Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 25 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 17 ... 25  Next

Go down

Pisanie 11.07.14 21:41  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
To wszystko zaczęło go powoli wkurwiać. Niby należy do osób spokojnych, ale... ile można?
Strzykawka wbiła mu się z impetem do skóry. Szybko wyjął ją, zanim zdążyła całą ciecz wlać w jego krew. Włożył ją z powrotem do pistoletu, wyciągając z drugiej kieszeni drugi pistolet. Oddał cztery strzały do Marceliny. Między czasie czuł na sobie dziwne gorące rany, jednak nie zrobiło to na nim większego wrażenia - w końcu jest mutantem mało podatnym na wszelkie żywioły, temperaturę, rany. Odwrócił się za to w stronę owego chłopaka. Ściągnął okulary i założył maskę. Przez chwilę mógł oglądać jego zupełnie pełne, czarne oczy. Fala ciemności uderzyła w jego stronę, gasząc płomienie. (moc: 1/4 posty)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.07.14 21:18  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
Czas zwolnił. Nie słyszała głosów, krzyków innych. Słyszała tylko swoje myśli. Spojrzała na Matthewa. Potem na Jakuba. A potem na Nithaniana. Zrozumiała, że walką nic nie zdziała. Po kilku sekundach złapała idealny moment do ucieczki - odwróciła się i po prostu zaczęła biec. A raczej... próbowała. Jej myśli spowodowały, że przestała byc czujna. Zrobiła zaledwie trzy kroki, gdy rozległ się strzał, potem drugi, trzeci i czwarty... poczuła rozrywający ból w boku prawej łydki. Odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, lądując z impetem na ziemi, uderzając o glebę prawym łokciem. Dosłownie: zaryła owym łokciem w nią. Pulsujący ból był rozrywający... jej teraz niebiesko-złote ze strachu oczy zrobiły się szkliste, z tego szoku bezgłośne łzy popłynęły po jej policzkach, oczyszczając po drodze brudny od kawałków ziemi pyszczek. Leżała przez chwilę nieruchomo, napierając całym ciałem na pechową, prawą kończynę. Będzie cała w siniakach, nie ma co. Ostatnio cała jest posiniaczona, podrapana, połamana... po prostu szaleństwo Majki Skowron.  
W końcu zagryzła dolną wargę. Przed nią stanął Aragot, który dotknął zimną łapą jej policzka. -Wstań. Nie pozwól, by ktokolwiek tobą pomiatał.
Zrobiła tak. Momentalnie odwróciła się w jego stronę, leżąc teraz na plecach. Okoliczny, leżący kilka metrów od nich metalowy kosz na śmieci... po prostu przegiął się, łamiąc w pół. Metalowa jego częśc wisiała teraz w powietrzu, zachodząc Jakuba od tyłu i uderzając go mocno w kark.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 19.07.14 21:04, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.14 23:48  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
Na moment zatrzymał spojrzenie na Matthew'ie.
Władza nad żywiołami, co? Nie ma mowy, żeby dzieciak był aniołem. Więc jakim cudem...
Nie. Po spotkaniu Kistune nic już go nie zdziwi.
Przegapił moment. Łowca oddał celne strzały.
Rzucił się na przód.
Na moment anioł zniknął, aby kilka sekund później wyprowadzić niewidzialne uderzenia wytrącające olbrzymowi broń z dłoni. Kopnął jeden z pistoletów kilka metrów dalej, drugiego nie zdążył. Wycofał się w bok.
Krótki rzut na Marcelinę i próba ustalenia strat.
Postanowił zbliżyć się do kotowatej, ale przedtem oglądnął na Kamikaze i jej obrońcę.
Cholera.
Nie potrafił się roztroić.
Chłopak został pochłonięty przez ciemność. Nithaniah nie miał pojęcia, co to za moc. Na pewno nic dobrego.
Skoro tak to wygląda, nie zaszkodzi spróbować coś z tym zrobić.
Skierował wolną rękę ku Matthew'owi. W stronę chłopaka wystrzeliły snopy światła, wgryzając się w oplatającą go ciemność. Sam Nithaniah równocześnie znów stał się widzialny.
Nadal walcząc z gęstym mrokiem, zbliżył się do Marceliny i pewniej chwycił ostrze, usiłując nie tracić czujności na żadnym z frontów.
- Marcelina, dasz jeszcze radę? - zapytał, stając przed nią.
Mężnie osłonił białogłowę własną piersią.
Meh. Nie.
Niech dziewczyna chociaż się podniesie, o ile jest w stanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.14 14:46  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
//Kamikaze chciała zostać pominięta, więc to robię ;c//

Kiedy Matt spostrzegł że zalała go ciemność, upadł na kolana. Nie wiedział co się dzieje, nic nie widział. Nie słyszał nikogo, jedynie swój ciężki oddech.
Nie chciał tu skończyć, tam młodo... Nagle jego nadzieje na wyrwanie się z tej ciemności zmaterializowały się. Mężczyzna wbił się w ciemną kopułę i światłem rozproszył ją. Czuł ulgę że może oddychać, i widzieć, dalej stał przed dziewczyną z gipsem na nodze. Zaśmiał się sadystycznie.
-Lucy... Pozwalam ci zabić tego gostka w masce..., powiedział i dotychczas otaczające go szkarłatne płomienie zmieniły kolor. Przybrały białą barwę, nieskazitelny biały kolor. To było zdumiewające, no bo jak płomień może zmieniać kolor? Mniejsza... Zniknął im znowu z pola widzenia i pojawił się nad gościem w masce, jednym ciosem zniszczył mu ją i kopnął go z całej siły w brzuch tak aby Matt mógł spokojnie wyprowadzić czysty cios w serce.
I tak też się stało, wbijał mu miecz w ciało i śmiał się.
-Czas na rewanż skurwielu!, krzyknął i odskoczył trochę w tył. Nie był zmęczony, ale Lucy przejęła kontrolę nad nim, ona jednak wiedziała że to kres jej wytrzymałości w ciele Matthew...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.07.14 11:16  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
Pogromca ciemności? Pan światła? Jakub westchnął, sięgając po napełnioną strzykawkę. Miał ich tylko kilka, nie mógł wszystkich wykorzystać na jedną osobę. Na jego liście znajdowało się przynajmniej czterech osobników.
Odwrócił się od przeciwników, zupełnie ich ignorując. W tej samej chwili pojawił się przed nim idiota z mieczami, który uderzył go prosto w tytanową, nietykalną wręcz maskę. Mutant nawet się nie poruszył. Przekrzywił tylko lekko głowę w bok, odwracając się teraz w stronę debila bawiącego się w ninja. Uniósł brew, gdy ten zamachnął się ostrzami, wbijając się w serce.
Ktoś tu chyba nie pamięta, czym są mutanty...
Jęknął cicho, czując ból. Zielona ciecz trysnęła na ich twarze. Złapał za ostrze i wyciągnął je, odrzucając w tył. W mgnieniu oka wyciągnął swoją najniebezpieczniejszą broń o samych SPEC'ów - pociski tytaniowe, wiercące nawet diament. Strzelił kolesiowi w nogę.
Obszedł ławkę. Obficie krwawiącą ranę zasłonił płaszczem. Ma trochę więcej krwi od typowego człowieka, nie ma jednak szczególnie wybitnych umiejętności regeneracji. Musi skorzystać z pomocy medycznej. Ale to później... wytrzyma. Nie takie przeszkody miał na swojej drodze.
Uklęknął przed - jak się teraz okazało - kruchą i niemal bezbronną istotą. Ta dobra strona drug-ona nakazała mu teraz jej pomóc. Przeklinał swoją osobowość od zawsze. Musi nauczyć się być bezwzględnym. Zawsze.
-Już... dobrze. - powiedział cicho, tak cicho, że słowa słyszała tylko ona. Spojrzał kątem oka na anioła i żywiołaka. Ha. Zamknął na chwilę oczy w skupieniu. Cała ciemność wylała się na nich w potrójnej sile. Przez chwilę nie widzieli nawet siebie.
Wyjął z kieszeni środek usypiający. Patrząc to na Marcelinę, to na skrwawioną teraz nogę, wstał i z bezpiecznej odległości wycelował w jej kark. Ręka mu się zwyczajnie trzęsła. W końcu pociągnął za uchwyt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.07.14 11:40  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
Teraz było jej wszystko obojętnie. Z łydki ciekła krew, płynąc w dół, niczym jej słone łzy. Łzy? Z bólu? Raczej z bezradności, niepewności, a przede wszystkim strachu. Spojrzała przymulonym spojrzeniem na Nithaniana i próbowała cokolwiek powiedzieć. Wykrzesać z siebie bojowe słowa, wstać i walczyć. Ale nie mogła... Utrzymywała się teraz na rękach, podtrzymując tułów. Po kilku sekundach zgięła jednak ręce, stykając się twarzą z chłodną ziemią. Głosy walki, ocierających się o ciało ostrzy, wojownicze krzyki, odbezpieczanie broni, kule bezgłośnie świdrujące powietrze, dziwny zapach krwi... obraz zaczął się lekko rozmazywać. Przymrużyła oczy. Anioł, z którym jeszcze przed chwilą radośnie rozmawiała, co prawda małomówny, teraz starał się ją obronić. Marcelina miała dzisiaj pecha, to pewne. Nie mogła się ruszyć, cała była spięta, paraliż uwięził całe jej ciało. Kula trafiła w łydkę, w miejsce, z którego teraz obficie ciekła krew, osłabiając ją doszczętnie. Prawie całkowicie odłączyła się od świata zewnętrznego - doskonale słyszała bicie własnego serca, oddech, czuła napinające się mięśnie. Ktoś szedł w jej stronę. Uszy skierowały się w tamtą stronę. Ciężkie, głuche kroki... Zagrożenie...
Ostatnimi siłami odwróciła głowę. Obraz był zamazany. Dopiero, gdy ten pochylił się nad nią, mogła dostrzec dokładne rysy jego... maski. Dopadł ją. Boże, jak ona chciała uciekać, strach był ogromny, chciała nawet krzyczeć. Czuła się jak bezbronny kotek zamknięty w klatce ze stadem głodnych bestii... jej przerażony wzrok wędrował za igłą.
I nagle... jej organizm dostał kopa! Momentalnie odzyskała czucie we wszystkich kończynach. Paraliż ustąpił. Wbiła mu pazury prosto w szyje, starając się wstać. Podparła się gleby, walcząc z własną słabością i siłami grawitacji. Było jednak za późno... poczuła ukłucie w okolicy szyi. Jej głośny krzyk-pisk rozniósł się po okolicy, jej źrenice rozszerzyły się, a ona sama chwyciła opróżniający się powoli przez igłę pojemniczek. Wyciągnęła go i odrzuciła daleko. Wstała, cofając się powoli i patrząc wielkimi oczami na rozpruwacza. Szok i ta dziwna substancja sprawiły, że zupełnie nie wiedziała co robi. Przystanęła. Jej myśli zaczęły się zlewać, słyszała jakieś głosy, chwyciła się prawie za skronie. Nie miała gdzie podziać wzroku. Chaos.
Kilka sekund później dokładnie wiedziała, co tu robi. Ogarnęła myśli. Ucieczka - tylko to jej teraz świtało w głowie. Odwróciła się i... upadła. Zamiast biec, po prostu upadła na kolana. Jej ciało przestało ją słuchać. Walczyła z własnym ciałem, mięśniami, kończynami... gdy upadła, czuła, jak traci kontakt ze światem. Robiła się coraz bardziej senna, a jej obraz ponownie zaczął się zamazywać. Przez ostatnie sekundy widziała przed sobą Aragota, a w głowie słyszała jego głos. Nie mogła rozróżnić słów. To był ostatni obraz, jaki widziała...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.07.14 23:41  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
Oglądnął się na Marcelinę.
Błąd.
Nim zareagował, dookoła pociemniało i momentalnie zapadł całkowity mrok.
Nie namyślając się długo, wygenerował światło, ale to szybko zostało pochłonięte przez ciemność.
Spróbował jeszcze raz.
I znowu.
I wyszło tak samo.
Potknął się o coś.
Zastygł w bezruchu. 
Miał wrażenie, że coś krąży za jego plecami. Zamachnął się, ale w ostatniej chwili powstrzymał atak. Nie miał pewności, czy ta ciemność nie omamia jego zmysłów. Co, jeśli uderzyłby w kogoś ze swoich? Nie mógł wyprowadzić ciosu, jeśli nie był pewien, kto jest wrogiem.
Czuł, jak wzbiera w nim jakieś nieprzyjemne uczucie.
Nie widział nawet czubka własnego nosa.
Nie był pewien, co jest tutaj prawdziwe.
Nie miał pojęcia, co się dzieje na zewnątrz.
Skupił się na dłuższą chwilę. Wysłał w przestrzeń tuzin błędnych ogników. Potem kolejny. Wytwarzał coraz więcej świateł, z coraz krótszymi odstępami czasowymi. Kolejne pojawiały się, zanim poprzednie zniknęły.
Mroczna powłoka eksplodowała, wysyłając w przestrzeń strzępki świateł i uszkadzając powierzchnię ciemności, która otoczyła Matthewa.
Szybki rzut okiem. Ocena sytuacji.
On sam nieco zmienił położenie.
Chłopak złapany w tę samą pułapkę.
Kamikaze w bezpiecznej odległości.
Krzyk Marceliny.
Zdążył zobaczyć, jak kotowata drapie łowcę i chwiejnie podnosi się.
Zaczynał odczuwać zmęczenie.
Rzucił się w jej stronę, na moment znikając.
Z całym impetem, na jaki było go stać, odepchnął olbrzyma. Na chwilę znów się pojawił.
W biegu poderwał dziewczynę.
Może Matthew sobie poradzi. Włada ogniem. Ogień to światło. Światło rozprasza mrok.
Musi w niego uwierzyć.
...
Uwierzyć w człowieka? - nie ma mowy.
Nie ma wyjścia.
Nie ma czasu.
Rzucił za siebie szybkie, rozdarte spojrzenie.
Postanowione.
Natychmiast chciał wracać, chociaż jeszcze nie odszedł.
Ale czasu było za mało na tak idiotyczne rozterki.
Oboje z Marceliną zniknęli. Jednocześnie zmaterializował skrzydła.
Te dwie czynności, w połączeniu z utrzymaniem niewidzialności, całkowicie pochłonęły jego uwagę, skupienie i siły, nie pozwalając na wahanie i zbyt wiele przemyśleń.
Jedno machnięcie skrzydeł utworzyło silną falę powietrza, która uderzyła w łowcę, niosąc ze sobą drobinki kurzu, liście i krople deszczu.
Kolejny ruch i już się unosili.
Następny - lecieli.
Byle się oddalić.
Byle do murów.
Byle udało mu się stąd zabrać Marcelinę.
Tylko co z tamtą dwójką...?
Nie. Skup się.


[z/t] - obydwoje
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.14 23:28  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
To, co się działo na tym "polu bitwy" przerosło wszelkie przewidywania albinoski. Walczyli ze sobą jak zwierzęta. Niektórzy napędzani złością, agresją i zemstą, jak hormonami, prochami czy alkoholem. Sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Kami niejednokrotnie przegryzała wargi, patrząc na to, co dzieję się kilkanaście metrów przed nią. Syczała, nawet wydawała z siebie ciche westchnienie, mówiące "nie". Mrużyła oczy, złączała zęby. Przeżywała cały ten zgiełk bardzo emocjonalnie, jakby sama w tym uczestniczyła.
Deszcz powoli przestawał tak ciąć. Na trawniku utworzyła się już spora ilość błota. Trzeba to będzie posprzątać. Jednak nie tym przejmowała się najbardziej. Bardziej przeżywała desperacką walkę Marceliny i nieubłagane ataki Kłusownika na nią. Brzuch zaczął tańczyć, dość boleśnie o tym powiadamiając, kiedy Ren zobaczyła wbijającą się igłę od strzykawki w szyję Kotki i powoli opróżniającą się jej zawartość. Na szczęście Anioł, który był przez pewien moment pod wpływem mocy Kłusownika, wyswobodził się z tego dziwnego, mrocznego stanu i powziął za sobą Marcelinę.
I to chciała widzieć Kamikaze. Że mutantka jest potencjalnie bezpieczna, i będzie mogła do niej zadzwonić za jakiś czas.
Już nic więcej nie trzymało nastolatki w tym miejscu. Wprawdzie przez sztucznie wytwarzane chmury zaczęły coraz mocniej przedzierać się ciepłe, żółtawe promienie słońca, ale co z tego, skoro ona cała była przemoczona, a Rayu wraz z nią. Oboje ociekali wodą, jakby wpadli do stawu i dopiero co z niego wyszli.
Lekki uśmiech spowił jej owalną twarzyczkę. Poczuła ulgę. Odwróciła się i powoli sunęła w stronę domu, jak zalecił jej lekarz tuż po wyjściu ze szpitala, a ona go i tak nie usłuchała... Spoglądnęła raz jeszcze na świeżo podlany "naturalnie" trawnik. Przywołała do siebie psa, który posłusznie "przykleił" się do jej nogi.
W przeciągu paru chwil, zniknęła za zakrętem, a po kolejnych, opuściła także Park.

[z/t]

-->


Ostatnio zmieniony przez Kamikaze dnia 25.07.14 2:04, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.14 13:35  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
Czuł potworny ból, Matt nie wiedział co robić, znowu został złapany w ciemność. Przed złapaniem widział jak dziewczyna upada, było dużo krwi. Bał się po raz pierwszy, mimo tego że miał białe płomienie. Skupił się i zamiast rozproszyć ciemność Matt wchłonął ją do swojego wnętrza.
Została cudem zwalczona przez Lucy, zdenerwowany tym postanowił zaatakować gościa tak aby go zabić. Widział jak odleciał mężczyzna z dziewczynami, został sam.
Zezłoszczony myślą że stracił nowo poznane osoby napełniła go niesamowitą mocą, wiedział że jeśli jej użyje może to się odbić na jego zdrowiu... Ale cóż... Warto spróbować...
Miecze zmieniły się, nie były już takie "normalne", ich ostrza miały białą barwę. A sam Matthew zmienił diametralnie kolor włosów, z czarnych na lśniące białe. Rozpędził się i odciął draniowi prawą rękę aż do ramienia. Widział krew, latała wszędzie, zdenerwowany porozcinał mu jeszcze brzuch tak żeby nie mógł się ruszać.
Szybko i zwinnie uciekł z Parku, bał się gościa... Nie chciał go już spotkać...

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.14 22:03  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
Joł, MG time!
***

Był wieczór. Przyjemnie ciepły wietrzyk łechtał twarz dziewczęcia, spacerującego po parku. Zaraz, spacerowała? Raczej wlokła się, miotając ciałem to w jedną to w drugą stronę. Nie zważała na ścieżki, po prostu brnęła tam, gdzie niosły ją nogi, pozwalając im na wykonywanie niezdarnych zygzaków. Przyćmione spojrzenie rejestrowało same sylwetki przedmiotów, ułatwiając jej tym samym omijanie przeszkód. Zdecydowanie była pijana. Na swoje szczęście nie spotkała do tej pory żadnego obcego, bo mimo że nietrzeźwa, była wyjątkowo atrakcyjną istotą.
Zgrabne nogi odsłaniała krótka spódniczka, a do pary dziewczyna dobrała bralet (to takie śmieszne połączenie topu i gorsetu), odsłaniający szczupły brzuch i pępek, oczywiście. Jednak to nie jej ciało zwracało szczególną uwagę, a włosy. Były kruczoczarne, jakby utkane z piór, bądź złych, okrutnych myśli. W sumie to by się zgadzało, bo mimo że podchmielona, dziewczyna zdecydowanie nie wyglądała na zadowoloną. Złorzeczyła, przeklinała okropnie, starając się kopnąć bądź zmasakrować bogu winny kamień. Nawet nie zauważyła, że oddaliła się znacznie od oświetlonej i uczęszczanej przez innych ścieżki. Damn.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.14 22:26  •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
Mężczyzna spokojnie i powoli szedł ścieżką, do czasu... do czasu, aż nie usłyszał jak jakas dziewka głośno przeklina i bełkocze. Od razu jego ruchy stały się spokojniejsze, powolniejsze, tak by wydawać jak najmniej hałasu, lecz przy tym wszystkim był naturalny. Wyprostowana sylwetka, wysoko głowa i oczywiście okulary ciemne na nosie. W końcu doszedł tak, że widział ją doskonale. Przez chwile ją obserwował, następnie spojrzał na stronę w którą szła. Jeżeli przyjdzie bliżej niego zaatakuje, cicho lecz skutecznie. Był katem znał się na rzeczy. W głowie już obmyślał plan, już wyjmował swoje ostrza, już.. już i w ten Hyst wielki uśmiech na twarzy. Na szczęście Acadia, który miał kontrolę nad ciałem cały ten czas, Hysiowi udało się go zrzucić tylko na chwilę. Acadia o mało nie jebnął siebie w twarz, ale powstrzymał się inaczej zdradził by swoją pozycję. W momencie jak kobieta udawała się do coraz to ciemniejszego miejsca, Acadia szedł cały czas jakby po jej linii, był w cieniu by nikt go nie dostrzegł, lecz zbliżał się do swojej pijaczyny.
Teraz Hyś nie zamierzał walczyć o kontrole, ponieważ aktualnie nie było by to na ich korzyść.
-Idź tam, będziesz nasza... hmm.. ładna jest, zjemy ją czy tez zgwałcimy?"- hyś zadał pytanie w myślach, całkiem podekscytowany. Acadia cały cza obserwując dziewczynę, lekko się zdziwił ponieważ oni nigdy nie czuli podniecenia w strone seksu. Nigdy.
-A ty co? Co w ciebie wstąpiło, zresztą będziesz chciał zjeść jej ciało z swoją spermą?- odpowiedział w myślach, lekko zdziwiony.
-Nie musimy jeść jej macicy, możemy ją pokroić i później wywalić to czego nie chcemy, noo daj mi daj!- odpowiedział szybko Hyś, bo czasu nie było
-Nie, lubie macicę!-Szybko odpowiedział już lekko podirytowany Acadia.
-Nooo weź zawsze ją jesz... daj mi coś... noo proszę!- zaskomlał Hyś, tak paskudnie, tak piszcząc, że gdyby Acadia mógł to właśnie by go zabił. .
-Rób co chcesz.-Dodał po chwili Acadia, już na maksa wkurzony, aż ukazał swoje żółte zębiska, zaś Hyś był szczęśliwy niczym mała dziewczynka. Więc najpierw nie będzie można jej zabić. Użyje mocy by ją obezwładnić i zagłuszyć, następnie zaciągnie w te piękne krzaki daleko od latarni. Taki piękne i gęste! huhu~


(o ja pierdziele, przepraszam za tą ich rozmowę, że tak chujowo mi wyszła, no ale..)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Park Miejski - Page 9 Empty Re: Park Miejski
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 25 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 17 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach