Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Centrum


Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Bezczynność bywała męcząca; do tego stopnia, że drażniła bardziej niż wycieńczenie, jakie nałożył na niego intensywny grafik zajęć w minionym tygodniu. Mijały sekundy — albo minuty, godziny, w zasadzie gubił rachubę od kiedy spotkał się z Verity — w czasie których chciał chwycić ją za nadgarstek i szarpnąć do siebie. Powstrzymywały go głównie dwa argumenty. Pierwszy — zrobiłby to niedelikatnie, to nie ulegało wątpliwościom. A starał się, przynajmniej póki panował nad całością, by pozostać taki, jakim był na początku. Drugi — rozlałaby herbatę. Ten banał także sprawił, że mocniej zacisnął palce na swoim naczyniu, zamiast na przegubie zielonowłosej.
Na jej uśmiech odpowiedział tym samym — mniej szerokim, a bardziej wymuszonym. Brak sił skutecznie wykorzeniał z niego pokłady pozytywnej energii, ale dotychczas „jakoś się trzymał”. Baterię gwałtownie padły w chwili, w której oparł się o miękkie poduszki, poczuł ciepło koca pod sobą i przytulność całego pomieszczenia.
Tyle starczyło, by jego twarz nabrała „znużonego” wyrazu, a oczy nieco się przymrużyły. Spojrzenie było jednak wciąż tak samo skupione; w ciemnych tęczówkach czaiły się resztki determinacji. Kiedy przesunęła się bliżej niego, wypuścił ją z uchwytu i przeniósł rękę na plecy Verity. Wpierw delikatnie oparł nadgarstek na jej biodrze, a potem mocniej przyciągnął ją bliżej siebie, niemal zmuszając Greenwood do zbliżenia się.
Z pewnością nie wygrałby medalu w subtelności, ale chwilowo nie miał siły, chęci, ani motywacji, żeby bawić się w kotka i myszkę. Ekran zamigotał przy zmienianym kadrze, w momencie, w którym Rūka przechylił się i oparł polik o głowę Verity.
Luźna w przegubie dłoń czarnowłosego oparła się na udzie dziewczyny, jakby kompletnie stracił w niej czucie. Powoli dochodziło do niego, że ominął początek filmu, dlatego teraz skierował wzrok na laptopa. Co tu świrować — sam sobie strzelił w kolano, proponując obejrzenie czegokolwiek po angielsku. Nie był w końcu lingwistą, dlatego sam film wymagał dodatkowego skupienia się na tłumaczeniu każdego wypowiedzianego przez aktorów zdania.
Myślisz czasami, Rū?
Odetchnął głębiej, mocniej opuszczając powieki. Robił się senny, a temperatura ciała Verity działała jak argument do uśnięcia tu i teraz. Zastanawiał się chwilę nad tym, czy jest sens...
Jezu Chryste — rzucił gwałtownie, szybko i cicho, gdy poczuł nagłe gorąco. Miesiące przeznaczone na prędkie analizowanie sytuacji tym razem się opłaciły — jego palce mocniej zacisnęły się na przechylonym kubku i postawiły go z powrotem do pionu, choć ciemna plama po wylanej herbacie i tak zdobiła i spodnie, i kawałek pościeli.


Ostatnio zmieniony przez Kyōryū dnia 18.04.18 11:37, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Z początku skupiła się na filmie, nie chcąc przegapić początku. Zazwyczaj łatwo gubiła wątki, a potem trzeba było jej tłumaczyć, skąd wynikają pewne fabularne fakty. A jednak uwaga dziewczyny szybko rozwiała się na inne kierunki i to jeszcze nim na ekranie pojawiła się którakolwiek postać. Wystarczył jeden rzut oka na twarz Ruuki, by dostrzegła odbijające się na niej zmęczenie materiału. No tak, temu trudno było się dziwić zważywszy nie tylko na ogół, ale też na ten konkretny dzień. Dopiero teraz, a było już przecież solidnie popołudniu, mieli możliwość usiąść w spokojnym miejscu i odpocząć. Wciśnięta w bok chłopaka i owinięta jego ramieniem Verity sama pewnie szybko straciłaby kontakt z rzeczywistością, gdyby chwilę temu nie przełączyła się w tryb czujności. Zaciszne otoczenie i przyjemne ciepło wręcz kusiły do ucięcia sobie drzemki, jednak w świadomości zielonowłosej wciąż migotała jaskrawa lampka, przypominająca o trzymaniu pionu. Lata radzenia sobie z niezdarnością nauczyły ją, że kiedy trzyma w rękach naczynie pełne gorącego płynu, nie może sobie pozwolić na żadne niespodzianki. To trochę wręcz śmieszne, że tak się przejmowała, jednak miała na koncie już zbyt wiele żałośnie ciamajdowatych wyskoków, żeby sobie odpuścić. Wreszcie poczęstowała się porządnym łykiem swojej herbatki, dopuszczając miłe uczucie ciepła także do wnętrza.
Powróciła wzrokiem do filmu, gdzie powoli rozwijała się akcja. Dla Greenwood dobór języka był o tyle dobry, że mogła chłonąć narrację i dialogi zupełnie naturalnie. Choć w M-3 spędziła już dobre dwa lata, czasem wciąż zdarzało się, że japońszczyzna sprawiała jej problemy. O ile z mową codzienną łatwo było się oswoić, gdy otaczała człowieka z każdej strony, o tyle w książkach, mediach i podczas nauki od czasu do czasu trafiała na słowa i wyrażenia, które brzmiały jak totalny bezsens. Przy nauce biologii czy chemii łatwo było mieć otwartą kartę z internetowym słownikiem i sprawdzać na bieżąco fragmenty, które mogły być problematyczne; przy filmie jednak trochę głupio byłoby zatrzymywać odtwarzanie, żeby wyszukać słówko w internecie. Już bez przesady.
Cichy syk tuż za uchem od razu oderwał ją od oglądania. Służąc za podpórkę - co właściwie wcale jej nie przeszkadzało - nie miała zbyt wielkiego pola manewru w ruchach, jednak udało jej się nieznacznie obrócić głowę i skonfrontować się z przyczyną tego niespodziewanego zajścia.
- Oj - wyrwało jej się właściwie od razu, gdy tylko wyłapała wzrokiem ciemne plamy. W pierwszej kolejności rzuciła jej się w oczy wilgoć rozprzestrzeniająca się leniwie po kraciastym wzorze kołdry. Wolała nie myśleć o tym, że założyła świeżą poszewkę dokładnie poprzedniego dnia.
- Ale to nic takiego. Spierze się, chociaż najlepiej byłoby od razu przepłukać. - Zmysł praktyczny odezwał się natychmiast, choć z drugiej strony równie mocno nie chciało jej się w tym momencie urządzać prania. Tak jakby złośliwość rzeczy martwych nie mogła sobie poczekać do następnego dnia, albo w ogóle odpuścić.
Dopiero po chwili spojrzenie dziewczyny padło na równie poplamiony materiał spodni. Trzasnęła się mentalnie po obu uszach za taki nietakt. W pierwszej kolejności wypadałoby się przejąć tym, czy jej gość się nie oparzył. W dodatku starała się nie myśleć o tym, że tak właściwie nie powinien teraz siedzieć w mokrym ubraniu, bo było to tak samo niezdrowe, co nieprzyjemne.
Wbiła wzrok we własne kolano.
Szlag by to.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Aż do teraz nie wierzył, że coś takiego mogło mieć miejsce — szczególnie po tym, jaką metamorfozę przeszedł w szkole wojskowej, jak uczulano go na drobnostki, wyrabiano instynkt. Co prawda, gdyby nie ćwiczenia, z pewnością rozlałby całą zawartość naczynia, ale tak czy inaczej — w uniwersum Kyōryū wypadek nie powinien się w ogóle wydarzyć.
— Spierze się.
Spojrzał na nią trochę ogłupiały, jakby nagle odpowiedziała mu w innym języku. Obcym, wymarłym, niezrozumiałym. Spierze się. Nie spodziewał się może wrzasku paniki z jej strony, ani tym bardziej nie wyobrażał sobie momentu, w którym Verity wskakuje na kolana i zaczyna ściągać poplamione spodnie, byle tylko uporać się z problemem. Przyparty do muru z nożem pod grdyką nie miałby pojęcia czego oczekiwał, ale na pewno nie tego.
Tak — mruknął nagle, przywołując na twarz mniej zaskoczony wyraz; odwrócił wzrok i spojrzał na ciemniejsze przebarwienie na spodniach. — Na pewno.
W pierwszym odruchu jego ciało nieco się napięło, jakby jednak planował wstać i pozbyć się zabrudzonych rzeczy, ale z drugiej strony, skoro to nic takiego, to nie uważał, by trzeba było robić zamieszanie. Oparł się więc z powrotem na poduszkach i postanowił skupić na filmie. Unosząc spojrzenie, zacisnął mocniej palce na kubku z herbatą.
Ten pechowy akt nieco go rozbudził — dosłownie nieco, ale przynajmniej nie odlatywał głową na bok i nie czuł ciężkości powiek, nawet jeśli kąciki oczu szczypały od senności. Pogubił się już w samym wątku i kiedy wreszcie postanowił wyłapywać co ważniejsze momenty, jak na złość pojawiały się nowe okoliczności, nieznane twarze, dialogi, które kryły drugie dno, jakiego nie potrafił jeszcze zrozumieć.
Nie mam pojęcia o czym jest ten film.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Nie zdążyła już dostrzec zdziwienia na twarzy chłopaka, jako że sama odruchowo uciekła wzrokiem na bok. To już było bardzo typowe zagranie w jej wykonaniu, można wręcz powiedzieć: sztandarowe. Pospieszne zwijanie żagli miała opanowane bezbłędnie, bez względu na to, jak aktualna sytuacja by nie wyglądała. Nie czuła nawet najmniejszej potrzeby, żeby to zmieniać; mistrzostwo w ucieczkach traktowała bardziej jak przydatną zdolność niż własną przywarę, choć była świadoma tego, że nadmierne jej wykorzystanie może być rzeczywiście niewłaściwe.
- Później to ogarnę - mruknęła półgłosem, niemal dając się zagłuszyć przez kolejne fragmenty filmu. Czy spodziewała się takiego zachowania po sobie samej? Trudno powiedzieć. Rzadko spodziewała się po sobie czegokolwiek, szczególnie w ostatnim czasie, gdy wszystko zaczęło się zmieniać zbyt szybko i zbyt gwałtownie, by była jeszcze w stanie za tym nadążyć. Już nawet nie w skali miesięcy, ale z dnia na dzień potrafiła zaskoczyć samą siebie wyskokami, o które jeszcze jakiś czas temu nikt o zdrowych zmysłach by jej nie podejrzewał. Tego dnia osiągnęła chyba rekord, szczególnie gdyby policzyć momenty, w których powinna była spalić buraka i uciec z piskiem, ale tego nie zrobiła. Tak, tych było zdecydowanie najwięcej.
Jak na zawołanie wciągnęła się z powrotem w film, przy okazji metodycznie pochłaniając swoją herbatę. Nawet kiedy nie patrzyła w ekran i skupiała się na czymś innym, nadal podświadomie rejestrowała dialogi i niektóre bardziej charakterystyczne dźwięki tła, dzięki czemu tak naprawdę niewiele straciła z samej treści. Ledwie wróciła spojrzeniem do obrazu, natychmiast bez problemu odnalazła się w bieżącym wątku. Co prawda całość fabuły nie była najprostsza do ogarnięcia, ale musiała z dumą przyznać, że jak do tej pory dzielnie nadążała za toczącą się akcją. W dodatku nawet wciągnęła się w śledzenie poszczególnych wątków, więc i senność powoli ustępowała. Niby wygodne położenie nadal kusiło do oddania się w ramiona Morfeusza, jednak oczy dziewczyny pozostawały szeroko otwarte, z zacięciem pochłaniając zmieniające się obrazy. Nawet nie zauważyła, w którym momencie skończyła jej się herbata, a ona obejmowała pusty kubek tak długo, aż całkowicie ostygł. W końcu odłożyła go na biurko, jako że było najbliżej. Opustoszałe ręce po chwili wahania skrzyżowała luźno na brzuchu, palcami sięgając opartej na swoim udzie dłoni Ruuki. Trąciła go zaczepnie, jakby chcąc mu delikatnie przypomnieć, żeby nie wyłączał się tak szybko. Akcja w filmie właśnie zaczynała nabierać niezłego tempa i na pewno żal by było to przegapić.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Jego siła dedukcji nie przechodziła nawet przypadkiem obok umiejętności wyciągania wniosków Verity, dlatego już po kilku następnych minutach całkowicie pogubił się w przebiegu wydarzeń, a pół godziny później kompletnie się poddał. Oglądał nadal, bez problemu odnajdując przyjemność w zawiłej historii poprzeplatanej niedopowiedzeniami, jednak przestał próbować rozgryźć cały problem przed samym finałem. Zwykle lubił zakładać jakiś scenariusz i dowiadywać się z kadru na kadr, ile miał racji w swoich przemyśleniach, ale chwilowo wydawał się działać na najniższych standardach. Zębatki zamontowane w umysłowym mechanizmie ledwo się napędzały i gdyby stanowiły fizyczną formę, z pewnością dziewczyna słyszałaby ten zardzewiały, metaliczny zgrzyt przy każdym ich obrocie.
To tylko jeden z powodów, dla których z opóźnieniem poczuł dotyk Greenwood, ale główny, na który klął. Przeświadczenie, że porusza się zanurzony w gęstej smole nie opuszczało go od jakiegoś czasu i teraz także miał wrażenie, że wszystkie ruchy na jakie się zdobywał wydawały się zbyt mozolne. Dziewczyna zdążyła ponownie ułożyć się na materacu, a on ledwo przyswoił fakt, że nie trzymała już w dłoni kubka — i tym samym, że jego herbata dawno temu zmieniła się z gorącej na letnią.
W zamian poczuł ze zdwojoną siłą trącenie na ręce. Nieruchome paliczki drgnęły, wysyłając informację zwrotną do mózgu, chociaż mimo błyskawicznie przekazywanych impulsów, przez pierwsze dwie sekundy Rūka niewiele się różnił od zastygłej w jednej pozie rzeźby. Myśli galopowały swoim szalonym, narwanym rytmem, a młody rekrut wyłapywał co nsjwyżej ich skrawki. W końcu wypuścił powietrze przez nos, prawie jak ktoś, kto ledwo powstrzymał się od westchnięcia pełnego irytacji, i wsunął wtedy swoje palce między palce dziewczyny, od razu wyczuwając pod opuszkami kostki jej dłoni. Pogładził ją lekko po skórze, jednocześnie zwracając twarz ku jej skroni. Usta musnęły przelotnie barwione zielenią włosy; gest mający na celu przekazanie odpowiedzi, że wybudził się wystarczająco, żeby nie bryzgać herbatą na resztę jej pokoju.
Spodnie zresztą zdążyły przeschnąć, a ciemny materiał dżinsów okazał się być perfekcyjną powierzchnią do rozlewania płynów — nie widać było, a przynajmniej AŻ TAK nie było widać tej przeklętej plamy, jaką sam sobie sprezentował.
Nie spuszczając wzroku z ekranu laptopa wydał z siebie cichy pomruk jak zwierzę, które zbyt długo na coś czeka i wreszcie poczuło się na tyle zaszczute, żeby dopomnieć się o swoje.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Utwór z dziedziny kinematografii zajmował ją na tyle, że świat zewnętrzny zredukował się do pojedynczych cech i pojęć istniejących gdzieś w tle, ale kompletnie nieprzyjmowanych w krąg myśli. Te obracały się wokół filmowych wątków, łącząc motywy i doszukując się powiązań, chłonąc informacje pojawiające się raz po raz czy to w dialogach, czy jako rozgrywająca się na ekranie akcja. Zazwyczaj kiedy już coś oglądała, wybierała lżejsze dzieło - wystarczająco dużo wytężała umysł nad rozwiązywaniem zadań i przyswajaniem wiedzy, którą trzeba było wyryć sobie w pamięci. Kiedy więc przychodził czas na odpoczynek, wygodniej było puścić sobie film, przy którym mogła nawet zasnąć w połowie i nie byłoby czego żałować. Teraz gdzieś z tyłu głowy Ver pojawiła się myśl, że brakowało jej nieco bardziej angażującej rozrywki. Wytężenie umysłu i skoncentrowanie się na akcji okazało się nie takie trudne, kiedy już zdecydowała, że chce dokładnie śledzić wydarzenia.
Poza tym, teraz nie była sama. Ta sytuacja stwarzała o wiele więcej interesujących możliwości, niż to było zazwyczaj. Już od pierwszych scen wyłapała kilka scen, które aż chciało się skomentować; nie zrobiła tego tylko dlatego, że rozsądniejszą wydawała się dyskusja już po zobaczeniu całości, zamiast przerywać sobie w trakcie. Nie lubiła gubić szczegółów, które łatwo było przeoczyć, jeśli się człowiek zagadał w trakcie. Tym więc sposobem w pokoju panowała gładka cisza, nie licząc oczywiście ścieżki dźwiękowej i kwestii wypowiadanych przez aktorów, które głośnik laptopa wypluwał z siebie z imponującą determinacją.
Mimo absolutnego milczenia, ani przez chwilę nie nawiedziło jej uczucie samotności. Wręcz przeciwnie, kiedy co kilka sekund ciepły oddech poruszał zielonymi włosami tuż przy uchu, przepona panny Greenwood tańczyła żwawego quickstepa - w dodatku nie do rytmu. Wystarczyło ulotne przemknięcie warg przy skroni, by Verity drgnęła. Potrzeba było jednak przerwania zaklętego milczenia, a wreszcie oderwała wzrok od ekranu.
- Mm? - mruknęła pytająco, przenosząc spojrzenie do tyłu i odnajdując wreszcie ciemne oczy. Nie zdołała powstrzymać łagodnego uśmiechu, który sam pojawił się na jej twarzy. Choć nie wierzyła ani w przeznaczenie, ani w zgodność umysłów, musiała przyjąć do wiadomości istnienie swego rodzaju instynktu, który posiadła nieznaną nikomu metodą. Może nawet nie tyle miała go na własność, co stosowne przeczucie pojawiało się samo od czasu do czasu, autorytarnie przekierowując uwagę i prowokując ruchy wymykające się dotychczasowym schematom. Gdyby do tego samego miała dojść logiką i dedukcją, wyłożyłaby się już na samym starcie, a zaraz potem skonstruowała białą flagę z chustki i patyczka do szaszłyków. Jeszcze do niedawna była przekonana, że w skali od jednego do dziesięciu jej umiejętności interakcji z innymi ludźmi sięgają ujemnych wartości, jednak wszelkie prawdopodobieństwo wskazywało na to, że jednak wygrzebuje się z mułu. Dalej wciąż jest dno, jednak już nie tak żałosne i beznadziejne - a skoro już by się udało osiągnąć tak wiele, czemu by nie sięgnąć po prawdziwy sukces?
No czemu nie?

// (シಥ﹏ಥ)シ
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

„Mm?”
Podmuch powietrza rozwiał kilka cienkich, zielonych pasm. Zrezygnowane westchnięcie wyrwało mu się, nim zdążyłby zapanować nad reakcją. Nie odezwał się — ani werbalnie, ani za pomocą czynności. Robił coś źle lub Greenwood nie była w stanie — ewentualnie nie chciała, frajerze — odpowiedzieć na jego sygnały, a jako ktoś, kto nie przywykł do nacisku, nie miał też zamiaru nalegać.
Wyprostował się więc i ponownie spróbował skupić na przebiegu fabularnym. Operacja zakończona fiaskiem. Niecałe dwadzieścia minut później, gdy kubek od herbaty przestał stanowić zagrożenie (Rū pozbył się zawartości naczynia na trzy hausty), na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Twarz chłopaka nie zdradzała wybuchu, jaki roztłukł wszystkie jego dotychczasowe mini-scenariusze; i tak były niekompletne, ale cicho liczył na to, że przynajmniej w jakimś stopniu pokryją się z endingiem tej produkcji.
Wtedy wyrwało mu się westchnięcie numer dwa. Przywarł tyłem głowy do ściany i wykrzywił usta jak dzieciak, który nie dostał wymarzonej zabawki tylko jakiś tandetny sweter w łosie.
O co w tym chodziło? — rzucił pretensjonalnie, wreszcie przekierowując wzrok na siedzącą tuż obok dziewczynę. Podświadomość krzyczała swoje, ale Kyōryū bez problemu trzymał jej rękę na ustach — zagłuszał więc wszystkie myśli, jakie krążyły mu teraz po głowie.
I tak był strzaskany po dzisiejszych wydarzeniach, nie chciał już dalej wariować. Tym bardziej, że większość jego gestów, które wydawały się — dla niego — tak prymitywnie oczywiste, natrafiły na mur. Stanowiły formę grochu, którym ciska się o niewzruszone, zbite cegły, na których ktoś zamaszystymi literami ogłosił: „Nie ma szans”.
Poza tym — uniósł rękę, nadgarstkiem przysłaniając usta; ziewnął dyskretnie w przegub — to był długi film...
I bardzo długi dzień.
I jeszcze dłuższa droga do podsunięcia propozycji przespania się.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Zamiast odpowiedzi otrzymała niemrawe westchnięcie. Powoli zaczynała uświadamiać sobie, że może zwraca uwagę na niewłaściwe szczegóły. Przez ostatnich kilkadziesiąt minut była silnie skoncentrowana na filmie. Fabuła nie stanowiła dla niej żadnej zagadki, zakończenie w pewnym momencie stało się oczywiste, a niektóre dialogi nadal byłaby w stanie przywołać z pamięci i odegrać je z całkiem imponującym wynikiem. Problem jednak leżał w tym, że żadna ze scen nie była w stanie zwrócić jej informacji w temacie, który ją interesował. W pewnym momencie zaczęła się nawet pojawiać myśl, że sama była sobie winna podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Skoro jednak przeszłych wyborów nie dało się odwrócić, zmuszona była podjąć się gry w podchody. Nawet, jeśli w tego typu aktywnościach zajmowała zawsze miejsce na samym dole tabeli z punktami.
Na razie jednak wbiła wzrok z powrotem w ekran, odsuwając punkt zapalny do momentu, aż nie pojawi się rozwiązanie fabuły i napisy końcowe. Dopiero kiedy wszystkie piksele przybrały czarną barwę, a chwilę później wypłynęły na nie zapisane białymi literami nazwiska, Greenwood zdecydowała się na w tył zwrot. No, może nie do końca, gdyż wciąż byli odrobinę zaplątani w instalację z własnych kończyn, co jednak pozwoliło dziewczynie obrócić się o jakieś dziewięćdziesiąt stopni i przełożyć ugięte kolana razem nad nogami Rūki.
- O co w tym chodziło?
- Bo tam było... - zaczęła, jak na dorywczego nauczyciela przystało. Odruchowo gotowa by odpowiedzieć na zadane pytanie podobnie jak na "Jak się liczy pochodną?", "Z czym reagują aldehydy?" albo "Jak przebiega oddychanie komórkowe?". Problem w tym, że tak samo jak kiedy wytłumaczy się komuś dowcip, przestaje on być taki zabawny, podobnie i filmu nie powinno się traktować w sposób tak dosadny. Tym bardziej w momencie, w którym audytorium ledwie składa wyrazy w zdania i prawdopodobnie już nie widzi na oczy, a bardziej niż na streszczenie dwugodzinnego dzieła czeka na kołysankę - nawet, jeśli zdecydowanie jej nie potrzebuje. Dlatego urwała po kilku pierwszych słowach, choć kolejne cisnęły się na usta całymi kaskadami.
- To był długi film.
Przytaknęła. Wolną dłonią wyjęła pusty kubek z ręki chłopaka i umieściła go na biurku, zaraz obok swojego. Oby nie był to pierwszy objaw pedantyzmu.
- Prawda. Jeśli mamy o nim pogadać, lepiej poczekać aż będziesz nieco bardziej przytomny.
Ostrożnie wyłuskała palce spomiędzy palców Kyōryū, przenosząc swój łokieć na jego ramię. Nie kładła jednak nań swojego ciężaru, który choć nieznaczny, nie był też jednak taki całkiem nikły. Drugą dłonią przebiegła niespiesznie przez kilka pasemek włosów nad czołem, później wędrując przez skroń, policzek, wreszcie sięgając krawędzi szczęki i ledwie zahaczając o podbródek. Wzrokiem podążała za czubkami własnych palców, nim w końcu nie przeniosła się do góry, poszukując ciemnych oczu.
- Chcesz się położyć?
Łagodny głos wkradł się w ciszę równie miękko, co kot prześlizgujący się bezdźwięcznie z domostwa na podwórko. Już wcześniej dystans między nimi był tak nieznaczny, że mogła szeptać, a i tak słowa pozostawały wyraźne niczym świst strzały. Tak samo niewątpliwy okazał się krótki pocałunek, w którym Verity sięgnęła wreszcie warg ciemnowłosego. Wbrew temu, co podsuwała wyobraźnia, pozostała spokojna; nie spieszyła się, nie czuła potrzeby natychmiastowej ucieczki, schowania twarzy w dłoniach i spłonięcia wstydem. Nie tym razem i nie w tej chwili, kiedy miała lada moment stracić swoje towarzystwo na rzecz żądnego ofiar boga krainy snów.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pozwolił wyjąć sobie kubek z rąk (nie miałby już o co walczyć, herbata skończyła się dobre dziesięć minut temu). Ciche stuknięcie spodu w chwili, w której zderzyło się z blatem biurka, przypominało kropkę na końcu zdania. Teraz się zacznie, pomyślał apatycznie, zaciskając lekko usta. Zmęczenie próbował desperacko ukryć pełnym zaangażowaniem, dlatego wpatrywał się wyczekująco w Verity i przyswajał wiedzę na tyle, na ile jego umysł chciał się na nią otworzyć.
— Lepiej poczekać aż będziesz nieco bardziej przytomny.
Opuszczając wzrok jak winny skazaniec natrafił na jej piersi, brzuch i wreszcie ręce, które się poruszyły. Momentalnie zamarł, śledząc trasę jednej z dłoni Greenwood, ale gdy ta znalazła się zbyt blisko dotykając jego czoła, przeniósł spojrzenie na twarz Verity. Co wywołał zabieg jaki mu zafundowała?
Wsparł się ręką po boku, zatapiając palce w pościeli jak w maśle. Wyglądał jak ktoś, kto lada moment może stracić równowagę i stąd asekuracyjna zmiana postawy, choć jednocześnie nic nie wskazywało na to, by miał powód do tak gwałtownych reakcji. Przez ostatnie dwie godziny próbował w jakikolwiek sposób zadrasnąć statyczną postawę dziewczyny — i na nic.
A teraz tak po prostu go całowała?
Z głową przyciśniętą do ściany pierwszy raz poczuł się przyblokowany.
— Chcesz się położyć?
Krótkie muśnięcie skomentował w pierwszym odruchu tylko nagłym wydechem, jakby cały ten czas wstrzymywał powietrze w płucach w obawie, że jeden nieostrożny ruch ją spłoszy. Na ciemnych tęczówkach nie było widać źrenic, które rozrosły się dwukrotnie pod wpływem niezrozumienia. Skoncentrował się na jej ustach w ten najmniej dżentelmeński sposób przypominając, że pod warstwą wymuskanego wizerunku (żołnierza, kolegi, dobrze wychowanego chłopaka) kryje się prymitywny okaz.
Wciągnął z powrotem powietrze.
Teraz jakby mniej — wykrztusił prawie szeptem, wynajdując siłę na uniesienie oczu i odszukanie jej spojrzenia. W normalnych okolicznościach pewnie by się uśmiechnął, ale tym razem usta pozostały nieruchome. — Ale lepiej odpocząć. Gdzie śpię?
Choć lepiej zapytać: w czym mam spać?
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Odsunęła się bez pośpiechu, a może nawet nieco zbyt wolno jak na swoje standardowe zwyczaje. Moment później zabrała obie ręce, zaraz uciekając wzrokiem gdzieś przed siebie. Nigdy nie była utalentowana w dziedzinie odczytywania niewerbalnych znaków, a ostatnio chyba osiągnęła absolutne dno swoich możliwości, zagrzebując się w głębokiej warstwie mułu. O ile równania potrafiła rozwiązywać bez zapisywania przeprowadzanych obliczeń, a definicje biologiczne nie myliły jej się nawet gdyby została przepytana po wyrwaniu ze snu w środku nocy, tak rozeznanie się w wymownych spojrzeniach czy sugestiach ukrytych gdzieś pod słowami stanowiło dla Greenwood wyzwanie na zupełnie innym poziomie. Najlepiej funkcjonowała przy jasnych, dosłownych komunikatach, wszystkie inne zaś wymagały wytężenia myśli i modlenia się w duchu do bliżej nieokreślonych zjawisk wyższych, by niczego nie pochrzaniła. Choć może i tak podchodziła do sprawy nieco zbyt paranoicznie, szczególnie jak na osobę powszechnie uważaną za wzór rozsądku.
"Jakby mniej", hm?
Odgarnęła z jednej strony włosy za ucho tylko po to, by kilka sekund później nerwowym ruchem ręki wypuścić je z powrotem na wolność. W tym pustym geście nie było nic istotnego poza faktem, że kupował jakieś trzy sekundy, które można było wykorzystać na kilka szybkich myśli. Jeszcze moment temu panowała nad sobą na tyle, by czuć się z tego dumna; teraz z każdym kolejnym uderzeniem serca narastała potrzeba ucieczki, schowania się gdzieś poza zasięgiem czyjegokolwiek wzroku, powrotu do starannie budowanej przez lata twierdzy.
Ale skoro mury już runęły, jedynym wyjściem pozostawało przeskoczenie nic niewartych gruzów i pójście dalej przed siebie.
- Gdzie śpię?
Przechyliła się nieco do tyłu, za plecami podpierając dłonie o kraciastą pościel. Wróciła wzrokiem do czarnych oczu, po czym uśmiechnęła się niepewnie. Niewiele rzeczy stresowało ją równie bardzo, co bycie pod ostrzałem czyjegoś uważnego spojrzenia. Gdyby dała sobie choć ułamek sekundy więcej na zastanawianie się, mogłoby dojść do tragicznego załamania odwagi.
- Tutaj chyba będzie najlepiej - wyparowała więc, poklepując lekko kołdrę jedną ręką. - Pożyczyć ci coś do przebrania? Znaczy, od chłopaków. W nic mojego byś się raczej nie zmieścił.

Stancja pani Akiko - piętro drugie - Page 3 HpOdVmn
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Masz taki prosty umysł, chłopcze.
  Ochota, by zaprzeczyć była ogromna. Ale nie większa niż pragnienie pozostania ze sobą szczerym. A przecież w tym momencie myśli stale wracały do jednego punktu, jakby były rozproszonymi opiłkami, pomiędzy którymi położono magnes. I to był cholerny fakt. Uważne spojrzenie obejmowało co rusz jej sylwetkę, wracało do ust, rejestrowało ruch dłoni unoszonej do włosów. Kilka zakupionych sekund jemu także dało czas; głównie żeby się zganić. Miał wrażenie, jakby coś złapało go za nadgarstki i próbowało je zmusić do zmiany swojego położenia; chciało je podnieść i nakierować w stronę Verity. Walczył z tą zmianą, aż w końcu musiał oderwać wzrok od dziewczyny i tym sposobem zmniejszyć intensywność obrazów przemykających przez roztargniony umysł.
  Skupił się na jej ręce.
  — Tutaj chyba będzie najlepiej.
  Chociaż Greenwood niczego mu nie ułatwiała.
  Spojrzał na nią ponownie dopiero wtedy, gdy podawała mu dres. Gdzieś w międzyczasie, jak za mgłą, zgodził się na przyjęcie ubrań od jej lokatorów, zresztą, perspektywa spania w obecnych ciuchach (albo częściowo bez nich) niespecjalnie mu się uśmiechała. Koniec końców był przygotowany, by pozostać w t-shircie i bieliźnie, ale kiedy wyszedł z łazienki w „zamiennikach” uznał stan rzeczy za bardziej komfortowy.
  Wracając do jej pokoju skupiał się przede wszystkim na tym, żeby wyglądać lepiej niż kiedy z niego wychodził. Jeszcze w łazience spojrzał sobie w oczy i postawił jasne warunki. Do wyra, tępy ośle. Mokre końcówki włosów były efektem nie tyle szybkiego umycia się, co chluśnięcia sobie zimną wodą w twarz po tej deklaracji. Ale pomogło. Teraz przesuwał palcami po karku, wyczuwając pod opuszkami wilgotne kosmyki. Gwałtowny chłód jaki sam sobie zaserwował ostudził temperament i sprowadził go do parteru.
  W zasadzie niepotrzebnie.
  Organizm dominował nad umysłem. Wystarczyło, by Rūka odwiesił swoje ubrania na oparcie krzesła, a potem położył się w łóżku. W jednej sekundzie się wyłączył. Patrzył na sufit, czekając aż Verity wróci z łazienki, a potem akumulatory padły całkowicie.

Obudził się nie tyle dzięki naładowaniu własnych baterii, co przez natarczywe wibrowanie urządzenia. Nadgarstek trząsł się pod poduszką, pod którą wsunął w nocy rękę, a kiedy wyciągnął go spod głowy, powietrze wypełniło się cichutkim bzzbzzzyczeniem. Jeszcze półprzytomny, z ledwo uchylonymi powiekami, trafił palcem w identyfikator. Holograficzny prostokąt z niebieskawą poświatą pojawił mu się tuż przed twarzą. Chłopak jęknął bezgłośnie wspierając się na łokciu.
  Wiadomość była banalna w swojej bezwzględności i choć niczego nie pragnął bardziej niż pozostać w ciepłym łóżku to przyzwyczajenie nakazało wyplątać się z kołdry i usiąść na brzegu materaca.
  Cyferki nad mailem właśnie się zmieniły. Była 5:37. Nieludzka godzina. Rūka ostatni raz rozejrzał się po pokoju Greenwood, ostatecznie zatrzymując wzrok na jej twarzy. Nawet nie zauważył w którym dokładnie momencie nachylił się nad nią i odgarniając zielone pasma z policzka pożegnał ją lekkim muśnięciem w kącik ust.

zt + Verity, probably
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: M3 :: Centrum

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach