Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pisanie 06.12.18 9:41  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
 Dziewczyna nie była głupia. Na podstawie obserwacji szybko zorientowała się jak funkcjonuje desperacka gadzina. Spędziła z nim wystarczająco dużo czasu, aby dowiedzieć się nieco o osobliwej personie, jaką był Niklas Bellman, przedstawiający się we wszystkich kręgach jako Pride.
Przyjacielski uśmiech stwarzał uczucie niepokoju, czego Laura nie omieszkała pominąć.
Chrzanić go.
Nie był mu już potrzebny. Pride nie posiadał sentymentów do ludzi, rzeczy i miejsc. Pozbywał się tego, co nie przynosiło mu korzyści, zastępując je nowymi. Bawił się światem, wykorzystując go do cna. Dusił i wyciskał ostatnie soki ze wszystkich otaczających go ludzi. Jak pijawka zabierał co najlepsze, niszczył i psuł, świetnie bawiąc się ludzkim bólem i cierpieniem. Niczym demon żywił się strachem oraz negatywnymi emocjami.
Wiem. Ale nie miałem do ciebie namiaru.
Skłamał. W telefonie była wpisana pod literą "L", jednak on nigdy nie pokusił się o robienie z nią interesów w zakresie medycznym.
 Lazarus był obcy. Zerwanie z nim kontaktu, wyrzucenie z pamięci było łatwe i niezbyt problematyczne. Z Laurą sytuacja wyglądała nieco inaczej. Pride widział w dziewczynie nieco więcej (jednak pokuszenie się o stwierdzenie, że żywił do niej szczerą sympatię było nader naciągane) aniżeli podnóżka z kategorii dostawców, jednak widząc jak niesłownym sukinkotem był Kuternoga, musiał przerzucić się na nią. Plastycznie dostosował się do zaistniałej sytuacji, nie ubolewając nad rozlanym mlekiem długo.
Co masz w reklamówce?
Ruchem brody wskazał na trzymaną przez nią siatkę.
 Szczerze nie interesowały go okoliczności, w których pojawiła się ona zamiast niego. Nie interesował się Łowcami, ani tym co działo się w mieście. Polityka tego miejsca obchodziła go tyle co zdychający desperat na jakimś zadupiu.
Posiadał wyrobioną przez lata niewrażliwość oraz egoizm, który zmuszał go do dbania o własne dobro i interesy. Reszta to druga kategoria.
Rozejrzał się ukradkiem po ulicy, zauważając naturalność Laury. Wpasowała się w tłum, nie odznaczając się na bezbarwnej masie. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, czy on ze swoim wyglądem bądź zachowaniem jakoś odstaje od reszty. Ubrania pasowały na niego, jednak swoją posturą mógł straszyć. Gdyby wiatr mocniej zawiał, najpewniej ugiąłby się w kolanach i poskładał jak krzesełko z marnej firmy meblowej.
 Przysiadł na ławce, nie chcąc bawić się w szczeniackie siedzenie na oparciu, uważając, że jest już za stary na podobne szaleństwa. Chociaż, gdyby z drugiej strony na to spojrzeć jego szaleństwo trwało już ponad tysiąc lat.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.18 1:33  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
Nie czuła się też specjalnie częścią Desperacji, jeśli o tym mowa. Na pewno się nie czuła. Pomimo ciepłych uczuć, które żywiła do stojącego – a w zasadzie siedzącego już – przed nią mężczyzny, nigdy przenigdy nie zamierzała już wrócić na to pustkowie na dłużej (chyba, że w jakiś sposób doprowadzą tam bieżącą wodę bez E. coli w bonusie).
– Bardziej miałam na myśli sprawy „za murami” – ściszyła nieco głos, mimochodem mamrocząc tę frazę – niż „medycynę”, ale skoro nalegasz.
Hej, nie była dziecinna. Oparła się o brzeg ławki, nie siadała jak gimbus z buciorami na siedzisku. (Już nie.) I to nie ona kogoś z takiej ławki ściągała! Gdy opadł nań, po sekundzie zawahania zrobiła to samo, wyciągając pomiędzy nich (wcale się nie odgradzała) dyndającą na wskazującym palcu reklamówkę.
– Łakocie, o które prosiłeś  – uśmiechnęła się lekko. – Jako że nie sprecyzowałeś Borisowi co lubisz, wzięłam naprawdę podstawowe rzeczy i trochę ziół z mojego ogródka.  – Jeśli sięgnął ku reklamówce, cofnęła rękę. – Co dobrego dasz mi w zamian?  – Tym razem uśmiech był szerszy, choć nadal jedynie łagodnie zarysowany; rozjaśniał zmęczoną po wielogodzinnym wytwarzaniu morfiny i poszarzałą od mieszkania w podziemiach twarz lekarki.
Przez myśl przemknęło jej „co tam u ciebie?”, ale streszczenie czterech lat nieobecności w życiu drugiego sprowadziłoby się do sztampowego, mdłego „wszystko dobrze!”, a może raczej „jakoś leci” z obu stron. Nigdy nie byli przyjaciółmi, nie byli nawet specjalnie blisko, lecz Pride dał kobiecie oparcie w ciągu pobytu na Desperacji; zapewnił jej stabilność pod tym względem, że był i parał się czymś co znała i co trzymało ją w pewnym sensie w resztkach strefy komfortu – i Laura nigdy mu bycia tą podporą nie zapomni. Pomimo, że on prawdopodobnie nawet nie zdaje sobie sprawy jak wiele dla niej znaczył (i nadal znaczy, jak się nagle okazuje).
                                         
Laura
Medyk     Biomech
Laura
Medyk     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laura, Wieczna lekarka


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.18 15:25  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
Zerknął na nią kątem oka, obserwując profil dziewczyny. Cichy mamrot od zawsze doprowadzał go do szału, odkąd tylko zjawiła się w jego desperackiej aptece. Wtedy także próbowała go przekonać do siebie podobnym wyrazem twarzy oraz ściszonym głosem. Szybko dostała lekcję, że obcowanie z tym wymordowanym zalicza się do balansowania na krawędzi. Niklas zapewniał Laurze karuzelę emocji; od śmiechu aż po łzy.
Bardziej miałam na myśli sprawy „za murami”
Przemilczał jej słowa, gdyż nie w jego stylu było przejmowanie się uczuciami innych osób. Zapomniał, że ludzie bywali bardziej sentymentalni, uczuciowi oraz empatyczni.
Skupił wzrok na reklamówce, a dopiero ponownie spojrzał w oczy dziewczyny.
Mam nadzieję, że wszystko to co lubię.
Odparł najzwyczajniej w świecie, jakby faktycznie ich rozmowa odnosiła się do  słodyczy. Ktoś z przechodniów mógłby nawet pomyśleć, że są dobrymi znajomymi, gdyż Pride z każdą chwilą coraz bardziej rozluźniał się.
Miał nadzieję, że na tyle, aby nie wzbudzić w nim podejrzliwości.
Chciał zajrzeć do siatki, niesamowicie go korciło, gdyż podstawowe rzeczy wolno mu się kończyły, a on nie mógł pozwolić sobie na braki w apteczce.
Co dobrego dasz mi w zamian
Podniósł brew, a następnie na jego usta wpełzł paskudny uśmiech. Jeśli kiedykolwiek uważał, że Laura niczego się nie nauczyła u niego w przybytku, tak teraz udowodniła, jak bardzo się mylił.
Perlisty śmiech rozbrzmiał cicho tuż przy uchu łowczyni. Wpatrywał się w obraz przed sobą, obserwując mijających ich ludzi. Zasłonił twarz dłonią, a następnie pokręcił głową, wracając szarym spojrzeniem na dostawczynię.
Widzę, że od naszego ostatniego spotkania parę moich nawyków weszło ci w krew.
Pride zawsze czegoś chciał.  Nie robił niczego za darmo, ani w wyższych celach społecznych.
Nabyta wiedza nie jest wystarczająca?
Drażnił się. Pewnie, że dla niego była, jednak dziewczyna chciała czegoś innego, a on musiał potargować się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.18 1:57  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
Zapewniał, zapewniał karuzelę, ale nigdy też nie poznał prawdziwej Laury – tej stabilnej i pragmatycznej; tak skupionej na pracy, że jakby wypranej z innych emocji – a jedynie młodą, przestraszoną dziewczynę, której zawalił się cały świat. Młódkę, która umknęła na Desperację, jedyne miejsce, o którym myślała, że jest pozbawione wpływów władzy z M3 – dotychczasowych mentorów i sprzymierzeńców, którzy teraz nagle czyhali na jej życie.
W tej chwili spotykał już kogoś nieco innego, choć nie widać tego na pierwszy rzut oka – miał przed sobą lekarkę Łowców, nie zaś zapędzoną w kąt poszukiwaną. Nie czuła się w podziemiach jak ryba w wodzie, ale stanowisko było podobne do tego, które dzierżyła w S.SPEC, wróciła więc i równowaga emocjonalna. (Chyba.)
Uniosła swoją własną brew, gdy zabrzmiał niemal lubieżnie. Po chwili jednak paskudny uśmiech przekonał ją, ze jest totalnie odwrotnie – a już na pewno, że całość pożądania przelał na zawartość reklamówki. Za chwilę uniosła i drugą – całe szczęście, że były i są blond, a nie jasnorude, inaczej je też musiałaby farbować – bo zapomniała już jak wysokie mniemanie ma o sobie mężczyzna. Duma całą gębą.
A może po prostu to ona pozostawiła po sobie tak słabe wrażenie, że zachowywał się teraz jak dobrotliwy, dumny wujaszek, który nauczył ją tego i owego. Naprawdę była wtedy tak krucha, wrażliwa? Nie opisałaby się przymiotnikiem „żałosna”, bo nie należy do osób, które deprecjonują same siebie. Po co?
Zmilczała jego komentarz i odszukała wzrokiem szare, podkrążone oczy mężczyzny. Uśmiechnęła się półgębkiem – choć zwykle akurat ten jej zrelaksowany wyraz twarzy nieco mroził krew innych Łowców, jakby właśnie opowiadała samej sobie żart. I to o człowieku przed nią.
– Przedawnione – odparła gładko – poza tym twoje półki już nigdy nie będą tak pedantycznie czyste, a słoiki obsesyjnie poukładane nazwami i przeznaczeniem. – Założyła nogę na nogę. – Nauka była skutkiem ubocznym, możesz winić jedynie siebie i swoje gadulstwo. – Jej półuśmiech poszerzył się kpiarsko, nieomal zadziornie.
Zluzowała jego spojrzenie i przeniosła wzrok na przechodniów, spacerujących lub maszerujących uliczkami. Zaskoczył ją widok wielu toreb z motywami bożonarodzeniowymi – gdy żyje się w cugu pracy takie rzeczy jak grudniowe święta na powierzchni umykają uwadze. Inna sprawa, że przy takiej mieszance kulturowej każdy mieszkaniec obchodził je z pewnością po swojemu, jak mu się żywnie podobało, niwecząc pierwowzór narodzonego Boga. Może dlatego wziął nogi za pas i odszedł. Laurze też niekoniecznie podobała się większość ludzi i konstrukt społeczeństwa. Odwróciła ku Dumnemu twarz, muskając spojrzeniem bliznę i wory pod oczami.
– A ty wysprzątałeś już swoją jamę i powiesiłeś bombki? – Znów kpiła i zdecydowanie traktowała jak kogoś równego sobie. Nie wydawało się, by uważała, że jest mu coś dłużna. Gdy zaczęli męczyć się swoją obecnością, odeszła. Czyżby twierdził, że go wykorzystała?
                                         
Laura
Medyk     Biomech
Laura
Medyk     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laura, Wieczna lekarka


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.18 17:30  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
 Faktycznie. Osoba, którą spotkał w mieście nie była tą samą dziewczyną, którą poznał kilka lat temu na Desperacji. Laura wówczas była bardziej wystraszona, mniej pewna siebie i co najważniejsze: mniej pyskata. Jej ciało było skorupą bez charakteru, którym on plastycznie się bawił. Wykorzystywał słabości, sprawdzał granice wytrzymałości i o dziwo musząc przyznać, dziewczyna znosiła wiele. A fochy lekarza do najprzyjemniejszych nie należało, tego można być pewnym.
W pewnym momencie po falach dręczeń pozwolił przypatrywać się swojej pracy, a następnie nawet pomagać. Uczyła się szybko, chłonęła wiedzę jak gąbka, a Niklas lubił pojętnych uczniów. Pewnie dlatego jej nie przeganiał.
Fakt. Półki od swojego odejście nie były czyszczone. Jak będziesz na Desperacji możesz wpaść, aby je odkurzyć.
Zerknął na nią kątem oka, uśmiechając się przenikliwie. Wcale nie zapraszał jej do chaty. Nie potrzebował towarzystwa, jednak czasem przez myśl mu przechodziły niezbadane pomysły, które opuszczały usta szybciej niż lekarz zdążył je przemyśleć.
 Niklas wrócił także wzrokiem do przechodniów, u których zauważył torby świąteczne. Głupie kolory i chwytliwe slogany jedynie przyprawiały go o mdłości. Zapomniał już, że ludzie obchodzili tak durne tradycje i obdarowywali się prezentami.
 Prychnął.
 Witryny sklepowe świeciły się od zawieszonych wokół nich lampek. Dekoracje bożonarodzeniowe łypały na przechodniów zachęcając do wejścia do sklepu i zakupu paru bibelotów.
Przecież wiesz, że u nas się tego nie stosuje.
Odwrócił głowę w stronę Laury. Chwila jej zadumy pozbawiła ją trzymanej przez siebie reklamówki. Gad zajrzał do środka, sprawdzając zawartość. Wzrokiem wyłapał podstawowe sprzęty medyczne. Pokiwał z uznaniem głową, cmokając pod nosem. Czas przejść do interesów.
Okej. Masz pięć sekund. Czego chcesz w zamian, chociaż moim skromnym zdaniem dostałaś już wystarczająco dużo [i]ode mnie[i]?
Spojrzał jej w oczy, nagle zyskując wyśmienity humor.  
 Dał jej krótki czas na wymyślenie zapłaty, gdyż lada moment miał zamiar odejść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.19 2:03  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
No ba, że była wtedy mniej pyskata – niemal w ogóle nie mówiła, spowita w ciemnościach własnego umysłu, niesprawnego, cybernetycznego ciała i emocjonalnej zawiechy. (Spuśćmy zasłonę milczenia na tą ostatnią, która została jej po dzień dzisiejszy.) A jednak w jakiś sposób ta zahukana niemowa potrafiła „zmusić” lekarza, by przekazał jej wiedzę o Desperacji. Na tyle skutecznie, że nie zabiła siebie samej podczas niezapomnianych miesięcy na Despie. Na tyle skutecznie, że przeżyła podróż powrotną do Miasta. Co stawia nas w punkcie wyjścia.
– Tylko wtedy, gdy pozwolisz mi uszczknąć czwartą część ich zawartości – uśmiechnęła się pogodnie, ripostując. – Wtedy nawet może znowu przygotuję ci kąpiel.
Przez myśl przemknęło jej, czy oto oferuje jej odnowienie kontaktu. Oczywiście przez myśl nie przeszło, że w jego główce już zasiedliło się, jakoby miała zastąpić Lazarusa na jego dostawczym stanowisku. Lepiej niech powie to głośno, bo jeszcze dojdzie do nieporozumienia.
Uniosła obie brwi, gdy z takim skrzywieniem wyraził się o Gwiazdce. Znów wyglądała na rozbawioną i oczywiście nie mogła się powtrzymać przed kolejnym otwarciem ust:
– Sprzątania jamy? Tak, przed chwilą już mi to powiedziałeś – palnęła, równając go z ziemią owym sucharem, ale nie zdołała z kolei ocalić reklamówki przed kradzieżą. Słuch przykuła kolejna jego durna zabawa z serii „Masz pięć sekund na...”. Westchnęła głośno i melodramatycznie, co zabrało jej pierwszą z nich. Później uśmiechnęła się niemal tak samo paskudnie i perfidnie co on na samym początku i trzy kolejne sekundy spędziła na wpatrywaniu się w dumne oczy z przeświadczeniem, że tym razem to ona jest wężem, nie myszką. Gdyby kto liczył – a skurczybyk Pride pewnie liczył – wraz z czwartą sekundą uśmiechnęła się (co jej tak dziś wesoło?) i (znów) otworzyła usta, mówiąc wystarczająco cicho, by tylko on i jego ucho, znajdujące się zdecydowanie bliżej ust Laury niźli wcześniej, dosłyszeli:
– Twojej krwi.
Tego się nie spodziewałeś, c’nie?
Było dać jej dziesięć sekund, wtedy władza może nie uderzyłaby jej tak do głowy.
                                         
Laura
Medyk     Biomech
Laura
Medyk     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laura, Wieczna lekarka


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.19 14:03  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
 — Twojej krwi.
Mało ambitne i mało zaskakujące — przemknęło mu przez myśl. Z wymalowanym spokojem i drwiącymi iskierkami w oczach spoglądał na profil Laury, aby się roześmiać głośno. Perlisty śmiech przyciągnął chwilową uwagę ludzi, którzy ich mijali. Nierozumiane spojrzenia, wręcz można powiedzieć podejrzliwe, przyglądały się im dłuższą chwilę do momentu, w którym śmiech Pride'a umilkł całkowicie. Podstępny uśmiech, ukrywający się za warstwą pogody i przyjacielskości mógł zmylić osoby nieznajome. Laura również mogła być zbita z tropu, o ile nie przyglądała się zbyt uważnie właścicielowi desperackiego przybytku podczas ich krótkiej współpracy w aptece.
Mojej krwi powiadasz.
Zamyślił się udawanie dłuższą chwilę milcząc. Wpatrywał się w witryny sklepowe, aby na jednej z nich dostrzec małą pozytywkę z baletnicą, która okręcała się wokół własnej osi. Cień zadumy przeniósł go do domu, w którym nie było pozytywek, śmiechu i kolorowych światełek. A może były? Może on jedynie nie pamiętał tego lub widział obraz własnej przeszłości w krzywym zwierciadle?
 Krew. Lecznicza krew. Dar, który dostał od losu, a przekleństwo dla jego użytkowników, którzy łudzili się, że sama w sobie krew jest jest ich w stanie od niego uzależnić. Prawdą było, że narkotyki jedynie wzmocniły ten stan, jednak osobnik musiał zażywać ją w sporej ilości przez dłuższy okres. Leczenie niewielkich ran nie groziło kompletnie niczym, lecz jeśli była mowa o tych zagrażających życie, sprawa przedstawiała się nieco inaczej.
 Laura w swojej karierze asystentki miała okazję być świadkiem takiego zajścia jedynie dwa razy, kiedy napadł ich w aptece mocno uzależniony wymordowany żądając więcej jego krwi. Kilka minut później Pride z zimną krwią zabił go rozbitą butelką, posiadając jego krew przez najbliższe parę godzin. Jednak nadarzył się również taki przypadek, gdzie transakcja dobiegła spokojnie i całkowicie naturalnie dla oka pobocznego obserwatora.
W ciągu tej zadumy zastanawiał się, którym zdarzeniem kierowała się Laura. Czy wyparła z pamięci morderstwo i wolała pamiętać jedynie ten targ, gdzie krew faktycznie ratowała życie?
 Nie zapytał o intencje.
Dobrze.
Odparł bez targowania się. Pride miał duszę handlarza, jednak w tym starciu potulnie wycofał się i wystawił białą flagę.
Niech będzie. Pójdę za ten róg i odleję ci parę mililitrów mojej krwi. Zgoda?
Nie potrzebnie pytał.
 Nie czekając na jej potwierdzenie wstał z ławki, wygrzebując z reklamówki coś co przypominało pojemniczek na mocz, udał się za róg budynku z dala od natrętnych, ciekawskich oczu.
 Zaśmiał się do siebie nieco psychopatycznie, kiedy ostrymi zębami przeciął sobie cienką skórę na nadgarstku, z którego wolno zaczęła spływać krew.
Pride odkąd przebywał w mieście był czysty od narkotyków. Brak znajomości w tej części świata oraz chęć odcięcia się od używek sprawiała, że nie tykał się prochów, jednak ich działanie nadal krążyło po jego żyłach, niszcząc życie niejednemu desperatowi.
Napełnił słoiczek na tyle ile był wstanie, aby nie zjechać jak podrzędny menel w zaułku. Wrócił do dziewczyny i wziął reklamówkę, wciskając jej słoiczek po moczu z krwią.
Skoro dobiliśmy targu, wskaż mi drogę do wyjścia z miasta. Nie znam jego topografii. Muszę wracać do siebie.
Nie musiał, ale chciał. Jednak tego nie musiał nikt wiedzieć. Poza tym umysł Niklasa Bellmana często stanowił zagadkę nawet dla niego samego. Ponadprzeciętna inteligencja, wręcz równającą się z tą od najwyższej klasy naukowców w jego czasach, nie pomagała mu w nawiązywaniu relacji międzyludzkich, ani tym bardziej w utrzymywaniu między gatunkami jakichkolwiek relacji. Jednak nie upatrywał w tym winy w inteligencji, a w swoim zepsutym charakterze, którzy nakazywał mu wszystko niszczyć.
 Zerknął wyczekująco na koleżankę, uznając, że ich deal dobiegł końca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.02.19 1:21  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
Aura przyjacielskości i pogody? U Pride'a? Chyba raczył żartować. Po dwóch pierwszych, zgoła bolesnych (głównie dla niej) razach nauczyła się, że Desperaci to szumowiny i nie należy nikomu ufać. Jemu też nie. A może "przede wszystkim".
Tak więc obserwowała go teraz czujnie, zupełnie nie wierząc w "pogodny" wyraz twarzy czy "przyjacielski" śmiech wymordowanego. Była pewna, że odmówi. Ba, Laura założyła to już na samym początku! Chciała go jedynie zaszokować, pokazać, ze pamięta jak użyteczny jest Pride.
Gdy wyszarpnął z reklamówki pojemniczek i zaczął mamrotać coś o pójściu za róg, zagapiła się na niego, ironicznie, oszołomiona. Za chwilę zerwała się z ławki i ruszyła za nim, ale gdy chwyciła jego przedramię, do kubeczka ściekała już strużka krwi. Zacisnęła mocniej palce, jakby w dezaprobacie, po raz pierwszy odsłaniając jakieś uczucia.
– Jezu, gościu – wydusiła. – Sądziłam, że odmówisz. Albo, że zrobimy to gdy będę miała sprzęt. Czy Ty wiesz ile czasu będę musiała to teraz mieszać z heparyną? Której, o chuj, nie mam?
Spoglądała z niedowierzaniem na całą tę scenkę rodzajową, na prawie 100 mililitrów chlupoczącej, czerwieniącej się w zachodzącym słońcu krwi. Odebrała wciśnięty jej w ręce słoiczek, bo niby co miała zrobić, puszczając tym jego ramię.
– Daj się opatrzeć – potrząsnęła głową aż podskoczyły jej jasne pukle – albo choć zliż resztę, też pomoże, nie? Taki zakrwawiony tylko będziesz zwracał uwagę – sarknęła, rozglądając się, czy nikt ich nie przyuważył.
– Którędy chcesz przejść? Jakąś wyrwą czy kanałami? – Nie była pewna czy powinna nawet wspominać przejścia choć luźno powiązane z Łowcami. – Podobno są jakieś drogi pod miastem, ale nie wiem gdzie wyprowadzą cię na zewnątrz. Wiesz którędy się tu dostałeś?
                                         
Laura
Medyk     Biomech
Laura
Medyk     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laura, Wieczna lekarka


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.19 14:35  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
 Laura pragnęła zszokować przybysza zza murów, jednak widocznie sam gad wyrwał na niej większe wrażenie niżeliby chciała.
Pride słysząc jej głos ignorował padające niczym z procy komentarze, wpatrując się jak ciemna, wręcz czarna krew spływa z jego nadgarstka. Poczuł chwilowe dreszcze podniecenia na samą myśl o spływającej, gęstej posoce. Kilka kropel potu wstąpiło na jego czoło, a wewnętrzny dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Cały organizmy wskazywał mu, że wizyta w M3 dobiegła do końca, a on jego woli nie zamierzał się sprzeciwiać.
 Roześmiał się cicho z szaleńczym wzrokiem wbitym w posadzkę ulicy, kiedy Laura zabrała mu niewielki pojemniczek. Drżał rozbawiony, a następnie przeniósł nieodgadnione spojrzenie na swoją dawną asystentkę.
Czekać? Nie mam czasu na czekanie, Laura.
Odparł, łapiąc ją za nadgarstek ręki, w której trzymała jego krew.
Droga mi jest obojętna. Muszę jedynie wyjść z miasta z tymi rzeczami.
Puścił ją, a następnie oblizał nadgarstek z krwi. Rana była niewielka, dlatego też wyjął z reklamówki bandaż sprawnie nim otaczając przegub.
Chodźmy. Muszę wracać do swoim obowiązków na Desperacji.
Zapewne apteka stanęła w płomieniach znając odpowiedzialność za cudzą własność Jeka.
Przyszedłem ze wschodu. Nie widziałem tam żołnierzy. Niedaleko był park z tego co pamiętam. Stamtąd mnie ktoś zabrał.
Odparł zagadkowo nie rozwijając bardziej tematu. Nie chciał jej tłumaczyć żałosnych okoliczności w jakich się znalazł. Wszak Bogu nie wypadało rozpowiadać na prawo i lewo, że zostało się na pół dnia zwierzaczkiem jakiegoś człowieka, który go karmił robalami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.03.19 0:42  •  Kwiaciarnia "Papierowe Motyle" - Page 4 Empty Re: Kwiaciarnia "Papierowe Motyle"
– Nie masz czasu, żeby zachowywać się cywilizowanie? To może faktycznie wypierniczaj w podskokach, bo jeszcze złapią nas oboje – odpowiedziała z nutką ponurego rozbawienia i zabrała lub wyrwała rękę. Zawsze był tak lekkomyślny i nieopanowany? Nie pamiętała. Z pobytu na Desperacji starała się wynieść jedynie umiejętności i wiedzę. Cała reszta tego koszmarku mogła zniknąć w nicości jeśli chodzi o lekarkę.
– Droga ewakuacyjna z miasta to druga przysługa. Nad tą jeszcze się zastanowię do następnego razu – orzekła. Dobry humor powoli się ulatniał, tak jak czerwieniejące słońce niknęło za horyzontem. Nie widziała powodu, dla którego nie miałaby go jeszcze podręczyć na do widzenia. Myślała, że przyjdzie i po prostu przekaże towar, a nie będzie narażała się na jakiś emocjonalny rollercoaster. – Ze wschodu? Spróbujmy. – Znów zaczynała mruczeć pod nosem, jak gdyby mówiła wyłącznie do siebie, nie bacząc czy zainteresowany ją dosłyszy. Jej nastrój można było prosto odgadnąć po fakcie, że nie zaoferowała pomocy w bandażowaniu ręki. Po co. Z Pridem najłatwiej rozmawiało się, stosując wyznaczniki ekonomiczne, passy, bessy i opłacalność. (Czasami wypłacalność.)
Ruszyła marszem w kierunku najbliższego Murowi parku, nie dbając już zbytnio o podtrzymywanie rozmowy. Z pewnością odpowiedziałaby, gdyby zapytał, jednak miała wystarczająco socjalizacji jak na dziś. Chciała tylko wrócić do tunelów i może jeszcze sprawdzić, czy łuskowica nie zjadła do końca Itachiego.
Pół godziny wystarczyło, by dotarli do gęstego, nie do końca uporządkowanego lasoparku. W zasadzie pierwsza część była terenem wypoczynkowym, zaś reszta – im dalej w głąb, tym więcej drzew – stanowiła jakiś pomnik przyrody czy inny rezerwat. W każdym razie, nie było tam zbyt dużo ludzi, bo w rezerwacie zasadniczo nie powinno deptać się ni ździebka trawy.
– Około kilometra, może dwóch dalej natrafisz na Mur – wskazała ręką pomiędzy drzewa, stojąc w ślepej uliczce zadbanej, udeptanej ścieżki. Drożyna zataczała krąg dookoła jakiegoś wyjątkowo starego drzewa i wracała skąd przyszli. – Przypuszczam, że bezpośrednio przy ścianie drzewa mogą być wycięte, ale chyba sobie poradzisz, no nie? Czy iść dalej z tobą?
Jakoś nie sądziła, by łaknął jej dalszego towarzystwa. Szczerze mówiąc, Laura wewnętrznie gotowała się na ucieczkę, jeśli zechciałby jednak, by Mur pokazała mu palcem. Naprędce sklecona, wyraźnie fałszywa i nie leżąca nawet koło "uprzejmej" wymówka nie była jednak potrzebna.


[za obopólną zgodą - 2x zt]
                                         
Laura
Medyk     Biomech
Laura
Medyk     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laura, Wieczna lekarka


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach