Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 13.07.14 3:31  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~
Biegł przed siebie, nie zatrzymując się ani na chwilę. W jego głowie aż roiło się od wielu różnych myśli, a wszystkie skupiały się ku jednemu celu; lokalizacji. Rozbiegane brązowe ślepia zahaczały co chwila o roślinność czy polne ścieżki, próbując jakoś umiejętnie rozeznać się w otoczeniu. Zwiedził kawał świata i naprawdę nie potrzebował wiele, aby się zorientować, jednak w tym przypadku sytuacja miała się z goła inaczej. Po pierwsze, był mocno otumaniony całym zdarzeniem, jakiego został zmuszony być świadkiem. Ba, nawet nie świadkiem, a jednym z głównych przedstawicieli tek okropnej okoliczności. Choć wiedział, że walczy o życie, czuł jednocześnie, że jego ucieczka i szybkie, nienawistne spojrzenia, obłapiające mijane przez niego drzewa, służą tylko jakiejś cholernej rozrywce, dla opasłego knura, wylegującego się w bogato ozdobionym pałacu, wśród zniewieściałych służb, którzy wkrótce mogli stać się jego kolegami z pracy. Wieczna uległość takiemu obrzydliwemu grubasowi? Kusząca propozycja. Bardzo.
Przeskakiwał zręcznie z jednej gałęzi na drugą, podświadomie uznając, że na wysokości będzie mu trochę lepiej. Od lat miał manię pchania się ku górze i właśnie teraz jest ona doskonale widoczna. Ailen miał – a to ci niespodzianka – kocią zręczność, która w normalnych sytuacjach była wręcz niezawodną umiejętnością, jeśli chodzi o takie wspinaczki, więc także w tej beznadziejnej sytuacji, pokusił się o te dwa, trzy metry różnicy. Czy słusznie? Póki co, uważał, że jak najbardziej, choć martwił się, że straci Growlithe’a z oczu. Nie miał czasu, aby co chwila odwracać łeb w jego stronę. Komunikacja z nim również była kompletnie niemożliwa, zważywszy na to, że obojgu odebrana została możliwość wyksztuszenia z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Grubas chyba specjalnie pozbawił ich mowy, bojąc się kąśliwych uwag na temat swojego wyglądu. Może słusznie? Zapewne ani Chart, ani Wilczur nie powstrzymywaliby się od przykrzejszych określeń na temat jego twarzy, mordy czy samego faktu wciąż rosnącej chęci uśmiercenia go za pomocą tępego noża. Tak czy siak, obecność przybranego brata dawała od siebie tylko jeden, złudny znak. Szum liści i gałęzi, które poza informowaniem Ailena o położeniu białowłosego, przy okazji całkiem pokaźnie cięły go po stopach i rękach, nie oszczędzając nawet jego bujnych loków, gdzie też wkradły się jakieś leśne śmieci. Gdyby tylko potrafił mówić z pewnością syknąłby kilka razy, czując coraz to nowsze rany… jednak póki taka ewentualność została mu odebrana, skupił się na wytężaniu słuchu…
… i nosa.
Smród.
Zapach momentalnie podrażnił jego nos, jasno informując o zmieniającej się sytuacji – jakby nie było dość nudno. Odór szybko nabrał nowego wyrazu, kiedy Ailen doszukał się w nim nuty krwi, która początkowo niezbyt go zdziwiła. Mało to bestii już standardowo przyodziewa się w takie aromaty? Mimo wszystko jakaś nieznana siła okazała mu na chwilę przystanąć i spojrzeć w stronę Growlithe’a, orientując się, że szelest gałęzi, który cały czas za nim gonił, nagle gdzieś się rozwiał.
To wszystko trwało sekundy.
Nim zdążył się połapać, że źródłem nagłego zatrzymania się Wilczura była nie tylko obecność ich nowych przeciwników, jedna z bestii ruszyła ku niemu, niemal natychmiastowo wymuszając na nim kolejny skok na sąsiednie drzewo. Jeśli tylko unik by mu się udał, z pewnością pognałby w stronę białowłosego i orientując się, że został on poważnie ranny, postarałby się skupić całą uwagę potworów na swojej osobie, rzucając w nich na szybko urywanymi gałęziami. Mądre w cholerę, ale czego się nie robi dla prawie rodziny? Jemu mimo wszystko łatwiej będzie później uciekać, a Grow z rozwaloną nogą nie wiele może zdziałać.

Chujowość… gomen…
Tak się motywuje ludzi do pisania. ~ Take.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.14 21:23  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~
Growlithe miał cholerne szczęście, że wnyki, w które udało mu się wpaść, nie były pierwszej młodości. Wielokrotnie używany mechanizm, już dość zardzewiały, przez co ryzyko zarażenia się tężcem wzrosło nawet kilkukrotnie, rozluźnił swój uścisk na nodze białowłosego po nie tak długiej chwili mocowania się. Cichy szczęk poinformował, że jeszcze jedno szarpnięcie i chłopak będzie wolny. Niestety, chwila mocowania wystarczyła, by jedna ze zmutowanych hien doskoczyła do mężczyzny i wgryzła się w ramię wymordowanego, gdy ten zajęty był szykowaniem sobie prowizorycznej broni. Ostre kły rozdarły skórę, zagłębiając się jeszcze bardziej przy każdym poruszeniu Growa. Już po chwili w powietrzu rozszedł się typowy, metaliczny zapach krwi. Drugi stwór natomiast zacisnął szczękę na gałęzi, która w ostatnim momencie przecięła powietrze. Niestety, nie wypełniła swojego przeznaczenia i nie wbiła się w cielsko bestii, tyle dobrego, że patyk od razu nie uległ zaciśnięciu się szczęki. Grow miał teraz przed sobą dwóch, w pełni sprawnych przeciwników. Przy czym jeden najwyraźniej pomylił go z kebabem w cienkim cieście czy innym McChickenem, bo coraz silniej zaciskał szczękę na jego ręce. Jeszcze chwila, a jego ramię będzie miał spory ubytek znaczącego kawałka skóry i mięśni. Drugi osobnik także w tym czasie nie próżnował – podjął próby wyszarpnięcia schwytanego patyka z dłoni albinosa. O tych mutantach można było powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że grzeszyły inteligencją. Wilczur tymczasem znalazł się w niezłym potrzasku, bo w sumie nie wiadomo, co powinien zrobić najpierw: zająć się psowatym wgryzionym w gałąź, zająć się psowatym wgryzionym w ramię, czy może usiąść na ziemi i rzewnie zapłakać. Jedno było pewne, oba zmutowane kundle w tym momencie były pochłonięte swoimi aktualnymi zajęciami, kompletnie nie zwracając już większej uwagi na całe otoczenie. Jakby ich myślenie było jednotorowe i jedno zajęcie, którym aktualnie się parały pochłaniał całe umysł.
Ailen natomiast z powodzeniem uniknął pierwszego ataku. Bestyjki może i były wyszczekane, ale za to łapy miały zbyt krótkie, by skoki wzwyż były w ich przypadku najefektywniejszą formą rozrywki. Ostre zębiska kłapnęły w odległości dwudziestu centymetrów od nogi Charta w chwili, w której ten wykonywał swój majestatyczny skok. Dwa pozostałe, hienowate stwory zakręciły się zdezorientowane dookoła, gdy trzeci opadł na ziemię bez żadnej zdobyczy w zębach. Ailen zerknąwszy w stronę białowłosego pewnie bardzo szybko ocenił jego szansę na przeżycie i od razu skoczył mu na ratunek. Niestety, las był nafaszerowany pułapkami nie tylko na ziemi, ale też między drzewami. Mocny ścisk na szyi skutecznie uziemił chłopaka. Ledwo widoczna żyłka okręciła się w okół jego szyi i momentalnie zacisnęła, dusząc go. A każdy kolejny gwałtowny ruch sprawiał, że zaciskała się jeszcze bardziej. Całe szczęście, że koniuszkami palców u stóp sięgał gałęzi, bo inaczej skończyłby jako wisielec… Choć takowa wizja wciąż była niemal namacalna z racji niebezpiecznie skrzypiącej gałęzi, jakby lada chwila miała pęknąć.
Sytuacja przedstawiała się naprawdę kiepsko. I wtem w powietrzu z nieznanego źródła rozległ się dźwięk gwizdka. Zmutowane psy zastrzygły uszami, unosząc nieco swoje pyski. Ktoś zagwizdał ponownie a wtem zwierzęta rzuciły się w krzaki w pogoni za ów dźwiękiem. Ten, który do tej pory zaciskał zębiska na ramieniu Growa wyszarpał pysk, w którym pozostało nieco Wilczego mięsa, pozostawiając po sobie nieco ubytku. Rana przedstawiała się okropnie, ale Grow będzie żył. Kolejna blina do kolekcji. Cóż, póki co jeden, zmutowany problem z głowy. Drugi właśnie dusił się na żyłce…


Wiem, chujowo i późno, ale jest.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.08.14 2:13  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~
Sukces.
Przynajmniej jedna z jego umiejętności okazała się przydatna w życiu.
Skok.
Usłyszał kłapnięcie ostrych jak brzytwa zębisk za swoimi plecami. Gdyby nie to, że miał jasno określony cel, z pewnością jego głowę przebiłyby myśli, dotyczące brutalnej amputacji jego biednej, dolnej kończyny. Gdyby tylko się zawahał i odbił od gałęzi, choćby o pół sekundy później.. z pewnością teraz nie mógłby tak z gracją przeskakiwać z jednego konaru na drugi, ciesząc oczy nie tylko wygłodniałych bestii, ale i też szerokiego tłumu obserwatorów, składającego się na jedną osobę niewątpliwie zajętego własnymi problemami Growlithe’a. Och przepraszam.. cyrk przecznicę dalej? To doskonale się składa, bo Ailen widocznie i tak nie pasowałby do roli kolorowej, akrobatycznej pchełki w wielkim, nadmuchiwanym namiocie. Dlaczego? Bo choć odbija się ładnie, to lądowanie ma tragiczne. Czemu? Bo teoretycznie tego lądowania po prostu nie ma…
Ile razy nieuwaga prawie pozbawiła go życia? Nie sposób zliczyć, choć w tym przypadku można mu to wybaczyć. Wpatrzony w przyjaciela, który niewątpliwie potrzebował jakiejkolwiek ingerencji w jego wcześniej wspomniane „problemy”, Ai kompletnie nie skupił się na otoczeniu. Wiedział, że w każdej chwili może pokąsać go przebrzydły, cuchnący pies, jednak żadnego „niewidzialnego” ataku się nie spodziewał. Żyłki przecież nie sposób tak po prostu ogarnąć wzrokiem… szczególnie, gdy przed oczami miało się ponurą wizję pożarcia jedynego „brata” przez bandę brzydkich kreatur. Nagle…
Ból.
Przeraźliwy ból połączony z beznadziejnym niezrozumieniem całej sytuacji, przebrnął przez całe jego ciało, kumulując się w jednym, całkiem oczywistym punkcie. Cienka, niebezpieczna nić oplotła się wokół jego szyi, a Kurt nie mógł zrobić nic innego, jak tylko ulec jej brutalnemu działaniu i tak jak było wcześniej wspomniane – po prostu nie wylądować. A przynajmniej nie na całych stopach. Zakasłał okrutnie, czując, że zaczyna się dusić. Szamotanina, która była jego pierwszym odruchem, okazała się karygodnym błędem, bo żyłka coraz mocniej się zaciskała, skutecznie odcinając chłopca od tlenu. Rozpaczliwie ulokował koniuszki palców na gałęzi, która – chwała Kreatorowi – znalazła się pod nim, tym samym mając nadzieję na zmniejszeniu prawdopodobieństwa szybkiego uduszenia się.
I co on biedny mógł zrobić?
Jako, że się dusił, nie do końca wiedząc z jakiego dokładniej powodu, wstrząsnął nim szok, który uniemożliwiał jakiekolwiek precyzyjne ruchy. Mimo to, próbował majstrować przy żyłce rękoma, w beznadziejnym akcie uwolnienia się z jej śmiercionośnych sideł.
Sytuacja beznadziejna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.14 16:02  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~
Nie móc dobrze operować bronią to jedno, ale niemożność wykrzyczenia tego całemu światu... tego Growlithe nie mógł zrozumieć. Choć przekleństwa, groźby, nawet pretensje do każdego wymyślonego boga cisnęły mu się na usta, nie opuściły krtani, unicestwione jakimś tajemniczym, drażniącym „czymś”. Może drzwiami, które zatrzaskiwały się tuż przed nosem gości albo czymś podobnym, co swoją solidnością zatrzymywało dźwięki.
Zmutowana hiena wgryzła się w jego ramię, a on tylko otworzył usta, nie wydając z siebie choćby mruknięcia. Powietrze uciekło z płuc, gdy uderzył o pień drzewa, przygnieciony przez bestię. Druga ręka omal nie wypuściła kija (trzymaj badyla, Psie!), którym najwidoczniej solidnie zainteresował się drugi z monstrów. Mocowanie się i z jednym, i z drugim wrogiem okazało się zbyt przytłaczające dla białowłosego, tym bardziej, że pulsowanie kostki i ramienia wcale nie przechodziło, w zamian rosnąc w siłę. I kiedy już myślał, że bestia zaraz wpakuje się z kłami na jego twarz, rozległ się gwizd.
W pierwszej chwili ciężko mu było ogarnąć co się dzieje. Nagłe zrzucenie balastu owocowało ciężkim osunięciem się Growithe'a na ziemię. Choć może lepiej napisać, że się na nią po prostu wyrąbał, upuszczając nie tylko badyl, ale i resztki energii. Nie zdążył jednak odpocząć. Cały się zjeżył, nie mogąc znaleźć Ailena, a gdy wreszcie zawiesił na nim wzrok... cóż. Brew mu lekko drgnęła. Z deszczu pod rynnę, ale nie narzekał. Wszystko było lepsze, od użerania się z bandą wygłodniałych bestii.
Podniósł się.
Każdy krok przypominał o żelaznych szczękach, jakie niedawno wgryzały się w kostkę. Ignorowanie tego było równie możliwe, co policzenie uderzeń jesiennych kropel deszczu o metalowy parapet okna, ale mimo lekkiego skrzywienia jakie ozdobiło twarz, Growlithe przesunął się naprzód, pokonując dzielące go do Ailena centymetry. Przecięcie linki nie było możliwe z jednego, gruntownego powodu: nie miał czym jej przeciąć. Odziany w sukienkę, mógł co najwyżej zatańczyć taniec hula, a wątpił, że to cudem uratuje przyjaciela. Rzucić ostrym kamieniem? Nie ma mowy. Pociągnąć Kota w dół? Udusi się, jeśli prędzej żyłka nie odetnie mu głowy. Nie pozostało mu więc nic innego jak...
Ailen mógł poczuć jak jego stopy nie muszą już desperacko szukać oparcia w niższej gałęzi. Ciało przestało tak ciążyć, gdy jego nogi zostały ulokowane na barkach białowłosego. Growlithe sapnął niemo, po czym zacisnął zęby, prostując się i podnosząc niższego chłopaka, do tego stopnia, aby jego waga nie okazała się zgubna. Problematycznie drżąca noga Jace'a dawała znać Kotu o niestabilności tego pomysłu, a przesiąkająca w materiał krew z pewnością nie dodawała pozytywów scenerii, ale jednocześnie nic nie wskazywało na to, że Grow ma zamiar puścić ciemnowłosego przy pierwszej okazji. Jedną ręką wsparł się o pień drzewa, aby zachować resztki równowagi, drugą delikatnie położył na wysokości kostki Sullivana, na wypadek, gdyby dzieciak miał zamiar niespodziewanie zachwiać się i runąć w którąś stronę.
Mina Growlithe'a nie wydawała się szczególnie ujmująca. Może więc dobrze, że Ailen nie musiał jej oglądać.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.14 10:44  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~


Sytuacja nie przestawiała się zbyt korzystnie dla wierzgającego Ailena, który rozpaczliwie starał się utrzymać na gałęzi oraz łapczywie łapał każdy oddech. Żyłka z każdym szarpnięciem coraz mocniej zaciskała się na jego szyi, aż wreszcie przecięła delikatną skórę w okół jego szyi. Ciepła krew zaczęła powoli spływać po jego ciele, zagłębiając się jeszcze bardziej. Co prawda jeszcze nieco brakowało do dekapitacji, jednakże nie można było wyzbyć się wrażenie, że jeśli Growlithe czegoś nie zrobi, to wnet jeden z członków DOGS będzie mógł przyjąć rolę w stanie bezgłowego towarzysza.
Wilczur widząc zaistniałą sytuację pospieszył niższemu na ratunek, chociaż każde kolejne poruszenie przyprawiało go niemal o mdłości bólu. Noga niebezpiecznie drżała przy stawianych krokach, jakby lada moment miała odmówić posłuszeństwa i nigdy więcej nie wspomagać drugiej w podtrzymywaniu jego ciała. Na dodatek rana po wygryzieniu kawałka mięsa piekła niemiłosiernie, jakby wypalała go od środka.
Stanąwszy pod chłopakiem, dając mu tym samym o wiele stabilniejsze podłoże aniżeli zdradliwa gałąź, mógł poczuć jak przed jego oczami przebiegają charakterystyczne czarne mroczki. W takiej pozycji z dodatkowym ciężarem, choć z pewnością dosyć małym, długo nie postoi i runie na ziemię, oddając się w ręce Morfeusza. Bądź Tanatosa, a to z pewnością nie napawało optymizmem.
Jednakże trzeba przyznać. Plan mężczyzny zadziałał. Kiedy tylko Ailen poczuł, jak unosi się wyżej, automatycznie linka przestała go AŻ tak mocno dusić, brutalne wyrywając z jego płuc ostatki tlenu. Co prawda nie mógł jeszcze spokojnie odsapnąć, ale przynajmniej zyskał trochę więcej na czasie. Wystarczyło teraz zerwać linkę... Co okazało się nie lada wyczynem. Musiał zrobić to tak, żeby nie uszkodzić jeszcze bardziej swojego i tak już nadszarpniętego gardła. I musiał się spieszyć, gdyż Growlithe nie byłw stanie utrzymać go zbyt długo. Po krótkiej chwili kombinowania okazawszy się, że linka nie jest do zerwania, udało mu się ją na tyle poluzować i odsunąć od szyi, że mógł w miarę spokojnie przecisnąć przez nią głowę. Oczywiście raniąc nieco uprzednio swoje palce. Ale był wolny.
Zachwiawszy się runął w dół i praktycznie tylko i wyłącznie asekuracji Growlithe'a, Ailen nie rozkwasił sobie twarzy o ziemię. No i proszę. We dwójkę żyją i mają się całkiem dobrze. No... powiedzmy. W każdym razie po wyrównaniu płytkiego oddechu przez ciemnowłosego, był czas na zastanowienie się co dalej. I przede wszystkim dlaczego ktoś albo coś odwołało zmutowane kundle. Jak się okazało, długo nie mogli nad tym rozprawiać, gdyż z ciężkich chmur, na które notabene wcześniej nie zwrócili uwagi, lunął siarczysty deszcz. W ciągu zaledwie paru sekund przemokli do suchej nitki. I nie mieli gdzie się schronić. Podsumowując: Byli w bardzo, ale to bardzo ciemne dupie.
Raz, rany, które bolały niesamowicie. Dwa, zmęczenie ogarniało ich ciała. Trzy, deszcz, który ograniczył widoczność, przyniósł chłód oraz przemoczenie. Cztery, zaczynali odczuwać głód. Tak więc co dalej? Zbudować prowizoryczny szałas, żeby przeczekać deszcz czy iść dalej. Albo położyć się i czekać na śmierć? Serio, serio. Jesteś w dupie, lulz.

Podpowiedzi, żebyście mieli na co odpisywać:

1. Dookoła jest sporo patyków i liści sporych wielkości. Możecie spróbować zbudować szałas, gdzie przeczekacie deszcz i odpoczniecie. Oraz opatrzycie rany liśćmi, jak na obozie. Istnieje ryzyko powrotu psów.
2. Idziecie bardziej w prawo i jest taki mały pagórek z wnęką. No, coś jak jaskinia. Ale nie wiecie co tam na Was czeka. Pułapka czy coś innego, znacznie gorszego od psów.
3. Idziecie bardziej w lewo, znajdujecie zajączka i możecie spróbować go upolować, żeby potem zjeść. Ale trzeba go złapać i jakoś upiec bo surowego chyba nie zjecie... Albo?

+ Wybacz Kot, że tak bezczelnie pokierowałam Twoją postacią, ale chciałam zaoszczędzić na czasie i pisaniu. W razie niejasności piszcie do mnie, meh.

                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.14 6:01  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~
Wiedział, że musi się spieszyć.
Jego umiejętności obserwatorskie były w tej sytuacji beznadziejnie bezużyteczne. Ze względu na swój dosyć poważny problem z żyłką, nie był w stanie dokładnie ogarnąć, co dzieje się w jego otoczeniu. Rozpaczliwie próbował zaczerpnąć jakikolwiek haust powietrza, wierzgając opętańczo nogami, nieświadomie dobijając ostatnie gwoździe do swojej trumny. Jedyne co udało mu się wychwycić wzrokiem, to co, że Growlithe chwiejnym, cierpiętniczym krokiem powoli się do niego zbliżał. Kurt nie był w stanie rozluźnić się i zaobserwować w jakiej odległości od niego znajduje się Wilczur, więc przestał fikać nogami w powietrzu, jak ujarzmiany dziki koń, dopiero gdy wyczuł pod stopami wątpliwej stabilności ciało białowłosego. Z niewyobrażalną ulgą oparł się o niego i choć świeża rana na szyi tragicznie go piekła, nie zważał na wszelkie niedogodności i zaczął majstrować przy żyłce, w końcu zdejmując ją sobie ze łba, raniąc sobie przy tym wszystkie palce. Kaszlnął przeraźliwie, oczywiście tracąc równowagę. Runął na ziemię, grzmocąc odzianym w piękną suknię tyłkiem w twarde podłoże. Mimo asekuracji Wilczura, zdecydowanie posiniaczył sobie tę partię ciała, jednak w gruncie rzeczy cholernie się cieszył, że nie stracił głowy.
Choć niebezpieczeństwo zdecydowanie jeszcze nie minęło, Ailen potrzebował chwili wytchnienia, aby wyjść z szoku i rozwiać ciężką mgłę niedoszłej śmierci, która jeszcze przez moment przesłaniała mu całą widoczność. Kaszlnął raz jeszcze, z trudem próbując uspokoić niebezpiecznie szybki oddech. Spojrzał lekko załzawionymi oczami na Growlithe’a i choć nie był w stanie nic powiedzieć, jego pełne wdzięczności, dalej trochę spanikowane spojrzenie, wyrażało więcej, niż zawrzeć by się mogło w stu słowach.
Otarł wierzchem dłoni mokre oczy i starając się nie zważać na piekący ból palców i szyi, dźwignął się trochę niepewnie na nogi i chwiejnie podszedł do białowłosego, uznając, że teraz wypadałoby pomóc i jemu. Szlachetna myśl to zdecydowanie plus. Gdzie minus? Nie wiedział jak.
Z bolesnym grymasem uświadomił sobie, że okoliczności stają się dla nich coraz bardziej niesprzyjające. Zupełnie tak, jakby grubas z sali balowej załatwił sobie u Boga, aby w ten jeden jedyny dzień, zapiździało deszczem jak w tropikalnej dżungli, przysłaniając im cały piękny świat. Nie czuł się bezpiecznie, więc w żadnym razie nie chciał stać jak kołek w miejscu, czekając aż hieny wrócą sobie po kolejną dawkę wrażeń. Podszedł do Wilczura i jeśli tylko okazałoby się to możliwe, rozerwałby rękaw jego imponującej sukni ze zdrowego ramienia i obwiązał nim jakkolwiek ranę na nodze, by choć w najmniejszy stopniu zminimalizować krwawienie. Gdyby mu się udało, najpewniej zrobiłby to dosyć koślawo i niezbyt dokładnie, ponieważ tak szybko, jak szybko wszystko przemokło, tak też Ailen zaczął odczuwać uporczywie gryzący go chłód, który w tercecie z piekącym bólem i zmęczeniem, sprawiał, że niejednokrotnie zatrzęsły mu się ręce. Nawet jeśli po drodze uznałby, że wykonanie tego beznadziejnego opatrunku jest niemożliwe, z pewnością stanąłby obok Wilczura, niemo każąc mu się o niego oprzeć. Miał poharatane ręce i dość głęboko poranione gardło, jednak w przeciwieństwie do Growlithe’a, nie miał większych problemów z chodzeniem. Uznał, że będzie dla niego podporą… czy małą samonapędzająca się pułeczką na buty, która nie znała się na udzielaniu pierwszej pomocy, ale za to była święcie przekonana, że musi czym prędzej przetransportować stąd zarówno swój, jak i Wilczura tyłek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.14 11:00  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~
tak

EDIT:
Ramiona podnosiły się i opadały w rytm kolejnych wdechów i wydechów. Czuł się potwornie, choć nigdy nie narzekał na brak siły czy ciężar Ailena. Tym razem jego waga wydawała się przesadnie ograniczona, więc gdy już się uwolnił, ostatecznie i tak lądując na ziemi, Growlithe poczuł niewypowiedzianą ulgę. Uznawszy, że Kurt jest cały, nabierał więcej powietrza do rozpalonych płuc, ale gdy wreszcie uchylił powieki i wrócił spojrzeniem do chłopaka...



Brew mu drgnęła.
Kącik ust drgnął.
Drgnęła mu zdrowa ręka.

Odrętwiałym, mechanicznym ruchem odwrócił głowę na bok, jak stetoskop, odrywając brutalnie wzrok od ścierającego łzy Ailena. Drzewo stęknęło marudnie, czując uderzenie pięścią. I choć nie było to uderzenie herosa, kora i tak cicho zgrzytnęła, buntując się przed nierównym traktowaniem.
Już.
Pozbieraj się.
Zajebię skurwysyna. Będzie mnie błagał, szorując ryjem po swojej wypucowanej rezydencji, z wyrwanymi nogami, połamanymi rękoma, z językiem w...
Growlithe poruszył się zaskoczony, przerywając wszystkie tłoczące się myśli. Po łzach Sullivana nie było już śladu większego, niż zaczerwienione oczy i policzki, ale mimo to i tak czuł się z tym źle. Pewnie tylko dlatego w ogóle dał mu się dotknąć, wiedząc, że nie wyniknie z tego nic rewelacyjnego.
Cienie pod oczami nakreśliły się mocniejszą kredką, ukazując zmęczenie Growlithe'a w całej swej okazałości; jego niesmak, zrezygnowane, irytację, w końcu politowanie. W pewien sposób przeszkadzała mu decyzja Ailena, ale nie kłócił się z jasnego powodu: nie miał na to siły. Pozwolił rozedrzeć rękaw swojej sukni (- TO MOJA ULUBIONA. | - To twoja JEDYNA. | - Podkreślała moją talię. ;___;) i przyglądał się w milczeniu, jak Kurt kuca i obwiązuje nieporadnie materiał wokół zranionej kostki. Czegokolwiek by teraz nie zrobił, jakichkolwiek leków mu nie podał, jak świetnie nie opatrzył; Jace nie przestanie utykać, skutecznie ich przy tym spowalniając.
Kurt powinien iść sam. Przodem. Zważywszy na fakt, że miał sprawne nogi, był mały i zwinny, prawdopodobieństwo, że mu się uda, było całkiem wysokie. Wyższe, niż gdyby miał zwalniać, zatrzymywany przez kulejącego towarzysza. Mimo tego, gdy tylko Sullivan podniósł się, Growlithe pochylił się nad nim, nie dając w zasadzie żadnego pola manewru. Zdrowa dłoń wylądowała na ramieniu Kota, w pewien sposób dając mu znak, aby się nie odsuwał, a głowa Growlithe'a pochyliła ku niemu. Jak głupi pies przesunął nosem po skrawku odkrytego ramienia Ailena, szyi, aż w końcu otarł się policzkiem o jego polik, chuchnął gorącym powietrzem w ucho i odsunął, kończąc ten krótki akt podziękowania.
Resztę załatwił sam: oderwał drugi rękaw, zaciskając zęby i sycząc, choć z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Każda z nut widoczna była jednak na jego twarzy, gdy kolejny mięsień drgał, sugerując zdenerwowanie i ból. Przerzucił materiał parę razy przy ranie i pociągnął, jedną z końcówek wsuwając wcześniej między kły. Ścisnął mocno opatrunek, zawiązując finalnie swój prowizoryczny bandaż na supeł. Wykrwawienie się rzeczywiście było teraz ostatnią rzeczą, o jaką zabiegał, tym bardziej, że chciał dopiec spasłej świni, rozkładającej się na tronie.
Ruszyli, czy może raczej Ailen ruszył, a Grow pokuśtykał tuż za nim, co jakiś czas zmuszony, by oprzeć się ramieniem o pień drzewa. Coraz płytsze wydechy wydzierały z jego obolałych płuc ostatnie resztki powietrza i choć lodowaty deszcz powinien go ostudzić, wciąż było mu zbyt gorąco. Nic więc dziwnego, że gdy tylko dostrzegł jaskinię, bez zastanowienia skierował się ku niej, ciągnąc za sobą przemokniętego Kurta.
Potrzebowali teraz przede wszystkim odpoczynku. Growlithe ledwo nastąpił na ziemię znajdującą się pod dachem groty, a już runął na pobliski głaz. Westchnął, zadowolony, że jego szanowne kościste pięć liter znalazło oparcie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.14 21:27  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~


Prowizoryczny opatrunek na stopie białowłosego został zrobiony. Co prawda nie pomógł w uśmierzeniu bólu czy też zatamowaniu krwi, to jednego mogli być pewni. Chociaż przez krótki okres czasu powstrzyma bród przed dostaniem się do rany. Zawsze jakiś plus. Chyba niekoniecznie chcieliby, by Growlithe nabawił się tężca, o co w tych warunkach było niezwykle łatwo.
W końcu ruszyli, jednakże warunki pogodowe jak ogólny stan Wilczura nie pozwalał im na w miarę szybkie poruszanie się po nierównym terenie. Na dodatek podłoże stawało się coraz bardziej błotniste i co rusz musieli przystawać, by wydostać się ze zdradliwego błota. Koniec końców dostrzegli jaskinię, w której bez chwili dłuższego namysłu postanowili się schronić przed zimnym deszczem.
W środku panowała ciemność oraz cisza, przerywana jedynie odgłosem ciężkich kropel, które uderzały o kamień. Ale przynajmniej nie padało im na głowę no i przede wszystkim w środku zdawało się być nieco cieplej. Nie wiedzieli jak głęboka jest jaskinia i gdzie prowadzi, ale tak naprawdę nawet nie mieli siły, żeby to sprawdzić. Kiedy tylko przysiedli na ziemi, ich powieki momentalnie zaczęły ciążyć. Organizm w końcu zaczął o sobie dawać znać i dobitnie udowodnił, że potrzebuje chwili wytchnienia. Pierwszy zasnął Ailen, drugi Growlithe. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał nim oddał się w ręce Morfeusza, było dziwne klekotanie dochodzące z głębi jaskini…

***
Ciche, irytujące klekotanie drażniło czuły słuch Ailena. Na dodatek jaskrawe, niebieskie światło irytowało coraz bardziej, choć do tej pory miał zamknięte oczy. Jego świadomość bardzo szybko wracała, gdy chłopa dobudzał się po jakże twardym śnie. Gdy tylko otworzył oczy, momentalnie zrozumiał, że coś jest nie tak. Po pierwsze, nie mógł się ruszyć. Coś owijało jego ciało. Ciepłego i cholernie lepkiego. Ponadto nie znajdował się już przy wejściu do jaskini, a najpewniej w samym jej środku o czym świadczyła sporej wielkości „sala”, w jakiej się znajdował. Wypełniona niebieskimi kryształami, które upierdliwie migotały rozpraszając ciemność. Rozejrzał się dalej i jego oczom ukazało się… cmentarzysko kości. Gdzie nie spojrzeć – kości, czaski, truchła… Najpewniej ludzkie. A dalej jakieś dziwne, białe kokony… Chwila. Ailen również był owinięty w taki kokon. I to cholerne klekotanie dochodzące z góry. Wystarczyło spojrzenie, by ujrzeć gigantyczną pajęczynę nad głową a na niej wielkiego, obrzydliwego pająka, który aktualnie spożywał jedną z ofiar w kokonie. Szybsze bicie serca, bo chyba pająk nie pożerał właśnie Growlithe’a?!
Cichy szelest z boku.
Nie, ulga. Biała czupryna poruszyła się zwiastując, że i Wilczur wciąż był cały… no, prawie cały i zdrowy, i właśnie dobudzał się. Co nie zmieniało faktu, że znajdowali się w cholernie ciężkiej sytuacji. O ile Growlithe praktycznie mało mógł zdziałać, chyba, że poruszyć wystającymi stopami i spróbować zgarnąć jakiś kamyk, który możliwe, że nic by mu nie dał, to Ailen już tak. Był mały i poczuł, że w kokonie, w którym się znajdował jest nieco luzu. Gdyby tak trochę poszamotać się, być może udałoby mu się wyślizgnąć… Zwłaszcza, że pająk póki co był zajęty.



                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.14 21:32  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~
Naprawdę nie znał się na udzielaniu pierwszej pomocy, ale z pewnością chciał jakkolwiek pomóc swojemu - notabene – prawie bratu. Nigdy nie była z niego żadna seksowna pielęgniareczka, ani chociażby marny chłystek po pierwszym lepszym kursie, jednak chęci było mu nie brak. Doskonale zdawał sobie sprawę, że z drżącymi łapami, deszczem przysłaniającym mu widok i obecnym stanem wiedzy, zrobienie dobrego opatrunku było niemalże niemożliwe, ale i tak założył, że lepsze jest to marne coś, niż jeszcze marniejsze nic.
Wyraz podziękowania przyjął z lekkim zaskoczeniem. Po Growilithe’cie można było spodziewać się niespodziewanego, acz w chwili zagrożenia życia, a nawet niedawnego momentu uściśnięcia sobie ze śmiercią ręki, dało się zapomnieć, iż mogą się zdarzyć pewne niecodzienne zachowania. Mimo wszystko Ailenowi bynajmniej to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie. Z niewyobrażalnym szczęściem przyjął do siebie tę subtelną chwilę jego bliskości, na ułamek sekundy przenosząc się w miejsce, w którym żadna z błoniastych hien nie groziła mu zębiskami. Ciepły oddech dodał mu trochę otuchy, na moment nawet rozgrzewając. Deszczowa pogoda jest czymś strasznym dla kogoś, kto był chowany pod piecem. Choć Ai swojej radości nie okazał, jednak poczuł pewną nutę motywacji. Szczególnie, że teraz musiał uważać już nie tylko na siebie. Ba. Miał poczucie, że na Growa musiał patrzeć dwa razy uważniej, będąc absolutnie świadomym, że takie myśli na bank nie spodobałyby się białowłosemu.
Przez całą drogę starał się iść równie wolnym krokiem, co Jonathan, by w razie czego stać się dla niego podporą. W gruncie rzeczy okazało się, że jednak po czasie starać się przestał. Wolny chód okazał się niemal powinnością przy tak ciężkim terenie. Jego naderwana, kompletnie przemoczona suknia umorusała się w błocie, a on sam naderwał materiał w jeszcze kilku miejscach przy nieco cięższych zakrętach. Nawet nie zauważył kiedy zaczął tak ciężko dyszeć. Spowiła go niewyobrażalna ulga, gdy jego oczom ukazała się jaskinia. Cichutki głosić rozsądku podpowiadał mu, że może nie okazać się to zbyt dobrym pomysłem (w końcu walczą o życie i nie powinni ufać niczemu), jednak musiał on zejść z drogi donośnemu okrzykowi zmęczenia.
Padł jak zabity na ziemię, tuż obok białowłosego. Standardowo wtulił w niego nos, uważając, aby przypadkiem nie zawadzić o którąś z jego ran. Z początku planował stać na straży i walecznie pilnować swojego brata, acz szybko okazało się, że żadnych herosem nie był. Przeżycia dzisiejszego dnia z łatwością zwaliły go z nóg, przez co usnął niemal od razu. Umorusana błotem twarz, lekko rozchylone usta, kompletnie przemoczone ubrania i wolno unosząca się i na przemian opadająca klatka piersiowa, która ledwo co uspokajała się po wyczerpującym marszu. A najgorsze jest to, że choć zmorzył go sen, absolutnie nie czuł się zrelaksowany. Jedynym przyjemnym aspektem całej sytuacji, było delektowanie się ciepłem Wilka.
Klekotanie.
Rozchylił leniwie powieki, niemal od razu doznając nieprzyjemnego, rażącego odczucia. Jaskrawe światło natychmiast przysłoniło mu pole widzenia, zmuszając do kilkusekundowego mrugania, by jakoś się do nowej sytuacji przyzwyczaić. Gdy tylko był w stanie odróżnić od siebie większe szczegóły, jego głowa zawędrowała ku górze…
… oblał go zimny pot.
Dopiero teraz jego oczy natychmiastowo się rozszerzyły, a sam Ailen zorientował się, że po raz kolejny wpadli w tarapaty. Ogarnął wzrokiem bydle pożerające właśnie jakąś istotę i o mało co nie zemdlał, uświadamiając sobie, że mógłby to być Grow. Już zaczęło ściskać go z żalu i strachu, gdy kątem oka przyuważył swojego dowódcę, walającego się gdzieś pośród.. całkiem pokaźnego cmentarzyska. Ai z pewnością nie nosił na swojej twarzy zbyt wielu kolorów…
Oczywiście zaczął się szamotać, byleby tylko jakimś cudem wydostać się z kokonu. Mimo wszystko starał się nie narobić zbyt wiele hałasu, by przypadkiem nie skupić uwagi pająka na sobie. I oto nadeszła chwila, gdy brak mowy stał się dla niego przydatny… gdyby nie niemożność wyrażenia własnego zdania, na pewno jaskinię dopełniłoby dźwięczne „kurwa”, niosące się po zimnych, skalistych korytarzach.
EDIT: Gdyby tylko mu się udało wyjść z tego piekielnego kokonu, to najpewniej pognałby w stronę Growa - oczywiście jak najciszej, żeby nie zwrócić na siebie uwagi pajęczaka - i spróbowałby uwolnić swojego brata. Gdyby i tego udało mu się dokonać, z pewnością pociągnąłby słabego jak oceny z fizyki Wilka w miejsce jak najdalej osadzone od monstrum. Możliwe, że rozglądałby się za jakimś wyjściem.


Ostatnio zmieniony przez Ailen dnia 27.09.14 1:20, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.14 21:42  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~
OMIŃCIE MNIE.
Skoro ranny Grow może sobie co najwyżej zacząć walić łbem o podłogę, to chyba niewiele zdziała. Oczywiście, gdy tylko się ocknął starał się wyjść z kokonu, szarpiąc się nieco lub próbując rozerwać go od środka, ale potem przestał, gdy zrozumiał, że jeszcze chwila, a zostanie pięknym motylem.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.14 21:12  •  Fuckers gonna fuck~ - Page 2 Empty Re: Fuckers gonna fuck~

Ailen rozpoczął rozpaczliwą walkę o wolność z nieprzyjemnym w dotyku kokonem, który momentami zdawał się coraz bardziej zacieśniać w chwilach szamotaniny. Sytuacja zdawała się dość podbramkowa, a przecież Kot nie miał nieograniczonego czasu. Lada moment olbrzymi pająk mógł skończyć konsumpcję swojego posiłku i zainteresować się nowymi nabytkami. Zarówno wilczym jak i kocim mięsem. Ponoć jest dość delikatne…
W końcu chłopak mógł poczuć, jak silne siatkowe liny poluzowały się na tyle, że bez większego problemu mógł się z nich wyślizgnąć. Połowa trudu za nim, teraz pozostawała ta gorsza. Bo raczej niekoniecznie dałby radę przewiesi sobie Growowe truchełko przez ramię i czmychnąć w podskokach przed pająkiem. Musiał pomóc albinosowi wyswobodzić się, a to już nie wyglądało na tak łatwe. Całe szczęście, że przywódca Kundli odzyskał przytomność, dzięki czemu nie odkrywał roli kłody, tylko jako tako był w stanie ułatwić ciemnowłosemu wyswobadzanie go z kokonu.
I tak o to moi pastwa, Grow stał się piękną ćmą, gdy grube i nieco lepiące się do rąk nitki puściły, a mężczyzna wręcz wypełznął niczym poczwarka. Ailen złapał pod ramiona mężczyznę i zaczął go ciągnąć ile się dało, ale co to? Coś nie szło, coś blokowało… Wystarczyło jedno spojrzenie w górę, żeby zorientować się co to za przeszkoda. Kiedy panowie walczyli z kokonem, pajączek najwyraźniej stracił zainteresowanie swoim aktualnym pożywieniem i skierował sześć par czerwonych ślepi w stronę Ailena i Growa. Ale był zbyt leniwy, żeby rzucić się w ich stronę, co na całe szczęście dla nich, z pewnością poniekąd ocaliło im skórę. Póki co. Zamiast tego z jego paszczy wystrzeliła średniej grubości nić, która przylepiła się do prawej kostki Growlithe’a. Prawie jak sieć Spidermana, z tym, że ten drugi niekoniecznie zamierzał swoje ofiary ciągnąć ku sobie z zamiarem pożarcia.
Silniejsze szarpnięcie zasygnalizowało, że pająk z pewnością dysponuje o wiele większą siłą, przez co Grow zaczął powoli zbliżać się w stronę potwora, szurając swoim tyłkiem jak i plecami po kamienistych wybojach, orając swoje i tak już pokiereszowane ciało. Ciche klekotanie jakie wydawał pry tym pająk było coraz bardziej irytujące. Klek, klek, klek. Rozchodził się po jaskini, która jednocześnie robiła za masowy grób dla innych nieszczęśników, którzy mieli tego pecha, że znaleźli się w menu stwora. I co tu robić? Czym atakować, czym się bronić? Ale żeby nie było tak pięknie i cudownie, Ailen zauważył, że coś kapie z otworu gębowego pająka. Coś żółtawego, co wydzielało drażniący zapachem nos. Coś, co pry dotknięciu z podłożem wydawało cichy syk, gdy zaczynało wyżerać delikatnie skały.
W sumie Kurt nie miał zbyt wielkiego wyboru, musiał szybko coś wymyślić. Dyby tylko miał jakaś broń… Zaraz. Skoro to było cmentarzyskiem to może za broń posłużyć jakaś kość! Albo znajdzie w szczątkach coś, co mogłoby mu się przydać. Problem był taki, że żeby się ruszyć musiałby puścić Wilka. A ten pewnie bardzo szybko znalazłby się przy pająku, który zacząłby od konsumowania jego miękkich wnętrzności…


                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach