Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Czas: Kilka tygodni przed Apokalipsą.
Miejsce: Apartamentowiec C4.
Uczestnicy: Tai & Sai

Wróciła dość późno, miała jeszcze trochę pracy na rękach ale wolała ją skończyć w apartamencie niż usnąć na biurku w laboratorium. Zdarzało jej się to zdecydowanie zbyt często ostatnimi czasy. Prawie jak na studiach, mało snu, dużo pracy i urywający się film w najmniej wygodnym miejscu.
Zdjęła szpilki i odwiesiła swój bielusieńki kitel na wieszak przy drzwiach. Przetarła fioletowe ślepia wchodząc do salonu. Omiotła spojrzeniem pomieszczenie, było pusto. Wiedziała że Faust miał jakieś zlecenie na Desperacji, nie fatygowała się żeby go nękać sms'ami czy zwykłą rozmową telefoniczną, na zadupiu był kiepski zasięg. Nie tęskniła nawet za nim, ale mieszkanie wydawało się znacznie bardziej puste teraz niż przed jego wprowadzeniem się. "Nawet nie ma kto mi nalać lampki wina.." mruknęła w myślach idąc do aneksu kuchennego. Pierwsze zerknięcie na stojak i brew jej drgnęła. - Nie ostała się ani jedna butelka? - mruknęła do siebie z lekkim oburzeniem w głosie. - Niedorzeczne.. - warknęła wyciągając z lodówki kartonik z sokiem pomarańczowym. Nalała sobie do szklanki i ruszyła do swojego małego gabinetu i usadowiła się wygodnie na krześle. Wygrzebała notatki i zaczęła je wertować. Pewnie robiłaby to niewzruszenie znacznie dłużej gdyby coś nie zaczęło walić dość rytmicznie o ścianę w mieszkaniu obok. - Co do? - spojrzenie przeniosło się na elektroniczny zegarek na ścianie. Wlepiła ślepia w zeszyt próbując się skupić na treści ale rytmiczne walenie o ścianę nie pozwalało jej się skupić. - Kto do jasnej cholery bawi się w remont o trzeciej w nocy?! - warknęła podrywając się gwałtownie i uderzając o blat biurka otwartymi dłońmi. Ruszyła w stronę wyjścia boso, nie fatygując się żeby założyć nawet buty. Gdy tylko wyszła na korytarz podeszła do drzwi skąd dobiegał nieznośny odgłos. Nie przypominała sobie żeby ktoś tu mieszkał, najwyraźniej jakiś nowy lokator wynajął apartament obok niej. Uderzyła kilka razy pięścią o drzwi mieszkania obok. Już miała w głowie poukładaną wiązankę. Gdy po czasie dało się usłyszeć pociągnięcie za klamkę i drzwi się zaczęły otwierać, ona nabrała powietrza w płuca gotowa żeby naskoczyć na delikwenta z chwilą gdy go tylko zobaczy..
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Dłoń Reynarda spoczywała na klamce, gotowa by otworzyć drzwi, do których przed chwilą ktoś - najpewniej jego dawna, a przedziwnym zrządzeniem losu i aktualna, sąsiadka. Nie widział jej całą dekadę. Nawet nie był pewien kiedy widzieli się po raz ostatni, choć miał wrażenie, że pomagał jej wtedy w nauce do jakiegoś egzaminu - choć nie był w stanie wyciągnąć z zakamarków pamięci czego test dotyczył.
Musiała się zmienić. Zapewne nie jest już tą samą małą dziewczynką z różowymi wstążkami we włosach, która nie potrafiła poprawnie korzystać z huśtawki by nie spaść. Ciekawość nie pozwalała mu zbyt długo zwlekać i rozmyślać o dawnych czasach. Otworzył drzwi i uśmiechnął się do niej łagodnie, a uśmiech ten doskonale oddawał jego uczucia - radość ze spotkania kogoś z dawnych lat, kogoś kto kojarzył się Taiyowi ze spokojnymi czasami dzieciństwa, gdy nie miał pojęcia o tym jak zepsuty jest świat za murami miasta.
- Wejdź. - Nie czekał, nie miał zamiaru rozmawiać z nią w progu, a zamiast tego zaprosił ją do środka. Przede wszystkim nie był w ogóle zaskoczony tym, że kobieta pojawiła się pod jego drzwiami. Jeżeli coś miałoby go dziwić, to dlaczego zajęło jej to tyle czasu.
Dwoje dawnych i obecnych sąsiadów znalazło się w punkcie kulminacyjnym, w miejscu i czasie gdy spotykają się po latach, lecz jak do tego doszło?
Wszystko zaczęło się dwa tygodnie wcześniej, gdy mężczyzna przypadkiem usłyszał znajome nazwisko. Dwa słowa, które wydawały mu się dziwnie bliskie, choć nie potrafił z początku ich z niczym powiązać. I chociaż minął dwójkę ludzi rozmawiających o właścicielce tego imienia, wysiadając z windy, to nazwisko Sai z nim pozostało do czasu, gdy pewnego wieczoru doznał olśnienia.
Czy to naprawdę mogło chodzić o tę różową dziewczynkę? Gdy kolejny raz spotkał mężczyznę, który był wtedy w windzie zapytał o nią i wtedy dotarł do niego przedziwny fakt, który wydał mu się absurdalny oraz niewiarygodny - znów mieszka obok kogoś o tym samym nazwisku.
Na tym jednak się nie skończyło, dowiedział się jeszcze kilku rzeczy, a przy pomocy znajomego ze SPEC udało mu się ustalić ponad wszelką wątpliwość, że za ścianą swoje mieszkanie ma Saiyuri, ta sama, którą znał w dzieciństwie. Postanowił się z nią przywitać i wracając do domu kupił w pobliskiej knajpie kolacje dla obu. Nie zastał wtedy jednak dziewczyny, spodziewając się, że wróci o normalnej porze, w żadnym razie w środku nocy po prostu poszedł spać, gdy nie zjawiała się przed północą.
I zapomniałby o sprawie, może liczył, że spotka ją w normalnych okolicznościach. Może pewnego dnia po prostu na nią trafi - w końcu to nie było nic pilnego, gdy w pewną gwieździstą noc nie mógł usnąć i wtedy zrozumiał, że ta wraca zdecydowanie nie o standardowych porach.
Musiało jednak minąć jeszcze kilka kolejnych dni, by nadarzyła się okazja. Późny powrót z teatru, z przedstawienia, które kończyło się po północy. Znów wracając zamówił jedzenie, które teraz było rozłożone na stole w salonie Taiya, wyjął nawet swoje ulubione wino. Skoro wszystko było gotowe pozostało mu tylko usiąść przy lekturze i oczekiwać aż jego sąsiadka wróci do domu. Choć miał przez krótką chwilę obawy, czy czasem nie odbierze jej snu, którego - jak zdążył zauważyć - miewała chyba za mało.
Gdy w końcu się zjawiła po prostu zapukał w ścianę swojego mieszkania, tak by usłyszała. Mógł pójść po prostu do jej drzwi, lecz z pewnych powodów wolał, by to ona przyszła do niego. I tylko jednym z nich jest fakt, że przygotował im kolacje - choć może bardziej śniadanie?
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Nic dziwnego że gdy tylko Tai wprowadził się do apartamentowca, nie miał okazji trafić na białowłosą. Ten okres był bardzo pracowity dla Kurayami, kobieta często zarywała nocki w pracy. Potrafiła nie wracać do domu przez dwa, nawet trzy dni z rzędu. A jak już nocami wracała to spała do momentu kiedy normalni ludzi już byli w pracy. Tym bardziej była rozjuszona faktem że w zaciszu domowym nie może posiedzieć na spokojnie w ciszy. Normalnie nie była impulsywną osobą, ale małe ilości snu od tygodnia i ogrom pracy sprawiły że postanowiła w końcu opierdolić nowego lokatora. Nie pofatygowała się nawet żeby spojrzeń na tabliczkę z jego imieniem i nazwiskiem, to mogłoby wiele zmienić.
Nie szczędziła nawet siły pukając w jego drzwi nieco mocniej niż on w jej ścianę. Słysząc jak drzwi się otwierają już miała gotową wiązankę w głowie, już wytknęła w jego stronę wskazujący palec w geście pretensji. - Słuchaj no ty.. - warknęła zanim dostrzegła w pełni osobę stojącą przed nią. Gdy fioletowe ślepia zarejestrowały blond czuprynę i intensywne niebieskie ślepia jej cała przygotowana w irytacji gadka ulotniła się w mgnieniu oka. Rozdziawiła usta w nie małym oniemieniu. -.. to.. nie możliwe.. - wymamrotała ewidentnie wybita z rytmu wyglądem mężczyzny. "Wygląda prawie jak.. tylko jakoś.. dojrzalej.." przemknęło jej przez myśl. Miała przecież świetną pamięć do twarzy, ale On był ostatnią osobą której by się spodziewała. - Lamarque..? - wykrztusiła z siebie kompletnie zaskoczona. Potrzebowała chwili żeby faktycznie przekroczyć próg jego mieszkania. Gdy tylko zrobił jej miejsce, powoli weszła do środka mijając go niczym zombie. Możliwe że zmęczenie jedynie spotęgowało jej szok. Potrzebowała krótkiej chwili żeby poukładać sobie wszystko w głowie. Jak się trochę ogarnęła i dotarły do niej wszystkie informacje obróciła się gwałtownie w jego stronę. - Czemu do jasnej cholery walisz mi po ścianie o tak nieludzkiej godzinie?! - warknęła nie kryjąc lekkiej irytacji, nie mając większego problemu z naruszeniem przy okazji jego strefy psychicznego komfortu, cisnąc wskazującym palcem w okolicy jego mostka.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Taiyo pamiętał dziewczynkę, które potrafiła tupać nóżka, gdy nie chciał się z nią bawić, twierdząc, że najpierw powinna odrobić zadania domowe, czy uciekła oburzona, gdy kazał jej oddać kartkę z zapisanymi ważnymi numerami telefonów. Spodziewał się, że nie będzie zadowolona faktem, że nieoczekiwanie w środku nocy zakłóca jej plany i zaprasza ją do siebie. Prawidłowo jednak przewidział, że nie zignoruje walenia.
- To ja. - Rzucił tylko krótko zamykając za nią drzwi, gdy tylko przekroczyła próg jego mieszkania i kierując swoje spojrzenie na dziewczynę. Nie przejął się specjalnie, gdy jej palec skierował się w jego stronę, nawet nie marnował czasu na sięganie do niego ręką, by odwieźć od siebie groźbę wystrzału z palca - to działało tylko w kreskówkach, a oni byli dorośli.
- Wysłucham co masz do powiedzenia, ale może przejdźmy do salonu. Kolacja czeka. - Ręka, która była bliżej drzwi sięgnął do pleców Sai, natomiast drugą złapał jej dłoń, tę samą, która skierowana była w jego stronę w grożącym geście i zdecydowanie skierował ją w stronę pokoju gdzie na stole czekała kupiona przez niego kolacja.
Choć nie miał zamiaru się z nią szarpać, gdyby dziewczyna stawiała opór po prostu ją puścił i ruszył w tę stronę samodzielnie mniemając, że jest na niego na tyle zła, że nie wyjdzie, a nie mogąc wściekać się na niego przy drzwiach ruszy za nim.
Nie obejmował jej tez wcale długo, odsunął się zaledwie po paru krokach, nawet jeżeli kobieta poszła grzecznie za nim - zapewne otumaniona przez zmęczenie i późną porę oraz szok wywołany spotkaniem starego znajomego w tak niecodziennych okolicznościach.
- Żebyś odwiedziła swojego znów sąsiada i uczciła ten przedziwny zbieg okoliczności oraz coś zjadła, bo jak sądzę twoja lodówka leży martwa z braku jedzenia. - Lamarque nie wiedział kiedy Sai robi zakupy, wiedział jednak, że wracała bardzo późno i nigdy nie widział, by wychodziła. Nigdy też - choć fakt, mieszkał tu krótko - nie udało mu się zauważyć by robiła zakupy. Tak więc postanowił strzelić, że jego sąsiadka nie dba o siebie i pewnie nie zjadła jeszcze kolacji po powrocie. Zresztą nie dał jej tyle czasu, by mogła cokolwiek zjeść.
Dotarł do salonu i usiadł po jednej stronie stołu, tej dalszej pozostawiając Sai miejsce bliżej drzwi - pewnie jakby chciała uciec. Miał dobry humor, dawno jej nie widział i ogromnie ciekawiło go co robiła przez te wszystkie lata i jak się zmieniła. Wciąż była małą zrzędą - dokładnie tak jak zapamiętał.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Nie zaskoczył jej tym swoim opanowanym tonem głosu, zdawał się w ogóle nie zmienić. Nadal nieco zaskoczona a może po prostu zmęczona pozwoliła mu nawet się grzecznie zaprowadzić z przedpokoju w stronę salonu. - Czekaj co?.. Jaka kolacja? - przechyliła głowę w bok wpatrując się w jego łagodne rysy twarzy gdy ją prowadził. Zbita kompletnie z tropu jego słowami, obróciła twarz tak żeby spojrzeć w ten sam punkt co blondyn.
Widząc spore ilości jedzenia, dwa talerze, butelkę wina i kieliszki aż usta same się rozchyliły w nie małym zaskoczeniu. Zamrugała kilka razy wpatrując się w to co było przed nią, po czym obróciła twarz w stronę stojącego obok niej byłego i ponownego sąsiada. Sięgnęła wolną dłonią do polika i pociągnęła za niego boleśnie z cichym sykiem. Musiała się upewnić że to nie jest jakiś powalony sen! "Tego by tylko brakowało żeby mi się Tai śnił po nocach..." warknęła sama na siebie w myślach gdy okazało się że cała ta sceneria po bolesnym uszczypnięciu policzka nie rozmyła się w nicość. Nawet odetchnęła nieco z ulgą. Patrzyła jak ten szedł w stronę swojego miejsca przy stole. - Nie wiedziałam że ty się tu wprowadziłeś.. nie mam szczególnie bliskich kontaktów z innymi sąsiadami. W zasadzie to ograniczają się do powitań i uśmiechów jak się z kimś mijam na korytarzu czy w windzie.. - wyjaśniła mu w bardzo prosty sposób skąd była zaskoczona jego obecnością w mieszkaniu obok. - Z resztą sama tu mieszkam od może trzech miesięcy.. - dodała po chwili i zaczęła iść w stronę stołu. Jedzenia było naprawdę sporo, brała pod uwagę dwie opcje, albo Tai miał żołądek bez dna albo przygotował się na spotkanie z nią. Ta druga opcja był jakoś dziwnie niewygodna w jej odczuciu. Zerknęła na niego tymi swoimi ametystowymi ślepiami i je lekko zmrużyła w procesie obserwowania twarzy blondyna. - To walenie po ścianie.. zrobiłeś to specjalnie? Żeby mnie tu zwabić? - spytała odsuwając krzesło i grzecznie siadając na nim. - Wystarczyło zapukać do drzwi, otworzyłabym je.. - dodała po chwili opierając łokcie na blacie stołu i splatając ze sobą dłonie, podparła na nich podbródek. Ani na chwilę nie przestając patrzeć mu w oczy.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

To byłoby dziwne, gdyby Sai śniła o Taiyu, szczególnie po tylu latach od czasu, gdy ich kontakty się zerwały. Co więcej znów byłby jej sąsiadem... to rzeczywiście brzmi jak scenariusz do jakiegoś snu. Jednak dla byłego i ponownego sąsiada to wszystko nie było snem, a efektem trwających, choć niezbyt intensywnie, od dwóch tygodni przygotowań do spotkania ze swoją sąsiadką, która przedziwną ironią losu znów nią została po kilku latach spokoju.
- Wiem, zrobiłem małe rozeznanie. - Odpowiedział jej z łagodnym uśmiechem. Nie musiała się tłumaczyć, że nie ma zbyt bliskich relacji z innymi mieszkańcami tego ogromnego budynku, ani też swojego zdziwienia, nawet stosunkowo krótki czas mieszkania tutaj był mu wiadomy. Dowiedział się tego wszystkiego całkowicie przypadkiem, gdy próbował ustalić, czy nazwisko jego sąsiadki i nazwisko dawnej sąsiadki są zbieżne przypadkiem, czy też chodzi o tę samą osobę.
Taiyo wstał z zajętego miejsca, gdy tylko dziewczyna usiadła, by otworzyć butelkę wina, a następnie napełnić oba kieliszki. Nie marnował jednak tego czasu, a postanowił odpowiedzieć na jej absurdalny zarzut, że wystarczyło zapukać.
- Przecież zapukałem. - Powiedział to poważnym głosem, jakby to wcale nie był żart, choć po uśmiechu łatwo było odkryć prawdę. W istocie jednak nie mówił nieprawdy, zapukał, tyle że w ścianę. Nie po to jednak ściągnął swoją sąsiadkę do własnego mieszkania, by rozmawiać o waleniu i pukaniu.
- Nie widzieliśmy się tak długi czas. - Przerwał swoją wypowiedź nalewając kobiecie wina i zastanawiając się wyraźnie ile lat minęło. Nie znalazłszy jednak w swoim umyśle odpowiedzi próbował zgadywać: - Dziesięć lat? To dość czasu, żebyś miała o czym opowiadać. Choćby czym się teraz zajmujesz, co u Kiro i inne podobne sprawy. - Wiedział dobrze, że pracuje dla SPEC, tyle zdołał ustalić we własnym zakresie, lecz nie znał szczegółów. Był jednak przekonany, że walenie i pukanie mogą odłożyć na inny czas, gdy naprawdę skończą im się tematy do dyskusji.
Odłożył butelkę tuż po tym, jak jego kieliszek wypełnił się winem, po czym usiadł ponownie na swoim miejscu, patrząc w oczy Sai. Inaczej je zapamiętał. Miał wrażenie, że ich kolor był inny, choć może tylko mu się wydawało? Będzie musiał o to później spytać.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Uniosła brew widząc jak blondyn łapie za butelkę wina i po otwarciu jej nalewa jej do kieliszka. "Zdobył umiejętność czytania w myślach?" przemknęło jej przez myśl. Parsknęła cicho pod nosem. - Uhum.. zapukałeś.. to było rytmiczne walenie.. założę się że tynk ci się osypał ze ściany.. - w głosie dało się słyszeć nutkę rozbawienia. Skinęła głową dla potwierdzenia kolejnych słów. Aż sama zaczęła się zastanawiać kiedy niebieskooki zniknął z jej życia równie niespodziewanie co się w nim pojawił 16 lat temu jak i teraz. - Minęło chyba ponad dwanaście lat gdy się ostatnio widzieliśmy.. - skorygowała go trochę. Tak czy inaczej, był to szmat czasu. Była nawet zaskoczona tym że on pierwszy się do niej odezwał i to tak skrupulatnie wszystko przygotowując. - Od czego by tu zacząć.. ah.. jestem lekarzem.. dodatkowo przynależę do oddziału specjalnego Hycli.. to chyba tyle jeśli chodzi o profesję.. co do Kira.. to jestem w szoku że ty go pamiętasz.. ja zdążyłam o nim już dawno zapomnieć.. to był tylko kolega z klasy.. nic między nami nie było.. - wyjaśniła mu nie zauważając że się tłumaczy w jakiś sposób. - Ale nie widzę u ciebie obrączki.. Tsukiko pasuje taki związek bez zobowiązań? - przechyliła lekko głowę w bok przyglądając mu się z zaciekawieniem. No bo przecież był od niej starszy a w tym wieku najczęściej się już miało rodzinę. Nigdy się nie spodziewała że Tai byłby typem który woli samotność. Jeśli tak faktycznie było to marnował się całkiem dobry towar, nie jedna dziewczyna w M3 by się śliniła na jego widok. Chwila co?! Potrząsnęła lekko głową wyzbywając się dziwnych myśli. - No i oczywiście, czym się zajmujesz na co dzień.. nadal jesteś nianią na zawołanie? Czy poszedłeś o krok dalej i zostałeś przedszkolanką? - puściła mu oczko wraz z rozbawionym uśmiechem goszczącym na jej ustach już od dłuższego czasu. Nie mogła narzekać na jego kwalifikacje, nie był najgorszą niańką z jaką miała przyjemność w dzieciństwie, ale był dobrym korepetytorem, zwłaszcza z przedmiotów humanistycznych których Saiyuri nienawidziła.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Sprytnie Sai zadała swoje pytanie w myślach, lecz nie uzyskała odpowiedzi. Tym samym był dwie możliwości: mężczyzna nie znał jej myśli i miał miejsce najzwyklejszy przypadek, bądź też nie chciał jej wyprowadzać z błędu i w duchu śmiał się z niej, dobrze znając jej pytanie.
Zresztą uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony, gdy usłyszał o rytmicznym waleniu i rzekomym zniszczeniem ściany. Przez krótką chwilę nawet pragnął odpowiedzieć jej, że ściana jest cała i kobieta może to sprawdzić, w ostatniej chwili, gdy już otworzył lekko usta, powstrzymał się jednak. W końcu wyraźnie stwierdził, że nie będą teraz rozmawiali o pukaniu i waleniu, więc dlaczego miałby zaprzeczyć swoim wcześniejszym słowom?
- Dwanaście lat. - Powtórzył w myślach za dziewczyną zdając sobie sprawę jak wiele czasu minęło od ich ostatniego spotkania i jak absurdalne musiało jej się wydać jego pytanie o jej ukochanego z dzieciństwa. Zresztą o nim też pamiętał tylko dlatego, że obraz ich pierwszego spotkania był niezwykle wyraźny w jego umyśle za sprawą niepokoju jaki czuł, gdy nie był pewien, czy dziewczynce nic się nie stało.
Zaśmiał się, gdy kobieta powiedziała o Tsukiko. Zadał absurdalne pytanie, a ona je powtórzyła i również wypomniała mu młodzieńcze romanse, choć w tym wypadku pytanie to było nieco bardziej uzasadnione a ich związek był czymś więcej niż zwykłą szkolną znajomością.
Przez dwanaście lat wiele się jednak mogło zmienić i między innymi ta okoliczność nie była już aktualna. Zresztą uświadomiwszy to sobie Reynard zrozumiał jak absurdalne było jego wcześniejsze pytanie oparte o strzępki wspomnień.
- Drażliwy temat - rozpoczął, choć jego dalsze słowa wskazywały, że nie ma specjalnych oporów by o tym mówić. - Od ponad dziesięciu lat nie miałem z nią kontaktu. Rozstaliśmy się z powodu odmiennych poglądów tak w uproszczeniu. - Nie widział powodu, by dzielić się bliższym szczegółom. W szczególności faktowi, że przyczyną pogorszenia ich relacji było rozpoczęcia przez Lamarqua szkolenia, a rozstali się po jego pierwszej misji poza murami miasta.
- Poszedłem aż o dwa kroki dalej i założyłem własne przedszkole. - Powiedział wyraźnie rozbawiony złośliwą uwagą kobiety. To prawda, że drwiła z niego, lecz jednocześnie drocząc się z nim przypominała mu tamte beztroskie młodzieńcze lata, gdy w myślach przeklinał ją najbardziej wymyślnymi wyzwiskami, a ona swoje nieco mniej wyszukane obelgi rzucała mu prosto w twarz. Skoro jednak Sai odpowiedziała mu zgodnie z prawdą, zgodnie z tym czego sam się o niej dowiedział, gdy sprawdzał, czy jego sąsiadka to na pewno panna Kurayami, to czy mógł zamknąć temat żartem?
- Mamy wyjątkowe szczęście trafiać do podobnych miejsc, wtedy - mówił tutaj o ich dzieciństwie gdy byli sąsiadami i gdy się poznali - jak i teraz. Znów jesteśmy sąsiadami i pracujemy w wojsku. Zdziwiony jestem, że nie zdarzyło się nam nigdy spotkać za miastem.
Jego myśli powędrowały do hipotetycznego spotkania ich w jakimś opuszczonym pustkowiu. Nagle na jego twarzy znów pojawił się ten uśmiech będący oznaką szczerego rozbawienia.
- Czyli że przynajmniej jedno z nas potrafi leczyć. - Nawiązał tu do kilku drobnych wypadków, która miała Sai, a z którymi Tai nigdy nie wiedział jak powinien prawidłowo postępować. Był wtedy w końcu dzieckiem i nikt go nie szkolił. Z drugiej strony nigdy nie stało się jej nic poważnego i niewiedza Taiya została mu wybaczona.
- Dość o pracy, zdążyłem już zauważyć, że pracujesz całkiem sporo i może nie będę Cię zamęczał tym tematem przy kolacji. Mam nadzieję, że dobrze trafiłem? Tak trudno było Cię złapać, że nawet nie miałem okazji się zapowiedzieć, czy uprzednio poinformować, że planuję Cię zaprosić. - Dość wymowne było jego krótkie spojrzenie w stronę okien. Ciemność nocy i światła miasta dobitnie świadczyły o nietypowej porze, jaką Taiyo wybrał na zaproszenie koleżanki z pracy i sąsiadki na kolacje. Sai mogła jednak nawet nie zauważyć tego krótkiego zerknięcia, jeżeli nie obserwowała go dość uważnie.
- Dobrze Cię widzieć. - Dodał krótki czas po tym, zdając sobie sprawę, że choć w przeszłości wielokrotnie przeklinał dziewczynkę, którą się opiekował, to nawet ją lubił. Gdyby nie to oraz dziwny zbieg okoliczności nie zaprzątałby sobie głowy śledztwem i najpierw złapałby ją gdzieś przypadkiem, a dopiero później zaprosił na jakieś ciasto - też zamówione gdzieś w okolicy, gdyż Reynard nie był najwybitniejszy w pieczeniu ciast.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Słuchała go z uwagą, gdy wyjaśnił że już nie jest ze swoją miłostką z czasów szkolnych. W głowie już obliczała sobie pewne rzeczy. Zrobiła nagle większe ślepia - Byliście razem prawie sześć lat?! - w głosie dało się słyszeć zaskoczenie. Była pod wrażeniem że Tai już w młodości był w stanie z kimś wytrzymać w bliskim związku aż tyle czasu. Ona sama nie widziała siebie w stałym związku, nie ciągnęło jej do tego w żadnym wypadku. Nie chciała odpowiedzialności i nie chciała być od nikogo zależna, nie wierzyła nawet w głębsze uczucia. A ten szczyl już za dzieciaka zbudował dość trwały związek z jakąś dziewczyną. Nie mieściło jej się to w głowie. Czy to było aż tak normalne? Czy z nią było coś nie tak? Nie żeby się tym specjalnie przejmowała.
Zaśmiała się gdy wspomniał o własnym przedszkolu, oczywistym było że sobie żartował, choć brała pod uwagę że może w tym być ziarno prawdy. Dopiero gdy wspomniał o wojsku lekko przechyliła głowę w bok. - Ty wojskowy? - spytała nie kryjąc nutki fascynacji w głosie. - Aż nie wierzę.. ciężko mi sobie ciebie wyobrazić w tym całym chaosie za murami miasta.. zawsze sprawiałeś wrażenie takiego.. łagodnego.. grzecznego chłopca.. dziwię się że jeszcze coś cię nie zeżarło tam na Desperacji.. - trochę mu dogryzała, jak w młodości. Lubiła to robić, w myśl zasady kto się czubi..
Na jej twarzy w końcu pojawił się łagodniejszy uśmiech niż dotychczas. - Ja tam się cieszę że na siebie nie trafiliśmy do tej pory.. głupio by wyszło wspominać dawne dzieje podczas łatania twoich ran.. - wyjaśniła mu swój punkt widzenia. - Choć kto wie.. może kiedyś przyjdzie nam współpracować na jakiejś misji.. - puściła mu figlarne oczko w połączeniu z zawadiackim uśmiechem. To mogłaby być bardzo ciekawa misja.
Wzięła w końcu kieliszek z winem w dłoń i uniosła go nieco ku górze. - Dobrze więc.. koniec rozmów związanych z pracą.. póki co przynajmniej. Też mi miło że mogę znowu cię podrażnić.. tak jak wtedy.. a może nawet bardziej.. - zachichotała cicho pod nosem. Nigdy nie była jedną z tych cichych, nieśmiałych i grzecznych osób ale on o tym doskonale wiedział. Przez te wszystkie lata po prostu zrobiła się trochę bardziej wyrachowana i bezczelna. - To może toast.. za spotkanie po latach.. za miłe wspomnienia i za to co nam przyniesie przyszłość.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie i jak Tai uniósł swój kieliszek to upiła mniejszy łyczek odstawiając kieliszek na stół. - Swoją drogą.. jestem w szoku że ty pijesz coś więcej poza herbatą i sokami.. - zaśmiała się biorąc pałeczki w dłoń i sięgając po jakiś kawałek z wielkiego talerza z sushi.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Dla niewierzącej w miłość ateistki jaką była Sai bycie z kimś przez tak długi czas mogło rzeczywiście się wydawać dziwne, natomiast dla takiego zasadniczego chłopca jak Tai było czymś zupełnie naturalnym i w istocie nie wyobrażał sobie wchodzenia w związek, którego nie byłby pewien. Dla niego tego typu zobowiązania były naturalne i się ich nie obawiał. Toteż był zdziwiony zaskoczeniem kobiety.
- Zgadza się. - Odpowiedział krótko tylko na potwierdzenie. Dotąd nigdy nie zastanawiał się nad jej życiem uczuciowym. O jej szkolnego kolegę, którego czasem wspominała podczas ich spotkań pytał zawsze z konkretnego powodu, czy to by jej dokuczyć, bądź spróbować coś wyperswadować, czy też by odwrócić jej uwagę od złych rzeczy jak rana na głowie bądź pisma dla dorosłych należące do rodziców Sai.
- Próbowało wiele razy. - Powiedział tuż po tym jak dziewczyna wyraziła zdziwienie, że dotąd jeszcze nie został przez nic zjedzony. Pomimo jednak tego, że miał dość łagodną i dobrą naturę, to był też żołnierzem, a strzelanie do zdechlaków chcących go zabić za murami było o wiele mniej brudne moralnie niż zabijanie ludzi. I nie chodziło tu nawet o fakt, że tamci byli bezmyślnymi bestiami, lecz o ich pragnienie wysłania Taiya do grobu.
- Wolałbym żebyś nie musiała mnie łatać. - Pomyślał słysząc jej stanowisko w tej sprawie. Może był nieco zbyt pewny siebie, lecz podczas licznych misji nie odniósł żadnych poważnych obrażeń. Pomimo że bardzo często wykonywał misje zwiadowcze i był przez to w pierwszej linii, zawsze tam gdzie coś się działo. Dlatego też choć doceniał medyka za swoimi plecami, to zawsze wierzył, że ten nie będzie mu potrzebny. I choć wiele razy już rzeczywistość próbowała go wyprowadzić z błędu, to Taiyo pozostał niewzruszony.
Na jej słowa uśmiechnął się tylko ciepło. To prawda, że mu dokuczała i wiele razy podczas ich spotkań ją przeklinał, lecz tak naprawdę nigdy nie zważał na jej słowa. Nie raniły go, a więc jej złośliwości traktował raczej jako szczekanie małego pieska, który jest kulką futra ujadającą i podskakującą przy nodze, ale nie wyrządzającą większej szkody. Taka właśnie była Sai w oczach Taia, szczególnie, że gdy ją zapamiętał była o wiele niższa, bardziej różowa i płaska. Nawet trochę przypominała więc tego metaforycznego szczeniaczka. I nie tak łatwo będzie jej wymazać ten obraz z głowy Lamarqua
Uniósł swój kieliszek, zgodnie z oczekiwaniami kobiety i dodał jeszcze jedno zdanie do jej toastu, nie mogąc pozwolić sobie na milczenie:
- I przedziwne zbiegi okoliczności. - Nawiązywał wyraźnie do faktu, że po dwunastu latach znów zamieszkali obok siebie i jedno i drugie skończyło w wojsku oraz pracowało poza miastem, choć fakt, że wykonywali innego rodzaju zadania.
Wziął niewielki łyk wina, po czym odstawił swój kieliszek ponownie na stół.
- I mlekiem, zapomniałaś o mleku. - Odpowiedział na jej zaczepki. Nie rozumiał, czy kobieta myśli, że wciąż jest tym kilkunastoletnim dzieciakiem, którego spotkała dwanaście lat temu, czy też rzeczywiście miała w swojej głowie obraz jakiegoś Taigandhiego, czy innego papieża Taiya I Świętego. Czy ona wspominając go wyobrażała sobie, że teraz naucza biednych w ciemnych, zapomnianych uliczkach Miasta oraz rozdaje im darmowe jedzenie? Ta myśl rozbawiło go na tyle, że zaśmiał się krótko, po czym patrząc kobiecie prosto w oczy powiedział:
- Ja natomiast nie miałem złudzeń. - Pozwolił sobie zasugerować, że Sai to taka co to od alkoholu nie stroni. Oczywiście przyjazny ton głosu i uśmiech na jego twarzy sprawiały, że trudno było pociągnąć tę historię dalej i wyciągnąć z niej zarzut bycia alkoholiczką, bądź absurdalną hipotezę, że Tai myślał dotąd, że jego była sąsiadka jest bezdomną, która wszystko co ukradnie lub wyżebrze wydaje na alkohol. - Smacznego. - Dodał jeszcze, po czym poszedł w ślady Sai i również zaczął kolacje. W końcu wrócił dziś później i nie jadł niczego od obiadu, więc trochę zgłodniał.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Przez cały ten czas miała wrażenie że cofnęła się o te 16 lat w przeszłość. Zawiało taką normalnością, z tym jej się w sumie Taiyo kojarzył. Z czymś stałym, niezmiennym. No może teraz ta normalność trochę inaczej wyglądała. Co prawda siedzieli przy jednym stole ale tym razem Tai nie zanudzał jej podczas odrabiania lekcji. Zamiast tego mieli przed sobą jedzenie, a miejsce herbaty zajęło wino! WINO na litość boską! Czy ten uroczy blondasek zdążył się przez te wszystkie lata popsuć?! Wzmianka o mleku wprawiła ją w lekkie rozbawienie. Nauczył się przez te wszystkie lata odbijać piłeczkę. To było akurat miłą odmianą, a przynajmniej tak jej się zdawało. Uśmiechnęła się na wzmiankę że jednak jego wypady za mur nie były usłane różami. Desperacja nie była dla nikogo łaskawym miejscem, nawet dla jej mieszkańców. Lazarus był tego świetnym przykładem. Ale cieszyła się że chłopak był w jednym kawałku. Choć ciekawiło ją jaką miał specjalizację skoro wybywał często za mur. "Hyclem nie może być bo bym o tym wiedziała.." zmarszczyła nasadę noska myśląc dość intensywnie. - To pochwal się.. w jakim jesteś oddziale.. nie każdy ma przyzwolenie na opuszczanie miasta tak o.. - skomentowała biorąc kieliszek w dłoń i obracając w nim delikatnie karmazynową cieczą. Ani na chwilę nie spuszczając z oczu ponownego sąsiada.
Wzięła jeszcze jeden kawałek sushi do buzi delektując się smakołykiem. - Nie wiedziałam że umiesz robić takie dobre jedzenie.. następnym razem ja coś dla ciebie upichcę.. za ten miły gest.. - dodała po chwili robiąc łyczek wina. "Cholera.. kto by pomyślał że Lamarque wykształci tak dobry gust co do wina.. aż się wierzyć nie chce.." dodała już w myślach i lekko się uszczypnęła w udo pod stołem dla pewności że to jednak nie jest głupi sen. Drgnęła od razu obdarowując chłopaka uroczym uśmiechem. "Niep.. to jednak nie sen.." dodała w myślach wpatrując się w te jego intensywnie niebieskie ślepia, nie znała chyba nikogo kto miałby tak wyrazisty i głęboki kolor tęczówek jak blondyn. Po tych ślepiach poznałaby go wszędzie.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach