Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Rok 2980, lipiec czy jakiś inny miesiąc.
Okolice M3.


Ostatnio zmieniony przez Sleipnir dnia 20.04.17 20:55, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie zdawał sobie sprawy, jak to wspaniale być człowiekiem. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, iż był nim każdego dnia i w każdej godzinie, nie poświęcając temu faktowi zbyt wielkiej uwagi.
Miał 20 lat i odkąd sięga pamięcią jedyne, co zna, to bycie człowiekiem na środku Desperacji. Nie rozważał wtedy nawet możliwości, że kiedykolwiek zdarzy mu się zarazić wirusem i umrzeć, a potem w męczarniach mutować. Żył na tyle beztrosko, na ile tylko pustkowie pełne potworów pozwalało. Nie plątał się nadmiernie w problemy, nie rzucał z motyką na Słońce, nie miał wielkich aspiracji ani wybujałych ambicji. Pierwszy lepszy mieszkaniec pustyni, można rzec. Taki, jaki cieszy się, że udało mu się znaleźć nieco jedzenia i nic po drodze go nie zabiło.
Szedł właśnie w pobliże murów M-3, posprawdzać rozstawione tam pułapki. Oczywistym było, że coś się w nie złapie, pytanie tylko, czy owo coś będzie jadalne/martwe/wciąż tam obecne. Minusem polowania z użyciem sideł był fakt, iż w każdej chwili inne, większe coś mogło porwać zdobyte, mniejsze coś i przy okazji zniszczyć mechanizm.
Tamtego dnia miał szczęście. Żaden drapieżnik nie zdążył rozszarpać truchła. Uśmiechnął się i rozejrzał uważnie, aby samemu nie stać się czyimś obiadem. Beztroska beztroską, to wciąż Desperacja. Upewniwszy się, iż wokół bezpiecznie, podszedł, aby wyjąć ścierwo z metalowych szczęk mechanizmu. Odłożył je na bok i wyciągnął z kieszeni szmatkę. Usiadł, poświęcając parę dłuższych chwil na oczyszczenie pułapki z krwi. Była zaskakująco świeża, widać mutant wpadł w sidła niedawno. To równie dobrze, co i niedobrze. Mięso świeże, ale Kaede nie chciał, by metal zardzewiał od plamiącej go posoki. Ciężko podobne dostać na tym zapomnianym przez Boga świecie, więc należy dbać o to, w czego posiadanie się jakimś cudem weszło.
Skończywszy, rozstawił pułapkę na nowo i wstał, chowając szmatkę w kieszonkę spodni. Chłopak nie był ubrany jakoś przesadnie dobrze. Wręcz standardowy ubiór Desperatów o tej porze roku - za duże, luźne spodnie, wielokrotnie klejone i naprawiane buty oraz podarty, brudny podkoszulek. Z tłumu na pewno by się nie wyróżniał. Może tylko niesionym plecakiem. Na Desperacji się nie wybrzydza, a akurat ten, który Kaede tydzień temu wydłubał z wysypiska M-3, miał nadruk wesołych, bawiących się lisków oraz urwane ucho. Potem pewnie poprosi kogoś o naprawienie, póki co jednak nosił plecak na jednym ramieniu. A lisie szczeniaki uważał nawet za całkiem urocze.
Otrzepał z pyłu ręce i pochylił się, biorąc ubitego potworka. Zabawnie wyglądał. Ciało zająca, jelenie poroże, orle skrzydła, balowi ogon... A to chyba kocie oczy. Oh i lwie kły. Istna mieszanka dziwności. Ciekawe, jak będzie smakował?
Przez moment nie wiedział, jak powinien tego mutanta nieść. Za poroże czy tylne łapy? Wielki był. Jak owczarek czy inny wyrośnięty pies. Ale to dobrze, im więcej jedzenia, tym lepiej. Nie spodziewał się jednak tak wielkiego łupu, więc i niezbyt miał, jak go odpowiednio przetransportować. A stać tu i kontemplować truchła nie miał zamiaru, tylko mu brakuje do szczęścia wabienia drapieżników.
Koniec końców blondyn zarzucił sobie ścierwo na barki i dość sprawnie ruszył w kierunku Apogeum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zrób to, zabij tego, porwij tamtego, kup bułki jak będziesz wracał. Klasyka życia Kata, ale nie narzekał.
Był nie aż tak zmęczonym 71 latkiem, który swoje już przeżył, ale jeszcze sporo miał przed sobą.
Tym razem jednak przed sobą miał dosyć dziwne zadanie, ponieważ miał dostarczyć prowiant i zapasy leków do przytułku jednej z Łowczyń. No cóż, robota nie wybiera, a on tym bardziej. Ruszył więc grzecznie starym labiryntem i taszcząc wielkie toboły, wyszedł w końcu na posterunek między ściekami a Desperacją.
- Motocykl mi trzeba, albo coś czym się pojedzie.
- Na stanie zbrakło, patrol duży pojechał. Zostało dwuosobowe buggy.
No to co biedny miał począć, przystał na czterokołowca pokrytego rdzą.
Nie minęła chwila a jego oczom ukazał się jakiś blondach, targający kawał woła czy innego zwierza. Nie jego problem, pojechał dalej, przyglądając się jednak w lusterku poczynaniom młodziaka.
Prędzej go sępy zeżrą niż to dotarga.
Z westchnięciem wyhamował maszynę i wrzucił wsteczny. Zatrzymał się ok. 15 metrów od nieznajomego, zachowując bezpieczeństwo, po czym wyciągnął z kabury pistolet i odbezpieczył go.
- Wrzuć to na tył a nie taszczysz po piachu kretynie. Jak ty to potem zeżresz.
Kiedy blondyn uniósł na niego swoje spojrzenie, wymierzył w niego bronią. Różnych typów spotkał na pustyni, a ci samotni byli najbardziej podejrzani, choć często zdarzały się wśród nich dobre chłopaki.
- Imie jakieś masz? - Zapytał wciąż trzymając bezpieczny dystans.
- Nie obrabiam cie, ale jak się nie pośpieszysz to kto inny to zrobi.
Wyglądał na normalnego, żadnego szczerzenia kłów, nadętych mięśni, rzucić też się nie rzucił. Kto wie, może to i jeden od nich.
Kiedy podszedł bliżej, obejrzał go dokładnie.
- Siadaj na prawo i zapnij sobie kajdanki na łapach.
Dopiero gdy blondas spełnił jego warunki, wsiadł ponownie do maszyny i ruszył w bardziej zaludnioną część Desperacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach