Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Uczestnicy: Pride oraz Nier.
Miejsce i Czas: Desperacja, jej okolice, jakieś 30 lat temu, w każdym razie przed urojeniami Niera. Dlatego będzie trzecia osoba, nie pierwsza, lol.

To była adrenalina, instynkt. Nie wiedziałem, co we mnie wstąpiło. Chciałem mu pomóc za wszelką cenę. Czułem, że chcę mu pomóc. Znałem konsekwencje swojego czynu — nie byłem głupi. A mimo to zachowałem się jak szaleniec. Władze były coraz bliżej, a we mnie szargały emocje. Czułem narastający ból, który palił mnie od środka. Czułem się zły, wściekły wręcz. Na niego, jak i również na siebie. Byłem rozdarty do tego stopnia, że po prostu nie wiedziałem, co tak naprawdę robię. Dopiero kulka w plecach uświadomiła mnie przed tym, że to już koniec.
Już go nie zobaczę.
Nie nakrzyczę, nie pocałuję.


Choć minęło dobre kilkadziesiąt lat, sen o tamtym dniu nie opuszczał Niera. Był tak wyraźny i tak rzeczywisty, że bardzo żałował tego, że go w ogóle miał. Stare uczucia i emocje wracały raz po raz, nie znając litości. Ale znał ich wartość. Rozrastające ciepło w okolicy podbrzusza, ściśnięta gula w krtani. To wszystko powodowało, że nie mógł o tym tak po prostu zapomnieć. Wiedział, że nigdy nie zapomni i te wspomnienia będą go prześladować aż po dziś dzień, a nawet i dalej. Było to upierdliwie do tego stopnia, że już wiedział, że dnia dzisiejszego nie będzie w najlepszym nastroju do czegokolwiek.
A miał przecież spotkanie.
Spotkanie, które dotyczyło zwykłego zlecenia. Na które ani trochę nie miał siły, chęci ani ochoty. Ale to były pieniądze, a im nie mógł odmówić. Nie, jeśli wciąć chciał żyć w miarę dogodnych warunkach. Mając choć trochę źródła światła w postaci świec, jakiś prowizoryczny kominek, gdzie mógł gotować sobie jedzenie, no i łóżko w postaci zleżałego materacu, na którym spał. To może nie był luksus jaki sobie wyobrażał, ale hej! Inni mieli gorzej. A on stale pracował nad tym, aby jego chata na obrzeżach Desperacji wyglądała jak potulny, stary domek, w którym mieszka jakaś starsza pani. I do którego chętnie się wraca po upierdliwych dniach, a nawet i tygodniach pracy.
Z tą myślą zmobilizował siebie do tego, aby wstać. Opłukać się w zimnej, jak nie lodowatej wodzie - po prostu doprowadzić do stanu, w którym nie wygląda jakby ktoś go wziął, zjadł i wypluł, bo jednak nie był taki smaczny jak ktoś to sobie wyobraził. Mimo wszystko jego myśli ciągle krążyły wokół tego snu. Tego dnia, w którym czuł jak umiera i jak go traci. A potem tak po prostu obudził się zza murami miasta, cały osyfiony piaskiem i krwią i chuj wie czym jeszcze. Wiedział już, gdzie zginął, a także domyślił się tego, kim jest, gdy po raz pierwszy otworzył oczy po tak zwanej "śmierci klinicznej".
Wypluł pastę, bo tak, stać było go na szczotkę do zębów wraz z pastą do zębów, zjadł coś, co kupił sobie za ostatnie zdobyte pieniądze i wziął najpotrzebniejsze rzeczy, w postaci broni, wody i innych mniej istotnych pierdół, by ostatecznie wyjść ze swojego kątka, w którym ukrywał się przed całym światem. Kolejny punkt — Apogeum Desperacji. Tam miał czekać na niejakiego Pride'a, z którym przez drogę sms'ową umówił się na spotkanie w wiadomym im celu.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down


 Pride odziany w swój najlepszy kardigan, posiadający dziurę na lewym łokciu, a na prawym przyszytą łatę i rozciągnięty niczym prześcieradło, zmierzał w kierunku wytyczonego miejsca spotkania.
 Humor miał podły. Głowa niesamowicie go rozbolała, gdyż kolejny dzień z rzędu pracował nad lekiem dla jakiegoś desperata, który obiecał mu całkiem ładną sumkę złotych monet. Mężczyzna do dokończenia zlecenia potrzebował dodatkowych składników, specjalnych na zamówienie, a do tego potrzebni byli odpowiedni ludzie. Człowiek, z którym sms'ował miał zająć się wszystkimi niewygodnymi sprawami i dostarczyć mu to czego potrzebował. Misja nie była łatwa, ale również do tanich nie należała.
 Niklas miał cichą nadzieję, że typ nie zechce od niego pobrać zaliczki, gdyż takowej nawet nie posiadał. Część sumy miał przeznaczyć na jego honorarium w momencie kiedy zleceniodawca jemu wypłaci należności. W pierwszym odruchu chciał nawet mu nie zapłacić, wystawiać jak podrzędnego menela spod Melancholii, jednak przemyślawszy sprawę doszedł do wniosku, że igranie z typem mającym wykonać tak trudne zadanie mogło okazać się niebezpieczne. Kalkulacje mogły wyjść na minus, a przecież mógł się mu jeszcze do czegoś przydać.
 Zapłaci.
 Wiatr mocniej zawiał, a on naciągnął bardziej na siebie sweter. Blond czupryna potargała się na wietrze, tworząc na głowie swoisty nieład. Z daleka widział szyld nory, w której mieli się spotkać. Miejsce to nie odznaczało się niczym szczególnym, stanowiło schronisko dla bardziej ogarniętych wymordowanych, którzy podróżowali podobnie jak on.
 W drodze sms'owiej miał spotkać się z typem przedstawiającym się jako Nier. Nigdy wcześniej nie mieli okazali spotkać się twarzą w twarz i dogadać szczegółów, dlatego też wchodząc do przybytku nie wiedział kogo ma szukać. Z otrzymanej wiadomości miał wypatrywać kolesia z tatuażem na szyi oraz szczeniakiem szwendającym się tuż przy nodze. Dość charakterystyczne znaki zważając, że psy (te normalne) były coraz trudniejsze do znalezienia na Desperacji.
 Zawiasy zaskrzypiały z jękiem, a on zamknął za sobą potężne, drewniane drzwi. Niklas szybko rozejrzał się po niewielkiej przestrzeni oświetlonej przez rozstawione na całym metrażu świece i szukał psa.
Szybko dojrzał małego kundla, uparcie siedzącego koło jakiegoś typa przy drewnianym stole.
Niewiele myśląc ruszył w tym kierunku.
Im bardziej się zbliżał, tym sylwetka wydawała mu się dziwnie znajoma, lecz nie przejęty własnymi obawami robił kolejne kroki. Kroki, których już nie dało się cofnąć.
 Znalazł się w polu widzenia Niera, a wówczas i on zobaczył postać siedzącą przy stole. Profil mężczyzny był na tyle charakterystyczny i znajomy, że poczuł ścisk w żołądku. Jakby ktoś zasadził mu kopa w to miejsce. Lekko się przygarbił, a źrenice nienaturalnie rozszerzyły się pod wpływem osoby, którą nie widział ponad trzydzieści lat.
Martwy organ w piersi, który nie zabił mocniej od tych trzydziestu lat, nagle poruszył się niespokojnie w klatce piersiowej, przyprawiając właściciela o mdłości. Pride, lekarz o szerokim wachlarzu doświadczenia powstrzymał bełt na posadzkę i dumnie wyprostował plecy, przybierając nad wyraz spokojną minę, wewnętrznie będąc roztrzęsioną galaretką.
Nie miał zielonego pojęcia czego oczekiwać.
Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek się spotkamy, Nori.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podróż nie była przesadnie długa, zaledwie kilka godzin spokojnego marszu. Na to spotkanie nie ubrał się jakoś rewelacyjnie. Raczej założył to, co miał akurat pod ręką - stary, wyświechtany podkoszulek, luźne jeansowe spodnie, ciężkie obuwie, które charakteryzowały jego ciężki chód. Zważywszy na to, że już mieli jesień, a przynajmniej pogoda na to wskazywała, także narzucił na siebie skórzaną kurtkę, która była luźno rozpięta. No może nie do końca, bo to właśnie w niej znajdował się kudłaty szczeniak, który w zasadzie go nieco grzał. Mimo to nigdy nie przepadał za ciepłem. Gorąc wręcz go męczył, a przy minimalnym chłodzie zawsze czuł się odrobinę lepiej. Przy pasie natomiast miał zabraną ze sobą broń, a na plecach zarzucony plecak. W nim znajdowały się najpotrzebniejsze według niego rzeczy, a co najważniejsze - butelkę wody, która go nawadniała. W taki właśnie sposób zmierzał tutejsze Tereny Desperacji, aby dotrzeć do umówionego miejsca. Gdyby nie lubił ruch, przeklinałby siebie, że za miejsce zamieszkania wybrał sobie tak dalekie miejsce od Centrum Desperacji.
Dotarł wcześniej. Może nie aż tak bardzo, ale zdecydowanie był przed swoim klientem. Lubił być przed czasem, ale nie ukrywał się z tym, że w zasadzie trochę na niego niecierpliwie czekał. Dawno nie miał zlecenia, które wymagało trochę więcej niż "napraw to, zrób tamto, załatw tego", więc chcąc nie chcąc, musiał na niego poczekać, z nadzieją, że jednak nie postanowi go wystawić w ostatniej chwili — bo na takie sytuacje też już zdążył się nadziać. Co prawda przedpłaty rzadko kiedy wymagał od drugiej osoby, ale gdy miał zostać z niczym, zaskakująco szybko potrafił odnaleźć takiego delikwenta i bardzo łatwo przypomnieć mu, że jednak zapomniał zapłacić mu obiecaną kwotę. Może i był młody na tych terenach, jednak swój charakter miał i nie da sobie w kaszkę dmuchać.
Kiedy wszedł do środka, w pierwszej kolejności puścił szczeniaka luzem, rozpinając do końca swoją kurtkę. Na wszelki wypadek rozejrzał się dookoła, wzrokiem poszukując opisu, który przedstawił mu rozmówca w drodze sms'owej, a gdy takiego nie znalazł, napisał mu, że jest już na miejscu i czeka na niego. Dodał do wiadomości bardziej szczegółowe opisy wyglądu takie jak tatuaż oraz aktualny ubiór + nieodłączny element jego życia, czyli pies i wybrał sobie jakieś miejsce na poboczu, i cóz. Czekał.
Nie wiedział ile czekał, ale czas nieszczególnie mu się dłużył. Był przy drewnianym stole, gdzie miał idealne spojrzenie na drewniane drzwi — wiedział wtedy, kto wchodzi do środka i czy przypadkiem nie będzie to oczekiwana przez niego osoba. Gdy usłyszał skrzypnięcie drewnianych drzwi, zerknął pobieżnie, by spojrzeć, kto tym razem wszedł do środka. W pierwszej chwili wiedział tylko tyle, że to mężczyzna. Przyjrzał się więc bardziej sylwetce, by dostrzec szczegóły opisane w sms. A gdy dostrzegł wygląd bardzo dobrze znanej mu postaci, pomyślał sobie, że to jest jakiś chory żart. A jeszcze większym żartem było to, że ta osoba właśnie zmierzała w jego kierunku.
Nie mógł powstrzymać szoku, który w tym momencie malował się na jego twarzy. Dało się to dość łatwo zauważyć, bo co jak co, ale Nier rzadko kiedy ukrywa się ze swoimi emocjami. Poszerzone źrenice, które wciąż nie mogły wrócić do stanu pierwotnego, obserwowały sylwetkę, która zmierzała w jego kierunku.
Kurwa nie. Nie nie nie nie nie.
Myślał sobie, absolutnie nie chcąc wierzyć w to, że to był właśnie ON. To TEN, który od jebanych kilkudziesięciu lat nie opuszczał jego snów. TEN, przez którego zginął, poświęcił się, a teraz musi znosić te katusze w tym zjebanym miejscu. To TEN, do którego czuje uraz na tyle mocny, że tylko miał mu ochotę solidnie przypierdolić. A widząc go tuż przy sobie, czując jego ohydny zapach, który wciąć towarzyszył mu przy tych pojebanych snach, ta chęć nasiliła się na tyle, że nie wiedział, czy będzie wstanie się powstrzymać. I jeszcze miał dla niego pracować?
Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek się spotkamy, Nori.
Zaśmiał się. Po prostu się zaśmiał. Na tyle głośno na ile totalna bezsilności, wymieszana ze słyszalną litością w tonie mu pozwolił. Spojrzał się na niego, na tyle karcąco i ostro na ile mógł. Pomimo tego, że siedział, zdecydowanie górował nad nim swoim spojrzeniem. Nikogo nie powinno dziwić, dlaczego.
Jesteś śmieszny, wiesz? Nie chce mi się wierzyć, że dla takiego dupka poświęciłem swoje życie — rzucił dość ostro, jadowicie wręcz, wiedząc, że miał do tego pełne prawo. Nie obchodziło go, co miał mu do powiedzenia. Nie chciał również słyszeć od niego żadnych przeprosin. Chciał jednak zobaczyć w nim chociaż odrobinę żalu. Ze chociaż przez chwilę było mu kurwa szkoda. Bo to, co miał mu ochotę zrobić przechodziło ludzkie pojęcia.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

 Serce miał tuż przy gardle. Stres odbierał zdolność do racjonalnego myślenia, zmuszając go do sięgnięcia do odległych czasów.
 Czasów, do których nie chciał wracać.
Czasów, których żałował najbardziej w swoim nędznym życiu, lecz nabyta duma i egoizm zniszczyły kiełkującą relację. Zdeptał ją na własne życzenie, grzebiąc pod ziemią jego oraz wszystko co mogło być z nim związane.
 Trzydzieści lat. Tyle minęło odkąd ostatni raz widział jego twarz. Twarz swojego wybawcy, kochanka i obecnie największego wroga; bo sądził, że właśnie tym się stał dla Niera po świństwie jakie mu wyrządził. Nie oczekiwał jego przebaczenia, gdyż sam nie zamierzał o nie prosić. Nie chciał obudzić w nim sprzecznych emocji, wolał karmić się nienawiścią i gniewem — paliwem jakie napędzało lekarza do życia.
 Wszystkie pozytywne emocje należało pogrzebać, spalić, najlepiej zapomnieć. Wspominki o nich były niezwykle ryzykowne. Zbyt ludzkie. A jemu daleko było do człowieka.
 Spojrzał w oczy Niera, dostrzegając w nich irytację. Wpatrzył się bardziej i... nie. To nie była irytacja. To furia w czystej postaci, która czekała na ujście.
 Pride uśmiechnął się cynicznie, paskudnie. Czas nieco dolać oliwy do ognia.
Jak na kogoś kto poświęcił dla mnie swoje życie, wyglądasz całkiem... zdrowo.
Podejrzewał, że nerwy Niera były trzymane na krótkie wodze. Obawiał się, że igranie z wymordowanym może się boleśnie dla niego skończyć. Mężczyzna od zawsze górował nad nim nie tylko wzrostem, ale także siłą.
Spodziewał się ciosu.
A teraz skończ biadolić jak stara baba. Nie umówiliśmy się tutaj na wspominki o starych czasach tylko odnośnie zlecenia. Nadal je weźmiesz, czy tchórzysz, Nori?
Zapytał, siadając na krześle tuż naprzeciw niego. Pride nie miał pojęcia skąd wzięła się w nim taka odwaga. W innym wypadku najpewniej spieprzyłby gdzie pieprz rośnie, jednak w tym konkretnym przypadku nie mógł odejść. Podejrzewał, że była to ich ostatnia szansa na spotkanie, potem mogło ich już nie być wcale. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, aby odpuścił. Lecz Niklas miał poważny problem z zachowaniem się racjonalnie, dlatego też i tym razem parł na przód, pod prąd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie mógł uwierzyć w to, że Pride był wstanie tak łatwo porzucić wspomnienia o tamtym dniu. O tamtych chwilach, które razem spędzili. Nie było ich wiele, nie trwało to może długo. Ale dla Niera stało się to na tyle ważne, że uwierzył w uczucie, które ich na tamten moment objęło. Nigdy nie spodziewał się, że będzie tak ślepo w kimś zakochany. I własnie dlatego ta zdrada bolała tak mocno. Po prostu świadomość tego że go wykorzystał, chciał wykorzystać tylko i wyłącznie dla swoich potrzeb bolała najbardziej. A on i tak naiwnie oddał za niego życie.
Nie wiedział, co zrobić. Miał tak kurewską ochotę przywalić mu w pysk, ale tylko resztki godności powstrzymywały go od tego czynu. Patrzył się na niego tępo i nie dowierzał w to, co widział oraz słyszał. Tchórz jakich mało. Nawet kurwa nie potrafił konkretnie podejść do tej sprawy, która najwyraźniej przerastała nie tylko Niera.
Jednak Pride doskonale wiedział, w który punkt uderzyć. Jak wielką głupotą trzeba było się popisać, aby mężczyzna, który oddał za niego życie z miłości,  ze złości i z bezradności był zmuszony do tego, aby sprzedać mu solidny cios w gębę. Do tego stopnia, że aż usłyszał, a nawet poczuł jak chrupnął mu nos. Jego kostki też nieco go zabolały, ale tym akurat przejmował się najmniej.
Jestem Nier pierdolony skurwysynie. Mam Ci to przeliterować, abyś był wstanie chociaż to zapamiętać? Nie igraj ze mną kurwa, bo źle się to dla Ciebie skończy — i chociaż nie miał pewności tego, że jego groźby były realne, ale na chwilę obecną mocno wierzył w to, że w każdej chwili mogły się stać realne.
Wziął jednak głęboki oddech, wiedząc, że mężczyzna nie będzie miał na tyle odwagi, aby mu oddać. W końcu minęło te 30 lat. On też zdążył już trochę tu pożyć i zrozumieć, na jakich zasadach działa to pierdolone miejsce. Dlatego też nie zamierzał się wycofywać z przyjęcia zlecenia, które zaoferował mu Pride. Dał już upust swoim emocjom — ale to nie znaczy, że odpuścił mu całkowicie.
Nie, nie jestem cipą taką jak Ty. Pride. Nie spierdalam w każdym razie jak zdążyłeś już zauważyć — odpowiedział chłodno i wcale nie miał tutaj żadnego nawiązania do przeszłości, skąd znowu — Te Twoje zlecenie będzie tak samo chujowe jak Ty? Czy jednak dasz mi coś mocnego, przy czym nie będę się nudził — dodał tylko, mocno zaciskając ręce na piersi. Wciąż nie mógł sobie wybaczyć, że poświęcił się dla kogoś takiego. Miał mu ochotę wypierdolić wszystkie brudy, które trzymał w sobie przez niepełne 30 lat. Ale będzie to miało jakiś sens? Dobrze wiedział jak to się skończy. Wyśmianiem i tym, że nie trudno był go wykorzystać. Pewnie nie on pierwszy, ani nie ostatni. No cóż.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach