Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 15 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 11 ... 15  Next

Go down

Pisanie 30.09.15 1:44  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Mistrz Gry.


Ourell nie był wystarczająco szybki, by uniknąć całkowicie natarcia rdzawego basiora. Wilk zdążył nie dość, że dorwać jego rękę w żelazny uścisk szczek, to jeszcze szarpnąć tak mocno, że na ułamek sekundy równowaga anioła postanowiła się złamać. Pewnie kompletnie złamałby mu nadgarstek, gdyby nie użycie hydrokinezy. Woda chlusnęła w paszczę i nos, zmuszając agresora do odskoczenia. Kasłał, potrząsając łbem.

Wodnej barierze udało się zatrzymać ─ chwilowo ─ resztą hałastry. Drapieżniki powarkiwały i całe najeżone przechodziły z jednego punktu na drugi, jakby tylko czekały, aż blokada opadnie, odsłaniając upatrzone wcześniej ofiary. Jeden z nich ─ biały ─ zaczął obchodzić wytworzony wodospad, najwidoczniej z zamiarem zaatakowania z innej strony.

Trzask. Trzask. Trzask.

Czarny wilk padł pod ciężarem większego cielska. Szarpał się i wyrywał, próbując nie pozostać dłużnym. Upadł na bok, wgryzając się w miękką szyję Jinxa, akurat w chwili, gdy paszcza wymordowanego zakleszczyła się na jego karku. Obaj kąsali, zaciekle broniąc swojego życia, ale mimo śladów po pazurach tak na pysku, jak i boku, to Shebie udało się unieruchomić przeciwnika.

Moc zadziałała zaś na złotego wilka, który powarkując zaczął się cofać, aż nie natrafił zadem na drzewo. Potrząsał łbem, pełen furii, nie rozumiejąc co się dzieje.

Reszta zaś automatycznie straciła zainteresowanie dwójką skrytych za wodą celów. Sporawe bestie zwróciły się ku Jinxowi, który uciszał dogorywającego basiora. Nie czekały. Jak za sprawą magicznie zwolnionej blokady puściły się biegiem ku niemu. Biały przystanął w połowie, odrzucając łeb do tyłu w akompaniamencie długiego, pociągłego wycia. Dwa rudzielce w tym czasie rzuciły się prosto na grzbiet Sheby. Jeden wgryzł się dotkliwie w miejsce tuż nad łopatkami, a drugi w bok ─ bardzo blisko przedniej łapy Jinxa.


|| OBRAŻENIA:
x OURELL: rana po kłach na prawym nadgarstku (dość mocno krwawi i szczypie, ale może w miarę sprawnie nią manewrować).
x JINX: zadrapania po pazurach na lewym boku i pysku/policzku; rana na szyi (niegroźna).

UŻYCIE MOCY:
x OURELL:
- hydrokineza: 1/3

x JINX:
- kontrola mgły: 1/3


Ostatnio zmieniony przez Growlithe dnia 14.10.15 15:33, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.15 23:16  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Gdyby Ojciec choć raz go wysłuchał…
Sytuacja wymagała od niego coraz więcej skupienia i energii, a pierwszorzędną rzeczą, która wybiła się ponad inne, by przeszkodzić mu w zachowaniu trzeźwości umysłu, był nie tyle co warkot rozzłoszczonych wilków, a dotkliwy ból, który wydarł z piersi Ourella ledwie słyszalny w całym zamieszaniu jęk. Mimo wybronienia się strumieniem wody, dokładnie czuł ciepłą ciecz, spływającą mu pomiędzy palcami, która niemal natychmiast spowodowała nieprzyjemne ciążenie. Starał się poprawić ledwie odzyskaną równowagę, stając w jak najdogodniejszej w obecnej sytuacji pozycji. Lekko ugięte nogi, ręce w gotowości.
Trzask.
Trzask.
Wark.
Od tamtej chwili Archangel niemal non stop zaciskał zęby.
Huk miniaturowego wodospadu nie uchronił jego uszu przed usłyszeniem, że do zabawy dołączył znacznie większy, poważniejszy przeciwnik. Mimo delikatnego grymasu bólu, starał się zachowywać powagę i trzeźwość umysłu. Wodospad na jego własne życzenie zrobił się nieco mniej regularny, byleby tylko dostrzec przez szczelinę spienionej fali możliwą drogę rozwiązania.
- Jinx. – szepnął, nawet nie łudząc się, że Akane dosłyszy jego mamrotanie w huku bijącej o siebie wody. Rozpoznał sylwetkę smolistego towarzysza, choć jego widok nie przyniósł mu oczekiwanej ulgi.
Jesteś odpowiedzialny za wszystkich.
Pal licho ryjowca.
Zaczął szybko oceniać sytuację.
Wynik: nie miał szans w tym momencie pomóc wymordowanemu.
Mając nadzieję, że żaden wilk do tej pory nie rzucił się wprost na ścianę wody, machnął zdrową ręką, starając się uformować pieniący, głośny korytarz w stronę najbliższego wysokiego drzewa. Woda zazwyczaj słuchała się go bez żadnych narzekań, ani myśląc o trafieniu go choćby kroplą w nos, dlatego dziewczyna nie mogła mieć żadnych złudzeń, że błyszczące drobinki wykwitłe na anielskim czole były potem dotkliwego zmęczenia. Mimo to stał dalej, wciąż próbując utrzymać przekształconą, wodnistą konstrukcję w jak najstabilniejszym, najbardziej spektakularnym stanie.
- Biegnij szybko w stronę tego drzewa i się na nie wespnij. – krzyknął w stronę ognistowłosej. Miał nadzieję, że zdąży utrzymać specyficzny korytarz odgradzający ich od wilków na tyle długo, na ile pozwoli mu to sprawność opętanej. W duchu modlił się, żeby wilki okazały się nieco mniej odważne, niż sugerowałyby to wyszczerzone w gniewie kły.
Jeżeli tylko Akane bez przeszkód dobiegłaby do drzewa i wspięła dostatecznie wysoko, aby uciec od kłapiących pysków, ściana huczącej, burzliwej wody…. momentalnie by zniknęła. A wraz z nią; Ourell. O ile pozwoliłyby mu na to własne siły, skorzystałby z daru niewidzialności i choć przez chwilę zdezorientowałby futrzanych przeciwników nagłą pustką. Nie łudził się, że soczyście krwawiąca rana umknie czułym nosom wilków, jednak z racji tego, że widziały go teraz oczy wyłącznie samego Boga, nie wahałby się rozpostrzeć jednego z darów, które ojciec mu powierzył. Trzask koszuli mógłby umknąć w zamieszaniu, a Ourell uciec od rzucających się w jego stronę zwierząt. Skrzydła były w tym momencie jego jedyną przepustką na obranie pozycji, w której byłby w stanie pomóc wymordowanemu.
Nie wiedział jak trudno będzie poderżnąć gardła w locie na tak żałośnie niskiej i niestabilnej wysokości przy tak mało spektakularnym narzędziu jak scyzoryk, jednak niezależnie od sytuacji; byłby na to gotowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.15 22:39  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Znacie ten moment, kiedy stoicie pośrodku tłumu, ale wszyscy was mijają właściwie bez żadnej reakcji? Kiedy macie wrażenie, że moglibyście nawet wzbić się w powietrze i odlecieć z tęczową poświatą przy dźwiękach z wideo Nyancata i nikt by się nie zainteresował całym zajściem? Taki moment, kiedy wydawać by się mogło, że nikt nie poświęca wam ani odrobinę swojej atencji.
Vivian doświadczała podobnego uczucia właśnie w tej chwili, mimo że wokół niej rozgrywało się mnóstwo wydarzeń. Nie dawało to jednak poczucia bezpieczeństwa, o nie! Nadal obawiała się czających dookoła wilków i śmiertelnie martwiła się o towarzyszącego jej blondyna. Ściana wody przyczyniła się do pewnej izolacji od otoczenia, może stąd te dziwne uczucia. Nie mogła dać się zwiać fałszywemu poczuciu bycia niewidzialną, bo taka zdecydowanie w tej chwili nie była. Można by nawet rzec, że cała jej osoba stanowiła idealny obiekt pożądania dla zapewne głodnych wilków.
Póki działania Ourella dawały jej chwilę swobody, zatroszczyła się o pierwotny cel wyprawy. Byłoby bezsensownym stracić zdrowie i jednocześnie nawet nie uzyskać tego, po co początkowo tu przyszli. Jeżeli więc tylko miała okazję i jej wcześniejsze działania przyniosły pożądany skutek, to zgarnęła truchło ryjowca z ziemi. A nuż udałoby jej się umieścić go w którejś z przepastnych kieszeni płaszcza! Były szanse na to, że rzeczywiście się zmieści.
Cały ten zabieg nie mógł trwać długo, więc już po chwili wymordowana znów stała prosto na nogach, trzymając się możliwie jak najbliżej medyka. Wolną dłoń przytknęła delikatnie do ramienia blondyna, chcąc w chociaż tak niewielki sposób okazać mu swoje wsparcie. Jego rana na ręce wyglądała naprawdę brzydko, ale w tej chwili nie dało się nic z tym zrobić. Taka sytuacja tylko bardziej martwiła Akane, czuła się w jakiś sposób winna, że nie potrafi pomóc.
Korytarz z wody trochę ją zaskoczył, jednak nie było czasu na odgrywanie scenek. Ostatni raz zacisnęła delikatnie palce na ciele medyka.
- Masz nie dać się zabić! - zawołała w odpowiedzi i rzuciła się we wskazanym przezeń kierunku. Nie była mistrzynią wspinaczki, ale starała się jak mogła znaleźć jakieś dogodne gałęzie i usytuować się przynajmniej trochę wyżej. Przynajmniej nie miała dużych problemów z gimnastyką, huh. Przy okazji rozglądała się też, czy któryś z przeciwników jej nie dostrzegł, bo to już by wymagało robienia uników i żałosnych prób obrony przy użyciu noża. Tak czy siak dookoła panował taki chaos, że trudno było się połapać w czymkolwiek, stąd też wolała skupić się na swoim zadaniu. Przynajmniej na razie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.15 3:02  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Kłapnął ostrzegawczo pyskiem chlapiąc dookoła śliną wymieszaną ze świeżą krwią swojej ofiary, nim ponownie wgryzł się w kark mniejszego wilka. Nie puszczał, nawet w chwili, kiedy poczuł ból na swoim własnym ciele. To było nic. Potężne szczęki z każdą kolejną chwilą zaciskały się coraz mocniej, aż wreszcie do jego uszu dotarł cudowny dźwięk pękających kości zwiastujących złamanie karku. Ale nawet wtedy nie puszczał. Natomiast odwrócił głowę nieco w bok, szurając trzymanym w pysku wilkiem, jakby to była tylko psia zabawka i zlokalizował innego wilka otumanionego mgłą. Dobrze, póki co został zneutralizowany na tyle, że nie powinien stanowić większego zagrożenia. Zajmie się nim później, kiedy reszta zwierząt zostanie sprzątnięta.
Zupełnie zapominając o obecności kobiety i Ourella, skupił się na pozostałej trójce. Szarpnął mocno pyskiem, kładąc łapę na truchle i wyszarpnął spory kawał mięsa nieżywego basiora, barwiąc trawę dookoła szkarłatnymi kroplami krwi. Nie odsunął się ani też nie atakował kiedy dwa rude wilki ruszyły z atakiem na niego. Mało tego, nachylił się nieco odsłaniając swoje cielsko, cierpliwie czekając, aż te wgryzą się w jego ciało. Jeszcze trochę… kawałek…. Impuls bólu. Na to czekał.
Jak na zawołanie na polanie rozległ się kolejny, nieprzyjemny dźwięk pękających kości, kiedy z cielska Sheby wyrosło kila ostrych kości, przebijając nie tylko jego skórę ale również i dwa inne ciała, które były zajęte kąsaniem go. Wiedział, że dużo ryzykuje, ale wybrał mniejsze zło.
Kościste kolce powinny bezbłędnie przebić oba stworzenia, chyba, że te wykazałyby się niezwykłą zwinnością, ale mgła, która pokrywała jego ciało powinna nieco otumanić ich zmysły. Na tyle, by nie wyczuły niebezpieczeństwa. Czuł ciepłą, lepką ciecz, która pokrywała jego ciało. Nie wiedział jak wiele z niej należy do ofiar a jak wiele do niego. Zmęczenie z każdą kolejną chwilą zaczynało stawać się nieznośne, ale złote ślepia skupiły się na ostatnim oponencie. Dopiero teraz wypuścił martwego już wilka i poruszył pyskiem, schlapując resztki flaków, mięsa i krwi, szczerząc w upiornym wyraźnie swój pysk. Kości powoli zaczęły się wsuwać w swoje miejsce, zrzucając tym samym pozostałe wilki na trawę. Zrobił pierwszy krok w stronę zwierzęcia. A potem kolejny i… odbił się silnymi łapami od podłoża, przystępując do ataku. Kiedy tylko znalazł się dostatecznie blisko, mgła pokryła większy obszar, zamykając go i jego przeciwnika w mglistej kuli. Chciał go osłabić, pozbawić zmysłów, by bez problemu wgryźć się w jego kark i go złamać. Kąsał i gryzł w okolicach karku, ale zadowoliłby się również i innymi częściami jego ciała. Umysł Sheby był teraz nastawiony tylko i wyłącznie na jeden cel: zabić i rozszarpać.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 18:09  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
MISTRZ GRY.
|| Od MG: bo mi się samemu jebie. Na dole postu dam rozpiskę, ile jest wilków i który co robi. |:

Najwidoczniej tym razem Bóg postanowił być łaskawy, bo żaden wilk nie dostrzegł swojej szansy na zaatakowanie Ourella i Akane w chwili, w której wodna ściana zrobiła się cieńsza. Rzuciły się na Jinxa, jak mohery na bezbożnika.

Akane w tej chwili udało się wziąć w ręce ryjowca – nie był jednak martwy. Dogorywał, ale duch nadal przemykał przez jego ciało, nie chcąc ulecieć i dać im pełnej satysfakcji. Oślizgłe stworzenie wiło się w jej dłoniach; było grube, mięsiste, ruchliwe i wilgotne. Utrzymanie go w rękach wymagało więc dodatkowego skupienia się. Tym bardziej, że bestia nie była wielkości dłoni, a przedramienia wymordowanej. Robak wyginał się na wszystkie możliwe strony, przypominając raczej bardzo skoczną rybę, wyrzuconą na brzeg, niźli potulne stworzonko, które da się umieścić w kieszeni (pomijając jego... gabaryty). W dodatku z otworu gębowego, którym cały czas starał się przyssać do odsłoniętej skóry Akane, wydostawało się co rusz nieco kleista substancja.

I w momencie, w którym Akane biegła do drzewa wyznaczonego przez Ourella (użerając się z ryjowcem), Jinx przyjął na siebie dwójkę rudych wilków. Oba rzuciły się mu na grzbiet, oba wgryzły się nie tylko zębami, ale i pazurami, orząc jego skórę bardzo głęboko. Zaraz jednak rozległ się trzask, przemieszany ze skomleniem i popiskiwaniami obu zwierząt. Jeden z rudych wilków został przebity na wylot, krztusząc się czerwienią; drugiemu Jinx przebił bok z głuchym hukiem łamanych kości. Padły po jego bokach – pierwszy już jako truchło; drugi ciężko dysząc, próbując nawet wstać, ale zawsze upadając na ziemię.

Biały wilk w tym czasie spojrzał krwistym spojrzeniem prosto w ślepia cienistego oponenta. Był o wiele większy od swoich pobratymców – przewyższał ich praktycznie dwukrotnie, dzięki temu dorównując nie tylko wciąż dogorywającemu, rdzawemu alfie, ale również Jinxowi, który rzucił się do ataku, rozwierając paszczę i napadając na śnieżnego basiora, który nie pozostał mu dłużny.

Ponad odgłosami szamotaniny rozległy się nowe głosy. Wycie. Wpierw jedno, długie, głośne, wręcz piskliwe. Zaraz po nim dwa następne... nie. Cztery następne. Pięć. Może więcej?

Mgła stłumiła zmysły białego wilka, który z warkotem trzymał Shebę za szyję. Felernym trafem złapał dokładnie w miejscu rany, zadanej przez poprzedniego przeciwnika wymordowanego. Teraz jednak w tumanie kurzu, w akompaniamencie charkotu, trzymał go jak zakleszczone szczypce, mimo faktu, że i na śnieżnym futrze pojawiły się szkarłatne plamy krwi.

Akane nie uda się wejść na drzewo, jeśli nie zostawi ryjowca (względnie nie wymyśli sposobu, jak go trzymać/nie uśmierci go na amen).


|| AGRESORZY:
x czarny wilk uśmiercony
x złoty wilk – oddziaływanie mocy Jinxa (2/3)
x rudy wilk #1 uśmiercony
x rudy wilk #2 – złamane kości (żebra).
x biały wilk – oddziaływanie mocy Jinxa (2/3); rana na karku od kłów Jinxa. [Jinx]

1/2

OBRAŻENIA:
x OURELL: rana po kłach na prawym nadgarstku (dość mocno krwawi i szczypie, ale może w miarę sprawnie nią manewrować).
x JINX: zadrapania po pazurach na lewym boku i pysku/policzku; rana na szyi (niegroźna); ślady po kłach i pazurach na grzbiecie.
x AKANE: drętwienie dłoni.

UŻYCIE MOCY:
x OURELL:
- hydrokineza: 2/3
- niewidzialność: 1/3
x JINX:
- kontrola mgły: 2/3
- kontrola kości: 1/3
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.15 3:17  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Nieważne co mówią ci, których nikt nigdy nie pokarał przekroczeniem granic. Każdą cechę dało się stępić. Niewyparzoną gębę wyściubić mydłem, a człowieka o czystym sercu nakłonić do oszustwa. Nie inaczej miało się z umiejętnościami. Sądząc po okolicznościach, Ourell nie mógł poszczycić się w tym momencie wyjątkowo pożyteczną paletą zdolności, aczkolwiek wyćwiczona przez lata podzielność uwagi była tu dosyć pomocna. Jakkolwiek męcząca. Utrzymywanie wodnego korytarza zabierało mu cenną energię, którą na domiar złego zużywał również na kolejne machnięcia skrzydłami, co by się utrzymać w powietrzu. Z racji osłabienia organizmu, pokusił się o delikatne obniżenie swojej pozycji, by znaleźć się około metra nad ziemią. Wciąż nękał swoje skupienie o zachowanie przezroczystości, łudząc się, że zwierzęta w amoku walki nawet nie pokuszą się o tropienie kolejnego jegomościa, który, ku ich niepocieszeniu, postanowił wykluczyć się z zabawy.
Chciał odciąć się od użycia jednej z mocy, by nareszcie skupić się nie tylko na magii, ale i fizycznych ruchach, które zajmowały mu więcej czasu na przemyślenie. Akane nie była w stanie wyczuć wwiercającego się w niej spojrzenia, aczkolwiek Ourell mimo to ani myślał o spuszczeniu z niej błękitnego, zmordowanego oka. Żadna z zębatych bestii nie wykazała zainteresowania przebiegającą dziewczyną, choć kolejne odgłosy wycia, jak i sam fakt toczącej się niedaleko jatki, nie pozwalał aniołowi zbagatelizować informacji, że opętana jeszcze nie znalazła się piętro wyżej.
- Rzuć go! Wespnij się! – krzyknął do dziewczyny, dotykając podłoża podeszwami butów. O ile żaden z wilków w tym momencie nie postanowił zmienić kursu i się na niego bestialsko rzucić, Zachariel przez ten krótki moment przeszedłby na parter. – Zostaw ryjowca! – nie spodziewał się szybkiej ucieczki konającego zwierzęcia, a nawet jeśli jakimś cudem zwiałby od nich i uratował swoje życie, Ourell nie potrafił postawić pozytywnego wyniku ich polowania ponad zdrowie i życie opętanej. Wolałby, żeby natychmiast podwyższyła swoje szanse na przeżycie, choćby o jeden, pozornie nic nie znaczący procent i nareszcie obciążyła drzewo swoim ciężarem.
Nie mógł niestety prowadzić spojrzenia wzdłuż wodnego korytarzu przez całą wieczność. Odwracając wzrok, dostrzegł szamoczącego się w bitwie Jinxa oraz rzeź, którą zdążył wyprodukować. Widząc ledwie dychającego, rudego wilka, który mimo odniesionych obrażeń próbował się podnieść na nogi, szybko odbił się od ziemi i ostrożnie podleciawszy do niego na właściwą odległość, spróbował precyzyjnie poderżnąć mu gardło. Z zaciśniętymi zębami obserwowałby krew, cieknącą mu po szyi, doskonale wiedząc, że jego ruch mimo ukrócenia cierpień, bynajmniej nie byłby objawem litości, a walki o życia tych, który męczyli się wokoło. Rzadko zdarzało mu się nieść śmierć, jednak w ciągu tak długiego życia, nie mógł być w tym zakresie kompletnie ogołocony z doświadczenia. Człowieka nigdy nie tknął… jednak zrezygnowanie z polowań skutkowałoby wyłącznie śmiercią głodową. Obecnie się do tego nie palił, jednak nie zaczął życia naście czy dziesiąt lat temu.
Zesztywniała przez ugryzienie ręka przeszkadzała w manewrowaniu i ewentualnych unikach, jednak wciąż potrafił przełknąć ból i w razie potrzeby się wycofać. Wzrok padł na omotanego, złotego wilka. Wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby.
Musisz.
Odbiwszy się od ziemi, skierowałby się w stronę drzewa, pod którym bestia rozpaczliwie próbowała się odnaleźć. Korzystając z trzymanego, poplamionego posoką scyzoryka, Ourell po raz kolejny postąpiłby wbrew sobie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.15 22:34  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Do zrobienia nie miała wiele. W przeciwieństwie do pozostałych znajdujących się nad strumieniem osób, nie posiadała żadnych szczególnych zdolności, którymi w tym momencie mogłaby się wykazać. Żadnych szczególnych zdolności walki, czy choćby możliwości rozproszenia przeciwnika - nic, po prostu nic użytecznego. Jedyne co mogła uczynić, to postarać się nie przeszkadzać pozostałym w odpieraniu ataku i pilnować własnego bezpieczeństwa, zdejmując tym samym ten ciężar z barków swoich współtowarzyszy. Zrobi chociaż tyle, że nie umrze na tej polance.
Zresztą, umiejętności rudej miały się przydać dopiero później. Każdy pod niebem miał wyznaczone swoje własne zadania, których nikt inny nie mógł za nich wykonać. Nie mając zdolności do walki w bezpośrednim starciu, musiała zainteresować się jakąś inną dziedziną. Jak widać szczęśliwym trafem padło akurat na farmaceutykę, skoro teraz mogła przydać się właśnie w tej dziedzinie.
Teraz to już się zdenerwowała. Durne zwierzę o żywotności jakiegoś kurde karalucha, co jeszcze przez tydzień biega z odciętą głową! Według jej własnej opinii, ta wredna kreatura powinna już dawno nie żyć, ale najwidoczniej ktoś u góry miał inny plan. Tym razem nie zapanowała nad sobą; najzwyczajniej w świecie z całej swojej siły cisnęła małą bestyjką o ziemię, tym samym pozbawiając ryjowca resztek swojej uwagi. Teraz to już miała głęboko w poważaniu paskudne stworzenie, a wyładować się mogła w nieco inny sposób.
Wspinaczki nigdy nie trenowała. W jaskiniach Gór Shi nikt nie przewidział takiej opcji rozrywkowej jak ścianka z kolorowymi wypustkami i asekuracją do ćwiczenia się w tej dziedzinie sportu. Trudno się zresztą spodziewać, by miało być inaczej. Miała jednak inny przydatny bonus, który teraz mógł nawet uratować jej życie. Tam, gdzie przeciętny człowiek nogi nijak nie zadrze, bo za wysoko, ruda na szczęście była w stanie sięgnąć dzięki swojej dobrze wyćwiczonej gibkości. Zawsze to coś, gdy gałęzie są od siebie w jakimś stopniu oddalone. Do wyszukiwania sobie drogi do wyższych partii drzewa przystąpiła niezwłocznie; starała się rozważnie wybierać, gdzie się kieruje, a równocześnie działać szybko. Oczywiście obu tych aspektów nie dało się połączyć w pełni, więc musiała znaleźć zdrową równowagę pomiędzy prędkością a dokładnością. Jaki będzie rezultat - trudno stwierdzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.15 1:26  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
No kurwa chuj wam w pizdencje
Warknął niebezpiecznie, kiedy ostre kły oponenta orały jego skórę. Było mu coraz ciężej. Nie tylko z ustaniem na nogach, ale też i z oddychaniem. Rany w połączeniu z używaniem mocy oraz pozostawanie w biokinezie nie służyły mu najlepiej. Zrobiła parę kroków w tył, uważnie obserwując wilka. W jego złotych ślepiach pojawił się błysk tryumfu, kiedy zobaczył, jak jego moc działa. Zarzucił łbem w tył, oceniając stan innego stworzenia. Niedobrze. Lada moment odzyska pełną kontrolę nad swoim ciałem, a Sheba już teraz czuł się coraz bardziej słaby. Na domiar złego dość blisko rozległo się kolejne wycie. Uszy wilka poruszyły się nieznacznie, tak samo jak ogon, którym zaczął uderzać po bokach. Złote ślepia prześlizgnęły się po aniele, ostrzegawczo wpatrując się w niego, żeby coś zrobił a nie stał jak ten cholerny słup soli. Bo inaczej on sam nakopie mu do dupy a potem przegryzie aortę. Zacisnąwszy mocniej kły na karku białego wilka, szarpnął nim na bok, zrzucając z siebie. Skoro podziałał na niego swoją mocą, nie powinien się już ruszać. Znalazłszy się przy jego ciele, ostatni raz zacisnął tak mocno szczęki i szarpnął, chcąc rozerwać jego gardziel i zabić raz a porządnie. Przesunął długim językiem po pysku zlizując krew, która wymieszana ze śliną barwiła trawę, po czym podszedł do wilka przy drzewie, by i jego rozszarpać póki się nie ruszał, nieustannie nasłuchując zbliżających się innych wilków. Z nimi pewnie nie wygra, no ale cóż. Poddać się nie zamierzał.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.15 0:00  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
MISTRZ GRY.
Ourellowi pod osłoną mocy udało się dostać do rudego basiora, który sapiąc i powarkując pod nosem do ostatniej chwili zwierzęcej upartości starał się podnieść na drżących łapach. Szybko jednak ostrze noża prześlizgnęło się po powietrzu, przy okazji dotykając gardła wilka, by zaraz po tym rozległ się jeszcze moment pochrząkiwania, a w efekcie – zgon.

Jinx tymczasem zajął się uśmiercaniem największego z przeciwników, któremu co prawda zaczęły przyświecać zmysły, ale – jak się szybko okazało – nie zdążył wyjść z letargu, a ostre kły mglistego wilka zacisnęły się już na jego krtani.

Las wydawał się zaś dziś wyjątkowo żywy, bo choć zdawało się, że nic nie może pójść gorzej – Jinx pokonał wroga, Ourell zbliżał się do złotego wilka, otrząsającego się zbyt wolno z amoku, a Akane udało się wdrapać na pierwszą z solidnych gałęzi – to jednak zawsze musiało być kolejne „ale”.

Jak trzask z bata zza linii krzewów wypruł pierwszy wilk. Wielka, kruczoczarna wilczyca z warkotem otarła się o pobliski buk i wystrzeliła ku Jinxowi, po drodze już rozwierając paszczę. Zasłoniła tym samym drogę do złotego wilka, wchodząc na tor linii wymordowany-członek stada.

Ourell zaś zabrał się za wykonanie swojego zadania, ale w chwili, w której zadarł ramię do góry i cisnął ręką uzbrojoną w nóż, wilk otrząsnął się z letargu mocy Jinxa i uniósł łeb. Ostrze minęło go o milimetry... ale nie spudłowało. Zwierzę pisnęło sopranem, prędko zamieniając odgłos w warkot. Narzędzie wbiło się w jego łapę, na której wykwitła już czerwona plama, a z racji mocnego szarpania kończyną, rana powiększała się jeszcze bardziej. Wilk interweniował szybko. Co prawda nie rozumiał, dlaczego tak go boli, mimo faktu, że nic przed nim nie figurowało, ale nie był tutaj od myślenia. Nie teraz. Teraz działał instynkt i to on pchnął go, by zaatakować. Paszcza przypadkiem wpierw chwyciła rękojeść miecza, a gdy wyczuł coś twardego, z warkotem naparł zębami o parę centymetrów w górę, zakleszczając paszczę na przedramieniu anioła. Zaczął szarpać i podgryzać, drąc jego skórę jak materiał wątpliwej jakości.

Za czarną wilczycą, po niespełna pół minucie wyleciały 4 następne wilki. Wielkie bydła pełne mięśni dostrzegły tylko jeden cel – ten sam, który postanowiła zaatakować czarna wadera. I to na niego postanowiły się uwziąć, rzucając się biegiem ku Shebie, który z pewnością odczuje spory dyskomfort mięśni, gdy tylko opadnie adrenalina.

W końcu z lasu wyleciał też piąty, zarazem najszczuplejszy wilk o burej sierści. On jeden wypadł zza krzaków i zatrzymał się raptownie, węsząc intensywnie z wysoko uniesionym łbem. Aż wreszcie jego ciemne spojrzenie nie spoczęło na wspinającej się kobiecie. Psisko warknęło zajadle, plując gęstą śliną na zieleń trawy i skoczyło na szorstką korę, próbując dosięgnąć buta dziewczyny – bezskutecznie. Nie wyglądało jednak na to, by miał zamiar „ot tak” opuścić swój cel, bo co rusz podskakiwał, powarkiwał, próbował chapnąć w kły skrawek jej ubrania lub skóry. Przez gałęzie przefrunęło też jakieś spłoszone ptaszysko, które nie dość, że zrzuciło kilka szyszek wprost wpierw na głowę rudej, a potem na łeb jej agresora, to garść ruchliwych, czarnych pajęczaków o grubych odwłokach i masywnych odnóżach, które strącone z pajęczyn znalazły się parę pięter niżej – we włosach Akane, na jej ramieniu, policzku, nawet dolnej wardze.

|| AGRESORZY:
x czarny wilk uśmiercony
x złoty wilk – oddziaływanie mocy Jinxa (3/3); ranna przednia lewa łapa – zajęty Ourellem
x rudy wilk #1 uśmiercony
x rudy wilk #2 – uśmiercony
x biały wilk – uśmiercony

2/2
x czarny wilk – zajęty Jinxem
x szary wilk – zajęty Jinxem
x rudy wilk – zajęty Jinxem
x biało-czarny wilk – zajęty Jinxem
x czarno-złoty wilk – zajęty Jinxem
x bury wilk – zajęty Akane
Kolory mi się kończą, lel.

OBRAŻENIA:
x OURELL: rana po kłach na prawym nadgarstku (dość mocno krwawi i szczypie, ale może w miarę sprawnie nią manewrować); osłabienie z racji używania mocy (jeszcze niezbyt odczuwalne); ranne prawe przedramię (mocno krwawi);
x JINX: zadrapania po pazurach na lewym boku i pysku/policzku; rana na szyi (niegroźna); ślady po kłach i pazurach na grzbiecie, silnie krwawiąca rana na szyi (lewy bok); osłabienie z racji używania mocy (jeszcze niezbyt odczuwalne)
x AKANE: drętwienie dłoni.

UŻYCIE MOCY:
x OURELL:
- hydrokineza: 3/3 {odpoczynek: 0/4}
- niewidzialność: 2/3
x JINX:
- kontrola mgły: 3/3 {odpoczynek: 0/4}
- kontrola kości: 2/3
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.15 20:20  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
MISTRZ GRY.
Nakładam deadline, bo się lenicie. Macie czas na odpis do 18 listopada. Brak ruchu ze strony usera będę nagradzał kalectwem. Pozdrawiam, wasz ukochany MG. c:
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.15 1:37  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 7 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Wyszarpnął kolejny spory kawał mięsa z truchła nieżywego już wilka i odrzucił go gdzieś w bok. Był wkurwiony. Już nie tyle co ciągłymi atakami pchlarzy, ale faktem posiadania u swojego boku anioła, a i tak zdawało mu się, że sam odwala całą robotę. Rany zaczynały już mu doskwierać, coraz ciężej się oddychało a przed oczami biegały ciemne plamki. Wiedział, że to tylko kwestia czasu, kiedy wypruje się zupełnie z sił i energii, a wtedy zostanie bardzo łatwym celem dla wilków. Na pomoc dziewczyny i Ourella nie miał co liczyć. No cóż.
W zasadzie… przecież mógł to olać. Miał swoje kontakty. Pewnie mógłby bez większego problemu wynająć kogoś do tej brudnej roboty. Po co się przemęczać. Były Smoki, jakieś inne randomowe osoby, które będą sikać pod wiatr za miskę ciepłej zupy.
Warknął nieprzyjemnie, kiedy poczuł jak nowa sfora pchlarzy zaczęła go okrążać. Cztery? Nie, pięć. Nie było szans, żeby załatwił je w pojedynkę. Coraz gorzej się czuł.
Lekki przebłysk tej cholernej gęby o dwóch, ciemnych plamach dookoła bezbarwnych oczu wbiła się w jego umysł, wywołując nieprzyjemne dreszcze. Gdyby tylko mógł, to by pewnie się uśmiechnął.
Poświęcenie dla szczeniaka, co? Jakie to kurwa szlachetne.
Dzieciak nie pociągnie długo, jak nie dostanie swojego lekarstwa. Wiedział to.
Jinx charknął nieprzyjemnie dla ucha i rozstawił szerzej wszystkie łapy, wbijając paznokciami w podłoże. Obniżył nieco ciało, ale nie głowę – nie zamierzał odsłaniać ani szyi ani karku. Wykorzystaliby to do rozerwania go.
Wykrwawisz się, wiesz o tym?
Zdawał sobie sprawę z ryzyka.
Jeszcze chwila, niech się zbliżą….
A gdy wilki były na wyciągnięcie ręki, z cielska Sheby wystrzeliły zakrwawione kości, niczym sztywne kolce pomknęły ku swoim ofiarom. Z łap, grzbietu, boków… niemalże z każdej części ciała, by dosięgnąć jak największą ilość wilków. Jeżeli jakiś odskoczył – kostny kolec mknął w jego stronę tak długo, aż nie dorwał go z zamiarem rozerwania. Byle unieszkodliwić jak największą ich ilość. Czuł, jak ciepła i lepka krew zaczyna powoli spływać po jego ciele z nowo powstałych ran, jak schlapuje trawę i skleja resztki sierści. Ciążyło mu nawet oddychanie, a powieki powoli opadały. Reszta zależała od Ourella. Niech zaniosą tą jebaną łascię do Taihen, kurwa.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 15 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 11 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach