Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

 W pierwszym momencie pokonywanie tuneli przyszło im naturalnie. Wędrowali do przodu, ponieważ drogę za sobą znali już dostatecznie dobrze by wiedzieć, że nie ma powodu nią wędrować. Skoro korytarz ciągnął się tylko w jedną stronę, nie było problemu z podjęciem decyzji.
 Tempo marszu było stałe, ostrożne i umożliwiające odpoczynek. Przypominało bardziej spacer po ciągnącym się bezkreśnie przejściu, jakie wcale się nie przybliżała, chociaż co dawało pewne odczucie satysfakcji - także się nie oddalało. Fenomen dostrzegli dosyć szybko, lecz w pierwszym momencie po wymianie wyrazistych spojrzeń kontynuowali bez słowa. Spodziewali się, że może chodzić o przekroczenie pewnego punktu, do jakiego chcąc czy nie musieli jednak dojść na piechotę. W pewnym momencie Vettori zwolnił w końcu i niemal się zatrzymał sygnalizując, że powinni poszukać innego sposobu na rozwiązanie problemu.
 — Możesz zamknąć na chwilę oczy? Poprowadzę Cię. — zasugerowała jednooka i złapała mężczyznę pod ramię nieuszkodzonej ręki. Gdyby chodziło o iluzję, w która atakowałby ich oczy, to być może po przejściu pewnej odległości Vettori dostrzegłby różnicę w odległości. Poprosiła go o to także dlatego, że tajemnicza sekta już raz postarała ich ukarać za zły podział obowiązków w zespole. Tym razem to ona prowadziła swojego podwładnego, a on nie protestował. Niemal natychmiast zacisnął powieki i pozwolił sobie maszerować blisko jednookiej, pilnując, by nie uderzyć przypadkiem o jedną z bocznych ścian. Na drodze nie było przeszkód gdy patrzyło się na nią z pomocą zmysłu wzroku, ale jeśli pierwsza myśl była właściwa, to być może po pozbyciu się pełnej wizji na drodze pojawi się coś więcej.
 Póki co zadanie ograniczało się jedynie do rozwikłania zagadki niekończącej się drogi. Wyglądało to ta, jakby maszerowali w miejscu, więc albo faktycznie coś unieruchomiło ich i kazało sądzić, że ściany dookoła podlegają jednak naturalnym prawom związanym z poruszaniem się, albo obraz przed i za nimi był w jakiś sposób zaburzony. To nie jedyny plan, jaki chwilowo mieli, ale w spokoju podjęta decyzja pozwoliła im najpierw skupić się na jednym z nich.
 — Dam Ci znać, jeżeli pojawi się jakaś zmiana. — oświadczył mężczyzna.
Kami najpierw odpowiedziała bezgłośnym kiwnięciem głowy, ale od razu przypomniała sobie, że łowca przecież tego nie dostrzega.
 — Dzięki. Na to liczę. — odparła i oboje ruszyli przed siebie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Droga dłużyła się niemiłosiernie. Kroki, mimo iż stawiane lekko, zaczynały męczyć — pełniące służbę mięśnie w końcu wykrzesały iskrę buntu, stawiając opór drobnymi impulsami bólu. Trudy wyzwania odciskały na wędrujących pierwsze ślady.
 Plan Vettoriego — w teorii bardzo sprytny — spalił na panewce po kilkunastu kolejnych krokach, metrach, może nawet kilometrze. Czy w ogóle pokonali jakąkolwiek odległość? Im dłużej trwali w zawieszeniu halucynacji, tym bardziej ta igrała z umysłem. Rozedrgała miękkie nogi, tchnęła szum w uszy i zakręciła w głowie.
 Za każdym razem, gdy Yu spoglądała orientacyjnie na boki, w zasięgu jej wzroku majaczyła jasna poświata błękitnego minerału podtrzymywanego przez kamienne dłonie. Zawsze w tym samym miejscu, na tej samej wysokości. Całkiem jakby nie odstępowali go na krok.
 W rękach ze skały tuż pod okrągłym kryształem wielkości piłeczki tenisowej widniało wyżłobienie. Obok leżał zardzewiały nożyk.

OBRAŻENIA:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — osłabienie; zawroty głowy.
✘ Inne: brak.
✘ Deadline: 01.02
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Przypomniały jej się czasy, gdy po raz pierwszy zaprowadziła Vettori'ego do podziemia. Wtedy również blisko było tego, żeby prowadzała go za rękę pokazując strukturę kryjówki. Nie myślała wtedy ani przez moment, że ten sam człowiek lata później zostanie jednym z jej najbliższych towarzyszy, że ona sama będzie kiedyś na tyle wysoko w hierarchii, by otaczać się tak uzdolnionymi ludźmi.
 Myślała o tym, chociaż sytuacja w jakiej się znaleźli wcale nie sprzyjała wspominkom. Wędrowali w ciszy, bo jednooka w skupieniu chciała upewnić się, że nie przeoczają czegoś istotnego. W korytarzu było jednak bardzo cicho, jedyne bodźce otoczenia składały się ze świateł i półcieni otaczających ich przedmiotów. Zatrzymała się w końcu, bo działanie nie przynosiło skutku.
 Vettori wyprostował się, milczał. Nie śmiał otwierać oczu, póki Kami nie tknęła ręką jego ramienia.
 — Bez zmian - oświadczyła - to kwestia czegoś innego.
 Oparła się plecami o jedną ze ścian łapiąc mozolnie oddech. Przy każdym napełnieniu płuc czuła ból w miejscu usuniętego żebra. Po co do cholery było im to żebro? Wszystko sprawiało wrażenie chętnego, by ją osłabić. Nie jednym, poważnym ciosem, ale serią małych kąsań. Za każdym razem musiała coś poświęcić.
 Zatrzymała wzrok na kamiennej figurze. Czy była tutaj wcześniej?
 Nie potrafiła sobie przypomnieć, ale teraz wyłącznie ona pochłaniała uwagę kobiety. Była właściwie jedynym elementem w zasięgu wzroku, który mógł coś wnieść do ich walki z majakami. Sięgnęła więc ręką, badając powierzchnie rzeźby, jaśniejący minerał i także to, co znalazło się pod spodem.
 — Jest zardzewiały — stwierdził Vettori, wyprzedzając jak gdyby proces myślowy kobiety. Kami spojrzała w jego stronę, a potem powoli, krok za krokiem domyśliła się, co chciał jej przekazać.
 — Nie zostawialiby tu noża, gdyby nie chcieli, aby został użyty — odparła szybko, sięgając po przedmiot. Chciała go dokładnie obejrzeć, sprawdzić czy wyżłobienie pasuje do kształtu jego ostrza. Może coś na rękojeści będzie nieść ze sobą podpowiedź? A może sam kryształ? Czy był na tyle plastyczny, że dźgnięcie nożem pozostawiłoby na jego powierzchni jakiś ślad?
 Vettori rozejrzał się dla pewności, że w otoczeniu nie pojawiło się nic innego, co mogłoby pomóc im rozwiązać zagadkę tajemniczych przedmiotów.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Ostrze leżało w dłoni idealnie nawet mimo wątpliwej jakości, która w tak wilgotnym pomieszczeniu zdawała się wyparowywać niczym szklanka wody rozlana na pustynny piach. Do dłoni Łowczyni pasował tak idealnie, jakby od samego początku należał do niej. Po dokładnym obejrzeniu zdobionej rękojeści mogła dojrzeć na nim kilka krótkich słów.
"Oczy są zwierciadłem duszy", głosił grawerowany napis. Chwilowo zdawał się pozbawiony sensu, całkowicie wyrwany z kontekstu.
Kryształ dotknięty ostrzem ani drgnął. Na gładkiej powierzchni nie powstał najmniejszy uszczerbek, natomiast nóż zatrząsł się w dłoni, niosąc wrażenie zderzenia ze ścianą — niemal na tym ucierpiał.
 Końcówka broni wpasowała się jednak w wyżłobienie w skalnych dłoniach. Chwila namysłu wystarczyła, by dojść do wniosku, że już kiedyś próbowano wyłuskać kryształ z uścisku rzeźbionych rąk.
 Vettori dzięki swojej analizie otoczenia zyskał kilka informacji. Za każdym razem, gdy jego przywódczyni dotykała błękitnego minerału, potężne wrota na końcu korytarza zaczynały lśnić delikatną, mglistą poświatą. Gdy tylko Łowczyni cofała dłoń, blask znikał.

OBRAŻENIA:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — osłabienie; zawroty głowy.
✘ Inne: brak.
✘ Deadline: =^● ⋏ ●^=
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Uśmiechnęła się kącikiem ust czytając w myślach napis na rękojeści noża.
 O łowcach często powiadało się, że są ludźmi tylko w połowie, bo Czerwinka żywy się ich duszami. Stąd brało się całe to emocjonalne spłycenie, jakiego doświadczali. Nieważne jakby na to nie spojrzeć, łowczyni z jednym tylko okiem czytająca takie przesłanie miała prawo uśmiechać się ironicznie.
 Kiedy ona badała wszystkie możliwe właściwości figury i jej otoczenia, Vettori przyglądał się wszystkiemu dookoła. W pewnym momencie zatrzymał wzrok na drzwiach.
 — Zrób tak jeszcze raz — polecił, przyciągając uwagę kobiety.
 Ta, oglądając się przez ramię kładła i ściągała rękę z kryształu na zmianę. Jedno z drugim wyraźnie miało jakieś połączenie, ale teraz jeszcze niewiele to im mówiło.
 — Połóż na nim dłoń — zasugerował. — Ja sprawdzę, czy dam radę tam dojść.
 Wcześniej nie zaryzykowali rozdzielenia się, ale teraz we wrotach nastąpiła jakaś zmiana. Jednooka zgodnie z prośbą ułożyła dłoń na mineralne i przyglądając się maszerującemu mężczyźnie badała, czy uda mu się sięgnąć drzwi, które wcześniej pozostały dla nich nieosiągalne.
 Zastanawiała się jednocześnie nad pochodzeniem noża. Czy ktoś pozostawił go tutaj specjalnie? A może poprzedni uwięziony w tunelu osobnik porzucił go po nieudanych próbach wyrwania kamiennym dłoniom ozdoby? Ona sama nie pomyślała nawet przez moment, by podjąć próbę zabrania go z miejsca, w którym się znajdował. Przede wszystkim chciała wydostać siebie i Vettori'ego z tego miejsca.
 Jedną dłonią przytrzymywała kryształ, a drugą bawiła się małym ostrzem. Zastanawiała się, czy jedno z drugim coś łączy. Czy minerał wyczuwał ciepłotę jej ciała? I czy chodziło wyłącznie o dotyk jej osoby? Jeśli nic w kwestii ich odległości od drzwi nie ulegnie zmiany, miała zamiar poprosić mężczyznę, by teraz to on dotknął kamienia. Testy były ostrożne, ale przynosiły ze sobą jakieś rezultaty. Być może szło im mozolnie, ale przynajmniej nie stali już w miejscu,
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Kryształ rozgrzewa się pod dłonią Łowczyni. Nie był gorący, pozostawał po prostu przyjemnie ciepły, a gdyby przyjrzała mu się uważnie, byłaby w stanie dostrzec, że jego wnętrze zdawało się wirować niczym krystaliczna woda w strumieniu.
 Tym razem Vettori pokonywał drogę bez żadnych problemów. Zawroty głowy ustały, mięśnie uraczone odpoczynkiem przestały odzywać się impulsami bólu. Mężczyzna odczuwał pokonywane metry z niemal zbawienną ulgą. Dotarł do wrót zaskakująco szybko. Co więcej, w przypadku próby naciśnięcia klamki, ta ustąpiła pod naporem dłoni.
 Ściągnięcie ręki z kryształu zgrzytnęło zamkiem i zatrzasnęło drzwi na powrót, wypełniając cały korytarz paskudnym trzaskiem.

OBRAŻENIA:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — osłabienie.
✘ Inne: brak.
✘ Deadline: =^● ⋏ ●^=
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Wniosek był prosty. Jedno z nich (być może wyłącznie Yu), musiało pozostać przy krysztale, by druga strona mogła pokonać odległość dzielącą ich od wrót i je same. Odstąpienie od rzeźby sprawiało, że znowu znajdowali się w punkcie wyjścia. Wyłamanie kamienia nie wchodziło w grę, ktoś już się za to zabierał i niewiele z tego wyszło. Ślady nacięcia były raczej płytkie, nie dało się przez nie dostrzec boków zatopionego w figurze przedmiotu. Kami wątpiła więc w to, że pozostawiony w zasięgu wzroku nóż miał służyć takim próbom.
 Spojrzała się przez ramię na stojącego pod zatrzaśniętymi na nowo drzwiami mężczyznę i dyskretnie dźgnęła się czubkiem ostrza w opuszkę palca wskazującego. Niewielkie nacięcie nie było uciążliwe, a jednocześnie to właśnie z końcówki palca dało się wysączyć sporą ilość krwi. W końcu noże nadawały się najlepiej do tego, by nimi ranić, siebie bądź innych.
 Przysunęła palec do kryształu i usmarowała jego powierzchnię na czerwono przyglądając się czy blask, a może nawet wnętrze dozna jakichś zmian. Jeśli zacznie zachowywać się tak, jak w przypadku przytkniętej doń dłoni, to chyba będzie można mówić o sukcesie.
 Skoro nie było innego wyjścia z tego pomieszczenia, to w końcu będą zmuszeni wykombinować coś, co pozwoli chociażby jednemu kontynuować przejście przez tunele. Już teraz ta myśl trochę ją niepokoiła. Nie było możliwości, by rozkazała Vettori'emu tutaj zostać, a wiedziała równie dobrze, że blondyn również nigdy jej nie zostawi. Nieważne jak wyraźnie rozbrzmiałby wykrzyczany przez nią rozkaz, mężczyzna z przyjemnością by go zignorował.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Umazany krwią kryształ znów zamigotał. Tknęła go większa temperatura, a jucha przemianowała przyjemny błękit na jadowitą czerwień. Rozedrgał się lekko, w końcu wyrywając gładką powierzchnię z uścisku kamiennych dłoni. Chwycony w rękę wydawał się nieco mniejszy niż przed chwilą.
 Drzwi ponownie zgrzytnęły. Tym razem drugi łowca nie musiał nawet dotykać klamki, by ta opadła w dół, rozchylając przed ich dwójką przejście do kolejnego pomieszczenia, do którego mogli wejść już bez przeszkód.
 W sekundę po przekroczeniu progu kobietę przepełniła silna chęć pochwycenia minerału i zachowania wyłącznie dla siebie. Nie chciała nawet pokazać go Vettoriemu zaś każde pytanie dotyczące jej skarbu, słało nerwowy dreszcz w dół kręgosłupa.
 Kolejne pomieszczenie okazało się wnętrzem pokaźnej jaskini. Dwójkę Łowców zewsząd dobiegał plusk wody. Tu i ówdzie walały się szkielety. Każdy z nich ściskał coś w dłoni, pustymi oczodołami łypiąc podejrzliwie w kierunku, w którym utkwiła nieruchoma czaszka.

OBRAŻENIA:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — osłabienie.
✘ Inne: w następnym poście poproszę walkę z chciwością. '^'
✘ Deadline: =^● ⋏ ●^=
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Przyglądała się z zainteresowaniem zjawisku zmiany kolorów. Wnętrze minerału wyglądało jak mały wir zamknięty w szlachetnym kamieniu. Woda przybierała barwę jaskrawej czerwieni, aż w końcu stała się przyjemnie jednolita. Przedmiot wyglądał jak oko łowcy, wyrwane mu z oczodołu.
Zabawne.
 Wyciągnęła rękę po ciepły w dotyku kamień. Umieściła go w zagłębieniu dłoni i spojrzała na niego z bliska. Błyszcząca powierzchnia odbijała delikatny blask otoczenia, ale ona sama nie mogła się w nim obejrzeć. Mimo to miała ochotę zabrać kamień ze sobą. Teraz, gdy drzwi były wreszcie otwarte wydawało się, że wyniesienie go ze sobą nie będzie wcale problemem. Vettori czekał już na nią przy przejściu, dlatego wsunęła przedmiot do jednej kieszeni, a nóż z oryginalnym grawerunkiem schowała do przeciwnej.
 Teraz pokonanie reszty korytarza okazało się proste. Metry nie uciekały pod stopami, ściany wreszcie zaczęły się przybliżać, aż w końcu przekroczyła próg, co jeszcze chwilę wcześniej było dla niej niemożliwym do pokonania problemem. Wszystko sprowadzało się do małej zagadki, do poświęcenia.
 — Nie pochwalam takich gestów. — Vettori spojrzał na nią krytycznie, ale nie zrobił nic więcej, by rzeczywiście wyrazić własne podenerwowanie. Dla Yu był jak matka, której ta nigdy nie miała.
 Jednooka zerknęła na niego kątem oka, a potem mocniej przycisnęła do ciała kieszeń z kamieniem. Ten gest był bardzo niewinny, ale zwrócił na siebie uwagę czujnego okularnika, który przystanął i spojrzał dokładnie w kierunku ukrytego pod materiałem minerału.
 — Niewiele rzeczy pochwalasz — przypomniała mu, śledząc spojrzenie okularnika. Nie podobało jej się to, że wyraźne zainteresował się zawartością jej kieszeni. To nie jego krew spoczęła na powierzchni (i we wnętrzu?) kamienia, więc nie miał do niego żadnego prawa. Kami czuła całą sobą, że zabranie ze sobą tego znaleziska jest dobrym pomysłem. Po co tak cenna rzecz ma się marnować tu, głęboko pod ziemią?
 — Tylko te, co do których mam pewność, że nie przyniosą ze sobą nieszczęścia. Tutaj wszystko próbuje nas w jakiś sposób zbuntować. Jesteś pewna, że chcesz go zabrać? — zapytał mężczyzna swobodnie, ale reakcja kobiety nieco go zaskoczyła.
 Kobieta bowiem odskoczyła o krok od niego, zgięła się w pół przez ból w okolicach nacięcia, ale obie dłonie ułożyła na miejscu ukrycia kamienia. Szkarłatne spojrzenie lustrowało Vettori'ego złowieszczo. Dlaczego w ogóle śmiał się o to pytać?
 — Muszę go zabrać. Należy do mnie — syknęła jednooka i rozprostowała się powoli. Ruszyła przodem, kątem oka obserwując cień mężczyzny poruszający się za jej plecami. Nie miała zamiaru pozwolić mu zajść się od tyłu. Prawdopodobnie czaił się tam, by ograbić ją z wartościowej zdobyczy, ale niedoczekanie. Yu była gotowa na walkę, nawet jeśli musiałaby ścierać się ze swoim najlojalniejszym człowiekiem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Obawy Vettoriego nie mogły być słuszniejsze. Czerwony minerał nakłonił jego dowódcę do zachowania, jakie w normalnych warunkach nie przyszłyby nikomu do głowy. Na chwilę obecną mężczyzna nie wydawał się jednak posiadać mocy, która przekonałaby Kami do wypuszczenia kryształu z rąk.
 Im głębiej w korytarz, tym więcej kostnych posągów torowało drogę. Każdy szkielet ułożony inaczej, każdy łypiący podejrzliwym wzrokiem na resztę i każdy ściskający w gołych dłoniach swój własny skarb. Widoki wzmogły niepokój Vettoriego. Im dłużej spoglądał na nieruchomych nieszczęśliwców, tym większe obawy targały jego ciałem.
 Koniec korytarza okazał się ślepą uliczką. Drogę zakończyła lita ściana, o którą plecy wspierał kolejny szkielet. Ten różnił się jednak od pozostałych. Ręce miał pusta, ułożone wzdłuż ciała. Okrywały go szaty podobne do tych, jakie mieli na sobie oprawcy dwójki Łowców. Jeden oczodół ział pustką, w drugim lśnił czerwony minerał — bliźniacza podobizna tego, który Yu trzymała przy sobie, podobny do tych, które widniały w dłoniach mijanych szkieletów.

OBRAŻENIA:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — osłabienie.
✘ Inne: walki z chciwością ciąg dalszy.
✘ Deadline: =^● ⋏ ●^=
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Gdy zaciskała palce na kamieniu, czuła jak bije od niego przyjemne ciepło. Trudno powiedzieć, czy wypływało ono ze środka minerału, czy może zwyczajnie oddawało temperaturę jej własnej dłoni. Przyjemnie było jednak poczuć pod dłonią jego gładką powierzchnię. Tylko wtedy czuła, że w rzeczywiście jest bezpieczna.
 Kolejna sala była cmentarzyskiem, którego jednooka zdawała się w ogóle nie zauważać. Swobodnie maszerowała wśród bielących się kości, czasami potykając się o wystającą z ziemi czaszkę, albo nadepnięciem przełamując oddzielony od reszty fragment szkieletu. Nie patrzyła na to, co martwi trzymają w uścisku swoich wątłych paliczków, wiedziała tylko tyle, że jej własnego kamienia nie dostanie nikt.
 Maszerowała ślepo przed siebie, uwagi Vettoriego zbywając kiwnięciami głowy, nie wdawała się z nim w dłuższą dyskusję, ponieważ większą część jej myśli zajmowało martwienie się o los czerwonego kryształu.
 Co jeśli ktoś z kamiennych kapłanów postanowi jej go odebrać? Może specjalnie wysłali ją tutaj, by zdobywała go dla nich? Chociaż wizualnie nie prezentował się jako coś zanadto cennego, dla jednookiej wydobyty za cenę własnej krwi skarb był wszystkim. Niczego więcej w tej chwili nie potrzebowała, więc kiedy nagły uścisk ręki wyrywał ją z zamyślenia, odskoczyła na bok i warknęła.
 — Dalej nie ma przejścia — oznajmił Vettori, który uratował kobietę przed uderzeniem w jednolitą skałę. Miał lekko zmrużone oczy, zarówno z powodu pękniętych okularów, jak i zmartwienia. Oczywistym stało się dla niego, że łowczyni nie myśli normalnie, skoro nie była wstanie spostrzec, iż kieruje się na kamienny mur. Szybko jednak zapomniał o tym, gdy zdał sobie sprawę, że czerwonooka syczy na niego jak dzikie zwierzę i zaciska obie dłonie wokół uniesionego do twarzy kamienia.
 — Wiesz doskonale, że musisz go oddać, racja? — zapytał zakładając, że w ten sposób i tak nie przebije się przez barierę okalającą jej umysł. Chciał tylko sprowokować rozmowę.
 Kami patrzyła na niego od dołu zaciskając usta w wąską linię. Przestała warczeć, ale nie odłożyła minerału do kieszeni. Nadal tkwił w klatce stworzonej z jej zaciśniętych mocno palców. Oblizała wargi i powoli odpowiedziała.
 — Co jeśli to zwykła zasadzka? CZUJĘ, że muszę go przy sobie mieć — mówiła, zerkając podejrzliwie na dłonie mężczyzny. Czy spróbuje zabrać go siłą?
 Vettori był jednak daleki od podjęcia się szarpaniny z kobietą. Nie tylko z powodu szacunku jakim ją darzył, ale również dlatego, że nie miał szans w bezpośredniej walce z przywódczynią. Rozejrzał się jeszcze raz po trupach starając się odnaleźć coś przydatnego. Niewiele jednak przychodziło mu na myśl, cały czas upewniał się w przekonaniu, iż kolejne przejście otworzy się tylko wtedy, gdy uda mu się namówić jednooką do odłożenia kamienia.
 — Widzisz ten szkielet? — zapytał, a Yu niepewnie spojrzała we wskazany przez niego kierunek.
 — Co z nim?
 — Zabierz jego czaszkę. Włóż kamień w pusty oczodół i podnieś czaszkę. Wtedy nie stracisz kamienia — zasugerował, chociaż nie miał pojęcia jak odbierze to kobieta. Nie próbował się do niej zbliżyć. Dla pewności nawet odsunął się o kilka kroków zostawiając jednooką z białym szkieletem. Mogła sama podjąć decyzję.
 Kami nie była pewna. Kiedy zobaczyła jak mężczyzna się oddala, wyczuła podstęp. Mimo to przykucnęła przed czaszką i zbadała ją wzrokiem. Wahała się, czułą że jeśli odłoży przedmiot, straci go na zawsze, z drugiej strony jednak zakładała, że gdy zabierze ze sobą głowę truposza będzie mogła zachować jeden, ale także i drugi widoczny w jego oczodole kamień. No i samą czaszkę, która nie za bardzo jej się podobała, ale sprawiała wrażenie cennej.
 Ostrożnie umieściła swój kryształ w kieszeni, a potem spróbowała oddzielić głowę od reszty martwego ciała. Tylko gdyby udało jej się tego dokonać, postąpiłaby dalej zgodnie z prośbą Vettori'ego.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach