Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pain is weakness leaving the body. [Yū] RxfUK0o
◥ Uczestnik: Yū (oraz Vettori).
◣ Cel: artefakt w formie oka z mocą manipulacji czyimś zachowaniem.
◥ Poziom: nieco ponad średni.
◣ Możliwość zgonu: jak najbardziej.
Podkład muzyczny: link.


 Ciemność była bezpieczeństwem. Ciemność chroniła przed rzeczywistością, odcinała dostęp do bodźców, koiła ciszą i spokojem. Obiecywała wiele i wiele ofiarowała, ale ciemność nie trwała wiecznie. Ból brutalnie wyrwał z jej ramion Łowczynię.
 Ani twarda powierzchnia drewnianego stołu, na którym leżała, ani chłód liżący skórę nie umywał się do dyskomfortu tworzonego przez pulsujące miejsce po lewej stronie ciała, ciut pod żebrami. Kłujące uczucie zalewało umysł, błyszczący pot przylepił kosmyki włosów do twarzy, a materiał ubrania do ciała w formie złudnej duchoty. Mięśnie zdrętwiały, odmawiały posłuszeństwa, tylko powieki trzepotały usilnie, by wyostrzyć wizję po głębokim śnie. Spierzchnięte wargi, tak samo jak palące gardło, domagały się chociaż kropli wody.
 Coś rzucało na kamienne ściany tańczące cienie, a kiedy odwróciła głowę ku źródłu, dostrzegła palenisko oraz pochylającego się nad nim mężczyznę. Młoda twarz wyrażała skupienie, proste, białe włosy muskały ramiona, na których spoczywała ciemna szata, a okrągłe okulary pozbawione oprawek maskowały jego spojrzenie. W jednej dłoni trzymał proszek, by palcami drugiej rozcierać go i wsypywać z umiarem do trzaskającego ognia. Wpatrywał się weń jak w obrazek, dostrzegając najwyraźniej coś, co pozostawało poza percepcją kobiety.
 Poza nim w skalnej grocie znajdowało się kilka innych osób, podobnie ubranych, ale wycofanych, ze złożonymi przed siebie rękoma, jakby w oczekiwaniu na instrukcje. Niektóre pary oczu obserwowały w milczeniu Łowczynię, a ich oblicza nie zdradzały po sobie żadnych myśli. Co jednak bardziej mogło przykuć jej uwagę, to siedzący pod ścianą Vettori tkwiący w nieświadomości, o czym świadczyły zamknięte oczy i ledwo słyszalny oddech. Jego ręce zostały skute łańcuchami, a górna rozpięta część ubrania odsłaniała dekolt.    
 — Witaj, przywódczyni Łowców. — Głos przeszył ją niczym lód w swojej subtelności.
 Mężczyzna odwrócił się od ognia, obdarzając kobietę widokiem pozbawionych tęczówek oraz źrenic białek. Pozostawał powściągliwy w gestach, dlatego złączył ręce, chowając je pod szerokimi rękawami stroju. Nie wyglądał na dobrze zbudowanego fizycznie, nadrabiał to wzrostem uznawanym przez japońskie standardy jako wysoki, ale to nie ta cecha nadawała mu pozycję dominanta — roztaczał wokół siebie aurę szacunku i władzy.
 — Los zwrócił się ku Tobie. Zostałaś wybrana. — Zamilkł, dając czas na przetrawienie słów. — Ciąży na Tobie wielka odpowiedzialność… dlatego czeka Cię próba.  


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała, pod żebrami; trudność w oddychaniu.
Vettori — nieprzytomny.
× Inne: w kolejnym poście proszę o zawarcie informacji odnośnie waszego ekwipunku oraz ubioru.
× Deadline: 10.03.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Była na granicy snu i jawy. To, co majaczyło przed powiekami wyglądało jak kontynuacja marzeń sennych, chociaż była niemal pewna, że wcześniej, pozbawiona świadomości widziała jedynie monotonną czerń. Ktoś dobijał się do jej umysły przez zamgloną szybę, chociaż palce przebudzenia wślizgiwały się do wnętrza głowy bardzo powoli, chciałaby ocknąć się szybciej.
Łapała się najprostszych bodźców, byle tylko doprowadzić pobudkę do skutku. Zaczęła od bólu, naturalnego sposobu, by skupić się na jego źródle. Stara rana na żebrach czasami jej dokuczała, nawet jeśli już dobre dwa lata temu zamieniła się w paskudną bliznę po rozległym rozcięciu. Nie kojarzyła tego nowego bólu w ogóle, dlatego instynkt kazał jej natychmiast wzmożony czujność i zrezygnować z pomysłu zerwania się z twardego podłoża.
Rozwarła powiekę powoli, badała otoczenie. Kamienie i wszechobecna wilgoć kojarzyły jej się z jednym miejscem, ale w kryjówce nie dusiła się na samą myśl o tonach skał wiszących nad głową. Tym razem było inaczej, nie znała tego miejsca, więc przez nerwy przebiegł lekki dreszcz mobilizacji jak zawsze, gdy budziła się w innej pozycji, niż zasypiała. W zasięgu ręki nie miała noża, a brak broni mógł świadczyć chociażby o tym, że nie znalazła się w swoim obecnym miejscu z własnej woli.
Szybciej usłyszała słowa, niż dostrzegła nieznajomą osobę. Przekręcała głową niezwykle powoli, możliwie najdłużej chciałaby udawać śpiącą i rozeznać się w sytuacji, ale nagłe słowa upewniły ją, że tym razem nie osiągnie nic małym podstępem. Przeszła więc do drugiego planu.
Przesunęła dłoń na bok, szukając źródła bólu. Rana? Coś wbitego w ciało? Ukąszenie?
I nawet to, że dziwny mężczyzna wiedział kim jest nie sprawiało, iż czuła potrzebę odpowiedzenia mu. Nie chciała przytakiwać, ani zaprzeczać. Milczała, podpierając się na łokciu i lustrując najbliższe metry obcego miejsca. Mechaniczne zaczęła liczyć zebranych i jej szansę na podjęcie próby ucieczki. Nie wiedziała nadal gdzie się znajduje, dlatego musiała odrzucić pomysł szybciej, niż zaczęła go dopracowywać. Do tego pojawił się czynnik, przez który została natychmiast uziemiona.
Nie była tutaj sama.
Przesunęła wzrokiem po Vettorim, ale zrobiła to tak bardzo zobojętniała na jego los, jak tylko dała radę. Przede wszystkim nie mogła zdradzić porywaczom, bo tak ich określała w myślach, że szantażowanie go mogłoby w jakikolwiek sposób wpłynąć na jej słowa, działania i decyzje. Po kolejnych wypowiedziach była już niemal pewna, że jakimś cudem trafili otumanieni w ręce jakiejś sekty. Ale dlaczego ze wszystkich ludzi akurat ten człowiek musiał wpakować się w problemy razem z nią?
- Kim jesteście? - warknęła na wydechu i oblizała spierzchnięte usta. Nerwowość przemawiała przez jej głos, ale w żaden inny sposób poza tonem nie mogła pokazać, że się nie obawia przez tak wielką przewagą liczebną i nieznane położenie.

---
x. Yuu: [X] (bez broni). Plecak: apteczka, Lectra, zapas jedzenia i wody, lekka narzuta z kapturem, kompas, zapałki.
x. Vettori: [X]. AK 47. Plecak: amunicja, nóż, lina, lornetka, zapas jedzenia i wody.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Dłoń ułożona na boku mogła wyczuć pod ubraniem nieznaczne zgrubienie, obecność opatrunku, jednak bez rzucenia okiem bezpośrednio na ranę trudno zidentyfikować, co przysporzyło jej tego problemu. Mogła się tylko domyślać, że miało to również wpływ na trudność w łapaniu pełnych oddechów – coś podrażniało płuco.
 Białowłosy mężczyzna wykonał kilka wolnych kroków w stronę stołu, zatrzymując się przy boku Łowczyni. Obdarzył ją flegmatycznym wyrazem, a zmącone mgłą oczy prześlizgnęły się po całym ciele, ostatecznie wracając znów do twarzy.
 — Agresja jest tu całkowicie zbędna — stwierdził lekko, cichym, ale pewnym tonem. — Rytuał wymaga poświęceń… — Jedna dłoń wysunęła się z rękawa i dotknęła pulsującego bólem miejsca w niemal matczynej trosce. — Kości skrywają w sobie wiele tajemnic o ich właścicielu. Straciłaś jedno żebro — poinformował bez jakiejkolwiek skruchy związanej z nieautoryzowanym zabiegiem. — Ale dzięki temu Twoje przeznaczenie zostało zapieczętowane. — Odsunął się i zwrócił do jednego ze stojących nieopodal mężczyzn w obcym języku, a ten pokłonił się i zniknął z zasięgu wzroku.  
 Ktoś zjawił się za plecami Kami i wsunął ostrożnie ręce pod jej plecy, by pomóc podnieść się do siadu, czemu niewątpliwie towarzyszyła wzmożona fala dolegliwości. Kątem oka mogła dostrzec kobiece rysy okalane przydługimi blond pasmami włosów. W przeciwieństwie do przemawiającego okazywała resztki emocji — wyglądała na smutną.
 Po chwili służący mężczyzna podsunął Łowczyni czarkę z przeźroczystym płynem.
 — Nie istnieje w waszym pojęciu słowo oddające sens naszego istnienia — odezwał się białowłosy, tym razem zainteresowany drugą osobą; przechylił głowę, przyglądając się z uwagą nieprzytomnemu. — Jesteśmy… — szukał odpowiedniego określenia — …strażnikami. — Smukłe palce musnęły czuprynę Vettoriego. — Twój poddany?  
 Jeśli Kami rozejrzała się po otoczeniu, dostrzegła należące do nich plecaki (po kształcie prawdopodobnie nieopróżnione), zalegające na drugim stole.  


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — nieprzytomny.
× Deadline: 10.03.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie musiała chyba głośno wyrażać, że nie podobała jej się ta sytuacja. Niemal emanowała gniewem i drażliwością, dotknięcie jej mogło skończyć się jak w przy zabawie z węgorzem, nigdy nie wiadomo, kiedy kopnie prądem za mocno. Najchętniej opuściłaby to miejsce, bez pytania nieznajomych o ich cele, ale najwyraźniej miała słuchać nawet wtedy, gdy nie wyraziła chęci dowiedzenia się. Może odczytali jej gest jako niemą próbę zasięgnięcia pomocy z ich wiedzy, ale ona chciała jedynie przekonać się, czy będzie mogła w takim stanie biec.
Przy informacji o wyciętym żebrze zaciągnęła się wściekłym sykiem.
- Popierdoleńcy. - rzuciła do nieznajomego mężczyzny, gdy tylko zbliżył się na tyle, by mogła mu wycedzić to prosto w twarz. Odsunęła się natychmiast na bok, uciekając z poza zasięgu jego ręki, a mimo to trzasnęła dla bezpieczeństwa w dłoń, która celowała w jej ranę. - Łapy przy sobie.
Czuła się dziwnie ze swobodą, jaką jej ofiarowali. Prawie jakby mówili: nie boimy się Cię wypuścić, bo i tak nam nie zagrozisz. A ona doskonale o tym wiedziała. Dlatego zamiast szukać możliwości rozpoczęcia walki, ześlizgnęła się po drugiej stronie stołu ignorując całe zebrane towarzystwo i kobietę, która najwyraźniej miała pomóc jej wstać. Zdana chwilowo na łaskę i niełaskę sekty mogła próbować jedynie nadszarpywać ich gościnności.
Ból klatki piersiowej nie był jej nieznany, bardzo podobnie czuła się wtedy, gdy przez pół roku chodziła z bandażami na ciele, które miały zapobiec dalszym komplikacjom po uszkodzeniu całej lewej strony, łącznie nawet ze złamanymi żebrami. Wtedy wykaraskała się z nieprzyjemnej sytuacji, ale raczej nie ma co liczyć na powrót tego wyciętego na miejsce.
Mimowolnie przyszło jej na myśl kilka zdań z biblii, które miała okazję kiedyś przeczytać. Wówczas również wydawało jej się to cholernie głupie, a teraz mogła na własnej skórze przekonać się, jak chore i obsesyjne mogą być wierzenia. Wcale nie czuła się lepiej wiedząc, że to tylko tego typu zabieg.
- Naszym? - parsknęła - Czyli kogo?
Nie spuszczała wzroku z podejrzanego mężczyzny, ale przesuwała się powoli w stronę Vettoriego. Nie interesowało ją naczynie, nawet gdyby było z płynnym złotem leczącym wszelkie rany. Niczego od nich nie chciała, poza odebraniem tego, co należało do niej od początku.
- Nie dotykaj go. - zacisnęła dłoń w pięść gotowa mimo braku broni rzucić się na nieznajomych z gołymi rękami, gdyby tylko uznała, że któremukolwiek z ich dwójki coś zagraża.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Nie szanujemy korzystania z tak niskiego lotu słownictwa na naszych ziemiach — upomniał ze spokojem, ale spojrzenie zdradziło pierwszy wyraźny akcent dezaprobaty.
 Palce jego ręki skonfrontowały się z powietrzem, gdy Kami postanowiła się gwałtownie wycofać, zaś jemu nie zależało na nawiązaniu kontaktu fizycznego. Zastygł w bezruchu, a później opuścił dłoń wzdłuż boku.
 Nikt wśród reszty zgromadzonych nie zareagował jakoś specjalnie na działanie Łowczyni, chociaż nabrali większej podejrzliwości. W ich oczach musiała wyglądać jak nic nieznaczący robak, którego w każdej chwili można zgnieść pod butem — nie ruszyli się z miejsca ani nie próbowali jej zatrzymać, tylko cicho obserwowali. Kobieta zdziwiła się odrobinę tą niechęcią wobec ofiarowanej pomocy, po czym z wahaniem wróciła na swoje miejsce pod ścianą.
 — Śmiertelników. — Padła odpowiedź. — Twoje nierozsądne podejście skaże was obu na zgubę. — Słowa, mimo że wciąż zrównoważone, przesycone były jadem. — Nie odejdziecie stąd, dopóki nie podejmiecie się próby. Dopóki Ty, Yū Kami, nie udowodnisz nam swojej wartości. — Przedstawił jej warunek i wyprostował się, jakby w uszanowaniu „prośby” o niedotykanie sprzymierzeńca. — Jest w pełni zdrów. Osłabiony, ale niebawem się wybudzi. — Odszedł kilka kroków, nie przerywając nawiązanego z kobietą kontaktu wzrokowego. — Ostrzegam Cię, nasza łaska nie jest bezgraniczna. Jeśli nie wyrazisz chęci współpracy, obawiam się, że usunięcie Cię z tego świata stanie się koniecznością — mówił całkowicie poważnie i coś w jego słowach, być może w ruchach albo w oczach, sugerowało, że nie zawaha się urzeczywistnić obietnicy nawet w następnej chwili.  


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — nieprzytomny.
× Deadline: 10.03.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pierwsze, co przyszło jej na myśl po słowach mężczyzny, to rzucenie mu w odpowiedzi czegoś tak 'nieodpowiedniego' jak: jebie mnie to. Nie odpowiedziała jednak wcale, w niektórych chwilach milczenie było bardziej wymowne, no i oszczędzało komplikacji. Jeżeli za cenę wstrzymania gniewu mogła zyskać więcej swobody, to była w stanie się poświęcić. Przełknęła gorzkie słowa skupiona bardziej na zapewnieniu sobie i jasnowłosemu przetrwania.
Na szczęście nikomu nie zależało na tym, by uprzykrzać życie kobiecie swoimi łapami. Zgodnie z życzeniem cofnęli ręce i nie tykali jej, ani cennego towarzysza. Mimo to, Kami nadal wyglądała jak lis zapędzony w kąt, gotowa gryźć za jeden fałszywy ruch, a jednocześnie przesiąknięta niepokojem.
- Niby dlaczego mam wam cokolwiek udowadniać? - położyła dłoń na szyi Vettori'ego sprawdzając tętno. Nie ufała ocenie medycznej nieznajomego mężczyzny, dużo bardziej polegała na swojej własnej, niemałej przecież wiedzy z dziedziny. - Skoro ten wasz los spojrzał na mnie łaskawszym okiem, to może przyłóżcie się do wytłumaczenia mi, dlaczego mam niby tańczyć do waszej muzyki wbrew swojej woli.
Przykucnęła obok drugiego łowcy, obserwując go kątem oka. Spojrzenie skupione było cały czas mężczyźnie, ale musiała czuwać, czy przypadkiem kolejny z tej nieśmiertelnej sekty nie zbliżał się do niej od boku. Co prawda nie wiedziała na pewno, czy są nieśmiertelni, to wynikało z słów białowłosego, ale są różne rodzaje wiecznego życia.
- Wymordowani? - wyraziła na głos swoje zastanowienie. Może uda jej się wyciągnąć jeszcze trochę informacji od tych nieznajomych. Nie wyglądali jak mała armia, raczej rzeczywiście skupiali się na jakichś chorych obrzędach. Trudno powiedzieć, co w sytuacji jej położenia było gorsze. Wyglądało tak, jakby chcieli złożyć ją w jakiejś ofierze, albo chociaż jej wycięte żebro. I co niby z nim zrobili?
Jeszcze nie teraz, pomyślałam, dowiem się więcej, ale wszystko po kolei.
Jeżeli Vettori rzeczywiście miał niebawem się ocknąć, nie chciała pozostawiać go w towarzystwie nieznajomych, jak najszybciej nawiązać kontakt i może zdziałać coś we dwójkę. Poza tym, z jakiegoś powodu jej towarzysz był nieprzytomny, kiedy ona leżała na stole i obudziła się chwilę temu. Co mu zrobili? I dlaczego?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Twoja przywódcza osobowość zabłysnęła na pilnowanym przez nas niebie niczym nowo narodzona gwiazda — tłumaczył mężczyzna, odrywając w końcu od niej spojrzenie, być może by zapewnić trochę więcej swobody, i począł przechadzać się leniwym krokiem po całej grocie. — Dbamy o równowagę w świecie, kontrolujemy poziom mocy oraz jednostki, których wpływy osiągnęły niebezpieczny pułap. Stałaś się celem. Niestety władza często przechodzi do czyichś rąk zupełnie przypadkowo… konsekwencje mogą być niewyobrażalne. — Pierwszy raz wyłapała wydźwięk przykrej emocji w jego głosie. — Przewidzieliśmy to. Ale póki nie otrzymamy dowodu Twojej siły… lub jej braku… nie mamy prawa ingerować bezpośrednio w wasz świat.
 Zbadane przez Łowczynię tętno okazało się w normie, ponadto nic nie wskazywało na kłamstwo ze strony białowłosego. Vettori przypominał pogrążonego w głębokim śnie, ale poza tym nie dostrzegała żadnych ran ani niepokojących oznak działań zgrupowania.
 — Nie. — Krótka odpowiedź rozwiewała nadzieje na otrzymanie satysfakcjonującej odpowiedzi.
Kim byli?
 — Wasz czas się kończy. — Zatrzymał się metr przed nimi, spoglądając najpierw na Vettoriego, później na Yuu. — Jaka jest zatem Twoja decyzja?


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — nieprzytomny.
× Deadline: 10.03.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mdliło ją od tej sekciarskiej paplaniny. Nie była żadną gwiazdą na żadnym niebie. Blisko jej było tylko do ścieków i podziemi, a tak raczej próżno szukać rzeczy cennych i błyszczących. Nie przemawiało to do niej w żaden sposób, ale musiała przytaknąć i udawać, że rozumie i przemawia to do niej. Cieszyła się po prostu, że żadne z nich nie czuje potrzeby pchania się do niej z łapami, teraz, kiedy obolała kucała już przy omdlałym łowcy. Oddech płytki przez duszący spływ opuchlizny nie pomagał, ani przy poruszaniu się, ani ze zwykłym oddechem. Dla oszczędzenia sobie cierpień oddychała szybciej, ale płytko, nie wiedziała ile czasu minęło od niefortunnego wydarzenia, jakim było wycięcie jej żebra, ale rana to rana, lepiej jej nie naruszać.
- W takim razie nieźle się opierdalacie. - powiedziała pod nosem, tonem niesłyszalnym dla nikogo innego.
Im dłużej tłumaczyli, tym bardziej nie miała pojęcia, o co chodzi. Jakimś cudem znalazła się nagle w jakimś obcym wymiarze, złapana przez obce istoty nie z tego świata?
Nie.
Jej oprawcy byli zwykłymi ludźmi, pierdołami większymi niż inne. Gdyby posiadali jakiś cudowne moce, nie musieliby wcale babrać się przy tym całym zabiegu, który dla niej nadal był jak paskudny sen. Nie potrafiła uwierzyć, że po tym świecie chodzą osoby zdolne wmówić samym sobie, że pojmanie kogokolwiek i wycięcie mu kawałka jego szkieletu dałoby się zaliczyć do określenia lekkiego poświęcenia. Jeszcze tego brakowało, by wszystkie sekty dookoła działały w podobny sposób. I co niby robią, budują sobie domki z wyciętych żeber?
- No dalej. Przecież i tak nie mam wyboru, racja? - mruknęła zgryźliwie do mężczyzny. Chociaż on wolał się przechadzać po jaskini, jednooka nie zamierzała pozwolić mu robić tego bez kontroli ze strony jej czujnego spojrzenia. Tylko to dawało jej jeszcze poczucie, że ma na cokolwiek wpływ.
Vettori pozostawał tymczasem poza zasięgiem tego wszystkiego. Może i jego umysł zasnuwała czarna mgła całkowitej niewiedzy. Wyraz twarzy miał bardzo spokojny, tyle że to niewiele różniło się od tego zwyczajowego. Dziwnie było jej jednak widzieć go pogrążonego w śnie, z którego nie jest w stanie go wyciągnąć. Zazwyczaj to on chadzał spać jako ostatni z całej organizacji, zawsze gotowy do działania, gdy ktoś tego potrzebował. Prawie nigdy nie widziała go w takim stanie, bo nie pozwalała mu walczyć. Nie był wojownikiem, cenny był jego mózg, a nie umiejętności bojowe.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Pozbawione życia oczy zmrużyły się, kiedy wpatrywał się w twarz Łowczyni. Pozwolił na długie milczenie między nimi, rozważając coś w głowie, którą w tym celu musiał przechylić raz na lewo, raz na prawo. Włosy kołysały się lekko pod wpływem tego ruchu.
 — Zastanawiam się… czy to emocje przyćmiewają Twój rozsądek — zaczął powoli i sięgnął po odłożoną na stół czarkę, od niechcenia obracając ją w dłoni. — To całkiem ludzkie. Często szkodliwe. — Przyjrzał się poruszającemu wewnątrz płynowi z miernym zainteresowaniem, a później odłożył naczynie. — Powiedz mi… co to jest, co każdy bierze, lecz otrzymuje tylko raz przy narodzinach. Nic nie waży, a wystarczy jedynie zatrzymać, by móc najsilniejszego pokonać? — Przerwa. — Zważywszy na Twój charakter powinienem Cię może jakoś zmotywować do właściwego podejścia? — Spojrzenie spoczęło na osobie Vettoriego. — Tym razem zła odpowiedź spotka się z karą.


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — nieprzytomny.
× Inne: przemyśl dobrze odpowiedź.
× Deadline: 10.03.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mylił się. To nie emocje, a instynkt samozachowawczy nią teraz kierowały. Dochodziła do tego jeszcze chęć utrzymania przy życiu osoby, która dla jej przetrwania okazywała się niemalże niezbędna. Chroniąc go, chroniła siebie i nie dochodziły w tej relacji do głosu żadne większe emocje. Niezależnie od tego, jak wyglądali z zewnątrz, w hierarchii Vettori zawsze pozostawał tym niżej usadowionym, jako część jej osobistej straży.
- Emocje są ludzkie, brak emocji krzywdzi człowieka. - odsapnęła mu w odpowiedzi. Nie lubiła tego, jak swobodnie porusza się po całej jaskini, kiedy ona przycupnięta czekała w skupieniu na jego ruch, który dałoby się odebrać jako zły.
Jak mysz w klatce, obserwowana była przez wiele par oczu, których intencji nie rozumiała. Nadal nie mogła wyrwać się z absurdu swojej obecnej sytuacji, tym bardziej, że każde kolejne słowa tylko mieszały w jej odbiorze otoczenia.
- Ah, zamierzacie sprawdzać mnie zagadkami. - odpowiedziała z drgającym kącikiem ust i nutą kpiny w głosie. Nie była ani najsilniejszym, ani najmądrzejszym z łowców, tego nie musiała nigdy ukrywać. Posiadała jednak inne cechy, które w pewnych warunkach pozwalały jej pełnić dobrze swoją rolę. Kontakty, strategiczne myślenie, szczera obojętność na to, co stanie się z nią, jeżeli tylko będzie to dla dobra organizacji. Nie przed sobą musiała jednak udowadniać o wartości swojego przywództwa, to Ci przed nią mieli jakiś problem. Niech będzie. Zobaczę, z kim mają do czynienia.
- To nielogiczne. Zbyt wiele odpowiedzi. - mruknęła na tyle głośno, by każdy mógł dosłyszeć jej skargę. - Moja odpowiedź to oddech. Jedna z wielu. Oddech, pierwszy haust powietrza, które nabiera dziecko, oddech, który możesz odebrać, by zabić kogokolwiek.
Oddech, którego jej samej zaczynało teraz brakować. Płytki oddech w niedotlenionej, zamkniętej jamie prowadził jedynie do niedotlenienia, a biorąc pod uwagę jej naturalną skłonność do napadów astmatycznych nie mogło się to skończyć zbyt dobrze. Oddech nie był pierwszą rzeczą, jaka przyszła jej na myśl, ale była tą, która w tym momencie wydawała się jej właściwa.
Kara niewiele ją obchodziła. Nie miała zamiaru zezwalać na jakąkolwiek karę, kiedy gra na zasadach, gdzie z góry skazana jest na przegraną. Nie wierzyła w sprawiedliwość tych bydlaków.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

A może emocje to jedynie błąd ewolucji? — podsunął, wyjątkowo pozwalając sobie na delikatne uniesienie kącika ust. W końcu ludzie byli jedynym gatunkiem o tak szerokim wachlarzu uczuć, poza nimi niewiele zwierząt potrafiło wykazać się smutkiem czy empatią.
 — Bynajmniej. Wciąż nie zaczęłaś próby — zauważył spokojnie, a kiedy zatrzymał się w miejscu, nie tylko on pozostał w bezruchu. Także dźwięki, powietrze, materia zamarła w oczekiwaniu na odpowiedź. A kiedy ta nadeszła, nie spotkała się ani z aprobatą ani z dezaprobatą mężczyzny.
 Niezrozumiałe słowa zmaterializowały się między nimi, po czym jeden z zakapturzonych mężczyzn wystąpił naprzód i skierował się ku Vettoriemu krokiem tak pewnym i swobodnym, że nic nie byłoby w stanie go zatrzymać przed kolejnym działaniem. Nie musiała się jednak martwić; metalowy przedmiot zabłysnął w świetle paleniska, zbyt mały na broń, a chwilę później wsunął się w odpowiednią dziurę w więżących Łowcę kajdanach. Chłodna obręcz zsunęła się z jego rąk i została odsunięta na bok wraz z doczepionym do ściany łańcuchem. Teraz był wolny, a bodźce dobiegające z otoczenia powoli zaczęły wkradać się do umysłu, rozganiając głęboki sen.
 — Czeka Cię proste w istocie zadanie. — Białowłosy znów zabrał głos. — Musisz odnaleźć ciało poprzedniego szamana. Prowadzi do niego jedna droga. — Wyciągnął przed siebie rękę i zamaszystym ruchem wskazał na koniec pomieszczenia, gdzie znajdowała się szeroka szczelina. — Za życia bywał często dość spragniony. Zginął niesłusznie. Nie musisz jednak wiedzieć zbyt wiele. — Cofnął dłoń. — A co z waszym pragnieniem? Odwrócisz się od oferowanej pomocy przez dumę?



× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — odzyskuje świadomość; osłabienie; pragnienie.
× Deadline: 11.03.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach