Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 17 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17  Next

Go down

Pisanie 19.10.17 23:55  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
....... Piąte koło u wozu. Naprawdę. Tak w skrócie czuł się Chris i w gruncie rzeczy było to dobijające. Ostatnio jego duma została podeptana już dostatecznie dużo razy, a aktualna sytuacja niespecjalnie poprawiała mu humor. Nie miał jednak zamiaru marudzić, tym bardziej nie w takiej sytuacji. Później zrobi Wilczurowi taką awanturę, że ten zapragnie znowu stanąć przed Metatronem. Od tego na pewno poprawi mu się humor, gorzej jak znowu oberwie za... cóż, Grow zawsze potrafił wymyślić wspaniały powód.
Wracając jednak do meritum, Pudel z pewnym niepokojem nasłuchiwał, co działo się w znajdującym się praktycznie obok pomieszczeniu. Słysząc polecenie łypnął z pewnym zrezygnowaniem na Wilczura, po czym bez większych oporów ruszył do przodu. Był niezdarny, fakt. Ale, do cholery jasnej, potrafił chodzić. Powiedzmy.
| Przesuwając się między regałami starał się to zrobić jak najciszej, ale z drugiej strony - wcześniejsze krzyki i tak mogły skutecznie przykuć uwagę Kotów. Jednak reakcja rudowłosego była znacznie bardziej martwiąca, przez co we wzroku Pudla pojawiło się pewne zmartwienie.
- Shion - zaczął, jednak zaraz to zamilkł.
Niebieskie ślepia nagle stwardniały i nagle stalowe spojrzenie zostało przekierowane na Wilczura. Następnie Pudel cofnął się nieco chwiejnie i bezceremonialnie walnął go z łokcia w żebra, po czym stanął na palcach, łapiąc białe kosmyki w palce.
- Nie denerwuj mnie - emocjonalny tępaku, syknął mu cicho do ucha. - Ślepy by zauważył, czyje zdanie się dla niego liczy,  więc przełknij żółć i ogarnij ten burdel. Szybko, ale do cholery, poważnie. A jak nie teraz, to później, bez zbędnego odwlekania, zanim bardziej zaszkodzisz.
Z boku wyglądało to prawie tak, jakby próbował złapać równowagę, nie licząc faktu, że coś powiedział. Cicho, ale jednak. Co prawda równie dobrze Wilczur mógł jakoś zareagować, ale atut zaskoczenia z reguły działał na korzyść Skoczka. Poza tym niemal od razu odsunął się i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Cuchnęli. To również było problematyczne, bo przez to ich zapach stawał się wyraźniejszy. Nawet jeśli zwalić to na karb brudu, to i tak mogli przykuć uwagę. Westchnął cicho. Podejrzewał, że jeszcze długa droga przed nimi.
- Shion, jak z rozkładem tuneli? - odezwał się w końcu, obracając głowę w stronę Kundla.
Wybrał. Powrotu nie było, czyż nie?

| przyjmijmy tutaj czas niedokonany, bo dużo zależy teraz od MG, reakcji współtowarzyszy etc.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.17 23:57  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Sierpowy Hemofillii rozniósł się głuchym trzaskiem w okolicznych ruinach, pozostawiając na twarzy faceta mocny, purpurowy ślad. Zaśmiał się. Ostatkami sił zatrząsnął ramionami, choć z pewnością musiało to wywołać potworny ból w innych częściach ciała, ale czy było to teraz ważne? Śmierć miała zabrać go już za kilka sekund.
  Niski, bulgoczący śmiech trwał w uszach dziewczyny, dopóki biegła, a jej stopy dotykały nierównego podłoża. Na moment mogło się wydawać, że słyszy tylko ten śmiech i nic więcej. Cisza, jakby ktoś postanowił wyłączyć odgłosy otoczenia. Jakiś kamień spadł na ziemię za jej plecami i rozlało się dziwne irracjonalne ciepło; tak potężne i parzące, że dotknęło jej pleców. Poczuła, że traci równowagę, ale nie mogła zrozumieć dlaczego. Śmiech nadal dudnił w jej uszach, a zaraz po nim rozległ się huk. W uszach zapiszczało irytująco. Nieodbierane fale niszczyły jej szare komórki.
  Upadła przed siebie. Poczuła jak dłonie przesuwają się po szorstkiej kamiennej strukturze i zdzierają skórę do krwi. Ciepło. Było wszędzie. Płonęła ― tak myślała. Plecy paliły ją żywym ogniem. Fala bólu ciągnęła się gdzieś od karku do kości krzyżowej i zanikała jak nic nieznaczący impuls. Ale potrafiła się ruszać. W uszach nadal jej piszczało, ale zaczynała słyszeć też inne dźwięki. Odgłos buchającego ognia i trawionej suchej trawy. Kiedy tylko zdołała unieść głowę, mogła zauważyć, że znajduje się przy wyjściu. Wybuch musiał wyrzucić ją na kilkanaście metrów dalej. Leżała na brzuchu, z krwawiącymi dłońmi i przedramionami przyciśniętymi do ziemi. Odłamki kamienia poraniły jej twarz, ale to tylna część jej ciała wydawała się być w najgorszej kondycji. Końcówki włosów strawił ogień, jeszcze gdzieś ponad jej ciałem unosił się delikatny ciemny dym.
  Dopiero kiedy zaczynała odzyskiwać jasność umysłu, mogła usłyszeć jak za jej plecami ktoś gromko bije brawo. Trwało to tylko chwilę. Nieznajoma postać pochyliła się nad nią, przycisnęła bez wyczucia ciężki but do ramienia i pochwyciła ją za włosy aby spojrzeć na jej twarz.
Dziewczyna kucająca tuż obok niej wykrzywiła usta w szalenie rozbawionym uśmiechu. Wszystko zaczynało się układać.
  ― BRAWO! ― zaśmiała się, a jej oczy zabłyszczały z ekscytacją. ― Moja ukochana siostrzyczka w końcu postanowiła mnie odwiedzić. Myślałam, że zapomniałaś o rodzinie. Długo dałaś mi na siebie czekać.  
Gdzieś z tyłu rozległ się dźwięk kroków. Wyglądało na to, że nie była tu sama.

  Oba strzały trafiły w przeciwników i oba powaliły ciała wymordowanych na ziemię. Najpewniej nie zdawali sobie sprawy ze skutecznych ataków Jericho, albo mieli płonną nadzieję, że ich kule uszkodzą strzelca nim ten pociągnie za spust i odda śmiertelny strzał. Kobieta nadal się nie ujawniała. Mogła czaić się wszędzie. Albo zajęła poprzednią pozycję i czekała na odpowiedni moment aby zaatakować gdy strzelec straci czujność, albo przebiegła za ruinami zmieniając dla niepoznaki swoje położenie.
  Coś trzasnęło. Wielki huk przeciął pustynny skwar i wielkie języki ognia wzniosły się na kilkanaście metrów w niebo. Wybuch. Towarzyszący dym z ruiny w której zniknęła Hemofillia unosił się jak obłok ciemnej chmury. Kiedy mężczyzna spojrzał w tamtym kierunku, mógł dojrzeć kilka postaci zebranych tuż przy wejściu do zwaliska. Jedną kobietę i dwóch mężczyzn. Nad czymś się pochylali, albo nad kimś…
  I właśnie wtedy coś złapało Jericho za nogę. Wbiło ostre pazury w łydkę i sapnęło głośno. Kiedy się obrócił, mógł przyjrzeć się bardzo uważnie drodze wymierzonego ostrza, które śmignęło tuż przed jego twarzą, dzieląc nóż nieprzyjaciela od jego gardła w minimetrach.
   Poznali jego pozycje, teraz nie mogło być łatwo.
  Koci wymordowany z łatwością wspiął się na jego kryjówkę od tyłu i naparł ciężkim cielskiem na snajpera. Wyglądał jak zwierz. Gdyby nie ludzka twarz, miałoby się wrażenie, że to wielka pantera wdrapała się na rumowisko i zaczęła atakować go z zaskoczenia. CATS uśmiechał się przy tym perfidnie. Znowu zamachnął się uzbrojoną ręką przed jego twarzą, tym razem nie zamierzając spudłować.

  Komenda rzucona z ust Ailena, zadziałała na czworonoga jak płachta na byka. Pies rzucił się za celem powarkując nisko i szczerząc zęby. Czarnowłosy mógł słyszeć gdzieś jego ujadanie, ale było ono tak dalekie, że na krótką chwilę wzbudzało nieopisaną niepewność. Ruiny otaczały ich jak labirynt. Koty miały w tym przypadku wielką przewagę. Doskonale znały ten teren. Tajemne przejścia, każdą najmniejsza lukę, którą mogły przecisnąć się i najzwyczajniej w świecie zwiać, czy nawet punkty obserwacyjne, o których same psy nie mogły mieć najmniejszej świadomości.
  Przesuszona ziemia trzeszczała pod jego stopami kiedy pokonywał kolejne metry. Znalazł się między kamiennymi płytami otaczającymi go ze wszystkich stron. Gdzieś za jedną z nich słyszał szczekanie dobermana, a potem trzask i głuchy pisk. Dopiero kiedy wychylił się za kamiennego, zniszczonego filaru mógł dostrzec jak młody chłopiec z naciągniętą cięciwą celuje w stronę leżącego przy kamieniu psa (najwidoczniej odrzucił go, kiedy ten dorwał się do jego ręki. Krew sączyła się z kociego nadgarstka i upadała na ziemie, brudząc pustynną suchą glebę. Strzała zadrżała niespokojnie. Palce zaczynały puszczać bełt.

-----------

  Kiedy popękane ostrze zagłębiło się w szyi Halliela, ten wrzasnął i odwrócił się w kierunku rudzielca jak manekin prowadzony przez lalkarza. Właśnie wtedy, na ten ułamek sekundy ich spojrzenia się spotkały. Słowa które ugrzęzły w rozciętym gardle zaklęte zostały już w nim na wieki. Z tak bliskiej odległości Shion mógł zobaczyć w jego oczach zaskoczenie, jakby jakiś bardzo stary przyjaciel postanowił wpaść na kawę z ciastem w ręku. Powieka mu drgnęła, a kolejny bulgoczący dźwięk przeciął martwotę. Zawód. To ukazywały teraz jego tęczówki, mówiące z wyrzutem: ‘Shion, to ty?’. Upadli na ziemię. Halliel wydał z siebie ostatni zdławiony, gardłowy ryk, niczym wściekły pies w porze karmienia. Przez korytarz przeniknął zimny chłód. Wydawał się na moment zamrozić ich ciała, ale nie na długo. Wszelkie okrzyki strażnika umilkły w momencie, kiedy kawałek rozbitego ostrza rozszarpał kocie gardło na strzępy.
  Cios za ciosem.
  Ciało Halliela leżało bezruchu. Ostatnie gwałtowne uderzenia Shiona pokaleczyły mu policzka i usta, które przywodziły teraz na myśl grymasu klauna. Zatracił się. Szkło raniło jego jasną dłoń. Czas wydawał się zatrzymać. Z kolejnych korytarzy dochodził tylko niski pomruk ― odgłos żyjących jaskiń.
  Płomień trzymany przez członka CATS leżał teraz przy martwym ciele jak zepsuta zabawka. Pomarańczowy płomień  wygasał na kamiennym bruku, kiedy krew zaczynała oblewać podpalony lont. Światło znowu gasło, za parę chwil miało zniknąć na dobre.
  Zagrożenie póki co zniknęło.


► Czekam na wasze odpisy do: 5 listopada.
Hemofilia: poranione, krwawiąca dłonie i przedramiona. Głębokie poparzenie ciągnące się od karku do kości krzyżowej. Podrapana twarz i poobijane kolana.
Ailen: uszczerbiony lewy płatek ucha; krwawi.
Jericho: lekkie zadrapanie na szyi i rana na łydce po pazurach.
Arcanine: płytkie draśnięcie na prawym barku.
Shion: rana po wewnętrznej stronie dłoni.
Arcanine, Skoczek, Shion: jesteście przemoczeni, odczuwanie wyraźny chłód. Towarzyszy wam zapach ustrojstw, który przyległ do waszych ubrań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.10.17 23:25  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Nie ruszał się z miejsca przez kolejne sekundy, wpatrując się pustym spojrzeniem w truchło Kota. Wreszcie poruszył się i przykucnął przy nim, zamykając jego oczy.
- Przepraszam. – wyszeptał - Przepraszam, przepraszam, przepraszam. – czuł przez moment ścisk w sercu, mocny, bolesny. Żołądek wywrócił się do góry nogami, i przez moment miał wrażenie, że ponownie zwymiotuje. A potem wszystko ucichło. Emocje, wspomnienia. Zapadła w nim nienaturalna cisza, jakby niewidzialna siła podłożyła w jego miejsce ludzką kukiełkę pozbawioną duszy. Pustą w środku skorupę.
Podniósł się, by wrócić do pozostałych i w milczeniu zaczął pospiesznie się ubierać. Nie spoglądał na Growa. Na Skoczka również. Zapiął bluzę nieco lakonicznie, a potem stał. Jak marionetka, czekająca na rozkaz swojego właściciela, aż ten pociągnie za sznurki.
Dopiero teraz dostrzegł krwawiącą dłoń, chociaż do końca nie wiedział, czy krew jest jego, czy też…
Zaczął gwałtownie, może nawet z nutą paniki wycierać z siebie krew, chociaż w efekcie końcowym jedynie bardziej ją rozmazał. Musiał się jej pozbyć. Szybko, już, teraz. Dusiła go, wtapiała się w jego skórę.
Morderca, morderca, morderca
‘Shion. Shion. SHION’
Zdrajca, zdrajca, zdrajca
S H I O N.
Podniósł gwałtownie głowę, zaprzestając dalszego, uporczywego wycierania plam krwi, wbijając spojrzenie bez blasku w Skoczka, przez moment nie rozumiejąc, czego tak naprawdę od niego chce. Przecież zrobił, co miał do zrobienia. Przecież-
- Tunele…? – powtórzył cicho, a ręce opadły wzdłuż jego wątłego, teraz zdającego się jeszcze bardziej niż zwykle, ciała.
- Tunele. Tak… tunele. – pokiwał głową, unosząc dłoń i przyłożył ją sobie do oczy, po czym roześmiał się sucho.
- Tunele, no tak. – zamilkł równie gwałtownie, co się roześmiał, odsuwając dłoń, wciąż spoglądając w stronę Pudla.
- Na dół. Musimy iść na dół. Jakieś dwa piętra. Tam jest więzienie. Tam będzie Gavran. Na dół. Chodźmy na dół. – minął go, podchodząc do dziury, by się do niej wgramolić i pokierować pozostałą dwójkę na korytarz więzienny. Dostał kolejne zadanie. Zaprowadzić ich. Trzeba je wykonać.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.17 23:55  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
 Czy spodziewał się takiej sytuacji? W najśmielszych snach – wciąż nie. Nie był pewien, co bardziej go zaskoczyło – nagłe szarpnięcie za włosy czy jednak słowa, na które zareagował automatycznie. Rozcapierzona w palcach ręka Wilczura znalazła się na klatce piersiowej Christophera; nie odepchnął go jednak. Czuł się niemal tak, jakby musiał toczyć ciężkie batalie o każdą cząsteczkę silnej woli, ale słuchał go uważnie, ze wzrokiem wbitym prosto w twarz i, do chuja ciężkiego, nie użył siły, aby pokazać, który z nich wydaje tu rozkazy.
 Dlaczego?
 Żywe spojrzenie dowódcy widocznie przygasło, jakby na nagą żarówkę nałożono klosz. Spierzchnięte wargi wykrzywiły się w półuśmiechu, a głowa nagle pochyliła się naprzód.
 ─ Nie do wiary – szept równie dobrze mógł okazać się podmuchem wiatru, który jakimś niesamowitym sposobem wtargnął do wewnątrz podziemnego korytarza, by zakończyć drastycznie swoją podróż tuż przy uchu Christophera. ─ Ty naprawdę go żałujesz.
 Wpierw do piersi Christophera przylegały tylko palce i sam spód dłoni – w sekundę sytuacja się zmieniła. Odepchnął go, uderzając wnętrzem ręki w splot. Nie mocno. Cóż, w końcu nie chciał z nim walczyć, nie? Wystarczyło tyle, by go od siebie odsunąć. Przywołać do porządku może go później. A jeżeli zacznie się stawiać? Znów spróbuje tych swoich sztuczek, aby nadepnąć na odcisk? Grow spojrzał na nieobecną twarz Shiona, który ruszył nagi w ich kierunku. Czy byłby w stanie zamordować Psa, gdyby sprzeciwił się jego woli? Christa albo Shiona? Albo ich obu? Jasne palce uniosły się na wysokość biodra. Rudowłosy był już coraz bliżej – ciągnął za sobą nogi, jakby wracał z długoletniej wojny i pokonanie tak jego, jak i Christophera byłoby bułką z masłem. Racja?
 Wilczur zmarszczył brwi i obrócił głowę, gdy Shion przeszedł obok niego. Wpatrywał się w chude ramiona zbryzgane krwią. Skórę powoli zakrywało coraz więcej ubrań, aż wreszcie wydawało się, że Kundel wygląda tak, jak sekundę przed atakiem. Ta sama szczupła sylwetka. Identycznie rozczochrane włosy. Bez wątpienia znana twarz nakrapiana piegami przypominającymi cynamon. Wszystko tak, jak było.
 ─ Tunele..?
 Tylko wewnątrz coś pękło, ha?
 ─ Zajmij się ciałem, Chris.
Ja się zajmę umysłem.
 Złapał Shiona za przedramię, gdy tylko Kundel ruszył w wyznaczonym przez siebie kierunku. Szarpnięciem przekręcił go przodem do siebie, drugą ręką chwytając za jego szczękę. Czuł pod opuszkami twarde kości żuchwy i zdał sobie sprawę, że przyprowadzając tu dzieciaka mógł doprowadzić do tego, że szczyl zacznie gryźć. Gryźć rękę, która go karmiła – i to tylko dlatego, że trzymał się sentymentów. Trzymał się głupich...
 ─ Posłuchaj mnie. ─ Ukląkł na jedno kolano, nakierowując jego twarz na siebie. Spojrzał mu wtedy w oczy, doszukując się w nich przynajmniej pierwiastka istoty rozumnej. Jesteś tam, do jasnej cholery? Słyszysz mnie? Brwi ściągnęły się ku sobie. Rozumiesz? ─ Tracisz zimną krew, dzieciaku. Jeżeli popełnisz błąd – zginiesz. Skąd te nerwy? Nie masz do czego wracać. Nie ma tu osób, które staną za tobą murem. Dociera to do ciebie? Nie ma tutaj nikogo, kto przeciwstawiłby się przywódcy, aby bronić zdrajcy. Pamiętasz, jak cię tu traktowano? Uważasz, że twoje zniknięcie nagle dało im do myślenia? Że puścili za tobą patrole? Że szukali cię miesiącami?
 Zamilkł, ale myśli galopowały dalej. Że zrobiliby dla ciebie to samo, co my robimy dla Gavrana? Mieli sposoby, Shion. Gdyby chcieli, poznaliby twoje losy. Zamiast tego machnęli ręką. Pozwolili ci żyć na terenach wroga i nie kiwnęli palcem, aby zmienić ten stan rzeczy. Mogłeś być torturowany. Szczuty. Szantażowany. Mogłeś cierpieć każdego dnia, kawałek po kawałku obrywany z godności, a oni nie zdawaliby sobie z tego sprawy. Szkoda ci osób, które o tobie nie pamiętają? W ich wspomnieniach jesteś zatarty tak mocno, jakbyś nigdy nie istniał. Warto?
 Grow wypuścił powietrze przez usta. Palce rozwarły się i wypuściły twarz dzieciaka z uchwytu; ręka opadła na kolano, o które wsparł się, aby podnieść ciało z kucek.
 Poklepał Shiona po barku; trochę zbyt mocno, aby uznać to za „delikatny gest wsparcia”.
 ─ Weź wdech. ─ Zabrał rękę z jego ramienia. ─ Czujesz się na siłach, by nas dalej prowadzić? ─ A potem spojrzał mu ponownie w oczy. ─ Jeżeli nie – weź Christophera i wydostańcie się w jednym kawałku na zewnątrz. Byle w podskokach.
 Żebym nie zdążył zmienić zdania.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.17 0:57  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
/ Za zgodą Tyrella mogłem napisać dodatkowy post zawierający jedynie reakcję na słowa Growa. Post kończy się tak samo jak poprzedni. /

Wilczur mógł wyczuć, jak ciało niższego wymordowanego instynktownie sztywnieje, mięśnie napinają się a szczęka zaciska tak mocno, że tylko cudem kości nie zaczęły pękać. Całe ciało wręcz krzyczało, żeby go nie dotykał. Nienawidzę cię. Zostaw mnie. Wykonałem zadanie. Co jeszcze? Czego chcesz jeszcze?
Usta jednak pozostały związane, a oczy bez blasku wpatrywały się w jego twarz spod półprzymkniętych powiek. Czekał. Czekał na kolejne zadanie. Albo karę i konsekwencje, bo może poprzednie źle wykonał? Był tylko pionkiem, żołnierzem, podrzędnym kundlem Jestem Psem
A potem padły pierwsze słowa. Słuchał go, ale nie słyszał. Przynajmniej na początku. Czuł szorstkość jego palców, które mogły zranić delikatniejszą skórę. Czuł bijące od niego nienaturalne ciepło, którego nienawidził, a do którego lgnął w zimniejsze noce, naiwnie sądząc, że robi to niepostrzeżenie, chcąc się nieco ogrzać. Czuł jego zapach, który drażnił i irytował, ale kiedy w ogóle go nie było, wywoływał poczucie tęsknoty. I wreszcie ten wkurzający, wiecznie zachrypnięty głos, który działał na niego jakby ktoś przesuwał paznokciami po tablicy.
Nie chcę tego pamiętać
Powieki powoli się uniosły a cisza dookoła zaczęła wreszcie drażnić czuły słuch chłopaka. Wpatrywał się zwierzęcym wzrokiem w bladą twarz o silnie zarysowanej szczęce, muskając spojrzeniem po bliznach, piegach, ostatecznie spuszczając go i wpatrując się w lekko uniesione swoje dłonie.
- To był mój pierwszy…. Ja nigdy, nikogo… – odezwał się wreszcie, a potem uniósł obie dłonie i szybko przetarł oczy, kiwając jednocześnie głową i pociągając cicho nosem. Huczało mu w głowie. Jakby był na alkoholowym rauszu, a krew w żyłach niebezpiecznie buzowała. Ale żył. Póki co.
Wziął głębszy wdech i zadarł głowę, wychwytując jego spojrzenie.
– Obiecałem ci. – wsunął dłoń pod koszulkę I wyciągnął spod niej srebrny nieśmiertelnik Growa.
- Na to. Że cię nie okłamię, już nigdy. A złamanie obietnicy to prawie to samo, co kłamstwo. Obiecałem, że was zaprowadzę na dół. Nie zostawię cię samego. Chris zapewne jest tego samego zdania. – wsunął nieśmiertelnik pod koszulkę ponownie i odetchnął. Musieli iść.
- Dam radę. – skinął głową, a następnie ruszył przodem, z uspokojonym chaosem myśli, choć zapewne będzie musiał to wszystko poukładać w głowie, uporządkować. Teraz jednak nie miał na to czasu, musiał dotrzymać słowa. O n, a nie jego pusta skorupa.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.17 16:05  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Jericho z zadowoleniem kątem oka dostrzegł, jak ciała dwóch przeciwników padają bez życia na ziemię. Bilans, który na chwile obecną miał, wynosił 100% skuteczności. To dobrze, ale nie było to niczym nowym. Han był znany w wojsku z tego, że podczas akcji bardzo rzadko chybiał oraz że nigdy nie pozwalał sobie na to, by strach nim zawładnął. Zawsze w trakcie misji był chłodny, analityczny. Wiedział, że emocje jedynie mogą przeszkadzać. Wtem usłyszał głośny huk, który dochodził z miejsca, w którym zniknęła Hemofilia. Mężczyzna błyskawicznie przesunął celownik karabinu w tamto miejsce. Dostrzegł trzy postaci, które pochylały się nad kimś, prawdopodobnie nad Hemofilią. Coś mu podpowiadało, by wycelować najpierw z nieznajomą kobietę, a dopiero potem pozbyć się pozostałej dwójki. Jak postanowił tak zrobił. Już miał pociągnąć za spust uwalniając nabój, który niechybnie przeszyłby czaszkę kobiety, gdy nagle poczuł palący ból w łydce, a sekundę potem szarpnięcie. Palec mu się omsknął i oddał strzał. Wiedział jednak podświadomie, że w kobietę z pewnością nie trafi. Lufa ruszyła się odrobinę, ale to już sprawiało, że nieznajoma musiałaby się sama podłożyć pod strzał. Pozostawała jednak nadzieja, że Jericho trafi którąś z pozostałych dwóch osób. Chociażby przypadkiem. Ale to już leżało w świecie fantazji i płonnych nadziei. Teraz mężczyzna miał jednak ważniejsze sprawy na głowie. Coś przygniotło go swoim cielskiem. Mężczyzna czuł, jak ciężar uniemożliwia mu wydostanie się spod przeciwnika. Ostrze noża tej istoty, która wyglądem przypominała zarówno człowieka jak i panterę, minęło jego gardło o milimetry. Mokugawa wiedział, że więcej takiego szczęścia już nie będzie miał. Musiał coś zrobić, by nie dać się zabić. Prawą ręką szukał pistoletu, który zostawił w otwartej kaburze. Drugą rękę miał zaś przygotowaną, by w razie czego obronić się przed ciosem. Koniuszkami palców chwycił pistolet i wyszarpnął go z kabury. Odbezpieczył i przystawił w bok napastnika. Tak mu było wygodniej i najszybciej. A tutaj każda milisekunda się liczyła. Pociągnął za spust.
Jeśli to wszystko się udało, to poczuł jak krew z rany przeciwnika bryzga na jego ubranie. Zrzucił miotającego się przeciwnika z siebie, odsunął się od niego, po czym wystrzelił jeszcze raz, tym razem strzelając w głowę.
Jeśli zaś to się nie udało, to spróbował pięścią prawej ręki uderzyć napastnika w szczękę, by następnie korzystając z możliwego chwilowego zaćmienia ciosem, przewrócić wroga na plecy wymierzając mu następnie serię ciosów pięścią w twarz. Na koniec chwycił swój pistolet, którego wcześniej mogło nie udać mu się dobyć i zastrzelił przeciwnika jak zwierzynę łowną. Miał nadzieję, że którekolwiek z tych działań uratowało mu skórę.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.17 2:35  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Rzucił się za psim ogonem, nie chcąc oddalić się od czworonoga na zbyt dużą odległość. Ujadanie tylko dodawało mu pary w nogach, choć niewątpliwie jego chód byłby szybszy, gdyby nie poczucie niepewności i ostrożność, która w tej sytuacji osiągnęła maksimum. Zdarzało mu się przeglądać przez ramię, patrzeć pod nogi czy nawet zadrzeć łeb do góry podczas biegu, nie chcąc dać się zaskoczyć po raz kolejny przez cokolwiek, co mogłoby wyrządzić mu krzywdę.
Wyszedł zza kamiennego filaru nareszcie odnajdując źródło swojego problemu, który w tym momencie boleśnie dawał o sobie znać pulsującym bólem w okolicy ucha i ciepłą posoką lejącą się po szyi – jakby temperatura otoczenia nie wystarczała za jedyny czynnik grzewczy… dodatkowo wybuch w oddali (zakładając, że go usłyszał), wcale nie sprawiał, że było mu lżej na duszy.
Fakt, że jego napastnik był dzieckiem, nie wzbudził w Ailenie żadnego współczucia. Nie był żadną mateczką z placówki społecznej, by przejmować się losem młodych ludzi. Doskonale wiedział po sobie, że wymordowany mógł liczyć sobie setki lat, a wyglądać ledwie na gimnazjum. Jaką różnicą była delikatna twarzyczka, gdy właśnie puszczał w kierunku jego kompana strzałę?
Growlithe by go zabił, gdyby pozostawił tę scenę bez żadnej reakcji.
Zabić? Nie.
Unieszkodliwić.
Wystarczył jeden gest, by zmusić grunt do posłuszeństwa. Jeżeli jego wola była w stanie przekonać artefakt do bezproblemowej współpracy, napastnik powinien niemal natychmiast zapaść się w ziemię po samą szyję. Ailen starał się nie zastanawiać długo, by za wszelką cenę dać psu choćby nikłą nadzieję na uniknięcie strzały. Czy zdążył zamurować ją w ziemi, razem z dłońmi chłopca, czy też przez nagłą dekoncentrację poleciała w innym kierunku – każdy scenariusz byłby dla Charta zadowalający – jakkolwiek nie lubiłby dobermana, lepiej, by żył.
Nie podbiegł jednak do zwierzęcia, a przypuszczając, że jego ruch się powiódł, na pewno sylwetka Ailena nie umknęłaby uwadze chłopca, który łaskawie pozostawił mu łeb ponad powierzchnią ziemi. Upewniając się, że żadne niebezpieczeństwo nie czai się tuż obok niego, podszedłby do dziecka i bez słowa kazał zadzierać łeb do góry – nie będzie się nad nim pochylać.
- Ilu was jest? – konkretne pytanie wydarło się z jego gardła, muskając uszy chłopca tonem zimniejszym od lodu. Oczywiście, pytał o to, ile ludzi z CATS znajdowało się ponad powierzchnią. Czyżby wiedzieli o ich obecności? A może to zwykły zwiadowca, który jako jedyny zdążył zauważyć Ailena? Nie… taki scenariusz nie pasowałby do wybuchu, który niósł się w oddali. Coś było nie tak.
Wyraz twarzy Sullivana jasno dawał chłopcu do zrozumienia, że oczekiwał odpowiedzi na więcej pytań, ale wolał zadawać je niemo. Niech łucznik sam zacznie mówić…
… ale przecież nie będzie go tylko o to prosić.
Chłopiec mógł poczuć, jak ziemia powoli zaciska się wokół jego ciała, boleśnie na nie napierając. Proces był powolny, dłużył się w nieskończoność, pozwalając Kotu dokładnie poczuć każdy osobny kamyczek, który powoli przebijał mu skórę. Mów, bo cię zmiażdżę – przekaz był jaśniejszy od słońca.
W razie ewentualnych krzyków chłopca, byłby gotów uciszyć go wciśniętym w buzię butem. Zakładając, że wszystkie ruchy Charta przebiegły po jego myśli, głowa Kota powinna znajdować się na dogodnej ku temu wysokości.

Użycie artefaktów:
Geokineza – czas trwania: 1/3.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.17 23:58  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
.......Chris powiódł czujnym spojrzeniu po twarzy Wilczura. Byli na terenie wroga, więc wewnętrzny instynkt kazał mu odłożyć ewentualny konflikt na później, dlatego stulił potulnie głowę, cofając się dodatkowe parę kroków. Nie było sensu, by tłumaczyć teraz Growlithe'owi powody własnego zachowania. Tym bardziej, że mężczyzna zapewne nie byłby w stanie zbyt dużo z tego zrozumieć. Mieli zupełnie inny sposób myślenia. Możliwe, że Chris był tym naiwnym, ale reagował zgodnie ze swoim sumieniem, korzystając z tego, że jeszcze je posiadał.
Podszedł do martwego ciała, krzywiąc się przy tym subtelnie. Woni krwi i świeżej śmierci nic nie zamaskuje - taka przykra prawda, ale mógł chociaż zatargać ciało pod skąpany w cieniu jakikolwiek róg, by ewentualnie nie zawadzało im w drodze powrotnej. Krycie nie miało sensu - za dużo krwi i chociaż mogło się to mieszać ze ściekami, to śladów nie przegapiłby nawet ślepiec. Wpierw jednak Skoczek przeszukał ciało - kto wie, może mu się poszczęści i znajdzie coś mniej lub bardziej przydatnego. Niestety musiał walczyć z odruchami wymiotnymi; jego żołądek nie należał do najbardziej wytrzymałych, ale na pewno nie zamierzał teraz okazywać kolejnej słabości. Mieli dostatecznie wielu problemów.
Po przeszukaniu i pewnej korekcie ustawienia martwego ciała (przeniesieniu go, co mimo wszystko nie było zbyt przyjemne), Chris łypnął z powrotem na rudowłosego. Chyba już trochę lepiej, co? Niebieskie ślepia odruchowo odnalazły krzywy pysk Wilczura, a następnie jedna z brew Pudla powędrowała do góry. Naprawdę było tak ciężko?
Nie zostawię cię samego. Chris zapewne jest tego samego zdania.
Huh? Osobiście chętnie wróciłby z powrotem. W podskokach. Chociaż nie wiedział co się dzieje u góry, ale cała ta akcja naprawdę nie napawała go radością. Niemniej fakt faktem nie zamierzał zostawiać Growlithe'a samego. Cholera wie, coby mogłoby wtedy strzelić przywódcy do głowy. Nie, żeby sekretarz się tym martwił albo przejmował. W ogóle.
- Tsk. Jak niby wyjaśniłbym taką sytuację w raporcie, co? - mruknął cicho, potrząsając krótko głową. - - Jeszcze stałoby się coś złego i musiałbym się spowiadać przed Rottweilerem, jakim cholernym cudem herszt gangu został sam na terenie wroga. Bezsensowna dywagacja, lepiej się pośpieszyć.
Nie chciał rozmawiać, tylko to zakończyć. Szybko, sprawnie, poza tym naprawdę martwił się o Gavrana. Ten Pies zdecydowanie zbyt długo siedział już u Kotów.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.17 23:10  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
HOHO... Nieźle ją sponiewierało ─ rzuciła rozczarowana i westchnęła z emfazą, kiedy Hemofillia podała się silnemu uścisku na włosach, nie wydobywając z ust nawet dźwięku protestu. ─ Podnieście ją.
  Odrzuciła  jej głowę na suchą ziemię. Drobinki żwiru podrapały jej twarz. Zabrała but z ramienia. Potem dźwięk pękającej, gorącej ziemi. Odsunęła się.
  ─ Co zamierzasz z nią zrobić?
  Odezwał się jakiś głos z oddali, z pewnością nie należący do faceta, który złapał ją za prawie całkowicie spalone ciuchy i podciągnął.
  ─ A co powinnam zrobić? ─ Parsknęła dziewczyna, z łatwością można było wyobrazić sobie jak wywraca oczami. ─ Przywitać. Tak się robi. Prawda?
  Silny ruch przygwoździł plecy Hemofilii do ściany ruiny i właśnie wtedy padł pierwszy cios. Prosto w twarz. Krew polała się z jej wargi.
  ─ Nie chce, aby straciła przytomność.
  ─ Suka ─ chrapliwy głos i nieprzyjemny zapach owiał jej twarz. ─ Nie chce nawet na nas spojrzeć.
  Kolejne uderzenie. Tym razem w brzuch. Krew zebrała się w ustach dziewczyny. Szkarłatna strużka musiała polać się z jej podbródka, bo dotąd oddalona dziewczyna warknęła rozdrażniona i odepchnęła mężczyznę, który sam odwarknął coś niezrozumiałego.
  ─ Chce ją żywą. Bo co to za zabawa, prawda, kochana?
  Zimne ostrze uniosło jej podbródek kiedy ciało, uderzone z kopniaka w żołądek osunęło się posłusznie po ścianie.

  Ruch ostrza, drasnął jego policzek. Jericho miał wiele szczęścia. Gdyby nie zareagował tak szybko, zamiast rozciętego policzka, miałby zapewne rozcięty, szeroki uśmiech tuż pod jabłkiem Adama. Ale szczęście przecież nie mogło trwać wiecznie i o tym mógł uświadomić go kolejny gwałtowny, zwierzęcy błysk w oku, kiedy zauważył, że snajper dobywa pistoletu. Spust już znajdował się przy jego ciele. Jak w spowolnionym tempie Kundel mógł zauważyć jak zwierz wydobywa ostre pazury z jego nogi i uderza w broń.
  Strzał.
  Właśnie wtedy padł. Wraz z głuchym dźwiękiem odskakującej broni, która pośliznęła się kilka centymetrów dalej. Gdyby posiadał rękę dłuższą o trzydzieści centymetrów z pewnością złapałby ją bez większych problemów. Ale teraz? Wszystko zaczynało się komplikować. I właśnie wtedy szeroki uśmiech tryumfu wymordowanego zniszczyła twarda pięść DOGSa, która z niespodziewaną siłą przywaliła mu prosto w gębę. Facet zachwiał się na moment ─ idealna okazja, do rzucenia ciężkiego cielska ze swojego ciała.
  CATS upadł na plecy z głośnym warkotem. Wiedział co ma na myśli. Zyskać te kilka sekund, aby dobyć broni i zastrzelić go jak szczura.
  ─ Nie wyjdziecie stąd żywi. I po co to wszystko?
  Kiedy Jericho spróbował się podnieść i dosięgnąć broni. Kot złapał go silnie za nogę, ciągnąć do siebie. Siła z jaką to zrobił, skutecznie zwiększyła odległość Kundla od porzuconej, naładowanej broni

  Wszystko stało się tak nagle, że dopiero w milisekundzie dzieciakowi udało się przyuważyć wyłaniającego wroga. Jego sylwetka w zwolnionym tempie przesuwała się jak odbicie w zakrzywionym zwierciadle. Czuł jak bełt wyślizguje się z cięciwy. Właśnie wtedy nogi łucznika wpadły po sam grunt. Dłoń uniosła się odrobinę wyżej (najpewniej w odruchu obronnym), i z pewnością tylko dlatego strzał minął cel o centymetry, a rottweiler zaskoczony świstem przelatującym mu przed pyskiem podniósł się gwałtownie na niepewne po upadku nogi. Chwilę stał próbując dojść do siebie, patrząc jak wróg, który jeszcze chwilę temu odrzucił go na wystającą skałę zatapia się w grząski grunt. Dokładnie jakby w jednej chwili parzące słońce zamiast ostrych, wysuszających promieni, wysyłało w kierunku ziemi deszczowe stożki rozmaczające piasek. Ciemne oczy zwierzęcia uniosły się w kierunku Ailena. Ukryty w nich szacunek błysnął w świetle.
  Kot wpadł w ziemię aż po głowę. Próbował się szarpać. Białe ściągną przebijały się przez lekko opaloną skórę. Ale właśnie wtedy Ailen przybliżył się. Jego sylwetka osłoniła padające słońce, a cień otulił żałosną twarz. Warga nieprzyjaciela drgnęła; wydawać się mogło, że lada chwila rzuci jadem w kierunku pasa, który stał teraz nad nim niczym kat, ale tylko głębokie parsknięcie wydobyło się z zaciśniętego przez ziemię gardła.
  ─ To wy. DOGS, taa? Groźne pudelki Desperacji ─ zakpił mrużąc oczy, pomimo iż słońce nie oślepiało jego oczu. ─ Przyszliście po tego waszego śmiecia? On nie żyję. I po co wam to wszystko?
  Złote oczy mierzyły ciało czarnowłosego. Najwidoczniej nie zamierzał współpracować. Młoda twarz zaczęła czerwienieć, kiedy ziemia zaczęła napierać na niego mocniej, ale tylko silniej zacisnął żeby. Krople potu osiadły na jego czole. Czuł ból. Wymalowywał się na jego gębie.
  ─ Zdechł. Zajebali go już dawno temu ─ dodał z trudem, jakby tymi słowami miał zadać mu fizyczny ból. ─ Spóźniliście się.
  Rottweiler ruszył w kierunku Ailena. Oddając się jego kolejnym poleceniom. Zwierzęciu nic nie było poza lekkim otarciem na lewej łapie.

-----------

  Martwe ciało kota nie kryło w sobie nic poza paroma pogniecionymi, nieistotnymi papierkami i paczką zapałek (w środku pudełka znajdowały się trzy wypalone i tylko dwie, których siarka była w stanie jeszcze zapłonąć pomarańczowym płomieniem). Zmasakrowane ciało opadło na zbrukaną ziemię, ale krew jaką po sobie pozostawił kilka metrów dalej, wciąż zalewała nierówne kamienie.
  W holu panowała cisza. Martwota. Żadnego głosu, żadnego dźwięku. Gdzieś popiskiwała tylko mała mysz.
  Krata, która prowadziła do tuneli była osłonięta metalową płytą. Wyglądała na luźną, nie powinna stanowić większego problemu (co nie można było powiedzieć o wymiarach wnęki ─ aby przejść jej długością najprawdopodobniej musieli przemieścić się na czworakach, jeśli nie mylić się jej niepozornemu wyglądowi, wystarczyło ją jedynie odsunąć.
  Właśnie wtedy płomień rzucony przez CATSa, zalegający w kałuży krwi, zgasł, a ciemność znów objęła ich zimnymi, nieczystymi ramionami. Mrok. Ostatnie bytujące źródło światła zgasło.


► Czekam na wasze odpisy do: 15 listopada.
Hemofilia: poranione, krwawiąca dłonie i przedramiona. Głębokie poparzenie ciągnące się od karku do kości krzyżowej. Podrapana twarz i poobijane kolana. Dodatkowo: rozwalona dolna warga, siniak na lewym policzku i obity brzuch.
Ailen: uszczerbiony lewy płatek ucha; krwawi.
Jericho: lekkie zadrapanie na szyi, rana na łydce po pazurach, zranienie na prawym policzku.
Arcanine: płytkie draśnięcie na prawym barku.
Shion: rana po wewnętrznej stronie dłoni.
Arcanine, Skoczek, Shion: jesteście przemoczeni, odczuwanie wyraźny chłód. Towarzyszy wam zapach ustrojstw, który przyległ do waszych ubrań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.17 17:38  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Niestety, plan nie wypalił. Jericho chciał zastrzelić CATS'a jak...psa, ale mu nie wyszło. Udało mu się dobyć broni, wymierzyć, ale gdy miał oddać strzał, jego ręka została odbita, a broń znalazła się poza zasięgiem ręki snajpera.
"Kurwa mać...nie mogę tutaj umrzeć. Nie mogę zginąć zabity przez to....coś.", przez jego głowę przemknęła ta myśl. Akurat w momencie, kiedy próbował po nią sięgnąć. Była jednak za daleko. Zatem musiał improwizować. Gdy przez jego głowę przemknęła nadzieja, że zaraz dosięgnie broni, to została ona zaraz rozwiana. Co prawda, zrzucił z siebie ciężkie cielsko, ale przeciwnik zdołał go pochwycić, gdy palcom Jericho brakło dosłownie kilku milimetrów, by chwycić za gnata. Wtem też kot wycharczał do niego, iż nie wyjdą stąd żywi. Faktycznie, zaczynało się robić gorąco. Hemofilia została złapana, a on, czyli Jericho, mógłby powystrzelać jak kaczki tych, którzy zamierzali porwać jego towarzyszkę. Mierzył się jednak z tym monstrum, które nie zamierzało mu odpuścić. Znów będąc na dole musiał szybko wymyślić coś, co by go uratowało.
I teraz...jeśli wszystko pójdzie po myśli Jericho to:
Jericho zdrową nogą kopnął kota w jaja. W końcu musiał jakieś mieć, prawda? Nawet jeśli wyglądał jak wyglądał, to wątpił, by natura nie dała mu genitaliów. To byłby dla niego potężny cios. I zupełnie niesprawiedliwy.
Wracając.
Jericho kopnął w jaja Wymordowanego, po czym znów zrzucił z siebie cielsko. Tym razem pozbieranie się po tym nie mogło być tak szybkie jak wcześniej. Zresztą, bliżej od broni leżała katana. Przeturlał się do niej, wyciągnął szablę z pochwy i bez zastanowienia zatopił ostrze w ciele Wymordowanego. Zrobił to bez zastanowienia, bez chwili wahania. W tym momencie jego życie było ważniejsze niż tego potwora. W zasadzie, to zawsze by tak było. Miał nadzieję, że tym razem udało mu się osiągnąć swój cel.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.17 0:14  •  „Bunkrowisko”. - Page 12 Empty Re: „Bunkrowisko”.
 „To był mój pierwszy...”.
 ─ Wiem – warknął twardo, śledząc wzrokiem zmiany na obsypanej piegami twarzy. Czy Shion naprawdę był tak ślepy, by sądzić, że przywódcy umykały wszystkie istotne informacje na jego temat, tylko dlatego, że nie pokazywał po sobie zainteresowania? Potrzebował słownych zapewnień, aby dotarło do niego, że analizowany jest dokładnie tak samo skrupulatnie jak każdy inny Pies?
 Niedoczekanie.
 ─ Nie rycz. Wyglądasz paskudnie. – Komplement zakończył przesunięciem wnętrzem dłoni po twarzy dzieciaka. Gdyby życie na Desperacji nie odbiło się tak mocno na jego psychice i gdyby nie przeszli właśnie po pas przez rzekę gówna być może, ale tylko być może, przejąłby się szarą smugą brudu, jaką zostawił Shionowi na policzku. Rzeczywistość była jednak zgoła inna – prawie tak, jakby umysł nakładał kurtynę na tak cywilizowane problemy.

KTÓRY Z WAS JEST ŚLEPY, JACE?

 Cóż, odpowiedź była chyba dość banalna, skoro tylko jeden z nich pchał się naprzód mimo drogi upstrzonej  kawałkami szkła, drutem kolczastym i masą gwoździ. Tylko jeden z nich był głuchy na rozsądek i otępiały na stale zadawany ból. Tylko jeden wciskał rękę w paszczę bestii i wierzył, że zęby nie przełamią kości. I tylko on był zdolny do złożenia obietnic niemożliwych do wykonania.
 „Nie zostawię cię samego”.
 „Chris jest na pewno tego samego zdania”.
 Uśmiechnął się mimowolnie. Gdyby ten naiwny szczeniak wiedział o czym mówi...
 ─ W takim razie prowadź. Teraz wszystko w twoich rękach.
 Ruszył co prawda za Shionem, ale po dwóch krokach zwolnił, by obejrzeć się za siebie. Choć wcześniej nie zareagował na pokrzepiające słowa Pudla, teraz obrzucił Christophera przeciągłym spojrzeniem. Ogień dogasał i za pół chwili miała zapanować ciemność absolutna.

MUSIAŁBYM SIĘ SPOWIADAĆ PRZED ROTTWEILEREM.

CHOLERNYM CUDEM...

 CHOLERNY HERSZT GANGU...


 Przez ślepia Wilczura prześlizgnął się nagle jasny błysk, mogący być równie dobrze ostatnim odblaskiem ognia z pochodni. Zaraz potem mrok połknął całe pomieszczenie i nagle zmysły zwariowały. Grow niespiesznie wypuścił powietrze przez nos, obracając głowę naprzód. Spokojnie. POCZUJ TŁO. Wyostrz resztę zdolności.
 Więc skupił się na wszystkim z wyjątkiem obrazu. Słyszał doskonale, jak Shion wdrapuje się do dziury, wcześniej zdejmując z niej metalową kratkę. Teraz, gdy nie pozostało nic prócz dźwięków i zapachów, przełknięcie śliny zdawało się równie głośne co huk pioruna. Także głosy w głowie, wcześniej będące ledwie szepnięciami, nabrały mocy.
 „Wszystko gra, Chris?” - drapało go w gardle, aby o to zapytać i jeszcze kilka uderzeń serca wstecz byłby w stanie wyrzygać te słowa razem z całą swoją godnością. Ale teraz? Teraz na samą myśl miał ochotę wybuchnąć śmiechem, bo w głowie, zamiast troski, dźwięczało głuche: a ma to jakieś znaczenie?

NIENAWIDZĘ CIĘ. ZOSTAW MNIE. WYKONAŁEM POLECENIE.

 CZEGO CHCESZ.

CZEGO JESZCZE CHCESZ?!


 Szczęki Wilczura się zwarły, gdy zdał sobie sprawę, że ta sama aura, jaką wyczuwał od Shiona, bije także od Chrisa.
 ─ Pójdę ostatni – mruknął przez zęby, gdy Black znalazł się wystarczająco blisko. ─ Działasz na niego lepiej.

Użycie mocy
 — Umbrakineza: 2/2. Odpoczynek: 2/4.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 17 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach