Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Pisanie 28.05.14 19:31  •  Uratuj... przed...  Empty Uratuj... przed...
Informacje.
♦ MISTRZ GRY: Growlithe.
♦ UCZESTNICY: Chisana, Samuel Ray Routh. Kitsune
♦ CEL CHISANY: artefakt (władza nad snami).
♦ CEL KITSUNE: Płonący koń apokalipsy.


Mistrz Gry.

Ten dzień wydawał się całkiem podobny do wszystkich innych dni na pustkowiach Desperacji – było cicho, coraz ciemniej, wiatr wzmagał się niepohamowany przez żadne drzewa czy budynki. Drobinki piasku muskały policzki i szyję, wpadały do oczu i ust. Zewsząd dochodziły szmery duchów, upiornych zjaw, plotkujących o kolejnej śmierci w tym niewdzięcznym mieście. A jednak, mimo spękanej pod stopami ziemi, mimo ubóstwa i niewrażliwości – były tu żywe osoby.
Samuel i Chisana.
Oboje leżeli na ziemi. Na samym środku pustkowia. Ona z głową wspartą na jego brzuchu. On z raną postrzałową w ramieniu. Ale nie byli sami. Nie tym razem. Niedaleko nich stała dziewczynka. Mała, urocza, o zarumienionych policzkach i dużych, błyszczących oczach lalki. Niziutka, skrywająca swoje wątłe ciałko pod białą sukienką, przepasaną pod biustem (zerowym w tym wieku, aczkolwiek...) czerwoną kokardą na plecach. Uśmiechała się.
Ciemno.
Nie.
Nie uśmiechała się jednak, choć w pierwszym odruchu tak można było pomyśleć. To nie był jednak uśmiech. Jej twarz, całkowicie skupiona, bez cienia dziecięcej wesołości. Stała tutaj, w mroku nocy, trzymając w obu rączkach niewielki skrawek papieru.
Dopiero, gdy była pewna, że dwójka nieznajomych osób zwróciła na nią pełnię swej uwagi, wysunęła przed siebie dłonie, podając im dwie karteczki. Gdzieś w oddali zawył dziki kundel, ogłaszając swą pieśń mieszkańcom.
W ciemnościach niewiele było tu widać. Tylko księżyc, który wspiął się na nieboskłon po niewidzialnej drabinie delikatnie oświetlał blaskiem okolicę. Zdawał się być jedynym, który potrafi odgonić mrok. On i płomień. Gdzieś tam – hen hen daleko – na północy, pomiędzy całkowicie czarną smołą tlił się malutki płomyczek. Może ktoś tam był? Może ktoś rozpalił ognisko? Może to chatka, posiadająca prąd? A może...
Wiatr zawył, targając włosami.
Dziecko nagle opuściło ciężkie powieki, skrywając do połowy za nimi czerwień tęczówek.  Wyglądało to dokładnie tak, jakby mała traciła powoli cierpliwość, upierała się z tym swoim zaciętym wyrazem twarzy. Księżyc wszedł już wystarczająco wysoko, aby ewentualnie wątpliwości co do uśmiechu dziewczynki zostały rozwiane. Kąciki jej ust skierowane były ewidentnie ku dołowi, ale krwawe linie ciągnęły się ku górze, sprawiając, że obarczała grymasem fałszywego szczęścia wszystkich wkoło. Tak niewiele różniła się teraz od clowna, zmuszanego do wiecznej radości...
Po prostu weźcie kartki... mamo... tato...

Od MG: wstęp taki a nie inny, ale musicie mi wybaczyć. Zapierdalam jak wyścigowy. Jeśli coś będzie niezrozumiałe: oboje, Chi i Sam, znajdują się na samym środku Desperacji. Na czerwonej, spękanej, suchej ziemi. Dookoła nie ma niczego. Tylko gdzieś w oddali (na północy) tli się jakieś światełko. Plus minus pięć metrów od was stoi dziewczynka. Mała, siedmio- czy ośmioletnia, taka śliczna loli. W dłoni trzyma dwie karteczki, po jednej dla każdego.
Chisana i Samuel odczuwają mocne zawroty głowy. Sam dodatkowo ma ranę postrzałową w lewym ramieniu.

Opiszcie co macie przy sobie.


Ostatnio zmieniony przez Growlithe dnia 24.06.14 9:02, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 16:55  •  Uratuj... przed...  Empty Re: Uratuj... przed...
Chisana kompletnie nie pamiętała, co robi w takim miejscu jak ta pustynia. A do tego z Samem. Ogólnie to go kojarzyła, w końcu był łowcą. A do tego miłym łowcą, więc się go nie bała. Zaczęła się wiercić, niespokojnie patrząc dookoła. Wydawało jej się, że słyszy różne dziwne szepty. Parsknęła, próbując wyjąc włosy i piasek z ust. Przetarła oczy piąstkami i ponownie się ułożyła. Trochę się bała, bo w końcu jest coraz ciemniej, do tego te odgłosy... Wyszukała dłoń towarzyszącego jej łowcy i ją ujęła. ... To na pewno odpędzi potwory, tak. Zobaczą, że oni są razem i że Sam jest na pewno silny i sobie pójdą, na pewno. Gdy tak sobie leżeli, mała łowczyni stwierdziła, że coś jej nie pasuje. Świat tak jakby się ruszał. Chyba się uderzyła w głowę; albo coś jej podali. Chociaż znając Chi, to po prostu się gdzieś wywaliła i tyle. Hm, chyba najlepiej będzie teraz sprawdzić, czy nic jej nie jest. Wiecie, dodatkowa macka czy brak nogi. Ubrana była w dość krótką spódniczkę. Nogi były okryte czarnymi rajstopami w serduszka. Na ramiona zarzucona jakaś stara kurtka, a pod nią trochę za duży sweter. Czyli... W sumie jak zwykle~ Przy sobie miała jedynie pierścionek. I jakiegoś zapomnianego cukierka w kieszeni.
Zerknęła na Samuela, zauważając ranę. Podniosła się i ze strachem zaglądnęła mu w twarz.
- Jesteś ranny! Co się stało, czem.. - Przerwała, zdając sobie sprawę z obecności dziwnej dziewczynki. Wyglądała kompletnie jak jej lalka - Azusa. Robiło się coraz ciemniej, więc mała nie za bardzo mogła zobaczyć jej twarz. O! Zawsze, jak się bawiła, to Az była bardzo miłą dziewczynką, więc teraz też tak na pewno będzie. Spróbowała wstać, ale  świat zakręcił jej się przed oczami. Wywaliła się, ale uparcie postanowiła podejść bliżej tej dziwnej, powiększonej Azusy, która trzymała teraz w dłoniach karteczki.  No to co trzeba zrobić, skoro na dwóch nogach nie da rady? Oczywiście, że zapieprzać na czworaka. Chi przeszła kilka metrów, ignorując zawroty głowy. A raczej próbując zignorować, bo tak jakby jej się nie do końca udawało, przez co wyglądała jak pijana wracająca z jakiejś imprezy. Chociaż w sumie nie wiadomo, co wcześniej robili z Samem. W końcu nie co dzień można się obudzić na pustyni, ne?
Zatrzymała się, wgapiając się w twarz trochę zniecierpliwionej "Azusy". Coś jest nie tak. Bardzo, bardzo nie tak. To, co wcześniej brała za uśmiech, okazało się być krwawymi liniami. Chisana pisnęła głośno, siadając na tyłku i próbując się wycofać. Rozejrzała się ze strachem, szukając jakiejś pomocy. Gdzieś tam, daleko na północy widziała małe światełko, jednak jak na razie nic im to nie da. Po chwili jednak przemogła się i podeszła blisko żywej lalki. W końcu ją znała, prawda? Często razem się bawiły i w ogóle... Nie zrobi jej krzywdy. Czasem ją rzucała na ziemię i nie dbała o to, czy jest czysta, ale przecież każda zabawka to przechodzi.
Prawda?
- Azusa, kto cię uderzył? Nie patrz tak na mnie, nie chcę tak, boję się ciebie! - powiedziała drżącym głosem, zaciskając dłonie w piąstki. W międzyczasie próbowała wyłowić z mroku sylwetkę Samuela, który powinien być gdzieś tutaj blisko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.14 17:32  •  Uratuj... przed...  Empty Re: Uratuj... przed...
Samuel nie wchodzi na forum. Ale mogę ci doprowadzić misję do końca. Przekabacę jego postać na jakiegoś NPC. Powiedz mi tylko czy chcesz, czy jednak rezygnujesz.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.14 11:48  •  Uratuj... przed...  Empty Re: Uratuj... przed...
Mistrz Gry.
Do misji dołącza Kitsune, a wybywa Sam, jako, że nie daje żadnego znaku życia. Misję wznawiam.


Perspektywa Chisany.
Od MG: fuck... Chi jest taka urocza. Chcę ją.

Dłoń Samuela była ciepła – jedyny znak, że wciąż żyje. Najwidoczniej jednak to nie on okazał się główną atrakcją, gdy dziewczyna o krwistych włosach zaczęła powolutku zbliżać się do wyprostowanej sztywno postaci. Malutkie rączki delikatnie ujmowały dwie, idealnie zaklejone koperty z czerwonymi pieczątkami w ramach „zamknięcia”. Zdawało się, że byle podmuch wiatru mógłby wyrwać je z jej dłoni.
Powieki na powrót drgnęły.
Czerwone oczy otworzyły się szeroko, wlepiając martwe spojrzenie w twarz wykrzywioną bólem i strachem. Jasnowłosa laleczka przechyliła głowę. Trzask łamanych kości przerwał ciszę, gdy jej główka opadła zbyt mocno na bok.

Gdzieś w tle słychać było ciche, odległe pomrukiwania. Mantykory? Niedźwiedzie Babilońskie? Pumy Królewskie? Bazyliszki? A może to tylko Raviery?

Uratuj... przed...  WEaEk6h

- Weź ją – wychrypiała dziewczynka, bez choćby jednego mrugnięcia przyglądając się Chisanie. Krwiste ślady na jej policzkach powoli spływały w dół, ku żuchwie, by spływać pojedynczymi kroplami na brodę i skapywać na jej nieskazitelną białą sukienkę. - Weź list. Obiecuję, że wtedy się z tobą pobawię – powiedziała już głośniej, wznosząc ton ponad panującą ciszę. Zaczęła lekko potrząsać dłońmi w zniecierpliwieniu.

Perspektywa Kitsune.
Abyś nie musiała czytać wstępu: razem z Chisaną twoja postać wylądowała w samym środku Desperacji – na Czerwonej Pustyni. Do tego momentu obie były nieprzytomne. Kitsune nabyła rany postrzałowej w lewym ramieniu. Z mojego pierwszego postu możesz przeczytać jedynie fragment na dole: „od MG”. Plus koniecznie podaj ekwipunek postaci. Kitsune obudziła się druga.


Uratuj... przed...  MtVAg8d

… nny! Co się stało, czem...
Tylko tyle przebiło się do podświadomości Kitsune, nim mogła wreszcie otworzyć oczy. Wszechogarniający ból, pulsowanie w skroniach, spierzchnięte usta i suchość w garle. Na dodatek rwące ramię, jakiś czas temu najprawdopodobniej potraktowane amunicją z ciężkiej broni. Krew zdążyła zbrudzić ubranie.
Kitsune obudził jakiś chłopiec, którego najprawdopodobniej nigdy nie znała. Niski i przerażony, o skołtunionych czerwonych włosach i równie szkarłatnych ślepiach, pełnych nienazwanego strachu.  Ściskał ją chwilę za dłoń, nim puścił i ruszył na czworaka w stronę... jasnowłosej laleczki, stojącej parę metrów dalej.
Jej dumna postawa, szeroko otwarte ślepia i krwawy uśmiech nie wróżyły nic dobrego. Prędko się irytowała. Na słowa chłopca zaczęła trząść rączkami, jakby listy parzyły jej skórę, więc jak najprędzej chciała się ich pozbyć.

A czas mijał...


EKWIPUNEK CHISANY: pierścionek; stary cukierek w kieszeni. *nie ma co, powybija wszystkich oponentów*
EKWIPUNEK KITSUNE: ?
- - - -
od MG: nieważne czyją perspektywę opisałem. Dobrze będzie, jeśli przeczytacie obie, aby nie było nieporozumień.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.14 20:55  •  Uratuj... przed...  Empty Re: Uratuj... przed...
Co się stało, czem...
Czuła ostry ból w lewym ramieniu. Dawno tego nie czuła, dawno już nie czuła żadnego bólu. Ciekawa była kto i czym to zrobił. Otworzyła oczy powoli, cholera wie co zobaczy.
Nie bała się, naprawdę się nie bała po prostu przedłużyła moment niepewności. Dawno nie czuła się tak źle, głowa ją bolała, rana paliła, a usta nie chciały się otworzyć.
Podniosła swe ciężkie powieki i zauważyła małego chłopca.
Co do kurwy?!
Czuła jak ściska jej dłoń, ciekawa była gdzie jest i co ten chłopiec tu robi. Zanim się domyśliła przestała czuć dłoń na swoim ciele. Odwróciła głowę w stronę chłopca i widziała jak podchodzi do lalki. Przyglądała się tępo jej strasznej twarzyczce. Nie podnosiła się na razie starając się skupić na swoim ciele i jakoś zasklepić ranę dymem.
Jednak musiała coś powiedzieć i dowiedzieć się o co chodzi.
-Chłopczyku, co się tu dzieje?
Jej głos był schrypnięty, jednak ciepły i pełen zaufania. Taki, któremu dzieci od razu ufają, jej oczy nie były do końca otwarte, jednak uważne i ciepłe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.14 15:09  •  Uratuj... przed...  Empty Re: Uratuj... przed...
DO MG: Dasz Chi jakąś odpicowaną lalkę i jest Twoja. <3 Do tego te obrazki wyglądają tak świetnie, że je zapiszę sobie na komputerze.

Chi spojrzała na żywą lalkę. Wyglądała przerażająco, ale przecież wciąż była Azusą, prawda? Wciąż tą zabawką z którą bawiła się w dom, w przyjęcie czy ślub. To, jak wygląda nie oznacza, że jest zła. Po prostu... w sumie to Chisana nie miała pojęcia czemu tak wygląda.
Mała łowczyni przysunęła się bliżej domniemanej Azusy i dławiąc strach, wyciągnęła rękę po list. Zacisnęła palce na kopercie i przyciągnęła do siebie.
- Teraz się ze mną pobawisz? No bo to chyba nie jest zbyt ciekawe miejsce, a do tego kręci mi się w głowie... A w cooo? - zapytała, przeciągając ostatnią głoskę. Bała się, nawet bardzo. Ale przecież to jest tylko troszkę inna Az, troszeczkę~
Obróciła się, słysząc kobiecy głos. Rozejrzała się, ale żadnej przedstawicielki płci żeńskiej tu nie było. Zerknięcie na Sama.
...
Chwila, to on mówił?
Chłopczyku?
Chisana podeszła jak najszybciej do swojego towarzysza i przyjrzała mu się dokładnie. Wyglądał jak zawsze, jednak  Chi nie pasował głos. Był inny od tego, którego znała.
- Sam, ale co Ci jest? I nie jestem chłopczykiem, a sobą, Chisaną. - powiedziała, ściskając jego rękaw. - Tam jest ta dziewczynka i ma list do Ciebie, ja też mam, nie otwierałam. Idź i weź, ale się nie bój, bo ona nic Ci nie zrobi, wtedy otworzymy, bo sama to trochę nie chcę. To jest Azusa, moja lalka. - powiedziała, streszczając całą sytuację. No, pominęła opis wyglądu owej postaci, aaale co tam~  Przecież się Samuel nie wkurzy tak bardzo, prawda? Zerknięcie na list. A może teraz lepiej to otworzyć? Czy może później... Dobra, yolo teraz. Rozerwała kopertę i wyjęła list, nawet nie patrząc na Samuela.

// Przepraszam Was bardzo za taki zrąbany post. Stresuję się rekrutacją, trudno mi cokolwiek pisać. .___.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.14 16:23  •  Uratuj... przed...  Empty Re: Uratuj... przed...
Mistrz Gry.
Od MG: Chi, biorę. I... arigatō. To tylko zwykłe obrazki.  
I nie ma sprawy. Obie piszcie tak, jak możecie lub umiecie.


Nieznajoma ― przez jedną z uczestniczek nazwana „Azusą” ― wreszcie zmieniła swój drętwy, okropny wyraz twarzy. Nawet głowa wskoczyła ponownie na swoje miejsce, bo przecież to całkiem normalne, mimo autentycznego trzasku, potwierdzającego złamanie kości. Uśmiechnęła się przyjemnie, co krwawe smugi tylko spotęgowały i puściła wybrany przez Chisanę list, mieszczący w sobie nowe zadanie. Nic nie wskazywało na to, że którakolwiek z nich miała wybór. Uczestnictwo okazało się z góry narzucone.
To bardzo stara gra ― powiedziała rozbawiona Azusa i zachichotała cichutko pod nosem. Najwidoczniej uznała nową rozgrywkę za bardzo intrygującą i zabawną, skoro wywołało to u niej tak wygórowane emocje. Wszak zmory nie czują nic, poza samotnością, wysysającą ich od środka, prawda? Przykryła nawet piąstką wargi, wciąż rozciągnięte w uroczym, dziecinnym uśmiechu, pełnym jakiegoś rodzaju niewinności, której próżno było szukać w jej starych oczach, błyszczących barwą okrucieństwa.

Azusa przyglądała się, jak jej słodka Chisana odszukuje Samuela, choć sama jasnowłosa widziała na miejscu mężczyzny leczącą się Kitsune. Jej rana na ramieniu faktycznie prędko się zasklepiła, pozostawiając po bólu co najwyżej wspomnienie, na co zjawa widocznie spochmurniała. Dobry humor prysnął jak nabita na gwóźdź bańka, a jej twarzyczka na powrót stała się smutna.

„To jest Azusa. Moja lalka”.
Oh. Lalka. To brzmiało tak tragicznie w uszach nazwanej, choć ona sama nie pisnęła na ten temat nawet słówkiem. Zmarszczyła swój zadarty nos, po czym lekkim krokiem, praktycznie nie dotykając linii ziemi, podeszła do Kitsune i niemalże wepchnęła w jej dłonie list skryty za kopertą.
Otwórz ― zażądała bezceremonialnie.

Gdy oba listy zostały przeczytane, Azusa klasnęła w dłonie, by zaraz wznieść ku niebu drobne rączki. Zaśmiała się dźwięcznie i na cały głos krzyknęła:
Gra... ROZPOCZĘTA!

- - - -
EKWIPUNEK CHISANY: pierścionek; stary cukierek w kieszeni.
EKWIPUNEK KITSUNE: nic.

Od MG: treść listów otrzymacie na pw. c: Jeśli zabawa ma zostać zachowana, chciałbym,  żebyście nie przedstawiły ich sobie nawzajem. Wtedy gra straci urok. ._.

Wskazówka: przypominam o świetle na północy oraz odgłosach zwierząt z południa.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach