Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 09.11.14 8:46  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
Dźwięk rozrywanego materiału rozszedł się na kilka metrów dookoła, odbijając jednocześnie od słupów latarni i pni pojedynczych drzew. Rayu cofnął jedno ucho do tyłu i przekrzywił głowę w bok, co nie często mu się zdarza, patrząc na dziwne poczynania kobiety stojącej na przeciw.
Białowłosa trzymała rękę na wysokości podbródka, zgodnie z zaleceniami. Po chwili jej ramię otulił kawałek rozdartej, kolorowej sukienki i pończocha, które zaraz potem zaczęły się zacieśniać na wątłym ramieniu nastolatki w postaci prowizorycznej opaski. Zgodnie z komendą także puściła kurczowo trzymany nadgarstek. Nie mogła pojąć, jak ta tona gaz, bandaży i kompresów mogła tak przesiąknąć. Przecież ze swoim wytworem wyglądała jakby miała gips, zresztą nie pierwszy w swoim życiu.
„Nie mnie powinnaś przepraszać, tylko samą siebie. To w końcu twoje ciało jest poranione.”
Tak, ale Ren nie przywiązuje do siebie jakiejś wyższej wagi. W ogóle dziwiło ją to, że Luka ubożeje o ubrania, chcąc pomóc użalającej się nad sobą nastolatce. Może powinna po prostu zaprowadzić ją do tego szpitala, a Ren tam nauczyłaby się czegoś i zaczęłaby żałować dobitnie swojego postępowania. Gdyby kategorycznie musiała siedzieć w jakimś domu opieki, gdyby nie mogła trzymać tam psa, a przytulne mieszkanie zostało by sprzedane i wymienione na zimny, nagi pokój z jedną szafą na spółę, biurkiem, krzesłem i łóżkiem piętrowym, może wtedy by oprzytomniała i wreszcie wzięła się za siebie.
- Nie szkoda pani tej sukienki? - Stwierdziła nieco smutno, mając wyrzuty sumienia, że to przez nią niszczone jest ubranie. Trochę szkoda pieniędzy. Oczywiście, Kami jak zwykle myśli materialnie, przejmująca się nawet takimi głupstwami, jak rozdarta sukienka. No ale kto wie, ile pieniędzy na nią poszło, a warto pamiętać, że liczy się każdy grosz.
- Jak dawno? Jakąś godzinę temu. - Stwierdziła sucho i przypatrywała się dalszym poczynaniom Luki. Nastolatkę dziwił niesamowity spokój, jakim emanowała kobieta. Jej ciepły, może nawet czasem kojący ton i, jak widać, nadzwyczajna lojalność. Przecież mogłaby machnąć rękoma i pójść w cholerę, zostawiając niedorozwiniętą Ren samą sobie, by dać jej tą satysfakcję powolnej śmierci. Niech mała zdycha, skoro sama tak tego pragnie. Ale Luka jednak nie daje za wygraną i walczy o wszystko. I tego Kami nie umiała pojąć. Ona w wielu kwestiach już dawno by się poddała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.14 13:33  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
- Sukienki? - spytała ze zdziwieniem, podnosząc wzrok na Ren. Dopiero po sekundzie przypomniała sobie, że faktycznie, właśnie zniszczyła sobie ubranie. Mimo powagi sytuacji zaśmiała się głośno.
- Moje ubrania rzadko kiedy wytrzymują dłużej niż tydzień. Albo je drę, albo je gubię, albo kończą... spopielone - stwierdziła ze swoim typowym, bezczelnie łobuzerskim uśmieszkiem. Zamaszystym ruchem zarzuciła plecak na ramiona i zwróciła się do dziewczyny:
- Masz dwa wyjścia. Mogę cię zabrać do szpitala. Opatrzą cię porządnie, ale co potem? W najlepszym wypadku trafisz do Domu Opieki... co nie jest takie złe - stwierdziła, przypominając sobie spędzone tam lata. - Opiekunowie są mili, a w twoim wieku już raczej nikt nie będzie cię zaczepiał. W najgorszym wypadku - kontynuowała - wrzucą cię do szpitala psychiatrycznego. A tam, jako nieletnia bez opiekunów możesz całkowicie pożegnać się z wolnością. Mogą cię trzymać, ile im się spodoba. - Paradoksalnie do słów, ton głosu Luki był nadal lekki, jakby opowiadała o tym, co wczoraj jadła na obiad. Podrapała się po policzku.

- Mogę też zabrać cię do siebie. Przywrócę cię do stanu użyteczności i spokojnie zastanowisz się, co wolałabyś zrobić.
Zamilkła wyczekująco. Chociaż nie dała tego po sobie poznać, miała nadzieję, że dziewczyna wybierze ostatnią opcję. Pokazać się z nią w miejscu tak oficjalnym, jak szpital... To mogło być dla Ren niebezpieczne. O ile podejrzenia Luki i jej informatora miały oparcie w rzeczywistości.

Musiała dokładniej wypytać dziewczynę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.14 0:15  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
Zmarszczyła brwi, kiedy Luka zapytała o leżącą na sobie sukienkę. Doszło już do tego, że kobieta nie pamiętała, co ma na sobie? Przecież dopiero co zdzierała z siebie tkaninę. Albo jest inne wytłumaczenie takiego stanu. Może rzadko nosiła ciuchy tego typu i będąc przyzwyczajona do ubrań bardziej podchodzących jej pod gust, najzwyczajniej w świecie zapomniała, że leży na niej sukienka. Może myślała, że ma na sobie to, co zwykle. Będące czymś praktycznym i wygodnym, dostosowanym do panujących warunków.
Kobieta zaraz potem zaczęła się donośnie śmiać. Białowłosa zareagowała lekkim drgnięciem i odsunięciem się w tył o krok. Takie wybuchy psują optymalne dla niej otoczenie. No cóż, wystraszyła się dziewczyna. Jednak Rayu wziął to za atak, w skutek czego jego wrodzony instynkt kazał mu stanąć w obronie swej albinoskiej pani. Po parku rozniosło się głośne, nawet agresywne szczekanie. Ren wyciągnęła prędko dłoń ku jego głowie, by delikatnym dotykiem ostudzić jego zapał. Pies wprawdzie zaparł się oznajmującego neutralność wobec kobiety gestu. Nastolatka kucnęła prędko, zniżając się go jego poziomu i objęła go lewą ręką, pilnując zarazem, aby prawa ręka nadal była ustawiona w poziomie. Pies oblizał nos, potem mordkę, po czym znów usiadł.
- W takim razie, w ciekawym fachu się pani trudni. - Stwierdziła ze szczyptą sarkazmu i dezaprobaty. Chociaż, jakby nie patrzeć, sama profesja nie należała do standardowych, wykonywanych w mieście.
Trafić do Domu opieki... Mieć pokój z nie wiadomo jak dzikim, nieletnim ćpunem bądź alkoholikiem; z wyleżanym, piętrowym łóżkiem; jedną szafą na pół i niemalże całkowitym pozbawieniem prywatności. Ta opcja nie wchodziła w grę, zwłaszcza, że tam nie pozwoliliby jej na trzymanie psa. Ren czuła się pusta bez Rayu. Niekoniecznie w ciągu dnia, podczas szkoły czy marszu przez miasto, ale ogólnie rzecz biorąc. Nie miałaby do czego się wtulić w zimniejsze noce, lub chociaż do czego się odezwać. Z szafą rozmawiać przecież nie będzie.
Druga opcja wydawała się jeszcze gorsza i jeszcze bardziej kosmiczna. Chodzić 24 na dobę w kaftanie bezpieczeństwa, może też z kagańcem na twarzy; dostawać zamiast pełnowartościowego pokarmu tabletki o charakterze uspokajającym, usypiającym, czy w famach testów, jak królik doświadczalny, by wspomóc światowe koncerny farmaceutyczne. Plus do tego strzykawki, lęk, płacz i jęk. Nie, nie, NIE! Ren tylko w ten sposób wyobrażała sobie funkcjonowanie i pobyt w tak zwanym szpitalu psychiatrycznym. Byłaby tam traktowana jako wyrzutek, wymagający silnej ręki. To, że ma uzależnienie, nie znaczy zaraz, że dostała totalnie na głowę i trzeba traktować ją jak dzikie zwierzę. Zresztą, nawet jeśli Luka dałaby Ośrodek Odwykowy jako kolejną opcję, to w zasadzie sytuacja nie różniłaby się wiele od dwóch poprzednich placówek.
Wysłuchała opcji numer trzy. W porównaniu z dwiema poprzednimi, ta wydawała się najbardziej optymalna, ale... czy Ren zaufa na tyle, w zasadzie nieznajomej i bardzo tajemniczej kobiecie, z mnóstwem sekretów schowanych to na półkach między książkami, to pod łóżkiem, to pod poduszką, nie ścigających się do ujrzenia światła dziennego, jak sole w wodnym szkle, tworzące swoisty chemiczny ogródek. Przynajmniej białowłosa będzie miała pewność chociaż szczypty swobody. Zapraszając Ren w swoje skromne progi, Luka musi być tego świadoma.
- A go mogę wziąć ze sobą? - Wskazała na psa, muskając go trzema palcami w ucho. Po swoich jakże głębokich rozmyślaniach stwierdziła, że odpowiedź jest oczywista. Ale jednak zapomniała o swojej decyzji poinformować Lukę. Tak więc, nie zdziwmy się, jeżeli kobieta odpowie „nie”, mając na myśli Dom Opieki, Szpital Psychiatryczny, czy też Zakład Odwykowy.

Lulz, i pomyśleć, że 3/4 napisałam na telefonie
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.14 14:22  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
Udało się zwrócić myśli dziewczyny na inne tory, dobrze - może uda się odegnać od niej panikę.
- Ciekawym? Czy ja wiem... - zastanowiła się przez moment, spoglądając szybko w górę. - A może zgadniesz, co robię? - zapytała  z lekko podejrzanym uśmiechem, który Ren zdążyła poznać już przy pierwszym spotkaniu.

Obserwowała kątem oka, jak dziewczyna walczy ze sobą w myślach. Widać było, że żadna z zarysowanych przed nią opcji nie specjalnie jej pasuje. Luka doskonale wiedziała, co sama by wybrała w takiej sytuacji, ale dla nawykłej do prywatnego mieszkania Ren opcja Ośrodka pewnie jawiła się jako koszmar. Cóż, w takim wieku i tak głównie daliby jej spokój, to na młodszych dzieciach skupia się wysiłek wychowawczy. Zresztą, te sieroty, które straciły rodziców w późniejszym wieku zwykle były o wiele bardziej oporne na sugestie Opiekunów.

- Ale że gdzie? - zapytała, lekko rozbawiona, mimo powagi sytuacji. - Do szpitala pewnie nie, bo oni tam krzyczą na brud i zarazki. Do Ośrodka teoretycznie nie, ale w praktyce pozwalają. Ja miałam króliczka - dodała całkowicie niepotrzebnie, z mieszaniną satysfakcji i nostalgii w głosie.
- A do mnie tak, o ile nie zniszczy mieszkania. Nie jest moje - rzuciła na zakończenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.14 10:25  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
Może zgadniesz, co robię?
Ren rozszerzyła źrenice. Zgięła się wpół i prawy bok, przyglądając uważnie posturze Luki.
Szczupła, wysportowana sylwetka, do tego krótkie, nieprzeszkadzające w pracy włosy. Stanowczy charakter, silne nerwy, opanowanie... Chłonność umysłu, szybkie reakcje na bodźce, wysoka gotowość do działania.
Myślała i myślała. W trawie i liściach zaczęły już grywać swój koncert świerszcze, aż w końcu wypaliła.
- Nie mam bladego pojęcia. Jakiś tajniak, agent, czy co? - Podrapała się zakłopotana po głowie lewą kończyną. Bezradną miną chciała wydusić od Luki odpowiedź, jak i wreszcie jakąś reakcję. Mimo prowizorycznej opaski, ręka ze stale przesiąkającym opatrunkiem zaczęła coraz bardziej ciążyć, a samej nastolatce robiło się coraz bardziej słabo.
- Rozumiem. W takim razie, czy możemy już iść? Do pani znaczy się. Źle ze mną. Mam mroczki... - Jęknęła chwiejąc się na nogach. Obraz przed oczyma, zgodnie z zapowiedzią pociemniał, rozmazując się. Rayu wstał, odsunął się kilka kroków i patrzył, jak to nieudolnie porusza się jego pani, wędrując ku nieodległej ławce, by spocząć. Już nigdy nie popełni tej głupoty, już nigdy nie podetnie sobie żył. NIGDY! Po tym, jak uda jej się wylizać, weźmie się za siebie, wróci do pracy w parku i powróci do rysunku. Tak.
Po zrobieniu mocnego rachunku sumienia, po twarzy białowłosej zaczął pełzać szorstki jęzor psa, który uwalił się obok na ławce. Swoimi miłostkami popychał nastolatkę, a ta, słaba, chwiała się jak wierzba czy brzoza zwisłego pokroju na wietrze i czekała na wyzwoleńczy gest Luki w kierunku jej upragnionego domostwa.
Odchyliła głowę w tył, opierając ją na oparciu i spojrzała w ciemne niebo. Na jego powierzchni gdzieniegdzie migotały odległe o tysiące, a może i miliony lat świetlnych gwiazdy. Każda z nich wyglądała jak świecąca się cekina, a te mniejsze niczym mieniący się brokat. Wzięła głęboki wdech. Zakręciło jej się w głowie.
Zerknęła w kierunku Luki i spojrzała na podartą sukienkę. Miała wyrzuty sumienia, że przez nią kobieta musiała zniszczyć sobie ubranie. W jej głowie zaczęły rodzić się wersje pokuty, aby odkupić taką samą  kieckę. Tylko pytanie za co? Sytuacja finansowa nie była tak luksusowa, jak można by tego oczekiwać. Dobrze, że od rodziny jakieś pieniądze dostaje. Może tylko po to, by nie przyjeżdżała tam do nich?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.14 10:17  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
- Nie - Luka parsknęła śmiechem, podchodząc do dziewczyny. - Każdy normalny rząd szybciej podałby się do dymisji, niż zatrudnił mnie do czegokolwiek. Chociaż kiedyś byłam blisko pracy w wojsku... Ale to nie dla mnie - dziwnie szybko skończyła ten temat, jakby nie wiązał się on ze zbyt przyjemnymi wspomnieniami.

- Czyli... Masz zamiar iść, czy wolisz tu siedzieć? - zapytała, lekko zdezorientowana i rozbawiona, mimo ewidentnych cierpień dziewczyny. - Radziłabym się ruszyć, o tej porze możemy wpaść na jakiś patrol, a tego chyba obie nie chcemy.

Jeśli Ren podniesie się z ławki, Luka podeprze ją w pozycji stojącej i poprowadzi w stronę swojego mieszkania, w międzyczasie kontynuując przerwany wątek:
- Chwilowo właściwie jestem bezrobotna, ale tak generalnie - gotuję. Nie zgadłabyś, co? - zaśmiała się. - Mało kto trafia. Nie jestem w tym jakoś okropnie dobra, ale też nie mam wielkich ambicji. Wystarczy mi, że mam na życie.
Chwilę milczała, po czym dodała:
- W sumie właśnie przez to nie znoszę gotowania. Źle mi się kojarzy. Większość tego, co zarobię, tracę na kupowanie jedzenia na mieście. - Zaśmiała się.
- Spróbuj podnieść rękę go góry, to może zmniejszyć krwawienie - dodała niespodzianie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.14 23:47  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
Nie zgadła. Ale znowu nie była aż tak daleko od swoich przypuszczeń. Małymi kroczkami, po tropie, zapewne dowie się prawdy, tyle, że nie w tej chwili. Aktualnie już wystarczająco dużo sobie tego piwa naważyła. Najpierw musi się z tego wszystkiego wylizać, a dopiero potem dociekać osobliwego fachu "opiekunki". W ogóle, jakby Ren nie miała nic lepszego do roboty, tylko dowiadywała się rzeczy, których mogłaby później zacząć żałować. Za wiedzę też wiele ludzi poginęło.
Temat zamknął się jak nowoczesne drzwi w metalowej windzie w wieżowcu jakiejś międzynarodowej korporacji w centralnej dzielnicy.
Dezaprobata w głosie kobiety coraz bardziej zaczynała się odkładać gdzieś podświadomości, jak tkanka tłuszczowa, czy kwas mlekowy po wysiłku, blokując ruchy jak u zardzewiałego robota, oddziałując tym samym na nastrój turkusowookiej. Co Luka nie pokrzepi, to zaraz iskierka na pokonanie swoich słabości, lęków i braku wiary w siebie gaśnie niczym płomień świecy zgaszony dwoma palcami. Wprawdzie Luka nie miała żadnego obowiązku niańczenia nieskoordynowanej Kami i pieszczenia jej czułymi słówkami, ale jednak nieco pobłażliwy stosunek wobec nastolatki też w tym wypadku nic dobrego nie przyniesie. Mała znowu się załamie i powróci do czynienia zła sprzed godziny.
Ciągle o tych patrolach. Coś jednak ma na sumieniu.. - Pośród centralnego skrzyżowania myśli, decyzji i obaw przemknęła białoprzezroczysta postać w niebieskim szalu i z niebieską teczką, która była pomysłem, czy może by nie zapytać Luki o jej potencjalną działalność w tych - mniej lub bardziej - konspiracyjnych frakcjach.
Stęknęła, wstając ciężko. Podparła się łydkami o kant siedzenia, próbując znaleźć jakiś środek ciężkości swojego ciała. Zaraz potem przykleiła się do Luki, obejmując ją za szyję lewą ręką, a prawą, zgodnie z poleceniem, uniosła do góry. Zgięła kończynę w łokciu i położyła sobie na głowie, by jej nie przeciążeć nadmiernie. Rayu zerwał się z ławki i pojawił się po prawicy Ren.
Święta trójca z wolna oddalała się od małego buszu pośród szarych, przytłaczających murów siedzib wojskowych; od szemrzącej fontanny, od oświetlających placyk latarni. Zaraz potem Luka znów zaczęła robić swój wykład. Tym razem o gotowaniu, a w zasadzie o tym, że nawet tego nie lubi. Robi to, żeby mieć na życie. A najgorsza była znów propozycja zabawy w zgadywanki.
- Nie, nie zgadnę. - Bąknęła zmęczona. Zacmokała na psa, by ten, zatrzymawszy się przy którejś z kolei ławce i obwąchując zawarte na niej znaki zapachowe, przylazł ponownie. Po oznaczeniu swojego areału, pies sprężystym trotem zrównał się z dwójką.

-->


Ostatnio zmieniony przez Kamikaze dnia 13.12.14 18:47, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 20:21  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
- ...ale czego nie zgadniesz? Przecież właśnie ci odpowiedziałam - zaczęła się śmiać, ale nagle przestała. Może stan dziewczyny był gorszy, niż myślała; jeśli nie była specjalnie nawykłą do ran mogła mieć mniejszą praktykę w zachowywaniu świadomości... Chociaż "praktyka" była może złym słowem. "Pragnienie zachowania życia" pasowało bardziej.

- Dasz radę iść? - zapytała, tym razem lekko zmartwiona. Gdyby Ren miała zemdleć od utraty krwi, mogłoby się to źle skończyć. Chociaż nastolatka wyglądała szczupło, Luka wątpiła, czy dałaby radę zanieść ją w bezpieczne miejsce. Na co dzień - może jakoś by się udało, ale po dniu intensywnych zdarzeń? I braku snu? Mało prawdopodobne.

(Jeśli da radę - zt)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.18 20:25  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
Warto sobie zadać pytanie co Major Ezechiel Juda Habrowski o godzinie 13:00, w Szabat, czyli dzień święty, robi w małym parku w północnej części M3. Odpowiedź jest bardzo prosta - siedzi na dupie, która zaś spoczywa na jednej z tamtejszych ławek, a także pali papierosa, zatruwając okoliczną zieleń dymem z tegoż. W tym momencie warto zadać sobie drugie pytanie, a mianowicie dlaczego go nie ma w koszarach. Wynika to z tego, że nawet w służbie oficera są takie dni, kiedy wszystko za niego odwalają podoficerowie, nie ma żadnej dokumentacji ani nawet papierów do podpisania lub przejrzenia, żadnych skarg i ogólnie rzecz biorąc nic do roboty nie ma. Nawet nikt nie chce spłacić ani wziąć pożyczki, co już kompletnie dołuje Ezechiela. Pozostaje mu więc tylko opcja siedzenia w parku i delektowania się nikotynową trucizną dopóki nie dostanie gruźlicy lub nie zadzwonią do niego, że jednak jest potrzebny. Tak więc, z prawą nogą na lewym kolanie, bo prawa noga w tradycji żydowskiej zawsze była ważniejsza, siedzi z paczką papierosów w kieszeni bluzy mundurowej, zapalniczką w jednej dłoni i już odpalonym papierosem w drugiej, opierając się o ławkę i zastanawiając nad sensem swojego życia. Oczywiście to zastanawianie się przychodzi mu całkiem długo bo - spoiler alert - jak na tą chwilę nie widzi tegoż sensu, tak też szukanie mu czegoś, czego nie widzi trochę mu zajmie. Przede wszystkim jednak ma okazję zapalić papierosa i pogapić się w niebo.
I tak, opierając się o ławkę, zarówno plecami, tyłkiem, jak i ręką w której trzyma papierosa, czeka na chwilę aż będzie potrzebny. Kiedy ta chwila nadejdzie? Już może zaraz...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.02.18 22:36  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
Nakajima Miyako nie pasowała do tej części Miasta-3 swoim wyglądem. Choć ubrała się skromną kreację raczej w odcieniach szarości, to wciąż wydawała zbyt urocza dla tego miejsca. Twarz dziewczynki co prawda była praktycznie pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu poza skupieniem, jednak wciąż reagowała tak, jak ludzka. Policzki i nos miała delikatnie zaczerwienione od panującego na zewnątrz chłodu, a palce zaciśnięte na pluszowej zabawce i pakunku z drugim śniadaniem zdawały się skostniałe. Mimo to Miyako, przed którą nie unosiła się nawet para sygnalizująca oddychanie, kroczyła przed siebie dzielnie.
Wyglądać mogło trochę na to, że dziewczynka zgubiła się między budynkami. Rozglądała się to tu, to tam, zaglądała w rozmaite zakamarki, zmieniała tempo marszu, czasami przechodząc w podskoki, a czasami w wolny spacerek. Witała grzecznymi ukłonami każdego wojskowego, który ją mijał i tak też dotarła w końcu do parku miejskiego. Ciekawiło ją, gdzie też może podziewać się jej wujek, jednak nie wyglądało na to, by miała tu spotkać kogoś, kto…
O, a dlaczego ten pan pali papierosy?
Z zainteresowaniem podkicała do jegomościa i przyjrzała mu się badawczo, jednak w jej oczach nie dało się dostrzec żadnych iskierek świadczących o zaciekawieniu. Jej twarz też nie wyrażała praktycznie nic, przez co mogła wydać się zarówno upierdliwa, jak i zagubiona. Proszę ją uratować.
Tak nie wolno, dziadku – Odezwała się cicho, wbijając wzrok w papierosa i dopiero po chwili dygając w ramach powitania. – Jesteś smutnym dziadkiem? – Spytała, przekrzywiwszy łebek na lewo. – Mi też trochę smutno… – Westchnęła. Nie wiedziała, gdzie jest jej wujek, a chyba całe drugie śniadanie dla niego już wystygło…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.18 0:37  •  Niewielki park. - Page 4 Empty Re: Niewielki park.
Tak sobie siedział i palił papierosa za papierosem, aż tu kiedy wkładał nowego do ust zauważył, jak podeszła do niego jakaś... Dziewczynka. Tak, dziewczynka. Dobry Boże, jeszcze ktoś go nazwie loliconem czy coś, poza tym co ona tu robi?
...No może tak nie pomyślał, aczkolwiek ostatnia myśl faktycznie zajmowała jego głowę. Z niezapalonym papierosem w gębie przyglądał się jej, przy okazji poprawiając okulary i oczekując momentu, kiedy się odezwie. I po tym momencie już poczuł jak w jego kokoro wbijany jest sztylet o nazwie "JESTEŚ DZIADEM", często mu zarzucany, który równie często powoduje zerwanie maski miłego, starszego pana i zwyzywanie danej osoby. W tym przypadku jest tylko jeden problem.
To dziewczynka. Ma - ale że serio - zwyzywać dziewczynkę, która mu wygląda na jakieś maksymalnie 14-15 lat? Nawet on ma pewne granice i to jest jedna z nich, także skończyło się na zmarszczeniu brwi, wykrzywieniu grymasu twarzy, przetrawieniu tego co powiedziała, a następnie wydaniu z siebie delikatnego, fałszywego - bo wymuszonego - uśmiechu.
- Cóż, nie ma tutaj znaku zakazu palenia, czyż nie? - Zadał pytanie retoryczne z tymże uśmiechem i pewnie już miałby ją zganić, bo zwykle losem losowych istot ludzkich nie interesuje, ale dziewczynka go wyprzedziła. Zadała mu bardzo... Ciekawe pytanie. Pytanie, które skłoniło go do refleksji wewnątrz jego duszy. Pytanie, które coś w nim tknęło. Może dlatego, że w zasadzie nikt inny by mu nie zadał? A może dlatego, że było tak bardzo prawdziwe? Tego nawet sam nie wiedział, aczkolwiek było widać, że go to... Po prostu poruszyło. Mina mu natychmiast zrzedła, zmieszała się i przeszła w stoicki, dziwny stan spokoju. Schował papierosa do opakowania, oparł się o ławkę i westchnął.
- Najwyraźniej jestem. - Powiedział nieco grobowym tonem, jakby jeszcze był w stanie jakiejś depresji, co prawdą nie było. Prawdą było natomiast, że od około dwudziestu lat jego życie wyblakło i straciło kolory.

Po prostu było smutne.

I nie spodziewał się, że zda sobie z tego tak świetnie sprawę, jak przez słowa tejże dziewczynki. Oczywiście wywołało to w nim naturalne zainteresowanie jej osobą, więc szybko po powiedzeniu, że ona sama jest smutna, nieco poprawił swój wyraz twarzy. Pojawił się na nim już mniej wymuszony uśmiech.
- Dlaczego ci smutno? Zgubiłaś się? - Zapytał z nutą troski w głosie. Nie żeby się przejmował. Wcale mu nie zależy na losie tej dziewczynki, b-baka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach