Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 15 z 17 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17  Next

Go down

Pisanie 18.12.17 12:23  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Jericho stał przez krótką chwilę obok Hemofilii, a gdy ta wciąż się nie budziła, to zrezygnowały przyklęknął obok niej. Wciąż był czujny jak kot (hue hue hue), ale tym razem musiał coś zrobić, by albo zabrać stąd Hemofilię, albo prowizorycznie opatrzyć jej rany. Uważał, że nie było sensu uciekać, gdyż z nią jako balastem nawet kaleka by ich dogonił. Wziął bukłak z wodą należący do wymordowanej, po czym odsunął ją od ściany. Wylał całą zawartość na jej rany, by je nieco schłodzić, jak również i przemyć. Była nieprzytomna, więc nie czuła bólu. Zresztą, ona i tak nie została obdarzona zdolnością do odczuwania go. O tym jednak mężczyzna nie wiedział. Zastanawiał się przez kilka sekund, czy powinien przykryć czymś te rany? Jak się działało w przypadku oparzeń? Nie pamiętał. Wiedział jednak, że obficie krwawiła również z innych ran. By uchronić ją od śmierci, musiał zatamować krwotoki. Zdjął z siebie swoją koszulkę i podarł ją na kawałki prowizorycznie obwiązując krwawiące miejsca. Nie martwił się zbytnio zakażeniami, gdyż te zabijały powoli, w ciągu dni. Jeśli wciąż będzie się wykrwawiać to umrze w ciągu kilku minut.
Cały czas zachowywał czujność bacznie obserwując otoczenie, jak również i nasłuchując każdego szelestu, dźwięku złamanej gałązki, czy szeptu, który nieopatrznie może wyrwać się z ust wroga.
Gdy mężczyzna skończył prowizorycznie opatrywać rany Hemofilii, to ponownie zarzucił sobie karabin na plecy zdejmując go z nich wcześniej, po czym postarał się wziąć Hemofilię na ręce. On też był ranny, więc nie było powiedziane, że mu się to uda. Jeśli jednak mu się to udało to zaczął powoli wycofywać się na otwarty teren. Miał przy tym nadzieję, że Ailen, Arcaine i cała reszta wyjdą wreszcie z siedziby kotów i pomogą mu targać nieprzytomną towarzyszkę. Miał nadzieję przy tym, że przeciwniczka Hemofilii odpuściła oraz cała reszta ich drużyny przeżyła tę akcję.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.17 23:58  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Trzask jaki wypełnił pomieszczenie wykrzywił mu usta – śmierć psów zawsze wywoływała grymas, jakby znalazł coś nieświeżego w pudełku po czekoladkach. Niesmak pozostał nawet po tym, jak sprawy przybrały szybszy obrót, a on sam ruszył w stronę położonego na posadzce Gavrana. Nie przyglądał mu się specjalnie – nie było takiej potrzeby, jego stan był
chujowy bez względu na to, z której perspektywy na niego zerkał – ale zaszyte powieki wywołały wewnętrzny ścisk. To jakiś symbol? Tylko Koty dostrzegają prawdę o świecie? Tylko one widzą wyjścia z sytuacji? Albo może: oko za oko?
Wsunął zdrową rękę pod głowę Kundla, a ranną pod zgięcie kolan. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ugryzienie rottweilera powinno spotkać się ze szwami – w przeciwnym wypadku obrażenie zapaskudzi się do reszty i stan ze złego ewoluuje w koszmarny albo jeszcze tragiczniej: amputacyjny. Ale teraz? Teraz najważniejsza była ucieczka...
Napiął mięśnie.
Z oddali słychać było nowe głosy – słuch wyłapywał wszystkie nuty podsycane nienawiścią i mobilizacją, chęcią ROZSZARPANIA ICH i wygrania. Przez chwilę rozważał bieg, ale zaraz potem...
- Grow, mam pomysł.
A to ci niespodzianka.
Trzymając Gavrana i rozglądając się dookoła wsłuchiwał się w chaotycznie mamrotane słowa młodszego wymordowanego. Mówił tak szybko i nieskładnie, że ledwo dało się pojąć sens, ale kiedy wreszcie zaczerpnął tchu chwilę po tym, jak skończył nerwowy monolog, Grow tylko na niego spojrzał. Sam wzrok mówił: nie uda się. I nie dlatego, że pomysł był ryzykowny. Nie dlatego, że był samobójczy.
- Artefakt jest na wyczerpaniu.
Przyznanie się do tego z trudem przeszło mu przez gardło – duma nakazywała naprzeć na granice i zmusić ciało do ponadprzeciętnego wysiłku, ale mimo chęci nie był w stanie tego zrobić. Artefakt niegdyś wciśnięty pod warstwy skóry i mięśni teraz pulsował intensywnie, wywołując ból i napinając kark. Twarz Wilczura nie nosiła szczególnych oznak zmęczenia albo cierpienia, ale wewnętrznie? Wewnętrznie wrzeszczał z palcami wsuniętymi we włosy, z kolanami na podłodze i pochyloną sylwetką.
Poprawił sobie Gavrana, opierając głowę czarnowłosego o swoje ramię; choć nosił już większe ciężary, ten wyjątkowo mu doskwierał. Z członkiem gangu było źle – szybka interwencja medyków to pierwsze, co powinien zasmakować po wyjściu z siedziby CATS, a zamiast tego będzie zmuszony przeżyć długie godziny marszu; w spiekocie dnia albo w lodowatym wietrze nocy.
No, Gavran. Cieszysz się, że nas widzisz?
- W tylnej kieszeni – poinstruował, zerkając przelotnie na Chrisa. Nic mu nie było. Przynajmniej nic poza złamaną psychiką i pomysłami na nowe raporty. Powrócił wzrokiem do Shiona, wyrzucając z siebie kolejne słowa: - Potrzebujemy najszybszej drogi na zewnątrz. Na jakiś czas, niedługi, ale wystarczający, zostaniemy objęci barierą... Trójka z nas. Rozumiesz? Ataki nas nie sięgną. Warunkiem jest szybkie poruszanie się, najlepiej korytarzami wąskimi... W razie czego rzuci im się Chrisa pod nogi. - Kącik ust drgnął. - A na poważnie: w razie czego coś wymyślę.
W razie czego użyję mar.

Użycie mocy
 — Pirokineza: 3/3. Odpoczynek: 1/4.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.17 0:13  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Tu będzie dzisiaj wieczorem post, przepraszam, że tak późno, ale uczelnia, pociąg etc.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.17 1:51  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Dźwięki nadbiegających kroków nie ginęły; rozbrzmiewały się jak świeży kataklizm niosący ze sobą sroga lawinę zniszczenia.
  Strop nad ich głowami zatrząsnął się znowu. Kolejny drobny żwir obsypał okurzoną ziemie, a dźwięk towarzyszący przesuwnych głazów mieszał się z krzykami i jazgotem wydobywającymi się z korytarzy.
  Jeden z większych kamieni ułamał się z granitowego sufitu i uderzył Christophera w głowę. Nie pozbawił go jednak przytomności — przeciął jedynie skore na kości czołowej (mogła o tym świadczyć jasno blada, niewidoczna strużka krwi spływająca mu spod kosmyków).
  Głosy były coraz bliżej. Miało się wrażenie, że znajdują się tuż za ściana i duszą swoim śmierdzącym oddechem.
  Kolejny wstrząs. Tym razem mocniejszy, wprawił w drgania kamienna posadę.
  Ciemne sylwetki ludzkie wyłoniły się w przejściu. Trudno było je zliczyć.
  Już tu byli.
  Czas minął.
  Ostrza błyszczały w ich dłoniach jak niezniszczalne maczety bogów. Krew jaka miała niebawem się z nich ulać, zamierza zabarwic kocią grotę.
  Kilkoro stojących na froncie zawahało się choć w ostateczności pewnie naparli z uniesionymi mieczami nad głowami niemal wymachując nimi jak toporem.
  Gruz posypał się i uwalił pod ich nogami kiedy zdołali się być już zbyt blisko — huknął tak głośno, że zatrzymali się  tak gwałtownie jakby natrafili na niewidzialna ścianę. Odciął im drogę do drugiej części pomieszczenia, do części w której znajdował się Growlithe, Shion i Chris.
  — Co jest do cholery...
  — STRZELAĆ.
  Z sufitu sypnął piach. Wodospad piaskownicy oblał głowy nie tylko kotom, które wysforowały się na przód, ale i będącym tu psom. Przez moment nic nie widzieli. Piach wpełzał im w usta i nos, uniemożliwiając oddychanie. Dopiero głośniejszy trzask mógł uświadomić ich, że tuż za ich plecami załamał się stół (ten przy którym siedział pierwszy strażnik).
  Krzyki wrogów zagłuszone były przez zawalający się sufit. Wielkie głazy odcięły ich od psów, ale na jak długo?
  Przez przelewający się z góry piach Shion mógł zauważyć, że drobne trzęsienie wyłamało spora część przeciwległej ściany (dokładnie tą odsłoniętą drewnianym meblem, który teraz leżał zgnieciony w paru częściach). Gruz wysypał się na stół, pozostawiając jedynie unoszący się obłok kurzu, który mimo pustynnej kąpieli nie zamierzał opaść. Osłaniał on bowiem przejście do szybu, który musiał być poprowadzony w tej ścianie całkiem niedawno. Teraz jednak otwarta, nierówna, czarna wyrwa nie zachęcała do oględzin. Czy prowadziła na zewnątrz?
  Pociski wystrzeliły na oślep przebijając się przez biszkopt powietrza. Jeśli nie zamierzali stać się nowym rodzajem sera szwajcarskiego, to powinni zacząć poważnie rozmyślać nad planem.
  Kule śmignęły im przy twarzach — jedynie cud i niesłychany fart mógł odegrać tu największą role.


  Hemofilia oddychała płytko. Pomimo iż jej twarz wydawała się być spokojna, Jericho mógł usłyszeć jak w klatce piersiowej dziewczyny pobrzmiewa niepokojąca nuta. Nie zareagowała na pomoc mężczyzny. Nie poruszyła nawet powieką. Jej ciało wydawało się być bezwładne jak u manekina. Opatrzone rany znów nabiegły szkarłatem, tak samo stało się z koszulka, której skrawki pełniące rolę bandażu zmokły reprezentując sobą tylko krew.
  Kiedy snajper wziął ją na ręce, mógł usłyszeć trzask. Głęboki i zduszony, nieco głośniejszy od poprzedniego. Okolica wydawała się spokojniejsza. Jakby wszyscy wrogowie, którzy kręcili się w okolicy wyparowali. Jedna z ruin po jego prawej zadrżała (znajdowała się może z dwadzieścia metrów od niego). Solidny głaz usypał się z fundamentu i rozbił dziurę w ziemi. Może nie byłoby to nic nadzwyczajnego, w końcu trzęsienie ziemi tak reprezentuje swoje walory, ale w tym przypadku to było coś kompletnie innego. Kamień wpadł gładko w dół i zniknął — jakby pod ziemią znajdował się tunel. Wdrążenie, które zostało kiedyś zakopane. Uderzenie cegiełki zniszczyło segment poukładanych obok siebie kafelek (dziura była wielka może na dziesięć centymetrów) — te wydawały się trzymać niesamowicie luźno, jakby dało się je rozebrać gołymi rękoma.



► Czekam na wasze odpisy do: 1 stycznia.
Hemofilia: poranione, krwawiąca dłonie i przedramiona. Głębokie poparzenie ciągnące się od karku do kości krzyżowej. Podrapana twarz i poobijane kolana. Dodatkowo: rozwalona dolna warga, siniak na lewym policzku i obity brzuch. Ślad po silnym uścisku na szyi. Nieprzytomna.
Ailen: uszczerbiony lewy płatek ucha; krwawi.
Jericho: lekkie zadrapanie na szyi, rana na łydce po pazurach, zranienie na prawym policzku.
Arcanine: płytkie draśnięcie na prawym barku, ugryzienie na lewym ramieniu.
Shion: rana po wewnętrznej stronie dłoni i poziome rozcięcie na nosie.
Skoczek: poprzeczne oparzenie na szyi, draśnięcie na kostce, rozcięta skorą na części czołowej czaszki.
Arcanine, Skoczek, Shion: jesteście przemoczeni, odczuwanie wyraźny chłód. Towarzyszy wam zapach ustrojstw, który przyległ do waszych ubrań.
Gavran: Złamany nos, dziura w tchawicy. Obite płuca. Rana na dolnej powiece. Podrażnione oko. Zaszyte powieki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.17 1:15  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Spojrzał na Growa przez moment nic nie rozumiejąc. Nie wyobrażał sobie, że mogli ot tak biec, nie przejmując się kulami, ba, w ogóle przeciwnikami. Jego ograniczony umysł nie był w stanie tego ogarnąć. Nie było jednak czasu na rozmyślenia. Ufał mu. Ufał Growowi jak nikomu innemu, a przynajmniej w tym momencie.
No i przede wszystkim chciał go słuchać. Nie odezwał się, a jedynie skinął głową, przygotowując się do biegu. Próbował odkurzyć umysł, pamięć, dokopać się do skrzętnie zepchniętych na dalszy plan wspomnień krętych tuneli kryjówki CATS. Znał kilka dróg, kila nor, którymi snuł się z dala od ciekawskich, kocich oczu. Był wtedy jak cień. Wystarczyło pochwycić w palce jedno wspomnienie tamtego okresu.
Tak, chyba wiedział. Nie był pewien, chociaż drugiej szansy nie będą mieli.
Chciał ruszyć, ale poczuł, jak nogi mu drżą. Bał się. Przełknął niemo ślinę, mając wrażenie, że lada moment jego serce podejdzie mu tak wysoko do gardła, że je wyrzyga. A ostrzegawczy pył i odłamki kamieni jedynie pogarszały jego stan.
Nie dam rady, nie dam rady, nie dam rady. Boże, Grow. Nie dam rady
Miał wrażenie, że każdy kolejny jego oddech coraz bardziej mu ciąży, coraz mocniej zaciska się na jego gardle.
A potem uniósł dłoń i z całej siły się spoliczkował.
Ogarnij się. Jesteś Psem. N I E Kotem. A Psy się nie boją
Nie wiedział czy zadziałał efekt placebo, czy rzeczywiście przestał się bać, ale zadziałało. Na powrót odzyskał trzeźwość umysłu. Przynajmniej na trochę. Na tyle, by dostrzec  nową drogę ucieczki. Albo pułapki. Wargi zacisnął w wąską linię. Podejmij decyzję. Podejmij ją, cholerny szczylu! Cała kryjówka może być wypełniona Kotami. Ci tutaj mogli być jedynie przedsmakiem Piekła.
Musieli postawić wszystko na jedną kartę. Zaryzykować.
Szturchnął Growa nakierowując jego wzrok na wyrwę, po czym puścił się pędem w tamtą stronę. Wierzył, że słowa Growa okażą się prawdą i przez jakiś czas nic im się nie stanie. A jeśli nie…. To i tak biegł na czele. W razie co osłoni go swoim ciałem. Z ich dwójki, to Wilczur był cenniejszy dla DOGS. On był zwykłym Kundlem.
I wreszcie na coś przysłużyłby się.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.17 22:38  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
|| Biję się w pierś.

Paradoksalnie uderzenie bardziej mu pomogło, niż zaszkodziło - no dobra, ból nie był przyjemny, tym bardziej dla takiej osoby jak on, ale stanowił swojego rodzaju zapalnik - zębatki przestawiły się w umyśle Chrisa i umożliwiły mu bardziej sensowne (albo i nie, cholera wie) myślenie. Odpowiednia ilość stresu sprawiła, że automatycznie wskakiwał w swoją drugą skórę, dlatego po początkowym szoku otarł z czoła krew i pomimo konieczności zmiany planu wyciągnął z tylnej kieszeni Growa dwa artefakty. W ostatniej chwili złapał rudzielca za kołnierz, warcząc coś pod nosem na temat nadpobudliwych szczeniaków.
- Ja idę przodem, Grow z Gavranem w środku, ty na końcu - mówił szybko, praktycznie bez przerw, chociaż wiedział, że dla Wilczura kwestia posiadania Shiona za sobą może być problematyczna. - Ja wykorzystuję swój artefakt, zmieniam się w wilka, będę smuklejszy, szybszy, łatwiej sprawdzę, co będzie przed nami i w razie czego zdążę was ostrzec, a i bojowo powinienem być przydatny. Wtedy Grow aktywuje artefakty dla siebie i Gaviego, chyba że nie musi używać dwóch, a wystarczy jeden, tym lepiej dla nas, będziemy mieli zapas w razie czarnej godziny. Ty dostajesz ode mnie artefakt na niematerialność. Pamiętaj, wtedy nikt nie może ciebie dotknąć, ani zranić, ale to samo obowiązuje ciebie, chyba że używasz innego artefaktu. Nie jestem pewien, jak to wygląda w przypadku mocy. Kryjesz plecy Growa, dopóki nie włączy ochrony, dlatego jeśli z tyłu będzie źle, nie będziesz dawał rady, poinformuj go o tym i wtedy skorzystaj z własnego. Jeśli na tyłach zrobi się bardzo niebezpiecznie, a przód okaże się swobodny, wyforsujesz się do przodu, by załatwić nam wsparcie. Bez głupich pomysłów, Shion, nie chcemy żadnych naszych trupów. Grow, akceptujesz?
Wszystko powiedział, ściągając już z siebie rzeczy (wcześniej dając oba artefakty gwarantujące niematerialność rudzielcowi), by móc swobodnie się przemienić. Jeśli Wilczur nie miał żadnych obiekcji (a czas decydowanie się kurczył) z pomocą artefaktu zmienił się w wilka. Ani nie było to miłe, ani przyjemne, ani nie czuł się naturalnie, ale początkowo zataczając się ruszył do przodu. Wskoczył w czarną wyrwę, mając nadzieję, że jakoś to przeżyje. Że wszyscy przeżyją, tak konkretnie.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.01.18 21:29  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Wciągnął powietrze przez zęby i pył podrażnił ścianki gardła. Gdyby istniały konkursy w byciu bardziej chorym od drugiego Grow trafiłby na wysokie miejsce w rankingu astmatyków. Rozkasłał się, jakby co najmniej miał zamiar wykrztusić swoje płuca i nie pomagał fakt, że nie był w stanie osłonić się ręką bez uprzedniego zrzucania Gavrana na ziemię. Z czystej desperacji i rozdrażnienia nawet rozważył ten pomysł – miał wrażenie, że zacznie łzawić jak na kiepskim dramacie, choć mimo zaszklenia oczu, spod powiek nie wydostała się ani jedna łza – ale ostatecznie przycisnął mocniej Kundla do swojej piersi i odwrócił się tyłem do chmury wznieconego w górę piachu.
Mrugał jeszcze jak człowiek, którego w środku nocy wyrwano ze snu, świecąc przy tym latarką o mocy reflektorów latarni morskiej, kiedy Shion szturchnął go i wskazał na górę. Grow charknął w uniesione ramię, wywindował spojrzeniem we wskazanym kierunku i natrafił na ziejącą czernią pustkę.
Jak to szło?
Kiedy patrzysz w otchłań...
otchłań często mówi ci: „nie spierdol tego. Jesteś stworzony, by wciskać się we wszystkie dziury, które wykazują przynajmniej minimum chęci do tego”.
- Ja idę przodem, Grow z Gavranem w środku... - Chris zaczął mamrotać, trochę słuchany, a trochę ignorowany przez Wilczura, który kiwnął jeszcze głową do Shiona, cicho przypominając o tym, by w razie czego aktywował te kurewskie bariery. „Trzeba je rozbić. Liczę na ciebie” - dorzucił szeptem, przymrużając mocno powieki, by osłonić się przed dopiero opadającą chmurą kurzu i ziemi. Sam, nawet gdyby chciał, nie zdołałby tego zrobić.
- Ja wykorzystuję swój artefakt, zmieniam się w wilka...
- I kurwa co? – warknął nagle, zadzierając głowę. - Skoczysz pięćdziesiąt metrów w górę? Jesteś niesamowity!
Drwina zapiekła go w usta, choć równie dobrze mogła być to wina rany; kiedy słuchał zaczątku bełkotu Pudla, zęby zacisnęły się na wardze zbyt mocno. Cienka, popękana skóra rozerwała się i kiedy Wilczur przeciągał językiem po zranionym miejscu, poczuł smak zassanych miedziaków. Był pewien, że ten fragment, który przed momentem huknął w głowę Skoczka, jednak coś uszkodził.
- Idź pierwszy. Po prostu idź. – Wskazał ruchem brody na oderwany kawał sklepienia, na który teraz mogli wejść, by sięgnąć szczebli ciągnących się w górę. - Drabina. Szyb. Do diaska, Chris! – Ponaglił go akurat w chwili, w której poczuł ostry podmuch powietrza tuż przed nosem. Chwilę potem rozległ się pierwszy huk.
Jeżeli Chris ruszył tyłek w trymiga i zaczął wspinać w górę, Grow nie miał zamiaru pozostać w tyle, choć jego sytuacja wydawała się mniej kolorowa, skoro do dyspozycji miał tylko jedną rękę. Jeszcze włażąc na gruzy zmienił ułożenie Gavrana. Wcześniej trzymał go w ramionach jak Shrek wnoszący  poślubioną Fionę do domu, ale teraz przerzucił go sobie przez bark, degradując jego rolę do wora ziemniaków, od razu żałując, że misja nie obejmowała uratowania dziesięciokilogramowej dziewczynki, najlepiej jeszcze przytomnej i świadomej tego, co się dzieje wokół. Ale nie, frajer zemdlał, warczał, przyciskając go przedramieniem, by mu się nie ześlizgnął. Palce zacisnęły się na pierwszym z metalowych prętów na wysokości twarzy, ciężki but opadł na stopień niżej. Podciągnięcie się nie było szczególnym wyzwaniem. Problem pojawił się wtedy, gdy zmuszony był chwycić po kolejny szczebel ręką.
Ugiął lekko kolana, a potem nagle je wyprostował, jednocześnie puszczając ręką pręt, by szybko chwycić za stopień wyżej. Balansowanie swoim ciężarem ciała nie było uciążliwe dla kogoś z dobrą koordynacją ruchową – a Grow taką miał.
Ale teraz, gdy trzymał dodatkowy balast?
Koniec końców mógł się go jeszcze pozbyć.
Wtedy spadnie prosto na Shiona. I runą w dół oboje, nie?
Wzmocnił uścisk na Gavranie. Jednak nie mógł.

> Wnioskuję, że skoro to szyb, to jest pionowy, ewentualnie bardzo pochyły. Najwyżej Tyrell sprostuje.

Użycie mocy
 — Pirokineza: 3/3. Odpoczynek: 2/4.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.18 13:05  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Jericho kulejąc starał się oddalić z Hemofilią w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Czy można jednak o takim mówić w okolicy opanowanej przez gang Catsów, którzy tylko czekali, by zatopić w nich swoje ostrza, czy nafaszerować ich wszystkich ołowiem. Dlatego też jedynie przystanął, gdy ziemia się zatrzęsła. Po jego prawie stronie wielki głaz oderwał się od ruin i spadł prostu w dół.
Mężczyzna aż podniósł brwi ze zdumienia. Prosto w dół? Tak się nie działo, jedynie przy trzęsieniu ziemi. Pod tym głazem musiał być jednocześnie jakiś tunel, który teraz się zawalił. Ciekawe, co też działo się tam na dole? Czy ekipa, z którą przyszedł, wciąż żyła? Czy udało im się uratować tego, po kogo tutaj przyszli? To były pytania, na które Jericho nie mógł w tej chwili poznać odpowiedzi. Teraz, jedyne co mógł zrobić, to spróbować uratować Hemofilię, która wciąż nieprzytomna niemalże przelewała mu się przez ręce, więc co chwila musiał ją sobie poprawiać, by nie spadła na ziemię. Wymordowana popełniła kilka błędów, które nie wiadomo jak poważne będą miały konsekwencje. Han nie był lekarzem, ale te rany nie wyglądały zbyt ciekawie. Obficie krwawiły i jeśli snajper czegoś z tym nie zrobi, to jest spore prawdopodobieństwo, że dziewczyna się po prostu wykrwawi.
Zerknął na nią.
"I po co ci było tak kozaczyć? Gdybyś trzymała się planu to może byś teraz uciekała na własnych nogach", pomyślał nieco poirytowany tą sytuacją. Na dobrą sprawę, z nią na rękach był bezbronny. Nie mógł obronić ani siebie, ani tym bardziej jej. Ale cóż mógł na to poradzić?
Minął ruiny, które chwilę wcześniej zatrzęsły się, po czym wszedł do jednego z budynków wywarzając drzwi, które ustąpiły pod jednym, średnio silnym kopniakiem wypadając razem ze zbutwiałą futryną. Wszedł do środka, do którego powybijane okna wpuszczały świeże, aczkolwiek skwarne powietrze. Było tutaj gorąco, ale była to też jakaś osłona przed wzrokiem wrogów.
Snajper położył dziewczynę na brudnej podłodze twarzą do niej, po czym rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby zatamować krwawienie. Rany, zwłaszcza te po oparzeniach wyglądały paskudnie. Westchnął i miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie mu miała za złe tego co zrobi za chwilę. Jeśli, oczywiście, przeżyje. Wyciągnął nóż i rozciął materiał jej bluzki, to samo zrobił ze spodniami. Była teraz pół naga, ale przynajmniej było sporo materiału, którym mógł owinąć rany. Zdjął przemoczone opatrunki, po czym ponownie przemył wodą ze swojego bukłaka oparzenia. Jedynie łyka się napił, resztę wylewając na rany chcąc je chociaż odrobinę oczyścić. Następnie podarł części garderoby, która jeszcze przed chwilą spoczywała na Wymordowanej i ponownie zawiązał obwiązał krwawiące miejsca. Miał nadzieję, że to wystarczy chociaż na trochę. Podszedł do okna, z którego to miał niezły widok na okolicę. Zaczął wypatrywać nie tylko swoich kompanów, ale i wrogów, którzy mogli tutaj się kierować. Zachowywał przy tym maksimum ostrożności kryjąc się za rogiem i w nieregularnych odstępach czasu wychylał jedynie głowę na nie dłużej niż dwie sekundy, by rzucić okiem na okolicę. Zerkał przy tym na Hemofilię, która leżała na podłodze, gdyż nie było tutaj niczego lepszego, na czym mógłby ją położyć.
"No....gdzie jesteście?", nawoływał w myślach swoich towarzyszy.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.18 22:50  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Kiedy wśród szarego kurzu wszyscy zdecydowali przekroczyć czarną wyrwę, której wnętrze pieściło swym nieocenionym mrokiem, mogli przekonać się, że drogi przed siebie nie ma; zasypana była wielkimi skałami jednak tak ciasno ułożonymi, że tworzyła wielką, nierówną, zbitą ścianę. Dopiero po uniesieniu głowy mogli przekonać się, że tajemnicze przejście prowadzi w górę. Nie było w tej dziupli jednak wystarczająco wiele miejsca. Powierzchnia ograniczała się do wąskiego korytarza, przypominającego komin, który wraz z kolejnymi ‘piętrami’ ginął w gęstym mroku. Strzeble znajdowały się na pierwszej ścianie — tuż przed ich twarzami. Były to proste zakrzywione, metalowe pręty, które w niektórych miejscach były wyraźnie pordzewiałe, luźne (stopa lekko opadała wraz z podporą, kiedy stawiano się na niej nogę), a miejscami nawet wyrwane, więc trzeba było polegać na wystających zewsząd kamieniach.
  Jeśli Chris ruszył pierwszy uchwyty zadrżały mu w dłoniach. Drobny żwir posypał się  gdzieś z góry. Nie mógł być pewien czy droga tego szybu zdoła wyprowadzić ich na zewnątrz. Poza tym duchota jaka panowała wewnątrz korytarza wciąż dławiła kurzem.
  Kiedy znalazł się już w połowie, mógł zauważyć, że ponad głową wisi jakiś mały drobny jasny punkt (wyglądał jak przyczepiona cyrkonia do kamiennego sufitu). Nie był jednak jednoznaczny — mógł oznaczać wyjście, albo zwiastować czające się na nich niebezpieczeństwo.
  Cofnąć się jednak już nie mogli.
  Growlithe trzymał Gavrana przerzuconego przez ramię. Ręce więźnia zwisały bezwiednie sięgając pleców Wilczura. Nadal nie wykazywał żadnych świadomych odruchów, ale świszczący oddech jaki wydobywał się z jego płuc, mógł jedynie uświadczyć, że wciąż bytuje gdzieś w krainie ciemności.
  Stopnie drżały, kiedy mężczyzna podjął mozolną wspinaczkę. Z każdym przekraczającym metrem ciężar wydawał się wiekszy, ale to była tylko iluzja. Growlithe nie widział za wiele. Przed swoją twarzą miał jedynie tyłek Chrisa, a za sobą powiększającą się przepaść i rudą czuprynę Shiona.
  Krzyki niosące się z więzienia szalały w szybie. Dudniły niczym bębny odbijane od ścian. Na dole panowała furia.
  Shion  mógł słyszeć za swoimi plecami okrzyki ponaglające wymordowanych do ataku. Mieli mało czasu. Kiedy jednak zdecydował się spojrzeć w górę na wspinających się towarzyszy, ziemia zatrzęsła się ponownie. W pomieszczeniu nie było widać nic. Szary dym stanowił płótno tego marnego obrazu. Mogli zostać tu wszyscy na zawsze — zgnieceni przez ogromne głazy.
  Strzały posypały się na oślep jak wysypane na podłogę koraliki. Chwila na zastanowienie minęła.
  Kiedy Shion zdecydował wdrapać się za pozostałą dwójką, mógł poczuć jak nieprzyjemny metal wbija się w jego rozciętą dłoń kiedy podciąga się wyżej. Zadzierając łeb mógł zobaczyć tylko Growlithe’a i niemal martwą twarz Gavrana, który wydawał się być zwykłą kukłą. Dopiero głośny kaszel jakim zaczął się zanosić spowodował, ze miejsce to stało się jeszcze chłodniejsze. Bowiem nie był to zwykły kaszel. Chargot przypominał dźwięk duszącego się dziecka, które po podróży pod wodą, próbuje zaczerpnąć oddechu. Znajdowali się jednak już kilkanaście metrów nad ziemią.

  Pomieszczenie było typowym zawaliskiem. Na podłodze walał się gruz, papierowe śmieci i roztrzaskane butelki. W kącie stała stara, wielka skrzynia. Nie było tu zbyt sterylnie, ale miejsce to osłoniło dwójkę DOGS przed powoli znikającym słońcem. Było już zbyt gorąco. A pot jaki wylali powodował jeszcze większe zmęczenie.
  Dziewczyna oparta o kamienny mur nie wydała nawet najmniejszego dźwięku. Pomimo zastosowanych przez Jericho opatrunków, te znów nabiegały szkarłatem. Nie krwawiły jednak tak silnie jak wcześniej. Zastosowana pierwsza pomoc snajpera zadziałała, jednak nie przywróciła przytomności dziewczynie, której klatka piersiowa unosiła się ledwo raz w górę, raz w dół. Wyglądała spokojnie, niemal jak objęta naturalnym snem.
  Na zewnątrz było czysto. W okolicy nie było żywej duszy. Wszystko umarło. Kruki latające wcześniej po niebieskim nieboskłonie zadowalały się teraz ofiarami snajpera.
  Słońce schowało się za jednym z budynków. Mijały minuty. Zaczynało robić się późno. Gdzieś w oddali zawył pies.


► Czekam na wasze odpisy do: 7 stycznia.
Hemofilia: poranione, krwawiąca dłonie i przedramiona. Głębokie poparzenie ciągnące się od karku do kości krzyżowej. Podrapana twarz i poobijane kolana. Dodatkowo: rozwalona dolna warga, siniak na lewym policzku i obity brzuch. Ślad po silnym uścisku na szyi. Opatrzona. Nieprzytomna.
Ailen: uszczerbiony lewy płatek ucha; krwawi.
Jericho: lekkie zadrapanie na szyi, rana na łydce po pazurach, zranienie na prawym policzku.
Arcanine: płytkie draśnięcie na prawym barku, ugryzienie na lewym ramieniu.
Shion: rana po wewnętrznej stronie dłoni i poziome rozcięcie na nosie.
Skoczek: poprzeczne oparzenie na szyi, draśnięcie na kostce, rozcięta skorą na części czołowej czaszki.
Arcanine, Skoczek, Shion: jesteście przemoczeni, odczuwanie wyraźny chłód. Towarzyszy wam zapach ustrojstw, który przyległ do waszych ubrań.
Gavran: Złamany nos, dziura w tchawicy. Obite płuca. Rana na dolnej powiece. Podrażnione oko. Zaszyte powieki. Duszności i problemy z oddychaniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.18 2:03  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
......Przyjmijmy, że jednak mocniej uderzył się w głowie. Tudzież nawet słońce miewa zaćmienia. Tak czy owak Chris już bez zbędnego ociągania ruszył przed siebie, poruszając się zadziwiająco sprawnie jak na życiową kalekę. Czyżby kawałek skały wstrząsnął nieco jego błędnikiem? Raczej był to wynik stresu, ale to nic. Zresztą same wspinanie się było już prostsze, chociaż Pudel nie miał za grosz zaufania do konstrukcji. Nawet nie mógł być pewny, czy u góry faktycznie jest wyjście. Unosząc wzrok i mrużąc oczy widział jasny punkt, ale nie czuł jeszcze powiewu powietrza, czy chociażby przeciągu, który w końcu powinien się stworzyć, nawet jeśli z góry na dół nie było jednej prostej drogi. Nie zatrzymał się słysząc kaszel Gavrana - teraz i tak nie mógł nic z tym zrobić. Poza tym z wykształcenia był inżynierem, a ilość powikłań po źle przeprowadzonej tracheotomii zdecydowanie przerastała jego zapewne i tak marne pojęcie. Samo miejsce nie było dla poturbowanego Kundla dobre - kurz, sypiący się żwir, sama jego niestabilna pozycja. Chris nie chciał ryzykować zbyt ostrego traktowania prętów, jednak zastanawiał się, czy szczeble wytrzymają napór Ogra z księżniczką(nie licząc tych, których już nie było, ale Skoczek zawsze informował, kiedy kończyła się ich "drabina", a zostawały kamienie). Próba łapania spadającego Growa z Gavranem mogła znacznie przerosnąć jego możliwości, nawet jeśli jako wymordowany powinien mieć więcej siły i refleksu.
Nie patrz w dół, nie patrz w dół, w niczym do nie pomoże. Tylko i wyłącznie do góry. Szczebel za szczebelkiem, pomimo krwi, która znowu zaczęła zbierać mu się między brwiami. Jak głęboko zeszli w dół, jak daleko musieli się wspiąć?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 1:58  •  „Bunkrowisko”. - Page 15 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Kiedy Gavran się rozkaszlał z twarzy Growa odeszły resztki kolorów – jeżeli wcześniej na policzkach, nosie i czole pojawił się choć cień szarłatu, teraz zniknął pod kredowym odcieniem zaskoczenia. Dotychczas Kundel wykazywał całkowicie złą wolę – nie pomagał im wcale. Ani wcześniej, gdy ratowali go z więziennej klatki, ani później – gdy tak świetną perspektywą wydawały się przytomne dłonie, które same mogłyby się przytrzymać w trakcie wspinaczki. A teraz, gdy nagle wszystko ledwo trzymało się kupy, postanowił się odezwać, marudząc na pył? Na pierdolony pył?
- Oh, zamknij się – warknął Grow, nagłym szarpnięciem wprawiając przerzuconego przez bark Gavrana w ruch. Głowa nieprzytomnego chłopaka zamachnęła się i uderzyła o bok wąskiego przejścia; posypały się kamyczki i piasek. Jeżeli do tej pory Kundel miał za mało ran kutych i szarpanych to Wilczur najwidoczniej brał się do roboty, by ten felerny błąd naprawić.
Rozdrażnienie sięgało zenitu tym bardziej, im dłużej szli. Choć pokonywanie drabinki nie mogło zająć wieczności, wspinanie się z takim balastem przeciągało każdą sekundę w minutę, a każdą minutę – w godzinę. Nieodparte wrażenie, że droga nigdy się nie skończy doprowadzało go do ślepej furii, ale łykał gorzki smak wysiłku i wdrapywał się wyżej, instruowany przez Pudla i jego wymownie wypięte „szanowne cztery litery”.
Nie patrzył w górę – nie miało to sensu. Raz na jakiś czas zerkał tylko w dół, chcąc zweryfikować poczynania najmłodszego z wymordowanych. Nie ufał mu w stopniu, w którym powinien ufać Psom – wbrew staraniom wciąż dostrzegał odruchy Shiona, które sprawiały, że stawał się wobec niego sceptyczny, choć bez wątpienia fakt, że pozwolił mu iść na samym końcu mógł być dobrym znakiem.
Grow zamrugał próbując sięgnąć głębiej w pamięć. W całym tym szaleństwie Shion wziął od niego artefakty czy nie? Nawet nie miał jak się poklepać po tylnej kieszeni spodni, żeby sprawdzić jej zawartość – miał tylko nadzieję, że szczeniak w chaosie zawirowań nie zapomniał o barierach. Jeżeli Koty się ockną – a ockną na pewno – możliwe, że zaczną strzelać. Wysyp pocisków był tutaj najmniej pożądaną ofertą. Poza tym, gdyby jednak wszystko zaczęło się walić – bariera sprawi, że nich ich nie zgniecie. Że nie stracą tak szybko tlenu. Że po prostu wykaraskają się z najgorszego gówna praktycznie nim nie waląc.
Ale teraz idź, nakazał sobie. Monotonny ton dziwnym trafem zmusił go do działania.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 15 z 17 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach