Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

 — A ty mnie łapałaś za serce! — Wysiliła cały swój aktorski talent na dramatyczny ton głosu i pozę, której nie powstydziłaby się żadna bohaterka książeczek z serii Harleqin. Na ile ten żart był podszyty prawdą trudno by teraz wyczuć, a gdyby zawiodła i pamięć o dawnych dniach, ów przytyk mógłby się wydać całkiem niewinny i z niczym konkretnym niezwiązany.
 — Kto mówi o ograniczaniu? To ty pierwsza zapytałaś o warsztatowych chłopaczków — wytknęła, nie mogąc się powstrzymać przed nazwaniem swoich współpracowników tak, jak zawsze tytułowała ich w myślach. I nie należy tego rozumieć jako jakiejś antypatii, bo z reguły naprawdę ceniła sobie kolegów po fachu. Większość z nich to byli solidni ludzie, wprawni fachowcy i naprawdę przyjemne towarzystwo, z tym jedynie wyjątkiem, że Coral nie ciągnęło do intymnych relacji z żadnym. Może był to naturalny wynik jej życiowej filozofii, może tylko zbieg okoliczności, próżno by teraz dociekać.
 — O widzisz, mi tu robisz przytyki, a sama nie jesteś lepsza — zauważyła, bezbłędnie wyłapując odpowiedni fragment wypowiedzi Sai. Skoro taka była przekonana o plusach romansowania z bliskimi współpracownikami, czemu sama nie chciała dać dobrego przykładu? Kiedyś w tych kwestiach była dla rudej niepodważalnym autorytetem, nikt więc nie zabroniłby jej spróbować odświeżyć tego manewru po latach. A nuż by zadziałało?
 — Poza tym, — wtrąciła, korzystając z tego, że jej rozmówczyni akurat zatkała sobie usta hamburgerem, — wcale nie siedzę w warsztacie od rana do nocy. Mam normalny etat i tylko czasami zostaję dłużej. Najczęściej z własnej woli, a nie z przymusu. — Bywało po prostu tak, że zdarzyło się jakieś ciekawsze zlecenie i najzwyczajniej w świecie nie chciała zostawiać rozgrzebanej roboty na następny dzień. Innym razem wolała wykorzystać przypływ energii i entuzjazmu wobec danego projektu zamiast ryzykować, że kolejnego ranka otworzy swoją kanciapę zmęczona, sfrustrowana i niechętna do czegokolwiek. W końcu zmienność kobiety to rzecz powszechnie znana.
 — No no, ładnie. — Pokiwała głową na opowieść o blondwłosym Jamesie, w międzyczasie pochłaniając część frytek z kubełka. A skoro Kurayami uczciwie przedstawiła swój towar na wymianę, nie pozostawało nic innego, jak teraz podzielić się czymś od siebie. — No dobra, moja kolej. Dwa lata temu, rudy Shinra, skrzydlaty. Skonstruowałam mu replikanta siostry i asystowałam przy protezach obu nóg, a potem tak wyszło, że za niego wyszłam — przedstawiła sytuację w telegraficznym skrócie, celowo unikając jakichkolwiek pikantnych opisów. Z niewiadomej przyczyny dziwnie jej było dzielić się takimi szczegółami, nawet z najbliższą przyjaciółką. Tym bardziej, że sama wzmianka o spontanicznym ślubie musiała być niezłą bombą i aż sama Coral musiała odreagować to wspomnienie, pociągając porządny łyk słodkiego, gazowanego napoju.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Uniosła brew na pokaz jej aktorskich możliwości. - Cóż mogę rzec.. w końcu jestem lekarzem.. a serduszka to takie fascynujące organy.. zwłaszcza gdy biją szybciej że zwykle.. - nie mogła się powstrzymać od zmienienia barwy głosu na bardziej powabny. To było aż zaskakujące jak dobrze się dogadywały ze sobą. Razem mogły góry przenosić! Wzruszyła lekko ramionami na wzmiankę o warsztatowych chłoptasiach. - Bo masz do nich najbliżej? - wyjaśniła swój powód z lekkim uśmieszkiem. Parsknęła z rozbawieniem, oczywiście Coral ładnie jej odbiła piłeczkę prosto w twarz. Daj dziecku cukru przed snem a cię zajedzie próbami wepchnięcia gnoja w objęcia Morfeusza. Roześmiała się radośnie i pomachała na boki palcem przed twarzą Stanford z wymowny 'a..a..a.'. Zamieszała słomką w papierowym kubku. - Chyba nie miałaś zbyt do czynienia z lekarzami.. no i w mój typ ciężko się wkomponować.. - zaczęła od prostych wyjaśnień. - Facet musi mieć krzepę.. ten dziki błysk w oczach gdy się go już prowokuje.. tylko nie myśl że lecę na dzikusów.. jak ktoś umie zachować zimną krew gdy cały świat go wkurwia to nie ma chyba nic bardziej seksownego.. - a to tu jej rzuciła kawałkiem informacji a to tam. Była wybredna jak przychodziło do poszukiwań zabawek, już nie wspominając że szynko się nudziła rutyną. - Jak trafisz na lekarza który w czasie wolnym lubi napierdalać się na macie z innymi to mi daj znać.. - puściła jej oczko i zaśmiała się po chwili. Złapała za kolejną bułkę w papierku i zaczęła ją odpakowywać. - No tak zapomniałam że jak się komuś spierdoli jakieś urządzenie w nocy to mogą z tym poczekać do rana.. ale jak jakiś eliminator dostanie wpierdol od łowcy czy wymordowanego to raczej nie doczeka do rana.. - skomentowała różnicę między ich profesjami. Nie raz ją wyzwano na miejsce pobojowiska czy tam do szpitala, nawet parę razy jakiś ranny pojawił się przed jej drzwiami i musiała go łatać na wersalce. Ale wszystkie te wspomnienia były pozytywne. Lubiła to robić bo inaczej by się nie pchała w to.
Szczerość za szczerość się zdecydowanie bardzo opłacała. Na szczęście Sai miała jeszcze kilka takich asów w rękawie, które pomogą wyciągnąć z Płomyczka trochę więcej szczegółów. Zrobiła gryza burgera i wpatrywała się w przyjaciółkę słysząc początek wyjaśnień. To nie była najlepszy pomysł żeby coś przeżuwać w międzyczasie. Kiwała głową notując imię drugiego rudzielca w głowie na przyszłość, ale ostatnie zdanie sprawiło że zaczęła się dławić. Upuszczając bułkę na stos serwetek, które miała przed sobą i zaczęła się bić pięścią po dekolcie. Aż się zrobiła czerwona na twarzy a z jednego oka pociekła jej po policzku łza. Trochę to trwało ale Kurayami na szczęście nie była takim łatwym celem Żniwiarza i w końcu doszła do siebie po krótszej chwili. - Nadrabianie zaległości.. dobre sobie.. ty czyhałaś na moje życie cholero! - wykrztusiła z siebie łapiąc za kubek i robiąc kilka solidnych łyków żeby przepić ewentualne resztki mogące jej zaszkodzić. Odkaszlnęła po chwili i odstawiając kubek na bok zamrugała kilka razy w ciszy się jej patrząc w oczy. - Hajtnęłaś się.. TY się hajtnęłaś! z drugim rudzielcem?! Może mi jeszcze powiesz że masz gromadę małych bezdusznych potworków w domu? - nie mogła uwierzyć w to co słyszała od rudej. - No to nic dziwnego że nie masz dla mnie listy imion.. to jest jedno imię które cię pieprzy każdej nocy.. no może nie każdej skoro jest skrzydlatym.. ale domyślam się że jak jest na przepustce to chodzić nie umiesz przez te kilka dni.. - skomentowała dość pośpiesznie informację którą dostała od Stanford.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 Sandford bez wątpienia minęła się z powołaniem aktorskim, bo przynajmniej w rolach komediowych sprawdziłaby się całkiem nieźle – z pewnością lepiej, niż niejedna współczesna gwiazdeczka wylansowana na skandalach lub okupacji mediów społecznościowych. Światu nigdy jednak nie będzie dane ujrzeć jej na scenie, chyba że w ten sposób nazwie się podłogę warsztatu. Betonowej wylewce daleko co prawda do desek teatralnych, ale wszelkie wyczyny rudej, których tam dokonywała, można by przynajmniej we fragmentach określić mianem sztuki. Ona sama z pewnością bardziej była zadowolona ze swojej obecnej pracy, niż gdyby przyszło jej żyć z showbiznesu.
 — Najbliżej czy nie, sama widzisz, więcej jest minusów niż plusów. — Wzruszyła lekko ramionami. Jak już zdążyły ustalić, zabawa na własnym podwórku nie była czymś, co by Coral pociągało. Nie znaczyło to zaś, że popadła w skrajność i zeszła na ścieżkę ascezy, bo takie określenie byłoby grubą przesadą. Można powiedzieć, że nieszczególnie poszukiwała przygód, ale z chęcią przyjmowała te, które już się jej napatoczyły. Gdyby przyszło jej opowiedzieć o wszystkich miłosnych podbojach, z pewnością bardzo zawiodłaby oczekiwania Sai nie tylko co do ich ilości, ale też poziomu szaleństwa z nimi związanego. Chociaż... swój najbardziej spektakularny wybryk już zdążyła wyłożyć na stół.
 Naprawdę chciała zmartwić się faktem, że dawna współlokatorka o mało nie zakrztusiła jej się na dobre po drugiej stronie stołu, zbyt jednak zajęta była duszeniem się ze śmiechu we własnym wykonaniu. Co prawda w swoim małżeństwie z Shinrą nie widziała szczególnych powodów do wesołości, jednak reakcja jasnowłosej na wieść o tym zdarzeniu stanowiła obrazek tak niesamowicie komiczny, że nie sposób było opanować rozbawienia.
 — Na twoje życie, jasne! — parsknęła, nieomal zwijając się na pseudo-skórzanym siedzeniu. — A co, nie przyszło ci do głowy, że mogę wyjść za mąż? Że niby nikt by mnie nie chciał, HMM? — Poruszyła wymowie brwiami, nadal w wybornie rozbawionym nastroju zarzucając przyjaciółce tak niską ocenę rudej. Tak to jest, jak się wyjeżdża i nie daje znaku życia! Sama była sobie winna tego niedoinformowania, tu nie ma co nawet rozważać innych opcji.
 — Nie, nie mam dzieci — sprostowała od razu, uspokoiwszy nieco oddech. Spoważniała wręcz odrobinę, bo to, co zamierzała lada moment powiedzieć, wcale już takie śmieszne nie było. Choć oczywiście, nie przejmowała się już specjalnie cała sprawą i zbywała ją raczej beznamiętnym wzruszeniem ramion. — Ale to nie było tak, jak sobie wyobrażasz. Bardziej taka szalona, spontaniczna decyzja, jak śluby w kasynie. Nie mam pojęcia czemu zapytał, czy za niego wyjdę i tym bardziej nie wiem, czemu się zgodziłam. Raz-dwa polecieliśmy do urzędu jak dzieciaki na cukrowym haju. Podpisaliśmy papierek i w sumie na papierku się skończyło. — Wyciągnęła rękę po kubek, pociągając przez słomkę solidny łyk. Od całego tego gadania szybko zasychało w gardle.
 — W ogóle nie traktowaliśmy się jak małżeństwo. On wyjechał, ja sobie żyłam tutaj i nawet jak wracał, to w sumie... chyba nie pamiętał, że miał żonę. W sensie, nie mieszkaliśmy razem, nie widywaliśmy się, w ogóle nic. Zmarł jakiś czas temu — zakończyła lakonicznie, pomijając tę część w której rozsierdzony, pijany rudzielec targał nią po jej własnym mieszkaniu, uzbrojony w nóż. To na szczęście należało już do przeszłości i Coral wolała do tego nie wracać, a skoro małżonek zdecydował się przebranżowić w Magika, nie było podstaw, by obawiać się powtórki.
 — Było, minęło — rzuciła, odzyskując nieco wigoru. Nie miały przecież dołować się niepotrzebnie, a nacieszyć własnym towarzystwem, tak? — No to twoja kolej! Co jeszcze fajnego ci się trafiło na zagranicznych wojażach?
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Wzruszyła lekko ramionami. - No może najbliższe podwórko odpada.. ale ogólnie członkowie SPEC to nie taki zły wybór.. przynajmniej coś sobą reprezentują.. - dodała po chwili z lekkim uśmiechem.
Uniosła brew zaskoczona jej odpowiedzią i lekkimi pretensjami, nie wiedzieć czy prawdziwymi czy udawanymi. - To nie tak że nikt by cię nie chciał.. spodziewałam się że jesteś zbyt wybredna i trochę by ci zajęło ustatkowanie się. Jesteś przecież bystra, zabawna, seksowna.. czego by więcej chcieć? - szybko sprostowała przyjaciółkę. Sai miała o niej przecież bardzo dobre zdanie, wbrew żarcikom za młodu. Odetchnęła z ulgą słysząc że ruda nie ma potomstwa, nie dlatego że białowłosa miała jakiś wstręt do gnojków. Po prostu nie była gotowa żeby wpasowywać się w rolę cioci, jeszcze nie teraz. Wolałaby dowiedzieć się o ciąży od razu i wspierać przyjaciółkę przez okres tych dziewięciu miesięcy, żartując sobie z niej co jakiś czas. Byłaby jej prywatnym lekarzem i pewnie by odebrała poród. Tak, Coral mogła liczyć na nią bo były sobie bliskie.
W spokoju wysłuchiwała sprostowania jakie Standford jej prezentowała odnośnie jej związku z Shinrą. Kurayami oparła się plecami o skórzane oparcie i skrzyżowała ręce pod piersiami słuchając z uwagą. Pokiwała głową ze zrozumieniem. - Dlatego jestem przeciwna takim teatrzykom.. stałe związki są nie dla mnie.. nie widzę się w roli żony i matki. Dorobiłam się współlokatora z którym mogę się zabawić jak mnie najdzie ochota.. zero zobowiązań.. czego więcej chcieć od życia.. - wyjaśniła z uśmiechem na ustach.
Przechyliła lekko głowę w bok zastanawiając się nad przeszłością spędzoną poza murami M3. - Jakieś przelotne romanse.. sporo nauki, jeszcze więcej praktyki.. jak to studia, ty miałaś to samo tyle że tutaj. - powiedziała sięgając po kilka frytek. - Swoją drogą.. - uśmiechnęła się złowieszczo, oczy aż jej błysnęły jakimś takim dzikim blaskiem. - Wiesz jak cię niektórzy nazywają za twoimi plecami? - parsknęła lekko rozbawiona przypominając sobie pewną dość ciekawą informację. Pochyliła się bardziej nad stołem i przyłożyła dłoń przy ustach tak jakby miała zdradzić Coral tajemnicę wszechświata - Rudowłosa Bogini Śrubek.. tylko ćśśś nie wiesz tego ode mnie.. - niemalże wyszeptała magiczną formułkę. No przecież musiała sprzedać Eliminatora, poniekąd ciekawa jak Standford na to zareaguje, obserwowała uważnie jej reakcję.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 — Tu masz rację, to fakt — przytaknęła zgodnie, w międzyczasie odwijając z papieru kolejnego burgera. Wbrew pozorom, bo obie przecież wyglądały szczupło i zdrowo, miały szanse do końca spotkania rozprawić się z całym swoim zamówieniem – zależy jeszcze, ile posiedzą. Tak czy owak na całe szczęście były jeszcze na tym etapie, kiedy można zjeść naprawdę dużo i nie przejmować się konsekwencjami.
 — Och no tak, tak, oczywiście, teraz mi słódź — odpowiedziała z jakże zadowoloną miną, swobodnym gestem dłoni zachęcając przyjaciółkę do kontynuowania tematu. Oczywiście nigdy nawet nie podejrzewała jej o tak fatalistyczne opinie na swój temat i wyobrażała sobie, jakim szokiem musiała być wiadomość o zaślubinach w wykonaniu rudej, ale dzięki temu spotkanie po latach było jeszcze zabawniejsze. Trudno odmówić Coral słuszności tej małej zemsty, bo to nie ona przecież wyjechała, zostawiając współlokatorkę na pastwę losu.
 — Teatrzyk jak teatrzyk, właściwie nieszkodliwy. I tak nic się nie zmieniło. — Wzruszyła ramionami, co zdarzało jej się zaskakująco często od początku rozmowy. Czy doszła już do tego etapu w życiu, że naprawdę wszystko mogłaby skwitować tym jednym gestem? Nie, z pewnością nie. Gdy jednak przychodziło do niektórych znajomości, lepszego podsumowania niestety nie było. A może, tylko może, bo chyba sama przed sobą by się do tego nie przyznała, cała ta obojętność zaczynała powoli być na pokaz.
 — Całkiem wygodny system — zgodziła się w kwestii współlokatora. Sandford też czasem brakowało tego, żeby w domu po prostu ktoś był. Nieważne, czy szlachetnie zwana drugą połówką osoba, losowy współlokator czy ktoś z rodziny; bywały zwyczajnie takie momenty, kiedy chciałoby się otworzyć drzwi i wiedzieć, że wewnątrz jest jakiś przyjazny, żywy duch.
 Może powinna sprawić sobie kota?
 — No i co, koniec opowieści? — mruknęła niezadowolona, już chcąc protestować, że to Sai nalegała na głębokie zwierzenia. Jasnowłosej udało się jednak skutecznie odciągnąć uwagę Coral od swego występku zaskakującą informacją. Najpierw uniosła wysoko brwi, później uśmiechnęła się nieco skonsternowana.
 — Serio? — Prychnęła wreszcie cichym śmiechem, zaskoczona nie tylko samym faktem posiadania tajnego pseudonimu ale też samą jego budową. Bogini? Czyżby autorem tego określenia był jakiś niedorobiony licealista? — Który to taki mądry to wymyślił, hm?
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Wiedziała ze Coral się z nią zgodzi! Skąd? To proste, argument był po prostu dobry. Zrobiła kilka mniejszych łyków i uśmiechnęła się do przyjaciółki w najbardziej niewinny sposób jaki potrafiła. Pokiwała głową widząc przy okazji zachęcające gesty rudej. - No już już.. bo urośniesz za bardzo w piórka i będę cię musiała skubać.. - zaśmiała się wystawiając jej język. Dostała kilka komplementów i na tym powinno się skończyć! Trzeba mieć w życiu umiar! Nie żeby Sai go miała, to jednak nie znaczyło że Coral nie mogła być jej lepszą wersją!
- A no.. wygodny.. a najzabawniejsze że zupełnie przypadkowy! - dodała kończąc w spokoju bułkę. Pokiwała palcem po chwili przed twarzą Coral, dając jej znać że wcale nie skończyły tego tematu. Jak to tak?! Przecież Sai serwowała jej wszystko na srebrnej tacy a w zamian tylko jakaś wzmianka o ślubie i ZERO pikantnych szczegółów! Skandal!
Złapała w palce kilka frytek i grzecznie pałaszowała jedną po drugiej nawet słowem się nie odzywając do niej. Fioletowe ślepia wlepiły się w rudą i w spokoju Kurayami delektowała się tą chwilą oczekiwania. Postanowiła jednak zmienić na chwilę temat. - Ha! Chciałabyś wiedzieć.. - wytknęła jej z rozbawieniem w głosie. Było warto sprzedać informację. - Ale mój najnowszy informator to cenne źródło.. tanio go nie sprzedam.. więc syp pikantnymi szczegółami ze swojej sypialni.. albo sypialni innych.. bo inaczej zabiorę tą tajemnicę do grobu! - wystawiła znowu język i splotła słonie pod piersiami. Wygodnie się usadowiła na skórzanej wersalce w oczekiwaniu na jakieś ciekawostki warte wymiany.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 — No no, już się tak nie rozpędzaj! — Zaśmiała się na dźwięk tej osobliwej groźby. — Skubać to my, ale nie nas — dokończyła zagadkowo, odpakowując przy okazji kolejnego burgera. Stos bułek malał z każdą chwilą, ale ruda walczyła dzielnie. W końcu jej praca opierała się w dużej mierze na wysiłku fizycznym, a ten wymagał dostarczenia organizmowi odpowiedniej ilości paliwa. Jeszcze gdyby spędziła dzień na grzebaniu w przepustkach czy maleńkich dronach szpiegowskich, to co innego; przy samochodzie musiała się zaś trochę nabiegać, naschylać i napodnosić, co skutecznie zużywało zapasy energii zgromadzone na podstawie zdrowego snu i śniadania. Niewykluczone, że niespodziewana wizyta i wypad na lunch ocaliły ją przed kompletnym opadnięciem z sił.
 — Zazwyczaj najlepsze rzeczy w życiu dzieją się przypadkiem. — Nie mogła powstrzymać wkradającej się między słowa nutki melancholii. One dwie też się przecież poznały raczej nieplanowanie, dobrane do pokoju numer 313 na podstawie kompletnego zbiegu okoliczności. Nikt przecież przy przyjmowaniu wniosków o akademik nie przeprowadzał ankiety jak na portalu randkowym, by każdej studentce dobrać idealną współlokatorkę. A tu proszę! Przynajmniej w jednym przypadku na kilkaset taka właśnie rzecz się udała.
 Obrzuciła Kurayami podejrzliwym spojrzeniem, gdy tylko odmówiła udzielenia bliższych informacji. Szczwana lisica! Ale skoro w taki sposób chciała się bawić, Coral także nie zamierzała podawać jej wszystkiego na tacy. Czasy, kiedy jasnowłosa była w stanie wszystko z niej wyciągnąć swoimi gierkami minęły bezpowrotnie, a choć nigdy nie uznawała się z tego powodu za jakoś szczególnie pokrzywdzoną, tak czy owak nie mogła się powstrzymać przed narzuceniem przyjaciółce własnych warunków. Niech wie, niech widzi, niech patrzy i podziwia, jak pod jej nieobecność się Sandfordównie dorosło.
 — Z mojej ci za wiele nie posypię, wbrew pozorom brak mi czasu i... chęci. Ludzie są o wiele trudniejsi w obróbce niż maszyny — stwierdziła, celowo odbiegając coraz dalej od wymarzonych sobie przez Sai historii. Chociaż z komunikacją międzyludzką nigdy nie miała problemów, przynajmniej w pierwszej kwestii odpowiedziała całkowicie szczerze: naprawdę nie miała za wiele do opowiadania. — No, była może taka jedna noc, chociaż sama mam z niej dość zamazane wspomnienia. Zresztą, nie będziesz mi się dziwić, to było zaraz po wypadku... po tym, jak musiano mi sprawić to cacko. — Dla odpowiedniej prezentacji wyciągnęła pod stołem lewą nogę, której część od kolana w dół jakiś czas temu została zastąpiona solidną protezą. Lekko trąciła przyjaciółkę w stopę i zaraz wróciła do opowieści. — Akurat oboje mieliśmy jakieś ciężkie sprawy, potrzebowaliśmy pocieszenia, samo wyszło. Mój salon wyglądał potem, jakby przeszedł przezeń tajfun. — Zachichotała, zakrywając usta dłonią i rzuciła rozmówczyni nieco wyzywające spojrzenie. Spojrzenie które mówiło, że żadnych dalszych szczegółów nie ma się co spodziewać. Oko za oko!
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Fioletowe ślepia świdrowały przyjaciółkę jakby miały dzięki temu odkryć wszystkie jej brudne sekrety, o ile ich trochę miała. Samo patrzenie jednak nie dawało zbyt wielu rezultatów, ruda umiała trzymać mordkę na kłódkę nawet przed przyjaciółką. Pokiwała głową z uznaniem, nawet była z niej dumna. Kiedyś to było nie do przyjęcia, Coral nie umiała niczego ukryć przed białowłosą. A teraz? Nawet próbowała odbić od niewygodnego tematu.
Nie mogła zaprzeczyć dziewczynie, sama wspominając parę ciekawych sytuacji z jej życia których nie planowała. Uśmiechnęła się lekko i uniosła kubek z napojem do góry. - To prawda i za to wypiję! Za niespodzianki które jeszcze na nas czekają w tym życiu! - zakrzyknęła radośnie i upiła naprawdę sporego łyka przez słomkę.
Słysząc odmowę i dość smutne podsumowanie Coralika aż się lekko skrzywiła. Zmarszczyła brwi i nasadę noska lekko. Przez chwilę tak się wpatrywała w nią. - Bez przesady.. ludzie to akurat bardzo proste w obsłudze istoty..- rzuciła w odpowiedzi dziewczynie. - Tylko nie możesz się bać sięgnąć po to na co masz ochotę! Życie jest za krótkie żeby z niego nie korzystać! - dodała już nieco bardziej rozluźniając mięśnie twarzy. Nawet lekko się uśmiechnęła. - Trochę czasu minęło.. od naszego ostatniego wypadu na śmieciowe żarcie.. zmieniłaś się.. ale na lepsze. Podoba mi się że ciężko z ciebie cokolwiek wyciągnąć teraz. Będę musiała uciekać się do podstępów.. zwykłe pstryknięcie palcami już nie wystarczy.. - zaśmiała się po tych słowach. Ale zrobiło jej się cieplej w środku na tą myśl.
Uniosła brew słysząc skrawki wspomnienia o jakiejś dzikiej nocy. Zagwizdała zaskoczona tym skrawkiem informacji ale po chwili na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie. - Po wypadku? - powtórzyła niepewnie i czując szturchnięcie pod stołem aż zajrzała pod niego. Po czym wyprostowała się na siedzeniu i wbiła ślepia w przyjaciółkę. - Masz protezę nogi? - głos przeszedł w prawie że szept a sama Saiyuri spoważniała z miejsca. - Jak to się.. stało..? - jej stanowczy ton zmienił się o 180 stopni w tej chwili. Dało się w nim wyłapać żal w jakimś stopniu. Nawet mówiła nieco ciszej niż przed chwilą jakby nie chciała tych słów wypowiadać na głos. Nie wiedzieć czy te pytania idą ze strony jej profesji czy z czystej troski o stan Standford.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 — O tak, za to warto wypić! — przytaknęła, również sięgając po kubek dla celów symbolicznego toastu. Gazowany napój bez zarzutu zastępował drogiego szampana, zresztą w odpowiednim towarzystwie dobór dań i napojów naprawdę nie miał aż tak wielkiego znaczenia. Zamiast tego, co na stole, liczyła się osoba po jego drugiej stronie, błyszczące fioletowe oczy i zapierający dech w piersiach ironiczny uśmieszek. Zdążyły się przymusowo rozejść, dorosnąć każda osobno i zapewne wiele rzeczy się zmieniło, po tym jednak właśnie można było poznać prawdziwą, porządną przyjaźń, że niezłomnie opierała się próbom czasu i rozłąki. Patrząc teraz na dawną współlokatorkę Sandford odnosiła wrażenie, że nie widziały się o wiele zbyt długo, a równocześnie mogły zachowywać się tak, jakby nadrabiały zaległości nie po latach, a po weekendzie. Fenomenalna sprawa.
 — A kto powiedział, że czegoś się boję? — wtrąciła, unosząc jedną z brwi nieco wyżej od drugiej. Tak, to był zarzut. — Zdziwiłabyś się. — Pewnie zresztą już była w niezłym szoku, ale póki co doskonale się maskowała. Nie mogła jednak odmówić rudej bardzo wyraźnych zmian w charakterze, w dodatku tych na lepsze... no, przynajmniej z ich perspektywy. Świadomość sprawienia przyjaciółce tak oryginalnej niespodzianki była niezwykle satysfakcjonująca.
 — Lepiej uzbrój się w argumenty i łapówki — poradziła tonem godnym wiekowego mistrza kung-fu, przy okazji beznamiętnie przyglądając się własnym paznokciom. Brakowało tylko nóg wywalonych na blat, miała jednak jeszcze na tyle wyczucia, by nie wykazywać się podobnym gwałtem na zasadach kultury osobistej. Gdyby tylko jednak nie były w miejscu publicznym, Coral już dawno przybrałaby pozę stuprocentowego luzaka. — Bo widzisz, skończyły się dla ciebie czasy beztroskich wakacji, teraz o moje względy trzeba się starać.
 Starła wreszcie maskę beztroskiej obojętności i puściła jasnowłosej figlarne oczko. Nawet jeśli całość wypowiedzi była raczej żartobliwa, w przekazie nie czaiło się ani pół kłamstwa. Mogła mieć do Kurayami swego rodzaju słabość, nie była już jednak bezwolną marionetką w jej rękach. Spodziewała się tego zaskoczenia, wręcz trochę go wyczekiwała; na co jednak nie była przygotowana, to nagły wybuch lekarki, oburzonej tak szczerze, jak gdyby nigdy nikt z jej znajomych nie był zmuszony pozbyć się kończyny.
 — A no tak, wypadek. Mały błąd w obliczeniach, bum — zakreśliła dłońmi mały okrąg w powietrzu — i po nodze. Aczkolwiek wolę mieć protezę, niż jak mój współpracownik, mogiłę. — Mimo z pozoru luźnego tonu, coś w jej głosie drgnęło, wybrzmiewając bólem. Nietrudno było się domyślić, że przez długi czas winiła się za ów incydent – mając zresztą trochę racji – i powracanie do niego bynajmniej nie sprawiało przyjemności. Swoje straty na zdrowiu generalnie miała w głębokim poważaniu; chociaż mechaniczny odpowiednik nogi czasami przysparzał jej kłopotów, zawsze lepsze to, niż absolutny koniec.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Roześmiała się gdy stuknęły się kubkami z sodą. Dawno tego nie miała, trochę wytchnienia, trochę spokoju, trochę zabawy! Brakowało jej takich dni gdy była w innym mieście. Bzdura! Tak naprawdę brakowało jej takiej przyjaciółki jak pani mechanik. Bzdura! Po prostu brakowało jej Coral! Tak!
Zmrużyła fioletowe ślepia słysząc zaprzeczenie w głosie przyjaciółki. - Doprawdy? Ja bym się zdziwiła? Kto wie? Może kiedyś się o tym przekonamy.. - odpowiedziała z figlarnym uśmieszkiem goszczącym na jej ustach. Wiedziała że ruda jest waleczna, zawsze była. W mniejszym czy tam większym stopniu. Co prawda Sai nie pamiętała żeby Standford umiała się bić ale spodziewała się że ten miedziany płomyczek zagryzłby i zadrapał napastnika na amen. Aż cicho parsknęła pod nosem na ten wyimaginowany obraz dzikiej przyjaciółki. Przełknęła ostatni fragment burgera i rzuciła zwinięty w kłębek papierek na stos innych. Upiła większy łyk. - Argument się zawsze jakiś znajdzie.. a i na łapówki mnie stać.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie poruszając przy tym znacząco brwiami.
Pokręciła głową na boki z dobrze udawaną dezaprobatą. Po czym westchnęła zrezygnowała. - No dobrze.. znajdę ci fajnego męża.. skoro sama nie umiesz.. - to był śmiertelnie poważny ale figlarnie wystawiony języczek i mrugnięcie w kierunku rudej wszystko zdradzały.
Złapała ustami za końcówkę słomki i zmrużyła nieco ślepia słuchając historii jak Coral nabawiła się protezy nogi. Przez chwilę nic nie mówiła, jej przez ręce też przeleciało nie jedno życie, to było przykre. Ale w takich czasach im właśnie przyszło im żyć, nie było powodu by się rozwodzić nad tym co mogło być a czego nie było. - Wiesz.. są plusy tej protezy.. jak będziesz chciała kogoś kopnąć w dupsko, to bardziej delikwenta zaboli.. i może nawet poleci dalej.. - dodała z uśmiechem, którego żadna pięciolatka by się nie powstydziła. - No i.. w najgorszym przypadku.. możesz grać w piłkę nożną.. biada każdemu bramkarzowi który będzie ci stał na drodze.. - dodała z nieco większym rozbawieniem.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 — No na razie zaskakiwanie cie wychodzi mi całkiem nieźle. — Patrząc po dotychczasowym przebiegu ich spotkania, Sandford bez wątpienia zarobiła kilka dobrych punktów za wywoływanie u dawnej współlokatorki ciężkiego szoku. Co tu dużo mówić, pod jej nieobecność wiele się zmieniło, jeszcze więcej się wydarzyło... ograniczony kontakt przez te wszystkie lata skutecznie uniemożliwiał stałe informowanie przyjaciółki o różnych życiowych zawirowaniach, teraz więc rzucała bombę za bombą, z najwyższym zadowoleniem obserwując, jak Sai próbuje ogarnąć nadmiar nowości.
 — Czekam niecierpliwie na te twoje sztuczki — oznajmiła, mrugając do lekarki z łobuzerskim uśmieszkiem. Faktycznie ciekawa był, do jakich środków Kurayami gotowa by była się uciec, by zaspokoić swoją ciekawość na temat szczegółów z życia rudej. I pomyśleć, że Coral kiedyś zwierzała jej się ze wszystkiego ot, tak, na jedno skinienie! Czasy beztroskiej młodości minęły jednak bezpowrotnie, dawne zwyczaje i układy przykrywała teraz gruba warstwa kurzu.
 — Nie mam nic przeciwko, — wzruszyła niedbale ramionami, — akurat tobie ufam, że nie wcisnęłabyś mi byle kogo. Tylko nie wiem ile byś musiała o mnie nakłamać, żeby ktoś się w ogóle zgodził spróbować — zakończyła z rozbawieniem, przerywając wywód w celu zaczerpnięcia kolejnych kilku łyków napoju. Nie ma co ukrywać, bycie tak zwaną silną, niezależną kobietą nierzadko odstraszało potencjalnych kandydatów na męża... choć najczęściej tych i tak beznadziejnych. Ale i tak zorganizowanie absztyfikanta na poziomie nie było wcale tak łatwym zadaniem, jak mogłoby się niektórym wydawać.
 — To fakt, jak już się przyzwyczaiłam do protezy, to nie widzę z nią większego problemu. Przynajmniej jak się przypadkiem uderzę w mały palec u tej nogi, nawet się nie zorientuję. — Od utraty własnej kończyny o wiele bardziej żałowała kolegi po fachu, który w niefortunnym wypadku stracił życie. To właśnie jego śmierć była czynnikiem, który w owym czasie tak zdołował Sandfordównę, nie jej własna szkoda. Zajęło jej trochę, nim pogodziła się wreszcie z przebiegiem wypadków i przestała sobie wyrzucać od najgorszych. Koniec końców skoro ona przeżyła, musiała się prędzej czy później wziąć z rzeczywistością za bary, iść do przodu z podniesioną głową, robić swoje bez względu na wszystkie beznadziejne okoliczności.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach