojętnością, wpatrywał się w twarz wroga, która teraz ledwie wyrastała mu ponad poziom stóp. Był niewzruszony tymi obelgami. Trudno było się na nie wściekać, gdy wypowiadał je ktoś, kto aktualnie był tylko łbem wystającym ponad piach.
Uniósł rękę.
Ziemia przestała miażdżyć ciało chłopaka, co nie oznaczało, że dał mu godną przestrzeń do życia. Wciąż było ciasno, boleśnie i zdecydowanie niebezpiecznie.
Spokojnie uklęknął tuż przed nim, w tym samym momencie przejeżdżając wzrokiem po sylwetce psa. Orientując się, że dobermanowi nic znaczącego się nie stało, poczuł coś na wzór ulgi. Nie pozbawił się jedynej pomocy, którą miał poza sobą. Przy okazji – Wilczur być może pozwoli mu żyć.
Wskazał na siebie, patrząc znacząco na psa.
- Pilnuj.mnie. Miał nadzieję, że Growlithe dobrze wyszkolił swoje pupilki i zwierzę zaraz zacznie czujniej wpatrywać się w okolicę, aniżeli jego twarz. Niech stanie na warcie i alarmuje, gdyby ktoś miał mu zakłócić przesłuchanie.
- Skąd pomysł, że jestem z DOGS? – zapytał go spokojnie. Nie miał na szyi żółtej chusty, pies również nie. Czyżby to oznaczało, że zauważyli wcześniej kogoś na tyle charakterystycznego z ich grupy, kto automatycznie przywiódł im na myśl właśnie gang? Ile czasu minęło, odkąd się o nich dowiedzieli? – Poza tym, nie o to cię pytałem. Ilu was jest? I gdzie jesteście? Od jak dawna wiecie? – zadał ciąg pytań, w międzyczasie zdejmując z siebie odzienie wierzchnie. I tak było gorąco jak diabli, więc paradowanie z chuderlawą klatą na widoku wiele mu nie zaszkodzi. Poza tym, sądził, że chłopak miał na tyle rozumu, by broń Boże nie krytykować swojego kata.
Następne ruchy Ailena byłyby zależne od reakcji Kota.
Jeżeli ten zacznie odpowiadać na pytania, Ai ułoży koszulkę na zgiętym kolanie i po prostu go wysłucha.
Jeżeli ten zacznie kręcić, odwracać kota ogonem lub zmieniać temat: Sullivan wciśnie mu przepoconą koszulkę do pyska, chcąc na chwilę przytępić mu głos (nie chciałby, aby jego krzyki zwołały zainteresowanych) i zakleszczy ziemię dokładnie w tym miejscu, w którym powinna znajdować się jedna z jego nóg.
Straciłby ją bez wątpienia.

Użycie artefaktów:
Geokineza – czas trwania: 2/3.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.17 0:32  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Cień stojącej naprzeciw Leukemii mieszał się z szarościami wytwarzanymi przez tutejsze ruiny. W tej części scenerii nie padał na ziemię ani jeden promień ognistego słońca.
  Leukemia wykrzywiła zimne wargi w cynicznym uśmiechu kiedy zawiłe wektory wypełzły znikąd owijając jej uzbrojona rękę. Poczuła jak ostrze wyślizguje jej się z palców. Nie drgnęła nawet kiedy ich agresywny uścisk zaczął ranić skórę. Po prostu patrzyła w jej oczy; zauważyła ruchome ślady ślizgające w kierunku mężczyzn, ale szybko migoczące szaleństwem tęczówki wróciły z powrotem na twarz siostry.
  ―  Co to jest?!
  Warknął jeden z mężczyzn, który poczuł  jak wektorowa strzała łapie go za kostkę i powala na ziemie. Zaraz potem rozległ się kolejny okrzyk i głuchy łoskot padającego cielska.
  ― Ciekawość, Hemofilio ― powiedziała tak nagle, że przez moment trudno było połączyć jej odpowiedź z wcześniejszą wypowiedzią siostry. Błyszczący fascynacją wzrok nie gasł. Oblizała dolną wargę, spojrzała na nią z politowaniem i przekrzywiła łeb.
  ― Ciekawość jak nisko upadłaś ganiając za tymi błaznami. Nie chciałam zbyt szybko kończyć naszej gry. Ale jeśli okazałabyś się zbyt słaba... ― westchnęła z emfaza. ― Wciąż nie potrafię pojąć jak mogłaś dać zmanipulować się aż tak łatwo. Jak dziecko. A myślałam, że wiek robi tu jednak swoje. ― Wzrokiem toczyła po jej sylwetce, bardzo wyraźnie skupiając się na obrażeniach jakie posiadła. Fascynował ją brak odczuwanego bólu. To było widać w jej nieodgadnionym spojrzeniu.
  ― Anemia?
  Chwila.
  Krótki impuls.
  Zapalnik, który zdążył spowić jej spojrzenie ciemna płachta. Zaśmiała się tak głośno, że niemal wprawiła w drżenie małe odłamki kamieni. Dopiero kiedy przestała, pochyliła się agresywnie w kierunku siostry i druga ręką złapała ja za gardło. W oczach wirowały dzikie ogniki.
  ―  Anemia... Co w końcu pojęła jak popierdolona jesteś? Dobrze. Tylko ona wydaje się mieć najwięcej oleju w głowie, siostrzyczko.
  Dłoń jaka obejmowała ją za gardło zaczęła robić się dziwnie lodowata. Dopiero po chwili dziewczyna mogła pojąć co się właściwie stało. Skóra na rękach kobiety pokryła się twardą metalową powłoką. Wektory zaczęły odczepiać się od jej skóry, a siła jaka trzymała ją za szyję, w pewnym momencie wydała się o wiele mocniejsza. Wydawało się, że Leukemia nie zamierzała jej puścić. Zamierzała ją zniszczyć, jeszcze bardziej. Jeszcze dotkliwiej.

 Użycie mocy
 Leukemia:
 — Kontrola metalu: 1/3. Odpoczynek: 0/4.



  Krew polała się z otwartej piersi bestii, kiedy ostrze przebiło płuca, a wcześniejszy niewyraźny warkot bólu przeszedł w długi, pulsujący jazgot. Głowa wymordowanego upadła na zimną podsadzkę, a posoka wypływająca ciemnym szkarłatem broczyła dach. Wymordowany chwilę wydawał się spoglądać na twarz Jericho jak skazaniec, który poddany torturom elektrycznym patrzy wypalonymi gałkami na ludzi, którzy przycisnęli przycisk. Tors uniósł mu się lekko i opadł. Ostatni wdech. Ostatni wydech. Zmartwiał. To był koniec.
  Słońce padało na sylwetkę snajpera oświetlając go długim, jasnym promieniem. Cisza. Tylko krzyk przelatującego przez niebo ptaka. Wokół mężczyzny zapanowała nieprzyjemna martwota. Jeśli zdecydował się wyjrzeć na plac jego wzrok nie napotkał żadnej żywej duszy. Nie widział też Hemofilii i ludzi którzy zebrali się wcześniej wokół gruzowiska. W powietrzu unosił się tylko gęsty, czarny dym z wcześniej podpalonej ruiny w której zniknęła dziewczyna.

  Kiedy ziemia popuściła, dzieciak zakleszczony w glinianej powierzchni rozluźnił się. Spięcie na jego twarzy zniknęło. Wyraźne ścięgna rozmazały się wraz z kolejnymi kroplami potu.
  Na bardzo krótką chwilę skierował swój wzrok na psa, który bez buntu przyjął powierzone mu zadanie. Dopiero potem spojrzał na Ailena, który nadal osłaniał cieniem jego łeb. Parsknął i zamknął oczy. Wydawać się mogło, że próbuje tym samym zyskać dla siebie trochę czasu.
  ― Śmierdzisz kundlem na kilometr ― odparł wymijająco, ale właśnie w tym momencie uchylił powieki, odsłaniając swoje błyszczące oczy. Zauważył ten zimny, nieopisany chłód w spojrzeniu Charta.  Splunął w bok. ―  Ilu nas jest? Wystarczająco, aby nie dać wam satysfakcji. Gdzie? ― zaśmiał się krótko; euforia opadła w nieprzyjemny pomruk. ― Wszędzie. Śledzimy każdy wasz ruch. Myślicie, że wkraczając na teren wroga jesteście bezkarni? Naiwny. Nie powinieneś się zdziwić kiedy w pewnym momencie ktoś zabierze ci oddech.
  Tu przechylił łeb, a włosy opadły na jego lewy polik. Wyraz jego twarzy wyrażał czyste politowanie.
  ― Nie trzeba skończyć szkoły, dzieciaku, aby rozszyfrować wasz ruch. Jesteście słabi i sentymentalni. Może i w tym więzieniu znajdowało się wielu nieszczęśników, ale kto robiłby tyle hałasu o trupa?
  Oblizał dolną wargę, bo zdążyła mu zaschnąć. Zdenerwowanie po raz pierwszy od długiego czasu zaczęło uwydatniać się na jego młodzieńczej twarzy. Widać, że walczył ze stresem – głęboko ukrywanym.
  ― Żałuję, że ręka zadrżała mi kiedy oddawałem ten strzał. ― Przypatrywał się jego ranie, szybko jednak trzeźwiejąc i spoglądając mu w oczy. ― Usatysfakcjonowany? A teraz puszczaj, dostałeś odpowiedzi.
  Znów próbował się wyrwać, ale zakleszczona trumna piasku nie zamierzała puścić go nawet na ułamek sekundy.

-----------

  Krata przed którą stanęli wznosiła się na wysokość dwóch metrów. Przez jej grube, żelazne okratowanie można było zauważyć ciąg izb więziennych, które umiejscowione były pod ścianą po ich lewej stornie. Światło jarzeniówek rzucało mroczne cienie na lodowatą podsadzkę. Kilka komórek było pustych, tylko jedna z nich wydawała się kryć w sobie coś więcej poza zimną pryczą (ta całkowicie pośrodku). Wydawało się, że ktoś na niej leżał…
  ― Ej, Halliel powinien tu już być. Gdzie ten mały skurwiel?
  Wysoki mężczyzna siedział na krześle bokiem do drzwi za którymi znajdowali się się Growlithe, Chris i Shion. Facet upchnięty był na samym końcu korytarzu. W ręku trzymał szklankę do połowy zapełnioną ciemną cieczą, którą zakręcał w powietrzu małe, pełne koła. Siedział na krześle, oparty o jednym łokciu. Kierował swoje słowa do kogoś kto prawdopodobnie znajdował się za ścianą, która członkowie DOGS z tej odległości nie byli w stanie dojrzeć.

Obraz


► Czekam na wasze odpisy do: 23 listopada.
Hemofilia: poranione, krwawiąca dłonie i przedramiona. Głębokie poparzenie ciągnące się od karku do kości krzyżowej. Podrapana twarz i poobijane kolana. Dodatkowo: rozwalona dolna warga, siniak na lewym policzku i obity brzuch.
Ailen: uszczerbiony lewy płatek ucha; krwawi.
Jericho: lekkie zadrapanie na szyi, rana na łydce po pazurach, zranienie na prawym policzku.
Arcanine: płytkie draśnięcie na prawym barku.
Shion: rana po wewnętrznej stronie dłoni.
Arcanine, Skoczek, Shion: jesteście przemoczeni, odczuwanie wyraźny chłód. Towarzyszy wam zapach ustrojstw, który przyległ do waszych ubrań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.17 17:04  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Jericho czując to przyjemne uczucie towarzyszące zabijaniu żywej istoty, poczuł euforię. Pokonał go! Pokonał istotę dużo silniejszą od niego samego. Wymordowanego, który miał nad nim przewagę pod każdym względem. Po stronie kota stał również kolejny ważny czynnik - element zaskoczenia. A jednak, to Han żył, a kot był martwy. Wyszarpnął katanę z ciała przeciwnika i odsunął się od niego, po czym usiadł na ziemi opierając się plecami o ścianę, do której były przytwierdzone drzwi. Głęboko odetchnął, wyciągnął paczkę papierosów, po czym odpalił jedną fajkę. Spojrzał na martwe truchło swojego przeciwnika.
- Jebać ci ojca i chuj ci na matkę. I kto tu teraz jest martwy? - prychnął do niego, chociaż wiedział, że tamten już go prawdopodobnie nie słyszał. Jego serce waliło jak młotem, aczkolwiek, nawet nie czuł zbytnio bólu z zadrapań. Niemniej jednak, napił się wody z bukłaka, który miał wcześniej przydzielony, po czym wylał odrobinę na ranę na nodze, by ją chociaż trochę przemyć. Rozdarł swoją koszulkę i owinął ranę, po czym zaciągnął się kilka razy papierosem i zgasił go. Wziął snajperkę do ręki i rozejrzał się po placu, ale nie dostrzegł żywej duszy. Zaklął pod nosem, gdyż wiedział, że Hemofilia miała kłopoty. Pozbierał szybko swoje graty, nie rozkładając strzelby, a jedynie przewieszając ją przez ramię. Zbiegł po schodach na sam dół i podbiegł do innego budynku, z dachu którego, możliwe, będzie mógł dostrzec oprawców i jej pomóc. Wszedł na dach budynku znajdującego się pod innym kątem, odrobinkę tylko niższego oraz znajdującego się jakieś 100 metrów bliżej ruin. Położył się na dachu i wpatrzył się w dymiącą pozostałość po ruinach. Obserwował okolicę tego miejsca szukając potencjalnych wrogów. Tym razem również zachował większą czujność, by nie dać się zaskoczyć tak jak wcześniej. Następna taka sytuacja mogła się skończyć poważnymi obrażeniami dla niego lub nawet śmiercią. A na to nie mógł sobie pozwolić.
Pozostawało tylko zadać jeszcze pytanie: czy z tego miejsca będzie mógł w jakikolwiek sposób pomóc Hemofilii? Wypatrzeć innych wrogów?
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.17 20:50  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Zaskakujące, jak z łatwością udało im się prześlizgnąć aż do tej pory. Co prawda do tej pory dotarli niemal bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu, to Shion wiedział, że prawdziwe schody właśnie zaczynały się tutaj. Musieli działać szybko, by nikt nie zaalarmował większe ilości Kotów. Jakby nie patrzeć, był na terenie wroga, w klatce, bez wyjścia awaryjnego. Bardzo łatwo będzie można odgrodzić im drogę ucieczki, a wtedy pozostanie kulka w łeb. Innej opcji chłopak nie widział.
Wyjrzał zza ściany, wbijając spojrzenie w korytarz przed sobą. Jedna osoba. Druga najpewniej nieco dalej, z prawej strony. Nie słyszał innych osób. Nie słyszał nawet więźniów, co nie było dobrą oznaką. Ale tym będą martwić się później.
Wyprostował się, spoglądając na Growa tak długo, aż nie złapał z nim kontaktu wzrokowego. Nie dotykał go, nie szturchał chcąc zwrócić na siebie uwagi, nie zbliżał się, wciąż pamiętając, że Grow n i e c h c i a ł, aby Shion go dotykał.
Gdy wychwycił już spojrzenie dwubarwnych tęczówek, uniósł dłoń, którą była ranna, a krew, która do tej pory sączyła się z rany, zaczęła formować w małą, podłużną igłę na tyle dużą, by przebić cudzą miękką tkankę, na tyle mała, by bez problemu prześlizgnęła się przez kraty. Plan był prosty. Zamierzał tym ‘postrzelić’ widocznego przeciwnika. Wtedy Grow będzie musiał szybko zająć się drugim, nim ten zaalarmuje resztę. Jeżeli dostał przyzwolenie od Wilczura, odwrócił swoje spojrzenie w stronę Kota i skupiając całą swoją uwagę – strzelił, chcąc trafić w okolice szyi bądź głowy. Reszta miała zależeć od jego właściciela.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.17 23:40  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
....... Szklanka upadnie. Dość absurdalne, ale to była pierwsza myśl, jaka pojawiła mu się w głowie, gdy dostrzegł wystrzeloną igłę. Zaangażować się w ten dwuosobowy teatr? Tylko jeden pomysł wypalił się w jego umyśle na tyle mocno, by spróbować. Ryzykował. W gruncie rzeczy bardzo dużo, tym bardziej, że założył, iż Shion nie spudłuje. Nacisnął klamkę i pchnął drzwi w tym samym momencie, w której usłyszał, że pęka szklanka (jeśli tego dźwięku nie było, bo... no, różnie mogło się okazać, to nie zareagował). Nie widział, czy Kot od razu padł trupem, po prostu całkowicie przyjął to za pewnik, poniekąd powierzając nieco siebie rudowłosemu członkowi gangu. Przeskoczył od razu za róg celi (w tą wolną przestrzeń, jeśli dobrze widzę na mapce), trochę się potykając, ale w gruncie rzeczy starał się to wykonać jak najpłynniej. Przylgnął do ściany, opuścił luźno dłoń z kastetem wzdłuż ciała. Jeśli drugi mężczyzna/kobieta, cholera wie, go zauważył, to tak czy owak w tym momencie Chris skupił na sobie jego uwagę, co zadziała na korzyść. Jeśli natomiast ten ruch pozostał niezauważony... cóż, jeśli dobrze się to rozegra, to będzie mógł zaskoczyć przeciwnika i uniemożliwić mu reakcję, gdy będzie zbliżał się do drzwi. Gorzej, jeśli zacznie wrzeszczeć, ale raczej z tym się wstrzyma, tudzież postanowi sam załatwić sprawę. Echo mogło nieść się całkiem dobrze, ale z drugiej strony grupa będąca na górze powinna już skupić dostatecznie dużo uwagi. Dużo niewiadomych, aż mimowolnie wargi Chrisa wykrzywił uśmiech. Adrenalina już dawno mu podskoczyła, ale niewątpliwie znacznie bardziej wolał uporządkowane sytuacje. No, ale mus to mus.
Niebieskie ślepia na chwilę łypnęły za drzwi.
Lepiej, żeby Wilczur zdecydował się go asekurować. Sekretarz nie był od zgrywania bohatera. Zdecydował się na ten ruch tylko dlatego, że wydawał się w miarę sensowny w porównaniu do biegu przez cały korytarz i odbijaniu w prawo, gdzie prawdopodobnie znajdował się Kot. Cóż. Z drugiej strony, jego towarzysze byli trochę lepiej obdarzeni przez los, czy tam wirusa, ale mocą przecież nie zawsze można było wszystko załatwić... cholera. Trzeba było stać w miejscu.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.17 23:40  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Ponieważ bywały momenty, w których nawet on czuł się zbyt... zbyt rezolutny. Zbyt pewny siebie, wręcz naiwny, polegający na mocach do stopnia, który zakrawa o głupotę. Teraz było dokładnie tak samo – gdyby nie nagły przerywnik ze Shionem w roli głównej termometr arogancji zapewne popsułby szyki. Grow nie tylko zepchnąłby Chrisa ze sceny, aby samemu władować się na podest – prawdopodobnie byłby w stanie ściągnąć na siebie spojrzenia każdego, aby zwiększyć widownię, podkręcić trochę show.
Dzisiaj jednak Opatrzność wyjątkowo go głaskała. Co prawda brodził w gównie po pas i zaklinował się między skalnymi ścianami, ale poza tym jego zwierzęca natura drzemała. Bestia ulokowana za kratami cyrkowej klatki pochrapywała z łańcuchem wijących się wśród przednich łap i pyska. Myślał więc o wiele jaśniej, ale – co najważniejsze – był zwyczajnie spokojny. Nie znudzony albo zlękniony; to stan, który umożliwiał mu czujne analizowanie sytuacji i wkraczanie dopiero wtedy, gdy będzie to niezbędne.
Musiał też w duchu przyznać, że chciał ich przetestować. Akcja była poważna i ciężko tu mówić o zabawie, ale nie był to pierwszy raz, gdy Wilczur nagle przekierowywał reflektory na kogoś, kto zdawał się być zupełnie wyłączony z obsady aktorskiej – nawet jeżeli wszystko rozegrałby inaczej. Bo przecież, gdyby to jego wyrzucono na teatralne deski i kazano improwizować, podszedłby Koty od bardziej...
Jakiej?
PSYCHOLOGICZNEJ strony?
Zakrawało o idiotyzm – w końcu kto, jak nie on, był ikoną narwaństwa i braku planów? A jednak pierwszą myślą, jaka zaczęła dobijać się do umysłu Wilczura było podejście ich, nie jawne zaatakowanie. W kadrach wyobraźni widział akt po akcie, jak puka do drzwi i zaciska usta, zmuszając Koty do ich strażniczych obowiązków. Być może nawet by wstali, gdy cisza po stronie korytarza by się przeciągnęła do niepokojących rozmiarów. Może nawet podeszliby wystarczająco blisko, żeby móc nagle pchnąć drzwi i rozkwasić nos jednego z nich o deski; a drugiego złapać jeszcze na progu. Być może byliby zaskoczeni. Albo inaczej, znacznie inaczej – może po prostu uznaliby, że do więzienia próbuje dostać się jakiś zabłąkany gryzoń i lepszą metodą byłoby irytujące skrobanie paznokci po drewnie? Może, tak jak Haliell, dla świętego spokoju postanowiliby odegnać natręta?
Trzymał się jednak nieruchomo i tylko po ustach błąkał się cień uśmiechu.
Pokażcie, co umiecie.
Stał po lewej stronie drzwi i przyglądał się uważnie Shionowi, który odchylał właśnie nadgarstek, aby cisnąć igłą w głąb pomieszczenia, a potem spojrzał na Chrisa i tylko kiwnął głową, choć wszystko wskazywało na to, że zapisał się do innej roli.
Nie mogli w końcu zapomnieć, że po kogoś tu przyszli. Dlatego, kiedy tylko powietrze przeciął czerwony pocisk, a Pudel wpadł do środka, Grow poszedł w jego ślady kierując się, absolutnie obnażony, w stronę krat. Od razu dopadł go znajomy zapach, ta cholerna woń, którą tak dobrze znał, a która z dnia na dzień wietrzała coraz bardziej w ich rodzinnych tunelach. Miał zamiar dopaść do celi i zacisnąć palce na metalowych prętach. Już robią pierwszy krok powietrze wokół dłoni Wilczura zdawało się parować – i istotnie. Gdyby teraz ktokolwiek postanowił elegancko uścisnąć mu rękę, prawdopodobnie nabawiłby się poparzeń trzeciego stopnia, ponieważ w żyłach buzował mu istny pożar, mający stopić tworzywo odgradzające go od Gavrana.


Użycie mocy
 — Pirokineza: 1/3.
 — Umbrakineza: 2/2. Odpoczynek: 3/4.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 10:14  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Nie zamierzała wnikać w jej zdanie, wiedząc, że rozmowa z nią nie przyniesie żadnego rezultatu. Również nie spodziewała się, że tak łatwo uda jej się powalić towrzyszy Leukemi. Przez moment odczuła wrażenie, że przyszła tutaj ze wsparciem tylko i wyłącznie dla ozdoby. Uśmiechnęła się krwawo do siostry, kiedy zaczęła do niej mówić.
Nie pierdol. Sama jesteś siebie warta siedząc w tej norze. O ile dobrze mi wiadomo, nawet nie dorastacie nam do pięt. A teraz? Teraz będą krążyć plotki o tym, jak to gang CATS traci na sile ― nie mówiła tego ze złośliwością, ani z gniewiem. Mówiła to w taki sposób, jakby przewidziała przyszłość i doskonale wiedząc, że właśnie tak będzie. Nie mogła założyć innego scenariuszu będąc w DOGS, jednej z silniejszych organizacji na Desperacji. Uważała, że CATS w porównianiu do nich było nicznym. Tylko zwykłą rozrywką, przy której od czasu do czasu można się rozerwać, Tak jak na przykład teraz.
Po kolejnych słowach siostry, Hemofilia nie mogła powstrzymać się od śmiechu, który zduszał go ból, którego Hemofilia nie była wstanie odczuć. Ona naiwna? Ona słaba?
Moja droga, mówisz do mnie tak jakbyś znała mnie od wczoraj ― oznajmiła ze słyszalnym rozbawieniem, nie chcąc więcej komentować jej słów. Sprawiało jej to lekką trudność, a resztki energii, którą w sobie jeszcze miała wolała przeznaczyć na walkę czy obornę, niżeli na głupie pogaduszki z jej jebniętą siostrą. Czasem zastanawiała się, jakim cudem ona jeszcze żyła. Czująć ścisk na gardle, wyszczerzyłą do niej zęby, spluwając ślinę pomieszaną z krwią na jej twarz.
Przykro mi to mówić, ale nie. Jesteś tak wspaniałą siostrą, że nawet nie wiesz, że ona nie żyje ― miała szczerą ochotę ją rozdrażnić do tego stopnia, że nawet jej "koledzy" nie byli wstanie powstrzymać szału, który w każdej chwili może pokazać. Dopiero wtedy zacznie się prawdziwie przedstawienie między nimi. I wiedząc, że ta wieść lekko zdezorientuje dziewczynę, wolała wykorzystać ten fakt, uderzając ją z całej siły  z kolana w splot słoneczny.  Chciała się uwolnić od lodowatego uścisku kobiety, który zdecydowanie przeszkadzał jej w jakimkolwiek ruchu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.11.17 0:43  •  „Bunkrowisko”. - Page 13 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Wszędzie panowała cisza. To tak jakby skalne mury zaczarowały wnętrze i odcięły wszelkie dźwięki, pozostawiając jedynie tę jedną sferę znormalizowaną z ich umysłem.
  Jarzeniówki błyskały w ciemnościach jak nienaturalne gwiazdy, które wcześniej trzymane w worku przez pomyłkę wysypały się w grobowcu. W pomieszczeniu śmierdziało śmiercią. Unosił się tu ciężki kurz, który zatykał nozdrza i gardło. Wilgoć. Chłód osiadał na ich ciałach i mokrych ubraniach, które nie zdążyły jeszcze wyschnąć. Na ziemi walały się śmieci; większość składała się z papierów, zużytych opakowań i resztek jedzenia, które zdarzyły pokryć się biało-zielona pleśnią. Kości, rozwalone czaszki. Pokój śmierci — bardzo stary i bardzo zapuszczony. Bardzo martwy.
  Kiedy wystrzelona strzała przeleciała obok cel, wysoki mężczyzna przykładał właśnie szklankę do ust. Przez chwilę wydawać się mogło, że nikt nie był świadomy zagrożenia czyhającego z mrocznego cienia. Czy naprawdę nie zdawali sobie sprawy, że ktoś mógł znać ich tajne przejście? Może tak. Może nie. Wszystkie główne drogi wydawały się być obstawiane, kiedy tylko alarm zawył gongiem na wieść, że podejrzana grupa osób węszy u ich bram. Ale jak widać to nie wystarczyło.
  Krwawa strzała uderzyła w szyję mężczyzny. Szklanka upadła na stół — nie roztrzaskała się. Odbiła się głuchym brzękiem od drewnianej ławy i wylała zawartość ciemnej cieczy na blat. Wtedy tez facet złapał się za gardło. Krew jaka buchnęła z jego szyi zaczęła plamić mu koszulę i spodnie. Obrócił się w ich stronę wydając z siebie długie bulgoczące dźwięki. Oczy zachodziły mu krwią.
  — NICK?!
  Męski, chropowaty głos rozległ się z niewidocznej dla nich części pomieszczenia. Kiedy Chris pchnął, ciężkie drzwi i wparował do klitki ukrywając się po wolnej stronie cel, członek CATS nie wychylił się. A zamiast tego długi, potężny ryk niosący się przeraźliwym impulsem zadudnił w ich uszach. Ciągnął się jak bezimienne fale szumiącego radia, gdy urządzenie traci zasięg. Przeraźliwy krzyk alarmu. Przez moment mogło wydawać się im, że słyszą tylko go. Nic więcej. Jak niszczy ich zmysły słuchu i penetruje mózg. Pewnie dlatego nie mogli dosłyszeć pazurów rysujących kamień i psiego ujadania, kiedy dwa potężne rottweilery wyskoczyły za rogu biegnąc prosto zbrukanym korytarzem, prosto w kierunku Growa, który przekroczył próg ziemistej kryjówki. Kiedy znalazły się dostatecznie blisko wyskoczyły w jego stronę z ogromnymi, ostrymi zębami. Próbowały sięgnąć jego gardła.
  Nick nadal próbował zatykać zranienie, ale bezskutecznie. Runął gębą na mokry stół. Głowa uderzyła w tworzywo i już się nie poruszyła. Jakby strzał, który wymierzył w jego stronę Shion miał trafić go w główną tętnicę.
  Jedna z jarzeniówek zamigotała ostrzegawczo. Przy kolejnym mignięciu (i nadal ciągnącym się huku zagłuszającym nawet ich myśli), ukrywający facet wychylił się. Ujawnił tylko kawałek swojej twarzy, aby zaprezentować im szeroki wykrzywiony uśmiech. A jednak. Uruchomiony alarm musiał nieść się przez całą kryjówkę i sięgać nawet na tereny na powierzchni. Wkrótce mieli zlecieć się tu inni. A może nawet wszyscy.
  Mężczyzna wyciągnął przed siebie dłoń — tylko na krótką chwile. Płomień ognia jaki z niej wystrzelił wycelowany został prosto w stronę Chrisa, na którego miał teraz idealny wgląd.
  Gavran zajmował środkową celę. Leżał na pryczy. Nadgarstki i kostki skrępowane miał grubym sznurem. Głośny, wyjący alarm obudził go, choć nawet jeśli bardzo chciał nie był w stanie uchylić powiek. Wszystko co słyszał wydawało się trwać gdzieś poza nim, jakby jego ciało nie miało połączenia z tą spaczoną rzeczywistością. Mógł jedynie polegać na słuchu, który nawet teraz został umiejętnie zagłuszony. Zduszone szczekanie psów i dźwięk głosów —  nawet one wydawały się tak nierealne, jakby faktycznie trwały tylko w jego głowie.

-----------

  Leukemia zaciskała dłoń na szyi wpatrując się w dziewczynę z coraz to rosnącym szaleństwem w oczach. Jej twarz nie reprezentowała zrozumienia. Buchał z niej nieokrzesany żar. Wściekłość, która wypełniała każda żywą komórkę ciała. Kolejne słowa, kolejny oddech Hemofilii wydychany w jej policzek. Wargi siostry wykrzywiły się obłąkańczo; mogło się wydawać, że kobieta zaraz wybuchnie śmiechem, ale nic takiego się nie stało. Zaciskała zęby — było widać to przez cienkie usta, które dla niepoznaki ukrywała w szaleńczym uśmiechu.
  Prychnęła. Słyszała za sobą szamoczących się na ziemi mężczyzn, którzy próbowali wstać. Dziewczyna nie zamierzała im pomoc. Nie miała z nich pożytku. Prawdziwą zabawę miała tuż przed swoją twarzą. O to chodziło od samego początku.
  Dopiero kiedy Hemofilia wspomniała o śmierci Anemii, na twarzy siostry — jeszcze chwilę temu pożerającej przez wściekłość — pojawił się dziwny impuls. Tak jakby jeden z mięśni twarzy zadrżał niebezpiecznie. Oczy złagodniały, ale mogło wydawać się, że spowodowane było to tylko błyskiem chwilowej trzeźwości przewalającym się w jej tęczówce.
  — Co ty chrzanisz—
  Wtedy poczuła uderzenie. Syknęła i popuściła silną dłoń z jej szyi. Kopniak odsunął ją na parę kroków w tył. Podniosła łeb i znów na nią spojrzała. Tym razem zaskoczona, wściekła — wręcz wkurwiona. Srebro metalu na jej rękach pobłyskiwało w promieniach przedostających się przez szczeliny w ruinach. Dym nadal otaczał ich sylwetki. Było gorąco. Czuła jak pot skrapla się na jej czole. Powietrze było duszące, niemal dławiące.
  Wzrok Leukemii mówił: ‘Kłamiesz. Mówisz to aby mnie zniszczyć. Łżesz jak suka. Takim tchórzem jesteś?”. Wyprostowała się trzymając za brzuch. Nie zdążyła wypowiedzieć słowa, bo długi przeraźliwy dźwięk przeciął trawiącą przez płomienie ciszę. Rozległ się na powierzchni jak długi sygnał, który słyszy się przed wszechobecnym zagrożeniem. Zmartwiała. Dźwięk ten nie był szczególnie głośny. Dudnił gdzieś z podziemi, ale ona wydawała się doskonale wiedzieć skąd pochodzi. I dlaczego. Zęby zacisnęły się ponownie. Białe ściągną zakreśliły jej policzki.

 Użycie mocy
 Leukemia:
 — Kontrola metalu: 2/3.



Jericho również usłyszał ten dźwięk. Pomimo iż znajdował się kilkanaście metrów nad ziemią, mógł słyszeć jak długi, ciągły alarm niesie się gdzie z głębin zaschniętego piasku. Z tego punktu obserwacyjnego miał lepszy wgląd na zwalisko, z którego nadal unosił się tłusty, czarny dym. W promieniach grzejącego słońca, jasne języki ognia wydawały zlewać się z kolorem biszkoptowego piasku. Mógł zauważyć dwóch mężczyzn (jednego próbującego się podnieść — któremu jednak coś na to nie pozwalało — i drugiego — najwidoczniej porzucającego tę płonną czynność — wyciągającego za pasa broń). Ten ostatni zdążył dyskretnie wyłonić pistolet za pasa i wycelować w Hemofilie, która stała przy ścianie wymierzając kopnięcie kobiecie, która odsunęła się przez ten cios kilka, sporych kroków w tył.
  Sceneria mu dopisywała.



► Czekam na wasze odpisy do: 30 listopada.
Hemofilia: poranione, krwawiąca dłonie i przedramiona. Głębokie poparzenie ciągnące się od karku do kości krzyżowej. Podrapana twarz i poobijane kolana. Dodatkowo: rozwalona dolna warga, siniak na lewym policzku i obity brzuch. Ślad po silnym uścisku na szyi.
Ailen: uszczerbiony lewy płatek ucha; krwawi.
Jericho: lekkie zadrapanie na szyi, rana na łydce po pazurach, zranienie na prawym policzku.
Arcanine: płytkie draśnięcie na prawym barku.
Shion: rana po wewnętrznej stronie dłoni.
Arcanine, Skoczek, Shion: jesteście przemoczeni, odczuwanie wyraźny chłód. Towarzyszy wam zapach ustrojstw, który przyległ do waszych ubrań.
Gavran: Złamany nos, dziura w tchawicy. Obite płuca. Rana na dolnej powiece. Podrażnione oko. Zaszyte powieki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 17 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16, 17  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach