Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Nikt już nie zwracał na nich uwagi, nawiasem mówiąc. O ile wcześniej, wyrwana z tłumu kobieta która nagle przystąpiła w połowie przejścia zatrzymana przez mężczyzna stała się dla przechodniów nagłą przeszkodą na drodze, tak moment intymności łączył się z nietykalnością. Nikt nie chciał zwracac uwagi, nawet patrzeć, mijali ich jedynie w pośpiechu gdzieś bokiem, przemykając niczym kolorowe smugi w równie żywej przestrzeni galerii.
Dla kobiety kolory straciły nasycenie, muzyka ucichła, ludzie przestali wykrzykiwać na głos, a atmosfera świat roztopiła się wraz z całym śniegiem. Lekki dotyk dłoni, najpierw sunący powoli wzdłuż jej podbródka, nie ruszyła się z miejsca, oczy zapatrzone na jego twarz nie zmieniły swojej pozycji, jakby czekała.  W spokoju i pewności siebie akceptowała cokolwiek, co mogło nadejść.
Zaśmiała się w duchu na jego słowa. Mylił się, nawet nie miał pojęcia, jak bardzo...
A potem poddała się, uległa, bo chciała ulec. Chciała mu na to pozwolić.
Zbliżyć się i poczuć to, czego nie mogła żadnym innym razem, całą przeszłość, wieczność mogłoby się zdawać. Nagle, ale nie nachalnie, w swoim tempie i tak jak chciała.
Idioci, oboje byli idiotami. Przez wszystkie swoje rozmowy, wahania, ciężkie żonglowanie delikatnymi tematami, byle nie wypuścić wartości z rąk, a przy tym nie zdecydować się na definitywne zakończenie występu. Wszystko było takie łatwe, tak prosto było zatrzymać się na jeden, intensywny moment.
Ciepły oddech, ciepłe usta i nagle zachciało jej się zapłakać. Cicho i gorzko, za to wszystko co było i to co będzie. Dziwne, że złe myśli nadchodzą w najlepszych momentach. Może to właśnie dzięki nim można docenić w pełni to, co się czuje?
Jej dłoń mimowolnie prześlizgnęła się ku górze, złapała za krawędź materiału jego kurtki i przytrzymała. Jeszcze nie, jeszcze nie idź. Nie tak szybko. Pieprzyć wszystkich ludzi dookoła. Słyszycie? Pieprzcie się! Przyciągnęła go bliżej, chciała oddać coś od siebie, wybić mu raz na dobre z głowy, że nie ośmieliłaby się.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down


 Nastał punkt, w którym ktoś otworzył okno i przypomniał mu zapach wiosny.
 Uwaga otoczeniem została rozwiana, a może to sceneria uległa zmianie? Czuł pod stopami twarde podłoże, od którego odgradzała go jedynie podeszwa butów, płaszcz ciążył na ramionach, zatrzymując przy nim ciepło, lecz ono nie potrzebowało już żadnego wsparcia, kiedy serce mocniej obiło się o żebra. Słuchał i nie słyszał, patrzył i nie widział, bo w jednym ułamku sekundy cały świat skurczył się do zasięgu ich ciał. Otoczyła go z każdej strony, uniemożliwiając ucieczkę, zakleszczając w sidłach nadziei. Jak głęboka woda, oddzielała od życia na powierzchni, ale nie zamierzał jeszcze się wynurzać, nie stawiał oporu.
 Zastanawiał się, czy odbierze to w identyczny sposób co kiedyś, i chociaż pocałunek odświeżył zakopane w pamięci wspomnienia, nie zgodziłby się z przeżywaniem powtórki. Towarzyszyły temu zupełnie inne emocje… nie, właściwie te same, ale różniące się w szczegółach. Okoliczności nadawały tej scenie pewnego dyskomfortu, ale prędko zniknął pod warstwą satysfakcji i zadowolenia.
Wina słynnych endorfin?
 Nie było potrzeby roztrząsania prawdziwego źródła tego samopoczucia. Liczył się tylko fakt, że na to krótkie przesunięcie się wskazówki sekundnika mógł zaczerpnąć pełnego wdechu. Wieczny ucisk zniknął z klatki piersiowej, pozwolił mu się unieść i pogrążyć w rzadko spotykanej swobodzie.
 Uprzedziła go w czynach. Nie zdołał się wyprostować, kiedy jej ręka zacisnęła się na ubraniu, nakazując zostać. Przeciągnął więc osobliwą chwilę bliskości, tak bardzo niepasującą do jego osoby, że zaczął odnosić wrażenie, jakoby śnił. Sen nie mógł być tak realistyczny. Nawet jego życie nie było tak realistyczne.
 Nie nacieszyła się za długo smakowaniem warg – odchylił głowę, nim nie zatracili się bardziej w zaistniałej intymności. Spojrzenie, jakie posłał kobiecie znad okularów, kryło za sobą iskrę pobłażliwości.
 — Nie zjedz mnie przypadkiem. — Wytknął mruknięciem, ignorując mrowienie na wargach.
 Czekał, aż puści, by pozwolić przyjąć plecom wygodniejszą pozycję, jednak myśli skupiały się głównie wokół tego – co teraz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Materiał wyślizgnął się z pomiędzy palców, powoli, w sposób kontrolowany puściła go, pozwoliła się odsunąć, odejść. Na dobrą sprawie nie zmieniło się prawie nic, nadal byli tak samo od siebie daleko, tak samo ostrożni i czujni, może nawet bardziej, niż jeszcze chwilę temu.
Jej spojrzenie natychmiast padło znowu na jego twarz, chciała coś odczytać z oblicza okularnika. Nie odzywała się ani słowem, a jednak z jej spojrzenia dało się wyczytać nieme pytanie: i co teraz?
Nie da się już udawać, ignorować tej znajomości, wyrzucić ją z pamięci jak zeszłoroczny śnieg, ale dokładnie to będzie się dziać. Powoli, niczym letni podmuch wiatru pojawić się równie szybko, co zniknąć bez jednoznacznej zapowiedzi powrotu.
 - Aż tak by Ci to przeszkadzało? – odpowiedziała pytaniem, równie zadziornie co opryskliwie. Nie zmuszała go do niczego, więc dlaczego nagle posłał w jej stronę taki zarzut? Mógł ją odepchnąć, odsunąć się, zrobić cokolwiek. Nie biłaby się przecież w środku galerii tylko dlatego, że nie chciała jedynie przelotnego muśnięcia, które gotowy był jej darować, może tylko po to, by nie robić więcej problemów.
No właśnie. Przynosiła ze sobą tylko problemy, a tak było najłatwiej się ich pozbyć. Myślenie o tyle niesprawiedliwe dla jego osoby, co najbardziej prawdopodobne.
Jego postawa, jego spojrzenie ani sposób mowy, nic się nie zmieniło. Nie zmieniło się dokładnie nic, niektóre rzeczy stały się po prostu bardziej czytelne, jednoznaczne. Bez potrzeby analizowania każdego, paskudnego słowa, które mogło mieć setki znaczeń.
Wzrok lekko ześlizgnął się na bok. Prawie jakby machajacy człowiek mógł kierować swój gest do niej. Poznała od razu twarze znajomych Moriyamy, z którymi przybył tu wcześniej, gdy się na niego natknęła. Stojąc plecami do nich nie miał prawa widzieć, że się zbliżają, ale ona widziała.
Powoli i bez słowa zrobiła lekki krok w tył, uniosła ku górze jeden kącik ust, w krzywym acz szczerym uśmiechu. Tak samo przesiąkniętym zadowoleniem, co niepokojem.
 - Starczy. Tej rozmowy, tego wszystkiego. Na teraz starczy... – powiedziała pod nosem, ale być może na tyle wyraźnie, że okularnik był w stanie dosłyszeć każde słowo.
Jeszcze jeden krok i wniknęła w tłum poruszających się ludzi. Posłała mu jeszcze jedno, nieodgadnione spojrzenie i odwróciła się, niezależnie od tego, czy miałby jeszcze ochotę coś powiedzieć, albo ją zatrzymać. Znikała powoli pochłaniana przez tłum.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Brak zmiany nie musiał być oznaką porażki. Ludzie łatwo poddawali się wpływom, zewnętrznym bodźcom, manipulacji, zmieniali zdanie ze względu na drugą osobę, czyjeś samopoczucie, czasami w rozrachunku wychodziło im to na lepsze, czasami na gorsze. Jedno było pewne – nie powinna obawiać się niemiłej niespodzianki w postaci osaczenia. Znała go już bodaj dwa lata i wciąż siedział w skórze tego samego człowieka, nawet teraz, gdy oboje odkryli przed sobą świadomość swoich uczuć. Potrzebowali czasu do oswojenia się z nową sytuacją, niemniej zachowywanie pozorów w ich wykonaniu przyjdzie naturalnie. Dwójka odpowiedzialnych dorosłych nie mogła popełnić gafy na poziomie dopiero co poznającego świat dziecka. Tutaj nie było na to miejsca.
 — Raporty same się nie wypełnią — odparł podobnym tonem.
 Percepcja wróciła na właściwe tory, poszerzając swój zasięg i wyłapując z otoczenia resztę szczegółów, które wcześniej pozostawały w rozmazanej formie, jakby ktoś wylał wodę na świeżo malowany obraz. Gwar rozmów uniósł się nad ich głowami, słyszał teraz każdy stawiany obok krok, poruszenie, rejestrował każde nieznaczne otarcie się odzieży czy zapach potu wymieszanego z wonią wypieków.
 Nie doznał żadnego obrażenia od tej małej dawki emocji.
 Złapawszy wzrok kobiety, niemal odruchowo powędrował za nim w bok, ale zatrzymały go wyrzucone słowa. Gdyby spojrzał przez ramię, nie zdołałby zauważyć zniknięcia – ciche oczy wpatrywały się w znajomą posturę do momentu, aż całkiem nie wtopiła się w kolorowe tło z ubrań wypełnionych ludzkim ciepłem.
 — Panie Moriyama, gdzie Pan się pałęta!? — Usłyszał zza pleców i westchnął lekko. A więc o to chodziło.
 Odwrócił się powoli w stronę towarzyszy obładowanych czerwonymi reklamówkami, konfrontując się również z ich dobrym humorem.
 — Wracam do siedziby. — Poprawił od niechcenia kołnierz płaszcza, ruszając w kierunku wyjścia.
 — Ale jak to…?
 — Trening.
 — Przecież byłeś rano! — Wtrącił się blondyn w niezadowoleniu na tę bierność.
 Pozostawił ich bez satysfakcjonujących wyjaśnień.


— wątek zakończony —
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia. W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach