Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Miejsce: M-3 na całego, innych terenów nie przewidujemy.
Czas: Na oko wrzesień rok temu.
Na scenie wywrócili się: Berenika i Elise w rolach głównych; ojciec Kamińskiej gdzieś płacze na boku, z innymi - cholera wie.

Czas mijał powoli i zbliżały się jej kolejne urodziny. Kolejny rok, kolejne świętowanie przy paczce chipsów i ładnym torcie, bo towarzystwa za bardzo nie miała, w pracy co najwyżej dostanie kilka kwiatków i życzenia, a ojciec mówił, że jak zwykle pracuje w jej urodziny, stąd jedyną osobą - jeżeli można tak to było nazwać - na jaką mogła liczyć, była Aneta. Czyli android. Ale przynajmniej ją miała!
Tak to jest, jak jest się mameją towarzyską. Tylko czekasz, aż w końcu zbierzesz te swoje ukochane koty i zostaniesz starą panną... A z jej fartem do ogarniania życia, taka wizja była prawdziwa. Jeszcze trochę i przekroczy magiczną barierę trzydziestki, a szans jak nie było, tak nie ma.
Zdziwiło ją jednak to, że jej ojciec zaczął ją wypytywać o wiele dziwnych rzeczy. Zaczęło się delikatnie, od szkiców, których design najbardziej lubiła. Gusta dotyczące ludzi, preferencje, wszystko. Luiza szybko zrobiła się podejrzliwa i zastanawiała się, czego potrzebuje jej ojciec, ale ten za cholerę nie chciał się wygadać i kiedy tylko ta była na tropie, nagle musiał przerwać telefon, zrobić herbatę, wybiec do pracy - wszystko, byleby nie odpowiedzieć na jej pytanie.
- Możesz mi powiedzieć, po co te podchody? Faceta mi próbujesz znaleźć, czy jak? - dwa dni przed urodzinami Luiza dała za wygraną i palnęła prosto z mostu, chcąc się dowiedzieć prawdy. Ojciec zerknął na nią zza gazety.
- Nie wtryniam się w twoje życie, spokojnie. Zależy mi tylko na twoim bezpieczeństwie.
To była ostatnia wskazówka.

20 września w domu Kamińskich pojawiło się... Coś.
A tym coś był wyłączony android, mocno przypominający prześliczną damę. Luiza omal nie spadła ze schodów, gdy tylko ją ujrzała, bo mocno jej przypominała jeden z rysunków. Zamiast jednak domagać się wypłaty za prawa autorskie, dziewczyna czekała na odzew rodzica.
- Wszystkiego najlepszego! To jest Elise. A przynajmniej tak ją w połowie nazwałem, powinna na to reagować. - ojciec wypiął dumnie pierś po ucałowaniu swojej córki - Będzie twoim osobistym ochroniarzem. Powinna dać radę nawiązywać rozmowy bez większych problemów i uczyć się zachowań, ale zaczynała jako czysty bojowy android, stąd... Nie powiem, żeby to było pewne.
- Ochroniarz? Po co mnie ochroniarz, jak ja jestem byle mieszczuchem?
- Yyy... Bo w M-3 jest różnie? Bo martwię się o ciebie? Nie narzekaj zresztą i przyjmij moją pracę, twój staruszek robi się spanikowany na starość. - mężczyzna roześmiał się i podał córce pilocik do androida - Należy do ciebie. A ja zbieram się do pracy, specjalnie wziąłem tę godzinę wolnego. Baw się dobrze!
Nie dał sobie nawet zwrócić tego pilota, zwyczajnie zwiał! Aneta spoglądała podejrzliwie na kolejnego androida, ale nic nie zrobiła. A Berenika zaryzykowała i wcisnęła guzik, który powinien włączyć Elise...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uruchamianie systemu logicznego G-R4-O2 "Elise"...
Aktywacja układów motorycznych...
Inicjalizacja systemu...

Maszyna powoli uniosła powieki, odsłaniając swoje ciemno-szare oczy, jakie zwróciła od razu w kierunku osoby przed nią. Znała jej obraz, znała jej wygląd, większość jej danych biologicznych i zainteresowań oraz zachowań. To jest osoba, jakiej poświęci swoją egzystencję. To jej Pani.
Jeszcze powoli i nieco "sztywnie" złączyła swoje dłonie przed sobą, opierając je w okolicach swoich ud, wykonując ukłon w stronę jej właścicielki. Tkwiła w tej pozie krótką chwilę, wyrównując swój środek ciężkości i dopasowywując motorykę ciała do nowych parametrów, z jakimi jeszcze nie miała kontaktu wcześniej, a była nimi skóra. Głównie skóra, aż do finalnych chwil prace na niej były wykonywane bez powłoki syntetycznej, co zminimalizowało potencjalne uszkodzenia naskórka. Android posiadał w tej chwili pół-długą, czarną perukę, a jej włosy opadły w trakcie tego gestu, skutecznie zasłaniając całą twarz.
Kilka, krótkich sekund później jednak była gotowa do działań, wyprostowywując swoje ciało i unosząc dłonie ku swoim włosom, zaciągając je do tyłu. Ramiona jednak kontynuowały ruch, unosząc się w górę, mimikując gest "rozciągnięcia" się. Nawet maszyna uniosła się na palcach i lekko rozłożyła ramiona na boki w finalnym momencie, wydając z siebie ciche westchnięcie, naznakowane imitacją ulgi. Po tym geście opuściła dłonie i uśmiechnęła się serdecznie, przechylając głowę nieznacznie na lewy bok.
- Witaj, Emilio. Jestem G-R4-02, ale z pewnością prościej będzie mi mówić Elise. Zgodnie z moimi priorytetami, od dziś będę zajmować się dopilnowaniem, by nie spotkała Cię krzywda, lecz jestem również w stanie spełniać inne rozkazy wydane przez Ciebie. Masz nade mną bezpośrednią i pełną kontrolę... Co więc byś chciała, bym dla Ciebie zrobiła? - To w sumie najważniejsze pytanie. Bez rozkazów czy poleceń, co ma tu robić? Kiepska z niej ozdoba, zwłaszcza że jej ubiór w tej chwili jest dość... Praktyczny, aniżeli faktycznie mający przypominać człowieka.
Elise dostrzegła kątem receptora wzrokowego że nie są same, lecz jej priorytetową i niepodzielną uwagę utrzymywała w tej chwili osoba przed nią, Luiza. Tak jak i na dłuższy czas jeszcze będzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Polka wciąż stała jak zamurowana. Mimo iż była przyzwyczajona do obecności androidów w jej życiu, to fakt, że ma mieć ochronę tylko i właściwie dla siebie dalej wydawał się bez bez większego sensu. Co jej mogło się stać? Czy naprawdę musiał marnować czas i pieniądze, aby stworzyć dla niej androida? Teraz już nie miała wyboru, musiała przyjąć prezent ojca, a tym samym - samą Elise. Przynajmniej będzie miała z kim rozmawiać, jak nie będzie nikogo w pobliżu.
Przyjrzała się raz jeszcze androidowi od stóp do głów. Trochę przypał, że nie zafundowali jej od razu jakiś porządnych ubrań, będzie musiała się tym zająć...
- Huh - mruknęła pod nosem, zamyślając się na tyle głęboko, że nagły odzew androida nieźle ją wystraszył - Tak, słucham, co? Ach, tak. Witaj, Elise, miło mi cię poznać. - sam fakt, że korzystała z jej drugiego imienia dziwił ją, ale szybko machnęła ręką - Uch... To jest dobre pytanie, Elise, muszę się zastanowić.
Replikant w tle zaśmiał się, po czym również zostawił duet marzeń, zanim jedyna żywa w tym domu dziewczyna mogła cokolwiek powiedzieć. Miała teraz poważniejsze rzeczy na głowie jak ganianie Anity, bo nie wiedziała, co dokładnie jest w stanie zrobić jej nowy ochroniarz, stąd musiała robić powolne kroki, jak małe dziecko.
- Zacznijmy od początku... Zdradź mi nieco, co w ciebie wcisnęli. Jakaś zaawansowana technologia, wiedza, zdolności, cokolwiek? Czy mamy na tym polu wolną rękę? - zapytała i poprawiła okulary - Przydałoby się również kupić ci jakieś ubrania, żebyś nie chodziła w czymś, co zmusza do zastanowienia, czy masz coś na sobie, czy nie... Wiesz, żeby nie rzucać się w oczy i mieć łatwiejszą pracę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Być może jej ojciec wiedział więcej niż sama kobieta, stąd też chciał jej dać osobistą ochronę? Był naukowcem w S.Spec wszak, to nie byłoby takie dziwne gdyby wiedział, co może się wkrótce stać. Lub chociaż podejrzewał, i dla chociaż odrobiny spokoju, mieć pewność że córkę coś chroni. Z informacji jakie Elise posiadała o Luizie, maszyna wiedziała że kobieta nie jest przystosowana do walki, i choć posiada skromne elementy umiejętności samoobrony, nie są one wielkie. Poza tym, hemofobia to również nie jest ułatwienie w obronie.
Cóż, być może jej ojciec nie chciał narzucać stylu ubioru maszynie, jaka będzie pełną własnością jego córki? Co prawda fakt, chodzenie w cienkim kombinezonie ledwie zasłaniającym skórę to też niekoniecznie dobry plan, ale lepsze to niż kompletna nagość. Nie żeby takowa przeszkadzała androidowi, ale pewnie posiadanie nagiego ochroniarza nie byłoby... Etnicznie poprawne.
Pokiwała delikatnie głową, utrzymując delikatny uśmiech na swojej twarzy w reakcji na lekkie zmieszanie i wystraszenie kobiety. System był przygotowany na to.
- Nie ma problemu, Luizo. Powinnam spytać o to od razu, ale w jaki sposób powinnam się do Pani zwracać? Pani Kamińska? Jedno z imion? Czy może jeszcze w inny sposób? - Opcja doboru identyfikacji jest wszak ważna, zwłaszcza że system chce utrzymać możliwy komfort osoby chronionej na tyle, na ile to możliwe.
Obróciła głowę w stronę podśmiechując się osoby, jaka wkrótce zresztą ich opuściła.
Inicjalizacja systemu defensywnego A7/0G Sif...
Integracja systemu logicznego i systemu defensywnego...

Jej uśmiech zniknął, a jej ton nagle się zmienił.
- Czy ta osoba jest zagrożeniem jaki mam wyeliminować? - Spytała, niezbyt płynnie przechodząc z Elise w Sif, jaka nie wiedziała jeszcze że ten śmiech nie był niczym groźnym, a wprost przyjacielskim podrażnieniem sytuacji w jakiej znalazła się jej właścicielka. Gdy ostatecznie została zalana pytaniami, splotła dłonie za plecami, wysłuchując wszystkich pytań i sugestii póki się nie skończyły. Dopiero wtedy, odpowiedziała.
- Posiadam wiele systemów ofensywno-defensywnych. System "Fenrir", "Wolverine", "Acathia" oraz System OR/0-1 "Hypercharge"... - I tu wyszła pierwsza zwiecha, choć tym razem nie był to problem niezgodności systemowej. Jej system po wypowiedzeniu tych nazw zauważył, że żaden z systemów poza Hypercharge nie był obecny w nośniku systemu. Przez krótki moment android przestał "oddychać", zawieszając pusty wzrok na jej właścicielce. Sytuacja rozwiązała się po paru sekundach, a maszyna zasłoniła oczy prawą dłonią spuszczając głowę nieznacznie w dół, kręcąc nią na boki. Zabrała jednak po chwili dłoń, zwracając spojrzenie z powrotem ku jej właścicielce, zaciągając kosmyki włosów z prawej skroni, zostawiając jedno ucho odsłonięte bardziej od drugiego. Dłoń wróciła za plecy.
- Ogromnie przepraszam Panienko, ale najwidoczniej systemy "Fenrir", "Wolverine" oraz "Acathia" zostały usunięte z tego ciała, być może wraz ze zmianą mojej profesji na ochronę Panienki. Pozostał mi system Hypercharge jednak. Ten system nadaje mi większą siłę niż androidy mojej kategorii wagowej, a aktywowany, pozwala mi na wydobycie ogromnych pokładów siły fizycznej. Żeby pozwolić ci na wizualizacje - jestem w stanie z tym systemem aktywnym bez najmniejszej komplikacji unieść dobrze zbudowanego, dwumetrowego mężczyznę o mojej wadze, jaka wynosi 119 kilogramów jedną ręką, i rzucić na odległość ponad 10 metrów. Twój ojciec również pod kombinezonem nałożył na moje ręce rękawice "Strike", jakie aktywowane tylko wtórnie zwiększą moją siłę. Wedle moich obliczeń, z obydwoma systemami aktywnymi byłabym w stanie bez większych komplikacji unieść i rzucić przeciętne auto na odległość przekraczającą 15 metrów. Bez testów polowych jednak nie będę zdolna określić rzeczywistych możliwości. Jak rozumiem jednak, one nie będą konieczne, prawda? - Maszyna zaimitowała "wdech", biorąc pod uwagę długą wypowiedź jaką wyrzuciła z siebie. Ale to nie koniec! There's more!
- Kontynuując jednak, pytałaś mnie również o moją wiedzę i zdolności. Mam w systemie wgrane wiele, różnych sztuk walki wręcz. Nie używam broni. Posiadam również szeroką wiedzę o anatomii ludzi i zwierząt, a także umiejętności medyczne, jakim znajomość anatomii pomaga. Posiadam również sporą wiedzę o zainteresowaniach Panienki, ale jak sama rozumiesz, ta wiedza pochodzi z wywiadów Pani ojca. - Wydech, wdech. Kolejna, dłuższa przemowa za nią. Dobrze. Powtórzyła gest z odciągnięciem włosów teraz z lewej strony. - Aprobuję fakt że Panienka nie jest zainteresowana wyglądem mojego nośnika ponad miarę i woli mnie zakryć. Wedle wielu z książek o jakich mi wiadomo że była Panienka zainteresowana, łączenie się uczuciem ze swoim ochroniarzem bywało niekorzystne. A skoro o tym mowa... Czy Panienka może mi mówić na bieżąco, co powinnam zmieniać w swoim zachowaniu? Czego nie mówić, jak się nie zwracać, jak reagować? Mój zasób wiedzy o relacjach między-ludzkich jest ograniczony, i bardzo chętnie go powiększę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ostatnio miała wrażenie, że jednak to ona bardziej ogarniała, co się działo w mieście, jak jej papcio. Ten człowiek coraz bardziej zamykał się w tych cholernych laboratoriach, że czasem po wyjściu nie miał bladego pojęcia, jaki był dzień i co powinien zrobić. Martwiła się trochę o niego, bo okazje do rozmowy z kimś żywym w jej rodzinie były wręcz niemożliwe... No i, nie daj Boże, może się kiedyś zapracować aż do śmierci. Dziewczyna wykorzystywała fakt, że pracowała tam co jakiś czas i mogła się czaić, więc zerkała i upewniała się, że jeszcze nie doprowadził się do tragicznego stanu. Co jak co, to wciąż był jej ojciec. I jedyny członek rodziny, który nie był androidem.
- Słucham? - głos Elise wyrwał ją z przemyśleń - Ach, to... Luiza. Luiza w pełni wystarczy.
Wizja, w której android nazywał ją per "pani" w mieście zawstydziła ją nieco. Nie była na tyle szurnięta, żeby w ten sposób budować swoje ego. Nie potrzebowała tego do szczęścia, w przeciwieństwie do niektórych ludzi. Musiała jednak szybko się ożywić, bo nagle coś zmieniło się w głosie i reakcji Elise, co sprawiło, że Kamińska zerwała się i stanęła w polu widzenia androida, zasłaniając tym samym replikę Anity, która zrozumiała sytuację i uciekła do kuchni.
- Chryste Panie, nie! - krzyknęła i machnęła ręką - Broń cię, dziewczyno, to tylko moja siostra, naprawdę! Nikomu nie robimy krzywdy, okej?
Ile pieniędzy szło na naprawę takich androidów, w dodatku to wciąż była jej siostra, tak? Tak. Mechaniczna, ale wciąż ona! Dziewczyna stała tak jeszcze przez jakiś czas, czekając na ewentualne reakcje Elise, szczęśliwie jednak ta zrezygnowała z ewentualnego kombinowania i zaczęła jej tłumaczyć swoje systemy. Brew Polki powędrowała do góry, gdy nagle system pani ochroniarz zaczął prawdopodobnie wariować, żeby następnie zrozumieć, że jednak nie miała wszystkiego.
- Twoje działanie jest związane z kilkoma systemami działającymi na raz? - spytała zaciekawiona - Była widoczna zmiana w twoim zachowaniu, gdy załączył ci się... No, wiesz, tamto. Ale taka siła, o słodki Jezusie na rolkach. Masz rację, wolimy tego nie testować - zaśmiała się nerwowo - To brzmi całkiem uroczo, w pełni cieszę się, że nie kazali ci wymachiwać zbyt ostrymi nożami ani nic w ten deseń, źle by się to skończyło... Co. Jakich książek.
Miała wrażenie, że android miał zbyt wiele dostępu do ewentualnych książek, które czytała nie z własnego wyboru, a bardziej przymusu lub czystej nudy w pracy... Oby nie zwariowała po drodze.
- Hmm? A tak, jasne, nie ma problemu... Zacznijmy od tego, żebyś przypadkiem nie myślała, żeby nazywać mnie "panienką' w mieście, w pracy - gdziekolwiek, dopóki nie jesteśmy same, błagam cię - Kamińska podrapała się po głowie - to byłoby cholernie niezręczne. Postaram się nieco pomóc w przystosowaniu do ludzkich zachowań, zobaczymy, co z tego wyjdzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Więc może tym bardziej ze swojego nieogarnięcia woli wiedzieć, że jest sobie taki "cosiek" co upilnuje mu córkę. Ciężko powiedzieć bez wyżej wymienionego obecnego. Poza tym - czy rodzinka z maszyn jest aż taka zła? Jedno jest jasne - dopóki ktoś ich jasno i wyraźnie nie shackuje, te istoty będą dużo wierniejsze i lepsze od ludzi. Zazwyczaj.
- A zatem Luiza, w porządku. - Zaakceptowała polecenie o zwracaniu się do jej właścicielki w ten, konkretny sposób, zapisując to. Jak zatem rozumiała, nie powinna się zwracać per Pani, Panienka ani nic w tym stylu, choć jeszcze zaczeka na poprawne potwierdzenie tego ze zmianą. Kto wie, może zaraz będzie dopytywać o to?
Sif zamknęła oczy i pokiwała głową na reakcje kobiety, dając jej tym do zrozumienia że pojmuje i nie będzie chciała atakować. W tym czasie zaś Elise ponownie wróciła za "stery", tylko po to, by spotkać się z chwilowym zawieszeniem spowodowanym brakiem tych systemów. Pokiwała głową na jej pytanie, potwierdzając jej tezę.
- Moim podstawowym systemem był A7/0G Sif, jakiego cel mogę ci zdradzić, jeśli wydasz mi takowe polecenie. W tej chwili jednak Sif to system jaki przejmuje kontrolę w sytuacjach awaryjnych, i jak zauważyłaś - nie jest on zbyt wyposażony w algorytmy imitujące emocje czy uczucia. To system bojowy. Elise, system z jakim w tej chwili rozmawiasz, jest systemem logiczno-komunikatywnym. Określając to w ludzkiej manierze jeśli to wyjaśnienie nie pomogło, można to przyrównać do rozszczepienia jaźni. - Jakby nie było, to są dwie, może nie aż tak polarne względem siebie, ale odmienne "osoby". Elise to system rozmowny, zaś Sif to system "działający". Uśmiechnęła się, słysząc jej nerwowy śmiech. - Lepiej by nie było ku temu powodu, prawda? Ale za to mogę bez problemu dźwigać wszystkie twoje bagaże. - Hej, chociaż takie pozytywy, prawda? Emilia ma darmowego tragarza, jaki może bez problemu nawet donieść jej do domu auto, jak będzie potrzeba. Prawdopodobnie takowej nie będzie, ale hej, zawsze warto być przygotowanym, nie?
- Moja wiedza posiadała wcześniej techniki używania broni białej i miotanej, lecz zostały one usunięte. Jak mniemam, właśnie z twojego powodu. Nie powinny być konieczne jednak, prawda? - Pozwoliła sobie wysnuć taką tezę, zważając na to w jakich tu są warunkach i jakie ewentualne sposoby walki mogą z nimi podjąć przeciwnicy. Tylko łowcy mogą stanowić faktyczny problem, jeśli kiedykolwiek by wpadli na uzbrojonego w broń palną. Sif powinna sobie poradzić z kimś z bronią białą, a w walce wręcz - lepiej niech ucieka.
- Jeśli kiedyś byś zechciała, mogę ci udzielać lekcji w temacie walki wręcz. - Zaproponowała, skoro byli w okolicach tego tematu, lecz nie kontynuowała nic a pro po tej propozycji. O ile oczywiście, Berenika nie była zainteresowana.
Wzruszyła bezwiednie ramionami na słowa o książkach. Jej papcio czasem znajdował książki tu i ówdzie, i zapewne stąd w jej systemie były informacje z nich. Prawdopodobnie. - Nic konkretnego. Z najnowszych to była powieść "Uczennica Diabła", jeśli ten tytuł ci coś mówi. Nie czuję potrzeby streszczania tego, chyba że tego zechcesz. - W osobistym określeniu systemu, ta książka była zupełnie nieinteresująca. Pod żadnym, możliwym kątem nie potrafiła wciągnąć użytkownika. No, maszyny, ale i one mogą mieć zainteresowania książkami czasem, prawda?
Android uniósł prawą dłoń do ust, zaciśniętą w pięść i oparł ją palcem wskazującym o podbródek tuż pod ustami. Zaimitował ciche, krótkie, acz raczej miłe podśmianie się pod nosem na błagania o to, by nie nazywać Luizi "Panienką". Nie był to gest wyśmiewczy, raczej pozytywna reakcja, podobna do tej jaką zastosowała osoba jaka tu była niedawno. Była tu jednak odrobinę delikatniejsza w tonie. - Oczywiście, Luizo. - Opuściła dłoń i uniosła ramiona znów ku górze, powtarzając gest "rozciągniecia się" sprzed kilku minut temu, by następnie w końcu przejść kilka kroków w prawo, opierając dłonie o szyję. - Będę zaobowiązana za jakąkolwiek pomoc. Niemniej, jak wspominałaś, potrzebuje ubrań. Czy to nie będzie niekorzystne jeśli pójdę z tobą do miejsca, gdzie takowe można kupić w stroju jakim jestem obecnie? - Spytała, obracając się z powrotem do jej właścicielki, opuszczając dłonie wzdłuż ciała. System wystosowywał różne, niepotrzebne gesty i działania, by jak najbardziej imitować ludzką gestykulacje. Przynajmniej chwilowo próbował, zasób gestykulacji był niewielki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Kusisz, to muszę przyznać - rzuciła zaskakująco radośnie - Więc mam możliwość poznania całej tej historii? Zero blokad, zero tajemnic, S.SPEC tym razem nie bawi się w podchody? Nie oszukujmy się, nie zawsze chcą, żeby ludzie spoza laboratorium wiedzieli, co tam się działo... Skoro jednak sama uważasz, że mogę, to przyjmuję to z uśmiechem na ustach. Aczkolwiek pozwól, że na tę chwilę wstrzymam się od pytań.
Ale nie zapomnę o tym, dodała w myślach.
Niemniej musiała przyznać, że jej ojciec zaszalał. Zdołał wyrwać androida bojowego, dorzucić do niego całkiem ludzki wygląd oraz drugie oprogramowanie, z którym nawet mogła rozmawiać, więc było całkiem nieźle! Zawsze jakaś dodatkowa możliwość zaspokojenia podstawowych potrzeb towarzyskich, jeżeli ludzie, z którymi lubi się spotykać, będą zajęci swoim życiem, pracą, umieraniem za murami M-3 czy co tam jeszcze mogli robić. Nie zmieniało to jednak faktu, że musiała się dowiedzieć jak najwięcej. Nie żeby coś, ale Elise ma być jej ochroną, dobrze by było, żeby czuła się rzeczywiście bezpiecznie w jej obecności.
- Urocze, przypomina mi to głupie obrazki z internetu, gdzie małe dziewczynki miały zdolność trzymania autobusów i innych rzeczy... - zamyśliła się na głos, ale szybko przypomniała sobie, że nie była sama i zarumieniła się - Znaczy, uch, to dobrze, moja siła jest równa bardzo niskiej liczbie, aczkolwiek aż tak dużo rzeczy nie noszę!
Tak, Luizo, martw się o androida. Jesteś tak ciężkim przypadkiem nerda, że dla ciebie nawet puszka ma prawdziwe uczucia i nie chcesz jej przeszkadzać w prowadzeniu spokojnego życia. Gratulacje.
Dziewczyna skrzywiła się na myśl, że Elise posiadała kiedyś wiedzę na temat broni, na których myśl  od razu robiło jej się słabo. Dźgnij kogoś, zastrzel kogoś, a krew murowana... Może nawet lepiej, że je usunęli. Polka odpowiedziała na pytanie androida kiwnięciem głową.
- Zdecydowanie przeze mnie... Aczkolwiek wizja znajomości walk wręcz brzmi kusząco, mam wprawę w byciu tragicznym uczniem w sprawach związanych z samoobroną - uśmiechnęła się, wspominając jedno ze spotkań z eliminatorem, kiedy ten próbował nauczyć ją chociażby podstaw obsługi kijem, który dostała w zamian za zepsuty sztylet - Uczennica Diabła, huh... Coś świta. Nie musisz tego całkowicie opisywać, przypomnij mi tylko, o co tam chodziło. Możliwe, że była jedną z tych, które musiałam recenzować dla biblioteki.
Ciężko było spamiętać wszystkie książki, jakie miała okazje dorwać w swojej pracy. A skoro jej nie pamiętała, to znaczyło też, że nie wciągnęła się nie wiadomo jak.
- Tak, z tym będzie problem... Przydałaby się pełna specyfikacja twoich wymiarów, Elise. Skorzystamy ze starego i bardzo sprawdzonego internetu - powiedziała spokojnie i od razu sięgnęła po telefon - Jest pewien wesoły android w mieście, ale nie chce mi się go szukać, więc tym razem zaszalejemy razem. Warto wyrobić ci jakiś styl i ciekawa jestem, jak to zadziała w przypadku twojego oprogramowania. Przejrzymy różne propozycje i wybierzemy to, co nas zainteresuje, a ja po otrzymaniu twoich wymiarów zamówię je albo zwyczajnie przejdę się do centrum i wrócę, proste.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Podobno ciekawość zabiła kota. - Może z lekka enigmatycznie, ale to było jej odpowiedzią na "kuszenie". Ciekawość zabiła kota, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, było też wiele innych, podobnych powiedzień. Android znał ich kilka, w jej system zostały wgrane różne, czasem zwyczajnie nieprzydatne informacje. Nieprzydatne w celu funkcjonalnym, lecz użyteczne jako tematy rozmowy czy właśnie tego typu stwierdzenia. Żadna wiedza nie jest kompletnie bezużyteczna i każdą jest możliwe wykorzystać. Stąd też Elise analitycznie, acz starając się (choć te starania nie szły aż tak dobrze) nie gapić na jej właścicielkę, obserwowała jej gesty i zachowania, zapisując ewentualne reakcje na później w celu przyswojenia ich. Obserwacja, identyfikacja, asymilacja, likwidacja.
Heh, nie.
- O ile nie podejrzewam bym była zdolna unieść autobus, jestem w stanie stwierdzić z 29% pewnością że cios mojej pięści wzmocniony zarówno przez efekt rękawic Strike jak i systemu Overcharge powinien być w stanie zatrzymać autobus z około 30-40 osobami jadący z prędkością 60 kilometrów na godzinę. Oczywiście, poniosłabym uszkodzenia, lecz tak długo jak Tobie by nie stała się krzywda, mój stan techniczny nie jest ważny. - Być może nie było potrzeby odpowiadać na jej niezbyt przytomną kwestię, ale jednak android był zaobowiązany do odpowiadania. Nawet na rzeczy głupie lub niepotrzebne. - Póki nie nakażesz mi zanieść pojazdu opancerzonego, myślę że nie nie ma powodu do obaw. - Forma nieznacznego dowcipu, czy zwyczajne stwierdzenie faktu o możliwościach maszyny? Dlaczego by nie oba? Równie dobrze może to być stwierdzenie faktu, jakie Panienka Elise próbowała uwdziać w lżejszą, żartobliwą formę. Albo była zwyczajnie szczera do bólu.
Ciężko stwierdzić z ograniczoną mimiką twarzy jaką w tej chwili miała - bo aktualnie jej mina była praktycznie pokerową.
- Pomyśl o tym w ten sposób. Niezależnie od tego jak mocno spróbujesz mnie uderzyć, nie odczuje bólu. A ja... "Postaram się" byś ty ewentualnie takiego nie odczuła. - Nawet faktycznie uniosła dłonie, wykonując dwoma palcami takowych gest "łapek", "pazurków", czy po prostu cudzysłowia, uśmiechając się... Może nawet odrobinę dowcipnie? Może jednak jej mimika twarzy to nie kompletne dno! Halleluja! Może zwyczajnie jest oszczędna w okazywaniu emocji. Takie osoby też muszą być, prawda?
Objęła prawym ramieniem swój tors, opierając o takową łokieć lewej ręki, podpierając przechylony w bok polik lewą dłonią. Najwidoczniej sama uznawała tą książkę za nudną, by przyjąć taką pozę.
- Czasy feudalne, z domieszką fantastyki. Niewolnica zostaje sprzedana tajemniczemu osobnikowi zamieszkującemu wieżę na odludziu i jest zmuszona mu służyć. Z czasem poznaje że jej właściciel jest czarownikiem, i w przerwach od służby, uczy się magii z jego ksiąg. Wraz z biegiem fabuły, poznaje fakt że jej właściciel chce przywołać do świata ludzi potężnego demona i powiązać go ze swoim ciałem, zyskując ogromną moc. Od tego momentu kobieta zaczyna sabotować jego badania... Mam kontynuować? - Miała w sumie tylko przypomnieć o co chodzi, a zaczęła jednak robić streszczenie. Być może zwyczajnie ta książka wydawała się jej na tyle płytka że mogła ją streścić w mniej niż 10 zdaniach i stąd uznała że czemu nie? Być może.
Specyfikacja wymiarów, hmmmm. Uniosła palec wskazujący prawej dłoni na wysokości twarzy, gestem mówiąc jakoby "momencik", po czym zaczęła przyglądać się swojemu kombinezonowi z wielu stron. Koniec końców udało się jej znaleźć w prawym "rękawie" coś na kształt "metki". Z tym znaleziskiem zbliżyła się do Bereniki i ją pokazała. - Myślę że to będzie wszystko czego potrzeba. I jeśli to możliwe... Chciałabym byś nie wychodziła, przynajmniej beze mnie. Nie po to jestem twoim ochroniarzem, by siedzieć i czekać na Ciebie. - To trochę się mieszało z zamysłem bycia ochroniarzem, prawda? Jak ma chronić kogoś będąc kilometry od takowej osoby?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

"Podobno ciekawość zabiła kota."
Wcale nie czuła się zagrożona, kiedy te słowa padły z ust androida. Wcale. Nic a nic. To nie tak, że miała o wiele więcej siły od niej samej i chwilę później przyznała, że miała całe 29% szans na zatrzymanie autobusu pełnego ludzi jadającego z prędkością 60 kilometrów na godzinę... Wielka siła w rękach androida, która miała ją chronić. Wciąż tylko nie potrafiła zrozumieć, skąd jej ojciec wpadł na tak szalony pomysł - była tylko bibliotekarką i po cichu pomagała S.SPEC, to prawda, ale nigdy w życiu nikt jej krzywdy nie zrobił! Dobra, jej matka i siostra nie żyją. Okej, raz była świadkiem napadu na aptekę. Fakt, wymordowany już raz wbił do ich domu i mógł ją zabić, ale był na tyle miły, że przyjął jedzenie i zwiał. To zawsze coś - ale żeby od razu oferować taką ochronę? Nieźle. Czy w takim razie dostanie darmową armię, gdy ktoś ją uderzy, to dostanie prywatną armię?
Czuję się jak jakaś nieświadoma elitka.
Nie, Brenia. Wypluj to, jesteś normalna. Ojciec jest naukowcem, ale to tyle. Masz hajs, ale nic poza tym. No i nawet nie jesteś rodowitą Japonką, pewnie i tak na ciebie machną ręką.
- Wciąż mam wrażenie, że trafiłam do dziwnej bajki, bo ten Matrix jest zbyt szalony - przyznała rozbawiona, drapiąc się po głowie - Zatrzymanie autobusu w ruchu siłą własnej pięści, nieźle. Mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi za złe, jeżeli kiedyś spróbuję to narysować.
Hej, była dobra w rysunku, więc na pewno nie zmieniłaby jej w nie wiadomo jakiego potwora! No i wciąż przypominała jej jeden ze swoich projektów, stąd mogła niewinnie rzucić, że to jest nowy poziom, bo twoja oryginalna postać stoi przed nią jak gdyby nigdy nic. Szach mat, wygrana życia.
Uśmiechnęła się delikatnie, widząc niewinną próbę okazania jakiś emocji. Zawsze uważała to za całkiem uroczą rzecz, jako iż androidy zawsze wydawały się jej cholernie ciekawe. Była na tyle szurnięta, by i dla nich być miłą i pomocną osobą, bo co z tego, że to komputer, kto wie, czy kiedyś nie zawładną ludzkością... Bunt androidów z pewnością byłby czymś szalonym. A poza tym, oko za oko, ząb za ząb.
- Ach, tamto... - rzuciła dosyć neutralnie, zaczynając łapać, o jaką książkę chodziło - Nie, dziękuje, opis podany przez Ciebie był wystarczający. Średniak, ale miał niezgorsze opisy związane z magią. Ale fabuła, cóż, nie należała do najlepszych. Pisałam recenzję na jej temat.
I już wiadomo było, czemu jej nie kojarzyła. Zwyczajnie była i nie złapała jej za serduszko, a - nie oszukujmy się - przy tym, ile książek przeczytała w życiu, to jednak wymagała sporo od książki, aby się wciągnąć.
- Yup, w pełni wystarczy - dziewczyna złapała za swój telefon i zapisała wszystkie dane, jakie pokazała jej Elise - W takim razie potem wyślę Anitę po ubrania. Albo zadzwonię do znajomych, cokolwiek - przez jej głowę przeszło ironiczne pytanie, czy naprawdę ich ma, ale zignorowała samą siebie - Co do wyboru... Zobaczmy. Czy masz jakieś preferencje? Wiem, że dla ciebie to pewnie mała różnica, ale mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie, jeżeli trochę pokombinujemy. Wolisz jakieś proste ubrania pasujące do typowego mieszkańca, czy może wolisz coś, co się delikatnie wyróżnia?
Gdyby mogła, ruszyłaby całe kolekcje dziwnych strojów pasujących na bale przebieranek, bo urody swojej ochroniarce nie mogła odmówić, niemniej jednak była ciekawa reakcji androida. No i nie może nie wiadomo jak szaleć, bo sama by się zawstydziła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zagrożenie? Ze strony własnego ochroniarza? No ey, bez przesady. Android nie należy do najwyższych kreacji mechanicznych, więc musi zachować pozory bycia groźnym poprzez groźną gadkę. Przynajmniej dopóki nie przejdzie do ręcznego rozwiązywania problemów, bo jej ręce rozwiążą dużo niedopowiedzeń i kłótni.
Wszak najważniejsze w rozwiązaniu problemu dyplomatycznie jest znalezienie wspólnego celu i "ogarnięcie" się wokół niego. Jeśli więc obie osoby wylądują w szpitalach z wielokrotnymi połamaniami ich szkieletu, to ich wspólnym celem będzie wyleczenie, rehabilitacja, i wyjście ze szpitala. Problem rozwiązany, jeśli nie ma problemu. Lub jeśli problem zostanie wybity z głowy.
- Wbrew pozorom, te możliwości nie są na tyle niezwykłe jak może się wydawać. Poza tym - to 29% szans. Ledwie 4% ponad jedną czwartą prawdopodobieństwa na udaną. Nigdy wcześniej nie byłam w warunkach jakich opisałem, to była przykładowa sytuacja jaka ma pewną, określoną szansę udania. Dopiero jeśli faktycznie by się tak stało, mogłabym potwierdzić swoje obliczenia. O ile byłoby co ze mnie zbierać. - Fuknęła z lekkim rozbawieniem na końcu, unosząc kącik prawej wargi ku górze, wykonując delikatny machnięcie głową w stronę Bereniki. Próbowała "wychodzić" z większą ilością gestów i ogólnego "rozluźnienia", co też w sumie sama postanowiła wyciągnąć na wierzch, acz jeszcze nie w tej chwili. Chwilowo wszak, odpowiadała na słowa jej właścicielki. - Oczywiście, to nie będzie problem byś mnie narysowała. Maszyny są dobre w pozowaniu, jeśli będziesz potrzebować takowego. - Nie kłamała, mówiła w pełni serio. Jakby nie było - androidy nie muszą się podrapać, nie łapią ich skurcze czy nawet nie potrzebują oddychania. Idealnie do pozowania, prawda? Prawda.
Proces przekonywania się i "otwierania" na rozwiniętą gestykulacje był podobny jak w wypadku poznawania się między ludźmi. Elise jednak wiedziała, że w wypadku jej właścicielki ten proces musi zostać przyśpieszony, choćby dla faktu że "zaufanie" jakim mają się obdarzyć musi być szczere i pełne. Elise nie ma w sumie nawet wyboru - jej życie i egzystencja jest w rękach Bereniki, o czym w sumie jeszcze musi jej powiedzieć.
Miała więc nadzieję, że kobieta w podobny sposób zaufa jej i będzie w stanie z nią wytrzymać. Bycie niepożądanym to najgorsza rzecz dla maszyny stworzonej lub zmodyfikowanej w konkretnym celu.
Pokiwała głową, nie zauważając powodu by coś dodać od siebie do tego opisu. Nie była znawczynią literatury, ale bazując na reakcji Bereniki oraz samej analizie tekstu mogła wysnuć podobne wnioski. No i maszyna jest raczej trudna do wzruszenia przez ludzkie, emocjonalne dramaty czy historie obyczajowe. Akcja - to już coś, bo można czasem nawet spróbować coś z tego wydobyć. Kto powiedział że książki nie uczą? Uczą, ale maszyny, jakie potrafią w pełni skopiować opisane działania.
- Ta kobieta przed którą mnie powstrzymałaś, to była Anita, tak? - Rozumiała to w taki sposób z kilku powodów, ale nie miala pewności, stąd też wolała się dowiedzieć i mieć pewność co do swojej, 80% pewności w tej kwestii. No i dobrze wiedzieć kogo przepraszać za tą akcje, jaką można było odebrać za potencjalną groźbę. Tia.
Gdy spytano ją o preferencje w kwestii ubioru, obejrzała się jeszcze raz po swoim obecnym "stroju", i rozłożyła bezradnie ręce na boki.
- Myślę że tak długo jak będą one na tyle wygodne by przy gwałtowniejszym ruchu się nie podarły, to mogę sobie pozwolić na odrobinę "kombinowania". Mam być człowiekiem, ale to nie znaczy że nie mogę mieć trochę własnej osobowości. A skoro o tym mowa... - Spuściła spojrzenie, nieznacznie drapiąc prawą dłonią lewą. - Mogłaś już to zauważyć, ale próbuje się dostosować, jakby to ująć w wypadku ludzi... Otworzyć przed Tobą. Twoja komenda to mój ostateczny rozkaz. Możesz mi kazać dokonać samo-destrukcji, i wtedy będę zmuszona wyrwać sobie główny obwód energetyczny i go zniszczyć. Możesz mi kazać kompletnie wyczyścić pamięć i to zrobię. W obliczu innych ludzi nie będę tak... Ludzka od razu, jak staram się być wobec Ciebie, Luizo. Czy to nie problem że od razu staram się być tak podobna do człowieka? Mogę wrócić do beznamiętnego wyrazu twarzy i szczątkowej mimiki, jeśli to zbyt szybki rozwój dla Ciebie. - Uniosła spojrzenie, znowu unosząc delikatnie kąciki ust ku górze. - I choć nie mam wyjścia jak zawierzyć ci swoim życiem, mam nadzieję że kiedyś ty też tak zaufasz mi. Nawet jeśli jestem tylko zimnym, stalowym szkieletem powleczonym w silikonową skórę. - Tia. To coś co musiała ustalić z jej właścicielką od razu praktycznie, by takowa wiedziała jaki jest zakres jej możliwości nad Elise.
A prawda jest taka że praktycznie ma takowe nieograniczone, więc miejmy nadzieję że nie rzuci kiedyś na odchodne "a weź się zabij" a potem będzie musiała zbierać resztki Eliski z podłogi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nigdy nic nie wiadomo - zarówno z ludźmi, jak i androidami. Ludzie byli przekupni i chcieli jak najwięcej dla siebie, stąd dobra oferta mogła zamordować najsilniejsze uczucia - a androidy mogły zwyczajnie zwariować lub zostać przeprogramowane przez zręcznego hakera. Gdyby tak naprawdę ktoś chciał czuć się w pełni bezpiecznie, musiałby się zamknąć w pojedynczym pomieszczeniu z racjami żywności i modlić się, że przeżyje choć kilka lat w takich warunkach i po drodze nie dopadnie go żadna choroba mentalna. Życie wymagało wielu ryzykownych podejść... A ona sama nie była zbyt odważna. Dość rzec, że byle podmuch wiatru potrafił ją wyprowadzić z równowagi. Możliwe że kiedyś zdoła zwalczyć te wszystkie zmartwienia i zacząć żyć w pełni, zamiast tylko chować się w cieniu innych, cicho wierząc, że osiągnie coś więcej niż tylko jakieś poziomy w grze, gdzie szybko może zostać zapomniała, szczególnie przez fakt iż nigdy specjalnie się nie ujawniała twarzą.
- To i tak wysoka szansa, Elise. Są wydarzenia, w których prawdopodobieństwo wynosi mniej niż 10%, a jednak co jakiś czas potrafią cię miło zaskoczyć... W zależności co to jest, oczywiście - stwierdziła szczerze, drapiąc się po głowie. Miała w głowie więcej wydarzeń w grach aniżeli tych prawdziwych prawdopodobieństw w życiu, ale wszystko było możliwe. Skoro ona zobaczyła dzikusa w mieście to znak, że wszystko było możliwe. Wszystko zależało od złośliwości losu.
Uśmiechnęła się cieplej na kolejne słowa androida. Jej dusza rysownika potrzebowała od cholery rzeczy i porządny model był jednym w nich - mogła wszystko wzorować na swoich krzywych ruchach czy na modelach z programów, ale nic nie było lepsze od żywego modela, który był w stanie wykonać najbardziej skomplikowane pozy bez zadyszki w połowie - w końcu była androidem, a nie człowiekiem. Można było zauważyć, jak w oczach Luizy pojawia się delikatny ogień, mimo iż z jej ust nie padło ani jedno słowo - ciche marzenia Polki po prostu spełniały się na jej własnych oczach, nie mogła się powstrzymać. W końcu jednak zauważyła, że powinna się jakoś zachowywać przed swoją panią ochroniarz, stąd wyprostowała się bardziej i nabrała powietrza do płuc, jakby co najmniej miała zaraz wygłosić jakąś wypowiedź przed ludźmi.
Szczęśliwie nie musiała jednak tego zrobić, bo zwyczajnie zapanowała chwilowa cisza, która była dla niej zaskakująco zbawienna. Berenika zdołała zebrać myśli zanim Elise zadała kolejne pytanie, tym razem proste i niewymagające od niej wymyślania historii zycia.
- Mhm, moja siostra - przyznała, spoglądając za siebie z dosyć przygnębionym wyrazem twarzy - Replikant. Ona sama zginęła wiele lat temu. Ale wciąż jest niczym prawdziwa.
Zawsze ciężko jej było przyznawać, że ta ukochana siostra, która była tak pomocna, była tylko androidem... Tyle lat sprawiło, że czasem o tym zwyczajnie zapominała. Technologia tych czasów była tak szalona, że mogli prawie że ściągać martwych na ziemię - choć niekoniecznie byli tymi samymi ludźmi.
Jej niewinny uśmiech zniknął szybko, kiedy tylko usłyszała następne słowa Elise. Dziewczyna kiwnęła ponuro głową w ciszy, dając jej skończyć cały swój monolog. Wiedziała dobrze, że ich współpraca będzie wymagać wielu rzeczy, ale sam fakt, że miała taką moc nad nią sprawiała, że zaczęła się wręcz denerwować. Czuła się tak, jakby ktoś podarował jej bożą moc wobec jednej, acz bardzo zdolnej jednostki... A to nie było coś, do czego była przyzwyczajona. W głębi serca czuła się wręcz przygnieciona obowiązkami, jakie przyniosła jej ta istota.
- Z pewnością się dogadamy, w to nie wątpię, Elise - Berenika położyła delikatnie dłoń na jej ramieniu - Nie jestem nie wiadomo kim. Androidy są dla mnie wręcz niczym rodzina. Wiem, to brzmi głupio, ale ja jestem naprawdę tylko człowiekiem. I żyję z prostą zasadą - jeżeli ja czegoś nie lubię, to nie zmuszę kogoś innego do tego. Zejdzie się chwila, zanim zdołamy w pełni współpracować, ale dzielnie wierzę, że w końcu do tego dojdzie. Dziękuję, że od razu powiedziałaś mi, na czym stoję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach