Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 19.08.19 16:12  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
Po tym, jak kobieta wspomniała, że widzi zarys sylwetki na końcu korytarza, Yury wytężył wzrok, skupiając się na jednym punkcie, ale jego wysiłek był daremny. Właściciel tego kształtu zbliżył się do nich spokojnym, bezszelestnym, pełnym dostojeństwa krokiem. Wieczny poczuł krople potu na swoim czole. Zacisnął spocone palce na ramieniu swojej towarzyszki, mocno, nie panując na siłą, głównie po tym, aby jej namacalna obecności powstrzymała go przed zbliżeniem się do monstrum. Strach, który odczuwał, jedynie napędzał adrenalinę. Zdenerwowanie wytworzone wraz z napięciem pobudzał do życia układ nerwowy i złości gnieżdżącą się w żyłach, trzeźwych, w skrawkach ciała.
  Hayashi. Nazwisko podwładnej odbijało się od czaszki głuchym echem, jak niegdyś głos agresora, wraz z rytmem wybijanym przez prace organu w piersi. Hayashi. Widział jej obolałą naznaczoną pękającymi krostami twarz, cierpienie malujące się w oczach, okalające jej urodę jak szpetna szrama po nieudanym starciu. Hayashi. Hayashi. Hayashi. Słyszał raz po raz w swojej głowie. Chciał ją ratować, ale wiedział, że jej nie pomoże doskakując do postaci skrytej pod połami płaszcza. Kobieta umierała. Dzień po dniu. Czuł w swoich ramionach jej wątłe ciało. Kości pod ochłapami gnijącej skóry. Nieprzyjemny zapach w nozdrzach. Bełkotliwe zawodzenie. Wizje końca świata w tym, co z niej pozostało. Nazywała to Ragnarökiem i może miała racje.
  — To ten stwór, który napadł mnie, Shane'a i Tsukishimaru podczas polowania — wyszeptał drżącym, zachrypniętym głosem w ucho stojącej tuż obok Nayaden. — Powalił kurdupla w kilka sekund — dodał. Yury, choć miał lekceważący stosunek do życia, nie bagatelizował zagrożenia, a owy jegomość był nim w całej swojej rozciągłość. Z zaciśniętą mechaniczną dłonią w pieść wpatrywał się w niego z furią, wrogością w mimice twarzy, całym pakietem negatywnych emocji, którym chciał dać ujście.
  W końcu szkaradna istota odeszła.
  — Hayashi umiera — odezwał się, kiedy sylwetka zniknęła w korytarzu. Wlepił w Nayaden spojrzenie. Iskierki furii odbijały się niebieskim oku. – Idę za nim, a ty… lepiej tutaj poczekaj.
  Rozluźnił uścisk z jej ramienia. I poszedł, poszedł jak w amoku, sterowany przez złość, nienawiść. Pierwotny powód jego pobytu wyparował. Była tylko Hayashi. Jej wynędzniały strach. I metaliczny posmak na ustach, który pojawili się w momencie, kiedy zacisnął mocno zęby na dolnej wardze.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 18:25  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
Czuła bardzo wyraźnie zbliżające się kroki. Rozsądek podpowiadał jej, aby wzięła nogi za pas i uciekła stąd najszybciej jak tylko potrafiła. Zamiast tego wstrzymała oddech, pozwalając strachowi, który powoli paraliżował jej ciało, aby spokojnie przetrawił się przez jej organizm. Nieznany dotąd chłód spowił jej drobne ciało, a silny uścisk wiecznego ani trochę nie pomagał w sytuacji, w której przyszło jej być.
Odwróciła się w jego stronę. Chciała już powiedzieć, aby ją puścił, ale wyraz twarzy, który miała okazję ujrzeć, rozproszył wszelakie uwagi, które trzymała dla niego kobieta. Determinacja, strach i chęć zemsty. Nie spodziewała się, że tak mocno może uderzyć w niego czyjaś śmierć. W zasadzie był dużo młodszy i w porównaniu do Nayaden niedoświadczonym pod kątem przeżyć. Widziała już zbyt wiele krwi i zbyt wiele śmierci, aby przejmować się kolejnymi. Nawet jeśli był to ktoś bliski jej sercu. Rozumiała jednak jego złość i to, że miał ochotę wyrównać rachunki. Strach, który wcale ich nie opuszczał, nie mógł przysłonić ich zdrowego rozsądku. Przynajmniej kobieta starała się być w tym wszystkim bardziej rozsądna niż w tej chwili jej towarzysz. Nie podobała się jej decyzja, którą podjął, o czym jasno dała do zrozumienia, szarpiąc go za rękę, która puściła jej chudego ramienia.
Nie obchodzi mnie to, co zrobił. Nie potrafię także przejąć się tym, że Hayashi umiera, ale na pewno nie pozwolę Ci pójść tam samemu — ostre słowa wypowiedziane przez kobietę mogły pobudzić umysł mężczyzny do myślenia. Jeśli jednak w żaden sposób nie ostudziło to jego zapału, kobieta bez najmniejszych oporów wstała, aby podążać tuż za nim. Była cichsza niż on. Była sprytniejsza i mogła bez problemu zakraść się w miejsca, gdzie dla niektórych stanowiły prawdziwe wyzwanie. Dlatego jego decyzję uważała za kompletną niekompetencję — Yury, nie idź tam. Musimy obmyślić jakiś plan — rzuciła za nim, gdy mężczyzna zrobił parę kroków w kierunku stwora, którą obecność ciągle czuła na swoim karku.
To zdecydowanie nie był ich dobry dzień.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.19 23:01  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
IDZIECIE ZA APOKALIPSĄ:

ZOSTAJECIE W HOLU I MYŚLICIE CO DALEJ:


DODATKOWE:
✘ Czas oraz pora dnia nieznane, choć w teorii powinna zapaść noc.
✘ Tym razem daję wam do wyboru dwa scenariusze. W poście zaznaczcie mi proszę który wybieracie.
✘ Deadline: 06.09
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.19 16:46  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
Plan? — W oku biomecha płonęła irytacja podsycana przez rozpalony ognik złości. Wcześniejsza beztroska wyparowała. W głowie miał już tylko Hayashi, jej cierpienie, chorobę. — Jaki plan?!  Otrząśnij się wreszcie! — Uniósł dłoń na wysokość kobiecego policzka, ale ostatecznie knykcie nie skonfrontowały się powierzchnią skóry, palce natomiast zacisnęły się mocno na ramieniu kobiety. — Znasz ten teren? Wiesz, z kim mamy do czynienia? Nie? Pewnie, że nie! Wdepnęliśmy w gówno, a jeśli nic zrobimy, to gówno się rozprzestrzeni. Hayashi śmierdzi rozkładem. My też będziemy. To tylko kwestia czasu!
  Splunął na podłoże, tuż przy lewym obuwiu kobiety. Nie oczekiwał jej zrozumienia, nie oczekiwał, że z nim pójdzie, że wskoczy za nim w przysłowiowy ogień. Dał jej wolną rękę. Mogła odejść bez żadnych konsekwencji, ale on musiał iść, iść przez siebie, ze Śmiercią, wyjść jej na spotkanie, po raz kolejny stoczyć walkę z własnymi ograniczeniami, z przerażeniem toczącym się jak trucizna do krwi, zmierzyć się z możliwością zgonu. Tyle razy balansował na granicy, że ten kolejny nie przerażał go ani trochę. Odczuwalny strach zależał. Pozostała adrenalina, złość i Ona, wciąż obecna w jego myślach, każdym kroku. Jak zjawa, jak duch.
  Pozostawiając Nayaden za plecami, ruszył za przerażającą istotą. Jego krok nie był bezszelestny. Ciężar ciała nie pozwalał mu na ten luksus. Podeszwy butów uderzyły o posadzkę, echem odbijając się od ścian, ale nie traktował tego jak przeszkodzę. Szedł, po prostu szedł, byle przed siebie, jak najdalej ku nieznanemu, jakby na niczym mu nie zależało, jakby przekroczył kres swojego człowieczeństwa i szykował się na najgorsze. Brak zakapturzonej sylwetki nie złamał jego ducha. Mrok pozostały za jego plecami, w którym zniknęły poprzednie segmenty budynku, nie nastarczył mu żadnych wątpliwości. Obmacywał drzwi za drzwiami, klamkę za klamką, nie zatrzymując się. Niczym zatraceniec, szukający swojego końca. Paradoksalnie u bezkresu niczego czuł się swobodnie.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.19 23:42  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
To był ułamek sekundy, w którym dziwne, wręcz nienaturalne światło rozbłysnęło, pozbawiając Yurego na krótką chwilę możliwości korzystania ze wzroku. A potem zimne, czerwone smugi zaczęły oplatać początkowo jedynie nogi, jednak szybko rozprzestrzeniając się w głąb twojego ciała, unieruchomiając i zakorzeniając cię. Zapadałeś się, jakby niewyobrażalna ciemność z rozwartym pyskiem pochłaniała cię, kawałek po kawałku, nie puszczała trzymając swoimi żelaznymi szczękami.
Już czas usłyszałeś cichy szept w swojej głowach.
A potem była ciemność.


Dalej TYLKO Yury pisze W TYM temacie.
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.19 12:41  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
Nie chciała rozumieć furii, w której znalazł się mężczyzna. Nie rozumiała także tego, dlaczego to właśnie na niej musiał wyładowywać całą złość, która w nim siedziała. O nic go nie prosiła. To on chciał, aby Nayaden z nim poszła. I w imię czego? Bezsensownego myślenia? Kieruje się emocjami, zupełnie jakby to one były odpowiedzią. Widząc uniesienie dłoni, jej ostre spojrzenie sugerowało już tylko jedno.
Spróbuj mnie uderzyć, gówniarzu, a pożałujesz.
Jednak nic nie powiedziała. Nie musiała. Nie była tak prosta i prymitywna jak on. Nie dała się ponieść emocjom, chociaż jakby poczuła uderzenie na sobie, z pewnością źle skończyłoby się to dla Wiecznego. Los jednak bywał figlarny. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, cokolwiek powiedzieć, Yury poszedł w głąb korytarza pełen drzwi. A potem, w ułamku sekundy zniknął z jej oczu, a ona sama wylądowała w Smoczej Górze, jakby nigdy nic. Iluzja. To była tylko iluzja. Ale czemu nie ma z nią Yury'ego?

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.19 1:27  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
Cóż to się działo ostatnimi czasy, że na moczarach tutejszych panował taki spokój niebywały i flauta momentami niemalże przytłaczająca oraz brutalnie przyduszająca? Owszem, cisza unosząca się nad bagniskiem niczym niewidzialna, niematerialna mgła oraz brak jakiejkolwiek chaotycznej, gwarnej akcji nie był wcale taki dziwny w tych stronach, lecz ten kompletny brak przypadkowych podróżników zmuszonych do przedarcia się przez grząskie, wilgotne tereny i poszkodowanych, chorych person podążających za okruchami obiecujących cuda plotek był... dziwny. I niepokojący. I napełniający serduszko pierzastego Wymordowanego melancholią niebezpieczną oraz samotnością głębszą niż zazwyczaj. Po powrocie ze swojej ostatniej eskapady - podczas której nie tylko ładne, młodziutkie i jakże pożyteczne zioła udało mu się pozyskać, ale i dane było mu natknąć się na przemiłego, także zainteresowanego ziołolecznictwem Anioła - Kai nie ruszał się nigdzie indziej, patrolując jedynie okolice swego miejsca zamieszkania, obrabiając prawidłowo rośliny w trakcie wycieczki zerwane i zajmując się biednym, porządnie podniszczonym domkiem tak, aby zapobiec jego niechybnemu, tragicznemu rozpadnięciu się. Jego umiejętności, niestety, nie leżały po stronie cieśli lub stolarza, toteż jego starania niewiele budyneczkowi temu pomogły. Ale próbował! Próbował i robił wszystko co w jego mocy, aby chatka zdezelowana i skrzypiąca pod naporem podmuchów rzadko spływających z wysokich gór nie rozleciała się na dobre i do końca.

Westchnąłby, gdyby tylko zdolny był to tak ludzkich odruchów - wiele z nich przelatywało mu wysoko nad głową, inne zdumienie oraz konsternację zasiewały głęboko w umyśle - stojąc na skraju malutkiej, położonej prawie że na samym środku bagniska wysepki i spoglądając żółtymi, okrągłymi ślepkami na smętnie, ponuro wyglądający domek. Przestąpił z łapy na łapę i zaklekotał bezwiednie, ignorując kręgi na powierzchni mętnej, błotnistej wody powstałe na wskutek poruszenia się jego długiej, pięknie zdobionej i zamoczonej rąbkiem w odmętach bezpiecznych dla niego moczar yukaty. Łaknął zrobić coś, aby strukturę tę przyjemniejszą dla człowieczego oka uczynić i wygodniejszą dla potencjalnych gości albo - co było już bardziej prawdopodobne - kuracjuszy wymagających opieki, nadzoru i porządnego, oferującego solidny wypoczynek legowiska. Nie było nim gniazdo i z pewnością nie twardy blat stołu, który zaopatrzony w pierzynę i poduszkę wcale nie stawał się wiele miększy pod plecami rozgorączkowanych, zranionych i trawionych zarazami osób. Najwyższy nastał czas - po latach długich i mozolnie maszerujących do przodu - aby ten żałosny stan rzeczy przeistoczyć w coś o wiele lepszego i przyjaźniejszego, jednakże... Czapel nie miał najmniejszego pojęcia, od czego powinien zacząć i na czym skończyć. Co podobałoby się człowiekowi, który przypełzłby w te strony w celu uzyskania pomocy? Co poprawiłoby nastrój kogoś zakleszczonego w szponach choroby? Co napawałoby poczuciem ufności serca person, które przez zbłądzenie tu trafiły? Ładniejsze ściany? Ozdobione trzciną? Pokolorowane w jakieś raźne, prawiące o optymizmie barwy? Rzeźby ustawione przed "wejściem"? Może firanki w oknach pozbawionych szyb? Kai przechylił łepek w zadumie głębokiej, zaciskając szpony jednego skrzydła na tych drugiego w zadziwiająco człowieczym geście - nie, żeby zdawał sobie z tego sprawę, hah.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.11.19 23:17  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
 Kolejny dzień, zupełnie taki jak każdy inny. No, może nie do końca — w końcu w życiu Kohaku ostatnio zmieniło się co nieco, miała teraz nowe zajęcie i nowych znajomych... ale w gruncie rzeczy pewne zwyczajne pozostawały dla niej niezmienne. Do tych właśnie zaliczały się jak najczęstsze odwiedziny u pewnego elegancika w czaplich piórkach. Bywała w jego domostwie dość regularnie od wielu lat, dzięki czemu znalezienie odpowiedniej drogi wśród zdradliwych trzęsawisk nie nastręczało jej większego problemu. Wiedziała też, żeby nie zaniedbywać ostrożności; nawet jeśli czasem wydawało jej się, że zna te moczary jak własną kieszeń (co prawda w rzadziej używanej, zimowej kurtce, ale zawsze), to i tak nie powinna pozwalać sobie na opuszczanie gardy. W końcu nigdy nie wiadomo, czy od jej ostatniej wizyty w tych stronach woda nie podmyła bezpiecznej ścieżki, zmieniając ją w śmiertelną pułapkę.
 Tym razem mogła dodać kolejną cyferkę do licznika bezproblemowych podróży — do siedziby przyjaciela dotarła w stanie nienaruszonym, wręcz podejrzanie sprawnie. Już z pewnej odległości zawołała raźno, nie widząc Kaihaku nigdzie w zasięgu wzroku. Mógł przebywać wewnątrz lub po drugiej stronie bagniska, wtedy spodziewała się jakiejś odpowiedzi. Mogło też go oczywiście nie być, ale gotowa była nawet poświęcić trochę swojego czasu oczekując powrotu. Nie miała żadnych konkretnych planów, a u Pana Czapli zawsze znajdowało się coś ciekawego do roboty. To mogła mu pomóc przy jakichś porządkach, to podsuwał jej jakąś ciekawą książkę, innym razem wybierali się na krótszy lub dłuższy spacer po okolicy, ale z pewnością Felix nigdy nie zdarzyło się nudzić podczas wizyty u wymordowanego.
 — Hej hej, jesteś tam? — powtórzyła, okrążając domek. Okazało się, że odpowiedź była zbędna; słowa dziewczyny nie zdążyły jeszcze odbić się echem od tafli wody, gdy w polu jej widzenia znalazła się znajoma postać. Od razu pomachała energicznie i przyspieszyła kroku w tamtym kierunku. Nie widziało jej się prowadzić rozmowy, w której wymiana zdań odbywa się na pół wrzaskiem, nawet jeśli na tym pustkowiu czasem aż kusiło wypróbowanie możliwości swoich płuc w pełnej krasie.

//Esu, co to jest. Przepraszam, poprawię się. ;-;
                                         
Felix
Wtajemniczona
Felix
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
池田琥珀 (Ikeda Kohaku)


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.19 13:48  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
Cóżże zmienić mógł w budowli tej smętnie wyglądającej i żałością opiewającej? No, nie dla niego, gdyż jemu w zupełności wystarczyło wykreowane pod skrzypiącym zadaszeniem, niezwykle wygodne dla jegoż skromnej osóbki gniazdo, prócz którego więcej do szczęścia, jeśli chodzi o miejsce do odpoczynku i słodkich drzemek, nie było mu potrzebne. Ludzie, jednakże, jak również człekopodobni Wymordowani mieli inne standardy i wymagania, o czym niejednokrotnie się już przekonał, acz nie miał jak temu ostatecznie i na dobre zaradzić. Kolekcjonował rzeczy, które mogłyby poprawić jakość wypoczynku potencjalnych, mięciutkich i kruchych kuracjuszy, a także pomóc im zrelaksować się i nabrać prędzej sił, ale nie miał najmniejszego pojęcia, jak ogarnąć sam domek, jego wnętrze i otoczenie. Zaklekotał w zamyśleniu i zastanowieniu, nie będąc nawet w stanie posiłkować się ewentualnymi, jakże pomocnymi wspomnieniami ze swego przeszłego żywota - ponieważ ich nie miał i nie wiedział, czy w ogóle gdzieś je w odmętach swego niezwykłego umysłu posiada. Napuszył się lekko, odsuwając jak najprędzej tylko potrafił te natrętne, nawiedzające go przemyślenia dotyczące tego, kim tak naprawdę był. Nie miał teraz czasu na egzystencjalny kryzys i rozważanie nad swoją tajemniczą, po dziś dzień nieodgadnioną naturą - mimo, że osoby przypadkowo ostatnio spotykane skłaniały się ku opcji człowieka zamkniętego w ptasim ciele, co było... pocieszające. Bardzo, ogromnie pocieszające oraz podnoszące na duchu, gdyż sam zaczął już powoli przekonywać się i oswajać z myślą, iż nie jest jakąś mądrą, inteligentną bestią, a czymś... więcej.

Wzdrygnął się i gwałtownie, szybko zamrugał swymi żółtymi ślepkami, usłyszawszy słowa rozchodzące się ponad wilgotną, mętną powierzchnią moczar niby przestraszone, spłoszone motyle. Pytanie zadane było doskonale znajomym głosikiem, którego właścicielka niedługo później wyłoniła się zza rogu rozpadającej się powolutku, lecz dalej w miarę stabilnej struktury. Ucieszył go widok tejże panienki, prostując jego przygarbioną dotąd w zadumaniu sylwetkę i rozświetlając okrągłe oczka blaskiem zadowolenia z powodu ujrzenia swojej... przyjaciółki. Nie miał wielu znajomych, częściej do czynienia mając z pacjentami pomocy potrzebującymi i zagubionymi wędrowcami, których już nigdy więcej prócz tego pierwszego razu nie dane mu było spotkać. Lecz ta istotka była jedną z nielicznych, które były mu bliskie i jak najbardziej mile widziane w tych zakątkach mokrych oraz niebezpiecznych.
- Gdzieżże indziej miałbym przebywać, Hinadori? - zapytał z raźną nutą wbitą pomiędzy klekotliwe wyrazy, obracając się ku niej i mierząc ją uważnym, badawczym wzrokiem od stóp po czubek głowy. Chciał mieć pewność, iż nie jest ranna bądź chora, czemu zaraz próbowałby zaradzić, ale nie dojrzał niczego niepokojącego, toteż zrelaksował się o wyraźną, dobitną jotę. Jedna rzecz, jednakże, przykuła jego uwagę i wyrwała z jego gardła typowo czaplowy, niekontrolowany dźwięk. - Ubiór Twój niedostatecznym jest na tutejszy chłód - skomentował ze zmartwieniem wiedząc, że panująca na bagniskach wilgoć potęgowała poczucie zimna u ludzkich stworzeń i nie była dla nich ani troszeczkę przyjemna. Nie wspominając, iż doprowadzić mogła ich do paskudnego, trzymającego się ich jak nieustępliwe rzepy choróbska.

*Hinadori - jap. pisklak.
/Wybacz, kompletnie nie wiedziałam, jak się za tego posta zabrać xD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.19 20:03  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
 — Ano nie wiem, mogłeś wyjść na spacer — zauważyła, sprawnie zmniejszając dystans dzielący ją od przyjaciela. Nigdy nie mogła przecież wykluczyć, że czaplę zaangażowały akurat jakieś bieżące sprawy, przez co musiałby na jakiś czas wybyć ze swojej chatki na moczarach. Było to mało prawdopodobne i jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by na niego nie trafiła, ale przecież nadal istniała jak najbardziej realna możliwość przypadkowego rozminięcia. Nie mając do dyspozycji takich technologii, jakimi dysponowało Miasto, musieli polegać na tym maleńkim łucie szczęścia. Przy takim systemie, grunt to nigdzie się nie spieszyć — wtedy na nieobecnego gospodarza można czekać bez poczucia straty, czyniąc z wizyty jakże ważny element swojego życia.
 Uśmiechnęła się przepraszająco, gdy wymordowany skomentował jej ubiór. Faktycznie, sweter i cienka kurtka nie były już wystarczające na panujący od niedawna chłód, a wilgoć bijąca od bagnistych stawków wcale nie pomagała się zagrzać. Bez dobrze wyrobionej odporności nie można było mówić o przetrwaniu, szczególnie gdy ktoś tak jak Felix lubił się szlajać po mokradłach.
 — Wiem, wiem — odparła markotnie, w gruncie rzeczy zawiedziona faktem, że teraz Kai się o nią martwił. Nie miała już w końcu jedenastu lat, by cały czas musiano się nią zajmować i przyzwyczajać do trudów desperackiego życia. — Miałam nadzieję, że dzisiaj jeszcze wyjdzie słońce i trochę zagrzeje, a tu taka kiszka. Ale nooo, poruszam się trochę i będzie dobrze — zapewniła, uśmiechając się pociesznie. Skoro już przyszła, na pewno znajdzie im się coś interesującego do roboty — a jak to przy pracy, od razu człowiekowi cieplej i zapomina o każdego rodzaju zmartwieniach.
 — Co u ciebie słychać? — zagaiła też od razu, ciekawa przecież, co interesującego zdarzyło się w życiu przyjaciela od ich ostatniego spotkania. Liczyła na jakąś fascynującą czy też chociaż minimalnie ciekawą opowieść. Znając Kaihaku, na pewno zaobserwował coś interesującego w okolicy, a może nawet miał tu jakiegoś tajemniczego gościa? Wszystko było możliwe i właśnie o tym wszystkim Felix bardzo chciała usłyszeć.
                                         
Felix
Wtajemniczona
Felix
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
池田琥珀 (Ikeda Kohaku)


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.12.19 2:49  •  Szare Moczary - Page 5 Empty Re: Szare Moczary
Prawdą było, iż opuścić mógł tymczasowo swoje moczary w celu upolowania jakiejś nowej, cudownej książki traktującej o medycynie - bądź czasopisma naukowego albo innego pisemka z interesującą dla niego treścią - lub pozyskania świeżutkich, reperujących dziury w zapasach ziół rosnących w różnych, odległych zakątkach Desperacji. Tak, w takowych przypadkach nie dziwnym by było natknąć się na świszczące pustką oraz osamotnieniem bagnisko tutejsze, lecz taki stan rzeczy nie utrzymałby się tu nazbyt długo. Czapela, bowiem, zawsze ciągnie z powrotem do jego wilgotnego, grząskiego miejsca zamieszkania - tak umiłowanie do niego, wygoda w kościach zamknięta, jak i zmartwienia wszelkiego rodzaju. Ileż wędrowców utknęło na tym podmokłym, nieprzyjaznym terenie przez nieuwagę swoją albo pychę zdradliwą? Ileż rannych zawitało w tychże skromnych progach w poszukiwaniu pomocy? Ileż chorych przeczołgało się przez te ziemie po to, aby zaznać ukojenia, którego akurat nie dane im było w tym momencie uświadczyć? Nie, nie mógł przebywać poza domem przez zbyt wiele czasu, ponieważ wyrzuty sumienia i ciekawość zeżarłyby go żywcem oraz połknęłyby w całości.
- Rację Ci przyznaję, Hinadori, jako że rzeczywiście zdarzają się chwile, kiedyż to nie sposób mnie w mym gnieździe zastać - rzekł z poważnym, głębokim przytaknięciem, zgadzając się z jej wyrażoną na głos, prawidłową obserwacją.

Zamiarem jego definitywnie nie było zasmucenie niewiasty i podkruszenie jej wyśmienitego humoru, dlatego też w obliczu przygaszonego nastroju przyjaciółki przygarbił pierzaste ramiona i skulił zakrzywioną, długą szyję. Nie chciał jej zasmucić, lecz niestety nie potrafił uniknąć sytuacji takich, jak właśnie ta - zbyt płytkie posiadał zrozumienie ludzkich uczuć i reakcji, i zachowań, dlatego też nierzadko popełniał błędy podczas rozmów i starć z człekopodobnymi istotami. Na calutkie szczęście Kohaku zaraz się rozpromieniła i zapewniła go, iż przy odrobinie ruchu na spokojnie ogrzeje się i wszystko będzie dobrze. No i cudownie oraz wyśmienicie, bo kompletnie nie miał pojęcia o tym, co powinien zrobić, aby naprawić poczynione potknięcie.
- Słońce, niestety, niezbyt przychylnym już będzie o tej porze roku - rzekł z klekotem lekkim i swobodnym, przestępując ze szponu na szpon i wpadając na mały pomysł. Dziwny był i nie wiedział, czy właściwy, lecz nie powstrzymało go to przed wolnym, niepewnym rozwarciem skrzydeł w zapraszającym do przytulenia geście. Niewielu ufał ze swoimi niezwykłymi piórami i mało komu dawał je od tak dotknąć, jednakże w tym przypadku nie miał się czego obawiać, czyż nie? Jeśli Hinadori przyjmie to nieme i naładowane zakłopotaniem zaproszenie, to owinie ją swoimi skrzydłami i ciepłym, fioletowym materiałem noszonej przez siebie yukaty. - Łaknąłbym... upiększyć moją chatkę i uczynić ją przyjemniejszą dla ludzkiego oka, lecz zagubionym jestem odnośnie tego, od czegóż to należałoby tu zacząć - poinformował ją z mrugnięciem żółtych, okrągłych ślepi, zwracając wzrok z powrotem na podniszczony, niezbyt wspaniale się prezentujący budyneczek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach