Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 15 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9 ... 15  Next

Go down

Pisanie 23.11.14 18:52  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści, na tyle mocno, że wbiła swoje paznokcie w mięsiste miejsce pod kciukiem. Myślami była daleko, daleko stąd, w krainach, o których nikt tutaj nigdy nie słyszał. Jak bardzo chciałaby teraz tam być. Z dala od zmartwień i znajomych sobie miejsc i ludzi, z daleka od tego gówna, w którego niestety udało jej się wdepnąć. Po jakiego grzydyla Panu Wszechmogącemu nagle zachciało się bezterminowych wakacji? Często zadawała sobie te pytanie, ale chyba do końca jej żywota zostanie bez odpowiedzi. Tak... Właśnie w tym najmniej odpowiednim miejscu i w otoczeniu najmniej kompetentnego towarzystwa pogodziła się z tym. Z tym, że została sama, bez żadnego wsparcia, bez rozkazów, bez wytykania palcem i rozstawiania po kontach. Była wolna. Tego zazdrościła każdemu, kto nie był Aniołem i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że miała to na wyciągnięcie ręki. Och, ironio, czemu jesteś taka łaskawa?
Rozluźniła dłonie, które zaraz wyjęła z kieszeni aby zaczesać blond włosy za uszy. Co jak co, ale jak już rozmawiała z kimś to wolała nie mieć zasłoniętego całego świata, to nie było przyjemne ani wygodne, wierzcie mi. Nie wiedziała co ze sobą zrobić; usiąść, kucnąć, skakać, czy stać bez ruchu? Oto było pytanie, które również miało zostać bez odpowiedzi. W tej niezręcznej sytuacji każdy ruch wydawał jej się na tyle nieodpowiedni, że po prostu stała jak słup soli wpatrzona w nieznajomego. Świdrowała go niebieskimi ślepiami, co wyglądało jakby zaraz siłą woli miała go zmusić do ruszenia tyłka i zostawienia ją w spokoju. Nie chodziło tutaj nawet o sam Eden, bo tę krainę miała głęboko w poważeniu, jednak bardzo szanowała sobie przestrzeń osobistą. W sumie... Było to dziwne, bo sama miała zboczenie na punkcie dotykania i macania innych, od tak dla zabawy. Powiedzmy, że dużo się zmieniło przez ostatnie parę miesięcy. Mniejsza.
Słysząc słowa mężczyzny, wytrzeszczyła oczy, co wyglądało pewnie bardzo komicznie, szczególnie, że przed chwilą jeszcze stała niczym niewzruszona, Królowa Lodu, a teraz wyglądała jakby usłyszała najbardziej zaskakującą nowinę roku, która mogła diametralnie zmienić jej życie. No dobra, może tak się nie zapędzajmy. Powiem jednak, że Wagabunda się tego całkowicie nie spodziewała. Ani trochę. Ale może właśnie dlatego parsknęła głośno śmiechem, co nie było wcale a wcale wyrazem poirytowania, lecz rozśmieszenia. Najzwyklejszego, szczerego rozśmieszenia. W oczach Anielicy rozbłysły wesołe iskierki, a usta jej ułożyły się w szerokim uśmiechu. Całkowita zmiana akcji, ale właśnie tak to bywało z Wandzią. Można by się zastanawiać, czy aby na pewno nie ma rozdwojenia jaźni, jednak zapewniam wszystkim, że... No to nie było pewne.
- Nie wiem jakie plotki krążą po Desperacji, ale Anioły raczej nie palą nikogo na stosie. - Skwitowała nieco milszym głosem. Trochę rozluźniła ją ta anegdotka. Śmieszek się znalazł. - Jeśli już to zamykamy takiego poganina w lochach i czekamy aż umrze z głodu, co wydaje się nam bardziej humanitarne. - Powiedziała to jakby właśnie rozmawiała o pogodzie, po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Niebywałe. Czyżby nagle wrócił jej dobry humorek?
Nagle otrząsnęła się z przyjemnego amoku i odwróciła się do nieznajomego bokiem, aby nieco zwiększyć dystans, który w ciągu paru sekund zmniejszył się do minimum, czego wcześniej naprawdę nie chciała. Nadal jednak jej twarz wyrażała głębokie zadowolenie. Brakowało jej trochę takich rozmów... Nie nie, wcale nie brakowało. Po prostu było to naprawdę zabawne. I tyle. Niech lepiej ta lodówka sobie stąd pójdzie i to w tej chwili.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 19:24  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Śmieje się.
...
Na twarzy młodego mężczyzny pojawiła się mieszanka zdziwienia, dezorientacji i niepokoju.
Zrobił jeszcze kilka kroków w tył.
Przyglądając się podejrzliwie dziewczynie, opuścił ręce i schował je do kieszeni, lustrując skrzydlatą nieufnym spojrzeniem.
Mały zabawny śmiertelnik.
Chyba o to chodziło. Bo 'dowcipniś' było ostatnim wyrażeniem, jakiego można było użyć w odniesieniu do jego osoby.
Zmrużył oczy, słuchając o humanitarnej głodówce.
Jeszcze szerszy uśmiech.
Ślepia chłopaka zmieniły się w wąskie szparki.
Nie do końca był pewien, czy anielica żartuje. Zwłaszcza, że przed chwilą wyglądała, jakby faktycznie chciała zamknąć go w piwnicy i słuchać melodyjnych odgłosów konania.
Koniec końców - anielica zignorowała jego pytanie.
Bezczelność.
- Więc... - zaczął, chcąc ponownie poruszyć istotne kwestie, ale urwał.
Da sobie radę. Trzeba się ulotnić, dopóki nie ciska w niego gromami. Albo soplami lodu. Kto ją tam wie, co potrafi.
Nie zamierzał dociekać umiejętności nieznajomej.
- Więc na wieki wieków, pani ikwizytor.
Ruszył we wskazanym kierunku. Z ociąganiem.
Jeszcze przystanął, sprawdzając, czy iku w końcu idzie za nim, czy jednak zostaje.
Jeszcze rozpiął kurtkę, bo słońce przygrzało i zrobiło mu się gorąco.
Zrobił krok.
I kolejny.
Wolno, jakby nie do końca był pewien, czy podąża w dobrym kierunku.
Nie w tym rzecz. Doskonale wiedział, że idzie w dobrą stronę.
Nadal - chociaż bezwzględnie zdecydowany - nie był pewien, czy w ogóle powinien dokądkolwiek iść.
Ale od czego jest siła autosugestii.
Po paru metrach, przekonawszy swoją osobę do własnych racji, przyśpieszył, poprawił plecak i żywo poszedł przed siebie.
Na lewo od strumienia, dwa kilometry do mostka, przejść na wschód i nie zbaczać.

[z/t]


/ lodówka?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 21:11  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
/// To żarcik - chodzi o to, że jest pół maszyną. Hehehe, dobre nie...? :<

Nie miała kontaktu z nikim od ponad dwóch miesięcy, jak nie więcej, trudno się więc dziwić, że tak zareagowała na nieznajomego, który w dodatku został ją w takiej a nie innej sytuacji. Odzwyczaiła się od niezobowiązujących rozmów z dopiero co poznanymi osobami, przyzwyczaiła się do samotności. Chociaż dziwnie to brzmi, zważając na przyjacielskie nastawienie Anielicy, wydawało jej się, że tak było naprawdę wygodnie. Była wkurzona, poirytowana, co zmieniło się, o dziwo, w uśmiech i rozbawienie. Dopięła swojego. Sprawiła, że w końcu sobie poszedł. Do końca sama nie wiedziała, czy się cieszyć, czy jeszcze błagać mężczyznę o przebaczenie i uroczenie krótką rozmową. Wolała jednak nie wyjść na jeszcze większą dziwaczkę, kto wie, czy jeszcze nie będzie im się dane kiedyś spotkać. Kto wie.
- To bardzo długo... - Skomentowała niezbyt mądrze i całkowicie od rzeczy. Odprowadziła mężczyznę wzrokiem, śledziła jeszcze oczyma za kawałkami czarnego ubrania, które prześwitywało zza gęstych krzaków. Odwróciła się w stronę strumyka dopiero, gdy przestała słyszeć skomlenie i warczenia małego futrzaka, który najwidoczniej był nieznajomego. Na początku myślała, że tylko się przez przypadek napatoczył, w końcu był to zwierzęta bardzo nieufne, nawet ona, Anielica miała spore problemy z jednym, który okupywał jej ogródek.
Cisza.
Była cudowna na swój sposób. Skupiła się na szumie wody i cichym trelom ptaków, które szykowały się powoli do spania. Słońce bowiem z każdą minutą chyliła się co raz niżej ziemi, zwiastując noc. Że też nie zwróciła wcześniej na to uwagi, pora już zbierać się powoli do domu. Mimo że znała Eden niczym własną kieszeń, to po ciemku jeszcze w taką mgłę będzie jej bardzo trudno trafić do swojej chatki, szczególnie, że nie czuła się cały czas najlepiej. Oceniła położenie słońca. Zostało trochę czasu, nie za wiele, ale wystarczająco aby jeszcze na chwilkę przysiadła przy strumieniu i odetchnęła świeżym powietrzem.
Wagabunda zapięła czarny płaszcz i usiadła na wilgotnym piasku, który oblepił materiał jej legginsów i okrycia. Nie przejęła się tym zbytnio. Skupiła się teraz na wodzie. Opuszkami palców wodziła po tafli wody, która ponownie zaczęła oplatać jej dłoń cienkimi nitkami. Kobieta uśmiechnęła się sama do siebie i oparła brodę o kolana. Jeszcze chwilka i pójdzie. Tylko kilka minutek. Nie za bardzo widziało jej się wracanie w takim stanie, szczególnie, że przyjście tutaj zajęło jej sporo czasu. Ech, że też doprowadziła się do takiego stanu. Niewybaczalne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.14 17:00  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Sowita zapłata za dobrze wykonane zadanie - miała pewność, że uda jej się zgarnąć jakiegoś anioła, doskonale wiedząc, gdzie takiego szukać. Najlepiej w najmniej zaludnionych miejscach, nie? Tam nie będzie żadnego wsparcia, a z jednym raczej nie będzie miała większych problemów. Szczęście dla niej, jeżeli spotka dwóch. Im więcej złapie, tym lepsza zapłata. Ale oby nie było już trzech - z trzema może być spory problem, nawet dla kogoś takiego jak ona. 
Ale dopiero prawdziwym szczęściem będzie to, kiedy trafi na jakiegokolwiek Anioła. W końcu idzie w miejsce, gdzie nie zawsze mogą one tam być, niemniej miała nadzieje, że któryś zechce się zrelaksować po ciężkich obowiązkach. Nad tutejszym strumieniem. 
Oczywiście stwierdzenie, że idealnym momentem będzie zabranie na misję swojego sługę, który nauczy się to i owego, a i zarazem ich węzie trochę bardziej się zacieśnią, jest po prostu idealny, nosząc zarazem za tym 40% szansy na porażkę. Ciągle ma za sobą te 60 procent na sukces. 
- Pamiętasz, co Ci mówiłam, nie? Nie wychylasz się za bardzo, ale też mi pomagasz, rozumiesz? Ja nie umiem korzystać z broni, ale Ty będziesz musiał się nauczyć - zaczęła mówić do niego, po cichu, tak, aby nikt inny ją nie słyszał. W końcu znajdowali się w ogrodach Edenu, a za parę łokci będą na miejscu. Musiała mu przypomnieć, jaka jest jego rola tutaj. 
Zgarnęła go do siebie ramieniem, nachylając się jeszcze bardziej nad jego uchem.
- Będziesz musiał uniemożliwić ucieczki temu skrzydlatemu w razie czego. Nie możesz tego spieprzyć, bo od tego zależy, czy będziesz głodny, czy jednak nażresz się jak nigdy dotąd - wyjaśniła, wypuszczając go ze swojego objęcia, posyłając mu delikatny uśmiech.
Jeszcze kilka kroków i będą na miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.14 16:06  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
60 procent szans na powodzenie?
Hiroki potknął się trzy razy (praktycznie pod rząd), dwa razy nadepnął jakiemuś piszczącemu zwierzęciu na ogon i prawie przyrąbał w drzewo, gdy próbował jedno z nich uspokoić (bezskutecznie, gratisowo otrzymując nowe dziury na rękawie bluzki).
10 procent, Ane. 10.
Był zaspany i zdrętwiały. Drzemka na jakichś twardych, nierównych skałach i gryzący w skórę mróz skutecznie nie pozwalał mu usnąć, a gdy wreszcie zamknął powieki i zdawało mu się, że świadomość powoli zaczyna się wyłączać... Anemia z delikatnością równie mocną, co spadająca na łeb cegła, wyrwała go z tego stanu, od razu stawiając na nogi.
Nawet teraz powstrzymywał się przed tym, żeby nie zaprezentować jej swojego uzębienia. Zacisnął usta, ziewając dyskretnie.
Jak to nie umiesz? - jęknął, zerkając na boki, jakby ten cholerny, anielski potwór mógł wyskoczyć w każdym momencie. Jego usta nawet nie drgnęły, ale w oczach pojawiło się wręcz namacalne niedowierzanie i... rezygnacja. Rozumiał, że miał pomóc Anemii. Wróć. Że musiał jej pomóc, jeśli do końca tygodnia nie chciał żreć kamieni - na tym etapie jego umysł działał bez zarzutu. Dopiero późniejsza część wyjaśnień wywoływała u niego odruchy ucieczki. Każdy kolejny krok coraz bardziej upewniał go w przekonaniu, że to się zwyczajnie nie uda. Jak mają napaść na jakąś skrzydlatą bestię, nie umiejąc walczyć bronią? "Ja nie umiem, ale ty będziesz musiał się nauczyć". Niemalże się uśmiechnął. Jasne. Już leci wykupić karnety na najbliższy miesiąc w siłowni i jakimś dojo, żeby zacząć wymachiwać kijem na północ i południe. I on, i Anemia doskonale wiedzieli, że prędzej zabiłby najpierw ją, a potem siebie, niż trafił w nieszczęsny cel. Nawet gdyby ten był obezwładniony obuchem, skrępowany linami, łańcuchami i nicią dentystyczną.
Przymrużył ślepia.
W Edenie był pierwszy raz, ale zapach drzew i natury powodował całkiem miłe odczucia. Do czasu. Odchylił głowę na bok, nagle przygarnięty do Anemii, przy okazji robiąc pełną niezadowolenia minę. A to niby on był niezdarny i niezorganizowany. Nie dostał żadnych jasnych wytycznych. Plan? Jaki plan..? Kiwnął jednak głową z lekkim ociągnięciem, nie chcąc dać po sobie poznać, że bliskość dziewczyny wywołała u niego niezbyt odpowiednią na tę chwilę reakcję. Gdy się odsunęła, niemalże od razu przyłożył  dłoń do zaczerwienionego policzka i przesunął po skórze paznokciami, jakby chciał zdrapać rumieniec, byleby tylko nie był widoczny.
Na szczęście długo nie musieli szukać (Hiroki i tak włóczył nogami, jak zawodowy zombie, w dodatku był już zmęczony i ciężej oddychał). Dzieciak przełknął ślinę, naciągając rękawy na dłonie, by się nieco ocieplić. Spojrzał na Anemię, niezbyt wiedząc, co powinien teraz zrobić. Woń nieznajomego - jak przypuszczał - anioła faktycznie była intensywna. Był nawet w stanie zapewnić opiekunkę, że znajdzie źródło zapachu bez najmniejszego problemu. Z drugiej strony nie był pewien, co powinien dokładnie zrobić. Skryć się i w razie czego wymachując rękoma rzucić się na uciekiniera w stylu futbolisty? Powinien od razu wyjść, odgrywając jakąś szopkę?
DOŚĆ.
Zostaw mnie wreszcie w spokoju! - warknął do najemniczki, przyspieszając kroku. Zacisnął usta w wąską linię, wreszcie odrywając wzrok od Anemii. Wbił go w rozpadające się buty, a gdy po paru krokach ponownie uniósł spojrzenie, zahaczył nim o siedzącą przy strumieniu sylwetkę. Nabrał powietrza do płuc, prostując się jak strona i unosząc ramiona.
Powinien być naturalny jak jogurt i absolutnie niepodejrzany. To irytujące, że pierwszą myślą, jaka mu tylko wpadła do głowy, to... potrząsnął głową. Nie, nie, nie, nie. Nie ma mowy. Obejrzał się za siebie, w poszukiwaniu białowłosej. To jego szansa. Nie pozostało mu więc nic innego, jak nagłe położenie obu dłoni na szczupłych ramionach nieznajomej kobiety. Mogła usłyszeć jeszcze ciche jęknięcie, które jednak nie wyrwało się nigdy z gardła Hiroki'ego. To było coś, co Wagabunda odebrała głęboko w myślach. Jak nagły, niepożądany impuls, tak ten dźwięk wypełnił całą jej głowę, a chwilę później chłopak objął ją za szyję, przyciskając brudny policzek do jej policzka.
POMÓŻ MI! - stęknął, chwytając się palcami materiału płaszcza na jej przedramionach, jakby już nigdy nie chciał jej puścić. Od razu wtulił usta i nos w jej szyje, najwidoczniej próbując ustabilizować narwany oddech. PROSZĘ! Nie chcę głodować! Ani umierać! Nie zrobiłem nic złego!
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.14 17:08  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Gdyby cały Eden się palił i walił to zapewne nie drgnęłaby jej nawet powieka. Świat dla niej teraz nie istniał. Myśli przewijały się powoli przez jej głowę, pozwalając dziewczynie na spokojne analizowanie każdej wiadomości, która domagała się jej uwagi. Wagabunda pozwoliła myślom na powolne wirowanie w jej czaszce. Lubiła takie momenty; mogła się zrelaksować i nie musiała przejmować się niczym ważnym. Może była w trochę nie najlepszym stanie, ale tym zajmie się jak wróci do domu. Teraz był czas na odpoczynek.  Była tylko ona i krystaliczna woda, która cały czas wiła się dookoła jej dłoni niczym stęskniony kotek. Wagabunda nie była bierna w tej sytuacji. Wodziła palcami po tafli strumienia i uśmiechała się do siebie delikatnie, zapominając o wszelkich problemach i o tym, że powinna już wracać. Robiło się co raz ciemniej. Drzewa rzucały już długie cienie, a zza liści było widać pomarańczową łunę zachodzącego słońca, które powoli chyliło się do snu. Jednak nie miało to większego znaczenia. Nie teraz. Głupia Wandzia.
Kobieta odchyliła nieco głowę do tyłu i przymknęła oczy. Długimi palcami zaczesała włosy do tyłu, odsłaniając przy tym swoją twarz. Chłodny wiatr otulił jej blade policzki, zdobiąc je różowymi plamami. Robiło się co raz chłodniej... Tyle straciła leżąc tak długi czas w łóżku. Nie sprawdzała jak wygląda jaj ogród, ale przypuszczała, że zapewne nie był w najlepszym stanie. Mieszkające pod krzakami Lumii Ikuary musiały trochę narozrabiać, ale tym zajmie się jutro. Jutro. Jak się porządnie wyśpi i posprząta chatkę. Tak. To chyba była teraz najważniejsza rzecz, szczególnie, że nawet  nie mogła dzisiaj płaszcza znaleźć.
Wyciągnęła dłoń z chłodnej wody, która spłynęła z jej ręki powolnie, jakby nie chcąc tracić z kobietą kontaktu. Wagabunda wytarła mokre palce o czarny płaszcz, po czym przyciągnęła do siebie bardziej kolana i oparła na nich głowę, wpatrując się w szumiącą trawę i szeleszczące liście, które zaległy w wystających korzeniach drzew i krzewów. Jak mogła na tak wiele miesięcy zniknąć i opuścić taki wspaniały świat. To było przykre, ale zdawała sobie sprawę z tego, że ludzi Świat ją pochłaniał, przytłaczał i z każdym dniem co raz bardziej zatruwał jej anielskie serce. Nie chciała się sama przed sobą do tego przyznać, ale wiedziała to. Jej czysta dusza umierała, jej wiara podupadła, a wszystko co było w kiedyś niej dobre powoli, lecz nieodwracalnie zanikało. Wagabunda nie miała pojęcia, jak sobie z tym poradzić, walczyła, ale najwidoczniej bezskutecznie. Czas chyba wybrać się do jednego z Archaniołów. Najwyższy.
"Pomóż mi" - rozległo się w jej głowie. Było to niczym myśl, która odbijała się echem w jej głowie. Nie była to jej myśl, jeszcze na tyle nie zwariowała. Jeszcze trochę pozostało jej zdrowego rozsądku... Porządnie nie zdążyła się zastanowić nad zdrowiem swojej głowy, kiedy coś delikatnie pociągnęło ją za kurtkę i przylgnęło do niej. Poczuła zimny policzek, który zetknął się z jej zaczerwienioną skórą. To wszystko działo się tak szybko, że po prostu siedziała i zastanawiała się, co ma robić. I kto to jest? Przecież... Przecież usłyszałaby, gdyby ktoś się do niej zbliżał. Wagabunda mimowolnie rozejrzała się dookoła i zdała sobie sprawę, że jest już NAPRAWDĘ późno. Chyba pozwoliła sobie na zbyt dużą swobodę, niedobrze.
W oddali ujrzała również kobietę, która skryta była nieco za krzakami, więc mogła jedynie rozpoznać płeć postaci po długich włosach i sylwetce. Twarzy dokładnie nie widziała, ale to chyba najmniejszy problem. Bardziej zastanawiającą rzeczą był chłopak, który przylgnął do niej. Był chyba nieźle wystraszony.
Anielica odruchowo objęła nieznajomego i zacisnęła palce na jego ubraniu. Poczuła pod palcami wystające żebra. Był chyba też niedożywiony. W przekonaniu utwierdziły ją kolejne słowa w jej głowie, których całkowicie się nie spodziewała. Czyżby... To on? Rozchyliła nieco usta, zaskoczona, po czym przygarnęła go mocniej do siebie. Anielska strona nabrała mocy i obudziła w kobiecie uczucia, które dawno leżały na dnie jej zabrudzonego serca. Poczuła ciepło rozchodzące się po jej ciele.
- Już dobrze. Nic Ci nie grozi. Obiecuję. - Szepnęła mu do ucha ledwo poruszając ustami. Nadal była w szoku, nie za bardzo wiedziała, jak na to zareagować. Nie wiedziała co się dzieje. Po prostu go do siebie przytuliła, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. - Co się stało?

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 18:44  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Wątek mrozimy. Ane ma problemy z netem (i kompem), a bez niej nie gramy. c:
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.14 18:40  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
- Normalnie, nie umiem. Ale mi to nie jest potrzebne. Tobie będzie, jeżeli chcesz przeżyć, no nie? Więc dlatego będziesz musiał nauczyć się korzystać chociażby z takiego durnego ostrza. Chętnie pomogłabym Ci w tym, no ale... Nie umiem. Mogę jakoś załatwić Ci u kogoś treningi, abyś chociaż podstaw się nauczył, a tak, to musisz sobie jakoś poradzić. Bo w życiu trzeba sobie radzić, o! – odparła, nie interesując ją, że mówi do dziecka. Ona patrzy na siebie, jak to było z nią na początku. Anemia musiała zabijać, aby wyszło cokolwiek. Nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie - każde morderstwo jakie popełniła, powodował u niej szczery uśmiech na twarzy, a przyjemność czucia adrenaliny tuż po zabiciu... Coś niesamowitego. A jeśli młody nie będzie stosował się do jej zaleceń, to długo nie pożyje. Raczej nie chciał umierać aż tak szybko, a kobieta, znaczy Anemia, będzie coraz częściej zabierać go na tego typu zlecenia. No raczej wypada udzielać się w swojej grupie, no!
Nigdy nie obdarzono jej cierpliwością. A do tego chłopaka zwykła cierpliwość to stanowczo za mało. Po jakiego grzyba chciała go przygarniać do siebie? No tak, jest szalona, ale nie głupia!
Warknięcie szczeniaka, bo póki co nie da się go inaczej nazwać, spowodowało zamachnięcie ręki dziewczyny na niego i uderzeniem go prosto w potylicę. Może też dlatego szczeniak przybrał niewyraźny wyraz twarzy oraz uciekł całkowicie wzrokiem od dziewczyny. Miała już zamiar rzucić pewnymi wskazówkami, dzięki którymi chłopak łatwiej poradziłby sobie w zadaniu. Jednak powstrzymała się przed tym i stwierdziła, że będzie lepiej w momencie, gdy młody dostanie po dupie od natury. Może wtedy dopiero doceni, chociaż troszeczkę, starania Anemii i będzie okazywać trochę więcej pokory.
Tak szczerze? Nie tego się spodziewała. Miała jednak nadzieję na to, że przynajmniej, odrobinę chłopak do czegoś się przyda, obojętnie jak. Do czegokolwiek. Że mimo wszystko będzie potrafił zatrzymać w razie czego uciekającego anioła. Niestety, rzeczywistość zawsze zawodzi i bywa najczęściej niezwykle brutalna.
Powoli dochodząc do celu, ba, będąc już u właściwego celu, dziewczyna stwierdziła, że najlepszym pomysłem będzie wdrapanie się na wysokie drzewo, aby z góry dowiedzieć się o obecności wroga. Tak dyskretnie, żeby nikt tego nie słyszał, a delikatne poruszenie się na gałęzi przypomni o wiewiórce czy innym zwierzęciu. Zrobiła to, tym samym spuszczając na chwileczkę z oka swojego podwładnego. Nie myślała, że będzie na tyle odważny, aby z krzykiem, rzucić się do pierwszej lepszej osoby, prosząc tą osobę o pomoc. Jaką pomoc? Jak wyjdzie na jaw, kim jest i po co tutaj przyszedł, anielica będzie zmuszona odmówić szczeniakowi drobnej pomocy. Ale najpierw Anemia musiała załamać się nad jego zachowaniem. Jak tak łatwo można zdradzić swoja pozycję? Zresztą, nieważne. Nie widziała sensu nad jakimkolwiek kryciem się, bo dość szybko ją zdemaskowano. Głównie z winy Hirokiego. Tak, to musiała być jego wina. 
Zeskoczyła z drzewa prosto przed jakiś krzak, najprawdopodobniej jakiś niejadalny owoc. Westchnęła cicho, przeczesując z gracją swoje białe włosy. Wyszła zza krzaku i udała się w stronę kobiety z... dzieckiem. Jej widok nie był groźny; ot zwykła nastolatka z twarzą dziecka, niesamowicie blada, bez broni, bez butów, bez normalnego ubrania jak na tę porę roku. Zwykły, cienki kombinezon z czerwonymi krążkami niewiele załatwi przy nieprzyjemnym mrozie. Ale jej tak było dobrze. Rękawiczek też jej brakowało, przez co na dłoniach były widoczne dziwne zszycia.
- Braciszku, nie wygłupiaj się – zaczęła spokojnie, równie spokojnym krokiem podchodziła do obcej kobiety z nim, która najprawdopodobniej była anielicą. Musiała nią być, no! - Tylko sobie żartowałam, nie wygłupiaj się, proszę – jej ton głosu nie zmieniał się. Dało się w nim wyczuć pewną troskę pomieszaną z nieprzyjemnym chłodem. Musiała go od niej odciągnąć. Ewentualnie wykorzystać to jako element zaskoczenia.
- Przepraszam za niego. Głodni jesteśmy, próbujemy od rana znaleźć coś do jedzenia, jednak z marnym skutkiem. On czasem tak ma, proszę panią. Boi się wtedy, że może nie przeżyć – spuentowała, zatrzymując się przed nimi w pewnej odległości i ukucnęła. W ich stronę wyciągnęła ramiona w ciepłym geście, uśmiechając się od ucha do ucha, jakby chciała tym uśmiechem kogoś pocieszyć albo zabić.
- No chodź tutaj! Nic Ci nie będzie, mówię Ci!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.14 21:40  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Przytulił się do niej bardzo mocno, jakby od tego zależało jego życie. Nie był nachalny. Po prostu objął ją i odwrócił do niej twarz, skrywając lodowate policzki w materiale koszuli koloru wina. Prosta wizja dzieciaka: jeśli ty nie widzisz, to inni nie widzą również ciebie Jesteś bezpieczny. Nic więcej się nie liczyło. Do czasu, aż usłyszał kroki. Była tutaj! Błagam, proszę pani! – wystękał, nawet nie ważąc się spojrzeć Anemii w oczy. Anemii, która ze spokojem i wyrafinowaniem chciała do niego podejść.  Najwidoczniej chłopiec robił wszystko, aby trzymać się od niej z daleka, chcąc posłużyć się anielicą jako swego rodzaju tarczą. Tyle zawsze słuchało się o niebiańskich istotach. Że pomocne. Że miłosierne. Że nie przejdą obojętnie obok potrzebującego, a on – bez wątpienia – był teraz potrzebującym. Odszukał zimnymi, sztywnymi palcami dłoń nieznajomej i chwycił ją za nią mocno, odsuwając się nagle jak poparzony i robiąc te niezbędne dwa kroki w bok, ciągnąć ją niemalże w stronę strumienia.
Nie zbliżaj się do nas! – rozległo się w głowach obu kobiet, choć usta Hiroki'ego zaciśnięte były w wąską linię. Na jego twarzy malowały się zaś tylko dwie emocje. Nagła determinacja, która zalśniła również w martwych, matowych oczach. Szare tęczówki padły na twarz Anemii, ale zdawał się nie patrzeć na nią. Gdzieś głębiej, dalej, w eter.   To wszystko tonęło jednak pod dużą dawką strachu, jaki spływał również na jego ciało. Pod cienkimi materiałami ubrań dygotały ręce i nogi. Szczególnie mogła się o tym przekonać anielica, bo ręce, jakimi objął jej szczupłą dłoń, bez przerwy drżały. Niewątpliwie próbował to powstrzymać. Nie miał przecież pięciu lat, żeby się bać byle czego.
- Braciszku, nie wygłupiaj się.
Nie, nie, nie, nie.
Nie tak. Nie tak to miało wyglądać. Jego plan był wykonalny, prosty i... coraz mniej skuteczny. Powieki uchyliły się ciut szerzej, gdy Anemia ukucnęła, a on sam przeszedł za nieznajomą, pochylając nieco głowę, żeby się za nią schować.
To wariatka! – zarzekał się niestrudzenie, przekierowując wolną rękę na ramię nieznajomej, cały czas, niestrudzenie się za nią kryjąc. Codziennie mnie bije! I nie chce karmić, chociaż zawsze ma bardzo dużo jedzenia! – ton głosu stracił na sile. Anemia z pewnością usłyszała jednak jego słowa. Wreszcie zresztą na nią spojrzał. W stalowych tęczówkach pojawił się arogancki błysk, który fiknął koziołka i zniknął w kącikach jego poważnych oczu.
Proszę pani, znam jej słaby punkt! - powiedział nagle, nie spuszczając siostry z zasięgu wzroku. Przecież nie mógłby dać się zaskoczyć. Chciał wolności. Nic więcej. Teraz albo nigdy, tak? Szarpnął za dłoń nieznajomej, ciągnąć ją w swoją stronę, chcąc zwiększyć dystans między nimi a Anemią. Szybko! Niech się pani do mnie nachyli! Tylko proszę, niech pani uważa! Jest chora! Niech pani nie spuszcza jej z oczu! - polecił anielicy, wreszcie rozchylając usta. Najwidoczniej chciał jej to powiedzieć w nieco inny sposób.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.15 15:37  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Odetchnęła głęboko, zaciskając jeszcze mocniej długie palce na swetrze chłopca. Cały czas nie do końca wiedziała, co tu się dzieje, przecież jeszcze przed chwilą siedziała pogrążona w swoim myślach, całkowicie nie przypuszczając, że zaraz rzuci się na nią wychudzony malec, który będzie prosił ją o pomoc. I do tego będzie posługiwał się telepatią. Uch. Wandzia wzniosła oczy ku szaremu już niebu z nadzieją, że znajdzie tam wyjaśnienia i podpowiedź, co ma zrobić. Nie miała zbytnio sił żeby w razie jakiegokolwiek ataku obronić siebie, a co dopiero potrzebującego nieznajomego. No nie było mowy żeby nawet kogoś porządnie uderzyła; ostatkami sił zaciskała ramiona na kościstym ciele chłopca modląc się żeby to wystarczyło... Marzenia ściętej głowy. Ech. Chyba nie dane jej było odpocząć chociaż przez kilka godzin. Kłopoty i kłopoty.
- Wszystko będzie dobrze. - Szepnęła mu do ucha, starając się przekonać samą siebie, że jakimś sposobem doczołga się do swojej chatki i uratuje przy tym chłopca. Tylko przed czym? Albo przed kim? Zwykła bojaźń o brak jadła nie mogła nim tak wstrząsnąć, prawda?
Na chwilę całkowicie zapomniała o kobiecie, którą ujrzała w krzakach wraz z przybyciem chłopca. Skupiła się tylko i wyłącznie na Hirokim. Delikatnie głaskała go po plecach próbując w ten sposób go nieco uspokoić i powstrzymać drżenie jego wątłego ciała. Normalnie galaretka, która mówi, niemożliwością to jest. - Wszystko będzie dobrze. - Powtórzyła niczym mantrę przymykając na chwilę swoje oczy.
Na chwilę... Na bardzo krótką chwilę, bowiem chłopczyk zaraz odskoczył od niej niczym oparzony trzymając ją cały czas za rękę. Uchyliła powieki zbita z tropu i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie są sami. Dziwnie, że nie usłyszała zbliżającej się kobiety. Anielica zlustrowała ją wzrokiem od góry do dołu. Nie wyglądała groźnie na pierwszy rzut oka. Drobne ciało, delikatne rysy twarzy, ale te oczy... One mówiły wszystko. A niestety, może stety, Wandzia przez jedną ze swoich mocy znała się na oczach, jeśli tak można powiedzieć. Nieważne jak dobry aktorem ktoś był, jak dobrze kłamał i udawał - oczy były odzwierciedleniem duszy i myśli.
A w ślepiach tej kobiety widziała zło.
Wagabunda podniosła się z ziemi i wyprostowała powoli, nie spuszczając wzroku z białowłosej. Nie dała po sobie znać, że się boi, że gdzieś w głębi jej duszy zatlił się strach i zmartwienie. Mimo braku sił oraz zmęczenia, stanęła tak aby zasłonić ciałem chłopca. Wiedziała, że nie miałaby teraz żadnych szans na wygraną w walce, jednak była na tyle zdeterminowana żeby w razie potrzeby spróbować. Niebiańska cząstka, ta nieskażona jeszcze przez grzechy i ziemską chciwość, ogarnęła cały jej organizm oraz umysł, dodając odwagi i wyostrzając wszystkie zmysły. Słowa nieznajomej wzburzały tylko jeszcze bardziej ostatki siły w jej ciele. Nie do końca była pewna kto kłamie, czy aby na pewno chłopiec nie przesadza, lecz po tylu przeżytych latach Wagabunda wiedziała, że musi zaufać instynktowi.
- Mmmm, to Eden - kolebka Aniołów. Znajdzie pani pomoc u każdego mieszkańca. - Odpowiedziała cały czas ze zdziwieniem na twarzy. Palce mimowolnie zacisnęły się mocniej na kruchej dłoni chłopca, a ciało poruszyło się nerwowo jakby przygotowane do wszystkiego. O nie... Tylko nie to. Oby nie... Oby nie...
Tylko nie to.
Przeniosła na kilka sekund wzrok na Hiroki'ego słysząc jego kolejne wyjaśnienia. Zaraz jednak ponownie spojrzała na nieznajomą i cofnęła się o kilka kroków. Bała się. Naprawdę. Znała swoje możliwości, wiedziała jak działają jej moce, była świadoma swojego ciała oraz siły, która w niej drzemała, ale dzisiaj... Akurat dzisiaj nie była w stanie nawet ustać na nogach. Nawet w tym momencie chwiała się delikatnie na boki nie mogąc zapanować nad nogami, które był niczym z waty. Och, ironio, czy zawsze musisz kierować tak życiem aby wpakować ją w kłopoty? Musisz?
Na słowa chłopca, które pojawiły się w jej głowie, chwyciła chłopca za ramię i przytrzymując się go delikatnie, pochyliła się w jego stronę jakby miała zaraz usłyszeć głośniej co ma jej do powiedzenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.15 19:29  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 3 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Jak każdy wychowujący się na terenach Desperacji dzieciak było mu w tym momencie dziwnie. Nie potrafił nawet dokładnie sprecyzować, czy uczucia ogarniające całe ciało, były bardziej przyjemne, czy jednak niekoniecznie. Błądząca po plecach dłoń anielicy, jej miękki, uspokajający ton, ładny zapach, którego nie potrafił sobie odmówić, ilekroć znajdował się na tyle blisko, by móc go poczuć. W niczym nie przypominało to tego, co spotykało go przez ostatnie (bardzo długie zresztą) miesiące. Nie było też takie samo, jak to, co odczuwał w domu, gdy jeszcze nad jego ramionami znajdowało się ochronne skrzydło rodzicielki. Podobne, owszem. Ale to nie to samo. Zacisnął na moment usta w cienką kreskę, nieco wybity z tropu. Jeszcze dziwniej się poczuł, gdy kobieta wyprostowała się i stanęła przed nim, faktycznie tworząc bardzo kruchą tarczę. Ścisnął jej dłoń, automatycznie odwzajemniając uchwyt i chowając się za nią. Tylko delikatnie wyglądał zza jej pleców, by nie spuścić wzroku z Anemii.
A potem dłoń.
Dłoń anielicy, która trafiła sceptycznie na jego ramię. Drobne barki drgnęły, gdy szare spojrzenie powędrowało na twarz kobiety. Nie ufała mu. W zasadzie to zrozumiałe. Rzucił się na nią jak powalony, wykrzykując w jej pierś, jak bardzo nienawidzi osoby, która podawała się za jego siostrę. Wspiął się jednak na palce, wolną dłoń kierując na nadgarstek anielicy. Usta zawisły tuż przy jej uchu.
Woda. Faktycznie. Głos, jaki pojawił się teraz w środku głowy anielicy był o wiele lżejszy, niż przed momentem. Hiroki przełknął nerwowo ślinę, zerkając ukradkiem w stronę Anemii. Boi się wody. Panikuje. Proszę pani, na trzy biegniemy w przeciwnym do niej kierunku. Zgubimy ją wśród drzew.
Puścił jej nadgarstek, przekierowując rękę na dłoń, którą od dłuższego czasu mocno ściskał drugą ręką. Dokładnie tak, jakby bał się, że jeśli nie będzie trzymać jej wystarczająco mocno, nieznajoma może go po prostu zgubić. But przesunął się po ziemi. Bardzo - baaaardzooo - powoli. Głęboki wdech. Zerknięcie na anielicę. Znów na Anemię. Zmarszczył lekko brwi.
Jeśli będzie trzeba...
Krok do tyłu.
... wrzucą ją do strumienia.
Trzy! - Rzucił się do biegu.


---
@Hiro: zwalniamy Anemię, bo jest przeładowana. ~ Wan, napisz mi na pw, czy ja mam gdzieś zacząć, czy ty chcesz zadecydować, gdzie poszli. Może do jakiejś nory albo domu Wandy? Gdzieś, gdzie można się skryć i ocieplić, tak. Chociaż w sumie wszystko mi jedno.

z/t + Wagabunda.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 15 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach