Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 14.10.18 12:05  •  And still I rise. [Nier & Yū] - Page 2 Empty Re: And still I rise. [Nier & Yū]
Szczerze, to nie wyobrażałem sobie życia pod ziemią. Wolałem otwartą przestrzeń, która da mi wiele możliwości. Ukrywanie się gdzieś, gdzie nikt nie miał dostępu, nie było dla mnie. Jasne, że miałem swoją "oazę" spokoju, do której zachodziłem, aby zregenerować siły, ale tak na co dzień przybrałem formę podróżującego pustelnika. Miało to swoje wygodne plusy, jak i minusy.
Generalnie nie narzekałem na życie. Zdążyłem się pogodzić z wizją, że nie mogłem umrzeć jak normalny człowiek, a zamiast tego przyszło mi żyć w takich warunkach. Nigdy nie narzekałem na brak wody, pożywienia czy wygodnego komfortu. Było po mnie widać, że czerpałem z życia pełnymi garściami, a sam fakt, że nigdzie nie było można mnie znaleźć tylko sugerował, że nie potrafiłem normalnie usiedzieć w miejscu. Tak było po prostu wygodniej.
I nawet gdy przez moje myśli przechodziły czarne scenariusze, a było ich naprawdę wiele, umiałem kogoś ugościć szerokim uśmiechem, by te zmartwienia chociaż na chwilę gdzieś przepadły. Może irytujący głos w głowie wcale mi w tym nie pomagał, ale byłem na tyle zdeterminowany, że nie chciałem nim się w stu procentach kierować. W końcu to klątwa. Klątwy w książkach od zawsze były paskudne, a ta nie różniła się niczym szczególnym. Może właśnie dlatego zabolał mnie fakt, że zamiast zobaczyć odwzajemnionego uśmiechu ze strony Yuu, dostrzegłem tylko smętny wzrok, który gdzieś błądził na granicy czegoś zupełnie mi nieznanego.
I choć przez chwilę gdzieś zauważyłem promyczek zadowolenia, to bardzo szybko cień tajemnicy znowu pojawił się na jej twarzy. A kolejne słowa kobiety uderzyły we mnie. Nie na tyle mocno jakby mogły, ale poczułem je na sobie bardzo wyraźnie. Bo miała rację — uciekłem. Nie chciałem, aby ktokolwiek chciał mnie znaleźć. Nie chciałem, aby ona mnie znalazła. Z mojego punktu widzenia tak było po prostu lepiej. I to nie tak, że chciałem zataić stare rany. Nie miałem ochoty widzieć jak zaczyna patrzeć na mnie jak na potwora. Wiedziałem, że od momentu kiedy rozeszły się nasze drogi, zmieniłem się. Zacząłem się zmieniać pod koniec naszego związku, a zaraz po rozstaniu nie potrafiłem opanować coś, co we mnie zalęgło.  
Spojrzałem się na nią chłodno, mając ochotę wydusić ciche "przepraszam". Nie chciałem tego mówić, by nie wyjść na desperata. Zacisnąłem na chwilę usta w wąską linię, rozważając to, co chciałem jej powiedzieć. Niby to prosta konwersacja, ale ten temat wyraźnie zbił mnie z tropu.
Nie chciałem, abyś mnie znalazła. Dlatego nigdzie nie mogłaś mnie odnaleźć — rzuciłem bez większych ogródek, dopalając do końca papierosa, którym na sam koniec zaciągnąłem się dosyć mocno. Wyrzuciłem kiepa przed siebie, wstając z chłodnej ziemi. Chłodnego wzroku z niej nie spuszczałem, jak również nie wiedziałem, co mogłem jej lepszego powiedzieć. I choć słyszałem, że w jej słowach ani pretensji, ani żalu nie było, to odczuwałem wyraźny ciężar rzucony jej słowami.
Czy to ludzie nazywają poczuciem winy? Mentalnym kacem?
Poza tym, po co chciałaś mnie znaleźć? Powspominać stare czasy? Zobaczyć jak Desperacja cały czas mnie niszczy? Moja droga, nie powinnaś żałować tego, że nie udało Ci się mnie znaleźć — odparłem pretensjonalnie, niemniej tych pretensji nie kierowałem do niej. Tylko do siebie. Czasem sam chciałem wrócić do tego, co było kiedyś. Tamten okres wydawał mi się być łatwiejszy. Poczucie tego, że masz do kogo wrócić. Teraz tego nie było, dlatego wędrowałem tygodniami po pustyni, badając jej każdy milimetr. Chciałem znać swojego największego wroga, a zarazem schować się przed innymi, by nie być ocenianym,  
Westchnąłem głośno, zaczesując chaotycznie "ułożone" włosy, które wyraźnie prosiły się o dawkę wody i szamponu. Ciągnięcie tego tematu nie było najlepszym pomysłem, bo właśnie wraz z nim pojawią się niewygodne pytania, na które nie chciałem jeszcze odpowiadać. Miałem jednak cichą nadzieję na to, że kobieta przemilczy moje słowa, kwitując je żałosnym śmiechem lub prychnięciem. Wolałem szczere wyśmianie lub zmieszanie z błotem niż rozmowa z nią na ten temat.
Wzruszyłem jedynie ramionami z informacjami o śmierci. Nie należałem do osób, które komuś współczuły w tej kwestii. Sam zabijałem, bo los zgotował mi takie życie. Pogodziłem się z tym prawie tak samo jak z tym, że już nigdy nie wrócę do ludzkiego życia.
To chodźmy. W nocy przyznam, że nie jest bezpiecznie, ale mrok raczej nie powinien stanowić dla Ciebie zbyt dużego wyzwania — mruknąłem, spoglądając kątem oka na dziewczynę, po czym ruszyliśmy z tymczasowej kryjówki, czując jak powoli temperatura zaczyna być dużo chłodniejsza. Gorąc mnie męczył. Dlatego wolałem podróżowanie nocą, narażając tym samym swoje życie na wiele niebezpieczeństw. To całkiem zabawne, że wciąż żyłem. Kto wie? Może to moja ostatnia z nocy, jaką dane mi będzie przeżyć.

/ Wybacz, że tak późno. ~
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.18 12:15  •  And still I rise. [Nier & Yū] - Page 2 Empty Re: And still I rise. [Nier & Yū]
 Gdy nie zabierała głosu, obserwowała okolicę czujna jak zwierzę. Lekko zgarbiona strzelała spojrzeniem po szerokim łuku horyzontu. Towarzyszyło jej wyłącznie miarowe oddychanie Niera i jej własne, ciche, miarowe smakowanie powietrza. Wszystko inne trwało w nienaturalnej ciszy, lecz w uszach nawet teraz słyszała charakterystyczny dla miasta pogłos samochodów sunących ulicą gdzieś obok, jakby ten dźwięk już na zawsze musiał towarzyszyć jej odpoczynkom. Przy nerwowym napięciu Desperackiego otępienia ten szum przywodził na myśl bezpieczne schronienie. Mogła sobie wyobrazić, że w rzeczywistości jest w kryjówce, wiele kilometrów od tej parszywej krainy.
 Towarzystwo mężczyzny było jej na rękę. Traktowała go trochę jak dzikiego psa, którego z dnia na dzień oswajała, a teraz w końcu odważył się koło niej usiąść. W razie czego najprawdopodobniej to on wyczułby zagrożenie jako pierwszy, bo nie zaryzykowałby walki z nieznanym. Jednocześnie to właśnie ufność skrzywdzonego stworzenia bardziej niż cokolwiek innego podkreślała łączącą ich potrzebę przetrwania, nawet wbrew instynktom. Działanie na przekór logice było domeną rasy ludzkiej, a to właśnie od niej pochodzili zarówno wymordowani jak i łowcy. Nie mogła nie dostrzec paradoksu, który pchnął ich ku sobie, chociaż wcale nie próbowali do tego doprowadzić, a mogło być wręcz odwrotnie wnioskując po słowach mężczyzny.
 — Rozumiem — odparła szczerze, gdyż część jej percepcji potrafiła pojąć takie podejście, a także otwarte przyznanie się Niera do ówczesnej niechęci. Ona również nie podejmowała się wtedy desperackich prób odszukania go, ale szepnęła słówko tu i tam, bez rezultatu. Westchnęła tylko, gdy odezwał się po raz kolejny, wraz z dymem papierosowym i słowami wyrzucając z siebie protekcjonalnie moja droga. — Pewne sprawy wymagały domknięcia.
 Machnęła ręką na znak, że już sobie odpuściła. Gorycz jego słów odbijała się jeszcze przez chwilę w jej głowie, bo gdzieś w tym wszystkim pojawiło się również wspominanie o destrukcyjnym działaniu Desperacji. Gdyby rzeczywiście chciał, już wtedy zabrałaby go pod ziemię. Być może straciłby swobodę, ale zyskane w ten sposób bezpieczeństwo doceniłby z czasem.
Słowik z wyrwanymi piórami schowany głęboko w złotej klatce. Czasami sądziła, że jest w stanie podciąć skrzydła każdemu, byle tylko zapewnić mu ochronę.
 Z Nierem nie było inaczej. Chociaż nie należał już do niej, nie potrafiłaby skazać go na bolesną śmierć w męczarniach, pozostawić na pastwę losu. Już wtedy podejrzewała dwie możliwości - umarł, albo sprytnie się przed nią ukrywał. To drugie chociaż przepełnione goryczą świadczyło o tym, iż miewa się dobrze. Wszystko potoczyło się więc w dobrym kierunku, a to, że stał teraz przed nią cały, chociaż może nie do końca żywy, pokazywało jak dobrze oswojone zwierzęta radzą sobie wypuszczone na wolność.
 Pozwoliła mu dopalić w ciszy. Tylko ukradkowe spojrzenia Yu mogły zasugerować mu, że w dalszym ciągu nie potrafiła zrozumieć ludzi, którzy truli siebie i wszystkich w okolicy tanimi używkami. Miało z tym także wiele wspólnego jej nerwowe reagowanie na smród dymu papierosowego. Nawet teraz, oddalona o kilka metrów czuła w powietrzu nieprzyjemną, drapiącą nozdrza woń.
 — Nie powinien, chociaż liczę na bezchmurne niebo. — Spojrzała ku górze. Pojedyncze obłoki okupowały bezkres nieboskłonu, ale nic nie wskazywało, by z zaskoczenia zebrały się one w burzowe kłęby. Słońce ukryło się już za górami, a blada tarcza księżyca zaczynała wyodrębniać się z tła w atramentowym kolorze. Przy odrobinie szczęścia latarka okaże się zbędna, a grunt pokryje srebrna poświata.
 Ześlizgnęła się ze swojego stanowiska i przystanęła obok mężczyzny oczekując obrania przez niego jakiegoś z kierunków. Rzadko kiedy w sposób tak oczywisty zdawała się na czyjeś przewodnictwo, ale skoro ustalili już wspólnie, że z ich dwójki to właśnie wymordowany lepiej zna się na okolicznych bezdrożach, to nie próbowała nawet udawać, że jest inaczej. Rozglądała się na boki szukając charakterystycznych punktów orientacyjnych. Skazała już w swoich myślach spóźnialskiego posłańca na śmierć, lecz istniało duże prawdopodobieństwo, że sama zgubiła wcześniej drogę i rozminęła się z punktem spotkania. Tego jednak nie zamierzała już wspominać na głos.
 — Poza tym... w nocy poruszają się same niebezpieczne bestie, racja? W takim razie to także dobre miejsce dla nas — zażartowała, ale po prawdzie wcale nie czuła się najsłabszym ogniwem Desperackiej fauny. Muszą unikać groźnych stworzeń, lecz czy oni sami nie byli dla reszty równie niepokojący?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.18 19:24  •  And still I rise. [Nier & Yū] - Page 2 Empty Re: And still I rise. [Nier & Yū]
Niewygodny temat powoli zaczął od nas odchodzić. To co było i mogło być już do nas nie wróci. Równie dobrze ta parę lat wstecz mogliśmy zupełnie inaczej rozegrać nasze karty. Z pewnością inaczej wyglądałaby nasza relacje. Może lepsza, a może gorsza? Gdybym rzeczywiście zgodziłbym się na zamknięcie mnie w ściekach, mógłbym przynajmniej skupić się na tym, co naprawdę kochałem. Na swoim zawodzie, na niej. Jednak byłem zbyt uparty, za bardzo zaślepiony. Chciałem w końcu zrozumieć, co właściwie powinienem robić i jaki mam cel w życiu. Będąc w zamknięciu doszedłbym do tego o wiele później. Dlatego gdy już minęło trochę czasu, wiem, że wciąż wybrałbym to samo co teraz. Nie żałuję tego, że muszę się kryć, walczyć o przetrwanie, zdobywać sobie to lepszych sojuszników. Przynajmniej choć trochę czuję, że żyję. A jak byłoby wtedy, gdybym wylądował gdzieś w podziemiach, zamknięty i bez wolnej woli?
Ale koniec końców Yuu mogła zobaczyć, że radziłem sobie dobrze. Nie wiedziałem, czy była z tego dumna, a może zawiedziona, że nie była wstanie przy tym być, w jak szybkim tempie potrafię uwolnić się ze złotej klatki i rozwijać się w swój indywidualny sposób. Używki jednak od zawsze będą częścią mnie, bo i choć za ludzkiego życia starałem się ich unikać, to tak teraz wiem, że z tego całego gówna, które mnie otacza są najmniej toksyczną rzeczą. A przynajmniej czasem pomagają się odstresować.
Zobaczymy, czy tyle szczęście będzie nam pisało — po tych słowach, które miały dodać nam lekkiej otuchy, ruszyliśmy w drogę. Na kolejne słowa kobiety, zaśmiałem się krótko, w miarę szybko odnajdując jedną ze ścieżek, która powinna prowadzić do trochę większych ruin, które dadzą nam trochę schronienia lub ewentualnego odpoczynku. Spoglądając na księżyc, już wiedziałem, ze ta noc będzie wyjątkowo łagodna. Nie zanosiło się bowiem na deszcz, jakąś nieprzyjemną burzę czy silniejszy wiatr. W okolicy było cicho, dzika zwierzyna pochowała się do swoich nor, czekając na świt. Tylko z niektórymi stworzeniami możemy mieć problem, jeśli się na nie natkniemy. Starałem się więc obrać taką drogę, abyśmy za bardzo nie rzucali się w oczy — ani przechodnim, ani nocnej bestii, która poczuje się zagrożona i będzie chciała nas zaatakować. W zasadzie gdy tak razem szliśmy, absolutnie nie wiedziałem, jak mam zacząć jakiś temat. Minęło tyle czasu, ale są rzeczy, o których nie chcieliśmy sobie opowiadać.
Masz coś jeszcze tutaj do załatwienia, czy to raczej wszystko co miałaś do zrobienia? — spytałem na tyle cicho, by nie zdradzić naszego położenia, ale mówiłem swobodnym głosem, zerkając na nią kątem oka — Bo jeśli nie, to będziemy zmierzać w stronę ruin. Prawdopodobnie kiedyś to było jakieś miasto — teraz niewiele z niego zostało. Trochę drogi to będzie, więc akurat gdy dotrzemy na miejsce, będziemy mogli chwilę odpocząć i ruszyć dalej. Kawałek dalej od tego miejsca będziemy szli w stronę Apogeum Desperacji. Tam będziesz mogła się przespać, uzupełnić jakiś prowiant i wrócić do siebie — zakomunikowałem, bo jednak wypadałoby powiedzieć, gdzie w ogóle ją ciągnę. Skoro od czasu do czasu pałęta się po tych terenach, niech wie, które miejsca są w miarę bezpieczne.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.18 19:00  •  And still I rise. [Nier & Yū] - Page 2 Empty Re: And still I rise. [Nier & Yū]
 Gdyby była sama, najchętniej cofnęłaby się do miejsca, z którego przyszło im uciekać. W pojedynkę łatwiej było zaczaić się w cieniu skalnych nawisów i prowadzić z niego obserwację, ale od kiedy zaczął towarzyszyć jej Nier, nie śmiała wspomniała o tym planie. Nie chciała, by odniósł wrażenie, że z racji takiego rozwoju sytuacji oczekuje od niego pomocy, z drugiej strony nie mogła ot tak podziękować mu za wszystko i się zmyć. Za opcją pozostania w towarzystwie odpowiadał się również instynkt samozachowawczy, nocne oblicze Desperacji było zabójczo intrygujące. Zabójczo dlatego, że doznania powiązane z tym doświadczeniem niejednokrotnie pozwalały balansować na granicy życia i śmierci. Życia wyłącznie wtedy, gdy miało się trochę umiejętności i ogrom szczęścia.
 — Mieszkasz tutaj. Nie mów mi, że polegasz wyłącznie na boskiej przychylności — zagaiła, spoglądając na niego znad ramienia.
 Nigdy nie uważała go za człowieka bezbronnego, ale nie należał także to grona oddanych brutalności mięśniaków. W zasadzie nie wiedziała, co pozwala mu tak swobodnie nazywać pustynię swoim domem. Desperacja była wyrodną matką. Bardziej matką-mordercą, w zasadzie to wyłącznie mordercą. Płodziła istnienia, które o ile nie były już trupami, ciągle ocierały się o śmierć. O trupy z resztą też.
 Kami miała lekki krok. Nie zawsze, dla kontrastu potrafiła pomimo niskiego wskaźnika wagi tupać jak wymordowany bawół, ale kiedy nie próbowała hałasem uzyskać atencji poruszała się jak kot. Zużyta podeszwa obuwia, niezależnie od tego jak sztywne i wojskowe by nie było, za sprawą jej stylu poruszania się wydawało spod siebie odgłosy kociaka chłeptającącego mleko. Ktoś niezwykle czujny i nastawiony na nasłuchiwanie pożywiającego się zwierzęcia mógłby to wychwycić, ale nikomu o zdrowych zmysłach nie przyszło by na myśl, żeby na Desperacji szukać kota z właścicielem na tyle bogatym, by podstawiał mu pod nos pełen spodek.
 Była więc trochę jak żywy cień, całą na czarno z włosami, również w kolorze czarnym, rozlewającymi się w długich kosmykach na karku, który wyłącznie wtedy, gdy zabierał głos tracił swój idealny kamuflaż. Nie od razu zechciała odpowiedzieć Nierowi, gdy zadał konkretne pytania. Przez minutę szli nadal w ciszy, a Yu strzelała spojrzeniem na nawisy ponad ich głowami szukając natchnienia.
 — Nie, nie mam — odparła wreszcie. — W Apogeum znajdę swoich, ale interesują mnie te ruiny. Nie widziałam ich wcześniej.
 Wyciągnęła szyję do góry, jakby już teraz mogła dostrzec ślad po wymarłym mieście, ale krajobraz oferował wyłącznie piasek. Czerwony piasek, biały piasek. Piasek w butach i na ustach. W tym momencie nienawidziła piasku.
 — Jeśli się nie mylę, te tereny mieściły się w granicach sporego miasta, które nazywało się Ueda. W okolicy było sporo miasteczek i wiosek, ale wątpię by po takich pozostał jakiś ślad. Jestem też przekonana, że po apokalipsie nikt nie próbował stawiać tu niczego od zera. Być może wydmy zakonserwowały to miejsce... struktura ulic, nawet jeśli prawie nic z tego nie pozostało musi wyglądać interesująco. — Wyjaśniła powód swojego nagłego zaciekawienia.
 Mało kogo interesowała historia jeśli nie ograniczała się do wczorajszej triumfalnie wygranej bójki, ale Kami była inna. Ktoś powiedział kiedyś w żarcie, że urodziła się w niewłaściwej opoce, a jednooka wzięła to sobie mocno do serca. Od tego momentu czuła, jakby rzeczywiście rozminęła się o setki lat ze swoim sensem istnienia. Sama wizja skrawka nagryzionych zębem czasu fundamentów wprawiała jej serce w przyśpieszone bicie.
 Nie wiedziała, czy Nier to dostrzega, ale ona sama czuła, że świeci jej się spojrzenie. Niepowodzenie gońca przestało ją martwić, teraz przyśpieszyła kroku wyprzedzając mężczyznę nieznacznie, ale natychmiast zdała sobie sprawę, że nie wie dokąd iść i musiała pozwolić mu jeszcze raz objąć prowadzenie.
 — Trudno to pojąć, ale kiedyś ta okolica była bardziej górzysta. Ueda leżało głównie w dolinie, ale niektóre dzielnice ciągnęły się po szczytach. Z tej okolicy zawsze było widać odległe pasma. — Strzeliła dłonią na horyzont, za którym słońce zniknęło już na dobre. Temperatura spadała. — Myślę, że jeśli rzeczywiście się nie mylę... to prawdziwe miasto było dziesiątki metrów pod nami. Piasek przywiał tu wiatr, a tamte wzgórza blokują jego dalszą wędrówkę. Ta pustynia jest młoda.
 Złapała za skraj koszuli i zgniotła jej krawędź w palcach.
 — Zapewne desperatów nie interesuje na trupach jakiej metropolii sypiają, ale mnie tak. — Wytłumaczyła mu z lekkim zakłopotaniem swój nagły wybuch entuzjazmu. Co prawda nie skakała jeszcze jak dziecko na widok szczeniaczka, ale odzyskała nieco kolorytu, który utrafiła podczas milczącego czuwania po wcześniejszym truchcie.
 Z powodu, którego nie potrafiła nazwać było jej wstyd gadać tak dużo i tak szybko w towarzystwie osoby, która miała prawdo być najmniej na świecie zainteresowana tym, co wychodzi z jej ust. Do tego była święcie przekonana, że Nier z racji wychowania nie będzie jej nawet przerywać. To jeszcze wzmocniło zakłopotanie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach