Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 05.11.14 19:50  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Mimo wszystko, starał się by gest ukłonu był jak najbardziej naturalny, nawet jeśli całe jego ciało było skupiskiem nie aż tak nader giętkich stopów różnych stali i metalów, cóż poradzić... Nawet pomimo bycia maszyną i znając swoje zalety, system wie że to nie jest dobry sposób na przetrwanie by "obnażać" się ze swojej "natury". W końcu maszyna to tak łatwa do kontroli istota... Byle wyładowanie prądem i już jego oprogramowanie szlag trafia, będąc całkowicie bezbronnym. A potem tylko zdolny haker, trochę zmian w kodzie i ma się całkowicie posłusznego niewolnika...
Jaka to egzystencja androida jest wspaniała! Wpiszą ci zachowania i obowiązki w program i nawet jeśli byś się chciał przeciwstawić im, nie masz nawet takowej opcji, bo nie uwzględnia się "wyboru". Bo tak.
Jeśli to w ogóle wykonalne w kwestii obliczeń, Lentarosa "pocieszył" odwzajemniony gest powitania ze strony osobniczki przed nim. Na plus było to że go całkowicie nie zignorowała, na co jej poprzednie zachowania wskazywały z prawdopodobnością około 90%. Z bliska mógł wykonać więcej obserwacji, między innymi osobniczka przed nim w tej chwili (uwzględniał możliwość mutacji) jest od niego niższa o 20 centymetrów, wydaje się, pomimo luźnych ubrań nie posiadać znaczącej wagi swego ciała. W przybliżonych obliczeniach mógł wskazać na wynik oscylujący w granicach od 45 do 55 kilogramów.
Kolejne obserwacje pozwoliły mu na wyciągnięcie kolejnych wniosków - istota przed nim jest osobniczką zręczną, a przynajmniej wyszkoloną w kwestii skoków i amortyzacji uderzenia w wyniku upadku. Nogi muszą być silne lub dobrze wyszkolone w kwestii skoku i opadania po nim by pozwolić na tak bezszelestny manewr. Będąc na tyle blisko, jego receptory węchowe wykryły odcienie zapachu. Przebijając się w całkiem szybkim tempie przez bazę danych odnalazł jedynie dwa zapachy pasujące w więcej niż 80% - wanilię i tytoń. Nie można od niej było wyczuć typowo "zwierzęcego" zapachu, co pchało go do konkluzji iż nie jest członkiem rasy wymordowanych, jakie przejmują również charakterystyczny dla zwierząt z jakimi weszły w symbioze aromat.
Wykonał kilka kroków za nią, zatrzymując się jednak po przemieszczeniu około dwóch metrów, pozwalając żeńskiego humanoidowi na ocenę i obserwację postumentu. W tej chwili program nie zważył na fakt iż receptory słuchowe nie wykryły dźwięków poruszania się kobiety. W tej chwili uwaga systemu skupiła się na receptorach wzrokowych, aż do momentu gdy odezwała się. Wtedy uwaga została ponownie rozprowadzona w odpowiednim stopniu na całe ciało.
Maria - Wyszukuje... Dane znalezione, katalogowanie informacji... Gotowe.
Po jej słowach w wypadku androida nastąpiło chwilowe "zawieszenie" własnego działania, czego jednak nie było widać, przez fakt iż sam w sobie w praktyce nawet nie drgną żaden jego organ ani kończyna. Dopiero gdy został spytany, jego ciało "wzdrygnęło" się, jak osoba wyrwana z zaskoczenia. Milczał, obchodząc kobietę i zbliżając się do postumentu. Gdy znalazł się przed nim, zaczął wodzić palcem po rysach w skale.
- Skąd to pytanie, lisia Panienko? Zdążyłaś już zauważyć że nie jestem istotą ludzką... Dlaczego więc ciekawią cię dane identyfikacyjne istoty... Nie, przedmiotu?
W końcu znalazł odpowiedni punkt. Odsuną nieco dłoń i wprowadził lewe ramię w tryb systemu ARX - Tarczy Aegis. Obserwując jak powoli (jego system dawno nie używał specjalnych roszerzeń systemowych), jak swoista "chmura" grafitowo-czarny materiał zaczyna się nakładać od dłoni w skryte w rękaw dalej ramię.
- Biorąc pod rozwagę jednak iż udzieliłaś mi odpowiedzi na moje pytanie, czuję się w obowiązku odpowiedzi na to pytanie. 0178E, były android bojowy klasy A+. Wcześniej, a także teraz używający jako środka identyfikacyjnego imienia "Lentaros". - Wiedząc w które miejsce uderzyć, wyprowadził miażdżące w sile pchnięcie łokciem w środek statuy, powodując jej rozpadnięcie się na kilka, większych odłamków, jakie w wyniku uderzenia o ziemię porozpadały się na dalsze odłamki, powodując zniknięcie jako takiego posągu z tego miejsca. Otrzepał łokieć z pyłu, odwołując efekt Tarczy Aegis, a "czarny pancerz" wokół skóry androida "rozpłyną" się na jego ciele.
- Muszę jednak znów ukazać swoją nieuprzejmość i spytać - czym jesteś, Lisia panienko? Nie pachniesz jak typowy wymordowany w twoim stopniu mutacji, twoje zachowania również nie są przesiąknięte zmieszaniem się ze zwierzęciem... - Wstrzymał swoje słowa, obracając się do niej przodem i znów skłaniając głowę. - Proszę mi wybaczyć mój brak szacunku i fakt, iż nie spytałem w pierwszej kolejności o imię... Lecz priorytetowe jest poznanie rasy twojej osoby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.14 22:33  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Obserwowała go spokojnie, każdy ruch. Na jego pytanie odpowiedziała od razu bez skrępowania. W końcu łatwiej rozmawiało się z osobą, kiedy wie się jak ją tytułować. Szczególnie kiedy rozmawia się z androidem. Nie wiadomo nigdy jak został zaprogramowani i ile było w nim z "człowieka".
-Chcę po prostu wiedzieć jak cię tytułować.
Spokojnie uśmiechnęła się przyglądając się co robi. Czyżby pomnik tak bardzo go fascynował? A może chciał coś zrobić, w sumie nawet nie wiadomo co chciał zrobić. Dalsze słowa wypływające z ust androida dostatecznie ją zadowoliły. Pomogły też domyślić się czynów robota.
Ładna sztuka się jej trafiła, maszyna z najwyższej półki do tego z klasy bojowej. Słysząc uderzenie uśmiechnęła się szerzej ukazując male kiełki i zniknęła.
Nie było po niej żadnego śladu prócz znikomego zapachu tytoniu i wanilii. W tym samym momencie zmaterializowała się przed mężczyzną klękając na piedestale w miejscu gdzie przed chwilą stał posąg.
-Czym ci skała zawiniła?
Powiedziała spokojnie nadal się uśmiechając i lustrując go dwukolorowymi ślepiami.
Poczekała aż skończy swój monolog i odezwała się wyciągając do niego dłoń.
-Zacznę z innej strony. Zwę się Kitsune, nie muszę ci tłumaczyć co to znaczy, a jeśli to wiesz to i wiesz kim jestem.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła do mężczyzny rękę w geście przywitania. Nie ważna była rasa czy poglądy ani różnica między płynem płynącym w ciele.
-Masz jaszcze jakieś pytania?
Mówiła spokojnie nadal kucając na sokole i przyglądając się mężczyźnie, teraz była od niego trochę wyższa. Musiała też przyznać, że ciekawiła ją ta maszyna. Rzadko kiedy miała okazję spotkać androida szczególnie takiego, który nie bał się przyznać do luki w bazie danych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.14 18:22  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Właśnie... Rozmowa z androidem już z góry wydaje się "łatwiejsza" od zwykłego człowieka. Czemu? Android myśli zbyt prostoliniowo? Może jest zbyt łatwy do przewidzenia i dlatego łatwo manipulować rozmową? A może poprostu brak poczucia "ludzkości" w osobie naprzeciwko powoduje, że z robotem konwersacja przypomina tą ze zwierzęciem - nie wygada nikomu twoich sekretów, a i zrozumie nader dobrze.
No, może rozumienie emocji to trochę za dużo... No ale nie oczekujmy cudów.
Skiną głową na jej słowa, ukazując tym gestem iż rozumie i akceptuje jej powód do poznania jego tożsamości. Nie był zbyt twórczy czy wybiórczy - ale w tym wypadku w zupełności wystarczał. W końcu - co to za różnica czy wiesz jakim widelcem jesz posiłek, tak długo jak jest sprawny.
Hm... Teoretycznie fakt tego iż należy do serii produkcyjnej androidów bojowych nie powinien mówić o nim tak wiele - ale w sumie przedmiot taki jak on można porównać do broni - tylko do zabijania... Z rzadka do podziwiania, acz nie w tym wypadku.
Zarejestrował fakt jej zniknięcia z jednego miejsca do drugiego, lecz w tej chwili nie był zdolny do wytłumaczenia żadnym obliczeniem w jaki sposób było to możliwe... Prędkość do tego stopnia rozwinięta by stworzyć wrażenie zniknięcia z jednego punktu do drugiego? Zarejestrowałby odpowiedni do tego pędu podmuch wiatru. Skok? Nawet przy wysokiej zdolności amortyzacji takowego wzbiłaby nawet drobny tuman kurzu. Żadne z tych zjawisk się nie pojawiły...
Nie odpowiedział na jej pytanie, milcząco wpatrując się w istotę naprzeciw niego. Podobnie jak ona po jego wypowiedzi nie musiała mu tłumaczyć tego co oznacza słowo "Kitsune", tak samo on nie musi wyjawiać swoich motywów.
A przynajmniej nie od razu. Przyjrzał się jej gestowi dość uważnie, z drobną dozą ostrożności wyciągną swoją dłoń, delikatnie ją uściskując. Jego dłoń, jak można było przewidzieć - była lodowato zimna, ale nie mógł na to wpłynąć, przynajmniej jeszcze nie. Po tym jak dokonał tego gestu, uklękną na jednym kolanie obok piedestału i ułożył swoje ramiona w formę schodów, dając kobiecie możliwość zejścia po jego ciele.
- Proszę wybaczyć brak odpowiedzi od razu... Nie nawykłem do przerywania innym ich słów. Proszę, jeśli Panienka Kitsune zechce - użyć moich ramion do zejścia. Pytała Panienka czym zawiniła mi skała? - Przesuną wzrok na piedestał gdzie przed chwilą jeszcze była statua, po czym opuścił spojrzenie z powrotem na ziemię.
- Przyśpieszyłem jego przeznaczenie. Był porzuconym dziełem, nikt już się nim nie zainteresował, i prędzej czy później zostałby zredukowany do prochu. Taki sam los czeka każdy przedmiot i kreację człowieka, w tym androidy. Przyśpieszyłem jedynie to co nieuniknione... Bardziej ludzkie osoby stwierdziłyby, że oszczędziłem mu cierpień. - Po tych słowach w milczeniu oczekiwał użycia jego ramion w charakterze schodów. W razie gdyby zostało to wykonane lub nie, opuściłby je wzdłuż ciała, nie wstając jednak z klęczącej pozycji.
- Czy mam pytania... Tak, owszem, mam jedno... Czy jesteś może w posiadaniu informacji na temat tego jak wiele się zmieniło w Świecie-3 na przestrzeni ostatnich miesięcy? Jestem... Niepoinformowany w tej kwestii wystarczająco.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.14 18:45  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Widząc jego gesty miała ochotę szczerze się zaśmiać, ale nie zrobiła tego. Czemu? Ponieważ przebywała oko w oko z maszyną o zarejestrowanych ruchach i zachowaniach więc tylko podniosła się i przeszła po nim na ziemię nie obciążając jego mechanizmów. Właściwie to schodziła za lekko jak na istotę żywą, zbyt delikatnie, pewnie i płynnie. Zupełnie jakby nie ważyła nic. Mimo to przeszła po robocie zostawiając na nim zapach tytoniu i wanilii.
-Dziękuję Ci za pomoc w zejściu.
Wtrąciła mu się nim odpowiedział na jej pytanie. Po tym słuchała go uważnie i była wręcz pod wrażeniem tych słów. Niektórzy mogli by rzecz, że zachował się dość ludzko w stosunku do skały. Inny zacznie się śmiać, że współczuł koledze więc mu pomógł. Ona nie oceniała androida, po prostu go słuchała wpatrując się w niego spokojnie i uważnie. Słysząc jego pytanie o miasto zmrużyła na chwilę oczy zastanawiając się co właściwie się zmieniło. Dla niej nic, nie interesowała się dalej ludzkimi i nie ludzkimi sprawami więc nie wiedziała co się pozmieniało.
-Niestety nie mogę pomóc ci z tym problemem, jednak jeśli chcesz możemy się wybrać do miasta. Sam zobaczysz co się pozmieniało.
Mówiła to wyjątkowo wesoło i lekko. Aż dziw skoro jest wyróżniającą się osobistością nawet na tym zabitym deskami pustkowiu wśród różnych innych dziwnych mutantów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.14 19:15  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
System wykrył zredukowany do minimum ciężar jaki kobieta wytwarzała na jego ramionach. Było to niezwykłe, lecz mając w swoim umyśle definicję jej imienia i związane z tym fakty był świadom skąd się to wzięło.
Duchy, złożone raczej z ektoplazmy lub innych substancji przeważnie nie wywołują żadnego obciążenia na miejsce w którym stąpają... Zdecydowanie tak, lecz ten zapach tytoniu i wanilii był zastanawiający.
Kiwną głową na jej podziękowanie, lecz wciąż się nie podnosił. Okazywał szacunek wobec tej istoty, gdyż tylko to w sumie mu zostało... Nic więcej nie mógł zrobić. Nie chciał również by osobniczka przed nim miała problemy z podnoszeniem głowy by patrzeć się mu w "oczy"... Jeśli tak można nazwać jego receptory wzrokowe.
Analizował jej reakcje na jego słowa w trakcie ich wypowiadania. Nie wydawała się rozbawiona, nie czuła żalu... Była uważna, jakoby... Zainteresowana. Ta reakcja nie była spodziewana przez oprogramowanie, lecz nie było w niej nic dziwnego - fakt faktami istota pokroju Kitsune miała prawo do zachowań odchylających się od ludzkiej normy... Na swój sposób program odczuł(fakt faktem niektóre uczucia potrafił imitować) satysfakcję z tej reakcji, widząc iż jego słowa nie zostały przedstawione jako prześmiewcza karykatura.
Nie taką odpowiedź przewidział obliczeniami, gdy ją zadawał. Spodziewał się że duch opętujący ludzi mógłby wiedzieć co nieco o tym co dzieje się w ludzkim świecie... Skoro jednak nie wiedział, nie mógł z tym nic zrobić. Kiwną głową, podnosząc się do pionu.
- Przepraszam, ale poruszanie się po mieście bez celu nie sprawi że dowiem się tego, co mi potrzebne... Jestem jednak wdzięczny za szczerą odpowiedź. Czy mogłabyś mi wskazać kierunek, w którym znajduje się M-3? Lub zaprowadzić... - Jego spojrzenie skupiło się na podmiocie płci żeńskiej, oczekując odpowiedzi... System jednak nie spostrzegł tego, co się działo, a co lisia Panienka mogła spostrzec. W trakcie mówienia jego oczy powoli "zapalały" się na kolor czerwieni w tęczówkach. Oprogramowanie nie spostrzegło jak cichy wirus wprowadzał ciało w tryb bojowy. Po zadaniu pytania tryb bojowy został zainicjalizowany, a dłoń powędrowała błyskawicznie ku rękojeści broni, wykonując cięcie z poziomu pasa w kierunku lewo-góra z wyjęciem broni z pochwy. Zgrzyt wyjmowanego ostrza był usłyszany zaledwie ułamek sekundy przed tym jak ostrze zatopiło by się w ciele Lisicy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.14 21:19  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Słysząc jego odpowiedź uśmiechnęła się, już miała wyciągnąć do niego rękę kiedy zauważyła błysk w oku. Piękna czerwień, jak kolor krwi. Uśmiechnęła się tylko i przez chwilę zdawała się przeźroczysta. Chwilowy zgrzyt na który nie zareagowała. Ostrze szybko przeszyło jej ciało poczuła zimny podmuch i podskoczyła w swej niematerialnej formie. Nie ruszył jej nawet fakt, że android ją zaatakował.
-Mnie nie zabijesz i nie próbuj bo skończysz na gruzie jako zepsuty toster.
Powiedziała i przeskoczyła przez jego ciało po czym odwróciła się i stanęła już w bardziej materialnej formie.
Do tego spokojnym powolnym ruchem wyjęła swoją broń dalej paląc fajkę, która już dawno powinna się zgasić. Spokojnie stała czekając na następny jego ruch cierpliwie jak posąg, który on sam zniszczył.
-Jeśli jednak chcesz się bić chętnie z tobą potrenuję.
Uśmiechnęła się delikatnie i przyjęła pozycję do ataku stając bokiem z wyciągniętą lekko ręką do przodu. Nogi miała lekko rozszerzone pierwsza prostopadle do androida, a druga równolegle. Ostrze było lekko podniesione do góry. Nie ruszyła się i nie miała zamiary atakować, nie chciała walczyć jakoś tak nie miała na to humoru. Zresztą powoli robiło się coraz zimniej i mogło zacząć padać lub śnieżyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.14 21:40  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
To nie tak że chce...
To poza jego kontrolą... Poza kontrolą systemu centralnego, który w tej chwili próbował uporać się z awarią systemów rozpoznawania, naruszonych przez toczące go wirusy. Nie tak że to było miłe... Że tego chciał...
Nie przerywał, nawet jeśli ostrze przeleciało przez jej ciało. Suną ostrzem wbitym w jej ciało ciągle, obracając się wraz z jej ruchami i nie pozwalając jej na powrót do materialnej formy - chyba że z mieczem w brzuchu, jeśli tak bardzo tego chce... Nu, dobrze, nie zdołał utrzymać ostrza gdy przez niego przeskakiwała, ale nie zmieniło to faktu że nie zatrzymał się nawet na drobną sekundę gdy tylko ja dostrzegł.
Nie czekał na jej ruchy, na jej słowa, na jej gesty... Zaatakował natychmiastowo, kładąc drugą dłoń na końcu rękojeści i wykonując pchnięcie w jej klatkę piersiową, nacierając na nią barkiem. Nie może utrzymać się w tej formie zawsze... A jeśli nawet może - nie odpowie na atak, jak sama to chwali.
- To poza moją kontrolą... - Wyrwał się z jego ust cichy szept, wciąż nacierając na nią swoim ciałem i ostrzem. Chciał wykorzystać nawet minimalny moment powrotu do materialnej formy...
Ale przerwał to. Zatrzymał się, cofną, zabrał ostrze, po czym odwrócił do niej plecami, idąc przed siebie z ostrzem swobodnie trzymanym w dłoni. Szedł tak, kilka kroków... Po czym zatrzymał się, a z pomiędzy palców wyślizgnęła się jego rękojeść. Światła zgasły, a Len... Zawiesił się, a w sumie to wyłączył. To był jedyny mechanizm obronny przed utratą kontroli nad fazą bojową... Wyjście "awaryjne", które jednak system wykorzystuje aż za często...
Bo jest jedyną możliwością.

Nie chcę się narzucać, ale staraj się być może mniej OP? To średnio przyjemne gdy ktoś tak szasta swoimi uber-mocami na wszystkie strony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.14 21:29  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Przeskoczyła i nie skupiła się. Jej ciało było na końcu oszcza, jednak jeszcze na nim nie zdążyła przeskoczyć i poczuła nagły ból w boku. O dziwo jej strój zafarbował się na czerwono a z ust momentalnie pociekła krew. Zachwiała się i szybko wyciągnęła miecz. Pochyliła się do przodu kucając i trzymając się za brzuch. Zanim jej moc w całości zagoi ranę to chwila minie.
Podniosła ostrze parując atak i prześlizgując się po klindze katany. Wstała szybko i odskoczyła po chwili wbiegła w prost na niego trzymając broń zaciśniętą w obu rękach. doskoczyła do niego przenosząc ciężar ciała na lewą stronę tak, jakby miała zaatakować z dołu.
Poruszała się automatycznie wykonując dobrze znane sobie ruchy i zmyłki. Wszystko było płynne i szybkie, prawie też nie zauważyła faktu zatrzymania się androida. Rozszerzyła oczy i wykonując cios w poprzek jego klatki piersiowej odsunęła się i przecięła tylko jego ubranie.
Zachwiała się i odsunęła się z linii ataku. Stanęła zaś łapiąc się na mniej krwawiący już bok. Całe jej cholerne szczęście za umiejętność regeneracji inaczej było by z nią kiepsko.
Wytarła z twarzy krew rękawem. Dziwny fakt, że jej osocze jest koloru krwi nie np. niebieska. Widocznie ma jeszcze coś z człowieka...ha ha ha...zabawne.
-Cholerny błąd systemu.
Pomruczała pod nosem zaczynając już logicznie myśleć. Właściwie to wirus był jedynym dobrym wytłumaczeniem zachowania robota, szczególnie, że wcześniej był grzeczny. Lisica już nie czuła krwawienia w boku. Tylko, że tylko krwawienie przeszło. Ból i uraz wewnętrzny jeszcze będzie jej przeszkadzał chwilę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.14 22:10  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Nie reagował... Na żaden cios czy sytuacje która się zdarzyła po tym jak został jego kontakt z rzeczywistością zerwany. Trwało to chwilę, ale wystarczyła ona by pozbyć się problemu wywołanego wirusem a Len mógł znów powrócić do normalnego trybu działania. Znów "zapaliły" mu się oczy na czerwono, ale po sekundzie zgasły. Zanalizował szybko wygląd kobiety. Ranna, rana cięta, bok. Hm... System bojowy musiał odnaleźć lukę jej defensywy by tak ją zranić, a w odpowiedzi dostać tylko rozcięcie ubrania na klatce piersiowej...
- Wybacz... To było... Poza moją kontrolą. Zbuntowane androidy i ich oprogramowanie każdej sekundy toczy walkę z wirusami, jakie zagnieździły się w nich... Jakie sprawiły że są na celowniku wszystkiego i wszystkich. - Przykucną, podnosząc swoją broń, którą następnie ukrył w pochwie, wcześniej strząsując z niej krew lisicy jaka na niej pozostała.
- Nie mogę poprosić teraz byś wskazała mi drogę... Znajdę ją na własną rękę... Wybacz mi za to, jestem pewien że w jakiś sposób zdołasz sobie z tym poradzić... Nie posiadam oprogramowania z zasięgu pierwszej pomocy rannym. - Po tych słowach najzwyczajniej w świecie podniósł się, obrócił w bok i odszedł, tym samym nieczułym, spokojnym krokiem co wcześniej, jakby nic się nie stało.
Cóż... Nie można się było spodziewać czego innego po androidzie, prawda?

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.14 22:02  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Abigail nie przepadała za momentami, kiedy ktoś (lub coś) miało okazję przypomnieć jej czasy, kiedy bawiła się w służbę Stwórcy. Może nie było to bolesne, ale na swój sposób kuło. Przypominały jej się te cholerne anioły, które na początku wpadały do niej i krzyczały, że jak ją dopadną, to będzie mieć niezłe problemy. Nie chcą jej widzieć na Edenie, nie ma ta prawa wchodzić, a jak spróbuje, to zaczną się bawić w S.SPEC i zaczną sobie strzelać.
Tak, kurde. Powodzenia. Abigail biegnie w waszą stronę.
Nie planowała za wuja zbliżać się do Edenu. Po prostu. Może kiedyś, jeżeli będzie pewna swoich sił i zdolności skradania się. W końcu nie chciałaby zostać złapana. Jeden, zwykły anioł lub stróż to pół biedy. Gorzej, jeżeli byłby to jakiś zastęp.
Była jednak jedna osoba, na którą za wuja nie chciała trafić. Gdyby do tego doszło, dostałaby w prezencie na powitanie lekcję godną karnego dywanika u dyrektora. To już ją jednak smuciło. Denerwowały ją anioły, które nadal wierzyły w nawrócenie się Abigail. Ponownie miałaby tam siedzieć i się nudzić? Za nic w świecie! Nie jest masochistką. Życie na Desperacji bywało nieprzyjemne i niebezpieczne, ale można też było się dobrze bawić. Wystarczyło mieć kilku dobrych znajomych, wiedzieć, gdzie warto się wkopać i gdzie balować po nocach.
Mimo znacznej niechęci do wspominania, Abigail ogarnął stan osłabienia, który wręcz prosił o chwilę odpoczynku i zastanowieniu się nad sensem życia. Akurat wtedy przechodziło obok ruin klasztoru. Chcąc nie chcąc, musiała się zatrzymać właśnie tutaj... Dlatego więc powoli podeszła do resztek budynku i delikatnie oparła się plecami o jedną ze ścian. Następnie powoli zsunęła się, aby przyjąć pozycję siedzącą. Anielica zdjęła oprawki i założyła je na głowę, jak to często się nosi okulary przeciwsłoneczne, po czym przymknęła oczy. Wyglądała tak, jakby spała. W rzeczywistości jednak była w razie czego gotowa się bronić, gdyby usłyszała jakieś kroki. Wbrew pozorom i tak by nie usnęła. Po prostu ograniczyła swoje możliwości ewentualnego zauważenia kogokolwiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.14 10:43  •  Ruiny klasztoru - Page 2 Empty Re: Ruiny klasztoru
Wiatr się wzmagał, dął bezcelowo w ściany, czasem strzepywał z nich pył, czasem coś przesuwał albo zwalał drobne kamyki. Budził tym dźwięki uśpionych ruin: szemranie, szelesty, grzechotanie, wycie wiatru zagubionego między niepełnymi ścianami. Basil nie panował nad tym i nigdy nawet nie próbował, zwłaszcza, że normalnymi dniami, w zwyczajnych sytuacjach, ciągnął za sobą tylko lekki wietrzyk, który zmiatał śmieci z ulic i mierzwił przyjacielsko włosy ludzi.
Dzisiaj nie było normalnie, a więc razem z nim przybyła zimowa wichura, niebo nad ruinami pęczniało powoli od ołowianych chmur, niewidzialna siła przecinała chłodem skały i zakręciła się pod jego stopami, gdy lądował i składał skrzydła.
Oczy Basila, w których odbijała się cała szarość dnia, skierowały się ku tylnej ścianie klasztoru. Gdyby przybył tutaj przypadkowo, uciekając przed sprawiedliwością i nie namyślając się zbyt wiele nad wygodami, to poszedłby właśnie tam. Instynkt nigdy go nie zawodził. On, stworzony z wiatru, zawsze czuł dobrze rozumiał wszystko, co starało się być niewidoczne i nieuchwytne. Dlatego był zwiadowcą. Dlatego znajdywał innych.
Przestąpił kilka kroków i zdał sobie sprawę z tego, że dziwnie zwleka, wcale się nie śpieszy, rozgląda na boki, a coś blokuje mu gardło. Musiał zatrzymać się i odetchnąć, popatrzeć na w niebo i przypomnieć sobie, po co dokładnie tutaj jest.
Przychodził z pomocą, prawda? Przychodził z pomocą.
Postanowił, że się rozchmurzy, uśmiechnął się na siłę i poszedł pewniej.
Abigail zastał śpiącą, albo pogrążoną w drzemce. Leżała tak, jakby wcale nie zdradziła własnego gatunku, jakby nic ją nie opętało i miała w każdej chwili wstać i wrócić do domu. Basil uśmiechnął się ponuro pod nosem. To nie będzie takie proste, powiedział sobie. Oczywiście, że nie. Schorowani nie obudzą się zdrowi, bo ich przyjaciele tak sobie życzą.
Bezszelestnie podszedł bliżej anielicy, przyklęknął i spojrzał w jej twarz. Później wyciągnął rękę, by dotknąć jej ramienia. Uśmiechnął się bezradnie.
- Abigail. Mam powyżej uszu szukania ciebie. I ty pewnie masz powyżej uszu bycia poszukiwaną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach