Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

„Najlepsze zostawia się zawsze na koniec.” Tak mawiają inni i tak wmawiał sobie Aven, gdy zorientował się, że nie zdąży. A wszystko to przez swojego towarzysza, który – jak zwykle – musiał coś odwalić. Czarnowłosy był jednak w zbyt dobrym humorze, by się tym przejąć, ograniczył się jedynie do popędzania go co jakiś czas. Jak to się w ogóle stało, że byli razem? Dzień był na tyle wyjątkowy, że należało zostawić za sobą wszelkie spory oraz konflikty i poświęcić całą energię na dobrą zabawę.
Ostatecznie, lekko zdyszani, zjawili się w przejściu. Na przemówienie nie zdążyli, ale cała impreza wciąż była przed nimi. Wyciągnął schowane wcześniej dwie karafki whisky, które zachowały mu się sprzed kilku lat i postukał nimi, by zwrócić na siebie uwagę. -Wybaczcie, ale ten idio… ekhem, pajac, nie mógł zdecydować, w co się ubrać. – rzucił z uśmieszkiem większym niż zazwyczaj. Postawił alkohol na jednym ze stolików, po czym sam zaczął się do niego dobierać. Odkręcił jedną z butelek i nalał sobie odrobinę trunku. Musiał się kontrolować, nie miał głowy do alkoholu. Do tego uważać na wszelkie gry i zabawy, a przynajmniej próbować, bo prędzej czy później nie będzie w stanie odmówić. Przegra jakiś zakład, zostanie zmuszony do zerowania wódki i film mu się urwie… Sytuacja wręcz nieunikniona, ale można odciągnąć ją w czasie.
Wziął pierwszy łyk i westchnął pod nosem. -Wracają wspomnienia… – rzucił sobie w myślach. Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu bardziej znajomych twarzy, jednocześnie notując w głowie co ciekawsze rzeczy do skosztowania. Swój wzrok zatrzymał na Angel, o której plotki obiły mu się o uszy. Był wściekły, gdy po raz pierwszy usłyszał o sytuacji z amnezją. Z czasem jednak mu przeszło i przywykł do tego, chociaż nie miał okazji porozmawiać z nią od tamtego momentu. Na razie miała towarzystwo, więc postanowił jej nie zaczepiać. Zamiast tego wpadł na inny pomysł. A gdyby tak spróbować upić aniołka? Może wtedy byłby bardziej znośny~
                                         
Aven
Wtyka
Aven
Wtyka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Aven


Powrót do góry Go down

Mercury był typem osoby, która mogła zlekceważyć wiele ważnych spraw, ale ucztę w towarzystwie pijanych łowców? Tego nie potrafił sobie odmówić. Spojrzał w kierunku odpryskującego, czarnego lakieru na paznokciach i skrzywił się pod nosem. Trzeba będzie je pomalować na nowo, ale może tym razem na inny kolor? Czerwony? Srebrny? Żółty? Wziął głęboki wdech; ubranie też musi dobrać perfekcyjnie na taką okazję. Problem tkwił w tym, że on we wszystkim wyglądał dobrze. Po kilkusekundowym namyśleniu zadecydował się zadzwonić do Avena. Niewykluczone, że chłopak da radę mu pomóc— w ten oto sposób biedak został zmuszony na kilkugodzinne siedzenie na kanapie, w mieszkaniu anioła i wyrażanie swojej opinii o każdej możliwej kombinacji ubrań na ciele mężczyzny. Koniec końców, Mercury wybrał strój nie zważając na swojego towarzysza i spóźnieni dotarli na miejsce.

Całe szczęście nie zdążyli na przemowy, wolałby raczej sobie strzelić w łeb, niż słuchać zanudzającego gadania starszych Łowców. Wyszczerzył się szeroko widząc, że Aven przyniósł dwie butelki trunku. On sam otworzył swoją dużą torbę przewieszoną na ramieniu i zaczął wypakowywać zawartość na stół do tego przeznaczony. Był to głównie alkohol. Okej, sam alkohol. Dużo alkoholu. Gdy w końcu skończył, położył dłonie na biodrach i uśmiechnął się do siebie zadowolony; to powinno powstrzymać tutejsze osoby od pozostania trzeźwymi.

—Oh Aven przestań—zaśmiał się na słowa Wtyki—Było warto tyle czekać, nie?  

To powiedziawszy pokazał ręką na swój błyszczący ubiór i dopasowane do niego dodatki. Jego zdaniem wyglądał najlepiej ze wszystkich. Rozejrzał się po zebranych tu Łowcach. Tak, zdecydowanie najlepiej. Zarzucił swoje ramię na barki chłopaka, prawie powodując, że chłopak wypuścił trzymaną szklanką i leniwie zaciągnął go w stronę nasmakowiciej wyglądających łakoci. Wziął dużego łyka z gwintu flaszki. Skrzywił się lekko. To była chyba czysta wódka. Spojrzał na przezroczysty płyn. Tak, czysta wódka. Wzruszył jednym ramieniem i znowu się napił.

—Czas rozkręcić te towarzystwo—westchnął—Co ty na to Aveneczku?
                                         
Mercury
Wtyka     Upadły Anioł
Mercury
Wtyka     Upadły Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Gabriel/Jibrill | Mercury Okonma


Powrót do góry Go down

„Chlać”? – powtórzyła, przywołując na twarz wyraz żartobliwego oburzenia. – Mogę, chociaż wolałabym po prostu pić. Ale nie wiem, czy dzisiaj powinnam. Nie chcę, żeby to, co przynieśli inni, się zmarnowało… – Z odrobiną żalu rozejrzała się po stole. Niewielkie ilości jedzenia czy napojów mogła przerobić na biopaliwo i zasilić się nim, podobnie jak organiczne istoty, ale robiła to raczej rzadko; smak potraw nie znaczył dla niej wiele, a alkoholem i tak nie mogła się upić. Zamiast tego nalała sobie herbaty do małej czarki. Zawsze to coś.
 – De Fanel-san. – Podniosła się, by złożyć lekki ukłon w stronę Angel, po czym opadła z powrotem na krzesło. Uniosła brwi odrobinę, kiedy łowczyni spytała, czy powinna tu kogoś kojarzyć, ale nic nie powiedziała; zanotowała jedynie w myślach, żeby kogoś o to spytać. Ale później. Nie teraz. Teraz chciała tylko odpocząć, pobyć wśród swoich, zająć nadpobudliwy procesor bodźcami z zewnątrz, tak, żeby nie miał czasu myśleć. Ostatnio podejrzanie często łapała się na snuciu mglistych rozważań o rzeczach, których nie umiała nazwać, o danych, które wymykały się językowi, i prawdę mówiąc miała tego już nieco dosyć.
 Widząc Yū, wstała i zgięła się w głębokim, formalnym ukłonie.
 – Kami-dono – powiedziała cicho, w myślach dziękując losowi za pełną kontrolę, którą miała nad swoim głosem – brzmiał teraz neutralnie, uprzejmie, i, co najważniejsze, nijak nie zdradzał tej dziwnej mieszanki podziwu i strachu, którą wzbudzała w niej przywódczyni. Usiadła z powrotem. Jej ruchy były dziwnie sztywne; przez krótki moment wyglądała bardziej jak robot niż jak człowiek.
                                         
Nao
Wtyka     Zbuntowany android
Nao
Wtyka     Zbuntowany android
 
 
 

GODNOŚĆ :
Tanaka Risa / Generyczna Jednostka Konserwująca #1874 / Nao


Powrót do góry Go down

Kąciki ust lekko się uniosły w górę na słowa Borisa. Udawany smutny ton głosu psuł jego szczery uśmiech. Gdyby pamiętała, to mogłaby z ręką na sercu przyznać że nie pamiętała kiedy ostatnio się uśmiechał z takim zadowoleniem. Teraz dystans między przeszłością i teraźniejszością nie miał najmniejszego znaczenia. Stoły wyłożone żarciem najróżniejszego rodzaju, trunkami wszelkiej maści i zgraja łowców. To chyba wystarczyło w zupełności żeby atmosfera była przednia.
Podsunięty pod twarz alkohol mącił zmysł węchu gdy zbliżyła kubek do twarzy. Pachniał za mocno. Jakby długo nad nim ślęczała to pewnie upiłaby się samymi oparami. - Mówisz? - zaśmiała się, ale nie złośliwie, bardziej w formie zaczepki. Spojrzeniem pomknęła po obcych twarzach unosząc brew na słowa Nao. "Fanel? Ona mnie chyba.. zna?" doszła do szybkiej analizy ale zanim zdołała się odezwać, usłyszała znajomy głos.
Obracając twarz w bok by spojrzeć na Kami, nagle drgnęła zaskoczona kawałkiem ciasta przyłożonego do ust. Najpierw wzięła z widelca oferowany fragment słodkości a dopiero potem przyjrzała się jednookiej. Nie mogła zaprzeczyć, było bardzo dobre choć trochę suche. Pomknęła wzrokiem po napojach i nie mogąc dojrzeć niczego bezalkoholowego, z nie ukrywaną niechęcią złapała za swój kubek z procentami. Upiła małego łyka, krzywiąc się jakby pierwszy raz w życiu miała styczność z alkoholem. Przełknęła to co miała w ustach zdecydowanie za długo i aż się wzdrygnęła. - W.. wo..wody.. - jęknęła podnosząc się z ławki, oparła dłonie na blacie stołu i nachylając się nad nim szukała wzrokiem jakiegoś soku.
Kątem oka mignęła jej białowłosa dziewczynka nieco drobniejszej postury, bardzo podobna do Angel tylko wyglądająca na młodszą. No i nie umknął jej jeszcze trzeźwej uwadze ukłon Nao w kierunku Kami. Zbyt formalny i zbyt głęboki jak na zwykłego towarzysza. "No tak.. w końcu adoptowana córka Lidera.. zapomniałam o tym.." przemknęło jej przez myśl. Spojrzenie wypatrzyło na dalszym stole coś kolorowego do picia. Zmrużyła ślepia żeby się przyjrzeć bardziej ale wtedy właśnie widok zasłonił jej Aven z alkoholem w ręku. - Ej! Ej ty młody! Podaj to kolorowe z drugiego stołu! - odezwała się do łowcy pakując kolano na krawędź stołu żeby się podnieść nieco wyżej i wskazać mu na karafkę z różowawym płynem w środku. W mniemaniu Angel wyglądało jak sok! - P.. Proszę? - dodała przypominając sobie o dobrych manierach w ostatniej chwili.
Widząc jak po chwili zza Avena wyłania się kolejny typ w dość pstrokatym stroju aż zagwizdała na głos zwracając uwagę sporej gromady łowców w kierunku ich stołu. - Laz.. czy my też mieliśmy się odjebać? Jak bym wiedziała to bym się wcisnęła w sukienkę.. - nie wiadomo czy mówiła poważnie czy sobie żartowała. Ale jej gwizd zmotywował innych łowców do pogwizdywania i puszczania oczek innych łowców w stronę anioła. Nadal czekała aż Aven poda jej oczywiście ten wypatrzony sok, który mógł wcale nie okazać się tym co sobie Angel ubzdurała w tej swojej główce.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

 Kolejny raz wybrana przez niego butelka została mu sprzątnięta sprzed nosa, ale nie oponował. Jeżeli to była cena za najlepsze miejsce na tej uczcie - pomiędzy Sariel a Angel to było warto. Gdy tylko alkohol wrócił, postanowił jednak przelać go w inne szkło, by tym razem nikt nie pozbawił go trunku. Picie było ważniejsze niż wykłócanie się, więc szybko opróżnił swój kubek, zanim zdążył odpowiedzieć dziewczynie.
Za wyższość, którą może kiedyś osiągniemy – poprawił i nie czekając nawet na pozwolenie, ponownie polał im wódki, nie oszczędzając przy tym nawet androidki dla której w mgnieniu oka nagle znalazł się kubek i kotowatego – Jednego, symbolicznie. Z nami się nie napijecie?
 Właśnie tego brakowało mu przez ten cały czas. Wypalania sobie gardła jakąś przesiąkniętą do cna smakiem czystego spirytusu lurą.
 Komentarz o sukience, może dlatego, że najmniej spodziewany, dał radę na chwilę oderwać go od prób rozpicia wszystkich dookoła.
Jakbym wiedział, że masz jakąś sukienkę to bym pow... – urwał nagle, początkowo zerkając na nowoprzybyłych tylko kątem oka, ale gdy już ślepia przetworzyły obraz i przesłały do mózgu, ponownie się obejrzał, mało sobie przy tym nie skręcając karku – O chuj, nieźle.
 Pewnie bardziej doceniłby kreację gwiazdy wieczoru gdyby tylko się na tym znał i gdyby tylko miał możliwość ujrzenia jej w wydaniu innym niż czarno-białym, ale nawet w tej wersji widocznie zasługiwała na uznanie, skoro poświęcił dla niej jakieś naderwany mięsień w karku.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

  Louma obruszył się kiedy Lazarus podsunął mu alkohol. Nawet Nao nie miała taryfy ulgowej, a wymordowany zastanawiał się przez to jak jej mechanizmy poradzą sobie z płynnymi procentami. Czy android miał w ogóle możliwość ucztowania z pozostałymi?
  Ciekawiło go to na tyle, że zerkał ponad szkłem w stronę robotycznej kobiety. Nadal nie zapytał jej o tamto zdjęcie, ale teraz nie miało to już większego znaczenia. Znacznie bardziej intrygowała go kwestia połączenia przewodów z napojem. O ile dobrze pamiętał, jego stary znajomy, kotowaty droid imieniem Drzewo stronił nawet od wilgoci.
  ― P-Pani Nao? ― zająkiwał się przysiadując na ławie naprzeciw niej. ― Jak to się dzieje, że możesz pić?
  Zgarbił się i uciekał wzrokiem na boki. Jakim sposobem znalazł się nagle w tym towarzystwie, skoro dopiero co wyślizgnął się dwóm gorylom? Nerwowo zerknął na alkohol, a potem na Lazarusa i kiedy mężczyzna akurat nie patrzył, wsadził język do szklanki maczając język jak kot.
  Kilka chłepnięć wystarczyło, aby zaczął krzywić się i kaszleć donośnie. Ukrył twarz w ramionach, ale kąciki oczu mu łzawiły, a policzki pokrył natychmiast wyraźny rumieniec. Nie tylko z powodu rozgrzewającego wnętrze ciepła, ale także wstydu. Zawsze był takim grzecznym uczniem, a teraz co się stało? Mordował ludzi, zabijał psy i co gorsza pił alkohol.
                                         
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Konegi Louma, Reoone, Lwiątko


Powrót do góry Go down

Kontakty z innymi starał się ograniczać do minimum. Wychodził z założenia, że skoro nie potrafi się rozluźnić to nie ma sensu się starać. Odpowiadał raczej wyrywkowo, głównie skupiając się na swoim jedzeniu. To wychodziło mu najlepiej, tak samo jak obserwacja otoczenia, cicha, pozbawiona uporczywości. Zerknął z błyskiem zainteresowania na Yu, ale tak jak szybko się ten błysk pojawił tak równie szybko zniknął. Lazarusa postanowił do reszty ignorować by nie dać sobie przypadkiem argumentu do nieuzasadnionego ataku. W końcu było święto, został zaakceptowany przez dowództwo podczas nieobecności kata, więc pewnie zostało mu to wybaczone. Itachi po namierzeniu czegoś, co przypominało śliwkową nalewkę, sięgnął po to by wreszcie napić się czegoś treściwego. Podsłuchał jeszcze, że to była specjalność Huiliang wedle przepisu, który znała od swoich dziadków. Nic mu to nie mówiło, ale dzięki temu chętniej nalał sobie do małego naczynia.
Sariel rzucił krótkie spojrzenie w ramach przywitania i krótko kiwnął głową, wszak wykonywali tę samą brudną robotę. Niektórzy byli jak dla niego za głośno, część ledwo kojarzył z twarzy, a reszty zupełnie nie znał.
Liczebność łowców nie była w końcu taka mała.

                                         
Itachi
Kat
Itachi
Kat
 
 
 


Powrót do góry Go down

Prawdopodobnie użyła zbyt bezpośrednich słów, które przywołały do już i tak licznego stołu kolejną osóbkę. Chłopak z kocimi uszkami przyszedł jej z odsieczą, gdy tak naprawdę żadnej pomocy nie potrzebowała. Co więc miała powiedzieć, aby w ten zacny dzień łowcy nie spłoszyć? Szukała chwilę odpowiedzi, gdy jej nikłe starania wyręczył Laz zaproszeniem na jedną kolejkę.
- Nie potrzebuję teraz tępiciela szczurów, aczkolwiek jeśli chcesz zaszkodzić M-3 to droga wolna - rzuciła z lekkim uśmiechem, racząc się swoim pierwszym kieliszkiem. I choć myślała o znalezieniu jakiegoś soku, to już został polany jej drugi kieliszek. Jak w takim momencie miała odmówić, człowiekowi z ambicją upicia wszystkich wokół? Patrząc na jegomościa, chciała mu dać to osiągnięcie. Dlatego też postanowiła odnaleźć w znacznie późniejszym okresie. Może nawet i po tej kolejce.
Na miejscu pojawił się Itachi, którego dziewczyna znała ze względu na charakter swojej roboty. Kat kata zawsze pozna, lecz gorzej było z resztą organizacji. Ale o tym już było w poprzednim poście.
- Itachi, chodź tutaj. Musisz przyjść na jednego! - zawołała do kolegi, dołączając świadomie do grona głośniejszych osób. Chociaż do szczytu rankingu było jej daleko, tak nie zdziwiłaby się, gdyby ten jeden raz została olana. Wszakże otaczające ją rozmowy oraz to nowe persony mogły łowczynię spokojnie zagłuszyć. Dlatego odczekała kilka krótkich chwil, a następnie wzrokiem powróciła do stołu, przy którym była i sama przywódczyni. Z początku zdziwiła się, że wcześniej nie dane jej było dostrzec tak charakterystycznej i znanej persony, lecz jak to się mówi lepiej później, niż wcale.
- Kami-sama, dobrze Cię widzieć - posłała oczko w stronę liderki, by następnie zerknąć na rumianego Reonka. Ten to chyba nie wiele miał okazji, aby porządnie się napić i nabrać nieco odporności. Po tym jak zareagował kaszląc oraz ukrywając buraczaną twarzyczkę w ramię była zwiadowczymi, nie mogła ukryć śmiechu. Musiała ukazać swoje rozbawienie, które skończyło się wraz kolejnymi rzuconymi przez nią słowami
- To co jeszcze jeden, kocie? - uniosła dziarsko kielich do buzi, wlewając w siebie kolejną pięćdziesiątkę.
                                         
Sariel
Kat
Sariel
Kat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sariel Argent


Powrót do góry Go down

Wtyka z początku zignorował wołanie o pomoc biednej, bezradnej dziewczyny. Przywykł do tego, że Angel zwracała się do niego w inny sposób, więc zwyczajnie uznał, że chodziło o kogoś innego.  Dopiero gdy dziewczyna pofatygowała się i wskazała na karafkę stojącą nieopodal, udało mu się połączyć wątki. Chwycił za butelkę, upewnił się, że jest dobrze zakręcona i podrzucił ją w stronę Angel. Swojego refleksu raczej nie zapomniała. — Tylko nie upij się zbyt szybko. — rzucił w jej stronę. W końcu chciał z nią później pogadać, nie miał zamiaru użerać się z wrakiem człowieka.

Chwilę później chłopak poczuł swoich barkach ucisk, który zaburzył lekko jego poczucie równowagi. Udało mu się nie rozlać alkoholu ze szklanki, chociaż było blisko. Gdyby wcześniej nalał sobie większą ilość, zmarnowane whisky przyzwałoby wściekłe imprezowe duchy. Najprawdziwsza prawda potwierdzona badaniami. Dał się zaciągnąć do innego stolika, chociaż jego ciało stawiało drobny opór. Nawet podświadomość próbowała przeciwstawiać się Mercuremu…

Chwycił po jeden z talerzy i zaczął sobie nakładać – mięso, mięso i na koniec trochę mięsa. Aven może na takiego nie wyglądał, ale potrzebował więcej kalorii niż przeciętny mężczyzna, by jego organizm mógł prawidłowo funkcjonować. Do tego nalał sobie soku jabłkowego. Ciężko było to nazwać drinkiem, był to raczej napój owocowy z drobną niespodzianką. Uroki słabej głowy, trzeba było sobie jakoś radzić. Tymczasem chlejus obok nie miał takich problemów. Dorwał się do pierwszej lepszej butelki i zaczął z niej pić niczym zwierzę. Jak tak dalej pójdzie do Aven nic nie będzie musiał robić, aniołeczek prędzej czy później sam zezgonuje.

— Widziałem kiedyś dziewczynę, która wyzerowała taką butelkę w niecałą minutę. I to bez użycia rąk. — Pokaz jakich mało, oklaski sypały się wtedy na prawo i lewo. Jeśli Merc chce, chętnie go tego nauczy, mają mnóstwo trunku do nauki.
                                         
Aven
Wtyka
Aven
Wtyka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Aven


Powrót do góry Go down

Gwizdanie i komentarze innych łowców nie speszyły go, wprost przeciwnie—sprowadziły go w jeszcze lepszy humor. Zaśmiał się lekko ukazując swoje zęby i żartobliwie pomachał niektórym. Większość zgromadzonych tu ludzi ubrała się na czarno, co było niemal depresyjne. To jest impreza do jasnej cholery, nie pogrzeb. Chyba. Miał nadzieję, że nie pomylił okazji…znowu.
Oczy zabłysnęły mu dzikim blaskiem na zdanie wypowiedziane przez Avena. Chłopak go podpuszczał, Mercury zdawał sobie z tego sprawę, ale on po prostu kochał wyzwania, zwłaszcza gdy byłe one związane z alkoholem lub innymi używkami. Wyjął z tylnej kieszeni jaskrawożółtych spodni paczkę papierosów i wsadził sobie jednego pomiędzy usta. Gryzący dym zakręcił się w pomieszczeniu.

—Oh Aveś—westchnął teatralnie, dźgając go placem w policzek—Ja wiem co robisz.

Nie powstrzymało go to od sięgnięcia po pełną butelkę czegoś, co wyglądało na wino. Nawet on nie jest na tyle głupi, by wypić litra wódki w minutę. Na razie. Jednakże picie samemu brzmiało nudno, niemal tak samo nudno jak obowiązująca tu moda, a to co robił teraz Aven nie było piciem. Aven uprawiał coś, co nazywało się bycie pizdą.

—Ej ty!—krzyknął do Angel i towarzyszącej jej grupki—Założę się, że wypiję to szybciej od ciebie!

Zerknął na Avena.

—Bez użycia rąk!—to mówiąc zbliżył się do stolika posyłając siedzącemu łowcy zalotny uśmiech—Jesteś następny.

Brzmiało to bardziej jak obietnica, niżeli groźba.
                                         
Mercury
Wtyka     Upadły Anioł
Mercury
Wtyka     Upadły Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Gabriel/Jibrill | Mercury Okonma


Powrót do góry Go down

Oczywiście że złapała karafkę w locie, rzuconą przez Avena. Oczy tylko śledziły ciecz jak dryfuje w szklanym naczyniu i to dość niebezpiecznie blisko otworu. Ale przy pochwyceniu szklanego przedmiotu zaledwie kilka kropel ulotniło się z karafki lądując na buzi biednej Angel. Aż zamknęła odruchowo oczy na kontakt cieczy ze skórą. Cieszyła się że nie wylało się więcej, głupio by było się kleić od soku. Oczywiście nalała sobie do kubeczka i nie piła od razu.
Dopiero po tym jak gwizdy ucichły to zrobiła łyka a przy tym i zamrugała zaskoczona smakiem napoju. Był cholernie słodki i ciepły? Przełknęła wszystko co miała w buzi i sapnęła głośniej. - Co to jest..? - mruknęła wąchając napój w kubku. Pachniał słodko ale ostra woń alkoholu nieco się przebijała przez owocowy zapach. Oczy uniosły się znad kubka na krzyczącego w jej stronę ciemnoskórego. Wyprostowała się po jego słowach. Coś w niej drgnęło, coś czego nie potrafiła teraz wyjaśnić. Ale nie potrafiła odmówić rzuconego przez chłopaka wyzwania. Jakaś część jej nie potrafiła zignorować jego słów. Na twarzy pojawił się arogancki uśmieszek. - Humph.. nie mów hop skarbie.. - co kierowało jej łbem teraz? Nawet ona nie wiedziała, ale zamierzała tchórzyć przed typem w kwiecistej koszuli!
Gdy dodał warunek picia bez użycia rąk przez chwilę wpatrywała się w szklaną butelkę z winem. Wzięła ją w rękę wyważając ciężar. "Mało stabilne, za duża butelka i trzymana tylko w ustach do góry nogami będzie problematyczna do balansowania.." tak, jej trzeźwy umysł jeszcze był w stanie analizować. Łatwiej by było gdyby ktoś jej tą butelkę trzymał. Ale skąd miała wiedzieć czy ktoś nie będzie sabotował jej starań?!
- A gdyby tak.. - wymamrotała pod nosem spoglądając na swoje piersi, po czym n butelkę i tak przenosiła wzrok z jednego na drugie. Po czym przedramionami ścisnęła piersi ze sobą i wyszczerzyła się w zadowoleniu. "To się może udać!" ucieszyła się w myślach nie zastanawiając się jak to będzie wyglądać z perspektywy innych. Ona już była pogrążona w planie jak tu wygrać! - To może przegrany musi zrobić to co każe zwycięzca? Żeby było ciekawiej.. - dodała odkręcając nakrętkę na butelce z winem. Czekała aż ktoś krzyknie 'start' i gdy to nastąpiło włożyła krawędź szyjki do budzi zaciskając ząbki tuż za drobnym wypukleniem żeby przytrzymać przedmiot w miejscu. Ścisnęła cycki ze sobą, uwydatniając je dla stworzenia podpórki. Pociągnęła butelkę na siebie i odchyliła się na ławie, na której siedziała w tył i w dół przechylając jednocześnie butelkę do góry nogami. Zaparła się nogą o stół żeby nie polecieć całkowicie i utrzymać poziom. Zaczęła przełykać słodką, przepalającą przełyk ciecz aż do momentu kiedy się nie skończyła. Złapała wtedy za pustą butelkę, wyjmując ją z ust i dość powoli już, nieco chwiejnie się poderwała do kołyszącego się pionu. - O.. ok..ey.. kto.. kto wygrał? - musiała spytać bo nie śledziła poczynań łowcy tylko skupiała się na utrzymaniu butelki w tej jednej pozycji. Podparła się łokciem o blat stołu, źrenice miała takie wielkie że karmazynowych tęczówek nie było już prawie widać. W trymiga zrobiło jej się gorąco, aż zaczęła się trochę wachlować. - Co tu tak gorąco? Wonczcie.. jakieś te.. watraki.. - dodała po chwili czekając na werdykt i karę dla przegranego. Jak by wygrała to planowała kazać chłopakowi zdjąć koszulę! Nie będzie paradował tu jak jakiś ogrodnik!
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach