Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Ile to już minęło czasu? Ile lat się nie widziały? Chyba jakieś cztery, nie licząc tych wypadów do M3 raz w roku na kilka dni w formie wakacji. Podobno znajomi z okresu studiów zostają na całe życie, cóż nie mogła zaprzeczać że rudowłosa bogini śrubek właśnie taką znajomą postanowiła zostać. To nie tak że nie miały ze sobą jakiegokolwiek kontaktu. Pisały do siebie przecież listy, jak klasycznie..
Kilka razy się już zdołała skarcić w myślach za to że odkąd wróciła z M1 nie zajrzała jeszcze do warsztatu Coralika. Ale dzisiaj nie miała nic zaplanowanego, była nastawiona na złożenie wizyty przyjaciółce. I jak się przygotować do takiego ważnego wydarzenia? Długa kąpiel w wannie ją zrelaksowała, potem trzeba było wybrać jakiś skromny strój. "Będę musiała się zaopatrzyć w nową garderobę.." przemknęło jej przez myśl gdy zakładała czarną, obcisłą spódniczkę. Czarny koronkowy stanik i bielusieńką nieco prześwitującą koszulę zapinaną na guziczki. Tej jeszcze jej współlokator nie miał okazji zniszczyć. W kilku brakowało nawet guzików, uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem. Kątem ka zerknęła na krawat wiszący na wieszaku. - Bez ciebie się nigdzie nie ruszam.. - zaśmiała się wiążąc go pod szyją z wyćwiczoną wprawą.
Wcześniej zdołała się dowiedzieć gdzie pracuje płomiennowłosa, ruszyła w stronę jej pracowni. Otworzyła przepustką drzwi i zajrzała do środka gdy drzwi tylko się otworzyły z cichym sykiem. Ametystowe ślepia rozejrzały się po uważnie w poszukiwaniu zgrabnej figury koleżanki. Zapomniała kompletnie o tym że Coral nie widziała jej długi czas i nie miała bladego pojęcia że ślepia jej się zmieniły z niebieskich w fioletowe. Ale poza tym małym szczegółem i może dłuższymi włosami Sai była taka jak podczas pierwszego roku studiów. Próbowała się zakraść ale w szpilkach było to dość trudne do wykonania. Musiała wejść w głąb pomieszczenia, błąkając się pomiędzy jakimiś wielkimi maszynami. Większości z nich czegoś zdawało się brakować, pewnie Coral była odpowiedzialna za naprawienie dziadostwa. Jakieś stukanie metalu o metal dało się usłyszeć po jej prawej stronie nieopodal. Wychyliła się zza jakiegoś wybebeszonego wozu widząc rudzielca grzebiącego w silniku innego auta. Przygryzła dolną wargę i zgarnęła biały kosmyk za uszko. Widać dziewczyna była w swojej małej 'zonie' bo zdawała się nie usłyszeć skradającej się Kurayami. A może ją po prostu ignorowała nie wiedząc kim jest błąkający się po jej pracowni przybysz. Mając w dłoni małe, ładnie zapakowane pudełeczko, schowała je do kieszeni czarnego płaszcza. I kiedy dzieliła ją dosłownie krok od przyjaciółki nagle położyła delikatnie dłonie na jej biodrach. Nie pozwalając tej na reakcję przylgnęła piersiami do jej pleców jak się rudzielec pochylał. - Hmmm.. Tęskniłaś za mną.. Coraliku? - szepnęła jej na uszko tym swoim specyficznym tonem głosu kiedy naginała innych strefę komfortu. Złapała w ząbki płatek jej uszka i delikatnie ją ukąsiła w formie zabawy. Po czym oderwała się równie szybko od niej co przed chwilą przylgnęła. Robiąc krok w tył położyła dłonie na biodrach wpatrując się w młodą z bezczelnym uśmieszkiem na ustach, czekając na reakcję rudowłosej bogini.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 Samochodami co prawda zajmowała się rzadko, ale lubiła taką odmianę od rutyny. Przez zazwyczaj nieotwierane, duże drzwi garażowe wtłoczono jej do warsztatu jakiegoś niedomagającego czterokołowca, w dodatku przeznaczonego do priorytetowej naprawy, więc z zapałem wzięła się za pracę. Popsute przepustki, androidy i bojowe pancerze mogły poczekać; z nimi grzebała się codziennie, wyszukując usterki, ulepszając i dopasowując od rana do popołudnia, a czasem od popołudnia do wieczora. Raz za jakiś czas mogła też wychynąć ze swoich czterech ścian i pospacerować po budynkach S.SPEC, by w tym czy innym biurze na szybko usunąć komputerową usterkę. W końcu po co do drobnych spraw wołać od razu speca z IT, którego tylko by to pewnie zdenerwowało. Niby nikt nie lubi, jak się mu zawraca głowę pierdołami, ale Coral właśnie paradoksalnie życzyła sobie takich wezwań. Służyły jej do oderwania się od tkwienia w bezruchu przy stole bądź na podłodze, pomagając zachować jako-takie zdrowie.
 Cóż, teraz z pewnością nie byłaby zachwycona, gdyby oderwano ją od najświeższej gratki. Przez to właśnie, że rzadko powierzano jej pod opiekę samochody – czyżby swego rodzaju seksizm? – tego nie zamierzała dać sobie odebrać ani na chwilę. Musiała utrzymać go w swoich rękach od początku do końca, a kiedy tylko zagłębiła się w sam problem, leżący najprawdopodobniej w silniku, pochłonął ją on bez reszty.
 Nie zauważyła więc, kiedy w warsztacie pojawiła się nowa postać. Drzwi prowadzące z korytarza były odgrodzone stertami oczekujących na swoją kolej zleceń, odgłos kroków zagłuszało trzaskanie metalu i łoskot, który wywoływała sama Sandford. Zaskoczona nagłym dotykiem, prawie podskoczyła. Wśród inżynierskiej braci nie było raczej zwyczaju, by w ten sposób traktować współpracownice nawet w żartach – od rudej można było za podobne zagrywki zarobić kluczem po głowie, choć oczywiście niezbyt mocno – a więc tym bardziej zdziwiła się, że nagle stała się ofiarą czyichś niecnych zamiarów. O tym, jak bardzo nie miała pojęcia co się dzieje, uświadomił ją w moment później dziwnie znajomy głos. Ten sam, którego nie słyszała naprawdę długo, choć nigdy nie zatarł się w jej pamięci. Nieomal jęknęłaby z bólem, kiedy ciepło dawnej współlokatorki nagle zniknęło, jak gdyby było jedynie sennym złudzeniem. Natychmiast podniosła się znad rozgrzebanego silnika i odwróciła ku przybyszce, do końca nawet własnym oczom nie dowierzając.
 — No, no... — mruknęła przeciągle, wwiercając w Saiyuri spojrzenie intensywnie zielonych oczu. Z uwagą wyszukiwała wszystkie znajome elementy, ale też i ewentualne braki. Minęło przecież tyle czasu... Przez tych kilka lat ograniczonego kontaktu z najbliższych przyjaciółek stały się niemal obce, choć w sercu Coral białowłosa dziewczyna zawsze zajmowała szczególną pozycję. Kłamstwem byłoby twierdzić, że o niej zapomniała; wręcz przeciwnie, wspominała ją z wręcz niezdrową częstotliwością, zazwyczaj na koniec zastanawiając się, czy uda im się jeszcze odnowić kontakt. Czy odwiedziny oznaczały właśnie taką szansę?
 — No nie będę ci kłamać, tęskniłam jak głupia — przyznała, choć nie bez wyraźnego przekąsu. Wciąż z lekko przekrzywionym, ironicznym uśmieszkiem na twarzy, skrzyżowała przedramiona pod biustem i oparła się biodrem o przód samochodu. Na kiedyś śnieżnobiałej bluzce na ramiączkach już dawno było pełno plam; pogodziła się z tym faktem w tym samym momencie, kiedy zdecydowała się rozpiąć górę roboczego kombinezonu i związać za rękawy w talii, pozostawiając odkryty kawałek brzucha i całe ramiona. W zamkniętym pomieszczeniu i przy fizycznej pracy szybko robiło się gorąco.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Udało jej się zaskoczyć Coralika! Lubiła to robić choć w ciągu ostatnich kilku lat nie miała do tego sposobności. Każda poszła w swoją stronę, Coral została w tym mieście a Saiyuri spierdoliła najpierw do M5 a potem do M1 i wszystko w celach edukacyjnych. Zbierała doświadczenie gdzie tylko się dało, wybitnych lekarzy można było znaleźć w innych miastach w równej mierze co tutaj. Nie była osobą która lubiła się ograniczać. Pokiwała głową lekko w zrozumieniu gdy usłyszała dokładnie to czego chciała. Takich osób jak Coral się nie zapomina przecież, jej usposobienie działało niczym magiczny plasterek na wszelkie dolegliwości.
Zrobiła jeden krok w tył, potem drugi i trzeci sięgając dłonią za siebie i zgarniając małe pudełeczko które wcześniej odłożyła. Teraz już z obiema dłońmi za plecami zrobiła krok w przód. Uśmiechając się bezczelnie zwinnym ruchem ręki rzuciła w jej kierunku mały, ładnie zapakowany ze wstążeczką pakunek. - Orientuj się! - zakrzyknęła radośnie ciekawa czy ruda nie straciła swojej zwinności sprzed lat. - Taki mały prezent ode mnie dla ciebie, żebyś zawsze miała blisko coś mojego.. - powiedziała puszczając jej oczko. Sama się obróciła bokiem do niej i podeszła do jakiegoś rozbebeszonego androida przyglądając się mu uważnie. - Skoro wróciłam na dobre do M3.. no powiedzmy że prawie na dobre.. jestem w oddziale Hycli więc będę też sporo czasu spędzać na Posterunku na wygwizdowie.. - zaśmiała się lekko rozbawiona. Nadal było to bliżej niż inne miasta, bo wskazywało na częste wizyty w M3. Może ruda się ucieszy z tego? - Widzę że zasypują cię każdą możliwą pierdołą która się zepsuje.. jesteś tu sama? - dodała obracając łepek w jej stronę. W pudełeczku jaki dostała znajdował się ładnie zapakowany skalpel z grawerem 'Szalonemu Coralikowi - Sai'. Był to raczej dziwny prezent żeby komuś podarować, ale był symboliczny. - Tylko nie zgub tego! To mój szczęśliwy skalpel.. uratował kilku pechowców.. - zaśmiała się lekko rozbawiona tym stwierdzeniem.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 W zasadzie to jedyna słuszną odpowiedzią na nagłą ucieczkę Sai z M-3 powinno być dotkliwe skopanie jej tyłka przy pierwszej okazji po powrocie. No bo jak tak można człowiekowi spierdzielić bez słowa, i to nie na tydzień czy miesiąc, ale kilka solidnych lat? Tego się nie robi przyjaciołom. Tak dobra współlokatorka jak przyszła pani doktor już się później Sandford nie trafiła, przez co chcąc nie chcąc resztę studiów spędziła na żałowaniu, że ta miła, jasnowłosa istotka tak szybko się ulotniła. I pewnie tylko ze względu na ten sentyment Kurayami jeszcze nie skończyła z podeszwą zakurzonego trampka odbitą na pośladku, bo stopa już solidnie rudą swędziła do wyprowadzenia ciosu w ramach zemsty.
 Pakuneczek złapała bez problemu; przy takich wyzwaniach, jakie oferowała codzienna praca w warsztatach, dobry refleks był podstawą przetrwania. Inaczej można by bardzo szybko wysłać się do szpitala po oberwaniu zbyt nagle otwartymi drzwiami, upuszczeniu sobie jakiegoś żelastwa na nogę... przykłady można by mnożyć i mnożyć, ale nie o to tu przecież chodzi. Kiedy tylko tajemniczy przedmiot znalazł się w jej dłoniach, Coral nawet bez spoglądania zabrała się do rozsupływania wstążeczki. Wzrok wciąż miała utkwiony w swoim gościu, śledząc poczynania Saiyuri przy jednym z androidów. Uśmiech zadowolenia wywołany wieścią o powrocie przyjaciółki ukryła zgrabnie, łapiąc brzeg dolnej wargi między zęby. Zaraz zresztą prychnęła krótkim śmiechem na bardzo celny komentarz rówieśniczki, którym ta określiła stan zagracenia warsztatu.
 — Każdą pierdołą która się zepsuje i nawet takimi, co się nie zepsuły. A jak się coś spieprzy na zewnątrz, to też mnie wołają — dodała z rozbawieniem. Słowo burdel chyba najlepiej określało stan pomieszczenia, w którym Sandford i tak starała się utrzymać względny porządek, żeby w ogóle mieć warunki do pracy. Trudno jednak o folgowanie pedantycznym skłonnościom, kiedy co rusz dostajesz nowego gruchota, któremu trzeba gdzieś znaleźć miejsce. Potem rozgrzebujesz zbuntowaną kserokopiarkę i akurat kiedy jesteś w połowie, dostarczają Ci cholerny samochód do zreperowania na już, teraz, zaraz. Naprawdę chciała mieć tu wszystko ładnie poukładane, ale wszystkie bóstwa jej na świadków, było to kompletnie niemożliwe.
 — Co masz na myśli? — podchwyciła, unosząc brwi nieco wyżej. — Jeśli mówisz ogólnie o tej robocie to nie, mamy ładnych kilka ekip. A co do tego pięknego warsztaty to owszem, to moje królestwo i nikt nie wchodzi ani nie wychodzi bez mojej zgody — zażartowała, pozwalając sobie na odrobinę sztucznej pompy. Dobrze, że nie wiedziała, jakim boskim tytułem nazywano ją w niektórych kręgach.
 Spojrzała w końcu na swój prezent, kiedy palce trafiły na chłodny metal. Podniosła przedmiot na wysokość oczu i wydała z siebie charakterystyczny dźwięk, którym większość ludzi honoruje zdjęcia kociąt albo szczeniaczków. Przeciągłe "awww" było najlepszym komplementem dla doboru podarunku.
 — Nie śmiałabym go zgubić! — zadeklarowała, chowając szczęśliwy skalpel z powrotem do pudełeczka i dla podkreślenia efektu tuląc prezent do piersi. — Aż bym cię uściskała, ale żal twojego eleganckiego stroju.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Oczywiście że ją zasypywali pierdołami, połowa SPEC'u się pewnie tu pojawiała żeby tylko się napatrzyć na rudowłosą a potem jęczeć jej imię po nocach w swoich kwaterach. Nie mogła się biedakom dziwić, Coral był powabnym, intrygującym stworzonkiem. Nie jeden pewnie rozbierał ją wzrokiem jak grzebała w popsutych urządzeniach. Uśmiechnęła się lekko rozbawiona taką wizją. - Jak coś mi się spieprzy to też cię będę napastować.. - zaśmiała się rozbawiona pukając paluszkiem wskazującym w obudowę rozbebeszonego androida. Uniosła brew słysząc kolejne słowa i zerknęła na nią przez ramię. - A widzisz.. jestem wyjątkiem.. wpełzłam tu bez twojej zgody.. ba! Bez twojej wiedzy skarbie.. - wystawiła jej język w figlarnym geście.
Reakcja na prezent bardzo jej się spodobała, uroczy pisk i deklaracja jaka padła z ust rudej sprawiła że kąciki ust lekko się uniosły a w fioletowych ślepiach pojawił się jakiś dziki błysk. Kolejne słowa sprawiły że jedynie zaczęła iść w stronę przyjaciółki rozkładając ręce na boki w geście przyzwolenia. - To tylko ciuchy.. Skoro mi nie przeszkadza trochę smaru na nich, to innych tym bardziej nie powinno to obchodzić.. - dodała mrużąc nieco ślepia gdy zatrzymała się tuż przy niej. Robiąc kolejny krok zwinnie objęła ją w pasie, sunąc dłonią od lędźwi po kręgosłupie w górę. Dociskając ją do siebie bez chwili zwłoki. Druga ręka pomknęła od ramienia, w bok oplatając się na jej karku. Przylgnęła do przyjaciółki całą sobą.
Po chwili sunąc czubkiem noska po jej szyi, chuchnęła ciepłym oddechem prosto w odsłoniętą, delikatną skórę rudzielca. - Wiesz.. mamy sporo tematów do nadrobienia.. może coś zjemy, napijemy się.. poobgadujemy wszystkich wojskowych przy okazji? - wymruczała jej do ucha ponętnym głosem jak to często robiła żeby ją zawstydzić dla zabawy.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 — Ale ty masz u mnie obsługę poza kolejką — poinformowała, nie szczędząc figlarnego uśmieszku. Zawsze mogła odsunąć nieco w planach nudnawe zlecenia na rzecz przysługi wobec dawnej współlokatorki, którą mimo dłuższego odseparowania nadal bardzo sobie ceniła. Było w ich relacji coś na tyle wyjątkowego, że nawet kilkuletnia rozłąka nie wymusiła na Sandford wyparcia przyjaciółki z grona najbliższych.
 — Weszłam tu bez twojej zgody...
 — Taryfę ulgową w sumie też masz. — Roześmiała się. Niewiele było takich rzeczy, których nie byłaby w stanie wybaczyć jasnowłosej kobiecie. Najbardziej chyba miała jej za złe tan nagły i ciągnący się w nieskończoność wyjazd oraz jego bolesne konsekwencje, a w porównaniu do tego naruszenie przestrzeni prywatnej było doprawdy błahostką. Poza tym skoro swego czasu mieszkały razem, pewne rzeczy nie stanowiły już aż takiego problemu. Skoro ktoś przez okrągły rok oglądał rano twoje zaślinione, wciśnięte w poduszkę oblicze, ma chyba prawo raz za czas wpaść bez pukania do warsztatu. Przynajmniej z takiego logicznego założenia wychodziła Coral.
 Od razu rozpromieniła się, słysząc że lekarce wcale aż tak bardzo nie zależy na schludnym ubiorze. Tak naprawdę tylko jej zdanie miało tu jakiekolwiek znaczenie, nie opinia osób postronnych. Skoro więc Kurayami sama przyszła po wyrazy wdzięczności, największą przyjemnością dla rudej było mocne objęcie jej ramionami. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że mimo upływu lat pewne rzeczy nie ulegały zmianom; nadal pasowały do siebie perfekcyjnie niczym dwa sąsiednie puzzle. Nowość mogło stanowić natomiast zachowanie Sandford, która jeszcze w czasach studiów z pewnością spłonęłaby rumieńcem i znieruchomiała pod wpływem tak wysublimowanych czułości. Teraz jednak, mając do wyboru zawstydzić się jak debil lub skorzystać z faktu, że wreszcie odzyskała przyjaciółkę, bez wahania decydowała się na opcję numer dwa.
 Normalnie różnica wzrostu między nimi nie była zbyt znaczna, Sai postanowiła jednak podrasować się butami na obcasie. To dawało jej swego rodzaju przewagę nad drobną postacią inżynierki, ale obecnie rudej nie było wcale aż tak łatwo zdominować. Palce jednej dłoni od niechcenia zahaczyła za krawędzią czarnej spódniczki, drugą ręką powoli prześlizgując się w górę krawata i łapiąc za materiał tuż przy starannym wiązaniu. Cichym pomrukiem zadowolenia zareagowała na nagły podmuch ciepła, co nadal nie powstrzymało jej od lekkiego szarpnięcia, którym zmusiła białowłosą do odsunięcia się o tych kilka centymetrów, tak by mogła spojrzeć prosto w dawniej błękitne, a obecnie fascynująco fiołkowe oczy.
 — Zgadzam się z pomysłem — przytaknęła półgłosem, niemalże bez mrugnięcia świdrując Sai wzrokiem. — Możemy zwinąć się nawet zaraz, byle tylko nikt nie zobaczył, że wymykam się z roboty... cały ten złom i tak nigdzie mi nie ucieknie.A ty najpewniej tak, dokończyła w myślach. Licho jedno wiedziało, kiedy Kurayami znów odbije i wyjedzie na jakiś daleki zakątek świata, a potem znów nie zobaczą się przez kolejne lata. Skoro już pojawiała się okazja nadrobienia zaległości, grzechem śmiertelnym byłoby nie skorzystać.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Uniosła brew słysząc o swoim specjalnym przywileju. - Uuuu.. rozpieszczasz mnie już na wstępie? - zaśmiała się lekko rozbawiona. Bezczelny uśmieszek nie schodził z jej ust. Zawsze była trochę bezczelna w młodości, a teraz jedynie wybiła się z tym na wyższy level. Stąd też jej odporność na skurwysyńskie zagrania typów z przerośniętym ego, nie ruszało jej to bo sama w to potrafiła się bawić z w miarę względnym umiarem.
Spodziewała się rumieńca, może zająknięcia przy okazji w odpowiedzi na swoją śmiałość. I lipa. Coral jedynie bardziej do niej przylgnęła, chłonąc ciepłotę ciała białowłosej przy okazji. Aż lekko rozdziawiła usta, nie spodziewała się takiej pewności siebie z jej strony. Aż miała ochotę z wrażenia gwizdnąć pociągnięta za krawat. Dziki błysk w ametystowych oczach mógł być ostrzeżeniem dla kogoś o zdrowym rozsądku. Pytanie czy Coralik nadal umiała z niego korzystać w obecności białowłosej. - Nie pozwoliłabym ci odmówić.. - puściła jej oczko wsuwając palce między jej żebra chcąc zmusić ciało przyjaciółki do drgnięcia z powodu wymuszonych łaskotek. - Widzę że mamy sporo do nadrobienia, dorosłaś.. tego się nie spodziewałam akurat.. a mimo to.. jest to przyjemna niespodzianka.. - dodała zgarniając rudy, niesforny kosmyk z twarzy pani mechanik za uszko. Idąc ramię w ramię z dziewczyną zaśmiała się lekko rozbawiona. - Kiepska jestem w skradaniu się.. ale obezwładnię każdego kto wejdzie nam w drogę Płomyczku.. - dodała wystawiając jej języczek w figlarnym geście.
*****
Jeden z barów z fast food'em był idealnym miejscem żeby coś przekąsić. Siedziały w rogu wielkiej sali na skórzanych ławeczkach naprzeciwko siebie. Zdołały zamówić z 20 burgerów, dwie olbrzymie porcje frytek i spore plastikowe kubki gazowanego napoju. Mina chłopaka przyjmującego zamówienie była iście Epicka. Saika nawet zrobiła mu szybkie zdjęcie telefonem dla zabawy.
Teraz siedziały wpatrując się w siebie z tacką na której był stos zapakowanych w papier bułek. - Patrz jaką zrobił słodką minę! - powiedziała pokazując Coral zdjęcie młodzika. - Pewnie tego nie zmieścimy.. ale warto było dla tego zdjęcia.. - roześmiała się szczerze i odłożyła telefon obok na blat stołu. - To co tam u ciebie ciekawego? Ilu mechaników wylądowało w twojej pościeli przez te lata? - puściła jej oczko łapiąc za frytkę i mocząc ją w keczupie, wsunęła sobie ją do ust ani na moment nie zrywając kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Ploteczki czas było zacząć!
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Wzruszyła tylko niedbale ramionami, nie zamierzając tłumaczyć się z żadnych przywilejów, które tak hojnie przyznawała dawnej współlokatorce. Czyż nie było to naturalne następstwo tak bliskiej i pozytywnej relacji? Wyjątkowa bezczelność Sai w oczach niektórych mogła być denerwująca czy wręcz prowokować, ale rudą raczej rozczulała. W końcu było to wspomnienie beztroskich czasów młodości, zanim jeszcze całe życie zaczęło obracać się wokół pracy i pilnowania, żeby z dnia na dzień się w tejże pracy stawić. Rutyna wciągała, a nim się człowiek zorientował, jak nudne życie prowadzi, nieraz było już za późno na odwrót.
 Rada była więc, że odniosła przynajmniej ten jeden sukces, by zaskoczyć przyjaciółkę. No jasne, że dorosła. Nie miały już po kilkanaście lat, żeby oblewać się czerwienią na każdy najmniejszy gest. A jasnowłosą dziewczynę ominęło bardzo wiele wieści z życia Sandford i pewnie jeszcze zdziwi się nie raz, gdy tylko nadrobią zaległości. Na razie wystarczającą nagrodą stanowiła rozkoszna mina w wykonaniu Kurayami, chyba pierwszy raz wywołana przez działania rudej. Może powinna to sobie wpisać w CV? A to przecież dopiero początek nowości.
 — No, no. Skoro to cię zaskakuje, poczekaj na resztę nowości. — Roześmiała się bezgłośnie, odruchowo uciekając przed drażniącym dotykiem na żebrach. Łaskotki były tym rodzajem tortur, wobec których ruda była paskudnie bezbronna. Sai wiedziała o tym doskonale i nie ulegało wątpliwości, że zdolna byłaby wykorzystać i tę przewagę. Może jednak nie tym razem, skoro doszły do porozumienia, a plan ustalono.
 — Daj mi tylko moment, ubiorę się jak człowiek — zaproponowała, wypuszczając wreszcie przyjaciółkę z objęć. W końcu nie trwało to długo, musiała tylko zmienić roboczy kombinezon na normalne spodnie. Bez oczywistego znaku wołającego na kilometr "jestem tu w pracy i grzebię w maszynach", wymknięcie się niepostrzeżenie przez drzwi garażowe było zdecydowanie łatwiejsze.
 — Patrz, jaką zrobił słodką minę!
 — Hm? — mruknęła, już będąc w trakcie odpakowywania pierwszego burgera z papieru. Nie zwróciła nawet uwagi na sprzedawcę, teraz jednak zerknęła w podsunięte jej zdjęcie i prychnęła na widok uwiecznionego w idealnym momencie skonsternowanego oblicza.
 — Zobaczymy jak to będzie, zdążyłam zgłodnieć — ostrzegła, bez ogródek wgryzając się w bułkę. W tej sytuacji białowłosa powinna przemyśleć taktykę i też złapać za najbliższy pakunek, zanim pani inżynier sprzątnie całą zawartość tacy. Może i nie na raz, ale jeśli posiedzą tu dłużej... miały w końcu nadrobić stracony czas, tak? A więc przyda się dużo jedzenia i całe popołudnie. Najlepiej z całym wieczorem dodatkowo, a i tak nie wiadomo, czy zdążą się nagadać.
 — No wiesz co, słońce? — Udawanym oburzeniem zareagowała na pytanie Sai, choć już po chwili nie mogła powstrzymać uśmiechu. — Tylko głupia ryba pije wodę, w której pływa — rzuciła zasłyszaną niegdyś sentencją. — Za kolegów z pracy się nie zabieram. Niech im się nie wydaje.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Uniosła brew zaskoczona tym jakże dziwnym powiedzeniem. - Idąc tym tokiem myślenia.. po pierwsze, wszystkie ryby są głupie.. a po drugie z takim nakładem pracy umarłabyś jako dziewica.. - zaśmiała się upijając łyka z plastikowego kubka przez długą słomkę. Sama złapała za opakowanego papierem burgera i odpakowała go z równą pasją co ruda. Zrobiła większego kęsa przeżuwając nawet smaczne jedzenie wpatrując się w przyjaciółkę i lekko kiwając głową na boki jakby nad czymś się zastanawiała. Przełknęła w końcu zawartość ust i przechylając głowę lekko w bok uniosła obie brwi. - Chcesz mi powiedzieć że z żadnym? Nie ładnie kłamać w żywe oczy Płomyczku! - zaczęła z lekkim rozbawieniem w głosie. - Ani razu ci nie przeszło żeby w tym warsztacie się z kimś zabawić? Ja wiem że masz spory arsenał śrubokrętów i kluczy.. ale taki wysoki, dobrze zbudowany mechanik w kombinezonie? - zażartowała poruszając lekko brwiami dla zachęty. Po chwili jednak parsknęła lekko rozbawiona. - Nie ograniczajmy się do mechaników.. całe wojsko to jedna wielka skarbnica samców.. nie powiesz mi chyba że nigdy nie myślałaś o jakimś przelotnym romansie.. - nie dawała sobie wcisnąć tego kitu że była taka cnotliwa w pracy. Sai sama nie należała do tych powściągliwych myślami. - Rzucaj imionami a nie mi tu oczy mydlisz! - zachęciła po chwili rzucając w rudzielca frytką. - I nie waż się pominąć tych pikantniejszych szczegółów! - od razu ją upomniała na przyszłość i przegryzła burgera jakąś frytką wlepiając fioletowe ślepia w Stanford. Luźny temat będzie idealny na początek.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

 — A widziałaś kiedyś inteligentną rybę? — zagadnęła, nim na powrót zatopiła zęby w swoim burgerze. Lekko uniesione brwi wyraźnie rzucały lekarce wyzwanie, by wymieniła chociaż jeden znany sobie przypadek. Nawet jeśli pytanie było w swoim założeniu retoryczne, nie pogardziłaby na wpół żartobliwą dyskusją o mentalności wodnych stworzeń. Jak się bawić, to się bawić!
 — O moją dziewiczą śmierć akurat już się martwić nie trzeba — stwierdziła od niechcenia. — I wcale nie kłamię. Po prostu unikam zabawy na własnym podwórku. — Wzruszyła lekko ramionami. — Dla kogoś z zewnątrz fantazje o przystojnym mechaniku to może być coś, dla mnie to bardziej... ci sami jełopi, którzy organizują wyścigi robotów na korytarzu, podkradają mi obiad ze wspólnej lodówki i prowadzą wojny na karteczki samoprzylepne na drzwiach. Czar szybko pryska. Poza tym... wyobrażasz sobie pewnie, jak ciężko jest kobiecie zbudować sobie autorytet w grupie złożonej prawie wyłącznie z facetów. Chapnęłabym któregoś, to zaraz by sobie nie wiadomo co myśleli. Nie, dzięki, wolę poszukać gdzie indziej. — Roześmiała się, bo choć ten ostatni argument brzmiał nieco fatalistycznie, dla samej Coral nie była to żadna tragedia. Może jeszcze gdyby po warsztatach rzeczywiście plątali się panowie o aparycji greckiego Adonisa gdzieś by ją tam serduszko z żalu ścisnęło, ale według swojej subiektywnej oceny nie traciła niczego szczególnego.
 — No no, już mnie tu nie bierz za taką cnotkę, bez przesady! — Dla żartów pogroziła rozmówczyni palcem, przerywając rozmowę na rzecz kolejnego kęsa, nomen omen bardzo smacznej, buły. Odruchowo próbowała się uchylić przed nadlatującą frytką, ta jednak zamiast pacnąć ją w nos, wylądowała gdzieś w rudych lokach.
 — Imionami! — Prychnęła oburzona, wyciągając ziemniaczany słupek spomiędzy włosów i odkładając go na stolik. — Bardzo odważnie zakładasz, że wszystkie znam i pamiętam. I że ci je zdradzę. — Wycelowała zaczepnie w Sai koniuszkiem języka, przedszkolnym sposobem okazując kompletny brak respektu dla jej prośby. Chciała szczegółów? Będzie sobie musiała na nie zapracować! Użyć trochę odpowiedniej perswazji, może sama opowiedzieć coś na wymianę... tak czy owak, z pewnością nie dostanie wszystkiego na srebrnej tacy.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Parsknęła rozbawiona jej pytaniem. - Zawsze łapałaś mnie za słówka.. - zaśmiała się popijając większym łykiem napoju. Przecież nie były fankami akwarystyki, rozmowa nie tyczyła się ryb. Ale zabawnie to mogło być odebrane z boku jak ktoś je podsłuchiwał. - Z jednej strony cię rozumiem ale z drugiej podwórko masz pod ręką.. poza tym.. S.SPEC to nie tylko mechanicy.. - zaśmiała się puszczając jej oczko. - Nie ograniczajmy się do jednej profesji skarbie.. - dodała zwijając papierek po pierwszej bułce w małą kuleczkę i odkładając go na bok. Złapała za kolejną bułkę odpakowując ją z iście stoickim spokojem. - Wiesz.. po tobie bym się spodziewała że zaliczyłabyś cały skład i żaden z nich nie wiedziałby o pozostałych.. wiem jak potrafisz ładnie manipulować.. nie zaszłaś tak daleko bez powodu.. - wystawiła jej język drocząc się z nią w jakimś stopniu. Zrobiła kolejnego gryza ani na chwilę nie odrywając wzroku od rudej. - Z resztą.. podziw jak masz czas szukać poza miejscem pracy skoro pewnie od świtu po zmrok siedzisz w tym swoim warsztacie.. a jakoś nie chce mi się wierzyć że zamykasz garaż i ruszasz na wampirze łowy do parku.. - dodała biorąc kolejną frytkę w usta. - Nie mówię że to zły pomysł szukać partnera poza organizacją.. to miła odskocznia.. ale sama przyznasz że niektórych żołnierzy to można by przygarnąć na więcej niż tylko na jedną noc.. - podzieliła się szczerą opinią z przyjaciółką. - To praktyczne.. wiem z doświadczenia.. co prawda nie miałam romansu z lekarzem żadnym.. choć kto wie, może kiedyś jakiś się nawinie w gabinecie.. - zaśmiała się żartując sobie, choć źrenice jej się powiększyły w drobnym stopniu.
Rozłożyła ręce na boki w geście bezradności. - Nie każę ci teraz spisywać całej listy.. ale kilku się musiało trafić takich wiesz.. że pamiętasz po dzisiejszy dzień! - nadal zachęcała do tematu i najwyraźniej nie planowała tego tematu tak szybko skończyć. Prawie kończyła drugą bułkę w oczekiwaniu że Coral się przełamie. - Dobra to na zachętę.. hmmm.. jak byłam na studiach w M1 to trafił się taki jeden blondyn.. mmmm.. jasne niebieskie oczy, jakieś 190cm wzrostu.. ćwiczyliśmy razem walkę wręcz.. - widać że miała miłe wspomnienia z wojskowym z innego miasta. - .. mało który potrafił mnie przycisnąć do ziemi tak jak James.. - aż przygryzła dolną wargę z podniecenia. Złapała słomkę w usta i pociągnęła kilka łyczków, spoglądając na rudowłosą. - No halo.. pierwsze imię padło.. twoja kolej! - dodała po chwili i złapała za frytkę.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach