Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 17 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 17  Next

Go down

Pisanie 02.03.16 1:05  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Grimshaw uważnie przypatrywał się zezwierzęconemu dzieciakowi, nie wykonując żadnych gwałtownych gestów. Trwał w bezruchu z ręką wyciągniętą do przodu, mimo że dla wielu ta pozycja przestałaby być wygodna już po kilkunastu sekundach. Zdecydowana postawa ciemnowłosego zaprzeczała jakiemukolwiek brakowi doświadczenia w kwestii zwierząt. Wiedział, jak powinien się z nimi obchodzić. Im dłużej przyglądał się dzieciakowi, tym coraz bardziej upewniał się w przekonaniu, że z ludźmi nie miał już nic wspólnego, a to oznaczało, że nadal mógł zostać poddany tresurze lub zostać nauczony czegoś więcej niż tylko warczenia na innych i latanie z gołą dupą w ekstremalnych warunkach, jeśli można było nazwać to umiejętnością.
Zamierzasz coś z nim zrobić?
Nie odpowiedział. Na razie wolał nie zakładać niczego. Nie mógł przewidzieć, jak zachowa się nieobliczalne zwierzę, ale był w stanie założyć, że te nie atakowały bez większego powodu. Gdyby młody wymordowany cierpiał na wściekliznę, zrobiłby to już dawno. Nie miał też powodu, by obawiać się ewentualnych przejawów agresji. W razie czego był w stanie złapać go za gardło i zmiażdżyć je jednym krótkim ruchem. Aura, którą dookoła siebie roztaczał, miała tylko przekonać białowłosego, że powinien znać swoje miejsce. Był tylko szczeniakiem, który pod żadnym pozorem nie powinien zadzierać z bestią, gdy w pobliżu nie miał swojej walecznej matki.
Dłoń Jay'a nawet nie drgnęła, kiedy poczuł na niej lekkie muśnięcie. Opuścił ramię dopiero, kiedy zdziczały wreszcie postanowił cofnąć głowę i zająć miejsce obok. Wciąż dbał o to, by nawet ten ruch nie był gwałtowny, skoro pierwsze lody zdawały się zostać przełamane. Mężczyzna oparł się wygodniej o kawałek ściany za sobą, tym razem mając możliwość obserwowania chłopaka z bliska. Rzadko zdarzało się, by wymordowani w tak szybki sposób zyskiwali zaufanie.
Dlatego kiedy tylko dzieciak czmychnął w zarośla, nie spodziewał się powrotów.
Momentalnie złapał Huntera za skórę na karku, gdy ten poderwał się z ziemi. Zwierzę skuliło się, a wydane wcześniej szczeknięcie, urwało się w którymś momencie. Ogon wylądował między tylnymi łapami, jakby wilk spodziewał się nadchodzącego uderzenia, przywracającego do porządku, nawet jeśli jego właściciel rzadko uciekał się do przemocy.
Leżeć ― ostry ton Ryana przypomniał zwierzakowi o wcześniejszym rozkazie, jednak nie mógł go wykonać, kiedy został podciągnięty do góry za trzymany nadmiar skóry, by chwilę później wylądować jeszcze bliżej nogi szatyna. Dopiero wtedy ułożył się posłusznie, wydając z siebie zduszony skowyt i ułożył pysk na bucie swojego pana, z trudem powstrzymując się, by nie zerwać się z ziemi z powrotem, gdy mały wymordowany ponownie znalazł się w pobliżu.
Kompletnie niespodziewane.
Rottweiler zmarszczył nieznacznie brwi, wcale nie zniesmaczony widokiem jaszczurki, którą dzieciak rozkładał na czynniki pierwsze. Trzeba było jednak przyznać, że całkiem nieźle radził sobie z polowaniem, nawet jeśli zdobycz wydawała się marna. Tak marna, że gdyby nie skupiał się przez cały czas na zwierzęciu, nie zauważyłby, że stała się jego podarunkiem. W pierwszej chwili Opętany nie ruszył się z miejsca, bez wyrazu przyglądając się wpatrzonym w niego fioletowym tęczówkom, z których łatwo dało się odczytać, czego oczekiwał od niego drugi wymordowany. Dopiero po tym pochylił się do przodu – choć nadal kontynuował wzrokowy pojedynek – i chwycił jaszczurkę, nie przejmując się świeżą krwią na swoich palcach. Wyprostował się nieznacznie, przysuwając martwego gada do ust. Ostre zęby wbiły się w kawałek pokrytego łuskami ciała i zerwały niewielką ilość mięsa, którymi okryty był kruchy szkielet. Bez krzty obrzydzenia przeżuł niewielki kęs i przełknął go, by zaraz zetrzeć językiem juchę z dolnej wargi.
Nie zjadł wszystkiego. Wyciągnął rękę, na której spoczywała pozostała resztka jedzenia w stronę młodzieńca i czekał.

{Ból w okolicach łopatek: 4/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.16 23:45  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Ciężko było domyślić się, a co dopiero wiedzieć, co tak naprawdę myśli dzikie dziecko, które miało tyle styczności z ludźmi co nic. Chłopiec okazywał wszystkie objawy typowe dla dzikiego zwierzęcia, choć pod powłoką zezwierzęcenia wciąż był… tylko dzieckiem. Dzieckiem, które miało typowe potrzeby co każde szczenię, również te ludzkie. Całe szczęście, że od kolebki nauczył się przetrwania i rozwinął sobie instynkt przeżycia. Doskonale wiedział, co trzeba zrobić, jeśli w pobliżu znajdował się niebezpieczny przeciwnik. Agresor, który jednym ruchem może zmiażdżyć gardziel. Podstawową zasadą było nie prowokowanie i trzymanie się z daleka, ewentualnie posiłkowanie się ucieczką. W tym wypadku zasada ta była pogrzebana przez ranną kostkę chłopca. Powinien albo położyć się na plecach i odsłonić brzuch, tym samym pokazując wyższość drugiej osoby albo… odstąpić posiłku. A reakcja ciemnowłosego na ten gest zależała od dalszego przebiegu sytuacji.
Dlatego też dzieciak nawet na moment nie oderwał swojego spojrzenia od niego, z zainteresowaniem oraz błyskiem ciekawości przyglądając się każdemu ruchowi, jakim posłużył się Grimshaw. Lisi ogon przesunął się gwałtownie po ziemi, zamiatając piasek i kamienie, kiedy kły większego wymordowanego zatopiły się w marnym mięsie jaszczurki. Jasnowłosy wydał z siebie dziwny dźwięk, który lustrzanie przypominał radosne kwilenie, kiedy postąpił niepewny krok do przodu, strzygąc uszami i machając ogonem. Najwidoczniej taki obrót sprawy, przyjęcie „prezentu” było czymś cholernie ważnym dla tego niewyrośniętego chłystka. Fioletowe spojrzenie na dosłownie parę uderzeń serca przeniosło się na Huntera, który stracił już zupełne zainteresowanie nieznajomym i przymknął swoje ślepia, ciesząc się z bliskości swojego pana. Chłopiec podszedł jeszcze nieco bliżej, przekręcając głowę nieco na bok, ale wtedy… zatrzymał się i cofnął o parę kroków, kiedy Ryan wyciągnął w jego stronę rękę z jaszczurką.
Nie rozumiał, o czym świadczyły uszy przylegające ściśle do boków czaszki oraz wsunięty ogon pomiędzy udami. Wpatrywał się niezrozumiale w twarz mężczyzny, a sekundy dłużyły się niemiłosiernie.
Wreszcie ruszył się z miejsca, choć nadzieje na to można było już dawno porzucić. Najpierw jeden krok, potem parę kolejnych, bacznie badając teren, jakby fakt, że silniejszy osobnik chce podzielić się z nim pożywieniem jest po prostu pułapką, w którą lada chwila wpadnie. Gdy znajdował się w odległości długości jego ciała, wyciągnął szyję i powąchał jego dłoń, ruszając szybko nosem, a potem zwietrzył zapach świeżej krwi i mięsa. Nie zabrał go jednak. Wycofał się i przechylił głowę na bok, wydając z siebie ciche skomlenie, jakby chciał zapytać, czemu nie chce jaszczurki. Widząc jednak brak reakcji ze strony ciemnowłosego, a co za tym szło – brak agresywnej postawy, ponownie wyciągnął szyję i ujął delikatnie swoimi małymi kłami mięso, zabierając je z ręki ciemnowłosego i odskoczył parę kroków od niego. Skulił się w kulkę i szybko przystąpił do pożerania „ponownie swojej ofiary”. Jakby ciemnowłosy miał w ostatniej chwili zmienić zdanie i z radosnym ‘żartowałem!’ chciał zabrać jego jedyny posiłek na przestrzeni ostatnich dni.
Oblizał zakrwawione usta, mlaszcząc cicho pod nosem, kiedy ostatni kęs zniknął pomiędzy jego wargami i ponownie przeciągnął się w pełni zadowolony. Zaczął kręcić się w kółko, wyraźnie szukając dla siebie odpowiedniego miejsca, ale nawet, jeśli je znalazł, to nie ułożył się wygodnie na twardej ziemi. Któryś raz z kolei ruszył w stronę wymordowanego, powoli, cały czas przyglądając się jego dłonią oraz oczom. Wreszcie, powoli położył się naprzeciwko niego, ostrożnie, czuły na każdy szmer i ruch i ostatecznie ułożył brodę na czubku jego buta. Idąc w ślady drugiego zwierzęcia. Otworzył usta i ziewnął, czując jak senność przemykała przez jego oczy, pozwalając powiekom na opadnięcie. Jeszcze ogon przez chwilę drgał leniwie, aż koniec końców opadł na drobne ciało chłopca, pozwalając mu okryć się nim i czerpać przyjemność z jego ciepła. Usypiał. Ale to nie oznaczało, że nie pozostawał czujny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.16 16:20  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Hunter z zainteresowaniem uniósł łeb wyżej i poruszył ciemnym nosem, wbijając łakomy wzrok w wyciągniętą rękę ciemnowłosego. Zdążył zauważyć, że zdobycz nie była dla niego, ale mimo tego trącił łapą nogę swojego właściciela, wydając z siebie krótkie skomlenie, które zostało zduszone przez wymowny gest wolnej dłoni Grimshawa. Wymordowany nie mógł pozwolić na to, by jego cierpliwe dążenie do celu zostało zrujnowane przez niecierpliwość podrostka, którego miał na wychowaniu. Każde zwierzę (i nie tylko) w jego obecności musiało znać swoje miejsce. Białowłosy, z którym miał do czynienia, już jakiś czas temu popełnił duży błąd, kiedy bez namysłu zaatakował. Niemniej jednak, chociaż wszystkie działania ciemnowłosego zdawały się być całkiem skuteczną pułapką, na razie nie podejmował żadnych gwałtownych działań. Nie spuszczał spojrzenia z chłopaka, przypatrując się każdemu zawahaniu, każdemu drgnięciu, każdemu przebłyskowi pewności siebie, kiedy mimo oporów wysuwał łeb w stronę wystawionego na ręce pożywienia.
Co jeśli to strata czasu?
Czasu miał wystarczająco dużo, by nie udzielać odpowiedzi na tego typu pytania. Kiedy żyło się na świecie już tyle lat, można było poświęcić chwilę, by zająć się czymś, co odstępowało od normy. Odczekał tyle, ile było do konieczne – ba! – nie poruszył się jeszcze kilka sekund po tym, gdy albinos zdecydował się zabrać jaszczurkę, jakby tym samym dał mu do zrozumienia, że podzielenie się z nim pozostałością mięsa nie miało w sobie nic z podstępu, choć ten i tak postanowił odsunąć się na bezpieczną odległość. Jay dostrzegł w tym wyraźną przezorność stworzenia, które zapewne nieraz miało okazję wpakować się w pułapkę, z której wyszło tylko jakimś cudem.
Brudną od krwi rękę wytarł o czarny materiał swoich spodni, przy okazji schylając się nieco po garść śniegu, którym z rozrzedził zakrzepłe już smugi na swojej skórze, pozbywając się ich całkowicie. Nawet ten ruch wykonywał z wyczuciem i ostrożnością, nieustannie badając reakcje młodego wymordowanego. Prostując się do poprzedniej pozycji, raz jeszcze poczuł silniejszy dyskomfort w okolicach łopatek. Sięgnął za siebie jedną ręką i rozmasował jedną z nich palcami, choć ruch ten nie był na tyle skuteczny, gdy jego ciało chroniła gruba warstwa porządnie zdezelowanych już ubrań.
Co za idiotyzm. Tak lgnąć do źródła zagrożenia. Powinny się ciebie bać, a nie przypieprzać się, jakbyś miał zapewnić im najlepszą na świecie opiekę.
Na tym to polega.
Dajesz im powody do zaufania, a one tańczą jak im zagrasz?
W tężejącym milczeniu przypatrywał się wiercącemu się chłopakowi, który znów znalazł się tuż obok niego. Tym razem z niezachwianą pewnością siebie spoglądał prosto w fioletowe tęczówki, jakby chciał dać chłopakowi do zrozumienia, że oczekiwał tego, co się wydarzy. Opuścił wzrok dopiero w momencie, gdy zdziczały ułożył łeb na jego nodze i uniósł brew, nie przypuszczając, że pójdzie tak łatwo. Odczekał minutę, może dwie, trwając w kompletnym bezruchu, zanim powoli wyciągnął dłoń w stronę chłopięcego łba i najpierw ostrożnie dotknął posklejanych włosów, tuż za odstającym od łba uchem, które pogładził dopiero po chwili, robiąc to z niepodobną do swojej postawy delikatnością.

{Ból w okolicach łopatek: 5/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.16 22:08  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Ucho niespiesznie drgnęło, po czym położyło się wzdłuż czaszki chłopaka, jakby instynktownie uciekało przed niechcianym dotykiem. Ale mimo to ciało chłopca pozostawało w bezruchu. Raz tylko drobna klatka piersiowa uniosła się wyżej, sprawiając wrażenie, że nieznajomy westchnął bezradnie. Jednakże w chwili, kiedy opuszka Grimshawa zsunęła się niżej, muskając skórę małego wymordowanego, dzieciak zerwał się na nogi i odskoczył, obnażając kły i jeżąc się na całym ciele, powarkując cicho, wbijając kocie oczy w mężczyznę. Stan ten trwał jednak raptem parę chwil, kiedy młody przysiadł na tyłku i ziewnął szeroko, prezentując przy okazji rząd małych igiełek, które służyły mu za zęby. Przeciągnął się i otrzepał jak pies, który właśnie powrócił z deszczowego spaceru, po czym leniwie ruszył w stronę wyjścia z ruin, machając powoli ogonem na boki. Przystanął na krótką chwilę przy leżącym obok Ryana Huntarze i przyglądał się dłużące chwile, aż wreszcie obejrzał się przez ramie, ostatni raz wlepiając wzrok w silniejszego wymordowanego. Wydał z siebie ciche miauknięcie pomieszane ze szczeknięciem psa, machnął dwa razy ogonem, po czym naprężywszy drobne nogi, wystrzelił ku wyjściu, wbiegając w puchaty śnieg. Jeszcze krótki okres czasu nad białą otoczką ruin unosiła się puszysta kita, która balansowała na różne strony, aż wreszcie i ona zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie cisze i odgłos strzelającego drewna w ognie.

|| zt ||
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 15:43  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Nie żałował podjęcia się próby naruszenia przestrzeni białowłosego, która zakończyła się nagłym odsunięciem. Był w stanie przewidzieć, że było jeszcze za wcześnie na dotyk dla nieoswojonego zwierzęcia, jednak sam fakt, że tym razem nie zaatakowało, był już dużym krokiem naprzód. Gdy zdziczały odskoczył i obnażył kły w jego kierunku, Grimshaw przyglądał mu się bez poruszenia, wreszcie samemu unosząc górną wargę i obnażając nieco większe kły, które w ciągu jego całego życia splamiło więcej krwi niż splamiło te nędzne kiełki dzieciaka. Nie czuł się wściekły ani nawet poirytowany. Wszystko to miało na celu pokazanie słabszemu osobnikowi, gdzie jego miejsce i co może się stać, jeżeli o nim zapomni.
Hunter wydał z siebie zduszone szczeknięcie, gwałtownie unosząc łeb. Położył uszy po sobie, czujnie przyglądając się białowłosemu, by zaraz poruszyć ogonem, jakby wystarczyła sekunda, by jego chęci do zabawy powróciły na nowo. Nietrudno jednak było się domyślić, że wymordowany zaczął przymierzać się do opuszczenia ich, przez co zapał wilka znacząco osłabł. Zwierzę nie ruszyło się z miejsca tylko ze względu na swojego właściciela, który z pewnością nie pozwoliłby mu ruszyć za odbiegającym albinosem, nawet jeśli już nieznacznie uniósł się na łapach, chcąc sprawdzić dokąd pobiegł.
Jay nie zamierzał uganiać się za nieoswojonym dzikusem. Już w chwili, gdy czmychnął w śnieg, odwrócił wzrok w stronę ogniska, nie odprowadzając go wzrokiem. Jeszcze kilka minut spędził na siedzeniu przy ognisku, zanim podniósł się z ziemi, rzucając krótkim „Idziemy” w stronę kundla, który od razu zerwał się na równe nogi. Niedługo później odeszli, pozostawiając po sobie wciąć płonące palenisko.

{Ból w okolicach łopatek: 6/17.
___z/t.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.16 21:17  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Gardłowe warknięcie rozdarło nienaturalną ciszę, jaka panowała dookoła. Jinx usiadł ciężko dupskiem na jakiś kamień i ponownie warknął, czując, jak całe jego ciało zaczyna go parzyć od środka. Te skurwysyńskie anioły pokazały pazury i choć wyszli z tej walki, ba, całej bitwy zwycięsko, bo udało im się wyswobodzić Wilczura z ich łap, to sam Jinx czuł się paskudnie poturbowany. Odchylił nieco głowę przymykając powieki w tym samym momencie, w której wsunął do kieszeni spodni telefon komórkowy po wykonaniu krótkiego telefonu do swojego znajomego.
Co prawda nie był do końca przekonany, czy Illija łaskawie przyniesie tutaj swoje szanowne cztery litery, ale miał dług względem Jinxa. I dzisiaj przyszedł ten właśnie dzień, kiedy ciemnowłosy oczekiwał jego spłatę. A wystarczyło przeniesienie ze sobą parę szmat, które posłużą za bandaże i pomoc w dotarciu do burdelu. Nic więcej.
Ciekawe co robił Shiroukane. Może powinien zatelefonować do Lidki i wypytać ją jak sprawuje się jego nowy nabytek, ale z drugiej strony zaraz pewnie zostałby zbombardowany tysiącem pytań odnośnie swojego aktualnego pobytu i dlaczego tak nagle zniknął. Bo żeby to był pierwszy raz, kiedy wychodził bez słowa i wracał po wielu dniach. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni.
Nie wiedział jak długo tutaj siedział. Stracił poczucie czasu. Totalnie zamknął się na zewnętrzne bodźce, chwilowo poddając się regeneracji swoich utraconych sił i mocy, czując wylewającą się na jego skórę błogość. Dopiero szelest i odgłos butów wyrwał go z letargu. Leniwie uchylił jedno złote oko i wbił je w zbliżającą się w jego stronę sylwetkę. Kąciki ust uniosły się nieznacznie, odsłaniając zwierzęce kły, co z boku można było potraktować jako ostrzeżenie.
- Nie spieszyło ci się. – rzucił, kiedy sylwetka drugiego mężczyzny znalazła się na tyle blisko, by głos Jinxa go dosiągł bez niepotrzebnego krzyku. Ciemnowłosy wsunął dłoń do drugiej kiszeni przylegających do jego wąskich bioder spodni i wyciągnął zdezelowaną paczkę papierosów. Niespiesznie wysunął jeden i wsadził go pomiędzy swoje wargi, gdzie dodatkowo przycisnął filtr zębami w momencie, kiedy odpalił zgubny nałóg i zaciągnął się nikotynowym dymem.
- Masz wszystko? – zapytał bez jakiegokolwiek owijania w bawełnę. Nie miał czasu, ani tym bardziej ochoty na jakieś pieprzone uprzejmości. Na to przyjdzie jeszcze pora. A teraz, teraz chciał zatamować krwawienie i wrócić do siebie, gdzie będzie mógł odespać ostatnie dni pełne wrażeń i ciągłej walki. Ponownie zaciągnął się papierosem, prostując jedną nogę, która do tej pory była zgięta w kolanie.
- Plus, nie widziałem cię ostatnio na Desperacji. – spojrzał na niego unosząc brew w pytającym geście.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.16 23:52  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Drzemał, jak zwykle zresztą, gdy znajdywał chociaż trochę wolnego czasu, a miał naprawdę dużo roboty. Pokonywanie terenów Desperacji nie należało do szybkich i zwykle trwało to godzinami, zanim dotarło się do określonego miejsca, osiągało się cel. Dlatego właśnie, łapiąc wolną chwilę Illija poświęcał ją na sen. Ostatnim czasy do zwykłych zajęć dochodził jeszcze stały towarzysz, który równie umiejętnie pozbawiał Wymordowanego sił. Dziś również on odpowiadał za to, że Cavendish, słysząc dźwięk telefonu, nie chciał się budzić. Bolały go mięśnie chyba w całym ciele, czego dowiedział się, sięgając po wysłużoną komórkę, która tylko cudem działała. Ledwo przyswajał słowa, jakie padały przez znajomy głos, ale finalnie zaakceptował fakt, że musi podnieść dupę z niby łóżka. Ubrał się, zabrał, co było potrzebne i najzwyczajniej wyszedł, ignorując marudzenie oraz wściekłe spojrzenie swego stałego towarzysza. Mógł na wiele rzeczy sobie pozwolić, ale gdy był cokolwiek dłużny komukolwiek i przychodziło do spłaty długu, był słowny. Pojawiał się tam, gdzie go oczekiwano, obojętnie jak bardzo mu się nie chciało. Miejsce, w którym musiał się pojawić, niekoniecznie mu odpowiadało, nie lubił zapuszczać się na tę część Desperacji z różnych względów, których nikomu nie planował zdradzać. Poprawił znoszony i nie raz naprawiany plecach, kierując się w stronę, gdzie miał być Jinx. Znajomość z tym typem była wyjątkowo specyficzna i Illija pomimo wielu prób, nie potrafił pozbyć się cienia sympatii względem mężczyzny. Poza tym właściciel burdelu był przydatny dla Cavendisha, gdy przy odpowiedniej zachęcie potrafił załatwić wiele rzeczy, chociaż skłonić go do tego, czasami było okropnie ciężko.
Idąc, polegał na słuchu, który był czulszy niż pozostałe zmysły. Jednak będąc już blisko, uniósł wzrok, gdy poczuł na sobie to złote ślepie. Nie zwolnił kroku, widząc, jak mężczyzna odsłania kły, przywykł już do tego jego nietypowego uśmiechu, który z początku budził niepokój.
- Wyrwałeś mnie ze snu, więc nie powinieneś oczekiwać, że przybiegnę od razu – mruknął marudnie, wszystko mógł wybaczyć i zapomnieć szybko, lecz nie przerwanego odpoczynku. To była największa zbrodnia, jakiej można było się dopuścić. Skrzywił się odrobinę i nieco zmarszczył nos, co niestety, jak zawsze nadało mu uroku, gdy tylko zobaczył, jak ten wyciąga paczkę papierosów. Od kilku dni nie potrafił znieść smrodu dymu papierosowego, reagując niechęcią wobec każdego, kto próbował palić przy nim.- Spróbuj dmuchnąć mi dymem w twarz, a pogorszę twój stan, zamiast opatrzyć ci rany – ostrzegł go, wiedząc, że Jinx może wpaść na durny pomysł, by się z nim podrażnić.
Rzucił plecak na ziemię, przy nogach drugiego Wymordowanego.- Po tylu latach, dalej wątpisz we mnie? - parsknął.- Przecież logiczne jest, że mam wszystko, co chciałeś, skoro tu przyszedłem – dodał poważnie. Przykucnął obok i otworzył plecak, wyciągając potrzebne mu rzeczy, a które zabrał ze sobą. Spojrzał w górę na twarz Jinxa, słysząc ostatnią uwagę.- Byłem zajęty i może nie było potrzeby, byśmy spotkali się – odparł, ostrożnie dobierając słowa.- Tęskniłeś za moim widokiem? - prychnął, uśmiechając się zadziornie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.06.16 22:58  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Uśmiechnął się ciągnąc za sobą słabe parsknięcie. Przechylił się do przodu i podparł brodę o dłoń, której łokieć wylądował na jednym kolanie. Ciężkie spojrzenie opadło na wyższego chłopaka, choć zdawało się, że to Jinx tutaj rozkłada wszystkie karty. W milczeniu przyglądał się jego twarzy, bezczelnie zakradając się spojrzeniem złotych tęczówek w rejony zarezerwowane tylko dla nielicznych, by w efekcie końcowym zatrzymać się na jego oczach.
- Nie? A szkoda. Myślałem, że tak się za mną stęskniłeś, że w ciągu paru minut przybiegniesz tutaj. – mruknął kwaśno i poruszył karkiem na obie strony, czując, jak kości przyjemnie strzelają rozchodząc się lekkim, błogim relaksem po zastygłych mięśniach. Uniósł jedną brew wysoko, kiedy usłyszał tę znikomą groźbę drugiego wymordowanego.
- Chcesz mnie opatrzyć? Sądziłem, że pierwsze co zrobisz, to będziesz chciał wcisnąć mi bandaż do gardła, ażebym się udusił. No proszę, chyba miałeś naprawdę dobry dzień, skoro chcesz porwać się na taki akt dobroci. Jak nie ty. – dodał z nutą rozbawienia, ponownie zaciągając się papierosem, po czym pstryknął niedopałek gdzieś w bok i wydmuchał ostatki dymu ze swoich płuc. Wsunął jedną dłoń w swoje czarne kudły i podrapał się, tworząc na głowie jeszcze większy bałagan, niż miał do tej pory.
- Oczywiście, że stęskniłem się za tobą. Całe noce nie mogłem spać, bo tylko I wyłącznie myślałem o tobie. Nie wiedziałeś? – rzucił złośliwie, wsuwając palce obu dłoni za materiał swojej koszulki i z gardłowym warknięciem zaczął powoli ściągać górną część swojego ubrania, by odsłonić świeżo powstałe rany na ciele, choć niektóre z nich zdążyły już pokryć się lepkim strupem wymieszanym z brudem ziemi.
- Dobra, dobra. Tak naprawdę nie chciałeś się ze mną zobaczyć, bo dobrze wiemy jak na ciebie działam. – oczywiście, że sobie żartował. Jinx nigdy raczej nie był zainteresowany w tej kwestii mężczyznami, zdecydowanie wolał kobiety, choć, w przyszłości, kto wie? Wszakże trzeba wszystkiego próbować a przyjemność cielesna była czymś, czego wielu osobom na Desperacji brakowało, i dlatego chodzili tak, jakby mieli wepchnięty głęboko kij w dupie. Nachylił się nieznacznie nad wymordowanym i wsunął dłoń pod jego podbródek, zmuszając go, by uniósł głowę na tyle, by spojrzał na niego.
- To jak jest? Czujesz już przyjemne dreszcze przebiegające po twoim ciele? – nachylił się jeszcze bardziej, aż ich oddechy stały się jednością.
- Bo wiesz, wystarczy słowo, a możesz to mieć. – w złotych oczach błysnęło coś dzikiego, jak u bestii, która właśnie zwęszyła swoją nową ofiarę. Raptownie zabrał rękę i wyprostował się, sięgając po przyniesioną butelkę wody. Odkorkował ją i upił kilka sporych łyków, czując przyjemny chłód w gardle, a następnie wylał resztę na plecy, tam, gdzie znajdowały się największe rany.[/color]
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.16 2:54  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Ignorował spojrzenie Jinxa, chociaż czuł jak te jego ślepia, wędrują po nim powoli jak gdyby mężczyzna zapisywał sobie w pamięci szczegóły. Będąc pod tak uważnym wzrokiem, zwykle czuł się zdenerwowany i w rezultacie przychodziło rozdrażnienie, ale chwilowo skupiał się na czymś innym, starając się nie zwracać uwagi na Wymordowanego.
- Nie jesteś wart tęsknoty, Jinx – mruknął, zerkając na niego przelotnie i ciężko było ocenić czy mówi serio czy jedynie znów robi się zaczepny.- Przełknij rozczarowanie i nie zachowuj się jakbyś strasznie potrzebował mojego towarzystwa – dodał odrobinę chłodniej. W odruchu, na który powoli nie miał wpływu, zaczynał trzymać wszystkich na dystans, czując w kościach, że coś się niedługo wydarzy i nie będzie prze szczęśliwy z tego powodu. To było dziwne wrażenie, którego nie ustępowało ani na chwilę, a zamiast tego nasilało się i budziło coraz to większy niepokój. Rozmasował lekko kark w nieświadomym wręcz odruchu, rozładowując napięcie w mięśniach, gdyż nawet najlżejszy dotyk na karku rozluźniał go.
Parsknął nie mogąc się powstrzymać, a szare oczy ponownie uniosły się na rannego osobnika.
- Skoro tak bardzo chcesz to mogę ci wepchnąć bandaż w gardło, będę miał przy tym niezłą zabawę – zapewnił go i jak gdyby dla upewnienia w tym zwinął materiał, przez chwile rozważając opcję uduszenia faceta dla zwykłej rozrywki. Lata na Desperacji zniszczyły mu psychikę, przez co odnajdywał zabawę w nawet najgorszych rzeczach. Kąciki jego ust zadrżały delikatnie, gdy usłyszał o dobrym dniu, faktycznie ostatnie godziny były naprawdę świetne... chociaż i wcześniej działy się ciekawe rzeczy, na które nie można było narzekać. Mlasnął cicho, przewracając oczami, kiedy Jinx nie szczędził mu złośliwości. Miał wrażenie, że dziś sam jest wyjątkowo nie w humorze na wymianę jakichkolwiek zaczepek, które w którymś momencie zrujnowałyby mu dobry humor. Czekał cierpliwie, aż ta dzisiejsza ofiara losu zdejmie koszulkę, ale gdy tak się stało, jedynie przeklną pod nosem, widząc jak rozległe są rany. Był pewny, że spędzą tutaj trochę czasu, zanim ogarnie jego stan. Zignorował w pierwszej chwili kolejne słowa, jakie wydobyły się z ust mężczyzny, bardziej zajęty ocenianiem ran. Spojrzał na twarz złotookiego, dopiero gdy został do tego zmuszony i prychnął pod nosem, ale w kącikach warg pojawił się jeden z tych przyjemniejszych uśmieszków.- Nie działasz na mnie tak, jakbyś chciał, musisz się bardziej postarać – zareagował dopiero teraz, ale przy tym rzucił mu pewne wyzwanie. Mimo że wątpiłby Jinx je pojął i podjął się tego, w końcu utrzymywał, że interesują go tylko przedstawicielki płci pięknej.
Oparł jedną dłoń na torsie ciemnowłosego, gdy ten nachylił się mocno nad nim. Nie spodobała mu się ta bliskość, kogoś, kto był równie nieprzewidywalny, jak on sam.- Jeszcze nie, ale... - nacisnął palcem na jedną z ran, uśmiechając się przy tym paskudnie.- ... chętnie poczuję, jak twoje ciało drży – wyszeptał ledwie słyszalnie i zabrał dłoń. Sprawianie bólu było ciekawym zajęciem, bo mógł zauważyć inne reakcje od własnych w takich sytuacjach. Zacisnął wargi w wąską kreskę, kiedy oddano mu przestrzeń osobistą i nie czuł już ciepłego oddechu na skórze.
Zajął się tym, co zamierzał od jakiegoś czasu, czyli opatrywaniem ran tego typa. Nie odzywał się przy tym ani słowem, ale wyjątkowo nie podobał mu się stan niektórych i był pewny, że owe rany jeszcze przez jakiś czas będą dokuczać Jinxowi, zanim się zagoją całkiem.- Kto Cię tak urządził? - spytał nagle, mrucząc słowa blisko ucha właściciela burdelu, z racji tego, że akurat musiał znaleźć się bliżej, niż mu się to podobało, gdy owijał bandaż wokół jego ramienia, woląc osłonić głęboką ranę, mimo że nie krwawiła. Do usunięcia pozostały dwa noże wbite w plecy i Illija naprawdę nie wiedział jak się za nie zabrać, by nie uszkodzić poważniej rannego.- Nie mam pomysłu jak wyciągnąć ci to cholerstwo z pleców bez pogarszania twojego stanu – przyznał w końcu, bo wszelkie opcje obalał od razu, gdy ledwo pojawiły się w głowie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.16 21:19  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Bezczelność chłopca jak zwykle na wysokim poziomie. Czyli norma. Jinx zdecydowanie zdążył już przywyknąć do tego typu zachowań. Marna próba udowodnienia kto góruje i dominuje w danej chwili uciekając się jedynie do środków werbalnych przekazów. Były dwa wyjścia. Albo przeskoczyć na fizyczność, albo kompletne ignorowanie. Ewentualnie pozostawała trzecia ścieżka, polegająca na przyłączeniu się do słownych utarczek.
- Masz rację. Radziłem sobie całkiem nieźle. – odparł z nutą znużenia, która wkradła się do jego tonu. - I hola, hola. Z naszej dwójki, to chyba nie ja jestem fanem, kiedy coś wpychają w moje usta. – dodał z dziwnym błyskiem w złotych tęczówkach, uchylając nieco wargi, w których połyskiwały niebezpieczne, zwierzęce kły. Wiedział, ba, znał preferencje seksualne chłopca, choć samemu nie przyszło mu nigdy ich przetestowanie. Nie oceniał, akceptował i tolerował. Nie oznaczało to jednak, że zaniecha wszelakich dogryzek pod tym kątem. Zwłaszcza w przypadku drugiego wymordowanego, gdzie praktykował je z niemalże wrodzoną przyjemnością.
Jeżeli Illija próbował wywołać na Jinxe wrażenie oraz wyszarpać z jego ciała choćby delikatne drżenie, to musiał o wiele bardziej się postarać, aniżeli podrażnianie ran. Zawyżony próg bólu niejednokrotnie na coś się przydawał, a zamiłowanie ciemnowłosego do masakry i torturowania skutecznie odcisnęło piętno na masochistycznych i sadystycznych zapędach. Jeżeli zabolało go to w jakikolwiek sposób, to nie dał tego po sobie poznać. Nawet najmniejszy mięsień mu nie drgnął, zamiast tego uniósł kąciki ust i wyszczerzył się szeroko.
- Dzieciaku, próbujesz mnie sprowokować? – zapytał prychając wesoło, jak rozbawiony kociak skory w każdej chwili do zaatakowania w ramach zabawy. - Zaczynasz być nudny i szary jak reszta tej hołoty. – ujął jego podbródek i siłą zmusił do uniesienia wyżej głowy, by spojrzeć mu w oczy. - Nie popełniaj tego błędu. – wymruczał mu praktycznie w usta, ostatni raz przesuwając długim paznokciem po dolnej wardze, po czym odwrócił się do niego tyłem, prezentując dumnie wystające z jego pleców noże. Wzruszył jedynie barkami na pytanie, jakby tak naprawdę nie został poturbowany a rany były jedynie zadrapaniami.
- Anioły. – odparł po dłużącej się chwili, sięgając po paczkę papierosów, skąd wyciągnął kolejnego papierosa. - Jeden chuj wie, co tym skurwysynom chodziło po głowie. Ale położyły łapy na kimś, na kim mi zależy, więc trzeba było przykrócić je o tej ich pierzaste łby. – na krótką, wręcz ułudną sekundę, przez twarz poziomu E przebiegł cień obłędu przyprószonego przyjemnością na samo wspomnienie rzezi, jakiej dokonał w towarzystwie innych członków Kundli.
- W tym momencie cieszę się, że nie jesteś jednym z nich.
Zabiłbyś go, Sheba?
- Och I przestań pierdolić. Oboje wiemy, że do najdelikatniejszych nie należysz pomimo twojego słodkiego wyglądu. Po prostu złap za rękojeść i wyrwij do cholerstwo ze mnie. – warknął krótko. Nie miał czasu na jakieś podchody i zabawy w doktora, który z wyuczoną precyzją i delikatnością zajmuje się swoim pacjentem. Szybko, boleśnie i koniec.
- Po prostu je wyciągnij, Młody.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.16 0:56  •  „Bunkrowisko”. - Page 6 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Próbował kontrolować sytuację, ze zwykłego przyzwyczajenia i wygody, starał się być tym, który dominuje w danej chwili. Jednak był świadomy, że przy pewnych osobach oraz w danych momentach nie miał na to szans. Tak po części było i w towarzystwie Jinxa, chociaż przy nim, obojętnie jak ciężko byłoby zmanipulować tego osobnika, była to swego rodzaju rozrywka. Lubił go drażnić i sprawdzać jak daleko może się posunąć, zanim pojawi się gwałtowniejsza reakcja. Przesuwanie dopuszczalnych granicy, było najlepszą zabawą dla Ilijii. Słysząc nagle przytyk i to tak konkretny, zaprzestał opatrywania go na moment. Spojrzał na te złote ślepia mężczyzny, odrobinę zirytowany tą uwagą.
- No nie wiem, wyglądasz na takiego, który też to lubi – prychnął.- Cholera wie, co robisz za zamkniętymi drzwiami i czym się nie chwalisz – dodał, próbując udać, że słowa jakie padły ze strony Jinxa, wcale nie ruszyły go. Fakt, Ilija jakoś nie krył się z tym, że lubi bardziej specyficzne zagrania z partnerami, a delikatność nudzi go bardzo szybko, jednak nienawidził chwil, gdy wypominano mu to w jakiejkolwiek sytuacji. Nawet jeśli były to jedynie złośliwe docinki, poruszanie tego tematu było ryzykowne i nie jednokrotnie kończyło się obrażeniami fizycznymi takiego śmiałka. Widząc, że podrażnienie rany nie dało oczekiwanego rezultatu, westchnął cicho. Jak on nie lubił istot z zawyżonym progiem bólu, a życie na Desperacji uczyło tego dużą część populacji lub było to nabyte wraz ze staniem się Wymordowanym. Z takimi osobami nie było za dużo rozrywki, próby wywołania pożądanej reakcji, finalnie kończyły się rozczarowaniem i tak było też tym razem. Burknął coś pod nosem niewyraźnie, gdy ciemnowłosy wyszczerzył się wyraźnie, a nie tak powinien reagować. Nie zamierzał odpowiadać na pytanie i otwarcie przyznawać się do porażki na tym poziomie, ten typ już sam wyciągnął wniosek, bardzo trafny. Delikatnie odsłonił wyraźnie ostre kły, kiedy został złapany za podbródek i zarzucono mu, że jest nudny jak inni. Prawie czuł dotyk warg Jinxa na swoich ustach, co z jednej strony wzbudziło niepokój, a z drugiej działało zachęcająco. W sumie skupił się na tym do tego stopnia, że nie przyswoił kompletnie kolejnych słów starszego osobnika, nawet nie był świadom, że ten cokolwiek powiedział.
Wyprostował się od razu gdy mógł, ogarniając znów co dzieje się na około, gdy tylko jego uwaga skupiła się na nożach wystających z pleców wymordowanego. Parsknął cicho, hamując śmiech, kiedy dowiedział się, któż tak urządził złotookiego.- Chyba polubię skrzydlatych – szepnął pod nosem, ale nie dbał o to, czy owe słowa zrozumie Jinx. Zaprzestał kombinowania przy nożach, gdy pojął sens słów jakie właśnie usłyszał.- Łał, zależy ci na kimś? Od kiedy to tak? - zaśmiał się odrobinę chrapliwie, mając gdzieś, że zaraz może oberwać, znając porywczość Poziomu E.
Złapał za rękojeść jednego noża i bez zawahania już wyciągnął go z rany, mimo gwałtowności ruchu, dalej cechował się precyzją, dlatego tylko minimalnie powiększył ranę. To samo zrobił z drugim ostrzem, oba rzucając na ziemię obok nóg rannego. Zrobił szybko opatrunki z tego co miał pod ręką i owinął go bandażem. W innych warunkach pewnie radziłby to zszyć, ale teraz nie miał do tego środków. Igła i nici to zbyt drogi towar oraz ciężki do zdobycia.- Pewnie mnie olejesz, jak ci powiem, że teraz trochę czasu powinieneś spędzić na odpoczynku, jak już wrócisz do swego lokum i nie szlajać się po Desperacji, co? - rzucił od niechcenia. Jego rady zawsze były ignorowane, a najczęściej potem, słyszał, że ów delikwent wąchał kwiatki od spodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 17 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 17  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach