Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 08.09.19 2:56  •  "Ogródek" przed barem Empty "Ogródek" przed barem
Totalna prowizorka. Kilka stolików wykonanych z beczek lub nałożonych na siebie palet, przy tych, gdzie zabrakło powyszczerbianych krzeseł, właściciel ustawił odwrócone do góry dnem skrzynki. Dla "ozdoby" w niepasujących do siebie wazonach stoją powysychane gałązki, do niektórych powrzucane są pojedyncze niedopałki papierosów...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.19 17:12  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Bar odwiedzała regularnie, był jednym z lepszych miejsc na zawiązanie znajomości, zdobycie przydatnych kontaktów czy informacji. Ludzie byli tutaj nieco mniej podejrzliwi, alkohol rozwiązywał niektórym język, a załatwianie bardziej szemranych spraw można było ukryć pod fasadą towarzyskiego spotkania. Poza tym można było się zabawić!
Miała swoją grupę "znajomych", z którą grywała w karty. Ot tak, dla zabawy. Obstawiali jakieś pierdoły, których nie było im szkoda stracić, same bezwartościowe rupiecie. Ich partyjki przypominały bardziej starcia staruszków grających w brydża, niż hazard na śmierć bądź życie. Była to jedna z najbardziej niewinnych rozrywek w życiu wymordowanej.
Tego dnia knajpa była zatłoczona i głośna – za głośna do gry w karty – usadowiła się więc na jednej z beczek-stołów w bardzo amatorsko urządzonym barowym ogródku. Założyła nogę na nogą, nerwowo poruszając jedną ze stóp. Co rusz poprawiała czarną maskę przeciwpyłową z ręcznie wyszywanym krwistoczerwonym symbolem Łowców. Będzie musiała załatwić sobie nową, w tej poluzowała jej się gumka, pomyślała, rozglądając się za swoją kompanią.
Hej! – krzyknęła do jasnowłosej dziewczyny, która przechodziła właśnie przez bramę, ignorując ewentualne ciekawskie i zirytowane spojrzenia innych klientów baru.
Zaraz wracam, idę do baru! – odpowiedziała kobieta, rzucając wymordowanej nieduże pudełko. Diana złapała je i wyciągnęła zużytą talię kart, po czym zaczęła je zręcznie tasować, machając przy tym nogami. Co jakiś czas podnosiła wzrok, w poszukiwaniu jeszcze dwójki osób, z którymi grywała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.19 18:32  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Złote oczy lisa ujrzały szczegół, który sprawił, że ten wstrzymał swoje plany. Dostrzeżona kątem oka maska sprawiła, że bar - dotąd miejsce pełne nieprzyjemnych zapachów, agresywnych ludzi i niebezpieczeństw dla jego wspaniałej kitki - wydał się być miejscem niezwykle interesującym.
Położył dłoń na bramie otwierając ją powoli. W jego głowie roiło się od myśli. Przemyślał sobie spotkanie z tym świrem i wiedział, że popełnił błąd zbyt jawnie wyjawiając swoje intencje. Dał się ponieść emocjom. Pośpiech sprawił, że nie mógł być pewien swoich informacji. Musiał więc być o wiele ostrożniejszy, a przed nim była szansa.
Może najpierw jednak sprawdzi, czy osoba przed nim naprawdę jest Łowcą, a nie znalazła tylko przypadkowego kawałka materiału, który znalazła, ukradła lub ściągnęła ze zwłok. Tak, to był dobry plan na początek, a przynajmniej gdy już nawiąże kontakt, gdyż to też nie było tak oczywiste.
Nie patrzył jednak na dziewczynę. Szedł raczej w stronę baru i dopiero będąc już blisko jej stolika nagle zwrócił swoją twarz w jej stronę i zastrzygł swoimi lisimi uszami.
- Cześć, mogę się dosiąść? - Widział trzymane w rękach dziewczyny karty. Możliwe, że nie była sama i już niebawem ktoś się zjawi - jeżeli to jednak mieli być Łowcy, to nie przeszkadzało to Lisowi. Zawsze mógł też poprosić o naukę gry w karty, czy nawet samemu zagrać. Nie wiedział czy będzie musiał coś postawić, ale niewielką ofiarę mógł poświęcić dla wykonania zadania.
Na razie jednak chciał sprawdzić z kim ma do czynienia. Z kimś kto się zgodzi? Towarzyszką osobą, która będzie chciała przyjąć ofertę nieznajomego z puchatą kitą, czy może z odludkiem, który spojrzy na niego z niechęcią i odmówi. Może z kimś pośrednim, kto chociaż się zgodzi, to nie powie tego co naprawdę siedzi w jego głowie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.19 1:51  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Tasowała karty, bezskutecznie próbując wykonać jakieś efektywne sztuczki. Z karatami miała zdecydowanie więcej szczęścia niż talentu. Nie odbierało jej to oczywiście samej frajdy z gry, dreszczyk emocji nadal łaskotał ją w kręgosłup wraz z każdym nowym rozdaniem. Z jej marnych prób w sztuce karcianej wyrwał ją męski głos. Podniosła wzrok, lustrując wymordowanego. Przesunęła po nim wzrokiem od czubka lisich uszu aż po sam ogon, zatrzymując na nim wzrok na kilka sekund dłużej. Jej usta wykrzywiły się w uśmiechu, niewidocznym pod maską, oh, wydał jej się taki puchaty i miękki! Powstrzymując wiercącą potrzebę dotknięcia mężczyzny, odpowiedziała:
Hm? Nie szukam towarzystwa. – odparła cierpko. Nim jednak lis zdołał jej odpowiedzieć, wstała i podsunęła do jej stolika niewielki stołek. – Gramy w karty. Chcesz się dołączyć? – jeszcze raz zlustrowała go wzrokiem. Nie wyglądał na uzależnionego od adrenaliny hazardzistę, tym samym nie stanowił dla nich większego problemu. Nie spotkała go jednak wcześniej w barze, więc naturalnie wydał jej się interesującym. Często tu bywał? Czemu wcześniej się nie spotkali? Liczył na coś? Jeśli sobie coś wyobrażał, to zaproszenie do gry z jej znajomymi powinno go spławić, nie zadawałby sobie wiele trudu, jeśli chodziło mu o jednorazowe spotkanie. – Umiesz grać w pokera? Tysiąca? Brydża? – zagaiła, zsuwając z twarzy maskę i uśmiechnęła się lekko. Właściwie to ktoś świeży nie był takim złym pomysłem, może mogliby nawet zagrać na poważnie? Trochę urozmaicenia się przyda, a wymordowany nie wydawał się szukać kłopotów. – W środku jest moja znajoma, czekamy jeszcze na dwie osoby, ale kolejna para rąk to zawsze więcej fantów do zdobycia – mrugnęła, posyłając lisowi niewinny uśmieszek. Może się wystraszy i zwyczajnie sobie pójdzie.
Nie była wobec niego specjalnie podejrzliwa, miała dobry humor i chciała go bardziej podpuścić niż spławić. Kierowała nią ciekawość i chęć nawiązania nowej znajomości. Nie zapominając jednak, gdzie się znajduje, jej czujność automatycznie się wzmożyła, pracowała gdzieś z tyłu głowy w trybie cichym.
Z wnętrza baru wyłoniła się sylwetka jasnowłosej kobiety, niosła ze sobą dwa kufle piwa.
Znowu zaczepiasz Desperatów? – powiedziała, puszczając Dianie oczko, wyraźnie zadowolona ze swojego słownego żarciku. Wymordowana skwitowała uwagę jedynie cichym prychnięciem i przewróceniem oczami.
Gramy dzisiaj w piątkę. To jest... Jak masz na imię? - Diana utkwiła wzrok w lisim wymordowanym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.19 19:54  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Lis liczył zdecydowanie na coś innego niż gra w karty. Musiał jednak być ostrożny. Pamiętał o tym jak poniosły go emocje przy Osamu i pozwolił sobie na zbytnią bezpośredniość, a następnie ucieczkę. Nie mógł ponownie do tego dopuścić i dlatego przykładał do tej rozmowy o wiele większą uwagę.
Nie szukała towarzystwa. Takie były słowa kobiety, która mogła należeć do Łowców. To oczywiste, skoro poza nią było tu troje jej przyjaciół. Rashn również nie szukał towarzystwa, lecz musiał takiego udawać. Zaprosiła go do gry w karty i niestety nie była to gra dla zwykłej przyjemności a trzeba było wnieść do niej jakieś fanty - Lis nie rozumiał o co dokładnie grali. Było ich więcej niż przewidywał - czworo osób to już mały tłum. To jednak była szansa na zdobycie informacji. Cztery osoby, to cztery potencjalne źródła informacji, z których Rashn mógł czerpać.
To tylko zachęciło go do wejścia, jednak wciąż istniało ryzyko, że straci zbyt wiele. Nie wątpił, że Lazarus kiedyś mu zwróci wszystko co musiał zainwestować przy wyświadczaniu mu tej drobnej przysługi, lecz nie chciał czekać tak długo.
Został nazwany desperatem, więc postanowił takiego grać - choć zdecydowanie nie chodziło Rashnowi o odgrywanie mieszkańca Desperacji, tym wszak był.
- Chcę dołączyć i umiem! - Chciał zabrzmieć entuzjastycznie, toteż wypowiedział słowa energicznie ze spojrzeniem utkwionym w Wymordowanej, lecz szybko, gdy tylko skończył zdanie spuścił wzrok i dotknął palcami stolika, przy którym mieli grać.
- Jestem tylko biedny, bezdomnym lisem... Nie wiem czy stać mnie na grę z wami. - Umyślnie wypowiadał te słowa tak, by brzmiał na zawiedzionego. Grał przypadkowego, nieco zbyt ufnego Wymordowanego, który poszukiwał towarzystwa i był nieco wystraszony wizją przegrania skromnego majątku w karty.
Chciał sprawić wrażenie uczciwego i zagubionego, tak by kobiety łatwiej zgodziły się na jego kolejną propozycję - nie widząc w nim żadnego zagrożenia.
- Jestem Rashn i czy... - Przerwał i spoglądając raz to na Dianę, raz na jej znajomą delikatnie przygryzł swoimi długimi kłami dolną wargę. Palce oparte dotąd na stole zacisnęły się w pięść. Lis rzeczywiście mógł wyglądać na takiego, który się waha.
- Czy mógłbym z wami zagrać raz bez fantów? Jeśli coś wygram to mógłbym dalej z wami grać! - Mówił to głosem nieco ściszonym i choć przed chwilą nie miał problemu by patrzeć w oczy pozostałych graczy, teraz raczej patrzył gdzieś w bok, jakby nie chcąc żeby jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem kogokolwiek. Dopiero przy końcu w jego głosie można było się doszukiwać entuzjazmu, który Lis symulował delikatnym podniesieniem tonu głosu, szybko jednak wrócił do wcześniejszego prawie szeptu i dodał: - Jeśli przegram to po prostu nie będę dalej grał.
Nie chciał zbyt dużo stracić, stąd musiał odstawić tę całą szopkę i udawać zdesperowanego i samotnego lisa. Przy okazji mógł sprawdzić z jaką osobą ma do czynienia. Czy Wymordowana należąca do Łowców i kto wie - może pozostali Łowcy, z którymi tu grała - są osobami mającymi na względzie dobro takich niewinnych, puchatych istotek? Nawet jeżeli mu się nie uda, jeżeli zostanie przegoniony zyska wtedy jakieś informacje. Co ważniejsze nie zabronią mu usiąść przy sąsiednim stoliku i słuchać ich rozmowy przy jakimś słabej jakości trunku, ani śledzić tego, który wyda się najbardziej obiecujący...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.19 1:04  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Była niemal rozczulona jego entuzjastycznym zapewnieniem, że potrafi grać. Brzmiał jak dziecko, które koniecznie chce się bawić ze starszymi kolegami, mimo że nie ma bladego pojęcia, czym oni się właściwie zajmują.
Oh, jej miękkie nieumarłe serduszko prawie pękło! Totalnie zapomniała o wszelkiej podejrzliwości, sympatyzując z wymordowanym. Przypomniały jej się dni, kiedy sama marzyła o spędzeniu czasu z innymi. Nawet jeśli tylko udawał, to łatwowierna mała Diana przejęła kontrolę nad rozsądkiem i zignorowała okoliczności, w jakich się znajdowali. Wszak na Desperacji nawet dzieci potrafią wbić nóż prosto w serce, a ona miała do czynienia z mężczyzną co najmniej pełnoletnim.
Popatrzyła na znajomą, która nie wyglądała na nazbyt przejętą smutnym losem Rashna. Jasnowłosa miała napiętą twarz, nadal trzymała w dłoniach kufle piwa. A może jednak nie uda im się dzisiaj zagrać w większej grupie?
Mimo że podczas gry obstawiali najróżniejsze przedmioty, nadal była to tylko zabawa. Ba, zdarzało się, że fanty wracały do prawowitych właścicieli, którzy od początku planowali rozstać się z nimi jedynie na czas rozgrywki. Wymordowana nie widziała powodu, dla którego mieliby odmówić Rashnowi dołączenia do ich zabawy.
Przejechała palcami po zaciśniętej dłoni mężczyzny, pierwotnie chcąc ją uścisnąć, ale w porę zdążyła się skarcić. Nie każdy jest taki jak ty, powiedziała do siebie w myślach.
- Rashn... - powtórzyła. - Mów mi Diana. A ta naburmuszona księżniczka to Emma, po skończeniu kufla jej przejdzie. - rzuciła dla rozluźnienia - Gdzieś tutaj kręcą się jeszcze nasi kumple. - rozejrzała się, nie dostrzegając jednak nigdzie sylwetek Hiro i Ryo. - Słuchaj, wydaje mi się, że nie ma żadnego problemu z obstawianiem. My i tak gramy tylko d... - nim zdążyła dokończyć, została odciągnięta w bok. Emma spojrzała na nią zdegustowana i podirytowana.
- Co ty robisz? Zapraszasz obcych do gry? - jej głos był ściszony, ale stanowczy
- No i co? Wydaje się miły i jakiś taki... smutny. Przecież nas nie pożre. No spójrz na niego. - głową wskazała na Rashna.
- Żartujesz? Biedny i chory przychodzi do baru, żeby szukać sobie znajomych? To pewnie jakiś kieszonkowiec. Albo wciągnie nas w długi.
- Niby jak, przecież powiedział, że nie będzie obstawiać. No i nie gramy na pieniądze?
- Nie wiem, nieważne! Przestań zachowywać się jak naiwna idiotka. On jest dziwny.
- Jest nieśmiały. - w odpowiedzi usłyszała jedynie prychnięcie. Wymordowana dyskretnie zerknęła na Rashna. Pewnie był w stanie słyszeć całą ich rozmowę... Tyle zachodu, żeby ich okraść? Jeśli był złodziejem, to pewnie miał sprytniejsze sposoby, w których nie pokazywałby twarzy. Poza tym nie mieli przy sobie niczego wartościowego.
Westchnęła. Może naprawdę była naiwna? Ale dobrze mu z oczu patrzy.
- Dobra, niech będzie. Spławię go. Ale zacznijmy wreszcie, nie mam dziś wiele czasu, muszę coś jeszcze załatwić. - rzuciła kobiecie porozumiewawcze spojrzenie, znowu zerkając na Rashna, żeby sprawdzić, czy zwraca na nie uwagę. O ile miała w sobie ogromne pokłady zrozumienia, empatii i naiwności, o tyle w kwestii Łowców nie pozwalała sobie na ani chwilową utratę czujności. Choć nigdy nie ukrywała się z przynależnością do grupy, nie pozwalała, by niepotrzebni postronni byli zamieszani w jakiekolwiek łowcze interesy. - Rash. - ruszyła w stronę lisa z ustami wygiętymi w przepraszającym uśmiechu. Podeszła blisko, by Emma nie była w stanie jej słyszeć i szepnęła. - Przykro mi, ale... coś ją ugryzło. Te dni czy coś. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł, żebyś do nas dołączał, może innym razem! Wpadaj częściej. - kolejny przepraszający uśmiech.
Niezręczna sytuacja. Bawiła się skrawkiem sukienki. Była zawiedziona zachowaniem znajomej, chociaż jej podejrzenia zaczęły do niej powoli docierać. A raczej bezpodstawnie wdzierać się do jej myśli! W oczach Diany Rashn naprawdę był nieśmiałym, samotnym liskiem (co za rola, gdzie jest Oscar?!), a Emma zachowywała się jak paranoiczka! No cóż, może jeszcze kiedyś się spotkają.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.19 19:24  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Dotknięcie dłoni, słowa, które zostały wypowiedziane przez dziewczynę po tym błahym geście. Rashn już wiedział kto jest jego celem. Diana nie tylko wydawała się wierzyć w jego bajeczkę o smutnym lisie, lecz również tylko co do niej miał pewność, że należy do Łowców lub w jakiś sposób jest z nimi powiązana. Który złodziej nosiłby insygnia obcej frakcji narażając się na gniew jej członków?
- Miło mi. - Powiedział unosząc wzrok na Dianę, a następnie na krótką chwilę przenosząc go na Emmę - druga kobieta nie interesowała go, nie wybrał jej jako swojego celu i nie miał żadnego interesu w rozmowie z nią. Musiał jednak udawać, przynajmniej dopóki nie da mu powodów by móc udawać urażonego jej zachowaniem. Na te nie trzeba było długo czekać.
- Nie jestem chory! - Odważnie zaprotestował starając się by jego głos zabrzmiał aż nazbyt żywiołowo. Nie krzyczał jednak, podniesienie głosu mogłoby odebrać mu maskę niewiniątka, a tej na razie będzie jeszcze potrzebował. Poza tym chwilę wcześniej wolną ręką - słysząc swoimi lisimi uszami słowa Diany zasłonił twarz spuszczając ją jeszcze bardziej. Przez ten krótki czas wydawał się naprawdę być po prostu małym zawstydzonym lisiątkiem, które nie potrafi znieść pochwał ani poradzić sobie z prawdą o swoim stanie.
W duchu jednak już opracowywał kolejny ruch. Nie chciał ponownie popełnić błędu i dać się wytrącić z równowagi. Analizował także słowa wypowiadane przez obie kobiety. Słyszał je doskonale, dzięki swoim uszom. Nie wtrącał się jednak w rozmowę do czasu, gdy Diana zwróciła się do niego, wtedy to odparł:
- Rozumiem. - Przez chwilę wydawało się, że na tym skończy. Jednak nie spuszczał z twarzy Viridiany swoich złocistych ślepi. Chciał brzmieć na przygnębionego, dlatego pozwolił sobie ponownie ściszyć swój głos, tak że ten był ledwo słyszalny. Na krótką chwilę, odpowiadając, spuścił też wzrok spoglądając na chodnik pod nimi.
Gdy jednak kobieta już miała wrócić do swoich wyciągnął w jej stronę dłoń, musnął palcami jej rękaw na tyle by zdała sobie sprawę, że Lis czegoś chce, lecz cofnął ją natychmiast - w końcu miał zachowywać się jak nieśmiałe lisiątko.
- Przepraszam... słyszałem waszą rozmowę. Emma ma rację. Inni potrafią być potworami. - Mówił to ciszej z oczami utkwionymi gdzieś w dali na prawo od kobiety.
Już wiedział, że ma zamiar ją śledzić. To nie było ich ostatnie spotkanie, a Rashn tak łatwo tym razem nie odpuści. Słyszał słowa, które napełniły go radością - choć musiał ją w sobie skrywać. Miała coś do załatwienia - zapewne wyjdzie wcześniej. Jeżeli znajdzie jakieś dobre miejsce będzie mógł wykorzystać znajomość terenu by upozorować przypadkowe spotkanie kilka ulic dalej.
Chciał więc zostawić jej coś, o co będzie mogła go spytać później. Starał się by jego słowa wydały się traumą przykrych doświadczeń. Biorąc pod uwagę niedawne spotkanie z Osamu to tym razem nawet nie kłamał. Niech dziewczyna myśli, że Lis miał przykre doświadczenia.
- Miłej gry. - Szepnął jeszcze idąc w stronę baru by zamówić dla siebie coś do picia - niedużego. W końcu był biednym lisem i nie powinno było go stać na zbyt wiele, a nadto nie chciał zostawać tu zbyt długo. Jedynie sprawić pozory, usiąść przy innym stoliku by zostać zauważonym przez grupkę grających, a później zmyć się.
Nie zniknął jednak całkowicie, zamiast tego zapiął szczelnie noszony płaszcz na wszystkie guziki oraz podwinął rękawy, tak by te sięgały do połowy przedramienia. Do tego założył na głowę kaptur, który skutecznie zasłaniał jego uszy. To niewiele, lecz zdawał sobie sprawę, że Diana zapewne nie przyglądała mu się za bardzo. Stojąc przy drzewie ze spuszczoną głową mógł zarejestrować moment, w którym opuści bar i sprawdzić dokąd pójdzie.
Wtedy wystarczyło tylko przywrócić swój poprzedni wygląd i przeciąć jej drogę, a następnie z zaskoczeniem stwierdzić: "cóż za przypadek!". To był dobry plan, przynajmniej w oczach Rashna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.19 1:05  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Naprawdę nie wierzyła w podejrzenia swojej kompanki. Nie to, że miała jakieś przeczucia co do jego domniemanej niewinności. Była naiwna. Uwierzyłaby w każdą taką ckliwą bajeczkę, bo każda taka bajeczka rozdrapywała stare rany. Mniejsze i większe. A nikomu nie życzyła tego, co przeżyła.
Poczuła się okropnie, słysząc protest wymordowanego. Posłała Emmie wymowne spojrzenie - widzisz co zrobiłaś? - krzyczały jej oczy.
Na szczęście Rashn przyjął to spokojnie. Bo jak właściwie inaczej miałby to zrobić? Nie mógł mieć im za złe, że nie mają ochoty na jego towarzystwo. A Diana nie mogła mieć za złe znajomej bycie nieufną, szczególnie tutaj... Nie potrafiła walczyć tak jak ona. Będzie musiała ją przeprosić.
Miała wracać do reszty, kiedy Rash delikatnie pociągnął za rękaw jej sukienki. On nawet nie potrafił jej patrzeć w oczy! Poczuła przypływ siostrzanej czułości, słysząc jego słowa. Chciała odpowiedzieć wiem coś o tym, nawet za dobrze, dlatego  ci ufam, ale odpuściła. Nadal był tylko przypadkowo spotkanym obcym, nie chciała przesadzać, a to było za dużo nawet jak dla niej. Poza tym mogła go wystraszyć swoją otwartością, przecież nie wiedziała, co przeżył. Zapłonęła w niej iskierka ciekawości i zrozumienia. Głupia, bezkrytyczna Diana.
-  Tak... - tym razem także i jej głos był słaby. -  Dzięki... - odpowiedziała równie cicho. Odprowadziła lisa wzrokiem aż ten wszedł do środka baru, po czym przysiadła do stolika, przy którym czekało na nią jej małe stadko. Posławszy im karcące spojrzenia, wydała z siebie niegłośny okrzyk, po czym zaczęli grę.
Przez jakiś czas zwracała uwagę na siedzącego nieopodal Rashna, w końcu jednak zatracając się w rozrywce. Jej emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Zajęła się żartami i nie przegraniem swoich posrebrzanych kolczyków.

***

Kiedy skończyli, szybko pożegnała się ze znajomymi i swoimi kolczykami, mając jednak nową zdobycz - czarny pas z ciężką, srebrną klamrą. Zadowolona oplotła go sobie wokół talii. Idealny! Naprawdę żałowali temu lisowi gry o takie pierdoły? Może i była naiwna, ale przynajmniej nie miała paranoi! Pf. To była ostatnia myśl, jaką postanowiła poświęcić Rashnowi, który i tak już dawno opuścił bar. Pewnie już nigdy się nie spotkają, a ona miała teraz inne plany!
Pospiesznie ruszyła w kierunku rynku, mijając przy tym opustoszałe uliczki, jak gdyby większość mieszkańców postanowiło się wybrać do zdecydowanie przetłoczonej Przyszłości.
Jej buty stukały równomiernie, układając się w prostą, ale kojącą melodię. Była skupiona, a może zamyślona? Wesołkowaty humor nieco zgasł, podobnie jak oczy i twarz, która przybrała teraz neutralny, jeśli nie zblazowany wyraz. Nie miała i nie mogła mieć pojęcia, że Rashn ją obserwuje. Nie przeszłoby jej przez myśl, że jest jego celem. Przecież był tylko biednym lisem! Oh! Głupia Diana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.19 16:58  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Czekał cierpliwie. Nie mógł przegapić chwili, w której Diana postanowiła opuścić bar i ruszyć w stronę rynku i nie przegapił. Wystarczyło ledwie nieznaczne uniesienie spojrzenia, utkwionego dotąd w ziemi, by przypadkowych przechodzień nie mógł dostrzec jego twarzy, by upewnić się, że nieopodal przechodzi właśnie kobieta, którą Rashn postanowił śledzić.
Spuścił jednak szybko wzrok i zaczekał chwilę, by odeszła dość daleko, by ten mógł stwierdzić gdzie się uda. Odepchnął się od ściany, która była mu oparciem i ruszył przed siebie, jednocześnie wciąż kątem oka obserwując idącą po jego prawej kobietę.
Mógł pójść za nią, lecz to byłoby zbyt oczywiste. Gdyby kobieta zobaczyła jak drepcze po jej śladach mogłaby nabrać podejrzeń, ponadto mogła go nie zauważyć.
Miał zupełnie inny plan i dlatego musiał ustalić w jakim kierunku zmierza. Znał te okolice bardzo dobrze i nie miał większego problemu by określić, że droga, którą Diana szła najprawdopodobniej ma ją doprowadzić na coś, co tutejsi chlubnie nazywają rynkiem.
Znajomość tutejszych dróg oraz doskonała orientacja w terenie pozwalały mu na kolejny krok.
Przede wszystkim uznał, że by jego plan się udał musi oddalić się od swojego celu. Zniknąć za budynkiem, czy raczej pozwolić Dianie skryć się za murami jakiegoś domostwa, czy innego nędznego budyneczku. Musiał rozpiąć płaszcz, odwinąć rękawy i ściągnąć kaptur - upewnić się, że znów będzie wyglądał tak samo jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy.
Nie miał jednak czasu by się zatrzymać, zrobił to wszystko idąc szybkim krokiem. Gdy wszystko było gotowe przeczesał dłonią włosy, poprawiając przy okazji uszka i przeszedł do truchtu.
Musiał być w odpowiednim miejscu na czas, a więc zanim dojdzie tam Diana. Miał jednak nad nią małą przewagę - śpieszył się, podczas gdy ona szła zwyczajnym krokiem.

Przystanął. Wiedział, że kobieta nie mogła już minąć tego miejsca. Wziął kilka głębszych oddechów, by uspokoić oddech. Zamknął przy tym oczy by raz jeszcze przemyśleć swój plan. Zdobyć jej zaufanie, grać biednego, skrzywdzonego lisa. Niewinnego i rozczulającego, takiego który nie byłby żadnym zagrożeniem dla potężnej organizacji.
Stanął o krok przed krawędzią ściany. Włożył ręce do kieszeni i nasłuchiwał kroków Diany. Wokół było pusto, ni żywych duszy. Doskonale. Nie będzie miał problemu by nawet z daleka usłyszeć jej kroki, pamiętał, że te wcale nie były bezgłośne gdy wychodziła z baru.
Czekał więc, by być czarnym lisem, który przetnie drogę łowczyni. Gdy w końcu do jego uszu dotarł oczekiwany dźwięk Lis pozwolił sobie na delikatny uśmiech. Wciąż jednak zwlekał, chcąc by kobieta podeszła bliżej. Na tyle blisko, że już za chwilę ujrzałaby stojącego za rogiem lisa i wtedy ruszył przed siebie.
Krok jego nie był pewny. Idąc z opuszczoną głową, położonymi po sobie uszkami oraz dłońmi ukrytymi w kieszeniach płaszcza wyglądał na przygnębionego, a stawiane niewielkie, dość wolne kroki tylko to wrażenie potęgowały.
Nie zerknął jednak w bok, patrzył przed siebie, na chodnik po którym stąpał. Mógł się pomylić, to nie musiała być ona, lecz będzie czas sprawdzić to później, za krótką chwilę.
Na razie oczekiwał, że to dziewczyna go zobaczy, że to od niej wyjdzie inicjatywa nawiązania kontaktu. Rashn słyszał, że była przygnębiona gdy go zostawiała wracając grać w karty. Czuła się winna, więc nie przepuści okazji, by zmazać swoją hańbę - a przynajmniej na to Wymordowany liczył. Dzięki temu nie będzie mogła podejrzewać, że to Rashn ją śledzi, że to on inicjuje kontakt i czegoś od niej chce. W końcu to ona zwróci na siebie jego uwagę, a on tylko przypadkiem będzie przechodził w tym samym miejscu.

Jeżeli się do niego odezwie to w pierwszej chwili Rashn zatrzyma się i skieruje na nią spojrzenie swoich złotych oczu. Z nieco rozwartymi ustami będzie się jej przyglądał wyglądając na naprawdę zdziwionego tym spotkaniem, co jednak stanie się dalej będzie zależało już od słów jakich Diana użyje. Jeżeli natomiast zdarzyłoby się tak, że kobieta nie zwróci na niego uwagi, to w ostatniej chwili Lis rozejrzy się i dopiero wtedy zatrzyma, reszta będzie już tożsama z wcześniejszym wariantem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 20:29  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Stuk, stuk, stuk. Stawiała miarowe kroki, głowę trzymała wyprostowaną, miała skupiony, ale znudzony wzrok. Nawet tak krótki spacer w samotności był dla Diany męczarnią! Gdyby potrafiła się teleportować... Bezustannie mieć jakieś zajęcie, towarzystwo, żeby ją od własnych, świdrujących myśli odciągało. Może powinna sobie sprawić jakieś zwierzątko? Jakiś kotek, szczeniak, szczur?
A może lis?
Utkwiła swoje spojrzenie na Rashnie, który właśnie przecinał jej drogę i zdawał się jej nie zauważać. Pf!
Jeju, ten to miał aurę. Wyglądał, jakby wracał z pogrzebu. Jeśli zawsze się tak zachowywał, to musiał uchodzić za prawdziwą duszę towarzystwa. Na swoje jednak szczęście (a może i nie?) miał przyjemność poznać Dianę, która w jednej sekundzie podjęła decyzję o lekkiej zmianie planów - ah, gdyby wszyscy potrafili być tacy elastyczni i wolni! - i dotrzymaniu smutnemu liskowi kompanii.
Ponadto, nadal czuła gdzieś kłębiące się poczucie winy. Przelewało się nieprzyjemnie w żołądku, przybierając na silę, kiedy przed oczami znowu jawił jej się przygnębiony nowy znajomy. Diana uważała, że nie ma nic gorszego od samotności w wielkim świecie, szczególnie tak okrutnym jak Desperacja. Wszyscy, którzy dostrzegali w tym bagnie promyki nadziei, powinni się nimi dzielić!
Rashn? Hej! – powiedziała donośnie, a kiedy wymordowany zwrócił na nią swoje złote ślepia, dodała – Co się tak patrzysz... Zapomniałeś mnie już? – rzuciła pół żartem, pół serio, bo wyglądał na aż za bardzo zaskoczonego ich przypadkowym spotkaniem, co wprawiło wymordowaną w lekką konsternację. A może po prostu był nim aż tak zachwycony i nie do końca wierzył w sprzymierzenie losu!? Ona też się cieszyła!
Zmierzasz w jakimś konkretnym kierunku? Jeśli masz ochotę, możesz mnie trochę podprowadzić do rynku... możemy porozmawiać, zapoznać się... – powiedziała niby to obojętnie, ale z nutką nadziei w głosie. Pamiętała, co powiedział jej na odchodne. Sama należała do osób wylewnych i emocjonalnie, i fizycznie. Była ciekawa jego historii, być może była w stanie nawet pomóc Rashnowi - coś doradzić, pomóc w zdobyciu jedzenia, picia czy czegokolwiek potrzebował.
Powinna była zostać skarcona za to serce na dłoni, które oferowała czasami zupełnie nieodpowiednim osobom. Powinna zostać skarcona za dziecięcą naiwność, której wyplenić z niej nie zdołała nawet przemiana, a później dostanie się do Łowców!
Miała ochotę zadawać dużo pytań i mówić jeszcze więcej, jej wyraz twarzy definitywnie wskazywał, że z trudem się powstrzymuje przed otwarciem niewyparzonej jadaczki. Trzymała jednak na wodzy swoje trajkotanie, nie do końca będąc pewną, jak mógłby zareagować na nie Rashn. Nie chciała go spłoszyć czy wydać się zbyt ciekawską, którą oczywiście była. Układała sobie w myślach przemowę, w której przeprosi lisa za wcześniej, opowie mu trochę swojej historii, wytłumaczy i pocieszy. Co za biedny lis!




Uff, wybacz, że tak długo zwlekałam z odpisem! Poprawię się. A, przy okazji to Diana będzie powoli zaczynała traktować Rashna jak zwierzątko albo dziecko, jak coś, to nie bój się jej dać po łapach czy odezwać ostro! To nie tak, że jak Rashn przestanie być biednym liskiem, to się przestanie nim interesować >D
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 1:47  •  "Ogródek" przed barem Empty Re: "Ogródek" przed barem
Rashn nie wiedział, że droga, którą obrał by wydobyć z Diany informacje na temat łowców przywiedzie jej na myśl absurdalny pomysł, by lisa oswajać. Gdyby tylko wiedział na pewno dałby jej jasno do zrozumienia, że za uszkiem może podrapać, ale przywłaszczyć się nie da! Był zbyt dumnym posiadaczem pięknej kity, by zostać czyimś pupilem.
- Nie spodziewałem się... - Powiedział wreszcie po dłuższej chwili milczenia. W rzeczywistości jednak chciał potrzymać ją nieco dłużej w niepewności.
Zrobił krok w jej stronę. Aż uszy mu się podniosły, choć tak naprawdę był już zmęczony trzymaniem ich w nienaturalnej pozycji przywodzącej na myśl przestraszone zwierzątka.
- Włóczę się po okolicy bez celu. - powiedział to cichym, spokojnym tonem, lecz już po chwili na jego twarzy pojawił się szybko szeroki uśmiech i nawet nie był wcale tak bardzo nieszczery. W końcu cieszył się, że jak na razie wszystko idzie zgodnie z jego planem.
- Bardzo chętnie! - Odpowiedział i już miał wyciągnąć dłoń i wskazać na symbol na je masce, lecz w porę zdał sobie sprawę, że to zbyt wcześnie. Dlatego zamiast tego po prostu położył rękę na karku maskując w ten sposób gest, z którego zrezygnował. Przechylił jednocześnie głowę nieco w lewą stronę.
- Mówiłaś, że masz plany... nie będę w nich przeszkadzał? To coś ważnego? - Jak dobry stalker musiał maskować swoje prawdziwe intencje. Chciał po prostu wiedzieć jak istotne są plany, przez które kobieta wcześniej skończyła grę oraz ile ma czasu nim się rozejdą, a jeżeli się okaże, że zbyt mało musi zacząć myśleć o zdobyciu numeru telefonu - na początek po prostu spytać.
Zdawał sobie sprawę, że nie powinien wiedzieć. Gdy Diana mówiła do swoich towarzyszy on już zmierzał w inną stronę i słyszał ich tylko dlatego, że wciąż był skupiony na łowczyni.
Nawet jednak jeżeli ten mały błąd zostanie dostrzeżony, będzie mógł się wykręcić stwierdzając, że usłyszał to przypadkiem i jego uszy są niezwykle czułe oraz nieszczerze przeprosić za to! Potrafił grać skruszonego.
Jakby wbrew swojemu pytaniu, nie czekając na odpowiedź dziewczyny złapał ją za ramię i delikatnie pociągnął w jedną z uliczek. Wcześniej jeszcze uśmiechnął się do niej. Chciał wydać się prze szczęśliwym lisem, który dostał trochę czyjejś uwagi i pragnął by to ta myśl owładnęła Viridianą, a nie fakt, że prowadził ich w zupełnie inną stronę, niż kobieta zamierzała pójść...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach