Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Koniec świata jest codziennie. Codziennie wschodzi trup. [Ailen & Skoczek] R5YAxhw
Koniec świata jest codziennie. Codziennie wschodzi trup. [Ailen & Skoczek] MPXtNUm

U C Z E S T N I C Y: Ailen i Skoczek.
C E L E: Ailen — artefakt umożliwiający dematerializację; Skoczek — któraś z mocy z nagród.
M O Ż L I W O Ś Ć _ Z G O N U: Tylko za debilne debilstwa.

Dwie postaci z charakterystycznymi, żółtymi chustami kroczyły pośród ciemnych, suchych i powyginanych drzew. Delikatny wiatr bawił się gałęziami, przez co można było odnieść wrażenie, że na tym niemalże martwym skrawku ziemi wciąż jest życie. Szepty walczącej o przetrwanie flory były niczym ludzkie krzyki proszące o ratunek. Niekiedy wystarczyło się jedynie nieco bardziej skupić, a można było usłyszeć coś, czego w pierwszej chwili się nie słyszało. Ale niektórzy i tak są głusi na przekazy umierających.
Wracali do domu. Zdawałoby się, że nic nie jest w stanie przerwać im wędrówki — w porze wieczornej raczej nikt nie szukał schronienia w tej części lasu, a dwójka członków psiego gangu już dawno była za półmetkiem, niedługo mieli opuścić aleję krzywych drzew, a wtedy czekały ich już tylko krótka droga do kryjówki i zasłużony odpoczynek. Sama myśl o tym, że już wkrótce mieli wyrwać się ze szponów tej ponurej okolicy mogła działać motywująco.
Powysychane patyki nieprzyjemnie strzelały im pod stopami, a towarzyszący temu dźwięk niemalże echem rozchodził się między drzewami, które zdawały się o tym szeptać, przekazywać wieści dalej. Wydeptana dróżka miała kilka odnóg, które już dawno minęli, bo doskonale wiedzieli, że idą w tym dobrym kierunku. Każdy krok przybliżał ich do celu. Każdy krok.
Sunęli naprzód, jakby nic nie było w stanie ich powstrzymać. Wiatr rozwiewał ich włosy, muskając również delikatnie ich twarze. Dosłownie kilkanaście sekund później przestało wiać, tak nagle wszystko wokół się uspokoiło, jakby zatrzymał się czas. Drzewa zastygły w swoich przerażających pozach, ich gałęzie wyglądały jak uzbrojone w szpony dłonie, a krzewy stały tak, jakby specjalnie tworzyły mur, jakby nie chciały przepuścić wędrowców.
Znikąd pojawiła się mgła. Z początku mogłoby się zdawać, że to zmęczone oczy zaczęły płatać im figle, ale wystarczyło mrugnąć zaledwie kilka razy, by przekonać się, że ta nagła zmiana otoczenia jest prawdziwa. Mgła gęstniała z każdą chwilą. Z początku wyglądała jak zwykły dym, ale przeradzała się w coś, co nabierało mlecznego odcienia, utrudniając znacząco widoczność. Zdanie mieć głowę w chmurach momentalnie nabrało nowego, dosłownego sensu. Ale to nie koniec niespodzianek — w pobliskim krzaku (na prawo od Skoczka) coś nieprzyjaźnie, prawie agresywnie zaszeleściło.
Musieli się spieszyć, nie wiadomo jakie niebezpieczeństwa czaiły się tuż obok nich.


Informacje dodatkowe:
Ekwipunek:
Czyto technicznie:


Ostatnio zmieniony przez Neely dnia 30.08.17 10:35, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

| Pardon, że tyle to trwało, ale już jestem ogarnięta życiowo. Kot też. Będziemy grzecznie odpisywać, prawda, Ai?


........Droga powrotna do kryjówki strasznie dłużyła się Chrisowi. Okropnie wręcz. Zapewne w dużej mierze wpływała na to jego natura tchórzofretki pospolitej, przez którą każdy cień wydawał się krwiożerczą bestią chcącą go pożreć. Irytujące. Tym bardziej, że w konsekwencji szedł sztywno, jakby kij połknął, z zaciśniętymi zębami, chociaż już od dawna cisnęło mu się na usta parę niecenzuralnych słów.
- Ailen - mimo wszystko najwyraźniej nic nie mogło zmienić tego, że był gadułą. - Od kiedy to Pudel jest wysyłany razem z Chartem na rekonesans? Nie mam nic przeciwko temu, by wyjść poza siedzibę, ale raczej marny ze mnie... biegacz.
Nie, żeby Chrisowi obce było współpracowanie z innymi członkami DOGS. Był blisko związany z Ratlerami, ponieważ sam również zajmował się kontrolą pogłosek o gangu, co oznaczało słuchanie i posyłanie w świat plotek, a także ewentualnego odsiewania ziarna od plew. Często wysyłał zaufanych szpiegów za niektórymi niechętnymi do zwierzania się z wykonanych misji Dobermanami. Miał swoje uszy w kryjówce, by w razie potrzeby szybko wyniuchać konflikt i zdusić go w zarodku. Czasami wychodził na zewnątrz, by pozbierać składniki, ewentualnie wziąć udział w jakiejś większej akcji.
Ale jak dotychczas jeszcze z samym Chartem nigdzie nie był wysłany. Nie było co się oszukiwać - Pudel był całkowitym zaprzeczeniem gracji i szybkości, o czym świadczyła chociażby ilość zderzeń jego twarzy z leśnym poszyciem. Na dłuższą metę było to cholernie irytujące, dlatego po pewnym czasie po prostu zwolnił i zaczął ostrożniej stawiać kroki.
Trzask.
Głowa Skoczka zderzyła się z nisko zwisającą gałęzią.
- Auuuu - warknął, pocierając dłonią czoło. - Nawet tego nie komentuj.
Chris podniósł wzrok i nagle zamrugał. Nie ma co, pogoda na Desperacji zawsze była zmienna, ale już od dawna nie widział tak szybko rozprzestrzeniającej się mgły. Niby normalne zjawisko pogodowe, ale paranoiczny charakter Pudla sprawił, że zesztywniał jeszcze bardziej. Był zestresowany, więc automatycznie wszystkie jego zmysły były jeszcze bardziej wyczulone niż normalnie.
Może dlatego przez nagły szelest mało co nie dostał zawału.
- Zmieniłem zdanie. Myślę, że na upartego będę bardzo dobrze biegać.

Ekwipunek/Ubiór: Bukłak 0,6l z wodą, kastet na prawej ręce, scyzoryk w kieszeni, chusta DOGS zawiązana wokół szyi, znoszone spodnie w zielonym kolorze, czarny przyduży podkoszulek, szara, nieco podziurawiona bluza, buty za kostkę.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

|| Będziemy odpisywać najgrzeczniej na świecie!

W kontraście do swojego targanego strachem i niepokojem kolegi, który barwnie dawał wyraz własnym odczuciom za pomocą mimiki czy nerwowych gestów, Chart wydawał się aż do znudzenia statyczny. Oszczędniej podchodził do wyrażania podenerwowania, którego, będąc ze sobą zupełnie szczerym, nie czuł ani trochę. Nie ogarniało go specjalnego rozluźnienie, gdy po uszach drażnił go najmniejszy chrzęst łamiącej się pod butami gałęzi, a coraz ciemniejsze niebo wcale nie wydawało mu się dobrym powodem do radości, ale myśl, że większość drogi była za nimi, zdecydowanie poprawiała mu humor. Był również Chartem; nocne wędrówki zdarzały mu się nie pierwszy raz i nie widział powodów, aby zanurzać się w panice tylko z tytułu tego, że było ciemno.
Wydawał się przede wszystkim spokojny. A jaki był jeszcze?
Całkiem rozbawiony strachem Skoczka.
- Marudzisz, Chris. – odparł, odwracając w jego kierunku łeb. – Zresztą, wcale nie biegniemy. Podejrzewam, że gdybyśmy zaczęli, już dawno zgubiłbyś po drodze którąś z kończyn albo od razu cały łeb. – rzucił ze złośliwym błyskiem w oku, doskonale zapisując sobie w pamięci każde jego potknięcie. Fakt, niespecjalnie pasowało mu, że przez ciągłe wypadki Pudla ich marsz zdecydowanie zwolnił, ale z drugiej strony mógł bez żalu przypisywać sobie prawo do rzucania w jego kierunku złośliwych żartów. Nie, żeby go sobie nie przypisał już wieki temu. Do tej pory jeszcze nie czuł na sobie oczu niczyjej bestii.
„Auuuu!”
- Rany… - przeszedł jeszcze kilka kroków do przodu, nim nie zatrzymał się i nie spojrzał z politowaniem na blondyna. – Buźkę masz niczego sobie, ale nie odbijaj jej na każdym możliwym drzewie… - już miał się zaśmiać, odwrócić i ruszyć dalej przed siebie, gdy nagle poczuł… zmianę? Coś było nie tak. Wiatr przestał ich głaskać po głowach, a otoczenie zrobiło się zdecydowania bardziej mdłe i nieprzejrzyste. Wyprostował się i w ciszy nasłuchiwał dobrych kilka sekund z miną bezsprzecznie poważniejszą, niż jeszcze kilka chwil temu. Płatki nosa chodziły mu niemal jak u królika… czuł jakiś obcy zapach? Coś na nich polowało?
Trzask!
Nawet się nie zastanawiał, a doskoczył jednym ruchem do Skoczka i złapał go za nadgarstek stanowczo pociągając do przodu. Modlił się, żeby zesztywniały przyjaciel miał na tyle skoordynowane ruchy, by nie przewalić ich obu na pyski.
- Spierdalamy. – rzucił, nim nie zaczął sunąć do przodu. Jeszcze nie biegł, ale jego marsz był o niemal dwa tempa szybszy. Jeżeli zaraz z krzaków wyskoczy zwierzę, to oczywiste, że rzuci się za czymś, co będzie sobie bezmyślnie biec. Być może nie zwróci na nich uwagi, gdy sobie szybko stąd odejdą..? Starał się zręcznie omijać drzewa, odwracając co jakiś czas łeb. Nie puszczał Skoczka, nie chcąc go przy okazji zgubić we mgle… drugą rękę miał przygotowaną w pełnej gotowości – już czuł żar, który przez podenerwowanie rozpalał mu dłoń. W jednej chwili mógłby wytworzyć ogień…


Ekwipunek:
Bezwstydnie podpatrzony od Skoczka bukłak z wodą, nóż sprężynowy w kieszeni spodni.

Ubiór:
Za duże spodnie moro, spięte w pasie jakimś starym sznurem, byleby nie spadły mu z tyłka. Na nogach ciemne, ciężkie buty w stylu desantów. Na grzbiecie brązowa bluza, nierozpinana, a z jedną, większą kieszenią na przedzie. Wszystko stare i przetarte. + żółta chusta DOGS przewiązana na prawym ramieniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zdawać by się mogło, że mleczna kurtyna osłoniła całą Desperację — widoczność wciąż była na tyle słaba, że drzewa, które otaczały członków psiego gangu były dla nich zaledwie nieregularnymi kształtami, w których ciężko było doszukiwać się jakichkolwiek szczegółów. Ale może to i lepiej, bo roślinność w tej okolicy (a zwłaszcza o tej porze) wręcz odstraszała wyglądem, choć z pewnością niejeden desperat zdążył już się przyzwyczaić do flory tutejszych terenów na tyle, by powyginane gałęzie drzew i suche krzaki przestały wyglądać jak potwory z najgorszych koszmarów.
W ciągu kilkunastu sekund mgła stała się jeszcze bardziej gęsta, ograniczając zasięg widzenia o pół metra, jednak na ich drodze wciąż nie pojawiało się nic niepokojącego. Ba, przez chwilę mogli zobaczyć dużo więcej niż wcześniej, bo jednorazowy podmuch wiatru dosłownie na kilka sekund rozrzedził mgłę, umożliwiając Kundlom dokładniejsze oględziny otoczenia. Informacja o tym, że wydeptanej ścieżce, którą szli nic nie ma z pewnością nieco uspokoiła Skoczka, choć wciąż nie wiedzieli co (lub kto) było źródłem szelestu.
Przyspieszenie kroku okazało się rozsądnym pomysłem — najlepiej było jak najszybciej przedostać się przez ten złowrogi las, nie zatrzymując się przy tym nawet na chwilę. Im szybciej tym lepiej. Coś zaszeleściło jeszcze kilka razy, choć tym razem zdecydowanie ciszej, zapewne dlatego, że postąpili do przodu.
Dość szybko okazało się jednak, że w zaroślach nie czaiło się nic strasznego — ruda, nieco przestraszona wiewiórka wybiegła z zarośli, podążając za DOGSami. Zakręciła się gdzieś pomiędzy ich nogami, uczepiając się na chwilę buta Ailena, choć ten bez problemu utrzymał równowagę. Prawdopodobnie była zdezorientowana tym nagłym pojawieniem się mgły, bo dość szybko zdała sobie sprawę, że przecież jest jedynie tchórzliwym zwierzątkiem i powinna uciekać, dlatego też odczepiła się od obuwia Charta i uciekła gdzieś w krzaki po drugiej stronie.
To była tylko wiewiórka.
Zdążyli pokonać kilka następnych metrów, a na lewo od nich, między powykręcanymi gałązkami majaczyła się dróżka — mniejsza niż ta, którą szli, ale równie dobrze wydeptana, prawdopodobnie prowadziła do jakiegoś interesującego miejsca, skoro wizualnie praktycznie niczym nie różniła się od ścieżki, którą szli. Ciekawe dokąd mogła prowadzić...
Zrobili kilka kolejnych, szybkich kroków, wciąż będąc blisko odnogi prowadzącej w bok, w nieznane. Było zdecydowanie zbyt spokojnie, wędrówka stała się jakaś łatwiejsza... Dopiero po krótkiej chwili okazało się, że las był w stanie zaoferować dużo więcej.
Jakiś przeraźliwy, nieartykułowany dźwięk doszedł do nich z przodu, jakby coś podążało dokładnie tą samą drogą co oni, jakby powoli się zbliżało. Coś, bo głosowi, który usłyszeli daleko było do ludzkiego — bardziej przypominał jakiś ryk lub jęk, choć te słowa również nie mogły idealnie opisać tego co usłyszeli.
Nastała cisza. Cisza, w której dało się dosłyszeć cichutkie kroki.
Tupnięcie za tupnięciem — wciąż delikatne, co całkowicie nie pasowało do tego przeraźliwego dźwięku, którym obdarowało ich stworzenie.
Było coraz bliżej.


Informacje dodatkowe:
Termin:
Technicznie:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Internet i mentalne wyparcie odnośnie pisania postów. Teraz wszystko jest perfect. I chyba obie wróciłyśmy z rozjazdów. *kaszl* Ostatnie moje przewinienie.

.......Chris był paranoikiem. Tchórzofretką pospolitą. Dlatego wcale nie uspokoił się po ujrzeniu wiewiórki. Co prawda jego galopujące serce zaczęło nieco zwalniać, ale w dalszym ciągu reagował nerwowo na najlżejszy szelest.
- Nie ma co, rasowe Psy jak się patrzy - mruknął z przekąsem w głosie, łypiąc jednocześnie z pewną pretensją na Ailen'a. - Poza tym wbrew pozorom moja głowa wcale nie zamierza mnie opuszczać. Przeżyła już więcej niż jedną rozwścieczoną, czyhającą na moje życie gałąź.
Niebieskie oczy Chrisa prześlizgnęły się po leśnym krajobrazie, prawie przegapiając boczną dróżkę. I tak ją zignorował, ponieważ nie miał najmniejszego zamiaru przedłużać ich powrotu do Kryjówki. Naprawdę marzył, by opuścić w końcu ten cholerny las, przejść przez te cholerne piaski Desperacji i dotrzeć do tego cholernego włazu ich siedziby.
- Pominę obecność wiewiórki w raporcie - rzucił, ponieważ pewnie wzmianka o dwóch Psach denerwujących się z powodu wiewiórki niewątpliwie przyprawiłaby Wilczura o migrenę... chociaż nie, ta opcja była kusząca, ale pewnie w zamian za ból głowy Grow'a Chris znowu musiałby swoje odcierpieć.
Może więc lepiej przyjąć, że faktycznie nic się nie stało. Zresztą, przecież generalnie to tylko drobne nieporozumienie. Dla Pudla i tak każdy inny dźwięk był przerażający, więc naprawdę chciał już skończyć zwiadowczą misję. Chociaż Ailen był jego najbliższym przyjacielem, to blondyn i tak nie znosił tego rodzaju wycieczek. Poza tym nie wchodziły w listę jego obowiązków, co zresztą nie było specjalnie zaskakujące. Każdy marsz w jego towarzystwie był skazany na opóźnienie. W sumie trochę to przykre...
Pudel zamarł, słysząc z pewnością nieprzyjemny dla uszu dźwięk. Jego serce na chwilę zamarło, by po chwili gwałtownie wznowić swój bieg, a on sam odruchowo cofnął się parę kroków, mało co nie upadając na ziemię.
- Nie mam zamiaru zapoznawać się z nowym elementem krajobrazu. Głosuję za cofnięciem się - rzucił nerwowo, szarpiąc Ailen'a za rękaw. - Tamta dróżka wyglądała fajniej niż ta droga.
Z nerwów nieco zubożało mu słownictwo, a zmysły każdy następny szelest przekształcały w groźne warknięcia. Chris zdecydowanie wolał spasować, chociaż jego przyjaciel potrafił wykazać się większą odwagą. Czy też brawurą.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Zatrzymał się gwałtownie, wpatrując się w wybiegającą z krzaków wiewiórkę, jak na wyjątkowo nieśmieszny żart. Serio? Zrobili z siebie stadko uciekających lemingów przez jedną, rudą kitę? Wydarł z siebie ciche, choć wyjątkowo wzgardliwe westchnięcie.
"Nie ma co, rasowe Psy jak się patrzy."
- Jestem Chartem, więc biegam, pudelku. - skomentował uszczypliwie, nie chcąc wdawać się w więcej komentarzy, odnośnie całej tej żenującej sytuacji. Tupnął nogą przynajmniej dwa razy, by prędzej przegonić skołowaną kitę z buta. Nie lubił zwierząt i nie zamierzał pozwalać żadnej wiewiórce urządzać sobie przystanka z jego obuwia. Niemniej jej zachowanie wydało mu się dość dziwne. Gdyby mógł, byłby w stanie wykorzystać jej chwilę słabości i porwać się na małe polowanie, nim ruda nie spostrzegła się, że taktowniej będzie uciec w mleczny krajobraz. - Ostrożności nigdy za wiele. Nawet jeśli to tylko wiewiórka, mgła nie wzięła się znikąd. - rzucił już z większym spokojem, drapiąc się w zamyśleniu po policzku. Rozejrzał się ponownie po okolicy, która ani na chwilę nie wydała mu się specjalnie bardziej przyjazna. Gdyby znów usłyszał podobny szelest za ich plecami, nie wahałby się chwycić przyjaciela i raz jeszcze pociągnąć go do biegu, choćby tym razem z krzaków miała wylecieć byle mucha.  Poziom zestresowania blondyna automatycznie zwiększał u zwiadowcy poczucie odpowiedzialności za jego bezpieczeństwo...
...dlatego właśnie postanowił wystawić go na pastwę charkotów i jęknięć, które zbliżały się do nich od frontu. Nie byłbyś dobrym opiekunem, Kurt.
- Nie ma mowy. - rzucił szeptem, patrząc się na niego twardo. - Nie znam tamtej ścieżki, a nie możemy pozwolić sobie na zgubienie się. - nie miał specjalnych praktyk przywódczych, toteż sam niespecjalnie ufałby sobie w kwestii podejmowania istotnych decyzji, niemniej przepadnięcie w gęstej mgle wydawało mu się słabą alternatywą. Cofną się i nie dość, że mogą stracić orientacje w terenie, to jeszcze ten stwór mógłby cały czas siedzieć im na ogonie. To już wolał skonfrontować się z niebezpieczeństwem w okolicy, którą jeszcze kojarzył.
Szybko posunął spojrzeniem po najbliższych konarach, delikatnie wyszarpując rękę spod uścisku zestresowanego Pudla. - Wdrapiemy się na drzewo i tam poczekamy aż cokolwiek-robi-ten-hałas nas ominie. Jeżeli nas zauważy, zacznij zmieniać się w harpię. Kupię ci tyle czasu, żebyś zdążył zrobić to bez przeszkód i wzbił się w powietrze ze  mną - w kociej formie - w łapach. - szepcząc, przedstawił na szybko plan, wpatrując się w niego wyczekująco.
Jeżeli Chris przystanąłby na jego propozycję, szaprnąłby go krótko w stronę najbliższego drzewa i pomógłby mu się wspiąć, gdyby chłopak istotnie takiej pomocy potrzebował. Sam Kurt ze swoją kocią zwinnością i zamiłowaniem do wspinaczek, nie powinien mieć problemów, by szybko wleźć na górę, posiłkując się licznymi, powykręcanymi gałęziami. Liczył, że drzewo wytrzyma ciężar ich dwojga, a z góry widoczność będzie znośna. Co prawda nie zdziwiłby się, gdyby jego nadzieje okazały się próżne.
O ile udałoby im się wejść na szczyt, Kurt nie robiłby nic innego, jak tylko nasłuchiwał i pociągał bezgłośnie nosem, w nadziei, że wyłapie zapach ewentualnej bestii, nim ona go w tym ubiegnie. Przytulony do gałęzi ze Skoczkiem koniecznie w polu widzenia, modlił się, by intruz okazał się kolejnym głupim zwierzęciem lub osobą, która, podobnie jak oni, tylko przemierza ścieżkę... i nie jest głodna czy żądna krwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wcześniejsze nieludzkie ryknięcia bardzo szybko przeobraziły się w żałosny jęk, prawdopodobnie jakiegoś drobnego, leśnego zwierzęcia — im dłużej wymordowani wsłuchiwali się w to nieustające skomlenie dobiegające ich z naprzeciwka, tym więcej wątpliwości i pytań się pojawiało. Dźwięki, które słyszeli zaczęły przypominać odgłosy, jakie mógł z siebie wydobyć jedynie ranny czworonóg. Wciąż było słuchać jego drobne kroki, które z chwili na chwilę starały się coraz wyraźniejsze. Ale były powolniejsze, jakby tajemnicza istota powoli opadała z sił, jakby wędrowała już bardzo długo. Albo uciekała.
Mgła rozrzedzała się, jakby stopniowo ustępowała, wycofywała się. Mleczna kurtyna nie mogła przecież wisieć w powietrzu cały czas, w końcu musiała odpuścić. Wydawać by się mogło, że zbliżał się jej kres. Bardzo leniwie, ale zbliżał. W międzyczasie Skoczek zdążył zaproponować swojemu przyjacielowi cofnięcie się na boczną ścieżkę, lecz ten odmówił. Może powinni jeszcze chwilę zastanowić się nad tym, którą opcję wybrać? Póki mieli czas, bo faktycznie, jęczący zwierz szedł coraz wolniej, ale wciąż szedł i w każdej chwili mógł wyłonić się z białawej chmury, by zaszczycić chłopaków swoją obecnością.
Plan Ailena był sensowny — pobliskie drzewa były na tyle duże, że bez problemu wytrzymałyby ciężar obojga podróżników, choć brak wystających gałęzi u dołu pnia z pewnością był niemałym utrudnieniem. Ale mawiają, że, dla chcącego nic trudnego, prawda? Na szorstkiej korze bez problemu można było zaczepić się nogami, a następnie podciągnąć do góry, by finalnie znaleźć się wyżej, w miejscu, w którym mogliby przeczekać marsz nieznanego stworzenia.
Niestety Skoczek nie zdążył nawet powiedzieć co sądzi o planie przyjaciela, bo z mlecznej osłony wyłoniła się niska postać — ubrudzona dziewczynka, która od razu spojrzała na wymordowanych swoimi dużymi, ciemnymi oczami. Była wyraźnie przestraszona — jej chude nogi drżały, jakby właśnie zobaczyła ducha, a na wyraźnie zmęczonej twarzy rysowało się przerażenie. Zagapiła się na Ailena, przez co potknęła się o jakiś większy kamień i runęła na ziemię. Rozwaliła sobie kolano — po dziecięcej nodze popłynęła krew. Z rąk wypadła jej niebieska bryłka, która potoczyła się prosto pod nogi Chrisa.
Uciekajcie, oni nadchodzą — wydusiła z siebie nieco niewyraźnie, bo mocno drżały jej usta. Próbowała zaprzeć się rękoma o piaskowe podłoże i podnieść się, ale jej szczupłe ręce odmówiły jej posłuszeństwa. Nieoczekiwanie za jej plecami pojawił się mały lis — prawdopodobnie to on tak żałośnie jęczał. Był równie wystraszony co jego właścicielka — podszedł do małej, trącając ją pyskiem. Rozdziawił nawet paszczę, łapiąc małą za kaptur — chciał ją podnieść, ale niestety nie miał aż tyle siły (był zmęczony wędrówką).
Nolke, zostaw, uciekaj! — Brudna, nieco zabrudzona w krwi rączka próbowała odgonić lisa. Zwierzę puściło materiał, a potem błagalnie spojrzało na DOGSów, prawie wskazując łapą na leżącą na ziemi dziewczynkę.
Gdzieś w oddali było słychać kroki — ciężkie i szybkie, prawdopodobnie należące do ludzi. Przynajmniej dwie kolejne osoby zbliżały się do nich — były szybsze niż dziewczynka i jej lis.


Koniec świata jest codziennie. Codziennie wschodzi trup. [Ailen & Skoczek] Misjadzie_qrrrxwh
Dziewczynka — imię nieznane; jej wiek wizualny to około 10 lat; ma ciemne oczy i ciemne włosy do szyi (choć w niektórych miejscach są wyraźnie dłuższe); jest brudna i zmęczona, na pewno również głodna; ma rozwalone kolano — rozcięcie nie jest groźne, ale krwawi. Niewiele o niej wiadomo, ale prawdopodobnie wraz ze swoim towarzyszem przed kimś ucieka.
Lis — jego imię to Nolke; jego rudawa sierść jest brudna; jest zmęczony; wierne z niego zwierzę, co Ailen i Skoczek bez problemu mogli dostrzec.


Informacje dodatkowe:
Termin:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

....... Chris miał ochotę, by popukać się w czoło - w ten sposób dość konkretnie odpowiedziałby przyjacielowi, co myśli o jego pomyśle. Nie był samobójcą, a ze Pechem w roli towarzysza wchodzenie na drzewo mogło się naprawdę fatalnie skończyć. Niemniej widok dziewczynki skutecznie zniechęcił go do werbalnego, tudzież niewerbalnego okazywania niezadowolenia. Z wahaniem podszedł bliżej, chociaż podejrzewał, że Chartowi niezbyt się to spodoba.
- Oni? - spytał się, klękając obok niej i zerkając na upuszczony przedmiot. - To ich własność? Czy twoja?
Cholera. Ryzykowna sprawa. Nie miał specjalnej ochoty na wtrącanie się w konflikt, ale drugiej strony zostało w nim jeszcze dużo ludzkich odruchów. Przez chwilę Pudel nasłuchiwał (chociaż przyspieszone bicie własnego serca trochę utrudniało mu koncentrację), po czym ponownie odwrócił głowę w stronę Ailen'a.
- Wspinanie się na drzewa raczej nie wchodzi w grę. Negocjacje to ryzykowna sprawa. Weźmy ją ze sobą, może zna okolicę i wie, jak stąd wyjść, bez napotykania się na kolejne niespodzianki - a świnie potrafią latać, ale potrzebował racjonalnego powodu; od razu pociągnął dziewczynkę w górę, wziął jednak również do ręki upuszczoną bryłkę.
Stawiał dość dużo na możliwość, że Chart będzie bardziej, niż sceptyczny, ale kto wie, może tym razem w przyjacielu obudzi się nieco rycerskości? Chris niemalże parsknął śmiechem na samą myśl, pomijając cały absurd obecnej sytuacji. Mgła, las, mała dziewczynka z lisem i porywacze (czy cokolwiek w tym stylu). Ciekawe, kto w rzeczywistości był groźny. Ona, czy osoby ją ścigające. Nie, żeby Pudel należał do najodważniejszych osób na ziemi. Właściwie najchętniej to zmieniłby się w harpię, rzucił to wszystko i odleciał. Nie chciał jednak zostawiać Ailen'a (chociaż teoretycznie nie powinno mu sprawić kłopotu udźwignięcie go w postaci kota), ani dziewczynki. Poza tym przemiana wymagała czasu. Bycie tchórzem nie było specjalnie atrakcyjne, ale z reguły sekretarz i tak postępował wbrew własnemu rozsądkowi. I na przekór własnym emocjom.
- Ailen. Biegniemy z powrotem - rzucił, z zaniepokojeniem obserwując krzaki. - Przecież nie będzie nas bardziej spowalniać, niż ja.
No cóż, trochę szczerości z samym sobą nie zaszkodzi.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Widok dziecka nie wykrzesał z niego ani odrobiny współczucia, choć z pewnością nikt nie odmówiłby mu uwagi, którą poświęcał nieznajomej. Nie spuszczał z niej spojrzenia choćby na sekundę, z miejsca uznając ją za potencjalne zagrożenie. Nawet, jeśli nie sprawiała wrażenia szczególnie niebezpieczniej, to wciąż jawiła się w oczach zwiadowcy jako przeszkoda.
Przeszkody powinno się usuwać.
Bursztynowe tęczówki oderwały się od dziewczynki dopiero, gdy przeanalizował rzuconą przez sekretarza propozycję, która zgodnie z oczekiwaniami blondyna, nie zachwyciła niższego wymordowanego, a tym bardziej nie obudziła w nim żadnej rycerskości. Zmarszczył nos i spojrzał na Skoczka z jawnym niedowierzaniem.  
„Weźmy ją ze sobą (…)”
Jasne. Nakarmmy, pogłaszczmy i dajmy na imię „Pusia”…
Wyzwałby go od idiotów, ale presja skutecznie zawęziła mu pole manewru w wypowiedzi. O ile dziewczynka wydawała mu się bezużytecznym balastem, nad którym niespecjalnie chciał się rozwodzić, o tyle zasłyszane w oddali kroki nie zasługiwały na obdarowanie równym lekceważeniem. Jeżeli dziecko mogło im pomóc w zdobyciu informacji o znacznie groźniejszym przeciwniku, być może faktycznie wzięcie jej pod opiekę nie byłoby takim głupim pomysłem.
Ciężko wydarł z siebie powietrze.
- Pieprz się z tym twoim dobrym sercem, Chris. - warknął pod nosem, szybko postępując kroki w kierunku dwójki. Znacząco pociągnął sekretarza w przeciwnym kierunku, wedle jego próśb: Ailen uległ i przystał na zawrócenie. Nim jednak odwrócił się za siebie, nawiązał z Pudlem specyficzny kontakt wzrokowy: to zły plan i coś na pewno się spierdoli...
I zaczął zawracać, upewniając się, że wszyscy idą za nim.
Przeciwwskazań do pomocy dziecku widział wiele. Raz, że faktycznie będzie ich spowalniać. Dwa, nie cierpiał zwierząt i nie ufał tresurze tego lisa. Trzy, krwawiąca rana dziewczynki drażniła jego nos, a więc potencjalnego wroga również mogła. Cztery, psiakrew, to chyba wiadome, że nie ufał obcym dziewczynkom napotkanym w lesie… niemniej, zdecydował się zaryzykować; ale tylko dla informacji.
Nie wybijał się specjalnie na przód, nie chcąc oddalać się od Skoczka. Nieważne, jak bardzo sam chciał w tej chwili skrzywdzić przyjaciela za głupie pomysły – Chris miał pozostać nietknięty. W razie problemów rzuci dziecko na pożarcie zbliżającemu się wrogowi, może kupi im trochę czasu na ucieczkę lub obmyślenie obrony… przekręcił w jej kierunku głowę.
- Kto cię goni i co to za kamień?
Modlił się, żeby wracali dokładnie tą samą trasą… ostatnim czego teraz pragnął, było zgubienie się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziewczynka przełknęła głośno ślinę, słysząc pytania skierowane w swoim kierunku. Prawdopodobnie znała na odpowiedzi, ale ta cała sytuacja nie pozwalała jej trzeźwo myśleć. Miała ochotę po prostu zniknąć lub wymazać ten dzień z pamięci. Wiele przeszła, co zresztą można było dostrzec na jej zmęczonej twarzyczce. Była przestraszona, nie wiedziała co robić, a Skoczek i Ailen byli jej jedyną nadzieją, tylko z ich pomocą mogła się podnieść, tylko z ich pomocą mogła przeżyć.
Oni — powtórzyła, zupełnie jakby nie można było wymawiać imion tych, którzy ją gonili albo jakby bała się je wymówić, bo przecież mogli czaić się gdzieś w pobliżu. — Jest moja, a raczej mojego taty. Miałam mu ją przynieść, ale n... mnie złapali — wytłumaczyła pospiesznie, wgapiając się w niebieską bryłkę. Kątem oka spoglądała na lisa, który nerwowo rozglądał się, zaczepiając właścicielkę łapą. Trącił ją nawet pyskiem, jakby tym drobnym gestem chciał ją uspokoić i uświadomić, że wszystko będzie dobrze, choć wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Oni mogli wrócić i dokończyć swe dzieło.
Mała uśmiechnęła się krzywo (bo jedynie tak potrafiła okazać swoją wdzięczność w tej niejasnej sytuacji), gdy Skoczek podał jej dłoń i pomógł jej wstać. W małych oczach lisa pojawił się entuzjastyczny płomyk nadziei. Chyba wierzył w pomoc tej dwójki bardziej niż jego właścicielka, choć ta bez wątpienia była bardzo wdzięczna, że nie zostawili jej z rozbitą nogą n środku drogi. To mogłoby się dla niej skończyć tragicznie.
Chcieliście się wspinać po drzewach? Są prawie gołe, dostrzegliby Was — zabrzmiała jak matka karcąca dwójkę brzdąców, którzy wpadli na naprawdę bardzo zły pomysł. — Nie znam tego lasu perfekcyjnie, ale na pewno radzę sobie w nim lepiej niż Wy. — Specjalnie nawiązała do ich wspaniałego pomysłu wspinaczki po suchych drzewach. Wiedziała kto ją goni i zdawało jej się, że wie, jak przebić się przez groźnych nieznajomych. Zastanowiła się, stawiając pierwsze kroki. Znowu przełknęła ślinę, tym razem tak, jakby to co miała właśnie powiedzieć mogło zupełnie odmienić postrzeganie tej dwójki. Wahała się czy zdradzić im całą prawdę, czy obdarzyć tylko częścią, ale zdecydowała się być szczera.
To członkowie Yudokuny, japońscy truciciele. Ta mgła to ich sprawka, używają jej żeby zdezorientować swoje ofiary. Uznali, że ten las będzie wspaniałym miejscem na przyszykowanie zasadzki. Tak właśnie działają — rozstawiają pułapki i napadają na innych. Okradają, a czasami nawet zabijają. Złapali mnie, ale udało mi się uciec. Ale nie odpuszczą, chcieli zdobyć kamień mojego ojca. — Kiwała głową, jakby chciała dodać swoim słowo jeszcze więcej autentyczności. Lis również machał, jakby doskonale rozumiał się ze swoją właścicielką. — Cofnijmy się i zboczmy ze ścieżki. Przez krzaki albo jakąś boczną dróżką. Wiedzieliście jakąś? Musimy się pospieszyć. Obejdziemy ich naokoło.
Ruszyła powoli przed siebie, klepiąc Skoczka po plecach. Chris mógł poczuć ból łopatek, jakby to właśnie dotyk tej małej go przywołał. Dziewczynka się uśmiechnęła, a z pleców Pudla zaczęło coś wychodzić. Ból był ogromny, możliwe, że na chwilę się nawet zatrzymali. Z pleców chłopaka wyrosły ptasie skrzydła z ciemnym upierzeniem. Tak po prostu.
Szybko, nie mamy czasu — zagadnęła, nie zwracając uwagi na to, że jednemu z jej nowych towarzyszy wyrosły skrzydła. — Nie zdziwcie się jak natrafimy na jakieś zwłoki, możliwe, że w lesie jest ich pełno — powiedziała spokojnie.
Teraz przynajmniej mieli pewność, że Skoczek nie będzie nikogo spowalniał.


Informacje dodatkowe:
Termin:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

........Pudel posłał dziewczynce nikły uśmiech, doskonale wiedząc, że reakcja Ailena raczej nie została odebrana zbyt pozytywnie. Cóż, akurat on był już przyzwyczajony do tego rodzaju zachowania przyjaciela, chociaż jakby nie było - miał większe fory niż inni. Niezależnie od tego, jak często Chart go obrażał, to i tak sekretarz był pewien, że w razie niebezpiecznej sytuacji Kot próbowałby ratować mu tyłek. Zresztą, z wzajemnością.
Pieprz się z tym twoim dobrym sercem, Chris.
Wyjątkowo Pudel stwierdził, że milczenie będzie najlepszym sposobem odpowiedzi i jedynie posłał chłopakowi pełne zakłopotania spojrzenie. Przecież to nie może skończyć się aż tak źle, prawda? Niezależnie od tego, jak wielkim pechem obdarzeni byli zarówno Black, jak i Kurt.
Niemniej kolejne wypowiedzi dziewczynki sprawiły, że nagle dotychczas nieco spanikowane niebieskie ślepia sekretarza zbystrzały. Przesunął badawczym wzrokiem po sylwetce lisa i nieznajomej, trawiąc uzyskane informacje. Y u d o k u n a? Nazwa ta gdzieś tam zamigotała w umyśle sekretarza, aczkolwiek nie mógł sobie przypomnieć żadnego raportu związanego z taką organizacją. Było to trochę martwiące, ale przynajmniej dzięki temu zdobyli jakieś dodatkowe informacje... chyba że Chart już coś o tym wiedział.
- Ailen, słyszałeś coś o - promieniujący wzdłuż kręgosłupa sprawił, że zamiast kolejnych słów Pudel jęknął i opadł gwałtownie na kolana.
Boli, boli, boli.
Odruchowo szczęki Chrisa zacisnęły się mocno, o włos mijając język, nie pozwalając, by krzyk uwolnił się z gardła. Zadygotał, a w jego oczach ponownie pojawił się strach. Nie rozumiał, dlaczego tak cholernie zaczął boleć go kręgosłup i wszystkie okoliczne mięśnie. Zupełnie, jakby coś poruszało mu się pod skórą i próbowało wydostać na zewnątrz. Zadrapał paznokciami suchą ziemię, po czym spróbował sięgnąć jedną dłonią w stronę pleców.
Zamarł, czując twardą, wyrastającą mu z okolic łopatek... konstrukcję.
Skrzydła.
Pudel kaszlnął, ledwie powstrzymując histeryczny śmiech.
Na nieco drżących nogach wstał i na oślep poszukał ręką barku Ailena. Oparł się o niego praktycznie całym ciężarem, a następnie skierował niebieskie ślepia na dziewczynkę.
- Myślę, że trupy to nasze najmniejsze zmartwienie - wychrypiał, niepewnie próbując poruszyć skrzydłami.
Zahaczył nimi o jakieś gałęzie, znowu targnął nim ból, ale tym razem się nie zachwiał. Zamiast tego obrócił głowę do tyłu, nasłuchując. Chciał wyjaśnień, ale... chyba nie mieli na to czasu. Potrafił zmienić się w harpię, ale jakoś najwyraźniej przegapił fakt, że może dokonać również częściowej, aczkolwiek również użytecznej częściowej przemiany.
Szkoda tylko, że to tak cholernie bolało, ale to chyba stawało się normą na Desperacji.
- Była jedna dróżka - zacisnął palce na barku przyjaciela.
Plus dla Ailena. Najwyraźniej Chris faktycznie wpakował ich w niezłe tarapaty, nie chciał jednak rzucać oskarżeń bez dowodów. Gorzej to zabrzmieć nie mogło.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach