Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 22.08.14 10:29  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Można powiedzieć że ten wykład był dla niego przydatny, dowiedział się więcej rzeczy na temat ludzi. Wyraz jego twarzy powrócił do normalnego, taki bez emocyjny. - Uśmiech, radość i chęć życia. To jest podstawą dobrego samopoczucia człowieka. Tylko co jeżeli w życie zawita rozpacz, nienawiść i niechęć do życia. Z moich obserwacji wynika że, człowiek na co dzień walczy sam ze sobą. Nieustanna walka pomiędzy dobrem a złem, czyli tak zwane Ying Yang. Dodatkowo dochodzi do tego wiara, ludzie bez wiary mają mniejszą chęć do życia. Po chwili, spoglądając na Natalie. Ryuu lekko się uśmiechną, tak tylko dla wyrazu twarzy. - Na pewno miałaś ciężko w życiu, szkoda że nie mogę tego zrozumieć. Na pewno wtedy bym użył wyrazu współczucie, niestety nie potrafię nikomu współczuć. Jestem tylko maszyną. Kończąc to zdanie spojrzał w dół. - Gdybym miał okazję, przez jeden dzień być człowiekiem. Wykorzystałbym każdą sekundę. Tylko że taka zmiana była by niekorzystna, moje życie obróciłoby się o 360 stopni. Jednak spoglądając z tej perspektywy, Ryuu nie ma pewności czy by tego chciał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.14 9:45  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Wiedziała, że nie może go zanudzić, ale wolała przerwać swój wywód, by dać mu dojść do słowa. Jak widać, kolejną sytuacją z życia ludzi, jaką przyszło jej opisać, była chęć do życia, mimo trudnych warunków.
- Tak, życie nie zawsze jest łatwe. Ci za murem, z pewnością wiedzą o tym lepiej od nas - uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na jawiący się w oddali mur, granicę między miastem, gdzie żyli "normalni ludzie" i desperacją, gdzie swoje miejsce mieli wymordowani i ci, którym nie było dane dostać się do cywilizacji lub sami ją porzucili.
- Wiesz, jak wygląda życie poza miastem? - zapytała, przenosząc na niego wzrok. - Codzienna walka o przetrwanie. Poszukiwania jedzenia na wyjałowionych pustkowiach i.. wirus.. - zrobiła chwilę przerwy i spuściła wzrok. Nadal pamiętała, że rodzice dla eksperymentu, chcieli jej to wstrzyknąć. Sama miała ciarki na myśl, jak mogłaby się po tym zmienić. Nie chciałaby na przykład, pewnego dnia obudzić się z "twarzą" buldoga... Ponowne spojrzała na Ryuu. - Tam najlepiej zobaczyłbyś, jak funkcjonują ludzie w trudnych warunkach. Oczywiście, można mówić, że żyją dzięki wierze i silnej woli, a chęć przetrwania, to ich osobista decyzja. Może i jest w tym trochę prawdy, ale jest jeszcze instynkt. To, dzięki czemu każde zwierzę na świecie, każdy gatunek.. może przetrwać. Dzięki instynktowi przetrwania, każdy wstaje rano i idzie.. żyć. Pracować, jeść, budować swoje środowisko. Podświadomie wie, co powinien robić. U jednych jest on lepiej rozwinięty, a u innych gorzej. Powoduje też, że ludzie sami się oszukują.. głównie dzięki temu wierzą.. Słyszałeś o depresji? To stan, gdy człowiek przestaje funkcjonować według swego instynktu i nie chce już żyć. Przeciętna osoba uważa, że powodem tego jest choroba, błędne odbieranie rzeczywistości. Prawda jest jednak inna, ale ktoś "zdrowy" nie chce jej przyjąć, bo podważałaby jego "różowy świat" - skrzywiła się. - Osoby z depresją odbierają świat takim, jaki jest. Zdają sobie sprawę z tego, w jakim bagnie istnieją. Nie mają motywacji do życia, bo nie okłamują się, że warto - zamilkła na chwilę. Na razie nie miała nic więcej do dodania w tej kwestii.
Po krótkiej pauzie, podjęła kolejną część tematu. - Czym innym jest jednak zachowanie "dobrze" prosperującej osoby w trudnych warunkach. Ludzki organizm w sytuacji kryzysowej jest w stanie znieść o wiele więcej niż jego posiadacz by się spodziewał. Na przykład. Kiedyś pewien człowiek będąc sam w domu, postanowił dokonać drobnych napraw w piwnicy. Na swoje nieszczęście, wpakował rękę w miejsce, gdzie nie powinna się ona znaleźć - uśmiechnęła się znów pod nosem. - Nie mógł jej sam wydostać, a nikt nie usłyszał jego krzyków. Po kilku godzinach rozmyślań i kalkulacji, zdał sobie sprawę z tego, że im dłużej czeka, tym mniej ma sił, by coś zrobić. Jeśli nie zacznie działać, to zginie.. Podjął się wtedy czegoś, czego, ktoś "normalny" nie zrozumie. Sięgnął po piłę i choć nie mógł nią przeciąć materiału, w którym zaklinowała się jego ręka - zaczął ciąć... Dzięki temu, co zrobił, dożył sędziwego wieku, miał kochającą żonę i gromadkę pociesznych berbeci. Jedyną rzeczą, której mu później brakowało, była lewa ręka, która kiedyś utknęła w grubej rurze. Gdy to się działo, nie było jeszcze tak rozwiniętej technologii, jak teraz i nigdy nie mógł liczyć na protezę, która w pełni zastąpi brakującą kończynę.. Ale zrobił to, co było konieczne do przeżycia - widać było, że jest pełna szacunku do człowieka, o którym opowiadała. Szybko się od tego odcięła. - Historia, którą ci opowiedziałam, nie jest niczym specjalnym w świecie zwierząt i zdarza się całkiem często, ale ludziom ciężko postawić się w takiej sytuacji. Rozumiesz to choć trochę? - zamilkła, by usłyszeć zdanie androida.
Później dodała- A co do mojego ciężkiego życia, nie przejmuj się. Bardzo mnie to znieczuliło - puściła mu oko. - Wierz mi, czasem brak uczuć jest znacznie lepszy od cierpienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.14 20:50  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Wysłuchawszy całej wypowiedzi Natalii, co prawda bardzo wciągająca. Ryuu słuchał bez przerywania, można powiedzieć że lubił to. Dlatego też nie zamierzał na razie się odzywać, wszystkie te dane które zbiera. To jakby jego zajęcie na całe życie, nigdy nic innego nie robił. No ale w końcu gdy nadszedł czas na jego pytania i odpowiedzi, to wziął się w garść. -Ludzie to naprawdę interesująca rasa, z tego co mówisz. Nawet nie chodzi o to, Ryuu też spostrzegł że ludzie są naprawdę ciekawymi osobami. Wciąż się rozwijają, brną ku przyszłości. Co prawda zdarzają się tacy, co żyją przeszłością. No albo ci co żyją chwilą, każdym dniem. - Ludzie potrafią poświęcić część siebie żeby żyć, tak samo jak i potrafią poświęcić całego siebie ku przyszłości. Chciałbym być przy takiej chwili. Zobaczyć jak jedno życie się kończy, żeby uratować masę innych. Ryuu może po prostu jakby lubił dramaty, chociaż go to nie rusza. Jego oprogramowanie nie do końca łapało wszystko co się wokół dzieje, lecz z dnia na dzień coraz bardziej się uczy.
- Czyli za drugą stroną muru jest inne życie, może kiedyś się wybiorę. Dodał, po czym spojrzał na Natalie. - Jeżeli mógłbym spytać o jeszcze jedno, chodzi bardziej o życie seksualne ludzi. Zawszę ciekawiło mnie jakie to są doznania. Co prawda na ten temat nie miał danych, a warto wiedzieć o wszystkim.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.14 14:22  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Dziewczyna z lekkim uśmiechem wysłuchała przemyśleń androida.
- Fakt, zdarzają się osoby bardzo altruistyczne i choć uważam, że altruizm, jak i niektóre inne zachowania, w czystej postaci u ludzi istnieć nie mogą, to ciągle mnie one fascynują. Poświęcenie jednostki dla dobra społeczeństwa, heh, u zwierząt też występuje. Jest dość widoczne wśród owadów, ale nie będę cię tym zanudzać. Ciekawią cię ludzie, a nie inne gatunki - lekko się uśmiechnęła.
Na pytanie o mur, przytaknęła. Skrzywiła się jednak w duchu. Nie powinna ujawniać takich informacji. S.SPEC by się na nią wściekło. Cóż, mówi się trudno. Większe kłopoty sprawiłoby ujawnienie informacji cywilowi. Androidem nie powinni się tak przejąć. Zawsze mogli go zatrudnić lub skasować wspomnienie, w końcu to S.SPEC. Uśmiechnęła się pod nosem. - Też chciałabym się kiedyś wybrać w desperację. Wątpię jednak, by władze nas tak chętnie wypuściły. Jeśli chcesz sobie pozwiedzać świat za murem, to w grę wchodzą raczej mniej legalne drogi - zaśmiała się. Od razu kilka przyszło jej do głowy.
Tak ją zdekoncentrowało wspomnienie o opuszczeniu miasta, że nie zdążyła odpowiednio zareagować, na następne pytanie Ryuu. Kompletnie ją zaskoczyło. - Że jak?! - pisnęła, po czym szarpnęła się na miejscu i straciła równowagę. Nawet nie zauważyła, kiedy wykonała fikołka przez oparcie barierki. W ostatniej chwili zareagowała i zdołała wylądować na kolanach zamiast złamać sobie kark. Szybko podniosła się z rąk, którymi sobie pomogła i oparła się łokciami o oparcie, przez które przeleciała. - Co? - minę nadal miała skołowaną, ale wzięła się w garść. - Yyy.. informacji na ten temat nie posiadam. - czuła się bardzo nieswojo. Hisagi trafił w jedną z jej fobii. Gdyby zdążyła się opanować, pewnie nie zrobiłaby nic dziwnego, nawet by nie mrugnęła, ale ją zaskoczył.
- Pytania tego typu, powinieneś kierować do kogoś innego. To raczej nie moja działka - mówiła dość szybko. Chciała jak najszybciej wyjaśnić sytuację. - Ja, że tak powiem, nie miałam żadnych doświadczeń tego typu, a innych w tej sytuacji też nie zamierzam obserwować - czyżby Natalie się rumieniła i uciekała wzrokiem? Haha. Nie często można ją było zobaczyć w takim stanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.14 20:18  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Całe zachowanie Natalii wskazywało nie na brak informacji, tylko na ucieczkę od tematu. No cóż widać Ryuu będzie musiał zadać inne pytania, ale czy aby na pewno. - Widząc po twoich rumieńcach, oraz kierunku oczu. Starasz się uniknąć tematu, tak zwane zawstydzenie. Chyba że moje obliczenia są złe. Jeżeli nie chcesz nie odpowiadaj, nie zmuszam do odpowiedzi. No można tak powiedzieć, jeżeli tematu nie zakończy to. - Mam tylko podstawowe informacje z filmów, lecz to za mało. No poszukam więcej innym razem. Po chwili Ryuu wstał, oraz udał się za ławkę. Gdy już zbliżył się do Natalii wystawił rękę, w geście pomocy. Wiadomo że u ludzi występuje takie coś jak kultura, nawet w książce można to wyczytać. Podstawowe gesty i zachowanie. - Nie wiem czy poprawnie wykonuję tą czynność, ale chyba to tak wygląda pomocna dłoń. Dodał, następnie uśmiechnął się. Wiadomo, Ryuu nie chciał żeby to wyglądało dość drętwo. Z ponurym wyrazem twarzy. To że jest maszyną, nie oznacza że nie może zachowywać się jak człowiek. Chociaż do tego mu daleko.
- Jeżeli możemy zboczyć z tematu naszych rozmów, poszukuję pracy. Jakakolwiek była by dobrą odmianą na początek, zasugerowałem ci to pytanie z powodu twojej technologi odczytywania danych. Jak podejrzewam, pracujesz dla bardzo silnej organizacji. Mało kto posiada taką technologię. No więc tam można było zacząć inny temat, po chwili Ryuu się lekko ukłonił. - Proszę wybaczyć jeżeli powiedziałem coś nie tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.08.14 20:01  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Panna Dark zdołała się już wziąć w garść i znów mogła się zachowywać normalnie. Chwilowy "atak paniki" już minął, a ona, po kilku wdechach, na powrót była sobą i mogła kontynuować rozmowę. Przeklinała się w duchu, że pozwoliła się tak zaskoczyć i straciła panowanie. Widocznie nowa mieszanka leków objawiała się dziwnymi napadami emocji nie tylko wczoraj, ale także dziś rano.
- Już wszystko w porządku - odchrząknęła. - Mam nowe leki i czasami zachowuję się dość dziwacznie. Właściwie, to chyba budzą one we mnie różne emocje, a lekarze - sposób wymówienia tego słowa wskazywał na to, że raczej nie nazwałaby ich tak -spisują sobie skutki, jakie to we mnie wywołuje. Grr, nadal jestem królikiem doświadczalnym.
- Kiedy mnie badali, po odebraniu od rodziców, wykryli u mnie szeroką gamę fobii, nerwic i zmian w psychice. Nie twoja wina, że trafiłeś akurat w jedną z nich -
uśmiechnęła się, by pokazać, że na prawdę nic się nie stało.
Gdy Natalie zaczęła wstawać, Ryuu automatycznie podszedł, by jej pomóc. 'Heh, nawet androidy uczą manier' westchnęła w duchu. Spojrzała na wyciągniętą w jej kierunku dłoń. Nie była ona ludzka, ale i tak bardzo ją przypominała. Zaklęła cicho. Nie chciała być nie uprzejma, ale za dotykiem też nie przepadała. Było o tyle lepiej, że tym razem miała czas by się przygotować. Odwzajemniła uśmiech. - Tak, to można nazwać pomocną dłonią. Całkiem uprzejmy gest. Nauczyłeś się ich z własnej woli, czy takim cię stworzono? - chwyciła za rękę i wstała. O dziwo, kontakt fizyczny nie był dla niej tak nieprzyjemny, jak się spodziewała. - Tak swoją drogą, jednym z moich dziwactw jest afenfosmofobia. Postaraj się mnie niespodziewanie nie dotykać, dobrze?
Wzmianka o pracy jej aż tak nie zdziwiła. Przypuszczała, że android może szukać czegoś do roboty. Wątpiła, by maszyna stworzona w tym mieście mogłaby nie mieć "podświadomej" chęci do pomagania ludziom.
- Tak, jak już mówiłam, pracuje dla S.SPEC. To najważniejsza organizacja w tym miejscu. Ważniejsza od władzy, policji czy wojska.. o ile i ono nie jest jej częścią.. - nie brzmiała, jakby współpraca z nimi ją zachwycała. - Właściwie, jeśli chcesz, to możesz "popracować" trochę dla mnie. Może udałoby mi się wprowadzić cię czasem na teren placówki, gdybyś mi pomagał - uśmiechnęła się. - Mógłbyś też się u mnie zatrzymać. Mam wolny pokój, gdzie miałbyś swoje rzeczy. Tylko w kwestii wynagrodzenia... raczej nie mogę ci nic zaproponować. Gdyby spodobała ci się organizacja, mogłabym poszukać ci tam miejsca. Co ty na to?
Chyba nawet Natalie czasem doskwierała samotność. W jej mieszkaniu nie było nawet żywych roślin. Nigdy nie narzekała, a życie wiodła z dnia na dzień. Bez większych marzeń, pięknych wspomnień, przyjaciół. Rodzice nie pozwolili jej mieć nawet kota. Może to był najwyższy czas, by zacząć żyć po swojemu? Nie tak, jak chcieli tego rodzice czy S.SPEC, ale jak chciała tego ta mała dziewczynka, którą kiedyś była. Nowa mieszanka leków, chyba zaczynała niszczyć jej nieczuły pancerz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.14 21:23  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Dziewczyna była bardzo normalna jak dla Ryuu, nie było nic dziwnego w jej zachowaniu czy też fobiach. W sumie dla androida było to nic dziwnego, on akceptował wszystko i starał się zrozumieć. Dlatego też wszystko brał na pomoc do nauki, oraz starania wyeliminowania się problemu. Co do spraw rodzinnych, tutaj akurat Hisagi nie miał co się wypowiadać. Chociaż mógł się postarać dobrze wymówić zebrane dane. - Rodzina, określenie kobiety i mężczyzny. Dwie osoby spędzające ze sobą resztę życia, oraz napoczynają dziecko. Które podczas dorastania uczy się i rozwija... W sumie jakbym znał mego twórcę, mógłbym nazwać go ojcem lub matką. Tylko że to by było określenie słowne. No tu po chwili przestał mówić na temat rodziny i różnych z tym związanych rzeczy, postanowił przejść dalej.
Co do pomocnej dłoni, w sumie tak.. -Własnej woli?, w sumie moja sztuczna inteligencja działa w sposób podobny, lecz nie jestem w stanie tego określić. Nauczyłem się tego z książki, oraz niektórych filmów. Określenie pisowni i ruchu ręki, oraz przeistoczenie tego w jeden gest. Można tak powiedzieć. No i jeszcze kolejny temat o fobii, czyli nie można dotykać z zaskoczenia. - Rozumiem, nie będę dotykał twojego ciała bez poprzedniego uprzedzenia. Dodał, lecz nie uśmiechnął się przy tym. Zrobił bardziej normalną minę, nie chciał żeby to wyglądało dość dziwnie.
Co do pracy, widać poruszenie tego tematu za skutkowało. S.PEC, w sumie praca dla Natalii była by dość dobrym wyborem. Wynagrodzenie nie potrzebne, w końcu Ryuu nie potrzebuje niczego. Wystarczy zajęcie, żeby miał co robić. Rozwijać się, oraz spędzać z kimś czas. Samotność jest dość nieinteresującym go problemem, dlatego musi go zastąpić.
- Z chęcią przyjmę pracę wraz z tobą, jednak że będę musiał przypisać do programu ciebie jako moją panią. Wtedy ty staniesz się osobą sprawującą władzę nad moją osobą. Taka prawda, Ryuu od dawna poszukiwał kogoś. Kto stanie się jego właścicielem, tak więc teraz będzie to tylko zależało od Natalii.

[Sorki że tak długo nie pisałem, problem z netem.]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.14 19:59  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Słuchając podsumowania Ryuu na temat rodziny, Natalie zaczęła chichotać. - Nie mówi się "napoczynają" dziecko - jej śmiech się nasilił. Poprawianie ludzi mogło być przez nich często odczytane, jako nieuprzejme, a śmiech z ich pomyłki niestosowny lub niemiły, ale dziewczyna na prawdę nie miała na myśli nic złego. Po prostu musiała, to zrobić i nie była w stanie tego powstrzymać. W wypadku androida było to dodatkowo przydatne, gdyż korygowało błędy w kwestii mowy. - Para może począć dziecko, tak nazywa się zmieszanie genów ojca z genami matki i stworzenie w jej łonie zarodka ludzkiego - bardziej okrężnie się tego już chyba ująć nie dało... - Za to, napoczyna się na przykład jedzenie - uśmiechnęła się pod nosem, gdyż oczami wyobraźni, ujrzała rodzinny obiad, na którym rolę głównego dania odgrywa noworodek. Czarny humor zdecydowanie nie był jej obcy. - Popełniasz też czasem błędy w budowie zdania. Zauważyłeś, że mówiąc o tworzeniu dziecka, zmieniłeś rodzaj czasowników?- pokręciła głową, by odsunąć swoje myśli od stylu wymowy i skupić się na treści. - Ale masz rację. Ludzie w teorii żyją w związkach monogamicznych, których celem jest budowa nowych pokoleń. Twojego twórcę też możemy nazwać twoim ojcem. Często oni sami mówią o swoich dziełach jako o "dzieciach". Tym razem odniosła się do innego tematu. - To właśnie miałam na myśli, przez powiedzenie, że z własnej woli. Był to twój wybór. Nie zostałeś stworzony z tą wiedzą, nikt ci jej nie wgrał ani nie kazał jej opanować. Zrobiłeś to, bo tego chciałeś - uśmiechnęła się. Ta rozmowa tylko utwierdzała ją w przekonaniu, że jest jeszcze nadzieja, iż ludzie będą dobrze traktować maszyny. Mimo że były tworzone głównie do służenia im, to programowano je też tak, by mogły żyć same i poniekąd "dla siebie".
Usatysfakcjonowało ją przyjęcie przez Hisagi jej propozycji. Prawdopodobnie nie miała być dla niego złym "właścicielem", dla którego jest zwykłą rzeczą. Może życie z nią bywało dziwne i trudne, ale na pewno bywało ciekawe.
Uśmiechnęła się. - Cieszę się, że się zgadzasz.. - chciała kontynuować, ale w tej chwili głośno zaburczało jej w brzuchu. Spojrzała na niego i zaśmiała się. - Wybacz, od wczorajszego obiadu, nic nie jadłam. Miałam zjeść w domu jakąś kolację, ale wychodząc z pracy, pokłóciłam się z jednym z lekarz, przez co całą noc spędziłam pod murem. Brak snu i jedzenia daje mi się już trochę we znaki... - uśmiechnęła się przepraszająco. Był to raczej gest wyuczony. Oczywiście, że nie przeszkadzały mu reakcje ludzkiego organizmu. Prawdopodobnie były jednym z działów jego badań. Zamyśliła się.
- Co ty na to, by przenieść naszą rozmowę do mojego domu? Muszę coś zjeść i położyć się na kilka godzin spać, ale będziesz mógł w tym czasie poczytać literaturę zgromadzoną w biblioteczce. Mam całkiem sporo książek o tematyce psychologicznej.
Wstała z ławki i skierowała się w stronę mieszkania.

[z/t] /chwilowo muszę zrobić sobie przerwę, bo mam dużo rzeczy na głowie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.14 4:20  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Zgodnie z dalszym planem na dzień, białogłowa podreptała do apteki ze swoimi papierami. Dostała kilka pudełek medykamentów, starannie pakowanych w schludnych kartonikach i ostrożnie wsadzonych do foliówki. Grzecznie dziękując, opuściła przybytek i skierowała się wreszcie w stronę upragnionego domostwa.
Nastolatka już na korytarzu, stojąc przed drzwiami i szukając kluczy o odpowiednim upierzeniu, słyszała desperackie dobijanie się Rayu do wyjścia. Biedak, siedział niemal pół dnia sam w domu. Wprawdzie jeszcze zimą był do tego przyzwyczajony, ale jak Ren towarzyszyła mu przez ponad dwa tygodnie, to się pupil nieco odzwyczaił.
Białowłosa otworzyła drzwi i weszła do środka, okrążana dookoła przez albinosa. Umyła ręce, przebrała się, przyjęła zadane leki i zabrała się za odrabianie zaległości. Wieczorem dopiero rozprostowała kości i poszła z psem na spacer. Wróciwszy zabrała się do niewielkiej reszty zadań, a potem powędrowała ku łazience. Dopiero przed prysznicem zorientowała się o swojej wymalowanej ręce. Na wpół naga wróciła do głównej izby i zaczęła szybko spisywać ciąg cyfr, znany jako telefon alarmowy do Luki.
Minęło parę dni, kiedy spróbowała rozpocząć terapię, jaką zaleciła jej kobieta - udawać wymyśloną siebie. Wprawdzie od swojego wzorca odbiegała w znacznym stopniu (no cóż, to dopiero początki), ale i tak w jej zachowaniu zmieniły się niektóre rzeczy. No właśnie. Spróbowała się postawić dwóm uczniom ze swojej klasy, którzy często naigrywali się z jej nietypowego wyglądu i koloru włosów. Zapłaciła za to wylądowaniem w komórce woźnego, a nadto z wymalowaną jodyną twarzą, która zmieniła się w jedną wielką pomarańczę, bądź połówkę dyni. Mogłaby z tego pękać w szwach ze śmiechu, ale wcale nie widziała ani grama śmieszności w tej sytuacji. Znowu poczuła gorzki smak i zimny dotyk upokorzenia. Wróciła stara Ren. Przeżywająca wszystko bardzo dotkliwie, jakby każda zaistniała sytuacja ryła w niej jakąś grządkę do sadzenia marchwi czy buraków.
Księżniczka z zamkowej wieży została wypuszczona dopiero trzy godziny po swoich zajęciach. Trzeba było widzieć minę zszokowanego woźnego, któremu okulary omal nie spadły z nosa. Całe szczęście, że zapomniał schować swój wózek, bo inaczej Ren przesiedziałaby całą noc w pomieszczeniu gospodarczym. Zapłakana pomarańczowogłowa, widząc mężczyznę, rzuciła mu się pod nogi, dziękując za przybycie. Niezwykle przypadkowe przybycie. Biedny pan w nie wiedział, co ma teraz zrobić. Zdarzały mu się już wcześniej takie przypadki, ale no.. nie spodziewał się tego. Podniósł nastolatkę i jedyne, co mógł zrobić, to zaprowadzić ją do siedzącej po godzinach kolejnej sprzątaczki. Kobieta, widząc pomarańczową twarz dziewczyny, ledwo stłumiła śmiech, zakrywając się czytaną przed chwilą gazetą. Próbowała kilku specyfików, by zmyć pomarańczowe odbarwienie, ale nic to nie dawało. Ren będzie z tym chodzić ładnych parę dni. Najlepiej, jakby zmieniła styl ubioru. Przyszła w szerokiej bluzie, głębokim kapturze, arafatce pod linię oczu i ciemnych okularach, jak Charlie Scene. (~Pozdrawiamy Charliego Scena.) Niestety szczęśliwy plan pewnie się nie uda, zważywszy na to, że uczniowie powinni ubierać się raczej schludnie, a Ren także nie wytrzymałaby takiej kompromitacji przed całą klasą, jak pomarańczowa buzia. Już i tak jest wystarczająco nietypowa.
Tak czy siak, po dłuższej próbie wyzwolenia nastolatki z koloru dojrzałej marchewki, która nie dała żadnych rezultatów, dziewczyna została puszczona do domu. Ozdobne, schludne alejki przed szkołą pokonała powoli z powagą, idąc z miną, jakby dostała wyrok śmierci do egzekucji za trzy tygodnie, czy wyrzucenia ze szkoły. Kiedy doszła do chodnika, zarzuciła gwałtownie torbę na plecy i pobiegła czym prędzej do domu.
Po powrocie, głodna, zdruzgotana, cała trzęsąca się, zamiast wpierw umyć ręce, wpakowała się pod kołdrę w łóżku. Biedny Rayu, był kompletnie zdezorientowany. Jego pani przemknęła tak nagle, nie zważywszy na niego w ogóle. Może poza spojrzeniem, by uniknąć z nim kolizji. Pies nie był głupi. Po kilku minutach wszedł do pokoju nastolatki, gdzie w czterech ścianach wydobywały się jęki i łkania, tłumione pod warstwą pierzyny. Czworonóg wskoczył na łóżko i powalił się nieopodal białogłowej na tyle blisko, by wyczuła jego obecność. Nie sposób nie poczuć kilkudziesięciokilogramowego cielska na sprężynowym materacu. Ren ucichła. Odczekała około piętnastu minut. Łącznie od przybycia upłynęło pół godziny. Przekręciła się jakoś pod kołdrą, po czym wyszła rozczochrana ze spuchniętymi oczyma i cieknącą wydzieliną z nosa. Wstała, pogłaskała psa za uchem i poszła do łazienki trochę się oporządzić. Potencjalnie nic się nie działo. Popatrzyła w lustro, na nieregularne szlaczki na swojej twarzy i jedną wielką plamę, łączącą się z nimi. Wciągnęła nos, po czym sięgnęła po rolkę papieru. Wytarła twarz i opierając się o krawędzie umywalki, patrzyła na swoje lustrzane odbicie.
Jaka naprawdę jestem. A jaka chciałabym być. Kim jest ta Ren, którą sobie wymyśliłam? Czy na prawdę mam się w nią wcielić i ją udawać? - Medytowała w ciszy, cały czas przypatrując się swojemu odbiciu.
- Nie! To wszystko brednie! Całe to gadanie Luki to jakieś banialuki! - lol. Człowiek nie czuje, kiedy mu się rymuje xD Gwałtownym ruchem odepchnęła się od umywalki i szybkim krokiem poszła do kuchni, krzycząc po drodze -  jak ja mogłam być taka naiwna? Przecież jestem wiecznie uciekającym tchórzem. Czego ja od siebie wymagam?! Co może zrobić takie zero? Jakie ty masz w ogóle ambicje?! Czego ty chcesz w życiu? - Spuściła głowę, będąc już w kuchennej zabudowie. Tym razem oparła się o zlewozmywak.
- Jestem zerem...
Czuła dobitne bicie swojego serca. Zerknęła ze zwieszonej głowy lekko na prawo, na suszarkę do naczyń. Widniał w niej duży nóż o czarnej rękojeści. Patrzyła na niego przez kilka sekund. Czuła dziwne uczucie, jakby motyle w brzuchu, jakby głód, strach i niepewność. Serce w połowie drogi do gardła, lekki odruch wymiotny, napinane mięśnie na ciele, adrenalina, uderzenie gorąca, zacisk na szyi. Wszystko takie podniecające, takie nieznane, wszystko takie zakazane. Takie pochłaniające, zatracające. Takie intensywne, takie skrajne.
Jej oddech był dziwny, ciężki i pulsujący. Robiła dłuższe wydechy niż wdechy. Sięgnęła po srebrne, takie lśniące, uśmiechające się do niej niewidocznie ostrze. Poobracała je kilkakrotnie w dłoniach, przechadzając się po głównym, kiedyś rodzinnym pokoju. Dopiero w swoich czterech ścianach zdecydowała się na ten ruch. Obróciła prawą rękę wewnętrzną stroną ku górze. W jednej trzeciej długości przedramienia, znalazł się przytknięty do nieco rozgrzanej skóry srebrny metal. Pamiętała, jak jeszcze na początku swojego kalectwa, obierając trochę kartofli i marchwi, przecięła się nim do krwi. Nabrała głęboki wdech, po czym wraz z wypuszczanym powietrzem w oka mgnieniu na ręce pojawił się cienki, czerwony ślad. Był słaby. Widać nie przyłożyła się do tego. Naprawiła swój błąd nieco głębszym cięciem, bliżej nadgarstka. Potem jeszcze jednym i jeszcze jednym. Za każdym razem, gdy rozcinała sobie skórę, schodziła coraz niżej. Przeszła do siadu. Za siódmym razem, kiedy to szlachetna - mniej lub bardziej - stal nierdzewna przecięła najbliżej położony dłoni fragment tętnic i żył, Ren poczuła się na prawdę jak w jakimś wulkanie. Ociekająca krew na jej ręce, wyglądała jak szkarłatne łzy. Nie wiadomo czyje, ale niezwykle piękne. Zaczarowane, intensywne, nawet posiadające woń. Ren była w takim stanie wzbudzenia, jak dziecko otrzymujące balonik. Miała szeroko otwarte oczy, jak postacie z bajek, dowiadujące się jakiejś przełomowej, niejednokrotnie brutalnej, czy też niewiarygodnej informacji. Zrobiła to. Teraz czuła się niemal jak wróżka, która odparła jakąś milionową armię wroga, albo zwróciła komuś życie. Jak bohaterka.. ale nie jak swoja wymyślona Ren.
Widok krwi, jakby uspokajał białowłosą, która wpatrzona w stróżki na swojej ręce, powoli odchodziła od zmysłów. Zrobiło jej się słabo i duszno. Czuła ubytek, wilgoć, utratę, słabość. W końcu z siadu, skończyła leżąc na prawym boku, z wyciągniętą nędznie kończyną do przodu. Widząc rękę w takim stanie, nastolatka zaczęła żałować. W życiu nie widziała, aby lało się z jej ciała tyle krwi. Znowu rozległo się łkanie. Patrząc na swoją bezsilność, Ren znowu dawała sobie do zrozumienia, że jest niczym, że nie potrafi nawet porządnie się pociąć, że jest beznadziejna.
- Jestem zerem.. - Zacisnęła mocno powieki. - Jestem niczym... - Łamał jej się głos. - Jestem idiotką... Ray, przestań... - Rzekła niemal bezsilnie, kiedy to albinos postanowił wylizywać jej rękę. Mimo słabego odpychania psa od siebie, samiec nie przerywał swojego dotychczasowego działania.
Wstydź się! To ty sama powinnaś to zlizywać! Szanujesz wszystko aż nadto, tylko nie siebie samą!
Utrzymując swoją niską wartość, nie chciała już nic robić, ale jednak strach przed utratą życia cały czas jej nie opuszczał. Widząc starania psa, coś się w niej ruszyło, jak płód w łonie. Wprawdzie zlizywanie, czy obmywanie krwi nie jest dobrym pomysłem, bo z reguły krew sama zaczęłaby wreszcie schnąć, ale przy tego typu ranach, kto wie, co jest możliwe. Otumaniona wstała ciężko, podpierając się lewą ręką, co było nie lada wysiłkiem, gdyż to leżała na przeciwnej stronie. Dźwignęła się i powoli zmierzała ku apteczce. Wyrzuciła z niej cały dostępny bandaż, którego prawdę mówiąc miała sporo w zapasie. Zmyła krew pod kranem, spryskała nieco rękę wodą utlenioną, po czym po oczyszczeniu zaczęła sobie owijać ranę jałowym opatrunkiem. Następnie nałożyła do tego gazę, watę, co tylko było, a potem bardzo mocno zaczęła przewiązywać dookoła kolejnym okładem. Za którymś powtórzeniem ręka zaczęła ją boleć. Nie od ran, a od ściskanych kurczowo bandaży. Obwiązała cały, dwumetrowy opatrunek elastyczny, a na koniec jeszcze naładowała na niego ten jałowy. Ręka wyglądała w tym odcinku jak w gipsie. Przez chwilę cieszyła się, że chociaż trochę wyniosła z tych nudnych lekcji Edukacji dla bezpieczeństwa.
Podniesiona nieco na duchu stwierdziła, że powinna najlepiej wyjść na spacer z psem. Rayu na pewno będzie chciał oczyścić sobie żołądek po tym desperackim ratowaniu swojej opiekunki. Kami natomiast przyda się nieco rześkiego, wieczornego powietrza - drugiej narkotyzującej ją rzeczy.

Nie wiedzieć czemu, coś przytargało ją tutaj - do Północnej części miasta. Wzdrygała się, wspominając, kto stoi za morderstwem jej rodziców. W zasadzie, jakby kto chciał mógłby ją aresztować za samo pochodzenie, ale... S.SPEC ma chyba poważniejsze problemy, jak na chwilę obecną.
Wkroczyła na teren niewielkiego parku. Był to bardzo prosty obiekt, bowiem już z początku alei było widać stojącą w centrum fontannę w kolorze piaskowca. Ren chodziła powoli, trzymając poranioną rękę w objęciach lewej dłoni. Spoglądała co jakiś czas, gdzie czai się Rayu. Ten jak zwykle biegał po - niestety - mało rozległych trawnikach, strasząc jakiegoś zagubionego kreta.
Okolicę spowiła już noc. Latarnie dostały już za zadanie rozświetlać ciemne zakamarki miasta, by to było jak zwykle bezpieczne.
Ren usiadła na ławce, wpatrując się i wsłuchując w odgłos spływającej po rzeźbie wody. Oparła się o drewniane oparcie, jednocześnie kładąc na nim po obu stronach wyciągnięte ręce i odchyliła na chwilę głowę w tył, by zimny powiew otulił jej szyję i poukładał nieco w głowie. W zasadzie, nawet zapomniała o swojej pomarańczowej jak marchew twarzy. Wypełnione świeżym powietrzem płuca wydęły mocno klatkę piersiową. Nastolatka po chwili ukojenia, z powrotem postawiła głowę do pionu i odruchowo zerknęła na zabandażowaną rękę. Co się okazało, jej opatrunek był za słaby, a rany zbyt głębokie. Zbyt mocno się postarała z tym cięciem. Opatrunki stosunkowo szybko zaczęły przesiąkać, a jedynym wyjściem w tej sytuacji, jest jeszcze większa ich ilość. Ren spanikowała. Zapomniała gdzie jest i jak się nazywa. Zapomniała nawet o psie. Zerwała się z ławki, ale nie wiedziała dokąd ma zmierzać. Wiedziała, że w szpitalu nasłuchałaby się wykładów o tym, że takie postępowanie jest głupotą i do niczego nie prowadzi, ale w tej sytuacji była w stanie to przetrawić, byleby tylko zatamowali ten potok. Problem w tym, że stres, nagły przypływ adrenaliny i nieznajomość okolicy skutecznie skracały kończący się jej czas.

<--
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.10.14 0:15  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Biegła niemal całą drogę, a nawet się specjalnie nie zdyszała. Co też hormony robią z ludźmi... Chociaż przymusowy przystanek w postaci magazynu pod miastem też pomógł jej odpocząć. Musiała się przebrać z ubrań na Desperację, żeby wyglądać chociaż trochę bardziej ludzko. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby wparowała do miasta w poplamionym krwią kombinezonie.

Od kiedy weszła do M3 (znowu załatali jej ulubioną dziurę w murze! SPEC robił się uważniejszy) pozwoliła sobie tylko na szybki krok. Było już na tyle późno, że służby porządkowe mogłyby nabrać ochoty do wylegitymowania biegnących ludzi, a tego wolała uniknąć.
Mapa w telefonie podpowiedziała jej, że dobrze idzie. Przekroczyć park, przejść parę przecznic, skręcić w lewo... Strasznie daleko mieszkała ta Ren.

Drgnęła, słysząc szczeknięcie. Naprężone do granic możliwości nerwy zaczęły reagować nawet na tak prozaiczne dźwięki. Odwróciła głowę, patrząc w kierunku energetycznego, białego psa i jego właścicielki, równie białowłosej co Husky. Niemożliwe.

- Niemożliwe - powtórzyła, tym razem na głos, podchodząc do dziewczyny, oświetlanej z góry miękkim światłem latarni. - Ren?
Teraz z bliska była całkowicie pewna, że to nikt inny niż Ren Yamasaki. Coś musiało się stać; szesnastolatka miała całkowicie pomarańczową twarz, o ile to nie światło latarni tak zwodziło oczy. Wyglądała na dość przestraszoną, co natychmiast zmieniło uczucie ulgi, które zdążyła poczuć Luka, w czujność. Rozejrzała się.
- Czy coś się stało? - zapytała cicho, niby bez powodu dociskając przez materiał sukienki magiczny nóż do skóry uda. Nawet taki kontakt pozwalał na teleportację, a jeśli SPEC dotarł tu przed nią mogła okazać się ona konieczna dla zachowania jej życia.
Ona sama niczego nie dostrzegła, ale w obecnym stanie dziewczyna mogła być uważniejsza od niej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.14 11:09  •  Niewielki park. - Page 2 Empty Re: Niewielki park.
Pies na samym początku dał sygnał, że ktoś się zbliża, ale Ren miała w głowie istną tokijską ulicę. Przerażona nastolatka przyglądała się koronom drzew i latarniom, by chociaż spróbować zlokalizować swoje położenie i ścieżkę, którą tutaj przyszła. Do idącej ku niej Luki była zwrócona tyłem. Gdy wśród tego harmidru w głowie udało jej się usłyszeć ten głos, wiedziała, że nie spotka ją nic przyjemnego. Odwróciła się do znajomej z jeszcze bardziej spotęgowanym strachem na twarzy. Już nie sam krwotok, ale świadomość kolejnych, zadawanych jak ciosy reprymend Luki ją przerażało. Wiedziała, że kobieta ma swoje granice, a sądząc po ostatnim spotkaniu, teraz mogły się one naderwać, jak szarpane szwy.
Nic nie mówiła. Zamiast tego słychać było wydobywające się z jej ust ciche łkanie.
Luka coś wyczuła. Nie sposób się dziwić, jeśli spojrzymy na jej profesję. Musiała być niezwykle czujna, niczym pies tropiący. Wyczuć każde potencjalne niebezpieczeństwo i mieć zawsze plan B. No w najgorszym wypadku C. Że też Ren nie jest tak chłonna i wszechstronna. Nic tylko użala się nad sobą. Może jakaż motywacja by ją wsparła, jakiś cel. Chociażby hodowanie roślin, czy odstawiony w kąt rysunek. Ktoś musiałby jej o tym wszystkim przypomnieć.
Znajoma spytała cicho i podejrzliwie, czy wszystko w porządku.
Nie. Nic nie było w porządku. Ren umierała ze strachu, ale sama nie wiedziała przed czym. Czy przed tym, że zaraz będzie potrzebowała kilku torebek z krwią do przetoczenia, czy przed wybuchem wściekłości Luki. Wygląda na to, że jej prawienia poszły na marne.
Białogłowa zaczęła znowu żałować swojego występku. Na jej oczach pojawiła się warstwa szkła. Niespiesznie wyciągnęła zza siebie prawą rękę z przesiąkniętym po wewnętrznej części opatrunkiem. Wyczuwając w niej słabość, przytrzymała obolałą kończynę lewą. Spuściła głowę, czemu towarzyszył wydźwięk jęku.
Ten widok sam mówił za siebie. Ren bała się jakkolwiek odezwać, bo co niby miałaby powiedzieć. Sama już nie pamiętała, czy obiecała, że już tego nie zrobi, czy co.
W tym czasie do dwójki podbiegł pies. Początkowo obwąchiwał Lukę przez chwilę, po czym podszedł, obkręcił się i usiadł po lewicy Ren ze zwróconym pyskiem w stronę przybyłej kobiety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach