Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Bohaterowie: Coral x Saiyuri
Czas: Pierwszy Rok Studiów
Miejsce: M-3

Tak szybko jak wakacje się zaczęły, równie szybko dobiegły końca. Nowe miejsce nauki w którym miała spędzić kilka ładnych lat zapowiadało się dość ciekawe. Budynek był trzy krotnie większy od liceum do którego chodziła. Powodem tego było podział na kilka różnych kierunków. Miejsce do którego trudno było się dostać, a zarazem ukończenie nauki tutaj dawało świetny start w życiu dorosłym. Istna hodowla przyszłych jednostek S.SPEC.
Szła korytarzem trzymając w dłoni karteczkę z przydzielonym pokojem. W drugiej ręce ciągnęła za sobą sporą walizkę na kółkach. Odgłos stukających kółeczek o podłogę roznosiłby się echem gdyby nie piski radości, chichot nastolatek i dobrze słyszalne konwersacje na korytarzu. Żeński akademik! W tym momencie były tłumy dziewczyn w różnym wieku, przepychające się ze swoimi gratami, próbując wtaszczyć wszystko do nowo przydzielonych pokoi. Zachwyt i słodycz gdy koleżanki lądowały w jednym pokoju i lejące się łzy gdy trafiło się na jakąś niepożądaną lokatorkę. Westchnęła nieco głębiej zastanawiając się z kim wyląduje na małej powierzchni. "E tam.. poradzę sobie z każdym.. zabiję słodkością jak będzie trzeba.." uśmiechnęła się w duchu na tą myśl. Zbliżała się do końca korytarza aż znalazła pokój z magiczną liczbą '313' na drzwiach. Schowała karteczkę do tylnej kieszeni dżinsów. Zapukała czekając na odpowiedź. Cisza.. "Może jestem pierwsza.." przeszło jej przez myśl gdy pociągnęła za klamkę. Zamknięte. - Ha! Pierwsza wybieram łóżko! - Przeszło jej przez myśl jedynie i sięgnęła po kluczyk. Otworzyła pokój i wlazła do środka. Oczom ukazało się małe pomieszczenie z dwoma biurkami stojącymi obok siebie pod wielkim oknem. Piętrowe łóżko, bardzo praktycznie no nie zabierało dodatkowej przestrzeni. Dwie szafy i komoda na książki. Było sporo miejsca na środku pokoju co ją ucieszyło. Wtaszczyła walizkę i szybko wspięła się na górne łóżko po drabince i poleciała plackiem na brzuszek, twarz chowając w poduszkę. "Moje.." wymruczała w myślach i pozwoliła sobie na odpoczynek.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Idź mieszkać w akademiku, mówili, usamodzielnisz się i będzie fajnie, mówili. No i wszystko w porządku, jak najbardziej nadszedł czas wyrwania się spod skrzydeł rodziców i rozwinięcia własnych, ale czemu kosztem zakwaterowania się w budynku, gdzie jedynymi mieszkankami były dziewczyny? Nie żeby miała coś przeciwko płci żeńskiej jako-takiej, w końcu sama była jej standardową przedstawicielką, ale doświadczenie szkolne mówiło jej, że im więcej młodych, dojrzewających przecież jeszcze kobietek znajdowało się w jednym miejscu, tym gorzej. Przecież ten akademik to była jedna wielka mieszanka hormonalna o ogniskach wybuchających co rusz w innym miejscu i powodujących cały łańcuch kolejnych zapaleń. Coral wcale by nie zdziwiło, gdyby już pierwszego dnia rozgorzały ze trzy kłótnie, przy czym jedna skończyłaby się bójką. Postawiłaby na to swoją skrzynię z narzędziami, choć była to najcenniejsza rzecz w całym jej bagażu. Niesiona w lewej ręce, bo w prawej ciągnęła ze sobą walizkę z całym dobytkiem, który musiała ocalić z rodzinnego domu nim jej pokój zostanie przerobiony na warsztat, czy jak tam mama i tata chcieli go wykorzystać.
313, z tego co zapamiętała z listy wywieszonej w holu na dole, miał być przydzielonym jej pokojem. Nie miała czasu sprawdzać, kto jej się trafił na towarzystwo, zresztą pewnie samo nazwisko nic by jej nie powiedziało. Ze znanych jej dziewcząt wszystkie wybrały inne uczelnie lub pracę, jedna to już zdążyła się nawet za mąż wydać... żadna z jej koleżanek z licealnej klasy nie składała nawet podania na uniwerek znany powszechnie jako hodowlę pracowników rządowych. Pannie Sandford to właśnie on odpowiadał najbardziej - prezentował się najlepiej spośród wszystkich tych, które oferowały kierunki związane z automatyką i mechaniką. Brak starych znajomych nie był żadną przeszkodą, bowiem do nikogo nie była jakoś szczególnie przywiązana. Różnice w wyborze drogi dalszego rozwoju po skończeniu szkoły były swoistym dowodem na to, że nie mieli zbyt wiele wspólnych zainteresowań.
Minąwszy numery 310, 311, 312... wreszcie właściwe drzwi ukazały się jej oczom. Na próbę nacisnęła klamkę łokciem lewej ręki i ku swojej uldze odkryła, że drzwi zostały otwarte. Na całe szczęście, bo własny klucz miała schowany gdzieś w plecaku i nie widziało jej się odstawiać całego majdanu, wydobywać nieszczęsnego maleństwa i dopiero wnosić toboły. Dlaczego w nowoczesnym akademiku nie mogli zamontować normalnego czytnika przepustek? Byłoby o wiele wygodniej...
Na wpół otwarte po naciśnięciu klamki drzwi pchnęła lekko kolanem, przeciskając się przez przejście wraz z całym dobytkiem. Z cichym stęknięciem odstawiła skrzynkę, walizkę i zrzuciła plecak, po czym dopiero spojrzała na rozłożoną na górnym łóżku dziewczynę.
- Cześć! - zawołała od razu, rzucając w niepamięć dotychczasowe styranie. Miała współlokatorkę, trzeba się było poznać!
- Wybrałaś sobie górne łóżko? Ekstra, chciałam się załapać na dolne~ - dodała śpiewnie, przestawiając swoje bagaże bardziej na bok, tak żeby nie tarasować przejścia i zamknęła za sobą drzwi.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Ile tak leżała na materacu z twarzą wciśniętą w poduszkę? Nie miało to teraz znaczenia! Miło było sobie dla odmiany tak wegetować w ciszy. Brała pod uwagę to że jej lokatorka mogła mieć problemy z trzymaniem mordki na kłódkę. Korzystać z ciszy ile się tylko da. No do momentu kiedy nie usłyszała jak drzwi powoli się otwierają. Słyszała kroki po pokoju i odgłos odstawianych rzeczy na podłodze, mimo tego nawet nie drgnęła. Dopiero gdy usłyszała zadowolony głos nowej współlokatorki. Wsunęła dłonie powoli pod poduszkę i leniwie się poruszyła. Tak że twarz się obróciła na tyle by pół twarzy się ukazało Coral. Powoli otworzyła jedno oczko. Intensywnej barwy niebieskie ślepie utkwiło w twarzy rudzielca. Wpatrywała się przez chwilę w jej zielone oczy i nieco zmrużyła powiekę. - Hmmm.. miło mi to słyszeć.. - wymruczała z zadowoleniem powoli się podnosząc z poduszki, tak że podpierała się na przedramionach. Łapki miała schowane pod poduszką nadal. Uniosła nóżki w górę, zginając je w kolanach i machając nimi powoli. Przechyliła powoli główkę w bok i powili zaczęła sunąć przenikliwym spojrzeniem od czubka głowy poczynając a na stópkach kończąc. Po czym powoli powróciła spojrzeniem do twarzy dziewczyny i uśmiechnęła się uroczo. - Saiyuri.. bardzo miło mi cię poznać.. - powiedziała nadal nie zmieniając swojej wygodnej pozycji na materacu. - Choć w zasadzie to miło w końcu będzie poznać twoje imię.. - skorygowała się po chwili i puściła jej oczko. Kojarzyła rudzielca z liceum, widywała ją na korytarzu i nie tylko. Nie miały nigdy przyjemności zamienić ze sobą poczciwego zdania. Obie zawsze gdzieś się spieszyły, raz przypadkiem na siebie wpadły na zakręcie i Sai pomogła Coralikowi pozbierać kilka książek. Niestety lisiczka tak niespodziewanie jak się pojawiła, tak jeszcze szybciej uciekła z miejsca wypadku. A teraz 'okrutny los' postanowił dać im nieco dłuższą chwilę na zapoznanie się ze sobą niż kilka nędznych sekund.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Ojej, obudziłam? - zmartwiła się, widząc jak czubek głowy jej przyszłej współlokatorki wychyla się zza brzegu górnego łóżka. Nie miała zamiaru wydzierać dziewczyny z objęć Morfeusza, choć oczywiście kiepskie miała na to szanse, zważywszy na fakt, że jednak musiała dostać się do pokoju, odłożyć bagaż i ogólnie rzecz ujmując dokonać prawidłowego zakwaterowania. Trudno się spodziewać, że przeniknie przez drzwi niczym duch, a jej niematerialne torby osiądą na podłodze lekko jak spadające w powietrzu piórko. I tak na korytarzu nadal panował zgiełk, co jakiś czas przeciąg zamykał pokoje z głuchym trzaskiem, a raz na kilka minut ta czy inna grupka dziewcząt wybuchała śmiechem, histerycznym piskiem czy wydawała odgłosy godowe żółwi. Coral wolała nie wnikać w to, co się tam dzieje; bardziej interesowało ją, do której szafy opróżnić walizkę i pod które biurko wepchnąć skrzynkę z narzędziami, skoro kwestie łóżkowe zostały już rozstrzygnięte.
- Condoleezza! - strzeliła, przybierając dumną minę i świdrując białowłosą dziewoję śmiałym spojrzeniem. Nie minęły dwie sekundy, nim zaśmiała się gromko, układając dłonie na biodrach. Zaraz też strzepnęła niewidzialny pyłek z kraciastej spódniczki i wycelowała w swoja rozmówczynię rozbrajający uśmiech.
- Ale mów mi Coral, wszyscy tak skracają, żeby nie połamać języka z przemieszczeniem - dodała wreszcie. - Masz coś przeciwko, żebym wzięła tamtą szafę? - wskazała na lewo, a upewniwszy się, że nie ma żadnych przeciwwskazań, przeciągnęła walizkę bliżej i jednym płynnym ruchem rozpięła zamek. Otworzyła szafę na oścież i rozeznała się w ilości półek, po czym zaczęła sprawnie i systematycznie rozmieszczać swój dobytek.
- Pamiętam cię ze szkoły, zresztą. Byłaś w klasie B? Pamiętam, że się kiedyś zderzyłyśmy w biegu... - zaśmiała się znów na wspomnienie tamtej sytuacji. Zaliczyły czołówkę w pełnym pędzie, jedna do jednej klasy, druga do drugiej, choć najbardziej ucierpiały na tym książki panny Sandford. Chyba była wtedy w trakcie przygotowywania jakiegoś ważnego referatu na wczoraj i liczyła się każda sekunda, więc poza pospiesznie rzuconymi przeprosinami nie odezwała się do jasnowłosej ani słowem. I tak jakoś wyszło, że przez cały okres liceum nie porozmawiały ze sobą ani razu, a teraz proszę! Miały ze sobą zamieszkać na czas pierwszego roku studiów.


Ostatnio zmieniony przez Coral dnia 30.12.17 20:28, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Oho.. Trafiła się ciekawa istotka! Do tego zdrowa na umyśle! Miła, uśmiechnięta dziewczyna z którą Saika będzie mogła się podroczyć czasami. Bo kto jej zabroni?! Rozdziawiła nieco usta słysząc jej pełne imię i zagwizdała z wrażenia. - No no.. rodzice byli bardzo kreatywni.. - powiedziała z rozbawieniem w głosie. "Może znajdę jej jakieś słodkie pseudo.. takie krótkie i dobrze ją opisujące.. hmmm Rudzielec nie brzmi najgorzej.. ale jest takie meeeh.. może.. Płomyczek..? Oooo nawet ładnie.." zamyśliła się i dopiero kolejne słowa dziewczyny ściągnęły Sai z obłoczków na materac na którym leżała. - Coral.. też bardzo ładnie.. - powiedziała z zadowoleniem się do niej szczerząc. "Zostanę jednak przy Płomyczku.." dopowiedziała sobie już w myślach. Skinęła głową na jej pytanie. - Jasne, bierz co chcesz kochana.. mi jest obojętne gdzie będą moje rzeczy.. - dodała po chwili gdyby jej niewerbalny gest był mało zauważalny. Docisnęła usta do poduszki i tylko niebieskie ślepia obserwowały jak Płomyczek się krzątał po pokoju i chowając swoje szpargały. Uśmiechnęła się lekko ale nie było to teraz widoczne. Jednym zwinnym ruchem obróciła się z brzucha na plecy i splecione dłonie ułożyła sobie pod głową. Podciągnęła nieco nóżki, uginając je w kolanach. - Ano.. pamiętam to zajście, spieszyłaś się tak bardzo wtedy.. nie było nawet okazji się przedstawić.. ale patrz.. teraz będziemy miały znacznie więcej czasu żeby się bliżej poznać.. - powiedziała to z ewidentnym zadowoleniem w głosie. Kątem oka spoglądając na płomiennowłosą. Zapowiadało się bardzo ciekawie, z tego mogła być piękna przyjaźń albo nawet i nienawiść. A może ich ścieżki się rozejdą i z czasem zapomną że kiedykolwiek dzieliły pokój w akademiku? Sai miała zbyt dobrą pamięć do ludzi żeby Coral zniknęła tak nagle bez śladu. A kto wie jak bardzo białowłosa zdoła się wryć w umysł tego uroczego niewiniątka. - Swoją drogą.. jaki kierunek wybrałaś? - spytała z czystej ciekawości. Zarejestrowała wcześniej jakąś ciężką skrzynkę, ale szczerze wątpiła w to że Coral będzie na kierunku medycznym. Choć równie dobrze mogła tam mieć jakieś bardzo ważne, prywatne rzeczy bez których się nie chciała ruszyć.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Kreatywni, tak, zazwyczaj wszyscy tak mówią - zaśmiała się - Ja wolę mówić, że byli w takiej euforii po moich narodzinach, że kompletnie nie wiedzieli, co robią. Albo może tata poszedł do urzędu po akt urodzenia już PO świętowaniu... chyba lepiej nie wnikać. - Wzruszyła lekko ramionami, szczerząc się w radosnym uśmiechu. - I no, dziękuję~ - dodała zaraz, mimochodem przebiegając dłonią przez włosy, jakby nieco zakłopotana nagłym komplementem. Nic jednak nie mogło zetrzeć uśmiechu z jej ust, tym bardziej, że nowa współlokatorka okazała się być wyjątkowo sympatyczna. Znając Sai tylko z widzenia, z przelotnych spojrzeń wymienianych na szkolnym korytarzu, nie mogła wiedzieć, czego się spodziewać. Nie lubiła zawierzać plotkom, toteż wszystkie informacje krążące o ludziach zbywała mimo uszu, woląc osobiście przekonać się o tym, co komu w duszy gra.
Białowłosa dziewoja zapowiadała się zaś bardzo dobrze.
Z każdym rytmicznym ruchem coraz większa część dobytku panny Sandford przenosiła się z walizki do szafy. Właściwie to nie przenosiła się, a była przenoszona sprawnymi rączkami rudowłosej, która choć zaprawiona w boju, prędzej czy później musiała się zmęczyć. Przystanęła w rozkroku, stopy mając ustawione po dwóch stronach mniejszej torby, z której właśnie wyładowała bieliznę do szuflady i przetarła czoło wierzchem dłoni.
- Ano, fajnie będzie się poznać lepiej. W szkole to w sumie najwygodniej było się trzymać z własną klasą, ale ci moim... no, teraz się rozeszli zupełnie gdzie indziej. Zresztą, chyba z nikim nie byłam tam bardzo blisko - przyznała. Miała się co prawda kilka koleżanek, ale jak widać żadna z tych znajomości nie przetrwała ukończenia szkoły średniej i rozejścia się na różne uczelnie. Może jeszcze kiedyś spotka kogoś ze swojej dawnej klasy, może nawet rozpoznają się na ulicy i zamienią kilka słów, ale chyba nie ma co liczyć na nic więcej. Może to i dobrze?
- Automatyka i robotyka. Ledwo się dostałam, ale było warto trochę przysiąść do nauki przed egzaminami. Marzyłam o tym kierunku. - Spojrzała na współlokatorkę rozanielonym wzrokiem. Nie ulegało wątpliwości, że nauka na tej uczelni była spełnieniem jej najskrytszych pragnień i wręcz nie posiadała się z radości. Zaraz też z nową dawką energii wróciła do rozpakowywania reszty bagażu, upychając skrzynkę z narzędziami pod łóżko, a półkę nad biurkiem zapełniając książkami. Z praktycznie każdego tomu wystawały całe naręcza poskładanych kartek w kratkę, które zawierały notatki, schematy i rysunki. Tuż obok tego miszmaszu wylądowała gruba teczka z resztą tej zwariowanej papierologii i najróżniejsze przybory do pisania i rysowania.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Słuchała jej z zainteresowaniem. Lekki uśmieszek nie schodził z jej delikatnych ust gdy Coral opowiadała o sposobie powstania jej uroczego i jakże niespotykanego imienia. Oczami wyobraźni widziała wszystko o czym opowiadała ruda. Było to dość zabawne. Powoli się przekręciła na materacu i zaczęła się zwlekać po drabince na podłogę. Złapała za swoją walizkę i podciągnęła ją do drugiej wolnej szafki. Nie miała zbyt wiele rzeczy, jej torba była znacznie mniejsza od jej współlokatorki. Kilka bluzek na guziczki, podkoszulek, spódniczki i jedna jedyna para spodni. Przekładając bieliznę do szuflady spojrzała na koleżankę przez ramię. Uśmiechnęła się delikatnie do niej. Po czym jej wzrok powędrował w stronę sufitu. Wyglądało na to że się nad czymś zastanawiała. - Też nie mam jakiś bliskich relacji z poprzedniej szkoły.. widocznie nie było nikogo interesującego w mojej klasie.. a przynajmniej nie na tyle bym chciała utrzymywać jakiś bliższy kontakt.. - wyznała całkiem szczerze i wróciła do upychania szuflady bielizną. Z trudem ją domknęła i powoli wstała z podłogi. Wepchnęła walizkę na szafę i zgarnęła kilka białych kosmków za ucho uważnie się przyglądając dziewczynie z bliska już. - To bardzo ciekawy kierunek.. choć osobiście wolę medycynę.. wiesz.. na mojej warcie jesteś bezpieczna.. - powiedziała podchodząc bardzo blisko Płomyczka. Złapała ją za nadgarstek i lekko pociągnęła w swoją stronę. - Jutro pierwsze zajęcia.. prawda? To może coś na rozluźnienie? Mamy całe popołudnie dla siebie.. - to mówiąc pociągnęła ją za sobą w stronę drzwi puszczając jej oczko.
Jak tylko wyciągnęła Coral z akademika to wzięła ją pod rękę i zaczęła prowadzić w sobie tylko znanym kierunku. - Pokażę ci bardzo fajne miejsce.. choć.. kto wie.. może je już znasz..? - wyszeptała jej na ucho z rozbawieniem w głosie. Miała taki dobry humor a dziewczyna z którą dzieliła pokój sprawiała wrażenie miłej i bardzo ciekawej istoty.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- To też jest trochę tak, że na studiach się jednak spotyka z ludźmi o bardzo zbliżonych zainteresowaniach. Poza tym jakby tak spojrzeć wstecz, w szkole ludzie się najbardziej zmieniają. Z tymi z którymi trzymało się w podstawówce, w liceum czasem się już człowiek w ogóle nie dogaduje. Dorastamy. - Parsknęła śmiechem na swoje własne filozoficzne wywody. Oczywiście, mówiła całkiem serio, jednak samo podsumowanie wydało jej się nad wyraz zabawne. Dorastanie - jak to okropnie brzmiało. Mieli jeszcze przed sobą tak wiele lat młodości! Dziwnie było myśleć o tym, że przecież już tak niedługo czeka ich praca, a wcześniej mnóstwo nauki o wiele innej, niż dotychczas była w szkole. O wiele więcej ludzi, różnych środowisk, wyrwanie się spod czujnego oka rodziców; to wszystko sprawiało, że miała nie tylko poczucie ogromnej wolności, ale też czającego się za nią widma - odpowiedzialności. Jednoczesny miks ekscytacji i strachu sprawiał, że nie miała ochoty zagłębiać się bardziej w myślenie o przyszłości. Skupienie się na tu i teraz brzmiało jak o wiele lepszy plan, szczególnie że oznaczało zapoznawanie się z nową, sympatyczną współlokatorką.
- O, a to bardzo dobrze... wiesz, pewnie będę do ciebie przychodzić za każdym razem, jak sobie coś rozetnę albo stłukę i liczę, że się mną dobrze zajmiesz. - Mrugnęła do dziewczyny porozumiewawczo, niewiele robiąc sobie z tego, że ta podchodzi coraz bliżej czy z tego, jak została pochwycona w niewolę. Było naprawdę interesująco.
- Jestem za - mruknęła zgodnie. Nie wiadomo, jaką dawką nauki zaskoczą ich prowadzący na samym wstępie, a więc kto wie? Może właśnie dzisiaj była ostatnia w długim czasie okazja, żeby poczuć wakacje i nieco zaszaleć? Białowłosa wydawała się idealnym towarzystwem w tym przedsięwzięciu, szczególnie że brzmiała tak, jakby już miała jakiś plan. Coral postanowiła więc zdać się na swoją nową towarzyszkę z pokoju i pozwoliła się prowadzić, posłusznie tuptając pod rękę z przyszłą lekarką. Gdyby teraz spojrzeć na nie z perspektywy osoby trzeciej, mogłyby spokojnie wyglądać na wieloletnie przyjaciółki, choć przecież ledwie kilka minut temu poznały swoje imiona. Ten poziom wzajemnego zrozumienia bardzo dobrze rokował na przyszłość i wspólne zamieszkiwanie pokoju numer trzysta trzynaście.
- A to zależy dokąd chcesz mnie zabrać - odszepnęła dziewczynie i zachichotała cicho, rozbawiona całością tajnej konwersacji. W myślach skłaniała się bardziej ku pierwszej opcji, gdyż do tej pory mieszkała w innej dzielnicy miasta, a w okolicach akademika nie orientowała się jeszcze zbyt dobrze. Ten obszar był dla niej kompletną nowością i o ile Sai nie zamierzała wziąć jej na stację kolejową, cel ich podróży z ogromnym prawdopodobieństwem będzie dla panny Sandford kompletną niespodzianką.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się uroczo do swojej nowej współlokatorki. - Ależ oczywiście że się tobą zajmę moja droga.. od czego są współlokatorki? Przecież nie tylko od dokuczania sobie, prawda? - spytała puszczając jej oczko. Tak, Sai zdecydowanie polubi się z Płomyczkiem. Nie tracąc ani chwili dłużej biorąc pod rękę nową koleżankę wyciągnęła ją z pokoju. Idąc korytarzem mijały pootwierane pokoje gdzie widać było kłócące się dziewczyny, inne się obściskiwały, pomagały sobie. Od trafnych znajomości po te kiepskie kombinacje, widać one nie trafiły wcale tak źle.
Schodząc z głównych schodów prowadzących z drzwi wejściowych na brukowaną ścieżkę objęła Coral ciągnąc ją za sobą. Mijając zbliżające się nowe twarze w stronę akademika uśmiechała się i puszczała oczka tym co zbytnio się jej przyglądali. Lubiła peszyć innych przy każdej możliwej okazji. Coral zdawała się nie być takim łatwym celem a to sprawiało że Saiyuri jeszcze bardziej się cieszyła na nowe wyzwanie. Spacer nie był długi, niedaleko akademika był ładny i nie za duży park. I jak ruda zaobserwowała to szły właśnie w tamtą stronę. Przeszły przez otwartą na oścież wielką czarną bramę, kierując się wybrukowaną ścieżką w stronę małego mostku. - Lubię tu czasami przychodzić.. jest tak spokojnie i miło.. zwłaszcza nocą kiedy księżyc świeci w pełnej okazałości.. - powiedziała z zadowoleniem. - To już nie daleko.. - obiecała łapiąc za dłoń dziewczynę i ciągnąc ją za sobą lekkim truchtem w stronę małej pomalowanej na różowo budki z lodami. Kiedy dobiegły uśmiechnęła się miło do starszego pana. - Dwie porcje niespodzianki.. - powiedziała z uśmiechem wyjmując pieniądze i kładąc je na ladzie. - Zamknij oczy.. - powiedziała z zadowoleniem i dopiero jak Coral się posłuchała to Sai odebrała dwie porcje lodów od mężczyzny. Po czym wystawiła rożka w stronę ust rudej i lekką musnęła zimną masą jej wargi. Jak koleżanka otworzyła oczy to przed buzią miała małego rożka z kolorową gałką. Wyglądała jak mieszanka wielu różnych smaków. - Wygląda jak tęcza.. prawda? - powiedziała z zadowoleniem i wzięła liza ze swojego loda.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Święta prawda - przytaknęła ochoczo. Wraz z poprzednią deklaracją Saiyuri ściągnęła na siebie widmo ciągłego zajmowania się współlokatorką. Bądź co bądź w dziedzinie montowania rzeczy z metalu była wciąż początkująca i choć interesowała się tym wcześniej, dla własnego bezpieczeństwa ograniczała się do tych mniej ryzykownych projektów. Teraz, skoro już zdecydowała się na zagłębienie w temacie i podejście do sprawy profesjonalnie, nie mogła uciekać od trudniejszych przedsięwzięć. I trudno, że można się było przy nich solidniej pokaleczyć - w końcu praktyka czyni mistrza. Tym więc lepiej, że będzie miała pod ręka osobista sanitariuszkę, a przyszłą panią doktor, która w razie potrzeby poskłada Condoleezzę w całość. Grzechem byłoby nie wykorzystać odrobinę edukującej się medycznie współlokatorki, skoro już sama z siebie wyrażała chęć pomocy. Idealny zbieg okoliczności! Można powiedzieć, że w jednym pokoju umieściło je szczęśliwe zrządzenie losu.
Bez protestów pozwoliła się prowadzić niemalże na ślepo, bowiem nie miała najmniejszego pojęcia, gdzie też jasnowłosa dziewczyna postanowiła ją zabrać. Postanowiła zaufać, że nowa koleżanka nie postanowi wywieźć jej na obrzeża miasta i sprzedać do zagranicznego burdelu ani że nie stanie się żaden inny absurdalny scenariusz, przywodzący na myśl wątki z książek sensacyjnych. Takie rzeczy zdarzały się w filmach i trudno byłoby podejrzewać pannę Kurayami o tego typu niecne zamiary.
Rozglądała się z zainteresowaniem, bowiem niewiele jeszcze znała miejsc w tej okolicy. Ucieszyła się widząc park, w końcu jakie inne miejsce będzie tak dobre na relaksujący spacer lub naukę na łonie natury? Mało było przyjemniejszych rzeczy od rekreacji na świeżym powietrzu, tym lepiej więc korzystać z możliwości, póki na zewnątrz jest nadal ciepło.
- Więc przyjdźmy też kiedyś w nocy - zaproponowała, z miejsca wyobrażając sobie parkową scenerię skąpaną w blasku gwiazd, księżyc odbijający się w tafli oczka wodnego, delikatnie chłodny wiaterek owiewający przechodzące przez mostek postaci. Obrazek, który miała w głowie, wydawał się wręcz bajkowo romantyczny i niejedna oddałaby wiele, żeby w takim otoczeniu odbyć randkę z prawdziwego zdarzenia. Rudej wystarczył sam fakt, że było na co popatrzeć i czym nakarmić potrzeby estetyczne, co nie zawsze było łatwe w przepełnionym współczesnym designem mieście. Mimo wszystko takie miejsca "w starym stylu" miały swój niepodważalny urok, któremu nijak nie potrafiła się oprzeć.
Posłusznie zamknęła oczy, z lekkim uśmiechem oczekując na niespodziankę. Na pierwszy kontakt z zimną masą lekko drgnęła, po czym spojrzała na gałkę spod uchylonych powiek. Zaraz też przejęła rożka z rąk drugiej dziewczyny i powoli oblizała wargi, które w wyniku wcześniejszych poczynań jasnowłosej umazały się na kolorowo.
- Wygląda jak tęcza i smakuje jak tęcza - potwierdziła z zadowoleniem. Istotnie, smak był przyjemny, wieloowocowy i orzeźwiający. Jeden z tych, które zdecydowanie lubiła. - A twój? - zainteresowała się, zerkając na loda trzymanego przez współlokatorkę. Niespodzianka to niespodzianka, a że nigdy wcześniej nie bawiła się w tego typu zakupy w ciemno nie miała pewności, czy dostały dokładnie to samo, czy tez każdą klientkę zaskoczono inną ciekawostką. By się o tym przekonać, nie zamierzała czekać na odpowiedź Sai. Bez ogródek objęła delikatnie palcami dłoń dziewczyny i skierowała ją ku sobie, by jednym, krótkim liźnięciem uszczknąć nieco z jej porcji lodów. Uśmiechnęła się przy tym zaczepnie, nim po kilku dłużących się sekundach rozluźniła chwyt i cofnęła rękę. Respektowanie przestrzeni osobistej zdecydowanie nie było jej mocną stroną.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Entuzjazm Płomyczka był motywujący do podejmowania szalonych decyzji w ostatniej chwili, bo czemu nie? Nudzić się nie będą raczej w swoim towarzystwie, jak znajdzie się siła po zajęciach to i chęci będą a wtedy nic tylko je realizować. Tak jak teraz. Parki były pięknym i spokojnym miejscem. Były ostatnią ostoją piękna i natury zamkniętej w wysokich murach miasta. Raczej nie można było liczyć na wycieczki rekreacyjne poza mury, komu by się uśmiechała wielka piaskownica z różnego rodzaju pełzającym paskudztwem. Choć było to lepsze od tych owłosionych kulek na czterech łapach z długim, obrzydliwym ogonem doczepionym do tyłka. "Fuj.." aż się wzdrygnęła na samą myśl o najbrzydszych stworzeniach jakie mogą pełzać po ziemi. Trochę się to gryzło z chęcią bycia naukowcem, ale jakoś sobie dziewczyna poradzi.
Zachichotała widząc reakcję Coral na zimną masę. Była taka urocza teraz, a ta odrobina lodów na jej wargach bardzo kusiła by spróbować ich, zlizując prosto z ust dziewczyny. Spojrzenie utkwiło w twarzy rudowłosej, a raczej poniżej jej noska. Rejestrowała ruch języczka zmiatającego substancję. Uśmiechnęła się do niej z zadowoleniem. - Cieszę się że ci smakuje.. - powiedziała szczerząc się do niej radośnie. Spojrzała na swoją gałkę, miała nieco inne barwy więc i smaki musiałby być inne. - Zaraz spraw.. - urwała widząc jak koleżanka łapie ją za dłoń i podsuwa sobie pod usta jej porcję. Rozdziawiła nieco usta zaskoczona jej śmiałością. "Trafiła kosa na kamień?" przemknęło jej przez myśl. Zadowolenie wymalowane na twarzy, czyżby rudzielec miał podobne zagrywki co ona? Sama zlizała odrobinę ze swojej porcji z pomrukiem zadowolenia. - Już wiesz że są pyszne.. czuję odrobinę mięty, kokos.. chyba jest tu brzoskwinia i.. - zrobiła kolejnego liza. - .. tak to biała czekolada.. - dodała oblizując usta w zachwycie. Złapała Coral za dłoń i pociągnęła na ławkę przed jeziorkiem. - Nie mogę się już doczekać jutrzejszego dnia.. a ty? Też jesteś tak podekscytowana jak ja? - spytała robiąc liza i opierając się plecami o oparcie ławki.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach