Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 11.04.20 19:55  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
Desperacja śmierdziała.
Zresztą, jak zawsze. Te same wynędzniałe twarze wpatrujące się w nich z nadzieją, że być akurat dzisiaj im się poszczęści. I owszem, z powodzeniem mogli szukać zbawienia w ramionach Gór Shi, ale na tym świecie nie było nic za darmo. A już na pewno miska ciepłego żarcia oraz poczucie bezpieczeństwo. Tylko Ao mógł im to zapewnić. Tylko ON mógł sprawić, że biedne i zagubione owieczki przestaną uciekać przed dużym, złym i do tego głodnym wilkiem, walcząc każdego dnia o przeżycie. Ich wiara była absolutna. Wystarczyło jedynie sięgnąć po nią dłońmi, zrobić jeden krok, by spotkać się z upragnionym szczęściem oraz spokojem.
Akela przez większość drogi milczał, nie czując jakiejś szczególnej potrzeby do wymiany zdań z towarzyszącym mu Abrahamem. Ich cel podróży był prosty. Udać się do baru po zakup paru potrzebnych w Górach Shi rzeczy. Szybka wycieczka, i jeszcze szybszy powrót. Ale oczywiście w takich chwilach jak te, zawsze coś pójdzie nie tak, choć tym razem głównym winowajcą okazała się naturalna ciekawość Proroka.
W pobliżu ruin czegoś, co w dawnych latach pełniło funkcję szkoły, najpierw rozległ się głośny huk przypominający zawalenie się sporej ilości kamieni, a biorąc pod uwagę Desperację, nie było to czymś nowym a tym bardziej zaskakującym. Mało kuszące i łechtające ciekawość. Gdyby nie jeden, drobny szczegół, który nastąpił chwilę później.
Wystrzał.
Akela przystanął, momentalnie odwracając głowę w stronę miejsca, skąd doszedł odgłos wystrzału, najprawdopodobniej z pistoletu. Już wtedy Abraham mógł wiedzieć, co właśnie rodzi się w głowie wymordowanego. Bez większego zwlekania, skręcił i ruszył w stronę budynku, klepiąc w plecy ciemnowłosego chłopaka, zachęcając go tym samym, aby udał się jego krokami. Co jak co, ale pozyskiwanie wszelakich informacji mogło w późniejszym czasie okazać się wręcz złotą wygraną na loterii. Raczej przeciętny wymordowany... ba, mieszkaniec Desperacji nie był w posiadaniu broni palnej, tak więc całkiem prawdopodobne, że mieli do czynienia z kimś pod znakiem jakiejś grupy. Psy? Smoki? A może SPEC zgubił się w desperackim labiryncie? Kto wie. Zapowiadało się całkiem interesująco. A w przecież w razie niebezpieczeństwa Akela zawsze mógł posiłkować się swoimi mocami. Kto wie, jakie cenne informacje pozyskają dzisiejszego dnia? A zapowiadało się na zwykłą i nudną wyprawę.
Stąpając najdelikatniej jak tylko potrafił, przeszedł przez wyrwę w ścianie, gdzie dawniej znajdowały się drzwi. Rozejrzał się powoli, ruszając w głąb budynku. Co prawda nie miał pojęcia gdzie dokładnie iść, ale gdy tylko usłyszał stłumione głosy dochodzące z głębi korytarza, na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech sadysty. Bingo.
Szedł dalej cicho, choć pewnie, jakby właśnie był u siebie w domu, doskonale wiedząc gdzie się kierować. Dziesięć kroków... dziewięć... osiem... pięć... trzy... dwa...
Zza otwartych drzwi ostrożnie wyłoniły się jasne włosy, a potem reszta ciała Proroka, kiedy wkroczył lekko do przodu, do sali lekcyjnej, jednocześnie stojąc w drzwiach co oznaczało jedno - odcięcie ewentualnej drogi ucieczki dla nielegalnego zgromadzenia. Uniósł powoli dłonie i zaklaskał w nie kilka razy.
- No proszę, proszę. A cóż to za zabawa? - jego wzrok szybko omiótł zebranych, a gdy spojrzenie spoczęło na rannej dziewczynie, uśmiech poszerzył się.
- No proszę, proszę. Desperaci jak zwykle w pełnej okazałości. Trzech na jedną? Obrzydliwe. - pokręcił głową, wzdychając wręcz teatralnym tonem.

Szkoła podstawowa - Page 3 LIssaC7
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.20 20:23  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa

Powiedzieć, że Abraham był paranoikiem, to nie powiedzieć nic.
- Idziemy tylko do Baru.
- Tak.

I to nie było tak, że nie chciał puszczać Proroka samego, ale... No nie chciał. Koniec tematu.
Podróż była idealna. Głównie dlatego, że się do siebie przez większość czasu nie odzywali, każdy pogrążony we własnych myślach. Nic ich nie zaatakowało, nic nie próbowało nawet ugryźć. Pogoda była w miarę znośna. Niemalże jak przemiły relaksujący spacerek po parku. Tylko, że nie byli w parku, to nie był spacerek, a relaks był uczuciem, które Abraham czuł ostatni raz jakieś 36 lat i 7 miesięcy temu. Nie mniej... Było spokojnie.
I właśnie wtedy, kiedy wszystko wydawało się iść zgodnie z planem, coś się zawaliło w budynku obok. Okej. Nic niezwykłego (choć może się delikatnie wzdrygnął, wyrwany z przemyśleń), gdyby nie następny dźwięk.
Wystrzał.

Chłopak zatrzymał się w pół kroku, natychmiast kierując wzrok... nie no jasne, że nie na źródło dźwięku, a na swojego Proroka. W pierwszym odruchu chciał się upewnić, że to nie do niego ktoś strzelił, nawet jeśli dźwięk był oddalony i zduszony przez ściany. Nie żeby nie słyszał o szkolnych strzelaninach, ale to chyba było jeszcze przed Apokalipsą... Może ktoś miał ochotę powspominać swoje młodociane czasy? Potrenować?
Uniósł lekko głowę. Znał ten wzrok...
Nie nie nie nie ni... Nosz kurwa mać.
Zachował pokerową twarz, w środeczku przeklinając na czym świat stoi. Ao jeden wiedział co ich czeka w środku, ale wyperswadowanie teraz Prorokowi, że może nie ma się co pchać w środek niedotyczących ich awantury było.... no z góry skazane na porażkę.

Westchnął bezgłośnie, ruszając absolutnie bez słowa sprzeciwu za Akelą. Prześlizgnął się cicho przez wyrwę w murze. Miał wystarczająco czasu, by wyciągnąć z torby diadem i nałożyć go na głowę, a następnie upewnić się, że naładowany pistolet bezpiecznie spoczywał w kaburze przy pasie.
Wychylił się lekko zza ramienia jasnowłosego, omiatając spojrzeniem salę. Na widok rannej dziewczyny jedynie uniósł lekko brew.
Desperaci to już w ogóle nie mieli szacunku do placówek oświatowych...
                                         
Abraham
Egzorcysta     Opętany
Abraham
Egzorcysta     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Abraham Shimizu


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.20 21:37  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
Kiedyś musiała stąd wrócić. Tereny Desperacji choć oferowały trochę rozrywki, to też wyniszczały człowieka. Zjadały go od środka, jednocześnie zanieczyszczając wszystkie komórki. Sariel, choć mogłaby się temu opierać w nieskończoność podjęła w jej mniemaniu słuszną decyzję, by powrócić do łowieckiej kwatery. Minęły wieki, od widzenia znajomych twarzy, którym mogłaby zaserwować swojej słynnej herbaty. Musiała to nadrobić.
Świat jednak widząc jej nikłe starania, przypuścił na nią atak z oddali. Głośny huk w niedalekim budynku, sprawił, iż ta najpierw rozejrzała się wokół siebie, a dopiero później ruszyła, ale w przeciwnym do celu kierunku. Szlag. Znowu coś się działo, na tym nieszczęsnym padole, co wywołało w niej nie tyle frustracje, co wściekłość. W konsekwencji zacisnęła mocno pięści, przygryzła dolną wargę i pognała pod osłoną, długiego, sięgającego jej kostek płaszcza. A że była szybką istotą, napełnioną z rana woreczkiem z krwią, to dotarła na miejsce dosyć szybko. Nie tak jak Abraham oraz Akela, ale stawiła się na miejscu chwilę po nich.
- To tutaj, ewidentnie tutaj - i choć nie widziała sprawcy ani powodu huku, to ujrzała przez rozbite okno garstkę stłoczonych ludzi w jednym pomieszczeniu. W tym jedna z ów osób była widocznie ranna, co zaintrygowała młodą panią kat do wtargnięcia. Nie żeby puścić wszystkich z dymem oraz przelać więcej niewinnej krwi, ale dla rozeznania w sytuacji. Weszła więc  nietypowo, bo przez okno, uważając by potłuczone odłamki nie rozerwały jej ubrania. Krótko po tym zeskoczyła na ziemię, przyglądając się męskiemu gronu. Sam Bóg wiedział, co Sariel sobie w pierwszym momencie pomyślała, lecz za nim pochopne wnioski przelała w działania, zwróciła się do rannej "kruszyny".
- Wszystko w porządku? - w międzyczasie ściągnęła kaptur, odsłaniając swoje anielskie oblicze. Może i złudne było przekonanie, że zostanie pozytywnie odebrana oraz dogada się z Cas po samym zbliżonym do jej rasy wyglądzie. Jednakże, co jej pozostało, gdy zaufanie na Desperacji pozyskiwało się w tak trudny sposób? Chciała pomóc, to się starała, ale... może i na próżno?
                                         
Sariel
Kat
Sariel
Kat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sariel Argent


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.20 17:53  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
Przyjrzał się swoim dłoniom, które były jeszcze bladsze, niż zazwyczaj. Był to wynik światła, czy stresu? Zmarszczył czoło próbując zignorować ból w ramieniu. Trzeba będzie się przebadać po powrocie i znaleźć w końcu sobie telefon, by mógł skontaktować się z Lazarusem w takich sytuacjach. Teraz będzie musiał wracać na piechotę. Westchnął ciężko i beznamiętnie obserwował jak anielica wydrapuje się spod cielska tego potwora. Krew rozpływała się coraz obficiej po starej, drewnianej podłodze, farbując otoczenie na szkarłatny kolor. Lubił tą barwę, ale ostatnimi czasami widywał ją często. Za często. Nie zastanawiał się nad tym jednak długo, bo atmosferę zaburzył nagły trzask, a potem fala szkła zalała pomieszczenie. Mieli szczęście, że każde z nich znajdowało się stosunkowo daleko od okna.

Chłopak, jaki niespodziewanie pojawił się w klasie był wyższy od Shimo (no kurwa oczywiście), miał czarne włosy opadające mu na jaskrawo-błękitne oczy i blizny, które pajęczą siecią oplatały mu prawą część twarzy. Aczkolwiek, najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą była maska przeciwgazowa. Tsuki zmarszczył czoło zerkając na Stefka, który z niesamowitym zaciekawieniem oglądał swoje paznokcie. Czy te całe maski to jakaś moda, czy co? Czy oni wiedzą, że wyglądają w nich bardziej jak jełopy, niżeli groźni twardziele? Prychnął pod nosem. Z łatwością można było dostrzec, że Steve i on się znają, a Shimo również skądś kojarzył typa, ale nie umiał za cholerę przypomnieć skąd. Na komentarz o emo gnojku zachichotał pod nosem.

—Kto tu niby jest emo gnojkiem—powiedział skanując chłopaka pogardliwym spojrzeniem, które nie skrywało jakie ma zdanie na temat tego całego zajścia i jego osoby—Przynajmniej ja umiem korzystać z drzwi.

„Zawód w twoich oczach jest miodem na moje złamane serduszko, Than.”

Than? Tak, z pewnością już kiedyś się widzieli, ale najwyraźniej niebieskooki nie był na tyle ważny, by odcisnąć ślad w pamięci Shimo. Wzruszył ramionami. Możliwe, że i tym razem go zapomni, jakie to w końcu miało znaczenie? Po chwili jednakże skrzywił się z obrzydzeniem, gdy Than zaciągnął się papierosem. Dym zadryfował leniwie między nimi, a gryząca woń dotarła do nozdrzy Shimotsukiego. Przeszedł przez niego dreszcz odrazy. Było to na swój sposób komiczne; Tsuki sprzedawał innym destrukcyjne substancje, patrzył jak się zabijają, jak niszczą sobie życie, ale nie umiał zdzierżyć zapachu tytoniu. Może było to wynikiem edukacji medycznej, która dogłębnie pokazała mu obraz zniszczenia powodowane przez fajki i nie chodziło tu tylko o płuca. Gniła również jama ustna, skóra, oczy, mózg, narządy wewnętrzne. Prawie całe ciało. Jakby tego było mało, to bierne palenie było kilka razy gorsze, a on nie zamierza poświęcić zdrowia dla nałogu kogoś innego. Agresywnym krokiem podszedł do nieznajomego, wyrwał mu papierosa spomiędzy palców i zgasił o prawą część jego maski. Resztkę wyrzucił w gęstą krew.

—Nie. Przy. Mnie.—powiedział, a w jego głosie zabrakło typowej nuty złośliwości, czy rozbawienia. Był wstręt. Odwrócił się w stronę Stefka i kciukiem wskazał palacza mentoli. Takie były jeszcze bardziej niezdrowe—Ty go ściągnąłeś? Po co?

Jego uwagę zwrócił słaby głos anioła, o którym o dziwo, prawie zapomniał. Nie odpowiedział na jej kolejny to już rozkaz, bo szczerze powiedziawszy, zamierzał sobie stąd pójść. Nic go już tu nie trzymało, a im prędzej ruszy w drogę powrotną, tym prędzej pośpi w łóżku. Uśmiechnął się lekko na taką myśl. Ostatnim zobojętniałym spojrzeniem zeskanował dziewczynę. Jej jakże nieporadny opatrunek był niczym słaba komedia. Brudna bluzka nie zatamuje krwotoku porządnie, ale może wprowadzić do ran zakażenie. Cała wyglądała na zmęczoną, czyli mógł ze spokojem przypuścić, że straciła mnóstwo krwi. Normalny człowiek bez odpowiedniej pomocy, nie przeżyłby do rana. Ona potrzebowała antybiotyków, szwów, prawdopodobnie transfuzji krwi. Zacmokał i pokręcił głową. Jest aniołem, więc pewnie przeżyje, ale będzie ciężko. Poprawił swoją torbę na ramieniu i trzymając ręce w kieszeniach brudnych bojówek udał się w stronę wyjścia. Powstrzymał go Steve.

—Po co ci apteczka—zdziwił się. Mówił że nie jest ranny. Nie wyglądał na rannego. Steve nie patrzył na niego; patrzył na anielicę, a przez twarz Tsukiego przeszło zrozumienie. Zaśmiał się głośno, z niedowierzaniemO nie, nie, nie, nie. Nie ma takiej opcji, nie będę marnować środków na nią.

Odsunął się znacznie od chłopaka, domyślając się, że ten nie odpuści tak prędko.

—Ja spadam, elo—mruknął machając od niechcenia ręką i już miał przejść przez próg, gdy droga została mu niespodziewanie zagrodzona. Nie przez Steve’a. Nie przez Thana. Nie przez anioła.

W wejściu pojawiły się dwie, nowe postacie. Pierwsza z nich była dość wysoka, ale to nie było tym, co było w niej szczególne. Biel. Biała cera, białe włosy i zimne oczy, które patrzyły na zebranych w pomieszczeniu ludzi z niespotykaną lodowatością. Druga osoba, za którą latało kilka much, była niska, chyba nawet niższa od Shimo, co było jedyną pozytywną stroną tej całej sytuacji.

—Ich też wezwałeś?— spytał Stefka z małą nadzieją. Nieznajomi na Desperacji byli czymś niepokojącym, nierzadko niebezpiecznym. Zmrużył oczy i cofnął się o kilka kroków. Nie chciał walczyć, bo delikatnie mówiąc, nie umiał tego robić. Niestety czasami nie ma się wyboru.

—Nikt z nas jej nie atakował—no przynajmniej nie fizycznie, bo słowa lub inne rzeczy jakie wypadały z jego buzi, zaprzeczałyby temu stwierdzeniu.

Zanim jednakże cokolwiek się stało, do klasy wbiła kolejna postać. Trzeba było się nie wychylać ze Smoczej Góry.

—Ja pierdole, kurwa mać i chuj—mruknął niezwykle poetycko cofając się pod jedną ze ścian. Nie chciał być w samym centrum tego dziwnego zamieszania.—Od kiedy szkoła stała się tak lubianym miejscem?
                                         
Shimotsuki
Hydra     Desperat
Shimotsuki
Hydra     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mirai Shimotsuki


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.20 22:10  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
- Po co komu drzwi, jeśli można szybciej? -  Wzruszył ramionami, zlewając słabą odzywkę "kto tu niby..."
- A co do ciebie Steve... - Kieruje niebieskie oczy na swojego "kumpla" - Po pierwsze, masz szczęście, że załatwiasz mi ciekawe zlecenia, bo chętnie bym ci jebnął... Po drugie, po prostu byłem w pobliżu. Ale widzę, że nie potrzebujesz pomocy, raczej ona... Czy ona ma... - Nie dokończył, gdyż pewien pokurcz miał czelność nie dość, że zabrać mu szluga, to jeszcze przygasić go o jego maskę - Zabije gnoja... No kurwa zabiję... - Pomyślał, próbując się choć trochę powstrzymać. Z jakiegoś powodu kojarzył pokurcza, jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd. Spojrzał jeszcze raz na trupa bestii i anielicę. Ranną anielicę, będąc precyzyjnym - To oni ją tak urządzili? Raczej nie, to ewidentnie wina Wymordowanego... Hm? - spojrzał w kierunku okna, słysząc, czyjeś kroki. Ktoś ewidentnie zbliżał się do budynku. I to nie jedna osoba. Uśmiechnął się, przeczuwając, że pomimo fałszywego alarmu od Steve'a, może trafi na jakąś akcję. Jego uwagę odwrócił mały palant, który probował się ewakuować - Tchórz... Chociaż, co mu się dziwić jak taki kurdupel.... Nagle do pomieszczenia weszła jakaś osoba... Poprawka, kilka osób. Nie zaskoczyło go to za bardzo, słyszał ich wcześniej. Wykorzystując fakt, że emosek się zatrzymał przed nowo przybyłymi, wyciągnął lewą rękę przed siebie i wycelował w jego nogi.
- Nie skończyłem z tobą dzieciaku... - Z wyciągniętej dłoni wystrzelił łańcuch bez wysuniętych ostrzy harpuna i owinął się wokół kostki gnojka. Mocno pociągnął ramieniem, uruchamiając przy tym mechanizm zwijający broń. Gdy ofiara powoli się do niego przybliżała, wyciągnął kolejnego papierosa i zapalając go, rzucił do nowych gości - Mnie w to nie mieszacie, wolę sam polować... Z grupą trzeba się dzielić podobno. A skoro mowa o polowaniu - Pochylił się nad przyciągniętym mu pod nogi wkurwiaczem - A co do ciebie... Teraz pamiętam, kim jesteś. Shimotsuki zgadza się? Nasz kochany medyk... - Mówiąc to, chwycił Shimo za kudły i pociągnął, tak by jego twarz była skierowana prosto na lico Thanatosa, tak aby cały dym, który wypuszczał, leciał prosto w nozdrza medyka - Następnym razem po prostu się grzecznie odsuń, jeśli co coś nie pasuje.... Steve, nie wiem, czy teraz jest Sens ogarniania jej, mamy gości. A wątpię, że ich też zwołałeś... - Wstał, uwalniając Shimo i od jego ręki, łańcucha i tak przeszkadzającego mu dymu.
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.20 5:03  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
Zmęczone spojrzenie próbowało nadążyć za konwersacją ludzi w pomieszczeniu. Regeneracja powinna zająć się ranami ale póki co potrzebowała dobrze zatamować rany. Odchyliła zwiniętą w kłębek koszulkę, którą dociskała do rannego boku. Straciła trochę krwi, ale wcześniejsza ucieczka i teraz siłowanie się z wymordowanym dobrze ją zdołały osłabić już.
Gdy do pomieszczenia weszły kolejne obce osoby Castiel przeniosła spojrzenie na nowych gości. Sugestia że ci ludzie zaatakowali ją była pomyłką. - To nie tak.. - mruknęła w kierunku Akeli. - Oni mi nic nie zrobili.. - zacisnęła mocniej dłoń na koszulce. No co prawda Steve ją lekko postrzelił ale podejrzewała że nie zrobił tego specjalnie. Shimo ją polizał po dłoni i opluł za co prawie mu sama nie wpierdoliła. Ale nie brała tego jako ataku na jej osobę w stopniu żeby czuć się zagrożoną.
Była zaskoczona ile osób się zjawiło w tym miejscu żeby sprawdzić co się stało słysząc huki wystrzałów. Gdy kolejna osoba wkradła się przez okno i zbliżyła się nieco w jej stronę zamrugała kilka razy trochę klarując sobie obraz, wszak też zaczął się rozmywać. - T..tak.. wszystko będzie dobrze.. te rany to nic takiego.. - powiedziała dość czułym głosem w kierunku Sariel. Ta młoda dziewczyna wyglądała na taką kruszynkę. Anielica lekko się uśmiechnęła w jej stronę dla stwarzania pozorów tylko po to żeby nie martwić srebrnowłosej nastolatki.
Spięła się kątem oka widząc jak Shimo gasi papierosa na masce Thana. "On jest taki pyskaty do wszystkich..? Jakim cudem nikt mu jeszcze czegoś nie połamał..?" przemknęło jej przez myśl. Ale zbyt długo nie musiała się nad tym rozwodzić. Widząc jak Thanatos upolował sobie dzieciaka łańcuchem wystrzelonym z dłoni. Rozdziawiła usta na to co zrobił. Mowę jej odjęło na chwilę. Ludzie byli inni niż sobie to wyobrażała. Widząc z jaką łatwością dają upust swoich emocji, spojrzała na wolną dłoń. Pamięta jak prawie się zamachnęła na Shimo. Nieprzyjemne uczucie mrowienia zaatakowało jej dłoń, aż ją zacisnęła w pięść kilka razy i przycisnęła do krwawiącego uda. Oparła polik o zimną ścianę, zamrugała kilka razy. Powieki robiły się z każdą chwilą cięższe. Do rozmazującego się obrazu dołączyły przy okazji mroczki. W skroniach jej dudniło. Docisnęła mocniej koszulkę do rannego boku, sprawiając sobie nieco więcej bólu tylko po to żeby nieco oprzytomnieć i nie paść przed obcymi mieszkańcami Desperacji.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.20 22:17  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
- A--
- Um...
- Wie--
- Kur...
Jakieś dwadzieścia razy pod rząd otwiera usta, aby wciąć się w rzucane pod jego adresem kwestie, jednak za każdym razem zostaje zagłuszony kolejnymi potokami słów. Otwiera je do pełnej możliwości zawiasów szczęki, kiedy widzi jak Tsuki wyrywa Thanowi papierosa z pyska i gasi go o maskę.
- Nie robiłbym teg--...
Syczy głośno, trochę się kuląc kiedy terminator chwyta dzieciaka za włosy.
- Tia...
Podpiera się pod boki, już mając robić za niańkę, kiedy czuje delikatne mrowienie na plecach. Odwraca się powoli, unosząc spojrzenie na dwie sylwetki zagradzające im drogę na korytarz. Gwiżdże cicho.
- Jasny pieron... Than, nie myślałem, że potraktujesz hasło "imba" tak dosłownie, ulala - rzuca, niemal jednocześnie z Shimowym "Ich też wezwałeś?"
Śmieje się cicho, obrzucając nowoprzybyłych wesołymi iskierkami spojrzenia, błyszczące jeszcze żywiej na dźwięk egzaltowanych oklasków.
Coś w postawie białowłosego jeży mu włosy na karku, coś co nie pasuje do obrazka. Pewność siebie. Rozluźnienie. Teatralne gesty... Koleś nie ma najmniejszego poczucia zagrożenia. Tacy są najbardziej niebezpieczni.
Uśmiecha się rozkosznie, choć maska standardowo wgapia się w przybyszy beznamiętnie.
- Zaraz tam trzech na jedną... Obiad tylko ją ugryzł, ot co~
Kopie nonszalancko wystające łapsko wilczego truchła. Nadal nie może mu wybaczyć tej chwili stracha.
Jego ucho łowi kolejne szmery. Unosi oczy ku niebu, wzdychając cierpiętniczo, kiedy w oknie pojawia się kolejna sylwetka. Odgłos niesie się po sali jak jakieś zniekształcone jelenie wycie.
- ...Than kurwa! Co to za jakiś jebany konwent??
Macha energicznie do emo-dziewuszki, po czym salutuje jej jeszcze z szerokim wyszczerzem, po czym kąciki ust opadają mu jak dwa kamerdole w dół, kiedy odwraca się ze zniecierpliwieniem z powrotem do dwójki mężczyzn.... A właściwie mężczyzny i chłopca. Choć na Despacito to w sumie chuj go wie. Pewnie ma tysiąc lat. Jak WSZYSCY tutaj.
- Można w czymś pomóc? Bo wy możecie, chętnie przyjąłbym apteczkę, bo ta menda swoją zeżre, wysra i mnie nią nakarmi, jeśli tylko zbliżę się na krok~ - ćwierka, pokazując kciukiem za siebie, na Tsukiego, który właśnie został wyzwolony z pazurów Thanatosa. Mentalnie próbuje doliczyć się magazynka.
...Cztery naboje. Cztery naboje, KURWA mać. Nawet on nie ma takiego szczęścia. A patrząc po zrelaksowanym dżentelmenie, na pewno szczyci się jakimiś zabójczymi paranormalnymi zdolnościami albo czymś równie absurdalnym. Ewentualnie jego dzieciak-przydupas. Pewnie oba.
Aaale, pewnie przyszli na herbatkę, są samotni, usłyszeli głosy, zapragnęli porozmawiać... To tylko niewinna, cywilizowana pogawędka między dżentelmenami i dżentelmankami... obitymi i z dziurawym bokiem.
Jego świadomość zjeżdża do opaski na udzie, przy której przytroczony jest Preparat Krwiotwórczy.
...Albert, jeszcze całkiem nie zidiociałeś.
Jesteś o wiele bardziej delikatny niż jakiś zasrany anioł.


Ostatnio zmieniony przez Steve dnia 27.04.20 1:39, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.20 1:13  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
Zdawało się, że kolejne osoby pojawiają się znikąd, niczym nachalne robactwo w upalne lato. Akela jedynie uśmiechnął się delikatnie na widok nowej osoby, powstrzymując nieprzychylny komentarz na końcu języka, doskonale zdając sobie sprawę, iż w chwili, w której postawił pierwszy krok w szkole rozpoczął niebezpieczną grę. Niebezpieczną, acz jednocześnie cholernie ekscytującą, która wywoływała przyjemne uczucie gęsiej skórki rozlewającej się po całym ciele niczym gorąca woda.
Właściwie już otwierał usta, aby odpowiedzieć na pierwsze pytania, które padły w pomieszczeniu, ale wtem rozegrało się w pełni absurdalne zajście, które na myśl przywodziło raczej zaczepliwe przepychanki szczeniaków, aniżeli w rzeczywistości jakąś większą zawadę. Miał ochotę westchnąć i pokręcić głową w dezaprobacie, aczkolwiek ostatecznie nie uczynił tego. I jedynie sam Ao wiedział, jaka niewidzialna moc powstrzymała go przed tym.
- Nieładnie tak znęcać się nad mniejszym. - odezwał się nagle, kierując swe spojrzenie na wysokiego chłopaka w masce, który przed sekundą dziko wymachiwał łańcuchami.
- Może jednak poszukaj sobie kogoś, kto odpowiada twoim gabarytom? Chyba że jednak wolisz bawić się ze słabszymi, bo tylko wtedy czujesz władzę...? - w jasnych tęczówkach pojawił się błysk, szybko przytłumiony nieprzyjemnym cieniem. Jednakże trwało to zaledwie drobne ułamki sekund, gdy oblicze jasnowłosego na powrót przybrała łagodny wyraz.
- Oczywiście nie mam na myśli siebie! - uśmiechnął się promiennie unosząc obie dłonie lekko ku górze jakby w geście obronnym.
- Jestem jedynie tchórzliwym pacyfistą, który brzydzi się przemocą. - zaśmiał się przepraszająco, a następnie przeniósł wzrok na jasnowłosego mężczyznę w masce gazowej.
- Lepiej! Jestem medykiem! Ach, zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Cadence, miło mi was poznać. Pozwólcie, że pomogę temu biednemu stworzeniu. - dodał i nie czekając na jakiekolwiek słowne zaproszenie, zrobił pierwszy krok w głąb pomieszczenia, wymijając wszystkich pozostałych i zatrzymując się przed anielicą.
Kucnął przy niej, delikatnie dotykając rannej nogi. Dopiero teraz dostrzegł jej twarz, a dokładniej - jej oczy. Drugą dłonią ujął delikatnie jej podbródek.
- Ach, jakie piękne oczy! Przypominają mi kogoś... mój starszy brat ma takie. - na jego ustach pojawił się ciepły uśmiech, na powrót spoglądając wpierw na rany, jakie odniosła na nodze oraz biodrze, a potem na ramieniu.
- Miałaś szczęście. Jedynie draśnięcie. Ogólnie twoje rany nie są co prawda głębokie, jednakże w warunkach Desperacji lepiej je przede wszystkim oczyścić z drobinek piasku i innego brudu. No i zszyć, żeby szybciej się wygoiły. Niestety, nie mam wszystkiego przy sobie. Ale mieszkam niecałe dwa kilometry stąd, więc mógłbym cię zabrać do siebie i tam opatrzeć. - cierpliwie wytłumaczył jak przedstawia się sytuacja, ponownie przenosząc swoje spojrzenie na anielicę i uśmiechnął się delikatnie do niej.
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.20 1:05  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
W pierwszym odruchu miał sięgnąć po pistolet, kiedy kolejna osoba pojawiła się w szkole. To się robiło coraz bardziej niewarte zachodu, a co gorsza niebezpieczniejsze. W ogóle nie powinni byli opuszczać Gór.
Ale najwyraźniej Akela zbyt dobrze się bawił, żeby o tym pomyśleć. I żeby nie było. Abraham z pewnością oburzyłby się wiedząc, że został zaszufladkowany jako dzieciak-przydupas zapewne przez wszystkich obecnych w sali. Nie żeby nie było w tym ziarenka prawdy, ale... Wiadomo pozory i duma.
W tym przypadku jednak zgrywanie chojraka nie wchodziło w grę, więc została jeszcze rola naiwnego smarkacza albo kompletnego debila. Choć w tym drugim przypadku... Widział już przynajmniej trzech doskonałych dublerów na swoje miejsce.
Shimotsuki.
Steve.
Than.

Doprawdy, to było wręcz żałosne. Uważali się za tak bardzo incognito w swoich maskach, pieprząc przy okazji co im ślina na język przyniesie? Mama ich nie uczyła „nie zdradzaj swojego imienia ani pseudonimu obcym panom na Desperacji. Nigdy nie wiesz jakie plotki o tobie mogą krążyć.”.
Abraham stał w milczeniu, po prostu obserwując całą szopkę.
Czy zareagował na łańcuchy? Tak. Wzdrygnął się widocznie, starając się dopatrzeć mechanizmu ich działania. Nic  więcej.

Oparł smukłe palce o futrynę drzwi, zupełnie jak gdyby dziecinny lęk nie pozwolił mu zrobić kroku w głąb pomieszczenia.  Z drugiej strony nadal poniekąd blokował drogę ucieczki jaką były drzwi, nawet jeśli nie sprawiał wrażenia żadnej przeszkody.
Przez chwilę można było dostrzec na jego twarzy lekkie oburzenie, kiedy Akela postanowił go opuścić i ruszyć w stronę anielicy. Zmarszczył delikatnie brwi, na moment wydął dolną wargę, pozwalając sobie na coś pomiędzy mruknięciem, a westchnięciem. Ot takie bezgłośne hmpf. Całkowicie udawane, a jednak wyjątkowo pasujące do wizerunku drobnego dzieciaka, szwendającego się z Cadence.

Skierował wzrok na owego „Steve'a”, wpatrując się w niego uparcie. Czy zamierzał poruszyć temat apteczki? A skąd. Druga zasada przetrwania – nigdy nie zdradzaj, że masz coś wartościowego. Zamiast tego, przechylił delikatnie głowę, wręcz opierając ją tuż nad swoją dłonią o chropowate drewno futryny.
Dopełnił tego całego obrazka istoty, która nie miała prawa przetrwać na Desperacji dłużej niż 10 minut, unosząc drugą dłoń do twarzy i przyciskając do ust w zastanowieniu knykieć zgiętego palca wskazującego.
Wreszcie postanowił się odezwać.
- Co to „imba”?- Zadał najbardziej irracjonalne pytanie jakie tylko zdołał wymyślić. Szczerze, miał absolutnie gdzieś odpowiedź, choć trzeba przyznać, że zdobył się na minę wyrażającą najczystszą ciekawość.
Zwrócenie na siebie uwagi przynajmniej jednego z obecnych mężczyzn było w tym momencie kluczowe. Tak na wypadek jakby zamierzali przeszkodzić Prorokowi, albo nie daj Ao, wzięliby sobie do serca komentarz o „znalezieniu sobie równego”.
Hej, był tu najmniejszy. Na pewno nie wpuściliby go na tą kolejkę górską zwaną wpierdolem.
                                         
Abraham
Egzorcysta     Opętany
Abraham
Egzorcysta     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Abraham Shimizu


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.20 20:51  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
Nie żałowała przyjścia tutaj, jedynie dziwiła się, że zastana śmietanka jest taka żywa. Przebywając na terenie Deperacji przywykła do osób nie do końca martwych, bo żywych, lecz nie przejawiających typowych dla ludzi zachowań. Wielu tutaj cierpiało, odczuwało biedę, w czasie, gdy Ci mężczyźni byli po pierwsze głośni, a po drugie zbyt emocjonalni. W ich czynach oraz wypowiedziach odczuwała tyle życia oraz przekonania, że się jest lepszym od wszystkich. Widziała ich pierwszy raz, obserwowała za krótko, nie wiedziała też do czego są zdolni. Była ostrożna, ale nie tylko w stosunku do nich. Nowo przybyli również pojawili się na jej liście i to nie tej do odstrzału. Zwyczajnie nie ufała komuś, kto sprawiając pozory niewinnego, mógł skrywać rzeczy, o których nie śniło jej się po nocach. I choć twardo powtarzała sobie, iż nic jej nie może zaskoczyć, to w gruncie rzeczy była przekonana o swoim błędzie. Lepiej dmuchać na zimne, niż płakać nad rozlanym mlekiem... Czy jakoś tak.
- Pozwól mi zostać blisko Ciebie, chcę mieć pewność, że na pewno wszystko w porządku - jej głos, mimo, że był chłodny, skrywał w sobie pewną dozę zmartwienia, jaką to obdarowała Anielicę. W jej oczach mogła być uroczą, lecz pewne przejęcie się życiem innego istnienia było zwyczajnie ludzkim odruchem, które nawet "potwór" przejawia. W tym wypadku, ona również reagowała, skoro i tak pozwoliła sobie na wmieszanie się do tego towarzystwa.
- Poza tym, twój stan do najlepszych nie należy. Nie jestem lekarzem, ale brak profesjonalnego opatrunku, czy też strata pewnej ilości krwi, sprawi, iż zacznie Ci się kręcić w głowie, zobaczysz mroczki, możesz też poczuć się słabo. Zdaje mi się, czy Twoje udo ciągle krwawi?
Była opanowana, wszystko robiła ostrożnie, bez zbytniej śmiałości oraz przedwczesnego wyciągania wniosków. Węch oraz bliska znajomość z krwią jasno informowały łowczynię o nie do końca zatamowanym krwotoku. Na szczęście białogłowy, cały incydent zdarzył się po tym jak niedawno się posiliła. A to tylko oznaczało, iż nie sprawi dużych problemów, poza tymi, które już sprawiła. Reakcja chłopców jasno pokazała, iż przybycie trójki zakłóciło panujący tutaj spokój, o ile tak mogła ocenić, to co się tutaj działo.
- Nie pomyśleliście, że hałas sprowadzi wam towarzystwo? - przeniosła swoją uwagę na Thana, Steve'a oraz Tsukiego. Dziwiło ją w środku, iż nie pomyśleli o takiej możliwości, patrząc na skalę tego, co tutaj się działo. Czyżby.... nie byli zaznajomieni ze sztuką walki, nie wiedzieli jak to jest być na wojnie, pod wiecznym ostrzałem, gdzie każdy ruch ma znaczenie? Nic nowego, gdy po jej wypowiedzi na spokojnej twarzy pojawiło się zażenowanie. Odczuła nawet chęć douczenia ich, wygonienia w razie potrzeby, by Ci nie odczuli piętna tego świata. Mimo to powstrzymała się oraz na nowo przywdziała wizerunek tej spokojnej, co w razie problemów Ci wpierdoli.
- Obca osoba, zapraszająca do domu ranne stworzenie. Może jeszcze dasz jej cukierka, by na pewno z Tobą poszła, Cadence - san? - nie potrafiła się powstrzymać. O ile nie zareagowała agresją, o tyle próba powstrzymania siebie przed naturalną reakcją, wydawała się zbyteczna. Dlatego też oparła się o ścianę obok ofiary i wzrokiem mierzyła tego, co podał się za medyka.
- Wydaje mi się, że ten chłopak ma część brakujących rzeczy - wskazała głową na Shimotsukiego, o którym wcześniej poinformował ich Steve - Apteczka przydatna rzecz, prawda doktorku?
Ona również prowadziła pewną grę, w której jedynym przeciwnikiem był Akela. Abrahama, zostawiła sobie na później, chociażby przez fakt, iż "młodzik" zajął się czymś innym. Na pytanie, które padło pozostawiła jedynie ciszę, delektując się tym co miano jej zaserwować. A w grę wchodziło tutaj wszystko, czym tylko ją uraczą.
                                         
Sariel
Kat
Sariel
Kat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sariel Argent


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.20 20:12  •  Szkoła podstawowa - Page 3 Empty Re: Szkoła podstawowa
Ledwo kontaktowała, pulsowanie w skroniach i mrowiący, paskudny ból skutecznie odwracały jej uwagę od tego co się działo w pomieszczeniu. Gdyby nie była oparta plecami o ścianę to pewnie dawno zaliczyłaby twarde zderzenie z podłogą. Wiedziała że rany same się zagoją prędzej czy później. Anioły posiadały regenerację ciała, ale teraz wskazany był odpoczynek. I tak już była zmęczona wcześniejszą ucieczką, potem przymusowym starciem żeby pomóc ludziom.
Gdy Akela podszedł bliżej i ostrożnie dotknął rannej nogi, drgnęła napinając mięśnie uda i docisnęła mocniej dłoń do krwawiącej kończyny. Ujęta za podbródek została siłą rzeczy 'zmuszona' by spojrzeć białowłosemu w oczy. Emanował pozytywną energią, łagodnością i ciepłem jak na człowieka zamieszkującego tak zniszczone tereny świata. Skinęła lekko głową na to co mówił. Musiała się z nim zgodzić wewnętrznie, ale nie chciała być dla niego problemem. Już chciała odpowiedzieć Akeli gdy wtrąciła się białowłosa dziewczynka. Castiel przeniosła na nią swoje zmęczone spojrzenie. - To nic takiego.. naprawdę.. - odpowiedziała w kierunku dziewczynki. Sięgnęła dłonią do ramienia Sariel. - Nie musisz się o mnie martwić.. nic mi nie grozi przy nim.. to dobry człowiek.. - zwróciła się do łowczyni mówiąc o mężczyźnie proponującym pomoc w swoim domu. - Chęć ugoszczenia obcej osoby.. w celu udzielenia pomocy.. nigdy nie może być czymś złym.. Nie można zakłądać najgorszego po kimś tylko dlatego że jest obcy.. mało w tym świecie dobra.. trzeba je piastować.. poszerzać.. wiarą.. w innych.. - ledwo mówiła, głos z każdym wypowiedzianym słowem robił się co raz cichszy. Ale ze słów anielicy można było jasno wywnioskować że zaufała Akeli i była gotowa oddać swój los w jego ręce. Wzięła kilka głębszych oddechów czując jak ledwo utrzymuje przytomność. - Pójdę z tobą.. jeśli to nie jest dla ciebie problem i strata.. czasu.. - wymamrotała z trudem. Nawet próbowała się podnieść ale ból nogi skutecznie powstrzymał ją przed ruszeniem się z podłogi. Ucisk na biodrze zelżał, czuła jak powoli ale skutecznie opuszczają ją siły.
                                         
Castiel
Anioł Zastępu
Castiel
Anioł Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Castiel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach