Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 02.01.18 23:44  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Szept szakala [Marcelina]
Uczestnicy:
Marcelina
Cel:
Szept szakala (moc)
Poziom trudności:
Średni
Możliwość zgonu:
W każdej sekundzie życia, ale uśmiercam tylko za głupotę gracza.



Ból.
Wlókł się od płata czołowego, aż po skronie. Rwący. Przenikliwy. Rozsadzał jej czaszkę i zakłócał transmisję danych w głowie. Kobieta nie wiedziała, gdzie jest, nie mogła też określić, przyczyny swojego obecnego położenia, gdyż napotykała w pamięć lukę. Myśli były chaotyczne, a wspomnienia przekształcone, jak ręka odbita na zaparowanej szybie.
Biegła prosto przed siebie, bo tak nakazywał jej instynkt. Rękoma rozgarniała wysuszone gałęzie krzewów, które stały jej na drodze. Chłostały ją po rękach, niczym ciernie, rozcinając skórę, lecz nadal biegła. Biegła, po prostu biegła, łapiąc wilgotne od deszczu powietrze do płuc.
— Mam ją! — usłyszała krzyk za swoimi plecami, ale nie obejrzała się za siebie. Przebierała nogami, jak w szaleńczym tańcu i po chwili zdała sobie sprawę, że szamotała się w objęciach samej Śmierci, kiedy pocisk świsnął tuż nad jego uchem i werżnął się w korę drzewa.
Potknęła się, zahaczając nadgarstkami o wystający konar. Zamykając oczy, dostrzegła niewyraźne kontury pociągłej twarz pod powiekami. Dziwnie znajome. Twarde. Męskie, jednakże nie mogła przepisać im odpowiedniego imienia. Była sama. Towarzyszyła jej ciemność i pustka. Po czole spływa krew, zahaczała o policzek mknęła niżej, aż do podbródka, aby finalnie zniknąć w połach ubrania.
Uciekaj, Marcelino, uciekaj — histeryczny szept zabrzmiał w jej uszach, kiedy ból głowy zależał na chwilę.
Miała tylko jedno zadanie - biegnąć, ile w nogach sił i w płucach tchu. Przed śmiercią dyszącą jej odorem rozkładających się zwłok prosto w kark.

Czekam na odpisy do 5 stycznia.

Do trzech razy sztuka. Jeśli trzy razy zbagatelizujesz wyznaczone terminy i nie powiadomisz mnie o ewentualnej obsuwie albo nie zgłosisz nieobecności w odpowiednim dziale, to szansa na zdobycie pożądanej mocy spada do zera. Po czwartym takim razie możesz się modlić o życie swojej postaci.

Obrażenia:
Skaleczenie na rękach. Krwawiąca skroń. Ból główy. Luki w pamięci.

Temperatura wynosi w chwili obecnej 6°C. Czuć wilgoć.

Uwzględnij ekwipunek w swoim asortymencie. Nie ograniczam go do żadnej konkretnej liczby, ale proszę w tej kwestii zachować zdrowy rozsądek.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.18 16:27  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Tak doskonale znane uczucie, które przejęło kontrolę nad jej decyzjami. Tak arcybanalny schemat, który ścigał ją od dramatycznego opuszczenia rodzinnej wioski. Tak przeciętny skutek ucieczki, którą podjęła, by czmychnąć przed...
No właśnie. Przed czym tak bardzo chciała uciec? Przed czyim wzrokiem pragnęła się schować? Marcelina rozpaczliwie próbowała przypomnieć sobie ostatnie godziny, dni, tygodnie. Jej pamięć przypominała teraz rozerwaną na strzępy szmatę, która powiewała straceńczo na szalonym wietrze. Pełno w niej było dziur, luk i zagadkowych niedopowiedzeń, zupełnie jak wtedy, gdy pierwszy raz po kilkuletniej śpiączce otworzyła oczy. Nie pamiętała wtedy nic, a nim wspomnienia powróciły, minęło parę długich, męczących lat. Mimo szaleńczego biegu, mimo napiętych wszystkich mięśni i rosnącego przerażenia, wzdrygnęła się, gdy dobiegł ją krzyk gdzieś nieopodal niej. Nie zwracała uwagi na ciernie, które pragnęły złapać ją i zatrzymać; kolce boleśnie chwytały ją za skórę, drapiąc boleśnie za to blade, delikatne płótno. Lecz Marcelina nie czuła bólu, już nie... być może z powodu tej ignorancji w końcu potknęła się, upadając z impetem. Zaraz, co... - ogarniając chaotyczne, pędzące we wszystkie strony myśli sięgnęła do czoła, które teraz pulsowało tępym bólem. Gdy powróciła otwartą dłonią na linię swych oczu, skamieniała na widok gęstej, kapiącej krwi. Czuła, jak brunatna posoka spływa po jej brudnej, bladej twarzy; Uciekaj, Marcelino, uciekaj! Dziewczyna starała się podnieść, mrugając kilkukrotnie oczami i pozbywając się w końcu zamglonej, dziwnie znajomej męskiej twarzy. W końcu wstała, potykając się jeszcze kilkakrotnie; biegła jednak, pomimo drętwych z chłodu nóg, potykając się jeszcze wiele razy o uparte, wystające z twardej i zmrożonej gleby konary. Słyszała dźwięk zbutwiałych liści, deptanych w trakcie rozpaczliwego biegu w nieznajomy, obcy jej mrok...
Obława dopiero zaczęła się, a w tle gdzieś zawył wilk.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.18 21:39  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Wilcze zawodzenie. Szum strumyka. Pohukiwanie sowy.
Wymordowana wyłapywała coraz więcej dźwięków, które mogła rozpoznać. Pustka wypełniała się najróżniejszymi znanymi przez nią odgłosami oraz woniami - w powietrzu unosił się zapach jesiennego deszczu oraz rozkładu, chociaż tym zapachem była przesiąknięte jej włosy i ubranie.
Biegła, nie zatrzymując się, niczym przestraszone, uciekające przed zagrożeniem zwierzę. Głośno sapała, czasem syczała, gdy kolejna przeszkoda bez najmniejszego wysiłku przecinała jej skórę. Była taka krucha. Jak lalka z porcelany.
Ślepy zaułek. Urwisko.
Stopy Marceliny zatrzymały się parę centymetrów nad przepaścią. Kobieta spojrzała w dół i wtem jej oczom ukazała się solidna, dwupiętrowa budowla. Jej widok zapierał dech w piersi, gdyż był bardzo rzadkim zjawiskiem na pustkowiu. Na wietrze trzepotała dumnie flaga. Niebieska, z głodem organizacji wojskowej, tak dobrze znanej Wymordowanej o genotypie jaguara. S.SPEC.
W tymże momencie poczuła, jakby ktoś do jej czaszki wbijał dziesięć chudych, ale długich igieł. Ból przeszył jej głowę na wskroś, a z jej ust padł nieartykułowany dźwięk.
Mrok. Stukot serca w piersi, niby ptak, który chciał uciec z klatki.
Obraz przed jej oczami rozmazał się, a nogi ugięły się w kolanach. Marcelina poczuła, jak obejmują ją lodowate ramiona śmierci.
Trzy dźwięki wibrowały w powietrzu. Skowyt wilka, spazmatyczny oddech, który należał do niej samej i oni, przedzierający się przez dziką, wysuszoną roślinnością. Byli coraz bliżej. Ich gorące oddechy w konfrontacji z chłodnym powietrzem skraplały się.
— Już nie masz dokąd uciec — pobrzmiał ten sam kobiecy głos, który wcześniej oznajmił, że Marcelina została namierzona. Wycelowała w nią pistolet, zachowując przy tym stosowną odległość, jakby w obawie, że wyczerpana kobieta rzuci się na nią za pazurami. Jak dzikie zwierzę, które, przyciśnięte do muru, wyczuwało zagrożenie, kierując się instynktem przetrwania. Poniekąd właśnie takim była. Jej manewry ograniczały się do dwóch czynności - mogła skoczyć lub też mogła się bronić, gdyż została otoczona przez sześciu ludzi, a jeszcze paru obserwowało pościg z odległości. — Wróć do swojej celi, obiekcie 1R4S2.
Ciało Wymordowanej zareagowało automatycznie na tę wypowiedź. Zesztywniało zadrżało, a palce prawej ręki, nieświadomie zacisnęły się na nadgarstku lewej.
Na jej skórze znajdowały się sine ślady po zimnych, metalowych kajdankach.


Czekam na odpis do 6 stycznia.

Obrażenia:
Skaleczenie na rękach. Krwawiąca skroń. Ból główy. Luki w pamięci.

Temperatura wynosi w chwili obecnej 6°C. Czuć wilgoć.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.18 15:43  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Ból, igła, spazmatyczne, chaotyczne krzyki, próba wyszarpania się, kolejna igła, ból, ciemność...
Wszystkie te dźwięki, które zaczęły w końcu do niej docierać, odgłosy, które potrafiła nazwać w pewnym momencie okazały się niemalże zabójcze dla jej uszu. Musiała przystanąć na krótką chwilę, by zatkać je i nerwowo potrząsnąć głową, chcąc pozbyć się uporczywego pisku który uwił przytulne gniazdko gdzieś w najdalszych głębiach jej umysłu. Zacisnęła mocno zęby i ruszyła odważnie dalej, przed siebie, próbując zignorować narastający szum; w końcu jednak i ten odgłos osiągnął swój punkt kulminacyjny, szczyt, po którym zaczął nagle opadać. Marcelina gdzieś w głębi ducha odetchnęła z ulgą, biegnąc dalej, szybciej, mocniej... Aż znów upadła i złapała się za głowę, gdy skroń przebiła ostra strzała nagłego bólu. Kilka głębszych wdechów, zaciśnięcie zebów, i...
...i oświetlające światło. Cela. Dziwne, oddalone, acz tak doskonale znane głosy. Jego twarz... Lokstar.
Biegła dalej, aż zniżając głowę, słysząc za swoimi plecami śmiertelne świsty. Przepaści nie zauważyła od razu, a w ostatnim momencie, kiedy jej następne kroki mogły przeważyć o dramatycznym upadku. Spojrzała w dół, czując, jak serce przyspiesza, a nadzieja - maleje... - Wróć do swojej celi, obiekcie 1R4S2.
Krew, która zabrudziła podłoże. Jej krew. Cień, który nagle wyłonił się z chłodnego mroku. Cela, która otworzyła się...
- Nie, nie wrócę. - jej chaotycznego szeptu żaden z okrążających ją drapieżców nie był w stanie usłyszeć. W większości byli przecież głusi i ślepi, patrzyli, słyszeli, lecz nie widzieli - i nie słuchali. Nigdy.
Nagłe zimno, które otoczyło jej ciało. Mrok, który chwycił stalowym uściskiem jej duszę. Wielki kot, który przemówił do niej z mroku, każąc iść, bronić się, zabijać...
Przełknęła ślinę, patrząc na wycelowaną w nią broń. Była przestraszona, samotna i zagubiona, lecz wiedziała już, dlaczego znalazła się tutaj, w tym miejscu. - Nie wrócę. - powiedziała trochę głośnie, acz nadal zbyt cicho, w jednej sekundzie robiąc krok w tył. Podjęła decyzję, która dla każdego innego okazałaby się tragiczna w skutkach... spadła, ginąc gdzieś w mroku. Rozpłynęła się niczym mgła, w jednej chwili, a jej ciało złączyło się z panującą tam ciemnością.
Demon, któremu oddała duszę. Siedem mar, które wykończyły kilkanaście osób chcących przeszkodzić Marcelinie w ucieczce.
Nie była w stanie zbiec w tej formie zbyt daleko. Udało jej się jedynie zsunąć zwiewnie z urwiska, materializując się ponownie na dole, w gęstych zaroślach. Wymordowana nie miała najmniejszego pojęcia czy planu, dlatego improwizowała, chwytając się każdej, możliwej drogi ucieczki... desperacja. To ona napędzała ją teraz; chciała przeżyć, uciec.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.18 17:12  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Skowyt wilka brzęczał w uszach kilkunastoosobowej drużynie S.SPEC, a także Marcelinie. Natężenie ówże dźwięku niemiłosiernie kaleczyło błędniki zebranych. Zwierzę było najprawdopodobniej rany i skowyło agonalnie, jakby w prośbie o dobicie, jednakże nikt nie wykazał się łaskawością na takim poziomie.
Znajdująca się najbliższej Wymordowanej kobieta, zachłysnęła się powietrzem, w panice, gdy jedna z mar odcięła jej drogę ucieczki, a potem z tą samą nonszalancją zablokowała jej drogi oddechowe, zanim pani oficer zdążyła wydać z siebie chociażby pojedynczy dźwięk. Pierwsze z ciał upadło na mokre, błotniste podłoże. Twarz była wykrzywiona w karykaturalnym grymasie, jakby ten atak ją zaskoczył.
Palce zaciskały się na spuście i zwalniały go w akompaniamencie przyśpieszonej pracy serc, które tłukły się w piersi ich właścicieli jak oszalałe.  Padły pierwszy ostrzegawcze strzały, a potem kolejny, z trzech różnych kierunków. Deszcz pocisków podrażniał ruch powietrza w niedalekiej odległości od ciała kobiety, aby stłumić jej atak w zarodku. Nie miały na celu jej zabić, a jedynie stłumić jej upór. Na daremno. Mary bezlitośnie mordowały każdą przeszkodę, która znalazła się w obrębie ich spojrzenia. Bez chwili wytchnienia, non stop. Trup za trupem. Szeleszczące pod nogami liście zmieniły swoje ubarwienie. Były czerwone w morzu przelanej krwi, a przedstawicielka odmiennej rasy zniknęła, otoczona mgłą. Jeden z wojskowych wysunął się na przód, igrając z losem. Aktywował artefakt, który działał niczym noktowizor - umożliwiał mu widzenie w ciemności, w podczerwieni. Zlokalizował kobietę, gdy ta akurat badała stan urwiska. Strzelił. Pocisk otarł się o jej skórę, w okolicy łokcia, ale nie był w stanie ocenić, czy wyrządził jakikolwiek szkody, gdyż właśnie został powalony na ziemie przez twarde niczym stal szpony. Umierał, krztusząc się własną krwią, w myślach przeklinając wirus X i jego dzieło w postaci nadludzi.
Marcelinie udało się zbiec z urwiska, wprost w rosnącą tam plantacje kaktusów, mniej jednak mrok utrudnił jej rozpoznanie tej rośliny z tak dłużej odległości. Kolce wyrżnęły się w jej skórę, pogłębiając rany, których nabawiła się podczas szaleńczej gonitwy. Z trudem zaczerpnęła powietrze do płuc, próbując odzyskać nad nim kontrolę, jednakże czuła, że słabnie, z sekundy na sekundę coraz bardziej. Jej mięśnie stały się wiotkie, pozbawione życia, a z ramienia, które zostało potraktowane przez kulkę, sączyła się krew, wymieszana z substancją o zielonkawej barwie. Środek nasenny.
Nad głową Wymordowanej zawarczał silnik helikoptera, a przed nią znajdował się obiekt należący do znienawidzonej przez nią organizacji.

Obrażenia:
Skaleczenie na rękach. Krwawiąca skroń. Ból głowy. Luki w pamięci. Postrzelone ramię. Kolce wbite w ciało. Senność i zmęczenie.

Czekam na odpis do 8 stycznia.

Temperatura wynosi w chwili obecnej 6°C. Czuć wilgoć.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 19:41  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Coś podążało za nią. Coś złego, coś nie z tego świata; COŚ, co mogło z powodzeniem zostać okrzyknięte demonicznym. Mary, których lepkie szepty nie opuszczały Marceliny, ścigały ją i otaczały niczym słabnącą ofiarę wataha wygłodniałych wilków...
Nie tylko one uwzięły się tego dnia na wymordowaną. PECH. Gdy ta poczuła wrzynające się, ostre kolce, niemalże jęknęła; szybko zrozumiała, że tym, w co wleciała z niesamowitym impetem, były ciernie cholernych kaktusów. Zacisnęła zęby z całych sił, próbując bez wydawania zbędnych odgłosów przetrwać punkt kulminacyjny zgromadzonego z różnych źródeł bólu. Ostre kołatanie skroni, zranienie w okolicach łokci, zadziory niczym igiełki wkłuwające się bojowo w jej ciało... I to uczucie senności. Wiedziała, że nie mogła się tak łatwo poddać. I, niestety, pewna była również marności obranej przez siebie kryjówki. Schyliła się, chcąc umknąć przed łowcami z helikoptera lecącego niebezpiecznie blisko niej. Z pewnością spokojnego snu tu zaznać nie mogła; zacisnęła pięści i próbowała wyrwać się nieznośnym kolcom, nie wychylając się zbyt zza kaktusów - nie chciała być widoczna, zauważona. A na pewno nie teraz, kiedy sytuacja prezentowała się cholernie kiepsko.
Księżyc ośmielił się w końcu wychylić zza chmur, lecz tylko na chwilkę; schował się bowiem ponownie, nie chcąc zapewne oglądać krwawych igrzysk. Tchórz.
Postanowiła działać, póki była w stanie patrzeć i ruszać się. Teren wokół niej tonął w gęstej pościeli mroku; wymordowana postanowiła to wykorzystać, przeciągając ciemność na swoją stronę. Teraz mrok był jej sprzymierzeńcem; Marcelina widziała doskonale w jej bezdusznych czeluściach, dlatego poruszanie się po nieoświetlonym łuku nie stanowiło żadnego problemu. To, co chciała osiągnąć, to dostać się do oddalonego o kilkadziesiąt metrów dalej kolejnego urwiska; planowała wspiąć się po dość łagodnym wzniesieniu i umknąć w gęste zarośla. Dzięki temu będzie jej szanse na uratowanie własnej skóry znacznie wzrosną. Wiedziała, że w darze od Aragota nie otrzymała jedynie siedmiu mrocznych sługów, ona sama mogła przeistoczyć się w jaguarzą kreaturę. Ciemno futro mogło wtopić się w czerń nocy, a zwinne ciało było przepustką do ucieczki...
Odczuwała okropne zmęczenie. Marzyła o zakopaniu się gdzieś głęboko pod ziemią, chciała, by cały świat zapomniał o jej istnieniu. W końcu wyczerpanie wzięło górę; wymordowana nie była w stanie już składać w myślach zrozumiałych słów. Parła jednak dalej, zasłaniając się każdą napotkaną roślinnością i mając na uwadze ewentualne źródła sztucznego oświetlenia, które pomagało tym ludzkim ścierwom dostrzec cokolwiek w egipskich ciemnościach.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.18 2:44  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Skowyt wilka ucichł. Cała powierzchnia nieba została pokryta przez ciężkie, deszczowe chmury.
Marcelina z coraz większym trudem zmuszała swoje ciało do posłuszeństwa. Ociężałe mięśnie, jakby jej szkielet został zalany ołowiem, reagowały z wyraźnym opóźnieniem, przez to też kobieta, w swojej biokinetycznej formie, poruszała się powoli, z wyraźnym trudem, unikając bezpośredniego kontaktu z sztucznym oświetleniem, które atakowało z każdej możliwej strony. Czuła obce oddechy na swoim karku. Byli coraz bliżej, a jej szanse na ucieczkę stopniowo spadały do zera. Senność i zmęczenie. Walczyła z nimi, ale w końcu nogi same skapitulowały. Udało jej jednak ukryć w gęstwinie liście i krzewu, otoczona przez płachtę mroku.
Łuna światła spoczęła na pokaleczonym przez kolce ciele Marceliny. Oślepiające reflektory samochodu terenowego, który zaparkował tuż nieopodal kamuflującej kobietę kryjówki.
— Gdzie jest ta ćpa?! — Mężczyzna wysiadł z samochodu, zatrzaskując za sobą z impetem jego drzwiczki, po czym splunął na glebę, parę centymetrów przed zastygłym bez ruchu ciałem jaguarzej kreatury. — Zabiję tę, sukę, zabiję ją — odgrażał się, płonąc w płomieniach furii. Odszedł parę kroków w stronę bagażnika, zapalając papierosa. Zapach dymu unosił się powietrzu i doleciał do nosa Wymordowanej.
— Zamknij się. Przez ciebie nie słyszę własnych myśli. — Został upomniany przez swoją przełożoną, która wyszła z auta od strony kierowcy, z latarką w ręku. — Współrzędne zamontowanego w jej ciele chipu wskazują te miejsce. Bądź cicho, bo ją spłoszyć i nic z twojej — tu naszkicowała w powietrzu cudzysłów, jakby w akcie drwiny — zemsty.
— Zajebię ją — rzucił rozgniewany mężczyzna, a Marcelina mogła usłyszeć w jego głosie nie tylko wściekłość, ale też smutek.
Kobieta złapała mężczyznę za ramię, zaciskając na nim mocno palce, jakby w geście ostrzegawczym.
— Nie, nie zajebiesz jej — poprawiło go cierpko, zerkając mu prosto w oczy lodowatym, rządnym posłuszeństwa spojrzeniem. — Możesz ją uderzyć, złamać jej nos, postrzelić rękę lub nogą, a nawet jedno i drugie, ale inny akt przemocy nie wchodzi w grę. Martwa nam się do niczego nie przyda — przypomniała mu cierpko, wycofując rękę, po czym zerknęła na ekran urządzenia, które ściskała w drugiej ręce, skierowała swoje kroki w stronę, gdzie ukrywała się Wymordowana. — Ubezpieczaj mnie — zażądała, święcąc w tamtych okolicach latarką.
Mężczyzna prychnął, ale nie odezwał się już ani słowem. Rzucił niedopałek i wyciągnął dwa pistolety z kabury, idąc krok w krok za swoją przełożoną, niemalże depcząc jej po piętach.
Unoszący się nad ich głowami helikopter, zniżył lot o parę centymetrów, jakby w pogotowiu, jakby zaraz miało wydarzyć się coś strasznego.
Pierwsze krople deszczu uderzyły o dach samochodu. Kap. Kap. Kap.

Obrażenia:
Skaleczenie na rękach. Krwawiąca skroń. Ból głowy. Luki w pamięci. Postrzelone ramię. Kolce wbite w ciało. Senność i zmęczenie.

Czekam na odpis do 10 stycznia.

Temperatura wynosi w chwili obecnej 5°C. Czuć wilgoć.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.18 19:44  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Nie przepoczwarzyła się, choć miała taki zamiar - nim bowiem zmusiła swoje ciało do przybrania jaguarzej powłoki, organizm odmówił posłuszeństwa i niczym system androida po prostu stracił kontakt ze światem fizycznym. Niestety, było to brzemienne w skutkach, bowiem po przebudzeniu Marcelina była zbyt blisko dwójki s.speców.
Podczas dość żywej konwersacji ścigana mogła otrząsnąć się po solidnej dawce środka nasennego. Starała się także wsłuchać w rozmowę wrogów, dochodząc do interesujących wniosków. Po pierwsze, nie mieli prawa jej zabić - choć dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, iż raczej nie miała do czynienia z androidami, a z ludźmi, którzy przecież często kierują się głupimi emocjami. Wymordowana mogła więc pozwolić sobie na więcej, ale ta złudna myśl nie mogła stanowić głównego planu działania. Spokojnie mogła założyć, że dla rozkazów nawet ta kobieta nie narazi własnego życia i po prostu zabije Marcelinę w akcie obrony.
Po drugie... czip? Jaki czip? Dziewczyna próbowała przypomnieć sobie sytuację, która mogłaby wskazywać na moment oznaczania jej. Może jest on gdzieś pod skórą? A może to jakaś inna, zaawansowana technologia? Nie mogła się nad tym długo zastanawiać, bowiem dwójka podążała już w jej stronę. Gorączkowo zastanawiała się, co począć? Przecież szybko znajdą ją, mając do dyspozycji chociażby głupią latarkę... postanowiła improwizować.
Niewymagającym ruchem sięgnęła po jeden ze swoich hebanowych sztyletów, chowając go wraz z zaciśniętą na zdobionej rękojeści dłonią pod siebie i zamknęła oczy, lewym profilem twarzy spoczywając na glebie. Z cieni poczęły wyłaniać się mary, te same, które pomogły Marcelinie dostać się aż tutaj. Rosły w siłę, wolno. Jej serce biło mocno, ale ona postanowiła nie poddawać się szalejącym emocjom; dostrzegając wcześniej uzbrojonego mężczyznę, który wygrażał się uciekinierce już teraz przygotowała umysł na ewentualną obronę...
Kobieta stanęła nad nią. Bojąc się o jej kolejne kroki i chcąc uniknąć kolejnej dawki środka nasennego, napięła wszystkie mięśnie i po kilku sekundach (mając nadzieję, że kobieta, stwierdziwszy, iż wymordowana jest nieprzytomna straciła na krótką chwilę czujność) wyciągnęła spod klatki piersiowej dobrze schowana rękę i sztyletem celując w łydkę kobiety. Jej niezwykle szybki, silny cios mógł zaskoczyć wojskową; w niemalże tym samym momencie, chcąc uchronić się od strzałów z broni palnej mężczyzny, uwagę skupiła na przestrzeń dzielącą nią a jego, chcąc odbić bądź zatrzymać pociski. Wtedy też odepchnęła się i, krzycząc we własnych myślach, nakazała marom atakować dwójkę.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.18 14:01  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Środek nasenny nie przestał działać, gdyż zmęczone ciało Wymordowanej, a także płytkie i głębsze cięcia porozrzucana na jej skórze, nie wzmogły jej układ immunologiczny w ochronnie się przed działaniem zbilansowanej substancji. W ryzach świadomości utrzymywała ją jedynie adrenalina, która w tych warunkach nie mogła osłabnąć. Otóż na horyzoncie pojawiło się możliwość zagrożenia ze strony dwóch, uzbrojonych żołnierzy, mimo iż jeden z nich nie celował do niej z żadnej z broni i najwyraźniej nie miał w stosunku do niej zamiarów. Chciał tylko sumiennie wypełnić rozkazy i pochwycić uciekinierkę, w możliwie jak najmniej bolesny dla niej sposób.
Oficer dostrzegła zarys sylwetki ukryty w zaroślach. Na jej ustach wślizgnął się zarys uśmiechu, mimo iż jej surowa twarz nie eksponowała żadnych emocji.
Schowała niewielkie, trzymane w dłoni urządzenie do niebieskiej kurtki, na której widniało logo S.SPEC, po czym sięgnęła po pistolet. Podczas wykonywania tej czynności, latarka, którą trzymała w drugiej ręce, nadal oświetlała ciało. Zauważyła, że Wymordowana ani drgnęła. Pochyliła się, aby sprawdzić tętno i dostrzegła wykonany przez obiekt ruch. Nie zdążyła jednak zainterweniować, gdyż Marcelina popisała się zwinnością i refleksem. Wbiła sztylet w łydkę kobiety, tuż nad wysokim, skórzanym, wojskowym obuwiem.
Kobieta syknął i odruchowo, w odruchu niemalże mechanicznym, zrobiła parę kroków do tyłu, uderzając jedną z łopatek o bark swojego partnera, który szybko się zrehabilitował. Odsunął się w bok i zacisnął w tym momencie za spusty, po omacku celując lufami pistoletów w przestrzeń przed nim, na poziomie nóg, gdzie została zalkalizowana Marcelina.
Bezlitośnie mary przyległy do ciała pani oficera. Próbowała postrzelić materializujące się przed nią kształty, lecz nie przynosiło to pożądanego skutku. Latarka wypadła jej z drżącej ręki, a ona nie poradnie sięgnęła po krótkofalówkę. Wyszarpała ją z schowka przyczepionego o pasek i zacisnęła na niej swoje palce. Nacisnęła na odpowiedni przycisk, tym samym wzywając niewerbalnie pomoc, po czym urządzenie do komunikacji podzieliło los latarki i roztrzaskało się w kontakcie z wystającymi z gleby kamieniami. Upadła, wypluwając krew z ust w akompaniamencie spazmatycznych, głębokich oddechów. Przycisnęła rękę do krtani.
— Kurwa, Asura, trzymaj się — wysapał mężczyzna, łapiąc swoją koleżankę pod ramię, uprzednio pistolety chowając na swoje miejsce. — Musimy stąd spieprzać, inaczej — przełknął ślinę — podzielimy los... — Słowa utknęły mu w przełyku, kiedy mary zacisnęły nad nim swoje mordercze macki. Zwolnił ucisk i upadł, norując twarzą w mokrej od deszczu trawie, który rozpadał się na dobre.
Silnik helikoptera nad ich głowami zawarczał, jak przyczajony tygrys. Do miejsca zdarzenia zbliżały się dwa inne pojazdy mechaniczne - dwa motory. Ich koła szurały po żwirze.


Nie stosujesz żadnych ograniczeń mocy, zatem jestem zmuszony w tej kwestii interweniować, bo, o ile mnie pamięć nie myli, każdy takowe posiada.
Telekineza — 1|4 (Ten limit został przydzielony Ci przez administratora, więc nie będę zmieniać tego wyroku.)
Przywołanie mar —  3|3, gdyż już wcześniej się pojawiły i były obecne przez dwa posty.
Dematerializacja — 2|3, przerwana


Obrażenia:
Marcelina:
Skaleczenie na rękach. Krwawiąca skroń. Ból głowy. Luki w pamięci. Postrzelone ramię. Kolce wbite w ciało. Senność i zmęczenie.

Pani oficer:
Dezorientacja. Uszkodzona krtań. Plucie krwią.

Jej parnter:
Utrata przytomności.

Czekam na odpis do 13 stycznia.

Temperatura wynosi w chwili obecnej 5°C. Czuć wilgoć.

Co prawda Marcelina użyła telekinyzy, jednakże zastosuje tutaj rzut kostką, gdyż w jej stronę poleciały dwa pociski, dlatego też podejrzewam, że w obecnych warunkach i przez jej stan - zmęczenie i senność nie wypływa w pozytywny sposób na koncentracje, odbicie dwóch nie jest zadaniem prostym.


Rzut kostką:
Parzysta liczba oczek - mężczyzna postrzelił Marcelinę w nogę jednym pociskiem (lokalizacja miejsce, gdzie nabój wbił się  w skórę dowolna, możesz je wybrać sama albo zrobię to za Ciebie), jeden został odbity przez kobietę.
Nieparzysta liczba oczek - Marcelina odbiła dwa pociski.

Wynik poniżej.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.18 14:01  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
The member 'Yury' has done the following action : Dices roll


'Kostka' : 47
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.18 16:22  •  Szept szakala [Marcelina] Empty Re: Szept szakala [Marcelina]
Po doskonałym - acz, skromnie przyznając na marginesie, nieświadomym - wycelowaniu ostrzem w łydkę wojskowej, dziewczyna niestety nie mogła oddać się triumfowi wznoszącego jej ducha na wyżyny. Musiała uciekać, jak najszybciej! Jej losem najwidoczniej zajęła się sama opatrzność, bowiem udało jej się odbić obydwa pociski wystrzelone w jej stronę. Nie mogła aż uwierzyć w swoje szczęście - nie była jednak w stanie w ogóle zagłębić się w jakiekolwiek aspekty w myślach, nadal była lekko otępiała przez środek nasenny. Miała cichą nadzieję, że ta niedogodność szybko zniknie.
Piękny spektakl, w którym siedmiosztukowe stado mar próbowało wyeliminować zagrożenie chyliło się ku końcowi. Marcelina czuła podświadomie, że energia widm już teraz była na wyczerpaniu. Niestety, nie mogły one bez przerwy osłaniać wymordowanej. Dziewczyna niedługo jeszcze nacieszyła się ich obecnością; zjawy rozpłynęły się w akompaniamencie chłodnych chichotów, wywołujących dreszcze na całym ciele. Uciekinierka schyliła się, przytłoczona widokiem i warkotem zawieszonego nad nią helikoptera. Nie od razu dostrzegła także dwa motocykle sunące agresywnie w jej stronę, w końcu jednak usłyszała złowrogie ryki, których natężenie zwiększało się wraz z biegnącymi sekundami. Zbliżali się, a Marcelina nie miała pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji.
Ale nie mogła się przecież poddać bez walki. Dotarła do tego momentu, nie mogła sobie pozwolić na krok w tył!
Wstała w końcu, prostując się możliwie jak najbardziej. Wyszło jej to dość koślawo, pod wpływem świateł mrużyła lekko przekrwione oczy; żałowała w tej chwili, że nie posiadała przy sobie żadnej broni palnej. Posiadanie jej pozwoliłoby zbliżyć się wymordowanej do wygranej; dziewczyna pamiętała, że z niewiadomych dla niej przyczyn wojskowi uzyskali absolutny zakaz zabijania jej. Nie mogła dać się po prostu złapać - z pewnością zwiększyliby środki ostrożności, a wtedy ucieczka zza grubych murów nie byłaby już taka prosta.
W końcu wyciągnęła pewną ręką oba sztylety. Obserwując zbliżające się motory rzuciła jednym ostrzem w stronę pierwszej maszyny, drugi wycelowała w motor jadący obok niego. Pomimo, że potrafiła się obsługiwać sztyletami i dobrze nimi rzucała, tak teraz nie mogła wykorzystać całego swojego potencjału - obraz lekko rozmazywał się przez nieprzerwany wpływ środków nasennych. Próbowała także rozglądnąć się w poszukiwaniu drogi ucieczki.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach